E-book
3.68
drukowana A5
11.43
Niełatwy wybór

Bezpłatny fragment - Niełatwy wybór


Objętość:
26 str.
ISBN:
978-83-8273-472-0
E-book
za 3.68
drukowana A5
za 11.43

Zdjęcie na okładce: Aloha Hawaii/Shutterstock.com


— Zobaczy szef! Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych — rzucił, wychodząc za drzwi redakcji.

Paweł wierzył w to, co mówił, mimo że zadanie do najprostszych nie należało. Po ostatniej rozmowie szef dał mu jasno do zrozumienia, że by zrobić karierę w tej branży, trzeba dać z siebie wszystko.

Okres próbny powoli dobiegał końca. Ostatnie wywiady poszły mu świetnie, ale wiedział, że nie pokazał jeszcze szczytu swoich możliwości. I właśnie dlatego padło na Roxy.

Młoda aktorka, mimo swojego wieku, zrobiła już niemałą karierę. Grała w hitach takich jak “Małżeństwo z przypadku”, “Pociąg zwany pożądaniem” czy dość kontrowersyjnym “Siedem kolorów ekstazy”. Nie wstydziła się swojego ciała, pojawiając się w wielu odważnych scenach. Mimo głosów twierdzących, że karierę zawdzięcza pokazywaniu wdzięków, nie można było odmówić jej talentu aktorskiego. Krytycy byli w tym jednomyślni, a producenci zapraszali ją do kolejnych filmów.

I właśnie wtedy wybuchł skandal. W Internecie pojawiły się plotki, jakoby Roxy miała mieć romans z jednym z producentów w zamian za rolę w jego dziele. Oboje zaprzeczyli, jednak Roxy zapadła się pod ziemię. Przestała rozmawiać z dziennikarzami, przychodzić na castingi czy nawet odbierać telefony.

Wszyscy chcieli wiedzieć, co się dzieje i właśnie z tego powodu Paweł postanowił to sprawdzić.


Znalezienie jej adresu nie przysporzyło mu większej trudności. Wiedział, że mieszkają w tym samym mieście. Do tego Adam, jego dobry przyjaciel, pracował w Policji. Co ważniejsze, wisiał mu przysługę.

— Zwariowałeś? To jest nielegalne. Wyjebią mnie jak ktoś się dowie! — powstrzymał się od krzyku, przypominając sobie, że są w miejscu publicznym. Kawiarnia o tej porze dnia była jednak niemal pusta.

— Nikt się nie dowie. Nie zostanie żaden ślad — zapewniał go Paweł. — Przypomnieć ci jak…

— Dobra! — przerwał mu Adam. — Tak! Wiem, co dla mnie zrobiłeś. Nie musisz mi tego wypominać.

Wziął głęboki oddech.

— Jeśli jest tak, jak mówisz, sprawdzę to i dam ci znać. Może być? — ostatnie dwa słowa wycedził przez zaciśnięte zęby.

— Będziemy kwita — odpowiedział Paweł, po czym dopił resztę kawy jednym haustem.


Okazało się, że rok temu Roxy została napadnięta przez psychofana, który szedł za nią aż do domu. Udało jej się zadzwonić na numer alarmowy i chodź sprawca zbiegł, policyjny patrol przyjechał na miejsce i spisał zeznania.

— Trzymaj — szepnął Adam, wręczając mu trzy dni później kartkę pod stołem. — Tylko nie licz na zbyt wiele. Od czasu napadu jej posiadłość strzeże firma ochroniarska. Nie wpuszczą nikogo nieproszonego.

Paweł zaklął pod nosem.

— W porządku, dzięki jeszcze raz za przysługę.

— Jaką przysługę? — spytał Adam ze zdziwioną miną, po czym wstał z krzesła i wyszedł z lokalu.


***


Zaparkował auto dwie ulice od celu. Zarzucił torbę na ramię i ruszył pewnie przed siebie. To był na ten moment jego pomysł; nie dać po sobie poznać, że nie jest tu proszony. Naiwny, lecz innego nie miał.

Gdy na drugim skrzyżowaniu skręcił w lewo, wreszcie go zobaczył. Na samym końcu uliczki znajdował się spory dom, swoim rozmiarem wyraźnie odstając od reszty budynków na osiedlu. Willa miała dwa poziomy, a przynajmniej połowicznie. Lewa strona piętrowego domu przykryta była trójkątnym dachem, a okienko pomiędzy jego ramionami sugerowało, że znalazło się jeszcze miejsce na użytkowe poddasze. Po prawej stronie tuż powyżej wysokiego parteru była tylko barierka. Paweł dostrzegł opierającą się o nią sylwetkę. Kobiecą sylwetkę. W kapeluszu i… cielistym bikini? Chyba…

“Roxy?” — pomyślał, kiedy zbliżając się do bramy czuł na sobie jej wzrok. Postać obróciła się nagle i zawędrowała w głąb tarasu, zanim zdążył dostrzec jej detale. Tarasu, który musiał być ogromny.


Przejście zagrodził mu rosły mężczyzna. Drugi, trochę niższy, stał trzy metry dalej i spoglądał na niego spod byka.

— Tutaj pan nie wejdzie — oznajmił mu pierwszy z nich.

— A dzień dobry! — odpowiedział mu radośnie Paweł, jakby nigdy nic. — Nazywam się Paweł Rudnicki, jestem umówiony z panną Roxy.

Ochroniarz zmarszczył podejrzliwie brwi i popatrzył na niższego kolegę.

— Arek, kojarzysz może, czy panna Roxy spodziewa się dzisiaj gościa?

— Nic mi o tym nie wiadomo — odpowiedział bez wahania gość zwany Arkiem.

— Widzisz młody — rzekł znowu pierwszy — nie masz tu czego szukać.

— Panie… — Paweł spojrzał na identyfikator przyczepiony do uniformu — …Sebastianie! Przyjechałem tu specjalnie na życzenie panny Roxy, by przyprowadzić z nią wywiad na temat jej nagłego zniknięcia z życia publicznego. Widzi pan? — zapukał w swój własny identyfikator. — Wszyscy martwią się o swoją ulubienicę i dlatego panna Roxy zgodziła się…

— Wystarczy! — krzyknął Sebastian i chwycił go za koszulę. — Czy masz mnie za idiotę?

Pawła przeszedł dreszcz, ale blefował dalej.

— Oczywiście, że nie! Proszę jej spytać!

Goryl puścił Pawła.

— Pikuś! — zawołał.

Dopiero w tym momencie Paweł dostrzegł w ręce Arka czarną, skórzaną smycz. Zza ogrodzenia wyszedł pies zwany Pikusiem. Imię zdecydowanie do niego nie pasowało. Wielkie bydle spojrzało na Pawła i momentalnie zaczęło warczeć.

— Zrobimy tak — powiedział Sebastian. — Zadzwonię do panienki Roxy i zobaczymy, czy mówisz pan prawdę.

— I lepiej żeby tak było — dodał Arek, uśmiechając się złowieszczo.

Paweł przełknął ślinę. Biegał szybko, ale nie był pewny, czy na tyle szybko, żeby zwiać przed tą bestią. Co go podkusiło, żeby myśleć, że tak po prostu wpuszczą go na słowo?

— Halo? Przepraszam, że panience przeszkadzam, otóż przyszedł właśnie…

Jakieś dwa domy dalej było dość wysokie ogrodzenie. “Powinienem je łatwo przeskoczyć i zyskać czas” — pomyślał Paweł, do którego nie docierały słowa, które wypowiadał do Roxy ochroniarz. Patrzył tylko na jego mimikę.

— … Paweł Rudnicki… Dziennikarz…

Ta nie była obiecująca. “Dobra… Czas spieprzać” — podjął jedyną słuszną decyzję. — “Pięć… cztery… trzy…”

— Rozumiem… — Sebastian popatrzył poważnie na stojącego przed nim chłopaka.

— “…dwa… jeden…”.

— Okej. Już go wpuszczam. Jeszcze raz przepraszam za zamieszanie.

Paweł uniósł brwi ze zdziwienia i tylko dlatego, że zdał sobie w porę z tego sprawę, opuścił je momentalnie i uśmiechnął się szeroko.

— A nie mówiłem?

Ochroniarz nie odpowiedział tylko rzekł:

— Proszę za mną.

Nie czekając ani chwili, Paweł ruszył za gorylem, mijając psa, któremu z gęby leciały hektolitry śliny.

— Dobry piesek… — rzekł do niego cicho, na co ten odpowiedział mu agresywnym szczeknięciem.


Nie zwracał zbytniej uwagi na wnętrze domu, cały czas zastanawiając się, dlaczego go wpuszczono. W oczy rzuciły mu się tylko ogromny salon z telewizorem, zajmującym niemal pół ściany, oraz szerokie, kręte, mahoniowe schody, po których wspinali się na piętro.

Czekała na niego w drzwiach na taras, zawiązując pas lekkiego satynowego szlafroka w kolorze ciemnego błękitu. Jej kruczoczarne gęste włosy opadały prosto na ramiona, zatrzymując się tuż pod linią obojczyków.

— Ach… jesteś w końcu! Przepraszam, że musiałeś tyle czekać — przywitała go entuzjastycznie, nie zająkując się ani na moment, jak na aktorkę przystało.

— Witam pannę…

— Roksana. Mówmy sobie po imieniu — oświadczyła, wyciągając ku niemu dłoń.

— Paweł — odpowiedział, zbliżając ją do swych ust i muskając lekko wargami. Była przyjemna w dotyku.

Roksana uśmiechnęła się sympatycznie i spojrzała szorstko na ochroniarza.

— Możesz już odejść, Seba. Nasz gość z pewnością będzie umiał stąd wyjść sam.

— Tak jest, szefowo! — skinął głową i udał się w kierunku schodów.


Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę, aż kroki ustały i dotarł do nich trzask drzwi wejściowych.

— Dobra — rzekła w końcu dziewczyna, gdy już przestała badać go swoimi zielonymi oczami. Zmarszczyła czoło, opuszczając brwi i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. — Powiesz mi co tu do cholery robisz?

— Yyy… Nazywam się Paweł Rudnicki i jestem dziennikarzem… — zaczął.

— Wiem już, kim jesteś — przerwała mu. — Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Co ci strzeliło do głowy, żeby tu przyjść? I skąd w ogóle wiesz gdzie mieszkam?

— To już dwa pytania — zauważył Paweł.

Roksana uniosła brwi i uśmiechnęła się.

— Widzę, że masz gadane.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 3.68
drukowana A5
za 11.43