E-book
19.5
drukowana A5
48.21
Dzieje Białogardu

Bezpłatny fragment - Dzieje Białogardu

Historia miasta od początków osadnictwa do XIX wieku


5
Objętość:
240 str.
ISBN:
978-83-8273-911-4
E-book
za 19.5
drukowana A5
za 48.21

Na cóż srebro i złoto, na cóż skarby w ziemi zagrzebane ukradkiem i z trwogą strzeżone — Horacy

WSTĘP

Szanowny Czytelniku!

Z przyjemnością oddaję w twoje ręce „Dzieje Białogardu”. To druga książka mojego autorstwa poświęcona historii tego pomorskiego miasta. Pierwszą był album „Pomorze w starej fotografii”, wydany w 2010 roku, zawierający stare zdjęcia Białogardu, Karlina, Połczyna-Zdroju i Świdwina.

Liczba opracowań dotyczących historii Białogardu nie imponuje. Fundamentalnym dziełem jest praca zbiorowa „Dzieje Ziemi Białogardzkiej”, znana niemal wszystkim miłośnikom historii naszego miasta, opublikowana w 1972 roku. To od niej rozpoczęła się moja przygoda z historią Białogardu, która trwa do dziś, to do niej też świadomie nawiązuję w tytule niniejszej książki. Niech to nawiązanie stanie się wyrazem szacunku i skromnego podziękowania dla autorów inspirującego mnie opracowania.

Pomysł na publikację niniejszej książki pojawił się kilka lat temu wskutek rosnącej liczby ciekawostek historycznych na temat Białogardu znajdowanych przez autora tej publikacji i zamieszczanych na jego facebookowym profilu.

Książka została podzielona na 22 rozdziały zawierające informacje o najważniejszych wydarzeniach w historii miasta od początków osadnictwa w dolinie Parsęty do XIX wieku. Aby wyczerpać temat rozdziału, w kilku przypadkach historię opisano do XXI wieku.

Dziękuję wszystkim, którzy wspierali mnie w tym niełatwym, lecz pasjonującym zadaniu. Szczególne podziękowania kieruję do moich najbliższych: małżonki Joasi oraz rodziców i brata, dopingujących mnie do dalszej pracy.

Życzę przyjemnej lektury.


Mariusz Kalwasiński

czerwiec 2022

OD BIAŁEGO GRODU DO MIASTA BIAŁOGARD

Kilka słów o toponimii Białogardu

Białogard jest miastem o długowiekowej historii, położonym w krainie zwanej Pomorzem. Etymologia nazwy „Pomorze” określa geograficzne położenie regionu i oznacza „kraj leżący blisko morza”. Stara pomorska nazwa tej krainy według wybitnego mediewisty Gerarda Labudy brzmiała Pue-muerze. Od tej formy początek biorą wszystkie nazwy w innych językach. W łacinie nazwę „Pomorze” zapisywano jako Pomerania, w języku niemieckim jest to Pommern, a średniowieczny język polski używał form PomoraniaPomorani. Wszystkie określenia wywodzą się bezpośrednio od formy słowiańskiej.

Po raz pierwszy określenie „Pomorze” odnajdujemy na kartach rocznika altajskiego z 1046 roku. Pojawia się ona we fragmencie nazywającym miejscowego księcia Siemomysła księciem Pomorza — Zemuzil dux Bomeranorum. Nazwę mieszkańców nadmorskiej krainy podaje też kronika Adama z Bremy, powstała około 1070 roku na zlecenie hamburskiego arcybiskupa Adalberta, będąca opisem geografii Europy północnej. Pomorzanie zostali w niej określeni mianem Pomeranos.

Pierwszą wzmiankę na temat Białogardu odnajdujemy w XII-wiecznej „Kronice Polskiej” autorstwa Galla Anonima, powstałej między 1113 a 1116 rokiem na zamówienie księcia Bolesława Krzywoustego. Gród, dwukrotnie zdobyty przez polskiego księcia w 1102 i 1107 roku podczas walk o podporządkowanie Piastom Pomorza, określony został w księdze II–22 „miastem królewskim i znakomitym, zwanym Białym” („Urbus regia et egregia. Alba nomine”).

Kolejną wzmiankę znajdujemy kilka wersów dalej, w księdze II–39, we fragmencie opisującym oblężenie grodu z 1107 roku. Białogard został nazwany miastem Białym (civitatem Alba), środkowym punktem kraju pogan. Łacińskie określenie alba, oznaczające kolor biały, jest odpowiednikiem słowiańskiej nazwy grodu, oznaczającym „biały gród”.

Swój ślad Białogard zostawił też na kartach „Kroniki” mistrza Wincentego zwanego Kadłubkiem, spisanej na przełomie XII i XIII wieku. W księdze III–2 znajdujemy barwny opis zdobycia grodu przez Bolesława Krzywoustego wraz z przypowieścią o dwóch tarczach: białej i czerwonej. Podobnie jak u Galla, w kronice biskupa krakowskiego Białogard został określony łacińskim słowem — alba. Po raz pierwszy pojawia się też określenie mieszkańców mianem Albentes — czyli „Białogrodzianie”.

Kolejne nazwy Białogardu zawdzięczamy żywociarzom Ottona z Bambergu, który po zakończeniu podboju Pomorza przez Krzywoustego (na prośbę polskiego księcia i w myśl porozumień z pomorskim księciem Warcisławem) niezwłocznie ruszył chrystianizować pogańskie Pomorze. Misjonarz odwiedził największe pomorskie grody, w tym – Białogard.

Warcisław I. Wizerunek z XVII-wiecznej Wielkiej Mapy Pomorza Eilharda Lubinusa. Domena publiczna.

U Ebona w dziele „Ebonis Vita s. Ottonis episcopi Babenbergensis” z 1124 roku spotykamy w księdze II–18 formę „Belgroensis urbs”. Herbord w swoim dziele z tego samego roku „Herbordi Dialogus de vita s. Ottonis episcopi Babenbergensis” we fragmencie II 39–40 stosuje zapis „Belgradia”. Natomiast w „S. Ottonis — episcopi Babenbergensis Vita Prieflingensis”, pisanej w latach 1140–1146, w księdze 20 znajdujemy nazwę Białogardu zapisaną jako „Belgrod”.

Wiadomość o zdobyciu Białogardu zapisano też w XIII-wiecznej „Kronice Wielkopolskiej”. Anonimowy autor, opierając się na „Kronice” Wincentego Kadłubka, docenił waleczność mieszkańców słowami: „sami tylko Albianie Białogrodzianami zwani odważyli się opierać”, a ich gród określił mianem „najznakomitszego w Pomeranii miasta”.

W 1287 roku w „Pommersches Urkundenbuch” w księdze III–19 po raz pierwszy spotykamy formę „Belgard”, która w tej formie była używana do roku 1945. W niewiele późniejszym akcie lokacyjnym z 2 sierpnia 1299, nadanym przez księcia Bogusława IV, spisanym po łacinie, spotykamy formę „Belgarde”.

Przedwojenną formą nazwy, jaką spotykamy w Polsce, był Białogród. Takiej też nazwy używano po przyłączeniu Pomorza do Polski w 1945 roku. Obecne brzmienie przyjęto rozporządzeniem Ministrów Administracji Publicznej i Ziem Odzyskanych 7 maja 1946 roku. Obowiązuje ona do dzisiaj.

Stempel „Białogród” na karcie pocztowej nadanej 14 grudnia 1945 roku. Zbiory autora.

Nazwa „Białogard” jest spolonizowaną formą słowiańskiego źródłosłowu *běli, oznaczającego „biały”. Końcówka *gardъ jest odpowiednikiem polskiego słowa oznaczającego „gród”, występującą wyłącznie na Pomorzu, wyznacza więc językowy i geograficzny zasięg tej dzielnicy. Białogard oznacza więc „biały gród”. Łacińskie określenie alba jest językową kalką „białego grodu”. Niemiecka nazwa Belgard to substytucja fonetyczno-graficzna nazwy pierwotnej.

Zarządzenie Ministrów: Administracji Publicznej i Ziem Odzyskanych z dnia 7 maja 1946 r. o przywróceniu i ustaleniu urzędowych nazw miejscowości. M.P. 1946 nr 44 poz. 85.

Obecnie znamy co najmniej pięć źródeł pochodzenia nazwy, czyli toponimii Białogardu. Pierwszą z nich, pochodzącą od barwy białej, wiąże ze statusem grodu i szacunkiem, jakim otaczano go wśród Pomorzan. Oznacza jego starszeństwo pośród innych grodów, miejsce na początku historii wspólnoty skupionej wokół niego, gdzie władza lokalnego księcia i religia są najmocniej ugruntowane i wpływają na całą okolicę. Dlatego Chorwacja Biała — Βελοχρωβάτοι — mityczna ojczyzna Chorwatów, znaczy „miejsce, skąd pochodzą wszyscy Chorwaci”.

W średniowieczu biel uważana była za jeden z kolorów królewskich, symbolizujących czystość i prawdę oraz zwycięstwo dobra nad złem. Dla chrześcijan biel symbolizowała Boga, w przeciwieństwie do czerni utożsamianej z siłami ciemności. Podobnie do tego koloru podchodzili pomorscy poganie. Biel kojarzono z dobrymi bóstwami opiekuńczymi zamieszkującymi okoliczne lasy i jeziora.

Pozycja miasta mogła być związana z obecnością nieznanego z imienia pomorskiego księcia władającego tym terenem, mającego swoją siedzibę w Białogardzie. Z ziem leżących nad środkową i dolną Parsętą pochodziła dynastia Gryfitów. Pierwszy historyczny książę Pomorza Warcisław I był związany z okolicznymi grodami: Budzistowem, Bardami i Świelubiem oraz Białogardem.

Druga hipoteza łączy się z poprzednią i nawiązuje do bieli jako barwy królewsko-kapłańskiej, będącej synonimem piękna, świętości i wyniosłości. W ten sposób tłumaczona jest toponimia albańskiego miasta Berat, znanego także jako Belgrad. Nazwa Białogardu oznaczałby wtedy „piękny gród”, czyli najwspanialsze miasto w całej krainie.

W trzecim przypadku redakcja „Słownika starożytności słowiańskich” zwróciła uwagę na często występujący na terenie całej słowiańszczyzny rdzeń „biały” w nazwach miejscowości. Najbardziej znane obok Białogardu to Belgrad w Serbii (którego początki sięgają 7 000 lat wstecz), Alba Iulia w Rumunii (znana w średniowieczu jako Bălgrad, wspominana przez greckiego geografa Ptolemeusza) czy Székesfehérvár, Białogród Królewski na Węgrzech (będący najstarszym miastem oraz pierwszą historyczną stolicą Węgier). Przymiotnik „biały” był używany na całym obszarze słowiańszczyzny do oznaczania wody, a także morza. Białogard w tym przypadku oznaczałby gród leżący nad wodą, co ma swoje uzasadnienie jako miasto leżące nad Liśnicą i Parsętą.

Czwarta hipoteza, najbardziej popularna, łączy nazwę miasta z barwą drewnianego wału otaczającego gród, zbudowanego z okorowanych pni drzew, który z daleka mógł wyglądać na biały i lśniący w słońcu. Nie jest wykluczone, że część drewnianych elementów mogła zostać także wykonana z nieokorowanego, białego drewna brzozowego. W wierzeniach Słowian brzozie przypisywano działanie magicznie. Stanowiła amulet chroniący przed czarami oraz złymi duchami, a także symbolizowała władzę i czystość.

Piąty pomysł nie znajduje potwierdzenia w źródłach historycznych i ma wyraźny charakter humorystyczny. Według niego nazwa grodu powstała ze względu na piękno mieszkających w Białogardzie kobiet, czyli białogłów.

Cztery pierwsze hipotezy są najbardziej wiarygodne, ostatnia opiera się na miejskiej legendzie, lecz każdy może ją zweryfikować, przechadzając się ulicami naszego miasta.

ALBA NOMINE

Historia białogardzkiego grodu od VI do XXI wieku

Pierwsi ludzie zaczęli docierać na Pomorze Środkowe po cofnięciu się lodowca z tego terenu około 10 000 lat p.n.e. Były to grupy wędrownych łowców polujących na zwierzynę oraz łowiących ryby. Nie zakładali trwałych osiedli, lecz ciągle zmieniali miejsce swojego pobytu. Ich obecność nie pozostawiła wielu śladów obecności w dolinie Parsęty. Badacze natrafili na ślady kilku obozowisk w powiecie białogardzkim, łączonych ze środkową epoką kamienia – mezolitem (8000 – 4200 p.n.e.). Znajdowały się one w Starym Dębnie i Tyczewie oraz u podnóża Góry Kościernickiej. Z okresu młodszej epoki kamienia – neolitu (4200 – 1700 p.n.e.) – pochodzą osady w Gruszewie, Czarnowęsach i Dębczynie, których mieszkańcy zamieszkiwali domy słupowe i ziemianki. W Nawinie odkryto pracownię krzemieniarską, dostarczającą miejscowej ludności wyrobów z tego materiału. Największą ze znanych osad neolitycznych była osada na Kisielicach, która zajmowała powierzchnię 0,5 hektara i została przebadana w latach 70. ubiegłego stulecia. Z tego miejsca pochodzą znaleziska kamiennych i krzemiennych narzędzi oraz naczyń ceramicznych. Ekstensywny charakter gospodarki zmuszał z czasem mieszkańców do opuszczenia miejsca zamieszkania i poszukiwania nowego.

Kolejny okres w dziejach ludzkości trwał od 1700 do 650 roku p.n.e. W tym czasie opanowano umiejętność wytwarzania przedmiotów ze stopu miedzi i cyny, co było tak doniosłym wydarzeniem w dziejach świata, że nowy okres nazwano epoką brązu – od materiału, z którego wykonywano narzędzia. Pierwsze przedmioty trafiały na Pomorze z południa, choć najpewniej z biegiem czasu rozwinięto także produkcję na miejscu. Z epoki brązu pochodzą charakterystyczne pochówki kurhanowe z okolic Buczka i Byszyna, sąsiadujące z pobliskimi osadami. Główne skupisko osadnicze tej epoki znajdowało się w dorzeczu Parsęty i Mogilicy oraz Góry Kościernickiej. Jedną z największych osad w sąsiedztwie Białogardu była wówczas osada w Dębczynie, zajmowała ona obszar około 1 hektara. Lokalna ludność zajmowała się uprawą roli oraz hodowlą bydła. Prowadziła także wymianę handlową z innymi regionami Europy. Ze Skandynawii pochodziły takie artefakty jak brązowy miecz odnaleziony w Żeleźnie oraz zapinka z kabłączkiem pochodząca z cmentarzyska w Buczku.

Zasięg ostatniego zlodowacenia. Domena publiczna.

Od roku 650 p.n.e. rozpoczęła się nowa epoka w historii ludzkości. Nazwano ją epoką żelaza. Wyroby wykonywane z żelaza zaczęły stopniowo zastępować produkty z brązu. Pierwsze produkty z nowego materiału pojawiły się na Pomorzu dzięki kontaktom handlowym z kulturą zachodnio-halsztacką z terenów dzisiejszej Austrii. Dopiero później nad Bałtyk trafiła technologia wytapiania i obróbki żelaza z rud darniowych. W trakcie badań archeologicznych w pobliżu osady w Rogowie natrafiono na ślady produkcji żelaza w postaci żużli, która zajmowała około 30 arów. Główne osadnictwo w pierwszych wiekach tego okresu skupione było w rejonie Kisielic, Rościna oraz Pomianowa i Dargikowa. Osady z tego okresu zajmowały powierzchnię sięgającą kilku hektarów i charakteryzowały się dość zwartą zabudową. Budynkami mieszkalnymi były głównie ziemianki i półziemianki, a ich powierzchnia sięgała 15 m². Pożywienia mieszkańcom dostarczały hodowla zwierząt oraz rolnictwo.

Duży wpływ na mieszkańców Pomorza od I do IV wieku n.e. miały kontakty z Cesarstwem Rzymskim, mające charakter handlowy i związane z eksportem bałtyckiego bursztynu. Wraz z kupcami dotarły na Pomorze złote i srebrne monety rzymskie oraz towary z basenu Morza Śródziemnego, które próbowano naśladować na miejscu.

Około roku 70 n.e. na południowym brzegu Bałtyku osiedlili się pochodzący ze Skandynawii Goci, którzy zajęli ziemie u ujścia Wisły oraz tereny Pomorza Wschodniego. Siedziby Gotów sięgały dorzecza Parsęty. Zamorscy wędrowcy pozostawili po sobie interesujące cmentarzyska z kamiennymi kręgami – pełniły one funkcję miejsc spotkań i wieców – tingów, na których podejmowano decyzje ważne dla wspólnoty. Najbliższe tego typu miejsce znajduje się w Grzybnicy koło Koszalina i od czasu odkrycia przez archeologa Ryszarda Wołągiewicza stało się rezerwatem archeologicznym dostępnym dla zwiedzających. Koło roku 200 n.e., za panowania gockiego króla Filimera, wyruszono w dalszą wędrówkę wzdłuż Wisły ku wybrzeżom Morza Czarnego.

Z obecnością Gotów na dzisiejszych terenach północnej Polski związane jest powstanie kultury wielbarskiej, która wykształciła się na skutek kontaktu z kulturą pomorsko-oksywską. Charakterystyczne jej cechy to techniki dekorowania ozdób ze srebra i złota za pomocą granulacji i filigranowania. W obrządku pogrzebowym praktykowano pochówki birytualne kremacyjne i inhumacyjne, wspomniane wcześniej cmentarzyska kurhanowe oraz kamienne kręgi.

W III i IV wieku n.e. kolejne plemiona wyruszyły ze swoich siedzib. Rozpoczęła się wędrówka plemion germańskich na południe wzdłuż dorzecza Odry z terenów Półwyspu Jutlandzkiego. Swoim zasięgiem objęła także Pomorze Środkowe, zasiedlając tereny nad Parsętą od III do początku V wieku n.e. W efekcie migracji powstała nowa grupa kulturowa zwana (od swojego centrum w Dębczynie) grupą dębczyńską, na terenie której przeważał szkieletowy obrządek pogrzebowy z bogatymi pochówkami książęcymi.

W IV wieku rozpoczęła się Wielka Wędrówka Ludów, która przyczyniła się do upadku Cesarstwa Rzymskiego i pchnęła wielkie masy ludzi z Azji w kierunku Europy. Pierwsi Słowianie zaczęli docierać na Pomorze w drugiej połowie VI wieku. Od tego okresu obserwujemy stopniowe przemieszczanie się ludności germańskiej w kierunku Łaby. Dowodem tej migracji jest powolny zanik szkieletowego obrządku grzebalnego, charakterystycznego dla tego kręgu kulturowego. Wiele wskazuje, że przynajmniej czasowo obie grupy zamieszkiwały koło siebie. Z tego okresu znamy dwie osady słowiańskie: z Dębczyna oraz z Wygody. W VII wieku w okolicy dzisiejszego Białogardu funkcjonowało już co najmniej 10 słowiańskich osad, które tworzyły wspólnotę terytorialną na powierzchni około 30 km². W następnym wieku liczba ta się podwoiła. Właśnie ta grupa, której centrum stanowiło Dębczyno, postanowiła założyć dogodnie położony centralny gród, a ten dał początek współczesnemu Białogardowi. Takie umiejscowienie grodu dawało pełną kontrolę nad drogą wodną biegnącą wzdłuż Parsęty, lądową — ze Skandynawii w kierunku Wielkopolski oraz wzdłuż południowych brzegów Bałtyku.

Skupisko osadnictwa grupy dębczyńskiej w dorzeczu dolnej Mogilicy. H. Machajewski, „Osada w Dębczynie”, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, 2021.

Historia Białogardu rozpoczęła się przy dzisiejszej ulicy Płowieckiej, tuż przy ruchliwej trasie Kołobrzeg – Poznań. Właśnie w tym miejscu znajduje się białogardzkie grodzisko, czyli miejsce, gdzie znajdował się gród opisany przez Galla Anonima przed lokacją miasta w 1299 roku. Białogardzkie wzgórze jest jednym z około dwóch i pół tysiąca obiektów tego typu na terenie Polski, z tego około czterystu znajdujących się na Pomorzu. Mieszkańcy od lat nazywają to miejsce Górą Śmierci ze względu na brawurowe zjazdy na sankach, jakie okoliczna dziatwa uprawiała podczas zimy.

Pierwszym historykiem, który zainteresował się białogardzkim grodziskiem, był niemiecki badacz L. Giesebrecht w 1845 roku. Dostrzegł on w tym grodzie jeden z najważniejszych punktów obronnych w systemie umocnień położonych wzdłuż Parsęty. Pierwsze wykopaliska w tym miejscu przeprowadził w latach 1907–1908 L. Mentzel – udało mu się pozyskać fragmenty słowiańskiej ceramiki oraz kilka narzędzi żelaznych. Nie zachowała się żadna dokumentacja tych badań. W latach 1933 i 1935 niewielkimi badaniami powierzchniowymi zajął się Hermann Claus, szef białogardzkiego Muzeum Regionalnego, jednak na w pełni profesjonalne badania grodzisko musiało jeszcze poczekać.

Do zbadania i przybliżenia współczesnym dziejów tego miejsca walnie przyczynili się polscy archeologowie. W roku 1965 przeprowadzono badania sondażowe pod kierunkiem Kazimierza Siuchnińskiego. Wzgórze zostało zmierzone i opisane, wskazano też dalsze kierunki badań. Plan wykopalisk został przygotowany pod koniec lat 60. XX wieku przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Koszalinie Feliksa Ptaszyńskiego. Badaniami archeologicznymi w latach 1970–1972 zajęła się Pracownia Archeologiczno-Konserwatorska Państwowego Przedsiębiorstwa Pracownie Konserwacji Zabytków Oddział w Szczecinie pod kierunkiem profesora Eugeniusza Cnotliwego.

Powstanie białogardzkiego grodu sięga przełomu VI i VII wieku n.e. Związane jest z początkami słowiańskiego osadnictwa na Pomorzu, na terenach zamieszkiwanych wcześniej przez germańskie plemiona Gotów i Wandalów. Według badaczy gród został wzniesiony między 580 a 620 rokiem n.e. i jest jednym z najstarszych grodów pomorskich. Właśnie wtedy, na przełomie stuleci, grupa osadników przybyła z myślą osiedlenia się w tym miejscu. Wiele wskazuje, że wędrowcy mogli przybyć z pobliskiego Dębczyna, które od III do V wieku stanowiło prężnie działające centrum tak zwanej kultury dębczyńskiej, obejmującej swym zasięgiem Pomorze Środkowe w dorzeczu Parsęty i Regi.

Białogardzkie grodzisko w jesiennej szacie. Fotografia autora.

Na miejsce lokacji wybrano niewielkie wzniesienie leżące w widłach Liśnicy i Parsęty. Ta druga rzeka wówczas przepływała tuż pod wzgórzem. Usytuowanie pośród podmokłych rozlewisk zapewniało duże bezpieczeństwo mieszkańcom. Do budowy umocnień użyto belek dębowych, ręcznie ciosanych desek z drzew iglastych, czyli dranic, oraz gliny, układanych naprzemiennie, by stworzyły konstrukcję przekładkową. Ten typ konstrukcji stosowano na terenach podmokłych, w miejscach, gdzie istniało ryzyko rozmycia wału. Szerokość umocnień u podstawy sięgała wówczas 5,5 m, a stok do wnętrza osady został obłożony kamieniami, które oprócz wzmocnienia konstrukcji mogły pełnić funkcję pocisków miotanych na wrogów podczas ewentualnego najazdu. Dookoła zewnętrznej podstawy wału zbudowano pomost dla łodzi, chroniący też budowlę przed wodą. Wykorzystując bliskie sąsiedztwo Liśnicy i Parsęty, napełniono ich wodami fosę, która zabezpieczała gród od północy i wschodu. W pobliżu znajdowała się także przystań rzeczna. Najprawdopodobniej zewnętrzne lico wału chroniła drewniana palisada. Wejścia broniła brama od strony północnej, a środek grodu – majdan – pozostał niezabudowany. Główny plac był punktem zebrań, podejmowania ważnych dla mieszkańców decyzji, a także miejscem, gdzie mogły odbywać się obrzędy religijne.

W momencie powstania białogardzki gród był niewielką osadą liczącą od 10 do 13 domostw, zamieszkiwaną przez około 60–70, osób spokrewnionych ze sobą. Ze względu na bliskie sąsiedztwo wody budowano wyłącznie domy naziemne wzdłuż podstawy wału. Na tyłach znajdowały się szopy, w których przetrzymywano zwierzęta gospodarskie. Początkowo stawiane budynki były proste, wykonane metodą plecionkową, później pojawiły się solidne chaty wznoszone systemem zrębowym. Mieszkańcy grodu utrzymywali się z rolnictwa i hodowli zwierząt, a przepływające w pobliżu rzeki dostarczały różnych gatunków ryb. W ramach zajęć domowych zajmowano się przędzalnictwem oraz garncarstwem. Odnalezione fragmenty ceramiki starannie wykonano oraz dobrze ozdobiono. Na terenie grodu nie znaleziono śladów istnienia warsztatów rzemieślniczych, co jednak nie wyklucza, że mogły one istnieć poza wałami. Narzędzia żelazne, broń czy ozdoby przewożono z oddalonego o dzień podróży Kołobrzegu, który ze swoim wytwórstwem i licznymi warsztatami, stanowił zaplecze przemysłowe regionu nadparsęckiego.

Umocnienia grodu systematycznie naprawiano i przebudowywano. W pracach brali udział wszyscy mieszkańcy grodu, a roboty odbywały się corocznie po nastaniu wiosny, kiedy można było określić skalę zniszczeń po miesiącach jesienno-zimowych. Drewniana konstrukcja umocnień oraz zabudowy potrafiła dobrze chronić mieszkańców przed nieproszonymi gośćmi, lecz okazywała się kompletnie bezbronna wobec ognia. Pożar z pierwszej połowy VII wieku strawił całą zabudowę grodu. Nie wiadomo, czy doszło do niego na skutek zaprószenia ognia, czy też był to efekt zbrojnego najazdu. Szybko podjęto się odbudowy zniszczeń oraz znacząco wzmocniono umocnienia, co może świadczyć, że pożar został celowo spowodowany przez nieznanych najeźdźców.

Na początku VIII wieku wał grodu był konstrukcją bardzo solidną i okazałą. Lokację otoczono drewnianą palisadą na zewnątrz z solidną drewnianą bramą. Podstawę umocnień powiększono do 14 m i zabezpieczono, wznosząc wewnątrz grodu ściankę oporową, biegnącą dookoła majdanu. Jej rolą było powstrzymanie wypłukiwanej przez deszcze oraz obsypującej się ziemi oraz kamieni. Budowniczowie zastosowali też nowatorskie rozwiązanie – zasieki. To zaostrzone pale wbite pod kątem 45 stopni, mające za zadanie wyhamować impet atakujących. Skala umocnień oraz sposób ich wykonania podkreślają ważną rolę Białogardu wśród pomorskich grodów.

Ten etap historii kończy kolejny gwałtowny pożar, którego ślady archeologowie znaleźli w warstwie z drugiej połowy VIII wieku. Spłonęła wówczas cała zabudowa grodu z wyjątkiem palisady i zasieku. Mieszkańcy po raz kolejny podjęli wysiłek odbudowy, powiększając umocnienia.

W IX wieku białogardzki gród był niewielkim ośrodkiem, potężnie jednak ufortyfikowanym. Badacze doliczyli się pięciokrotnego przebudowywania wału (między VIII a IX wiekiem) oraz co najmniej siedmiokrotnej przebudowy wnętrza grodu. Szerokość stopy wału wynosiła wówczas około 19 m, a jego wysokość — około 5,5 m. Wielkością obwarowań Białogard dorównywał umocnieniom Kołobrzegu, które były jednymi z największych na Pomorzu. Wraz ze zwiększeniem szerokości wału malała ilość miejsca pod zabudowę mieszkalną wewnątrz grodu. Wymagało to racjonalnego wykorzystania kurczącego się miejsca. Wśród zabudowań z tego okresu nie stwierdzono istnienia ani jednego warsztatu rzemieślniczego. Wszystkie zbadane obiekty okazały się zabudową mieszkalną z kilkoma izbami, wydzieloną częścią mieszkalną i gospodarczą. Nie można wykluczyć, że gród był zamieszkany przez lokalnego wodza lub księcia wraz z drużyną albo — jak sugerują inni naukowcy — stał się lokalnym ośrodkiem przedchrześcijańskiego kultu. Dzięki badaniom historyków wiemy, że pierwszy historyczny książę Pomorza, założyciel rodu Gryfitów Warcisław I był związany z najważniejszymi grodami nad Parsętą: Białogardem i Budzistowem.

Na przełomie tysiącleci Białogard wraz z Pomorzem został na krótko włączony do państwa Piastów. Stamtąd przywędrowała nowa metoda wznoszenia umocnień, nieznana wcześniej na Pomorzu. Wcześniejszą konstrukcję rusztową zastąpiono wynalezioną i upowszechnioną w Wielkopolsce konstrukcją hakową. Z wyjątkiem nowej konstrukcji umocnień nic nie uległo zmianie, życie mieszkańców oraz zabudowa wnętrza kształtowały się jak wcześniej. Ludność dalej trudniła się rolnictwem oraz rybołówstwem i hodowlą zwierząt.

W skład białogardzkiego zespołu osadniczego wchodziły dwie osady otwarte datowane na IX–XII wiek. Pełniły one służebne funkcje wobec Białogardu. Ich mieszkańcy zajmowali się wytwórczością, która mogła być uciążliwa dla mieszkańców grodu lub ze względu na brak miejsca za wałami. Pierwsza z osad znajdowała się na zachód od grodu, na niewielkim wzniesieniu. Jej pozostałości zostały zniszczone przy budowie Szosy Połczyńskiej oraz linii kolei wąskotorowej wiele wieków później. Druga była położona na północny wschód od wzgórza. Dziś to miejsce jest całkowicie zabudowane, znajduje się przy ulicy Batalionów Chłopskich, a informacja o nim oraz odnalezionych w tym miejscu artefaktach pochodzi z 1909 roku, z prowadzonych w tym miejscu prac przy budowie kanalizacji. W tym okresie w bliskim sąsiedztwie Białogardu funkcjonowało co najmniej 11 osad zamieszkanych przez rolników i hodowców, dla których Białogard był lokalnym centrum osadniczym. Ze względu na brak miejsca na grodowym majdanie w pobliżu znajdowała się pogańska świątynia zwana inaczej kąciną. Najprawdopodobniej znajdowała się w miejscu dzisiejszego kościoła pw. św. Jerzego, choć inne położenie także nie jest wykluczone.

Położenie grodziska wczesnośredniowiecznego (1) oraz osad otwartych (2) i (3) we wpisie do rejestru zabytków.

W XI wieku doszło do kolejnych zmian w umocnieniach. Zniwelowano konstrukcję hakową, ziemią z wału podwyższając majdan i przesuwając całą linię umocnień na zewnątrz. Uzyskano dzięki temu dodatkowe miejsce, w którym stanęły kolejne domy. Część domostw wbudowano w konstrukcję wału.

Z powodu wzrostu liczby ludności grodu oraz jego niewielkiej, ograniczonej powierzchni grupa mieszkańców osiedliła się na pobliskim wzgórzu oddzielonym w tamtym czasie od grodu pasem rozlewisk. Dziś w miejscu dawnych mokradeł biegnie ulica Batalionów Chłopskich. Nowa osada dała początek miastu Białogard, które w 1299 roku z rąk księcia Bogusława IV otrzymało prawa miejskie.

Pierwsze, historyczne wzmianki o białogardzkim grodzie pojawiły się w spisanej w XII wieku „Kronice” Galla Anonima. Białogard został określony „miastem królewskim i znakomitym, zwanym Białym”, leżącym w „samym środku ziemi pogan”. Gród został dwukrotnie (w 1102 i 1107 roku) zdobyty przez księcia Bolesława Krzywoustego. Informacja o zdobyciu Białogardu została powtórzona w XIII-wiecznej „Kronice wielkopolskiej”. Autor docenił waleczność mieszkańców słowami: „sami tylko Albianie Białogrodzianami zwani odważyli się opierać”, a ich gród określił mianem „najznakomitszego w Pomeranii miasta”. Wykopaliska potwierdziły wydarzenia opisane w kronikach. W 10 warstwie osadniczej, pochodzącej z początków XII wieku, znaleziono ślady ognia, które można łączyć z najazdem Krzywoustego jesienią 1102 roku.

Po przyłączeniu Pomorza do Polski białogardzki gród stał się siedzibą kasztelana, który reprezentował interesy księcia. Władzy kasztelana podlegały opłaty pobierane z karczmy oraz komory celnej na Parsęcie, które przekazywano księciu. Od 1159 roku decyzją księcia dochody z tych dwóch źródeł przekazywano klasztorowi w Grobii na wyspie Uznam. Kasztelania w Białogardzie funkcjonowała do połowy XIII wieku. Okres ten nie wyróżnił się niczym szczególnym podczas badań wykopaliskowych. Białogard z tego okresu nie stał się liczącym ośrodkiem handlu i rzemiosła. Ostateczny upadek kasztelanii przyspieszyła lokacja miasta na prawie lubeckim. W 1299 roku lokacja otrzymała prawa miejskie.

Mieszkańcami zamku, wzniesionego na potrzeby pomorskich książąt na terenie grodu, było z pewnością trzech pomorskich władców. Pierwszym z nich został wbrew swej woli książę Przybysław I z dynastii meklemburskiej, wywodzącej się ze starego, słowiańskiego plemienia Obodrzyców. W rezultacie konfliktu pomiędzy Przybysławem a Rudolfem, biskupem Schwerinu, pomorski władca został obalony i wygnany. Władza w rządzonym przez niego księstwie Parchim-Richenberg została podzielona między braci i dalszą rodzinę. Wygnanemu księciu jako rekompensatę przyznano ziemię białogardzką. Przybysław I zamieszkał w białogardzkim zamku w 1255 roku. Po śmierci biskupa Rudolfa w 1262 roku bez powodzenia próbował powrócić do Meklemburgii i odzyskać utraconą władzę. Ostatecznie w 1270 roku zrzekł się pretensji do księstwa Parchim-Richenberg, a potem do swojej śmierci w 1275 roku przebywał w Białogardzie. Od roku 1276 lub 1280 nowym panem na zamku został syn Przybysława I — Przybysław II, jednak już od 1288 roku nowym właścicielem ziemi białogardzkiej został książę Bogusław IV. Dokładny koniec pobytu Przybysława II w naszym mieście do dziś jest tematem sporu historyków. Opuszczenie zamku przez księcia datuje się od 1289 do nawet 1295 roku. Wraz ze śmiercią Przybysława II w 1316 roku wygasła linia Parchim-Richenberg dynastii meklemburskiej. W roku 1315 książę Warcisław IV przeniósł do Białogardu swoją siedzibę z Anklam. Na terenie grodu został wybudowany książęcy pałac, o którym nie mamy zbyt wielu informacji, lecz wiele wskazuje, że mógł to być budynek wzniesiony już dla Przybysława I i tylko dostosowany do potrzeb nowego gospodarza. Szacujemy, że zajmował ⅓ powierzchni wzgórza w zachodniej części wzniesienia. Jego fundamenty miały wymiary 20 na 11 m. Na wschód od zamku znajdował się niewielki dziedziniec otoczony murem. W 1326 roku, po śmierci Warcisława IV, książęca rezydencja stała się siedzibą wójta.

Rzut piwnic zamkowych według Zbigniewa Radackiego. Około 1315 roku (1), około 1540 roku (2). „Średniowieczne zamki Pomorza Zachodniego”, PWN 1976.

W roku 1475 na białogardzkim zamku doszło do podpisania porozumienia między przedstawicielami księcia Bogusława X a Radą Miejską Koszalina — ten akt prawny zwano „ugodą białogardzką”. Zawarta zgoda zakończyła dramatyczny incydent z wiosny 1475 roku, w którym Gryfita omal nie stracił życia. Owego czasu monarcha przebywał na zamku w Sianowie, a więc w letniej rezydencji monarchy. Niestety ta siedziba pomorskich książąt nie dotrwała do naszych czasów, a badacze wciąż spierają się, w którym miejscu mogła się znajdować. Na zamek napadł wzburzony tłum uzbrojonych Koszalinian w odwecie za domniemaną napaść książęcych zbrojnych na koszalińskich kupców. W ferworze walki jeden z napastników zamachnął się halabardą na Bogusława. Od niechybnej śmierci uratowała władcę szybka reakcja Adama Podewilsa, który sparował cios. W podzięce za uratowanie życia dzielny rycerz, którego rodowe gniazdo znajdowało się w podbiałogardzkim Podwilczu, otrzymał później zamek w Krągu. Znaczna przewaga i napór atakujących zmusiły jednak księcia do poddania. Bogusław X został umieszczony na wozie do przewożenia gnoju i przetransportowany do Koszalina. Naprzeciw radosnej kawalkadzie zbrojnych wyszedł przerażony burmistrz Koszalina, który rozumiał powagę sytuacji i możliwe konsekwencje dla miasta. Prosił księcia o przebaczenie i zapraszał na wieczerzę, ten jednak nie dał się łatwo obłaskawić. Obraza majestatu wymagała surowej kary. I tu na arenie dziejów pojawił się Białogard, bowiem na białogardzkim zamku doszło do negocjacji przedstawicieli Bogusława X z Radą Miejską Koszalina. Wskutek rozmów zawarto ugodę zwaną białogardzką, która zobowiązała władze Koszalina do zadośćuczynienia monarsze za poniesione krzywdy. Miasto obiecało podarować Bogusławowi 200 koni, a małżonka Gryfity miała otrzymać cenne klejnoty. Koszalinianie mieli także zapłacić kwotę 3 000 guldenów reńskich, wyprawić dla dworu wystawną ucztę oraz zburzyć bramę Młyńską, inaczej zwaną Wysoką, przez którą wjechał na wozie upokorzony książę. Ostatecznie na czas wjazdu księcia zdemontowano drewniane wrota, które położono na drodze przejazdu przed książęcym orszakiem. W dniu wjazdu księcia mieszkańcy miasta z radnymi i duchowieństwem mieli wyjść poza obręb miasta i na kolanach błagać o wybaczenie. Jeszcze w 1475 roku warunki ugody zostały spełnione przez Koszalinian. W ten sposób Białogard zaakcentował swoją obecność podczas sporu Bogusława X z Koszalinem.

Dwieście lat po śmierci Warcisława IV, w roku 1526, białogardzki zamek spłonął. W latach 1535–1541 został odbudowany jako rezydencja renesansowa. Wizerunek tego zamku dostrzeżemy na kompozycji bordiury słynnej Wielkiej Mapy Księstwa Pomorskiego Eilharda Lübbena zwanego Lubinusem z 1618 roku. Był to czterokondygnacyjny budynek o dwuspadowym dachu, wybudowany w miejscu wcześniejszego zamku, pozbawiony jednak funkcji obronnych.

Rekonstrukcja zamku wg. A. Recka z drugiej połowy XVI w.

Po raz kolejny rezydencja spłonęła w 1765 roku. W latach 1780–1786 na polecenie króla Prus — Fryderyka II zamek odbudowano na starych fundamentach przez białogardzkiego budowniczego Juweina. Autorem projektu był znany niemiecki architekt doby klasycyzmu Dawid Gilly. W zamku ulokowano siedziby urzędów królewskich. W roku 1807 budynek przeszedł w prywatne ręce. W świadomości białogardzian był jednak cały czas nazywany „starym urzędem” (altes amt). W roku 1890 zamek został kolejny raz przebudowany i stał się domem czynszowym, a funkcję tę pełnił do czasów ostatecznej rozbiórki. W 1910 roku miał miejsce kolejny pożar, który ostatecznie zatarł zabytkowy charakter obiektu. Po II wojnie światowej w zamku mieściły się mieszkania komunalne. Budynek ulegał powolnej dewastacji, a następnie został rozebrany.

Niszczejący zamek w lipcu 1997 roku. Fotografia autora.

W roku 2001 podjęto próby ustalenia daty założenia grodu. Przeprowadzono badania sondażowe, w trakcie których pobrano próbki drewna do badań dendrochronologicznych z wykopów odsłoniętych podczas wykopalisk w latach 1970–1972. W trakcie badań ustalono, że drewno pochodzące z szóstej warstwy osadniczej, które posłużyło do budowy konstrukcji wału, ścięto na przełomie 902–903 roku, a samą budowę wału szóstej warstwy rozpoczęto wiosną 903 roku. Niestety mimo pobranych próbek z najstarszych warstw nie udało się ustalić dokładnej daty założenia grodu. Kwestia datowania pierwszych pięciu warstw wymaga przeprowadzenia kolejnych badań.

Od 2005 roku decyzją Rady Miasta grodzisko nazywane jest Wzgórzem Jana Pawła II, a miejsce dawnego grodu upamiętnia pontyfikat papieża Polaka. Z pewnością kolejne badania archeologiczne poszerzyłyby dostępną wiedzę na temat tego niezwykle interesującego miejsca.

NOCE I DNIE

Życie codzienne w dawnym Białogardzie

Codzienność dawnych mieszkańców Białogardu upływała w najbliższym otoczeniu domu, w towarzystwie rodziny i krewnych. Rytm życia był niemal całkowicie podporządkowany porom roku. Od wiosny do jesieni aktywność mieszkańców w domu i obejściu stawała się duża, aby niemal całkowicie zamierać zimą. Średniowieczne życie toczyło się szybko i często równie szybko się kończyło. Z obecnego punktu widzenia nie było łatwe, lecz dla naszych przodków było całkowicie naturalne.

Najdawniejsi mieszkańcy białogardzkiego grodu mieszkali w domach wykonanych techniką plecionkową. Ściany w nich robiono z gałęzi przeplatanych między wbitymi w ziemię palikami. Tak wykonaną konstrukcję uszczelniano mchem i gliną. Budynki okazywały się nietrwałe, łatwo ulegały zniszczeniom, dlatego konstrukcje tego typu zostały zastąpione przez solidne domy wykonane z drewnianych belek układanych poziomo, jedna na drugiej, łączonych na zrąb. Do celów budowlanych najpowszechniej wykorzystywano drewno dębowe, lecz trafiały się także budynki wykonane z drewna innych drzew liściastych. Swoim wyglądem ówczesne domy przypominały chałupy zamieszkiwane na wsi jeszcze na początku XX wieku. Dachy takich domów to dachy dwuspadowe, wsparte na słupach wewnątrz budynku, kryte słomą lub trzciną. Grubość pokrycia strzechy sięgała 50 cm i zapewniała dobrą izolację od trudnych warunków atmosferycznych panujących jesienią i zimą na Pomorzu. W dachu pozostawiono miejsce dla ujścia dymu z paleniska, znajdującego się w izbie. Wejście do domu umieszczano najczęściej w jednej z dłuższych ścian budynku, w której umieszczano odrzwia ozdabiane ornamentami mającymi zapewnić opiekę bogów oraz szczęście mieszkańcom. Wejścia do domu strzegły drewniane drzwi lub proste zastawki, którymi zasłaniano wejście. Dzienne światło w izbie zapewniały niewielkie okna z okiennicami. Do XVI wieku ramy okienne wypełniano błonami pochodzenia zwierzęcego. W tym celu wykorzystywano rybie pęcherze, krowie żołądki oraz skórę bydlęcą, a także cienko heblowane deseczki. Podłogę domu izolowano od zimnego i wilgotnego podłoża gliną lub mieszanką gliny i trocin, czyli polepą. W części budynków na tak przygotowaną podłogę układano drewniane deski. Aby zachować czystość, izbę omiatano za pomocą drewnianych mioteł, co stanowiło też formę magicznego rytuału, usuwającego złe uroki z obejścia. Na ścianach wieszano skóry zwierząt, które dodatkowo izolowały wnętrze izby od warunków atmosferycznych panujących na zewnątrz. Relikty białogardzkich domów schyłku średniowiecza ukazały się dzięki pracom prowadzonym w ramach budowy galerii handlowej przy rynku.

Sposób wznoszenia domu był różny w różnych częściach Europy. Skandynawowie i Sasi przyjęli inną technikę: ściany ich domów wykonywano z belek wkopywanych pionowo, jedna przy drugiej, zamiast układania ich warstwami. Dzięki temu archeolodzy łatwo mogą wskazać miejsca zamieszkiwane przez cudzoziemskich osadników. Relikty tak wzniesionych domów odkryto we wczesnośredniowiecznym Wolinie, który – będąc wieloetnicznym miastem – dzięki swojemu bogactwu przyciągał kupców i handlarzy z różnych stron Europy.

Zabudowa białogardzkiego grodu w 2 połowie IX w. wg E. Cnotliwego.

W Białogardzie stawiano zazwyczaj niezbyt okazałe budynki, średnie wymiary domu to około 6 m długości i 3 m szerokości. Były to przeważnie chaty jednoizbowe. W niektórych domach wydzielano drugie pomieszczenie, które służyło jako warsztat. Wraz z rozwojem techniki budowlanej nie porzucono całkiem konstrukcji plecionkowej – tym sposobem tworzono zagrody dla zwierząt, pomieszczenia gospodarcze przylegające do głównego domu oraz ściany działowe wewnątrz budynków. Zabudowania w białogardzkim grodzie lokowano wokół wału, pozostawiając niezabudowany majdan. Ich układ przez długie lata pozostawał niezmienny, nowe domy wznoszono na miejscu starych, których stan uniemożliwiał dalszą eksploatację. Średni czas użytkowania domu wynosił około dwudziestu pięciu lat, lecz mógł być krótszy w przypadku pożaru – najczęstszej katastrofy dotykającej mieszkańców. Działkę, na której stał dom, dziedziczono i pozostawała zamieszkana przez kolejne pokolenia tej samej rodziny.

Problemem mieszkańców grodu po opadach deszczu, a także wiosennych roztopach było błoto wymieszane z odpadkami leżącymi na ziemi. Aby ułatwić poruszanie się po grząskim terenie, okolice domów oraz najczęściej uczęszczane odcinki ulic utwardzano za pomocą kładek wykonanych z plecionek lub dranic.

Domy mieszkalne budowano nie tylko między wałami grodu, lecz także w osadach sąsiadujących z grodem. Osoby tam mieszkające najczęściej trudniły się działalnością, która mogła być uciążliwa dla innych mieszkańców. Domy z warsztatami wznoszono najczęściej wzdłuż głównych dróg prowadzących w stronę grodu. W najbliższym sąsiedztwie grodziska przy ulicy Płowieckiej archeolodzy odkryli dwie osady zamieszkiwane przez rzemieślników. Jednak patrząc na niedużą powierzchnię dawnego Białogardu, jest bardzo prawdopodobne, że powstało ich więcej. Poza wałami grodu ze względów bezpieczeństwa, a także z powodu jego wielkości mogło znajdować się targowisko służące okolicznym rzemieślnikom oraz przyjezdnym kupcom odwiedzającym Białogard.

Centralny punkt każdego domu stanowiło palenisko. Wykonane z polnych kamieni lub gliny, mieściło się w jednym z rogów wewnątrz budynku, dając ciepło w chłodne dni oraz zapewniając codzienną strawę. Taką lokalizację paleniska w izbie spotykamy głównie wśród Słowian. Na wyposażeniu domu znajdowały się kamienne żarna służące do mielenia zboża oraz stępa, czyli moździerz kaszarski do łuskania i kruszenia ziarna na kaszę. Każdy dom gromadził zapasy żywności, które przechowywano w glinianych naczyniach i których uważnie strzeżono. Z powodu braku lodówek mięsa i ryby przeznaczone do dłuższego przechowywania suszono na słońcu i nad paleniskiem. Magazynowano je później, przywiązane do powały, gdzie stawały się niedostępne dla robactwa i zwierząt. Pod ścianami stały drewniane ławy i stoły oraz skrzynie, w których przechowywano wartościowy dobytek. W nocy spano na ławach lub przygotowywano miejsce wypoczynku na podłodze.

Właśnie w takich domach zamieszkiwała typowa białogardzka rodzina. Na powierzchni często poniżej 18 m² mieszkało od 4 do 8 osób. Ciasnota to nic wyjątkowego, nie świadczyła też o niskim statusie materialnym mieszkańców.

W każdym z domów panował jasno zarysowany podział obowiązków. Głową rodziny był mężczyzna, który dbał o zapewnienie bezpieczeństwa i pożywienia pozostałym. Jako osobie wolnej przysługiwało mu prawo udziału w wiecu i zabrania głosu. Tego przywileju nie miały kobiety i dzieci oraz brańcy pojmani podczas wypraw wojennych. Pomorski mężczyzna zajmował się uprawą roli oraz wypasem bydła na okolicznych łąkach. W sytuacji, gdy jego profesją stawało się rzemiosło, całymi godzinami pracował w warsztacie znajdującym się przy domu. Zawody najczęściej dziedziczono – syn rolnika uczył się rolnictwa, a syn rzemieślnika zostawał rzemieślnikiem.

Towarzyszką życia średniowiecznego mężczyzny była kobieta, która pełniła funkcję strażniczki domowego ogniska, zajmowała się dziećmi oraz kuchnią. Typowym kobiecym zajęciem, szczególnie w okresie zimy, stawało się przędzenie i tkanie oraz szycie odzieży. O skali tych prac świadczą znajdowane przez archeologów przęśliki, często wkładane do kobiecych grobów. Prace kobiet nie ograniczały się wyłącznie do zadań wykonywanych w domu. W lasach i na łąkach zbierały owoce, grzyby i zioła, aby za pomocą tych ostatnich uprawiać ziołolecznictwo. Niekiedy zdarzały się przypadki, że kobiety osiągały wysoką pozycję w życiu publicznym. Herbord wspomniał o takich osobach w Szczecinie, Wołogoszczy i Kamieniu Pomorskim. Żyjące tam w XII wieku kobiety dysponowały dużym majątkiem oraz władzą polityczną, z którą musieli liczyć się pomorscy książęta. Majętna wdowa z Kamienia Pomorskiego została opisana następującymi słowami:

[…] była to zaś matrona mająca liczną czeladź i niemałego znaczenia, dzielnie rządząca swym domem.

W każdym z pomorskich domów oprócz dwójki rodziców żyło także kilkoro dzieci. W liście przesłanym przez Ottona do papieża opisującym przebieg misji chrystianizacyjnej biskup wspomniał o mordowaniu przez pomorskie kobiety swoich nowo narodzonych córek. Jak wyjaśniają kronikarze towarzyszący Ottonowi, krwawy obyczaj powodowała troska o zapewnienie lepszego bytu żyjącym dzieciom. Niewykluczone, że mogły być to ofiary poświęcone ku czci pogańskich bogów. Dzieciństwo najmłodszych mieszkańców trwało krótko i już w wieku kilku lat, jeśli szczęśliwie ominęły je choroby, dzieci pomagały dorosłym, wykonując najprostsze prace i ucząc się przyszłego fachu. Dla najmłodszych mieszkańców wykonywano proste, drewniane zabawki, które zapewniały im zajęcie na długie godziny. Podczas zabaw często naśladowano dorosłych, przygotowując się do przyszłej roli w społeczeństwie.

Przędzenie w domu, około 1170. Detal z „Psałterza” Huntera. Uniwersytet w Glasgow. Domena publiczna.

Niewiele osób dożywało sędziwego wieku, średni wiek życia w średniowieczu sięgał 40 lat. Osoby, którym udało się dożyć 50 lub 60 roku życia, uznawano za wiekowe. Opieka nad rodzicami stanowiła obowiązek dzieci. Najstarsi mieszkańcy domu pomagali w pracach stosownie do swojego stanu zdrowia. Służyli radą w trakcie wieców oraz byli żywą skarbnicą dawnych opowieści, które przekazywano młodszym. Starszyznę grodową otaczano powszechnym szacunkiem, a jej głos bywał często decydującym przy podejmowaniu istotnych decyzji. Cała rodzina podlegała prawom panującym w grodzie, a te zobowiązywały ich do prac na rzecz wspólnoty. Do obowiązków należała coroczna naprawa umocnień oraz świadczenia na rzecz księcia płacone w naturze, które z czasem przyjęły też charakter świadczeń pieniężnych.

Wbrew stereotypom średniowieczna ludność dbała o higienę, kąpiąc się w rzekach i jeziorach w miesiącach letnich. Przekazy mówią też o budowaniu łaźni, służących mieszkańcom przez cały rok. Podejście do czystości i higieny zaczęło się zmieniać wraz z postępowaniem chrystianizacji, widzącej w ludzkim ciele źródło grzechu.

Codzienny męski ubiór składał się z długiej koszuli sięgającej kolan, wykonanej z lnianego płótna i przewiązanej w pasie, oraz spodni. Kobiety nosiły koszule i spódnice, na głowę zakładały zaś opaskę ozdabianą kabłączkami, która przytrzymywała długie włosy. Duże znaczenie dla Pomorzan miało obuwie, które lubili przyozdabiać wymyślnymi wzorami. Charakterystyczną cechę stanowił haft w kształcie rozety, spotykany wyłącznie na Pomorzu. Powszechnie używano skórzanych butów wycinanych z jednego kawałka bydlęcej skóry. Latem do prac w polu i obejściu zakładano łapcie wyplecione z łyka. Jak ważne było posiadanie butów, świadczy porażka hiszpańskiego misjonarza Bernarda, który próbował nawracać Wolinian na chrześcijaństwo. Bardzo wymownie zabrzmiały słowa Pomorzan przekazane przez kronikarza Ebona:

W jaki sposób mamy wierzyć, że jesteś wysłannikiem najwyższego Boga, skoro nie stać cię nawet na obuwie?

Zimą noszono grubszą, wełnianą koszulę oraz barani kożuch. Dłonie chroniły wełniane rękawice z jednym palcem. O statusie materialnym i hierarchii społecznej wiele mówiły futra. Najbogatsi pozwalali sobie na futra z sobola, bobra czy łasicy, które były też towarem eksportowym, chętnie kupowanym przez cudzoziemskich kupców. Słowianie dbali o swój wygląd, świadczą o tym liczne znaleziska kościanych grzebieni oraz nożyc do skracania włosów i bród. Kobiety chętnie ozdabiały się kolczykami ze srebra i naszyjnikami z kolorowych kamieni. Obie płcie nosiły pierścienie wykonane ze zwoju srebrnego drutu. W późniejszych wiekach pierścień stał się symbolem władzy i prestiżu. Zagadkową sprawą jest wygląd wymienionego w tekstach „płaszcza i kapelusza barbarzyńskiego”, noszonego na Pomorzu. Nie wiemy, czy chodziło o specyficzny krój, czy o barwę tkaniny. Wspomnianym nakryciem głowy była zapewne czapka obszywana futrem, a płaszczem – peleryna chroniąca przed deszczem i zimnem, zapinana pod szyją.

Każde życie prędzej czy później się kończyło. Na Pomorzu, podobnie jak na całym obszarze słowiańszczyzny, istniały dwie formy pochówków: kremacja (spalenie ciała na stosie) oraz inhumacja, czyli grzebanie zmarłych w ziemi. Starszą formą było ciałopalenie, stopniowo zanikające po wprowadzeniu chrześcijaństwa. W obrządku kremacyjnym spalone szczątki zbierano do glinianej urny i usypywano nad nią kopiec, tworząc kurhan. W przypadku pochówku w ziemi zmarłych chowano w codziennej odzieży z przedmiotami najczęściej używanymi lub najbardziej lubianymi w ciągu życia. Kobiety grzebano z naszyjnikami, zausznikami i przęślikami, mężczyzn – z nożami i krzesiwem. Wojownikom do grobów wkładano najczęściej miecze. Pomorskie cmentarze znajdowały się w najbliższej okolicy grodów w lasach i na polach. Niestety nie przetrwała do naszych czasów informacja o takim miejscu w pobliżu Białogardu, a szkoda, bo badania mogłyby dostarczyć dużo informacji na temat mieszkańców i warunków życia w średniowiecznym Białogardzie. Pogańskie groby były oznaczone kijem wetkniętym w ziemię – taką informację przekazał Mnich z Prieflingen. Po wprowadzeniu chrześcijaństwa cmentarze zaczęły powstawać na poświęconej ziemi, w sąsiedztwie kościołów. Po pogrzebie odbywała się uroczysta stypa, na której wspominano czyny zmarłego.

Wśród średniowiecznej rodziny żyły też zwierzęta. Kości psów i kotów archeologowie znajdowali na terenie wielu grodzisk, gdzie oprócz odgrywania roli domowych pupili pełniły też funkcje użytkowe. Koty zajmowały się tępieniem gryzoni mogących zagrozić domowym zapasom, psy pomagały przy wypasie bydła oraz brały udział w polowaniach na ptactwo oraz grubszą zwierzynę. Do zwierząt hodowlanych trzymanych w zagrodzie należały kury i świnie, które podczas ostrej zimy często trafiały do izby, gdzie żyły do wiosny wśród ludzi.

Podstawowe pożywienie trafiające na stoły białogardzian to potrawy z prosa – najpowszechniejszego zboża okresu średniowiecza. Z łuskanych ziaren przygotowywano kaszę jaglaną, podawaną z kawałkami mięsa. Gotowana na mleku przybierała formę gęstej, pożywnej polewki. Leżące za Parsętą Kisielice swoją nazwę wzięły właśnie od potrawy z rozgotowanego prosa jadanego przez tamtejszą ludność. Jagły rozcierano także w żarnach na mąkę, z której wypiekano placki lub formowano zacierki. Z mąki żytniej, pszennej czy jęczmiennej wypiekano podpłomyki, stanowiące dodatek do wszystkich potraw. Ten prosty wypiek był codzienną formą pieczywa na terenie całej słowiańszczyzny. Chleb na zakwasie, który znamy obecnie, rzadko trafiał na pomorskie stoły. Wymagał postawienia specjalnego pieca, na który mogli pozwolić sobie tylko najbogatsi. W okresach niedostatku do przygotowywanego pieczywa dodawano mąkę pozyskaną z żołędzi. Szczytem umiejętności piekarskich był wielki, rytualny kołacz, który wierni przynosili do świątyni w Arkonie, konsumowany potem z apetytem przez zgromadzony tłum.

Mięso nie gościło zbyt często na stołach i pochodziło głównie z przydomowej hodowli świń i krów oraz drobiu. Wśród znalezionych szczątków kostnych wskazać należy ślady dziczyzny, jednak dziki, jelenie i kaczki konsumowano rzadko. Wielkim wzięciem na Pomorzu cieszyły się za to ryby. Zajadano się głównie drapieżnikami łowionymi w rzekach i jeziorach takimi jak łososie, trocie, szczupaki, sandacze i okonie. Cenioną rybą był też jesiotr. Informację o złowieniu wielkiego jesiotra w Szczecinie, którego mięsem żywiono się przez wiele dni, podali mnisi towarzyszący Ottonowi w trakcie misji chrystianizacyjnej. Ryby morskie jak śledź bałtycki nie cieszyły się tak dużym uznaniem. Połowów okazów tego gatunku dokonywano dwa razy w roku na wodach przybrzeżnych głównie w celach handlowych. Wzrost konsumpcji śledzia nastąpił dopiero po chrystianizacji Pomorza w XII wieku.

Wypas świń w lesie. „Bardzo bogate godzinki księcia de Berry”. XV w. Francja. Domena publiczna.

Uzupełnieniem diety były potrawy z roślin strączkowych takich jak bób, groch i soczewica. W kuchni znano i ceniono także warzywa takie jak buraki i cebula. Przysmakiem były kiszone kapusta i ogórki. Pamiętajmy, że tak cenione w polskiej kuchni ziemniaki pojawiły się dopiero za panowania Jana III Sobieskiego, traktowane początkowo jako roślina ozdobna. Mieszkańców Pomorza żywiły również lasy i pola, gdzie zbierano grzyby i jagody, a dzikie jabłonie i grusze dostarczały jesienią soczystych owoców.

Pragnienie gaszono najczęściej kwasem chlebowym, który powstawał w procesie fermentacji chleba, oraz piwem, warzonym w każdym domu. Średniowieczne piwo różniło się bardzo od napoju pitego obecnie. Zawierało mniej alkoholu, było mętne, niefiltrowane i z pewnością nie zasmakowałoby współczesnym miłośnikom złocistego trunku. Wspomniane napoje towarzyszyły każdemu od dzieciństwa do późnej starości. Dzięki niewielkiej zawartości alkoholu powstałej podczas fermentacji piwo stawało się zdrowsze od wody, która mogła zawierać drobnoustroje chorobotwórcze. Wino nie było znane na Pomorzu i pojawiło się dopiero w XII wieku wraz z pierwszymi misjonarzami. Z napojów bezalkoholowych pito mleko krowie i kobyle. Z niego wytwarzano także śmietanę i twaróg.

Trudom dnia codziennego towarzyszyły też chwile radości związane z pogańskimi świętami. Obchodzono je w rytm pór roku, w okolicach przesilenia letniego oraz równonocy wiosennej i jesiennej. Mnich Ebon, jeden z żywociarzy Ottona, opisał przebieg święta odbywającego się na początku czerwca w Pyrzycach i na Wolinie. W uroczystościach brali udział wszyscy mieszkańcy, którzy oddawali się śpiewom, tańcom i ucztowaniu. Duży, świętujący tłum przeraził misjonarzy, którzy dopiero następnego dnia zdecydowali się na wjazd do miasta. Podobny przebieg miało święto opisane przez Saxo Gramatyka – duńskiego autora. Odbywało się corocznie na zakończenie zbiorów na Rugii. Tamtejsza ludność na dwa dni przybywała do świątyni w Arkonie. Pierwszego dnia odbywała się uroczysta uczta połączona ze składaniem ofiar ze zwierząt i plonów, następnego – kontynuowano biesiadę, a kapłan, stojąc za wielkim kołaczem przyniesionym przez wiernych, odprawiał magiczne obrzędy, dziękując bogom za udane zbiory, oraz przepowiadał przyszłoroczne. Jak zauważył zgorszony kronikarz:

[…] Przekroczenie wstrzemięźliwości uważano w tej uczcie za czyn pobożny, a jej zachowanie za bezbożność miano.

Pomorzanie jak inne ludy słowiańskie słynęli ze swojej gościnności. Każdy gość przybywający w pokoju mógł liczyć na posiłek i nocleg. Jak informuje Helmold, który odwiedził z misjonarzami Wolin, gościnność stanowiła nie tylko obyczaj, lecz prawo, i to surowo przestrzegane:

[…] Jeśliby zaś o kim, co wreszcie bardzo rzadko się przytrafia, dowiedziano się, że obcemu człowiekowi gościnności odmówił, tego dom i majątek cały ogniem spalić jest dozwolono, i wszyscy na to jednomyślnie się zgadzają, uważając tego, który by chleba odmówił gościowi, za bezecnego, nikczemnego i na powszechną wzgardę zasługującego człowieka.

Ze stratą dla nauki nie dysponujemy dużą ilością materiału archeologicznego pochodzącego ze średniowiecznego Białogardu. Musimy jednak pamiętać, że warunki zamieszkania oraz obyczaje panujące w domach były zbliżone do tych w lepiej poznanych miastach Pomorza.

PARSĘTA

Królowa pomorskich rzek

Losy Białogardu i Parsęty są ze sobą nierozerwalnie związane od powstania białogardzkiego grodu na przełomie VI i VII wieku. Najstarszy historyczny obraz rzeki zachował się na siedemnastowiecznej mapie Lubinusa w kartuszach z wizerunkami Kołobrzegu i Białogardu. Także przedwojenna nazwa Białogardu Belgard an der Persante podkreślała związek rzeki z miastem, zaznaczając, że leży ono nad Parsętą. Taka forma nazwy obowiązywała do 1945 roku.

Parsęta jest główną rzeką Pomorza Środkowego o długości 139 km, powierzchnia jej dorzecza liczy 3151 km². Głównym dopływem jest Radew, wpływająca w Karlinie. W Białogardzie dopływami rzeki są Liśnica i Kanał Ulgi. Parsęta przepływa przez trzy powiaty województwa zachodniopomorskiego: szczecinecki, białogardzki i kołobrzeski. Ponieważ jest najważniejszą rzeką w tym rejonie, ważnym szlakiem handlowym i komunikacyjnym, jej nazwa już w XII wieku pojawiła się w źródłach historycznych.

Meandrująca Parsęta. W głębi widać zabudowania Dębczyna. Fotografia autora.

Znanych jest w sumie ponad 20 wersji zapisu nazwy „Parsęta”. Pierwszy z nich pojawia się w 1159 roku jako „Parsandi”, dwadzieścia lat później było to „Persandi”. Na początku XIII wieku pojawiło się określenie „Parzandi”, a w dokumencie lokacyjnym Białogardu – „Persanthe”. W 1321 roku po raz pierwszy nazwa rzeki została zapisana w formie „Persante”, używanej przed rokiem 1945. Wszystkie te hydronimy, czyli nazwy własne wód pojawiające się źródłach historycznych, są mocno do siebie podobne i mimo upływu stuleci zachowały zbliżoną do siebie formę.

Istnieją trzy hipotezy wyjaśniające pochodzenie nazwy rzeki. Pierwsza tłumaczy nazwę Parsęty, wiążąc ją z pomorskim słowem *parsę, czyli „prosię” — oznaczającym rzekę o bystrym, rwącym nurcie jako metaforyczne wyrażenie dzikości. W języku polskim pojawia się kilka nazw własnych wód związanych z tym sympatycznym zwierzęciem. Oprócz Parsęty występują w Polsce takie rzeki jak Wieprz, Wieprza, Dzika czy Świna — kanał łączący Zalew Szczeciński z Morzem Bałtyckim znany w 1182 roku jako „Szvvine”, dlatego obecnie ta hipoteza ma najwięcej zwolenników i wydaje się najbardziej prawdopodobna.

Druga hipoteza łączy nazwę nie z „prosięciem”, lecz z „proszeniem” – może sugerować otaczanie religijną czcią rzeki zamieszkiwanej – według okolicznych mieszkańców – przez wodne bóstwo. Taka forma kultu nie jest niczym nadzwyczajnym, wystarczy wspomnieć święte rzeki Hindusów jak Indus i Ganges. Kult wody był też bardzo ważny w religijności dawnych Pomorzan. Wyjątkową czcią otaczano jeziora i stawy, gdzie składano dary wotywne. Niewykluczone, że takim miejscem stała się też Parsęta, w której wodach odnajdowano złożone depozyty z okresu wczesnego średniowiecza. Do roku 1949 Parsęta nosiła spolszczoną nazwę Prośnica, dopiero później wprowadzono historyczną nazwę pomorską. W takiej formie występuje też na przedwojennych polskich mapach. Inną rzeką, której nazwa jest zbliżona do Parsęty, jest Prosna – dopływ Warty, który rozpoczyna swój bieg w województwie opolskim.

Według ostatniej propozycji nazwa Parsęty ma nie słowiańskie, lecz starsze, indoeuropejskie pochodzenie, związane ze słowem *pers, czyli „pryskać”. Najstarsze polskie hydronimy związane z największymi polskimi rzekami, takimi jak Wisła, Odra czy Warta, oraz nazwy większości rzek na Pomorzu, czego przykładami są Rega czy Miedwie, sięgają czasów przedsłowiańskich i mają indoeuropejskie pochodzenie. Słabym punktem tej hipotezy jest to, że wszystkie nazwy miejscowe na Pomorzu mają pochodzenie słowiańskie, dlatego nie jest prawdopodobnym, by nazwy rzek i jezior miały inny źródłosłów, choć może to być dowodem na wspólne zamieszkiwanie i kontakty ludności słowiańskiej z przedsłowiańską. Wydaje się jednak, że etymologia hydronimu „Parsęta” wskazuje, iż jest to słowiańska nazwa topograficzna informująca o warunkach naturalnych terenu, ewentualnie wskazująca na otaczany kultem religijnym charakter rzeki.

Parsęta swój bieg rozpoczyna w Parsęcku, na łące, która jeszcze w XIX wieku była jeziorem. Ówczesny właściciel jeziora w 1863 roku dokonał przekopu, budując kanał, mając w planach zwiększenie ilości wody doprowadzanej do młyna. Nieprzemyślane działanie szybko obniżyło poziom lustra wody o 3 m i doprowadziło do stopniowego osuszenia zbiornika. Na skutek odpływu wód w misie dawnego jeziora ukazały się relikty słowiańskiej osady nawodnej, która istniała na jeziorze. Współczesne badania dendrochronologiczne datują powstanie osady na połowę XI wieku. Pierwszym badaczem, który zinterpretował odkrycie, był Wilhelm Friedrich Kasiski, niemiecki kryptolog i archeolog. Uznał on sczerniałe dębowe pale i resztki ceramiki za pozostałości palafitu – osady nawodnej, wzniesionej na palach wbitych w dno zbiornika i chronionej za pomocą drewnianego wału. Wyspa była połączona z lądem za pomocą trzech drewnianych mostów. W ostatnich latach Wojciech Chudziak, Ryszard Kaźmierczak oraz Jacek Niegowski podjęli się próby reinterpretacji pierwotnych wniosków i zaproponowali nowe spojrzenie na charakter zabudowy wyspy. Według badaczy wyspa na jeziorze nie miała charakteru mieszkalnego (tę funkcję pełnił gród w pobliskim Radaczu), lecz pełniła wyłącznie funkcje sakralne. Osada była miejscem publicznym służącym mieszkańcom pobliskich osad. Tu odbywały się wiece, podejmowano ważne dla wspólnoty decyzje, odbywały się ceremonie religijne i obchodzono święta. Wskazywać na to może fragment drewnianego idola w kształcie konia, znaleziony przez Kasiskiego. Figurka mogła być elementem dekoracyjnym dachu świątyni lub wału.

Plan pozostałości konstrukcji drewnianych wokół wyspy na jeziorze w Parsęcku wg F. Kasiskiego, 1869 r.

Pokonując kolejne kilometry w stronę Bałtyku, Parsęta staje się rzeką mocno meandrującą, posiadającą mnóstwo starorzeczy i wysp, dzięki czemu zyskała dużą popularność wśród kajakarzy z całej Polski. Na szczęście pomimo planów regulacji, czynionych w czasach PRL i zakładających uczynienie Parsęty żeglownej dla większych jednostek, udało się zachować jej naturalny charakter, a więc specyfikę rzeki trociowo-łososiowej.

W VII wieku dolina środkowej i dolnej Parsęty stała się domem tak zwanego zgrupowania nadparsęckiego, nazwanego przez profesora Władysława Łosińskiego „matecznikiem pomorskości”. W jego skład wchodziło sześć znanych nam współcześnie grodów w bliskim sąsiedztwie rzeki, połączonych więzami gospodarczymi, militarnymi, a także zapewne — rodzinnymi. Najważniejszymi grodami, patrząc od południa, były Białogard, Bardy i pobliskie Świelubie oraz Budzistowo.

Aby zrozumieć znaczenie i rolę Białogardu we wczesnym średniowieczu, należy poznać stan osadnictwa środkowej i dolnej Parsęty. Interesującymi punktami powiązanymi z Kołobrzegiem były osady w Bardach i Świelubiu, leżące około 13 km od brzegów Bałtyku. Pierwszą z nich — Bardy — zamieszkiwała ludność słowiańska, drugą — Świelubie –zamieszkiwała ludność pochodząca ze Skandynawii. Obie osady, choć tak różne kulturowo i leżące w przybliżeniu 2 km od siebie, utrzymywały pokojowe stosunki. Podobne współistnienie różnych grup osadniczych widzimy też na Wolinie. Wspólne interesy handlowe znakomicie spajały lokalną społeczność w obu przypadkach.

Starszą osadą, istniejącą już przed 800 rokiem n.e., były Bardy – jedna z najstarszych znanych słowiańskich osad na Pomorzu. Wiek później w Świelubiu osiedliła się około 50–70-osobowa grupa przybyszów zza morza, która założyła osadę rzemieślniczo-handlową. Do naszych czasów przetrwało cmentarzysko kurhanowe datowane na IX wiek n.e. Dzięki badaniom archeologicznym prowadzonym w tym miejscu odkryto ozdoby skandynawskie oraz wysoko cenione arabskie dirhemy, pochodzące z wymiany handlowej. Z biegiem czasu obie społeczności zintegrowały się ze sobą, choć bardziej właściwie można by nazwać ten proces slawizacją Skandynawów. Wielu mieszkańców obu osad przeprowadziło się później do nowopowstałego kołobrzeskiego grodu.

Równie stare ślady osadnictwa jak w Białogardzie znajdują się na Wyspie Solnej, niedaleko ujścia Parsęty do morza. W przeszłości nie bez powodu miejsce to nosiło niemiecką nazwę Salzberg, czyli Góra Solna. Niestety nie wiemy, jaką nazwą posługiwała się rodzima ludność słowiańska. Wyspa ma mocno wydłużony kształt, od wschodu opływana jest przez wody Parsęty, a od zachodu – przez Kanał Drzewny. Podczas badań archeologicznych odnaleziono tam fragmenty naczyń kultury wielbarskiej z VI–VII wieku n.e. Tak wczesne osadnictwo oraz swoją nazwę to miejsce zawdzięcza źródłom solanki wypływającym w północnej części wyspy.

Około 2 km na południe od osady warzelniczej, na prawym brzegu Parsęty, powstał gród. Do roku 1945 gród w nosił niemiecką nazwę Starego Miasta – Alt Stadt, obecnie przyjęta została nazwa Budzistowo. Początek budowy umocnień w Budzistowie datowany jest na 880 rok. Jego powstanie jest ściśle związane ze słonymi źródłami na Wyspie Solnej i należy traktować go jako jeden, wspólny organizm osadniczy, znany jako Kołobrzeg. Pierwsza pisana wzmianka na temat ośrodka znajduje się w „Kronice” Thietmara z Merseburga, pisanej od 1012 roku.

Przyczyną szybkiego rozwoju grodów nad Parsętą oraz napływu ludności skandynawskiej były słone źródła na Wyspie Solnej. Tamtejsze trzy źródła, mające charakter samowypływowy, zapewniały mieszkańcom zgrupowania nadparsęckiego bogactwo oraz sławę sięgające daleko poza granice Pomorza. Kontrolowanie tego terenu dawało prestiż i bogactwo każdemu władcy. Łakomym wzrokiem patrzono na to miejsce także za morzem. Na wybór lokalizacji osady skandynawskiej w Świelubiu z pewnością wpływ miały pobliskie słone źródła (oraz zyski czerpane dzięki nim). Jak ważne i cenne to było miejsce, widać także na przykładzie Bolesława Chrobrego, który na zjeździe gnieźnieńskim w roku 1000 wraz z cesarzem Ottonem III ustalili powołanie biskupstwa w Kołobrzegu-Budzistowie z Reinbernem jako pierwszym biskupem. W kronice Thietmara Reinbern został nazwany „salsae Cholbergiensis ecclesiae episcopus” — „biskupem kościoła solnego Kołobrzegu”.

Samowypływowe źródło solanki na Wyspie Solnej w Kołobrzegu. Fotografia autora.

Niedaleko Salzbergu na Wyspie Solnej, na drugim brzegu rzeki, znajdowały się kolejne trzy samowypływowe źródła solanki. Miejsce to nazywano Zillenberg. Źródłosłów wywodzi się od słowiańskiego słowa „sól”, „słony”. Cały obszar, czyli warzelnie na wyspie i nad brzegami Parsęty, nosiły nazwę Mons Salis – Kopalnie Soli. Oba miejsca łączył prom, który ułatwiał transport cennego towaru. Blisko tego miejsca, między dzisiejszymi ulicami Pomorską a Źródlaną istniał wczesnośredniowieczny gródek mający za zadanie chronić warzelnie soli od ataku zarówno od strony morza, jak i lądu. Niestety, ślady po nim skutecznie zatarł rozwój urbanistyczny miasta.

Białogard, leżący na szlaku solnym biegnącym w kierunku Wielkopolski, czerpał niemałe zyski z transportu soli oraz ryb i bursztynu na południe, jednocześnie spławiając drewno do kołobrzeskich warzelni soli na Wyspie Solnej. Z kołobrzeskich warsztatów rzemieślniczych sprowadzano te wyroby wykorzystywane przez mieszkańców białogardzkiego grodu, które nie były tam produkowane. Parsęta stanowiła wygodną drogę do szybkiego transportu dóbr między grodami. Dowodem intensywnej żeglugi są znajdowane dłubanki, wiosła i kotwice oraz informacje o istnieniu komory celnej w Białogardzie.

Od samego początku osadnictwa w dolinie Parsęty kapryśna rzeka przez występujące co jakiś czas powodzie potrafiła mocno doświadczyć mieszkańców miejscowości leżących nad jej brzegami. Szczególne zagrożenie niosła po zimowych roztopach, w latach ze szczególnie dużymi opadami śniegu. Dziejopisarze wspominają o powodzi z 25 grudnia 1602 roku w Białogardzie. Gdy po śnieżnym początku grudnia doszło do gwałtownego ocieplenia przed Bożym Narodzeniem, rzeka wystąpiła z brzegów, zalewając przedmieścia i nisko położone ulice w sąsiedztwie rzeki. Inna z dużych powodzi miała miejsce w styczniu 1849 roku w wyniku przełamania istniejącej wówczas na rzece tamy – zalane zostały Kisielice, będące w tamtym czasie podbiałogardzką wsią.

Największa powódź w historii Białogardu i naszej części Europy miała miejsce pod koniec marca 1888 roku. Zima przełomu lat 1887–1888 była wyjątkowo mroźną i śnieżną, ówcześni kronikarze zanotowali aż 80 dni z tęgim mrozem i opadami śniegu. Po 10 marca nadeszła gwałtowna odwilż. Wielka powódź objęła całe Pomorze oraz dorzecza Bugu, Narwi, Warty oraz środkowej i dolnej Wisły. Duża część Białogardu pozostawała pod wodą w dniach 28–31 marca, kiedy przez miasto przechodziła fala powodziowa. W dniu 29 marca Parsęta osiągnęła rekordowy stan 384 cm. Nigdy w historii pomiarów nie zanotowano już takiego poziomu. Największe straty dotknęły regionu Kisielic oraz dzisiejszych ulic Batalionów Chłopskich i Szosy Połczyńskiej. Straty zostały oszacowane na 1100 ówczesnych marek. W innych częściach kraju zniszczenia były równie duże. W Malborku 25 marca 1888 woda przerwała wały, a stan Nogatu osiągnął poziom 10,21 m. W Elblągu woda sięgała 1. piętra budynków. Powódź w Poznaniu osiągnęła swoje maksimum 30 marca. W kościele pw. Bożego Ciała woda sięgnęła 102 cm, poznański Stary Rynek pozostawał pod wodą przez tydzień. Była to jedna z największych powodzi i przeszła do historii pod nazwą Wielkiej Powodzi. Aby zapobiec podobnym wypadkom w przyszłości, władze Prus przeprowadziły zakrojone na szeroką skalę prace melioracyjne, które ograniczyły zniszczenia w kolejnych podtopieniach. Na Pomorzu uregulowano bieg Parsęty i wykopano Kanał Ulgi, łączący Parsętę z Liśnicą. Ferdinand Bellin, właściciel młyna wodnego w Białogardzie, wziął na siebie koszty regulacji koryta Liśnicy.

Mniej niszczycielskie powodzie miały miejsce na przełomie 1928 i 1929 roku oraz w dniach 24–28 kwietnia 1931 roku. Walcząc z powtarzającymi się podtopieniami miasta w 1934 roku, przekopano nowy odcinek koryta Parsęty, odsuwając niejako rzekę od miasta o kilkaset metrów na południe. Dawne koryto Parsęty, którym płynął nurt rzeki widoczny na mapie Lubinusa, posłużyło do stworzenia Kanału Ulgi – zaczyna on swój bieg przy śluzie na Liśnicy w okolicy stadionu. Żywioł kolejny raz przypomniał o sobie w lipcu 1937 roku. Tym razem powodem powodzi stało się deszczowe i mokre lato, które szybko podniosło poziom Parsęty. Inne czynniki spowodowały ogromną powódź w dolinie Radwi i Parsęty, do której doszło w trakcie II wojny światowej w dniu 14 marca 1940 roku. Powódź ta była skutkiem przerwania zapory na Kanale Rosnowskim oraz położonej niżej zapory Hajka. Doprowadziły do niej błędy konstrukcyjne przy tworzeniu hydrobudowli. W tym przypadku przyczyną powodzi była mroźna, obfitująca w duże opady śniegu zima i następujące po niej gwałtowne ocieplenie. Dolina rzeki Radwi od Rosnowa do Karlina stała się jednym, wielkim jeziorem. Zerwany został most kolejowy na trasie Białogard – Koszalin. Poziom Parsęty w Białogardzie 14 marca wyniósł 334 cm, przekraczając stan alarmowy o 44 cm. Opadająca powoli woda jeszcze 24 marca wskazywała na wodowskazie 304 cm. Mimo wielkich zniszczeń udało się uniknąć ofiar w ludziach. Do odbudowy wykorzystano jeńców i robotników przymusowych, w tym Polaków. Wykorzystując ich niewolniczą pracę, elektrownię w Rosnowie ponownie uruchomiono w 1944 roku. W kolejnym roku elektrownia wodna znalazła się już w granicach Polski.

Ku pamięci potomnych władze miast upamiętniały największe powodzie w swojej historii za pomocą znaków wielkiej wody. Po Wielkiej Powodzi z 1888 roku znak wielkiej wody znajduje się na budynku przy ulicy Armii Krajowej 3 w Słupsku, a w Szczecinku – na południowej ścianie ratusza. Władze Białogardu także upamiętniły największe powodzie w swojej historii. Od pewnego czasu na filarze mostu kolejowego przy ulicy Fabrycznej koło dawnego „Uniconu” umieszczone są dwie pamiątkowe tabliczki pokazujące stan Parsęty podczas dwóch największych powodzi w historii miasta – 29 marca 1888 roku oraz 14 marca 1940 roku. Porównanie poziomu Parsęty w Białogardzie pokazuje, że poziom ten 14 marca 1940 roku był o około 50 cm niższy od najwyższego stanu z 29 marca 1888 roku. Według popularnej miejskiej legendy fresk Joachima Utecha na ścianie nieistniejącego już budynku dawnej synagogi przy skrzyżowaniu ulic Kościuszki i Kopernika wskazywał poziom największej białogardzkiej powodzi. Zasięg wody miały wskazywać fale umieszczone na kamienicy. Nie jest to jednak prawdą. Przy takim stanie zatopione zostałoby całe stare miasto, o tym jednak źródła pisane milczą.

Znaki wielkiej wody na filarze mostu kolejowego przy ulicy Fabrycznej. Fotografia autora

Pierwsza powódź w polskim Białogardzie miała miejsce 22 marca 1947 roku. Zanotowany wówczas stan wody wyniósł 322 cm. W kolejnych dwóch dekadach nie odnotowano powodzi. Mieszkańcy powoli zaczęli zapominać o zagrożeniu związanym z rzeką, jednak wodny żywioł przypomniał o sobie 17 stycznia 1968 roku, zalewając najniżej położone rejony miasta. W latach 70. XX wieku Parsęta czterokrotnie przekraczała stan alarmowy. Rekordowy poziom w tym okresie rzeka osiągnęła 29 marca 1979 roku, gdy spłynął do niej roztopiony śnieg po zimie nazwanej zimą stulecia. Tego dnia wody Parsęty osiągnęły poziom 331 cm. Wyjątkowym był rok 1981, gdy czterokrotnie w trakcie jednego roku (w styczniu, marcu, listopadzie i grudniu) doszło do podtopień, a wezbrania trwały łącznie 9 dni. W kolejnych latach – od 1982 do 1986 – wody Parsęty regularnie zalewały najniżej położone tereny Białogardu. Kolejny raz wysoka woda powróciła w latach 1994, 1996 i 1998. Pierwsza powódź w XXI wieku miała miejsce w styczniu 2002 roku. Obfite opady śniegu oraz wzrost temperatury powietrza spowodowały kolejne zagrożenie dla miasta. Powódź trwała przez 9 dni, a maksymalny poziom wód przekroczył 330 cm. Woda zalała nieistniejące już ogródki działkowe przy ulicy Świdwińskiej i dawne boisko Garbarni, a następnie zaczęła podchodzić pod domy w okolicach Kisielic. Zalane zostały także ulice Sobieskiego i Batalionów Chłopskich. Po tej powodzi lokalne władze rozpoczęły szukanie rozwiązania, które uchroniłoby białogardzian przed klęską żywiołową. Kolejne powodzie odnotowano w latach 2004, 2005 i 2007 – to ostatnie wystąpienia Parsęty przed zakończeniem budowy zbiornika retencyjnego w Osówku.

Dzisiaj Parsęta nie zagraża już mieszkańcom tak, jak jeszcze kilkadziesiąt lat temu. W 2013 roku oddano do użytku suchy zbiornik zalewowy w Osówku, chroniący tereny leżące poniżej przed kaprysami rzeki. Ma on za zadanie zebrać i zatrzymać nadmiar wody spływającej do Bałtyku. Jego pojemność to prawie 6 milionów m³. Oprócz zbiornika w Osówku przebudowano stopnie wodne w Karlinie i w Białogardzie, wykonano nowe wały przeciwpowodziowe, a w Kołobrzegu przebudowano jazy i murki oporowe na Parsęcie. Dzięki tym inwestycjom, rozpoczętym w 2010 roku, zabezpieczono życie i mienie mieszkańców powiatu białogardzkiego i kołobrzeskiego.

Jednak Parsęta to nie tylko niszczące powodzie dotykające mieszkańców. W XX wieku udało się wykorzystać siłę drzemiącą w wodzie, aby służyła żyjącym nad jej brzegami ludziom. Na 53 kilometrze rzeki wybudowano elektrownię wodną w Rościnie według projektu inżyniera Arno Fishera. Oddano ją do użytku 23 sierpnia 1936 roku w przygotowujących się do wojny hitlerowskich Niemczech w obecności gauleitera Pomorza Franza Schwede-Coburga. Z tego powodu zadbano, aby jej wygląd jak najmniej rzucał się w oczy z powietrza. Według zamysłu projektantów brak zabudowań i wysokich obwałowań miał też przynieść spore oszczędności w budowie. Elektrownia w Rościnie była pierwszą i – jak się później okazało – jedyną z kilku planowanych na Parsęcie hydroelektrowni. Druga, nieukończona, znajduje się w lesie blisko obwodnicy Karlina. Jej budowę rozpoczęto w trakcie II wojny światowej, jednak nie zdołano jej ukończyć.

Niedokończona elektrownia na Parsęcie koło obwodnicy Karlina. Fotografia autora.

Elektrownia w Rościnie została wykonana z betonu, miała szerokość 22 m i wysokość około 4 m. Była pierwszą na świecie konstrukcją wykorzystującą turbiny rurowe konstrukcji Kaplana schowane pod powierzchnią wody. Jest to tak zwana elektrownia przepływowa, w której woda nie jest piętrzona przed stopniem. Turbiny napędzały dwa generatory o łącznej mocy 240 kW. Inwestycja przetrwała wojnę niemal bez szwanku, mimo że przed wkroczeniem Armii Czerwonej została celowo zalana. Dzięki staraniom inżynierów Politechniki Gdańskiej pod kierunkiem profesora Krzyżanowskiego uruchomiono ją ponownie w 1975 roku. Od października 2013 roku do jesieni 2014 roku trwał gruntowny remont zapory. Całkowicie przebudowano wówczas jej koronę oraz stopień wodny elektrowni. Wybudowano też nową przepławkę dla ryb łososiowych. Poprzednia przez swoją wadliwą konstrukcję utrudniała migrację ryb na tarliska w górze rzeki. Zwiększono też produkcję energii z 1000 MWh do 2600 MWh rocznie. Przebudowana w ten sposób elektrownia jeszcze przez długi czas będzie służyła wszystkim odbiorcom prądu na Pomorzu Środkowym.

TERRA INCOGNITA

Topografia okolic Białogardu w średniowieczu

Kształtowanie się rzeźby terenu jest procesem długotrwałym i zależnym od wielu czynników. Współcześni mieszkańcy Białogardu często nie zwracają uwagi, jak bardzo zmieniło się najbliższe otoczenie miasta w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Warto jednak zdać sobie sprawę, że zmiany, które zaszły na Pomorzu przez ostatnie kilka tysiącleci, są naprawdę kolosalne oraz – w większości przypadków – nieodwracalne.

Na wygląd niecki białogardzkiej, bo tak nazwany został przez historyków teren leżący wokół Białogardu, miała wpływ działalność ostatniego zlodowacenia. Cofnięcie się lądolodu około 10 000 lat p.n.e. ukształtowało rzeźbę terenu, jaką widzimy obecnie. Na przestrzeni ostatniego tysiąclecia na skutek działalności człowieka oraz samej przyrody znacząco zmienił się wygląd ziemi białogardzkiej. Tereny w sąsiedztwie Białogardu uległy osuszeniu, a miasto rozbudowało się we wszystkich kierunkach, zajmując miejsca dawniej niemożliwe do zasiedlenia. Na szczęście źródła historyczne często wspominają, jak wyglądało otoczenie człowieka przed kilkoma wiekami. W „Kronice” Galla Anonima jest fragment mówiący o wyprawie Wojciecha Sławnikowica do Prusów. Misjonarz i przyszły święty w drogę do Gdańska wybrał się łodzią. Ówczesny poziom wód, wyższy od dzisiejszego, umożliwiał w miarę swobodne dopłynięcie z Wielkopolski na Pomorze.

Białogardzki gród został założony na niewielkim naturalnym wyniesieniu w bliskim sąsiedztwie Parsęty i Liśnicy. Najbezpieczniejsze, dobrze ukryte miejsce zostało wybrane przez osadników na budowę umocnionego siedliska. Wzniesiony dużym nakładem sił umocniony gród był opływany przez wody dwóch rzek – świadczą o tym relikty pomostu, do którego cumowały łodzie znalezione podczas prac wykopaliskowych w latach 70. XX wieku. Źródła historyczne wspominają również o istnieniu stawu w najbliższej okolicy grodu noszącego nazwę Amts Teich, który nie przetrwał do naszych czasów. Ówczesne koryto Parsęty znajdowało się wówczas w zupełnie innym miejscu niż obecnie i płynęło o wiele bliżej miasta. Łąka leżąca między rzeką a średniowiecznym grodem nosiła nazwę Binning, czyli „pomiędzy”, a swoją nazwę wzięła od usytuowania między Parsętą a Białogardem. Współczesne koryto Parsęty płynące wzdłuż linii kolejowej Szczecinek – Kołobrzeg jest tworem sztucznym, który powstał w latach 30. ubiegłego stulecia. W ten sposób zabezpieczono miasto przed powtarzającymi się niemal rokrocznie powodziami spowodowanymi zimami z dużymi opadami śniegu lub deszczowymi miesiącami letnimi.

Stare koryto Parsęty tuż przy Szosie Połczyńskiej. Fotografia autora.

Na północ od grodu na naturalnym wzniesieniu powstało średniowieczne miasto, które uzyskało prawa miejskie w roku 1299. Teren pomiędzy grodem a miastem, przez który prowadzi dzisiaj ulica Batalionów Chłopskich, był zarośniętym trzciną, bagnem. W średniowieczu przez ten teren płynął sztuczny strumień (nazywany po niemiecku Strille), który wpadał do starego koryta Parsęty, będąc częścią systemu fos otaczających miasto. Co jakiś czas po większych opadach deszczu natura przypomina nam o pierwotnym charakterze tego terenu, który zamienia ulicę Batalionów Chłopskich w całkowicie nieprzejezdną. Jeszcze dalej, na północ od starego miasta, na terenie dzisiejszego parku Orła Białego znajdowało się jezioro, przez które przepływała rzeka Liśnica. Rzeka ta była włączona do systemu obronnego miasta, stając się fosą płynącą tuż pod jego murami. Późniejsze prace melioracyjne pozwoliły przesunąć koryto rzeki kilkadziesiąt metrów dalej na północ. W późniejszych wiekach osuszono także jezioro zamienione w XX wieku w park, który funkcjonuje do dzisiaj. Wody Liśnicy służyły też do napełniania stawu młyńskiego, istniejącego między ulicami Raczewskiego a Wojska Polskiego, na potrzeby białogardzkiego młyna. W ten sposób niepozorna i niewielka rzeczka oprócz ochrony miasta od strony północnej zapewniała mieszkańcom mąkę na codzienne wypieki. Z tego powodu do XVIII wieku Liśnica była nazywana Mühlen Bach – Młyńskim Strumieniem.

Do wspomnianego wcześniej jeziora prowadził strumień, który płynął wzdłuż dzisiejszej ulicy kardynała Wyszyńskiego od strony Pękanina. Podczas rozpoczęcia intensywnych prac budowlanych w XIV wieku transportowano nim materiały budowlane z cegielni mieszczącej się w Pękaninie. Inny strumień, widoczny na planie Ackermanna, biegł wzdłuż dzisiejszej ulicy Zygmunta Augusta. Tereny położone dalej na północ, za dzisiejszą ulicą Grunwaldzką w stronę Pękanina, nazywane były Die Grosse Hütung (Wielkimi Pastwiskami) i służyły okolicznym rolnikom jako miejsce wypasu bydła. Innym miejscem, gdzie wyprowadzano zwierzęta na popas, były tak zwane końskie łąki, czyli Pferde Wiesen. Teren ten leżał za zabudowaniami Nowego Przedmieścia, na które wychodziło się przez Bramę Połczyńską. Łąki od północy graniczyły z Liśnicą, a od południa – z dzisiejszą Szosą Połczyńską. Przez wiele lat teren ten służył białogardzkiemu garnizonowi huzarów jako miejsce, gdzie wypasano konie.

Der Mühlen Teich — Staw Młyński i Die Schuster Bach — Szewska Struga. Szkic na podstawie planu Ackermanna z 1765 roku.

Tuż za białogardzkim stadionem przy ulicy Moniuszki ostatnie zlodowacenie zostawiło duże, płytkie jezioro, które szybko uległo degradacji i procesowi lądowacenia. Z podmokłego terenu wypływały liczne strumienie opływające miasto, a te – płynąc przez łąki – wpływały między innymi do Liśnicy. Dwa największe z nich to Köpperratz i Kickdam. Tereny między Białogardem a Dargikowem i Pomianowem służyły w średniowieczu mieszkańcom jako kopalnia torfu. Torf zawierający mniej niż 60% węgla zaliczany jest do najmłodszych węgli kopalnych, lecz po wysuszeniu idealnie nadawał się do ogrzewania domów. Współcześnie torfowiska mogą być także prawdziwą kopalnią wiedzy dla archeologów i historyków. W roku 1880 na terenie odkrywki wykopano ludzką czaszkę osoby, która utonęła lub została zamordowana na grzęzawisku. Obok niej odnaleziono też grot oszczepu oraz szklane i bursztynowe ozdoby. Ze stratą dla nauki znalezisko zaginęło w późniejszych latach. Białogardzkie torfowisko osuszono w ramach prac melioracyjnych prowadzonych od połowy XIX wieku. W tym stuleciu w wielu innych miejscach Pomorza podjęto się prac osuszających bagna, rozlewiska czy jeziora. Dzięki temu uzyskano nowe tereny dla hodowli zwierząt i rolnictwa.

W bliskim sąsiedztwie Białogardu istniały też inne zbiorniki wodne, których współcześnie nie znajdziemy już na mapie. Na północ od pobliskiego Łęczna, za kościołem, przy polnej drodze w kierunku Łęczenka znajdowało się spore jezioro osuszone przez mieszkańców w XIX wieku. Z tego terenu pochodzą ciekawe znaleziska archeologiczne, takie jak kawałki bursztynu czy kamienna siekierka z okresu neolitu, licząca ponad 4000 lat. Z całą pewnością wiele unikalnych i zabytkowych przedmiotów ciągle znajduje się pod ziemią. Wykopaliska w tym miejscu pozwoliłoby nam poszerzyć wiedzę o mieszkańcach i obyczajach panujących 2000 lat p.n.e. na terenie Pomorza środkowego.

Pozostałości Alte See w Buczku. Fotografia autora.

Drugim ciekawym miejscem są rozlewiska w Buczku. Tam również istniało jezioro, osuszone w tym samym czasie co to w Łęcznie, nazywane przez mieszkańców Starym Jeziorem – Alte See. Na tym terenie w latach 1877–1878 ówcześni naukowcy przeprowadzili badania, dzięki którym odnaleziono wiele ciekawych przedmiotów. Wśród znalezisk były elementy ubioru, zapinki, przęśliki czy kawałki bursztynu. Obecność bursztynu w osuszonym zbiorniku może świadczyć o jego religijnym charakterze – prawdopodobnie nad brzegami odbywały się obrzędy poświęcone wodzie. Wydaje się to dosyć naturalne na Pomorzu, gdzie znajduje się tak wiele jezior, stawów czy oczek wodnych.

Średniowieczny Białogard był dobrze zabezpieczony dzięki naturalnemu ukształtowaniu terenu. Ze wszystkich stron dostępu do grodu i miasta broniły naturalne cieki i zbiorniki wodne, dające mieszkańcom poczucie bezpieczeństwa. Przybywające tu ludy świadomie i celowo podjęły decyzję o osiedleniu. Zagadką pozostaje, co tak bardzo chciano chronić, że zdecydowano się na budowę grodu w tym miejscu.

W swojej kronice Gall Anonim określił Białogard mianem centralnego punktu kraju pogan. Taki pogląd mieli też sami Pomorzanie, nazywając swój gród Białym – Królewskim. Profesor Uniwersytetu Szczecińskiego Jan M. Piskorski przedstawił dwie hipotezy wyjaśniające ideę stołeczności Białogardu. Według pierwszej z nich gród był siedzibą księcia Pomorzan, rezydującego w Białogardzie. Władza owego księcia rozciągała się wzdłuż dorzecza dolnej i środkowej Parsęty. W skład księstwa oprócz samego Białogardu wchodziły między innymi grody w Budzistowie, Pustarach, Bardach, Świelubiu czy Kłopotowie. Swoją pozycję ów książę zbudował głównie dzięki zyskom z handlu solą produkowaną w Kołobrzegu oraz eksportowi bałtyckiego jantaru na południe.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 19.5
drukowana A5
za 48.21