E-book
8.82
drukowana A5
39.09
Neuronowy Cerber

Bezpłatny fragment - Neuronowy Cerber

Bohaterska epopeja


Objętość:
201 str.
ISBN:
978-83-8126-743-4
E-book
za 8.82
drukowana A5
za 39.09

„Disce puer latine, ego faciam te mościpanie” — Stefan Batory

Część pierwsza

Kosmiczne preludium ∞

Zupełnie nie musiało mi się to podobać.

A jednak wszczepy bionicznych receptorów o nieskoordynowanych jeszcze zagadnieniach pozwoliły mi ruszyć się z bezczynności w jaką wprowadziłem się dawką spowalniaczy neuronowych jakoby dla odetchnięcia oraz odpoczynku, byle tylko powstrzymać wciąż lejące się amebicznie projekcje umysłu, garnącego się do samego siebie.

Płód swych narodzin, wyszukujący w łonie Nieskończonego tracone wieczności.

Na nic jednak zdało się owo wyzwolenie, któremu nie podołałem, oraz przez które to niemalże zatraciłem wszelkie funkcje, nie tyle co motoryczne, co leżące w podłożu psyche, otwierającego się na nowe możliwości, a może to jestem ja, który otwieram się sam co bądź zdany na własne rozparcia się tym co zdaje się jest, czy też choćby mogłoby być gdyby tylko… przyjęło się właściwy konstrukt narzucający już niejako cała koherentność i przymierze z właściwymi następstwami, wszelakich okoliczności oraz zabiegów dysponujących już czy też jeszcze nie zdolnościami choćby i osadzania się w priorytetach bezkonsekwentnych wzrostów czy wypuszczeń w odległe wymiary.

Nie musi mieć to jednak znaczenia, dopóki osiągamy, choćby krytyczne kryteria którym epatuje stanowisko wszechwładnego ponoć i zdaje się intelektu, rozstawiającego swoje straże i warty gdziekolwiek się da, lecz najczęściej w przejściach, gdzie można by swobodnie przefiltrować się z jednej czynności do innej, zadając kłam nieustępliwości przeznaczenia, dzięki któremu wciąż lgnie się jedynie ku temu, co powinno zdaje się że dojrzeć, a co staje na naszej drodze na tyle widocznie iż niewidoczne, skoro zdaje się iż wypatrywać trzeba stale ukrytych zamiarów, pozostawiając jawne percepcje złożoności zapomnieniu.

Koniecznie więc trzeba zmierzać ku czemuś co zostawi jawne oraz prowizoryczne gdzieś za sobą, i trzeba będzie wyszperać sobie dalsze poczynanie z trudem wydobytych dążeń gdzie w zaszłym istnieniu, posiadającym na swoim składzie wszelkiej machinerii kombinacje o które trudno gdzie indziej.

Może głupcy (w końcu?) tracą czas na pojmowaniu tego co zostało im wyjawione, spływając po nich z permanentnym zadziwieniem wobec takiego obejścia z tym co właściwie jest sensem ich egzystencji jeśli w ogóle istnieje coś takiego, oraz jeśli w ogóle może się to przyczynić do gnostyckiej symbiozy z kwantowym polem (morfogenetyzm wkraczający w górne ekscesy zwiększonych parametrów, skal coraz to dodawanych) sterującym procesy wszelakich doświadczeń.

Jeśli dane było dostrzec wszystko, co powinno się ujrzeć, lub też jeśli doświadczyło się tego co wykraczało poza wychwyt świadomy możliwych wibracji, jeśli wyobraźnia posunęła się o krok naprzód (wyjątkowe odosobnienie) trzeba było zawrócić, jeśli nie do poprzedniego stanu, to przynajmniej do chwili, w której ów zamiar ukierunkował dążenie, co równie dobrze mogło spełznąć na niczym, czyli nie katalizować odpowiedniej zmiany, jak i doprowadzić do krain w których to przesunięte obszary o granic możliwych wynaturzeń czy po prostu wyjawień, gdzie w odpowiedniej chwili poczną illuminować, znajdując sobie choćby i miejsce w bezkształtnych i ciemnych jutrzniach, planując wyroki, jeszcze poza swym zasięgiem, ale już dokonując jednego- (tam),stając się.

Cóż z tego iż nic nie trwa wiecznie poza samą wiecznością, oraz twórcą jej samej (demiurgicznym paroksyzmem zdającym się przemierzać realne byty każdego zagadnienia, skoro reszta jest nicością wyłaniającą się jedynie jako wsteczna projekcja zdolna umiejscowić się w wyznaczonych zdarzeniach, komplementarnie.),a przecież można by było wejść w ciemne głębiny, ze swym unaocznieniem, wzniecając własne niebotyczne perswazje.

Niech wybiegają w nieznane sobie rejony, a następnie zdadzą relacje z uświadomionych odstępstw od reguły.

Gdzieś gdzie owe relacje nie mogą być bardziej tajemniczymi, oraz gdzie dochodzi do niebywałych rozkwitów poza wszystkim co istnieje, a raczej co jest możliwym, więc jeśli istnienie poszerzy się o jeszcze jedno, gdzie ingerencje samego istnienia nie będą już potrzebnymi, oraz gdzie zaistnieje istnienie nie tyle co zaprzeczenie, ale jako byt samodzielnie intensyfikujący swoje możliwości doświadczeń kreatywnych, twórcy własnego terytorium stadia indywiduacji na pograniczach za-istnienia, wybiegającego poza to co zdaje się (a nie jest-o tak, to różnica) możliwym, oraz poza to co zdaje się iż mieści jego wszelkie założenia (nawet przy uwzględnieniu, iż jest tego dość sporo, na tyle by wyniuchać tym odmienne przeznaczenie)

Czyli w tej całej nieskończoności, można odnaleźć zgoła coś innego, czemu być może trudno dorównać, oraz co zdaje się już być (w razie czego).

Dwanaście stron imaginacji, o których wyuzdani skrybowie milczeli, nie zdając sobie sprawy iż wymownym tym akcentem spoglądali jedynie we własne ślepia goszczące gdzieś indziej niż to planowano, nie znając ograniczeń czasoprzestrzennych poza którymi czai się coś jeszcze; trzeba czy też koniecznym jest jednak wyperswadowanie sobie odrzutów przyległości oraz adaptacji i jeszcze jedno:

Nigdy nie należy zapominać o podróżach kosmicznych, wśród których rodzą się nowe pokolenia dostępujące zupełnie odmiennych sfer, a którym nadano kształt, nieznany nigdzie indziej, ani zupełnie.

Może przy odrobinie jakiegokolwiek wysiłku…

Postawić stopę przed własnym zorganizowaniem, a dane konsekwencje staną się na tyle oczywiste, iż można je będzie uznać za swoje.

Wkroczy się w nowe obszary i terytoria inicjując dalekosiężne zapędy własnego rozbuchanego istnienia, nadając mu w końcu uformowany obraz własnego majestatu, byle tylko wytrzymać ciążącą presję własnych dekompresji, wypływając niejako na wierzch z odległych galaktyk.

Wypełzając z czeluści rozwierających się na oścież, jakoby wrota, śluzy otwierające się na pokaz swoich umiejętności.

Wystarczy tu pare milenii, aby je dobrze poznać, aby się poznać na nich, aby zapoznać się z nimi, jak to się czynić winno z najodleglejszymi zakątkami, delikatnie wybierając kluczowe zagadnienia i przez to dokładnie utrafić we właściwy moment penetrujący precyzyjnie zagubione czy też pominięte wydarzenie zbrojące się we cierpliwość własnej uwagi, i skrywające się w zapomnieniu.

No cóż, wylądować oraz ulec swojemu wyobrażeniu garnącemu się do wszystkiego co mogłoby się znaleźć gdzieś w główce macicznych usposobień gdyby nie to że ujrzało się już nie raz światło wszelkich słońc, w różnych horyzontach padające na wprost olśnionego zachwytem wędrowca, któremu dane było to dostrzec, resztę stawiając sobie wzór (to jest to co widocznie skrywa się za progiem poznania już niekoniecznie niedostrzeżone),a która zmieściła się między palcami tworząc błonę aby można było sobie popływać w preludiach własnych wymagań i pragnień zatracenia się w bezładzie pozornego niuansu znoszonych granic, których przecież nie może być, lub jeśli są stają się zaborczymi projekcjami.

Wystarczy wyposażyć się wtedy we własny emiter sprzęgający się z czymś znacznie większym, gdzie ożywiony bio-front staje się wymaganym interpretatorem wiązek, którymi nadaliśmy mu znaczenie aż głodny naje się do syta tym, co chroniło nas skutecznie przed dalszym rozpędzeniem się w niesłychane, po czym wchłaniając owe rozrośnięte znaczenie mogące wydać się czymś już innym, niż jedynie pożeraczem nadętych incydentów, za naszym przyzwoleniem.

Skoro jesteśmy jedynymi jego twórcami (tego wyobrażenia),moglibyśmy jeszcze raz ustanowić mu odmienne kryteria, jeśli tylko zachodzi taka konieczność, nadając mu właściwe imię, ponownie ustanawiając struktury Edenu, jeśli tylko pozostało pragnienie, któremu nie oprze się żadne istnienie, aby pozostawić miejsce na jeszcze jedno zjednoczenie z początkiem który zaskoczony iż wywołano go raz jeszcze (któryś już raz),spotęgował się na tyle, aby uniknąć likwidacji własnych przymierzy, wtedy jedynie gdy drobinki cząsteczek przesypujące się po wibracjach powiek (rozwartych czy też zamykanych),pozostałości jego czy też wszelkiego istnienia, wskazywać będą na upadłe zachwyty, obwieszczając nawet głośno (wystarczy się wsłuchać ślimakiem transcendentalnego obrazu projekcji zdarzającego się w nieskończoność) o tym co odeszło na zawsze lub na chwilę pogrążając się choćby i całkowicie w Niebyt.

Ktoś wkracza w puste kadłuby, rozświetlając w wieczności, w jej próżni osadzone dawne ślady istnienia, pragnień towarzyszących zdaje się że każdemu inteligentnemu stworzeniu aby wydobyć dawno nie oglądane materiały pierwszej próby, skoro tajemnica nie leży zawsze przed naszym wzrokiem (może nie zostało rozwarte jeszcze bram percepcji w nieskończoność),ale może ukrywać się w byłych znaczeniach, miejscach które zdołały się osadzić głębiej w pojęciu czasu, i może przyjdzie pora by wydobyć z nich ich rojenie tłoczących się gromadnie stad eruptujących w miazmaty fantastyczne, i może też nawet nie trzeba będzie chlapać się w kanałach (rynsztoki bytu zawziętych przeznaczeń, goszczących u siebie w wiecznie przedłużających się chwilach, jakoby nic innego zajść już nie mogło),w których wiązki przewodzące informacji można odczytać wprowadzając weń przekaźnik gotowy na przyjęcie strumienia danych, dzięki czemu ze zgodne ze stanem faktycznym, a nie tylko interpretowane staną się wszystkie dostępne kody przemian, transmutacje dni wszelakich garnące się do rąk swego in-faktora, stąpającego coraz swobodniej w obszarach oraz kryteriach, poddającego się jego definiowalnym możliwościom i stanom charakterystycznym może już nie tylko dla niego (jakoby zbliżenia synchroniczne i współczulne układów sympatycznych),ale stanowiąc deifikację wszelką znaków, choćby i to była pandemoniczna osobliwość wobec której trzeba zachować szczególną ostrożność.

Można dalej iść, bezmiar granic uczynić swoim polem doświadczalnym możliwości, a gdy już wyczerpią się wszelkie stadia (charakterystycznych choćby i przemian czy tez złożoności),będzie można zlec gdzieś na uboczu i oddać się sennym widziadłom, garnącym się do wszelkiej przemiany która zaszła w owym podróżniku, karmiąc się jego swoistą percepcją, którą to przemierzał wszelkie myśli i czyny swoje, dostępując jedynie tej chwili, w której zostaje mu to nagle wykradzione, lub też tylko przejrzane aby zasilić archetypiczne obrazy o następne wibracje odmiennych choćby (sic!) percepcji, gdzie może spoczywać wszystko to co kryje dalszą podróż, do której trzeba się dociągnąć choćby i resztkami sił ostatnich (na wykończeniu zawrócić odmiennym traktem, może będzie wtedy łatwiej),na których to może nam zbywać, bardziej niż na czymkolwiek innym.

Rozgarnięcie obietnic (spoza zasłony wiecznej tajemnicy wychynąć rozpoznając nareszcie i własne oblicze) jest jedynie początkiem i kiedy wszystkie wrota stają już otworem, wtedy można rozglądnąć się za swoim możliwym pociągnięciem się ku temu, co zdaje się być najmniej poznawalnym, czyli (czy też być może trafiając nareszcie we właściwy punkt) znajdując najlepsze rozwiązanie, którym jest utrata wszelkich doświadczeń przytwierdzonych ku temu co zdarzyło się już wcześniej, a więc?

Pora wyzbyć się wszelkich wiążących się z utraconymi oczekiwaniami, przedmiotów swej fascynacji (błędnej czy też zbytecznej, czy też niepotrzebnie intensyfikującej pragmatyczność) i śmiało wkroczyć w ląd tajemniczy i niezbadany, stając się choćby i przywidzeniem dla wcześniejszego bytu, któremu zdaje się iż podlegaliśmy w jakiś nieznany sposób, więc właściwie okazać się może iż wszystko czym byliśmy do tej pory i co było zjednane z nami było obłudnym wychwytem istnienia o określonym przedziale swego trwania, czy zdolności świecenia określoną barwą, i może nawet nie trzeba było się starać nazbyt usilnie aby doświadczyć owej fantasmagorii, tylko należało poszerzyć swoje widzenie, rozszerzyć obraz w nieuwidocznione skryte dalsze poczynania własnych nierozpoznanych wybiegów ku temu co jeszcze nie może lub też nie mogło być jeszcze w pełni rozpoznanym.

Id est…

Należało gdzieś indziej wyniuchać własne fascynacje, tworząc własne Ja, któremu nadałoby się własne oblicze i niech popędzi przodem, traktem rozciągającym się w dociekanie, czym się jest, lub też czym należałoby się kierować zmierzając ku swym wyznaczonym granicom pojmowania, przeciągającym się zawsze w nieskończoność, gdzie nie zbywa na przeróżnych doświadczeniach planów wszelakiej egzystencji, wymiarami uzyskując własne nad-przewodnictwo, jakby przez substancję Univer-sum przeciągnąć nić istnienia, któremu pozostawiono dowolną kształtność w obrębie danego układu; tworzy więc zawiązki nie spotykane nigdzie indziej, gdyż lepiej przebierać w różnorodności, niźli trwać wiecznie w jednym rozkapryszeniu, nie znajdując sobie ujścia z własnych pozornych czy też nie granic.

— Kim jesteś!?

— Jestem Tobą

— A więc jeśli jestem Sobą oraz też Tobą?

— Wtedy też zjawia się Nikt i pozbawia nas wszystkiego, albo też czyni filantropię wszelkiej genezy.

Niezmierzonymi projekcjami dopędzić tego, który podszywa się pod wszystkich, nie znając umiaru, co tylko wzmaga jego apetyt, a gdzie również znajduje się ukryte pragnienie (pożądanie?) jakoby zalegające próby dopędzenia swoich możliwości.

A może nie trzeba było czynić tylu starań, tylko delikatnie ująć nić srebrzystą i ciekłą, sublimując się nieskończenie i receptorami wymagań organu nadzmysłu zapobiec stracie czasu jeśli nie osłabnięciu wśród procesów zdolnych przyswoić sobie całą niezmierzoną nieskończoność, czyż nie?

Jeśli się da, byłoby to czymś zaiste godnym i wartym posiadania, rozwiewając swoje wątpliwości odchodzące w Niebyt, tam gdzie Nikt.

Nikt i Niebyt uzyskują błogosławieństwo jutrzni która stapia ich ze wszystkim co narodziło się kiedykolwiek, tak więc więcej już nie trzeba szukać, lub też ścigać, a pozostaje jedynie rozkoszne kontemplowanie tej jaźni, która zdaje się odkrywać wszystko, a jest to nigdy nie kończące się wyjawienie własnej persony, stanowienia o sobie samym, dysponującej owymi wydarzeniami które są jej obliczem, a przecież wypowiedzenie może także skrywać choćby i skutki uboczne.

Chwile endemiczne czy też pandemie:

Paraliże, wirusy, skażenia, toksyczne i nobilitujące do zawezwań się przed Jaźń najwyższą, tonącą w nieskrywanym aplauzie wobec wszystkiego, co zdaje się iż umknęło, czmychnęło przed klęskami w samą porę, a może po prostu kierowało się odmiennym torem zobowiązania, więc ów kataklizm nie mógł doścignąć tego co nie zostało mu wyjawione, przedstawione we wzorcach konstruowanych znaczeń, niknąc choćby i w innych stadiach czy też stanach gdzieś w procesach zupełnie odmiennych oraz nieprzewidzianych przez złowróżbne projekcje samozapędzających się tragedii stymulacji roztaczania się ze swojego punktu spinu, wirującego ku tej możliwości, gdzie można uniknąć już na stałe (?) zgubnych i katastroficznych impertynencji, stanowiących koniec własnego ogona, wychodzącego poza determinacje własne w jednym szczególnym momencie, i wtedy to niczym czułkami, receptorami bodźców mogłaby przydarzyć się odmiana (jeśli już nie przydarzeń makroskopowych wnętrza),dzięki której skończyłyby się wymagania własne wobec entropicznego charakteru wszelkich zjawisk, wraz z własnym ubieganiem się o wszystko to, co staje naprzeciw niego z gotowym wystrzałem wycelowanym na wprost niego (och, kimże jest ten tajemniczy byt z zagadki Sfinxa),zdolnym rozsadzić jego chaotyczne niebiosa, lgnące ku wypatroszeniu splanchów zdającym się ukazywać (można to dojrzeć w prekognicjach czy też proroctwach odległych pustyń) wszystko to, co mogłoby się jeszcze przydarzyć.

Gdy wszystko stało się jawnym, nadając emanacje flakom, oraz dokonując się w jeden jedyny możliwy sposób, nie pozostawiając przy tym czy też przy sobie, aby zostało odczytane proroctwo, ani też niczego, co mogłoby poruszyć owe trakty jawiących się przyszłych wydarzeń w projekcjach niezbywalnego doścignienia nareszcie tego czym się jest lub do czego się dąży we własnym rozpoznaniu, kierując ostrze tytaniczne oraz krystaliczne ku zagadnieniom, gdzieś z przeciwnej strony machającym odlegle oddalając się nieskończenie, ku granicom gdzie zjawia się organizm wiążący i splatający wszystko to co znane dotychczas opisując owe terytoria także i tego co nadchodzi, być może jako on sam we własnej postaci (czy nie jest to nadużycie bytu i jak tego uniknąć?; można by tutaj przywdziać maskę nieustępliwej metamorfozy goszczącej wśród odmiennych koincydencji zdarzeń)

Gdzieś indziej jest inny Byt niekonieczne charakterystyczny, wychodzący poza własne przywileje dogodnych choćby pozycji, lub niekoniecznie.

…któremu nadano imię jeszcze przed rozpoczęciem procesu, a który musiał wydarzyć się, skoro dalsze kombinacje komplikowały coraz bardziej swoją strukturę, a jeśli także i położenie, trzeba przecież posiadać odpowiednie środki, aby móc wyrazić własne wnętrze tożsame ze sobą pod wieloma względami (w innym przypadku bowiem wielowymiarowymi wypustkami i mackami roztacza się być może nawet i zupełnie odmienny obraz, odmienny nawet i od samych przypuszczeń),składając się z równolegle ułożonych linii (Euklides naprzeciwko Riemanna) ku nieskończoności trawiącej (bebechy namnożeń faktycznych) owe przyszłe wydarzenia, o których to także sama nieskończoność (mniema jakoby ogarniała ją jeszcze wszechobecność tworząca ją samą) nie wie, choć może się spodziewać, iż to co się ma wydarzyć, tyczy się zarówno tego, który ku niej zmierza jak i jej samej, i może jest jeszcze ktoś, który pozwala aby owe nieskończoności stawały się filarami na których to wspiera się istnienie.

Bezpieczne czy też nie, tworzenie owych megakosmicznych struktur staje się zabiegiem jednoczącym wszelkie plany zgodnie ze swym umiejscowieniem godnym języka (grimoire danego wymiaru),nazywającego istnienie w obrębie danego układu, byty tworzone wśród gałęzi różnorodnego rozparcia się wszelkich możliwości, na zagadnieniach swoich oznajmień.

Tego kim się jest.

Rozparty co ważniejsze jest ten poprzez wszystko ukierunkowany, zamykając w swoim istnieniu jedyne źródło wszelakich przemian, co nie oznacza iż trzeba będzie mu wydrzeć choćby i jakąś część jego majętności, jeśli przez eony urośnie w siłę, gdyż nawet i to będzie jedynie ułamkiem (jeśli nie znikomością jedynie oznajmiającą to co leży za nią) możliwości owego Tajemniczego Istnienia, a oznacza to tylko tyle, iż wszystko co ma się wydarzyć, będzie mieć do czynienia choćby i z przeciwstawieniem się obrazowi, który choć rozbiegający się we wszelkie strony oraz czasoprzestrzenie okaże się jako nie-jedyny.

Ecce...in flagranti +

Wejrzeć na powrót w otchłanie, sprzysięgając się z samym sobą, tęsknymi zdaje się iż czuciami móc stanąć pośród własnych odeszłych pragnień, co nie znaczy iż ich czas skończył się, lub też że trzeba było’by z nimi skończyć.

Wydaje się iż zaszło coś, wydarzyło się coś o czym tak do końca nie mamy pojęcia, i że wplątanie się przyszło nam niespodziewanie łatwo, tak jakby ktoś poustawiał wszelkie znaki (cyrkulacja układów predystynacji) na drodze naszego pojmowania, po czym lekkimi jeszcze sugerowaniami popchnął nas ku temu, co niepomne wcześniejszych zaszłości, teraz staje się już niepamiętnymi obrazami wcześniejszych zdarzeń a właściwie mogłoby takim pozostać gdyby nie to, iż ktoś (o kimże jest ten który spoziera ze swojego miejsca zdając się być rozpartym Bytem o nieskoordynowanych ruchach wydając się być przypadkowym twórcą rzeczy wszelakich; wydając się czy też istotnie nim będąc) zawrócił nas ku owym mijającym i zanikającym w odległych już przestrzeniach chwilom, i teraz jedyne o pozostaje to stanąć wpośród nich z jawnymi oznakami zdezorientowania; jak to niby było i czy w ogóle wartym było to do czego się predysponowało, jakby miało to w ogóle jakiekolwiek znaczenie (skoro związane jest to z nami, jakoby uszczelnić dodatkowo nad-stabilizacje własnych mocowań będących własnymi strukturami Bytu, który dopiero co poznajemy, choć przecież stale z nim obcowaliśmy na wiele sposobów doświadczając własnych przemian zgodnie z elastyczną tkanką sublimowanych doznań, ku niewyrażalnemu jeszcze pragnieniu)

Może należałoby się dokładnie przyjrzeć owemu towarzyszowi kierującymi zdaje się iż naszymi krokami, może nawet przybliżyć mu nasze plany, pozwolić by zaglądnął w najgłębiej skrywane zakamarki naszej duszy, a następnie.

Przenieść się z całym wyposażeniem wnętrza poza spostrzeżeniami chętnie skrywającymi tajemnicę czyichś zamierzeń, tak jakby wszystko zdaje się, iż leżało właśnie w niej i poza tym może istnieć jeszcze wiele ukrytych rzeczy, tym niemniej jednak: tam gdzie upada kropla rosy w kielich kwiatu, lub gdzie perła znajduje swoje miejsce w muszli, tak podobnież czyni archetypiczne umiejscowienie się wewnątrz danego osobnika, który powinien straże rozstawić, choćby i złożone z potwornych monstrów (tak prawdopodobnie najlepiej zresztą),skoro warte jest obrony zamczysko w którym znajduje się nasze wypowiedzenie tego, co niby powinno zostać ukryte, jeśli jawne jest pod wpływem czegoś innego, albo też znajduje się zupełnie gdzie indziej, i co zabiega nieustannie o naszą skrytość jak się zabiega o szybki zysk, wydając go czym prędzej lub wydając w inne ręce, wśród wszelakich niecierpliwych zwłok (odkrywania własnego Ja) garnących się do owych majętności.

Tymi to krokami wyruszyłem gdzieś, wcale nie uciekając przed wścibskim pragnieniem kogoś, kto chciałby rozsłonić wszelkie skrywane tajemnice, nie pozostawiając w ruinach i zgliszczach wcześniejszego królestwa, a które rozrosło się we mnie, jakobym jedynie odsłaniał własne miasta ukazujące mi sposoby mego rządzenia, tak wraz z pojmowaniem owych struktur, obejmowałem owe posiadłości na własność, czyniąc tak również i z kolejnymi, więc tak właśnie stałem się władcą owej krainy własnego wnętrza.

Koniec eposu wymagającego od dyletantów własnego unicestwienia.

Cóż jeśli nic nie trwa wiecznie, poza samą zdaje się iż wiecznością, i tym który ją zrodził (gdzie śmierć może umrzeć, i gdzie kończy się wszelki czas),skoro przygarnięcie wszystkiego, co mieści się wewnątrz nas mogłoby się równać z objęciem przestrzeni, która wokoło nas czyni swój majestat nieosiągalności, rozciągając się w byt nieokreślony, któremu to trzeba by się dobrze przyjrzeć, aby oszacować jego wartość, oraz by poznać jego właściwe imię.

— Witam Esopian Katalityczny, tu komputer pokładowy DE-S-N-24 zgłasza się w trakcie rutynowych czynności-przywitał się grzecznie, choć co do rutyny to moglibyśmy się spierać.

— Witaj De, jak długo trwała stasis? -spytałem.

— Jakieś 4 nano od unaocznenia punktu wszelkich zbieżności-odpowiedz przypadła mi nie wiedzieć czemu do gustu, choć może lepiej byłoby uwzględnić jokto-metry, zbliżające się bardziej ku nieskończonemu postrzeganiu zapobiegania błędowi, na który zdają się wszyscy liczyć, skoro uwzględnia on dalsze nieprzewidziane następstwa (prawdopodobnie i oby).

— A więc skutecznie brniemy przez galaktyczne perswazje, chowające się przed wybrzuszeniami terenów wchłanialnych.

— Jak widać Esopian- odrzekł, po czym nakazał mi zająć swoje stanowisko na mostku pokładowym (Cockpit of Space Ship Trip Explorer of all Projections).Wystarczy, by przejrzeć się w kosmicznym obliczu, a następnie przyjąć iż świadomość można upchać w cząsteczce, wśród odpowiedniego pola roznieść owe wieści o narodzinach (embrionicznymi dociekaniami przyjąć tajemnicze postanowienie),ale nie zawsze (wyjątkowość każdej rzeczy),kierując się już dalej wyznaczonym traktem przemiany- nie dokończyłem, lub też podjął dalej DE.

— Przemiany własnego wnętrza, no chyba że się rozwałkuje swoje istnienie w nieskończoność, i przyjmie taką relację czasoprzestrzenną introwertycznego behawiorysty (sic!) -mówił już z pewnego rodzaju mechanicznym uśmieszkiem, dodatkowo pobudzając mnie do śmiechu.

— Dzięki za przypomnienie. Na szczęście skończono już dawno z czuciami nie wnikającymi w odpowiednie struktury poprzez tkanki założeń-rzekłem do DE wibrując gestykulatorem swych oznajmień poważnych.

— Tak czy inaczej, uwaga na autodestrukcje oraz regulacje po których następuje zamazanie obrazu, albo też przesunięcie go w czasie-DE odpowiedział.

— Jakiż to cel więc jawi się przed nami DE? -spytałem

— Określić charakterystykę kwantowego dominium, w obszarach stężeń mgławicowych eksplozji statycznych, gdzieś na progach wydarzeń kolapsujących continuów.

— To i tak zbyt wiele na nas-coś kazało mi tak powiedzieć, jakby roztoczyła się nade mną kopuła broniąca mi możliwości wszelkiego poznania.

— A jednak… tym razem DE nie dokończył.

— Tak, a jednak tak postanowiliśmy szeregując pośrednie układy w statystyki-rzekłem zdając sobie sprawę, iż czynić się tak nie dało zbyt długo, a jeśli nawet to i tak te bardziej znaczące mogą wywijać się klasyfikacji w którą stara się je zaopatrzyć, przy ich nie odkrytych przecież jeszcze wcale potencjalnych, oraz tych których się po prostu nie dostrzega, możliwościach.

— Zbyt długo w klatkach jednak nie da się wytrzymać-rzekł DE, wiedząc iż klasyfikacje stają się jedynie chwilowymi obiegowymi pozornymi konstrukcjami, niczym raczej ponadto, siadając niedaleko mnie, przy tym mogąc przemieszczać się z matrycowym układem kosmicznego statku DVA’X, pompując nadciekłości choćby i wiążących się kryształków mieszczących w sobie informacje, gdziekolwiek tylko sobie zażyczymy, lub też scalając cząsteczki we wszelakie struktury, wzniecając choćby procesy pozwalające przemieszczać się z dowolnymi prędkościami, bez konieczności przytwierdzania się do orbit planetarnych czy też gwiezdnych. Zgodnie z własnym życzeniem.

— A więc mkniemy ku temu, co przeznaczone staje się gwarantem naszego powodzenia, a już na pewno osiągnięcia ostatecznego kresu-rzekłem nabierając prędkości już nie nominalnej, ale zdolnej przeskakiwać poszczególne układy skokami natężeń ciemnej energii oraz cząsteczek peryferyjnych, to jest nie mieszczących się w żadnych skalach, gdzieś poza obrębem dostrzeżenia, dzięki temu i przez co w ogóle będziemy mogli znaleźć się tam gdzie poniosła nas wyobraźnia. Novum moduli operandum co do zjawisk wszelakich szczególnie albo w ogóle.

— Daj spokój Esop! -jest to po prostu jeden z wielu problematów rozłożonych w przestrzeni zdającej się dobierać sobie odpowiednie pokłady sprzężeń, aby móc zaistnieć w stanie ciągłego napięcia, nie kończąc się katastrofą- trochę mnie tym pozbawił pompatyczności, dając jednakże „kopa” do tego, aby przezwyciężyć tym łatwiej marazm jaki zjawia się po osiągnięciu swych zamierzeń i celów (w takim razie cóż takiego zostało osiągnięte),i aby na powrót wrócić do następnych posunięć, czy też przypadkowo wybierając, losowo na zasadzie rachunku prawdopodobieństwa choć bliżej w niezaistnieniu niż pewności co do podstaw zagadnienia realności Bytu, uwzględniając iż metodyczność w obliczu nieskończoności nie posiada już zgoła żadnych przywilejów, tak samo jak konwencje w obliczu erupcji, protuberancji czy też narodzin odmiennego wszechświata gdzie indeterminizm i irracjonalizm czynią przymierza z jeszcze jakimś wydziwnionym szaleństwem(w tym szaleństwie…).

DE-S-N-24 wiedział, iż to co istotne może się mieścić poza dostrzegalnym oraz zobowiązującym, niemniej wespół ze mną określał to co mogło nam się przydarzyć, poprzez eliminacje podrzędnych statystyk (brrr!) i innych mniej zgodnych z naszymi oczekiwaniami (nudnych) miejsc, które możemy już z cała stanowczością ominąć, czy też zaniechać obserwacji hologramu (owego i tego kolego).

Nie pozbawił mnie przy tym swojej obecności, za co byłem mu wdzięczny, wiedząc iż eksploatacje przestrzeni nie z materiału, a jeśli to z percepcji może „trochę” potrwać i zazwyczaj też trwa jeszcze dłużej niż to można sobie zmierzyć czy też ustalić w kalendarzyku gwiezdnych podróży.

DE także był mi wdzięczny, a więc nie było zbyt wiele problemów również personalnych, które mogłyby nas nękać, krzyżować się z naszymi postanowieniami, wplatając się w głębie struktur realizacji, czy też inicjować swoje założenia, wpraszając się na gwiezdną ucztę czy też imprezkę (transgalactic party),przez co zdobywanie doświadczenia okazywałoby się niemożliwym, a co nie miało miejsca, więc można było przemierzać dowolne obszary i odległości bez narażania się na nieprzyjemne degustacje otoczenia, tocząc się po wyboistych szlakach, lub poprzez niezupełnie sterownicze precyzje.

Wystarczy więc zaprząść Cerberus jako pojazd, wehikuł który zabierze nas w dowolnie określone poprzez nasze analityczne umysły miejsca, gdzie zebrane dane udzielą nam istotnych informacji, z którymi to następnie możemy się zwrócić do Taliora Xanta, a który to razem ze swym cielskiem granulowatym, złożonym z kryształków substancjalnej plazmy, pochyli się nad owym zagadnieniem wraz ze swymi maszynkami iniekcjującymi, tnącymi, rozpuszczającymi i czyniącymi jeszcze wiele innych użytecznych rzeczy potrzebnych do uzyskania odpowiedniego konglomeratu, a tak właściwie próbki z której można wyciągnąć odpowiednie dane.

Nie zapominając przy tym też o jego filtratorach, gdzieś koło wąchaczy osadzanych może głębiej niż się powinno to czynić, ale skoro nie ma mowy o żadnym uszkodzeniu, to i twarz jego wydłużona ku dołowi do przodu skręcająca się spiralnie przy wygięciu ku górze z zielonkawym zabarwieniem wraz z niebieskim, może nie nazbyt ciemnym, i wśród purpurowych gałek, gdzie osadzone filtratory czynią już swoją powinność i mnie wyżej (a pewnie i także i niżej- Esopianowi Katalitycznemu ) podpisanemu, wraz z resztą układów mocujących jego członki o podobnym zdaje się że zabarwieniu (można się by temu dokładniej przyjrzeć bądź też nie).

Skoro już jesteśmy przy budowie organicznej, to może jeszcze powinienem wspomnieć także o sobie, gdzie budowa mego organizmu na wzór pionowych rurek, złączonych ze sobą poprzecznymi mogącymi obracać się we wszelakie strony, co też czynią zwiększając tym samym ciśnienie wewnątrz, pompujące płyny w hiperstatykę sprzężoną a może i nawet skorumpowaną bezpodstawnie (och, kiedyż to było gdy jeszcze można było mówić o dyspozycjach strategicznych i relatywnych przecież i bowiem) hydraulikę, to jednak gdzieś u szczytu głowy (Proces Of (even Over-) Normality) tworzą regularne pływy intelektualne, zjawiające się bardziej częściej niż rzadziej w co nie śmiem wątpić, ani tym bardziej też nikogo nie nakłaniam do zmiany mego sądu (zgoła słusznego a nawet i nieodwołalnego).

DE-S-N-24 jest konstruktem wybiegającym w przyszłość, dlatego dobrze jest się go ułapić w razie czego, zwłaszcza że może poinformować o tym co może nastąpić (alternacje rzeczywistości czynią swoje równania),choćby i w alercie pozwalającym ustrzec się przed różnymi niebezpieczeństwami, a poza tym złożonym z dwuznaczności symbiontów mechaniki x-mianux.

Co do mnie jeszcze, to lubię sobie nakładać możliwości percepcyjne, mogące wirować wokoło osi mego dostrzeżenia, wysyłając wibrujące wiązki, dla zwiększenia zakresu postrzegania, dzięki czemu mogę swobodnie towarzyszyć DE-S-N-24 w jego wybiegach ku „zewnętrznym powłokom wszelkich organelli” czynnościowych, nie związanych bezpośrednio z jego układem.

A więc jest Talior Xant, któremu podrzucam nieznane charakterystyki obcych układów, aby sobie z nimi poradził, pracując we własnym laboratorium, choć nie zapominając też o tym, iż jest związany z Centero-Lar, dzięki czemu jego zdolności nie lądują tylko i wyłącznie na mym talerzu, ale gdzie może on brać udział (bądź też stać na najwyższym zaszczytnym stanowisku Głównego Selektora wobec danej struktury zagadnienia) we wszelkich eksperymentach w Centero-Lar, na jakie tylko mogą im sobie pozwolić także i ich sprzężenia wspólnych syntezatorów danych.

Centero-Lar jest rozbudowanym komplementarnym instytucjonalnym monstrem, dzięki któremu powstaje wiele ciekawych adaptacji, poszerzających możliwości ogólne, jaki to znajduje się w zakresie układu podwójno-binarnego Sy224x222,w galaktyce Intonacji Podstałej, co tylko zwiększa jego zasięg rozprecyzowania odległości, torując sobie jednak drogę nie do kompletnej izolacji, ale do rozwartych czeluści kosmicznego jeśli nie pandemonium, to chyba całe szczęście.

Może też i całe szczęście, iż jednak Centero-Lar nie jest organem zarządzającym strukturami podwójno-binarnymi, mając tutaj na myśli miejsce własnego zaistnienia, tylko zrzucając swoje „rządy” na karby projekcji zdolnej imaginować choćby i zbyteczności, przez co nie posunie się do granic, w których to lub za którymi istnieje już tylko nanometria zbiorcza a nie indywidualna, więc jak na razie wszystko trzyma się w tych ryzach, które pozwalają na utrzymanie danych na odpowiednim poziomie przyswojeń i w razie czego adaptacji, gdyż zamykanie drogi do poszerzenia swoich możliwości kończy się zazwyczaj tragicznie i jest to tak, jakby odwracać się od tego co otwiera się wyłącznie ku nam, czyniąc nam szczęśliwą porę.

Podwójny Binar sx222y224 wydaje się być tożsamym ze samym sobą, to jest tautologia owej sfery (pleonastyczność zdarzeń wpompowanych w struktury szczątkowe, gdzieś na początku… a może i synchronizacja czyli koherencja układów sympatycznych ) upakowanej w odpowiednim (hmmm…),kosmicznym miejscu, gdzieś gdzie wystarczy miejsca na dalszą ewolucję, może wydawać się wybrykiem niebios, jakoby wyeksplodować przestrzeń w nieskończoność, a następnie co nieco uporządkować, przynajmniej w stanie początkowym owe miejsce wszechświata (kieszenie przywidzeń twórczych),może i nawet nie zdając sobie sprawy z tego, iż tak zwane komplikacje okazywałyby się jedynie jeszcze dodatkowymi poszerzeniami równań, mogącymi w pewnym momencie zaprzeczyć sobie i cóż to wtedy mogłoby znaczyć, jeśli nie o błędności samego twierdzenia, bądź też błędnego zinterpretowania danych, albo też po prostu byłoby to anomalią choćby i wyższego rzędu, dając poklask tym samym zróżnicowaniu form kosmicznych, osiągających własne cele, poza zwyczajowymi obserwacjami (szczególne dostrzeżenie wybiegające poza kategoryzacje oraz konwencje stabilizacji, może i tym samym nawet i poza stagnacje. )

Zabiegi poza-kosmicznych struktur wkraczają w biosfery przydarzeń, wkradając się niemalże niedostrzegalnie zabiegi twórczego delirium, przechodząc ze stanów wzburzenia w łagodne eksplozje, niemalże niedostrzegalnie, skoro stają się wszystkim co tylko jest w stanie zgromadzić dane przyszłych też i o osiągnięć, chyba iż ktoś okaże się być bardziej przewidujący, i wybiegnie w nigdy-niedostępne rejony, jakie nie powinny ogóle mieć miejsca (nawet albo przede wszystkim, albo też właściwie czemuż to niby nie) we relatywiźmie czasoprzestrzennym.

No cóż, jest Esopian Katalityczny (hello, hello) wzięty z pewnych sfer kosmicznego Universum, jest DE-S-N-24,jest Talior Xant, jest też i cały zespół Centero-Lar oraz odnogi, w której niezależne miejsce i więcej swobody przypadają Xantowi do gustu, wraz z asystentką głównego laboranta, a jest nią Nana DelaX, której rejestracje zdarzeń mikrocząsteczkowych służą za podstawy do analitycznego definiowania zdarzeń, rozgrywających się wśród jej łodyżek aparatów czuciowych, zakończonych kwietnymi wykwitami aromatycznych pobudzeń, co nie przeszkadza jej wnikliwie obserwować rozrastające się struktury z właściwą sobie delikatnością i łagodnością.

Zresztą koncentryczność kolistych obiektów na jakich to zdaje się, iż toczą się jej kroki synchronicznych zdarzeń czy też okoliczności zdolnych na transmigracje, czy też wirujących w obszary niepoznanego pożądania (przynajmniej dla osób spoza jej wnętrza, czyli właściwie dla wszystkich, bez wyjątku) czynią ją na tyle niezwykłą czy też nieosiągalną.

A przecież…

Hippocampus —

— Odezwij się Esopian, tutaj Talior Xant z laboatorium, dostałem właśnie we własne granulki i filtratory układ substancjonalny, i możesz się zjawić, gdyż najwidoczniej Centero-Lar zdając się na mnie, nie pozostawił niczego przypadkowi, co zresztą jest jego zasługą, bardziej niż niekorzystnym układem wplątującym niepotrzebnie postronnie i niepotrzebnie… -zdawał się rozrastać w jeden obiekt, tak jakby można by patrzeć nań na wprost, na przestrzał (puszczając kuleczkę zdolną do formowania danych we wszelakich horyzontach zdarzeń, dopiero gdzieś tam wewnątrz doznając wielowymiarowego wrażenia, oczywiście iż subiektywnego.

— Jestem Talior (przekaz nadprogowych złączy wraz z systematyką definiowania choćby i pozaobwodowego),niedługo zjawię się z DE-S-N-24,jako moją niańką-rzekłem rozbawiając tym samym zarówno Xanta, jak i DE, a poza tym siebie-czekaj tam na mnie-dodałem, gdyż make-up bioniczny mógł się przydać w trakcie nieprzewidzianych okoliczności (och, och funkcje motoryczne sprzężone z receptorami chwytającymi każdą anomalię jako drobnostkę, byle tylko odkryć całe znaczenie).

— Co sądzisz DE? -spytałem mego głównego Analizatora, skoro funkcji nie da się obejść.

— Jak można już dostrzec od razu, zapewne zlecenie z góry, a co zapewne jest istotne, gdyż nie można sobie poradzić zwykłą klasyfikacją, a więc tworzy się hybryda, dla której warto się ruszyć odpowiedział DE przewidując jakieś niezwykłe okoliczności.

— No nic, wyjaśni się czyli na odpowiedz jak zwykle trzeba będzie poczekać-powiedziałem wiedząc iż cokolwiek DE trzyma w tajemnicy, jest to zapewne tylko jeden z wariantów mogących zaistnieć dzięki określonej percepcji, czekając przy tym na rozwój wypadków, co wcale nie oznacza iż wzruszyłem się stagnacyjnym przyjęciem wszelkiej kreatywności, ale iż odpowiednie syntezy wzmogły pływy mych poruszeń psychofizycznych.

— Może Nana Delax wyjaśni nam też co nieco-DE niby tam mrugnął ku mnie, ale mogło mi się zdawać, skoro wgłębił od razu zagadnienie, iż nie sposób było już dostać się do wnętrza, rdzenia z którego mogły wychodzić wszelkie choćby projekcje czyli wyobrażenia danej rzeczy, nie szkodząc jej samej a może i nawet gdzie nie jest się nawet zbyt dalekim od prawdy.

Niknąc w bladych wyjawieniach, garnąc się do dalszej utraty.

— Tak, to bardzo prawdopodobne, nawet jak na rachunek prawdopodobieństwa przystało- razem z DE ogarnął mnie niepohamowany nurt wesołości, a u którego zgrzyt jakiś mechanicznych poruszeń zabrzmiał dość na tyle niepokojąco, iż przy owym panującym nastroju „niezupełnie” przygnębienia zbiegł się w jedno nie do rozróżnienia stając się cyklicznym tworem owej błazenady zaklętym w synchrotronowy wzór kompilacji złożonej ale już nie wtórnej.-Poza tym może i warto byłoby powibrować w to co się zdarzy, czyż nie DE? -spytałem poważnie.

— Niekoniecznie, skoro możemy zapobiec komplikacjom paradoksów-powiedział DE, a ja się z nim zgodziłem zupełnie, po czym ruszyliśmy ku laboratorium Xanta.

W drodze wymieniliśmy tylko nieznaczne uwagi, jakie nam się nasuwały wraz z Taliora zapowiedzią zdarzeń (czyż wszystko nie jest właściwie tym, prócz samego zdarzenia),mknąc krokiem Gwarantu, składającym się z czterech kapsuł zdolnych pomieścić po jednej osobie, złączonych konstruktem pasażu przewodniego (niekoniecznie teleportacja przemieszczeń, ale coś jakby przywłaszczenie odpowiedniego statusu.),poruszającego się skokami na tyle niezauważalnymi, iż nie wpływało to na samą płynność jazdy (trip extension)

Wszędzie czy też zewsząd można było ujrzeć niemalże mechanizm poruszania się kantoru CE-07 (w którym to mieszkaliśmy, gdzie także znajdowało się Centero-Lar, laboratorium Xanta jako odgałęzienie Centero, dość istotne a właściwie nawet i bardzo, zwłaszcza iż jeśli myśleć o Taliorze w tym miejscu, trzeba poznać go jako fachowcę wykraczającego poza zwykłą fachowość klasyfikatora eventów oraz obiektów być może i nawet nie znajdujących się w możliwych pomiarach a nawet i kalkulacjach teoretycznych, co do których to sfery nieznane mogą nawet i one nie rościć sobie pretensji, więc co …kto…) jakoby organizm byłby to niemalże Nad-ciekły, substancja tygla alchemicznego cudotwórcy rozciągająca się choćby i w niebyt, tworząca przy tym amalgamat oraz konstruująca nieoczywiste co jest już wystarczającym powodem do zaistnienia w powszechnym mniemaniu choćby bez utraty swoich możliwości czy też potencjalnych wyswobodzeń.

Jakichże to właściwości?

Takich, iż wszystko mogło zmienić swój kształt, to zasadzało się na strukturze, dla której wpompowywanie izometrii, lub też jak zwał to Talior Xant „izotopowych ucieczek abstraktu ze swego wymaganego podłoża” było właściwie ciągłym i stałym uzasadnieniem owego krajobrazu, który to przemierzaliśmy stale doświadczającego swoich możliwych dysproporcji i sięgającego niepoznanych jeszcze sposobów wzbudzania obszarów wyobraźni, zjawiającej się w każdej strukturze wraz z możliwymi konstruktami osiągającymi swoje paroksyzmy i apopleksje znaczeń.

Wraz z odległością obserwowanego obiektu być może i nie zmieniłoby się nic, jedynie rozprzestrzenionym widokiem łudząc o odmienności budowy całej struktury Podwójnego-binaru; wystarczy więc tylko przytknąć w odpowiednim miejscu możliwość wychwycenia danych, aby pojąć całe rozprzestrzenione misternie zagadnienie splątane we wszechobecnej kopulacji sfer przewodzących się wśród kosmicznych znaczeń tykających swoich Prima Matter w elokwencjach konstruowanych przydarzeń, kierujących się w nieznane jeszcze strony, pozostawiając choćby i proroctwa w tyle, dociekającego nad sposobami swego urzeczywistnienia.

Nad tym co miało powstać uniosłem się stając się wyniosłym aspektem bytu przez co osiągnięto jedynie część moich wszystkich możliwości skapujących z rzadka wprost w tajemne zgromadzenie świadomego zdarzenia, zdobywającego własne eksplozje unaocznienia gdzieś w niewiadomym mi miejscu, o którym także wspomniano mi niewyraźnie, jakobym zza zasłony wyczytywał wszelkie dokonanie, zwycięskimi pieczęciami znacząc każdą stronicę przejęcia, czyli tego co staje się wiecznie żywym.

— Jesteśmy Talior, otwórz -rzekłem ku temu co zdaje się iż było procesem zgodnym z nobilitowaniem własnych poczynań wobec swego zarządcy, który to ustalił doktrynę własnej prywatności przemieszczając swoje włości w nieodkryte jeszcze nikomu innemu choćby i peryferia pewnych zdarzeń (na obrzeżach tego co było), w których to przemieszczeni ze nieustępliwych poczynań przestrzennych mobilizujących nasze scalenia w sobie znany sposób, lub też za sprawą pociągnięć tajemnych nici konstruktu zdarzeń, znaleźliśmy się dokładnie trafiając przed oblicze samego Głównego Laboranta, kierującego nas ku swoim odkryciom korytarzami rozlewającymi się przemiennością wszelkiego istnienia, jakoby trafić w tajemnicze dolne komnaty jakiegoś zamku kryjącego w mrokach i ukrytych komnatach swoje tajemnice, a przecież było widno i pompy ciekłych stabilizacji wibrowały tylko z lekka czyniąc kurtynę nieprzejrzystości pomiędzy „światem równoległym” Taliora wraz z nami, a tym co na zewnątrz także zastanawiało się czym może zostać i jakie potencjały może odkryć gdy odpowiednio wykręci się w stronę dowolnej możliwości obszaru inscenizacji tego co nastąpi.

Odpowiednio ułożyć fragmentacje dowolnej rzeczywistości planując jej ekspansję, napotykając na odpowiednio złożone struktury, aby zbytnio nie zanudzić się własną obserwacją tym samym tworząc własne objawy Istnienia.

— W porządku, wchodźcie -powiedział nie zapominając o zaproszeniu, bez którego pewnie nie ruszyłbym wcale się z miejsca, już nie tracąc czasu na dalsze uprzejmości, na które przecież będzie jeszcze, może kiedy indziej a może też i w innych jeszcze okolicznościach.

— Jak miło cię widzieć Talior w twoim naturalnym otoczeniu-przerwałem ciszę która mogła dopiero co nastąpić

— No tak Esopian, ale razem z DE-S-N-24 nie przybyliście tylko i wyłącznie, aby podziwiać ładne widoczki-Talior wydawał się nie skruszony, i nie było to zimne tchnienie analitycznego wsparcia wszelakiego doświadczenia, a raczej żartobliwa sugestia z którą trzeba było się zmierzyć, jakoby legendarny biotyp, któremu nie można pozwolić przywłaszczyć sobie skrawka choćby i materii, aby nie rozrósł się za bardzo w nieoczekiwane majestaty własnych dysproporcji (magiczne proporcje tworzonych substancji, z których poczęło się zrozumienie smoczych intencji, gdzieś w odmiennych percepcjach choćby i zalążkowych zdarzeń a.k.a Draconis Templaris)

— A to niby dlaczego nie? -powiedział DE, ku mnie kierując niemalże oskarżycielskie spojrzenie, któremu wcale nie było daleko do jakiegoś oskarżenia, na którego dnie spoczywała jednak penetracja obserwatora z uśmiechem na tyle łagodzącym powierzchniową histerię, iż nie sposób było oderwać percepcji od owych nastrojów.

— Ach tak, przynajmniej to jedno się wyjaśniło-Talior podtrzymywał aluzję, i może też i precyzję skierowaną w moje wymagane filtracje, bez których to wpompowywane wibracje w sztuczny zbiornik choćby i najbardziej zbiorczych annihilacji mogłyby się przelać z zupełnie niepowstrzymywanym nurtem; mógłby a to już wiele i wystarczy aby uważać na konsekwencje przeładowań w danych strefach (dangerous zone) zaistniałych nagle w wyolbrzymieniu bez jakiejś widocznej przyczyny, lub też z relatywnym uzasadnieniem.

— W takim razie gdy już wszystko jest wiadomym, gdzie jest Nana Delax? -dość szybko czy też w porę przerwałem insynuacje niezbitych dowodów, reagując może nazbyt szybko, pozwalając sobie jednak na ów wykręt aby zająć się tym co zdaje się być istotniejszym dla rozwoju wątku fabularnego (kosmiczny romans może czekać trochę później, i wcale nie musi ominąć czytelnika)

— Jej kwiecistość jest gdzieś w Centero-Lar, ale nie może do nas dołączyć, zresztą może zaciekawią was inne rzeczy, to jest te z którymi teraz borykam się bezpośrednio, i dlaczegóż to niby wezwałem was, aby być może wspólnie rozwiązać ów problemat.-Talior zdawał się wracać rozmową na pożądane trajektorie, a właściwie to czynił.

— Cóż to więc za układ substancjonalny, który nie odbiega zapewne od właściwości swego Obserwatora-teraz ja rzuciłem aluzją, ingerując w subiektywny tryb przypuszczeń, iż nie okazało się to jedynie chęcią zemsty, ani też nie mogło być zwane ślepym trafem, pamiętając (krótkimi trwałościami zmierzając ku ostatecznemu przyjęciu własnych nieodwołalnych decyzji, długo rozchodząc się we wnikliwości.) o tym, dlaczego się zjawiliśmy u Taliora.

— Właściwie obiekt zachowuje się jakoby przelew traumaturgii, skierowany w uprzednią stronę, ku której zachodzi na właściwą sobie pozycję, tylko już pod zupełnie innym kątem, to jest sposobem rozdysponowania swoich właściwości, zdecydowanie tworząc coś w rodzaju konstruktu mobilnego przypuszczeń.-odpowiedział Xant

— Jeśli tylko przypuszczeń, to zdaje się iż nie mamy się czym martwić, bo reszta jest raczej tożsama z założeniem naszego układu struktur, jakie mamy szczęście zasiedlać, to jest być w owym położeniu-DE jakby zsynchronizował swoje wymogi osiągając komplementarność obiektywnego transplantatora uwagi.

— Nie rozumiesz De! -stanowczo zaprotestował Talior, skoro błędne przypuszczenia oznajmiają się poprzez kryteria niezgodności, nawet gdyby brać to gdzieś w rachunku prawdopodobieństwa, lub też przyjąć specjalną czy też wyjątkową klasyfikację zdarzenia czy też danego obiektu.

Przypuszczenie stające się realnym (sic!) bytem rzeczywistym (sic! sic!),a nawet i zdaje się iż pożądanym, a więc co jeśli rozprzestrzeni się poza swój układ zbiorczy w którym można już dostrzec jego cechy, i gdy wymagane jest aby nie czynił tego poza swoim miejscem przeznaczenia, pojawiając się w transcendentnym stanie, zupełnie nieprzewidywalnym i nieznanym.

— W jedynym miejscu, które okazuje się warte wszystkiego-pozwoliłem sobie na wtrącenie sceptycznego malkontenta, lub też specyficznego obserwatora klasy n’tej, czyli tej sugerującej wzmożone kontemplacje przestrzeni już niekoniecznie przy utracie własnych organizacji.

— Jeszcze jedna formacja w układach gwiezdnych sprzężonych z istniejącym, cóż z tego iż odmiennym położeniem-DE i tym razem zlekceważył ostrzeżenie lub też własną niemoc programowanego zachowania wobec danego zdarzenia.

— Być może- Talior wydał i nieporuszony-a ty jak sądzisz Esopian-,domagał się Xant konkretniejszych twierdzeń od mej osoby zdaje się że.

— Coś co wykracza poza swoje kategorie, czy też terytoria nie zawsze musi być kimś rodzaju nieprzyjaciela tworzącego swoje siatki informacji czy też stając się dominantem realnych (poza istnieniem zdaje się iż znajduje się jedynie Nie-istnienie, a może coś jeszcze) przestrzeni, istniejących gdzieś na progach zaistnienia — odrzekłem popierając w tym bardziej DE, a może też i ignorując przewrażliwienie Xanta (na tym punkcie czy też w ogóle: punkt=zdarzenie)

— Może i ja na waszym miejscu mógłbym przeoczyć owo upośledzenie obiektu, a może też i jego własną specyfikację, choć jedno nie równa się wcale drugiemu, ale nie jest to moją powinnością, ani też cechą traktować pobieżnie owo zagadnienie z którym przyszło mi się zmierzyć-stwierdził Talior-choć zagadnienie pozostaje próbą osiągnięcia priorytetowych implikacji sięgających nieskończonych cech, może i nawet przy zachowaniu w jakimś tam stopniu struktur owych rdzeni dysponujących szerokimi zakresami możliwości.-dokończył zanurzając się w swym obiekcie badań szczegółowych.

— Stwierdzam obsesje i zaburzenia w regulacji granulkowych koncentracji-rzekłem z żartem przyczyniając się do tego, iż Talior oderwał się na chwilę od swoich czynności, a następnie wzruszając Granulatem i wiążąc go w swoich przepływach jarzących się rozbłyskami świetlnymi rozchodzącej się wewnątrz a zdaje się że nawet niezauważalnie także rozochoconej czy też nieukonkretyzowanej świadomości folgującej sobie ze wszech miar i rozpychem barokowych scaleń informacji, o których to śnić sobie jedynie mogą szperacze osobliwych wynaturzeń lęgnących się gdzieś w rozlicznych wszechświatach sterujących z właściwym tylko sobie (i wyłącznie jeśli nie liczyć owego rozchodzącego się pierwszego wyrażenia idei zaistnienia znajdującego się że wszędzie oraz w jednym specyficznym miejscu) kunsztem rozprzestrzenienia się w nieskończoność przyjmującą wszystkie owe starania, czyniąc z nich ledwie chwilowe dostrzeżenie. Pozwalając by rozbiegły się moje filtratory po powierzchni owego obiektu, jakby skaczące dawki energetyczne kwantowych przyłożeń (odlewy enigmatycznych zbrodni nie uwzględniających jałowych procesów-na odlew uderz!),na zastrzeżonym polu wzbraniającym dostępu, co trochę mnie zastanowiło, gdyż Talior wiedział jakby za wiele, może nawet nie w pełni sobie tego uświadamiając, w tych okolicznościach.

— No cóż, zobaczmy-powiedziałem niejako do siebie, ale Talior i DE również ulegli mojej namowie koncentracji zdając się na ów obiekt, zdolny do rozdysponowania naszych osobistości (vel strangularity person x 3-…5…8…13… -6…9…12…)

Nano Mythos albo umysł w akwarium +

Na początku nie było niczego (co mogłoby zostać uznane za warte uwagi, lub też co byłoby godnym znaczącej czy też jakiejkolwiek wzmianki przyłożeń sensorycznych do Abstraktu, głównego założenia rozdysponowania Nieskończoności poza sobą).

Wtedy zjawiły się struktury(wyciągające się ku nam krzemowymi łapkami choć może i związkami pierwszych możliwości, rozpoznając się wewnątrz i poza sobą, aby skoordynować własne percepcje w złożone osobistości mogące się rozciągać relatywnie w przestrzeni),lub też zostały poczęte w toku rozumowań tworzących formy istnienia.

Jakoby sformułowane zagadnienia rozpoczęły podróże własne poprzez kosmiczne rejony strącając z siebie obytości przytwierdzając się wśród takich a nie innych struktur (a-b=c~d…),mieszczących się w danym obszarze i kształtujących go wespół nawet z jego charakterystyką, specyfiką trwania określonych przejawów, stając się swobodnymi penetratorami nie tylko własnych wrażeń, ale i istnienia, owej niezbywalnej materii pouczenia co do sposobu kreacji, stając się bytami niepodległymi i zarządzającymi jedynie własnymi przyzwoleniami na znajdywanie się w tym lub też innym momencie w danym zdarzeniu.

Każdy inny (Mind all-Objective Projector with Self) rejon byłby tożsamy jedynie z mijanym obiektem, przez co zbędny czy też niekomplementarny, nieprzystający do tego co ma się zdarzyć, czy też co może się zdarzyć, a więc nie tym razem, może kiedyś...może gdzieś zupełnie indziej (odmienne rzeczywistości lub jaźń innego wymiaru przy uwzględnieniu możliwych interakcji z daną strukturą).

Cóż to takiego więc, co może się zdarzyć, i gdzie leżą tego granice.

Wystarczy choćby dla rozPoznania uczynić się linią, czy też osią rozbiegającą się we wszystkie strony i można doświadczyć ułożeń własnych przejawów zaistnienia mieszczących się w różnych skalach i poza-czasowych definicjach, czyniąc właściwe proporcje co już może nie być takim oczywistym czy też co w ogóle mogłoby nie mieć miejsca w pewnych okolicznościach sprzyjających nie tylko wynaturzeniu się w danym istnieniu, ale w wyjątkowych reakcjach zdolnych do fantastycznych i zupełnie dowolnych przeobrażeń, transformacji godnych władającego daną strefą wymogu Bytu, obleczonego we własne dane i założenia intensyfikacji danych sfer wyobrażeń.

— Cóż Talior, wystarczy ułapić kuliste obiekty i uczynić nad nimi kopułę, niech poznają czym jest ograniczenie dostępu-powiedziałem nadając widoczny kształt przewidywaniom.

— Dostępu do każdej złożoności osiągającej swoje zdarzenia w relacjach wcale nie takich typowych, a zmierzających ku wyznaczonemu prawidłu, jakby jakieś uniwersalne przymierze zostało osiągnięte, podjęte próby okiełznania rozchodzących się entropii, osiągających swoje kulminacje w równaniach przesadzonych trajektorii -DE zdawał się łapać cybernetyczny ogon jakiegoś monstrum rzygającego ognistymi wywodami pełnymi dychotomii oraz paradoksów i zdawał się być w tym jakby zupełnie na miejscu, bardziej niż kiedykolwiek, choćby i do tej pory. Czyny bohaterskie pierwszego stopnia.

— To nie takie proste Esopian-Xant wrócił z zachwytu nad ekscesami DE, ku mym przezornościom, poczynając wyginać się w przeróżne pozy, tak aby go nie poznano (czynił tak i mógł tak czynić rozbiegając się uwadze oraz koncentracji, i choć może moment nie był najwłaściwszy, to jednak chwila dezaprobaty rozwijała mniemanie)

— Jeśli w ogóle tutaj jest jakaś różnica pomiędzy projekcją starającą się rozgraniczyć obszary choć przystające do siebie, to jednak odmienne (łańcuchy monicznych starań, albo polimery złożoności),a tym co niejako istotnie zdaje się czy też leży na progach doświadczeń, to może ją wpierw należałoby ułapić, jeśli już cokolwiek miast wypatrywania (jedynie? sic!) zjawisk (wszechwładność Obserwatora.) i rozpoznają w nich ich znamiona.-powiedział DE-S-N-24 sugerując z lekka zabarwienie cieczy, aby rozpoznać to co na pierwszy rzut percepcji zdawało się niedostrzegalnym, czymkolwiek by się to nie okazało.

— Nie pozostaje nic innego, jak ulec złudzeniom prowadzącym nas ku tym wymiarom, które chowają się w swych kryjówkach, w których czeka nas zapewne wyjawienie wszelkich tajemnic, tak skrzętnie skrywanych.-Talior także tutaj starał się zdefiniować nierozpoznawalne, jakby nic innego nie pozostawało, choć przecież ledwie przyłożyło się swoje bodźce wzmocnione mechano-sprzężeniami po jednej i być może po drugiej stronie, jakoby lustro odbijające swobodnie niekontrolowany przepływ informatyczny, wiążące je z dwóch stron, pozwalając doznać owego wymiaru w którym to Esopian, DE, Talior, Nana, całe Centero-Lar, układ podwójno-binarny Sy224x222,zdają się być zatopieni, jakoby kryształki przechowywanych danych znalazły ujście w cieczy zdolnej do transmutacji przestrzennych, apercepcją swych znaczeń mogąc przenosić się z miejsca ku odmiennym zobowiązaniom danego continuum, a przecież może to być tylko jeszcze jeden stopień na schodach prowadzących ku świątyni czarownika, tworzącego wszelakie konstrukty o różnym rodzaju złożoności, dostarczając tworzonym wymiarom ich specjalizacji, charakteru i specyfikacji, cechy dzięki której najogólniej mówiąc ( pisać) można rozróżnić jedno miejsce od innego oraz gdzie rozpoznanie owej materii przydarzeń wiązać się będzie z odkryciem jakiejś tajemnicy, czy też choćby jej części (garściami przywołać siebie ku czemuś co zdawało się odkryć swoje oblicze, ukazujące jakieś znaczniejsze nieznane),skoro rozpoznanie całości nie jest możliwe w tym miejscu, jeśli w ogóle kiedykolwiek będzie to możliwym.

A co jeśli tajemnica zostanie wyjawiona, i będziemy w stanie uchwycić w fiolce, ową tajemnicę tajemnic, jakoby różdżkę zdolną tworzyć wszechobecność przemiany zasugerowanej z lekka przez naszą jaźń, sprzęgającą się z dowolnymi już kryteriami wielowymiarowości, lub też będziemy w stanie stworzyć wszechświat jeden z wielu (wszak),znajdując się gdzieś na końcu niemalże wszelkiego istnienia, niemalże skoro pozostaje coś jeszcze co przekracza wszystko to co zdołaliśmy dostrzec i poznać do tej pory, lub też tej która zdawała się wybiegać gdzieś poza określone przyporządkowanie, do określonej chwili, jako substytutu nierozgarniętych projekcji, czy też możliwych osiągnięć.

Lądując w mikrostazach, można zapomnieć o tym, co obejmuje swym zakresem również i to, do czego się dążyło, aby rozpoznać podstawy zaistnienia czegokolwiek.

Sproszkować ową zawartość fiolki i wciągnąć nozdrzami swoich wszelkich przeświadczeń, przeczuć oraz doświadczeń tajemniczych nurtów wiążących nas w jedno zagadnienie wobec którego wszystko zdaje się istnieć, a następnie rozkłada w doznaniu, które okaże się tym jedynym zdolnym objąć wszystko oraz jedno, jakby nigdy nie było różnicy między tym co wyjawione leży wszędzie i zawsze, a tym co skryte w owej nieskończoności z której zdają się czy też wybiegają wszelkie zdarzenia, oraz to jedno które jeśli się uda, wybierze się gdyż reszta niezupełnie jest jedynie pochodną, to może zaprowadzić do Primum, lub też gdzie się można otrząsnąć z błędnych percepcji, lub też tych, co nie wyjawiają zbyt wiele, choćby i natężonych do ostatecznych granic, pogrążając się w błędnym ustawieniu optycznym, lub też gdzie wysiłek nadmiernymi sposobami stara się zasięgnąć języka u wrót wyroczni (co z powrotem jest także nieokreślonym motywem przewodnim garnącym się może też i nawet rozpaczliwie do swych fascynacji z których poczęła się owa wyobraźnia poruszeń zmierzających w daną stronę).

Wszystko co się wydarzyło gdy’by brnąć w odwieczne zagadnienia i przydarzyć w danym momencie na tyle wyraźnie, by projekcje iluzji czasu uzyskały gwarancję owego obrazu, od którego można znowu odejść, jakby od podstawowych mocowań konstruktu zdarzeń, niknąc jakoby pozostawione samotnie odległe wypatrzenie umykającej gwiazdy, gdzie cząsteczka nie do końca wyjawionej i sprecyzowanej świadomości, przedarła się za zasłonę dotychczasowych objawień, transcendując poza doniosłe profetyzmy zagnieżdżone w określonych sferach i strukturach, unikając tragicznego losu bezwolnej ofiary, dla ponownych narodzin, których będzie się świadkiem w dalekich penetracjach skrywanych w mglistych odosobnieniach wymiarów, lub gdzie się narodzi jeśli poprzednie istnienie wyczerpało w nieskończoności swoje miejsce, nie przyjmując zmiany jako konieczności, tracąc więc zdaje się iż możliwe zaistnienie.

Jedno nie pozostaje bez związku z innymi jeśli separuje się, jakoby czyniąc wciąż opieranie się postawionym zarzutom, to niekoniecznie coś traci, a jeśli już to zapewne niepożądaną zmianę, więc skąd niby to już na samym początku wiadomo czym jest to co przychodzi jako niepożądane i nieistotne?

Skuteczne wibracje własnego Universum, oraz natężenia ku iluminacji objawień, osadzonego na bogactwach i majestatach, splendorach tajemniczego Istnienia, jawiącego się jako zwierzę czy też bestia wszelkich znaczeń, które to definiuje dany obszar nadając mu właściwą formę przestrzeni oddechem, czy też i jawnym rozporządzeniem wściekłego rozpasania przepełniającym każde istnienie grozą i fascynacją, wobec czego wątki snują się poprzez definicje układów, trafiając w ślepe korytarze i najbardziej skrywane norki bytu, wciąż rozpoznawanego na nowo, zmiennego czy też „po prostu” nieskończonego, rozpatrywanego stale z tej strony, iż nie można dostrzec całego oblicza.


Spędzam zazwyczaj czas na wtykaniu przewodzeń w precyzjach danych szukając

sekretnych przekazów, jakoby na niewidocznym zakończeniu receptora-czułka,

dałoby się odczytać dane sugerujące mi niebyt oraz dysproporcje mego układu

starającego się rozprzestrzenić i objawić w powszechne prawo nakładając na siebie

maski przepastnych zdarzeń oraz szaty niezobowiązujących obłędów.

Garnące się tysiącami odbioru przekazu projekcje ulatujące ku mym nozdrzom,

nakazując mi raz jeszcze zastanowić się nad kwestią sprecyzowania dysproporcji

wszelkich stanów, łącznie z tymi które odeszły i nie należy się ich spodziewać w

najbliższym czasie, nie wspominając też o wieczności, która także w tym szczególnym

miejscu zaczyna zwracać się ku odmiennym wyjawieniom swojej profesji i to co złudnie

poprzednio i wcześniej rozkoszuje się ostatnimi akcentami zaistnienia, powoli tracąc

swoje wszelkie zobowiązania (wobec).


Wyrwać jeden szczebelek konstruktu, mocując owe przestrzenie labium gdzieś w piersiach swoich, aby doznać przerażających wyrwań się ze swymi czuciami ku temu, co stale zabiega o uwagę motorycznych transformacji kierunkujących się we wszędzie, lądując czasem też na swym odwłoku, byle tylko przysporzyć sobie miana bohaterskich czynów, jakie rozejdą się wirami nadprzestrzennymi, dając się rozpoznać wśród mitów przebiegających przez perturbacje układów powstałych w dobie Początku, dokonując tym samym sprzężenia z objawieniami wychodzącymi ze swych tajemnych skrywań, lub też miejsc spoczynku, z wzajemności wypatrując jutrzni całkiem nowych przydarzeń.

Można (wtedy, już?) dostrzec wyłom który dokonał się za sprawą własnych wszczepów oraz w interpretacjach przymierzy przemiennych i komplementarnych z otoczeniem, rozrastając się we własne zgodne zdarzenia z osiąganymi rozwojami własnych wyswobodzeń, niekoniecznie tracąc już owe przymierza, ale poszerzając swoje odkrycia czy też zdobywając nowego rodzaju zdolność sublimacji, czy też możliwość powzięcia zupełnie odmiennych przydarzeń, wraz ze zdobytym prze-czuciem kierującym już ku zupełnie czemu innemu, rozszerzając pola o których to śniło się gdzieś na zboczach predystynacji traktów wzbudzeń cząsteczkowych, lądujących niby to przypadkiem na dłoni zdolnej wychwycić ich obecność, choćby i wzajemne obserwacje nadały holografowi postać wspólnych założeń Idei, co do której subiektywizm nadał znacząco własną postawę, i nagle odeszło się od owych znaczeń w jednym momencie, wyjawiającym właściwie wszystko to, co wydarzy się w następnych rozdziałach, zintensyfikowanych w kwantowych i obiektywnych stanach.

Rozpędzić własne końce wszelakich zmagań (ja z jednej i ja z drugiej strony) aby w porę, to jest może już od samego początku przeciwstawić się manifestacjom rozczarowań, krnąbrnym postaciom sugerującym własne wstawiennictwa w progach zdających się skrywać tajemnice wszelakie, a przecież nie ma w tym ni krztyny tego, za co zdaje się uchodzić ów „strażnik znaczenia”, jakby spoglądnąć za kurtynę, za którą mieści się już wszystko to co zdołaliśmy (może i z niejakim już trudem) odegnać od siebie to co nazbyt starało się przyciągnąć naszą uwagę nie wywiązując się z tym co zdołaliśmy umieścić w centrach swych oczekiwań, przekazując owego rodzaju dane przydarzeń, charakterystykę swych wyczekiwań w możliwy aspekt tego co ma nadejść, by dostrzec iż nasze oczekiwania legną pod stopami tyrana, rozrastającego się niejako pod naszą nieobecność, choć lepiej jeśli przypisać to naszej nieostrożności, i właściwie wystarczy lekko obrócić się w którąkolwiek stronę aby owo już tylko wrażenie (a przecież jeszcze wcześniej jakby ostateczne wyrażenie własnej nieodwołalnej decyzji zamieniającej się w sromotną klęskę) pozostało co do tego co miało nastąpić, lecz co się nie stało.

Owym to też innym kierunkiem wyznaczyć cały zakres zupełnie odmiennych przeżyć, dysponując też i zupełnie nową i niespotykaną percepcją, wyznaczającą cały zakres odmiennych przeżyć, czyli możliwych zdarzeń skoro już uwaga skupiła się w dalszych centrach nagromadzeń owych punktów rozmieszczonych w projekcjach nieskończonego Istnienia, stale przejawiającego się poza swoja jedynie-obecnością, znajdując się w szczęśliwych zbiegach okoliczności, koincydencjach zdarzeń, synchronicznych przedsięwzięciach stających się naszym udziałem, za sprawą nowego „przywidzenia” czy też za sprawą własnych „rojeń”, skoro rozgarnięcie się w możliwych przydarzeniach, zdaje się być dyktowane niezmierzonymi irracjonalizmami, wydającymi się nawet i z lekka popychać nas ku czemu co zdaje się nie istnieć, lub co wydaje się być aktem poza naszą możliwością dostrzeżenia, skoro znaczenie wydaje się być poza zasięgiem sugerowanych odpowiedzi, czy tez inicjacji znaczeń.

Zdaje się, znaczy tyle co nie być w stanie jeszcze dostrzec niewyjawionych aspiracji, skierowanych jednakże już zawczasu ku temu, który nadchodzi nie tylko z przeciwnej strony, ale spoza wszelkiego układu, zdobywając nowe inscenizacje wszelkich rozbiegań wraz z rozwojem tworzonych znaczeń.

Zwibrować się, skupiając w możliwych przemianach sublimacji, dostąpić czystego obrazu własnego przeświadczenia co do dalszych posunięć, oraz rzeczy jakimi są, to jest też jakimi będą, lub tez jakimi to były wypatrywane w gwiezdnych oddaleniach.

Cóż to jest chciałoby się od razu wiedzieć, przewidzieć sekretne tajemne wątki przydarzeń, opowieści sięgających poza oczekiwania przylegający niczym egzoszkielet apercepcji, rozchodząc się transmiterami danych dowolnie po całym układzie włącznie z tym gdzie ekstrapolacja przeświadczenia zdaje się być sprzymierzona z profetyzmem dostępnych sfer.

Wystarczyłoby więc może sięgnąć jakimś narzędziem opatrzności wrzuconym w hologram możliwych przemian, chwycić pewnie …tutaj przykręcić, gdzieś indziej zaznaczyć możliwy trakt przyłączeń, nanotechnologią percepcji wrażliwego symbiontu w końcu przejąć sposoby rozdysponowania subtelnych energii, jakie staną się udziałem projektu o niezakreślonych granicach, skoro przekracza się je co chwilę oraz co właściwie wydarza się kwantową dyletacją zdolną rozprowadzić szereg dyspozycji w definiowalne znaczenia tego czym się można stać, lub gdzie mieści się ostateczne kierujące nas w strony swych odznaczeń, czy też przyjęcia pewnego rodzaju zobowiązań.

„Pożyjemy, zobaczymy (…pokażemy istotniejsze znaczenie, chowające się za horyzontem, gdzie trzeba będzie się udać w końcu, albo gdzie się już było i teraz można jakoby sprzed rozwartych granic jeszcze przemawiać unaocznieniem dalszych zapatrzeń, co można by uznać zwykłe nieporozumienie, gdyby nie to, iż pochłania ono ową granicę wyrastając ponad to co kieruje ku niej swoje tęskne spojrzenie, a może gdzieś indziej jeszcze znajdując jeszcze własne miejsce wypowiedzeń percepcji.)

Być może.

W triangulacjach znajdując swoje przedsięwzięcie (jakoby wrzucając tam też kulę wirującą na wzór rozpierających się w przestrzeni sfer), nie pozwalając sobie na żadną zwłokę, odmierzając subiektywnym przeświadczeniem upływ czasu, a może pociągniętym za język przeznaczeniem, wśród chaotycznych zawieruszeń, chaotycznych rozkoszy leżących na podniebieniu, gdy wiry toczących się przemian poczynają zmieniać swoje trajektorie, wtedy to znajdując własne upodobanie względem zakotwiczeń charakterystycznych dla splątanych układów, mocujących określone konstrukcje zdarzeń, choćby i nawet gdzieś na wyparciach upadłych przeznaczeń, stabilnie odpierając zarzuty personifkujące się w ewokacje histerycznych zapędów, zwabiających na ku sobie swymi urokami symbolicznych zaniechań własnych przydarzeń.

Pora wyjść poza siebie, tylko czy kończąc ze sobą, czy też „jedynie” przemieniając się na to co może znajdować się najgłębiej nas samych, lub też najdalej nas.

A jednak dobrze jest, iż jest coś co wabi nas ku sobie, w istocie przyczyniając się do tego, iż można coś potraktować z góry, wyciągając się horyzontami zdarzeń w rejony subtelniejsze od tych, w których przyszło epatować ze swoją wszędobylskością.

Czy tam, czy tutaj, czy jeszcze gdzie indziej wyczyniając ze swoimi destabilizacjami, dysonansami czy też dysocjacjami istne miracullum, jakby odziedziczyć po sferze którą się raz jeden w szczytowych ekstazach fascynacji dostrzegło i już posiada się podstawy oraz predyspozycje zdolne odkryć oraz ukształtować obrazy, wyobrażenia sięgające wszelkich choćby i nawet zupełnie namacalnych obłędów, ale też i czystych wznieceń umysłu przyporządkowanego kosmicznemu rozmiarowi, co też może już cale nie zezwolić na dalszą zwłokę, jedynej rzeczy jaka obietnica dana kiedyś mogła zarzucić, nie niszcząc wzajemnych przymierzy.

Skoro wszystko jest już gotowe, podane, zaserwowane na tacy nadciekłych przewodzeń, jakoby kielich, Graal relatywizmu i wszelkich pochodnych wyrażeń jednego stanu związanego z samym wyrażeniem się nieskończoności (o, której? Tej, która chwyta się we własne sploty również gdzieś poza początkiem i końcem. Gdzież to jest, jeśli nie poza zdarzeniem, zaistnieniem czyli przejawioną manifestacją wszelkich sprzeczności, z których to każda znajduje sobie dogodną pozycję do tego co ma nadejść, starając się sięgać jak najdalej), gdzie przemierza się wszelkie układy przeskokami wymiarów wespół z halucynacjami, co tylko pomoże zasilić możliwości percepcji objętych w precyzje działań, sprzęgając się neuronami z narodzeniami innych wszechświatów, znajdujących swoje miejsce gdzieś w proroctwach odległych bytów, tchnąć w nowo rozwarte rejony możliwości zaniechań proroctwa, lub też doświadczając ich na swój wyjątkowy sposób, jakoby to co miało się przydarzyć pozostawia nie tylko sobie miejsce na interpretacje, definicje podłoża tego co zwane rzeczywistym, czyli istniejącym, także i ukrytym.

Mijająca wieczność, przeobrażenie w nie-byt, uzyskanie odpowiedzi u tworu wykluczającego powrót ku szczególnym wydarzeniom (niby to dlaczego), ucieczka w nienarodzenie zdolne się wyswobodzić z założeń którymi już na wstępie jakoby jest obarczane, to jednak mogąc się dokonać w wyjątkowy sposób, gdzieś poza sobą oraz poza zawartym kodem zdolnym przeobrażać całe wszechświaty, gnozy odpowiednich papilarii sięgających danych struktur z odpowiednim kodem genetycznego zapachu (przecież można wywąchać kosmiczną jaźń, zawartą w kompleksach zdarzeń, czy też znaczeń), ferromony odpowiednich przydarzeń lądujące gdzieś w pobliżu bestii wydarzającej się wszędzie i stale, więc rozpoznanie obiektu nie będzie problemem, błąd! Pułapka została zastawiona, i teraz wydaje się, iż Wszystko Absolutne poddane zostanie kontroli zupełnie Odmiennej Konieczności, nabawiając się tym może choćby i lekkiej alergii co do tego o czym samo nie wie, a co wyjawiło jej zapewne jak chwytać własny ogon w niezwykły sposób nadając mu z kolei początek, jakoby własnym zawijaniem się ku własnej nieskończoności, tej nie z której się poczęło, lecz którą się przecież stworzyło oraz miało się uczynić coś jeszcze poza tylko własną możliwością.

Jakże wyswobodzić więc Absolut, z klatki Uzurpatora tworzącego Poza-Istnieniem swoje deprawacje garnące się do wszelakich szaleństw. Może w tym jednak jest ratunek, i warto zarzucić także przynętę na tego, który wcześniej to uczynił, niech poza tym nie uniknie konsekwencji, które włączą go we wszelakie istnienie, może warto czasem jest narodzić się w odmiennym położeniu swej gwiazdy, a może warto jest doświadczyć własnych światów.

Brnąć przez ciężkich pierwiastków termiczne fuzje wnioski, tocząc batalie z rzeszami nieprzebranych majaczeń i zagubień, strąceń w przypuszczalne tragedie wystawać za odgłosem możliwego wyjścia na dogodną pozycję, rodząc się jeśli już nie w bólu, to wzrastając w nim, aby uczynić się możliwie zdolnym do następnych przeznaczeń, sugerowanych przez znajomą nam korzyść z wynikania się wątków istnienia, czyli naprzód i z rzutami dysków na których zapisano konieczność pierwszej materii wyklutej ze sposobów wszelkiego niezaistnienia, poprzez tworzone z własną charakterystyką continua i Wszechświaty, rozpoznając w nich odmienne oblicze tego samego stanu, wzbudzającego wszystko, każdą ewentualność i każdy możliwy do zaistnienia proces.

— Cóż ty na to Talior i DE? — spytałem zawracając z przepastnych otchłani podróżując Odyseusza traktem wśród syrenich śpiewów zbiorowych kompleksów znaczeń, słysząc więc właściwie wszystko i dając się pochłonąć owym fatalnym urokom przestrzeni nieznanych, wśród mnożących i sterowalnych zagadnień (skoro operatory można poprowadzić poprzez pojawiające się możliwości, jakoby obserwować umykające w przestrzeni obiekty, zostawiając je za sobą +) może i nawet zdalnie jakby trzymać w rączkach konstrukt i przeprowadzać logiczne rozumowanko na urządzeńku (wbudowany procesor zabiegu „poprawnej” eugeniki, stymulanty z implantami neurotransmiterów (w) zgodności z danymi transcendencji, możliwych przekroczeń urzeczywistnienia projekcji, zgodnie nawet i z rozporządzeniem i protokołem może i nawet Centero-Lar jako główny konsultant i wykonawca, (IN!)determinatory inhibitorów inhalacji nadprzestrzennych dociekań, tak aby wiecznie nie zakreślać tych samych kółek, to jest okręgów), które być może wyjawi kolejną tajemnicę wszechświata jak też i wielo-świata obejmującego własne nieskończone pragnienie, a może i nawet tego, który przypisany do nas, lecz zdaje się być najodleglejszy, jakoby ironia nigdy nie zaprzepaściła swych maczań paluszków w nieobjętych inscenizacjach zdarzeń, czy też macek sięgających w najgłębsze sploty doświadczeń, lub wyczytując ich znaczenie w kronikach spisanych dłonią mikrocząsteczkowych informacji.

— Mogę zapakować projekcje w swoje generatory przydarzeń, tak aby Talior podłączając się do nich (warianty kumulantów, wystarczy tylko wybrać, poprzebierać trochę podług subiektywnych kryterii, skoro obiektywne zawsze wyrażają się jakby gdzieś indziej) wyrobił swoje własne zdanie. Nic ponadto jak na razie i do tej pory.-DE jak zawsze wydawał się nieprzejęty losami stawiającymi gdzieś w dalszych momentach (budowanie napięcia) swoje przeszkody, czy też ukryte przejścia wśród niezliczonych połączeń pod czy też i nad przestrzennych, pośród komnat ukrywających się w sekretnych zakamarkach, nawet i zaułkach gdzie zdaje się nawet i nie docierać to co jedynie poznane, sugerując na wstępie oraz w dalszych synchronizacjach obiektów i przydarzeń, iż będzie mieć się do czynienia z czymś stale i zawsze wyjątkowym, nie tracąc także i własnych rozporządzeń.

— Podłączenie autonomiczne, zakładające jednak operacje włączające (pstryk! czy też klik! Lub też kwantowy gigant pośród możliwych skrytych zaistnień wymiarów, kierujący się ku nieznanemu) percepcje nabywane gdzieś w trakcie łatania głównych założeń co do programu -Talior uśmiechnął się tym razem, zdając się jakby na DE, polegając na jego możliwościach.

— Dołączysz do nas? — spytał się DE z szerokim uśmiechem ukazującym zmienności losowe, prawdopodobieństwo, oraz coś jeszcze, co czaiło się gdzieś w ukryciu, nie pozwalając na zbytnią lekkość w ocenie przydarzeń, ani też na ociężałość, skoro skoki na odpowiedni status energetyczny wiązałyby się z potencjami naszych możliwych działań, właściwie pozostawiając nas w napięciu, może i nawet maksymalnych dawkach zdolnych rozszerzyć możliwości percepcji i możliwych uchwyceń danego zdarzenia (=świata).

— Właściwie to czemu nie, a nawet z przyjemnością -stwierdziłem wiedząc, iż raczej nie zdołam przeskoczyć samotnie trakty DE i Taliora. Może jednak byłoby to lepszym, niż stałe babranie się we własnych bebechach, miast odkrywać nowe rejony percepcji, wespół z projekcjami o nieskażonej ingerencji, skoro choćby i progi afirmacji nieznanego zdaje się iż nie naznaczyły się w roli strażnika szaleństw, układów wydziwiających ze swoją charakterystyką, choćby i zapobiegliwością tylko wobec prób zupełnie innej klasyfikacji szeregu danych.

— Jeden w drugiego, dla dalszych kumulacji- rzekł DE przewidując objęcie przestrzeni, na które trzeba się było zdobyć w końcu ujawniając czyjeś, to jest nasze zdolności w zakresie postrzegania odpowiednich zdarzeń i ich znaczenia, przejawiających się przed nami wyjawień, skoro jakaś konieczność zawsze musi istnieć, poprzez dokonywanie wyboru, zdającego się być w pełni naszym działaniem zgodnym z naszą wolą, odpowiednio z poszerzonymi możliwościami, to jest ewoluowaniem odpowiednich ośrodków wśród receptorów zdolnych nareszcie pojąć znacznie więcej, dysponując znacznie potężniejszym arsenałem w dokonywaniu choćby i obiektywnych założeń, co do natury danego istnienia, poddanego analizom epatowanym w najwyższym stopniu urągającym wszelkim konwencjom (od których się wychodzi, lub którym stale i z nieustępliwością się zaprzecza.)

Bez dalszego ociągania wniknęliśmy w superprzestrzenie podnominalnych wartości, którymi można by określić owe obszary, gdyby nie to, iż sposoby klasyfikowania rozmiarów, nie zawsze gwarantują właściwego postrzegania a różnica wielkości nie jest tylko w proporcjach danego składnika, co skłania jednak do traktowania owych pozornych różnic jako nie jedynych, czy też uznać je za główny wariant zmiennego postrzegania (odmienne specyfikacje pośród Obiektywnego Uzurpatora). Jedna część którą można by określić całość (fraktale, może i superpozycje), lub też część, która tworząc swoje liczne odbicia przemienia się w coś zupełnie innego (polimery)

— Cóż tam… — nie dokańczając i zatrzymując się jakby w połowie drogi, wraz z chęcią zbytniego przyśpieszenia zdarzeń, spytał Talior fraktalizując się pod wpływem jakiegoś niewidzialnego ciężaru przygniatającego zdaje się, iż nie tylko jego, gdyż razem z DE i ja odczułem gdzieś w swoich katalizatorach coś, co mogłoby uchodzić za nieznośne ociąganie, kierujące się w niewłaściwą stronę z pełną premedytacją.

W tym całym zamieszaniu które wywołaliśmy, czy też które ujawniło swoje właśnie takie preferencje, nagle zjawiło się coś, co zaskoczyło nas nie mniej, niż gdybyśmy wylądowali w przestrzeniach wyludnionych sfer opłacalnych, gdzie raczej nie trudno o towarzystwo, lub też w koordynatorach ostatecznych sprzężeń (chociażby, i właściwie aż), uderzając z szybkością wstecznego przekazu, dodatkowo zdobywającego swoje stopnie natężenia również w owym minusowym względem osi czasu postępie, czy też równaniu.

— Dobrnęliście więc już do sedna przydarzeń- coś zjawiło się, jakby fiolkę upuścić z pramaterią, lub też poszerzonym kodem genetycznego Grata Persona, w stanie ciekłym i formującym się w niezbadane jeszcze tajemnicze obszary, materializując się w świadomość fantazmatów, który to odczytaliśmy dzięki wniknięciu głębiej, z zamiarem odczytania nieznanych sobie spuścizn eonicznych odmiennego kryterium (=~wymiaru), może i nawet już do zapomnianych, porzuconych gdzieś na którymś tam etapie dostąpienia dalszych traktów (co nie znaczy, iż sugerowane są tutaj linearne ujęcia czasu, właściwie raczej wprost przeciwnie), może jeszcze nie całkiem, ale zapoczątkowując proces projekcji obserwatora i obiektu, a może odkrywając po prostu główny wątek stworzony dla zagadnień mnemoniki krajobrazu, osadzony w krystalicznej cieczy; kosmiczna rosa, soczewka zdarzeń, stany zmienne pozamykane w wibracjach przejrzystych.

Stanęliśmy jakby nad przepastną otchłanią, która zdawało się, iż wyrosła przed nami jakby obiekt zdolny objąć każdą przestrzeń chwytając ją w dłoń ponadczasowego Universum, na którym lądują wszelkie możliwości; wystarczyłoby więc zacisnąć dłoń (czyż nie korci) i uderzyć w zaprzeczenia dychotomią, niech się rozejdą swobodnie z odpowiednimi wibracjami tworząc własne dywagacje zaprzęgnięte w pragnienia i marzenia tego co istnieje i spogląda za siebie oraz przed siebie.

Może tylko przesadziliśmy z proporcjami, ale właściwie nawet to nie było już takie oczywiste.

— I co teraz? -dziwaczna formująca się z najgłębszych zdawało się założeń bytu, nagle ustawiła przed nami możliwe uzasadnienie swych działań, bądź też rozbiegnięcie się we wszystkie strony implodując biernymi oczekiwaniami.

— Skoro już tu wszyscy jesteśmy, to nie wypada nie odpowiedzieć -DE wyraźnie rozbawiony tą sytuacją, z której począć mogły się jedynie nieprzewidziane skutki, wcale nie zamierzał sprostać oczekiwaniu owej postaci tak od razu, a choćby i w ogóle, skoro nic jeszcze nie było pewnym.

— No więc- postać wyraźnie ukształtowała się w stąpającą po cienkiej nitce przewodnictwa morficznej strukturze inicjującej owe przewodnictwo z geometrią topologicznych niezrównoważeń (wydawało się jakby wszystko balansowało nad krawędzią czegoś jeśli nie tylko oczywistego, to też i tego co mogło mieścić w sobie potworne szaleństwo „chociażby”), w którą niewątpliwie było wyposażone, pewnie i w razie konieczności, choć może jako oczywistość wariantu świata gdzie-indziej.

Paralellum mobile +-

Nie ma to jak zwłoka tocząca swoją grę z wymyślnymi postaciami, przebiegając wśród ich pożądań tego, za co się podaje, aby wzmóc ową mękę korzystnych splotów zdarzeń, które jakoby nadejść muszą, by móc rozkoszować się efektami inwokowanych projekcji wybiegających w dalekie miejsca, odnajdując korzystne symbiozy, łącząc się z odległymi przydarzeniami, czy też punktami chwil, tak aby przy korzystnych warunkach mogły choćby i zawrócić, złączyć ze sobą rozpoznając się tym bardziej im dany układ jest tożsamy ze sobą niż z jakimkolwiek innym, co wcale nie znaczy, iż winien taki pozostawać, separowany wibracją abominalnych dostąpień, rzucających się na wszystko jakoby rozjemca byłby tu potrzebny, a przecież wystarczyłoby często dostrzec odmienny wariant założeń, doprowadzając się do kreacji bardziej złożonych struktur poza osadzanym w stagnacjach paradygmatem wiążącym swoje dalekie i wybiegające wzruszenia ku temu, co stałoby się częścią już tych założeń, zdolnych do pojmowania obszarów obejmujących znaczniejsze cyrkulacje istnienia.

A więc może należałoby się pierw przedstawić- powiedział Talior powstrzymując się od nazbyt nachalnych nie tylko filtracji, co można uznać za jego rozsądek wszczepiający się niemal wszędzie w nieprzewidywalny dla niego sposób..

— Jestem hocul X, gwarant praworządnych i pierwszorzędnych percepcji, ale co nie jest czy też być nie musi wcale zgoła najistotniejszym, gdyż jest jeszcze więcej- przedstawił i owa postać, wskazując na jeszcze inne możliwości, choć nie znaczy to, iż od razu należy zapomnieć o tym co ma się przed sobą, gnając dalej z włączonymi możliwościami wielu projekcji naraz, i również pomijać to co nie zostało jeszcze rozpoznanym.

— Witaj hocul X. Jestem Esopian Katalityczny, to jest DE-S-N-24, a także Talior Xant, z którym także się nie zapoznałeś- przedstawiłem każdego z nas kolejno, począwszy od siebie.

— W porządku, funkcje czy też stopnie swych tajnych organizacji możemy sobie darować- rzekł hocul X dobrze wiedząc iż nie wszystko należy wyjawiać przy byle okazji. Senplex i Centero-Lar mogli być mu wdzięczni, zwłaszcza, iż zawsze lepiej jest zachować ostrożność, zwłaszcza wśród znaczących podejmowanych działań, o dużym stopniu utajnienia i z uwzględnieniem ryzyka, nie tylko przecieku, ale i samego poruszenia danych sfer owym działaniem.

explain:

Esopian Katalityczny zajmujący stanowisko tajnego agenta Senplex Generalis (chroniącej architektury nieskończonego obiegu ze swojej struktury względnej oraz kompatybilnej (ze.)) nie ujawniał się z tym wszędzie, co zresztą nie należy przypisywać jego zwiększonej, czy też inteligencji (nikt nie przeczy, że nie),ale konieczności, zwłaszcza iż nigdy nie wiadomo czy akurat w pobliżu nie czaił się wysłannik Dalekich Rubieży, choćby i Serotonin Wydajny, który dzięki swoim wrodzonym umiejętnościom kamuflażu ( inkubator procesu wtopienia się w daną strukturę), mógłby zostać niezauważony, wykradając niepostrzeżenie informacje z projekcji samego Senplexu, na którego czele stoi Trajektor Markotny, i jak to zwykle bywa, tak i tym razem trzeba przedstawić zjawiającą się wszędzie sprzeczność, a którą jest w tym wypadku Charkomąż Zbrojny (dysponujący siecią złożonych połączeń byt, skategoryzowany w klasach jasności obiektów jako przemijający i niemalże niezaistniały, z możliwościami przesunięcia się ku znaczniejszej świetlistości do czego dąży, lecz niestety (sic! Na szczęście!) na jego drodze stoi Trajektor Markotny w głównej mierze, skoro nie da się objąć każdej płaszczyzny, mniej istotnej od głównego wątku, chroniący także i siebie przed ową zachłanną ingerencją Charkomąża różnymi sposobami, między innymi Esopianem Katalitycznym, zdolnym do wchłaniania owych prób przejęcia kontroli kolejno nad danym Universum (zgodnie z planami podboju),możliwością absorbcji owej ingerującej materii we odmienne założenia. Charkomąż o budowie klepsydrzanej, to jest tedy widocznej, gdy rozświetla się w swym korpusie czasami, świetlnymi koncentracjami uwagi, ale też i poza sobą co zapewne jest związane z charakterem i jego postawą, to jest chęcią do zagarniania czegokolwiek dla własnej chęci i na własny użytek.), i zapewne jest to wyjaśnienie w dość dużym skrócie, i będzie jeszcze pora aby wrócić do owych postaci, oraz do ich budowy, może i nawet poszerzyć spektrum działań i bohaterów, jeśli tylko zajdzie taka konieczność.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 8.82
drukowana A5
za 39.09