E-book
10.29
drukowana A5
36.79
Fraszki, bajki i dowcipy oraz śmieszne limeryki

Bezpłatny fragment - Fraszki, bajki i dowcipy oraz śmieszne limeryki


Objętość:
174 str.
ISBN:
978-83-8324-275-0
E-book
za 10.29
drukowana A5
za 36.79

Wilk i zając

Spotkał raz wilk zająca na leśnej polanie

i już miał uczynić sobie zeń śniadanie.

Warknął głośno, lecz poczuł się lekko zdziwiony,

bo zając tym warknięciem nie był przestraszony.

Zdziwił się jeszcze bardziej, gdy ujrzał papiery,

które zając niósł w teczce.

— Cóż to za bajery?

— To praca magisterska, idę na obronę.

Chcesz, to możesz iść ze mną i zabierz też żonę.

— Bronić, to się przede mną będziesz za chwileczkę.

Chwycił mocno zająca i wyrwał mu teczkę.

Wyjął z niej dokumenty i czyta zdumiony.

Patrzy, jeszcze raz czyta i przerzuca strony.

„Zając najpotężniejszym drapieżnikiem w lesie…”

— Ha, Ha! Od wilka śmiechu, aż się echo niesie.

Nagle gdzieś spośród liści postać się wyłania.

— A z czego się tak śmiejesz? Masz jakieś pytania?

Widzi wilk, że to niedźwiedź wjechał na motorze.

Wziął szybko nogi za pas i zniknął gdzieś w borze.

— Mówiłem Ci — rzekł niedźwiedź wsiadając na motor.

— Ważniejszy od tematu jest zawsze promotor.

— luty 2021 —

Abstynent

Był raz pewien jegomość na wykwintnym balu.

Chodzi przy nim kelnerka, piękna w każdym calu.

Podaje mu potrawy różnego gatunku,

Ale wciąż nie nalewa, tu żadnego trunku.

Pyta więc ją, dlaczego jest tak traktowany

I w kwestii alkoholu stale pomijany.

— Ponieważ — mówi kelnerka — jest pan abstynentem.

— Nic podobnego kochana! Jestem impotentem.

— Przepraszam, pomyliłam. Nie będę udawać,

Wiem jednak, że czegoś miałam panu nie dawać.

Kwiecień 2021

Po covidku

Podobno przebyty wirus ślad w mózgu zostawia,

Jednak na różne sposoby się to w nas objawia.

Jeden, jak ja wiersze pisze, drugi coś gotuje,

A trzeci siedzi w strachu, że znów zachoruje.

marzec 2021

Sezon na zające

Spotkały się dwa zające, gdzieś pośród żołędzi.

Jeden biegnie z Berlina, drugi z Moskwy pędzi.

— Czemu uciekasz z Niemiec? — ruski szarak pyta.

— Bo na zające sezon, jeszcze mnie kto schwyta.

— A ty czemuś w popłochu granicę przeskoczył?

— Na niedźwiedzie polują. Sezon się rozpoczął.

— Ty nie jesteś niedźwiedziem, trop też inny znaczysz.

— W Rosji najpierw strzelają, później się tłumaczysz.

marzec 2021

Czas żywota

Wiersz na kanwie baśni Braci Grimm „Czas żywota”

Gdy Pan Bóg świat nasz tworzył, miał pewne kłopoty,

Z tym jak długo i po co mają żyć istoty.

Choć miał, to ustalone dla wszystkich gatunków,

Lecz niektóre nie chciały, wcale tych warunków.


Pies miał żyć lat czterdzieści, ale się zbuntował

— Proszę zmniejsz o połową, a będę harował.

Małpa, też z obiekcjami do życia długości.

— Dwadzieścia lat mam skakać i zabawiać gości?

Wół, aż lat osiemdziesiąt miał trud życia znosić.

Ale i on potrafił połowę uprosić.


Gdy już żywoty zwierząt były ustalone.

Przyszedł czas na mężczyznę i na jego żonę.

— Jesteś podobny do mnie — rzekł Bóg do człowieka.

A więc beztroskie życie Cię na ziemi czeka.


Dwadzieścia lat tam będziesz. Możesz sobie pożyć.

— Czemu tylko dwadzieścia? Mógłbyś coś dołożyć?

— Mogę, jeśli dwadzieścia, to dla Ciebie mało,

Widzę, że po zwierzętach trochę mi zostało.


Więc tak. Pierwsze czterdzieści dostaniesz od woła.

Będziesz wtedy pracował, często w pocie czoła.

Następna, zaś dziesiątka, po małpie została.

Powygłupiasz się z wnuczką, kiedy będzie mała.

Ostatnie dziesięć latek, zostawił Ci pies.

Będziesz warczeć na wszystkich i wkurzać ich do łez.

— czerwiec 2021 —

O gejach

Moją opinię o gejach chciałbym tu wyrazić,

A jednocześnie przy tym nikogo nie urazić.

Powiem tylko, że cokolwiek złego by o nich nie mówić

Uważam, że faceci powinni ich polubić.

Bo nie dość, że każdy nam jedną dziewczynę zostawia,

To jeszcze konkurenta zabiera, bo sam się z nim zabawia.

— czerwiec 2021 —

Moja miłości

Fraszka o Tej, bez której trudno by mi było przejść przez życie

Jesteś mym pragnieniem codziennie już od świtu.

Choć wiem, że będąc z Tobą nie poprawię bytu,

Lecz biorę Cię co wieczór i trwamy do rana,

Ty mi otwierasz świadomość, wódeczko kochana.

— marzec 2021 —

Chrapanie

Jeśli Cię budzi własne chrapanie,

Śpij w innym pokoju, na innym tapczanie.

— maj 2021 —

Czy warto być pięknym?

Żył raz sobie bogacz krzepki,

Który wszystko w życiu miał,

Ale był okropnie brzydki.

Płakał, gdy przed lustrem stał.


Poszedł więc na operację,

By poprawić coś w swej twarzy.

Chirurg dał rekomendację,

Wybrał twarz o jakiej marzył.


Wyszedł śliczny ze szpitala.

Gdy już mógł pokazać się,

Ciężarówka nadjechała

I zakończył życie swe.


Kiedy stanął u bram nieba,

To pretensje straszne miał,

Że choć Bóg nie skąpił chleba,

Wziął go, gdy się pięknym stał.


Pan Bóg spojrzał raz na niego,

Potem drugi raz z zapałem,

Wreszcie rzekł — To ty, kolego?

Patrz, a ja Cię nie poznałem.


Gdy staniemy już przed Bogiem,

Bo i na nas przyjdzie czas,

A zmienimy swoje geny,

Może nie rozpoznać nas.

— czerwiec 2021 —

Zwierzyniec

Wszelkie podobieństwo zwierząt do niemiłościwie nam panujących jest celowe i zamierzone ;)


część I

Oj działo się ostatnio w jednym wielkim lesie,

Że po wszystkich powiatach już się wieść ta niesie.

Podobno lis ze skunksem coś tam gotowali

I całą chemiczną miksturę na siebie wylali.

Smród przy tym incydencie był taki ogromny,

Że nawet sam skunks śmierdziel upadł nieprzytomny.

Rozchorowały się potem i inne zwierzaki,

Rzekomo tę chorobę przenosiły ptaki.

Lew powiedział stanowczo — w całej tej zabawie

Zamknie się chorych w norach i będzie po sprawie.

Jak powiedział tak zrobił, nikogo nie oszczędził,

Las swój odizolował i fetor przepędził.


Niestety smród z tego lasu był mocny na tyle

Że przeniósł się do ościennych i to już za chwilę.

U jednych mocniej nieco, u innych słabiutko,

Ale swąd wyczuwalny był wszędzie równiutko.


W końcu dotarł, także do lasu naszego

I niestety nie wynikło z tego nic dobrego.

Jakoś trzeba przecież smrodowi przeszkodzić.

Kazał więc lew zwierzętom z dziupli nie wychodzić

Dopóki nie wymyślą czegoś wraz z niedźwiedziem,

Żabą, mądrą sową, bocianem i śledziem,

Którzy w owym czasie w rządzie zasiadali,

A w trudnych sytuacjach zawsze się zbierali.


Siedzieli, radzili, w końcu wymyślili,

Że niebawem, wszyscy będą się szczepili,

A na razie dla bezpieczeństwa swego i rodziny,

Mają przyjmować codziennie własne wymiociny.

Wybrano też premiera i ministra wojny

Choć na razie zwierzyniec był raczej spokojny.


Po to by zaraza dalej się nie niosła

Na ministra zdrowia wyznaczono osła.

O zdrowiu on nie miał pojęcia żadnego,

Ale nie było w lesie nikogo innego,

Kto byłby jednakowo uparty, jak głupi,

A jak będą szczepionki pewno je kupi,

Bo ekonomiczne nauki pobierał.

Ministrem od wojny był niedźwiedź, generał

W którego łbie również myśl się nie zapali,

Lecz za to był silny i wszyscy się go bali.

Wybrano też premiera, została nim żaba,

Bo miała poparcie osła oraz kraba.

W tym całym wybieraniu tak się zapomnieli,

Że o celu zebrania sobie przypomnieli

Dopiero, jak ktoś puścił osłowi pod nosem,

Bąka, a ten powiedział swoim miękkim głosem.

— Coś tu nie ładnie pachnie, czyż to nie pandemia?

— Czas kończyć to zebranie, bo w lesie się ściemnia.

Powiedział niedźwiedź groźnie i pobiegł gdzieś w knieje.

— Sprawdź czy siedzą w swych dziuplach, czy nic się nie dzieje!

Krzyknęła za nim żaba i poszła do siebie.

Zwierzęta zaś stanęły w ogromnej potrzebie.

Zaczął się trudny okres dla tej populacji,

Bo skończyły się czasy leśnej demokracji.


Część II


Już nazajutrz zwierzęta znowu się zebrały,

Aby walczyć ze smrodem, który był nie mały.

W życie więc wprowadzono, choć bez przemyślenia,

Różne idiotyczne, leśne zarządzenia.

Co prawda trup zwierzęcy nie ścielił się gęsto,

Lecz konferencje żaby były bardzo często.

Po to, żeby w zwierzętach strach wzbudzić ogromny.

„Tu patrzcie martwa norka! Tam lis nieprzytomny!

Musicie siedzieć w dziuplach, by smrodu nie wąchać,

Nikogo nie dotykać, po lesie nie błąkać!”

Skrzeczała żaba w radio, a osioł wtórował,

Swoim spokojnym głosem, by nikt nie protestował.

Raporty napisane poranka każdego,

Ileż to zwierząt zdechło, ze smrodu strasznego.

W lesie stworzono strefy różnokolorowe.

I tak zając na przykład, już zachodził w głowę,

Jak kicać ma swobodnie po strefie zielonej,

Ażeby nie przekroczyć granicy czerwonej.

Uchwała o kolorach nie była doskonała,

Bo większość mieszkańców lasu ich nie rozróżniała.

Chyba najbardziej głupie, było zarządzenie,

Które nakazywało zwierzakom noszenie,

Czegoś co zasłaniałoby pyski oraz ryje,

Choć trudno znaleźć maskę, która dziób przykryje.

Zwłaszcza u czapli siwej, czy też u bociana.

Szukając więc rozwiązań codziennie od rana,

Wybrała sobie żaba najlepszych fachowców,

Wspaniałych specjalistów, samych naukowców.

I radę utworzyła doradców premiera,

W radzie tej zasiedli szczur, ślimak i hiena.

Szczur był niegdyś lekarzem od zwierzęcych rodzin,

Chociaż niewiele przy tym przepracowanych godzin.

Ślimak zaś, profesorem był wirusologii,

Chociaż gubił się często w swej ideologii.

Mówił, że smród był zawsze i wszyscy z tym żyli,

Później inaczej twierdził, bo mu zapłacili.

Hiena od farmatołów brała swe wypłaty,

Bo za wykwintną norę spłacała wciąż raty.

Niedźwiedź antysmrodową policję sformował.

Sforę psów w niej zatrudnił i zadeklarował,

Że ktokolwiek od tej pory ryja nie zasłoni,

Tego psy zeżrą żywcem, a on je pogoni.

W taki sposób w zwierzyńcu nastała tyrania,

Zaś życie zwierzaków, już nie do wytrzymania.


— kwiecień 2021 —


Część III (może ostatnia)


Smród w naszym, pięknym lesie już dawno ustąpił,

A w roztropność rządzących nikt teraz nie wątpił.

O tym co wolno robić zwierzęta wiedziały.

A do wszystkich obostrzeń się dostosowały.

Zwłaszcza, że psy gryzły potwornie niesfornych,

Wychodzących na zewnątrz, rządowi opornych.

Wreszcie osioł oznajmił coś pozytywnego

— Szczepionki już dotarły do lasu naszego.


Wbicie sobie zastrzyku będzie dobrowolne,

Lecz jak ktoś go nie weźmie, uznam za frywolne

I nieodpowiedzialne, podłe zachowanie…

— Jeśli ktoś nie chce szprycy i tak ją dostanie!

Skwitował niedźwiedź krótko. — Trzeba z nimi twardo,

Jeśli im popuścimy, nas wezmą za gardło.-

A tego przecież, wcale rządzący nie chcieli.

Posłuchali więc misia i za mordy wzięli,

Tych co wstrzyknąć nie chcieli nieznanej substancji.

Inni zastrzyk przyjęli, bo bali się sankcji.

Jeszcze inni wierzyli w propagandę osła,

Że zaraza po lesie naprawdę się rozniosła.

W ten sposób zwierzęta skończyły pandemię.

Jeżeli coś się zmieni, ja to uzupełnię.

— czerwiec 2021 —

Zwierzyniec część 4

Chociaż dzisiaj miałem całkiem inne plany

Sprawdziłem czy w lesie zaszły jakieś zmiany

I muszę się przyznać że byłem zdziwiony

Bo większość zwierzaków jest zadowolonych

Z życia które wiodą w lesie naszym małym

Sukces prania mózgów jest wręcz doskonały.


Mieszkańcy lasu grzecznie zastrzyki przyjmują

Co prawda częściej zdychają i bardziej chorują.

Dzięki szmatkom na ryjkach nie mogą oddychać,

Lecz ci co żyją mówią, że nie będą kichać.


Choć niektóre zwierzęta się ciut buntowały,

Lecz inne buntowników ostro wyśmiewały.

Bóbr nawet proponował by powiesić osła,

Lecz ta propozycja sukcesu nie odniosła.


Rada leśnych doradców też się rozsypała.

Większość z nich uciekła, gdzieś się pochowała.

Ślimak wskoczył w skorupkę i trzęsie się cały,

Bo mu zdeptanie domku mrówki obiecały,

Za te wszystkie kłamstwa, które wypowiadał,

Wtedy, kiedy jeszcze w radzie tej zasiadał.


Ostatnio przez knieje wieść się taka niesie,

Że mają być restrykcje łagodzone w lesie.

Wprawdzie nikt nie wie, po co były wprowadzone,

Ważne, że teraz wreszcie maja być zniesione.


Po bez mała trzech latach zwierzęta uznały,

Że nie będą już więcej głupot wymyślały.

A teraz zagrożeniem jest postać pingwina,

Który w pobliskim lesie wojenkę zaczyna.


Wprawdzie ten pingwin twierdzi, że to urojenia,

Lecz wszyscy dziś się boją jego uzbrojenia.

I nikt mu już nie wierzy, bo wiele już razy,

Kłamstwem były mówione, przez niego wyrazy.


Zobaczymy, jak wojna dalej się rozwinie.

Mam nadzieje, że żadne zwierzątko nie zginie

A ja kiedyś powrócę do lasu naszego,

Po to by Wam napisać, znów coś zabawnego.

23-02-2022

U psychiatry

— Czy jestem obłąkany?

Pytał pacjent lekarza.

— A, może opętany?

Co też się czasem zdarza.

Wciąż słyszę głos w oddali.

On mówi co robić mam,

Jakby mnie namawiali.

Słyszę go i tu i tam.


— Nie. — Powiada pan doktor.

Nie jesteś szalony,

A głos, który słyszysz, to głos twojej żony.

— czerwiec 2021 —

Kto okradł Icka?

Zasięgał kiedyś Icek rabina porady.

— Powiedz mi co mam zrobić, bo nie daję rady.

Codziennie pieniądze giną mi z portfela.

Jak mam się dowiedzieć kto mi je zabiera?

Pomyślał rabin chwilę i znalazł odpowiedź.

— Idź ty Icek do domu a zaraz się dowiesz.

Jak usiądziecie wszyscy do wspólnej kolacji,

Ty zacznij dekalog, tak bez dania racji.

Kto głową opuści przy siódmym przykazaniu,

Kradnie twoje pieniądze i masz po zadaniu.


Wieczorem gdy już wszyscy usiedli do stołu,

Zaczął Icek dekalog i patrzy pospołu.

Przy szóstym przykazania nagle go olśniło,

Że złodzieja to chyba żadnego nie było,

Zaś pieniądze, co mu ich brakuje w portfelu,

Sam na dziwki wydał w pobliskim burdelu.

— czerwiec 2021 —

Seks w Tajlandii

Ponoć bardzo ponętne i seksi są Tajki,

Lecz, gdy takiej Tajce zaglądniesz pod majtki,

Może się okazać, że nie masz wyboru,

Bo często nie mają drugiego otworu.

27-06-2021

Wywiad obyczajowy

Wezwał raz, szef pracownika

I pytania mu zadaje.

Nic z nich w prawdzie nie wynika.

Pyta go o obyczaje.

— Lubisz ciepłą wódkę chłopie?

— Ależ skąd. Uchowaj Boże.

— A spocone dziwki w klopie?

— W życiu! Panie dyrektorze.

— Tyle własnie chciałem wiedzieć.

Mówi i podanie kładzie.

— Skoro rzeczy tych nie lubisz,

Urlop weźmiesz w listopadzie.

30-06-2021

Muszka całkiem mała

Wierszyk powstał na plaży, gdy moja żona wyławiała z morza pszczoły i muszki próbując ratować im życie, a one wracały z powrotem.

Mała muszka sobie żyła,

Co się życiem nacieszyła.

Pomyślała — Dziś o świcie

Skończę swoje marne życie.

Już do morza doleciała,

Chociaż była całkiem mała.

Wtem kobieta się zjawiła

I ją z morza wyłowiła.

Wtedy sobie pomyślała

Nasza muszka całkiem mała.

— Znowu się zanurzyć muszę,

By zakończyć me katusze.

02-07-2021

Dziad i baba

Pastisz, w hołdzie Józefowi Ignacemu Kraszewskiemu.

Był sobie dziad i baba.

Bardzo starzy oboje.

Ona kaszląca i słaba…

No i umarli we dwoje.


Bo wysłuchana została,

Modlitwa ich, Bożym nakazem,

Kiedy śmierć ich zabrała,

Wzięła oboje razem.


Weszła przez komin jak wiecie,

Z mistrza Józefa przekazu,

I nawet jak wierzyć nie chcecie,

Zabrała oboje od razu.


Dostali chatkę maleńką,

Gdy w niebie się rozgościli,

Nie jedno miała okienko,

I bardzo szczęśliwi byli.


— Piękne tu mamy wakacje.

Powiedział dziad w pewnej chwili.

— Gdyby nie Twoje kuracje,

Już dawno byśmy tu byli.

14–07—2021

Pantoflarze

Przy bramie do nieba dwa wejścia powstały.

Jedno dla pantoflarzy, gdzie tłok był niemały,

Obok zaś drugiego, jeden facet stoi,

Bo żona mu kazała, a on się jej boi.

15-07-2021

Po pięćdziesiątce

Widząc, już nie najmłodsze, lecz zadbane panie,

Zadałem barmanowi dość dziwne pytanie,

Bo coś mnie w nich ujęło, ale swoją drogą,

Czy po pięćdziesiątce, podobać się nie mogą?

— Po pięćdziesiątce — rzekł barman — kieliszek za mały.

Po dwóch setkach, dopiero by Ci się spodobały.

20-07-2021

Kopciuszek

Powiedziała raz do męża żona.

— Ja Ci sprzątam i gotuję.

Jestem tym wszystkim zmęczona.

Jak Kopciuszek wręcz się czuję.


Mąż zaś siedząc na fotelu,

Poprawiając tytoń w fajce,

Rzekł — Cóż, mimo wad mych wielu,

Czujesz ze mną się jak w bajce.

21-07-2021

Czwarta fala

Czwarta fala już jest blisko,

Nawet jeszcze bliżej.

Strach z mych oczu łzy wyciska,

Gdy to wszystko widzę.


Ona zaraz nas zaleje,

Groby kopać trzeba.

Przeszła już przez Pireneje,

Zabraknie nam chleba.


Chyba, że się zaszczepimy,

Wszyscy bez wyjątku.

Wtedy się nie zarazimy,

I będzie w porządku.


Nagle widzę, nie ma fali.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 10.29
drukowana A5
za 36.79