Siedziałam w pokoju, szykowałam się do szpitala { takie problemiki zdrowotne zmusiły mnie do kilku wizyt i małego pobytu, nie wiedziano czy to nerka mi doskwiera, czy Tylko kręgosłup} I gdy tak siedziałam przeglądając raz już czytane książki, wszedł Henryk z paczką. Włodzimierz Dajcz” Odłamki czasu” i „Korzenie zła”
Oj, te książki to dopiero mnie zaczarowały. Dlaczego? spytasz. Bo uwielbiam historię. Kocham te emocje, te wspomnienia o tych, co tak wiele dla nas znaczyli. Każda ze stron tej powieści, właściwie tych powieści, rozbudziła we mnie moje własne wspomnienia. O dziadku z wąsami Piłsudskiego. Babci Broni i Jej przeżyciach podczas wojny, Babci Ani sanitariusze w partyzantce i moim tacie, który choć miał 3 lata jak wybuchła wojna to Jego pamięć na wskutek traumatycznych przeżyć stała się niczym skała. Trwała i trwa niewzruszona do dziś. Czasem mam wrażenie, że mój tato pamięta lepiej TAMTE czasy niż obecne… Ale Włodzimierz Dajcz… i Jego HISTORIA, Historia Jego bliskich… To wielki i wspaniały Hołd złożony przez Autora Tym bez których i On by nie zaistniał