Sen o Edenie
Nie banalnie o radości
napisano wiele słów.
Czemu rzadko we mnie gości
zapytałeś dziś mnie znów.
To z powodu braku czasu,
by zatrzymać się w pół słowa,
pójść na spacer w słońcu, lasem,
wdychać życie wciąż od nowa.
Widzieć radość z rzeczy małych,
z blasku w oku i z uśmiechu,
z tego, że mi kwiatek dałeś
zatrzymując się gdzieś w biegu.
Pomyśl o tym co jest ważne,
co nam życie dobrym czyni,
podnieś głowę swą odważnie
nie poddawaj się pogoni.
W swoje dłonie złap blask złoty,
który słońce gubi tonąc
i radości ogniem cudnym
sercom naszym rozkaż płonąć.
Niech zapomnieć nam pozwoli
o smutku i nienawiści
o Edenie w szarym świecie
sen mój święty niech się ziści.
Bądź
Radości ze mną małe
dziel, zbieraj kwiaty.
Nie potrzeba mi wcale
blichtru tego świata.
Tęczę na niebie sinym
oglądaj ze mną do końca,
wiesz, lubię jak nikt inny
stać tak, w blasku słońca.
Bezmiar łąk zielonych
przejdź ze mną po burzy
wdychaj wolność wplecioną
we włosy mojej duszy
bądź.
Spacer
kładzie mi pod nogi
złote blaski słońce,
włażą mi do oczu
długich włosów końce,
które wiatr złośliwie
wykrada spod spinek
i tarmosi jak chłopcy
warkocze
małych dziewczynek
droczy się tak ze mną
i drzewami w lesie,
gdy na samotny spacer idę
zapomnieć o czasie.
Jesień
Otulona w mleczne mgły
jedwabne, wilgotne rosą,
pochwyciła poranne sny,
niech ją na skrzydłach uniosą
nad polem płynęła, nad lasem
purpurą i miedzią okryła drzewa
i tylko jeszcze zapłacze czasem
nim z zimą powitanie zaśpiewa
Świt
Obudził się świt płatkami śniegu,
w puchowej kurtce stanął
na jeziora brzegu.
Przywitał się z lasem,
wschodem słońca spłonął
rozejrzał się i z cicha
noc mroźną pokonał.
Śpiące jeszcze niebo
krzykiem ptaków zbudził
— wstawajcie! Już świta —
zawołał do ludzi
Co się śni
Jeszcze błękit na jeziorze
choć z tym będzie
coraz gorzej
smutne noce i wieczory
nas czekają od tej pory
może mi rozgrzejesz… serce
nie potrzeba mi nic więcej
łyczek wina i blask w oku
dotykają tak głęboko
tego, co się jeszcze śni
w takie noce, właśnie mi
*** ( zielony…)
Zielony liść
winogron kiść
i śliwek pełna czapka
Ach, iść tak iść
do siebie przyjść
po strumykowych kładkach
maliny jeść
zawołać cześć
do życia co za nami
i patrzeć w dal
zapomnieć żal
gdy zostaniemy sami…
Idę
Idę, jeszcze pół drogi
a pół za mną zostało
i wcale nie bolą nogi
i jeszcze iść by się chciało
Idę, a za mną pół życia
i jeszcze tyle z przodu
chcę chwytać je w zachwycie
jak róże z bajkowego ogrodu