Człowiek to tajemnica
Głęboko ukryta
I nie zawsze mu znana…
Autor
Tomasz Łączek
Wstęp
Historia, którą chcę wam opowiedzieć, wydarzyła się naprawdę. Takich sytuacji naoglądałem się mnóstwo, wiele się też o nich naczytałem. W najśmielszych myślach nie przyszłoby mi nawet do głowy, że historia ta będzie dotyczyć mnie samego. Sam bym nie uwierzył, gdybym osobiście jej nie przeżył. Sytuacja, która wynikła z tej historii, była wprost adekwatna do mojej osobistej reakcji na nią. Dziś patrzę z innej perspektywy na takie zdarzenia, które mają urzeczywistnienie w życiu nas wszystkich. Morał z tego jest jeden: nigdy nie wiesz, co może dotyczyć ciebie i twojej rodziny.
Przykładem jest mój syn. Zanim jeszcze poznałem żonę, wspierałem pewną fundację. Po kilkunastu latach urodził mi się syn i nawet przez myśl mi nie przeszło, że akurat ta fundacja — a w zasadzie zakupiony przez nią sprzęt — uratuje życie mojego synka. Tak samo historia, którą tu opiszę, była w pełni zaskoczeniem i odmieniła moje życie na zawsze.
A jaka to historia — dowiecie się z tej książki…
Zapraszam do lektury.
Autor Tomasz Łączek
1. Wiadomość
To, co mnie spotkało, a raczej się wydarzyło, jest dosłownie niewiarygodne. Sam bym w to nie uwierzył, gdybym tego nie przeżył. Historia ta zaczęła się na obczyźnie, a dokładnie w Anglii.
Przez 44 lata żyłem w nieświadomości tego, co mnie dotyczy. Zacznijmy więc historię, która jest wprost nie do uwierzenia, ale jak najbardziej prawdziwa.
Pewnego wieczora ktoś zaczął wysyłać do mnie dziwne wiadomości na Facebooku. Byłem pewien, że to jeden z wielu oszustów lub naciągaczy. Nie przyjmowałem więc tych wiadomości, odrzucałem je. Osoba, która mi je wysyłała, ukrywała się pod nickiem „Magda D.”. Była — jak myślałem wtedy — natrętna. Więc w końcu ją zablokowałem. Ale ona się nie poddała — wysłała wiadomość do naszej znajomej z prośbą o przekazanie mi tej informacji. Znajoma przekazała mi wiadomość, która brzmiała:
Tomek, piszę w imieniu mojej mamy, która cię poszukuje. Urodziłeś się 20.04.1972 roku w K… pod nazwiskiem Cz… Zostałeś zabrany matce z domu, miałeś wtedy 8 miesięcy i alkohol we krwi. Twoja siostra miała wtedy 4 lata, była pod wpływem alkoholu i też została zabrana przez pogotowie i milicję. Zabrano też twojego brata, który miał wtedy 9 lat. Matka was upijała. Zostałeś oddany do domu małego dziecka w R… Państwo Ł… adoptowali cię 12.06.1976 roku. Masz żonę Ewę, z domu J…, macie dwójkę dzieci — Piotra i Martę. Twoja matka jest z domu M…
Po przeczytaniu tej wiadomości mocno mną potrząsnęło. Nie wiedziałem, co robić i kim naprawdę jestem. Ta wiadomość rozdarła mnie na strzępy. Tysiące myśli przeszło przez moją głowę. Nie mogłem spać, jeść ani w ogóle egzystować. W końcu zadzwoniłem do ojca. Gdy poinformowałem go o zaistniałej sytuacji, usłyszałem:
— To mnie zaskoczyłeś.
A ja, zdenerwowany, odpowiedziałem:
— Ty jesteś zaskoczony? A co ja mam myśleć i czuć, jak dowiaduję się od obcej osoby, że nie jestem tym, kim jestem.
Po tych słowach obydwaj ochłonęliśmy. Ojciec opowiedział mi:
— Urodziłeś się dwudziestego kwietnia tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego drugiego roku w K… jako Tomasz Cz… Twoi biologiczni rodzice to Mirosław i Zofia Cz… Więcej informacji nie chciano nam udzielić.
Nastała chwila ciszy, po której tata kontynuował:
— Pamiętaj, że były to czasy komunizmu. W latach siedemdziesiątych wszystko utajniano. Sędzia zapytał nas: „Chcecie dziecko czy nie? Krótka odpowiedź, słucham”. Po tym, co usłyszeliśmy, nie dyskutowaliśmy więcej z sędzią. W ten sposób stałeś się członkiem naszej rodziny. Kiedyś ci opowiem, dlaczego nie powiedzieliśmy ci, Tomku, prawdy.
Po krótkiej rozmowie z ojcem chciałem poznać historię mojej biologicznej rodziny. Nie mogłem się doczekać pierwszej rozmowy z moją biologiczną siostrą — Iwoną, teraz noszącą nazwisko Z… Siedziałem jak na szpilkach, serce mi waliło jak młotem. Nie wiedziałem, co powiedzieć i jak się zachować. Dostałem wiadomość z numerem telefonu. Drżącymi rękoma wystukałem go na klawiaturze. Usłyszałem sygnał. Ktoś z tamtej strony odebrał. Usłyszałem ciepły kobiecy głos:
— Brat, szukałam cię czterdzieści lat i już chciałam odpuścić, ale moja córka Magda widziała, jak cierpię, i z tego powodu nie odpuściła. Szperała, szukała, aż się dogrzebała — pewna osoba niespodziewanie udzieliła jej obszernych informacji na twój temat i tak, brat, cię odnalazła.
Usłyszałem płacz, ale nie był to płacz ze smutku, a ze wzruszenia i radości. Po długiej rozmowie postanowiliśmy się zobaczyć — jak najszybciej. Następnego dnia zdecydowaliśmy, że skontaktujemy się przez komunikator Skype. Znowu nie spałem. Bardzo to wszystko przeżywałem do pierwszego spotkania. Z nerwów rozbolało mnie serce. Muszę uważać, bo jestem osobą chorą, a w tej chwili niepełnosprawną, do tego cukrzyca, nerwy, nerwica… Długo by opowiadać. Po prostu nie mogłem się doczekać tej chwili, a czas, jak na złość, jakby stanął w miejscu. W końcu nadszedł ten dzień…
Moja kochana żona czuwała. Wiedziała, że nie wolno mi się denerwować, i bacznie mnie obserwowała. Uspakajając mnie czule tymi słowami:
— Kochanie, będzie dobrze, zaraz zobaczysz siostrę na żywo — powiedziała to moja Ewunia, słysząc charakterystyczny dźwięk Skype’a. Spojrzała na mnie i dodała: — Zostawię was samych, tak będzie lepiej.
Odpowiedziałem, patrząc jej w oczy:
— Nie ma opcji, zostajesz, ciebie też musi poznać. Szczególnie dlatego, że mimo moich fizycznych niedoskonałości ty kochasz mnie tak samo jak w dniu ślubu. Bez dyskusji!
Zobaczyłem łzy w oczach mojej żony. Przytuliła się bardzo mocno, nic nie mówiąc, a w tle brzmiał sygnał komunikatora. W końcu odebraliśmy. Na ekranie pojawiła się twarz nieznanej mi jeszcze siostry. Pierwsza przywitała nas słowami:
— Jaka ja jestem szczęśliwa, że cię w końcu, brat, widzę.
Nie pamiętam, jak długo rozmawialiśmy. Były łzy wzruszenia, ale też dużo radości. To pierwsze spotkanie zapamiętam do końca życia. Nie umieliśmy się nagadać i nacieszyć tą chwilą. Moja żona bardzo spodobała się mojej siostrze, zresztą obydwie przypadły sobie do gustu. W trakcie tej rozmowy dowiedziałem się, że mam jeszcze biologicznego brata Zbyszka. Mieszka on na południu Polski, jest żonaty, ma trzech synów: dwóch dorosłych z żonami i jednego niepełnoletniego. Potem siostra przedstawiła mi swoją rodzinę: ma męża i pięcioro dzieci. Czterech synów poza domem — z żonami i dziećmi. W domu mieszka z nią córka z zięciem i wnuczką. Niestety okazało się, że moja siostra Iwona, tak jak ja, jest osobą schorowaną. Mamy te samy choroby. Ale mimo to walczymy z wiecznym bólem i cukrzycą. Jeszcze raz opowiedziała mi ze szczegółami, w jaki sposób jej córka Magda uparcie i z determinacją, jak zawodowy detektyw, szukała mnie, aż odszukała. A dokładniej — wygrzebała mnie spod ziemi.
Już w dniu pierwszej rozmowy twarzą w twarz poczułem, że Iwona jest moją bliźniaczą duszą. Jest otwarta i szczera oraz bardzo uczuciowa. Ma w sobie pewne ciepło, ale i nerwowość — zupełnie jak ja. Po zakończeniu pierwszej rozmowy byłem bardzo pobudzony, ale i zagubiony — dziwnie czuje się człowiek, dowiadując się rzeczy, o których nie miał bladego pojęcia. Potem były codzienne, wielogodzinne rozmowy na Skypie. Za każdym razem dowiadywałem się o nowych faktach. A nie wszystkie były pozytywne. Dowiedziałem się na przykład, że moja biologiczna matka lubiła procentowe używki, a żebyśmy spali i nie hałasowali, poiła nas wszelkiego rodzaju alkoholem. Do czasu. W końcu sąsiedzi zawiadomili o swoich podejrzeniach milicję i pogotowie ratunkowe. Przybyli błyskawicznie i nas zabrali. Mój biologiczny ojciec zmarł młodo — mając 35 lat. Nazywał się Mirosław Cz… Siostra wysłała mi zdjęcie z nagrobku, ponieważ innego nie posiadała. Jakże mną wstrząsnął ten widok! Jego twarz — to tak, jakbym patrzył na własne odbicie lustrzane w wieku 26 lat. Szok!
— Tata by się ciebie nie wyparł — mówili wszyscy.
Dowiedziałem się również, że moja biologiczna matka jeszcze żyje i że pokazali jej moje aktualne zdjęcie — nie miała żadnych wątpliwości:
— Tak, to Tomek, mój drugi syn, jestem tego pewna — rzekła.
Dzisiaj już nie żyje. Przeszła dwa udary i ją sparaliżowało, trzeciego udaru już nie przeżyła. Na wspólnych rozmowach na komunikatorze usłyszałem, że synowie Iwony są do mnie bardzo podobni. Pokazała mi ich zdjęcia i faktycznie — jakbym cofnął się w czasie o 22 lata. I to wszyscy siostrzeńcy! Teraz doszło do mnie, że w dzieciństwie dzieci mówiły, że jestem z domu dziecka, ale adopcyjni rodzice (dzisiaj to już wiem) wmawiali mi, że jestem ich rodzonym synem.