Lot nad Horyzont Zdarzeń
Autor. Krzysztof Jan Derda-Guizot
Pomysł książki autora
Opowiadanie dedykuję Profesorom Stewenowi Hawkingowi Albertowi Einsteinowi, i wszystkim astronautom oraz mojej Ukochanej Basi.
Geneza
W latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia znakomity kosmolog angielski profesor Steven Hawking. Na skutek własnych i bardzo rewolucyjnych w nauce odkryć i przemyśleń, a przede wszystkim dzięki fascynacji, nad odkryciami Alberta Einsteina i jego teorii względności, doszedł do niemal pewności i wniosku że wszechświat który nas otacza i wypełnia przestrzeń jest bardziej dziwny i niezrozumiały niż wyobrażają sobie ludzie a na pewno i obcy o ile istnieją. I nawet odkrywca teorii względności zwanej Mc2,Albert Einstein miał pewne wątpliwości co do słuszności swojej teorii. Miał je szczególnie co do istnienia we wszechświecie czarnych dziur, pętli czasoprzestrzennych, oraz tuneli w czasie. Czy też w końcu co do nieprzekraczalności, szybkości światła przez żadne poruszające się obiekty, w kosmosie. Czy gdziekolwiek by się coś poruszało z większą szybkością niż samo światło. Nauka w ostatnich czasach dowiodła że są wyjątki właśnie w teorii względności.
Przemyślenia te doprowadziły do odkryć o których nikomu przedtem nawet się nie śniło. A dziś w roku 2022 zostały uznane i zaakceptowane lecz społeczeństwa świata ciągle nie mogły zrozumieć jak to jest w najdziwniejszym, i najbardziej szokującym miejscu wszechświata i centrów niemal wszystkich jego galaktyk zwanym czarną dziurą. A jeszcze bardziej niezrozumiałym miejscem jakim jest horyzont zdarzeń i trzymająca w ryzach wszechświat ciemna materia, a tam gdzie zatrzymuje się czas i niby nic już więcej się nie może wydarzyć jak tylko to że po przekroczeniu horyzontów zdarzeń, w kierunku czarnych dziur. Wszelka materia jest rozrywana na atomy a i te na nicość wkraczając tam w obszar Osobliwości jednak profesor Hawking twierdzi obecnie że nie może zaginąć żadna informacja która się tam dostanie. A jakby tego było mało atomy każdej pożartej informacji są wyrzucane w formie promieniowania. Otworzyło to mnóstwo spekulacji i domysłów jednak bardziej zaciekawiało. Tak naukowców jak i zwykłych ludzi ale wprowadzało niepokój i w kręgach naukowych ciągle wrzało choć teoria była już wiekowa. Wielu pragnęło ją sprawdzić i zrozumieć bo ta dawała nowe spojrzenie na sam wszechświat i sens dotychczasowych badań nad ogromem nieskończonej przestrzeni. Niestety do tej pory nie było technicznych możliwości sprawdzenia teorii. Obecnie dzięki znacznemu postępowi nauki a głównie dzięki pracy wielkiego zderzacza hadronów pod Genewą. Otworzyły się możliwości uzyskania, nowych danych a przy okazji, odpowiedniego napędu dla statku który mógłby tam dotrzeć. Bowiem odległości do tej pory były nie do pokonania ani nawet nie do pomyślenia lecz marzenia wielu kosmologów w tym Seta Szostaka kierownika osławionej stacji badawczej SETI. Oraz profesorów kosmologi w tym i Hawkinga, ciągle zaprzątały uwagę największych umysłów ziemian a toczone przy tym spory naukowe, bywały bardzo ostre i przynosiły ciągle nowe pytania. Jedno z nich to, pytanie jak obsesja dręczyło szczególnie profesora Seta Szostaka. Czy jesteśmy w kosmosie sami czy nie? Ale aby gdziekolwiek dotrzeć potrzebny był odpowiedni napęd. I tu przyszła z pomocą nowoczesna nauka i zderzacze hadronów. Musimy drogi czytelniku nieco zatrzymać się aby wyjaśnić czym zajmuje się zderzacz hadronów i co też za jego pomocą odkryto po wielu latach pracy zespołu naukowców. Bowiem dzięki niemu udało się wygenerować właśnie za pomocą zderzacza najpierw mikroskopijną czarną dziurę a później odkryto ciemną materie i energię najpierw na ułamek sekundy potem po wielu latach pracy. Udało się stworzyć czarną dziurę i ciemną materię, w próżniowej bezpiecznej osłonie. Ale również co nie było do tej pory możliwe, wygenerowano samą ciemną energię, jako destrukcyjny element istniejącego na razie, wszechświata. Te produkty były na tyle bezpiecznie iż nie mogły te elementy że tak je opiszę, stanowić żadnego zagrożenia dla tworzącego ją zespołu. Jak i dla całej ludzkości. Tu przy okazji muszę dodać. Bo i jak wszyscy wiemy nie odbyło się przecież bez procesów sądowych, wniesionych przez ekologów twierdzących zresztą po części słusznie. Że przy jakimś niekorzystnym i niefortunnym zbiegu okoliczności możemy unicestwić samych siebie, łącznie z naszą planetą i całym układem słonecznym, na dodatek. Na szczęście pomimo ryzyka prace postępowały bez specjalnych zakłóceń, a Sąd w Strasburgu oddalił pozew ekologów zawierzając naukowcom. Jak wiemy czarna dziura pożera w stanie naturalnym wszystko co się do niej zbliży. Zespół NASA pod kierownictwem profesorów Johna Philipsa z USA i Jamesa Nortona z Wielkiej Brytanii oraz honorowego patrona projektu profesora Stevena Hawkinga pragnął spojrzeć na problem z bardziej praktycznej strony. Inni również jak profesor Brian Cox czy popularyzator nauki znany aktor Morgan Freeman opowiadali o zjawisku w różnych programach popularnych i naukowych. A to z kolei rozbudzało ciekawość wszystkich. Podjęto badania i próby budowy silnika do zastosowania jako napędu, energii czarnej dziury i po kilku wstępnych próbach zrezygnowano z tego pomysłu i próby poszły w kierunku stworzenia napędu w oparciu o ciemną energie którą, też udało się pozyskać. Jako zjawisko, a zjawisko nie rzecz materialną, co było nie tyle dziwne co zaskakujące w badaniach i doświadczeniach. Muszę przybliżyć tu czytelnikowi. Istotę tych dwóch czynników że tak się wyrażę. Otóż ciemna materia jest czymś co spaja i przytrzymuje cały wszechświat w postaci jaką wszyscy znamy. Natomiast ciemna energia sama z siebie przyśpiesza i powoduje ekspansje wszechświata we wszystkie strony i ten właśnie czynnik spowodował podjęcia się, wykorzystania jej jako środka napędowego. O tyle jednak niespójnego z logiką jak i najnowszymi badaniami nad ciemną energią. Gdyż już w 2015 roku. Naukowcy na podstawie obserwacji kosmologicznych i astronomicznych. Doszli jednak do wniosku że wszechświat, jak by zwalnia. A określenie że przykrył się kocem i zapada w drzemkę obiegły cały świat. I wywołały kolejną konsternacje. I jeszcze większe zdziwienie świata naukowego. Kiedy okazało się iż jest zupełnie odwrotnie, wszechświat ze stanu uporządkowanego przed wielkim wybuchem, po jego inicjacji. Pędzi ku swojej zagładzie i rozerwaniu na strzępy z szybkością wprost zastraszającą. Co jest tego przyczyną? Okazuje się że tak zwana ciemna energia. I tu nauka postanowiła ją zaprząc do pożytecznej pracy, konstruktorzy opracowali silniki działające o ciemną energię jak, i siłę czarnych dziur. Oraz wszystkiego co do tej pory było nieuchwytne i niezrozumiałe. Nagle okazało się to do zrealizowania, choć nie bez pewnych trudności i oporów, tak ze strony ciemnych sił. Jak i własnej obawy człowieka co do etyki zastosowania, czegoś co jest niewidzialne i nienamacalne. W końcu jednak zasady działania takiego silnika okazały się w praktyce prostsze niż by się to kiedykolwiek komu wydawało. Nowy napęd profesor Norton nazwał napędem pro, akcyjnym. NASA z tego powodu zwołała konferencję prasową. W Huston na którą zaproszono naukowców a przede wszystkim wszelakie media. Głownie telewizję niemal ze wszystkich krajów. Jednak zainteresowanie było tak ogromne że w sali konferencyjnej zjawiło się około 100 stacji telewizyjnych z całego świata oraz rzesze naukowców. Wejdźmy tam i my korzystając z zaproszenia. Szum rozmów i kamer powodował nastrój, jakiegoś.bardzo podniosłego napięcia a chwila istotnie była bardzo przełomowa. W każdym względzie. Nagle po wejściu odkrywców i naukowców. Uciszyło się kiedy pojawili się ci nowatorzy, zajmując miejsca przy długim stole. Zgromadził się cały podstawowy zespół twórczy i badawczy, jak i konstrukcyjny. Głos zabrał profesor John Philips. Witam wszystkich Państwa. Powiedział swoim donośnym, ale miłym głosem. Jednak najpierw poproszę profesora Stevena Hawkinga o przybliżenie zebranym istoty jego odkrycia. Profesor Hawking nie jeździł już na swoim sławetnym wózku z którego to pamiętał go każdy telewidz kanałów popularnonaukowych. Jak i jego studenci i, co najdziwniejsze, przemówił normalnie bez żadnego syntezatora mowy. Trzeba dodać iż przed kilku laty pokonano w końcu jego niemoc dzięki współczesnym osiągnięciom medycznym. Toteż kiedy wstał i wyprostował się jak młodzieniec jakim go wszyscy kiedyś znali. Cała sala wybuchnęła gromkimi brawami na stojąco. Profesor powiedział, skromnie jak zwykle, dziękuje państwu.
Trzeba przyznać, że aż przyjemnie było na niego popatrzeć. Wróćmy jednak moi Państwo do istoty sprawy powiedział. Już jako młody naukowiec począłem zastanawiać się nad, tą dziwną i bardzo skomplikowaną budową wszechświata. Jednak na podstawie teorii Einsteina i jego sławnego MC do kwadratu doszedłem do pewnych wniosków. Iż wszechświat jest mniej skomplikowany niż nam się wszystkim wydawało, chociaż bardzo dziwne miejsca znajdują się w okolicach czarnych dziur. Oraz w całym wszechświecie, są miejsca o których by się nam nawet nie śniło gdyby nie Einstein, i późniejsze badania nad jego teorią. A tak w ogóle twierdziłem na początku swojej kariery naukowej, podobnie jak Einstein, że prawdopodobnie żadnych czarnych dziur, w przestrzeni wszech kosmosu nie ma. A propagatorów tej hipotezy, wyzwałem na zakład, który później na swoje szczęście przegrałem. Panie Profesorze a o co się Pan założył, zapytał redaktor Sulima TVP z Polski. O co? Dokładnie nie pamiętam ale chyba o prenumeratę jakiegoś pisma tam naukowego, nie pamiętam nazwy bo to było bardzo dawno, ale chyba chodziło o prenumeratę Science. Założyłem się z moim przyjacielem iż nie ma tam nic takiego, na co by wskazywała teoria względności. Powiem tak, sam profesor Einstein, kiedy odkrył swoją teorię, był nieco w szoku i sam nie wierzył iż może to być teoria prawdziwa. No i tak naprawdę pomylił się c nieco. Na przykład, co do nieprzekraczalności szybkości światła. Dziś wiemy że w pewnych warunkach, można przyśpieszyć poza prędkość światła, i to bardzo znacznie. A jaki był wynik tego dawnego zakładu? Wtrącił jakiś ciekawski reporter, wytrącając Hawkinga, z treści wykładu. No oczywiście przegrałem, i dziś, naprawdę jestem z tego bardzo zadowolony. Bo przecież, nauka wyszła na tym o wiele lepiej niż gdybym wygrał zakład. Ale wracając do tematu, kiedy odkryto istnienie czarnych dziur i ciemnej materii a przede wszystkim ciemnej energii jako składnika wszechświata tak mnie to zafascynowało że musiałem, zastanawiać się nad ich istotą i przeznaczeniem bo ich nienasycona chęć wchłaniania wszystkiego co się w ich otoczeniu znajduje. Była raczej zrozumiała z uwagi na wszechobecną grawitację.
W samej tylko naszej galaktyce, istnieje tak mniej więcej około 2000 czarnych dziur i jedna super masywna czarna dziura w centrum, galaktyki, która, interesuje nas, tu najbardziej. Natomiast ciemna materia jak i energia choć udało się nam je pozyskać, i wykorzystać, nadal nie wiemy czym właściwie po prawdzie one są. W ciągu dalszych swoich przemyśleń założyłem, że na obrzeżu każdej z tych czarnych dziur, znajduje się. Jak go też nazwałem, horyzont zdarzeń, dziwniejszy niż same czarne dziury. Dlaczego? Panie profesorze? Nagle znowu padło pytanie z sali. Bowiem na wskutek działania grawitacji, czarna dziura zatrzymuje swoją grawitacją czas w naszym potocznym rozumieniu, właściwie nie dokouje ona sama ale już nad horyzontem zdarzeń czas zwalnia i powoli się wstrzymuje. Dokładnie tak jak to w swojej teorii przewidział profesor Albert Einstein, odpowiedział. Zauważmy że wszystko co się znajdzie w pobliżu czarnej dziury, zostaje teoretycznie wchłonięte a przynajmniej gazy i gwiazdy w ich pobliżu są pochłaniane. Nie wolno w żadnym wypadku posunąć się za sam horyzont zdarzeń, do miejsca gdzie obowiązujejuż tak zwana Osobliwość. I jest jeszcze jedna ważna rzecz, dotycząca moich przemyśleń. Że oto na skutek tej super kumulacji wchłoniętej przez nią materii, czarna dziura wyrzuca z siebie w końcu szczątkową materię, którą jakbym powiedział, strawiła i chce się jej pozbyć. Podobnie jak nasze organizmy pozbywają się spalonego i wykorzystanego do pozyskania energii życiowej pożywienia. Jednak wyrzuca ją w stanie takim w jakim nigdy przedtem się nie znajdowała i występuje to, niejako promieniowanie czyli jak by była to pierwotna materia powstała tuż po wielkim wybuchu?
Tak jak widzimy to z naszych sond kosmicznych, tak to wygląda mniej więcej. Materia jest rozłożona jest także jak by równo wszędzie ale i tak też nie jest. Ta jak by strawiona materia kosmiczna promieniuje różnie w różnych częściach wszechświata. Z tego też powodu świat naukowy nazwał to promieniowanie moim nazwiskiem czyli promieniowaniem Hawkinga. W pewnym jednak rozwoju i etapie mojej teorii, przyjąłem że przecież każda informacja pochłonięta przez czarna dziurę przepada na zawsze. Lecz myliłem się, na szczęście. Bowiem żadna informacja zaginąć nie może nawet rozerwana niemal do nicości. I tak to wygląda w skrócie. Natomiast przystępując do teorii naszych silników, profesor Norton zwrócił się do mnie, czy tej istoty czarnej dziury albo może lepiej, ciemnej materii i ciemnej energii nie można jakoś wykorzystać dla naszych potrzeb. Tu nagle profesor zażartował, to wszystko, są wyjątkowe i typowe ciemne charaktery, albo typy spod ciemnej gwiazdy co nawet bardzo trafnie do nich wszystkich pasuje. Pozostawało jedno pytanie. Mianowicie czy? Nie można wykorzystać ich sił do napędu na przykład statku kosmicznego? Gdyż jedna, z nich czyli czarna dziura pochłania wszystko na swej drodze. Natomiast ciemna energia, jako druga zastosowana do napędu ciągle przyspiesza, z sobie tylko znanych względów, a następna czyli ciemna materia, trzyma wszystko, brzydko mówiąc w kupie, żeby się nie rozleciało. Jak to możliwe? Znowu, zapytanie padło od ciekawych reporterów. Na te pytania może Państwu już odpowie konstruktor, profesor John Philips z NASA. Dziękuje profesorze, postaram się wyjaśnić co nieco, powiedział Philips. Proszę Państwa, założyliśmy że skoro czarna dziura wchłania wszystko, a ciemna energia przyspiesza i jakby rozpędza, wszechświat to wszystko co ja otacza, działa mniej więcej podobnie do odkurzacza który każdy z nas ma w domu. Z jednej strony wciągając a z drugiej wyrzucając strumień tu, akurat powietrza ale porównanie jest, mniej więcej jako porównanie tego aspektu dobre. Ponad to zastanawialiśmy się nad jednym aspektem czarnych dziur i przede wszystkim ciemnej materii co było raczej rozważaniem filozoficznym niż kosmologicznym. Bo w pewnym momencie powstało pytanie bardzo dziwne. Mianowicie takie, że jeśli wszystkie czarne dziury łączą się ze sobą przy każdej możliwej okazji, że tak powiem. To czy czasem nie dojdzie kiedyś do połączenia wszystkich czarnych dziur wszechświata i co z tego mogło by wyniknąć? Oraz czy na skutek komasacji i połączonej masy mega jak ją nazwę czarna dziura nie zainicjuje powtórnego wielkiego wybuchu? Który znamy jako początek naszej historii wszechświata a i nas samych. Nasze obawy co do ich wyprodukowania były z oczywistych powodów zrozumiałe jednak jak się okazało, w osłonie próżniowej a otwartej jedynie w tym miejscu gdzie chcemy, aby skierowany był napęd do przyspieszania materii. Tam skierowaliśmy napęd to znaczy. Tylko w to miejsce które jest nam potrzebne, na przykład do utrzymania kierunku lotu. Działanie ciemnej energii oraz ciemnej materii jest sprzeczne z dotychczas stosowaną logiką że wszechświat zamiast zwalniać, po wielkim wybuchu bardzo silnie przyspiesza, a to z kolei sprowokowało nas do próby ich uzyskania w samym zderzaczu i to się udało nam po wielu latach pracy, jako wepchniecie jej w formę pozwalającą na jej użycie do napędu. Otóż przez całe dziesiątki lat silniki rakietowe skierowane były w dół to znaczy odpychały pojazd kosmiczny od miejsca startu w przód próżni albo w strony które były potrzebne dowódcy jednostki. Nasz najnowszy silnik zamontowany jest nie z przodu statku. Jak to jest zamontowany? Czy to znaczy ze zbudowaliście statek już? Nagle posypały się znowu pytania.
No...mamy taki statek, odpowiedział krótko profesor. Zatem nasza ziemia zniknie nam z pola widzenia tak prędko jak tylko, jak się to mówi, kiedy mocniej wdepniemy pedał gazu. No więc? Jak z tym napędem jest naprawdę? Macie taki napęd? Tak jest, zbudowaliśmy także sam napęd i statek kosmiczny oparty na tym napędzie. Natomiast w celu utrzymania, całkowitego bezpieczeństwa pracy, jako jego jarzmo, zastosowaliśmy właśnie ciemną materię, o której wszyscy Państwo wiecie, nie przerwał wykładu zapytany. Nie będę opisywał szczegółów technicznych, bowiem są, one bardzo obszerne i dość skomplikowane. Ale dopowiem tylko że do zastosowania pełnej sterowności statku zastosowaliśmy tradycyjne silniki rakietowo-jonowe do kierunkowania pojazdu. Obecnie zdradzę Państwu największą tajemnicę że prace, nad pojazdem są obecnie po fazie eksperymentów i samej budowy na końcowym etapie, toteż potwierdzam w odpowiedzi na Państwa pytania. Tak, zbudowaliśmy ten statek kosmiczny i co więcej mamy zamiar nim polecieć. Toż to niesłychane ozwały się znowu jak na zawołanie głosy z całej sali. Czy możemy zobaczyć ten statek? Padły znowu pytania. Na razie niestety nie, za kilka tygodni dni, kiedy uporamy się z pracami końcowymi zaprosimy Państwa ponownie. A to już nie jest chyba żadna tajemnica, proszę powiedzieć chociaż, gdzie się on znajduje. Mogę Państwu powiedzieć że budowę i wszelkie prace konstruktorskie prowadziliśmy, w znanej wszystkim Państwu, i owianej tajemnica przez wszystkich reporterów tak zwanej strefie 51. Z uwagi na niedostępność terenu i tajność do chwili obecnej tego projektu, później po kolei segmenty były, transportowane na orbitę i przy ISS montowane. Obecnie okręt nasz, lub jak wolicie statek kosmiczny znajduje się już na orbicie ziemi przycumowaliśmy go do naszej stacji, gdzie trwają prace wykończeniowe i jednocześnie do chwili startu stanowi zaplecze dla ISS. Albo odwrotnie bo jest od niej parę razy większy. Panie profesorze jeszcze jedno pytanie bardzo ważne, zapytał reporter Discovery chanel, co chcecie uzyskać za pomocą tego nowego statku i gdzie polecieć? To chyba oczywiste odparł, zapytany, chcemy udać się w okolice centrum naszej galaktyki gdzie jak wiecie znajduje się czarna dziura, i to nie byle jaka bo to super czarna dziura o gigantycznej wielkości mniej więcej 4,31 milionów mas naszego słońca. Chcemy zbadać horyzont zdarzeń oczywiście z pewnego oddalenia i samą istotę wielkiej czarnej dziury. Najciekawszym jednak miejscem w samym środku każdej podkreślam, każdej czarnej dziury jest miejsce które hipotetycznie się tam znajduje to miejsce zwane osobliwością. Wszyscy naukowcy podejrzewają że dzieją, się tam rzeczy które, stawiają setki i tysiące, pytań i ciągle jest, brak na nie odpowiedzi. Mamy zamiar po przybyciu w pobliże obiektu czarnej dziury, oczywiście na odległość bezpieczną. Nie powodującą wchłonięcia naszego statku. Musimy wysłać tam, sondę która na pewno da nam wiele odpowiedzi do chwili kiedy zostanie rozerwana na strzępy. A później wciągnięta tam i przestanie istnieć. Lecz kto wie, co się może stać każda odpowiedź będzie przybliżała nas do prawdy. Te wszystkie zapytania sprowokował będący z nami profesor Hawking. Tu skierował, na niego znowu uwagę całego zebranego gremium. Panie profesorze padło pytanie z głębi sali. Jeżeli otrzymaliście, czarną dziurę i ciemną materię a przede wszystkim ciemną energię w wyniku prac, zderzacza hadronów. Dlaczego nie zbadacie tego wszystkiego? Na miejscu tu na ziemi? Widzicie Państwo, odparł profesor pozyskanie czarnej dziury jak i ciemnej materii z resztą może będę mówił, jak profesor Hawking o nich. Że są to wyjątkowe ciemne typki, bo wszystko w nich jest ciemne, albo czarne jak w dobrym kryminale ale. Prawdę mówiąc, sami nie chcemy spowodować jakiś tragicznych i nagle nieobliczalnych skutków. To trochę tak, jakby zaczął Pan na przykład. Pracować powiedzmy z mafią sycylijską, albo z państwem islamskim powiedzmy. Ale w naszych, warunkach laboratoryjnych, nie było to proste, a już samo umieszczenie obiektów w osłonach przyniosło nam wiele trudności tak moralnych jak i technicznych. Bo przecież jakakolwiek ingerencja natychmiast skończyła by się dla nas unicestwieniem i anihilacją. Toteż nie możemy pozwolić, sobie na jakiekolwiek dalsze eksperymenty, tu na ziemi. Wszelkie mogące, przynieść odpowiedzi badania, możemy tylko i wyłącznie przeprowadzić na obiekcie naturalnym i to daleko stąd. Dlatego, chcemy tam polecieć. Gdzie? Do czarnej dziury? Zapytali znowu na wyścigi reporterzy. Nie tam, nie polecimy z wiadomych względów. Ale zatrzymamy się w bezpiecznej odległości od horyzontu zdarzeń, aby nie wpaść w osobliwość. Z resztą, działamy tak jak, powiedział kiedyś prezydent Kennedy. My ludzkość polecimy tam nie dla tego że jest to łatwe. Ale dla tego, że jest to trudne. Jaką szybkość osiąga nowy napęd? Znowu zapytano z sali. Nie wiemy tego zbyt dokładnie, albo inaczej, wiemy ale nie powiemy.
Inaczej mówiąc popatrzcie państwo, na ten obraz, ziemia i nasz układ słoneczny jest tu gdzie ta strzałka. Natomiast polecieć chcemy aż do samego środka naszej własnej galaktyki. Gdyż przecież nigdy nikt takiego napędu nie miał w dziejach astronautyki, i nie zastosował, chyba że tak zwane UFO. Zażartował profesor. To jednak powiem że niemniej przy pierwszych próbach na modelach naturalnej wielkości i sterowanych radiem. Wysłanych z ISS i przeliczeniach osiągów napędu możemy założyć, prędkość przelotową. Na, tu przerwał i po chwili dodał. Taką jaką chcemy. Czyli możemy osiągać nawet szybkość ponad świetną. Jednak może oddam głos Panu profesorowi Hawkingowi, gdyż jako doświadczony wykładowca lepiej was zapozna z faktami. Proszę profesorze zwrócił się, do Stevena Hawkinga. Ten skromny naukowiec jak zawsze, wytarł najpierw okulary i zaczął opowiadać. Sprawa wygląda tak. Odległość ziemi, do centrum galaktyki w naszym układzie słonecznym wynosi w przybliżeniu, oczywiście dość zawężonym, około 25 tysięcy lat świetnych. Więc jak na odległości w naszej galaktyce dość duże. A nawet, powiedział bym ogromne i nieosiągalne jak dla nas do tej pory przy posiadanych przez naszą cywilizację wcześniej napędach konwencjonalnych. Natomiast w próbach które, nasz zespół wykonał. Nie wiem profesorze czy mogę mówić o przeprowadzanych próbach lotów? Na ten moment myślę że możemy odkryć, je przed szeroko rozumianą opinią publiczną. Tajemnica kiedyś i tak, musi ujrzeć światło dzienne. Nie dziś to jutro ale, lepiej dziś od razu powiedzieć jaka jest prawda.
No tak, odparł Hawking, ale może profesorze dokładniej na te pytania. Odpowie Profesor Norton, wykręcił się Hawking, który przecież prowadził pierwsze próbne loty, kilku modeli statków i jest zorientowany dokładniej. Ten zaś przybliżył mikrofon bliżej do siebie, i referował za Hawkinga. Więc, dobrze odpowiedział kierując wzrok ku Hawkingowi. Nasz napęd po uruchomieniu w przeciągu, kilku sekund osiąga wartość 10 lat świetlnych a po kilku minutach może osiągnąć 100. A jeszcze przyspieszając, osiąga szybkość najpierw pod, a następnie nad świetlną. A co z przeciążeniami? Padły zaraz pytania. Tak jak cały statek tak i pomieszczenia a i ludzie nie odnoszą żadnych skutków przeciążeń z uwagi na osłony i otuliny anty grawitacyjne i anty przeciążeniowe. Ale to znowu pytania do konstruktorów nie do mnie. Powiem jednak, kilka słów na ten temat, bowiem jest dość niezwykły. Oto cały kadłub statku z zewnątrz, pokryty jest płytami anty termicznymi z jakąś domieszką diamentową, nie powiem jakich technologi użyto. Bo jest to tajemnica w tej chwili. Powiem tylko że pod warstwą zewnętrzną mamy próżniową poduszkę a na niej leży pokrywa z ciemnej materii. Z czego? Zapytali chórem reporterzy. Z ciemnej materii, odpowiedział, spokojnie profesor. Jak to? Ciemna materia chroni wnętrze statku przed przeciążeniami związanymi z ogromnymi szybkościami. Przecież to jak, science fiction powiedział reporter CNN. No tak, trochę tak to wygląda. Ale spokojnie Panowie, za naszym projektem stoją lata badań. A one pokazały nam że właśnie pewne siły natury jak i jej wytwory są najbezpieczniejsze dla pokonania jej samej. Prędkości przelotowe moi Państwo są wręcz niewyobrażalne. Tak więc, dotarcie do centrum galaktycznego nie zajmie więcej jak pół roku odparł na to pytanie profesor. Moglibyśmy nawet polecieć tam szybciej ale musimy po drodze, badać, a nie lecieć na zbity łeb. A z czego to pan wnioskuje? Z czego to Pan to wie? Że załoga nie będzie przerobiona na, jakiś mus jabłkowy podczas takich przyspieszeń? A z tego, że nasze próby odbyły się z udziałem zwierząt i ochotników. W tym, i mnie samego. Bo uczestników lotów próbnych, mamy po powrocie wszystkich żywych, i zdrowych. A jestem też chyba dobrym tego przykładem? Bo jestem raczej żywy, myślę.
Działa to wszystko mniej więcej tak. Po zdjęciu osłony nad silnikiem w otwartej przestrzeni kosmicznej, który jak wspomniałem znajduje się w osłonie próżniowej i ulokowany, jest z przodu. A nie jak do tej pory na rufie, jak wolicie określenia okrętowe. Czyli mówiąc, kolokwialnie nasz napęd umieszczony jest na dziobie, zaś zabezpieczając sam statek przed dematerializacją zamontowana jest wokoło niego osłona próżniowa od strony kadłuba statku. Zabezpieczony jest także płytami ołowiowymi i innymi środkami które są nadal tajemnicą techologiczną. Tyle tylko że, to niemal podobnie jak w napędzie atomowym reaktora, włączając napęd do pracy zastosowana w nim ciemna energia, i to ona zaczyna przyspieszać, materię i przyciągać ją do siebie tak samo, jak działa podczas ekspansji wszechświata. Przyciąga materię będącą przed nią, i tym sposobem statek zaczyna się poruszać, do przodu oczywiście, a samą szybkość można i trzeba regulować z przedziału sterowni. Nie jest jeszcze to prędkość, aby pokusić się do odbywania lotów daleko poza nasza galaktykę? Bo tam na razie się nie wybieramy. Ale tylko do wewnątrz niej samej. I jest to prędkość zupełnie nas zadowalająca. Trzeba Państwu, jeszcze wyjaśnić że nie możemy zbytnio, zbliżyć się do samego obiektu czarnej dziury. Jak wspomniał już profesor Hawking, czy któryś z moich poprzedników. Gdyż jak wszyscy wiemy, sam nasz nowy napęd to energia ciemnej energii, połączona z mechaniką czarnej dziury a te, jak wiemy. Przyciągają się jedna do drugiej o ile są w pobliżu takie same obiekty. Jednocześnie z naszymi, jak nie wątpię sensacyjnymi wiadomościami. Pragnę niejako przy okazji odkryć Państwu jeszcze jedną tajemnicę. Nie związaną bezpośrednio z programem, któremu poświęcona jest ta konferencja, ale związana również, z istotą ciemnej materii jak i czarnych dziur.
Oto właśnie wykorzystując właściwości czarnej dziury, podjęliśmy budowę skutecznego parasola ochronnego nad ziemią. Złożonego, z kilkunastu satelitów posiadających w swoim arsenale ciemną materię i elementy grawitacyjne, takie jak czarne dziury. Dostarczonej nam przez kilka zespołów zderzaczy hadronów. Z różnych ośrodków na świecie. Satelity stanowić będą, tak zwaną tarcze antyuderzeniową, przeciwko wszelkim nieproszonym obiektom kosmicznym od zwykłych śmieci, do zapobiegania uderzeniom wszelkich asteroid oraz nieproszonych obiektów latających. Przez to ziemia po wsze czasy będzie bezpieczna od nieproszonych gości, wracając zaś do sedna sprawy. Nasz wielki okręt bo muszę, zdradzić wam, że jest ogromny nazwaliśmy go na część naszej idei. HORYZONT chcieliśmy wprawdzie nadać mu imię HAWKING ale profesor się nie zgodził. Na co profesor Hawking, pokiwał znacząco głową i uśmiechnął się przekornie. Po czym dodał. Nie zgodziłem się bo gdyby coś poszło nie tak jak trzeba, na moje nazwisko i na mnie samego, by wszystko zwalili, a tak będzie wilk syty i owca cała. Śmiech się przetoczył przez salę konferencyjną bo i wymówka jak, i żart były i słuszne i śmieszne zarazem. Profesor Hawking był od zawsze wszędzie gdzie się pojawił bardzo lubiany i szanowany. Wracając do naszego okrętu kosmicznego, musimy dodać że. Statek nasz ma długość kontynuował Norton, równe 1000 metrów i 480 metrów szerokości. Zapewnia załodze podczas lotu jak i postoju wszelkie wygody, posiada przeróżne laboratoria i każdego rodzaju sprzęt potrzebny nam do bezpiecznego wykonania misji, nie mówiąc już o całym zapleczu socjalnym, mieszkalnym czy też medycznym. Pragnę dodać, wam że kreatorzy science fiction, przy naszym projekcie. A ich dokonania znamy z wielu filmów jednym z nich na przykład film Prometeusz czy same gwiezdne wojny Georga Lukasa to przysłowiowa bajka, z naszym statkiem. Ale o tym może później kiedy przyjdzie czas prezentacji. Zachowane są również wszelkie, podstawowe środki bezpieczeństwa. Aby ze strony napędu nie doszło do żadnej inwazji, na obiekty będące w pobliżu, jak też przebywanie i praca na nim była zupełnie bezpieczna. Na koniec naszej konferencji pokażemy Państwu. Film jak budowaliśmy statek, jak go transportowaliśmy na ISS, i wszystkie wątki związane z budową i teorią powstania naszego wspólnego dzieła. Na to stwierdzenie profesora niektórzy reporterzy zaczęli zadawać pytania z nutą lekkiego zniecierpliwienia. Dlaczego nie pokażecie nam statku teraz? Przecież wszyscy mamy prawo do jego autentycznego poznania. I tu się Pan myli drogi redaktorze odpowiedział na to profesor. Są na świecie środowiska których bezmyślność i chęć pozyskania energii czarnej dziury i ciemnych typów mogła by doprowadzić do nieopisanych skutków w rękach, ludzi nieodpowiedzialnych. Sam napęd niekontrolowany z należną rozwagą, stanowi zagrożenie unicestwienia, nie tylko ziemi ale i całego układu słonecznego.
Dlatego środki ostrożności i pewne uciążliwe restrykcje bezpeczeństwa, które nałożyliśmy na nasz projekt jak i sam napęd są jak najbardziej zrozumiałe, ze względów bezpieczeństwa czyż nie mam racji proszę państwa? To stwierdzenie wprawdzie jak by pominięto milczenie, ale za to profesor mógł jak by zakończyć omawianie projektu i dodał. Wobec czego pozostańmy przy naszej propozycji iż to. Dopiero za kilka albo kilkanaście tygodni. Pokażemy wam nasze dzieło i to też niestety nie wszystkim. Gdyż środki bezpieczeństwa, nam na to, absolutnie nie pozwalają. Wybrane przez losowanie redakcje medialne, zostaną w odpowiednio niedługim czasie poinformowane jak się dostać na ISS. Podczas pobytu tam, będzie można przeprowadzić relacje in live. Aby wasi telewidzowie mieli informacje, bo jak wiemy zainteresowanie tym przedsięwzięciem będzie i jest olbrzymie. Z resztą nic w tym dziwnego, gdyż to rewolucyjne niemal przedsięwzięcie. To na razie proszę Państwa na tyle. Wobec tego na dziś kończymy, naszą konferencję i zapraszam niedługo po niej, na następne napewno ciekawe spotkanie. Szum medialny jak się okazało, naprawdę był ogromny, tym większy po obejrzeniu filmu z fazy projektów, transportu napędu, i jego montażu, ale po paru dniach nieco się jak by uciszył.
Nasz zespół konstruktorów mógł, tymczasem spokojnie kończyć, swoje owiane nimbem tajemniczości swoje naprawdę niezwykłe dokonania. Ale my drodzy czytelnicy, wcale nie musimy czekać na dalsze konferencje, możemy przenieść się, na sam statek ale to, za chwile. Opuśćmy zatem, znany wszystkim przylądek i osławione Huston, wróćmy do sedna, naszej tajemniczej i niespotykanej w dziejach współczesnego świata wyprawy. O ile oczywiście chcecie? Oto przed nami.
Strefa 51
Jak wszyscy wiemy nieco na uboczu Stanów Zjednoczonych, w stanie Nevada równe 135 kilometrów, od sławnego miasta hazardu Las Vegas, na pustyni niedaleko jeziora Groom które dawno temu już wyschło. To tu właśnie w tym upalnym zazwyczaj miejscu, wśród otaczających teren wzgórz, jednak z dala od wszelkich osiedli ludzkich. Leży miejsce pożądane dla każdego łowcy przygód, UFO i wszystkiego co niezwykle. Osławiona od dziesięcioleci niedostępna baza armii USA znana jako strefa 51 lub pod mniej znana pod nazwą Krainy Snów. To właśnie tutaj projektanci testowali najbardziej wymyślne i pilnie strzeżone konstrukcje lotnicze to tutaj, po domniemanej katastrofie w Rosewell przetransportowała armia amerykańska domniemany, statek kosmiczny i samych obcych aby badać ich budowę. Przy tym zaś pilnie, musiała wypierać się wszystkiego a co dopytać próbowała ciekaawska jak zwykle opinia publiczna. Oraz wścibscy reporterzy, jak też i łowcy UFO. Sami wiecie ile mitów i legend wyrosło wokół samej bazy i ludzi którzy tam pracują i pracowali. Zaś dla wszelkich tajemniczych projektów nie było lepszego miejsca na świecie jak ten niemały przecież teren. Otoczony zewsząd, wysokim kolczastym płotem, za którego sforsowanie można byłoby się narazić na niezgorsze konsekwencje a w najgorszym wypadku zostać po prostu wyeliminowanym strzałem w łeb. Patrolujących tu, niezliczonych helikopterów i samochodów, krążących dniem i nocą po okolicy. Gdzie na każdym kroku, można było przeczytać tablice Re stricte, d Area. Przekroczenie tego wysokiego płotu naprawdę było, i jest do dziś bardzo niebezpieczne. Prawie tak samo jak pływanie na desce wśród rekinów, albo wejście na teren lwów czy tygrysówbez żądnej osłony, lub kąpiel w rzece pełnej krokodyli czy krwiożerczych piranii. Widzimy też, że nie bez powodu, tak pilnie strzeżona jest strefa 51. Po bezpiecznym jednak przebyciu odprawy na punkcie kontrolnym, można nieco swobodniej, rozejrzeć się po całej tej izolowanej od zewnątrz okolicy. Jednak aby nie, wydać się w jakikolwiek sposób podejrzany nie możemy zdradzać, zbytniej ciekawości i nie rozglądać się na lewo czy prawo. Jak w jakimś ogrodzie botanicznym. Od biura przepustek w głąb bazy, wiodła dość długa droga, jak to zwykle bywa na bezdrożach Nevady czy Kalifornii. Po dziesięciu minutach jazdy ukazał się widok, którzy mogli zobaczyć tylko nieliczni. Rozległy kompleks w tym zespół hangarów i budynków wyglądał wprawdzie na pozór zupełnie zwyczajnie. Lecz każdy z nich, posiadał swoją niezależną, tajemnicę. Najbardziej imponujący był, niespotykany właściwie na żadnym innym lotnisku, ogromny bo blisko dziesięciokilometrowy pas startowy ciągnący się przez całą niemal długość strefy 51. Przykryte brezentami kształty samolotów nie pozwalały się domyśleć ani ich typów ani też ich przeznaczenia. W dwóch hangarach nieco na uboczu, od innych tajnych wojskowych projektów pracował zespół, profesorów Philipsa i Nortona. Obok a nieco nieopodal długiego pasa startowego, stały w ciszy 3 wahadłowce najnowszej generacji nazwane według mitologi greckiej, Zeus, Apollo, i Tytan. Gdyż w końcu po wycofaniu przestarzałej jak wiemy floty wahadłowców kosmicznych. Teraz powrócono do tej metody chyba najbardziej efektywnej. Jako transportu kosmicznego jakimi są wahadłowce, te jednak obecnie dostępne dla NASA, napędzane były swymi własnymi, silnikami rakieto jonowymi. Z resztą dokładnie nie wiadomo, bo i te fakty były pod kontrolą, i objęte ścisłą tajemnicą.
Nowość polegała na tym iż nie było potrzeby wynoszenia ich na orbitę za pomocą rakiet Tytan, czy innych paliwożernych rakietowych smoków. Każdy z nich pochwalić się mógł, długością, niemal 70 metrów, oraz tym że startowały ze zwykłego pasa przeznaczonego dla samolotów. Korzystały wyłącznie z tego pasa, położonego bezpośrednio przy strefie 51. Nie wymagały żadnego wspomagania zewnętrznego. Co było, jak by nie patrzeć, nie byle jakim osiągnięciem. W dwóch hangarach, budowane były, nowe człony kosmicznego giganta Horyzontu. Znajdowało się tam poprzednio, 50 segmentów choć, już tu pozostały tylko ostatnie trzy. Do zabrania na orbitę, a każdy o długości 20 metrów. Były one, tam kompletnie wyposażane a następnie przenoszone, za pomocą promów na stacje ISS, gdzie miały być połączone i scalone w jeden organizm statku kosmicznego. Dotychczas na orbitę wyniesiono prawie wszystkie potrzebne do montarzu elementy, jednak najważniejsze ostatnie elementy w sumie te najważniejsze trzy ostatnie. W tym i sam napęd miały być ostatnimi które należało zmontować, a napęd jako ostatni oczywiście ze względów i wymogów bezpieczeństwa. Zaraz po otrzymaniu napędu z Genewy, musiał być niezwłocznie przerzucony na orbitę. Wszędzie wrzała wytężona praca kilkudziesięciu monterów, inżynierów, oraz około 100 androidów miało zajęcie 24 godziny na dobę. Nagle w otwartych drzwiach, swego biura pojawili się profesorowie Norton i Philips. Na którą dokładnie godzinę? Możemy się spodziewać transportu z Genewy? Zapytał głośno, swego mało gadatliwego towarzysza, profesor Norton. Ten po chwili wpatrywania się w niebo, jak by tam usiłował znaleźć, coś niezbadanego albo UFO. Powiedział jak by wystraszony. Rozmawiałem przed chwilą z generałem Ridleyem, dowódcą bazy i powiedział mi że. Za piętnaście minut możemy spodziewać się Antonowa, z segmentem napędu. No to, mój profesorze do roboty. Proszę postawić wszystkich ludzi, wolnych do dyspozycji. Powiedz aby nasz Patton, jak nazywał skrycie, dowódcę bazy. Generał Ridley niech, ze swojej łaski podwoi posterunki wokół bazy, żeby nie było czasem, jakiś niespodziewanych gości. Zresztą, sam mu powiem bo widzę że już do nas jedzie. Jeep generała ostro przyhamował obok profesorów i ten powiedział. Witam Panowie, dziś macie swój wielki dzień. No tak i pan również, odparł profesor, Norton. Panie generale niechmi pan powie, jak zabezpieczona jest strefa 51? Zapytał profesor. Jak zwykle dokładnie i dobrze. Niech pana głowa o to, nie boli, pusto naokoło. Ale i tak złapaliśmy pięciu, jakiś łowców UFO. Oraz dwóch jakiś dziennikarzy. Powiedział dwódca bazy. Na co profesor usiłując zażartowahyba powiedział do Ridleya. Wie, pan co? Niech mają frajdę, niech pan im pozwoli, tu przyjść, niech sobie wszystko sfilmują, to wielka chwila, zażartował profesor. Czy pan, za przeproszeniem zwariował? Profesorze, po moim trupie. W życiu. Żadna niepowołana noga, nie wejdzie w moją strefę. Odpalił jak z pistoletu dowóca bazy. Profesor nie obraził się gdyż wiedział, że ten Teksańczyk, jak i cała ta nacja, była zawsze w gorącej wodzie kąpana i zawsze wyciągała colta prędzej niż potencjalny przeciwnik. Ale że ani jeden ani drugi profesor nie miał za dużo, do gadania bo i sam byli tu, niejako gościami.Norton wcale nie miał, zamiaru nikogo postronnego dopuszczać do operacji, uśmiechnął się pojednawczo do generała. Na to wszystko, pędem podbiegł do generała oficer łącznikowy i zameldował. Panie generale, Antonow w naszej strefie radarowej. OK. Dziękuję. Odparł, przygotujcie Military Police, dźwigi i cała nasza obsługa w gotowości, straż pożarna na pas manewrowy już, rozkazał generał. Oficer zasalutował i migiem wszystkie rozkazy zostały wykonane. Niemal natychmiast pojawiły się z dudnieniem dieslowskich silników. Cztery ogromne Chryslery straży pożarnej zajęły posłusznie miejsca w pobliżu lądowiska. A już, na horyzoncie można już było dojrzeć mały punkcik, ogromnego samolotu transportowego. Tymczasem podjechały dwa ogromne dźwigi samojezdne i grzecznie ustawiły się w pobliżu miejsca wyładunku. Olbrzymi samolot tymczasem powoli zaczął powiększać się, i zbliżał do lotniska majestatycznie jak król wśród innych tysięcy samolotów. Ta rosyjska konstrukcja typu Antonow po, wielu modernizacjach, okazała się największą i chyba najlepszą konstrukcją, na świecie. Budowano dziś nowe jego wersje i taka też, właśnie podchodziła wolno do lądowania. Generałowi widocznie, było trochę głupio. Że tak nagle, wypalił profesorowi o tym zwariowaniu, bo podszedł i powiedział do profesora pojednawczo. Wie pan co profesorze? Nigdy bym, się nie spodziewał, że za mojego życia w strefie 51, wyląduje kiedykolwiek jakiś ruski samolot, a pan? Ja też nie, ale nigdy też się nie spodziewałem że będę tu pracował. Czasy się zmieniają, dodał generał Ridley. Tymczasem ogromny jak wielka lśniąca beczka po piwie Antonow już dotknął, lekko jak na swój ogrom powierzchni pasa i począł lądowanie. Z wielkim hukiem, sześciu silników, płynął po pasie startowym jak po lodzie, po dłuższej chwili osiągnął strefę lądowania i począł kołować, w stronę hangaru oraz zgromadzonych ludzi i sprzętu, gdzie miano wyładować ostatni segment dziobowy budowany w Europie wraz z sławetną ciemną energią w swoim wyposażeniu. Potem zatrzymał się, zawrócił i powoli podjechał, do miejsca wyładunku i przeznaczenia.
Gigantyczne silniki przechodziły na bieg jałowy cichły i w końcu umilkły, po dwunastu godzinach wytężonej ciężkiej pracy. Nastała błoga cisza, w porównaniu z tym, jak przed chwilą było głośno. Dźwigi powoli, podsunęły się pod samolot a ten opuszczał rampę. Wolno bez pośpiechu, aż opadła lekko muskając pas, lądowiska delikatnie jak piórko opadające z wysokości. Światło z wnętrza samolotu, buchnęło i oświetliło, całą rampę. Tymczasem z kabiny wychodziła część załogi, oraz dowódca samolotu, w randze generała. To sam zastępca dowódcy sił powietrznych Rosji, Andriej Niwczenko i pierwszy pilot pułkownik, Witali Antonow prawnuk wielkiego konstruktora. Kiedy podeszli, wymienili honory wojskowe, z generałem Ridleyem po czym zostali powitani jak na dawnych wrogów. Z serdecznością iście nie amerykańską. Generał Niwczenko powiedział do Ridleya i obu profesorów. Nu druzja my priwiezli waszu czernoju eniergiu. Co tłumacz szybko przełożył, a generał dodał. Mienia pierwyj raz w majej, żyzni takowy czort kazali priawazit. No i ja wam priwioz, a tiepier mienia i maim dawajtje jest i papic. No a patom spat pajdjom skolko eta ustrojstwo w wozduch nie pajdiot. Zaśmiał się szeroko i żartobliwie. To też błyskawicznie przetłumaczył tłumacz, a generał Ridley, odpowiedział. Oczywiście zaraz, się panami zajmą nasi stewardzi. A profesor Norton dodał, o to może pan, być spokojny generale. Rosjanie jednak, pomimo deklaracji odpoczynku pozostali na miejscu, bo przecież zgodnie z obowiązującymi procedurami na wszystkich lotniskach świata, musieli dopilnować wyładunku, według ich uznania, bardzo niebezpiecznego. Tymczasem powolutku wysuwał się, z przepastnego wnętrza, ten niezwykły ładunek. Owinięty szczelnie, brezentem przypominał kształtem zwykle ładunki. Jakich setki, ten samolot przewoził, codziennie jednak jego zawartość, nie była zwyczajna. Kiedy właśnie, wysunął się całkowicie. Prędko żołnierze poczęli go podnosić na podstawiona platformę. Przy pomocy dwóch grzecznych, do tej pory i stojących, nieruchomo dźwigów. W chwili gdy spoczął, na niej, sprawnie zdjęto z segmentu otulające go powłoki. Można było obejrzeć, wówczas sekret który skrywano przed ciekawskimi. Wszystkie elementy były wcześniej, sprawdzone, ale zespół wszedł na platformę i po podstawionym trapie dostał się pod automat, otwierania. Mechanik otworzył właz, pilotów, i kilka osób weszło na pokład pachnący świeżością. Profesorzy, pragnęli obejrzeć. wszystkie urządzenia a przede wszystkim sygnalizatory stabilizacji napędu. Wszystkie włączone lampki, paliły się na zielono, a monitory kontroli wyświetlały informacje o braku agresji, napędu. Co znacznie uspokoiło profesora Philipsa. Wszyscy rozglądali, się ciekawie po kabinie, która miała dwanaście wygodnych foteli. Setki komputerów, wszędzie migały zapalone wcześniej, monitory kontrolne. Z przodu kabiny umieszczono ogromny monitor, wizualizacji lotu. Podłoga była wyścielona zieloną matą, antypoślizgową a wnętrze było w jasnoszarym odcieniu. Wszystkie elementy, kabiny lśniły czystością i sprawiały miły, sprzyjający pracy nastrój.
Lecz trochę przytłaczało, ilością różnych urządzeń niezbędnych zresztą. Kiedy obejrzano wszystko, profesor nakazał opuszczenie pokładu. Sterownia wraz z napędem umieszczona została w jednym segmencie i stanowiła odrębną całość. Na orbicie połączona miała być, zresztą statku bowiem napęd z modułem sterowania. Czekała dalsza droga. Segment podhaczono do lin nośnych i dwa dźwigi lekko go uniosły i przesunęły z platformą. O kilkanaście metrów, gdzie czekał uprzednio podstawiony prom. Uniosły go nad nim, i wolniutko opuściły do przedziału ładunkowego. Zachowanie bezpieczeństwa było dla zespołu konstrukcyjnego. Priorytetem którego reżimy były nie do podważenia przez żadne inne okoliczności. Dlatego profesorzy chcieli jak najszybciej przewieźć, napęd pro, akcyjny na orbitę do ISS, aby jak najszybciej zakończyć budowę HORYZONTU. Z resztą generał, Ridley również jak najszybciej chciał pozbyć się, niebezpiecznego ładunku. Do którego miał raczej, ograniczone zaufanie z uwagi, na sama istotę napędu. Choć nie mówił, tego głośno, ale stanowisku profesorów, wyrażał swoje poparcie. Poprzez natychmiastowe przygotowania promu do startu po załadowaniu segmentu, napędowego. Zespół pilotów, promu był już przygotowany, do startu gdyż, operacja była zaplanowana, w najdrobniejszych szczegółach już od dawna. Dzień był badzo ładny i bezchmurny toteż prom po zakończeniu wszelkich prac związanych, ze startem i zabezpieczeniu ładunku przez obsługę naziemną. Przygotowywał się do natychmiastowego opuszczenia strefy 51. Wszelkie pozostałe maszyny, zostały łącznie z ogromnym Antonowem, odholowane poza strefę startowa, a prom Zeus począł wolno kołować na długi pas najdłuższy na świecie. Bo jak wiemy niemal, dziewięć i pół kilometrowy. Musimy zdradzić, tu jedną, małą tajemnice gdyż na ISS, z napędem miał polecieć prom Tytan. Ale profesor Norton widocznie był przesadny, i kojarzył Tytana z Titanikiem który, jak wiemy zatonął w swoim pierwszym dziewiczym rejsie. Nikomu tego wprawdzie nie mówił, ale tak ustawił plany lotów że Tytan, z Apollem, miały wyruszyć, jako ostatnie wioząc dwa elementy dziobowe, które miały zupełnie zakończyć budowę olbrzymiego statku kosmicznego. Z tego powodu wokół uczonych i Rosjan którzy cały czas byli na pasie niedaleko promu. Pojawili się ludzie, którzy byli po służbie i też chcieli przyjrzeć się, startowi promu, bo Tytan i Apollo miały polecieć dopiero jutro z samego rana tak aby dać czas na zakończenie montażu. Prom kosmiczny nowego typu, nie startował tak jak, poprzednia generacja lecz normalnie z pasa, jak każdy przyzwoity samolot jednak tu kończyły się wszelkie podobieństwa. Gdyż przyspieszenia które osiągały, te zupełnie nowe generacje promów były nie do osiągnięcia, przez żadne starsze pojazdy kosmiczne.
Stosowany w nich napęd był, na tyle ekonomiczny i rewelacyjny a co najważniejsze, bardzo tani w użytkowaniu, że niebawem miał zastąpić wszystkie inne przestarzałe środki napędowe stosowane w astronautyce. Tymczasem popatrzmy na ten start, bo wszyscy obecni na lotnisku uwagę przenieśli na przygotowujący się do lotu na orbitę ziemi prom. Ten tymczasem począł rozpędzać się po pasie równiótkim jak stół, przy czym bardzo gwałtownie nabierał szybkości. Potem uniósł się delikatnie w powietrze i na wysokości około 400 metrów od ziemi zaświecił się jak by nagle mocniej. Po czym po chwili jak przysłowiowe UFO, po prostu znikł z oczu obserwatorów. Bez huku i żadnych hałasów odleciał w stronę orbity gdzie po osiągnięciu stratosfery. Przechodził w zwyczajny lot orbitalny. Po jednokrotnym oblocie orbity ziemi, miał znaleźć się w okolicy międzynarodowej stacji kosmicznej. Gdzie ekipy montażowe niecierpliwie, oczekiwały na swój, ładunek pozwalający, na zakończenie prac montażowych Horyzontu.
Statek kosmiczny Horyzont
Ziemia z wysokości orbity, jak zwykle, wygląda przepięknie był to na pozór, zwyczajny niebiesko zielony raj. Międzynarodowa stacja kosmiczna czyli wszystkim znana jako ISS. Błyszczała srebrzyście, a wokół słyszalny był wszędobylski cichy szum, pracujących na niej urządzeń. Pobliski i widziany z tej odległości księżyc wydawał się dwa razy większy, niż z samej ziemi. Przy samej stacji wyłoniał się właśnie z mroku, zacumowany do stacji kosmicznej, nowy statek kosmiczny HORYZONT i chociaż sama stacja przez ostatnie kilkanaście lat, stale była rozbudowywana. A na jej pokładzie pracowało obecnie sto pięćdziesiąt dziewięć osób stałego personelu. To srebrzysty kształt, Horyzontu wydawał się przy jej boku tak gigantyczny, że sprawiał wrażenie. Jakby to on sam, był stacją a ISS przyczepiona do niego tylko małym statkiem orbitalnym. Wszyscy miłośnicy sagi gwiezdnych wojen mogli go porównać, do krążowników imperium gdyby nie to. Że sam HORYZONT nie był żadną filmową fikcją, lecz realnym i prawdziwym, statkiem kosmicznym zbudowanym naprawdę przez wielki, międzynarodowy ogromny zespół ludzi. Podlećmy bliżej do niego, samego i popatrzmy na tego giganta będącego nadzieja wielu, naukowców.
Z perspektywy sondy krążącej wokoło ISS jak i samej ziemi. Prom kosmiczny nowej generacji jak i sam statek kosmiczny Horyzont wyglądał nieco dziwacznie, jak na statek kosmiczny, gdyż u rufy, nie było jak zwykle, ogromnych dysz silników rakietowych. W ich miejscu, widoczne były tylko cztery małe silniki jonowe, zespolone z rakietowymi silnikami korekcji lotu i przypominało, to pędniki w wielkich transoceanicznych statkach morskich. Wszystkie światła pozycyjne i robocze, oświetlały tego kolosa srebrzystym jasnym światłem. Czerwone lampy, pozycyjne ostrzegawczo, mrugały cyklicznie, jak panienka mrugająca do kawalera oczami chcąca, wzbudzić jego i innych młodzieńców zainteresowanie. Przy jego grubych bokach pracowały roboty i kilkudziesięciu, ludzi ubranych w srebrzyste skafandry. Stuki i hałasy w tej odwiecznej ciszy, były czymś, zupełnie nowym, na tym surowym i ciemnym, zazwyczaj miejscu. Na całej długości statku, lśniły srebrzyste refleksy lecz w perspektywie, światła te malały w pomroce bo całej długości obiektu nie można było dosięgnąć, wzrokiem. Tyle różnych, elementów przykuwało nasza uwagę że nie było, wiadomo gdzie zatrzymać wzrok. Najciekawszym miejscem, był sam dziób statku, gdzie jak wiemy umiejscowiony za chwile miał być niezwykły i niebezpieczny napęd. Będący jednocześnie nadzieją na nowe odkrycia.
Wielki dziób statku był zaokrąglony, i widoczne były spojenia dla zamkniętego napędu w tej chwili. Jeszcze nie ukrytego, za pokrywami z błyszczącego jak cały statek tytanu. Powleczony płytami, anty termicznymi a wewnątrz znajdowały się grube ruchome płyty kadmowo ołowiowe. Chroniące wnętrze i otoczenie, przed umieszczoną w osłonie próżniowej ciemną materią. Teraz powoli dziób okrętu zaczął się otwierać, jak przekrojona na cztery części stalowa gigantyczna pomarańcza. Gdyż prom wiozący napęd na ISS, już powoli wyłaniał, się z czarnej otchłani kosmicznej i był oświetlony własnymi reflektorami. Jak też samego Horyzontu i stacji badawczej, był już widoczny w całej swej krasie coraz bliżej i bliżej wolniutko i delikatnie jak olbrzymia ważka cumował przy otwartym dziobie giganta. Tymczasem prom kosmiczny powoli manewrował, posapując co chwila, silnikami korekcyjnymi i w pewnej chwili zatrzymał się bezgłośnie. Przez chwilę nic się nie działo, obraz dla obserwujących to mechaników i inżynierów wyświetlał się jak w niemym kinie z lat dwudziestych XX wieku. Nagle pokrywy promu, chowające w swoim wnętrzu nowy napęd sapnęły z cicha i powoli. Zaczęły odkrywać tajemnice konstruktorów. Wszyscy będący na ISS astronauci, jak i załoga szkieletowa Horyzontu zgromadziła się przy otwartych lukach. Bo iluminatorów tu nie było, wszędzie błyszczały za to, obiektywy kamer zewnętrznych. Przenoszących obraz z zewnątrz na wspomniane wcześniej telewizory, czy monitory jak kto woli. Przed nimi na holu również pokazali się ciekawscy, obserwując podchodzenie promu do Horyzontu. Aby zobaczyć, ten moment kiedy nieznany prawie nikomu nowy napęd, osiądzie w swoim miejscu przeznaczenia. Każdy z tych ciekawskich widzów liczył na świetne widowisko, i po cichu modlił się czy nic się złego nie zdarzy.
Lecz wszyscy obserwatorzy, musieli się mocno rozczarować, kiedy z luku promu powoli wynurzał się ten nieznany dotąd element. Niepewność co do bezpieczeństwa wśród ludzi, była poniekąd zrozumiała. Gdyby miało coś się wydarzyć to nastąpiło by w tysiącach innych miejsc i możliwości, nic złego wydarzyć się nie miało prawa. Oczywiście sam napęd, z powodu swoich właściwości, był zamknięty w dość dużej kulistej metalicznej osłonie. Jakby lewitując w próżni kosmicznej powolutku płynął w kierunku swego miejsca na dziobie. Szczęknęły zawiasy cumujące napęd. Po piętnastu minutach od przybycia był już na swoim miejscu. Sterownia i napęd statku zostały sprawnie, połączone przez roboty, oraz nadzorujących je mechaników. Po statkach przeszedł pewien jęk zawodu, że to tak jakoś zwyczajnie i już? Tymczasem główny inżynier operacji, doktor Marek Litwiński. Zamykał podwoje niebezpiecznego napędu. Domknięte luki zwarły się dokładnie do siebie i tajemnica jak była do tej pory nierozwikłana tak i skryła się bezpiecznie na swoim miejscu. Ciekawscy mieszkańcy ISS wróciwszy do swoich codziennych zajęć, nie wiedzieli ile trudu i najnowszych technologi musiano zastosować, aby nowy napęd został umieszczony w swoim jarzmie tak po prostu zwyczajnie i bez żadnych sensacyjnych widoków. Naukowcy w pewnym momencie zastanawiali się nad wytworzeniem tunelu czasowo przestrzennego przewidzianego przez Alberta Einsteina, jednak dla celów badawczych. Zrezygnowano z tego programu, bo tyle rzeczy podczas misji można było wyjaśnić i zobaczyć, zbadać a podróż do centrum galaktyki w sposób prawie tradycyjny miała przynieść wiele odkryć. O których do tej pory naukowa, część zespołu tylko mogła pomarzyć. Widok statku pomimo zwyczajności prac montażowych, był w istocie jednak bardzo imponujący. Sama długość i ogrom statku była niezwykła, ciekawość podpowiada dalsza penetracje giganta, to wytwór wyobraźni i techniki, wielkie luki były w tej chwili otwarte szeroko, i rozhermetyzowane. Gdyż do boku statku podchodziły co chwila inne promy z załadunkiem i transportowane zasoby były, do przepastnego wnętrza. Po całym statku, rozchodził się przyjemny zapach świeżej farby i plastiku paneli ściennych. Podłoga i sufit były jednakowego szaro kremowego koloru, a wszystko oświetlone jasnym ale nierażącym dziennym światłem. W szerokim na 4 metry holu znajdowało się ponad dwieście śluzowych drzwi do różnych pracowni, kabin załogi i zespołów naukowych. Środkiem zaś ciągnął się szeroki na dwa metry przesuwany w dwóch kierunkach pas ruchomy pozwalający bez wysiłku dostać się z jednego miejsca w drugie, bez konieczności pokonywania dużych, odległości na przysłowiową piechotę. W korytarzu zamontowano co jakieś 5 metrów, duże ekrany telewizyjne. Które wyświetlały obraz który był potrzebny w danej chwili przechodzącym astronautom na przykład. Pokazywały albo, przestrzeń będącą wokół statku, lub obraz który przyszedł komuś do głowy, bez jednak pewnej przesady. Bo przecież nie każdy ma myśli, akurat związane z daną sytuacją i mógłby przywołać, zgoła nie przyzwoite obrazy. Toteż obowiązywały pewne reguły wyświetlania. Lecz w swoich kabinach każdy członek załogi mógł, odtwarzać, obraz dowolny poczynając od filmów, do połączeń z rodziną. Sterowanie odbywało się poprzez impuls myślowy nakazujący, daną projekcję. Ciekawym rozwiązaniem tej instalacji było to, ze jeśli na holu przebywało więcej osób to dla pojedynczej osoby obraz był generowany tylko w miejscu gdzie się dana osoba znajdowała.
A dla innych, obraz zależnie od prywatnej czy na potrzeby misji lub własnej zachcianki. Z tym, że na komendy wezwań czy, jakichkolwiek informacji dotyczących spraw statku. Lotu czy czegokolwiek natychmiast przerywała się dowolna transmisja. Aby zapewnić stałą i niekonfliktową łączność wszystkich ze wszystkimi. Korzystając z naszej okazji, możemy przecież zajrzeć do środka statku, popatrzmy jak on wygląda oto. Za olbrzymimi ładowniami, ciągnął się następny, długi jasno oświetlony hol. Trzeba dodać ze statek posiadał swój własny super nowoczesny system energetyczny i jak w luksusowym transatlantyku. Z rzędem drzwi po jednej i drugiej stronie. Nagle część luków została zamknięta z lekkim sykiem i natychmiast przestrzeń wypełnił orzeźwiający powiew czystego powietrza, wszelkie izolowane pomieszczenia zamknięte od przestrzeni kosmosu, a wnętrze statku wypełniły obrazy tego co dzieje się na zewnątrz.
Można było z wnętrza statku nawet obserwować wybrane przez siebie planety na własnym niezależnie odbierającym powiększony teleskopowo, sygnał telewizyjny monitorze. Nikt nigdy nie zbudował, takiej ogromnej maszyny więc żadne kalkulacje co do bezpieczeństwa jak też i samego celu podróży nie były nigdy do końca przewidywalne. Jednak odwagi nikomu nie brakowało i wszyscy podchodzili do samego statku jak i niebezpiecznej misji z ufnością ale i daleko idącą ostrożnością. Wnętrze okrętu, czy jak kto, woli statku kosmicznego było zaprojektowane dla osiągnięcia jak najbardziej komfortowych warunków. Było tu wszystko, czego dusza tylko nie zapragnie, nie wyłączając nawet jakiś tam sklepów. Chociaż wszystko, można było zamówić, głosowo a armia robotów piątej generacji. Dostarczała potrzebną, lub wymarzoną sobie, rzecz na miejsce cicho, szybko i co najważniejsze zupełnie za darmo. Ciekawostką jest też, i to, że nie zrezygnowali konstruktorzy z wyposażenia statku w najnowsze zupełnie podobne do ludzi androidy. Przy czym zabrane na pokład, roboty miały także, nowoczesne i funkcjonalne kształty nie będąc jednak dokładną kopią żywego człowieka. Z opcji tej zrezygnowano na razie, z powodów dość prozaicznych. Gdyż androidy często próbowały często, naśladować człowieka. Będąc już tak, doskonałą konstrukcją, że były w najnowszych modelach, nie do odróżnienia od ludzi, na pierwszy rzut oka. A tych jako załogę dodatkową, łącznie ze wszystkimi członkami ekspedycji miała mieć około 800 osób. Konstruktorzy powiedzieli sobie, wprawdzie, że robot to robot, a człowiek to człowiek i bez żadnego udawania ani jakichkolwiek nieporozumień z tego powodu.
Przed nimi wszystkimi był nieznany i tajemniczy wszechświat. Tu na pokładzie statku, natychmiast wiadomo było kto jest kim, i jakie ma konkretnie wyznaczone zadania. Ale niemniej wszyscy członkowie ekspedycji byli traktowani na równi, w swoich prawach. Całe założenie, misji było niezmiernie trudne, i niebywale niebezpieczne. Sam horyzont zdarzeń, to miejsce właściwie nie wiadomo, gdzie dokładnie leżące. Nie zbyt dokładnie było wiadomo z jakiej odległości od punktu z którego nie da się już zawrócić. Żeby nie być wraz z całym statkiem kosmicznym, wchłoniętym w odmęty czarnej dziury. Teoretyczne rozważania co do bezpiecznej odległości od miejsca uniemożliwiający powrót. Szacowano mniej więcej, na kilkanaście tysięcy kilometrów, co w skali kosmicznych odległości było tak daleko. Jak z domu do kiosku z papierosami, w ziemskich odległościach. Wobec tego, cały świat, ze zdumieniem i podziwem patrzał na tych wybrańców, których zachowanie i odwaga bardziej przypominało japońskich kamikaze niż zespół badaczy i kosmologów mających już niebawem wyruszyć, w tą niesamowita misję.
Niektóre koła naukowe, podczas swoich zebrań, cichaczem kwitowało, całą wyprawę. Pukaniem palcem, w czoło. Tymczasem od ukończenia budowy włączono ponownie transmisje online. Ze stacji orbitalnej ISS, na ziemię i Horyzont jako niesamowita maszyna. Pojawił się po raz pierwszy, na ekranach telewizorów całego świata, wzbudzając jeszcze większy szum medialny i zainteresowanie ludzi ciekawskich. Z czystych pobudek i tych mniej lub całkiem niepotrzebnie, zainteresowanych w sobie tylko wiadomych celach. Konstruktorzy chcąc nie chcąc a związani daną obietnicą. Musieli zaprosić na pokład statku kilkanaście ekip dziennikarskich. Losowanie tych, ekip dziennikarskich odbyło się niedługo, po sławetnej konferencji. Z każdego kontynentu zostały wybrane tylko po dwie ekipy. Z krajów arabskich, nie zaproszono żadnej ekipy telewizyjnej, nawet nie było wśród zaproszonych ekipy z Arabii Saudyjskiej jako sprawdzonego sojusznika Stanów Zjednoczonych i tylko zaproszenia wysłano wyłącznie do krajów sojuszniczych NATO a to z wiadomych, światu i nam wszystkim przyczyn.
Wycieczka
Według starego polskiego przysłowia na pokład Horyzontu ekipy sprawozdawcze przywiozły jeszcze promy startujące według technologii XX wieku, a jako słowo się rzekło kobyłka u płota. Konstruktorzy jak sama NASA i ESA zobowiązane były do zaprezentowania Horyzontu szerokiej opinii publicznej, choć obaj profesorowie ociągali się trochę z zaproszeniem dziennikarzy, a chcąc w końcu polecieć z misją. Wyznaczyli termin wizytacji oficjeli w tym kilku głów państwa i ekip telewizyjnych na dzień, 21.12.2022 roku czyli tuż przed świętami Bożego Narodzenia licząc po cichu że okres przedświąteczny. Zniechęci choć, kilku z zaproszonych gości. Ale… przeliczyli się sromotnie gdyż z przylądka Canaveral skąd miały, odlecieć dwa promy z gośćmi na ISS nie zabrakło nikogo, a ponadto zebrały się duże tłumy ludzi. Liczących na łut szczęścia, że może uda im się jakoś zabrać na pokład Horyzontu. Militari Police, niestety dla zaproszonych gości jak i ciekawskiej gawiedzi, bardzo dokładnie przy czym nader skrupulatnie i bardzo wnikliwie sprawdzała podawane do kontroli zaproszenia.
Tak że nikomu wcześniej nie, wylosowanemu nie udało się przemycić cichaczem na pokłady promów. Po przelocie na pokład Horyzontu, ciekawskich reporterów i oficjalne delegacje powitał dowódca statku jak i całej ekipy pilotów. Polak Komandor Paweł Odrowąż, absolwent, Polskiej Szkoły Orląt w Dęblinie. Reporterzy nie za bardzo, dając mu ich należycie powitać, zważywszy na swoją zawodową ciekawość. Zaczęli zadawać pytania, a jako pierwszy wypalił reporter CNN, Panie komandorze jak to jest z tym napędem, proszę nam wszystko pokazać i opowiedzieć? Panowie i Panie, spokojnie, powoli, mamy czas, wszystko wam pokażemy i wyjaśnimy tymczasem zapraszam do sali konferencyjnej gdzie wygodnie wszyscy osiądą i przeprowadzimy od tego pomieszczenia prezentacje Okrętu.
Kiedy wszyscy już prawie biegiem przenieśli się do wspomnianej sali zajęli miejsca zabrał głos Odrowąż. Wracając do Pańskiego pytania, opowiem Państwu sen jaki mi się przyśnił w Genewie gdzie mieszałem, podczas budowy napędu. Sen był, jak to halo, na ścianie naszej sali. Sny, sny nie o sny nam tu chodzi ale o prawdę. Panowie sen był związany ściśle, z tym statkiem i całą tą historią. No to niech, Pan opowiada byle szybko. No więc Proszę Państwa jak mówiłem, mieszkałem wtedy w Genewie w pobliżu akceleratora. Śniło mi się, że platforma z gotowym do transportu napędem, stoi przyczepiona do platformy kolejowej. Bo tak też i tam było, przytwierdzona łańcuchami w celu unieruchomienia. Nagle ja, wychodzę z domu, patrzę a skrzynia z napędem jest skręcona dziewięćdziesiąt stopni, do platformy i próbuje się wyrwać. Razem z lorą kolejowa w kierunku na lewo od toru pod kątem prostym, śni mi się ze jestem tam sam i chcąc zapobiec katastrofie biorę i odbijam zwornik od lokomotywy aby zelżyć ten napór. Kiedy to chciałem już zrobić, cała platforma ruszyła, razem z napędem na przełaj. Na to przybiegły moje psy, Borys i Burek i pognały za coraz szybciej, pędzącym napędem razem z wagonem. Ja stanąłem oniemiały, ze strachu. Po chwili psy wróciły z drugiej strony i zaczęły ziać, a ja obudziłem się ze strachu zlany cały potem. Czego to dowodzi, padły pytania? A widzicie Państwo? Że troska o napęd nie dawała nam nawet spokojnie się wyspać. A nawet była przyczyną złych snów, bo to że pojechała sama. Bez niczego to było straszne, ale po tym śnie jak tylko się obudziłem, pomyślałem. Jakie byłyby skutki niekontrolowanego samoistnego poruszania się napędu. Bo skutki byłyby straszliwe, napęd poruszał się, we śnie w kierunku osi ziemi a wszystko co napotkały na swej drodze było by unicestwione. Dlatego, nawet po nocach bezpieczeństwo napędu śniło się nie tylko mnie. Ale i wielu konstruktorom i naukowcom. Dlatego ciemna materia jak i energia czymkolwiek by nie była jest bardzo, niebezpiecznym narzędziem i dlatego podjęte środki bezpieczeństwa były i są tak surowe.
Dlatego to wszystko co, robiliśmy, było trzymane w takiej tajemnicy. Ale to wszystko, zasługa konstruktora napędu profesora Nortona i jego współpracownika profesora Philipsa. No ale teraz Zapraszam wszystkich, do sterowni gdzie obejrzycie pierwszy i jeden z najważniejszych na okręcie elementów, z tym że naprawdę. Proszę niczego nie dotykać, samodzielnie a nad tym czuwać będzie, z resztą ochrona która, jak widzicie cały czas nam towarzyszy. Więc zapraszam do hallu i przejedziemy się aż na sam przód statku. Proszę powoli wziąć, swoje kamery i udamy się ruchomy chodnik. Reporterzy skwapliwie, co zresztą zrozumiałe przeszli, dwa kroki na ruchomy chodnik, i cala zaproszona delegacja po chwili jechała wygodnie, przez obszerny hol, a na wielkich ekranach udających okna przesuwał się widok dookoła okrętu. ISS była widoczna jak na dłoni, oświetlona reflektorami swoimi jak i Horyzontu. A ziemia w oddali błyszczała niebiesko na tle słońca wyglądającego ciekawie zza niej, księżyc błyszczał też w oddali z drugiej strony. Widok był pociągający i niezwykły za razem, bo w ciszy i spokojnym majestacie otwierał widok swój kosmos, tylko hałas jaki czynili reporterzy nie był zgodny z tą groźną harmonią.
Po chwili wszyscy znaleźli się przed zamkniętymi drzwiami do sterowni, które otworzyły się cichutko na polecenie inżyniera komandora, Odrowąża. Przed reporterami odsłoniło się, przestronne i miłe pomieszczenie z tysiącami różnokolorowych lampek które to migały i to świeciły się wszystkimi kolorami tęczy. Z mnóstwem wszelkiego rodzaju sprzętu jak komputerów wygodnych foteli, innych urządzeń które nic, nikomu nie mówiły o swym przeznaczeniu. Jak widzicie Państwo tu również nie ma żadnych iluminatorów, które z oczywistych względów zastąpiliśmy tak jak wszystkie zewnętrzne iluminatory wielkimi monitorami. Które teraz zabłysły i ukazały cały widok czarnego i błyszczącego kosmosu z przodu okrętu. Panie inżynierze pierwszy odezwał się jak zwykle reporter CNN. Jak to wszystko działa jak to leci, z jaką szybkością? Proszę wszystko opowiadać, kamery wszystkich ekip telewizyjnych były włączone i cichutki szum urządzeń, tylko zakłócał tą ciszę. Bo wszyscy zamknęli się, i czekali na opowiadanie. Tymczasem inżynier zadał pytanie reporterom. Czy oglądaliście Państwo, kiedykolwiek jakiś film o UFO? No oczywiście, padły szybkie odpowiedzi. Ale co ma to do tego okrętu? A właśnie proszę moich drogich reporterów że właśnie ma. Ten okręt, czy statek, jak kto woli dzięki swemu napędowi, porusza się tak właśnie jak owe UFO z ogromnym przyspieszeniem oraz z szybkością, o której nikt do tej pory nie miał nawet szans pomarzyć.
A co z przeciążeniami? Nic. W środku statku podczas ruchu jest ono niwelowane przez regulatory bezwładnościowe, i w locie jak i postoju okrętu stabilność poruszania się jest taka sama jak by stał w miejscu. Cała prędkość przenoszona, jest w stan bezwładności, za pomocą również stabilizatorów próżniowych i osłony ciemnej materii. Takich samych, jakie używamy tu, do zabezpieczenia przed napędem załogi jak i samego okrętu. A przeciążenie na okręcie jest nastawione na 1 G przeciążenia macierzystego ziemskiego. Jak szybko możecie na przykład dolecieć do księżyca? Padło pytanie. To zależy proszę Pani? Od czego panie inżynierze? Od potrzeby Proszę Pani. Nie rozumiem tego, proszę mi wyjaśnić. Już w tej chwili. Jeśli chcemy zatrzymać się, na przykład przy księżycu aby go obejrzeć i wysadzić na przykład ekspedycje. Musimy polecieć tak żeby w kilkanaście sekund, nie minąć go i nie znaleźć, się przy Jowiszu przykładowo. Czy pan inżynier sobie kpi? Nie śmiałbym proszę pani. Osiągnięcia techniczne głównie dzięki, pozyskanym produktom że je tak nazwę. Z przyspieszaczy hadronów na całym świecie, ale głównie ze zderzacza Genewskiego są tak oszałamiające że sami na początku nie dawaliśmy wiary. W efekty jakie osiągnęliśmy w ostatnich latach, badań i produkcji, ciemnej materii, ciemnej energii jak antymaterii. Najtrudniejsze jednak było powstrzymanie tych wszystkich dziwadeł, w stanie nie pozwalającym im na agresję wobec nas samych. Jak i jednego produktu przeciw drugiemu. To jak długo potrwa wasza wyprawa?
Może dwa trzy lata lub rok? Zależy wszystko od tego, jak będzie sprawiał się okręt w podróży i czy nie wystąpią jakieś niespodziewane zdarzenia. Czy inne niepotrzebne przeszkody. Sterownia na wszystkich wywarła ogromne wrażenie i było tu co oglądać i filmować. Więc zapraszam dalej powiedział inżynier. Pokażemy Państwu nasze imponujące zaplecza socjalne, kajuty pasażerskie i załogi. Pasażerskie mam na myśli naukowców, nie zajmujących się prowadzeniem statku. Dodał jakby chciał uniknąć wproszenia się któregoś z reporterów na lot. Pokażemy wszystkie prawie zakamarki jak kubryk po okrętowemu kuchnia się nazywa. Jadalnie, laboratoria badawcze no i pomieszczenia teleskopu który wieziemy ze sobą w celu podglądania w locie różnych miejsc w przestrzeni. Może zacznijmy od pomieszczeń teleskopów, jest ono 9 pięter niżej od spodu okrętu.
Zapraszam do windy zaraz przy drzwiach sterowni. Naszym teleskopem można wyodrębnić nawet obraz, poszczególnych molekuł, stworzonych zaraz po wielkim wybuchu.To ciekawe, niezmiernie dało się słyszeć, w tym małym tłumie. Proszę jednak podzielić się, na kilka grup a porucznik Partyka dopilnuje Państwa aby wszyscy po kolei zjechali niżej. Niestety nasze windy nie były projektowane na taka ilość osób, a tylko na 20. Ale to pójdzie raz dwa. Same windy był to cud, techniki poruszały się bezszelestnie, w każdej zawsze grała cicha muzyka głos stewardesy miłym głosem oznajmiał, gdzie znajduje się pasażer albo gdzie ma się udać. Dbałość o załogę, była na najwyższym poziomie. Warunki na okręcie, przypominały najdroższe hotele świata, a komfort przewyższał często i te najlepsze. Po kilku minutach wszystkie ekipy i zaproszeni goście znaleźli się 9 pieter niżej znowu. Na holu o wiele krótszym od głównego, z takimi samymi bezszelestnie otwieranymi się dwustronnie skrzydłami drzwi lub luku jak kto ewentualnie woli. Pomieszczenie było również bogato wyposażone w sprzęt nieco innego oczywiście rodzaju ale na ścianach, nie było wolnego miejsca żeby coś z instrumentów czy przyrządów nie przykuwało uwagi. Po środku pomieszczenia zajmował pierwsze miejsce, olbrzymi radio teleskop z podłączonym optycznym i zespolonym w jeden instrument. Tu proszę Państwa jest jedyne miejsce na okręcie, gdzie możemy rozsunąć czasami podczas zatrzymania się w locie, płyty ochronne dla teleskopu optycznego jeśli jest taka potrzeba. Z tym że i tak pomieszczenie jest osłonięte przez kulo odporną pancerną szybę hartowaną o grubości 30 centymetrów, co jednak nie daje żadnych zniekształceń obrazów.
Doskonale zabezpiecza pomieszczenie przed jakimś latającym gruzem kosmicznym, jak nazywam ja meteoryty i inne śmiecie kosmiczne. Ale działanie teleskopów również odbywa bez potrzeby otwierania pokryw zewnętrznych a obserwacje możemy dokonywać, nawet poprzez nie otwieranie niczego. Bo jest to nie potrzebne. Teleskopy wyposażone są oba, w rentgenowski system obserwacji, tak w skrócie. Włączmy je, i popatrzmy przez nie w kosmos. Profesorze proszę pokazać, naszym gościom działanie teleskopów. Poprosił Odrowąż profesora Jacobsena z Dani, o uruchomienie obrazu. Na monitorach natychmiast wyświetlił się gwiazdozbiór Oriona, gdyż tam był akurat wycelowany zestaw teleskopów. Zebranym ukazał się obraz w tak znakomitej rozdzielczości i powiększeniu ze, zrobiło to zaraz szum uznania w pomieszczeniu. Gwiazdozbiór Oriona był tak blisko ze zdawało się ze można go dotknąć ręką. No, jeśli możemy pojechać dalej, to zapraszamy państwa na obiad gdyż pewno, wszyscy zgłodnieli zresztą już jest godzina 13.00 czasu Nowojorskiego, jak państwo wiecie i pojedziemy teraz 4 pietra wyżej do jadalni głównej. Wiec cała wycieczka rad nie rad, musiała dostosować się do poleceń, Odrowąża. Panie inżynierze a co znajduje się na piętrach których Pan nam nie pokazuje? Zapytał przedstawiciel telewizji Fokus. Proszę państwa ja naprawdę nie mogę pokazać wam dosłownie całego okrętu jak obiecałem, bo sam nie byłem we wszystkich pomieszczeniach. Wiem tylko że jest ich ponad 3000 drzwi do różnych pomieszczeń. A po obiedzie pokażemy co jeszcze tylko się da obejrzeć. Gdyby prezentacja miała być dokładna musielibyście tu przebywać przez miesiąc i tak pewno nie wszystko by dało się obejrzeć. Zatem zapraszam do windy po kolei na obiad do jadalni. Kiedy wszystkie ekipy wjechały na górny pokład i otworzyły się drzwi do stołówki.
Oczy wszystkich wyszły z orbit z niedowierzania. Jadalnia bowiem urządzona była z takim przepychem i komfortem a wyściełane fotele stały przy każdym z pięćdziesięciu czteroosobowych stolikach. A na początku sali przy samym barze był postawiony duży stół konferencyjny. Uginał się teraz pod tak zwaną szwedzką zastawą, z której każdy mógł sobie wziąć na co miał ochotę. Dwadzieścia stewardes w mini sukieneczkach podało migiem, zestaw dań obiadowych i na pewien czas. Nastąpiła cisza od pytań przerywana tylko muzyką z dyskretnie zamontowanych głośników. Oraz mlaskaniem ze strony rosyjskiej ekipy telewizji Rassija, która pałaszowała obiad w wyśmienitych humorach. Zresztą jak cała ta zbieranina ekip telewizyjnych i gości z różnych krajów. Po obiedzie pokazano jeszcze ekipom wszelkie dostępne miejsca i obszary statku które mogły zaspokoić ciekawość reporterów. I punktualnie o godzinie 20.00 prezentacja została ostatecznie zakończona. Podstawiono dwa promy jednak już nowej generacji aby pokazać i je zwiedzającym, które w piętnaście minut po dwudziestej zabrały na ziemie całe bractwo dziennikarskie, uprzednio częściowo przywożąc załogę Horyzontu. A inżynier Odrowąż zwalił się w swojej kabinie na tapczan i zasnął tak umęczony zwiedzającymi jak by już odbył lot do horyzontu zdarzeń i z powrotem.
Przed startem
Rankiem dnia następnego, zaczęli przylatywać kolejni członkowie załogi tak, obsługa statku jak i naukowcy mający wziąć udział w tej niesamowitej i nad wyraz trudnej misji. Ruch na wszystkich korytarzach w każdym zakątku okrętu był bardzo duży. Tak samo ludzie jak i podobne do złudzenia z człowiekiem androidy, zajmowali dość pospiesznie swoje kabiny i rozpakowywali bagaże i potrzebne w locie rzeczy osobiste.
Profesor Norton jako też odpowiedzialny za bezpieczeństwo wyprawy wezwał dowódcę okrętu, komandora Odrowąża i kiedy ten się pojawił w jego kabinie. Zadał mu także krótkie pytanie. Panie komandorze proszę mi przedstawić do wglądu weryfikacje załogi pod względem sprawdzenia każdego pod względem lojalności i nieprzynależności do jakiejś tam alkajdy, czy państwa islamskiego, oraz czy który nie jest czasem muzułmaninem. Bo ci pomimo że opowiadają czasem bajki, potrafią narobić niezłego bigosu. A tego mi nie potrzeba ani chyba nikomu z nas co? Panie profesorze wszyscy łącznie ze mną i z Panem zostali przed zgłoszeniem się jako chętni do lotu.
Zweryfikowani zostali trzykrotnie przez FBI, Mosad, Interpol, i CIA oraz Emai Six. A pełną dokumentacje łącznie z kartotekami mamy w sejfie oraz plikach na dyskach komputera głównego i z całą odpowiedzialnością mogę panu stwierdzić iż żadnych podejrzanych osób, nie ma w składzie naszej załogi. Bowiem wszyscy zostali zbadani przez lekarzy psychiatrów i poddani dwukrotnym badaniu wariometrem na prawdziwość swoich danych. Możemy ze spokojnym sumieniem brać się do startu. A przecież nawet na obejrzenie statku nie została zaproszona żadna stacja arabska. Wie pan o tym przecież dobrze. No to Ok, może Pan zatem iść do swoich spraw. A czy wszystko sprawdzone? Wszystko działa w najlepszym porządku. Proszę się nie martwić. Ja się nie martwię, tylko jestem ostrożny. Bo nie będę panu gadał że coś oprócz trudnego lotu ma mi jeszcze albo panu zawracać głowę. Jak na przykład, czy jakiś wyrodek po cichu nie planuje nam jakiegoś zamachu? No wie pan przecież że 350 osób to są Androidy najnowszej generacji. Nie do odróżnienia od ludzi a i wiadomo który jest który. Zresztą cała dostawa androidów została przysłana przez firmę General Electric, więc o lojalność nie ma co się pan zamartwiać. Co? A pamięta Pan rozerwanie w strzępy promu Discovery czy Atlantis. Przez niedbalstwo głupotę i niedopatrzenie zginęli ludzie. I jeszcze się wypierali swojej winy. A setka żywych ludzi to i tak kompania którą niech pan ma cały czas ma na oku. Tak jest sir. Odpowiedział komandor.
Na godzinę 10.00 dowódca wyprawy profesor John Philips zarządził odprawę, przygotowania do odlotu były już zakończone i tylko odprawa i ostatnie uzgodnienia zostały do załatwienia. O godzinie 10 punktualnie wypełniła się sala konferencyjna, przybyli wszyscy członkowie ekspedycji w liczbie 450 osób które zgodziły się wziąć udział w tej ryzykownej wyprawie. Profesor jednym gestem reki, uciszył zebranych i usiadł za stołem razem z całą ekipą dowodzących wyprawie. Proszę państwa ustalimy sobie po kolei, najważniejsze sprawy przed odlotem i do roboty. Powiedział. Proszę o zreferowanie przez komandora Odrowąża pierwszej fazy lotu. Ten przysunął do siebie mikrofon i powiedział. Po odłączeniu od ISS, uruchomimy napęd jonowy i oddalimy się na bezpieczną odległość od stacji kosmicznej. Jest to odległość około 1000 kilometrów i włączymy napęd właściwy, celem naszym jest jak wszyscy wiemy centrum galaktyki i dotarcie do bezpiecznej względnie granicy przy horyzoncie zdarzeń.
Polecimy w kierunku naszego własnego słońca gdyż obecna konfiguracja układu słonecznego jest tak ustawiona że musimy przelecieć koło słońca, aby dostać się do centrum naszej galaktyki w odległości 100.000 kilometrów od niego samego gdyż jest to odległość dla nas na tyle bezpieczna i przy okazji zbadamy stan naszej gwiazdy, i jej aktywność, a pokonamy tą odległość z szybkością pod świetlną, przelatując przez orbity planet naszego układu aż w kierunku, pasa Kuipera. Tu oczywiście dokonamy obserwacji kolejnych naszych planet z bliska oceniając i weryfikując dotychczasową wiedzę na ich temat.
Księżyc dziwny obiekt
Chwila, panie profesorze, dobiegł głos któregoś z dyżurnych astronomów. Lecącego szybko do profesora z jakimiś fotografiami. Pan profesor zobaczy, co znalazłem, w kraterze na naszym księżycu, teraz przed chwilą. Kiedy to pan zobaczył? Zapytał profesor. No, przed dosłownie przed pięcioma minutami, nim wszedłem na naradę. No pięknie nawet tu, już są jakieś dziwaczne obrazy, nie mówiąc o tym co zobaczymy później. W każdym razie to jakieś dziwne, i to bardzo. Dodał półgłosem. A głośniej do Jacobsena. Niech Pan idzie i obserwuje czy coś się z tym dzieje. Panie profesorze Jacobsen, proszę dopilnować tej dziwnej obserwacji. Teraz? Zapytał profesor astronom, z nagła. Teraz, i to natychmiast może to być, dość ważne co, do dalszych losów wyprawy. Obiekt widziany jest na tyle dziwny co i pojawienie się jego tak nagłe, jeszcze dziwniejsze. Nie wiadomo czy pojawił się teraz powiedział astronom. Wszystko jedno kiedy się pojawił, naszą rzeczą jest to zbadać, i obserwować. Raz dwa, bo na lądowanie nie mamy czasu. Niech się zajmie tym ISS i profesor Szimura.
Ale wracając do sprawy powiem tak, puki co. Więc, przelecimy w pobliżu Wenus i Merkurego zbliżając się do słońca następnie znów będziemy się oddalać od niego do zewnątrz naszego układu słonecznego i wylecimy z drugiej jego strony. Przez pas Oriona mamy do centrum galaktyki około 28.000 lat świetlnych które możemy z naszym napędem i szybkością pokonać po około 6 miesięcy lotu i znajdziemy się w obszarze źródła promieniowania zwanego Sigitarius, a z tamtego miejsca, mamy już bliziutko do samego horyzontu zdarzeń. Który jest celem naszej wyprawy, a z jego pobliża do naszej czarnej dziury jest już na kosmiczne odległości niedaleko, jednak tu musimy zatrzymać okręt i przy obserwacji horyzontu musimy, niemal natychmiast włączyć ciąg wsteczny, aby nas nie pochłonęło w odmętach a jednocześnie możemy obserwować, co się tam dzieje i co jest naszym celem wyprawy. Może też uda się zaobserwować z za horyzontu zdarzeń, brzeg czarnej dziury, przy pomocy naszych teleskopów. Lecz tego nie wiadomo gdyż nie mamy pewności czy będzie dość światła do obserwacji, gdyż zakrzywienie czasoprzestrzeni może nam znacznie to utrudnić. Tego można się jednak spodziewać przy obecnym stanie wiedzy, że nie zobaczymy zbyt wiele jeśli idzie o sam obiekt czarnej dziury. Następnie po zbadaniu naszego celu, zaczniemy powrót do ziemi co zajmie nam trzy miesiące przy pełnej szybkości jaka daje nam napęd. Z tym że mam sugestie do kierowników wyprawy profesorów Philipsa i Nortona czy nie można było by odwrócić. Kolejności badań iż najpierw polecimy do horyzontu zdarzeń bez zatrzymania się i po zbadania celu podróży, za powrotem zbadamy poszczególne gwiazdozbiory i planety naszego układu słonecznego? A dlaczego chce pan tak odwrotnie? Zapytał profesor Philips. Gdyż sądzę że cel wyprawy jest nadrzędny i najpierw tam dotrzemy, zbadamy co się da i spokojnie będziemy mogli powracać badając te obiekty które mamy zaplanowane. A czas ekspedycji będzie taki sam i niczego właściwie nie zmienia prócz kolejności badania obiektów. Ja zresztą rozumiem że konieczność badania wszystkich obiektów po drodze jest i tak zaplanowana w planach wyprawy jednak myślę że pozostawiając cel podróży nie jako na koniec. Ciągle będzie dręczył wszystkich niepewnością i ciekawością o horyzont zdarzeń. Więc logiczne jest ze odwrócenie tej kolejności co będzie lepsze i korzystniejsze dla nas wszystkich? Wobec tego powiedział profesor zagłosujmy co najpierw badamy? Czy horyzont zdarzeń? Najpierw. Czy planety i gwiazdozbiory po kolei jak idą w drodze do horyzontu? Proszę o podniesienie ręki kto jest za zdaniem komandora? Podniosło się trzy czwarte rak i plan lotu został zatwierdzony, w koncepcji polaka. Tak upłynęły dwie godziny i pół narady. Wiec dowódca zarządził przerwę obiadową i na godzinę piętnastą zaplanowano odlot i start do horyzontu zdarzeń. Wszystko było przygotowane, a najwięcej uwagi poświecono na sprawdzenie wszelkiego rodzaju zabezpieczeń napędu i wszystkich przyrządów i całego okrętu przed niebezpieczna, misją. O godzinie czternastej dowódcy poszczególnych sekcji zameldowali gotowość i sprawność swoich podległych im sekcji. Czas do startu zbliżał się nieubłaganie i cała załoga odczuwała dreszcz emocji, trochę połączonego z lękiem o całość losu wyprawy. Ale że wszyscy uczestnicy wyprawy byli dobrowolnie wybrani do tej misji, nikt specjalnie nie okazywał swoich obaw i trosk głośno, pozostawiając obawy we własnym wnętrzu.
Start do Horyzontu Zdarzeń
Zaczepy łączące olbrzymi okręt, ze stacją badawczą ISS, nagle szczęknęły, cicho i metalicznie, po czym ogromne błyszczące w poświacie słońca cielsko wielkiego okrętu, powoli i majestatycznie zaczęło się odsuwać od łączącej go od kilku miesięcy pępowiny matki gdzie przyszedł na świat ten kolos. W jednej chwili zapaliły się wszystkie światła tak pozycyjne jak i reflektory startowe oświetlające drogę przed samym statkiem. Zasilane przecież z własnego reaktora atomowego który był zbudowany na potrzeby statku również przez konsorcjum General Electric. Statek przez chwile wisiał jak by nieruchomo, potem po dłuższej chwili zabłysły cztery silniki pomocnicze położone na rufie okrętu i ten zwiększał systematycznie swoją szybkość i oddalał się coraz prędzej i dalej od ziemi. W sterowni cała załoga była przy swoich miejscach pracy.
Na wszystkich ekranach pojawił się w całej pełni księżyc i zaczął zbliżać się z szybkością odrzutowca. Cała prawa strona monitorów wypełniała się powoli widokiem pyzatego, jak mawiali na niego astronauci. Po minięciu księżyca ziemskiego, i nagle wokoło nastała pusta przestrzeń a Horyzont po wprowadzeniu wszelkich danych nie kolizyjnych, mógł włączyć swój nowy napęd i ruszyć z pełną mocą silnika w kierunku centrum galaktyki. Komandor osobiście wyłączył napęd pomocniczy i okręt dalej poruszał się jeszcze siła inercji. Tymczasem odsunęła się poczwórna osłona groźnego napędu i statek zaczął poruszać się przy pomocy ciemnej energii. Ktoś kto by spodziewał się nagłego przyspieszenia zdziwił by się bardzo, bowiem napęd rozpędzał wielka masę bardzo rozsądnie, i jednocześnie ze stałym przyspieszeniem, ale wszystko odbywało się pod pełną kontrolą.
Głęboki Kosmos i Horyzont Zdarzeń
Szybkość pod świetlna która rozwijał Horyzont w locie początkowym, do centrum galaktyki była tylko przejściowa ale zaraz po jej osiągnięciu. Komandor zwiększył moc silnika ciemnej energii, po czym okręt stał się zupełnie niewidoczny, a fala szybkości osiągnęła stan najprędszej z możliwych do osiągnięcia, po czym otworzył się też tunel czasoprzestrzenny i szybkość ustabilizowała się na przyrządach pokazując 310 000 kilometrów na sekundę. Co było jak wiemy, szybkością większą od szybkości światła. Oraz ta szybkość potwierdziła drugą część teorii Einsteina, że czasoprzestrzeń otwierała się wraz z szybkością o której nikt nie miał do tej chwili nawet pojęcia, jak się to sprawdzi w praktyce.