E-book
22.05 15
drukowana A5
44.87
drukowana A5
Kolorowa
71.37
Moje romany
30%zniżka

Bezpłatny fragment - Moje romany


Objętość:
258 str.
ISBN:
978-83-8324-936-0
E-book
za 22.05 15
drukowana A5
za 44.87
drukowana A5
Kolorowa
za 71.37

Policjantka

1. Wstęp

Książka pod tytułem policjantka to opowieść romantyczna z mnóstwem ciekawych zwrotów akcji. Opisuje młodą dziewczynę, która zakochuje się w przystojnym mężczyźnie. Z biegiem czasu bohaterka wstępuje do szeregów policji. Tam stara się dbać o dobro mieszkańców miasteczka Rybowa. Czasami uczestniczy w policyjnych akcjach. Praca w policji nie przeszkadza jej, by założyć rodzinę. W książce opisane jest również życie ludzi i ich życiowe sytuacje.

Barwna miejscowość przyciąga do siebie turystów, rozwija się i staje się z biegiem czasu silnym graczem. Zachowana jest roślinność, nie są tam stawiane magazyny, wielkie gmachy, które niszczą środowisko naturalne. Natomiast istnieją małe biznesy, które są prowadzone na poziomie. Oddają swoją jakość i prezentują świetną wizytówkę miasta.

Książka nie zawiera faktów, nazwa miejscowości jest fikcyjna, postacie również są fikcyjne i nie naruszają niczyjej godności.

ROZDZIAŁ I

1. Rybowo

Miasteczko Rybowo liczyło sobie około 10000 mieszkańców, uzyskało prawa miejskie przed 10 laty. Jego historia była barwna i odzwierciedlały ją różne kamienne posągi. Park był pięknie wysadzony kwiatami, tryskała również woda z fontanny. Mieszkańcy w piękne słoneczne dni przesiadywali na ławeczkach, popijali chłodne napoje i zajadali owocowe lody. Słońce przyjemnie prażyło, rośliny pięknie się prezentowały, nad fontanną pojawiła się mała tęcza. Miasteczko obejmowało różne ulice jak karmelowa, cytrynowa i czekoladowa. Na niektórych ulicach znajdowały się wielkie wille i inne jeszcze budynki, piękne zadbane prywatne posesje. Posesje były zadbane, miały wspaniałe ogrody, wykoszoną trawę, bujne krzewy azalii, które sięgały do kilku metrów wysokości.

Rybowo było wspaniałą miejscowością, która miała dobrego włodarza, dlatego miasteczko wyglądało na każdym metrze czysto. Nie brakowało sklepików, kawiarni, czy restauracji. Jednak jeszcze duży progres był potrzebny miastu, aby stanęło na poziomie wyższych standardów.

W miasteczku znajdowała się piekarnia, którą prowadziła pani Wilkowa. Była to młoda kobieta, która miała 3 dzieci i męża. Zawsze miała trwałą i była ubrana w elegancką bluzkę spódnicę oraz buty na średnim obcasie. Każdego ranka ludzie chodzili do niej po świeże bułeczki. Wieczorem pani Wilkowa obniżała cenę pieczywa, by mogła sprzedać, a nie wyrzucać drożdżówki i rogaliki. Gdyż nie mogła robić zwrotów.

Natomiast kawiarnię prowadziła pani Kowalska, która już była w podeszłym wieku. Jej dzieci musiały pomagać przy prowadzeniu biznesu. Dzieci już były w wieku 17 i 15 lat. Więc już uczyły się, by móc, któregoś dnia przejąć interes po swojej mamie. Pani Kowalska miała czarne krótkie włosy, zawsze była czysto i odświętnie ubrana. Chciała zawsze dobrze wyglądać, by być wizytówką swojego biznesu. Nosiła żakiety w kolorze granatowym lub szafirowym. Nie mogła nosić butów na wysokim obcasie, gdyż miała już schorowane nogi. Dlatego też zawsze pozwalała sobie na eleganckie buty wyjściowe, ale na niskim obcasie.

Dzieci pani Kowalskiej to Tosia i Antek, chodzili do średniej szkoły. A liczyli, że po maturze będą mogli przejąć interes rodzinny. Nie liczyły na studia, gdyż wiedziały, że są bardzo drogie i uznały, że to zbędny wydatek. Myślały, że w cenie studiów mogą mieć piękne auto, kawałek ziemi lub inne rzeczy. Więc nie myślały nad dalszą kontynuacją nauki.

Tosia miała już chłopaka, chociaż było jej dopiero 15 lat. Dobrze się z nim rozumiała, on przyjeżdżał do niej aż spod Warszawy. Tosia miała piękne, długie blond włosy, buzię rumianą, krótki nos i bardzo ładne białe zęby. Dziewczynka była nieco większa od swoich rówieśniczek. Niektóre koleżanki zazdrościły Tosi, że ma już chłopaka. I w dodatku bardzo fajnego, pochodzącego z bogatej rodziny.

Antek zaś miał już lat 17 i zbliżał się do końca średniej szkoły. Był on bardzo ładny, jak Tosia, ale jeszcze nie miał żadnej dziewczyny. Nie trafił jeszcze na tę prawą miłość. Chłopak zawsze nosił dresową bluzę i spodnie. Miał krótko wystrzyżone włosy, nosił srebrny łańcuszek na szyi.

Mąż pani Kowalskiej miał swój warsztat samochodowy, prowadził już od 20 lat. Kierowcy aut z chęcią do niego chodzili, by zaczerpnąć rady. Odwozili do starego mechanika auta z usterkami i mieli pewność, że ich auta są w dobrych rękach. Pan Kowalski już miał siwe włosy, nosił brodę i miał tłusty brzuch. Był niskiego wzrostu, był z siebie dumny, że ma dwójkę wspaniałych dzieci i bizneswoman żonę.

Nieopodal kawiarni znajdował się bank, który zatrudniał trzech pracowników. Była to filia banku polskiego, prowadzona od kilku lat. Mieszkańcy mieli dostęp do bankomatu, przelewali tam swoje wynagrodzenia i robili w banku opłaty. Bank to było duże udogodnienie dla mieszkańców Rybowa. Gdyż jeszcze kilka lat temu musieli się udawać miasteczka leżącego 20 kilometrów. Mieszkańcy musieli jechać 20 km, by załatwić wszystkie swoje ważne sprawy.

W banku pracowała pani Wiśniewska, pan Nowak i pani Wójcik. Był to zgrany team, który zawsze służył klientom. Pracownicy byli przemili, we wszystkim pomagali i doradzali. Mieszkańcy zawsze sobie chwalili obsługę banku. Nigdy na nic się nie skarżyli.

Bank znajdował się na ulicy karmelowej, w jednej z kamienic. Kamienica była nowo odrestaurowana przez konserwatora zabytków. Inne kamienice również były ładnie utrzymywane. Ulica przed kamienicą wyłożona kostką brukową. Wszystko dawało lekki, przyjemny wygląd. Koło kamienicy położono chodnik, a miejscami stały klomby z kwiatami.

Koło banku stało zazwyczaj kilka aut interesantów banku.

Najprzyjemniejszym miejscem dla dzieci jest ogromny plac zabaw, gdzie znajdowały się różne huśtawki, ślizgawki, piaskownica i drabinki. Jak i również był zamontowany kran z ujęciem wody, z którego dzieci podczas zabawy mogły się napić. Tam dzieci z Rybowa spędzały poranki lub przychodziły po południu. By móc się wyszumieć.

W Rybowie znajdowała się również restauracja, która serwowała kuchnię europejską i amerykańską. Nie brakowało polskich pierogów i tradycyjnego bulionu. W sezonie restaurację oblegali turyści. Gdyż za miasteczkiem znajdował się wodospad. Często odwiedzany przez miłośników przyrody. Dlatego Rybowo miało możliwość przyciągania ludzi.

Restauracja była prowadzona przez zagranicznego właściciela. Pochodził on ze Szwajcarii. Nie był nikomu znany w miasteczku. Jednak mieszkańcy bardzo lubili to miejsce, dawało im miejsce pracy. A także możliwość miłego spędzenia popołudnia pod parasolami. I również, gdy padał deszcze, mogli siedzieć wewnątrz restauracji. Miejsce to było czyste i zadbane, kelnerki i kucharz pochodzili z Rybowa. A szef przyjeżdżał raz na jakiś czas, by skontrolować czy wszystko w porządku.

W mieście znajdował się również posterunek policji, który zatrudniał 5 policjantów. Na posterunku policji zawsze był jeden z policjantów, a drugi siedział w kancelarii.

Budynek posterunku był zrobiony zaledwie 20 lat temu, został przeniesiony z jednej części miasta. Następnie znajdował się w nowym budynku, zupełnie niepołączonym z innym budynkiem, w jakikolwiek sposób. Budynek był dodatkowo ogrodzony.

Policjanci byli wybawieni w nowe radiowozy policyjne. Praca ich fundowała im niemałe wrażenia. Oni zawsze starali się, aby w miasteczku był porządek i aby nie było burd pijackich. Prowadzili podczas festynów różne akcje, by uczyć ludzi, jak zapobiegać różnym nieszczęściom. Prezentowali swoje psy, owczarki niemieckie, które dzieci bardzo polubiły.

2. Zakup pięknej posesji przez Amelię

Do miasta przyjeżdża Amelia, wchodzi do kawiarni i postanawia sobie zamówić Cappuccino. Siada przy jednym ze stolików, otwiera menu. Natychmiast podchodzi do niej pani Kowalska i pyta co podać. Szybko zabiera się do przygotowania Cappuccino dla młodej klientki, która sobie je właśnie zażyczyła. Pani Kowalska widzi pierwszy raz tę dziewczynę na oczy. I jest ciekawa, co ją sprowadza do Rybowa.

Przygląda się jej podczas robienia Cappuccino. Widzi, że ma ładne długie blond włosy, piękną sukienkę oraz buty na wysokim obcasie. Włosy opadają jej na ramiona, ma lekki puder na twarzy, różowy błyszczyk i pomalowane tuszem oczy. Przy stoliku stoi torebka, wykonana z czarnej skóry.

Pani Kowalska z zaciekawieniem przynosi jej zamówione Cappuccino i zaczyna ją zagadywać.

K. — A co taka piękność porabia w Rybowie. Pani jeszcze tu nie widziałam.

A. — Dziękuje za Cappuccino. Ja przyjechałam oglądać jedną z posesji. Zobaczyłam ogłoszenie, że w tym mieście jest do sprzedania nieruchomość i mam zamiar ją zobaczyć.

K. — Ach, tak. Posesja i nawet wiem, która to jest.

A. — Tak, a czy ona ma jakąś historię.

K. — Należała do bardzo bogatego lekarza, ale on zmarł ze starości. Posesje jego dzieci wystawiły na sprzedaż. Bardzo piękny dom, zadbany na zewnątrz i wewnątrz również pięknie urządzony. Byłam tam kilka razy na kawie u pana doktora. Po jego śmierci już tam nie chodzę. Żona jego też już nie żyje, więc dzieci postanowiły pozbyć się nieruchomości. Nie ma kto o ten dom się starać. A szkoda, aby stał i niszczał.

A. — Czyli dzieci lekarza chcą sprzedać ten dom. W ogłoszeniu są zdjęcia tego domu. Jednak wciąż nie jestem pewna, jak wygląda w rzeczywistości. Za pół godziny przyjedzie jedna osoba i mi wszystko pokaże. Cena jest obniżona, chyba nikt nie chce go kupić. Więc może to będzie mój szczęśliwy dzień. Dostałam spadek po babci, wezmę trochę kredytu i ten dom będzie mój.

K. — A spadek powiadasz. Taka młoda osoba i już się dorobiła pieniędzy na dom. To chyba by było niemożliwie.

A. — Jestem uczciwą osobą, nie ukradłam nigdzie takie wielkie pieniądze.

K. — Nie ja tego nie powiedziałam. Tylko masz świetny start. Zabezpieczona jesteś, masz sowity kapitał.

A. — No wiem.

Amelia dopija Cappuccino i postanawia udać się na posesję. Jedzie tam swoim małym, skromnym autem. Ma małe auto, gdyż uważa, że wielkie jest jej zbyteczne. Zależy jej bardziej na domu. Po 10 minutach znajduje się już przed posesją, zawiódł ja tam GPS. Amelia jest 20 minut przed czasem, ale uznaje, że poczeka najwyżej chwilkę. Przed posesją było również zaparkowane auto syna lekarza, który chciał jej pokazać cały dom. Przyjechał pięknym autem passatem, w kolorze ciemnego granatu. Amelia wysiada z auta i udaje się za właścicielem. Chłopak stoi na ogródku i patrzy na dach domu.

A. — Dzień dobry.

O. — Dzień dobry.

A. — Ja jestem Amelia, dzwoniłam do pana w sprawie kupna nieruchomości.

O. — Ja jestem Olo, oprowadzę cię po nieruchomości, może ci się spodoba i będzie twoja.

A. — Super, a więc chodźmy.

O. — Tak.

Amelia przechadza się po posesji, najpierw idą wzdłuż ogrodu należącego do posesji. Potem Olek otwiera drzwi wejściowe do domu i na pierwszy rzut oka widać kuchnię. A potem inne pomieszczenia jak salon, łazienka, sypialnia i 2 dodatkowe pokoje. Dom jest parterowy, nie ma drugiego piętra, jest jedynie poddasze. Dom jest wyposażony w meble, stoły, urządzenia elektryczne. A od Amelii zależy, czy je wyrzuci, czy zostawi. Dom nie potrzebuje remontu, jedynie kurz już osiadł na meblach.

Amelia jest zachwycona posiadłością, która jest akurat dla niej samej. Chyba że któregoś dnia założy rodzinę, to wypełni dom dziećmi, miłością swojego życia i psem, albo kotem. Dziewczyna postanawia zakupić ten dom. Oprowadzenie po posesji trwało im godzinę, ale ona wie, że jest zdecydowana na zakup nieruchomości.

Dogaduje się z Olo i zakup pięknej posesji kończy się u notariusza. Notariusz sprawdza wszystkie księgi wieczyste. Księgi są czyste, nie ma tam ukrytych kredytów bankowych, hipotecznych. Dlatego Amelia może przejść do zakupu domu. Dom zostaje wyceniony przez rzeczoznawcę na 1,5 mln złotych. Jednak Olo obniża dla młodej dziewczyny cenę jeszcze o 200000 tysięcy. Transakcja przebiegła szybko i bez żadnych przeszkód. Amelia w ciągu miesiąca wprowadza się do posesji. Radość Amelii nie ma końca.

Dziewczyna przywozi swoje wszystkie rzeczy do domu. Tam wszystko ładnie układa, sprząta, wyciera kurze. Nic z mebli nie wyrzuca. Gdyż to pozwala jej na zaoszczędzenie kosztów. A uważa, że lekarz miał gust, lubił się w drogich pięknych rzeczach, meble także kosztowały majlant. Dlatego Amelia nie widziała powodu, aby coś zmieniać we wnętrzu domu.

Dom Amelii znajduje się o 20 km od jej miejsca pracy. Pracuje ona jako nauczycielka w miejscowej szkole. Uczy ona dzieci małe w wieku od 6- do 8 lat. Dodatkowo dorabia na korepetycjach w czasie prywatnym. Szkoła jej daje miejsce pracy, wykonuje zawód, który jest dla niej idealny. Jednak nie do końca jest usatysfakcjonowana. Jej wykształcenie pozwala jej na dobry start, ma ona przed sobą jeszcze mnóstwo zmian życiowych.

Z biegiem czasu Amelia poznaje ludzi w miejscowości Rybowo. Tam zadomawia się, ale często słyszy, że już ma 26 lat, a jeszcze nie jest po ślubie i nie ma dzieci. To ją nie denerwuje, bo wie, że wszystko jeszcze przed nią.

Nieopodal posesji Amelii mieszka pani Kowalska, właścicielka kawiarni. Ma piękny dom w kolorze zieleni, jest dwupiętrowy, ma ganek i ogród. Ogród jest uzupełniony kwiatami róży i azalii. Kwiaty pięknie dekorują posesję pani Kowalskiej. Pani Kowalska widząc Amelię, jest zadowolona z nowej znajomości, w dodatku z właścicielką kawiarni. Znajomość ta, to dla dziewczyny zaszczyt, choć ona sama jest nauczycielką, a to zawód dla inteligentnych ludzi.

Pani Kowalska przygotowuje drinki i prosi Amelię, aby spędziły ten wolny czas w ogrodzie. Obie udają się do ogrodu i zasiadają na wygodnych meblach ogrodowych.

A. — Ogród jest przepiękny, chyba włożyliście w to miejsce sporo pracy.

K. — Tak, poświęcamy się, aby wszystko pięknie wyglądało. Ogród nam się powiódł, a o dom również dbamy. To jest nasz majątek, który odziedziczą nasze dzieci. Choć nie do końca jestem pewna. Dzieci to inne pokolenie, nie wiadomo, czy będą chciały z nami żyć. Pójdą w swoją stronę, mam nadzieję, że również dobrze się urządzą, jak my.

A. — Dziś jest tak dużo możliwości, że młodzi mają otwarte drzwi na różne perspektywy. Duży dostęp do edukacji, różne szkoły prywatne i państwowe, umożliwiające zrobienie zawodu. Nauczenie się prowadzenia biznesu, szkoły wyższe, które dają możliwość lepszego zarobku. Każdy może zrobić zawód, już nie sposób być osobą bez zawodu, czy wykształcenia średniego.

K. — Ja też swoim dzieciom mówię, aby szły dalej. One chcą tylko maturę i prowadzić ze mną biznes. A przecież jeszcze by mogły pójść na studia. Tam by może coś się nauczyły i wniosły jeszcze coś nowego do naszego rodzinnego biznesu.

Antek i Tosia nie chcą dalej się uczyć. A ja bym bardzo chciała, aby moje dzieci zrobiły studium. To świetny paszport do drogi na studia. Tam je przygotowują do dalszej nauki. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bym chciała, aby moje dzieci skończyły studia wyższe. Marzenie każdego rodzica.

A. — Moi rodzice też chcieli, abym wystudiowała coś. A ja musiałam ciężko na studiach na to zapracować, bym stała się nauczycielką.

K. — Ja jeszcze marzę sobie o zakupie małego kawałka ziemi. Każdy tu w okolicy ma wykupiony jakiś grunt. A my jeszcze do tego nie doszliśmy.

A. — Ja też o tym myślałam, ale stać mnie na dom, a do tego zyskałam jeszcze ogród.

K. — Dobrze zrobiłaś, ja w twoim wieku to nic nie miałam. Musiałam zrobić studia tak, jak ty, a teraz moje dzieci nie chcą dalej się uczyć. Studia są przepustką do lepszego życia, lepszych zarobków, luksusów. Nie każdemu się uda skończyć studia, niektórzy młodzi ludzie zaczynają drugi raz, gdy im się nie powiedzie. Mało kto zrobi je za pierwszym razem.

A. — Teraz młodzi ludzie nie chcą studiować. Uważają, że to zbędny wydatek, a papier ze studiów szczęścia nie daje. Niektórzy studenci wystudiują papier i wrzucą go do szafki i pracują, jako klasa robotnicza.

K. — To straszne, tyle się nadrzeć na studiach i nic z nich nie mieć. Taka moda, bez znajomości nie zajedziesz nigdzie, ani nie zdobędziesz pracy.

A. — Te czasy są inne, pomimo dobrobytu edukacja zeszła na niższy poziom. Pomimo że jest tak duży dostęp do internetu. Wszystkie wiadomości są w nim zawarte to i tak młodzi ludzie nie chcą się internetem posiłować. Nawet kursy są online i tam też można zdobyć zawód, przekwalifikować się itd.

K. — Muszę swoje dzieci jeszcze namówić. Jak nie będą chciały się uczyć, to i tak nic z tym nie zrobię. W kawiarni mogą sobie zarobić na dalszą naukę.

A. — Dajesz im świetne fundamenty do budowania przyszłość.

K. — Oddałabym wszystko, aby moje dzieci żyły dobrze i były szczęśliwe.

Do domu przychodzi Antek, zapoznaje się z Amelią. A wraz z nim wraca również Tosia. Dzieci są zachwycone nową sąsiadką, w dodatku nauczycielką z wyższych sfer. Dzieci siadają przy stole ogrodowym, pani Kowalska serwuje im Milkshake waniliowe, a do tego deser lodowy z sosem malinowym.

Amelia po odwiedzinach u pani Kowalskiej wraca do swojego domu. Tam bierze gorący prysznic, zakłada świeże ubranie. Zasiada przed telewizorem i włącza swój ulubiony serial. Marzy sobie o księciu z bajki. Myśli, że ona też będzie mieć, jak pani Kowalska spełnione małżeństwo oraz dzieci, które wystudiują i też będą mieć swoje rodziny.

Wieczorem Amelia robi sobie wyśmienitą kolację, a po posiłku zasiada do swojego przygotowania. Gdyż koniec roku jeszcze daleko, a ona musi coś przygotować ciekawego na lekcję. Tak, aby dzieci były zadowolone i gdy wyjdą ze szkoły, nie będą mówić, że były w szkole nudy.

Kolejny dzień Amelia jedzie do szkoły, choć wie, że praca nie zając nie ucieknie. Jednak ona chce być wzorowa, wszystko mieć pod kontrolą. Tam opowiada o swojej nowej znajomości koleżankom z pracy. Opowiada też o swoim domu, jest zachwycona miejscowością Rybowo. Opowiada jak ludzie są bardzo mili, nie ma żadnych patologicznych rodzin, sama średnia klasa oraz alejki z nowymi domami. Jak i również są kamienice, ale pięknie odrestaurowane przez konserwatora zabytków. Rybowo wręcz jest wymarzonym miejscem dla nauczycielki. Koleżanki z pracy wpraszają się na kawę, ona z miłą chęcią również zaprasza je, aby do niej od czasu do czasu zajrzały.

Z biegiem czasu wodospad z Rybowa stał się ulubionym miejscem dla wycieczek szkolnych. Nauczycielki ze satysfakcją prowadziły klasy uczniów, by zobaczyły przyrodę, zrobiły sobie pauzę od książek i zaczerpnęły świeżego powietrza.

Kawiarnia pani Kowalskiej stała się ulubionym miejscem wycieczek szkolnych. Nauczycielki prowadziły dzieci na wyśmienite lody i napoje. Kawiarnia była tak duża, że mogła pomieścić dwie klasy szkolne i każdy z klientów był jeszcze obsłużony. Pani Kowalska cieszyła się małymi dziećmi, a nauczycielki miały świetny punkt wyjściowy na wodospad. W kawiarni było bardzo przyjemnie, pełen relaks. Dlatego też każdy, kto wszedł na, choć godzinę do kawiarni, czuł się zrelaksowany.

3. Pojawienie się obiektu westchnień Amelii

Amelia wstała rano, zrobiła sobie śniadanie, poranną kawę z mlekiem i usiadła przy stole w kuchni. Przeglądała telefon komórkowy, pocztę elektroniczną, czat i aplikację bankową. Chciała wiedzieć, czy już przyszła wypłata. Chciała sobie zrobić zakupy, odświeżyć garderobę, zakupić nowe sandały na lato. Zależało jej na dobrym wyglądzie, tak aby ludzie ją dobrze postrzegali. Zobaczyła, że wypłata jest na koncie bankowym, ucieszyła się tym. Postanowiła po pracy udać się na wielkie zakupy. Gdyż w Rybowie mieli wszystko, co potrzebowała, było mnóstwo sklepików z butami, sukienkami i bluzkami.

Dzień pracy rozpoczął się na dobre, Amelia uczyła dzieci, starała się dać z siebie wszystko. Natrafiał na nowoczesną matkę, która w czasie pracy przyszła i chciała od niej rzeczy nierealne. Jednak ta zasugerowała jej, że jeśli ma uwagi, to niech napisze do dyrektora petycję o zmianę sposobu nauczania. Amelia była lekko poddenerwowana młodą mamą, która chce dla swojego dziecka jak najlepiej.

Po pracy Amelia udaje się na swoje obiecane zakupy. W centrum miasteczka wchodzi do jednego z butików. Tam widzi przystojnego mężczyznę w wieku 30 lat. Prowadzi on ten właśnie butik i pomaga Amelii w wyborze sandałów. Do sklepu w tym czasie wchodzi starsza kobieta. Tomek stara się zająć obiema paniami. Amelia nie jest jeszcze zdecydowana, przymierza kilka par sandałów. Na koniec wybiera z lekkim obcasikiem, lekkie delikatne, z perłowym połyskiem sandałki. Idealnie jej pasują do krótkich jeansowych spodni. Postanawia, że do sandałów dobierze sobie jeszcze jakieś inne rzeczy, aby się wszystko ładnie ze sobą komponowało.

Tomek podziwia panie, każda z nich jest w jego guście. Tomek jest samotnym kawalerem. A czasu już mu dużo nie zostało, gdyż nie chce być maminym synkiem po 30. On chce się ożenić i mieć gromadkę dzieci. Jednak nie trafił jeszcze na swoją wymarzoną połówkę. Amelia mu przypada do gustu, myśli sobie, że ją trochę zagada. Gdyż nigdy przedtem jej jeszcze nie widział.

T. — Jak ci idzie wybór.

A. — Już skończyłam, wybrałam te najbardziej gustowne.

T. — Jesteś tu nowa prawda. Ja mieszkam w tym mieście od 20 lat i cię tu nie widziałem.

A. — Tak, dopiero mieszkam tu miesiąc, a kupiłam niedaleko dom i mieszkam tam sama.

T. — No pięknie, taka młoda, a już ma swój dom. Lubię ludzi, którzy chcą coś w życiu osiągnąć, posiadać majątek itd.

A. — Ja też uwielbiam pracować, przyrodę, moją posesję. Kupiłam ją po lekarzu, na pewno go znałeś.

T. — Ach ta posesja. A to już wiem, kto ty jesteś. Małe miasto to się szybko plotki niosą.

Druga klientka nie zwraca uwagi na rozmowę Amelii i Tomka, wybiera obuwie.

A. — A ty jesteś zapewne sprzedawcą w tym butiku.

T. — Tak i w dodatku go prowadzę sam.

A. — A więc jesteś właścicielem i sprzedawcą.

T. — Strzał w dziesiątkę.

A. — Muszę jeszcze zaglądnąć do innych sklepów. Więc chciałabym kupić buty i za nie zapłacić.

T. — Dobrze, kartą czy gotówką. Chcesz może impregnat do tych butów?

A. — Tak, poproszę, będą dłużej wyglądać jak nowe.

T. — Świetnie.

Amelia wychodzi zadowolona z markowego sklepu. Udaję się do kolejnego, w którym są eleganckie rzeczy i w dobrej cenie. Tam zakupi idealne, pasujące do butów sukienki i bluzki, spódnice oraz tunikę. Zakupy idą Amelii jak z płatka. Odwiedza wszystkie sklepiki po kolei. Na koniec wstępuje do kawiarni. Tam opowiada pani Kowalskiej, jak jej minął dzień. W tym czasie Tomek kończy pracę i udaje się również do kawiarni. W kawiarni Tomek siada przy jednym ze stolików, zamawia sobie wyśmienite Latte i czeka na kumpla. Amelia siedzi przy stoliku obok i gawędzi z panią Kowalską.

Tomek siedzi i przegląda Amelię przy stoliku. Dziewczyna mu się podoba, w dodatku jest zaradna, pracuje, ma dom. Partia dla niego jak znalazł. Uśmiecha się do niej i postanawia postawić jej drinka.

A. — I znowu się widzimy.

T. — Tak, znowu, jeszcze raz i musi pani mi postawić kawę.

A. — A to takie tu zwyczaje.

T. — Tak. Nic nie ma za darmo.

K. — Tomek, ty to jesteś zawsze zabawny. Tomek ma swój sklep, tam, gdzie kupiłaś swoje buty.

A. — Tak, już pana poznałam.

K. — Świetnie.

A. — Szybko pan skończył pracę.

T. — Moja droga damo, wybiła 17.00, więc na mieście nie ma żywej duszy. Wszyscy siedzą w domach i przygotowują sobie kolację.

A. — No tak, ma pan rację. Straciłam rachubę czasu przez ten mój wypad na zakupy.

T. — Jestem Tomek, mów mi na ty.

A. — Dobrze, Tomek. Ja jestem Amelia.

Pani Kowalska idzie obsługiwać klientów, a Amelia siedzi sama przy stoliku. Więc Tomek ją zaprasza do swojego stolika. Amelia przyjmuje zaproszenie, akurat kolega Tomka nie nadchodzi, Amelia mu przez to dotrzymuje towarzystwa. W ten sposób oboje nie siedzą sami, podziwiają dekorację w kawiarni pani Kowalskiej.

Razem obgadują przychodzących klientów, którzy wyglądają dziwacznie i zarazem śmiesznie. Przy stoliku Amelia i Tomek, ich zabawa trwa, dziewczyna dobrze się czuje w towarzystwie amanta, ani się go nie boi. A młody kawaler jest zafascynowany nową przyjezdną. W TV lecą popowe piosenki, atmosfera była przyjemna. Czas, przez wesołe towarzystwo, szybko wszystkim uciekł. Pani Kowalska miała otwarte aż do ostatniego klienta.

Amelia wraca do swojego pustego domu, robi sobie gorący prysznic, wskakuje w piżamę i idzie spać. Przez swoje flirtowanie z Tomkiem nie jest przygotowana do szkoły. Postanawia, że dzieciom włączy jakąś ciekawą bajkę, i ten jutrzejszy dzień przetrwa. Przez jedno popołudnie jest kompletnie zadłużona w Tomku. Chłopak jej się strasznie podoba i ma nadzieję, że będzie mogła się z nim jeszcze spotkać, chociaż myśli, że może nie mieć szans u niego. Myśli, że jest on z wyższych sfer i ma jakąś kochankę. Gdyż taki przystojny mężczyzna nie odgania się od kobiet.

Amelia wstaje rano wyspana, przygotowuje się do pracy. Robi sobie kawę oraz śniadanie. Po śniadaniu zarzuca make-up i ubiera garsonkę, chce wyglądać dobrze przed innymi nauczycielkami. Widzi, że dom jest smutny i pusty, postanawia po pracy udać się do schroniska dla zwierząt i wziąć psa lub kota. Małe futrzane zwierzę dotrzyma jej towarzystwa, a jej samej będzie raźniej. W szkole dzień jej mija szybko, nie ma żadnych niespodziewanych wydarzeń. Po pracy udaje się do schroniska, które jest odległe o 50 km od Rybowa. Droga samochodem trwa jej godzinę. Gdy już jest na miejscu, wysiada z auta i kieruje się po nowego pupila. Tam wybiera kota, który ma biało-pomarańczowe łatki. Kot wygląda przyjaźnie, nie prycha na Amelię, ani nie ucieka. Amelii się futrzak podoba i zabiera zwierzę do domu. Nadaje mu w międzyczasie imię Śnieżynka. Dziewczyna jest z siebie zadowolona, wyjazd do schroniska nie skończył się z pustymi rękami, wraca z pupilem. Po drodze kupuje suchą i mokrą karmę dla kota oraz inne niezbędne rzeczy,

Wyjazd do schroniska trwał całe popołudnie, dziewczyna wróciła do domu wprost na kolację. Zbliżał się weekend, więc zrobiła lekki light dzieciakom w szkole i postanowiła, że nie będzie się przemęczać. Tylko zrobi sobie weekend, pojedzie nad wodę i tam odetchnie od codziennej monotonii. Relaks jej dobrze zrobi, gdyż czuje się przepracowana i zestresowana. W sobotnie popołudnie udaje się na basen, wyleguje się na kocu, naciera ciało balsamem do opalania i ma na nosie słoneczne okulary. Na głowie trzyma zaś słoneczny kapelusz, gdyż słońce zbyt mocno grzeje w głowę. Ma na sobie dwuczęściowy kostium kąpielowy, w kolorze niebieskim w różowe kwiatki. Chwilę leży na kocu, a później wskakuje do basenu o średniej głębokości. Tam też pojawia się Tomek, którego wcześniej nie widziała. Ten wychodzi po drabinie z basenu i udaje się do grupki młodych ludzi. Wśród nich są piękne dziewczyny i dwóch chłopaków. Amalia pływa w basenie, chłodzi się przed gorącym słońcem. Siedzi chwilę w wodzie, a potem postanawia udać się na hot-dog. Widzi, jak Tomek dobrze imprezuje z kolegami i popija piwo z puszki. On zauważa Amelię i postanawia ją zaczepić. Ona kieruje się w stronę punktu gastro. Dogania ją, a ona cieszy się na jego widok.

T. — Cześć Amelia, co tu robisz.

A. — Cześć, wybrałam się na basen.

T. — Ach, to świetnie, a jesteś sama czy z towarzystwem.

A. — Nie, ja jestem sama. Koleżanka nie miała czasu dziś dla mnie. No wiesz, ona ma małe dziecko, rodzinę i obowiązki.

T. — Tak, rozumiem, a my jesteśmy całą paczką. Jak chcesz, to przyjdę do ciebie na chwilę.

A. — Ok, Super. Idę po hot-doga, muszę coś zarzucić na ząb.

T. — Pójdę z tobą, też coś przekąszę.

Z oddali słychać, jak jedna z dziewczyn woła Tomka, a on udaje, że nie słyszy.

A. — Wołają cię.

T. — Tak, tak zaraz do nich wrócę.

A. — Jak chcesz.

Tomek idzie z Amelią i postanawia z nią spędzić popołudnie. Prosi, aby poszła z nim do jego kolegów i koleżanek. Tam przyłacza się do towarzystwa. Dziewczyna, z którą Tomek flirtował, czuje się zakłopotana, jest zazdrosna. Ale po chwili sobie odpuszcza i wszyscy razem dobrze się bawią. Tomek nie robi różnicy pomiędzy Amelią a drugą dziewczyną. Gdyż obie się mu podobają. Tomek czuje się świetnie przez tę sytuację.

Amelia spędza znowu popołudnie w towarzystwie przystojnego faceta. Jednak nie myśli nad czymś więcej, aby wynikło pomiędzy nią a Tomkiem. Rozgląda się też na basenie po innych facetach. Gdyż widziała, jak Tomek flirtował z jedną z dziewczyn, nie chce sobie robić kłopotu. Myśli, że Tomek już ma wybrankę. Tomek widzi, jak Amelia rozgląda się za innymi facetami i wcale się mu to nie podoba. On staje się w tym momencie zazdrosny. I chce zagadywać Amelię. Ona nic sobie z tego nie robi. Mówi mu, że wzięła sobie kota ze schroniska, gdyż czuje się samotna, gdy siedzi w domu. A kot jej dotrzyma towarzystwa. Tomek odpowiada, że jeśli chce, to może ją odwiedzić na, spotkać się na kawie. Amelia skiwa głową chce się z nim kolegować, gdyż uważa, że jest to niewinne i nikomu to nie będzie wadzić. Zwłaszcza koleżance, z którą przed chwilą Tomek flirtował.

T. — Wiesz, Amelia, chciałbym tego kota zobaczyć.

A. — Tak, to może wpadniesz na niedzielę.

T. — Świetnie, to mi się podoba. Jeszcze u ciebie nie byłem, a jestem ciekaw, jak sobie urządziłaś.

A. — Ok, będzie super, jak przyjedziesz. Uwielbiam gotować obiady, mogłabym tak całe wieki. I pichcić jakieś ciasta albo przygotowywać desery.

T. — A ja za to uwielbiam dobre dania i desery.

A. — No widzę, że jesteś smakoszem. A lubisz gotować?

T. — Czasem, żyje sam, więc muszę.

A. — W sumie ty też żyjesz sama jak ja.

T. — Ty musisz też mnie odwiedzić, zobaczysz, jakie mam fajne mieszkanie. Zwierzęcia to nie mam, mam tylko rybki akwariowe. Z nimi nie ma kłopotu. Nie muszę z rybami chodzić na spacer, jak to robią właściciele psów. Nie chcę mieć psa, bo to kłopot. Trzy razy dziennie wychodzić z psem i go karmić. Ja na to nie chce się pisać. Pies to obowiązek, jakbyś sobie wzięła drugiego człowieka na utrzymanie.

A. — Tak, ja sobie też tak pomyślałam, wzięłam kota. Siedzi na ogródku, może uciekł na myszy. Kot jest super, można go głaskać, siedzieć na fotelu i odstresować się, po prostu futrzak.

Cała paczka idzie się kąpać do wody, tam skaczą na banie, zjeżdżają po ślizgawce, nurkują, pływają różnymi stylami, kraulem i na pieska. Zabawa w wodzie nie ma końca. Chłopaki popisują się przed dziewczynami, dziewczyny też chcą dobrze wypaść w wodzie. Pływają i się wygłupiają, Amelia nie ma za tarczek w wodzie z dziewczyną, z którą Tomek flirtował. Dziewczyny trzymają się razem. Po zabawie idą razem całą paczką na coca-colę i frytki. W punkcie gastronomicznym razem zasiadają przy stoliku i konsumują prowiant.

Powoli zabawa dobiega końca, robi się wieczór, słońce zachodzi. Młodzi ludzie udają się do swoich domów. Tomek umawia się z Amelią na niedzielę, postanawia do niej przyjechać. A Amelia zaprasza wszystkich na kolejny weekend na domowego grilla. Wszyscy z chęcią przyjmują zaproszenie.

Nadchodzi niedziela, Amelia wstaje o poranku i zasiada tradycyjnie do porannego śniadania, ma dzień wolny od pracy. Jednak ma dziś gościa i musi przygotować świetny obiad. Postanawia się postarać, gdyż chce dobrze wypaść przed Tomkiem.

Chłopak jej się bardzo podoba, ale nie jest pewna, czy ma u niego szansę. Gdyż dziewczyna, z którą na basenie flirtował była o niebo lepsza od Amelii. I Amelia czuła, że by musiała z nią walczyć o Tomka, a tego nie potrafi. Nie chce też robić sobie wrogów w mieście, do którego właśnie się przeprowadziła. Postanawia, aby się pięknie ubrać, tak aby Tomek ją podziwiał.

Nadchodzi godzina 12.00, Tomek zajeżdża przed posesję Amelii. Podziwia dom i ogród, kot leży na trawniku, a dziewczyna wychodzi na ganek. Amelia widzi zaparkowane auto przed domem i kroczącego w stronę domu Tomka. Idzie do niego, otwiera mu furtkę, którą zawsze zamyka na klucz. On ma w ręku kwiaty i bombonierkę dla niej. Dziewczyna się cieszy prezentami, wkłada kwiaty do wazonu. Razem siadają przy stole i zajadają obiad, który przygotowała. Tomek jest zadowolony, mówi jej, że wyśmienity rosół i drugie danie. Wszystko jest świeżo przygotowane, a potem postanawiają jeszcze, że skonsumują deser.

Podczas obiadowego posiłku rozmawiają na różne tematy, mówią sobie, co lubią, czego słuchają. Rozmawiają o wczorajszym wypadzie na basen, o tym, co robili i jak kto wyglądał.

A. — Dlaczego nie jesteś z tą kobietą, z którą wczoraj flirtowałeś na basenie. Tylko siedzisz u mnie na obiedzie.

T. — Ja tylko tak, nic to nie znaczyło. To nie jest partia dla mnie. Ona już ma dzieci, każde dziecko z innym ojcem. Nie jestem aż tak zdesperowany, lubię czasem poflirtować, ale to wszystko.

A. — A więc nie wygryzie mi oczu. Myślałam, że ona siedzi zazdrosna o ciebie. Ja byłam tam raczej niepotrzebna, czułam się niezręcznie.

T. — Nie przejmuj się, świat jest pełen niespodzianek.

A. — Rozumiem, nie chce sobie robić wrogów. Jestem tu w końcu nowa.

T. — Nie przesadzaj, to tylko ludzie. Nie dogodzisz im wszystkim.

A. — Ok. Smakowało ci.

T. — Było wyśmienite, mógłbym tak codziennie.

A. — Chodźmy do ogrodu, posiedzimy trochę, przygotuje mojito.

T. — Nie już późno, muszę iść.

A. — Ok. Jak chcesz, to cię odprowadzę.

T. — Sprawy biznesowe gonią, muszę jeszcze pojechać po towar, mają otwarte do 20.00.

A. — W niedzielę.

T. — Tak, za granicą. Chcesz to możesz pojechać ze mną.

A. — OK. Wezmę tylko buty i torebkę.

T. — Świetnie.

Amelia i Tomek jadą za granicę po Towar. Nie zajmuje im to dużo czasu, gdyż on potrzebuje jedynie produktów na zaledwie 300 złotych. Co uzupełnia mu asortyment w sklepie. Lato spowodowało, że był duży popyt na różne produkty i zostały w pewnej części wykupione.

Po powrocie Amelia jeszcze pomaga Tomkowi przy wypakowaniu i ułożeniu towaru na pułkach. Potem Tomek ją odwozi do domu. Amelia dziękuje za mile spędzone popołudnie. Nie spodziewała się, że aż tak dobrze będzie się czuła w towarzystwie nowo poznanego mężczyzny.

Uznała, że już późno i musi rano wstać do pracy. Więc szybko w domu przygotowała się do spania. Kompletnie była zadłużona w Tomku. Podobał się jej, by akurat w jej typie. Nie miał żadnych wad, zachowywał się, jak dżentelmen. Zakochana z motylkami w brzuchu Amelia tryska radością, cieszy się, że może już nie będzie sama. Gdyż dziewczyna nie chce studiować do 40-tki, a potem obudzić się ze straconym czasem. Ona chce mieć swoją rodzinę już za młodu. Bo wie, że niektórzy ludzie długie lata są sami, a potem już ciężko znaleźć sobie kogoś, by móc uwić gniazdko.

4. Amelia wyjeżdża do Afryki pomagać dzieciom

Amelia długo czekała na swój wymarzony urlop. Przez to, że była cały czas sama, postanowiła się zaangażować w pomoc dzieciom w Afryce. Zapisała się do jednej z organizacji i tam otrzymała przepustkę do krajów Trzeciego Świata, gdzie panują inne warunki niż w Polsce. Ona sama bardzo się przejmowała losem ludzi w Afryce. Więc postanowiła, choć pojechać i zobaczyć, jak ich biedne życie wygląda.

Kota Amelia zostawiła na starość pani Kowalskiej, więc nie musiała już kłopotać się z pupilem. Futrzak był w dobrych rękach, miał pożywienie, wodę i miejsce na spanie u pani Kowalskiej.

Nadeszła ta chwila, Amelia spakowała rzeczy do walizki, nie brała ze sobą dużo swoich ubrań. Chciała nie być obarczona swoimi rzeczami podróżnymi. Pojechała na lotnisko, a stamtąd poleciała do Sudanu. Tam przywitała ją gorąca fala słońca, oraz koleżanka z organizacji. Dziewczyny udały się razem do miejscowego motelu. Tam się zadomowiły, miały oddzielne pokoje. Pomieszczenia motelowe nie były bardzo bogato urządzone. Jednak dziewczynom nie zależało na drogich apartamentach. Chciały pomóc najuboższym, więc na luksusach im nie zależało.

Pokoje były wyposażone w łóżka i małe szafeczki nocne. Do tego były jeszcze duże szafy na ubrania, stoliki oraz krzesła. Dziewczyny miały dostęp do łazienek, mogły zrobić poranną toaletę, a wieczorem się odświeżyć pod ciepłą wodą. Pokoje były również ładnie pomalowane, ściany miały kolor jasnej zieleni, na oknach wisiały firanki i lekkie zasłony.

Wolontariuszki były zmęczone podróżą, więc postanowiły odpocząć i dopiero na drugi dzień skontrolować, jak tamtejsi ludzie żyją.

Gdy nastał blady świt, Amelia się obudziła, myślała na Tomka, że mogła z nim spędzić ten czas, a jest setki kilometrów od niego. Jak jagnię bała się, że jakaś inna kobieta odbije jej nowego przyjaciela. Nie myślała o nim, jak o swojej życiowej miłości.

Wstała, zabrała się do wypakowywania rzeczy, przygotowała pokój do użytkowania. Trochę go posprzątała i włączyła komputer. Tam miała wyznaczone zadania, jakie miała realizować z koleżanką. Wolontariuszki dostały dodatkowo produkty, które miały pomóc tamtejszym ludziom. Jak woda, czy środki opatrunkowe, leki przeciwbólowe i rzeczy do nauki małych dzieci.

Druga koleżanka już też się obudziła, zapukała do drzwi Amelii. Pytała się jej, kiedy chce zacząć zwiedzać wioski, gdzie są najbardziej potrzebujący. Ta odpowiedziała, że ok. 10.00 godziny. Kaśka tylko skiwła głową.

K. — Dobrze, mi się po tej podróży ciężko dochodzi do siebie.

A. — Mi też, to była długa i wyczerpująca podróż.

K. — Jestem tak bardzo przejęta losem tych ludzi. Mam nadzieję, że nasz misja zakończy się sukcesem.

A. — Ja również mam nadzieję, że nie skończy się źle. Damy radę, we dwie raźniej, sama bym raczej nie chciała być gdzieś w Afryce i pomagać ludziom. Czytałam o różnych przypadkach, nie zawsze udaje się wolontariuszom.

K. — W dodatku nie znamy ich języka, mam nadzieję, że ktoś porozumiewa się, choć w języku angielskim.

A. — Ja też, jak się z nimi nie dogadamy, to też nam z tej misji nic nie wyjdzie.

K. — Choć, zjemy śniadanie i ruszymy w trasę. Jak się nie odważymy, to się nie dowiemy, czy miałyśmy rację z tym przylotem do Sudanu.

Dziewczyny zajadają śniadanie ze smakiem, potem zabierają plecaki z potrzebnymi rzeczami. Idą pieszo, natrafiają na małe dzieci i starszą kobietę. Ona tam piecze placki na kamieniach przy ogniu. Kobieta wita się z dziewczynami, jednak się nie rozumieją. Amelia wyciąga rękę do dzieci, a one cieszą się nowymi ludźmi. Podbiega młody człowiek i zaczyna do nich mówić po angielsku. Pyta się ich, skąd przyjechały, a one odpowiadają, że z Polski. Mówią, że są na misji i chcą pomóc tutejszym ludziom. Chłopak prowadzi wolontariuszki do starszego, schorowanego dziadka, który wczoraj upadł. I leży, jest trochę poturbowany. Dziadek nie ma rzeczy opatrunkowych, więc rany są źle opatrzone. Amelia bierze szybko wodę salicylową i waciki, obmywa mu kolano i rękę, potem przykłada i nakleja plastry opatrunkowe. Rany były niewyczyszczone i krew mu się zastała na skórze. Amelia szybko i zwinnie pomogła starszemu panu. Dziadek był wdzięczny dziewczynie. W wiosce szybko się rozniosła wieść, że przyjechały wolontariuszki i ludzie zbiegli się do nich. Miejscowi ludzie byli zaciekawieni ubiorem i wyglądem dziewczyn. Natomiast Amelia i Kaśka były zaciekawione wyglądem tamtejszych ludzi. Gdyż oni byli skąpo ubrani i mieli różne dziwne domki, zrobione z pałek bambusowych i trzciny oraz innego lekkiego materiału.

Chłopak z wioski powiedział, że brakuje wody, była susza i wszystkie plony się zmarnują. Wioska ma mało zapasów pożywienia i nie wiedzą, co mają z tą sytuacją zrobić.

Amelia powiedziała, że jest wolontariuszką z organizacji polskiej i chce pomóc. Mówi im, że mają ze sobą wodę i potrzebne środki, ale nie są w posiadaniu pożywienia dla całej wioski. Amelia nie chciała ich zostawić bez żadnych szans nadziei. Postanowiła, że poinformuje organizację o sytuacji i im pomoże w ten sposób.

Dziewczyny postanowiły zobaczyć opłakany stan plonów i chciały przeznaczyć część wody na plony. Plony po podlaniu będą mogły odżyć, jakaś część ich się uratuje. Zabrały się zaraz do pracy, chłopak również zawołał kilku mężczyzn i poszli wszyscy razem po wodę. Wodę dziewczyny miały ze sobą w pokojach, miały jej mnóstwo ok. 200 litrów. Organizacja je zaopatrzyła i wszystką wodę zapakowano do samolotu jeszcze przed wyjazdem. A potem przewieziono osobno na żądanie organizacji. To dało nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone. Część wody przekazały mieszkańcom, gdyż była zdatna do picia. A druga część została przeznaczona na podlanie plonów. W ten sposób dziewczyny liczyły, że problem troszkę zostanie zduszony w zarodku. Choć wiedziały, że to kropla w morzu potrzeb tamtejszych ludzi.

Z początku Amelia nie mogła znieść upalnego słońca, jednak później zaczynała się przyzwyczajać, podobnie Kaśka. Gdyż dziewczyny dobrze wiedziały, że w Afryce jest gorąco.

Przez jeden dzień zostały podlane ogródki mieszkańców. Mężczyźni ciężko wzięli się do pracy. Nosili wodę, a potem inne rzeczy, które organizacja przeznaczyła na pomoc mieszkańcom wsi.

Amelia ze względu na swój zawód chciała trochę uczyć małe dzieci. Wzięła przybory, kredki i kartki, które po chwili zapełniły się ładnymi rysunkami małych dzieci. Dzieci miały frajdę z zabawy z panią nauczycielką.

Po powrocie do motelu wolontariuszki musiały zdać pierwszy raport z misji. Zawarły w nim wszystko, co przez cały dzień zostało zrobione. Jednak plan podziału wody nie spodobał się przełożonym. Amelia przedstawiała swoje argumenty. Przełożeni postanowili, że jeszcze będą musieli zadziałać w sprawie braku wody. Powstał plan zbudowania ujęcia wodnego, studni, która by mogła pomóc w kryzysie. W ciągu tygodnia przybyli inni ludzie, którzy zajęli się wykopywaniem studni. Przez ten czas dziewczyny cały czas odwiedzały wioskę, pomagały przy opatrywaniu ran i przy innych defektach zdrowotnych. Dziewczyny miały też możliwość zwiedzania afrykańskiego klimatu, zwierząt i przyrody. Na co dzień w Polsce miały styczność tylko z psami i kotami. A w Afryce pojawiły się słonie i zebry. Widok niecodzienny zatrzymywały na swoich aparatach fotograficznych.

…Sudan to państwo położone w Afryce dzieli swoje granice z Etiopią, Czadem, Sudanem południowym, Egiptem i jest oddzielone od Arabii Saudyjskiej Morzem Czerwonym. W kraju tym urzędowym językiem jest arabski i angielski. Liczba ludności w Sudanie to 37 milionów. Waluta, jaką operują Sudańczycy to funt sudański. Uprawa rolnictwa jest podstawą dla utrzymania się ludności, złe warunki klimatyczne powodują, że uprawa takich produktów, jak: len, sezam, trzcina cukrowa, pszenica, orzeszki ziemne jest trudna. Ciężko jest uzyskać plony przy suszy.

Kraje Afryki często mają trudne problemy, z którymi muszą się zmagać. Niedobór pożywienia, susza, konflikty zbrojne, zła polityka powodują, że ludzie są narażeni na zły komfort życia. Brakuje im podstawowych produktów do życia, brakuje lekarstw, artykułów edukacyjnych itd.

Dlatego też organizacje z państw cywilizowanych tworzą różne akcje, zbierają datki umożliwiające ufundowanie prezentów, tak, aby wesprzeć kraje Trzeciego Świata.

Ludzie dobrej woli, wolontariusze uczestniczą w niesieniu pomocy najbardziej potrzebującym. Nikt nie zostaje w trudnej sytuacji sam, zawsze, choć cień możliwości zawita do ludzi z Afryki.

Okradanie tego kontynentu przez kłusowników, chcących się szybko wzbogacić, spowodowało, że stał się trudnym miejscem do życia. Kłusownictwo zaczęło dawać pracę tamtejszym ludziom. Poprzez to zwierzęta z różnych gatunków zaczęły się rozmnażać w trudnych warunkach albo zupełnie sztucznych. Słonie rodzą się bez kości słoniowej, tworzone są rezerwaty, ZOO dla przetrwania gatunku lub adopcje, które są odpłatne.

Wsparcie ze strony USA, najbardziej wpływowych ludzi zmienia dramatyczne sytuacje tamtejszych ludzi.

Sudan to miejsce w Afryce, które swego czasu było zapomniane, gdy najbardziej potrzebowało pomocy. Trudne warunki klimatyczne, powodują, że to państwo stanęło w obliczu dużego kryzysu.

...Nastała pora obiadowa Amelia i Kaśka postanowiły zrobić sobie dzień wolny od problemów całej Afryki. Zostały w motelu i tam spędziły popołudnie. Dały sobie wyśmienity obiad i poserfowały po internecie. Zobaczyły w sieci, co w wielkim świecie się dzieje, co u gwiazd i w Polsce. Amelia postanowiła zadzwonić do Tomka i dowiedzieć się co porabia. Porozumiewała się z nim przez internet, sieć społecznościową, która jest dostępna i czat, więc nie było z kontaktem problemu. Tomek nie był zadowolony z jej wyjazdu, bardzo za nią tęsknił.

A. — Część Tomek, co porabiasz?

T. — Cześć kochanie, nudno tu bez ciebie.

A. — Już niedługo wrócę.

T. — Tak to się cieszę, czas długo mi się wlecze bez ciebie.

A. — No coś ty, myślałam, że sobie używasz życia. A tu taki klops.

T. — Rybowo bez ciebie to smutne miasteczko.

A. — A jak mój kot, widziałeś się z panią Kowalską.

T. — W kawiarni widziałem się z nią. Kot też był w kawiarni, więc chyba ma się dobrze. Kota mogłaś zostawić u mnie, a nie u Pani Kowalskiej.

A. — A to zapamiętam na przyszłość, aby tak zrobić. To chyba pierwszy i ostatni wypad do Afryki, już nie będziesz musiał kota pilnować.

T. — A jak się masz, nic ci te dzikusy nie zrobiły.

A. — Nie. Raz tylko mieliśmy akcję, jak kłusownicy chcieli zabić słonia i mam lekkie draśnięcie.

T. — Jak to, jeszcze cię tam zabiją.

A. — Wszystko w porządku już prawie nic nie widać. Widzisz tutaj, na ramieniu, mam plaster opatrunkowy.

T. — Tak widzę, nie podoba mi się to w ogóle.

A. — Mi też nie, ale nie myślałam, że aż tak się ta misja skończy.

T. — Kłusownicy uciekli, czy może ich złapali.

A. — Tak, złapali i Bogu dzięki. Przynajmniej już nie będą strzelać do nas jak do zwierząt.

T. — Ja bym im pokazał. Wracaj do Polski, nic tam po tobie, nie.

A. — Chociaż mogłam tym ludziom trochę pomóc. Oni mają tutaj suszę, nie mają plonów, trochę uratowaliśmy. Organizacja zafundowała studnię, więc mamy wodę. I również odwozimy wodę do innych wiosek, aby uratować plony.

T. — Świetnie, choć trochę się w Afryce zmieni. Jak to mówią, kropla drąży skałę.

A. — Wrócę w sobotę, nie ma kto mnie odebrać z lotniska. Chyba pojadę autobusem.

T. — Ja mogę po ciebie przyjechać.

A. — Świetnie, już się nie mogę doczekać przyjazdu do Polski.

T. — Jeszcze wytrzymasz parę dni i gotowe.

A. — Tak. Dziś mamy dzień wolny. Obie siedzimy w motelu. Patrzymy, co się w wielkim świecie dzieje. Już się nie mogę doczekać polskiej kuchni.

T. — Przyjedź, to ci coś polskiego upichcę. Przez żołądek do serca. Myślałem, że może mi uciekniesz z jakimś Afrykaninem.

A. — Nie jestem tu sama, oni nie są w moim typie.

T. — Wolne żarty. Ja też siedzę w Rybowie sam, czekam, aż wrócisz.

A. — No coś ty? Żadnych flirtów ze słabymi partiami.

T. — Żadnych, przysięgam, jak tu siedzę.

A. — A co w sklepie słychać. Towar się sprzedaje.

T. — Powoli, jak krew z nosa, czekam na lepsze czasy. Chyba muszę zmienić wystawę, wystawa przyciąga klientów.

A. — Tak, to do dzieła, musisz zaplanować wystawę. Czas ci szybciej ucieknie do mojego przyjazdu. Razem coś porobimy, jak wrócę. Chciałabym, żebyś mi pokazał całe Rybowo.

T. — Trzymam cię za słowo.

Nadchodzi sobota, Amelii samolot już będzie na lotnisku. Tam Tomek czeka na nią, wyjechał wcześniej, aby nie przegapił jej przylotu. Wziął ze sobą ładną, czerwoną różę, daje Amelii, razem idą do samochodu. Tomek otwiera bagażnik auta, Amelia wrzuca bagaże. Odjeżdżają z lotniska, podczas powrotu samochodem do domu Amelia opowiada, jak jej minął wczorajszy dzień. Tomek trzyma ją za kolano, mówi, że się stęsknił za nią. Odwozi ją pod dom, Amelia prosi, aby trochę z nią jeszcze został, napił się czegoś i pogadał. Tomek spędza u Amelii dzień i upojną noc. Dopiero wychodzi rano z nią razem do pracy.

Zapowiada się nowy romans i nowa para w Rybowie. Plotki się niosą, dochodzą do jednej z dziewczyn, z którą Tomek flirtował. Ona nie może tego znieść, czuje się źle z tym faktem. Dziewczyna postanawia wyrównać rachunki z Amelią. Amelia nie ma pojęcia, że zaszła za daleko i musi stoczyć walkę ze swoją rywalką.

Tomek jest jeszcze w pracy, a Amelia idzie po pracy do kawiarni. Po drodze zostaje pchnięta i upada na chodnik. Nie wie, co się dzieje, patrzy, a nad nią staje dziewczyna z basenu, Olka.

O. — Co myślisz, że możesz mieć każdego? Co? Zaraz jak ci porachuje kości, to żaden na ciebie ani nie spojrzy.

Amelia chce wstać, ale Olka ją znowu odpycha. Więc ta szybko odskakuje na bok od agresywnej Olki.

O. — No, co, taka jesteś cwana. Zaraz ci pokażę, kto tu rządzi.

A — Przestań, to nie jest moja wina. Tomek po prostu wybrał mnie, a nie ciebie. Ty się zajmij dziećmi w domu.

O. — O patrzcie ją. Jeszcze mi może powiesz, jak mam dzieci wychowywać.

A. — Jestem nauczycielką, więc wiem, jak obchodzić się z dziećmi. A to, co ty w tym momencie robisz, nie daje im żadnego przykładu.

O. — Zaraz ci rozwalę buźkę i będą miały ode mnie przykład.

A. — Świetnie, to dzwonię po policję.

O. — Dawaj ten telefon, zasłużysz sobie porządne lanie.

Z kawiarni wybiega pani Kowalska i biegnie w kierunku Amelii. Rzuca pomarańczami w Olkę, ta się wystraszyła i zaczęła uciekać. Pani Kowalska chwyciła Amelię za rękę i obie szybko wbiegły do kawiarni. Kowalska zamknęła na zamek kawiarnię, aby Olka nie mogła tam wejść. Szybko zadzwoniła po policję i zaczęła szukać apteczki. Gdyż Amelia miała lekko potłuczoną głowę, leciała jej krew z boku czoła, mocno się uderzyła o chodnik. Interwencja pani Kowalskiej pomogła Amelii przed dużymi uszczerbkami na zdrowiu.

K. — Olka to agresywna dziewczyna i nie boi się nikogo, pochodzi z patologicznej rodziny i jest znana w okolicy ludziom z zaborczych akcji.

A. — A ja myślałam, że to spokojna okolica i wszyscy są bardzo mili.

K. — Ta akurat nie pasuje do tego spokojnego miasta. Pierwszego chłopa to prawie zabiła nożem. A dzieci jej są w domu dziecka, ona jest szalona. Ty miałaś szczęście, że to zobaczyłam, bo inaczej to byś skończyła w szpitalu. Bóg wie, do czego jest zdolna ta dziewczyna.

A. — Mogłam bardziej uważać, wiedziałam, że nie powinnam była się mieszać między nią i Tomka.

K. — Tomek ją na pewno nie chce, to nie jest partia dla niego. Jego stać na więcej, zapewniam cię.

A. — Nie spodziewałam się takiej akcji.

Do kawiarni przyjechała policja, spisali zeznania świadków zdarzenia. Amelia miała dużo szczęścia, że ludzie w kawiarni to widzieli. Pani Kowalska również poświadczyła, że wszystko widziała.

Do kawiarni przyszedł Tomek, patrzył na Amelię, kompletnie zmieszany, nic nie wiedział, o tym, co się stało. Dopiero pani Kowalska mu powiedziała. Amelii zrobiła się głupio z tej całej sytuacji. A Tomek, gdy tylko się dowiedział, poszedł za Olką.

Olka nie spodziewała się Tomka, wpadł do niej do domu. Ona na widok policji w kawiarni się przestraszyła i uciekła. Prawie ją stłukł na kwaśne jabłko, jednak coś go powstrzymało. Wyjaśnił jej, że dla niego już nie istnieje, on już z nią skończył. Olka nie spodziewała się takiej reakcji. Myślała, że ma u niego szansę większą niż Amelia. W tym momencie zrozumiała, że narobiła sobie tylko kłopotu i wrogów.

Amelia nie wniosła oskarżenia, Tomek ją namówił, aby nic z tym nie robiła. Gdyż Olka ma wujka policjanta. Poprzez ten fakt Olka miała dużo szczęścia i zawsze ze swoich kłopotów wyszła cało. Jej wujek starał się o sprawy swojej rodziny. Chciał w policji dobrze wyglądać i przyjmował takie akcje pod swoje skrzydła. Amelia nie miała szans na finał sprawy. Jedynie mogła pójść do sądu, a tego już nie chciała.

Tomek został z Amelią cały dzień i kolejną noc. Nie opuszczał Amelii na krok, odwoził ją do pracy i przywoził do domu. Tak mógł z nią cały czas być, ich związek rozwijał się na dłuższy czas.

ROZDZIAŁ II

1. Amelia traci posesję

Dzień był upalny, do domu zawitał komornik, Amelia akurat zajadała ze smakiem śniadanie w najlepsze. Dziewczyna słyszy, że ktoś puka do drzwi, wstaje i otwiera. Tomka akurat nie było, poszedł do pracy, a ona została w domu.

Komornik. — Dzień dobry.

A. — dzień dobry.

K. — Czy zastałam może panią Amelię Piątek.

A. — Tak to ja.

K. — Jestem powołanym przez bank komornikiem, mam dla pani złe wieści. Ja muszę niestety zarekwirować pani cały dom.

A. — To niemożliwe, to jest jakaś pomyłka.

K. — Niestety pani ojciec zostawił dla pani długi, które musi pani spłacić.

A. — Mój ojciec, zaraz do niego zadzwonię.

K. — To niemożliwe, on zginął w wypadku samochodowym ze swoją żoną w poniedziałek.

A. — Amelia upadła jak długa na podłogę.

Komornik podeszła do zlewu, nalała do szklanki wodę i pomogła Amelii wstać. Kobieta współczuła sytuacji, nie spodziewała się takiej reakcji. Natomiast sama Amelia nie została poinformowana przez policję o wypadku jej rodziców. Nie miała bladego pojęcia o ich śmierci. Długi spadły, jak grom z jasnego nieba na Amelię. Nie spodziewała się takiego obrotu sytuacji. Gdyż nie rozmawiała ze swoimi rodzicami, miała do nich dzwonić w weekend, a oni zginęli w poniedziałek.

Majątek Amelii stanął pod znakiem zapytania, sama Amelia nie mogła się z tej sytuacji otrząsnąć. Nie wiedziała nawet o śmierci rodziców, musiała zająć się pogrzebem. Dostaje jednocześnie nakaz opuszczenia posesji. Do tego nawet nie ma zamiaru dopuścić. Jednak komornik jest bardzo łagodna, chce dziewczynie pomóc, dyskutuje z nią i chce, aby znalazła jakieś pieniądze na zachowanie domu. Nie chce wyrzucać jej na bruk.

Daje jej miesiąc, w tym czasie Amelia załatwia wszystkie sprawy pogrzebowe. Poprzez oferowane usługi zakładu pogrzebowego cała ceremonia zostaje przygotowana przez pracowników tego zakładu.

Posesja Amelii staje pod znakiem zapytania, długi jej rodziców są ogromne. Oni chcieli dla niej jak najlepiej, prowadzili firmę. Firma ta była na skraju bankructwa, poprzez kryzys nie mogła ruszyć, powielać zyski. W ten sposób zadłużenie firmy oraz mieszkanie, jakie wzięli jej rodzice na kredyt, było dużym obowiązkiem.

Tomek chciał Amelii pomóc, nie mógł uwierzyć w tę tragedię rodzinną. Podobała się mu posesja Amelii. Chciał za wszelką cenę zachować ten dom i w nim mieszkać z Amelią.

Firma potrzebuje sporego zastrzyku gotówki, więc Amelia nie może jej przejąć, by ją poprowadzić. Postanawia znaleźć sponsorów, sprzedać udziały w firmie, by nadal prosperowała, a ludzie mieli pracę.

W krótkim czasie biznes rodziców udaje się uratować, udziały w firmie wykupują inni sponsorzy. Sponsorzy, którzy wspierają firmy na rynku w kryzysowej sytuacji. A ludzie zatrudnieni tam nie tracą pracy. Jednak dług mieszkania pochłania prawie całą posesję, Amelia kończy w sądzie. Tłumaczy, że nie jest możliwością, aby ona płaciła długi swoich rodziców. Tomek załatwia jej świetnego adwokata. Amelia liczy na dobry finał całej tej sytuacji. Sprawa sądowa trwa, Amelia podaje wszystkie argumenty i chce, aby nie zabrano jej majątku, gdyż dostała go od babci. Nie wiedziała o sytuacji rodziców, że mieli problemy finansowe w firmie oraz kupili mieszkanie na dług. Jako jedyna córka i spadkobierczyni musi te długi pokryć. Chce tego odmówić, nie chce nic spłacać. Ona chce swoją posesję za wszelką cenę uratować.

Sprawa się ciągnie, wzywana jest kilka razy do sądu. Mieszkanie rodziców zostaje zabrane, firmę przejmuje ktoś inny. Posesja zostaje zadłużona na 50 tysięcy złotych. Amelia jest w szoku z werdyktem sądu. Musi pokryć ten dług, inaczej posesja zostanie jej zabrana, Amelia walczy o swoje cztery kąty.

Tomek postanawia wysolić część pieniędzy na spłatę długu. Oddaje jej 30 tysięcy złotych do dyspozycji. Jednak kwota ta nie pokrywa całego zadłużenia. Pozostaje jej do zapłacenia 20 tysięcy z odsetkami za zwłokę. Amelia jest wdzięczna Tomkowi, nie spodziewała się, że on jej da aż taką kwotę pieniędzy. Gdyż krótko się znają i nie są nawet małżeństwem. Tomkowi zależy na Amelii, robi dla niej wszystko, by ją wesprzeć w tej tragicznej sytuacji.

Amelia jest wdzięczna, jednak 20 tysięcy z pensji nauczycielki nie jest w stanie zapłacić. Zarabia zbyt mało, aby spłacić dług, utrzymać kota, auto i dom.

Uważa, że system państwowy ją kompletnie zawiódł. Dlaczego nie mogli te długi umorzyć, dotknęła ją znieczulica państwowa w tym najgorszym momencie. Nie spodziewała się, że prawo może być aż tak okrutne. Jedynie niszczy obywatela, do tego liczą się tylko pieniądze, które musi bank zedrzeć z obywatela, co do ostatniego grosza. Cud, że nie zdarli z niej ostatniej bielizny, uważa tę sytuację za podłość. Czuła się jednocześnie we własnym państwie, jak przestępca, jak więzień i nie ma z tego ucieczki. Jedynie zapłacenie pieniędzy, których nie ma, ją uratuje. Czuła, że wyląduje na bruku, wystarczy, że odsetki szybko narosną. Myślała, co ma robić w tej sytuacji, żołądek ją z tego bolał. Ona, ta co pojechała do Afryki, jako wolontariusz, a teraz sama potrzebuje pomocy. Pomagała w Afryce dzieciom, ludziom dorosłym, dziś jest na skraju bankructwa. Nie ma się do kogo udać, nie może iść do rodziców, gdyż już nie żyją, i również do babci. Nie ma nikogo, kto by ją wsparł, by mogła rozwiązać problem.

Tomek wspiera całym sercem swoją najukochańszą. Pani Kowalska piecze ciasta i nosi jej, by się trochę posiliła. Widzi, że z tej tragedii Amelia schudła chyba z 5 kilo. Traktuje ją jak swoje trzecie dziecko, myśli, że taki jej los i przeznaczenie. Los zawiódł Amelię przed tym nieszczęściem do niej, miał w tym wyraźny cel. Pani Kowalska wspiera Amelię ciepłym słowem, pomaga jej i namawia ją, aby zmieniła pracę. Gdyż praca nauczycielki jest mało płatna, dziewczyna myśli nad tym, co ona jej radzi. I zastanawia się nad tym, głowi, jaki zawód najlepiej by się jej wypłacił. Na stole widzi gazetę, na której jest oferta wstąpienie do policji. Rekruter oferuje sowitą pensję oraz wygodne warunki pracy. Wystarczy mieć wykształcenie średnie z maturą lub wyższe. Amelia postanawia podjąć się wyzwania, zmienia zawód, by uratować posesję.

Tomek postanawia podjąć jeszcze kredyt w banku na 20 tysięcy i oddaje pieniądze Amelii. Ta już nie wie, co ma o tym myśleć. Pieniądze przyjmuje i chce mu je wszystkie oddać z nawiązką.

Amelia zebrała wszystkie niezbędne dokumenty, jakie były potrzebne przy rekrutacji do przyjęcia w policji. Termin najbliższych przyjęć był na przyszły piątek, albo w innym terminie, za kilka miesięcy. Jednak Amelia nie chciała czekać i szybko wzięła się do pracy. Znalazła swoje świadectwo ukończenia szkoły wyższej i je skserowała oraz świadectwo maturalne. Te dokumenty to była jej przepustka do wyjścia z długów. Amelia już się nie mogła doczekać dnia rekrutacji.

Tomek jej polecił, aby nie szła do policji, tam będzie się szarpała z różnymi pijakami i złodziejaszkami. Ona uparcie tkwiła przy swoim planie. Nie mogła nawet pomyśleć, że straci całą posesję. Chciała tylko znaleźć ukojenie w bólu, jaki ją dotknął.

Pani Kowalska również jej tego odradzała, ale Amelia nie chciała słuchać ani Tomka, ani pani Kowalskiej. Całe życie prywatne z Tomkiem stało pod znakiem zapytania. Sam Tomek nie wiedział, czy dobrze zrobił, zadając się z Amelią. Myślał, że gdy wstąpi do policji, to już nie będzie jej miał. Policjantka dziewczyna, nie mógł sobie nawet wyobrazić Amelii w stroju policjantki.

Amelia skoczyła w przepaść, jaka zaczęła ją dzielić z Tomkiem. Ta decyzja była dla niej trudna, ale myślała, że może to będzie praca na jakiś czas, aż wyjdzie z tej trudnej sytuacji, a potem wróci do szkoły.

...Tomek wraca do domu, chce sobie wszystko na nowo poukładać. Nie może uwierzyć w decyzję Amelii. Współczuje jej i nawet myśli, że mógłby z nią dzielić całe swoje życie. Jednak w tej chwili nie może na rozwój związku liczyć. Stwierdził, że musi czekać, wrócić do swojego poprzedniego samotnego życia.

Poszedł do kumpli, którzy są jego wsparciem. Mieli razem swój wspólny garaż, gdzie przesiadywali na starym tapczanie. Od czasu do czasu przynosili skrzynkę piwa i imprezowali do białego świtu. Tomek tam się dobrze czuł, traktował jak swoją kryjówkę przed całym światem, oazę, gdzie może się wyłączyć. Opowiada chłopakom, co się stało, nie wróżyło to nic dobrego. Myślał, że jego dni są policzone, że już na zawsze zostanie kawalerem i nie założy rodziny. Nawet o pieniądzach, które dał Amelii, nie myślał, bo zależało mu na niej, a nie na jej majątku. Wyłączył telefon, bawił się w najlepsze z kolegami, grali sobie na gitarach i ćwiczyli kawałki. Gdyż on i jego 2 kolegów miało mały zespół muzyczny. Bawiło ich to, to było Tomka hobby, które odrywało go od codziennej monotonni.

Garaż był nieduży, mieścił się przy jednej z kamienic Rybowa. To była własność Tomka, trzymał on tam swoje auto. Jednak garaż był o nieco dalej od jego mieszkania i nie zawsze chciało mu się auto odwozić w to miejsce. Dlatego też postanowił wykorzystać to miejsce w inny sposób. Garaż był zawsze posprzątany, było miejsce gdzie usiąść. Kumple czasem przyprowadzili dziewczyny, które spotkali na jakiejś imprezie. Jednak Tomka koledzy też byli kawalerami, ani jeden się jeszcze nie ustatkował. Czekali na Tomka, aż on pierwszy się odważy postawić krok w kierunku założenia rodziny.

Impreza chłopakom trwała do białego rana, Amelia spędziła tę noc sama. Tomek też, jednak ten zdrowo zaszalał. Rano miał wielkiego kaca, że mógł wypić całe Morze Bałtyckie.

Tomek wstaje rano, spał na kanapie w garażu, jego koledzy odeszli do siebie. Kac spowodował, że zaczął szukać jakiejś butelki z napojem. Wszystko zostało już spożyte przy nocnej imprezie. Więc wyszedł z garażu skacowany i poszedł do pani Kowalskiej. Jak zawsze po takiej imprezie, pani Kowalska już z daleka widziała Tomka. Ten przyszedł do kawiarni, siadł przy bufecie i zażyczył sobie duży półlitrowy kufel malinowej lemoniady.

K. — Co, zabalowaliście z Amelią?

T. — Nie, z kolegami. Amelia została w domu.

K. — A, tylko z kolegami. Musieliście chyba dużo wypić, że wyglądasz, jakby cię tramwaj rozjechał.

T. — To straszne, że alkohol ma takie skutki uboczne.

Pani Kowalska zaczęła się śmiać.

K. — No, to żeście ładnie balowali. Dobrze ci to zrobi, musisz użyć sobie, gdy niedługo poślubisz Amelię, to tak już nie będzie. Będziesz musiał kolegów odstawić, a oni muszą sobie znaleźć też dziewczyny.

T. — Czy mogłaby pani Kowalska zrobić coś dla mnie?

K. — Oczywiście.

T. — Niech pani nic nie mówi Amelii. Nie chcę, aby wiedziała o tym, że byłem kompletnie skacowany i tu siedziałem.

K. — Dobrze, tego nie powiem jej.

Tomek poszedł do swojego mieszkania i spędził cały tam cały dzień. Dopiero wieczorem poszedł do sklepu, jedynie chwile miał otwarte. A potem udał się na kolację. Z Amelią nie rozmawiał, ta również do niego nie dzwoniła, była za bardzo przejęta sama sobą.

Amelia w międzyczasie spłaciła zobowiązanie, posesja została nadal jej. Uratowała swój dom jedynie dzięki Tomkowi. Była zadłużona u niego. Nie wiedziała, jak spłacić mu te pieniądze. Liczyła, że plan pójścia do policji pomoże jej utrzymać posesję i rozliczyć się z Tomkiem. Miała mało czasu, by się przyszykować na testy zręcznościowe. Szybko zapisała się na fitness, gdzie mogła trochę potrenować. Codziennie intensywnie ćwiczyła na siłowni i w fitness klubie, by móc się wykazać na próbie przyjęcia do nowej pracy. Codziennie rano biegała przed pracą, a po pracy szła zakupić suplementy diety, zdrowe soki i owoce, by móc nabrać dobrej formy.

Do Tomka czasem zaglądała, do sklepu. Tomek już u niej nie spał. Bał się, że wszystko rozpadnie się, jak domek z kart. Amelia zaczęło jego brakować, jednak ćwiczenia, praca nie dały jej dużo czasu dla niego.

Tomek czekał aż do piątku, liczył, że może jej nie wezmą do policji i w ten sposób uchroni to ich przed rozpadem przyjaźni.

Amelia ubiera się elegancko i jedzie na rekrutację. Tam wszystko idzie jej jak po maśle. Dziewczyna spełnia wszystkie oczekiwania i wymagania, jeszcze musi czekać na werdykt. Listownie otrzymuje przyjęcie do pracy w policji. Tomek jest w szoku, nie wierzy w to, a Amelia cieszy się swoją nową pracą. Ich widywanie kompletnie się ogranicza do weekendów. Amelia oddaje się cała pracy, by móc zarobić na spłatę długu.

…Mija miesiąc, Tomek nie wytrzymuje i wyjeżdża na parę dni na Mazury. Tam chce odreagować pracę Amelii. Amelia zostaje sama w Rybowie. W międzyczasie przez Amelie i Tomka przeszło kilka kłótni, które nie wróżyły ich związkowi nic dobrego. Amelia chodzi w uniformie, zachowuje się chwilami, jak żandarm w domu. Tomkowi się to kompletnie nie podoba, ale myśli, że musi na to się uodpornić.

W mieście pojawia się nowy mężczyzna, wprowadza się do jednej z kamienic. W kawiarni pani Kowalskiej Amelia go widzi siedzącego przy kawie. Podoba się jej, ale wie że ma Tomka. Mężczyzna widzi też Amelię, podoba się mu i jej puszcza oczko. Pyta się pani Kowalskiej, kto to jest, a ona mu odpowiada, że to miejscowa policjantka. Mężczyzna jest zafascynowany Amelią, zaczyna się za nią ubiegać. Nosi jej kwiaty na posesję i chce ją zaprosić na randkę. W tym czasie Tomek siedzi na Mazurach i o niczym nie wie.

Na Mazurach Tomek łowi ryby, pływa na jachcie, chce odreagować ciągłe kłótnie z Amelią. Myśli, że to nie wróży nic dobrego. Przerabia to w głowie, czy w ogóle dobrze postąpił, wybierając Amelię, a nie Olkę. Świat jego wywrócił się do góry nogami, zastanawiał się nad powrotem do Amelii. Myślał, czy nie lepiej zerwać z nią póki czas. I tak nie jest ona aż tak dobra, są lepsze od niej dziewczyny. Spędzając czas nad wodą, widzi setki dziewczyn ubranych w skąpe bikini i mających piękne ciała. Widok ich kusi Tomka, postanawia wyrwać jedną z nich.

Tomek postanawia wieczorem wyruszyć na łowy, przyjemnie wygląda wieczór nad wodą. Idzie wzdłuż wody, tam widzi otwartą restaurację i siedząc tam samotną dziewczynę. Zmierza w kierunku tej restauracji, podchodzi do baru, tam zamawia dwa drinki i jeden stawia dziewczynie.

T. — Cześć, ja jestem Tomek.

S. — Cześć, ja jestem Sylwia.

T. — Co taka młoda dziewczyna porabia sama wieczorem?

S. — Czekam na ciebie.

T. — To nie możliwe, ja chyba śnię.

S. — Przysiądź się, nie chcę sama siedzieć, dotrzymaj mi towarzystwa.

T. — Już to robię. Proszę, zamówiłem dla ciebie drinka. Nie wiem, czy lubisz martini z lodem, jak nie chcesz, to nie pij.

S. — Extra, to jest mój ulubiony drink, martini z lodem.

T. — A więc czekasz tu na mnie.

S. — Można by tak powiedzieć, widziałam cię dziś, jesteś tu zupełnie sam.

T. — Tak, a ty?

S. — Też, przyjechałam sama, musiałam odreagować dom, rodziców, zakończenie szkoły.

T. — No pięknie i jesteś tu dla mnie.

S. — Tak.

Tomek zaprasza dziewczynę do siebie na pokój. Ona się zgadza i idzie z nim. Tam razem spędzają noc, a rano Sylwia odchodzi, zabiera swoje rzeczy i szybko ucieka. Tomek ani się obejrzy, a już jest sam bez nowo poznanej znajomej. Rano budzi się, w pokoju pusto, także nie ma jego telefonu. Choć on jeszcze o tym nie wie, zasiada do śniadania. Ma zamiar przeglądać e-maile, czat. Jednak nie może znaleźć telefonu. Popija kawę, zajada jajecznicę, którą sobie wcześniej przygotował. Myśli na to, co zrobił, nie miał wyrzutów sumienia. Czuł, że wreszcie się zrelaksował, opuściły go zszarpane nerwy po kłótniach z Amelią. Nie chciał o niej nawet myśleć. Chciał wrócić czas, jednak nie mógł tego zrobić. Nowo poznana dziewczyna dała mu ukojenie, jednak jeszcze nie wiedział, że telefon za parę tysięcy złotych już nie jest jego, a także wszystkie numery telefonów klientów, dostawców itd.

Po śniadaniu Tomek nadal szuka swojego telefonu bezskutecznie, myśli na Sylwię, że chyba ona mu go wzięła. Bierze szybki, gorący prysznic, ubiera się w czyste rzeczy i idzie za nią. Jednak nigdzie jej nie widzi, dopiero wieczorem spotyka ją w tym samym miejscu. Tam ona już jest z innym facetem. Tomek do nich podchodzi i pyta się, czy ma jego telefon. A ona wstaje od stołu i szybko ucieka. Kradnie również portfel drugiemu facetowi, z którym właśnie siedziała. Tomek biegnie za nią, myśli, że go okradła, dogania ją i chce odzyskać swój telefon. Miała go w torebce łącznie z portfelem nowo poznanego towarzysza. W torebce znajdowały się inne portfele męskie oraz telefony komórkowe. Tomek wezwał straż miejską i dziewczynę odwieźli na posterunek. Tam okazało się, że to miejscowa złodziejka. Co roku łapią ja na kradzieżach.

Tomek odzyskał swój telefon, mógł spokojnie wrócić do swojego urlopu. Amelia do niego nie dzwoniła, gdyż była ciągle zajęta pracą. Tomka to kompletnie denerwowało, jednak nie chciał na to myśleć.

W tym czasie Amelia pracowała w policji i jednocześnie biegał za nią adorator. Dostawała kwiaty, liściki miłosne, zaczynała się w nowo poznanym facecie zakochiwać. Facet uwodzi Amelię, przez to związek Amelii i Tomka wisi na włosku.

Mijają dwa tygodnie, Tomek wraca z wczasów, przyjeżdża do swojego mieszkania. Amelia jest w pracy, więc nawet do niej nie idzie. Ma zamiar iść do sklepu i tam handlować cały dzień. Chce nadrobić swoje drogie wczasy, pracuje od 8.00 do 18.00, liczy na wielki utarg. Myśli na to, że jest lato i powinien się ładnie obłowić. Krótki sezon powoduje, że późniejsze miesiące są bardzo słabe. Musi więc się przyłożyć do pracy. Postanawia jeszcze handlować rzeczami online. Sklep internetowy to będzie dla niego sukces, poświęca się pracy. Pracuje dzień i noc, kilka dni w kupie. Nawet bez ustanku, robi sobie tylko przerwy na posiłki.

— ROZDZIAŁ III

1. Kradzież auta sprzed kawiarni

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 22.05 15
drukowana A5
za 44.87
drukowana A5
Kolorowa
za 71.37