E-book
7.35
drukowana A5
27.39
Delirium

Bezpłatny fragment - Delirium


5
Objętość:
86 str.
ISBN:
978-83-8245-594-6
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 27.39

PROLOG

Tego dnia niebo było błękitne.

Potem zaczęło się ściemniać.

Niebo stało się szare.

Zwyczajne lekcje zostały zakłócone z powodu nagłego wybuchu. Szyby rozbiły się na milion kawałków, a przez puste ramy okienne zaczął zaglądać duszący dym. Ogień rozprzestrzeniał się w zawrotnym tempie, a na ustach wszystkich zgromadzonych malowało się jedno słowo. Jeden czyn, rozkaz skierowany do swoich nóg.

Uciekaj.

Prawie wszyscy uciekli.

Został tylko chłopak, na wózku inwalidzkim, który próbował pokonać samotnie labirynt poprzewracanych krzeseł. W panice i rosnącym strachu nigdy nienawidził tak bardzo swojej dolegliwości jak tamtego dnia.

Nagle jednak pewna dziewczęca dłoń odrzuciła mu z drogi pozostawione meble i szybko stając za jego plecami poprowadziła jego wózek do wyjścia ewakuacyjnego.

I tu zaczyna się nasza historia.

Pewien nieradzący sobie chłopak i honorowa dziewczyna.

~ witam ~

Może powinienem się przedstawić. Ale czy warto mówić o kimś, kto będzie starał się nie płakać przez całą tą historię? Czy warto przedstawiać osobę, której bronią są tylko słowa?

Nie odpowiadajcie.

To nie będzie cudowna historia. Będzie pełna wstydu, upokorzenia i żalu.

Przenieśmy się do małego cudzego świata.

Zapraszam.

ONE

Lubiłem na nich patrzeć. Na ich niecodzienną przyjaźń pełną niewinnego śmiechu, zakazanych szeptów i wieczornych spacerów.

Ale na razie przenieśmy się do samego początku — do pewnego marcowego dnia, w którym wschodnia część liceum spłonęła w ciągu kilku godzin. Pięć wozów strażackich ledwo ugasiło pożar, a pewna dziewczyna ledwo uratowała chłopaka na wózku inwalidzkim.

Rok 2010 zapowiadał się spokojnie dla nich obojga.

A tu nagle wybuchł pożar.

W ich sercu, umyśle, ciele.

Prawie wszystko spłonęło.

Oprócz pewnego wózka inwalidzkiego i dziewczęcego honoru.

~ podchwytliwe pytanie ~

Co powstaje po uratowaniu komuś życia?

Dług wdzięczności.

Ale co Flynn mógł zaoferować Hayley? Nie mógł zaprosić jej na spacer, do wesołego miasteczka czy do kina.

Mógł tylko odrobić za nią zadanie domowe.

Wróćmy jednak do tamtego dnia.

Hayley czym prędzej wybiegła z zadymionej klasy i pchając wózek inwalidzki kierowała się w stronę wyjścia ewakuacyjnego. Krzyczała na wszystkich spanikowanych ludzi, aby zeszli jej z drogi. Jej niegdyś śnieżnobiałe włosy, teraz poplamione dymem wirowały wokół jej twarzy, gdy zdeterminowana obiecała sobie, że ocali siebie i czarnowłosego chłopaka.

~ mały spojler ~

Dotrzymała obietnicy.

Przeciskając się między spanikowanym tłumem Flynn myślał tylko o nienawiści do swoich sparaliżowanych nóg. Ciągle im powtarzał, że mają wziąć się w garść, przypominał im, że były nogami i obarczał je za wszelkie wyrządzone mu zło.

Już dawno przestał wyobrażać sobie, co by było, gdyby nie doszło do wypadku sprzed siedmiu lat.

Opuszczając zadymiony budynek zaciągnął się łapczywie świeżym powietrzem, a Hayley za jego plecami, aż westchnęła z ulgą. Chłopak odwrócił się, aby spojrzeć na nią, a gdy ich spojrzenia się spotkały, odgłos zawalającego się budynku na długo pozostał w ich pamięci.

Może to spojrzenie i ten przerażający dźwięk był przeznaczony dla nich. Zwiastował burzące się mury, falę wymywającą wszystkie brudy z ich świata. Fakt, że zetknięcie ich oczu nie spowodowało błyskotliwych iskier, a pewne tragiczne w skutkach wydarzenie oznaczyło ich dalsze losy.

Jednak nigdy nie można mieć z niczym pewności. Świat jest zbyt chwiejny, zbyt uległy i niesprawiedliwy.

~ drobna uwaga ~

Zawsze byli pierwsi na drodze do tragedii.

Hayley szybko odwróciła głowę, by spojrzeć na zawalający się budynek. Kilka nauczycielek zakryło usta dłonią, by powstrzymać czający się w mroku krzyk, komuś po policzkach spływały łzy, a jeszcze ktoś inny przytrzymywał się cudzego ramienia, by nie upaść.

— Dziękuję.

A Flynn szeptał.

Jego struny głosowe załamały się na ostatniej sylabie podziękowań. Może z powodu stresu, zawstydzenia lub trującego gazu w powietrzu.

Hayley uśmiechnęła się lekko do chłopaka i mimowolnie pomyślała o zaistniałej sytuacji. Automatycznie poczuła się niezręcznie, ponieważ naruszyła przestrzeń osobistą Flynna. Tylko osoby z najbliższych kręgów miały prawo do intymnego kierowania wózkiem inwalidzkim.

— Dziękuję — powtórzył Flynn, zdecydowanie głośniej i pewniej.

Hayley uśmiechnęła się szerzej.

— Usłyszałam za pierwszym razem.

~ drobna uwaga ~

Wszystko w ich znajomości było niepewne.

Nagle po tych słowach dziewczyna została odtrącona, rzucona w ciemny kąt, by ustąpić pewnej zaborczej nauczycielce, która chciała przejąć opiekę nad pewnym niepełnosprawnym chłopakiem.

I w ten sposób honorowa dziewczyna została sama.

TWO

Drugie ich spotkanie nastąpiło wiele tygodni później i przesądziło o ich dalszych losach; ukształtowało powierzchnię, unormowało cyrkulacje monsunów i przewidziało eksplozję planety.

Choć jak zwykle nic niczego nie zapowiadało.

Hayley biegając po ocalałym boisku szkolnym wyżywała się emocjonalnie na piłce do gry. Strzelając do bramki próbowała wyładować na niej swoją złość i zużyć całą swoją energię. Dziewczyna rozumiała fakt, że trwała odbudowa zniszczonej części liceum, ale łączenie jej lekcji z młodszymi uczniami było ciosem w jej ambitne ego. Nie mogła się skupić, rozpraszały ją szepty, przekazywane karteczki i chichoty z tyłu sali.

Przeskoczmy jednak do Flynna. Z uwagi na zablokowane korytarze tłum w pozostałych częściach budynku został procentowo zwiększony, a łatwość poruszania się nimi była równa odwrotności proporcjonalnej. Chłopak w efekcie postanowił się nie narażać i unikając zatłoczonych korytarzy skierował swój wózek na dziedziniec szkolny. Usłyszał wtedy krzyki pełne wściekłości i obserwując z daleka pewną honorową dziewczynę przypomniał sobie swoje sportowe dzieciństwo.

~ smutna prawda ~

Wszystko co Flynn kochał, zostało mu odebrane.

Mimowolnie kierując się na przód i ignorując nieprzyjemną dla kół powierzchnię boiska sportowego, czarnowłosy zbliżył się do Hayley. Blondynka, jednakże nie zauważyła jego pojawienia się i kopiąc z całej siły piłkę przed siebie nie przewidziała faktu, że celowała prosto w nadjeżdżający wózek. Flynn jednak odczytał niebezpieczną wiadomość, a impuls nerwowy już wysłał bodziec do efektora.

~ uwaga ~

Będzie bolało.

Chłopak obrócił wózek o dziewięćdziesiąt stopni, ale piłka z zawrotną prędkością uderzyła w koło pojazdu i wywróciła jego wózek, czego Flynn nie przewidział w swoich matematycznych obliczeniach.

Hayley widząc szkodę jaką (prawie) umyślnie zrobiła, w ciągu sekundy zjawiła się przy chłopaku i doprowadziła go wraz z wózkiem do pionu.

~ podchwytliwe pytanie ~

Połączyła ich nieporadność czy oferta pomocy?

Gdy w tamtym dniu ich spojrzenia się spotkały nadal nie było wybuchu miłości, iskier czy fajerwerków. W ich małym świecie nie było czegoś takiego.

W ich oczach malował się wstyd.

~ smutna prawda ~

W swoim życiu doświadczyli go tak wiele.

— Przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam — wyszeptała upokorzona dziewczyna.

Flynn jednak uśmiechnął się lekko i schylił, by poprawić ułożenie swoich nóg. Nagła wywrotka przysporzyła mu nieco bólu i nowej okazji do rozmyślania o swoim losie. Pomyślał wtedy o żalu do swoich kończyn; o wszystkich bezsensownych mięśniach i ścięgnach.

— Znowu mi pomagasz.

Hayley uniosła brwi w pytającym geście i potrzebowała kilkunastu sekund, by przypomnieć sobie dzień pożaru. Z powodu całej adrenaliny buzującej w żyłach niemal zapomniała o uratowaniu Flynna.

Chłopak jednak pamiętał o tamtym wydarzeniu przez cały czas.

— Może to moje przeznaczenie? Ratowanie chłopaka na wózku inwalidzkim?

I wtedy nastąpił przełomowy moment. Wybuch iskier, fajerwerków i erupcja wulkanu.

Dziewczyna usiadła po turecku na sztucznej trawie i z uśmiechem patrzyła na chłopaka.

~ w mózgu Flynna ~

W końcu ktoś to powiedział.

W końcu ktoś otwarcie nazwał go chłopakiem na wózku, w dodatku w jego obecności. Nie bał się wymówić tego faktu głośno, w zasięgu jego słuchu. Czarnowłosy nienawidził, kiedy ludzie udawali, że nie widzieli jego dolegliwości. Była ona istotnym problemem, a ignorowanie jej wcale nie było niczym przyjemnym.

Ignorowanie kalectwa nie jest oznaką szacunku.

Flynn chciał żartować na temat swojego wózka, chciał zaprezentować ludziom swój dystans do siebie, ale inni na każdy jego żart peszyli się; nie wiedzieli, jak zareagować i zmieniali temat.

— Miło jest być czyimś przeznaczeniem.

Tego dnia oboje głośno się śmiali. I pomimo tego, że Flynn zawsze zadzierał głowę, by spojrzeć na Hayley, to oboje byli sobie równi.

Byli tą samą nic nieznaczącą kroplą w morzu.

THREE

Ich przyjaźń była nietypowa. Ludzie nie rozumieli ich żartów, dziwnego języka, którym się posługiwali i wygórowanych preferencji do rodzaju powierzchni. Oboje tak głęboko pogrążyli się w sobie, że zapomnieli, jak to jest być zwykłym człowiekiem. Ta dwójka młodych ludzi stała się dzięki sobie wzajemnie tak bardzo unikalna, oryginalna i jedyna w swoim rodzaju jak nikt inny przedtem.

Może to ich właśnie zniszczyło.

Siedząc wciąż na murawie boiska Hayley uniosła głowę, by spojrzeć na rozciągające się niebo. Położyła się później na plecach i wyciągając wskazujący palec przed siebie odezwała się do chłopaka.

— Widzisz tamtą chmurę? Przypomina statek.

Flynn uniósł głowę.

— Taki statek jak Titanic?

Dziewczyna pokręciła głową.

— Taki statek jak karawele. To nimi po raz pierwszy opłynięto kulę ziemską. To dzięki nim Kolumb odkrył Amerykę. Karawele odniosły światowy sukces a Titanic? — Hayley skrzywiła się — Titanic tylko zatonął.

Ta blondwłosa dziewczyna leżąca równolegle do kół jego wózka intrygowała go. Choć nie w taki sposób jak myślicie. Nie, w ich małym cudzym świecie nie istniała miłość. Hayley intrygowała Flynna jak dyktator, którego można tylko obserwować, o którym można czytać w gazetach. Chłopak czuł dziwną miażdżącą odległość, dystans między nimi.

Może była to kwestia urojeń albo stanu zdrowia.

~ Hayley ~

Fanatyczka filmów sci-fi, ekspertka od kobiecych rajstop i honorowa dziewczyna.

— Titanic zdobył jedenaście Oscarów.

Blondynka uśmiechnęła się.

— Okay, wygrałeś.

Ten chłopak na wózku inwalidzkim zadziwiał ją. Hayley podziwiała jego chęć przetrwania w tym okrutnym świecie. Został jej motywacją do działania wcześniej niż sobie o tym uświadomiła.

~ Flynn ~

Wierny czytelnik Edgara Poe, maniak lampek choinkowych i nieradzący sobie chłopak.

— Powinniśmy wrócić do klasy. Przerwa już się skończyła.

Hayley poprawiła ręce pod głową i wróciła do oglądania chmur.

— Jak chcesz, to idź.

Pytanie „a ty?” już prawie zostało wypowiedziane. Lecz nagle, bum! słowotok myślowy eksplodował w głowie chłopaka.

Czy mam prawo ją o to pytać?

Czy takie pytania nie są zarezerwowane dla przyjaciół?

Czy to nie za bardzo intymne?

I kim ja, do cholery, jestem?

Dlatego Flynn obrócił swój wózek i skierował się w stronę sali od hiszpańskiego, bo tylko to mu pozostało; niezrozumiałe obce słówka, niezrozumiały obcy świat i niezrozumiała obca Hayley.

~ zdrada tajemnic ~

To nie tak, że Flynn był nieśmiały.

On wstydził się krępujących chwil wynikających z jego zażenowania.

Blondynka nadal leżała na murawie i obserwując każdą pojedynczą chmurę na niebie zastanawiała się nad sensem relacji międzyludzkich.

Czemu na opryskliwą odpowiedź każdy musi od razu sobie iść?

Czemu nikt nie odczytuje moich ukrytych zachęt do dalszej rozmowy?

Czemu nikt nie trzyma się scenariusza?

I kim ja, do cholery, jestem?

Hayley wróciła do wyładowywania gniewu. Ignorując fakt, że trwała lekcja wściekle kopała nieszczęsną piłkę. Nie chciała iść na francuski, by znowu nic nie zrozumieć, znowu odliczać do dzwonka i znowu śnić na jawie.

Szkoła była dla niej bez sensu. Francuski był bez sensu. Zasady pisowni. Odmiany czasowników. Stołówka szkolna. Dzwonki na lekcje. Nauczyciele. Wózek inwalidzki.

~ natchnienie ~

Hayley była tego dnia mieszanką wszystkich emocji. Powiedziała, że przegrywając życie wygrała fatum.

Bardzo mi się spodobała ta myśl.

Nie zapominajmy jednak, że tamtego dnia wybuchły iskry.

I to one obudziły śpiący wulkan.

FOUR

W swoich rozmowach często odnosili się do przeznaczenia, jakby tylko ono miało jakikolwiek sens, wrodzoną charyzmę i wdzięk. Może po prostu lubili nazywać rzeczy po imieniu. Może to słowo nadawało lekkiej dojrzałości w ich siedemnastoletnim życiu.

A może byli głupcami, którzy ślepo wierzyli w nieistniejącą nadzieję?

Tylko głupcy nazywają fatum przeznaczeniem.

Ale nie oceniajmy ich. Darujmy im tą naiwność i gnanie pod prąd. W ich życiu nie pozostało nic prócz nadziei na lepsze jutro.

Hayley i Flynn przez pierwsze miesiące od feralnego pożaru spotykali się rzadko, natomiast każde spotkanie wryło się w ich pamięć. Pozostawiło pamiątkową pieczątkę, stempel, znak, by już nigdy nie mogli się z nim rozstać. A dodajmy, że były to piękne spotkania.

W ostatnim tygodniu maja 2010 roku odbywały się zawody sportowe pomiędzy szkołami licealnymi. Hayley będąca cheerleaderką z szerokim uśmiechem skakała, krzyczała i dopingowała drużynę ze swojej szkoły. Stała wśród innych dziewczyn ubranych w żółto-zielone topy i spódniczki, a w dłoniach trzymała dwa neonowo żółte pompony, którymi ciągle wymachiwała.

Flynnowi nie podobało się to.

On nie chciał widzieć honorowej dziewczyny nagle zmieszanej z tłumem. Nie chciał widzieć jej ubranej w tamten pospolity kostium, nie chciał widzieć jej z pomponami w dłoniach i najchętniej to w ogóle, by na nią tamtego dnia nie patrzył.

Ale tamten dzień zaplanowałem inaczej.

~ podchwytliwe pytanie ~

Jak wywołać napad wściekłości u osoby niepełnosprawnej?

Spraw, żeby honorowa dziewczyna kibicowała zawodnikom.

Piłka nożna — Flynn + doping Hayley — gra Flynna = poemat przekleństw.

Obserwowanie wszystkiego z góry nie było takie złe. Można było patrzeć tylko na Hayley i nikt tego nie zauważał. Można było wzdychać pogardliwie na zagrywki zawodników i nikt tego nie słyszał. Pełna wolność.

Ale co to za wolność, która trzyma cię na smyczy?

Dlatego wróćmy do Hayley. Dla niej liczył się fakt, że w czasie zawodów międzyszkolnych wszyscy byli sobie równi, zapominali o sprzeczkach i na moment stawali się wielką społecznością, która potrafiła tylko dopingować swoją drużynę. W takich chwilach kochała wszystkich ludzi na świecie.

Może gdyby doszłaby do takiego wniosku kilka lat wcześniej, to pokochałaby również Flynna.

~ wyjaśnienie ~

Chłopak kiedyś trenował piłkę nożną.

Ale teraz jeździ na wózku.

Przenieśmy się do momentu, w którym po skończonych zawodach ktoś zostaje uderzony przez kogoś pomponem.

Zgadnijcie kto to.

Flynn wjechał na boisko, by porozmawiać z Hayley. Naładowany skrajnymi emocjami zmusił się do działania i omijając szerokim łukiem swoją nieśmiałość po prostu podjechał bliżej blondynki.

— Cześć.

Dziewczyna zbierając z ziemi leżące pompony przestraszyła się jego głosu i zaskoczona wyrzuciła pompony ze swoich rąk, a rączka od jednego z nich uderzyła Flynna w oko.

Hayley gwałtownie zakryła usta dłonią i z podwójnym przerażeniem uklękła przed nim.

— Powiedz, że nic ci się nie stało — szepnęła.

Chłopak potarł oko rękawem.

— Nie lubię okłamywać ludzi.

Blondynka podniosła się szybko i złapała rączki od wózka inwalidzkiego. Kierując się w stronę szkolnego gabinetu lekarskiego przypomniała sobie sytuację z dnia pożaru, ponieważ wtedy także honorowo prowadziła Flynna do ocalenia.

I gdy oboje siedzieli w gabinecie pielęgniarki ich myśli pokrywały się.

Flynn uśmiechał się wewnętrznie do siebie, bo tamta dziewczyna obok niego znowu to zrobiła — znowu go ocaliła i poprowadziła do zwycięstwa.

Hayley wewnętrznie uderzała czołem o mur. Z zażenowania i wstydu, bo tamten chłopak obok niej ucierpiał przez nią.

~ ciekawostka dnia ~

Przeżyli razem już tyle wstydu i bólu.

A nawet nie znali swoich imion.

— Przepraszam — szepnęła Hayley po wyjściu z gabinetu.

Flynn jednak uśmiechnął się.

— Następnym razem po prostu pilnuj pomponów.

FIVE

Nie mam zamiaru budować jakiegoś napięcia i trzymać was w niepewności do ostatniej strony. To nie jest film akcji, w którym nie można niczego przeoczyć. Przedstawiam wam tylko czyjeś życie, do filmu mu bardzo daleko.

Rok 2017.

Hayley z przefarbowanymi włosami na brąz patrzy na oddalający się pomost. Woda uderza o kadłub statku, który płynie w kierunku otwartego oceanu. Honorowa dziewczyna nie patrzy jednak na horyzont, tak jak reszta wycieczkowiczów. Ona patrzy na Flynna, który najchętniej wskoczyłby do wody i płynął za nią, ale wózek inwalidzki i tak pociągnąłby go na dno. Tak jak jego miłość do Hayley.

~ ukryta prawda ~

Flynn chciał powiedzieć „do zobaczenia”, ale „żegnaj” go uprzedziło.

Skoro mamy za sobą już małą ulotną przyszłość wróćmy do czerwca sprzed siedmiu lat. Przypomnijmy sobie trzy fenomenalne spotkania Hayley i Flynna.

I obejrzyjmy czwarte.

Z uwagi na to, że wschodnie skrzydło liceum nadal nie zostało dopuszczone do względnego bezpieczeństwa lekcje niektórych klas dalej pozostawały połączone. Logiczne było to, że nad większą zawartością zbuntowanej młodzieży w jednym pomieszczeniu ciężko było zapanować, tym bardziej jeśli była to biologia.

Pewna nauczycielka wpadła zatem na szatański pomysł; jak wyedukować młodzież, nie oszaleć i spiłować paznokcie.

“Włączę im film”.

Sala projektowa gotowa na godzinne masowe samobójstwo została idealnie przystosowana do uczniów z dolegliwościami; nie było w niej schodów.

Najciekawszym przypadkiem w czasie trwania tamtej lekcji było to, że Hayley siedziała przy samym brzegu piątego rzędu, a Flynn przypadkowo postanowił zatrzymać wózek przy jej miejscu.

— Cześć — szepnął.

Blondynka uśmiechnęła się i również ściszając głos rozpoczęła z nim dyskusję.

— Ściągnęłam nową grę na telefon, chcesz zagrać ze mną?

Zabawne w młodzieży jest to, że zawsze solidaryzują się w chwilach pełnej swobody. Jednogłośnie wtedy uznali, że nie warto było udawać zainteresowanych filmem i spędzili całe sześćdziesiąt minut spisując zadania domowe czy robiąc ściągi, a Hayley i Flynn grali w państwa-miasta skutecznie wygrywając z innymi graczami online.

W pewnym momencie Flynn kichnął.

To wydarzenie nie byłoby takie ekscytujące, gdyby nie fakt, że Hayley zaczęła się śmiać. Najpierw cicho próbowała zdusić falę śmiechu, potem zaczęła parskać, a na końcu wybuchnęła donośnym śmiechem. Nie minęła sekunda a Flynn dołączył do niej. Wszystkie rozmowy od razu ucichły; inni uczniowie patrzyli na nich jak na głupców, inni uśmiechali się pod nosem, a jeszcze inni ze strachem oczekiwali reakcji ze strony nauczycielki.

Flynn i Hayley zostali wyproszeni z sali projektowej i śmiejąc się w niebogłosy na korytarzu ignorowali fakt, że wciąż trwała lekcja. Blondynka po kilku minutach usiadła na ziemi i ocierała łzy z kącików oczu.

— Nigdy nie słyszałam tak dziwnego kichania — stwierdziła nagle.

Flynn wzruszył ramionami.

— Może to ty masz dziwne uszy.

Hayley nagle umilkła, ponieważ uświadomiła sobie bardzo istotną rzecz. A w istocie jej brak.

— Nie wiem, jak masz na imię.

~ ukryta prawda 2 ~

Nie da się tego powiedzieć bez czerwonych policzków od zażenowania.

Zawstydzona Hayley spuściła wzrok. W jej głowie tamto zdanie brzmiało źle, ale wypowiedziane na głos brzmiało jeszcze gorzej.

Nie trzeba wspominać o tym jak bardzo Flynnowi zrobiło się smutno. Nikt nie chce czuć się nikim przy innej osobie, a chłopak właśnie wtedy tak się poczuł. Jak nic nieznacząca kropla wody, samotne ziarenko zboża na polu czy jeden piksel na ekranie telewizora.

On przynajmniej podsłuchał rozmowy jej znajomych, by poznać jej imię.

— Flynn.

Blondynka uśmiechnęła się lekko.

— Hayley.

— Wiem.

Może ta odpowiedź ze strony chłopaka była nietaktowna. Bardzo możliwe. Ale jestem pewien, że nawet gdyby uniknęli tej upokarzającej chwili to szybko zastąpiliby ją inną.

SIX

Mam nadzieję, że już zaczęliście zastanawiać się kim jestem.

Kim jest ta osoba, która przeciąga każdy akapit, nadużywa niektórych słów i wtrąca ciągle swoje „trzy grosze”?

Chciałbym Wam powiedzieć, naprawdę. Ale nie lubię za pomocą słów wydawać wyroków.

Flynn i Hayley zawsze stanowili dla mnie zagadkę. W swoim towarzystwie byli tak bardzo dopasowani, niczym jedna dusza w dwóch ciałach. A gdy znajdowali się sami to oboje wkraczali w swój własny odrębny świat. Obserwując ich czułem się jakby oboje mieli rozdwojenie jaźni.

Może to ich zbliżyło — psychiczne problemy, zdolność do marzenia i niepohamowana emocjonalnie osobowość.

Przedłużam tą opowieść jak tylko mogę. Nie chcę dojść do momentu, w którym oboje tracą siebie na dwa lata. Chcę ich widzieć razem; na pikniku, nad morzem, w lesie. Jednak muszę trzymać się kurczowo wspomnień.

Mam nadzieję, że kiedyś zjedzą kolejną nienaturalnie wielką porcję kiwi lub wypiją koktajl z frytek. Mam nadzieję, że kolejny raz włączą „Krainę Lodu” tylko po to, by posłuchać piosenek.

I, Boże, niech tak się stanie.

Ostatni miesiąc w szkole był jednym wielkim chaosem. Nauczyciele nie mogli zapanować nad rosnącą liczbą wagarowiczów, uczniowie nie wyrabiali z ilością ocen do poprawy, a Flynn z Hayley nie nadążali z produkcją papierowych słoneczek.

Tak, nie ma to jak tania siła robocza.

Wiem, zastanawiacie się po co komu masowa produkcja papierowych słoneczek, a ja znowu przedłużam. Naprawdę, przepraszam.

Dyrekcja szkoły dała bardzo jasny przekaz swoim uczniom; tańczycie na balu albo robicie dekoracje. Hayley od razu stwierdziła, że żadne bale nie były dla niej i dołączyła do sekcji dekoratorskiej, a Flynn wyboru za bardzo nie miał.

— Podasz mi zszywacz? — spytała jakaś dziewczyna kierując prośbę do chłopaka.

Flynn nie widząc żadnego zszywacza na stole przy którym się znajdował, podjechał do innego i niepostrzeżenie ukradł potrzebną rzecz.

~ uwaga ~

I wtedy wkroczyłem ja.

Pech chciał, że koło od wózka inwalidzkiego zahaczyło o pobliskie krzesło, a czarnowłosy z zaskoczenia wypuścił dosyć ciężki zszywacz z rąk. Prosto na stopę Hayley.

Dziewczyna zacisnęła usta z bólu i by zachować równowagę położyła dłoń na ramieniu Flynna. Resztkami sił podniosła nieszczęsny zszywacz i spojrzała na upokorzonego chłopaka.

— Tak bardzo cię przepraszam, naprawdę nie chciałem, to czysty…

— Nic nie mów.

Hayley nadal opierając się na ramieniu chłopaka przymknęła oczy. Flynn, który z przerażeniem obserwował jej dość spokojne zachowanie robił się coraz bardziej zawstydzony i obarczony wyrzutami sumienia. Od razu przeanalizował całą sytuację i na podstawie wyciągniętych wniosków próbował ułożyć w głowie plan idealnych przeprosin.

— Naprawdę nie chciałem zmiażdżyć ci stopy — wyszeptał chłopak lekko zniekształconym głosem ze wstydu.

— Wiem.

Hayley uśmiechnęła się lekko, by udowodnić mu, że się nie gniewała, a Flynn od razu rozpoznał żart sytuacyjny nawiązujący do krępującego pytania o imię.

~ wyrazy podziwu ~

Czasem mieli lepszą pamięć ode mnie.

Potem oboje powrócili do swoich zajęć. Jakby nigdy się nie poznali i nigdy nie zmiażdżyli komuś stopy.

SEVEN

Następnego dnia Flynn zauważył lekko kulejącą Hayley. Czując w sobie niepohamowane pragnienie rozmowy z nią, czym prędzej skierował swój wózek w jej kierunku. Dziewczyna zauważyła go już z oddali i tylko czekała, aż pewien pojazd inwalidzki zatrzyma się przy jej szafce.

— Jak twoja stopa?

Hayley zamyśliła się.

— Też miło mi cię widzieć, Flynn — roześmiała się, ale widząc zmartwioną twarz chłopaka od razu spoważniała. — Mam siniaka na stopie, a opatrunek utrudnia mi chodzenie.

— Tak strasznie cię przepraszam.

Flynn po kolejnych przeprosinach zajrzał do plecaka, który spoczywał na jego kolanach. Zaciekawiona blondynka wychyliła się nieco, by przyjrzeć się jego poczynaniom, a brunet tylko uśmiechnął się i wyciągnął z plecaka mały pakunek.

— Wtedy, w sali projektowej, zauważyłem, że słuchasz Kasabian. A ja mam ich płytę, której już nie słucham, więc… — podał pakunek dziewczynie — tobie bardziej się przyda.

Hayley wyrwała paczuszkę z rąk Flynna i czym prędzej zerwała ozdobny papier. Widząc już okładkę swojej ulubionej płyty zaczęła z radości piszczeć i skakać. Chłopak roześmiał się z jej pozytywnej reakcji i patrzył, jak dziewczyna zakrywa usta dłonią, by nie krzyczeć jeszcze głośniej i siada na podłodze. Miała dość patrzenia na Flynna z góry. Szeroko się uśmiechając tym razem to ona zadarła głowę.

— Chyba powinieneś częściej upuszczać zszywacze na moje stopy.

— Dekoracje na salę nie zostały jeszcze zrobione, będę miał zatem okazję — zaśmiał się.

~ uwaga spojler ~

Nie upuścił żadnego.

Tamten dzień zaczął tworzyć wokół nich pajęczą sieć. Nie chciał ich rozdzielić, ten mały uporczywy pajączek. Dzięki niemu miałem trochę mniej pracy, bo w końcu Hayley i Flynn żyli jednym życiem. Nieskazitelnie nierozłączni. Zawsze w swoim towarzystwie.

Uwielbiam tamte czasy. Koniec drugiego kwartału tamtego roku można porównać do kwitnącego kwiatu. Sadzonka przyjęła się w ziemi, a pączek zaczął rosnąć.

~ narrator ~

Co za piękne porównanie.

Rzuć swoją robotę i zostań poetą.

(To przyjemniejsze od codziennego widoku udręczonych dusz).

Po usłyszeniu dzwonka musieli iść/jechać do klasy. Pomimo tego, że bardzo przyjemnie czuli się w swoim towarzystwie, to musieli porzucić siebie nawzajem. Nauka wzywała, a oceny do poprawienia krzyczały do nich z drugiego końca korytarza.

Flynnowi spodobała się reakcja blondynki na prezent. Ta jej dziecięca radość zdominowała zdrowy rozsądek. Sprawiła, że zaczęła skakać i piszczeć na korytarzu pełnym uczniów. Inne dziewczyny wstydziłyby się tak zachować, ale Hayley nie. Była tak pogrążona w byciu sobą, że zapomniała o całym świecie.

Blondynka była jedyna w swoim rodzaju. Definitywnie. Lubiła kupować ubrania w lumpeksach, chodzić całą zimę w trampkach i pleść z dziwnych sznurków opaski do włosów. Swoim ubiorem lubiła wyrażać swoją indywidualność, wrodzoną awangardę i szyk.

Flynn dla porównania był bardziej prostym człowiekiem. Nienawidził jeżdżenia po sklepach, szukania ubrań i dobierania odpowiedniego rozmiaru. Wraz z pojawieniem się zakupów internetowych jego świat rozbłysnął milionem barw. Jak zawsze uciążliwe zakupy stały się czymś przyjemnym i bezproblemowym.

Flynn w porównaniu do Hayley nie musiał wyrażać czegokolwiek swoim wyglądem. Wózek inwalidzki mówił o wiele za dużo.

Dlatego zakończmy w tym momencie ten rozdział.

Dajcie mi się jeszcze trochę nacieszyć ich beztroską znajomością.

EIGHT

Dwa lata po rozkwitającym kwiecie Hayley zabrała Flynna na zakupy. Wspólnie przemierzając ulice Birmingham wyszukiwali nowych lumpeksów do odkrycia. Dziewczynie zależało na zaprezentowaniu chłopakowi nowego wymiaru zakupów; gdzie kupujesz coś za bezcen, aby później przerobić to na coś, co będzie miało ogromną wartość. Sama idea polegała na przerabianiu ubrań, dostosowaniu ich do stylu blondynki.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 27.39