Think so
Zastanawiam się kim jesteś
Zastanawiam się kim jestem
I co wspólnego masz ze mną
I co wspólnego mam z tobą
Nie wiem tego ja
Nie wiesz tego ty
Dlatego poszukuje
Tej odpowiedzi wszędzie
To tu i tam
To tam i tu
A może jest bliżej
Niż się tego spodziewam
Już wiem
Że nic nie wiem
A ty już wiesz?
Kim jestem
Bądź jesteś ty
Can try it
Czy jestem wstanie myśleć?
Czy jestem wstanie funkcjonować
Tak normalnie istnieć
Tak normalnie żyć
Bez żadnych gier
Bez żadnych ról
Czy też przedstawień
Bądź innych spektakli
Czy dam radę
Tego nie wiem
Lecz czy spróbować warto
Tego też nie wiem
A może jednak nie
Dark shadow
Szarość i ciemność
Głód i strach
Wszystko siedzi w nas
W głębokiej duszy
Na jej samym dnie
Który słońca nie widzi dnia
Ni też żaden blask
Ni też żaden promień
Nie dotrze do jej serca
Serca duszy który jest
Jak królewska korona
Jak diament książęcy
Jak najczystsze złoto
Ni opisać da się
Czym dokładnie jest
Synonimy żadne
Nie są wstanie
Opisowi jej się zbliżyć
Warm feel
Nie widzę blasku
Nie widzę światła
Nie widzę dobra
Nie widzę nadziei
Na lepsze jutro
Na lepszy czas
Pokonało mnie
Nadal pokonuje
To coś co siedzi
Już od dłuższego czasu
A nie dawno określona
Czy jeszcze znajdę cień?
Czy jeszcze znajdę światło?
Czy też i odnajdę ciepło?
So..I think
Tak myślę co zrobić
Tak myślę co uczynić
W tym samym świecie
Świecie pełnym pogardy
Świecie pełnym smutku
Świecie który
Ku krańcowi
Powoli zbliża się
Kiedy nadejdzie
Nie wiem tego
Czy ma sens
Czy to ma jeszcze sens
By tak trwać
By tak dalej być
Kiedy będę mieć
Na to siły
Aby w końcu
Podnieść się i wstać
Walczyć dalej
O siebie
I swój świat
By móc powiedzieć
Że czasu potrzeba
Narazie na tą chwile
Tylko jak?
Jak powiedzieć to?
Czy to ma sens?
Takie bycie
Takie trwanie
Czas nadejdzie czy też nie
Czy nadejdzie ten czas
Gdy ognia minie czas
Gdy lodu minie czas
Tego bólu przeklętego
Tego bólu cholernego
Który pali
Który mrozi
A czasem jednocześnie
Jedno z drugim
W moim ciele
Właśnie się pojawia
Czy ten czas
Za mojego czasu bycia
W końcu się pojawi
Cze też jednak nie
In Dark in Light
Zastanawiam się nad ciemnością
Zastanawiam się nad jasnością
Co mrok właśnie oznacza
A co słońce znaczy
Jego ciepła blask
Jego promień strzał
Jaki jest mroku świat
Jaki jest mroku czas
Sposób bycia i istnienia
Sposób przychodzenia
Sposób odchodzenia
W jaki sposób atakuje
Synów anielskich zastępów
Jak radzi z Archaniołami
Którzy Bram Rajskich bronią
W jaki sposób ciemność ta
Przedziera się na stronę jasną
Nie wyrządzając sobie krzywdy
Brain space
Czym jest umysł?
Czym są myśli?
Umysł to jest miejsce
Myśli to są narzędzia
Które w tym labiryncie
Które w tym tunelu
Pozwalają nam błądzącym
Iść tą drogą
By do celu trafić
By na drodze nie błądzić
Umysł -świat
Myśli -ludzie
O to taka jest ta gra
Kiedy będę sobą
Gdy tak myślę
Zastanawiam się nad sobą
W którym iść kierunku
Jaką obrać drogę
By odkryć nowy sens
By odkryć swoją osobę
Osobę która w latach
Przeszłości zakuta
W łańcuchach została
Czy uda się uwolnić?
Czy uda się sens odnaleźć?
Gdy tak myślę
Nad sobą zastanawiam
Kiedy czas nadejdzie
Gdy powiem
Jestem sobą
Gdzie iść
Gdzie mam się udać
By odnaleźć spokój
By odnaleźć bezpieczeństwo
Odnaleźć człowieka dobrego
Odnaleźć człowieka takiego
Który wie kim jest
Który zna swój cel
Który wie kim będzie
Z jakim gronem ludzi
Dookoła żyć będzie
Czarny stwór
Czarna istota
Czarne barwy
Czarny kształt
W cierpieniu bólu
Swoje krótkie życie toczy
Swoje krótkie życie toczył
Widmem cienia
Swojej duszy jest
Swojej duszy był
Szczególnych cech nie widać
Czy ma twarz czy nie?
Czy ma ciało czy nie?
Czy ma sumienie czy nie?
Tylko domysły mieć można
Jak ta ciemna
Masa wyglądać może
Istota
Życie ludzkiej istoty
Czym tak naprawdę jest?
Czy jest fatamorganą?
Czy jest przedstawieniem?
Czy niczym konkretnym?
Wyobraźnią własnego umysłu
W którym jesteśmy sami
A może inaczej
Są wszyscy
A nas w nim nie ma
Czym tak naprawdę jest?
Czy czas życia tej istoty
Rok dwa a może dziesiątki
Pozwoli odnaleźć odpowiedzi
A może same wskazówki
Na tace wyłoży
Colorous different
Różne wszelakie
Istnieją barwy
Istnieją kolory
Lecz czemu tylko
Ja widzę dwa
Szary i czarny
Czarny i szary
Co rozkwitać powinno
U mnie wszystko blaknie
Ciemnych barw nabiera
Ni żadnego nie ma blasku
Ni żadnego nie ma zapachu
Żaden promień jasny
Palić mnie nie będzie
Bo w szarej barwie
Dostrzegać go będę
Exist
Jaką jestem istotą?
Jakim stworem żyjącym?
Czym tak naprawdę jestem?
Czy mam uczucia?
Czy mam emocje?
Jakiekolwiek ludzkie cechy
Czy istnieje jedno ciało?
Czy istnieje jedna dusza?
Czy też sumienie?
W który mogłaby
Zamknąć się materia moja
Dla kogo
Czy istnieje dla siebie?
Czy istnieje dla kogoś?
A może jednak
To jest moja wyobraźnia
Że istnieje moje ciało
Że istnieje moja dusza
Złudna fatamorgana
Zwykłe marzenie
Szarego bytu
Szarego stworzenia
Które pragnie istnieć
Lecz pytanie jest
Dla kogo ma być
Istnieć żyć
My Lord, please
Nie chcę już tu być
Ale muszę nadal trwać
Ile czasu mi zostało?
Nie wiem tego
Panie błagam przyjdź
Zabierz mnie stąd
Swego Anioła Jasności
Ześlij tu na ziemie
Aby w porze nocy
Gdy setki gwiazd na niebie
Zabrał mnie do Siebie
By nikt nie cierpiał
Że jestem tu
Lecz bez bólu to zrób proszę
Ojcze mój
Zabierz mnie
Tego czego nie ma
Czemu to czuję?
Ból którego nie ma
Czemu to słyszę?
Wieczorną porą
Głos którego nie ma
Głos niski męski
Lecz przyjemny
Dlaczego tak się dzieje
Czyżbym już nie była sobą
I zaczęła walka się
Z własnym sobą
Tą cholerną chorobą która trwa
Kiedy się skończy
Nie wiem tego
Czy w ogóle to nastąpi
Jeśli tak to dobrze
Jeśli nie to trudno
Co ma być to będzie
Bez bólu
Dlaczego tu jestem?
Dlaczego tu żyję?
Dlaczego funkcjonuje?
Bez magicznego przycisku off
By chodź na chwilę
Móc się oderwać
Z tej rzeczywistości
Z tej przestrzeni
Zapomnieć o tym
Co złego działo się
By cokolwiek zapomnieć
Odejść i zniknąć
Tak po prostu
W sen głęboki
Zasnąć odchodzić
Bez bólu żadnego
Zniknąć stąd
Miłość Ojca
Tyś jest moim dzieckiem
Stwórca Ojciec mówi do Ciebie
Mówi do każdego z nas
Nawet gdy wątpisz
Nawet gdy cierpisz
Jest On przy Tobie
Zawsze i wszędzie
Nawet gdy smutny jesteś
On cię pocieszy
On cię na duchu podniesie
Z trudów wyciągnie
I powie Ci
,, Jesteś wolny mój Synu
Jesteś wolna moja Córko
Ja jestem z Tobą”
I tak będzie już
Gdy Jego przyjmiesz miłość
God say
Nie widzę już tu siebie
Ciemność przed oczami
Moimi zawitała
Jedynie słyszę dźwięk
To głos Ojca
,,Nie bój się Jestem obok”
I ten strach niepewność
Znika odlatuje
Miast tego powraca
Radość uśmiech
A także nowy wzrok
Jego dotyk przywrócił
Gdy ręce na głowie położył
Ciepło poczułam i spokój
A co najważniejsze wolność
I powiedział On
,, Już dobrze moje Dziecko”
Heaven dream
Zimno mi tu jest
I jednocześnie gorącą
Nie wiem jak naprawdę
Mętlik mam w duszy
Mętlik mam w ciele
Wszystko mnie boli
Juź nie mam sił
Jedyne co chce
To być przy Nim
By już nie czuć strachu
By już nie czuć niepokoju
By już nie czuć nic
Jedynie by być w cieple
Jedynie by być w miejscu bezpiecznym
Dziecko Taty
W szarym ubranku
Ukryte jest stworzenie
Które światła dnia
Boi się zobaczyć
Lecz nikt nie wie
Że wszystko stracił
Ciemność wkroczyła
Lecz budynek stoi otwarty
Ławy drewniane
Skrzypią starością
Siadam w nich
Na chwile wszystko znika
I nastaje cisza
Widać światła promień
I ten bezpieczny głos
Delikatność w nim jest
Oraz spokój
To jest Ojciec który mówi
,,Moje Dziecko kochane”
I szare znika stworzenie
Płachta smutku zrzucona
A pod nim
Jego jest dziecko
Które chce bezpieczeństwa
Które chce ciepła i dobra
Dlatego mówi
,,Tato przyjdź proszę”
Ojciec się uśmiecha
I na barana bierze
By chronić od zła
Swe najukochańsze dziecko
Slow time
Czas płynie powoli
Płynie po cichu
Bez hałasu żadnego
Nie ma dźwięku żadnego
Więc nie słychać będzie
Gdy nastanie koniec jego
Przestanie płynąć
Lecz nikt prócz
Tej osoby której to tyczy
Nie zauważy
Że czas się zatrzymał
Dla niego płynąć dalej będzie
Aż jego czas nastanie
I tak dalej wkoło
Czas płynąć będzie
I jednocześnie nie będzie
Close space
Gdzie w zamkniętej
Jest przestrzeni
Niewielkie stworzenie
Które pragnie uciec
Przed samym sobą
I otaczającym światem
Stworzenie które pragnie
Być istotą wolną
Bez cienia strachu
Lecz boi się tego
Co może nastąpić
Dlatego idzie
Do Domu Ojca
W ławie siedzi
Zakrywa twarz rękami
By nie było widać
Łez spływających
Łkając głosem
,, Ojcze proszę pomóż”
Gdy te słowa wypowiada
Czuje ciepło na duszy
I słyszy głos Jego
,,Moje Dziecko jestem”
Czuje Jego obecność
Wie że nie jest sam
Nawet gdy Go nie widzi
Nawet gdy Go nie słyszy
On jest zawsze
What space
Gdy myślę kim jestem
Nie jestem wstanie
Odnaleźć na to odpowiedzi
Jedna wielka pustka
Czarna dziura
Ciemna przestrzeń
Tak myślę
Czy czas nadejdzie
Kiedyś na to
By móc powiedzieć
Znalazłem
Sala
Siedzę w tych ławkach
Również drewnianych
Jak w Domu Ojca
Lecz nie jest to Dom
Tylko niestety szkoła
Gdy zamknę oczy
I skupie się ma chwile
Na dłuższy moment
To poczuję że tu jest
On mój Twórca
Usłyszę Jego głos
Poczuje Jego dotyk
Na swoich barkach
Otworzę oczy i nagle
Wszystko się rozjaśni
Jakby mnie nie było
Lecz jestem cały czas
Z moim Ojcem twórcą
Wiem o tym
Jest zawsze
Papa
Mój Ojcze
Stwórco mój
Proszę Cię bądź
Zawsze przy mnie
Nawet gdy powątpiewam
Nawet gdy zły jestem na Ciebie
Proszę przyjdź przytul
Proszę uspokój
Swym ramieniem ochroń
Other street
Wszędzie jest ciemno
Wszędzie jest szaro
Ponuro i źle
Smutku wisi aura
Zła widnieje przestrzeń
Czarna złudna fala
I tak idą ludzie
W tej goryczy szeregu
Omijając co jest najważniejsze
Tylko jeden człowiek
Może kilku na milion osób
Wyrwie się z tej monotonii
I wejdzie do Domu
Przeciwnie do nich
Z uśmiechem na twarzy
Radością w sercu
Na kolanach padnie
I powie
,,Jestem Tato”
A On spojrzy na swe Dzieci
Z radością przywita
Na swe ramiona weźmie
I powie
,, Moi Synowie Moje Córki
Widzę słyszę że jesteście
Ja z Wami będę
nawet gdy wy będziecie daleko”
I tak Dzieci Jego
Od szarości monotonności
Oderwą się na zawsze
Stała się światłem
Istota ciemna szara materia
Przestaje być mało istotna
Bo w końcu znalazła
Miejsce ludzi sytuacje
Która pozwoliła
Spojrzeć istocie inaczej
Na swoją materie istnienie
Najważniejszą rolę
Głównym argumentem powodem
Jest Twórca Ojciec który mówi
,,Moje Dziecko jesteś piękne”
I nagle wszystko jaśnieje
Istota staje się ważna
Zawsze była lecz nie przyjmowała
A tak przyszedł Tata
Stworzenie drzwi otworzyło
I wpuściło Go do siebie
Przestało być szare
Czemu tak
Czemu jest jak jest?
Nie wiem niestety
Lecz jedno wiem
Że nie wolno się poddawać
Trzeba wstać
Za każdym razem upadku
I powiedzieć
,,Jestem Jego dzieckiem
Gdy On jest ze mną
Dam radę z przeciwnościami losu”
I dalej iść przez życie
Odpowiadając na to pytanie
Bo Stwórca tak chciał
Gold situacion
Gdy napój złocisty
Do swych ust nabieram
Czuje smak klarowny
Jego zapach aromatu
I wtedy swe oczy zamykam
Przypominam chwile
Miejsca jak i sytuacje
Kiedy podobną czuło się przyjemność
Delikatność i pragnienia ugaszenie
Pora to była wieczorna
Gdy w ławach drewnianych
Gdy światło zgaszone
Siedziało wtedy się
I w skupieniu
Na Niego patrzyło
W rozmowie z Ojcem zajętym
Delikatność i łagodność
W tej chwili miejscu była
Otwieram oczy
I znów tu jestem
Zakończona przeszłość
Nie jestem szarą istotą
Ani też materią czarną
Po latach to dotarło
Że tak naprawdę
Prawda jest inna
Niż do tej pory postrzegałem
Co mówili wrogowie
Za prawdę przyjmowałem
A co przyjaciele mówili
Odrzucałem
Nadszedł czas
Gdy przyszli ci
Którzy powiedzieli
Że jestem Jego dzieckiem
Nie wierzyłem
Ale uwierzyłem
Gdy On mi to powiedział
Kat choroby
Czasami już brak chęci
Czasami brak nadziei
Czy też energii
Do działań wszelakich
Lecz cóż niestety muszę
Czasem ducha wyzionę
Czasem na łańcuchach sumienie
W ciemność idę
Za katem choroby
Na cmentarz zaprowadza
I znów smutna poleci piosenka
Bo przyjdzie jej czas
Ale pojawił się On
I zniknie niechęć
Zniknie smutek
I żal
Niepamięć duszy
Odchodzę w nie pamięć
Swoje duszy ludzkiej
Która dla mnie więzieniem
Pustej przestrzeni czasem
Który się dla mnie kończy
Narzucić szary płaszcz
W kulkę się skulić
Najpierw mogiłę wykopać
A następnie się tam rzucić
Przykryć szarym kocem
Zamknąć oczy
I poczuć piach
Którym przysypywany jestem
By zaraz się obudzić
Tutaj czy dopiero tam
W Jego objęciach być
Nie wiem
Jeszcze nie czas zaśnięcia
Jeszcze nie czas obudzenia
Czas
Gdy nastanie czas zaśnięcia
Gdy nastanie czas obudzenia
Wszystko co jest teraz zniknie
Pojawi się coś nowego
Może lepszego a może nie
Narazie domyślać się można
Co się stanie gdy ten czas nastanie
Może niedługo się dowiem
A może za dziesiątki lat dopiero
Czy będę tam gdy się obudzę
Przy Ojcu swoim
W końcu będzie spokój
I sen ostatni
Nowe nada życie
Nowe pragnienia które się spełni
Obudzić się bez bólu
Obudzić się bez żalu i strachu
Obudzić się w Raju
W Jego kraju
Under der Roof
Stoję tu pod dachem
Słyszę deszcz kapiący
I myślę co się stanie
Gdy naprzeciw mu stanę
Czy pod ciężarem kropel
Moja rozpuści się dusza
Moje ciało opadnie
Czy też zupełnie inaczej
Nic takiego się nie stanie
Słyszę jak z kolumny
Jedna po drugiej kropli kapie
Tworząc przy tym
W pewnym rodzaju alfabet
Nadając pewien sygnał
Last minuten
Gdy tak trwam
To już czuję że
Nadchodzi niedługo
Mój żywota krótki czas
Już tykanie zegara słyszę
Coraz szybciej wskazówki
W ruch właśnie idą one
Tak nie wiele tego czasu
A tak dużo do zrobienia
Jeszcze z tyloma ludźmi
Spotkać się trzeba
Odpowiednie znaleźć miejsce
By ci co chcą
Mogli mnie odnaleźć
Czy to będzie las?
Pełen różnych wspomnień
Tam gdzie spało się pod niebem
Czy to będzie rzeka?
Gdzie pełno osób bywa
Gdzie także most widnieje
A może tak go wykorzystać
Wdrapać się na jego szczyt
I ostatni zrobić krok
I ostatni zrobić skok
A może też nie wiem?
W sobie zamknąć się
Od rzeczywistości oderwać
Przestać być maskotką
Obojętnym być na świat
Na ludzi i miejsca
To co robią wobec mnie
Lecz nie da się tak
Za dużo tego za mną
Odpuścić się już nie da
Czy nadejdzie ten czas?
A może będzie to tylko chwila
A może krótki moment
Którego nie poczuje
Nie zdążę pomyśleć
Że już naszedł on
Ból wspomnienia
Kim tak naprawdę
Jest ta istota
Która myśli
Że nie myśli
Czemu musi cierpieć
Czemu musi umierać
Od ciosu zadanego
Przez wielu ludzi
Dawno to miało miejsce
Lecz wspomnienie zostało
I ten ból wspomnienia
Także przychodzi
I ponownie cierpi
Uczucie ciepła
Mój Tato proszę przyjdź
Przytul mnie ochroń
Swoim ciepłem otul
Bo ja Twoje dziecko
Potrzebuje opieki Ojcowskiej
Której nie otrzymało
Żadnej od niego miłości
Żadnego słowa ciepłego nie słyszałem
Dlatego gdy mogę
Biegnę do Twojego domu
By usiąść na chwile
W ciszy spokoju bezpieczeństwie
Czasem wylać setki łez
Wykrzyczeć lęk i strach
Bym mogło wydobyć się cierpienie
A dusza stała się czysta
,,Tato dziękuje”
I słyszę czuję Jego dotyk
Serce staje się ciepłe
Przyjemny dotyk czuje
Time lose
Siedzę tutaj
W małej przestrzeni
Z kilkoma oknami
Patrze na zegar
Odliczam czas
Minut dziesiątki
Które jeszcze zostały
Czemu tyle jeszcze
Ich zostało
Czemu nie mogę
W tej chwili
Usłyszeć Jego głosu
Ponieważ hałas zagłusza
Jeszcze chwila
I już będzie można
Dream sleep
Siedzę tu na tej ziemi
W naturze otoczenia
Słyszę świergot ptaków
Szum wody rzeki płynącej
Powiew wiatru
Szelest jesiennych liści
Czuje ciepła blask
Poczuje promieni słońca
I przypomnę sobie tamte dni
Gdy na polanie o północy
W zupełnej ciemności
Jedynie z światłem księżyca
Wyciem wilka
I nagle otwieram oczy
Co to było?
Tylko wspomnienie
Senne marzenie
Chaotic
Czuje fale Posejdona
Które po mej szyi spływają
Palącym strumieniem ciekną
Jedna po drugiej kropli kapie
Słychać jedynie wrzask
Słychać jedynie krzyk
Nienawiść chęć odejścia
Opuszczenia cholernego życia
By nastała już ta chwila
By nastał już ten moment
Odejścia i zapomnienia
Od rodziny odsunięcia
By Zeus odszedł
I nie sprawiał już problemów
Nie wyrządzał wyrządzanych krzywd
By na wiele zniknął lat
Nie wracając może nigdy
Nie chce już go znać
Dla mnie jest on nikim
Okrutnym stworzeniem
Sadystyczną istotą
Która istnieć nie powinna
New face
Myślę już o tym
Gdy nadejdzie chwila
Że odejdę stąd
Z czterech wrogich ścian
Gdzie rządy są Zeusa
I w końcu spokój
Dla mnie nastanie
Po wielu latach
Wojennych burz
Wojennych morzach
Cierpienia piorunów
Czysta stanie się fala
Błękitna będzie tafla
Bez żadnej skazy
Łódką popłynę w świat
By odkryć siebie
Iść czy zostać
Odejść czy zostać?
Zostać czy odejść?
Od wielu lat
O tym właśnie myślę
Jak to mam zrobić
By nikogo nie zranić
By siebie nie krzywdzić
Jak to uczynić
By to wiele lat
Które wtedy było
Nieudanego czasu
W jaki zamienić sposób
By jednocześnie odejść
By jednocześnie zostać
Być i nie być
Nie być i być
W jaki sposób…
Płaty dłoni
Odchodzę powoli
Moje ciało odpada
Skóra zanika
Tworząc setki kraterów
Dziur widniejących
Gaśnie moje światło
Gaśnie promień życia
Spadam w dno
Głębokiej studni życia
Za każdym razem
Czuję ciężki ból
Który nadaje dźwięk
Niknie mój czas
Nie wiem ile zostało
Gdy cała odpadnie skóra
Płatami się odrywa
Ręce dłonie
Tam najbardziej widać
Jak kończy się czas
Czym jest ludzkie ciało
Czym jest ludzkie ciało?
Może jest narzędziem
A może tylko obszarem
Z pewną sobie masą
Rodzajem płynu
Rodzajem substancji
Czy też mechanizmem?
Pytanie na co?
Na baterie czy prąd?
Jeśli na jedno i drugie
To co jest tym co energie daje
Jeśli jest obszarem
To co się w nim znajduję
Jaką ma zawartość
Czy każde ciało
Jest takie samo
Może jedno jest mechanizmem
Może drugie jest pojemnikiem
A może pomnikiem
Pustą rzeźbą
Bez wnętrza żadnego
Która jednak
Porusza się bez ładu
Przyjaciel
Czemu odszedłeś?
Czemu zniknąłeś?
Mój ty przyjacielu
Ty który znałeś mnie
Jednak od nie dawna
Lecz jakby całe życie
Gdzie ty się podziałeś?
W którą stronę poszedłeś?
Jaką obrałeś drogę?
Czemu nie dajesz znaku?
Całością byliśmy
Jedność tworzyliśmy
Gdzieś się podział Thomasie
A ty Skrytobójco?
Razem z nim poszedłeś
Obaj mnie zostawiliście
I teraz jestem bez nikogo
Czemu swojej twarzy
Stworzonej znów
Nie mogę zobaczyć
I kto prócz was mnie
Tutaj jeszcze pozostał
Czegoś kogoś brakuje
Was moich stworzeń
Wykreowanych masek
Jak to się stało
Że maski same odeszły
Niczym aktorzy
Zeszli ze sceny
Ból
Ból ten pozostał
Ślad na duszy
Jak i na ciele również
Podpisu ich nie ma
Która była która
Lecz domyślać się można
Kiedy wschodziła jedna
A zachodziła druga
Jedna z masek
Była autorem
Z wspaniałą wyobraźnią
Wymyślała co nowsze historie
Próbując w powieść zapisać
Natomiast druga z nich
Wszelkie uczucia
Dobre i złe
Przyjemne i nie
Wierszem pisała
I tak one dwie
Całość tworzyły
A teraz tylko
Wspomnienie znikome
Martwy ślad
Pozostał po nich
Cierpienie
Czym jest cierpienie?
Inną nazwą bólu
Chaotycznego znamienia
Które nieraz powraca
W nieokreślonym czasie
Z nieznaną siłą
Czasem bywa słaby
A czasem silny
Czemu jest ukryte?
Dlaczego wiele ma postaci?
Cóż oznacza jego istnienie?
Cierpienie w samo
W sobie jest słowem
Lecz jego znaczenie
Jest silnie negatywne
Ale może być dobre
Pytam tylko jak?
Czym ono jest
Cierpieniem istotnym
Moje marzenie
Nie chcę tak być
Nie chcę już nic
Lecz czemu nie wiem
Po prostu zniknąć
Znaleść się
Tam gdzie nikogo nie ma
Nie ma czasu
Nie ma ludzi
Jest tylko nicość
Jest wielka próżnia
Tylko moje echo
I ciemność
Wieczny sen
Sen(s) człowieka
Czemu tak właśnie jest
Że to wszystko dzieje się
Dlaczego tak jest
Że nie mogę odkryć
Powodu istnienia człowieka
Swojego sposobu bycia
Swojego sensu życia
Czy odkryje to miejsce