Wstęp
Drodzy czytelnicy i czytelniczki, czy wiecie, że co roku rośnie statyczna liczba bezdomnych osób w każdym wieku?
Bezdomność ma wiele twarzy, nie dotyczy określonego wieku, wykształcenia ani płci. Można zostać osobą w kryzysie bezdomności z przymusu, z powodu poczucia beznadziejności, rezygnacji lub zaszczucia przez świat. Niektórzy są „bezdomnymi z wyboru” To temat, o którym niewiele się mówi, a już na pewno nie głośno.
W tej książce przedstawiam różne historie związane z bezdomnością. To opowieści oparte na faktach przeplatanych z fikcją. Pragnę narysować odbiorcom pewien szkic w głowie i uświadomić, jak ważna jest to kwestia, jak istotne są debaty i rozmowy związane z pomocą ludziom w potrzebie, szczególnie w kryzysie bezdomności.
Rozdział 1
Bezdomny z powodu strachu
Opowiem wam historię pewnego mężczyzny.
Trzydziestoletni człowiek o imieniu Jacek był z zawodu grafikiem komputerowym. Pracował w prywatnej firmie od wielu lat. Miał żonę Magdę i pięcioletnią córkę Maję. Były one oczkiem w głowie mężczyzny. Zrobiłby dla nich wszystko.
Młode małżeństwo poznało się na studniówce dziewczyny wiele lat wcześniej. Ponad jedenaście lat znajomości i pięć lat małżeństwa. Para była ze sobą od ukończenia szkoły średniej, dorabiając się mieszkania i oszczędności, pracując od rana do wieczora. Jacek kochał swoje zajęcie. Miał zgrany zespół i dobre szefostwo. Magda pracowała jako recepcjonistka w hotelu należącym do szefostwa Jacka, które to osoby dodatkowo wynajmowały pokoje. Również ona ceniła swoje stanowisko i związane z nim obowiązki, będąc oddaną pracownicą. Oboje chętnie przychodzili do pracy.
Zamożne małżeństwo mieszkało kiedyś w Norwegii i przez lata ciężkiej pracy dorobiło się majątku — wspomnianych pokojów do wynajęcia, hotelu i firmy zajmującej się usługami graficznymi. Pani Barbara, właścicielka hotelu, była piękną kobietą, zawsze zadbaną, energiczną i głośną. Taki miała styl bycia — krzykliwy i wyrazisty. Mąż Basi, Tomek, czyli właściwy szef Jacka, był odpowiedzialny za biuro projektowo-graficzne. Oboje bardzo szanowali swoich pracowników i wynagradzali im nadgodziny lub przyznawali premię.
Pewnego dnia żona Jacka, przychodząc do pracy, zauważyła, że szefowa kłóci się przez telefon z mężem. Krzyczała na niego okropnie, mając pretensje o zawalenie jakiejś sprawy. Magda nie chciała się wsłuchiwać w rozmowę, bo nie była wścibska. Po zakończeniu sporu pani Barbara była bardzo nerwowa. Podeszła do młodej kobiety i oznajmiła, że teraz będzie musiała ona dodatkowo wykonywać inne obowiązki, oczywiście płatne ekstra za każde zlecenie. Magda kompletnie nie miała pojęcia, o co może chodzić, lecz od razu się zgodziła. Uspokoiła szefową, że wszystkim się zajmie i że ta może na nią liczyć. Barbara dodała tylko, że zatrudniona będzie musiała być bardzo uważna i wkrótce dowie się szczegółów.
W tym samym czasie mąż Basi, Tomek, rozliczał rachunki w biurze. Był bardzo nerwowy tego dnia, co mocno wpłynęło na pracowników biura. Jacek też zauważył, że szef chodził tego dnia wyjątkowo zirytowany. „Cóż, jak każdy ma prawo mieć gorszy dzień” — pomyślał.
Wieczorem Jacek i Magda jak zawsze opowiedzieli sobie nawzajem, jak minął im dzień. Żona wspomniała, że wie od szefowej, iż będzie miała nowe zlecenia i więcej pracy. Mąż rzucił tylko, że szef wydawał się wyjątkowo nerwowy, zupełnie jak nie on, zwykle oaza spokoju i pozytywnej energii.
Następnego dnia młode małżeństwo zajęło się swoimi standardowymi sprawami. Jacek częściej odbierał córkę z przedszkola, ponieważ wychodził z firmy szybciej od żony, która miała zmiany po dwanaście godzin. Magda przyszła do pracy jak do tej pory. Barbara podeszła do młodej kobiety, oświadczając, że od dziś czas wdrożyć nowy system pracy, po czym zaczęła informować o zmodyfikowanych obowiązkach dziewczyn.
Żona Jacka miała dwie zmienniczki. Wszystkie one miały pilnować hotelowych pokojów, gdyż wprowadzano nowy system przyjmowania klientów VIP. Część hotelu przeznaczono dla zwyczajnych gości, a część — świeżo wyremontowaną z ekskluzywnymi apartamentami — dla gości uprzywilejowanych. Basia powiedziała, że to konieczne, aby hotel rozwinął skrzydła i zarabiał dużo lepiej niż dotychczas. Obiecała, że w ramach nowego systemu i dodatkowych obowiązków dziewczyny otrzymają dużo wyższe pensje. Ów awans poziomy związany był z faktem, że bogaci, uprzywilejowani klienci mieli przyjeżdżali do hotelu głównie po to, by zabawiać się z prostytutkami. Przyszłym zadaniem Magdy i jej koleżanek okazało się pilnowanie porządku i pobieranie opłat. Reszta należała do szefowej. Nieco później Basia zorganizowała casting na dziewczyny do towarzystwa.
Magda była zaszokowana taką sytuacją. Spodziewała się zupełnie innych obowiązków niż te, które otrzymała… Niestety, pani Barbara uprzedziła, że jeśli recepcjonistki nie zgodzą się na swe nowe zadania, to mogą się pożegnać z pracą. Kobieta była przerażona — małżeństwo miało kredyt i córkę na utrzymaniu, więc żadne z nich nie mogło sobie pozwolić na porzucenie pracy. Pomyślała, że w końcu to nic takiego… Miała jedynie pilnować nowych gości, pobierać od nich opłaty oraz zarządzać dziewczynami do towarzystwa. Zgodziła się, chcąc nie chcąc.
Po powrocie z pracy Magda opowiedziała o wszystkim Jackowi. Mąż był trochę zaskoczony rozwojem wydarzeń, jednak on także rozumiał, że kredyt i koszty życia zmuszają ich do tego, by się z tym pogodzić. Znalezienie pracy w nowym miejscu za takie pieniądze wydawało się nierealne. Małżeństwo porozmawiało na spokojnie o wszystkim i zgodziło się ze sobą w kwestii dalszej pracy Magdy. W końcu najważniejsza była Maja…
Szefowa rozkręciła się na całego, biznes zaczął kwitnąć. Magda dostawała coraz większe napiwki od bogatych klientów za miłą obsługę — dbanie o detale, podawanie drinków i przekąsek na życzenie. Miała z nich niemal drugą pensję, do tego pani Basia wynagradzała swoje pracownice za lojalność i dyskrecję. Szybko się przyzwyczaiła do tej sytuacji. Sielanka trwała w najlepsze. Jacek zarabiał w swojej firmie tyle samo co zawsze, nic specyficznego nie miało tam miejsca. Szef siedział w biurze, on z kolegami w pomieszczeniach służbowych.
Tymczasem do hotelu przybywało coraz więcej zamożnych mężczyzn i pracy też było coraz więcej. Pani Barbara musiała zatrudnić dodatkowy personel do sprzątania po gościach. Przyjeżdżali politycy, policjanci i sportowcy. Dyskretny hotel stał się kotłem erotyki i pijactwa. Właścicielka odpowiednio rozwinęła więc kolejne skrzydło hotelu.
Tym razem wpadła na pomysł, aby wprowadzić taką samą możliwość uciech dla bogatych, wpływowych kobiet. Hotel miał stać się miejscem, gdzie każda zamożna osoba będzie miała na zawołanie to, czego pragnie.
Magda, przyzwyczajona do pieniędzy i takiej pracy, nie miała już nic przeciwko temu. Jednakże wraz z upływem miesięcy doszło jej więcej obowiązków, przez co musiała zostawać w pracy dłużej i nie miała czasu dla córki i męża. Jacek wracał z pracy i zajmował się Mają do nocy.
Biznes rozkręcił się na dobre, przyjeżdżały bogate kobiety spragnione ciał młodych mężczyzn, którzy za dobre pieniądze chętnie się prostytuowali. Lecz pomiędzy Magdą a Jackiem dochodziło do coraz częstszych kłótni, ich małżeństwo zaczynało się rozsypywać. Kobieta obiecała, że zmieni swoje życie dla dobra rodziny.
Pewnego dnia Magda przyszła do pracy nieco wcześniej. Przebierając się w przebieralni dla pracowników, niechcący podsłuchała telefoniczną rozmowę Basi. To, co usłyszała, kompletnie ją zszokowało. Barbara informowała kogoś, że w hotelu narkotyki działają już od jakiegoś czasu i dostawy towaru mają się zwiększyć. Niestety, szefowa zauważyła pracownicę.
— Co usłyszałaś? — zapytała, wchodząc do przebieralni.
Magda nie wiedziała, co odpowiedzieć.
— Nic szczególnego — odparła w końcu.
— Kłamiesz… — rzuciła tamta, wyraźnie wkurzona.
Pracownica w chwili strachu wyznała prawdę. Właścicielka hotelu podeszła do niej, przytuliła i powiedziała:
— Nic nie wiesz. Nikomu nic nie mów, bo źle się to skończy. Po prostu zajmuj się swoimi obowiązkami.
Magda, przerażona całą sytuacją, posłusznie zajęła się pracą. Nie mogła jednak przestać myśleć o tym, że pani Barbara, zawsze taka miła, dobra i pomocna, nagle pokazała zupełnie inne oblicze. Handel narkotykami na dużą skalę… Jak mogła tego nie zauważyć? Przecież nad wszystkim czuwała… No chyba że któraś z współpracowniczek nie mówiła jej wszystkiego… Było to całkiem prawdopodobne. Przestraszona kobieta czekała, aż będzie mogła wrócić do domu i porozmawiać z mężem.
W końcu nadszedł upragniony wieczór. Magda wręcz popędziła do Jacka. Mężczyzna aż zaniemówił po usłyszeniu tych rewelacji. Para zastanawiała się, jak uwolnić się z tego bagna, w które oboje wpadli. Maja miała już sześć lat, rosła i wymagała nakładów finansowych, do tego kredyt hipoteczny zaciągnięty na dwadzieścia lat. Chwilowo postanowili, że będą obserwować swoje szefostwo i nie puszczą pary z ust.
Następnego dnia Magda była trochę spokojniejsza, jednak wciąż miała w głowie rozmowę i groźby szefowej. Tymczasem Barbara zwołała dziewczyny, aby udzielić im nowych informacji. Zaprosiła wszystkie do swojego biura i oznajmiła, że odtąd zakres usług zostaje poszerzony o „cukierka bombę” — połączenie dwóch mocnych narkotyków — który ma być dodatkiem do każdej upojnej schadzki klienta lub klientki. Dziewczyny nie były zbytnio zdziwione. Poza Magdą… która pluła sobie w brodę i zastanawiała się, jak bardzo jest naiwna, skoro nie zauważyła tego wcześniej. Czemu nie odeszła w porę? Niestety, na takie rozważania było już za późno. Musiała wykonywać swoje obowiązki i dostarczać „cukierki”. Klienci i klientki chętnie z nich korzystali, uznając za cudowny dodatek do seksu i alkoholu. Zabawom nie było końca, bogacze wracali co weekend, i to bardzo zadowoleni. Hotel stanowił siedlisko narkotyków i prostytucji, a właścicielka wraz z mężem okazali się częścią prawdziwej mafii.
Magda przychodziła do pracy zastraszona. Miała dość takiego życia, nie mogła jednak tak odejść z dnia na dzień. Musiała coś zrobić, aby wyrwać się z tego piekła. Co gorsza, Basia zaczęła wymagać, aby wykradały pieniądze z portfeli gości, eskortując ich do taksówek, lub opróżniały ich konta specjalnym czytnikiem do kart. Wciąż było jej mało, wciąż zlecała coraz więcej… Szefowa mafii, handlarka narkotyków i burdelmama w jednym. Co z tego, że oferowała dużo pieniędzy, skoro pochodziły one z takiego źródła? Żona Jacka musiała robić wszystko, co jej kazano, dla dobra męża i córki.
Któregoś wieczoru przed końcem pracy usłyszała krzyki na dworze. Wyszła i zobaczyła odjeżdżającą taksówkę. Przed wejściem do hotelu stał mężczyzna, wykrzykując, że szefowa ukradła mu duże pieniądze, że tego pożałuje, bo nie wie, z kim zadarła, i że ma oddać kasę dobrowolnie. Pani Barbara wysłała ochronę. Mieli go uciszyć i odwieźć daleko poza teren hotelu. On jednak również miał ochronę i nie dał się ruszyć. Zagroził, że jeszcze tu wróci.
Od tej pory Magda bała się już samotnie wracać z pracy. Po powrocie do domu poprosiła męża, aby na wieczór zabierał córkę do mamy, po czym po nią przyjeżdżał. Zaczęła panikować i płakać. Jacek zapewnił żonę, że niedługo to się skończy. Po prostu powinni zostawić to wszystko, ten kredyt, mieszkanie, i uciec za granicę — tak, aby nikt ich nie znalazł. Magda natychmiast się zgodziła, nie mogli jednak tego zrobić od razu. Para uzgodniła, że nastąpi to w ciągu tygodnia, może dwóch. Planowali zabrać dokumenty, wypłacić pieniądze z konta, spakować się i poczekać, aż trochę ucichnie po incydencie z okradzionym.
Następnego dnia kobieta wróciła do pracy i udawała, że nic się nie stało. Wszystkie dziewczyny były już zastraszone i każda bała się odezwać. Atmosfera w pracy nie była już taka jak parę tygodni wcześniej. Goście zauważyli, że są okradani, i coraz częściej wracali z pretensjami i groźbami. Właścicielka jednak nie bała się konsekwencji i szła w zaparte.
Tego samego dnia pod wieczór Barbara wyszła z pracy w swoich sprawach. Magda została w recepcji sama, bo współpracowniczki sprzątały albo obsługiwały klientów. Nagle do recepcji wkroczył pewien nowy mężczyzna i powiedział, że ma dla szefowej niespodziankę. Magda wyjaśniła, że szefowa niedawno pojechała do domu. Nowo przybyły oświadczył, że poczeka, ile będzie trzeba, gdyż ma ona coś, co należy do niego. Kobieta nie wiedziała, co ma zrobić, wydusiła tylko, że to może potrwać, więc może albo usiąść i poczekać, albo przyjść innego dnia, bo niestety nie wie, czy pani Barbara jeszcze wróci, czy też pojawi się dopiero jutro rano.
Minęła godzina i Basia jednak wróciła do hotelu, aby sprawdzić rozliczenia. Wchodząc, ujrzała siedzącego mężczyznę i z wrażenia aż wypuściła telefon z ręki.
— To ty… Co ty tu robisz? — wydukała.
— Nie spodziewałaś się mnie, co? — odrzekł ironicznie. — Masz coś mojego. Dobrze wiesz, po co tu przyjechałem.
Kobieta była zaskoczona, jakby zobaczyła ducha.