Taka powinna być prawdziwa poezja
Napisałem list w butelce
Zamknąłem w niej swoje serce
Zamiast się masturbować
Chciałbym, Livio, twoje usta całować,
Pieścić Twoje młode ciało
I coś więcej by się zdało
Razem wspinać się na skałę pięknej Kaliopy
I całować twoje stopy
Szukać już nie mam ochoty
Tylko poczuć Twego ciała dotyk
Wiem, że jesteś bardzo młoda
Taka już twoja uroda
Ale ona jest jak płynąca woda
Piersi sflaczeją za czasu koleją
Ale o czym ja piszę
Tylko wspomnieniami dyszę
Więcej nie napiszę
Już mija ta chwila
Bo mnie wezmą za jakiegoś pedofila
I grafomana
A ja tego nie chcę
Kochana
Moje ręce
moje ręce
płoną obietnicą twojego ciała
drżę
przyszłe pieszczoty
są jak ognista wiewiórka
która nieśmiało zagląda przez otwarte okno
gałęzie ocierają się o siebie
rytm spoconych ciał w pomiętej pościeli
bajkał rozkoszy
Wszystko w porządku
spacer
kawiarnia
wzrost krzywej podniecenia
lampka białego wina
słońce upada na horyzont
prysznic
golenie
viagra
zapominanie o całym świecie
woda kolońska
baterie naładowane
modlitwa bez znaczenia
otchłań
Kosmyk
nawijam kosmyk twoich włosów
na mój wskazujący palec
potem delikatnie dotykam twojego policzka
i patrzę
moje emocje coraz większe
jestem impotentem
taką piękność
można trzymać w dłoni
jak święty obrazek
Niepamięć
zapomnieć o sobie
zacisnąc powieki
deszcz pada
wiewiórki skaczą po pniach
woda płynie
słowa podmyją brzegi
Haśka
tylko na zdjęciach jest piękna
w rzeczywistości miała kwadratową twarz
mogę zobaczyć płytę nagrobną
kiedy pochylam się nad mogiłą
staję się inny
lepszy
przez chwilę oddychaliśmy tym samym powietrzem
teraz ona nie oddycha
zostało tylko serce
takie chore
że nie miało siły rozsypać się w proch
Nie ogarniam
nie ogarniam
martwego ptaka
kocich pazurów
nocnego deszczu
kolejny znak zapytania
nic nie rozumiem
Niewolnik
dziękuję
proszę
uśmiech przylepiony do twarzy
wzrok jasny
oczy utkwione między brwiami
co pół dnia świeża koszula
czy wolno mi patrzeć w niebo
Wędrówka
razem szli przez życie
razem odeszli trzymając się za myśli
teraz mieszkają
jak dwa gołębie
na linii wysokiego napięcia
Modus vivendi
problem egzystencjalny
a może inny
na poziomie dżdżownicy
nie prymitywny
nie złośliwy
zasmarkany
ludzki
najwyższy czas
exegi monumentum
muszę to wyrzygać
Modlitwa
teraz ja
moja modlitwa podaje ci dłoń
Ogrodnik
jesteś winoroślą
złamałem cię na pół
z twoich lędźwi
popłynie sok
Postanowienie
zaraz wyrzucę
to co napisałem
a może będę uczciwy
jak krzykliwy Japończyk
i gestykulujący Włoch
nie podniosę patyka
bo zamieni się w karabin
zadaję trudne pytania
odpowiedzi bez kompromisu
znowu wyrzuty sumienia
widzę szatana
cały drży
zadałem mu bobu
wezmę kąpiel i będę uczciwy
Chcieć
baterie niby pełne
a jednak wydaje mi się
że jestem
zupełnie wypalony
tuż za rogiem jest raj
wszystko jest takie proste
wystarczy tylko chcieć
naprawdę chcieć
Anatomia
ren dexter
ren sinister
cor cordis
appendix vermiformis
jelito cienkie
treść żołądkowa
homo sum
jestem ssakiem
i myślę głową
Złe słowa
już
teraz
nagle
to najgorsze słowa
nieopierzone pisklę nie wyleci z gniazda
Omnipotens
nie przypuszczałem
że mam taką moc
nie wiedziałem co robię
prosząc najwyższego o oddalenie kielicha
zafajdanej pieluchy
krzyża nieprzespanych nocy
oliwienia pośladków
okaż miłosierdzie
ty możesz wszystko
Obietnica
chmury przygięły mnie do ziemi
nikogo nie widziałem
wszystko będzie dobrze
wstań
przebij głową burzowe olbrzymy
ponad nimi jest
błękit obietnic
ubiorę się elegancko jak do trumny
i stanę na nogi
z martwych
wstanę
Dziadek
dziadek jest między dwoma dębami
chłop jak dąb
śmierć była wybawieniem
lepiej nieświadomie gnić