E-book
14.7
drukowana A5
Kolorowa
35.44
małą literą

Bezpłatny fragment - małą literą


5
Objętość:
61 str.
ISBN:
978-83-8245-324-9
E-book
za 14.7
drukowana A5
Kolorowa
za 35.44

Oli

do niczego

ja się tylko do nieb nadaję

potrafię skojarzyć biskupa z rocky balboa

umiem się świetnie zapatrzeć na dowolnej długości chwilę

doskonale też słucham jednej płyty całymi latami

coraz dokładniej i coraz to innej


na pytania odmilczam w… (to nie jest sprawiedliwe:

oko ma swoje fantastyczne mgnienie a ucho

tylko zapalenie), odmilczam więc w mgnienie ucha.

na konieczność zastygam jak lawa

bo nie ma na co plwać — głębi niet.


umiem też biec dość długo za dowolnym ptakiem

a każda rzecz do mnie coś mówi i czegoś chce

wszystko co spotykam jest piękniejsze niż ja

za to rozumiem każdy koci skrad

ja się tylko do nieb nadaję.

umowa

umówiłem się z moim

kolegą pisarzem

że do południa będziemy pisać

po południu czytać

wieczorem pić

w nocy ruchać kobiety


ale papierosy palić będziemy cały czas

czechy

czechy to małe miasteczko

gdzieś przy granicy w górach


z ryneczkiem mniej więcej na środku

dookoła podcienie

nikogo


jakby codziennie była

niedziela


na kościele oprócz

liszajów dawnej chwały

złotych zatartych liczb na tarczy z czarnych desek

na które nic już nie wskazuje

— raczej życzenie czy kłamstwo

— o mszy co tydzień o jedenastej


wystawa sklepu jak

z atomowego miasta

kupisz tu wszystko

szare skarpety i szary wózek

szary biustonosz i spodnie

dla dziecka grzechotka

też jakaś biało czarna


a może to szyba jest brudna

nie wiemy


właściciel restaurace przeprasza

— zmienia właśnie wy(na)strój

zavreno

wczoraj i jutro powie to samo


na środku dokładnie

kolumna świętej trójcy

albo boskiej matki

z pragmatycznego obowiązku

odnowiona pięknie

nikt na nią nie patrzy


lituję się więc

nad dumną samotną kolumną

cóż robić

skoro w restaurace

wymienia się nastrój


wzrok mój musi jej starczyć na długo

więc wołam na pomoc

zapatrzoną w brak zasięgu

córkę


przychodzi i patrzy


bogowie pięknieją

w dawnym kamieniu


czesi dla mnie specjalnie

porzucają malutkie swe

miasta

popołudniami


ale gdzie wtedy są sami


kiedyś nakryję tych czechów na życiu


zostanę w małym czeskim miasteczku

na zawsze

późne spotkanie

mówisz kiedy jak nie teraz

być pięknym


wstajesz z dziwnej sofy

świat zamiera i

chce jeszcze tego

wstawania


idziesz idę ja


nie mogę nic


słuchawki w środku głowy

krzyczą żebyś

spalił język

w świętym źródle


szorstki jest i dobry

jak wszystko co było


dlatego bierzesz

powietrze jak

jak


i bierzesz rozbieg

i to jest tylko rozbieg

czytając „Przelotnie” Urszuli Kozioł

To było Nic.

co we­szło na chwi­lę po­mię­dzy nas

nie­wi­dzial­ne lecz ro­ze­dr­ga­ne we­szło

i za­cza­iło się.

Cóż to za Nic.

Niby go nie ma a jest

i już

od ra­mie­nia do ra­mie­nia ura­sta ob­wód

i już pła­ta nam coś kor­ci i plą­cze.

Zer­kam a ty

do­ry­so­wu­jesz mu skrzy­dło

Zer­kasz —

to ja też mu skrzy­dło przy­pra­wiam

a to — mig mig —

i od­fru­nę­ło.

Od­fru­nę­ło Nic z na­szy­mi skrzy­dła­mi

i za­raz nam cze­goś za­bra­kło.


a więc oddaliśmy sobie skrzydła. i teraz kulejemy na jedno. czy Nic zdarzyło się przelotnie czy trwa. czy przelotnie jest porządnej wagi. czy Nic jest spojrzeniem na piękno czy przysięgą. a może jednym i drugim. czy piękno jest przyzwyczajeniem. czy zdarza się wielokrotnie. czy raz. co jest między mig a mig. czy Nic potrzebuje nas. czy można mu nie dać skrzydła. czego wystrasza się Nic. czy Nic czeka.

twórca prawdziwy nigdy nie tworzy. tworzy dla zaraz zabrakło. creationis vanitas. mruga zakłopotana ciemność. ale tylko przez chwileczkę. przez zaraz. Nic bowiem nie jest możliwe. wszelka ulotność i morsztyniane Nic.


ale gdzieś

w krainie niców

panuje tłok

relacji

zamiarów

westchnień i chceń

i słychać łopotanie

złożone z

miliona złożonych do zachwytu skrzydeł

i tylko ucha tam nie ma

żadnego

do m***

najczęściej jest doprowadzana

ze spętanymi nogami

drobiąc na parkiet


nie lubi być w roli głównej

żadna z niej celebrytka

choć wszyscy na nią polują

paparazzi śledzą

na wszelki wypadek

nawet siebie


sądzi się błędnie

że przyjaźni się z

zazdrością


ale to ta ostatnia

(jeden z głównych grzechów!)

rozgłasza

te ploty

nic podobnego

to niepodobna


jest najczęściej podrabianym banknotem

na świecie

jak krzyk muncha

jak schody do nieba

jak wojna trojańska

i rok sześćdziesiąty dziewiąty


trochę jak bóg

nie wiadomo w gruncie

czy to ona rzeczy

wymyśla

czy jest wymyślana


podobna do yeti

trójkąt bermudzki


dlatego naprawdę

znają ją

tylko

lekko pijani

poeci na dnie

kotliny

w cieplicach

sen

polakierowane

spłaszczone ludzkie twarze

lakier jak grube

zastygłe w kształt szkło

jadą na jednokołowych

rowerach

amortyzowanych

w morzu

bajecznie kolorowych

książek z wierszami

różewicza

wszystko w jakichś

poniemieckich

śladach z cegły

i fragmentach słów

matematyka

2014 minus 1951

1939 minus 1885

1907 odjąć 1869

2017 minus 1964

2019 — 1969


tablice z wzorami

w granicie

niczego nie rozwiązują

zawsze na zero

rachunek


a w myślniku tyle miłości pomyłek

nadziei i planów

tyle oddechów w jednej

kreseczce

drezno

wojtkowi dziedzieli


czy gdy tu i teraz jestem ja

i nie ma mnie tam i wtedy

to jestem częścią

świata który widzę?

wystarczy widzieć

żeby częścią już być?


ciepły dzień

nad łabą

panorama bernardo

belotto byłby

zachwycony


wiatr

deskorolki

wózki

pary z pizzą z kartonu

nieskromnie (syrena!)

odpływa parowiec


ciepły dzień

łaba

a za nią

miasto łazarz

z porcelanową twarzą


jestem strasznie ciekaw

czy bernardo

zostawiłby

deskorolkę

i tę biegnącą przepiękną

w różowych najkach


na nic pizza w moim kartonie

w zachwycie źrenice i najki

na nic rozszerzone


odchodzę skazany

odchodzę zawsze

na słowa


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
Kolorowa
za 35.44