"Zatarły się granice między krajami - zamiast kolejnych państw, rozpoczęto budowę ekologicznych metropolii..."
Przenieśmy się do 2243 roku. W metropolii Jorden znajduje się miejsce, do którego pragną dostać się młodzi i zdolni, by stać się Ogrodnikami... Ludźmi, którzy zmieniają świat.
"Dzieci Roślin" to wielowątkowa powieść, którą określiłabym fantastycznym YA z pogranicza biopunku. Dużo się tutaj dzieje. Początkowo trudno nadążyć za pędem wydarzeń, poznawaniem nowych postaci, wdrożyć się w proces poznania bohaterów, którzy będą towarzyszyć nam w tej przyszłościowej krainie, którą autorka przeniosła ze swojej sfery wyobraźni.
Dlaczego dla powieść będzie ciekawa dla młodych dorosłych i dojrzałych nastolatków? Ano dlatego, że mogą utożsamić się z fikcyjnymi postaciami, które odzwierciedlają ich marzenia, pragnienia, wzloty i upadki tego czasu, w którym jedną nogą stoi się w dzieciństwie, podczas gdy drugą obija się o dorosłość. Żeby było ciekawiej, akcja toczy się w przyszłości, w której widać potęgę ekologicznego myślenia.
Dobro i zło ma oblicza Ogrodników i Trucicieli - dwóch grup, których losy stykają się niejednokrotnie. Pojawiają się również momenty, w których można się zastanowić czy owe czarne i białe charaktery nie są oceniane zbyt pochopnie? Zresztą, wątków psychologicznych w tych powieści nie brakuje. Ale żeby się o tym przekonać warto po prostu zapoznać się z "Dziećmi Roślin", które otwierają serię "Lily and the Moon".