Legenda o czwartym Królu, Norbert Kościesza
Monika Matura
Każdy z nas zapewne zna opowieść o trzech królach, którzy złożyli hołd małemu Jezusowi. Jednak czy, aby na pewno znamy jej całą wersję? A co z czwartym władcą? Czy istniał i kim był? Na to pytanie odpowiada Norbert Kościesza w swojej książce „Legenda o czwartym Królu”.
Na początku autor czyni krótkie przypomnienie opowieści o mędrcach, przedstawiające między innymi symbolikę darów, które ze sobą przynieśli. Reprezentowali oni północ, wschód i południe, a co z zachodem? Czy i on miał swojego przedstawiciela? Otóż okazuje się, że tak. Właśnie legendzie o czwartym królu będzie poświęcona ta opowieść. Dowiemy się między innymi tego, kim był, co przyniósł, czy skąd pochodził. Przede wszystkim jednak dlaczego nie zdążył dołączyć do innych. Nie zabraknie także próby ustalenia, co się stało z trzema królami po spotkaniu z Jezusem. Raz jeszcze zapoznamy się też ze znaną nam z Ewangelii historią o ich spotkaniu z Jezusem.
Opowieść rozpoczyna się niczym typowa baśń, co prawda nie słowami — za górami, za lasami a „Gdzieś daleko, między morzem Bałtyckim na północy, a morzem Czarnym na południu, między rzeką Łabą na zachodzie, rzeką Dunaj na południu (…)”. Głównym bohaterem legendy będzie władca Sarmacji, król Poalan, to właśnie jego koleje losów będziemy śledzić opowiadane z punktu widzenia 3 osoby. Król ten był najmłodszym z władców, którzy mieli udać sie do Jezusa. Chłopak był młody, więc początkowo wcale nie myśli o tym, by udać się do Betlejem i złożyć hołd. W głowie ma raczej bitwy i militarne sukcesy. Minęło nieco czasu, nim przekonał się do tego pomysłu. Jego podróż nie będzie jednak przebiegała bezproblemowo, wprost przeciwnie, wiele razy będziemy mieli wrażenie, że bohater chyba nie dotrze do celu. Bowiem, gdy już wydaje nam się, że wreszcie mu się uda, znowu coś odciąga go od tego. Choć zazwyczaj jest to jego dobre serce. Od początku wędrówki na jego drodze staje bieda i potrzebujący, Poalan nie szczędzi sił, by zrobić co w jego mocy, aby pomóc tym, którzy tego potrzebują. Początkowo spokojna i mająca charakter zabawy podróż, przemienia się z biegiem czasu w tułaczkę i znój. Wszystko to sprawia, że król rozwija się wraz z biegiem wydarzeń, ze smarkacza i władcy bogatego kraju staje się mężczyzną, poznającym trudy życia. Nie obce będą mu rozterki czy smutek. Bohater nie jest przez to papierowy i łatwiej nam się z nim utożsamić.
Legendy o czwartym królu nie są czymś nowym, krążą one w różnych formach. Łączy ich jednak charakter głównego bohatera, który tym co ma — swoim bogactwem, obdarowuje spotkanych ludzi, przy tym wpada też w tarapaty. Norbertowi Kościeszy udało się stworzyć opowieść z jednej strony lekką i pełną nadziei, a z drugiej, posiadającą pewną głębię i wciągającą. Historia toczy się wartko, a my chętnie przewracamy kolejne strony. Jest to propozycja idealna, jeśli szukamy czegoś z morałem, bawić będziemy się dobrze zarówno serwując ją dzieciom, jak i zanurzając się w tym świecie będąc dorosłym.