Dzikość po części niezwykle barwna i dodatkowo odziana w mgłę z bystrych mlecznych zagadek. Ona czasami wystarczy do tego by uwieść umysł nadzwyczaj jedwabny i zmienić go w potwora wielbiącego las z bardzo krwistych zagrywek. Siłą takową nie dysponuje każdy, bo tu potrzeba miejsca plującego kloaczną nieciekawością, kogoś silnego i posiadającego niebywale szablasty charakter i duszy która szuka swojego miejsca ocierając się o zgrabny i sprytny mrok. Taki mrok wciągnie z czasem, ale do wciągnięcia tego trzeba też tego dziwacznego braku w okrzesaniu i swobody jeśli chodzi o uzewnętrznianie tych szerokich ciernistych pragnień.
Dlatego stalowym charakterem niemal sklejonym z tą bardzo mroczną stroną odczuć w jednym z tych nietypowych miejsc nie był ktoś zwyczajny. Na imię miała Magda, ale tak jakby na złość światu używała imienia Milena, po to by się wyróżnić na tle wielu osób wielbiących czerń i niesmak miejsc zalanych cmentarnym cieniem. Jednak tę konkretną dwudziesto-trzy letnią dziewczynę wyróżniała też uroda pasująca do kogoś kto imponuje pewnością siebie, czyli pełne wyrazu twarde spojrzenia i dość dzika uroda. Blond włosy, które zazwyczaj fenomenalnie się układały i o które dbała dość wnikliwie. Miała też i w życiu takie momenty, w których to lubiła chodzić po własnym mieszkaniu w samych majtkach i w wymiętolonej bluzce przez pół dnia, po to by zwracać na siebie uwagę dostatecznie wielu ludzi, bo była i nadal jest bardzo zgrabną kobietą. Mieszkanie natomiast zakupiła jakieś dwa miesiące po swoich dwudziestych drugich urodzinach, ale zarobiła na tę wybitnie ciekawą opcją tylko dlatego, że jakiś miesiąc po swoich osiemnastych urodzinach otrzymała dwa obrazy, z których to każdy przedstawiał rozprysk krwi. Na tym pierwszym ten rozprysk był niezwykle realnym, czyli przedstawiono go na nowoczesnej, zgrabnej i białej ścianie, którą w dolnej części zauważalnie uszkodzono, a obszar wokół tego uszkodzenia był pożółkły i w pewnym sensie prezentował się nawet zbyt zwyczajnie, a sam rozprysk krwi był niezwykle wymownym, czyli trafiał do wyobraźni ze względu na to, że te mniejsze krople krwi były na swych brzegach lekko poczerniałe, a tym większym nie brakowało tego głębokiego wiśniowego wyrazu. Dlatego też można powiedzieć, że obraz ten miał taki smak, że aż zmuszał osobę obserwującą do zranienia się w dłoń i do podziwiania tego jak jej własna krew brudzi perfekcyjnie białą koszulę. Drugi z tych obrazów był jeszcze bardziej niesamowity, bo w jego przypadku ściana namalowana na płótnie była jeszcze bardziej zniszczoną niesmakiem szpilkowatych wydarzeń, a krople krwi były na nim o wiele bardziej wymowne i wielu uznawało, że te krople krwi z tego konkretnego obrazu namawiają do złego, że zmuszają do przelania krwi kogoś niewinnego i szukającego pomocy po domach muśniętych białą i niezwykle lodową obojętnością. Takie domy pasują do ludzi bogatych okiełznanych przez ten zbyt lodowy brak jedwabnej troski. Z tej przyczyny przy drugim z tych obrazów nawet sama Magda się zraniła w dłoń, po to by poczuć ten błysk krwi, ale nie dał on jej zbyt wiele do myślenia, bo brakowało mu tego pełnego wizerunku poczerniałego noża. Jedyne czego była pewną to tego, że sprzeda ten pierwszy i mniej wymowny za spore pieniądze i to jakiemuś smolistemu miłośnikowi sztuki.