E-book
17.64
drukowana A5
44.93
Nasze własne niebo

Bezpłatny fragment - Nasze własne niebo


4.9
Objętość:
253 str.
ISBN:
978-83-8245-897-8
E-book
za 17.64
drukowana A5
za 44.93

„Człowiek wie, że to miłość, kiedy chce przebywać z druga osobą i czuje, że ta druga osoba chce tego samego.”

Nicholas Sparks


„Jeśli trzymasz miłość zbyt słabo, odleci; jeśli ją ściśniesz za mocno, umrze. Oto jedna z zagadek.”

Tom T. Hall


„Bo jego niebo znajdowało się tam gdzie ona”.

Katja Millay — Morze spokoju

Część I

Rozdział 1

MAGDA


Od tej rozmowy kwalifikacyjnej zależało moje być, albo nie być w tym zawodzie, nie wiedziałam, czego się spodziewać, ale postanowiłam mimo wszystko zachować zimną krew. Od czasu skończenia studiów marzyłam o tej posadzie, a gdy wreszcie byłam już o krok od jej otrzymania, nie poczułam radości, lecz niepokój i mnóstwo obaw, czy sobie poradzę.

Było to niczym skok na głęboką wodę. Nie lubiłam ryzyka, ceniłam sobie spokój i opanowanie. Byłam ekspertką w planowaniu sobie życia. To był ten jeden jedyny raz, gdy zdecydowałam się postąpić wbrew swoim przekonaniom.

Te myśli błądziły mi w głowie, gdy stałam przed budynkiem redakcji. Mieściła się ona w wysokim, przeszklonym biurowcu, jakich wiele w centrum stolicy.

„Weź się w garść Magda” — powiedziałam do siebie, gdy pchnęłam obrotowe drzwi.

Po chwili znalazłam się w przestronnym holu, w którym po prawej stronie znajdowało się biurko recepcjonistki, za którym siedziała młoda dziewczyna o długich czarnych włosach.

Gdy tylko mnie zobaczyła uśmiechnęła się przyjaźnie.

Podeszłam energicznym krokiem i przywitałam się:

— Dzień dobry. Na którym piętrze znajdę redakcję tygodnika „Sprawy codzienne”. Jestem umówiona z redaktorem naczelnym — wyjaśniłam, widząc jak recepcjonistka taksuje mnie uważnym spojrzeniem, przez co czułam się trochę skrępowana i niepewna.

Przestąpiłam z nogi na nogę, odgarniając ze zniecierpliwieniem włosy.

„Magda, dasz sobie radę”.

— Piąte piętro, musisz wjechać windą — odpowiedziała recepcjonistka, patrząc mi w oczy tak intensywnie, że pomyślałam, iż chyba jestem brudna na twarzy. Było to uczucie bardzo nieprzyjemne. Nie lubiłam, gdy ludzie skupiali na mnie swoją uwagę. Zwykle wolałam pozostać w cieniu, dlatego nie byłam przyzwyczajona do takich sytuacji.

Podziękowałam szybko i ruszyłam do najbliższej windy, czując jak wzrok kobiety z recepcji pali mnie w plecy.

Nacisnęłam guzik i czekałam aż winda zjedzie na dół. Po chwili drzwi otworzyły się niemal bezszelestnie, a ja weszłam do środka. Nacisnęłam guzik z numerem 5 i z bijącym jak szalone sercem pokonałam tych kilkanaście sekund, nim winda zatrzymała się na wybranym przeze mnie piętrze.

Drzwi otworzyły się, a ja znalazłam się w redakcji „Spraw codziennych”. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to biel i czerń. Kontrast był ogromny. Czarna podłoga, białe biurka, białe ściany. Przez duże, przestronne okno widać było całą panoramę Warszawy.

Gdy tak stałam niemal z otwartymi ustami podeszła do mnie wysoka, elegancka blondynka po trzydziestce, ciekawie mi się przyglądając i zagadnęła:

— W czym mogę pomóc? — Jej wzrok uważnie zlustrował moją twarz i sylwetkę, a chłodne niebieskie oczy patrzyły na mnie jak na natrętną muchę, której trzeba się jak najszybciej pozbyć.

— Mam spotkanie z naczelnym — wyjaśniłam, czerwieniąc się. — Wie pani może czy już jest? — Mój głos był równie chłodny i opanowany, ale w środku aż gotowałam się ze złości.

— Tak, przyszedł przed chwilą. Pewnie ty jesteś tą nową stażystką… — domyśliła się, taksując mnie wzrokiem, w podobny sposób, jak recepcjonistka z dołu.

„O co im chodzi?” — zirytowałam się w duchu.

— Zgadza się. A gdzie go znajdę? — zapytałam, rozglądając się z zainteresowaniem po redakcji i mocniej zaciskając dłonie na pasku torebki.

— Jest u siebie w gabinecie. — Kobieta wskazała mi drzwi po lewej stronie, które dopiero teraz zauważyłam, a na nich tabliczkę z napisem „Redaktor naczelny”, a pod nią mniejszym drukiem: „Rafał Podgórski”.

Podziękowałam jej i ruszyłam w stronę gabinetu naczelnego. Tuż przed samym wejściem zapukałam, a gdy usłyszałam stłumione „Proszę”, nacisnęłam klamkę z bijącym sercem, nogi drżały mi, jakby były z waty.

„Weź się w garść Magda!” — zganiłam się w duchu, ale nie pomogło. Z nerwów rozbolał mnie brzuch, ignorując niemiłe ściskanie w żołądku otworzyłam drzwi i weszłam do środka.


RAFAŁ


Tego dnia miałem przeprowadzić rozmowę kwalifikacyjną z nową stażystką. Niespecjalnie miałem na to ochotę, bo wczorajszy wieczór spędziłem w klubie na mocno zakrapianej imprezie. Musiałem jakoś odreagować, a był to jak dotąd najlepszy sposób na to, żeby nie myśleć o tym, co się stało pół roku temu.

W głowie mi pulsowało, ból sprawiał, że co i raz musiałem mrużyć oczy. Wstałem i zasunąłem żaluzje, aby światło słoneczne nie wpadało do środka. Gabinet zalał przyjemny półmrok.

Kiedy odwracałem się drzwi uchyliły się i ktoś cicho wszedł. Spojrzałem w tamtą stronę i zamarłem.

Kobieta, która stała w drzwiach była smukłą blondynką, o włosach do ramion i oczach tak błękitnych, że gdy w nie spojrzałem poczułem nagły chłód. Jej cera była delikatna i jasna, a usta pełne, powleczone karminową szminką. W tej chwili lekko je przygryzła, co było oznaką zdenerwowania, ale strasznie mnie podnieciło.

Zakląłem w duchu, gdy poczułem jak ogarnia mnie pożądanie. Zaskoczony własną reakcją starałem się jakoś przywołać do porządku, gdy blondynka podeszła, a wtedy moją uwagę zwróciły długie, zgrabne nogi i wysokie czarne szpilki.

„Kurde, Rafał, co się z tobą do cholery dzieje?”, pomyślałem.

Udając opanowanie i chcąc zachować resztki profesjonalizmu obszedłem biurko i wyciągnąłem do niej dłoń.

— Rafał Podgórski, witam. Pewnie jesteś tą nową stażystką? — zapytałem przysuwając się nieznacznie, a wtedy dotarł do mnie zapach jej perfum. Słodki i kuszący.

— Tak, Magda Leśniewska. Miło mi pana poznać. — Uśmiechnęła się lekko, a jej twarz rozpromieniła się i zrobiło się tak jasno, jakby ktoś nagle zapalił wszystkie światła.

Starałem się zignorować jej przyspieszony oddech i żyłkę pulsująca na szyi… Zapragnąłem dotknąć jej ustami.

Gdy sobie to wyobraziłem natychmiast poczułem jak mój penis budzi się do życia.

„O nie stary, nie w tej chwili, nie w tym momencie”.

Ona albo była nieświadoma kłębiących się we mnie myśli, albo była zbyt przejęta czekającą ją rozmową, by zauważyć, w jakim stanie znajduje się moje ciało.

A zwłaszcza jego dolne rejony…

— Przejdźmy od razu do rzeczy — powiedziałem, starając się, aby mój głos brzmiał oficjalnie, jak na naczelnego przystało. — Proszę usiąść. — Mówiąc to, wskazałem jej krzesło, a sam zająłem miejsce na fotelu za biurkiem.

Posłusznie usiadła na krześle, rozglądając się niepewnie i starając się nie patrzeć na mnie dłużej niż przez kilka sekund. Dłonie kurczowo ściskały pasek torebki, lekki rumieniec na policzkach zdradzał jej zdenerwowanie. Zastanawiałem się, czy w łóżku też się rumieni, gdy…

„Wystarczy. Koniec. Basta!” — Przywołałem się do porządku, sięgając po teczkę z dokumentami.

Nie rozumiałem tego, co się ze mną działo. Wystarczył sam jej widok, by moje myśli opanowały niestosowne obrazy, które podsuwała mi wyobraźnia. Nie był to odpowiedni moment na takie rzeczy. Tym bardziej, że nigdy jeszcze mi się to nie zdarzyło i zastanawiałem się, co jest takiego w tej dziewczynie. Jakby rzuciła na mnie swój urok i zupełnie nie zdawała sobie z tego sprawy.

Postanowiłem skupić się na rozmowie, choć przyznaję, nie było to łatwe.

— A więc chcesz u nas pracować, jako stażystka? Dlaczego akurat nasze pismo cię interesuje? — zapytałem, pobieżnie przeglądając jej CV. Skończyła dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, zrobiła też kurs z grafiki i fotografii. Miała praktyki studenckie w kilku mniejszych gazetach lokalnych. Nieźle jak na dwadzieścia sześć lat. Choć patrząc na nią wygląda dużo młodziej… — myślałem, całkowicie nie zwracając uwagi na to, co dziewczyna do mnie mówi.

Jej usta poruszały się i były tak cholernie zmysłowe, że gdy wyobraziłem sobie jak pieszczą moją skórę, przeszedł mnie dreszcz. Ta mała była tak seksowna, a jednocześnie naiwnie nieświadoma tego, jak działa na mężczyznę. Chciałbym być tym, który nauczy ją czerpać przyjemność z …

— Przepraszam, ale czy pan mnie w ogóle słucha? — Wyrwało mnie z zamyślenia, a duże błękitne oczy spojrzały na mnie oskarżycielsko.

Poczułem się jak uczniak, którego karci nauczycielka.

Chrząknąłem, poprawiłem krawat, bo nagle zrobiło mi się jakoś gorąco, po czym niskim głosem odparłem:

— Ależ oczywiście. Masz świetne podstawy do tego, by zacząć u nas straż. Jeśli to nie problem chciałbym, żebyś zaczęła od jutra. Klaudia cię we wszystko wprowadzi. Tu masz zakres obowiązków i umowę. Przeczytaj proszę i podpisz. — Mówiąc to, podałem jej długopis, a gdy go odbierała nasze palce się zetknęły. Iskra przeskoczyła między nami, a mnie jakby prąd poraził.

Magda wstrzymała oddech, jej źrenice się rozszerzyły, oblizała usta i spuściła wzrok, a wtedy włosy opadły jej na twarz.

Patrzyłem z uwagą jak w skupieniu czyta umowę, odgarnia kosmyk za ucho leniwym gestem, po czym pospisuje dokument.

W duchu ucieszyłem się, że będziemy razem pracować. Już nie mogłem się doczekać, żeby lepiej ją poznać.

— Jutro widzimy się na spotkaniu redakcyjnym. Bądź o dziewiątej. Przedstawię cię całemu zespołowi. — Mówiąc to, wstałem i wyciągnąłem do niej dłoń.

Podniosła się i patrząc mi prosto w oczy oddała uścisk.

— Do widzenia, panie Rafale.

— Do widzenia, Magdo — odpowiedziałem, uważnie wpatrując się jej w twarz.

Przez chwilę, która wydawała się wiecznością patrzyliśmy sobie w oczy, po czym nagle ona odwróciła się i szybko wyszła z gabinetu.

W powietrzu wciąż czułem jej zapach. Moje ciało domagało się zaspokojenia, ale wiedziałem, że to musi poczekać.

Miałem coś do załatwienia szybko, więc sięgnąłem po telefon na jakiś czas zapominając o ponętnej stażystce.

Rozdział 2

MAGDA


Dopiero po wyjściu z redakcji i załatwieniu niezbędnych formalności miałam chwilę, żeby wszystko sobie przemyśleć.

Zwłaszcza swoją reakcję na widok Rafała Podgórskiego. Przed spotkaniem nie wiedziałam, czego się spodziewać, ale na pewno nie tego, że mój nowy szef zrobi na mnie aż takie wrażenie.

To, że był niesamowicie przystojny tylko mnie onieśmielało. Nie był pierwszym mężczyzna, który zwrócił moją uwagę, ale żaden nie sprawił dotąd, żeby zmiękły mi nogi i serce zaczęło walić jak oszalałe.

Nie wiedziałam, że będzie to takie trudne…

Nigdy w nikim nie zauroczyłam się jak to się mówi od pierwszego wejrzenia. Byłam przekonana, że to nierealne, możliwe jedynie w książkach i komediach romantycznych oglądanych w kinie. Wystarczył moment, bym przekonała się o tym, że życie pisze własne scenariusze.

Sama nie wiedziałam, co sprawiło, że Rafał tak na mnie działał. Może ta jego niewymuszona elegancja? Albo to głębokie zielone spojrzenie i ciemny zarost. A może to jego sylwetka? Mocna i sprężysta, która przywodziła mi na myśl panterę, która obserwuje w napięciu swoją ofiarę, by w odpowiednim momencie ją zaatakować. Albo ten jego zapach, który tak rozpalił moje zmysły…

A przecież zupełnie nic o nim nie wiedziałam. Nawet nie miałam pojęcia czy z kimś się spotyka.

„Poza tym to chyba niestosowne, myśleć w ten sposób o swoim szefie”.

Te rozmyślania towarzyszyły mi przez całą drogę do domu. Kiedy weszłam do mieszkania Ala moja młodsza o trzy lata siostra siedziała za stołem i kroiła warzywa na zupę.

Na mój widok uśmiechnęła się i zalała mnie falą pytań:

— Jak było na rozmowie? Masz tę robotę? Opowiadaj. Jestem taka ciekawa… — Jej oczy rozbłysły, a sprężyste loki podskoczyły.

Alicja miała ciemnoblond włosy do ramion i niebieskie oczy. Była niższa ode mnie i odznaczała się kobiecą sylwetką, czego jej zazdrościłam. Jej domeną było duże poczucie humoru i pozytywne nastawienie do życia. Uwielbiała gotować i piec. Potrafiła tworzyć małe dzieła sztuki na talerzu, i właśnie zaczynała praktyki w jednej z restauracji na Starym Mieście.

Usiadłam przy stole i nalałam sobie do szklanki wody z cytryną z dzbanka, po czym wypiłam duszkiem.

— Tak, wszystko poszło świetnie. Tylko jest jedno, ale… — odpowiedziałam po chwili milczenia, spoglądając na nią zrezygnowanym wzrokiem.

— Magda, proszę cię, mów, nie trzymaj mnie dłużej w niepewności. — Siostra posłała mi zaciekawione spojrzenie.

Ja unikałam jej wzroku, spoglądając na swoje dłonie, jakby nagle zainteresował mnie wzorek na paznokciach.

— Mój szef to… — chrząknęłam i zaczerwieniłam się, a głos mi uwiązł w gardle.

— Drań? Stary piernik? Nudziarz? Korpoludek? — Alicja wymieniała coraz bardziej zaabsorbowana, aż na jej policzki wystąpiły rumieńce.

— Mój szef to cholerne ciacho. Co ja mam zrobić? — westchnęłam z rezygnacją w głosie. — Nie wiem jak mi się uda przy nim zachować zimną krew. Gdybyś go widziała… — rozmarzyłam się, po czym równie szybko przywołałam się do porządku. — Nie, tak być nie może! To wbrew zasadom — odgarnęłam ze zniecierpliwieniem kosmyk włosów.

Alicja przerwała krojenie, po czym popatrzyła na mnie ze zdumieniem. Chyba po raz pierwszy od dawna widziała mnie w takim stanie. Od czasu, kiedy rozstałam się z Konradem minęły już trzy lata i do tej pory unikałam facetów jak ognia, nie chcąc narazić się na ponowne cierpienie. A teraz wystarczyło pół godziny w towarzystwie Rafała Podgórskiego bym straciła głowę.

Nie mogłam dopuścić, żeby coś między nami zaszło, trzeba będzie trzymać go na dystans.

„Pół roku szybko minie, zrobię straż, zdobędę doświadczenie, a potem zapomnę o tym, że ktoś taki jak Rafał Podgórski kiedykolwiek istniał”, myślałam, nabierając pewności siebie.

— Dawno cię takiej nie widziałam. On naprawdę musi być niezły. Później go wygoogluję… — Uśmiechnęła się puszczając do mnie oko.

— Ani mi się waż, Alka! — zagroziłam jej, patrząc na nią spod przymrużonych powiek.

W odpowiedzi wzruszyła ramionami i popukała się palcem w czoło.

— Nie świruj. Przecież ci go nie odbiję. Tak tylko sobie go obejrzę. W końcu jestem ciekawa jak wygląda mój przyszły… — zawiesiła głos — szwagier, dodała po chwili posyłając mi szeroki uśmiech.

Poderwałam się od stołu tak gwałtowanie, że omal nie strąciłam szklanki, o którą zahaczyłam łokciem:

— Już ja ci dam szwagra! — Mówiąc to, chwyciłam jedną z marchewek ze stołu i zaczęłam nią wymachiwać, niczym mieczem świetlnym.

Siostra parsknęła śmiechem, ale widząc moje groźne spojrzenie, natychmiast spoważniała i wyjaśniła:

— Żartowałam, Magda. Nie unoś się tak. Na pewno wszystko się ułoży. Musisz tylko równie szybko się odkochać, jak się zakochałaś — stwierdziła, po czym wróciła do krojenia warzyw.

— Jesteś niemożliwa, wiesz? — Pogroziłam jej palcem i chrupiąc marchewkę wyszłam z kuchni.

W żadnym razie nie zamierzałam się odkochiwać. Rafał Podgórski za bardzo mi się podobał. Już nie mogłam się doczekać, żeby zacząć ten staż.


RAFAŁ


— Witaj, tato. Chciałeś się spotkać. Coś się stało? — przywitałem się chłodno, wchodząc do gabinetu ojca.

Tomasz Podgórki był człowiekiem bardzo zapracowanym, rzadko się widywaliśmy, głównie podczas rodzinnych uroczystości albo świąt. Od czterdziestu lat zarządzał firmą ubezpieczeniową, agencją reklamową i wydawnictwem. Teraz, kiedy lekarz zalecił mu odpoczynek po ciężkim zapaleniu płuc, które przeszedł zimą, trochę odpuścił, ale wiedziałem, że kiedy znów rzuci się w wir pracy, zapomni o tym, by na siebie uważać.

— Wejdź, Rafał. Mam do ciebie sprawę. Musisz przejąć część obowiązków należących do Mariusza Pawlika. Wyjeżdża do stanów na roczny kontrakt. Nikt nie zastąpi go lepiej niż ty — powiedział głosem pełnym przekonania. — W przyszłym tygodniu zaczynasz. Jeśli chodzi o czasopismo, musisz jakoś pogodzić te dwie sprawy. Wiesz, jak dla mnie ważna jest firma…

— Jasne tato, zajmę się wszystkim. Niczym się nie martw — odparłem, patrząc na zegarek.

Zakląłem w duchu widząc, która jest godzina. Musiałem się napić, bo napięcie, które towarzyszyło mi od spotkania z nową stażystką, wciąż nie chciało mnie opuścić. Jedynie alkohol drogi i mocny, mógł mi teraz dać ukojenie. I gorące ramiona jakiejś laski.

Ciekawe, czy ta mała ma chłopaka”, myślałem. „A nawet, jeśli, nie ma to znaczenia i tak będzie moja. Innej opcji nie ma. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby nie dostał tego, czego chcę.”

— Twoja matka przylatuje w piątek — rzekł nagle ojciec, spoglądając na mnie poważnie. — Nie mówiłem ci, ale chyba znów kogoś ma… — Jego głos nagle stwardniał, a przez twarz przebiegł cień.

Rodzice byli po rozwodzie. Rozstali się jeszcze jak byłem na studiach. Od tamtej pory byli w przyjacielskich relacjach. Kiedyś sądziłem, że może się zejdą, ale z upływem czasu przekonałem się, że to tylko mrzonki. Ojciec rzucił się w wir pracy, matka wyjechała zagranicę. Przylatywała dwa razy do roku, czasem sama, czasem z nowym kochankiem.

— Gdzie się zatrzyma? W hotelu czy w domu?

— Nie mam pojęcia — wzruszył ramionami. — Będzie tylko kilka dni. Po urodzinach Matyldy wraca do Francji.

Matylda to moja młodsza siostra. Studiuje w Londynie architekturę. Jest młodą, atrakcyjną, niezależną kobietą. W przyszłym tygodniu przypadają jej urodziny i chcemy wyprawić je w jednym z najlepszych lokalów w mieście. Ma to być niespodzianka.

Moja młodsza siostrzyczka zasługiwała na to, co najlepsze. Kochałem ją i zrobiłbym dla niej wszystko. To ona pomogła mi pozbierać się po tym, co zdarzyło się pół roku temu. I, gdyby nie ona, pewnie teraz nie byłoby mnie tutaj i tak spokojnie nie gadałbym z ojcem, dlatego Matylda będzie miała najwspanialsze urodziny na świecie, choćby mnie miało to kosztować fortunę. Była tego warta i nie zamierzałem oszczędzać. W końcu pieniądze były po to, żeby je wydawać.

— Dobra, zadzwonię do niej i wszystko ustalę — odparłem, patrząc na ojca nieco rozkojarzonym wzrokiem. — Niczym się nie martw, dobrze? Muszę spadać. Mam jeszcze coś pilnego do załatwienia. — Mówiąc to, zerknąłem na zegarek, po czym szybko pożegnałem się i wybiegłem z gabinetu.

Rozdział 3

MAGDA


Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby wybrać się dziś do klubu zwłaszcza, że następnego dnia czekał mnie pierwszy dzień w nowej pracy. Jednak musiałam jakoś odreagować, jedyna opcja to kilka drinków i godzinka szaleństw na parkiecie.

„Po dwudziestej drugiej będę już w domu”, myślałam.

Szybko przebrałam się w czarną sukienkę z cekinami, podkręciłam włosy na lokówce. Zrobiłam mocny makijaż, podkreślając usta czerwoną szminką. Obejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że wyglądam całkiem nieźle. Założyłam szpilki, chwyciłam torebkę, kurtkę i wybiegłam z domu w chwili, gdy akurat podjechała taksówka.

W klubie „Seven & Seven” mieszczącym się na Mokotowie byłam po kwadransie. Była to jedna z modniejszych miejscówek w stolicy. Zwykle odwiedzały go tłumy ludzi, w tygodniu był jednak mniejszy ruch. Miałam nadzieję, że uda mi się spotkać kogoś ze znajomych.

Kiedy weszłam do środka natychmiast otoczył mnie gwar rozmów, śmiechy, muzyka tętniąca z głośników. Na parkiecie tańczyło kilkanaście osób, reszta albo siedziała przy stolikach albo przy barze. Tam też skierowałam swoje kroki.

Podeszłam i złożyłam zamówienie. Czekając na drinka ponownie rozejrzałam się po sali, czując po chwili jak czyjś wzrok niemal pali mnie w kark.

Rozejrzałam się zaintrygowana i napotkałam rozpalone spojrzenie… mojego szefa. Nogi niemal ugięły się pode mną, gdy zobaczyłam, że mężczyzna się do mnie zbliża.

— Cześć, znów się spotykamy — rzekł na powitanie, taksując uważnym spojrzeniem moją twarz, a później całą sylwetkę, co sprawiło, że serce zaczęło mi szybciej bić.

Oblizałam spierzchnięte wargi, widząc jak jego wzrok wwierca się we mnie, niemal przepalając na wylot. Intensywność jego spojrzenia oszałamiała.

Zrobiło mi się gorąco, bardzo gorąco…

— Cześć. Tak, co za przypadek, prawda? — starałam się, by mój głos brzmiał swobodnie, ale kłębiących się we mnie emocji nie potrafiłam ukryć. Mógł ze mnie czytać jak z otwartej księgi.

Jego spojrzenie pociemniało, gdy dostrzegł moją reakcję na swój widok. Z jego inteligencją i pewnością siebie, mógł mieć każdą. Zastanawiało mnie, czemu Rafał Podgórski zainteresował się właśnie mną.

„Co było we mnie takiego wyjątkowego?”

— Jesteś piękna — wyszeptał jakby czytając mi w myślach. Nachylił się i przeciągnął kosmyk moich włosów przez palce. — Są takie jedwabiste — wymruczał, przeczesując je.

Jego zapach, jego dotyk, jego bliskość…

Nie byłam w stanie się poruszyć, zareagować jakoś. A on był taki uroczy, seksowny, pewny siebie.

Jednak jego urok całkiem nie zdołał zawrócić mi w głowie. Zachowując resztki zdrowego rozsądku, uświadomiłam sobie, że ten kontakt był dla mnie zbyt intymny, a my byliśmy w miejscu publicznym. Każdy mógł nas tutaj razem zobaczyć. Nie mogłam pozwolić, żebyśmy przekroczyli granicę, której przekraczać nie należało.

„Będę rozsądna. Ale trochę się z nim podroczę. W końcu nic tak nie działa na męskie ego, jak jego połechtanie…”.

— Banał. Myślałam, że stać cię na bardziej wyszukany tekst na podryw. — Spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek, czując na sobie jego palące, intensywne spojrzenie.

Uśmiechnął się niemal drapieżnie, a mi włoski zjeżyły się na karku.

— Lubisz się droczyć, co? Kręci cię to, mała? — Jego głos był zmysłowy i docierał do każdego nerwu. Drżałam, z trudem łapiąc oddech.

— Może… — Oblizałam wargi, a w jego spojrzeniu dostrzegłam głód i pożądanie, które niemal czułam przez skórę.

Przysunął się jeszcze bliżej tak, że dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Prawie stykaliśmy się ze sobą, niemal ocierając.

„Wystarczyło unieść odrobinę usta i mogłabym poczuć jego smak” — pomyślałam z westchnieniem.

— Postawić ci drinka? — zapytał niespodziewanie Rafał i czar prysł.

Otrzeźwiło mnie w jednej chwili. Przejrzałam jego zamiary.

„O naiwności! Pewnie to jego stała zagrywka”, pomyślałam nie kryjąc wściekłości, że dałam się podejść jak dziecko.

— A co, chcesz mnie upić i wykorzystać moją słabość? — zapytałam zadziornie, mrużąc oczy.

Roześmiał się, jakby świetnie się bawił, a wtedy dostrzegłam, że mój szef ma piękny uśmiech. Uśmiech, który sprawia, że miękną ci nogi i przyspiesza puls. Uśmiech, który sprawia, że chcesz, być jeszcze bliżej niego. Że chcesz poznać smak jego pocałunków.

— Nie wyglądasz na taką, która łatwo daje się uwieść — mruknął, taksując mnie wzrokiem i przesuwając palcem wzdłuż linii mojej szyi.

Poskoczyłam gwałtownie, jak rażona prądem. Z trudem wyszeptałam:

— Pozory mogą mylić, szefie… Nie zamierzam niczego ci ułatwiać. — Odwróciłam się w stronę baru, udając, że nie robi na mnie wrażenia jego bliskość.

— Nie jesteśmy teraz w pracy. Jesteśmy dwojgiem ludzi, którzy bardzo siebie pragną i muszą zaspokoić to pragnienie… — dobiegł mnie jego zmysłowy szept, który był jak zaproszenie do raju.

„Och, co on ze mną robił”.

Mało brakowało a zaczęłabym się wachlować, czując jak strużka potu cieknie mi po plecach.

— Nie jesteśmy zwierzętami, które nie potrafią zapanować nad instynktem. — Mój głos był chłodny i opanowany, a spojrzenie, którym go obdarzyłam mogłoby zmrozić.

— Wiesz, że prędzej czy później będziesz moja? — W jego głosie było tyle pewności siebie, że nie sposób było mu się oprzeć.

Kusił mnie, niczym diabeł z najgorętszych czeluści piekła kusi niewinną duszyczkę, by ta zgrzeszyła.

„Co? On mówi serio?” — pomyślałam, patrząc na niego z niedowierzaniem.

— To arogancja czy groźba? Jak mam to traktować? Myślisz, że kim ja jestem? Łatwą panienką, która skusi się na kilka drinków i tanich komplementów? — Policzki zaczął pokrywać mi rumieniec, nie wiedziałam gniewu czy pożądania… Moje zmysły szalały, wyobrażając sobie nas w namiętnym uścisku.

— A nie jest tak? — rzekł niskim głosem, chwytając mnie za łokieć.

Chciałam się wyrwać, ale nie pozwolił mi na to, zmuszając, żebym na niego spojrzała.

Oczy mnie zapiekły, poczułam wściekłość i upokorzenie. Chciałam go uderzyć, zapaść się pod ziemię, rozpłakać się, a najbardziej wkurzające było to, że chciałam go też… pocałować.

„Cholerny drań, pewny siebie, seksowny drań! Och, jak ja go nienawidzę!” — pomyślałam, nim jego usta dotknęły moich, a mi zabrakło tchu.


RAFAŁ


Tak całkiem szczerze to nie wiem, czemu to zrobiłem. W jednej chwili droczyliśmy się, kłóciliśmy, a w drugiej już ją całowałem. Intensywność tego pocałunku, smak jej ust, ich miękkość i jedwabistość, sprawiły, że na moment zapomniałem, gdzie jesteśmy i dałem się ponieść chwili, jak cholerny nastolatek, który nie potrafi zapanować nad hormonami.

Nic jednak w tej chwili nie było w stanie oderwać mnie od ust Magdy. Nasz pocałunek był pełen namiętności, ognia i pasji. Jej wargi idealnie pasowały do moich, wzmocniłem nacisk i językiem rozsunąłem jej pełne usta. Poczułem jej westchnienie, gdy pogłębiłem pocałunek, i po chwili nasze języki tańczyły w jednym rytmie, oddechy mieszały się. Otoczył mnie jej zapach. Nie wiedziałem, co się ze mną działo.

Przed nią miałem wiele kobiet, ale żadna z nich nie wzbudziła we mnie takich uczuć. Z jednej strony ogień, namiętność, a z drugiej delikatność. Była pełna kontrastów i przez to tak mnie zaintrygowała. Chciałem jej, tu i teraz. Chciałem jej całej.

Przerwałem pocałunek i spojrzałem jej w oczy, które były lekko zamglone. Usta miała nabrzmiałe od pocałunków, a na policzkach rumieńce. Była tak cholernie seksowana, że z trudem powstrzymałem się, by znów jej nie pocałować.

— Czemu to zrobiłeś? Wiesz, że nie powinniśmy? Co jeśli ktoś nas zobaczy? — Magda wyglądała na zdenerwowaną, drżały jej ręce, jej klatka piersiowa unosiła się i opadała, z trudem odwróciłem wzrok od jej ponętnego biustu, i spojrzałem jej w oczy.

— Czym się przejmujesz? Nawet, jeśli to, co? — poniosłem nieznacznie głos, wzruszając ramionami.

Nic mnie to nie obchodziło. Teraz chciałem tylko znaleźć się z nią w sypialni i zaspokoić pragnienie, które jedynie ona mogła ugasić. Byłem jak spragniony wędrowiec. I byłem gotów zrobić wszystko, żeby ją mieć. Tylko ją.

— Nie chcę plotek. Serio, nie powinniśmy tego robić. No wiesz, spotykać się ani całować. To się nie może powtórzyć, szefie — rzuciła, a jej błękitne spojrzenie było jednocześnie poważne i stanowcze.

Jej naiwność była rozczulająca.

— Mówisz serio? Przecież wiesz, że to tylko kwestia czasu, gdy wylądujemy razem w łóżku… — odparłem, chcąc jej uświadomić nieuchronność tego, co miało się stać. Prędzej czy później.

— Drań, jesteś draniem, wstrętnym, aroganckim draniem! — Jej oczy sypały iskry. — Wychodzę, muszę ochłonąć! — Odwróciła się gwałtownie, niemal mnie odpychając.

— Widzimy się jutro w pracy. Nie spóźnij się, skarbie — powiedziałem, ignorując jej wzburzenie i swoje podniecenie. Potrzebowałem mocnego drinka albo zimnego prysznica.

Magda bez słowa wyminęła mnie, po czym wybiegła z klubu, tak szybko, że nawet nie zdążyłem zareagować. Gdy wyszedłem na zewnątrz jej już tam nie było.

Nowa stażystka coraz bardziej mnie intrygowała. Już nie mogłem się doczekać następnego dnia.

„Coraz bardziej podoba mi się ta zabawa w kotka i myszkę” — pomyślałem, nim wszedłem z powrotem do klubu.

Dziś jednak chciałem się zabawić.

„Kilka drinków i spadam na chatę”, postanowiłem, choć podejrzewałem, że skończy się tak, jak zawsze. W tej chwili nic mnie jednak nie obchodziło.

— Whisky z lodem, poproszę — powiedziałem do barmana.

Rozdział 4

MAGDA


Po szalonym wyjściu do klubu spędziłam niemal bezsenną noc, przewracając się w pościeli niczym targana gorączką. Wciąż czułam na sobie dotyk Rafała, a jego obraz nie chciał zniknąć spod powiek.

„Cholerny drań. Jak ja z nim wytrzymam pół roku?”, zastanawiałam się.

Tego nie wiedziałam, ale postanowiłam, że nie będę na razie o tym myśleć. Potrzebowałam prysznica i mocnej kawy, która postawi mnie na nogi. Dziś czekał mnie pierwszy dzień w nowej pracy i chciałam wypaść jak najlepiej.

Wstałam lekko się przeciągając i z niechęcią spoglądając w lustro wiszące na ścianie. W jego tafli odbijało się moje odbicie — potarganie blond włosy, blada cera i … błyszczące oczy.

Nie wierzyłam to, co widzę!

Tłumiąc przekleństwo odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam do łazienki. Szybki prysznic trochę mnie orzeźwił. Owinięta ręcznikiem otworzyłam drzwi szafy i przyjrzałam się ubraniom wiszącym na wieszakach. Chciałam wyglądać profesjonalnie, a jednocześnie elegancko.

Wybrałam czarną ołówkową spódnicę ze skóry i białą bluzkę. Do tego dobrałam cieliste rajstopy i czarne, skórzane szpilki. Włosy wysuszyłam, wyczesałam i związałam w niskiego koka. Nałożyłam delikatny makijaż, pociągnęłam usta czerwoną szminką i przejrzałam się w lustrze.

Wyglądałam dobrze, naprawdę dobrze.

Na samą myśl o tym, jak szef zareaguje na mój widok zarumieniłam się, a serce zaczęło mi szybciej bić z podekscytowania. Wiedziałam, że to głupie i dziecinne, ale w tej chwili mój strój i opanowanie to była jedyna broń.

Mogłam się domyślać, że mój szef to mężczyzna, który wie, czego chce i zdobywa to. Nie byłam niedoświadczoną gówniarą, która nie zna życia. Byłam młodą kobietą, której już raz ktoś złamał serce. I wiedziałam, że zrobię wszystko, żeby po raz kolejny do tego nie dopuścić. Nie zamierzałam dać się zdominować. Ani grać słodkiej idiotki, za którą zwykle brali mnie mężczyźni.

— Zobaczymy, kto tu będzie górą, panie Podgórski — powiedziałam do swojego odbicia w lustrze, a w moim głosie pobrzmiewała determinacja.

Zabrałam torebkę, klucze, narzuciłam na siebie kurtkę i wybiegłam z mieszkania.

Pół godziny później wchodziłam już do budynku redakcji. Przywitałam się z recepcjonistką Sylwią, bo tak miała na imię dziewczyna. Nadal patrzyła na mnie z tym dziwnym uśmieszkiem, ale postanowiłam ją ignorować i nie przejmować się jej zachowaniem. Nie miałam wpływu na to, co ona o mnie myśli, przynajmniej na razie.

Poza tym nie to teraz zaprzątało moją głowę. Za chwilę miałam poznać cały zespół redakcyjny i denerwowałam się, jak diabli.

Wsiadłam do windy i wjechałam na piąte piętro. Kiedy drzwi się otworzyły ujrzałam niemal pusty newsroom. Większość pracowników pewnie znajdowała się już w sali konferencyjnej i czekała na rozpoczęcie spotkania.

Weszłam głębiej do pomieszczenia i rozejrzałam się uważnie, chcąc wypatrzeć właściwą tabliczkę na drzwiach, znajdujących się po mojej lewej stronie. Poza gabinetem naczelnego znajdował się tu również pokój socjalny, a także toalety dla pracowników.

Gdy tak stałam i się rozglądałam usłyszałam za sobą dzwonek i drzwi windy rozsunęły się. Nie musiałam się oglądać, by wiedzieć, kto w nich stoi, bo poczułam mrówki na ramionach i plecach, a męski, korzenny zapach uderzył we mnie jak przypływ.

Obróciłam się przez ramię i zobaczyłam bacznie obserwujące mnie spojrzenie mojego szefa.

Rafał Podgórski wyglądał, jakby spędził nieprzespaną noc, miał lekko podkrążone oczy i jednodniowy zarost, który wyostrzał męskie rysy jego twarzy. Kwadratowa szczęka drgnęła, a usta rozciągnęły się w niemal drapieżnym uśmiechu. Jakby sam diabeł rzucał na mnie swoje kusicielskie sztuczki.

„Nie ze mną te numery, panie Podgórki” — pomyślałam, wygładzając spódnicę i prostując się, co nie uszło jego uwadze, bo oczy mu rozbłysły, gdy tylko zawiesił wzrok w okolicy mojego biustu.

Ręce mi drżały, serce waliło chcąc wyskoczyć z piersi. Przełknęłam ślinę i oblizałam wargi, i w tej samej chwili uświadomiłam sobie, że popełniam błąd.

Jego spojrzenie na moment zapłonęło pożądaniem, którego nie starał się nawet ukryć.

Poczułam jak miękną mi nogi i zaklęłam, chcąc jakoś przywołać się do porządku.

— Dzień dobry, Magdo — przywitał się, mrużąc oczy. Z jego twarzy nie mogłam nic wyczytać. — Jesteś gotowa na pierwszy dzień w pracy? — zapytał, podchodząc bliżej.

Winda zamknęła się za nim niemal bezszelestnie.

— Dzień dobry, panie Rafale — odparłam uprzejmie, starając się przybrać oficjalny ton. — Tak, trochę jestem spięta, ale myślę, że będzie mi się tutaj dobrze pracowało. — Mówiąc to, mocniej zacisnęłam dłonie na pasku torebki, co nie uszło jego uwadze.

„Dlaczego on tak na mnie działa?”

Przestąpiłam z nogi na nogę, z trudem tłumiąc zakłopotanie. Czułam się jakbym miała szesnaście lat i rozmawiała po raz pierwszy z chłopakiem, który bardzo mi się podoba.

Nagle dobiegł mnie jego niski głos:

— Nie musisz się mnie bać. Nie jestem taki straszny, jak o mnie mówili. Zależy mi na tym, żeby w zespole panowała przyjazna atmosfera — wyjaśnił uśmiechając się. — Chodź, przedstawię cię zespołowi. — Mówiąc to, zrobił zachęcający gest ręką.

Ruszyłam za nim bez słowa. Przeszliśmy przez całe pomieszczenie i dopiero wtedy okazało się, że sala konferencyjna znajduje się na samym końcu po prawej stronie.

Kiedy weszliśmy do środka gwar toczących się rozmów przycichł i wszystkie głowy odwróciły się w naszą stronę.

— Witam serdecznie. Zanim zaczniemy chciałbym wam przedstawić naszą nową stażystkę Magdę Leśniewską, która dołączyła do naszego czasopisma. Przyjmijcie ciepło nową koleżankę — Rafał Podgórki powiódł poważnym spojrzeniem po twarzach współpracowników. — Klaudio wprowadzisz Magdę w jej obowiązki — zwrócił się do wysokiej blondynki po trzydziestce, ubranej w szary dopasowany kostium. — A teraz przejdźmy do omówienia szkieletu numeru na ten miesiąc. Aha, byłbym zapomniał, w weekend zapraszam wszystkich na spotkanie integracyjne. Wszystkie szczegóły są na mailu — wyjaśnił, po czym przeszedł do dalszej części zebrania.

Po upływie godziny spotkanie redakcyjne zakończyło się. Zadania zostały sprawnie rozdzielone. Mi przypadło w udziale napisanie relacji z jakiegoś wydarzenia kulturalnego. Miałam deadline do końca tygodnia, więc sądziłam, że sobie poradzę. Chciałam jak najlepiej wykonać swoje pierwsze zadanie. Postanowiłam najpierw zrobić research, jednak nie było mi dane nawet zasiąść przy biurku ani włączyć komputera, bo Klaudia poleciła, żebym zrobiła kawę dla szefa i zaniosła mu ją do gabinetu.

Zostawiłam rzeczy na blacie biurka i uśmiechając się sztucznie do Klaudii ruszyłam do pokoju socjalnego, gdzie znajdował się ekspres do kawy.

Kiedy weszłam do pomieszczenia wysoka, ładna brunetka uśmiechnęła się na mój widok i wyciągnęła w moją stronę dłoń.

— Anka jestem — przedstawiła się. — Pracuję w dziale graficznym. Pierwszy dzień, co?

— Tak, zgadza się — przytaknęłam. — Trochę się stresuję, czy sobie poradzę, ale może nie będzie tak źle. Długo tu pracujesz? — Zagadnęłam, podchodząc do ekspresu.

Z półki wzięłam jedną z filiżanek i nalałam do niej kawy, po czym odwróciłam się w stronę koleżanki.

— Od dwóch lat — odpowiedziała, nim upiła łyk gorącego napoju ze swojego kubka. — Spodoba ci się u nas, zobaczysz. Tutaj nigdy nie można się nudzić, zawsze się coś dzieje. Tym bardziej teraz, gdy Rafał Podgórski przejął obowiązki naczelnego.

— A coś więcej o nim wiesz? Jaki jest? Wymagający? — zasypałam ją pytaniami, z trudem kryjąc ciekawość.

— Rafał jest dobrym szefem. Bardziej powinnaś uważać na Klaudię. To żmija, która kąsa, gdy nadepniesz jej na odcisk. To przez nią odeszła ostatnia stażystka. Dlatego uważaj na nią — poradziła mi nim opuściła socjalny.

Jej słowa sprawiły, że poczułam jak ogarnia mnie niepokój, włoski zjeżyły mi się ze strachu, gdy tylko przypomniałam sobie chłodne, niechętne spojrzenie Klaudii. Postanowiłam, że zrobię wszystko, co będę mogła, aby się jej nie narazić.

Z filiżanką kawy zapukałam do drzwi Rafała Podgórskiego, a gdy usłyszałam stłumione „Proszę”, nacisnęłam klamkę i weszłam do środka.

Serce waliło mi w piersi niemal chcąc wyskoczyć, gdy zauważyłam, że szef patrzy się na mnie, nie okazując zainteresowania. W tym momencie wydawał mi się taki obcy i daleki.

— Co tak długo, Magdo? — zapytał, zerkając na zegarek. — Kawa miała być na moim biurku pięć minut temu. — Jego głos był pozbawiony emocji, jak u jakiegoś pieprzonego robota.

Poczułam, że się rumienię ze wstydu. Kryjąc zmieszanie podeszłam do jego biurka i postawiłam kawę na blacie. Kiedy się nachyliłam poczułam zapach jego perfum i z wrażenia zakręciło mi się w głowie. Na moment moje oczy napotkały jego ostre spojrzenie. Nogi się pode mną ugięły i zabrakło mi tchu. Czułam się jak jeleń w potrzasku.

W powietrzu narastało napięcie i musiałam użyć całej swojej silnej woli, żeby nie zrobić czegoś głupiego. Jak pocałowanie go albo chluśnięcie mu kawą w twarz. Pragnienie było tak silne, że aż przygryzłam wargę.

Chyba to zauważył, bo uniósł kącik ust i dostrzegłam błysk w jego oku.

Przestąpiłam z nogi na nogę.

Jego spojrzenie paliło, czułam je na skórze, niemal tak intensywnie, jakby mnie dotykał.

Chciałam jak najszybciej stąd wyjść, bo sytuacja zaczęła się robić coraz bardziej niezręczna.

Kiedy się odwróciłam i podeszłam do drzwi chcąc złapać za klamkę, on nagle znalazł się przy mnie, zagradzając mi wyjście ramieniem. Bliskość jego ciała, jego zapach, uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Przygryzłam wargi, czując jak drżą mi uda.

— Umówisz się ze mną? — zapytał, zmysłowym głosem, od którego zrobiło mi się gorąco.

— To zależy — odparłam, przymykając oczy i starając się uspokoić oddech.

Jednak nie było to łatwe, gdy Rafał znajdował się tak blisko mnie. Jego oczy hipnotyzowały, głos kusił i wabił, jak pająk w swoją sieć.

— Od czego? — Musnął mój policzek, patrząc mi intensywnie w twarz.

Zadrżałam, czując jego palący dotyk.

— Od tego, czy to polecenie służbowe…

— Nie, Magda. To propozycja. Zrobisz jak zechcesz — odparł, skupiając uwagę na moich ustach, a mój oddech przyspieszył.

— I nie będziesz na mnie naciskał?

— Zależy, o jaki nacisk ci chodzi… — wymruczał, posyłając mi uśmiech, od którego zmiękły mi nogi.

— Jesteś niemożliwy — zaśmiałam się nerwowo. — Wszystko kojarzy ci się z seksem.

— Tylko, kiedy jestem z tobą — spojrzał mi głęboko w oczy.

— Wiesz, że łamiesz zasady? Nie przeszkadza ci to? — zapytałam, nie kryjąc obaw.

— Wiem. Nigdy nie trzymam się zasad — wzruszył ramionami. — Robię to, na co mam ochotę. I biorę, co zechcę. A ty, czego się boisz? Tego, że ktoś się dowie, że robisz coś wbrew ustalonym normom, czy tego, że stracisz kontrolę?

— Chyba jednego i drugiego… — przyznałam szczerze. — Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się zrobić coś wbrew zasadom. Nigdy! Rozumiesz? — podniosłam głos, łapiąc go za mankiet koszuli.

On nachylił się jeszcze bliżej i powiedział niemal szeptem:

— Musisz nauczyć się panować nad lękami, skarbie — musnął dłonią moją szyję, a mnie przyszył dreszcz.

Oblizałam odruchowo usta, a wtedy jego spojrzenie rozbłysło.

— Mogę ci obiecać, że przy mnie czekają cię niesamowite chwile. Uwierz, gdy będziesz w moich ramionach zapomnisz o wszystkim. Będziemy tylko ty i ja… — Uśmiechnął się znacząco. — Coś mnie do ciebie przyciąga i chcę cię poznać bliżej. — Mówiąc to, pocałował mnie w kącik ust.

Przymknęłam oczy, czując jak mocno bije mi serce. W tamtej chwili uświadomiłam sobie, że zakochałam się w Rafale Podgórskim.

W. MOIM. SZEFIE.

„O mój Boże! Co teraz?” — pomyślałam w panice, po czym chcąc uniknąć jeszcze większej kompromitacji, szybko wybiegłam z gabinetu w takim tempie, jakby mnie goniły piekielne ogary.


RAFAŁ


— Przeklęta diablica — mruknąłem, gdy drzwi się zamknęły za Magdą.

Ta dziewczyna coraz bardziej mnie intrygowała. Była niczym zagadka, którą miałem chęć rozwiązać. Jej oczy — wściekle błękitne, doprowadzały mnie do szaleństwa. Jednak nie wiedziała o tym, że nie jestem zdolny do miłości. Mogłem jej złamać serce, ale kiedy byłem blisko niej zapominałem o wszystkim. Nawet o swoich zasadach. Chciałem jej wbrew wszystkiemu. Nawet, jeśli później oboje będziemy tego żałować, a podejrzewałem, że tak będzie. Zwłaszcza, kiedy ona dowie się prawdy o mnie, o tym, jaki jestem naprawdę. Wtedy raczej nie będzie chciała ze mną gadać.

„Może jednak, choć przez chwilę będę mógł poczuć jak smakuje szczęście?”, pomyślałem.

Tego dnia szybko uwinąłem się z obowiązkami służbowymi, podpisałem kilka papierów, wykonałem parę telefonów i mogłem wyjść z biura. Przez cały dzień myślałem o naszym spotkaniu. Zastanawiałem się, czy ona przyjdzie. Wiedziałem, że dużo ryzykujemy, gdyby wśród pracowników rozniosło się, że się spotykamy, albo że mamy romans ona zostałaby zwolniona, a ja usunięty ze stanowiska naczelnego. Przepisy były bezwzględne, ale czy zapisy w regulaminie firmy mogą walczyć z prawdziwym uczuciem?

Tylko przy niej przeżywałem emocje, o które nigdy bym siebie nie podejrzewał. Zabrałem swój seksowny tyłek i wyszedłem z redakcji, żegnając się zdawkowo z Klaudią, która coś tam do mnie paplała, ale nie słuchałem tego, co do mnie mówi. Rozglądałem się po newsroomie, aby wypatrzyć Magdę, ale nigdzie jej nie dostrzegłem.

Kiedy otworzyły się drzwi windy wsiadłem do niej, zostawiając patrzącą na mnie z naganą i lekkim zawodem Klaudię. Nie obchodziło mnie, co ta kobieta o mnie myśli. W tej chwili mój umysł zaprzątała wyłącznie pewna pyskata stażystka.

Zjechałem windą na dół na parking podziemny i ruszyłem w kierunku swojego auta. Kochałem samochody, a czerwony Aston Martin DBS Superleggera stanowił mój najnowszy nabytek. Kobiety niemal mdlały na jego widok, ale na mnie nie robiło to wrażenia. Choć na początku nie ukrywam, korzystałem z tego ile wlezie, ale po pewnym czasie uświadomiłem sobie, że nic nieznaczący seks na jedną noc sprawił, że ogarnęła mnie coraz większa pustka i samotność.

Wsiadłem do astona i ruszyłem z kopyta przez chwilę nie myśląc o niczym, ciesząc się szybką jazdą wypasioną bryką. Czułem się jak młody bóg. I nikt mi tego nie mógł odebrać.

Po paru minutach byłem już pod apartamentowcem, w którym mieszkałem. Wjechałem bramą na zamknięte osiedle i zjechałem na parking podziemny. Wyskoczyłem z auta i szybkim krokiem ruszyłem do windy, którą wjechałem na czwarte piętro i wysiadłem, kierując się korytarzem wprost do swojego apartamentu, z którego roztaczał się widok na Pałac Kultury.

Wszedłem do środka i rozejrzałem się po pomieszczeniu będącym salonem i kuchnią. Duże przestronne okna aż po sufit ciągnęły się wzdłuż wschodniej i północnej ściany. Na podłodze znajdowały się jasne panele, oprócz tego wystrój stanowiła olbrzymia kanapa w kolorze grafitu i stół z czterema krzesłami. Na ścianach wisiały nowoczesne akwarele w intensywnych barwach, przykuwając wzrok. Salon łączył się z kuchnią i był oddzielony od niej przestronną wyspą. Rzadko gotowałem w domu, wolałem zjeść coś na mieście, więc większość sprzętów błyszczała nowością, choć kupiłem to mieszkanie pół roku temu.

Tak naprawdę służyło mi do odpoczynku i chwili dla siebie, lubiłem odciąć się od świata i patrząc w panoramę za oknem sączyć dobrą whisky. To mnie relaksowało i odprężało.

Podszedłem do barku i nalałem sobie bursztynowego trunku do wąskiej niskiej szklanki i wypiłem go jednym haustem, czując jak miłe ciepło rozlewa się po moim ciele. Przymknąłem oczy i wtedy zobaczyłem smukłą, drobną blondynkę, która patrzyła na mnie oskarżycielskim wzrokiem.

— Zniknij, przepadnij maro! — warknąłem i poszedłem wziąć prysznic, mając nadzieję, że zimna woda otrzeźwi mój umysł.

Jednak uczucie dziwnej, nieokreślonej tęsknoty towarzyszyło mi do końca dnia.

„Może spotkanie z nią przegoni demony?”

Chciałem poczuć coś więcej niż trawiący mnie ból.

„Życie i tak jest gówno warte, więc czemu nie cieszyć się chwilą?”

Rozdział 5

MAGDA


Zgadzając się na spotkanie z nim wiedziałam, że popełniam błąd, ale nie potrafiłam odmówić sobie przyjemności, jaką ze sobą niesie przebywanie w jego towarzystwie.

Tyle razy w życiu uciekałam od miłości, po tym jak zostałam zraniona, nie potrafiłam nikomu zaufać.

Jednak, kiedy byłam obok Rafała Podgórskiego zachowywałam się jak pozbawiony instynktu samozachowawczego owad, która pcha się wprost do ognia. Z jednej strony bałam się siły własnych uczuć, a z drugiej tego, że on ich nie odwzajemni, że to tylko pożądanie.

Czy to naiwność?

Nie wiem, ale chciałam wierzyć, że nadszedł moment w moim życiu, kiedy powinnam postawić wszystko na jedną kartę i raz jeszcze zawalczyć o swoje szczęście.

Po rozstaniu z Konradem byłam wrakiem, cieniem dawnej siebie. Długo nie mogłam się pozbierać po naszym rozstaniu. Byliśmy razem przez pięć lat i wydawało się, że jesteśmy szczęśliwi. Jednak jak się okazało jemu czegoś brakowało w naszym związku i postanowił poszukać tego w ramionach innej. Kiedy dowiedziałam się o zdradzie mój świat zawalił się, chciałam umrzeć, ból był tak wielki, że nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. Przez wiele tygodni leżałam w łóżku, nie wychodziłam z domu, unikałam ludzi i kontaktu ze światem.

Po pewnym czasie ból odrobinę zelżał i zaczęłam od nowa budować swoją nową rzeczywistość. Skończyłam studia, zaliczyłam możliwe kursy i załapałam się na świetne praktyki. Czas mijał, zajęłam się nauką, pracą i jakoś udało mi się zagłuszyć smutek i żal, czające się na dnie serca. Nie zawsze udawało mi się być silną. Jednak nie powalałam sobie na płacz.

Może to był błąd?

Nie wiem, jednak teraz, gdy spotkałam Rafała poczułam, jak wracam do żywych. Mimo, że był ostatnią osobą, którą mogłam pokochać, nie chciałam walczyć z tym uczuciem. Pragnęłam znów poczuć motyle w brzuchu i siłę miłości.

Dlatego mimo głosu rozsądku zakazującego mi brnąć dalej w tę znajomość ubrałam się i wyszłam na spotkanie z moim przeznaczeniem.

„Głupia, naiwna Magda, żyjąca w świecie marzeń i mrzonek.” Tak o sobie myślałam za każdym razem, gdy patrzyłam na siebie w lustrze.

Jednak najbardziej na świecie chciałam poczuć emocje. Skórę przy skórze, dotyk innego ciała obok, widzieć rozpalony wzrok wpatrzony we mnie i … — pokręciłam głową, zła na siebie i na myśli krążące w mojej głowie.

Rafał Podgórski był moim przekleństwem.

Wsiadłam do Ubera i podałam kierowcy adres. Umówiliśmy się w małej restauracji na Starych Bielanach, mając nadzieję, że uda nam się w spokoju porozmawiać z dala od wścibskich ludzi i ich ciekawskich spojrzeń.


RAFAŁ


Zastanawiałem się, czy przyjdzie. W końcu nie dała mi jednoznacznej odpowiedzi. Siedziałem, bijąc się z myślami, gdy weszła ona. Rozejrzała się i wtedy jej wzrok padł na mnie. W jednej chwili jakby świat się zatrzymał. Nasze spojrzenia nie mogły się od siebie oderwać.

Nie wiem, które z nas przerwało ten magiczny moment.

„Kurde, Rafał, robisz się sentymentalny, jak baba” zganiłem się w duchu, po czym wstałem, żeby się przywitać z Magdą.

Uśmiechnęła się lekko, patrząc na mnie niepewnie. Ta jej nieporadność budziła we mnie tkliwość, chciałem ją objąć i przytulić, ale nie byłem pewien, czy powinienem. Ubrana w lekki jasny płaszcz i bladoróżową sukienkę wyglądała słodko i romantycznie. Jej policzki zarumieniły się uroczo, nerwowo skubnęła zębami dolną wargę, a ja poczułem jak budzi się we mnie pożądanie.

O, tak działała na mnie jak żadna inna, czułem jak wracam do żywych.

— Cześć, dobrze, że jesteś — powiedziałem na powitanie i nachyliłem się muskając ustami jej policzek. Poczułem zapach jaśminu i róż.

— Cześć, ja też cieszę się, że cię widzę — odparła. — Choć nie wiem, czy to, co robimy jest właściwe — w jej głosie wyczułem wahanie.

— Po to są zasady, żeby je łamać — mrugnąłem do niej, posyłając jej swój seksowny uśmiech, który zawsze działał na płeć przeciwną.

Spuściła oczy i lekko się rumieniąc odparła:

— Dla ciebie to takie proste — wzruszyła ramionami, a jej jasne włosy zafalowały.

— Może jednak usiądziemy i będziemy kontynuować naszą rozmowę podczas kolacji? — zaproponowałem zdesperowany, czując jak dziewczyna wymyka mi się z rąk.

Pragnąłem poznać ją bliżej. Chciałem znów poczuć smak jej ust. Była niczym narkotyk, spróbujesz raz i nie potrafisz się powstrzymać.

Spojrzała na mnie niepewnie.

— Och, no dobrze. Może masz rację — zgodziła się po chwili namysłu, siadając na podsuniętym przez mnie krześle i kładąc torebkę na kolanach.

Wtedy zauważyłem, że drżą jej dłonie.

„A więc nie jestem jej obojętny”, ucieszyłem się w duchu.

— Co zamówić ci do picia? Mają tutaj dobry aperitif. — Mówiąc to, zajrzałem do karty uważnie lustrując listę drinków. — Może martini?

— Dobrze, niech będzie — zgodziła się, nadal wydawała się spięta.

Rozczulała mnie, chciałem się nią zaopiekować, najlepiej w mojej sypialni. Jednak musiałem być bardzo ostrożny, żeby jej nie spłoszyć.

— To tylko kolacja bez zobowiązań — powiedziałem wbrew temu, co myślałem. — Wyjdziesz, kiedy będziesz chciała — zapewniłem ją, po czym skinąłem na kelnera. — Martini raz i Calvados, poproszę.

Młody chłopak przyjął zamówienie, kiedy odszedł od naszego stolika skupiłem ponownie swoją uwagę na Magdzie.

Siedziała dziwnie milcząca i obserwowała mnie spod oka, gdy dostrzegła, że zauważyłem jej spojrzenie szybko odwróciła wzrok.

— Chciałbym cię lepiej poznać. Co lubisz? Czym się interesujesz? — zapytałem, patrząc na nią badawczo. — Powiesz mi coś o sobie?

Drgnęła, po czym spojrzała mi prosto w oczy. Jej błękitne spojrzenie rozbłysło nieznacznie.

— Lubię aktywność na świeżym powietrzu. Biegam, pływam, gram w tenisa. — Mówiąc to, uśmiechnęła się sztucznie. — Co jeszcze? Tańczę, śpiewam i gram na harfie… — wymieniała beznamiętnym tonem.

— Naigrywasz się ze mnie prawda? — podniosłem głos, mrużąc oczy widząc, że świetnie się bawi rzucając mi wyzwanie.

Zmarszczyła brwi i nadęła usta.

— Skoro wiesz to po, co pytasz? — Jej głos zabrzmiał ostro. — Serio interesuje cię to, co lubię? Nie prościej upić mnie i zaciągnąć do łóżka? Przecież taki jest twój plan — zaśmiała się gorzko.

Ta dziewczyna igrała z ogniem, choć nie miała o tym pojęcia. To jak drażnienie tygrysa w klatce. Taka harda jeszcze bardziej mi się podobała.

— Magda, co ty mówisz? Nigdy bym cię nie wykorzystał — przesunąłem się do niej, chwytając kurczowo za dłoń.

Wyrwała ją, jakby palił ją mój dotyk.

A więc nie byłem jej obojętny, ucieszyłem się po raz kolejny. Zachowywałem się jak zadurzony nastolatek.

— A nie jest tak? — rzuciła mi prowokujące spojrzenie spod przymrużonych powiek.

Ta kobieta była pełna niespodzianek.

Intrygowała mnie coraz bardziej.

— Nie, wiesz dobrze, że zależy mi na tobie, na nas — odparłem. — Może to głupie, co teraz powiem, ale zawróciłaś mi w głowie — dodałem cicho.

Wytrzeszczyła na mnie oczy, niemal jakbym jej powiedział, że słonie latają.

— Ty nie wiesz, co to miłość…

Była niczym wyzwanie, a ja kochałem ryzyko.

„W końcu, co miałem do stracenia?”

Podjąłem jej grę.

— Skoro tak to pokaż mi, czym jest miłość. — Spojrzałem na nią wyczekująco.

— Nawet nie wiesz, o co prosisz… — mruknęła.

— Jestem dorosłym facetem, poradzę sobie — zapewniłem, patrząc jej prosto w oczy.

Wytrzymała moje spojrzenie, przez chwilę wahała się, by wreszcie odpowiedzieć:

— Zgoda, skoro tak, to możemy spróbować.

A ja omal nie podskoczyłem na krześle. Ten wieczór zapowiadał się o wiele ciekawiej niż przypuszczałem. A Magda kobietą, która intrygowała mnie coraz bardziej.

I już wiedziałem, że będzie moja.

Tylko moja.


MAGDA


„Ty idiotko, co ty najlepszego robisz!” — wyrzucałam sobie, patrząc na Rafała, który wydawał się usatysfakcjonowany złożoną przeze mnie obietnicą.

Postępowałam pochopnie, rozum nakazywał mi wyjść stad jak najszybciej, ale serce… Serce pragnęło czułości, miłości i namiętności, którą tylko on mógł mi dać. Serce wyrywało się do niego wbrew zdrowemu rozsądkowi i moim własnym zasadom.

Te myśli towarzyszyły mi podczas kolacji. Rafał zamówił dla nas setki z ziemniaczkami i surówką, a do tego czerwone wino. W dodatku patrzył na mnie tak, jakby rozbierał mnie wzrokiem, przez co czułam się speszona i podniecona jednocześnie.

Na szczęście wino sprawiło, że rozluźniłam się i zaczęłam się dobrze bawić. Nawet nie sądziłam, że będę się tak dobrze czuła w jego towarzystwie. Był zabawny, uroczy i czarujący. Taki mężczyzna wiedział jak się zdobywa kobietę. I nie przyjmował porażki. Walczył do końca. Znałam się na ludziach. Moja kobieca intuicja rzadko mnie zawodziła.

„Jednak czy warto ryzykować złamanym sercem dla chwili zapomnienia?”, myślałam.

— Powiesz mi coś o sobie? Pytam szczerze, naprawdę chciałbym cię poznać. — Niski głos Rafała przywołał mnie do rzeczywistości.

Ciekawe, czy naprawdę interesowało go to, co lubię, czy pytał, żeby zbliżyć się do mnie i zdobyć moje zaufanie a potem mnie. Nie chciałam być kolejnym trofeum w jego kolekcji, a z drugiej strony nie potrafiłam walczyć z urokiem, jaki wokół siebie roztaczał. Skłamałabym mówiąc, że na mnie nie działał. Podobał mi się, miał w sobie to coś, co sprawiało, że nie mogłam być obojętna na jego męski czar. Tak już było, albo ktoś mnie pociągał, albo nie. I zwykle przekonywałam się o tym w ciągu kilku pierwszych minut. W tym przypadku zauroczyłam się, kiedy tylko go zobaczyłam, a im dłużej z nim przebywałam tym bardziej mi się podobał.

Może to było obustronne uczucie? Może ja jemu też wpadłam w oko, sądząc po tym, jak zabiegał o moją uwagę i jakim wzrokiem na mnie patrzył. Potrafiłam wyczuć, kiedy podobam się mężczyźnie. A Rafał Podgórski dawał mi wyraźnie sygnały, które ciężko było zignorować.

Z trudem przerwałam te rozmyślania, by odpowiedzieć:

— Lubię książki, dobre filmy, interesuję się fotografią, a dziennikarstwo? To chyba moja pasja. Uwielbiam zwłaszcza rozmawiać z ludźmi, poznawać ich. Każdy kryje w sobie zagadkę i ma coś do opowiedzenia. — Upiłam łyk wina z kieliszka. Smakowało wybornie. Znał się na dobrym winie. To kolejny plus.

„Cholera, co z tobą Magda, zachowujesz się jak zadurzona nastolatka”, zganiłam się w duchu.

— A więc lubisz poznawać ludzi… Czy to, dlatego zdecydowałaś się na takie studia, a później pracę? — dopytywał, wpatrując się we mnie intensywnie.

Jego zielone, seksowne spojrzenie przywodziło mi na myśl plażę latem i żar bijący od słońca. Chciałam ogrzać się w jego cieple…

— Chyba tak, choć na początku nie byłam pewna, czy to zajęcie dla mnie, ale praktyki upewniły mnie w tym, że czuję się w tym zawodzie jak ryba w wodzie — przyznałam, myśląc o tym, że odkrywam się przed nim robiąc to nieświadomie.

Jednak o dziwo Rafał wydawał się być zainteresowany tym, co mówię. Zwykle faceci gapili mi się w dekolt lub na usta, co doprowadzało mnie na skraj irytacji. Po kilku takich spotkaniach miałam dość i kończyłam znajomość.

Czy w tym przypadku mogłam liczyć na coś więcej? Nie wiedziałam, ale coraz bardziej ciągnęło mnie do tego mężczyzny.

A opór był daremny, zwłaszcza, że nie zamierzałam się opierać. Podjęłam decyzję, w pełni świadoma jej konsekwencji.

„Raz kozie śmierć”, pomyślałam dopijając wino.

— Nawet nie wiesz, jaka jesteś piękna, gdy opowiadasz o tym z ożywieniem — rzekł w zadumie, patrząc mi głęboko w oczy, a jego seksowne spojrzenie przeszywało mnie na wskroś.

Zarumieniłam się, słysząc jego komplement i pod wpływem tego, co dostrzegłam w jego oczach.

Żar, patrzył na mnie z pożądaniem.

To było jak igranie z ogniem.

A ja czułam się jak ćma lecąca do ognia.

„Jeśli przyjdzie mi spłonąć, może zaznam chociaż chwili przyjemności. W końcu, co warte jest życie bez ryzyka?”, pomyślałam.

— Dziękuję, choć muszę przyznać, że wolę być ceniona za intelekt niż za urodę — odpowiedziałam, skupiając uwagę na jedzeniu. Odkroiłam kawałek mięsa i spróbowałam, oblizując usta.

Stek, który zamówił był wyśmienity, lekko wypieczony, soczysty. Lubiłam dobre jedzenie i potrafiłam docenić jego smak. Nie musiałam się martwić o figurę, bo miałam dobrą przemianę materii i świetne geny. W naszej rodzinie nie odnotowano dotąd przepadków otyłości. Zarówno mama, siostra, jak i babcia były szczupłe.

— Znów gdzieś odpłynęłaś myślami — zauważył, skupiając wzrok na mojej twarzy. — Chyba cię nie zanudzam? — Uśmiechnął się kącikiem ust, a jego oczy pojaśniały.

— Nie, przepraszam, czasem tak mam, będziesz musiał się do tego przyzwyczaić — mrugnęłam do niego.

Roześmiał się szczerze i głośno. W kącikach oczu pojawiły się kurze łapki, a jego twarz nabrała charakteru. Usta kusiły, by znów poczuć ich smak. Miałam ochotę przesunąć po nich opuszką palca, a potem zastąpić palec wargami.

Na samą myśl oblałam się rumieńcem. Moje myśli nie były grzeczne, a ja nie byłam grzeczną dziewczynką.

Już nie.

— Co powiesz na spacer, a potem drinka u mnie?

Jego propozycja zaskoczyła mnie i jednocześnie sprawiła, że serce mi zadrżało.

— A obiecujesz, że nie będziesz chciał… no wiesz… — zarumieniła się uroczo, spuszczając oczy.

— Cię wykorzystać? — domyślił się. — Nie wiem, niczego nie mogę ci obiecać. Musisz mi zaufać… — urwał znacząco.

Jego niski głos doprowadzał mnie do szaleństwa. Skłamałabym, jeśli powiedziałabym, że nie robi na mnie wrażenia jego bliskość.

— Lubisz ryzyko prawda? I nie boisz się wyzwań? Tego, że przegrasz też nie bierzesz pod uwagę? — rzuciłam zaczepnym tonem.

Nachylił się w moją stronę i wyszeptał:

— Uwielbiam, gdy kobieta udaje trudną do zdobycia. Coś, co łatwo przychodzi nie znaczy dla mnie nic. Lubię wyzwania, jak każdy facet. Jednak, jeśli chodzi o ciebie to … — urwał i zawiesił głos — jest inaczej. Jesteś dla mnie czymś więcej niż wyzwaniem. Nie traktuję cię przedmiotowo, i obiecuję, że cię nie skrzywdzę — wyznał szczerze. — Chyba, że lubisz klapsy…

Pokręciłam głową i roześmiałam się.

„Wariat, seksowny, ale wariat”, pomyślałam z rozbawieniem.

Chciałam, żeby jego słowa były prawdą, ale czy byłam w stanie zaufać?

Na ten moment — nie.

Musiałam lepiej go poznać.

— Jesteś niemożliwy, ale to już wiesz. Chodźmy, skoro mamy się lepiej poznać… — zgodziłam się, sięgając po torebkę.

Wyjął portfel i wyciągnął z niego kilka banknotów, rzucił je na blat stolika, po czym wstał i wyciągnął do mnie rękę.

Podniosłam się i podałam mu dłoń, a on pogładził mnie z taką czułością, że aż zmiękły mi kolana. W ustach mi zaschło i zapomniałam, jak się oddycha.

Jego dotyk rozpalał, spojrzenie wwiercało się we mnie. Nie wiem, jak długo staliśmy tak wpatrzeni w siebie, gdy nagle przyciągnął mnie do siebie i pocałował.

Zaskoczona w pierwszej chwili nie zareagowałam, ale kiedy ochłonęłam zaczęłam oddawać pocałunki z taką samą mocą.

Ten moment zmienił naszą relację i już wiedziałam, że nic nie będzie takie jak wcześniej.

Tamten pierwszy pocałunek w klubie był szalony, namiętny, dziki i nieokiełznany, pełen złości i tłumionego pożądania. Ten natomiast był pełen czułości i tkliwości. Westchnęłam z rozkoszy i objęłam Rafała za szyję, a wtedy przysunął się jeszcze bliżej tak, że nasze ciała się stykały i poczułam bijący od niego żar.

Zaklął i przerwał pocałunek, patrząc na mnie pociemniałymi oczami, podczas gdy ja widziałam wszystko jak przez mgłę.

— Pragnę cię, Magda. Nie będę tego ukrywał. Jeśli chcesz się wycofać zrób to teraz. Później nie będzie już odwrotu — powiedział, schrypniętym głosem.

Popatrzyłam mu w oczy i odrzekłam:

— Ja też cię pragnę. Boję się, ale chcę spróbować.

— Mówisz serio?

— Tak, chcę tego. Mimo, że nie powinnam, ale chcę być z tobą szczera, bo na to zasługujesz.

— Nawet nie wiesz jak się cieszę, że to mówisz. Chodź, obiecuję, że nie pożałujesz. — Mówiąc to, wziął mnie za rękę i poprowadził do wyjścia.

Po chwili złapał taksówkę i wsiedliśmy do środka. Rafał podał adres kierowcy i ruszyliśmy, nawet nie wiem jak długo jechaliśmy, bo przez całą drogę całował mnie tak, że nie byłam w stanie racjonalnie myśleć.

Jednak nie dbałam o nic, chciałam poczuć go każdym zmysłem i jego namiętność. Od dawna byłam sama, więc wszystko odczuwałam ze zdwojoną siłą. Uczucia były tak intensywne, że z trudem nad nimi panowałam. Postanowiłam cieszyć się chwilą i tym wieczorem.

Tu i teraz. Z nim.

Moją zakazaną miłością.


RAFAŁ


Zaskoczyła mnie tym, że się zgodziła, ale widziałem namiętność w jej oczach. W kontakcie z jej ciałem mrowiła mnie skóra, czułem jak ogarnia mnie pożądanie i coś jeszcze. Czułość, której zwykle mi brakowało.

Do tej pory rzucałem się na kobiety jak wygłodniałe zwierzę, pozwalając dać się ponieść instynktowi. Chciałem zaznać rozkoszy i przyjemności. Dając i biorąc bez opamiętania.

Jednak przy niej było inaczej. Pragnąłem dać jej spełnienie nie myśląc w ogóle o sobie. Ona była najważniejsza. Jej pocałunki były tak ogniste i pełne żaru, że miałem ochotę zerwać z niej ubranie i rzucić się na nią na tylnym siedzeniu taksówki nie dbając o konwenanse. Hormony we mnie szalały, czułem ją całą, a jej zmysłowe usta paliły. Całowałem ją głęboko, namiętnie, zagłębiając się językiem i badając czule wnętrze jej jedwabistych ust. Miała tak pełne i ponętne wargi, że mógłbym ją całować przez cały czas.

Z trudem oderwałem się od niej, gdy dotarliśmy na miejsce. Zapłaciłem kierowcy i wysiadłem z auta, pociągając ją za sobą.

Pobiegliśmy do wejścia śmiejąc się i obejmując. Wklepałem kod, po czym otworzyłem drzwi i weszliśmy do holu. Nie zważając na nic pociągnąłem ją w stronę windy. Kiedy drzwi się otworzyły weszliśmy do środka. Wybrałem numer swojego piętra i winda ruszyła.

Przez cały czas milczeliśmy, świadomi swojej bliskości. Winda stanęła i drzwi otworzyły się, wyszedłem na korytarz, a po chwili otwierałem drzwi do swojego apartamentu.

Kiedy weszliśmy do środka nie zapalałem światła, bo wieczorna panorama miasta tworzyła niesamowity klimat, dzięki któremu mogliśmy poczuć nastrój tej chwili.

Popatrzyłem na Magdę, która stała niepewnie, ciekawie rozglądając się po wnętrzu.

— Napijesz się czegoś? — zapytałem cichym głosem, dotykając jej ramienia.

Drgnęła i spojrzała na mnie tymi swoimi niesamowitymi błękitnymi oczami i przez moment nie mogłem oddychać, porażony jej bliskością i intensywnością spojrzenia.

— Masz białe wino? — zapytała, oblizując usta.

Powiodłem po nich spojrzeniem, wciąż czując ich smak. Znów chciałem ją całować. Przerażało mnie to, że przy niej stałem się jakimś cholernym romantykiem, że traciłem głowę.

— Tak, naleję ci, a ty rozgość się. — Mówiąc to, wskazałem olbrzymią kanapę, stojącą przy jednym z przestronnych okien.

Podeszła bez słowa i usiadła na środku, lekko gładząc materiał, którym obita była sofa.

Kiedy wyobraziłem sobie jej dłoń przesuwającą się po moim ciele zakląłem i odwróciłem wzrok. Moja męskość pulsowała bólem, byłem na granicy szaleństwa, które mógł rozładować namiętny seks albo lodowaty prysznic.

Zacisnąłem zęby i podszedłem do barku, z którego wyjąłem butelkę Gerovasiliou Chardonnay i otworzywszy ją, nalałem wina do kieliszka.

Dla siebie standardowo wybrałem whisky z lodem. Wziąłem drinki i podszedłem do kanapy, na której siedziała Magda, w zachęcającej pozie, obserwując mnie spod przymrużonych powiek.

— O czym myślisz? — zapytałem, podając jej kieliszek, a nasze palce się musnęły.

Poczułem miłe ciepło i szybko upiłem łyk szkockiej ze szklanki.

— O tym, co ja tutaj tak właściwie robię — odpowiedziała, siadając wyprostowana na kanapie i lekko przekrzywiając głowę, przez co jej włosy zasłoniły część twarzy. Przymknęła oczy, czekając na moją reakcję.

— Robisz to, na co masz ochotę. Nie pozwól, żeby twoje lęki i obawy zagłuszyły twoje pragnienia. Magda… — urwałem i popatrzyłem jej głęboko w oczy — zauroczyłaś mnie. Nie mów, że ty nic nie poczułaś…

— Nie będę zaprzeczać wiesz, że mi się podobasz, ale nie powinnam była tutaj przychodzić. Jesteś moim szefem, a ja twoją podwładną dopiero, co zaczęłam staż. Nie chcę tego spieprzyć przez jeden szybki numerek. — Spojrzała na mnie ostro i podniosła się gwałtowanie, niemal ocierając o mnie.

Kiedy poczułem jej zapach przestałem racjonalnie myśleć i wolną ręką przyciągnąłem ją do siebie całując do utraty tchu.

Wyrwała się i uderzyła mnie w twarz. Jej pierś unosiła się i opadała. Była prześliczna, miałem na nią niesamowitą ochotę. Jednak jej reakcja zaskoczyła mnie do tego stopnia, że zamrugałem powiekami i niedowierzająco pokręciłem głową.

— Zwariowałaś? Co ci odbiło? — Rozmasowałem sobie policzek, który piekł od jej uderzenia.

Nie rozumiałem, o co jej chodziło. Przyciągała mnie, kusiła, a potem odpychała. Była pełna sprzeczności, nieprzewidywalna. Stanowiła wyzwanie. I była tak cholernie seksowna.

— To nie powinno się było wydarzyć. Przykro mi Rafał, ale nic między nami nie będzie. Muszę iść — rzuciła, odstawiając kieliszek na stół i stukając obcasami wyszła z apartamentu.

Nie zareagowałem, nie byłem w stanie wydobyć z siebie głosu. Wypiłem duszkiem whisky i zakląłem, po czym rzuciłem szklanką o ścianę z taką siłą, że odłamki szkła rozprysły się po parkiecie.

To nie mogło się skończyć nim na dobre się zaczęło. Musiałem ją zdobyć za wszelką cenę.

Nigdy nie przegrywałem. I tym razem też zamierzałem doprowadzić sprawę do końca.

Magda, będzie moja, czy tego chce czy nie…

Rozdział 6

MAGDA


To nie miało się tak skończyć. Ten wieczór miał być nasz, a ja zachowałam się jak tchórz. Uciekłam i nie dałam nam szansy poczuć czegoś wyjątkowego. Noc była koszmarem, nie spałam, leżąc i gapiąc się w sufit, analizując wszystko, co się wydarzyło i przeklinając swoją głupotę.

Jednak najgorsze było to, że pragnęłam rzucić się w jego ramiona i dać się ponieść namiętności. W ostatniej chwili zabrakło mi odwagi. To, co zrobiłam, jak się zachowałam, było nieracjonalne. Rafał miał rację, mówiąc, że daję mu sprzeczne sygnały. Miotałam się między tym, co pragnę, a tym, co wypada, a czego nie.

Rano, kiedy zadzwonił budzik ledwo wstałam z łóżka. Poczłapałam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic, a potem umyłam zęby i wysuszyłam włosy. Ubrałam się w zwykłą bawełnianą, beżową sukienkę i czarne szpilki. Włosy związałam w kitkę i zrobiłam delikatny makijaż, tuszując korektorem cienie pod oczami. Pociągnęłam usta matową szminką i spryskałam się perfumami. Tak czułam się pewniej, ale bałam się spotkania z Rafałem w pracy i tego, jak się zachowa po tym, co zrobiłam w jego apartamencie.

Musiałam jednak wypić piwo, którego sama nawarzyłam. Wypiłam kawę i zjadłam tost z dżemem, kiedy odstawiałam filiżankę do zlewu do kuchni weszła Alicja.

— Cześć, wychodzisz już? — Mówiąc to, przetarła zaspane oczy, tłumiąc ziewnięcie. Jej włosy były potargane, miała na sobie luźną, niebieską koszulkę sięgającą jej do kolan.

— Tak, muszę przed dziewiątą być w redakcji — odparłam, krzywiąc się, jakbym zjadła cytrynę.

— Wszystko dobrze? Bo wyglądasz jakoś nieszczególnie… — Zatroskała się, nalewając sobie kawy do kubka i patrząc na mnie wyczekująco.

— Bywało lepiej, ale jakoś sobie poradzę. Opowiem, ci wszystko wieczorem. O której będziesz w domu?

— Koło osiemnastej, muszę jeszcze dokończyć kompletować menu na jedno z przyjęć, które organizuje jakiś bogaty klient — wyjaśniła i upiła łyk kawy. — Wyobraź sobie, że wynajął naszą restaurację na cały weekend i dlatego szef kuchni dwoi się i troi z zamówieniem, a mnie przypadła rola jego asystentki. Mam przetestować wszystkie dania i ocenić, czy czegoś im nie brakuje. Uwierzysz? — Na jej policzki wystąpiły rumieńce ekscytacji. — To dla mnie szansa, żeby się wykazać.

— Na pewno dasz sobie świetnie radę, wierzę w ciebie — podeszłam uściskać ją. — Muszę lecieć, pa — i nie czekając na reakcję siostry wyszłam z kuchni.

Czekało mnie spotkanie z szefem, na które nie byłam gotowa, ale wiedziałam, że nie mam wyboru i muszę pojawić się w pracy, czy chciałam tego, czy nie.

Poza tym musiałam napisać artykuł, deadline kończył się za dwa dni. Czasu było mało, ale postanowiłam, że dam z siebie wszystko i pokażę, na co mnie stać.


RAFAŁ


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 17.64
drukowana A5
za 44.93