Człowiek nie doświadczy prawdziwej wolności i szczęścia, dopóki nie przezwycięży strachu przed śmiercią i nie zrozumie, co oznacza być i prawdziwie kochać.
Świadomość, wyrażająca wieczność, pragnie wyrazić swoją własną prawdę.
Istnieje przestrzeń, która już zawiera wszystko w doskonałych proporcjach. Nazywamy ją Bogiem, Świadomością, Miłością, Absolutem, Niedualnością, Pustością, Brahmanem, Jaźnią, Tao, Energią, Kosmosem, wiecznym Teraz.
Główną inspiracją napisania tej książki jest moje pragnienie pomocy tym, którzy poszukują wskazówek na swojej ścieżce rozwoju.
Gdy zatrzymasz się na środku swojej drogi i rozpoczniesz autentyczne poszukiwania, pozostaje odnalezienie odpowiedzi na odwiecznie zadawane pytania.
Kim Jestem? Co tutaj robię? Dokąd zmierza ludzkość? Co jest po śmierci? Co to znaczy wierzyć?
Czym jest świadomość? Czym jest prawda? Czym jest oświecenie? Czy oświecenie jest faktem czy mitem? Jak się przebudzić? Czym jest ego? Czy ego jest złe czy dobre dla mnie? Co zrobić z własnym ego? Jaka ścieżka rozwoju duchowego jest najlepsza? Czy muszę stosować jakąś praktykę duchową? Ile pracy i wysiłku należy włożyć w to, aby się zmienić? I czy w ogóle można to zrobić? Co zrobić po przebudzeniu? Jak ugruntować zdobytą wiedzę w doświadczeniu, tak by nie pozostać z samą teorią?
Czy istnieje jeden idealny model zrozumienia rozwoju?
Wiedza zawarta w tej książce to rezultat dziesięcioletnich intensywnych poszukiwań i stanowi przewodnik po integracji rozwoju świadomości z codziennym życiem. Dzielę się z Tobą sprawdzonymi technikami, własnym doświadczeniem, filozofią i zrozumieniem, aby ułatwić Ci proces rozwoju. Otwórz swój umysł na nowe możliwości i pozwól się zainspirować czymś szczerym i prawdziwym, pisanym prosto z serca. Wszystko, czego potrzebujesz, jest na wyciągnięcie ręki, abyś mógł odkrywać własną prawdę, kierując się intuicją i doświadczeniem.
W książce opisuję, w jaki sposób codziennie integruję rozwój duchowy z rozwojem osobowości. Przedstawiam moje osobiste doświadczenia mistyczne i sposób, w jaki zintegrowałem wyższe stany świadomości w życiu codziennym. W końcu nabrałem wystarczającej odwagi, aby podzielić się moimi najbardziej osobistymi przeżyciami, które miały ogromny wpływ na moje życie.
Wszyscy szukamy czegoś w życiu.
Ta książka jest wynikiem mojej twórczej podróży ku odnalezieniu samego siebie.
Dedykacja
Dedykuję tę książkę wolności i wszystkim tym, którzy mają odwagę po nią sięgnąć.
Wiedzcie, że nie jesteście sami w swej podróży.
Jedlina-Zdrój, 24.02.2018
Josephowi Cambellowi — za Podróż Bohatera
Odbyłem swą podróż. Święty Graal wydawał się taki boski…
Kto by pomyślał, że nigdy nie chodziło o to, co uzyskam,
ale kim się stanę?
Wracam do swojej gromady — już nikt mnie nie zrozumie…
Podróż Bohatera — jest tylko podróżą Bohatera…
On jeden ją odbył — on jeden stał się Bohaterem…
Już nie ma tego jednego — już nie ma Bohatera…
Czy kiedykolwiek istniał jakiś obraz?
Boże, dlaczego mi to robisz?
Już nie ma Boga — obraz stał się wyświetlaczem…
Nikt tego nie dokona — nikt nie będzie oglądał za Ciebie…
Pokora — ile bym dał, aby przestać rozumieć…
Poza słowem odnajduję swój świat…
Nie ma dojrzałości — ona stała się Graalem…
Bohater, który odbył podróż — pozostało mu mędrkować…
Czas, który nie istnieje — swobodnie kształtuje swe oblicze…
Dwie osoby jedność odzyskują — mnie już nie ma…
To nie jest coś, co można dotknąć — materii nie ma…
Wzrok tworzy obraz…
Słuch tworzy dźwięki…
Dotyk zbudowany jest z ekstazy…
Umysł — piękny kalejdoskop…
Bohater klęka…
Już nigdy nie odczuje — że śmierć jest czymś prawdziwym…
Damian Sobański
Wstęp
„Odnajdź swoją życiową pasję i podążaj za nią, podążaj ścieżką, która nie jest ścieżką: Idź za swoim szczęściem! Gdy będziesz miał swoje niewątpliwe doświadczenie Aha!
Wtedy będziesz wiedział, że ujeżdżasz tajemnicę.”
Joseph Campell
To Tobie dedykuję tę książkę — drogi czytelniku. A dokładniej tej części Ciebie, która wie, czego szuka, i poprzez treść tej pracy zagłębi się w kontemplacji swej wiecznej prawdy, by odnaleźć siebie. Podczas jej tworzenia dołożyłem wszelkich starań, aby przekazać Ci to, co jest dla mnie na tę chwilę wartościowe. Książka ta nie jest stricte pracą naukową, z jakimi mamy styczność w środowisku akademickim. Jest to raczej zbiór moich refleksji i zinternalizowanych poglądów, które uważam za najbardziej wartościowe na drodze ku wewnętrznemu rozwojowi. Dzielę się z Tobą cennymi wglądami, wskazówkami i wiedzą płynącą z doświadczenia, jaką zdobywałem podczas własnej podróży rozwoju osobistego, duchowego, mentalnego i emocjonalnego. Mam nadzieję, że będzie stanowić ona dla Ciebie mapę, dzięki której będziesz mógł uzupełnić brakujące części swojej układanki, by wieść bardziej zintegrowane życie.
Niniejsza praca stanowi przewodnik po najważniejszych zagadnieniach mistyki oświecenia, która w nowoczesnym języku przyjmuje postać psychologii transpersonalnej. Treść ma na celu pomóc w zrozumieniu prawd relatywnych w stosunku do tych absolutnych. Chciałbym na wstępie zawrzeć ważne moim zdaniem twierdzenie. Książka ta przedstawia fundamentalny obraz pod duchowy wzrost i rozwój, który możesz powiesić u siebie na ścianie. Możesz spoglądać na obraz, podziwiać jego kolory, kształty, teksturę i techniki, jakich użyto, by go stworzyć, ale nie noś go proszę cały czas przy sobie. Przeczytaj dokładnie, wykonaj ćwiczenia w dogodnym momencie, zainspiruj się i ruszaj dalej. Pragnę wspomnieć tylko o tym, aby nie pomylić palca wskazującego, skierowanego w stronę tarczy księżyca, z samym księżycem.
Książka podzielona jest na rozdziały i mniejsze podrozdziały. W trakcie czytania zadbaj o to, aby nic Ci nie przeszkadzało i nic nie dekoncentrowało Twojej uwagi. Czytaj powoli, swoim własnym tempem, nie staraj się biec wzrokiem po stronach. Nie liczy się ilość kartek, jakie przeczytasz, lecz to, co sam wyciągniesz z zawartej tu wiedzy. Gdy w danym rozdziale pojawi się ćwiczenie do wykonania, pytanie do kontemplacji — wykonaj je proszę od razu lub w dogodnym dla Ciebie momencie. Książka pisana jest w charakterze interdyscyplinarności. Oznacza to, że łączy różne dziedziny wiedzy, przeplatając ze sobą rozwój osobisty, filozofię, mistykę oświecenia (rozwój duchowy), psychologię oraz wiele innych. Wskazuję ważność tego, jaką filozofią posługuję się na co dzień i dlaczego akurat taką a nie inną. Ze względu na to, że cenię sobie otwarty umysł, pisałem tę książkę w taki sposób, abyś nie musiał odrzucać nauk pochodzących z innych nurtów duchowych/filozoficznych/rozwojowych, a raczej uzupełniał to, co już wiesz, jednocześnie inspirując się przedstawioną tu ścieżką. W treści zawarte są przypisy wyjaśniające trudne pojęcia oraz odwołania do książek i autorów, którymi się inspirowałem, jak i odnośniki do Wikipedii, w której możesz znaleźć uzupełnienie wiedzy nt. najważniejszych zagadnień.
Możesz śmiało korzystać z różnych źródeł wiedzy, bez obawy, że coś Cię ominie. Jeżeli dostrzeżesz sprzeczności pomiędzy określonymi przekonaniami, filozofiami lub nurtami rozwojowymi/duchowymi — to znak, że przyszedł czas na własną, osobistą kontemplację w dochodzeniu do prawdy. W rozwoju świadomości bardzo ważne jest baczne przyglądanie się sobie i integracja nowo zdobytej wiedzy wraz z własną subiektywną perspektywą.
W książce często przypominam o zbudowaniu nawyku codziennej medytacji oraz kontemplacji. Zauważyłem, że grono osób rozwijających się duchowo dzieli się na zwolenników medytacji oraz tych, którzy twierdzą, że do rozwoju świadomości nie jest ona w ogóle potrzebna. Nie chcę Cię do niczego na siłę przekonywać, ale warto zwrócić uwagę, że najlepsze techniki (jak np. medytacja) zwykle nigdy się nie starzeją.
Jeżeli jesteś osobą wierzącą w jakąś określoną religię lub uważasz się za ateistę czy agnostyka, to wiedz, że nie stanowi to problemu w tym, abyś mógł poszerzyć swą perspektywę w zakresie rozwoju świadomości. Każda forma filozoficzna i religijna stanowi częściową reprezentację fundamentalnych prawd dotyczących naszej egzystencji. Wszelkie formy konceptualne mogą posłużyć nam w rozpoznaniu tego co prawdziwe, tak abyśmy mogli odkryć skarb, który nosimy cały czas w sobie. Jednak muszę Cię ostrzec, że zawartość tej książki, choć pisana najprościej jak tylko byłem w stanie, dotyczy iście zaawansowanego zagadnienia. Odkrycie tego, co tu zawarłem, może wywołać nieoczekiwane zmiany, na które warto się przygotować.
Podczas jednego z przemówień Osho, powiedział on coś pięknego, co natychmiast chwyciło mnie za serce. Postaram się sparafrazować jego słowa: „Wszelkie praktyki duchowe mają na celu tylko pomóc nam wyzbyć się strachu przed śmiercią. Jeżeli jesteś w stanie wyzbyć się go już teraz, nie potrzebujesz żadnej praktyki duchowej.”
Pewnego dnia wrócisz w to samo miejsce, z którego zaczynałeś. Będąc już inną osobą, stwierdzisz:
„Nic się nie zmieniło, choć jednocześnie nic nie pozostało takie samo.
Wszelakie słowa i interpretacje są rozproszeniami. Wszystko czego szukałem, mam w sobie.”
Ta książka jest moim zaproszeniem do rozpoznania Twojej prawdziwej natury.
Boskiej natury.
Życzę miłego czytania.
Rozdział I
„Nie jesteśmy istotami ludzkimi posiadającymi duchowe doświadczenia.
Jesteśmy duchowymi istotami posiadającymi ludzkie doświadczenie.”
Pierre Teilhard de Chardin
Kim jestem?
Doskonale pamiętam jedne z zajęć języka polskiego odbywające się w szkole podstawowej. Po dłuższej przerwie, związanej z feriami zimowymi, gdy jako dzieci wróciliśmy do szkoły — zapomniałem, w jaki sposób zapisywać część liter. To była pierwsza lub druga klasa szkoły podstawowej. Dosłownie, stanąłem przy tablicy, na której widniały polskie litery, spojrzałem na nie z poczuciem dotkliwej dziwności, próbując przypomnieć sobie ich pisownię. W głowie pojawiło się pytanie: kto wymyślił alfabet? Jak to jest możliwe, że z liter powstają słowa? Skąd wiemy, jak zapisywać poszczególne litery? Skąd wiemy to, co wiemy? Od tamtej pory w mojej głowie zrodziły się skryte i nieświadome poszukiwania odpowiedzi na pytanie: kim ja jestem?. Szczególnie dlatego, że nikt nigdy nie powiedział mi wprost, dlaczego po klasie zerowej zmieniła się moja pani wychowawczyni wraz z kolegami, i po co w ogóle chodzimy do szkoły. Od tamtej pory towarzyszy mi poczucie niewyjaśnionej zagadki wiedzy.
Odkąd pamiętam, nigdy nie interesowała mnie odpowiedź składająca się z jakiegokolwiek rzeczownika typu: jestem człowiekiem, mężczyzną, studentem, synem, Polakiem itd. Mojego „apetytu” nie zaspokajały również odpowiedzi przeczytane w książkach poświęconych tematyce filozoficznej, psychologicznej czy nawet religijnej. Racjonalne podejście mojego umysłu również było ograniczające. Tutaj zatrzymam się na moment i dokładnie opiszę Ci, dlaczego.
Gdy się rodzisz i wychodzisz na świat z brzucha swojej rodzicielki, jedyne czym dysponujesz, to sens postrzegania rzeczywistości w najczystszej postaci. Czujesz temperaturę i siłę nacisku na skórę, widzisz obraz, słyszysz dźwięki, odbierasz różne bodźce węchu i smaku. I choć wydaje Ci się, że smak czujesz w ustach, temperaturę na skórze, a obrazy przewijają się „na Twoich oczach” — to jest to w swej istocie iluzja. Twoje organy są tylko receptorami. Wszystkie odczucia i interpretacje tworzy Twój własny komputer — mózg. Przetwarza bodźce i w ten sposób wytwarza obrazy, emocje, ból, dyskomfort, nacisk. Zanim nauczysz się posługiwać językiem i opisywać każde z tych doznań, wszystko odczuwasz w najczystszej postaci, bo nikt jeszcze nie powiedział Ci, że bodźce można od siebie odseparować i opisać za pomocą słów, szufladkując każde z osobna. Przebywasz w stanie przypominającym świadomość oceaniczną. Podobnie do kropli wody oceanu, nie odróżniasz się od swego otoczenia, od całości.
Nie wiesz, czym jest „mama”, „tata”, „piłka”, „telewizor” — dla Ciebie wszystko po prostu jest takie, jakie jest. Nie ma ciepła, zimna, kolorów, wymyślonych lęków czy zobowiązań, krytyki, poczucia winy, potrzeby akceptacji. Wszystko po prostu jest. Określone bodźce uruchamiają określoną reakcję. Nie musisz myśleć o tym, że jesteś głodny, tylko zaczynasz drzeć się w niebogłosy w nadziei, że twoja mamuśka przybiegnie od razu i Cię nakarmi. Masz gdzieś to, czy zimno jest zimnem, a ciemność ciemnością, czujesz nieprzyjemny dla Ciebie bodziec, odpalasz reakcję — płacz, czekasz na mamuśkę, niech ona to naprawi. Z czasem, gdy dorastasz, zaczynasz „podchwytywać od innych”, że istnieje coś takiego jak komunikacja, i zarówno bodźce, jak i uczucia, zaczynają być spychane na dalszy plan, a ważniejsze stają się słowa. Słowa mają różne znaczenie w zależności od interpretacji oraz tzw. kontekstu. Za ich pomocą budowane są wzorce i systemy wartościowania tego, co jest bardziej i mniej ważne. Tak zaczyna być budowana sieć przekonań dotycząca poczucia wartości. Podobnie ma się z poczuciem winy. Za pomocą krytyki, nakazów i zakazów, na początku rodzice, później szkoła i środowisko — będą wpływać na Ciebie, kierunkując Twoją pierwotną energię w określonym celu. Tym celem jest nabywanie umiejętności, kompetencji, bycie konstruktywnym i produktywnym, dążenie do sukcesu, szczęścia i stawanie się dobrym członkiem społeczeństwa.
Nie mamy pewności co do tego, skąd wziął się wszechświat. Jak doszło do narodzin czasu i przestrzeni? Co było przed wielkim wybuchem? Być może stanowi on bezmyślne skupisko materii i energii, niewątpliwie ze sobą powiązanych cząstek, zawieszonych gdzieś w próżni. A może przypomina bardziej inteligentną plastelinę, mogącą przyjąć dowolną postać i formę dla zabawy? Wiemy, że istniał on przed pojawieniem się człowieka, ale to my dopiero zaczęliśmy go opisywać, oblepiać etykietkami i nadawać wszystkiemu sens, cel i przeznaczenie. Musi istnieć bezpośrednie powiązanie rozwoju, ewolucji, świadomości i idei, inaczej nie bylibyśmy w stanie myśleć o zjawiskach, formach i oddziaływaniach między nimi. To sprawia, że jesteśmy w istocie niezbędni dla kosmosu, by ten mógł spojrzeć sam na siebie i postarać się zrozumieć to, kim jest. Skoro wyłoniliśmy się ze świata, nie będąc od niego niczym oddzieleni, to chcąc odkryć jego znaczenie, musimy wpierw zbadać nas samych.
Pamiętasz pewnie z zajęć fizyki, że energia nigdy nigdzie nie ucieka, tylko zawsze się w coś przekształca. Np. tarcie przekształca się w ciepło, energię elektryczną możemy zamienić w mechaniczną (silnik elektryczny) itd. Einstein udowodnił słynnym równaniem e=mc2, że energia i masa są od siebie zależne, a że Twoje ciało składa się z masy, jest równocześnie energią. Rodzimy się, będąc energią, pochłaniamy ją, wydatkujemy, zużywamy a na końcu umieramy (wciąż nią będąc). Nic w przyrodzie nie ginie. Ale skoro napisałem, że jesteś energią, to czy czasami nie nalepiłem na Ciebie określonej etykietki? Owszem, zrobiłem to. Zrobiłem to nie bezcelowo. Chciałem, abyś spojrzał na samego siebie nie przez pryzmat bycia człowiekiem i przydzielania sobie określonej roli społecznej typu: chłopak, dziewczyna, syn, córka, matka, ojciec, uczeń, pracownik, pracodawca, kierowca, inżynier itd.
Chciałem, abyś widząc swoje istnienie jako energię, otworzył się na pewien sposób widzenia siebie jako coś niezwykle fascynującego. W końcu jesteś częścią wszechświata, co czyni Cię wyjątkowym elementem, zawierającym jego odbicie. Nie jest łatwo opisać to przy pomocy słów i znaków, niemniej jednak, w tej chwili coś magicznie pompuje krew do Twojego mózgu, jakaś siła dba o to, abyś nie musiał kontrolować swoich płuc, coś powoduje, że skupiasz się na tych słowach, a tekst, który w tej chwili piszę, w bibliotece uczelni w Wałbrzychu, znajduje się przed Tobą, dokładnie tu, gdzie teraz jesteś.
Posługiwanie się słowami może przynosić różne efekty. O ile czytanie tej książki może sprawić Ci przyjemność, to znowu negatywne myśli i interpretacje wytworzone przez umysł mogą być przyczyną złego samopoczucia lub nawet urojeń czy iluzji. Taki stan bywa skutkiem błędnego zrozumienia potrzeb i emocji bez umiejętności akceptowania ich i obserwacji takimi, jakimi są. Podobnie bardzo łatwo jest się pogubić w koncepcjach i znaczeniach słów oraz pojęć bez jednoczesnego odnoszenia się do istoty rzeczy.
Tworzymy w naszych głowach mapę dotyczącą rzeczywistości, która nie jest rzeczywistością bezpośrednio, lecz my bardzo mocno wierzymy, że tak właśnie jest. Ta mapa jest odzwierciedleniem wszystkiego, co się dzieje wokół. Budujemy nasz system refleksji, utożsamiając się z nim bezpośrednio, tworząc dualizm pomiędzy ciałem i umysłem. Przykładem tego następstwa jest myślenie o odczuciach zamiast faktycznego odczuwania, odtwarzanie przeszłości oraz przewidywanie tego, co nastąpi, bez zatopienia się w chwili obecnej.
Brak poczucia całości i miłości kompensujemy nadmierną samokontrolą, kompulsywnymi zachowaniami, gromadzeniem przedmiotów materialnych, dążeniem do władzy i wyższości. Z czasem, zamiast odczuwać sensacje i odczucia w organizmie, słyszymy dialogi wewnętrzne, które próbują wszystko wytłumaczyć, zracjonalizować, wyjaśnić czy usprawiedliwić. Doprowadza to do odrealnienia od rzeczywistości i stawia nas w pozycji antagonistycznej tj. przeciwstawnej względem naszego otoczenia.
Przez całe życie tworzymy osobną rzeczywistość w naszych głowach — przy pomocy koncepcji zaczerpniętych ze świata zewnętrznego.
Dlatego z poziomu rozumu odpowiedź na pytanie: kim jestem?, zawsze będzie w znacznym stopniu ograniczona tylko i wyłącznie do opisu, szufladki, etykietki, jaką możemy nakleić na nas samych. Ale czy naklejając na siebie naklejkę, jestem w stanie opisać samego siebie? Czy naklejając ją na przedmiot materialny, jakim jest np. krzesło (naklejkę z napisem krzesło), odpowiem na pytanie, czym jest krzesło? A jeżeli zacznę je opisywać: „jest to przedmiot codziennego użytku posiadający cztery nogi, siedzenie i oparcie, służące do utrzymywania sylwetki człowieka w sposób umożliwiający mu pracę lub wypoczynek” — czy ma to jakikolwiek sens? Może i ma. Ale równie dobrze mogę napisać, że jest to konstrukcja drewniana, która po zużyciu nadaje się do rozpalenia nią w piecu — teraz lepiej? A może…. O, mam. Krzesło jest przedmiotem, na którym, gdy się stanie, to jest się wyższym.
Weź do ręki przedmiot, który leży w zasięgu Twojego wzroku, i postaraj się zdefiniować, czym jest ten przedmiot, aż skończą Ci się pomysły. Zwróć uwagę, że każdy jego opis jest „płaski sam w sobie” i nie oddaje głębi „doświadczania i obcowania” z tym przedmiotem. Tworząc więc kolejne konstrukcje zdań na jego temat, zaczynasz się od niego oddalać, zamiast obcować z nim dokładnie w takiej postaci, jakim go widzisz. Myśli oraz koncepcje bowiem nie stanowią całej rzeczywistości, lecz jej częściowe, uproszczone odzwierciedlenie.
Język jest w znacznym stopniu ograniczony do używania konkretnych słów i konstrukcji gramatycznych, które nie przekażą nikomu odczuć, uczuć, bodźców, a nawet emocji. Słowo samo w sobie nie określa w pełni natężenia bodźca, jego motywu, stanu, w którym jest zakotwiczony, ani tego, z jakimi innymi przekonaniami łączy się w czyimś subiektywnym „umysłowym świecie”. Owszem, możemy skonstruować dość wyrazisty i dokładny obraz tego, czego doświadczamy, lecz to nigdy nie będzie to samo co czyste doświadczanie.
Nasza ludzka komunikacja jest niedoskonała, wybrakowana, zależna od czasu, przestrzeni oraz kultury. Nie możemy wiedzieć wszystkiego, dlatego powołujemy się na uproszczenia, generalizacje i skróty myślowe. Te niedoskonałości powodują ogromną ilość sprzeczności, paradoksów oraz ślepych plam, przez które nie jesteśmy w stanie określić dokładnie „Kim jesteśmy?”, „Skąd się wzięliśmy?”, „Jaki jest cel egzystencji?”, wywołując trudności w dokładnym określeniu tego „Czym jest prawda?”.
Zjawisko to w pewnym stopniu nasila w nas samych i naszym społeczeństwie konflikty, niezrozumienie, agresję, nietolerancję, krzywdę, wojny, niepokoje, lęki, frustracje. Innymi słowy, jest to skutkiem separacji pomiędzy tym, co jest, a tym, co my myślimy, że jest. Kłócimy się nie tyle o realne fakty, lecz ich uproszczone interpretacje. Granice państwa nie istnieją jako rzeczywiste — umówiliśmy się, gdzie je wytyczymy, to samo tyczy się waluty pieniądza i jego sposobu użycia, w tym odzwierciedlenia wartości. Istniejące zjawiska nie istnieją dla nas jako świadków w oddzieleniu od interpretacji i nieświadomość tego niesie ze sobą pewne konsekwencje.
Ćwiczenie. Kontemplacja
Słowo „kontemplacja” pochodzi z łac. contemplari — oznacza widzieć, przyglądać się czemuś, oraz contemplatio — w świętym miejscu, w świątyni (tutaj razem, w jedności). Kontemplacja była od mileniów używana przez mistyków, myślicieli i filozofów, w celu bezpośredniego dojścia do prawdy. Cała potęga w kontemplowaniu polega na tym, aby poprzez kontakt ze świadomością dojść do głębokiego zrozumienia istoty rzeczywistości i poznania bytu oraz zjawisk składających się na subiektywne doświadczenie. Kontemplować możesz tylko tu i teraz, będąc bezpośrednio świadomym i uważnym odpowiedzi, jaką uzyskasz, zadając sobie określone pytanie. Praktyka ta różni się od koncentracji i medytacji, choć wymaga tego samego czynnika, tzn. uważności chwili obecnej i całkowitego zaabsorbowania się tematem kontemplacji. Podczas zadawania sobie konkretnego pytania, należy przekierować całą uwagę do własnego wnętrza. Kontemplacja służy bezpośredniemu badaniu naszego doświadczenia i to jest właśnie najważniejsze w kontemplacji — badanie. W ten sposób dochodzimy coraz głębiej do zjednania się z naszym byciem.
W jaki sposób kontemplować?
— Udaj się w ciche, spokojne miejsce. Możesz wybrać dogodne dla Ciebie pomieszczenie lub pójść na spacer do parku, lasu. Możesz udać się nad pobliski strumyk, rzekę, zalew lub jezioro. Idealnie sprawdzają się do kontemplacji szerokie, otwarte tereny, łąki, lasy, szum wiatru, drzew, liści, wody, góry.
— Skup się na tym, co dzieje się tu i teraz. Bądź świadomy swojego otoczenia i bodźców docierających do Twojego ciała.
— Zadaj sobie pytanie do kontemplacji. Najlepszymi pytaniami kontemplacyjnymi są pytania typu „Czym jest XYZ? Jaka jest prawdziwa natura XYZ? Z czego jest zbudowane XYZ?”, np. Czym jest myśl? Jaka jest prawdziwa natura myśli? Z jakiej substancji zbudowana jest myśl? Czym jest emocja? Czego dokładnie dotyczy to, o czym myślę?
— Skup się na uważnym śledzeniu każdej odpowiedzi. Staraj się wsłuchiwać w to, co ma Ci do powiedzenia Twój umysł. Jeżeli pojawią się jakieś negatywne uczucia, emocje, lęk, zniechęcenie lub niepewność — pozostań z nimi i obserwuj.
— Pozostań w kontemplacji do momentu, aż będziesz bezpośrednio świadomy odpowiedzi na zadane pytanie.
— Postaraj się kontemplować regularnie. Ćwiczenie to rozwinie w Tobie nawyk integrowania tego, co usłyszałeś, z tym czego doświadczasz na co dzień. Możesz zbudować nawyk kontemplacji np. raz w tygodniu, który wesprze Twoje poszukiwania. 30-minutowy spacer w weekend może Ci w tym pomóc.
Przykładowe tematy do kontemplacji:
— Co oddziela Ciebie od środowiska zewnętrznego?
— Gdzie dokładnie jest granica Ciebie?
— Czy istnieje jakakolwiek różnica pomiędzy tym, co subiektywne, a tym, co obiektywne?
— Czym jest słowo?
— Czym jest myśl?
— Czy myśli mają swój kształt? Kolor? Smak? Zapach?
— Czy zmiana myśli jest w stanie zmienić Twoją percepcję rzeczywistości?
— Czy możesz kontrolować myśli?
— Kim jest kontroler, a kim jest myśliciel?
— Czy istnieje wolna wola?
— Czy jesteś w stanie poznać rzeczywistość w inny sposób, niż przy pomocy własnego myślenia?
— Czym jest świadomość?
W książce odnajdziesz ciekawe pytania do kontemplacji w formie ćwiczeń. Oprócz tego możesz zacząć prowadzić swoją własną listę z zagadnieniami, zapisując te, które są dla Ciebie najistotniejsze. Zwykle pytania same przychodzą do głowy, gdy nie przywiązujemy się sztywno do jakiegokolwiek systemu myślenia. W uporządkowaniu odpowiedzi i swoich własnych odkryć pomoże Ci dziennik i sporządzone w nim notatki. Kontemplacja stymuluje umysł do twórczego poszukiwania rozwiązań i nowych perspektyw, otwiera umysł na paradoksy, pomaga syntezować wiedzę z obserwacjami i załagodzić konflikty wewnętrzne, poszerza zakres zdolności poznawczych, pozwala na krytyczne obserwowanie zjawisk z różnych punktów widzenia i przede wszystkim — nakierowuje umysł na istotę świadomości.
Świadomość
W dzisiejszym świecie globalizacji i ogólnego dostępu do informacji słowo „świadomość” jest często używane w wielu kontekstach. Na co dzień odbieramy „bycie świadomym” za coś, co jest pewne i oczywiste. Myślimy, że jesteśmy „świadomi” swojego życia i samych siebie. Sądzimy, że „świadomość” jest po prostu wiedzą na jakiś temat, czymś, z czego zdajemy sobie sprawę, czymś, co odkryliśmy. Mylimy duchowe znaczenie słowa świadomość (oznaczającego wieczną, niepodzielną jaźń, często określane mianem dużego „Ja” lub „Ja jestem”) z psychologicznym terminem samoświadomości (dotyczącego naszej osobowości i tymczasowego stanu psychicznego ego, nazywane małym „ja”), co ma duże znaczenie w zrozumieniu siebie i duchowych poglądów.
Zróbmy prosty eksperyment, aby lepiej wyjaśnić poruszane wcześniej przeze mnie zagadnienia.
Jeżeli teraz zatrzymasz się na moment i zaczniesz myśleć o tym, co będziesz robić za godzinę — to jak sądzisz, czy będziesz wtedy świadomy?
A co, jeżeli zadasz pytanie: kto jest świadomy tego życia? Jaką odpowiedź możesz uzyskać? Prawdopodobnie będzie to odpowiedź, że to Ty jesteś świadomy.
Kto widzi myśl, że jesteś świadomy? Również Ty?
Kiedy dowiedziałeś się o tym, że Ty jesteś świadomy? Teraz? Przy narodzinach? Czy świadomość jest zależna od linii czasu, a może jest całkowicie od czasu niezależna?
Kto widzi, że jesteś teraz świadomy? Ty? Jaka jest zależność myśli od Twojego postrzegania?
Kim jest ten, kto sądzi, że jest świadomy? Kolejne ja? Ile ich w sumie jest?
Jaka jest zależność myśli od Twojej osoby?
Z którego miejsca pochodzą Twoje myśli? Czy jesteś w stanie pokazać to miejsce? Jeżeli wskazujesz na swoją głowę — czy nie jest to wynikiem utartego wcześniej przekonania, że myśli pochodzą z głowy? Ale jeżeli by im się dokładniej przyjrzeć, to czy jest to prawda?
Zatrzymaj się na moment i spróbuj uzyskać własną odpowiedź na powyższe pytania.
To co pewnie zaobserwowałeś, to niekończący się matriks odpowiedzi, że to Ty osobiście jesteś świadomy. Jednak istnieje coś jeszcze, co widzi myśli, że Ty jesteś świadomy. Możesz zwrócić uwagę na zależność pytania i odpowiedzi oraz to, że zawsze istnieje jakieś „Ja” ponad tym, które obserwuje cały proces. Warto zastanowić się nad tym głębiej i przekontemplować temat. Zadając sobie pytanie: kim ja jestem? Zobacz, skąd pochodzi odpowiedź. Zastanów się, jaki jest związek pomiędzy źródłem pytania a obserwacją.
Jak zapewne zauważyłeś, myśli i ich obserwacja idą ze sobą w parze, choć paradoksalnie obydwa zjawiska są jednocześnie oddzielone. W nurcie nonduality nosi to nazwę dualizmu. Jest to poczucie oddzielenia pomiędzy świadkiem doświadczenia a dostrzeganymi fenomenami. Przyglądaniu się temu procesowi towarzyszy obecność, pewien rodzaj niewzruszonego, bezosobowego widzenia. Tę bezpostaciową, obserwującą przestrzeń, która przyjmuje pozycję meta (to znaczy, jest zawsze powyżej nad obserwującymi zjawiskami, przyglądając się wszystkiemu), zwie się świadomością.
W paradygmacie materialistycznym uważa się, że świadomość jest wytworem naszego mózgu, choć gdy zaczniemy ją eksplorować, sam zobaczysz, że twierdzenie to nie jest do końca dokładne. Trudno jest ją opisać czy zdefiniować, gdyż pochodzi z naszego bycia, a nie tylko wiedzy. Zagłębianie się w jej kontemplację nazywam mistyką oświecenia, a najczęściej stosowaną praktyką służącą odkrywaniu jej jest medytacja.
Teraz zróbmy kolejny eksperyment. Weź do ręki stoper (może być w telefonie) i ustaw go na 1 minutę. Gdy go włączysz, zamknij oczy i skupiając się na swoim oddechu, spróbuj nie myśleć w tym czasie.
Zapewne zauważyłeś, że niemyślenie przez tylko jedną minutę jest bardzo trudne, a w zasadzie to niemożliwe. Myśli krążą, nieustannie zmieniając swój kształt, bieg czy formę. Dzięki temu ćwiczeniu możesz zaobserwować też, że świadomość nie tylko jest tym, co widzi Twoje myśli. Jest również tym, co widzi ciemność przed oczami, gdy je zamykasz, oraz głębię Twojego oddechu, gdy stajesz się go uważny. Oznacza to również, że w jej zakres wchodzą wszystkie odczucia i doznania płynące z całego ciała.
Jest jak pusta przestrzeń pomiędzy myślami i bodźcami, tło, miejsce, w którym odgrywa się całe doświadczenie. Stanowi pojemnik przyjmujący postać tego, co znajduje się w jej przestrzeni. Z niej wypływają myśli i do niej wracają. Tak samo wszelkie uczucia w ciele, odczucia i zmysły. Można ją spostrzec jeszcze bardziej dzięki kontrastowi jej nieruchomej, niewzruszonej natury wobec zmienności naszego ciała, uczuć i myśli.
Nasz intelekt również zawarty jest w jej polu. Dlatego właśnie chciałem zrobić z Tobą wcześniejsze ćwiczenia, aby pokazać Ci, że jest spora różnica pomiędzy świadomością, a myślami i intelektem. Wobec czego możemy również dostrzec pewnego rodzaju błąd w logice powszechnego myślenia twierdzącego, że myślenie i świadomość są tym samym, że być świadomym oznacza myśleć o czymś. Myślenie i intelekt są zawarte w świadomości — ale nie stanowią jej całości. Nawet, gdy śpisz, towarzyszy Ci jej obecność, o czym świadczy poczucie przeżywania snów, a nawet częściowego ich zapamiętywania.
Na początku podróży potrzebujemy narysować linię między przekonaniem a świadomością, by móc oddzielić od siebie wierzenia i myśli na jej temat — to rozróżnienie będzie nam służyć z czysto technicznych względów. Potem w miarę poszerzania perspektywy i praktyki obserwacji zostanie ono rozpuszczone, by móc głębiej eksplorować niepodzielność jaźni. Świadomość jest niedefiniowalna, choć w tej chwili mogę ją zdefiniować, aby pomóc Ci w duchowej podróży. Aby ją w pełni poznać, musisz dokonać odkrycia na własną rękę. To właśnie ludzie, którzy ją odkrywali i poznawali, z biegiem czasu zostawali uznani przez społeczeństwo za mędrców. Nazywa się ich mistykami, a na podstawie ich słów, wiedzy i mądrości, rodziły się wszelkie religie. Znasz to doskonale. To właśnie o świadomości opowiadał Jezus, Budda, Mahomet — nazywali ją Bogiem, Miłością, Brahmanem, Atmanem, Wieczną Jaźnią. Istnieje tyle religii na tym świecie, ile ludzi oświeconych, opowiadających o jednym i tym samym — o świadomości. Wszystkie opisują to samo. Twoją nieskończoną naturę.
Ćwiczenie. Medytacja
Jedną z najskuteczniejszych praktyk duchowych jest medytacja. Jej celem jest poszerzenie zakresu percepcji, otworzenie się na widzenie peryferyjne, zwrócenie uwagi na to, czego wcześniej nie dostrzegaliśmy, uspokojenie umysłu, pogłębienie zdolności do obserwacji i wniknięcie w naturę bycia, istnienia oraz świadomości.
Wśród ludzi istnieje podział na zwolenników medytacji oraz przeciwników, niektórzy znów pozostają neutralni. Podział ten wynika z różnego rozumienia praktyki i posiadanych filozofii. Niedoświadczeni boją się samej praktyki i są niepewni ze względu na jej kulturowo „mistyczny” charakter, wynikający z etykietki ruchu „New Age”, lub nieprawidłową interpretację wschodniej ezoteryki. Inni stwierdzają, że medytacja nie jest dla nich, czują się niegotowi lub uważają, że jest im niepotrzebna. Część twierdzi, że nie ma na nią czasu i korzysta głównie z formy praktyki nieformalnej. Jeszcze inni osiągają to, czego chcieli, i porzucają praktykę, wracając do normalnej codzienności życia.
Możesz też spotkać się z przekonaniem, że medytacja jest w zasadzie tym samym co świadomość, dlatego nie trzeba medytować, wystarczy być w tu i teraz. Kiedy zauważysz, że zawsze jesteś w tu i teraz, bo mamy do dyspozycji tylko moment bieżący, w Twej głowie może narosnąć wątpliwość o to, czy warto medytować, czy nie? W zasadzie to zależy, w jakim stopniu jesteś świadomy tej teraźniejszości. Można być w tu i teraz z rozhuśtanym umysłem i kaprysami, a można być też w spokoju i równowadze.
Mając świadomość istniejących podziałów, przez całą długość tej książki będę jednak zachęcać Cię do praktyki medytacji. Uważam, że ten jeden, można by rzec, „mistyczny” nawyk jest kluczem do zrozumienia i poznania tego, czym jest świadomość, przynajmniej na samym początku. Myślę, że praktyka jest ważna, gdyż interesując się rozwojem duchowym w samym tylko stopniu intelektualnym, można mieć trudność w uchwyceniu sedna przekazu. Dzieje się tak, ponieważ mając styczność z jakąkolwiek duchową religią, filozofią, kulturą czy nauczycielem, będziesz pod wpływem określonego systemu wierzeń. Wiedza, mądrość oraz zrozumienie intelektualne duchowych prawd jest bardzo ważne, ale dopiero praktyka daje wgląd w to, o czym mowa. By lepiej zrozumieć matematykę, potrzebujemy rozwiązać trochę równań, aby ją uchwycić. Bez robienia zadań — kompletnie nic nie zrozumiemy. Jednakże, ostatecznie pozostawiam decyzję Tobie.
W gruncie rzeczy, w rozwoju duchowym nie tyle chodzi o to, aby dodawać do swojej głowy dodatkowe sieci przekonań i coś, w co musisz wierzyć. Jest wręcz odwrotnie, chodzi o to, aby usunąć z tej głowy to, co jest już nieaktualne i wiąże się z oporem przed poznaniem świadomości, oraz by zrobić porządek z tym, co jest niezbędne do życia. Uważam, że duchowość nie jest tym samym co religijność, choć każda religia zawiera w sobie formę duchowości. Nie musisz wierzyć w nic szczególnego, aby być osobą spełnioną we własnym byciu. Jeżeli preferujesz udział w jakiejś wybranej religii — śmiało idź swoją ścieżką ku poznaniu siebie. Jeśli wolisz podejście świeckie, niewiążące Cię z żadną doktryną, to również jest w porządku. Nie musisz nawet wierzyć w oświecenie, aby kroczyć tą drogą. Twoja osobista ścieżka duchowa sama Cię odnajdzie, w chwili gdy nakierujesz swój „wewnętrzny kompas” na wyznaczoną trajektorię poznawania świadomości.
Sztuka medytacji dzieli się na praktykę formalną i praktykę nieformalną. Praktyka formalna polega na wydzieleniu w ciągu dnia określonego odcinka czasu i stosowaniu się do określonej techniki medytacji w ciszy i w odosobnieniu. Praktyka nieformalna natomiast nie wymaga żadnej specyficznej techniki, poza ciągłym sprowadzaniem swojej uwagi do tego, co dzieje się w Twoim doświadczeniu tu i teraz. W praktyce formalnej siada się w specjalnie wyznaczonym miejscu, o określonej porze dnia, stosując specyficzną technikę. Natomiast praktykować nieformalnie możesz np. podczas jazdy samochodem, będąc uważnym swojej jazdy, drogi, otoczenia, podczas zmywania naczyń (dokładnie obmywając każdy talerz czy sztuciec), podczas rozmowy z przyjacielem (uważnie słuchając drugiej osoby, utrzymując stały kontakt), podczas codziennych obowiązków i wykonywanej pracy zawodowej.
Osobiście jestem wielkim zwolennikiem obu podejść ze względu na to, że żyjemy w społeczeństwie bardzo szybko pędzącym do przodu i materialistycznie nastawionym na rozwój i ekspansję. Stosowanie samej praktyki nieformalnej może być niewystarczające na co dzień, gdyż bardzo łatwo ulegamy rozproszeniom i nawałowi obowiązków ze strony otoczenia. Aby zoptymalizować swoje postępy, warto jest korzystać ze wszystkich dostępnych narzędzi i technik do tego, aby stale pogłębiać bezpośredni wgląd w Swoją prawdziwą naturę.
Istnieją tutaj pewne wyjątki. Jeżeli czujesz, że potrzebujesz zająć się bardziej swoim życiem materialnym, doświadczasz problemów natury psychologicznej, które wymagają dodatkowej opieki, boli cię głowa lub czujesz nudności i chcesz odpuścić praktykę — zrób to. Z praktykami duchowymi i rozwojowymi (jak ze wszystkim w życiu) można przesadzić i warto mieć to na uwadze. Nie chcę, abyś czuł się winny czy niewystarczająco dobry, bo nie jesteś w stanie (lub nie chcesz) w tej chwili medytować. Jeśli poczujesz gotowość, by siąść samemu ze sobą w ciszy i zagłębić umysł w istocie jego istnienia, medytacja przyjdzie do Ciebie sama. To co tutaj proponuję, to różne techniczne punkty widzenia, które mogą posłużyć Ci jako inspiracja do dalszej praktyki.
W jaki sposób rozpocząć praktykę medytacji?
— Zacznij od postanowienia, że chcesz zacząć to robić. Jeżeli zależy Ci na wewnętrznym spokoju, balansie i bezpośrednim zrozumieniu największych duchowych prawd, polecam zaprzyjaźnić się z tą praktyką. Aby mieć rezultaty w dowolnym obszarze Twojego życia, trzeba się zaangażować i poświęcić część swojego czasu, aby opanować kwestie techniczne.
— Buduj swoją praktykę stopniowo. Nie radzę testować od razu wszystkich technik jednocześnie, gdyż można się pomieszać. Za chwilę przedstawię Ci kilka metod medytacji, ale już na wstępie chcę Ci powiedzieć, że dużo ważniejsza jest konsekwencja w praktyce i budowaniu nawyków, niż technika jaką się posługujesz. W miarę praktyki będziesz odkrywał coraz to nowsze niuanse kryjące się w Twoim doświadczeniu. Daj sobie czas na budowę fundamentów. Pamiętaj o tym, aby pomyśleć o pozytywnych i długofalowych korzyściach, które przedstawię w dalszej części.
— Stwórz dla siebie czas na medytację. Jedną z najpowszechniejszych wymówek, jakiej używają ludzie, gdy słyszą o medytacji, jest to, że nie mają na nią czasu i nie potrafią medytować, przez co przekonują się, że praktyka na pewno nie jest dla nich. Jeżeli chodzi o problem braku czasu, można skorzystać z praktyki uważności w życiu codziennym lub „wykroić” dla siebie kawałek wolnego miejsca z codziennego planu obowiązków i zajęć.
— Odpowiednie miejsce — zlokalizuj miejsce, w którym będziesz chciał medytować. Może to być wolny kącik Twojego pokoju, pobliski park, a może nawet i las. Możesz również odwiedzić okoliczny aśram lub centrum jogi. Reguła jest prosta — wybierz dla siebie miejsce, w którym czujesz się najlepiej i masz pewność, że nic Cię nie będzie rozpraszać. Postaraj się, aby było to miejsce, w którym możesz medytować regularnie — chodzi o zbudowanie trwałego, długoterminowego nawyku, który przyniesie Ci ogromną ilość korzyści w perspektywie czasu.
— Odpowiednia postawa — w różnych praktykach jogi i pranajamy stosuje się pozycję lotosu, w której zakłada się nogę na nogę na wysokości bioder. Istnieje również możliwość podłożenia pod pośladki poduszki, aby Twoje kolana były poniżej bioder, następnie jedną nogę podsuwa się pod krocze, aby pięta dosłownie dotykała podnóża Twoich narządów rozrodczych, a drugą nogę tylko się dosuwa. Można również wykorzystać siad turecki. Podczas siedzenia bardzo ważna jest wyprostowana sylwetka (pozwala na przepływ energii wzdłuż kręgosłupa), możesz utrzymywać prostą postawę samodzielnie lub oprzeć się o coś pionowego np. ścianę (chcąc medytować przy ścianie, warto jest podłożyć pod plecy jakąś poduszkę). Możesz spróbować medytować również na krześle. Jeżeli chodzi o postawę, najważniejsze jest takie ułożenie ciała, które umożliwia pełną swobodę w przepływie energii przy jednoczesnym minimalizowaniu dyskomfortu. Chcąc medytować ponad 30 minut, należy wybrać taką pozycję, która umożliwi Ci bycie w całkowitej uważności (tak, abyś nie przysypiał) i jednocześnie zapewni taki komfort, abyś nie zniechęcał się do dalszej praktyki. Niektóre osoby zgłaszają, że nie mogą medytować z wyprostowanymi plecami ze względu na bóle w kręgosłupie. Wtedy można wypróbować praktykę na leżąco, na twardej podłodze z wykorzystaniem maty do jogi, należy tylko zadbać o to, aby medytacja nie zamieniła się w drzemkę.
— Odpowiednia pora — wybierz dla siebie odpowiednią i stałą porę do medytacji. Chodzi o taką porę, w której nikt ani nic nie będzie w stanie zakłócić Ci spokoju i jednocześnie będziesz wystarczająco uważny, aby móc zaangażować się w praktykę. Przykładowo, może być to z samego rana, zaraz po wstaniu i zrobieniu porannej toalety, lub zaraz przed snem. Odradzam medytować bezpośrednio po posiłku lub w chwili, gdy jesteś śpiący, niewyspany lub przemęczony. Picie kawy lub spożywanie kofeiny z innych źródeł, aby pobudzić się do medytacji, nie jest najlepszym pomysłem. Bardzo dobrze medytuje się również po lekkim wysiłku fizycznym, np. po spacerze na świeżym powietrzu czy po ćwiczeniu jogi.
— Wyeliminuj dystraktory — usuń wszystkie czynniki, które mogą Cię rozpraszać podczas medytacji. Włącz tryb samolotowy w telefonie. Wyłącz komputer, telewizor i inne grające urządzenia. Medytacja jest czasem dla Ciebie. Uważaj na stosowanie muzyki podczas medytacji (wyzwala ona konkretne uczucia i może prowokować wspomnienia; wyjątkiem są medytacje prowadzone czy pliki dźwiękowe z określoną częstotliwością oraz relaksacja). Można traktować medytację jak trening w pogłębianiu kontaktu z samym sobą. Im mniej czynników będzie Cię rozpraszać, tym głębiej poczujesz siebie.
— Stawiaj małe kroki. Zacznij od 5 minut dziennie, a następnie buduj swoją praktykę, stopniowo dodając 5 minut co tydzień. Zazwyczaj medytacja trwa od 30 minut do jednej godziny, ponieważ w 40 minucie zaczynają sztywnieć nogi — aby wytrwać godzinę, potrzebny jest zaawansowany poziom wytrenowania. Gdybyś chciał zacząć od razu od godziny — przestrzegam przed tym, że może to być dla Ciebie szokujące i bardzo możliwe, że zrazisz się do praktyki.
— Używaj stopera — stoper odmierzający czas jest świetnym sposobem na to, aby uziemić swoją medytację w życiu codziennym i mierzyć postępy. Używanie stopera działa również motywująco na budowanie nawyków, bo dzięki niemu masz poczucie, że jesteś w stanie zrobić coś od początku do końca, tak jak sobie to postanowiłeś.
— Kilka słów o prowadzonych medytacjach — prowadzone medytacje, te odsłuchiwane z nagrań audio, wideo, jak i te prowadzone przez instruktorów i nauczycieli, są równie skuteczne, jak medytacja samemu ze sobą. Dostępne są również satsangi, gdzie poprzez spotkanie z nauczycielem możesz pogłębić rozpoznanie świadomości. Poza nagraniami warto zbudować swoją własną praktykę, by nabrać większej samodzielności w medytacji.
Jakiej techniki powinienem użyć?
Jeżeli chodzi o wybór odpowiedniej techniki do medytacji, nie ma to aż tak wielkiego znaczenia. Wybierz taką, która Ci najbardziej pasuje. Ważne jest, abyś w efekcie dostrzegł wyraźnie zawartość umysłu oraz przestrzeń świadomości. W gruncie rzeczy każda medytacja skupia się wokół podobnych założeń. Najważniejsze jest dotrzeć do czystości umysłu i percepcji ciała tak, abyś pozostał z obecnością świadomości i jej zawartością, dokładnie taką, jaka ona jest. Zaczynając przygodę z jakąkolwiek techniką, warto zmniejszyć swoje oczekiwania względem rezultatów, co często sprawia, że te przychodzą znacząco szybciej. Z czasem poczujesz naturalną i spontaniczną chęć, by medytować w ciszy, co będzie stanowić dobry znak, że Twoje bycie w stanie naturalnym zaczyna się pogłębiać.
Przegląd najprostszych technik medytacji
Uważam, że najważniejsze przy wyborze medytacji jest nasze nastawienie i wewnętrzna motywacja, w tym właściwa dyscyplina, sumienność i zaangażowanie. Technika stoi na drugim miejscu. Dlaczego? Ponieważ większość technik przynosi podobne rezultaty, a ludzie najczęściej rezygnują nie ze względu na to, że dana metoda jest zła, lecz dlatego, że brakuje im cierpliwości. Przeżycie doświadczenia mistycznego niekoniecznie dzieje się według Twojej woli i ono samo nie jest koniecznym warunkiem do skutecznej medytacji. Podobnie, jeżeli chodzi o oświecenie — ono zawsze przychodzi czysto spontanicznie i to w najmniej spodziewanym momencie. Nie chcę, abyś rozpraszał się oczekiwaniami jakiś efektów. Możesz rozpoznać obecność świadomości już teraz, pogodzić się z własną śmiercią, zapomnieć o sobie, zatracić w tu i teraz, a Twoja uwaga zapadnie się spontanicznie w obecności, pozostawiając Cię z poczuciem niesubstancjonalności doświadczenia. I wcale nie trzeba do tego setek godzin medytacji, choć nie ukrywam — jest to dość rzadkie. W większości przypadków tak się nie dzieje od razu i praktyka jest wskazana choćby po to, aby wyćwiczyć sprowadzanie uwagi do wnętrza swojego bycia i uniezależnić ją od warunków zewnętrznych.
W miarę czytania tej książki będziesz miał coraz szerszy pogląd na to, jak wygląda doświadczenie niedualne. Każdy rozdział pisałem w taki sposób, aby stanowił on dla Ciebie pewnego rodzaju prowadzoną medytację w życiu codziennym, tak abyś mógł dotrzeć do prawdy na własną rękę z różnych perspektyw. Dlatego właśnie nie chcę, abyś rozpraszał się poszukiwaniami praktyk, ale skupił na tym, co jest istotne.
Jeżeli chodzi o wybór praktyki medytacji — wybierz taką technikę, która najlepiej rezonuje, współdziała z Tobą. Możesz przykładowo wybrać jedną technikę — popróbować ją na sobie przez okres dwóch miesięcy, następnie wybrać kolejną i znów ćwiczyć ją przez dwa miesiące. Z upływem czasu, gdy będziesz nabierał doświadczenia, stopniowo będziesz mógł wyrobić sobie swoją własną praktykę w oparciu o swe preferencje, styl życia oraz kontakt z ciałem i świadomością.
Medytacja „zazen”
Zazen (jap. siedzieć w zen) — medytacja wywodzi się z filozofii buddyzmu zen. Możesz zetknąć się również z pojęciem „shikantaza”, które określa po prostu siedzenie w ciszy, metodę bez metody. Polega na uważności i praktykowaniu obecności, pozostając z tym, co jest. Poprzez proste siedzenie, obserwację umysłu i porzuceniu kontroli i przywiązania, umysł zaczyna się uspokajać, co pogłębia uważność i wgląd w naturę niesubstancjonalności świadomości.
Medytacja „vipassana”
Vipassana — wywodzi się z tradycji buddyzmu (dokładniej z tradycji Therewady), oznacza wgląd w prawdziwą naturę rzeczywistości. Jej głównym celem jest eksploracja nietrwałości, cierpienia lub niezadowolenia, oraz realizacja tzw. no-self (oświecenie). Technika ta jest bardzo podobna do zazen, z tym, że dodatkowo kładzie się w niej nacisk na aspekt koncentracji „śamatha” (zazwyczaj jest to oddech).
W naukach buddyjskich, studiując poziomy wglądu w zrozumienie podczas medytacji, najczęściej wyróżnia się poziomy realizacji tzw. jhanas. Poziomy te można również odnieść do innych praktyk, ponieważ pomagają one odnaleźć punkt odniesienia w stosunku do tego, czy stosowana praktyka działa poprawnie.
Przykładowe poziomy wglądu mógłbym przedstawić w poniższy sposób:
1. Eksploracja niedualności i przemijalności — każdy początkujący praktyk medytacji najpierw oswaja się z własnym umysłem. Tutaj należy nauczyć się poprawnego stosowania techniki oraz sztuki oswojenia się z naturą ludzkiego umysłu. Na początku każda medytacja zdaje się zmuszać do wykonywania określonego wysiłku i wywołuje poczucie dyskomfortu.
2. Medytacja bezwysiłkowa — w pewnym momencie zaczynają zapadać się granice pomiędzy wkładaniem wysiłku w medytację, a pozostawaniem z czystą uważnością. Wszystko zaczyna stawać się płynne.
3. Zapadnięcie się dystynkcji pomiędzy przyjemnością a cierpieniem; pojawienie się spokoju — zaczynają znikać przywiązania emocjonalne i zgubne nawyki związane z trzymaniem się przeszłości i lgnięciem do przyjemności. Pojawia się niczym niezmącony spokój umysłu.
4. Rozpuszczenie się wszelkich barier, ograniczeń i dystynkcji; widzenie doświadczenia takim, jakie ono jest; bezpośredni wgląd; stan niedualności; wyzwolenie; oświecenie — końcowym etapem medytacji jest zatopienie się w jedność z nicością i ze wszystkim naraz (wyjście poza dualizm cierpienia i przyjemności, uzyskanie wyzwolenia, mokszy, nirwany, oświecenia, świadomości absolutnej).
Medytacja „pranajama”
Pranajama jest jedną z najbardziej zaawansowanych technik medytacji polegającej na kontroli własnego oddechu. O ile w zazen najważniejsza jest obserwacja, w vipassanie uważność i koncentracja, to w pranajamie istotę stanowi oczyszczenie ciała, umysłu i zmysłów, by pomóc uwadze zatopić się w jej własnym źródle. Prana stanowi kosmiczną energię życia — stosowanie ćwiczeń oddechowych ma na celu podniesienie poziomu tej energii w ciele, umożliwiając tym samym zwiększenie stopnia uważności i świadomości. Pranajama bardzo często występuje w parze z ćwiczeniami jogi. Poprzez kontrolę oddechu rozpoczynamy pracę również z ciałem, ingerując w proces oddychania, który zwykle dzieje się automatycznie. Kontrola oddechu zwiększa świadomość emocji, pozwalając rozpuścić opór i wydobyć na wierzch nieświadomą treść umysłu. Praktyka umożliwia realizację kundalini, synchronizację wszystkich czakr i usunięcie blokad energetycznych z ciała. Ze względu na jej wysoki poziom zaawansowania zalecam ćwiczyć pod okiem doświadczonego mistrza.
Do najważniejszych technik pranajamy należą:
— Bhastrika — wdech i wydech intensywny wzmocniony ruchem przepony.
— Kapalabati — (technika oczyszczająca) wydech intensywny (aktywny), wdech robi się sam poprzez rozluźnienie brzucha i przepony.
— Anuloma viloma — naprzemienne wdychanie i wydychanie powietrza przez pojedyncze dziurki nosa w celu oczyszczenia obiegu energii.
Medytacja z mantrą
Mantra (z sanskrytu „man” — „myśleć, myśl” oraz „tra” — „wznieść, ochraniać”) według oficjalnej definicji jogi jest mistyczną energią zamkniętą w solidnej strukturze dźwięku.
Mantra podczas medytacji służy kilku celom:
— Stanowi obiekt koncentracji.
— Wprowadza umysł w stan medytacyjny (pomaga w zaprzestaniu identyfikacji z potokiem myśli).
— Pomaga w nawiązywaniu i pogłębieniu kontaktu ze świadomością.
— Synchronizuje energię na poszczególnych obszarach energetycznych, na których się koncentrujemy.
Medytacje z mantrą mają swój własny unikatowy klimat. Bardzo ciekawym sposobem wykorzystania mantr jest praca z czakrami (tematowi kundalini i czakrom poświęcam osobny rozdział). Każdej z siedmiu czakr przypisana jest odpowiednia sylaba będąca mantrą:
— Czakra Podstawy — „Lam”
— Czakra Sakralna — „Vam”
— Czakra Splotu słonecznego — „Ram”
— Czakra Serca — „Yam”
— Czakra Gardła — „Ham”
— Czakra Trzeciego Oka — „Ksham” lub „Om”
— Czakra Korony — „Om” lub cisza
Do najbardziej znanych i powszechnych mantr należą:
— OM (Aum, ॐ) — uznawana jako pierwotny dźwięk powstania wszechświata.
— OM MANI PADME HUM — mantra bodhisatwy współczucia.
— OM SHANTI, SHANTI, SHANTI (z sanskrytu: शान्तिः, śāntiḥ — spokój, pokój) — pozwala na uspokojenie ciała, umysłu i mowy. Wyraża również pokój dla osoby, kolektywu oraz wszechświata.
— OM GUM GANAPATAYEI NAMAH — mantra pomagająca w usuwaniu przeszkód w życiu, daje siłę i odwagę.
— OM NAMAH SHIVAYA — znana jako wielka mantra zbawienia, odkupienia, „Om Namah Shivaya” oznacza dosłownie „składam pokłon Shivie”. To mantra odnowienia, odnowy. Energia Shivy niszczy naszą niższą naturę, by zrobić miejsce dla pozytywnego wzrastania.
— OM NAMO NARAYANA — mantra podtrzymująca porządek we wszystkim i całym wszechświecie, pomaga w utrzymaniu balansu, harmonii i łagodności w życiu, chroni i wyzwala energię pokoju.
— SOHAM — dosłownie: „Ja Jestem”, wyraża brak identyfikacji z ciałem i umysłem, by rozpoznać się w Absolucie (nieskończonością Boga), afirmuje rzeczywistość niedualistyczną.
Jeżeli dopiero rozpoczynasz swoją przygodę z medytacją, polecam zacząć od zazen i vipassany, a dopiero po jakimś czasie spróbować medytacji z mantrą. Chodzi o to, żebyś nie pomieszał praktyk i zbyt wcześnie nie zniechęcił się. Ile mantr, tyle ich znaczeń, ale jeżeli każdej z nich przyjrzysz się i zbadasz ich głęboki charakter, odkryjesz, że każda ma w gruncie rzeczy spełniać to samo zadanie — oczyścić umysł z mentalnego chaosu i przywrócić spokój.
Medytacja z koanem
Koan jest jedną z metod praktyki zen, polegającą na zadaniu uczniowi przez mistrza pewnego zwrotu, przypowieści lub pytania, które jest tak sformułowane, aby nie dało się uzyskać jakiejkolwiek racjonalnej odpowiedzi. Celem koanu jest wyciszenie umysłu, aby uzyskać samorealizację i pogłębić kontakt z obecnością świadomości.
Definicję koanu podaję tutaj raczej w formie ciekawostki, niżeli jakiejś konkretnej praktyki, bo jeżeli przyjrzysz się jakimkolwiek praktykom duchowym, szybko spostrzeżesz, że wszystkie są pewnego rodzaju koanem bez odpowiedzi.
„Jak brzmi dźwięk fletu bez otworów?”
„Jak brzmi dźwięk klaśnięcia jedną dłonią?”
Możesz wykorzystać koan do medytacji, w tym celu wybierz dla siebie odpowiedni koan, a następnie usiądź z nim do medytacji. Celem nie jest uzyskanie logicznej odpowiedzi — bo jej jako tako nie ma. Chodzi raczej o to, aby wyzbyć się oczekiwania logicznej odpowiedzi. Porzucić ideologiczne znaczenie samego koanu, by zobaczyć bezpośrednią naturę czystej świadomości.
Medytacja i praca z czakrami i kundalini
Zrozumienie podstaw funkcjonowania czakr i energii kundalini może mieć znaczący wpływ na to, jak będziesz interpretował odczucia w ciele i przeżywane doświadczenia duchowe. Wielu nauczycieli i mistrzów odrzuca to zrozumienie, aby nie dokładać dodatkowych interpretacji i nie rozpraszać od podstawowych nauk. Ogromnym niezrozumieniem jest naklejenie łatki „ezoteryki” na ten model. Rozumiem, że przyswojenie sobie części wiedzy pochodzącej ze wschodu przez ludzi zachodu może być trudne ze względu na materialistyczny paradygmat podejścia do rzeczywistości. W istocie rzeczy — kundalini i czakry są bliżej nas, niż nam się wydaje. Postanowiłem, że podzielę się z Tobą wiedzą i moim doświadczeniem, dlatego specjalnie poświęciłem temu osobny rozdział. Sądzę, że jeżeli kogoś naprawdę interesuje rozwój duchowy, to powinien przyswoić sobie co najmniej podstawy kundalini.
Medytacja nieformalna „mindfulness”
Medytacja „mindfulness” jest tym samym, co utrzymanie uważności w trakcie doświadczenia ludzkiego życia (podczas wykonywania codziennych czynności). Dodatkowo stosuje się przy tej praktyce nazywanie doświadczanych stanów umysłowych, w tym emocji, uczuć czy nawet myśli. Takie podejście pozwala zachować dystans do tego, co pojawia się w umyśle. Uważność możesz praktykować w trakcie jazdy samochodem, wykonywania zadań i obowiązków, mycia naczyń, smarowania kromki chleba masłem czy słuchania muzyki.
Podczas czytania tej książki będziesz często spotykał się z moją prośbą o bycie uważnym chwili obecnej. Pokażę Ci, czym jest uważność i jak być uważnym, wskazując na to, co jest najważniejsze pod różnymi kątami. W rozwoju duchowym bardzo często odchodzi się od praktyki formalnej (medytacji siedzącej) na rzecz praktyki nieformalnej (uważności w ciągu codziennego dnia), uznając ją za ważniejszą. Chodzi o to, aby duchowość nie stała się ucieczką od codziennej pracy, zmagań życia czy obowiązków, i by móc ćwiczyć w trakcie wykonywania jakiś czynności.
Medytacje prowadzone
Prowadzone medytacje stanowią pewnego rodzaju rusztowanie, wspornik do tego, abyś przy pomocy nagrania audio, wideo czy samego mistrza (na żywo) mógł pogłębiać kontakt z jaźnią.
Jeżeli jesteś na początkowym etapie słuchania nauczycieli, czytania książek i wspierania się prowadzonymi medytacjami — rozważ stopniowe wprowadzanie własnej praktyki formalnej do codziennej rutyny życia. Oczywiście wciąż możesz słuchać nagrań audio i wideo według własnego uznania i preferencji. Twój umysł sam stopniowo będzie pogłębiał kontakt z jaźnią, aż po jakimś czasie utoruje sobie ścieżkę do czystej świadomości.
Każda nauka, wiara, religia, filozofia nosi w sobie ziarno prawdy. Każdy nauczyciel duchowy posiada w sobie klucz otwierający drzwi do świadomości, jednak nie może on tych drzwi otworzyć za Ciebie. Poprzez praktykę zwiększa się Twoja gotowość, by samodzielnie dojść do rozpoznania prawdy.
Medytacje holosync/hemisync
Medytacje typu holosync/hemisync powstały z myślą o stymulacji obydwu półkul mózgowych przy wykorzystaniu odpowiednich częstotliwości dźwięków odtwarzanych w plikach audio. Mają na celu wprowadzić umysł w odpowiednio przygotowany do tego stan (najczęściej głębokiego relaksu lub medytacji). Są świetną metodą na to, aby wspomagać się przy praktyce medytacji, w tym przy ćwiczeniu koncentracji, zwiększenia produktywności i załagodzenia neurotyzmu. Możesz samemu sprawdzić w internecie dostępność tego typu nagrań i ocenić ich skuteczność.
Jak praktykować?
— Usiądź do medytacji (w wyznaczonym miejscu, o wyznaczonej porze, z przygotowanym stoperem).
— Przyjmij odpowiednią postawę (jeżeli medytujesz na siedząco — usiądź wygodnie na podłodze, poduszce, macie, lub krześle, jeżeli na leżąco — połóż się na czymś płaskim, co umożliwi Ci bycie całkowicie uważnym chwili obecnej, tak abyś nie przysypiał).
— Włącz stoper (nastaw stoper na odpowiednią długość czasu).
— Polecam zamknąć oczy do medytacji (jeżeli wolisz mieć je otwarte, to też jest w porządku).
— Stań się uważnym obserwatorem doświadczenia i pozostań nim przez całą długość praktyki medytacji (skup się na wszystkich percepcjach, doznaniach, zmysłach).
— Wybierz swoją praktykę.
— (Jeżeli wybrałeś zazen) Dostrzeż, że każda myśl przychodzi z pustej obecności, która nie ma kształtu i formy, a następnie w niej samej się rozpuszcza. Nie staraj się na siłę koncentrować na tej pustce — po prostu dostrzeż to, że pustka i myśli idą ze sobą w parze. Przyglądaj się wszystkiemu takim, jakie jest.
— (Jeżeli wybrałeś vipassanę) Dostrzeż rytm swojego oddechu i skoncentruj się na jego przepływie. Nie staraj się go kontrolować, lecz pozostań w pełni uważny jego działania.
— (Jeżeli chcesz medytować z mantrą) Zacznij swobodną recytację mantry — możesz recytować ją w myślach, w umyśle lub mówić ją na głos. Podczas recytacji zachowaj pełną uważność na mantrze. Jeżeli śpiewasz ją na głos, akcentuj wszystkie głoski i sylaby śmiało i z przekonaniem.
— Dostrzeż swoje odczucia w ciele, nacisk pośladków o siedzenie, nacisk stóp o podłoże, zwróć uwagę na ubrania, które masz na sobie.
— Dostrzeż rytm swojego oddechu, ale nie staraj się go kontrolować.
— Nie wypieraj się własnych myśli, uczuć, odczuć czy emocji (pozostań w pełnej obecności z tym, co się pojawia w Twoim doświadczeniu). To co się pojawia, nie przytrzymywane na siłę, zaraz przemija. Pozwól, aby wszystko po prostu przemijało.
— Nie staraj się trzymać myśli, ale również do nich nie lgnij.
— Przez całą długość medytacji nie staraj się niczego kontrolować, nie próbuj „zatrzymać umysłu”, wyzbądź się jakichkolwiek oczekiwań co do tego, jak powinna wyglądać medytacja. W miarę pogłębiania praktyki umysł sam zacznie się uspokajać, a pusta przestrzeń zacznie stanowić coraz większą część praktyki.
— Czasem (szczególnie jeżeli jesteś początkujący), podczas zderzenia się z pustką, mogą pojawić się negatywne emocje, lęki, obawy i napięcie. Nakieruj swoją uwagę na te uczucia i zobacz, czym one są. Gdy zaczniesz je obserwować bez unikania, ich siła natężenia zacznie maleć, a one same zaczną znikać i rozpuszczać się z powrotem w pustce.
— Pozostań w jedności z obecnością, pozostań z czystą świadomością.
Korzyści płynące z medytacji (dostrzegalne już po około 2—3 miesiącach codziennego stosowania):
— zwiększona otwartość na doświadczenie,
— wyostrzenie zmysłów (jedzenie lepiej smakuje, muzyka daje więcej radości i przyjemności, ogromną przyjemność sprawia dotyk drugiej osoby, jak i sama jej obecność),
— otwartość na estetykę i sztukę (zwiększona wrażliwość estetyczna),
— zwiększona ilość wdzięczności,
— otwarcie się na bezwarunkową miłość,
— zwiększona zdolność do odczuwania niczym nieuwarunkowanego szczęścia,
— chęć do swobodnego, naturalnego i spontanicznego wyrażania siebie,
— wyostrzenie uwagi,
— lepsza koncentracja,
— łatwość w nawiązywaniu kontaktu z innymi ludźmi,
— zdolność do przeżywania doświadczeń mistycznych/szczytowych,
— wyostrzenie intelektu,
— wyostrzenie pamięci,
— łatwość w przywoływaniu wspomnień,
— zwiększona kreatywność,
— klarowność wyobraźni,
— wzmocnienie intuicji,
— polepszenie zdolności do planowania, wyznaczania i realizacji celów,
— zwiększenie pewności siebie i poczucia własnej wartości,
— załagodzenie neurotyzmu,
— większa lekkość i swoboda,
— poprawienie samopoczucia,
— zerwanie przywiązania do nałogów,
— załagodzenie ruminacji,
— zwiększenie objętości szarych komórek mózgu i kory nowej,
— łatwość w utrzymywaniu emocjonalnego i mentalnego balansu,
— zwiększenie odporności organizmu, szczególnie na stres,
— zwiększenie odwagi, łatwość w pokonywaniu własnych lęków i słabości,
— uzyskanie samorealizacji (oczyszczenie czakr, realizacja kundalini, oświecenie).
Kiedy rozpoczniesz swoją praktykę medytacji, z początku mogą pojawić się nieprzyjemne efekty uboczne takie jak:
— zjawisko synestezji zmysłów,
— lęk przed śmiercią wynikający z uświadomienia przemijalności życia,
— nadwrażliwość na bodźce,
— derealizacja/depersonalizacja, stany dysocjacyjne,
— nihilizm,
— duchowy eskapizm (forma ucieczki od życia w duchowość),
— duchowy perfekcjonizm (uznawanie doskonałości określonych cnót za jedynie akceptowalne ze względu na odczuwany lęk i poczucie winy),
— fantazjowanie,
— nadmierne rozmyślanie lub przeciwnie — trudności w myśleniu,
— wyrzuty negatywnych emocji (złości, gniewu, niepokoju, frustracji, lęku, poczucia winy, wstydu),
— przywołanie stłumionych wspomnień z dzieciństwa i traum,
— regresja wieku,
— powrót do starych nałogów,
— lenistwo,
— izolacja od ludzi,
— bóle głowy (większe ciśnienie),
— piszczenie w uszach.
Efekty uboczne medytacji pojawiają się na skutek zmiany fizjologicznej struktury mózgu, pogłębienia świadomości ciała i percepcji oraz dezidentyfikacji od myśli. Jeżeli podczas Twojej praktyki, doznasz jakichś niepożądanych objawów, zawsze możesz skrócić czas medytacji lub spróbować innej techniki. Jeżeli masz problemy natury psychologicznej, które uniemożliwiają praktykę, lub czujesz, że nie jesteś na nią gotowy, proszę, abyś się do niej nie zmuszał i w razie potrzeby sięgnął opinii psychologa/lekarza. Często ludzie pytają mnie również o to, czy nie lepiej byłoby odrzucić wszelką formę praktyki na rzecz wyłącznie uważności w życiu codziennym?
Uważam, że sama praktyka nieformalna może być niewystarczająca ze względu na wysoce kompulsywny styl życia dzisiejszego społeczeństwa, ale to Tobie pozostawiam ostateczną decyzję. Już 15 minut medytacji dziennie może poprawić Twoją koncentrację, co przyczyni się do znacznej poprawy samopoczucia w perspektywie długofalowej.
Pod koniec książki przedstawiam różnego rodzaju techniki i wskazówki odnośnie do tego, w jaki sposób zintegrować rozwój w życiu codziennym, aby nie dopuścić do negatywnych efektów ubocznych medytacji. Pamiętaj o tym, aby być czujnym wobec własnych zachowań i reakcji. W rozdziale III proponuję prowadzenie dziennika obserwacji i zapisywanie ewentualnych spostrzeżeń jako formę autoterapii. Ćwiczenia te mają na celu przełożenie teoretyczne zawartości książki na praktykę w życiu codziennym.
Trzy światy
Już wcześniej pisałem, że rodząc się, nie posiadasz sensu tożsamości ani identyfikacji ze swoją osobą. Nie masz żadnego wgranego modelu dotyczącego rzeczywistości. Nie wiesz, kim są Twoi rodzice ani przedmioty materialne. Gdy siedzisz w kuchni, nie potrafisz sobie wyobrazić, co dzieje się w łazience. Każdy dźwięk jest dla Ciebie tak samo ciekawy, każda bajka tak samo przykuwa uwagę. Twoja rzeczywistość jest płynna, roztopiona i magiczna. Nie masz jeszcze wykształconych w pełni funkcji imaginatywnych umysłu, odpowiadających za konceptualizację, wyobraźnię, planowanie czy logikę. Jesteś całkowicie bezbronny, spontaniczny, otwarty.
Nie widzisz swojego taty, widzisz jakąś personę, kształt i określone emocje na jego twarzy. Nie wiesz nawet, co to twarz, Twój umysł automatycznie, poprzez komórki lustrzane, kopiuje emocje od innych. Poprzez obserwację i naśladowanie dokonuje się połączenie pomiędzy poszczególnymi wyrazami i zwrotami a odczuciami i emocjami. W ten sposób uczysz się komunikacji i języka, a po jakimś czasie potrafisz wyrażać to, co chcesz, co lubisz, jak się czujesz. Zaczynasz mówić: „mama”, „tata”, „daj, mi, moje, mnie”. Po jakimś czasie, gdy nauczysz się dokonywać rozróżnień, zaczynasz tworzyć przekonania na temat tego, jak funkcjonuje świat. Doświadczenia, przez które przechodzisz w dzieciństwie, mają ogromny wpływ na kształtowanie Twojego poczucia tożsamości w przyszłości. Dwa lata życia dla niemowlaka jest zbiorem doświadczeń dużo bardziej intensywnych, niż dla 40-letniego, dorosłego człowieka.
W czasie naszego dzieciństwa tworzymy największą ilość założeń, generalizacji i przypuszczeń dotyczących tego, jak wygląda i funkcjonuje świat. Robimy to praktycznie w ciemno, naśladując to, co robi nasze otoczenie. W ten sposób kształtujemy fundament epistemologii naszych przekonań. Musimy to robić, bo jest to warunkiem naszego przetrwania w przyszłości. Całkowite poddanie i posłuszeństwo zewnętrznym autorytetom jest nieuniknionym etapem, przez który musimy przejść jako ludzie, by nauczyć się żyć w społeczeństwie. To właśnie w okresie dzieciństwa narażeni jesteśmy na największe poczucie odrzucenia, gorszości, pojawiające się kompleksy, zjawiska winy czy wstydu, które zwykliśmy leczyć w dorosłości, szukając pomocy u psychologów i innych specjalistów. Alfred Adler twierdził, że człowiek uczy się przez resztę życia, jak kompensować poczucie gorszości wyciągnięte z wczesnego okresu życia. Czucie się ważnym dla innych, potrzebnym czy uznawanym za „swojego” w grupie jest jedną z najważniejszych dla nas potrzeb. Realizujemy ją przez kontakt z rodziną, przyjaciółmi, wykonywanie pracy na rzecz społeczeństwa czy częściowo przez media społecznościowe, otrzymywaną uwagę ze strony innych, „lajki” i komentarze.
Poprzez kontrast i różnego rodzaju odróżnienia zaczynamy tworzyć nasze własne, zindywidualizowane „ja” — czyli ego, poczucie indywidualności i separacji od otoczenia. Wcześniej Ty i otoczenie stanowiliście jedność, bo nie potrafiłeś radzić sobie bez pomocy opiekunów. Teraz stopniowo zaczynasz oddzielać się i z każdym dniem stajesz się coraz bardziej niezależny i autonomiczny.
Pamiętasz pewnie ze szkoły podstawowej, z lekcji przyrody lub biologii, jak nauczyciele opowiadali, że gdy się rodzimy, to widzimy obraz pomniejszony i odwrócony? Dowiadujemy się wtedy, że tak naprawdę to nie oczy widzą obraz, tylko mózg go wytwarza. Oczy to narzędzie — mózg to interpretator. Teraz wyobraź sobie, że tak samo jest ze wszystkimi zmysłami — słuchem, dotykiem, węchem, smakiem. One nie powstają w rzeczywistości — wytwarza je mózg. To samo dzieje się w przypadku poczucia indywidualnego „ja”. Tworzymy siebie w procesie socjalizacji.
Thomas Metzinger (niemiecki filozof) opisuje w swojej pracy „Being no one: the self-model theory of subjectivity” iluzję istnienia indywidualnego „ja”. Według jego teorii, pokrywającej się w znacznej części z naukami duchowymi non-duality, człowiek jako taki nie istnieje jako obiektywne zjawisko, lecz jest procesem przezroczystego, transparentnego modelowania siebie. Nasz umysł podmienia własną obecność wyobrażeniem na jego temat. Pisząc jeszcze inaczej: nasz mózg traktuje rzeczywistość obiektywną jako część swej wewnętrznej subiektywności, odwołując się do jej pozoru, który sam stworzył. Cały proces dzieje się niepostrzeżenie i w jego wyniku przywłaszczamy sobie rzeczywistość pod postacią tymczasowego obrazu, myląc jej odzwierciedlenie z tym, co zachodzi w nas samych.
Na podstawie obserwacji, zdobytych doświadczeń, wzorców zachowań, słów i ich interpretacji emocjonalnych budujemy własny model rzeczywistości. Model nie jest bezpośrednio prawdziwy, tzn. nie posiada żadnej realnej substancji. Jest naszą mapą stworzoną po to, abyśmy na co dzień mogli sprawniej poruszać się i szybciej wykonywać codzienne czynności i obowiązki. To taka nakładka na rzeczywistość. Wyobraź sobie, że nie masz tego modelu. Cały czas musiałbyś uczyć się i poznawać wszystko od nowa. Nie byłoby to zbyt efektywne i skuteczne dla przetrwania naszego gatunku — nieprawdaż?
Zarówno mapa naszej rzeczywistości, jak i wszystkie percepcje łączą się ze sobą w naszych głowach w taki sposób, że nie jesteśmy w stanie odróżnić tego, co jest prawdziwe, a co nie — poza myśleniem, które to kwalifikuje. Przy założeniu, że za to, co prawdziwe, uznamy czystą percepcję, doświadczenie, to tak czy inaczej pozostajemy z epistemologicznym dylematem tego, czy świadek doświadczenia i obserwacja mają na siebie wpływ — oraz to, czy myśl jest w stanie zmienić naszą percepcję, a tym samym doświadczenie; a może to doświadczenie zmienia nasze myślenie? Co było pierwsze — poznanie czy myśl? Nieważne, którą z pozycji przyjmiemy, możemy zauważyć pewną zależność: percepcja jest tym samym co wybiórcza, wyodrębniona selektywność. Założenie, że „ja istnieję”, tworzy perspektywę punktu widzenia pierwszej osoby.
Dlaczego jest to tak istotne? Ponieważ dzięki tej wiedzy możemy głębiej przyjrzeć się zagadnieniu samego istnienia.
Wyodrębnienie wyizolowanego „ja” prowadzi do pewnych zniekształceń w odbiorze rzeczywistości. Przede wszystkim, poczucie bycia „ja” nie jest zjawiskiem stałym, gdyż przeszłość i przyszłość mieszają się z tym, co mamy tu i teraz, powodując, że nie jesteśmy w stanie utrzymywać naszych zmysłów, a tym samym i umysłów pod ciągłą kontrolą. Wydaje się nam, że mamy kontrolę nad doświadczeniem, ale to jest tylko nasze poczucie napięcia w ciele ukrywającego się pod płaszczem wyizolowanego „ja”, które non stop przeskakuje z jednego wątku na kolejny.
Aby wyjaśnić to dokładniej, pozwól, że zrobimy krótkie ćwiczenie. Przywołaj w swojej głowie najpiękniejszą chwilę, jaką dotychczas przeżyłeś/doświadczyłeś. Odtwórz obraz w swojej głowie, zapachy, dźwięki, odczucia i emocje. Dla mnie jednym z najpiękniejszych momentów był dzień, kiedy odbierałem wyniki z matury. Pamiętam piękną pogodę, uśmiech na mojej twarzy i ogromne szczęście wynikające z tego, że oficjalnie skończyłem szkołę średnią. Pamiętam, że byłem wtedy elegancko ubrany i wszyscy mi gratulowali. Towarzyszył mi zapach świeżo skoszonej trawy i ćwierkanie ptaków.
A teraz dla kontrastu — przywołaj jakieś niemiłe wydarzenie. Takie najgorsze z najgorszych. Dla mnie był to okres, kiedy przebywałem w szpitalu. Nieprzyjemny zapach, czekanie w napięciu, niepewność otrzymywanych informacji, krew, igły — nie życzę nikomu.
Świat, który jest dostępny naszym zmysłom, obraz przed naszymi oczami, wszystko co czujemy, słyszymy, smakujemy, wraz z uczuciami, emocjami, myślami, całą przeszłością i przyszłością, naszymi marzeniami, celami, nawet tym, jak postrzegamy siebie i innych, ilość pieniędzy na naszym rachunku bankowym, nasza rodzina i ludzie dookoła, zobowiązania, zmartwienia, negatywne myśli, lęki, frustracje, napięcia — niczym we śnie, wszystko wydarza się w naszym umyśle.
Nawet pojęcie „czasu”. Możesz tego doświadczyć. Wystarczy, że weźmiesz tradycyjny zegarek wskazówkowy i zaczniesz obserwować wskazówkę sekundową. Po kilkunastu sekundach najprawdopodobniej zaczną przeszkadzać Ci myśli. Jeżeli pomimo tego nadal uda Ci się utrzymać swoją uwagę, to zdasz sobie sprawę, że obserwujesz tylko ruch wskazówki. Zmianę jej położenia. Ty nie widzisz czasu, lecz zmianę rzeczywistości. Podobnie z myślami — widzisz ich kształt i to, co przedstawiają, w formie ciągłej zmiany.
Wszystko czego w życiu doświadczamy, nie doświadczamy w czasie, ale w wiecznie obecnym tu i teraz. Nie doświadczamy za godzinę, nie doświadczamy jutro albo za tydzień, nie doświadczamy wczoraj. Jesteśmy świadomi tylko tego, co jest tu i teraz. Nawet gdy przywołujemy wspomnienia z przeszłości — widzimy je tu i teraz. Gdy planujemy przyszłość — widzimy jej wyobrażenie teraz.
To wiecznie obecne TERAZ stanowi tło do naszego doświadczenia, zawieszone gdzieś w przestrzeni nicości, aby kontrastować ze wszystkim tym, co ulega ciągłym zmianom i pojawia się jako coś. Nikt z nas nigdy nie dostrzegłby zmiany, gdyby nie kontrastowała ona z czymś, co się nie zmienia. Tym czymś niezmiennym jest świadomość tego, co dzieje się tu i teraz.
Nazwałem ten rozdział „Trzy światy”, bo chciałem nawiązać do podziału trzech głównych środowisk, których na co dzień doświadczamy. Są to: świat zewnętrzny (nazwany rzeczywistością obiektywną), świat wewnętrzny (subiektywny umysł) oraz trzeci świat — ciało (percepcje zmysłowe i bodźce). W naszej zachodniej, europejskiej kulturze takie rozróżnienie jest dosyć powszechne, więc postanowiłem użyć go jako środka do pokazania tego, jak ważna w Twoim życiu jest świadomość. Dokonując podziału doświadczenia na trzy obszary, będę mógł je lepiej opisać i dzięki temu pokazać Ci, w jaki sposób myśli, powstałe w naszych umysłach, stanowią iluzoryczną reprezentację postrzeganej przez nas rzeczywistości.
Światem zewnętrznym (rzeczywistością) będę nazywał wszystko to, co dzieje się poza umysłem i ciałem. To każde doświadczenie obserwowane przez Ciebie z perspektywy trzeciej osoby (na co dzień zwykliśmy nazywać to obiektywnym postrzeganiem świata). To fakty, które istnieją bez względu na to, jakie znaczenie im nadamy. Widzę w tej chwili laptop leżący przed moimi oczami, w tle słyszę dźwięk wiatraka komputera stacjonarnego, na którym właśnie renderuję film wideo, chwilę wcześniej odebrałem paczkę od kuriera — wszystko to jestem w stanie obserwować jako bezstronny świadek.
Świat wewnętrzny to świat wytwarzany wewnątrz umysłu (wszystko, co kryje się za Twoimi oczami). To w zasadzie jesteś Ty. Są to słowa, myśli, obrazy, dźwięki, fantazje, marzenia, dialogi wewnętrzne — wszytko to, co stworzył lub odtworzył Twój umysł. To forma interpretacji tego co na zewnątrz. W chwili, gdy czytasz te słowa, w Twojej głowie dzieje się proces czytania, tzn. słyszysz głos o pewnej barwie i tempie czytania, który wypowiada poszczególne wyrazy. W trakcie pisania tekstu, w moim postrzeganiu, widzę kolejne słowa, układające się w zdania, będące treścią tej książki — jest to proces kreatywny umysłu, który jestem w stanie postrzegać.
Na Twoje ciało składają się wszystkie uczucia, odczucia, emocje, wrażenia, sensacje, które tworzą całość Twojego bycia. Ból, dyskomfort, relaks, odprężenie, głód, sytość, orgazm, odrętwienie, uczucie miłości, niepokoju, paraliżu, stres, potrzeby fizjologiczne i wiele innych. Dosłownie jakbyśmy traktowali je jako nieinterpretowane przez umysł zjawiska — odczucia ciała, sygnały, bodźce itd.
Choć zagadnienia te mogą wydawać się oczywiste, w dalszych rozdziałach postaram się pokazać, że często mylnie przypisujemy im znaczenie. W istocie wszystkie płaszczyzny przenikają przez siebie, a my na co dzień doświadczamy miksu wrażeń wewnętrznych, bodźców zewnętrznych, a potrzeby naszego ciała mieszają się z procesami poznawczymi naszego umysłu. Zjawiska te mają ogromny wpływ na to, jak definiujemy zagadnienia duchowe i rozwojowe.
Ćwiczenie. Poszerzanie samoświadomości
Zacznij wnikliwie przyglądać się światu zewnętrznemu, umysłowi i Twemu ciału. Dostrzeż to, co się dzieje z perspektywą, gdy zmienia się Twoje myślenie i percepcja. W tym ćwiczeniu chodzi o przyglądanie się i badanie. By pomóc Ci w poszerzeniu Twojej samoświadomości, przygotowałem ten o to zestaw następujących pytań.
— Po czym odróżniasz świat zewnętrzny od interpretacji umysłu i odczuć w ciele?
— Gdzie jest granica między ciałem, umysłem a rzeczywistością?
— W jaki sposób zdefiniowałbyś samego siebie?
— Kim jesteś w relacji do otaczającej Cię rzeczywistości?
— Czym jest świat zewnętrzny?
— Czym jest umysł?
— Czym jest ciało?
— Czym są potrzeby?
— Czego teraz potrzebujesz najbardziej?
— Czym są uczucia?
— Co teraz czujesz?
— Co się dzieje, gdy zadajesz pytania?
— Jakiego pytania do tej pory sobie nie zadawałeś?
— Jakie pytanie jeszcze możesz sobie zadać?
— W jakim miejscu znajdujesz się teraz w swoim życiu?
— Czego nauczyłeś się do tej pory?
— Dokąd zamierzasz się udać?
Potęga samoobserwacji
Pewnego dnia postanowiłem, że przeprowadzę pewien eksperyment, którego celem będzie: nie robić nic przez cały dzień. Doświadczenie to planowałem już od dłuższego czasu, ale byłem zbyt rozproszony zajmowaniem się „ważnymi sprawami”, więc ciągle odkładałem je na potem. Wybrałem do tego wolną sobotę, zamknąłem się w pokoju, wyłączyłem komputer, telefon, odciąłem dostęp do internetu, następnie usiadłem i nic nie robiłem.
Eksperyment był dużo trudniejszy niż ogólny obraz tego, jak myślałem, że będzie. W mojej głowie kłębiły się myśli o tym, że powinienem być produktywny, że nie wypada spędzać wolnego czasu na NIC NIEROBIENIU. Zastanawiałem się, co robią w tej chwili moi znajomi, rozmyślałem o przyszłości i przeszłości. Czułem brak stymulacji internetem i miałem poczucie, jakby mi czegoś brakowało.
W pewnym momencie moje myśli zaczęły schodzić na tematy egzystencjalne. Zaobserwowałem, że od dawna brakowało mi refleksji. Zwróciłem uwagę, że jest to wynikiem faktu, że przez ostatnie kilka lat byłem mocno pogrążony w nauce z różnych źródeł i praktycznie w ogóle nie poświęcałem czasu na to, by pomyśleć samodzielnie. Uświadomiłem sobie, że aby usłyszeć siebie, trzeba się odłączyć od zewnętrznego źródła dystrakcji i wpływu. Zacząłem się zastanawiać, dokąd prowadzi mnie życie? Dokąd zmierzam? Dlaczego na co dzień robię dokładnie to, co robię? Kwestionowałem nawet to, dlaczego w ogóle piję kawę. Zauważyłem, że to co nazywam swoim „samodzielnym myśleniem”, jest tak naprawdę procesem konwersji wszystkich myśli, jakie usłyszałem z zewnątrz, wybierając te, które mi pasują na daną chwilę, uznając je za własne, dodając do nich barwę mojego głosu.
Zacząłem obserwować swój umysł, nie karmiąc go dodatkowymi myślami, ale również nie próbując kontrolować tego, co pojawia się w głowie. Położyłem się na podłodze. Dosłownie, leżałem na twardych i zimnych panelach podłogowych. Nie chciałem kłaść się na łóżku, bo wiedziałem, że jest to zbyt wygodne i zacznę przysypiać, co mogłoby znacząco zaburzyć przebieg eksperymentu.
Mój umysł zadawał sporo pytań, tworzył abstrakcyjne pomysły i teorie. Pozwoliłem sobie na to, zastanawiając się: co dzieje się na samym końcu procesu myślenia? Która myśl jest tą ostatnią? Dokąd one wszystkie prowadzą? W pełni poddałem się swojemu eksperymentowi, niczego nie kontrolując, a jedynie obserwując wszystko to, co się pojawiało.
Obserwacja umysłu sprawiła, że zacząłem dostrzegać niekończący się strumień myśli, które zawsze są w pewnym stopniu ograniczone do swych własnych pozornych form koncepcji. Doszedłem do wniosku, że nie ma możliwości udać się gdziekolwiek bez jednoczesnego pozostawania tutaj, gdzie już się jest. Po około 40 minutach umysł zaczął zwalniać, strumień myśli znacznie złagodniał, a moja uwaga rozpłynęła się, zupełnie jakby nie miała żadnej formy i jakichkolwiek ograniczeń. Stałem się bardzo wrażliwy na odbiór rzeczywistości poprzez wszystkie dostępne mi zmysły. Uświadomiłem sobie, że BYCIE jest naprawdę bardzo tajemniczym zjawiskiem.
Na co dzień zawsze jesteśmy czymś zajęci. Praca, szkoła, aktywności fizyczne, jazda samochodem, umówione spotkania, rozmawianie przez telefon, przesuwanie palcem po ekranie smartphone’a, gotowanie, sprzątanie, oglądanie filmów, słuchanie muzyki, jedzenie, czytanie. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że ciągle coś nas absorbuje, a nieproduktywne aktywności zwykliśmy uznawać za marnotrawienie naszego czasu, często czując się winnymi i zaniepokojonymi z powodu braku produktywnych działań.
Zwróciłem uwagę, że tendencja do gonienia za rzeczami jest wynikiem wewnętrznego impulsu, by przetrwać. Doszedłem do wniosku, że jako ludzie nie potrafimy ustać w miejscu, bo musielibyśmy przyznać się do uczuć bezradności, lęku, niepewności, końca egzystencji, które stają się bardzo nieznośne. Brak postępu piętnowany jest poczuciem winy, złością i głosem krytyka, który chce, aby rzeczy stawały się lepszymi od tego, jakie są. Osobiście nie uważam, że te części nas są zbędne, ich celem jest mobilizacja do działania, lecz czasem kontrolują nami za bardzo i nie zawsze jesteśmy tego świadomi.
Pomyśl, gdyby nagle wszyscy ludzie na całej ziemi uświadomili sobie, że znaczną część ich ambicji i motywacji stanowi unikanie bezsilności i lęk przed śmiercią, to jakby zmieniły się nasze motywacje? Być może nagle stalibyśmy się bardziej wrażliwi i otwarci na siebie, a przy tym musielibyśmy przyznać się do tego, jak bardzo jesteśmy krusi. Zdjęlibyśmy z naszych twarzy maski narcystycznego przekonania o byciu panami wszystkiego i stanęlibyśmy w obliczu jednej z największych egzystencjalnych prawd. Nie wiemy w istocie tego, skąd się wzięliśmy i dokąd dążymy, a przy tym musimy nauczyć się naprawdę dobrze współpracować i koordynować nasze działania, robiąc użytek z tego, co zastajemy na co dzień wokół siebie.
W trakcie tworzenia Projektu Find Yourself zacząłem głębiej zastanawiać się nad tym, co to znaczy dla mnie szukać siebie? O czym w ogóle jest mój projekt? Dlaczego go robię i na czym mi tak naprawdę zależy? Uświadomiłem sobie, że trudno jest mi bezpośrednio określić jednoznaczny cel, gdyż ciągle go badam i odkrywam. W ten sposób wpadło mi do głowy twierdzenie: „Co Jest Dla Ciebie Ważniejsze Od Studiowania Samego Siebie?”. Hasło to określa bardziej proces badania, niż cel sam w sobie, i sugeruje ważność samopoznania przez obserwację siebie, co jest tożsame z uważnością czy praktyką nieformalną medytacji.
Robiąc filmy i umieszczając je w serwisie YouTube, dostrzegłem, że produkcja wideo jest pewnego rodzaju treningiem uważności. Tworzenie filmów sprawia, że obserwuję siebie z perspektywy trzeciej osoby, pozostając zarówno w roli aktora, jak i twórcy-reżysera. Nagrywanie, a następnie oglądanie tego, co się nagrało, pozwala uczyć się od samego siebie. Poprzez uzewnętrznianie w filmach swoich doświadczeń, myśli, wiedzy, mądrości — zacząłem traktować prowadzenie kanału jako istotne ćwiczenie duchowe. Miało to ogromną wartość terapeutyczną w procesie kształtowania się mojej osobowości. Mogłem zobaczyć to, jaki jestem, skąd wypływają moje myśli i poglądy, lecz przede wszystkim dostrzec wieloletni proces dojrzewania.
Wyćwiczyłem w sobie pewien sens postrzegania widza po drugiej stronie kamery. Nagrywając filmy, dosłownie czuję się tak, jakbym mówił do drugiej osoby. Zbudowałem wokoło nagrywania filmów pewien system złożony z rozwojowych nawyków tj. czytania książek, poradników, oglądania szkoleń, wywiadów, poznawania nowych ludzi czy podróżowania. Te nawyki mają na celu inspirować mnie, by odkrywać coraz to dalsze rejony rzeczywistości.
Twórczość sprawiła, że zyskałem szeroką perspektywę tego, jak jeszcze mogę określić siebie, patrząc przez pryzmat odgrywanych przeze mnie ról. Paradoksalnie sprawiła też, że utraciłem przywiązanie do jakiejkolwiek etykietki, którą mógłbym sobie nadać. Jestem mistykiem, mędrcem, filozofem, psychologiem, coachem, mentorem, specjalistą, amatorem, youtuberem, kolegą, przyjacielem, księdzem, dzieckiem, artystą, wariatem, oświeconym, bezosobowym nikim, joginem, kulturystą, podróżnikiem. To są części mnie, role które odgrywam, będąc awatarem Damiana, jakiego poznali inni ludzie. Widząc je okiem obserwatora, dostrzegając, jak się przeplatają, mogłem na własnej skórze zobaczyć, jak bardzo zmienna i adaptacyjna jest moja osobowość.
Samoobserwacja jest jedną z ciekawszych aktywności, jaką człowiek może wykonywać w swoim życiu, i jest związana z pewnym paradoksem. Otóż nie można nic zrobić, aby obserwować, obserwacja po prostu sama się dzieje, gdy zwracasz uwagę na teraźniejszość. W trakcie obserwacji, gdy jesteś nią zaabsorbowany, Twoje poczucie kontroli i oddzielne „ja” znikają. Spróbuj teraz na moment stać się obserwatorem tej chwili i zwróć swoją uwagę, że rozpoznawanie siebie jako obserwatora niczym nie różni się od samej obserwacji. To tak jakby pomiędzy tym, kto postrzega, i tym, co jest postrzegane, nie było żadnej granicy dzielącej — jedno i drugie jest tym samym. Nie ma żadnego odrębnego Ciebie w środku Ciebie, gdy obserwujesz — jest tylko czujna uważność.
Jest to bardzo skuteczny sposób, aby uwolnić się od uwarunkowań przeszłości. Człowiek w konfrontacji ze świadomością jest nagi, bezbronny, sam dla siebie niewinny, a nawet tajemniczy, bo nigdy tak naprawdę nie wiadomo, jaka będzie nasza kolejna myśl czy zachowanie. Pozostaje czyste zaabsorbowanie chwilą teraźniejszą.
Jeżeli chodzi o funkcjonowanie naszego umysłu, możemy wyróżnić dwie podstawowe aktywności zachodzące w polu naszego postrzegania. Jedna występuje, gdy myślisz. Umysł zawęża swoją uwagę do postrzegania rzeczywistości w sposób wybiórczy. Jest to proces konceptualizacji, przywoływania pamięci, funkcji imaginatywnej (wyobraźnia), logika, wgląd intuicyjny, umiejętność planowania i przewidywania przyszłości, projekcja świata rzeczywistego, umiejętność widzenia centralnego. Dzisiaj jest tłusty czwartek. Nie żebym coś sugerował, ale jeżeli właśnie w tej chwili, z tym co napisałem, skojarzył Ci się wielki, lukrowany pączek z Twoim ulubionym nadzieniem — to zacząłeś postrzegać tę chwilę właśnie przez pryzmat tego smakołyku. Gdy czytasz te słowa, masz w głowie pewnego „lektora”, tajemniczy głos „z tyłu”, który będąc zawężony do kolejnych linijek tekstu, odtwarza treść i formę przekazu tej książki.
Druga aktywność w zasadzie nie polega na robieniu i zmienianiu, ale rozpoznawaniu. Jest to samoobserwacja, która jest również związana z widzeniem peryferyjnym. Piotr Uspienski (Outspensky) nazwał tę czynność „samozapamiętywaniem”. Nie chodzi tutaj o zachowywanie pamięci o sobie jako obrazu, raczej zwracanie uwagi, że „prawdziwy ty” nie jest związany z jakąkolwiek koncepcją, ale teraźniejszością. Zauważ, że możesz żyć wyłącznie tu i teraz. Czas i przestrzeń są pojęciami, jakich nauczono nas, abyśmy mogli poruszać się w społecznym „matriksie”. Samoobserwacja jest świadomością samego siebie tu i teraz — czyli postrzeganiem rzeczywistości nie poprzez pryzmat pamięci i myśli, lecz widzeniem jej dokładnie taką, jaką jest. Polega na dostrzeganiu uwagi samej w sobie i pozwalaniu, aby ta samoczynnie kierowała się ku jej źródle.
Zbadajmy ją nieco szerzej. W tle do pojawiających się myśli leży pusta, wiecznie obecna przestrzeń. Jest to nieporuszona świadomość, o której pisałem już wcześniej. W przekazach buddyzmu mówi się o tzw. siunjata (suññata; śūnyatā), co oznacza bezforemność, pustość, niesubstancjonalność. Nie chodzi tutaj o nicość w sensie braku celowości czy wartości (nihilizm), lecz o to, że wszelkie myśli, koncepcje, wydarzenia pojawiają się, a następnie znikają w bezforemne NIC. Świadoma obserwacja pozwala na niepodążanie za myślami, jakie są w nas wyzwalane w chwili obecnej. W praktyce wygląda to tak, jakbyś przełączył się z życia w swojej głowie na to bardziej bezpośrednie życie, które masz przed sobą. Wchodząc w tryb samoobserwacji, możesz dostrzec, jak mało kontroli posiadasz. Wszystko co jest w Tobie i wokół Ciebie, dzieje się spontanicznie i choć identyfikując się z własnym umysłem, masz wrażenie, że posiadasz nad sobą kontrolę, to zwróć uwagę, że sam proces myślenia wydarza się automatycznie.
Uważność myśli, odczuwanie emocji i tego, co dzieje się tu i teraz, jest podejściem akceptującym, otwierającym umysł, dekonstruującym ego, pozwalając na jego bieżącą aktualizację. Eckhart Tolle napisał książkę „Potęga teraźniejszości”, poświęcając ją zagadnieniu oświecenia przez pryzmat życia tu i teraz. To podejście otwiera możliwość dostrzeżenia Absolutu, Boga i jaźni nie jako obraz ideału, tymczasowe doświadczenie uniesienia czy ekstazy, ale permanentną wieczną teraźniejszość.
Obserwacja ciała, połączona z relaksacją poszczególnych napięć ma działanie uwalniające od niepokoju czy innych negatywnych emocji oraz sprawia, że możemy odbierać rzeczywistość w bardziej przejrzystej postaci. Nasze ciało odzwierciedla to, co dzieje się w naszej głowie i na odwrót. Wspólnie funkcjonują podobnie do radia, zbudowanego z nadajnika i odbiornika. Gdy nasza antena jest powykrzywiana na różne strony, nadajnik wysyła sprzeczne komunikaty, a odbiornik nie jest nastawiony na odpowiednie fale, żyjemy wtedy w sposób dysfunkcyjny. Uważność pozwala dostroić się na odpowiednią częstotliwość, umiejętnie naprostować antenę oraz dostosować komunikat do panujących warunków rzeczywistości.
Jeżeli jesteś osobą przebywającą w wielu środowiskach, to samoobserwacja pomoże Ci poruszać się bardziej jak ryba w wodzie, umożliwiając elastyczność i płynność przebiegu interakcji. Obserwacja tego, co się pojawia, czyni człowieka bardziej żywym, wolnym od oceny. To budzi empatię i współczucie, pomagając lepiej rozumieć to, co czują inni ludzie. Świadomość ma działanie uwalniające od napięć, stłumionych uczuć czy myśli. W społeczeństwie uczymy się kontrolować nasze emocje bardzo nieświadomie. Robimy to poprzez dysocjację, racjonalizację, kompensację, wyparcie się czy przenoszenie na inne osoby. Mechanizmy te chwilowo maskują nasze pierwotne uczucia i emocje, ale często uniemożliwiają dotarcie do pierwotnego źródła bólu czy problemu. Samoobserwacja pozwala na większą spójność z tymi uczuciami, włączając je do życia, a nie tylko odsuwając na bok.
Ćwiczenie. Uważność chwili obecnej
Zatrzymaj się na moment. Usiądź w ciszy i spokoju. Zadbaj o to, aby wokół Ciebie nie było żadnego odbiornika radiowego, telewizora, jakiegoś urządzenia, które mogłoby Cię dekoncentrować. Zwolnij swoje ruchy, daj sobie odpowiednią ilość przestrzeni do tego, aby spędzić trochę czasu ze sobą.
Weź głęboki wdech po sam brzuch. Przytrzymaj go na sześć sekund i powoli wypuść powietrze nosem. Opróżnij płuca do samego końca tak, aby pozbyć się całego zalegającego dwutlenku węgla. Weź kolejny głęboki wdech. Niech wypełni Cię obecność tej chwili.
Dostrzeż kształty przedmiotów znajdujących się w pomieszczeniu, nie staraj się wodzić wzrokiem chaotycznie, lecz badaj spokojnie, okiem obserwatora. Jeżeli spostrzeżesz, że się dekoncentrujesz, zamknij oczy i powróć do oddechu. Zwolnij swoje ruchy. Zobacz różnorodność kolorów i dostrzeż również to, że nie jesteś w stanie odseparować samego siebie od otoczenia. Wyczuj towarzyszącą Ci obecność doświadczenia.
Dostrzeż dźwięki. Być może z tła dobiegają do Ciebie jakieś odgłosy — szumy spoza obrębu Twego pomieszczenia, mieszkania, może domu. Jeżeli czytasz ten tekst, będąc w otwartej przestrzeni, jesteś w stanie usłyszeć jeszcze większą ilość dźwięków dobiegających do Ciebie z oddali.
Dostrzeż świadomość ciała. Masz dostęp do pełnej gamy odczuć w organizmie. Nosisz na sobie ubranie, które odczuwasz, w niektórych częściach ciała czujesz dyskomfort, w innych delikatne swędzenie lub pieczenie. Rozejrzyj się dokoła. Badając siebie i swoje otoczenie, daj się ponieść ciekawości.
— Jakie uczucia Ci towarzyszą?
— Co takiego wyjątkowego jest w tym momencie?
— Czy jesteś w stanie wskazać źródło doświadczenia?
— Z którego miejsca pochodzą Twoje myśli?
— Czym jest kolor?
— Czym jest kształt?
— Czym jest dźwięk?
— Czym jest odczucie?
Możesz eksplorować swoje doświadczenie, dotykając różnych przedmiotów z zamkniętymi oczami, próbując nowych smaków, przyglądając się obiektom z bliska lub z daleka. Sprawdź, czy jesteś w stanie dostrzec granice swoich zmysłów i percepcji. Nie ograniczaj się myśleniem i koncepcjami — zobacz, czym są Twoje percepcje, skąd pochodzą i czy mają jakiekolwiek granice.
Jeżeli wczujesz się w odbieranie bodźców z zewnątrz, możesz dostrzec, że odróżniasz od siebie obiekty oraz kształty na zasadzie kontrastu. Widzisz obiekty oraz towarzyszące im tło. Twoje bycie, uwaga, poczucie istnienia i narządy nie są od siebie odseparowane. Dopiero gdy koncentrujesz się na poszczególnych częściach, pojawia się wrażenie, że są one oddzielone od siebie granicą definiowaną przez kształt obiektu. Odzwierciedlamy to na co dzień poprzez koncepcje, tj. symbole upraszczające rzeczywistość, na których realność się po prostu umawiamy.
By móc postrzegać jakiekolwiek zmysły, percepcje, myśli, musi występować pewnego rodzaju relacja podmiotu do przedmiotu. Musi istnieć ktoś, kto odczuwa, oraz odczucie, ktoś kto myśli oraz myśl, ktoś kto widzi oraz obraz, ktoś kto słyszy oraz dźwięk. Lecz w chwili skupienia swojej uwagi na tym, co dzieje się w teraźniejszości, nie da się oddzielić obserwatora od tego, co obserwuje. Innymi słowy, Ty jesteś źródłem odbieranego obrazu, dochodzących dźwięków i sensacji w ciele. Jesteś dokładnie tym, co jest. Nie ma możliwości odseparować Ciebie samego od poznania otoczenia, rzeczywistości czy doświadczenia. To że istniejesz, tworzy zarówno rzeczywistość, jak i percepcję rzeczywistości.
Nawet w stanie dysocjacji, przy spłaszczeniu lub spłyceniu wrażliwości doświadczanych zjawisk, nie da się uciec od percepcji zmysłowej tego, czego doświadczamy. To samo tyczy się doświadczeń poza ciałem i innych odmiennych stanów umysłu. Każdemu doświadczanemu zjawisku zawsze towarzyszy obserwująca świadomość.
Ta prostota w przyglądaniu się własnym zmysłom i percepcjom otaczającego nas świata ukazuje aspekt tajemniczości naszego codziennego życia. Co może być bardziej mistycznego od tego, że w ogóle istniejesz? Czym jest ta jedyna doświadczana przez Ciebie rzecz, którą definiujesz jako „ja”? Nasze bycie zdaje się skrywać sekret do duchowych drzwi. Nie możemy odseparować samych siebie od doświadczenia. Przez całe nasze życie jesteśmy w pewien sposób zamknięci w sobie. To my produkujemy doświadczenie, tworzymy pamięć o doświadczeniu i nie jesteśmy w stanie się od niego oddzielić.
Jednak uznając nasze życie za całkowicie solipsystyczne, pozostalibyśmy z niekompletnym punktem widzenia patrzącym tylko z jednej strony na całość. Musimy go również uzupełnić przeciwnym poglądem, patrząc z punktu widzenia całości na wybiórczą część. Zarówno w tej samej chwili umysł tworzy świat, jak i świat tworzy umysł.
Brakuje tu jeszcze jednej ważnej rzeczy. Skoro życie każdego z nas jest subiektywne, to w jaki sposób dochodzimy do porozumienia? Musi istnieć coś, co umożliwia transparentność tzn. przezroczystość percepcji. W końcu obydwoje możemy pomyśleć o czymś podobnym, z czymś się zgodzić, a może nawet z czymś nie zgodzić. Zdolność do przenikania się naszych zmysłów, percepcji, a nawet znaczeń, jest iście kluczowa w procesie kodowania informacji, przekazywania jej komuś i odkodowywania. Ten proces przekazywania wiedzy zawarty jest na nośniku, jakim są nasze słowa i pojęcia. Wszystko ma zawsze dwie strony. Zrozumienie tego, jak doświadczenia wewnętrzne mają wpływ na zewnętrzne i na odwrót, jest bardzo ważne dla zrozumienia procesu dojrzewania naszego ego oraz transcendencji podczas medytacji i uważności. Możemy dzięki temu dostrzec, że zawsze istnieje coś więcej, poza tym co jest, abyśmy mogli uznać to, co istnieje jako możliwe w obserwacji zjawisko.
Uwielbiam jeździć pociągami i związane z tym długie podróże ciągnące się nieraz godzinami. W dzieciństwie spędzałem bardzo dużo czasu, oglądając bajkę dla dzieci „Tomek i przyjaciele”, przedstawiającą perypetię lokomotyw przybierających ludzkie cechy. Podróż pociągiem jest dla mnie jak podróż w głąb siebie. Podczas niej często można poznać nowe osoby, zamienić z nimi kilka zdań i dowiedzieć się czegoś ciekawego. Każda podróż w nowe miejsce odkrywa przede mną magię świata, wskazując na te aspekty życia, których do tej pory nie zbadałem.
Przemieszczając się, można łatwo spostrzec, jak wszystko się zmienia. Czas zaczyna płynąć w zależności od tego, jak się czujemy. Kolejne krajobrazy przelatują nam przed oczami. Poznajemy nowych ludzi, pojawiają się różne doświadczenia, które zaraz przemijają — pozostawiając w naszym wnętrzu wdzięczność i nostalgię. To uświadamia, że życie jest procesem zwiedzania samego siebie.
Każda forma podróży jest dobrą praktyką duchową. Udając się w nowe miejsce, którego wcześniej nie znaliśmy, stajemy się dużo bardziej uważni, otwarci i wrażliwsi na otoczenie, bo jeszcze nie wykształciliśmy w sobie mapy danego obszaru. Podobnie jest, gdy przebywamy wśród nowopoznanych ludzi, jesteśmy ostrożni w tym, co mówimy i jak się zachowujemy, bo jeszcze ich nie poznaliśmy, a przy tym nie wyrobiliśmy sobie skróconych, nawykowych reakcji.
W wolnej chwili idź na uważny, spokojny spacer i skupiając się na chwili obecnej, tu i teraz, oddaj się obserwacji zachodzących zmian.
— Ustal najbardziej odpowiadającą Ci porę w ciągu dnia, a następnie udaj się na spacer po okolicy, w której mieszkasz.
— Chodząc po mieście, zacznij przyglądać się otaczającej Cię naturze, budynkom i innym obiektom. Postaraj się widzieć je takimi, jakimi są — bez osądu czy własnej interpretacji.
— Sprawdź, jakie miejsca mógłbyś zwiedzić nieopodal Ciebie. Czasem wydaje nam się, że aby podróżować, musimy oddalać się od naszego miejsca zamieszkania na bardzo dalekie odległości. Przy swoich poszukiwaniach możesz skorzystać z internetu dla ułatwienia.
— Jeżeli zdarza Ci się ciągle korzystać z nawigacji, spróbuj od czasu do czasu dla odmiany pojechać gdzieś bez jej pomocy, udając się na zwykłą przejażdżkę.
Możesz wybrać się w podróż, w głąb swojego mieszkania, pokoju, i bacznym okiem obserwatora zacząć postrzegać otaczające Cię obiekty i przedmioty. Możesz pójść na spacer do pobliskiego parku lub po prostu wyjść z domu i iść prosto przed siebie. Od czasu do czasu zrezygnuj z trasy, którą zazwyczaj wybierasz, i spontanicznie skręć w inny zakątek, aby móc eksplorować nieznane okolice. Wejdź do jakiegoś sklepu, nawet jeżeli nic Cię w nim nie interesuje. Zobacz, co jest w jego ofercie. Wymień kilka zdań z ekspedientem, zapytaj, ilu dzisiaj miał klientów. Kup jakiś mały drobiazg, możesz go potem podarować bliskiej Ci osobie.
Ćwiczenie uważności działa na zasadzie kontaktowania się z postrzeganiem zmysłowym w obecności chwili teraźniejszej. Możesz ćwiczyć podczas podróżowania, dosłownie tak, jakbyś miał przy sobie zestaw „przenośnych” praktyk. Ćwicząc swą uważność, możesz używać oczu, skupiając się na konkretnych obiektach, lub uszu, uważnie słuchając dźwięków otoczenia oraz ciekawych opowieści innych ludzi. Możesz dotykać różnych przedmiotów i odczuwać ich obecność. Stawiać świadome, uważne kroki, robić ciekawe zdjęcia czy ujęcia filmowe przy użyciu telefonu. Świadomość stanowi przestrzeń, w której porusza się umysł i wszelkie doznania zmysłowe. Otwartość umysłu na tę właśnie przestrzeń sprawia, że stajemy się trzeźwi, klarowni, a przez to zaczynamy się szybciej uczyć.
— Czy jesteś w stanie odróżnić świat zewnętrzny od wewnętrznego?
— Czy jesteś w stanie odczuwać bodźce w ciele bez ich umysłowej interpretacji?
— Czy przy pomocy własnego myślenia jesteś w stanie wywołać w ciele określone uczucia?
— Czy możliwe jest dla Ciebie przyglądanie się samemu sobie obiektywnie, odgrywającego określoną rolę w społeczeństwie?
— Jaka jest różnica pomiędzy percepcją jakiegoś zjawiska a wierzeniem na jego temat?
— Jak wygląda rzeczywistość, której aktualnie doświadczasz?
— Czy jesteś w stanie doświadczać życia bez jego opisywania? Jak wygląda rzeczywistość bez umysłowych wyobrażeń, fantazji, oceny czy interpretacji?
— Czy życie jest wtedy dużo ciekawsze, spokojniejsze czy wręcz odwrotnie, nudne i apatyczne?
Dalszy tekst przeczytaj proszę dopiero po odpowiedzeniu sobie na powyższe pytania, abyś nie uległ implikacji spowodowanej czytaniem moich słów.
Zapewne zaobserwowałeś poczucie, że zarówno świat zewnętrzny jak i wewnętrzny wraz z ciałem są ze sobą połączone. Idziesz przykładowo na spacer. Widzisz słońce i bezchmurne niebo. Zaczynasz czuć się dobrze i obserwujesz myśli, które starają się opisać to zjawisko np.: „Ale jest pięknie, czuję się wspaniale”. Wszystko to wygląda tak, jakby przydarzało się Tobie, ale jest wynikiem oddziaływań z zewnątrz — nieprawdaż? Jesteśmy w stanie poprzez jedno proste ćwiczenie dostrzec gamę przeróżnych sensacji, pojawiających się w jednej świadomości, będących wynikiem różnych wpływów, choć na co dzień posługujemy się prostym oddzieleniem umysłu od ciała, a ciała od świata zewnętrznego.
Idziesz na zewnątrz i połączenie świeżego powietrza wraz ze słońcem powoduje, że zaczynasz czuć się znacznie lepiej. Pojawiają się przyjemne uczucia w ciele, które interpretując na swoją korzyść — wzmacniasz. Słyszysz przyjemne dźwięki, może jest to szum wiatru, drzew, a może śpiew ptaków. Subtelny powiew powietrza ociera się o Twoją twarz, delikatnie schładzając usta i policzki. W skrócie — czujesz się bardzo dobrze. Twoje trzy światy zlewają się w jeden, tworząc poczucie spokoju. To zwie się również akceptacją. Często określane jest mianem uczucia wyższego rzędu, tzw. transcendentalnego czy przeźroczystego, przekraczającego poczucie izolacji. Jest ono rodzajem miłości, wdzięczności, sensu połączenia i bliskości do spójnego świata, a raczej doświadczenia, którego jesteś świadkiem. Każdy ze światów staje się przezroczysty, przez co wszystkie przenikają przez siebie. Znika separacja pomiędzy ciałem, rzeczywistością i umysłem. Wszystko staje się jednością. Często towarzyszy temu sens, że to się samo przydarza.
Możesz wejść w ten stan, dostrzegając całe otoczenie, wszystkie swoje myśli oraz sensacje w organizmie tak, jakby stanowiły jedność. Nie próbuj kontrolować umysłu, zachowań, odczuć, tylko dostrzeż wszystko to, co jest — takim, jakie jest. Medytacja rozpoczyna się w momencie, gdy dostrzeżesz, że całe doświadczenie, które się dzieje, już jest dokładnie takie, jakie jest.
Pamiętasz, jak powyżej opisywałem świadomość? Jest to ta nieznana cząstka, która wszystko widzi. Ta, którą nie sposób opisać przy użyciu słów. Ona zawsze dostrzega to, co jest, dokładnie takim jakim to jest, umożliwiając samo widzenie. Świadomość widzi również odczucia Twojego ciała, emocje i zmysły. Nic, co istnieje, nie jest w stanie opuścić jej obecności. Dlatego gdy rozpoznajesz ją, znikają dystynkcje pomiędzy obiektami, umożliwiając wgląd ukazujący jej permanentną, wieczną naturę.
W Twoim życiu, odkąd urodziłeś się, wszystko ulega zmianie. Cały czas, bez przerwy. Twoje ciało się zmienia. Rosną Ci włosy, skóra i paznokcie. Żółkną zęby i pojawiają się zmarszczki. Jednego dnia masz więcej energii, innego mniej. Są momenty, gdy jesteś przeszczęśliwy, występują również chwile, gdy popadasz w doła i odczuwasz smutek lub zwątpienie. Czasem masz więcej ludzi obok siebie, czasem trochę mniej. Podobnie z pieniędzmi — raz masz ich więcej, a raz mniej. Czasami są dni, gdy nadmiar myślenia powoduje chaos i stres, ale są też dni ciszy i spokoju.
Wszystko się zmienia. Dosłownie każda sekunda jest inna. Jak twierdził Heraklit z Efezu: „nie można wstąpić dwa razy do tej samej rzeki, gdyż zdążą napłynąć do niej inne wody” (gr. ta panta rhei — wszystko płynie). W kontraście do zmienności pozostaje czysta, niewzruszona świadomość, która nie jest od niczego oddzielona i niczego nie separuje, stanowiąc przestrzeń, w której pojawia się całe doświadczenie zawężone do Ciebie samego.
Podobnie jak mózg jest umieszczony w naszym ciele, tak nasze ciało jest zawarte w świecie. Jeżeli zaczęlibyśmy patrzeć na otaczający nas świat tak, jakby był on przedłużeniem naszych ciał, oddzielne poczucie „ja” zamieniłoby się w doświadczenie jedności.
Ego
W głębi naszego istnienia każdy z nas ma uczucie bycia jedną, konkretną osobą. Zdarza się, że czujemy potrzebę potwierdzenia tego uczucia poprzez kontakt z innymi ludźmi. Dzięki uwadze jaką ktoś nam daje, czujemy się, jakbyśmy przeglądali się w lustrze. To potwierdza nasze przekonanie, że „ja istnieję”.
Każdy z nas ma uczucie bycia — „ja”. W strukturę naszego bycia wpisany jest osobisty i unikatowy temperament, charakter, usposobienie i naturalna osobowość. Istnieje wiele różnych teorii i punktów widzenia, które starają się uchwycić genezę i pochodzenie tego „poczucia”. Niektóre podejścia dość radykalnie uznają jego iluzoryczność, wskazując na złudzenie bycia jakąkolwiek osobą.
Dla potrzeb ustalenia wyraźnego znaczenia dla naszego „ja”, w służbie psychologii i filozofii, utworzono ideę ego. Koncepcja ta została zaproponowana przez twórcę psychoanalizy Zygmunta Freuda, zaraz obok dwóch równie ważnych idei id i superego. Nasze ego, będące personifikacją wyobrażenia tego, kim myślimy, że jesteśmy, tworzy osobistą separację pomiędzy ciałem a światem. Żyje w związku przyczynowo-skutkowym, w którym widzi siebie jako obiekt odseparowany od reszty przedmiotów, które poznaje; nazywa świat, interpretuje, etykietuje, manipuluje i oddziela siebie od tego, co doświadcza. To taki wymyślony świat osoby, którą myślisz, że jesteś. Nauczyliśmy się wyodrębniać siebie i identyfikować z myślami, sądząc, że są jedynym źródłem tego, kim jesteśmy. Celem ego jest mediacja, czyli pośrednictwo pomiędzy naszymi potrzebami a warunkami rzeczywistości, otoczenia i kultury.
W ramach dostosowania do zasad społeczeństwa przyjmujemy tzw. rolę, robiąc to, co w strukturze naszych zachowań świadczy jakąś funkcję. Np. ktoś jest biznesmenem i prowadzi firmę, ktoś jest konsultantem i prowadzi rozmowy, ktoś inny jest nauczycielem, ogrodnikiem, artystą, rodzicem itd. Są to w istocie funkcje mające cele ekonomiczne, gospodarcze, kulturowe, często również religijne jak np. rola księdza, i polityczne jak np. prezydent czy premier. Nasza tożsamość w dużej mierze opiera się o tę identyfikację z wykonywanym zawodem oraz przypisaną narracją, osobistą historią, która się z tym wiąże. Dowiadujemy się o niej, gdy zadamy komuś (lub sobie) pytanie: kim jesteś? Czym się zajmujesz? Co robisz na co dzień? Jak wygląda twoja przeszłość? Jakie masz plany na przyszłość?
Aby jeszcze bardziej zarysować linię pomiędzy sobą a otoczeniem, zakładamy tzw. maskę lub kreujemy personę. Jest to pojęcie zaproponowane przez Carla Junga, w myśl, którego człowiek ukrywa swoją autentyczność, tłumi myśli i uczucia, aby dokonać kompromisu względem konwencji społecznych. Zależność między indywiduum a otoczeniem tworzy tzw. kolektyw ludzki, tj. naszą zbiorowość, do której przynależymy i względem której umawiamy się na to, jacy chcemy być, aby wspólnie zaspokajać potrzeby.
Siedząc w kinie, widzisz film. To, jakie emocje będziesz odczuwał, zależy od stopnia, w jakim zidentyfikujesz się z bohaterem i akcją filmu. Wiesz dobrze, że nie jesteś filmem ani bohaterem. Dopiero utożsamienie się z bohaterem, akcją czy wątkiem to powoduje. Tak samo jest z myślami. Widzisz swoje myśli, a reakcja emocjonalna zarówno pozytywna, jak i negatywna, jest następstwem identyfikacji „ja” z danymi myślami. To samo jest z Twoim zachowaniem i myśleniem o myśleniu. Dopiero, gdy świadoma uwaga zawęzi się do konkretnej myśli, tworzy ramę doświadczenia postrzeganą przez ich pryzmat.
Pomimo uczucia stałości istnienia, nasze „ja” jest zmienne. Osobowość ego, która pozwala nam na komunikację, interakcje z otoczeniem, przydzielanie konkretnych ról społecznych, nie jest stabilna, szybko się adaptuje do zmiany środowiska i aktualnych potrzeb. W jednej chwili jesteś jedną osobą, a za chwilę całkowicie się przebierasz i zmieniasz w kogoś innego. Umysł niczym aktor na scenie co chwilę zmienia swój strój. Mimo wszystko każdy z nas dostrzega w życiu pewnego rodzaju stałość, coś co wszystko obserwuje, sprawuje nad nami opiekę i wyraża się jako poczucie bycia jednym sobą w tym ciele. Dzieje się tak, ponieważ jak wspominałem wcześniej, każdemu doświadczeniu towarzyszy obecność świadomości.
W myśl teorii rozwoju psychospołecznego Erika Eriksona ego przechodzi przez różne fazy (jest ich 8), wskutek czego końcowym etapem każdej z nich jest kryzys oraz jego rozwiązanie. Przez to każdy kolejny okres życia człowieka zawiera w sobie elementy poprzedniego i jest obudowany kolejnymi zmaganiami. Każdy etap posiada swój biegun pozytywny i negatywny, a rolą ego jest wypracowanie takiej spójności, aby nie tyle identyfikować się z tym pozytywnym biegunem, lecz wyćwiczyć balans.
— Ufność a nieufność (niemowlę) — niesamodzielność i bezradność rodzą poczucie zagrożenia i niepokój w dziecku o to, czy jego potrzeby zostaną zaspokojone. Niemowlę uczy się tego, czy może czuć się bezpiecznie, utrzymując nadzieję. Jest w dużej mierze zależne od kontaktu z matką i opiekunami. Eksploruje świat przez ciekawość, szukając pozytywnych wrażeń i unikając bólu.
— Autonomia a wstyd (wczesne dzieciństwo) — nauka samokontroli rodzi odpowiedzialność za to, co się robi. Dziecko zaczyna wykształcać w sobie autonomię i doświadcza wstydu jako reakcji na bycie widzianym przez innych. Utrata poczucia kontroli wywołuje zwątpienie i konflikt, co może przekształcić się w obsesję samokontroli.
— Inicjatywa a poczucie winy (wiek przedszkolny) — rosnąca samodzielność rodzi chęć eksploracji, co zostaje skonfrontowane z zachowaniem innych ludzi. Dziecko uczy się samodzielności, ale też odczuwania poczucia winy. Pojawia się chęć rywalizacji, wycofanie, poszukiwanie aktywności, które nie prowadzą do konfliktu, lecz są w stanie zaspokoić potrzeby.
— Produktywność a poczucie niższości (wiek szkolny) — nauka rodzi pilność i cierpliwość, przygotowując do identyfikacji z grupą i nastawienia na sukces, co prowadzi do poczucia kompetencji lub, w przypadku niepowodzeń, do kompleksu niższości.
— Tożsamość a zatracenie siebie (dorastanie) — konfrontacja z opiniami innych i potrzeba definicji siebie prowadzą do wykształcenia się tożsamości lub poczucia braku określenia siebie.
— Intymność a izolacja (młodość) — nauka przebywania z innymi prowadzi do budowy relacji i związków. Intymność może prowadzić do lęku przed zatraceniem siebie, lecz jest niezbędna do budowy związku.
— Twórczość a stagnacja (dorosłość) — uczymy się, jak tworzyć i przekazywać światu część siebie np. w postaci mądrości, idei, pracy, biznesu czy posiadania dzieci. Nieumiejętność radzenia sobie na tym polu wyraża się jako brak celowości w działaniu.
— Integralność a rozpacz (dojrzałość) — godzimy się z życiem, przemijaniem. Akceptujemy los bycia człowiekiem jako podstawę egzystencji. Mamy świadomość, że wiele rzeczy mogliśmy zrobić inaczej, ale nie możemy cofnąć czasu. Może się pojawić lęk przed śmiercią, z którym można sobie poradzić poprzez pełne zaangażowanie się w twórcze działania i życie dla samej wartości życia.
Na polu kolektywnym ego przyjmuje postać prostych struktur lingwistycznych naszego języka. Ja, mi, moje, mnie, ty, my, oni, one. To konteksty stanowiące metareperezentacje osobowości w relacji do otaczającej ją rzeczywistości. Z mojego filozoficznego punktu widzenia ego w swej istocie jest echem, myślowym odbiciem tego, kim myślimy, że jesteśmy. Lecz podobnie jak we wnętrzu drzewa nie mieszka osobne drzewo, istnienie oddzielnego „ja” wewnątrz nas samych możemy porównać do halucynacji.
Relacja i zależność, która teraz zachodzi pomiędzy mną jako autorem, a Tobą jako czytelnikiem, reprezentuje nasze ego w formie czegoś, co można ze sobą skontrastować i ewentualnie opisać lub zmierzyć. Stanowi pewnego rodzaju ruch energii w przestrzeni, służący wymianie, dzieleniu się jednej świadomości, w której nie istnieje jakiekolwiek oddzielenie ani separacja poza zawartością tego, co się pojawia. Gdy spoglądamy na siebie, dokonujemy aktu obserwacji, czyniąc nasze istnienie obiektem zmieniającym się w czasie. To jest to, co często doprowadza nas do odczuwania społecznego niepokoju i wstydu w towarzystwie innych. Czujemy się oceniani, mierzeni wzrokiem, traktowani zupełnie jak materialne szkielety, które powinny przyjąć odpowiednią formę.
Z perspektywy duchowej, obserwującej wszystko jaźni, ego ma możliwość zjednania się ze świadomością chwili obecnej — wiecznego teraz, co określane jest mianem duchowego oświecenia. Mam tutaj na myśli zatracenie się granic percepcji ciała, świata wewnętrznego i zewnętrznego. Poczucie „ja” nie umiera jako takie, lecz zostaje przekroczone i inkorporowane w całość świadomości. Wtedy ego może stać się transcendentne wobec chwili obecnej i wyrazić się jako osobowość (lecz wtedy znika jako odseparowane od świata). Dzięki temu pisane są właśnie te słowa — z poziomu świadomości, używając ego jako, powiedzmy, „narzędzia” czy „nadajnika”.
Mateusz Grzesiak napisał książkę pod tytułem „Ego-rcyzmy. Poznaj, czym jest i jak działa ego”, w której zawarł charakterystykę ego i jego mechanizmów. Książka ta stanowiła dla mnie inspirację do napisania poniższego rozdziału o ego i jego mechanizmach funkcjonowania. Serdecznie zachęcam do jej przeczytania. Samo pojęcie mechanizmu obronnego zaproponował Zygmunt Freud, a następnie zostało ono rozwinięte przez współczesne nurty psychologiczne. Polecam również zaznajomić się z jedną z prac Roberta Greena pt. „Prawa ludzkiej natury”, która w kompleksowy i głęboki sposób przedstawia prawa rządzące fenomenem bycia człowiekiem oraz pokazuje, jak przezwyciężyć pierwotne instynkty, by rozwijać racjonalne myślenie i kultywować bardziej świadomy styl życia.
Ego stanowi element struktury naszego umysłu, który jest wynikiem ubocznym procesów wyodrębniających kształty, słowa, myśli i wyobrażenia. To zawężenie pola nieskończonej świadomości do konkretnego, wybiórczego postrzegania świata oraz identyfikacja z tym ograniczeniem, uznająca je za własną perspektywę rzeczywistości. To duchowo-psychologiczny byt, samo powołujący się do istnienia, który pozwala na interakcję z życiem. Jest w dużej mierze bardzo pragmatyczny pod względem naszego przetrwania. Posiada szereg mechanizmów zbudowanych z warstw piętrzących się podobnie do warstw cebuli. Działa niczym selektywny skaner, który porównuje, szuka podobieństw oraz ewentualnych problemów do rozwiązania. Ego warunkuje nasze istnienie poprzez tzw. mechanizmy obronne lub sposoby radzenia sobie z rzeczywistością. Najczęściej używanymi mechanizmami, z którymi z własnych obserwacji zderzam się na co dzień, wśród ludzi są: projekcja, racjonalizacja, idealizacja, arogancja i ignorancja. Mechanizmów obronnych ego jest dużo więcej i każdy z nich odpowiada za inny proces psychiczny. Same mechanizmy zazwyczaj wyróżnia się na tle psychicznym, ale istnieje również szereg pułapek i iluzji, które istnieją na płaszczyźnie funkcjonowania samego umysłu i jego mechaniki oraz kolektywnego ego (kolektywnej nieświadomości, w tym superego), będących zbiorem reguł gier i ról społecznych, przypisywanych istnieniu naszej społecznej zbiorowości, w tym ideałom i wartościom.
Przedstawię teraz najważniejsze mechanizmy ego. Lista ta została stworzona przeze mnie, w oparciu o własne obserwacje, zdobytą wiedzę i wyciągnięte wnioski. Sam możesz, na drodze medytacji i uważności, rozpoznać mechanizmy pojawiające się w Tobie. Rozmaite nauki psychologiczne wyróżniają różne typy mechanizmów, dlatego jeżeli dostrzeżesz różnice pomiędzy poniższymi mechanizmami a tymi pochodzącymi z innych teorii — nie zniechęć się tym. Lista tych mechanizmów stanowi tylko wskazówkę, mapę służącą Ci w samoobserwacji. Na dobrą sprawę, nie istnieje idealny model działania i funkcjonowania naszej psychiki oraz ego. Każda wiedza stanowi tylko fragment rzeczywistości i nigdy nie opisze jej całej. Warto jest również pamiętać o tym, że mechanizmy działania ego dotyczą wszystkich ludzi i wyłaniają się w obszarze kolektywnej nieświadomości. Oznacza to, że niezależnie od naszego pochodzenia dotykają one nas w podobny sposób, dlatego wiele można dowiedzieć się o samym człowieku, studiując przeróżne źródła wiedzy.
Lista mechanizmów i schematów działania ego (umysłu dualnego) służących radzeniu sobie z rzeczywistością:
Indywidualizm i oddzielenie — mózg człowieka, już od samych narodzin, zaczyna uczyć się o samym sobie. Poza pierwotnymi popędami z biegiem czasu wykształca się osobowość. Umysł dokonuje podziału pomiędzy percepcją ciała a rzeczywistością, konstruując swój obraz „self-image”. Robi to, bo inaczej nie byłby w stanie określić i zaspokoić pierwotnych potrzeb. Fundamentalnie ego jest tym samym, co fizyczne ciało człowieka, choć kryje się pod postacią jego obrazu. Wskutek tego oddzielenia powstaje podział pomiędzy „czystym self” a rzeczywistością. Tak z czystej jaźni wyłania się ego, czyli poczucie bycia wyizolowanym „ja”, będące procesem zachodzących reprezentacji umysłu.
Przekonanie — forma konstrukcji myślowej (również językowej i gramatycznej) umożliwiająca funkcjonowanie w rzeczywistości poznawanej przez człowieka. Przekonania mają charakter funkcjonalności (pozwalają przetrwać, nadają sens życiu), intencjonalności (nadają kierunek), emocjonalności (wprawiają w ruch, motywują do działania), energetyczności (mają określony ładunek energetyczny), relatywności (konstruują modele zależności), perspektywiczności (budują kontekst). Przekonania są bazowym składnikiem tworzącym self-image (obraz ego). Każde przekonanie, niczym program instalowany na komputerze, stwarza odpowiedni interfejs graficzny i inicjuje pojawienie się konkretnego wyniku. W polu świadomości przekonania jawią się nam w charakterze fenomenów (pozorów) oraz memów (kulturowych jednostek informacji). Wiara w określone przekonanie przywołuje do istnienia w rzeczywistości dowody na jego istnienie. Oznacza to, że przekonania mają pełen potencjał do samopotwierdzania. Są tworzywem dla ego, służącym do kreowania osobistej historii na nasz własny temat. Jest to istotnie kluczowe, bowiem przekonania tworzą naszą interpretację rzeczywistości. Szerokim spektrum badania przekonań zajmuje się psychologia poznawcza, kognitywistyka, epistemologia, programowanie neurolingwistyczne (nlp), coaching, socjologia, filozofia i inne podobne dziedziny nauki. Ze zrozumienia ważności i potencjału przekonań wyłoniły się terminy „programowanie umysłu”, zmiana przekonań, afirmacje itp. Przekonania są jak nawyki i można je zmieniać. Znaczna ich część znajduje się w części podświadomej naszego umysłu i została nam „wdrukowana” przez kulturę, społeczeństwo, wychowywanie w rodzinie i szkołę. Przekonania są myślami, które dominują w naszej głowie i ustalają nasz charakter. „Jestem inteligentny, jestem głupi, jestem beznadziejny, jestem wyjątkowy, bardzo dobrze radzę sobie w życiu, palenie papierosów to nie problem, na coś trzeba umrzeć, wszystko sprzyja mojemu szczęściu, jestem wariatem” — to są przekonania. Można z nimi pracować i starać się zmieniać np. przez stosowanie afirmacji (by zastąpić niechciane myśli bardziej pozytywnymi), medytację i uważność (by się nie przywiązywać i nie identyfikować z nimi) oraz prowadzenie dziennika (by wypracować lepszy dialog pomiędzy skonfliktowanymi poglądami).
Dialog wewnętrzny — forma komunikacji z samym sobą (wewnętrzny głos, sumienie, osobista etyka i moralność), służy utrzymaniu poczucia spójności osobowości, by mogło zaistnieć wewnętrzne porozumienie. Choć wydaje się, że dotyczy zawsze jednej osoby, to na jeden dialog wewnętrzny może składać się wiele różnych części, stąd zjawisko rozmawiania ze sobą kilku głosów jednocześnie. Ciekawą obserwacją jest zauważenie, że nasze części osobowości zostają powołane do życia na podstawie doświadczeń, kontaktu z kulturą i społeczeństwem, poznawania osób, oglądanych filmów, słuchanej muzyki, zgromadzonej wiedzy czy istniejących potrzeb. Potrafią się ze sobą kłócić, sprzeczać, argumentować, dogadywać, negocjować, kochać, szanować zupełnie tak jak fizycznie kontaktujące się ze sobą osoby. Dialog wewnętrzny przyjmuje cechy ludzkie (niczym aktor), posiada barwę głosu, poziom i natężenie dźwięku, komentuje otaczającą nas rzeczywistość. W procesie internalizacji głosów opiekunów w naszym dzieciństwie wytworzony zostaje w głowie obraz „ja”, idealnego „super ego”, przez co w dorosłym życiu możliwe jest posiadanie w głowie słów ojca, matki lub innego opiekuna, nauczyciela, idola czy mentora. Dialog wewnętrzny (poza uczuciami i emocjami) jest najczęstszą formą komunikacji z samym sobą. Posiada szereg cech, o których zazwyczaj wiedzą tylko nieliczne osoby interesujące się psychologią, rozwojem osobistym i rozwojem świadomości. Potrafi przybrać dowolną formę i kształt, jest plastyczny (można go zmieniać), jest silnie zależny od otoczenia (z kim najczęściej przebywasz, taki później się stajesz), ma charakter nawykowy (powtarza się niczym zacięta płyta), można go rozwijać (coaching, zadawanie pytań, krytyczne myślenie), potrafi ranić i krzywdzić, może budować i wzmacniać, jest tworzony przez Ciebie w formie opowiadania o sobie i otaczającym Cię świecie. Służy zaspakajaniu potrzeb, rozwiązywaniu problemów, realizacji przekonań, określania samooceny. Spróbuj odkryć, jak działa Twój dialog wewnętrzny, z jakich części się składa, jakie ma natężenie i barwę głosu. Możesz go obserwować i postarać się nazwać poszczególne jego części, zadając sobie pytanie: „Jaką funkcję pełni ten dialog?”. Będą to np.: racjonalista, krytyk, kontroler, perfekcjonista, wrażliwiec, żartowniś, wewnętrzne dziecko, dorosły, rodzic, buntownik, ofiara, bohater itd. Są to części osobowości reprezentujące kolektywne archetypy nieświadomości. Zrób dla siebie listę najczęściej występujących dialogów wewnętrznych. Popracuj nad nimi poprzez wynegocjowanie wspólnego porozumienia z częściami, które tkwią w konflikcie.
Identyfikacja — buduje tożsamość ego i osobistą historię. Identyfikując się z określoną płcią, narodowością, wyznaniem, grupą społeczną, imieniem czy nazwiskiem zawężamy nieskończoną świadomość do wybiórczego, jednopunktowego postrzegania, decydując się na to, co będzie składać się na nasz obraz. Innymi słowy, każdy z nas tworzy samego siebie poprzez określoną identyfikację. Mechanizm użyty w sposób świadomy staje się narzędziem wyboru np. z pisaniem tej książki sprawia, że mogę ją napisać, z miejscem pracy umożliwia zarabianie pieniędzy, z rodziną sprawia, że możemy budować relacje i więzi, z partnerem umożliwia zbudowanie związku partnerskiego. Identyfikacja z określonym systemem przekonań np. na tle religijnym, kulturowym, wyznaniowym, politycznym czy rasowym może powodować silne przywiązanie i chęć obrony określonego systemu wierzeń, bez możliwości otwarcia się na zrozumienie i wiedzę z innych źródeł. Im bardziej mechanizm ten dotyczy naszego przetrwania, tym bardziej jesteśmy skorzy do tego, by go bronić. Tak często wyłaniają się ciemne strony ideologii. Identyfikacja z celem zawieszonym daleko w czasie umożliwia jego realizację, lecz jej cieniem jest niedostrzeganie innych możliwości wyboru. Identyfikacja z jednym konkretnym miejscem pracy daje poczucie bezpieczeństwa, lecz uniemożliwia dostrzeżenia innych szans zmiany miejsca pracy, zamieszkania czy dalszego rozwoju. Identyfikacja z partnerem daje możliwość stworzenia związku, lecz w chwili, gdy staje się on toksyczny, sprawia, że zaczynamy cierpieć, bo nie dopuszczamy do naszej świadomości możliwości poznania kogoś nowego w swoim życiu. Silna identyfikacja prowadzi do konserwatyzmu i sztywnego trzymania się ustalonych wcześniej zasad i reguł. Używana w sposób świadomy i zbalansowany, umożliwia podjęcie decyzji z wzięciem odpowiedzialności za jej konsekwencje i odpowiednią elastyczność w działaniu. Zacznij tworzyć dla siebie listę rzeczy, z którymi identyfikujesz się na co dzień. Możesz stworzyć dla siebie listę określonych zasad, reguł, idei, rodzaju muzyki, jakiej słuchasz, filozofii, którą szanujesz najbardziej, najważniejszych dla Ciebie przekonań czy nawet określonych grup społecznych. Zastanów się, czy są w Twoim życiu elementy, które wpływają na Ciebie toksycznie, lecz wciąż się z nimi identyfikujesz. Pomyśl nad tym, z czego chcesz zrezygnować (usunąć identyfikację), a na czym zależy Ci bardziej (z czym chcesz się zidentyfikować).
Fragmentacja i dualizm rozszczepienia — mechanizmy polegające na rozszczepieniu umysłu na fragmenty w wyniku traumy lub bólu na: zranione „ja” oraz broniące „ja”. W konsekwencji fragmentacji zranione „ja” zostaje stłumione, wyparte lub zracjonalizowane po to, by broniące „ja” mogło przejąć kontrolę nad całością. Mechanizm ten zużywa bardzo dużo energii, dając wrażenie, jakbyśmy wręcz męczyli się sami ze sobą, nie podejmując się znacznego wysiłku. Wskutek tego zmniejsza się poziom naszej skuteczności i klarowności myślenia, stajemy się drażliwi i podatni na wszelkiego rodzaju wyzwalacze (triggery) emocjonalne. Fragmentacja staje się pożywką dla racjonalizacji oraz manipulacji, w konsekwencji przyczyniając się do powstania rany narcystycznej. W wyniku rozszczepienia i podziału życia na dobro i zło wyłania się cień, będący elementem kolektywnej nieświadomości, istnienia dualizmu oraz wyparcia i projekcji. Odwrotnością fragmentacji jest integracja oraz podejście holistyczne, pozwalające na widzenie całości w obecności świadomości. W radzeniu sobie z rozszczepieniem bardzo pomocne jest prowadzenie dziennika samoobserwacji, praktyka uważności oraz praca z cieniem ang. shadow work.
Motywacja — ego warunkuje siebie w odniesieniu do rzeczywistości, przy pomocy motywacji. Ta umożliwia uzewnętrznienie swoich przekonań lub potrzeb w formie działania i ruchu. Umysł motywuje siebie na dwa sposoby: dążąc do czegoś lub od czegoś uciekając. Ruch w stronę działania poparty jest korzyściami (pozytyw). Ego potrzebuje swojego indywidualnego „dlaczego? po co? co ja będę z tego miał?”, aby zacząć działać. Unikanie akcji jest wynikiem przewidywanego cierpienia, straty lub bólu (negatyw). Gdy jesteśmy przekonani o tym, że coś przyniesie dla nas więcej straty niż pożytku, najzwyczajniej w świecie będziemy się od tego wstrzymywać, chyba że będziemy chcieli się poświęcić. Granica między jednym i drugim jest utrzymywana przez nieświadomą siłę zwaną oporem. Warta uwagi jest tendencja tzw. „gaszenia pożarów”, czyli podejmowania wysiłku dopiero w chwili, gdy doświadczamy krzywdy lub odczuwamy cierpienie. Moglibyśmy określić stopniowalność tego punktu widzenia, biorąc pod uwagę nasze lenistwo czy ogólne samopoczucie wpływające na podejmowane decyzje. Dojrzałe ego potrafi wynegocjować kompromis pomiędzy swoimi potrzebami a tym co ma do zaoferowania rzeczywistość. Kontroluje wewnętrzne napięcie wynikające z różnych przekonań, pragnień czy potrzeb i wykonuje skuteczne działanie w kierunku realizacji swoich celów.
Racjonalizacja i intelektualizacja — forma tłumaczenia, usprawiedliwiania tego, jak się zachowujemy, co czujemy, używana, by zamaskować niekomfortowe uczucia takie jak poczucie gorszości, wstydu i winy. Mechanizm służy ignorowaniu świadomości głównego powodu naszego postępowania wraz z pierwotnym uczuciem, które jemu towarzyszy, w służbie obrony własnej samooceny. Zamiast przyjrzeć się istocie własnych słabości, niekompetencji czy występujących problemów, wierzymy w takie przekonania, które umożliwiają nam unikanie napięcia. Przykładem jest twierdzenie, że wszystko jest ok, gdy w istocie mieliśmy styczność z negatywnym doświadczeniem, które wywołało w nas niechęć czy urazę, albo uznanie za nieważne czegoś, czego nie udało nam się w pełni poprawnie zrealizować. Zabiera sporo energii, którą moglibyśmy przeznaczyć na zmianę, ale zamiast tego szukamy wymówek i różnych usprawiedliwień. Receptą na racjonalizację są szczerość, prawda i autentyczność. Na co dzień nie mówimy otwarcie o naszych uczuciach, bo boimy się odrzucenia. Potrzeba również sporo odwagi i pokory, aby przyznać się do błędu, poczucia bezsilności, odrzucenia, czy gorszości. Pod intelektualizacją kryje się również głębia pokory, współczucia i miłości do siebie, gdy zaprzestaniemy utożsamiać się z ciągłym konceptualizowaniem każdej jednej rzeczy.
Projekcja — sprawia, że część procesów zachodzących w naszym wnętrzu, to co dzieje się z nami — kierunkujemy na zewnątrz. Innymi słowy, przypisujemy odpowiedzialność za nasz własny wewnętrzny stan światu zewnętrznemu. Ciekawą odmianą projekcji jest wyprojektowanie na kogoś problemu, który mamy sami ze sobą, a następnie próba niesienia pomocy drugiej osobie, która służy odwróceniu uwagi od tego, że sami mamy z czymś problem. Czasami jest to bardzo pomocne, gdyż usuwa poczucie bezsilności i pozwala odczuć energię działania i sprawczości, przez co nieświadomie możemy rozwiązać dany problem w sobie. Ze względu na to, że granica między światem zewnętrznym i wewnętrznym jest bardzo umowna, to często nie dostrzegamy udziału naszych głów w procesie tworzenia rozróżnień między poszczególnymi rzeczami. Nie postrzegamy świata takim, jaki jest naprawdę, ale widzimy go takim, jacy sami jesteśmy. W esencji życia wszystko dzieje się w projekcji umysłu i potrzeba sporej świadomości i uważności, by móc to dostrzec. Najbardziej niebezpieczne jest takie przekonanie, które stawia cały świat przeciwko nam. Iluzoryczne w projekcji jest przypisywanie innym ludziom tego, co sami aktualnie czujemy lub doświadczamy (np. odczuwasz złość, ale uważasz, że to ktoś inny ją odczuwa; oceniasz innych ludzi, lecz twierdzisz, że to inni Cię osądzają; posiadany sens gorszości odwracasz, widząc w innych wyższość). Ciekawą formą tego mechanizmu jest przekonanie, że inni projektują na Ciebie coś, co w istocie ty sam projektujesz, (co czasem może stanowić formę pasywnej agresji), w której dwie strony próbują się przekonać do tego, kto na kogo co projektuje. Przypomnij sobie moment w Twoim życiu, gdy czułeś jakąś emocję i zdarzyło Ci się ją przypisać drugiej osobie. Bądź bardzo ostrożny w wydawaniu sądów na temat tego, jacy są ludzie, ponieważ niczym samospełniająca przepowiednia możesz na nich nieświadomie wpłynąć, że takimi właśnie się staną. Zacznij zwracać uwagę na chwile, gdy odpychasz od siebie to, co czujesz i jak myślisz, twierdząc, że to się dzieje na zewnątrz Ciebie. Receptą na projekcję na zewnątrz jest autorefleksja do naszego wnętrza. Świadoma uważność ma działanie mocno terapeutyczne. Przypatrz się ludziom wokół siebie i zastanów się, gdzie dokonujesz projekcji na innych tego, co dzieje się w Tobie. W drugą stronę, jeżeli ciągle ulegasz projekcjom innych ludzi, łatwo podporządkowujesz się ich zdaniu i narzuconym przekonaniom na swój temat, to zastanów się, czy nie warto byłoby postawić granicę. Czasami w środowiskach duchowych panuje takie przekonanie, że masz do odrobienia jakąś lekcję, przez co ktoś inny wpływa na Twoją samoocenę, manipulując tym, jak powinieneś myśleć o świecie. Szczególnie jeżeli jesteś empatą, osobą wysoce wrażliwą, masz często negatywny dialog wewnętrzny i bierzesz całą winę na siebie za wszystko, warto byś nauczył się obiektywnie przyglądać sobie i sytuacjom, które Cię spotykają. Bądź uważny i ostrożny, gdy masz styczność z czymś, co Ci nie gra i nie pasuje. Zastanów się, dlaczego tak jest i z czego w istocie to wynika. Dostrzeż wpływ swych emocji, myśli, uczuć, potrzeb i pragnień na kształtowanie się Twojego doświadczenia.
Idealizacja i dewaluacja — idealizacja polega na pozytywnym wyolbrzymianiu niektórych cech w innych ludziach, poglądzie sytuacji lub przedmiotach, zazwyczaj tych, których nam samym brakuje. Np. idealizujemy jakiś przedmiot, nadając mu jak najwyższą wartość, aby dokonać jego zakupu i poczuć się ze sobą lepiej, idealizujemy jakiś autorytet, nie dostrzegając tego, że on również ma wady, nadajemy naszym rodzicom sens wyższości w dzieciństwie z powodu całkowitej zależności od ich silnych stron względem naszego przetrwania, w trakcie zakochania się zwykliśmy przypisywać drugiej osobie tylko te cechy o pozytywnym charakterze, gdy darzymy kogoś sympatią lub coś jest dla nas ważne, zdecydowanie wolimy widzieć to w jasnych barwach. Gdy czar idealizacji pryska, często czujemy się zawiedzeni, oszukani albo rozczarowani. Zdarza się, że w duchowości na satsangach, psychologii podczas terapii czy twórczości, gdy ktoś ma styczność ze swoim ulubionym artystą, przenosi swoje pozytywne uczucia na nauczyciela, psychoterapeutę czy twórcę. Doświadczeni nauczyciele/terapeuci/twórcy doskonale o tym wiedzą, dlatego starają się wytłumaczyć to zjawisko uczniom/pacjentom/odbiorcom, aby nie uzależniali się od emocji i obrazów, które sami przenoszą na kogoś innego. Idealizacja może również objawić się jako przesadny optymizm czy słowna egzaltacja. Pragniemy cieszyć się chwilą, otrzymywać od innych komplementy czy sami obdarowujemy nimi bliskie osoby. W rzeczywistości wszystko ma swoje pozytywne i negatywne cechy, a z perspektywy świadomości nie ma ani jednego, ani drugiego, poza rozpoznaniem prawdy będącej jednocześnie pustością i miłością. Przypisywanie tylko idealnych cech czemuś lub komuś zakrzywia obraz świata i sprawia, że nie dostrzegamy całości. Możemy dostrzec to zjawisko w mediach społecznościowych dzięki dostępowi do internetu. Każdy z nas może wykreować swój własny wyidealizowany obraz czy awatar, który przenosi się potem do świata fantazji czy wyobraźni. Przeciwnością idealizacji jest dewaluacja, czyli umniejszanie wartości jakimś przedmiotom, ludziom, wydarzeniom, przez co nasza percepcja ulega zniekształceniu, skupiając się wyłącznie na negatywach. Gdy umniejszamy wartość drugiej osobie po to, by samemu poczuć się docenionym, i uświadomimy sobie zniekształcenie oceny, towarzyszy temu poczucie winy lub wstyd. Podświadomie wiemy, że ocena dotyczy nas samych, a nie obiektów zewnętrznych. Dewaluacja często zniechęca do działania, akcji czy zaangażowania. Stanowi przestrogę przed tym, że może wydarzyć się coś złego, przykrego i negatywnego, prowadząc do wycofania. Ciekawym mechanizmem jest idealizowanie przyszłego „ja”, zapominając o tym, że możemy żyć tylko tu i teraz. Często dzieje się to, gdy planujemy i wyznaczamy cele na przyszłość, np. tworzymy sobie listę rzeczy, które chcemy zrobić, znacznie wyolbrzymiając swoje możliwości. W chwili, gdy owa przyszłość nadchodzi, często okazuje się, że przecenialiśmy niektóre swoje cechy, nie dostrzegliśmy wszystkich przeszkód i nie przewidzieliśmy trudności, a przy tym wcale nie jesteśmy aż tak wybitnie uzdolnieni, jak wcześniej sądziliśmy. W skrajności zaczynamy wtedy dewaluować nasze starania. Osoby o niestabilnym poczuciu wartości często czują wahania myśli i nastroju właśnie poprzez uleganie skrajności idealizacji i dewaluacji. Dojrzałym podejściem wobec tych mechanizmów jest akceptacja rzeczywistości taką, jaka jest, oraz nauka spojrzenia na nią najbardziej obiektywnie jak to tylko możliwe. Wartościową stroną idealizacji jest pozytywne wzmocnienie i inspiracja. Nasze ideały mogą służyć nam do tego, abyśmy stawali się lepszymi wersjami siebie. Gdy widzimy u jakiejś osoby cechy i zdolności, które nam imponują, możemy rozpoznać również i w sobie dostępność tych zasobów, których wcześniej nie byliśmy świadomi. W ten sposób uczymy się od ludzi, których uznajemy za lepszych od siebie do czasu, gdy im dorównamy. Tutaj sprawdza się metafora ucznia, który w pewnym momencie przerasta mistrza. Podobnie dewaluacja stanowi przestrogę przed niebezpieczeństwami i uleganiem pewnym wpływom zewnętrznym. Gdy zrównoważymy idealizację przyszłości z wewnętrzną mądrością i pokorą, możemy stworzyć wizję, której celem jest inspirowanie siebie i innych w celach samorozwojowych. Niektórzy ludzie mają osobowość, która samoistnie ma tendencje do idealizowania rzeczywistości. Często są to twórcy, artyści, przewodnicy czy inspiratorzy. Jako ludzie, potrzebujemy pozytywnego nakreślenia obrazu życia, aby móc się nim cieszyć. W przeciwnym wypadku odczuwamy skrajnie negatywne emocje lub blokadę przed działaniem i przeżywaniem. Dlatego fantazjujemy o rzeczywistości, aby się w nią angażować. W trakcie działania i kreatywnego procesu często przechodzi się od faz idealizacji (gdy się zaczyna) po stagnację (w połowie działania), następnie depresję/dewaluację (po ukończeniu dzieła pojawia się ponownie pustka) i tak w kółko.
Wyparcie — jest mechanizmem unikania treści umysłu (myśli, pragnień, potrzeb, uczuć), której nie chcemy widzieć. Jest to zjawisko występujące głównie na gruncie kulturowym (akceptacji przez innych), spowodowane lękiem przed odrzuceniem, krytyką i/lub nadmierną samokontrolą, często prowadzi do powstania nerwic i obsesji. Zapewne często zdarzało Ci się słyszeć takie twierdzenie: „najprościej jest wyprzeć się czegoś i zamieść to pod dywan”. Mechanizm wyparcia bardzo często idzie w parze z projekcją. Wypieramy się w sobie różnych cech osobowości, a potem projektujemy je na innych (z przekonania, że ktoś ma coś, czego ja nie mam). Ciekawą tendencją (szczególnie w środowisku duchowym) jest wypieranie się własnego ego, aby uznać siebie za oświeconego, wyparcie się złości i wrogości, aby wyglądać na dobrego, odrzucenie pragnień, by pokazać, że ma się wszystko pod kontrolą. Niestety ego nie może samo się oświecić (co najwyżej zrozumieć, że jest częścią świadomości), nie może być tylko dobre, gdyż podlega dualnej ocenie, którą samo tworzy a wyparte pragnienia w sposób nieświadomy wywołują napięcie, które prędzej czy później trzeba będzie rozładować. W rzeczywistości jesteś całością i wyparcie się którejkolwiek części siebie sprawia, że będziesz czuł się z czegoś wyizolowany i wybrakowany. Aby mieć na uwadze ten mechanizm, pozwól sobie na to, by nie wypierać się w życiu niczego, zacznij uświadamiać sobie swoje emocje i uczucia — naucz się z nimi pozostawać i w pełni odczuwać je takimi, jakie są. Istnieją inne sposoby radzenia sobie z wyparciem, jak np. tłumienie albo przeniesienie. Jest możliwość transformacji wypartych uczuć na drodze medytacji, w której każda z stłumionych części przechodzi przez świadomość do całości i pozwala odzyskać skumulowaną energię. Tę można przeznaczyć następnie na coś innego np. twórczość czy zmianę czegoś. W procesie głębokiej analizy odrzuconych części siebie przydatna może być pomoc specjalisty i wsparcie bliskich osób. Bardzo terapeutyczna jest miłość, troska, współczucie i akceptacja siebie, gdyż wyparcie często jest spowodowane lękiem, bólem fizycznym oraz psychicznym.
Zaprzeczanie i negacja — umysł zaprzecza faktom rzeczywistym, wybranej części rzeczywistości, aby utwierdzać się w słuszności swoich przekonań i poglądów, następnie często je racjonalizując, np. neguje informacje o tragedii, katastrofie, istniejącym problemie, i dorabia do tego teorię. Unika przy tym konfrontacji swych poglądów z realnym doświadczeniem. Mechanizm ten bardzo często idzie w parze razem z wyparciem i projekcją. Zaprzeczenie przynosi chwilową ulgę, lecz często powraca w chwili, gdy uświadamiamy sobie, że zamykanie oczu wcale nie sprawia, że problemy magicznie znikają. Trudno jest uniknąć zaprzeczenia, ponieważ żyjemy w czasach natłoku informacji i przeróżnych perspektyw i ciągle musimy wybierać, co jest dla nas ważne, usuwając i dyskryminując to, czego na dany moment nie potrzebujemy. Na głębszym poziomie istnieje dynamika różnorodności perspektyw i głębi zagadnień. Jesteśmy poniekąd zmuszani do wybierania pomiędzy ilością a jakością. Usuwając ze świadomości to, czego nie chcemy widzieć, skupiamy się wtedy na tym, co jest dla nas ważniejsze. Dzięki temu umożliwiamy sobie danie przestrzeni na aktywne działanie ku poprawie sytuacji, tak jak czujemy, że na daną chwilę jest to dla nas najlepsze.
Przemieszczenie — gdy potrzeba, motyw lub emocja nie jest w stanie uzewnętrznić się w sposób naturalny tu i teraz — znajduje ujście gdzieś indziej. Ego rozładowuje stłumioną energię poprzez zmianę kontekstu, w którym ma ono możliwość ziścić swój pierwotny motyw lub zrealizować potrzebę. Przykładem przemieszczenia może być rozładowanie negatywnych emocji (złości czy gniewu), nagromadzonych podczas całego dnia w pracy, w trakcie wieczornego joggingu. W sztuce i twórczości często dochodzi do przeniesienia stłumionych lub wypartych wcześniej emocji, uczuć czy innych ukrytych motywów wewnętrznych, w celu ich uzewnętrznienia w formie artystycznej ekspresji. Wielu mistrzów sztuki, w szczytowych okresach swojej twórczości, osiągało mistrzostwo właśnie poprzez wyrażenie swoich nagromadzonych przez całe życie uczuć, emocji i ran w formie „twórczego” komunikatu do całych mas ludzi, co często można usłyszeć w muzyce, szczególnie w rapie czy hip-hopie. Jeżeli chodzi o mechanizm przemieszczenia, cel i działanie jest zawsze bardzo podobne — to czego nie da się zaspokoić lub wyrazić w danym momencie, należy stłumić i uzewnętrznić w chwili, gdy będzie to w pełni możliwe. Jest to jeden z bardziej dojrzałych mechanizmów, stosowany głównie ze względu na bariery społeczno-kulturowe, uniemożliwiające pełne zaspokojenie potrzeb i wyrażenie siebie w określonych warunkach. Częstym obiektem przemieszczenia jest złość oraz frustracja, której nie możemy lub nie chcemy w pełni wyrazić, ponieważ mamy nad sobą autorytet, któremu podlegamy (lub z innych powodów, najczęściej ograniczeń kulturowych). Ciężko jest przecież wyrazić swoją wściekłość na przełożonego w pracy w chwili, gdy nasze życie zależy od wypłaty, którą od niego dostajemy. Podobnie jest w przypadku rodzin, gdzie dzieci uczone są tłumić swoje myśli i uczucia, a następnie przenoszą je i rozładowują w inny sposób np. na rówieśnikach szkolnych. Trudno jest uniknąć stosowania tego mechanizmu, gdyż żyjąc w społeczeństwie jesteśmy otoczeni przez innych ludzi i nieraz mamy do czynienia z trudnymi sytuacjami, z którymi musimy sobie jakoś radzić. Wyzwanie stanowi tutaj umiejętność komunikacji z innymi i otwartość na dojrzewanie, jako kolektywu wszystkich ludzi. Potrzebujemy również edukacji z zakresu radzenia sobie z emocjami, agresją i przemocą w sposób umożliwiający rozwiązywanie problemów, konfliktów i sporów.
Przeniesienie — jest to mechanizm oparty na przemieszczeniu. Polega na utworzeniu się związku psychicznego pomiędzy ludźmi, którego skutkiem jest nieświadome przeniesienie treści swoich fantazji często związanych z dzieciństwem, dotyczących cech ojca lub matki, na drugą osobę płci przeciwnej.
Dysocjacja — umysł w wyniku krzywdy, traumy, lęku lub przekonania jest w stanie zdystansować się od określonej części psyche lub samej rzeczywistości, aby chronić cały organizm przed emocjonalnym cierpieniem. W wyniku tego mechanizmu traci się zdolność do pełnego przeżywania życia, odczuwania emocji i uczuć. Życie staje się bardzo mocno „spłaszczone”, osoba czuje się dosłownie jak widz w teatrze. Mechanizm ten niestety nie powoduje zniknięcia problemu ani samego cierpienia, lecz przynosi chwilową „ulgę”, co umożliwia dalsze funkcjonowanie organizmu, lecz niestety nie w pełni jego możliwości. W ekstremalnych przypadkach mechanizm ten może wywołać zaburzenia dysocjacyjne, w tym derealizację i depersonalizację. Dysocjacja może również wystąpić w okresie dorastania, gdy uczymy się radzić sobie z wyzwaniami, problemami i zobowiązaniami, na drodze przystosowywania się do nowych warunków panujących w rzeczywistości. Na skutek ćwiczenia koncentracji, uważności, medytacji lub stosowania głodówki może dojść do zmian w odbiorze rzeczywistości, objawiających się zwiększoną wrażliwością oraz poszerzeniem zakresu percepcji, co może dać wrażenie nasilonej dysocjacji. Często dysocjujemy się od codziennych spraw, problemów czy obowiązków poprzez zwykłe pójście na spacer w celu refleksji i ochłonięcia z emocji. Zwiększonej dysocjacji często towarzyszy wrażenie nacisku na głowę oraz intuicyjne i pozazmysłowe postrzeganie rzeczywistości. Zacznij zwracać swoją uwagę na chwile, gdy dystansujesz się od spraw codziennych, ludzi wokół Ciebie, emocji, i sprawdź, czy nie jest to przypadkiem spowodowane tym, że się dysocjujesz. Sama dysocjacja może przyczynić się do zbudowania w sobie pewnej dozy dystansu od spraw codziennych i dojrzałego osądu. Mechanizm ten może być używany przez duchowe ego w celu ucieczki od wyzwań stawianych przez rzeczywistość (duchowy eskapizm). Wzrost uważności towarzyszący dysocjacji w skrajnym przypadku może doprowadzić do gwałtownego wzrostu świadomości, dezidentyfikacji od ego, przekroczenia dualizmu (nieodczuwania przyjemności i bólu) oraz pokonania lęku przed śmiercią. Z problemami na tle dysocjacji pomocne są praktyki pracy z ciałem, umożliwiające głębsze odczuwanie go, np. relaksacja, taniec, wysiłek fizyczny. Mózg jak każdy organ ma zdolność do regeneracji i przy odpowiednich warunkach może samoistnie przejść do stanu naturalnego.
Pośpiech i prokrastynacja — spieszymy się, aby nadążyć za tempem, jakie sobie narzuciliśmy lub zostaliśmy nim obarczeni przez otoczenie. Robimy to z powodu lęku, stresu, presji, przekonania, że musimy gonić, bo mamy mało czasu. Przeciwnym sposobem reagowania jest unikanie działania ze względu na niechęć i przeświadczenie o tym, że nie jesteśmy gotowi. Odkładamy rzeczy na później, gdy są dla nas niekomfortowe albo zbyt trudne do wykonania. Czasem w ten sposób wygospodarowujemy dla siebie miejsce, by się przygotować. Dla obserwatora doświadczenia czas jest relatywny i zależy od punktu widzenia. Im bardziej zaczynamy się spieszyć — tym mocniej nam go brakuje, gdy zwalniamy — zaczynamy mieć go coraz więcej. Czasem potrzebujemy postawić dla siebie granice odwlekania spraw na później, szczególnie, gdy mamy kłopoty z zaangażowaniem w działanie. W drugą stronę, jeżeli jesteśmy pogrążeni ciągłym wysiłkiem, czasem będziemy potrzebowali zwolnić i się zreflektować. Obserwując siebie, będąc uważnym tego, co się dzieje, można wejść w tzw. stan niewymuszonego samo dziania się. Znika wtedy opór i ma się wrażenie, jakby rzeczy same się działy. Aby osiągnąć ten stan, potrzebna jest równowaga nieprzywiązania się i zaangażowania, którą można uzyskać, stosując asany jogi.
Bunt i konformizm — buntujemy się przeciw konserwatywnym wzorcom, ponieważ sami chcemy ustanowić własne zdanie i wartości. Ego może walczyć z tym, co dzieje się wokół (by zachować swój status quo lub stojąc w obronie jakichś wartości, np. wolności), prowadząc do sprzeciwu. Może również ulegać wpływowi otoczenia, podporządkowując się ustalonym regułom i wzorcom. Buntujemy się jako nastolatkowie, aby przebić się przez warstwę przekonań i wartości podanym nam wcześniej przez rodziców i szkołę, co jest naturalnym procesem wzrostu i rozwoju naszych własnych wartości i ideałów. W ten sposób testujemy nasze granice i kształtujemy własną tożsamość. W kontraście ulegamy konformizmowi, przyzwalając na obecność wartości innych ludzi, aby budować relacje. Jako ludzie potrzebujemy siebie nawzajem do wspólnej egzystencji. Istnieją zdrowe i niezdrowe formy przejawu tych mechanizmów. Nadmierny konformizm tworzy relację uzależniającą nas od obiektu naszego przywiązania. Zatracamy własną indywidualność w charakterze grupowym, co może być niebezpieczne, gdy cała grupa robi coś niezdrowego, a my jej ulegamy, nie będąc zdolni do zdrowej oceny sytuacji. Możemy przykładowo podporządkowywać się miejscu pracy, rodzinie, znajomym, partnerowi lub partnerce. W obawie przed odrzuceniem i utratą obecności drugiej osoby nie jesteśmy w pełni zdolni do asertywnego postawienia granicy. Stajemy się bardzo ulegli i współzależni. W drugą stronę, gdy ciągle domagamy się uwagi i chcemy stawiać na swoim w każdej sytuacji, staje się to skrajnie męczące dla innych. Ciągły nonkonformizm uniemożliwia utrzymanie spokoju i porządku w relacjach. Warto nauczyć się patrzeć na relacje z ludźmi w kategorii dynamiki wpływania swojego „ja” na „innych”. Istnieją pewne różnice, ale i podobieństwa w naszych charakterach czy temperamencie. Niektórzy ludzie są bardziej empatyczni i wrażliwi, inni wolą być chłodni i racjonalni. Nie możemy zapominać, że chcemy mieć jakiś wpływ na otoczenie i jednocześnie być otwarci na współpracę oraz wpływy innych ludzi.
Fantazjowanie — tworzenie linii czasu i osadzanie na niej bohaterów może być świetną techniką do planowania i wyznaczania celów, tworzenia filmów animacyjnych czy pisania scenariuszy pod seriale. Problem wyłania się, gdy za bardzo nadajemy swoim potrzebom i pragnieniom fantazyjny, bajkowy charakter i myślową formę — bez późniejszego zaangażowania się w proces tworzenia i uzewnętrzniania stworzonych wcześniej fantazji. To tak, jakbyśmy odlatywali głową w chmurach, bez konkretnego planu działania czy wyznaczania celów. Fantazjowanie bardzo często idzie w parze z mechanizmem idealizacji przyszłości czy intelektualizacji. Realizujemy w wyobraźni te potrzeby, których nie jesteśmy w stanie zaspokoić w rzeczywistości. Możemy również wykorzystać fantazjowanie w sposób produktywny. Wyobraźnia umiejętnie wykorzystana, wraz z koncentracją i zaangażowaniem, może stanowić świetne narzędzie do tego, aby stworzyć wizję, dać upust swojej kreatywności czy wizualizować postawione cele. Problem pojawia się w chwili, gdy nie jesteśmy w stanie odróżnić naszych wyobrażeń od świata rzeczywistego i jego percepcji — wtedy fantazjowanie stanowi pole do okłamywania siebie i tworzenia iluzji. Aby umiejętnie wykorzystać fantazjowanie, należy odkodować, jaki przekaz jest w nim ukryty. Może masz jakąś potrzebę, której nie zaspakajasz prawidłowo? Marzenie, które aż się prosi, abyś je zrealizował? Zapisz wszystkie swoje fantazje i marzenia na papierze. Następnie zastanów się, w jaki sposób możesz zamienić swoje wyobrażenia w konkretne, mierzalne i osiągalne cele? Pomyśl nad tym, jak by to było, gdybyś urzeczywistnił swoją wizję w praktyce. Być może będzie ona wymagać od Ciebie oszlifowania i skonkretyzowania oraz pracy i zaangażowania. Dużo lepiej jest zrealizować coś w rzeczywistości, niż pozostać tylko z obrazem w swojej głowie. Z naszymi fantazjami łączy się jeszcze jeden aspekt. Często są w nich ukryte treści, nieświadomie zniekształcone przez nasz umysł. Mogą to być np. lęki, poczucie gorszości czy ponadprzeciętnych zdolności, poczucie bycia dzieckiem czy superbohaterem. W ten sposób różne części naszego ego mogą chcieć się ze sobą skomunikować. Dlatego warto przeznaczyć kilka minut każdego dnia i zastanowić się, co takiego kryje się pod postacią naszych myśli?
Kompensacja — mechanizm służący radzeniu sobie z niedoskonałościami, poczuciem gorszości i niższości poprzez zastąpienie niechcianych uczuć i emocji czymś dającym satysfakcję. Ma on charakter pozytywny jak i negatywny. Jeżeli negatywny nastrój z powodu otyłości kompensujemy poprzez jedzenie słodyczy, to wzmacniamy negatywny wzorzec zachowania, jeszcze bardziej się w nim zapętlając. Gdy unikamy konfrontacji z czymś nieprzyjemnym poprzez poszukiwanie czegoś, co jest łatwiej dostępne, w celu odczucia przyjemności, ma to nieprzyjemne skutki, bowiem uczymy się wynagradzać siebie za unikanie problemów, zamiast skonfrontowanie z nimi, np. sięgnięcie po papierosa czy picie alkoholu, by uniknąć stresu i niepewności, udostępnienie zdjęcia z uśmiechem do social mediów, by zyskać uwagę i podziw innych, gdy w rzeczywistości czujemy wewnętrzny smutek. W tym przypadku mechanizm ten służy nam jako odwrócenie uwagi od złego nastroju, by utrzymać pozytywny stan emocjonalny. W umiarkowanych ilościach to może być pomocne, by nie dołować się i dać sobie czas, aby znaleźć inne rozwiązania. Tutaj dobrym przykładem jest skierowanie uwagi i podjęcie się wysiłku osiągnięcia znacznie łatwiej dostępnego celu, niż pierwotnie zakładaliśmy. Pozytywnym aspektem kompensacji jest zdolność do zastąpienia uszkodzenia, defektu, niedorozwoju jakiejś części naszej osobowości przez inną. W tym wypadku poczucie gorszości traktujemy jako pozytywny bodziec do rozwoju. Jeśli dysponujemy brakiem wiedzy i umiejętności w pewnej dziedzinie życia i zechcemy je kompensować rozwojem w innych obszarach, to może udać nam się rozwinąć na tyle, że nadal będziemy w stanie zaspokajać nasze potrzeby pomimo występującej dysproporcji. W ten sposób radzimy sobie z tym, że nie musimy być najlepsi we wszystkim, aby móc funkcjonować. Na przykład osoba mająca problemy ze wzrokiem wypracowuje lepszy kontakt ze zmysłami słuchu i węchu, dzięki czemu świetnie gotuje i posiada talent muzyczny; ktoś nieradzący sobie z analitycznym podejściem do rozwiazywania problemów łatwiej radzi sobie w relacjach z innymi ludźmi, osoba posiadająca dysleksję jest wyjątkowo twórcza itp. W społeczeństwie zwykliśmy naprzemiennie uzupełniać swoje braki, gdyż nikt nie jest doskonały we wszystkim na raz. Potrzebujemy innych osób do pomocy, jednocześnie sami będąc skorzy do zaoferowania jej, gdy tylko będzie taka potrzeba. W ten sposób kompensacja prowadzi do współzależności.
Humor — uważa się, że jest to jeden z dojrzalszych mechanizmów obronnych. Zapewnia ulgę i pozwala rozładować nagromadzone napięcie. Sprawia, że na chwilę możemy odsunąć od siebie powagę sytuacji i zapomnieć o problemach. Systemy ideologiczne posiadające strukturę hierarchiczną, zcentralizowaną (totalitaryzm, różne ruchy religijne, korporacje) często odrzucają humor ze względu na strach przed ujawnieniem brutalności, sztywności i słabych punktów danego systemu przekonań. Używany w sposób dojrzały, pozwala nam śmiać się z samych siebie i własnych wad. Jego ciemną stroną jest to, że uniemożliwia wzięcia rzeczy na poważnie, a stosowany w przesadnej formie może przerodzić się w raniący cynizm i sarkazm, stanowiąc formę manipulacji emocjonalnej.
Kształtowanie formacji reaktywnych — mechanizm polega na robieniu totalnie na odwrót w stosunku do tego, co się czuje, celowo odwracając spójność emocji w relacji do zachowania. Jest to pokazywanie, że czuje się coś przeciwnego w stosunku do tego, co jest naprawdę. Przykładowo, osoba czuje bezradność oraz niepokój, lecz zachowuje się arogancko, napuszając swoją sylwetkę; ktoś kto czuje się zraniony lub odrzucony, jednocześnie stara się pomagać i zadawalać wszystkich wokoło; osoba w depresyjnym nastroju na siłę podkreśla swą pozytywność. Zastanów się, gdzie uciekasz od spójności własnych uczuć, emocji i zachowań? Jak wygląda Twój cień, którego unikasz? Jak możesz dokonać ekspozycji na niekomfortowy dla Ciebie bodziec w bezpiecznych warunkach?
Selektywna uwaga i fiksacja — skupianie się tylko na wybranych informacjach oraz schematach poznawczych i dopuszczanie do świadomości tylko tych, które uznamy za potwierdzenie własnego modelu świata i przekonań. Mechanizm ten jest mocno powiązany z samospełniającą się przepowiednią oraz błędem poznawczym koncentracji i identyfikacją z określonym celem. Ego skupione na czymś konkretnym usuwa i ignoruje pozostałe części, które nie odpowiadają jego założeniom i przekonaniom. W wyniku tego mechanizmu nie jest możliwe postrzeganie całości, a jedynie fragmentaryczne dopuszczanie do świadomości tego, co ego uzna za prawdziwe lub potrzebne. Selektywna uwaga ma również tę przydatną dla nas stronę, mianowicie koncentracja na ważnych dla nas rzeczach umożliwia nam usunięcie rozpraszających informacji. Nie jesteśmy w stanie zawsze wiedzieć wszystkiego i być ze wszystkim na bieżąco. Budowanie generalizacji, sądów i prostych założeń ułatwia nam dokonywanie wyborów, gdyż nasz mózg ma ograniczone zdolności poznawcze. Np. ktoś skupia się tylko na określonym przekazie intelektualnym, opisującym duchowość, która pasuje do jego wyobrażenia, a ignoruje inne, pozostałe ścieżki, by uniknąć sprzeczności, wątpliwości i dysonansu poznawczego; skupiamy się tylko na określonych zadaniach, na których znamy się najlepiej, a ignorujemy inne. Uważam, że warto jest zwrócić uwagę na te selektywne dla nas poglądy, które nas blokują lub uniemożliwiają zdrowe zaspokajanie potrzeb. Np. negatywne przekonania o ludziach, przypisywanie sobie nierealistycznych cech, nadmierne uogólnianie, spekulowanie, przepowiadanie katastrof, nadużywanie imperatywów (muszę, powinno się, należy). Odpowiednia doza otwartości i kwestionowania jest wskazana, aby nabrać dystansu i uelastycznić umysł na tyle, by nie patrzył na świat tylko w dualistycznych kategoriach. Każdy z nas jest ograniczony do formy bycia i poznania świata przez pryzmat swojego umysłu. Warto to wiedzieć i mieć na uwadze, bo to właśnie świadomość tego ograniczenia do naszej ludzkiej formy rodzi współczucie, pokorę i otwartość. Zastanów się, na czym najczęściej się skupiasz i co ignorujesz? Jak wygląda pełen obraz sytuacji, w której uczestniczysz? Które z Twoich przekonań są ściśle skrajne i uniemożliwiają Ci dostrzeżenie drugiej strony?
Dehumanizacja i uprzedmiotowienie — mechanizm mający na celu odebranie człowiekowi jego ludzkich cech i nadanie określonych wartości, aby oddalić go od człowieczeństwa. Jest bardzo blisko spokrewniony z dewaluacją, hejtem i rasizmem. Wystarczy, że przestaniemy patrzeć na człowieka jak na człowieka, a nadamy mu pewnego rodzaju etykietkę, zabierając od niego ludzkie uczucia. Mówiąc o kobietach „dupy”, a na mężczyzn „świnie”, sprowadzamy naszą ludzką wrażliwość na pole seksualności czy powierzchownej etykiety. Podobnie ma się to do wyznań, narodowości czy religii. I tak Niemiec jest uważany za „nazistowskiego wroga”, a muzułmanin za żądnego krwi „islamistę”. To bardzo agresywny mechanizm uprzedmiotawiający ludzi, czyniący z nich narzędzia i obiekty. Poobserwuj tę tendencję w sobie i innych. Zastanów się, jaką pełni rolę i funkcję?
Regresja — powracanie do zachowań i reakcji wyuczonych w przeszłości, najczęściej w okresie dziecięcym. Mając styczność z poczuciem bezsilności, wstydem czy lękiem przed odrzuceniem, wchodzimy w zachowania, które kiedyś w przypadku uległości wobec osób starszych (rodziców, opiekunów, autorytetów, nauczycieli) pomagały nam zyskać ich uwagę, wsparcie czy aprobatę. W przypadku głębokiego stresu możliwe jest przypomnienie sobie doświadczeń z dzieciństwa, o których już dawno zapomnieliśmy. Jest możliwe w trakcie sesji hipnozy, pracy z linią czasu dzięki NLP czy stosowaniu innych sesji regresingowych. Występuje w związkach partnerskich, np. gdy mężczyzna wpada w bezsilność, może przytulać się do kobiety jak do swojej matki, uzyskując poczucie bezpieczeństwa, a kobieta opuszcza głowę, wchodząc w rolę małej dziewczynki z powodu poczucia gorszości i wstydu. Wymaga przepracowania głębokich uczuć czy doświadczeń związanych z wewnętrznym dzieckiem. Praca oparta jest o przeramowanie sytuacji z pozycji dorosłego człowieka, przywracanie wypartych wspomnień, autoanalizę doświadczeń i samoakceptację uczuć im towarzyszących. Warto jest przyjrzeć się sytuacjom, gdy w towarzystwie osób starszych wchodzimy w rolę dziecka i z jakich przekonań to wynika, oraz zwrócić uwagę, gdy robią to inni ludzie, a my na to przyzwalamy ze względu na poczucie kontroli czy inne przekonanie np. o wyższości. Głębsze znaczenie duchowe bycia dzieckiem określa się przez wartości takie jak niewinność, radość, bezwarunkowa miłość lub spontaniczność. Warto jest znać to rozróżnienie pomiędzy regresją (jako zjawiskiem lub mechanizmem) a wewnętrznym dzieckiem (jako częścią naszej osobowości). W trudnych sytuacjach czasem potrzebujemy wsparcia czy opieki. Doznajemy strachu, paraliżu, przygnębienia, poczucia małości, bycia nic nieznaczącym i gorszości. Czujemy się odrzuceni czy brakuje nam miłości. W takich chwilach pomocna może być psychoterapia, wsparcie bliskiej osoby czy medytacja, mająca na celu załagodzenie lęku, przewrażliwienia, i pogłębienie kontaktu z byciem oraz danie sobie bezwarunkowej miłości.
Introjekcja — kierowanie wobec samego siebie uczuć i emocji, które pierwotnie powstały ukierunkowane na innych. Przykładowo, odczuwaną wobec drugiej osoby złość tłumimy ze względu na to, że chcemy być dla niej mili. Następnie wyładowujemy tę złość na samych sobie, twierdząc, że jesteśmy beznadziejni, nic nie warci itp. Introjekcja często wynika z głębokiego przywiązania do ludzi, uzależnienia się od nich, niskiego poczucia wartości oraz idealizacji. Chcąc widzieć partnera/partnerkę, rodzica, przyjaciela, klienta, pracodawcę idealnymi, nie mówimy otwarcie, co czujemy, ze względu na przekonania czy zależności kulturowe. Introjekcja staje się niebezpieczna, powoduje nieszczerość, rozczarowanie, podatność na fałsz czy pasywną agresję i manipulację. Staje się toksyczna, gdy nie wypracujemy sobie własnych poglądów czy przekonań i przyjmujemy zewnętrzne punkty widzenia bez syntezy i własnej analizy, co doprowadza do niepełnego rozwinięcia się własnej osobowości. Zastanów się, które uczucia i emocje powstałe wobec innych ludzi kierujesz na samego siebie? Co Cię blokuje przed powiedzeniem innym tego, co czujesz naprawdę?
Zniekształcenie — zniekształcanie rzeczywistości poprzez zmianę kontekstu wypowiedzi czy skupieniu na tych aspektach, które chcemy wyolbrzymić, zakrywając tym samym pełen obraz tego, co się dzieje. Walter Isaacson w biografii Steve’a Jobsa opisywał częste wykorzystywanie mechanizmu zniekształcenia przez geniusza w celu wpływania na ludzi, by starali się lepiej wykonywać swoją pracę. Jego nadzwyczajna umiejętność przemawiania została określona jako „pole zniekształcania rzeczywistości”. Mechanizm ten jest równie często używany w formie „sałaty słownej” czy projekcji.
Altruizm — pomaganie innym ludziom w służbie czynienia dobra. Chęć współdziałania składa się na szeroki aspekt człowieczeństwa. Lubimy pomagać innym i jesteśmy skłonni do poświeceń, gdyż sprawia nam to przyjemność. Niektórzy ludzie są naturalnie hojni, bezinteresowni, pomocni i taki jest już ich charakter. Altruizm prowadzi do współpracy i odwzajemniania. W skrajności prowadzi do samopoświęcenia się i odsunięciu własnych potrzeb i granic na bok. Bardzo częstym zjawiskiem, szczególnie w duchowości, jest poświęcanie się w imię altruizmu poprzez wyparcie się ego i własnych potrzeb. Czasem bywa nieodwzajemniany, a nawet wykorzystywany przez innych. W konsekwencji prowadzi to do powstania cienia i kumulowania się w człowieku złości i frustracji ze względu na zaniedbanie siebie i niezaspokojone pragnienia.
Asceza i celibat — dobrowolne wyrzeczenie się niektórych dóbr np. materialnych, przyjemności cielesnych, seksu, prowadzenie głodówek, odrzucenie hedonizmu, stosowane najczęściej w celu zachowania energii i przekierowania jej na wyższe cele. Jeden z dojrzalszych mechanizmów funkcjonowania ego, pozwalający opóźniać natychmiastową gratyfikację, zwiększając w ten sposób poziom samokontroli. Celibat jest dość trudny w utrzymaniu i często prowadzi do zwiększenia częstotliwości fantazji seksualnych czy poczucia winy podczas masturbacji. Asceza w dojrzałej i zrównoważonej formie prowadzi do minimalizmu będącego przyjęciem poglądu, w którym uznajemy za wartość tylko to, czego w istocie naprawdę potrzebujemy, wyzbywając się nadmiaru posiadanych przedmiotów.
Agresja — przez niektórych uważana za podstawowy mechanizm tożsamy z popędem seksualnym i wolą, by żyć. Służy rozładowaniu napięcia poprzez aktywne działanie w stronę na zewnątrz np. zadanie komuś bólu, wyrządzenie krzywdy, dominowanie konkurencji, rywalizacja, wywieranie wpływu na innych, nieugodowość, krytykowanie, lub do wewnątrz np. negatywny dialog wewnętrzny, nadmierna samokrytyka, okaleczanie ciała, powstrzymywanie siebie przed działaniem, poniżanie siebie. Często utożsamiana z męskością i pewnością siebie. Zdarza się, że występuje w towarzystwie frustracji, lęku i niepewności jako przyczyna niezaspokojonych potrzeb lub obrona przed atakiem i potencjalnym zagrożeniem. Zapanowanie nad nią jest bardzo przydatne w społeczeństwie i może się wyrażać jako poczucie siły, niezależności czy zachowanie asertywne, które służy stawianiu granic i dbaniu o swoje potrzeby. W przeciwnym razie może się uzewnętrzniać w formie pasywnej, unikającej bezpośredniej konfrontacji z konfliktem z innymi ludźmi, nasilając wycofanie i neurotyczność. Jest szczególnie ważne przyjrzenie się jej, by uniknąć sytuacji bycia wykorzystywanym przez ludzi znacznie dominujących. Osoby szczególnie miłe, wrażliwe i ugodowe powinny zintegrować ją, by nie wytworzyć w sobie cienia bierności i nauczyć się stawiać granice w sytuacjach, gdy ktoś je atakuje, manipuluje, używa do swych celów. Przyjrzyj się momentom, gdy odczuwasz złość, gniew, frustrację, nienawiść, masz ochotę coś zniszczyć, zmienić, może kogoś zranić. Zobacz, z czego to wynika, jakie Twoje potrzeby nie są zaspokojone, i zastanów się, jak mógłbyś to zmienić?
Pragnienie — jedna z podstawowych jednostek budujących motywację człowieka oraz fundament samostanowienia, wolności i indywidualności. Jest związane z naszymi potrzebami, w tym przetrwaniem i duchową realizacją. Pragnienia objawiają się w formie fantazji, uczuć, myśli oraz emocji, wyrażając przy tym wolę ku działaniu, ekspresji siebie, zmiany, dążenia ku przyjemności, pozytywnych uczuć, inspiracji. Wytyczają kierunek oraz sens prowadzonych działań i uzyskiwanych osiągnięć. Znaczna ich część stanowi wpływ kultury kreującej obraz szczęścia i sukcesu, inne znów pochodzą z niezaspokojonych potrzeb naszego dzieciństwa. Cieniem pragnień jest to, że głód dotyczący ich zaspakajania nie kończy się nigdy. Gdy zaspokoimy jeden ich poziom, zaraz pojawiają się kolejne, bardziej złożone i intensywne. Przechodzą od tych fizycznych, związanych z przetrwaniem, do tych duchowych, realizujących potrzeby bycia. Jeśli ograniczą się tylko do potrzeb posiadania, stają się źródłem ciągłego poszukiwania materialnych przyjemności, fizycznego komfortu, prowadząc do przywiązania oraz niekończącego się przymusu osiągania. Jeśli ktoś dostrzeże, że osiągnięcia materialne nie dają satysfakcji i prowadzą tym samym do frustracji, może zapragnąć realizacji duchowej. Warunkiem jest tutaj najpierw zaspokojenie materialne, a następnie dostrzeżenie i zaakceptowanie potrzeb bycia. Wtedy intuicja wzywa do obcowania z teraźniejszością na bardziej holistycznym wymiarze. Zacznij przyglądać się swym pragnieniom i spisuj je w dzienniku. Sprawdź, które z nich są naprawdę Twoje, a które zasugerowała Ci kultura i otoczenie nt. szczęścia i satysfakcji. Przy każdym pragnieniu zatrzymaj się i zadaj sobie pytanie: czy naprawdę tego potrzebuję, by czuć się kompletny i spełniony? Jak mogę to osiągnąć? Co mi to da? Dlaczego tego potrzebuję?
Manipulacja, gra i teatralizacja — poprzez teatralizację tj. wchodzenie w określone role, np. pracownik — pracodawca, uczeń — nauczyciel, matka — syn, policjant — obywatel, twórca — widz, bohater — wybawca, kochanek — kochanka itd., stwarzamy warunki społeczne, w których możemy realizować potrzeby związane ze strukturą formalną. To umowne spełnianie oczekiwań, wskutek czego powstają tzw. społeczne gry i akceptowane wzorce zachowań. Umysł poprzez manipulację i grę wpływa na swoje otoczenie, aby zaspokoić potrzeby. W dzieciństwie uczymy się wymuszać coś poprzez płacz, aby wpłynąć na matkę i utrzymywać stale jej uwagę. Następnie w szkole, poprzez szereg mechanizmów wartościowania, uczymy się tworzyć określone grupy i utrzymywać ramy poprzez prostą strategię oceniania — lepszy, gorszy. Strach przed odrzuceniem sprawia, że pojedyncze osoby łatwo ulegają ich zasadom, aby się dopasować. Robert Cialdini w swojej książce „Wywieranie wpływu na ludzi” wymienił kilka form manipulacji np. społeczny dowód słuszności, zasadę lubienia i sympatii, wzajemności, zaangażowania i konsekwencji, wpływ autorytetu, niedostępności. To tworzy dynamikę wzajemnego przyciągania i odpychania. W ten sposób wszyscy wpływamy na siebie. Umysł potrafi manipulować kontekstem wypowiedzi, np. jeżeli chodzi o interpretację prawa lub publiczne obwieszczenia polityków w celu uzyskania określonych korzyści, najczęściej poparcia i władzy. To samo tyczy się teorii duchowych czy psychologicznych. Można spojrzeć na manipulację z wielu punktów widzenia, np. forma marketingu i przedstawiania idei ludziom, aby odmienić ich życie na lepsze, przedstawienie korzyści czegoś, dawanie bez oczekiwań — formy te nie są powszechnie uznawane za manipulację w sensie pejoratywnej negatywności, choć mimo wszystko są formą wywierania wpływu. W wyniku obserwacji, eksperymentów, badań naukowych i doświadczeń wynaleźliśmy technologię, która umożliwia nam kształtowanie środowiska pod własne potrzeby. Jest nią zarówno wiedza, informacja, nauka, jak i przedmioty codziennego użytku, w tym maszyny i urządzenia. Znasz to doskonale: internet, telefony komórkowe, komputery, rozszerzona wirtualna rzeczywistość itd. Wpływ na otoczenie ma na celu uczynić nasze życie prostszym poprzez przedłużenie naszego umysłu i rozwój zdolności poznawczych. Eric Berne opisał metody naszej manipulacji w formie gier w swej książce: „W co grają ludzie. Psychologia stosunków międzyludzkich”, którą polecam. Wiele w kontekście manipulacji zmieniły media społecznościowe. Powszechne jest dla nas dzielenie treści odpowiadającym określonym wizerunkom, mające wnieść wartość czy wpływ w społeczeństwie. Ma to na celu uczynić nasze życie prostszym. Zamiast szukać czegoś tygodniami i miesiącami, zagłębiając się w szczegóły każdej z dostępnych informacji, możesz znaleźć to, czego potrzebujesz, w ciągu 5 minut. Ma to jednak swój cień w postaci skrócenia czasu utrzymywanej przez nas koncentracji, a tym samym spłyceniu zdolności rozumienia i zamknięciu w powstałych bańkach informacyjnych. Zgodnie z aktualnym duchem czasu, ludzie uczą się postulować typowo progresywno-pozytywne postawy, tym samym tłumiąc swe negatywne uczucia smutku, depresji, złości. Wartości takie jak atrakcyjność, sukces, hojność, dobro, miłość, siła, wpływ, działanie, postęp są wyżej cenione niż autentyczne przyznanie się do tego, że ktoś cierpi z powodu niskiego poczucia wartości, słabości czy lęku, często wynikających z obserwacji wyidealizowanego obrazu piękna, poczucia niesprawiedliwości, odrzucenia czy samotności. Nie możemy temu zaprzeczyć, internet i media społecznościowe stały się naszą codziennością, z której musimy uczyć się korzystać w sposób świadomy. Możemy zaobserwować odwrotną dynamikę w telewizji, gdzie jest większy nacisk na kontrowersje, przemoc czy propagowanie strachu wśród ludzi. Zarówno pozytywność jak i negatywność tworzą dwa bieguny, które utrzymują równowagę poprzez polaryzację sił. Potrzebujemy nauczyć się patrzeć na nasze słabości i niedoskonałości ze współczuciem i zamiast się ich wypierać, dążyć do autentyczności, wyciągając z nich wartość poprzez wnikliwą samoobserwację i refleksję.
Kontrola — ego, poprzez identyfikację z wiedzą na dany temat, władzą, zasadami, regułami, przekonaniami i celami, tworzy sieć umożliwiającą kontrolę określonego odcinka rzeczywistości. To taka nakładka obrazu siebie na to, co dzieje się wokół Ciebie, co uważasz, że możesz zmieniać i na co masz wpływ, stanowiąca formę manipulacji. Poczucie to objawia się nam jako charakterystyczne napięcie często występujące w okolicy ramion, czoła, serca i splotu słonecznego. Trudno jest opisać zjawisko kontroli i samej woli przy użyciu kilku tez czy sformułowań, więc proszę, potraktuj ten podpunkt bardziej jako zaproszenie do kontemplacji, niż jedyne istniejące źródło wiedzy w tym temacie. Intelektualnie jesteśmy w stanie wyróżnić naprawdę wiele form kontroli. Warto zwrócić uwagę, że jej wartość często budzi w nas dwa skrajne uczucia — sens porządku i bezpieczeństwa oraz poczucie blokady i stagnacji. Z punktu widzenia absolutnej jaźni istnieje wyższy, niepodzielny sens porządku jedności, w którym wszystko jest w idealnym ładzie, nie odrzucając zjawiska indywidualnej sprawczości, a raczej włączając ją, traktując jako część całości. W dzieciństwie uczymy się kontrolować nasze zachowania w wyniku wychowywania przez rodziców oraz socjalizacji w szkole. Uczymy się tego, co w społeczeństwie jest akceptowalne, a co nie jest. Wykształcamy w sobie sposób myślenia oparty na przekonaniu o osobistej niezależności czy wolności od warunków zewnętrznych, co teoretycznie ma kształtować siłę naszego charakteru i jest uznawane za atrakcyjne. Wchodząc w okres dorosłości, wiążemy poczucie kontroli z nabytymi umiejętnościami, kompetencjami, pieniędzmi, celami zawodowymi, sensem życia i wizją przyszłości. Z punktu widzenia zdrowia psychologicznego człowieka możemy powiedzieć, że istnieją stopnie samokontroli (od tej zdrowej do tej niezdrowej). Neurotyczna, nadmierna samokontrola prowadzi do całkowitego zablokowania naturalnych sił człowieka. Jej przyczyną może być lęk, strach, że jest się niewystarczająco dobrym, perfekcjonizm, nadmierne dążenie do doskonałości, zbyt duża, nierealistyczna ambicja, by stać się kimś lepszym, które w skrajnych przypadkach mogą nasilać tendencje obsesyjno-kompulsywne. Przez stawiane warunki rodziców, szkoły, religii i kultury wykształcamy w sobie negatywne przekonanie o kontroli, będące odbiciem cienia ego i projekcją lęku przed byciem kontrolowanym przez autorytet zewnętrzny. W korporacjach i dużych uprzemysłowionych firmach stosowane są różne sposoby kontroli i motywacji pracowników do tego, aby podnosić ich skuteczność i wydajność, niekiedy kosztem ich zdrowia i wewnętrznego szczęścia. Istnieją też firmy społecznie świadome potrzeb bycia, starające się włączyć pluralizm do systemu ich wartości. Zwykle są to duże przedsiębiorstwa o sporych budżetach, które łączą różne wartości w środowiskach wielokulturowych. Człowiek, który jest kontrolowany i obserwowany na każdym kroku, przestaje się rozwijać w sposób naturalny, a zamiast tego zaczyna budować w sobie nieufność i niepewność w stosunku do tego, kim jest. To również tyczy się konserwatywnych rodzin, związków, przyjaźni, religii, sekt, biurokratycznych i totalitarnych rządów różnych krajów. W drugą stronę, totalnie odpuszczając kontrolę czy odpowiedzialność, stajemy się zdominowani przez nasze kompulsywne tendencje, nadmiar uczuć czy huśtawki emocji. Brak dyscypliny prowadzi do lenistwa i braku celowej produktywności, które są niezbędne w tworzeniu ekonomicznie zrównoważonego społeczeństwa. Nawet jeżeli podejmiesz decyzje, aby wieść życie całkowicie poświęcone duchowości czy zbudować swoją własną wioskę, to i tak będziesz musiał podjąć się wysiłku, aby zaspokajać swoje potrzeby, a w tej chwili niemalże niemożliwe jest, by całkowicie odciąć się od cywilizacji. Poprzez samoobserwację kontrola zamienia się w uważność, umożliwiającą nam swobodne dostosowywanie swojego własnego rytmu i energii do tego, jakie wymogi stawia przed nami chwila obecna. To pozwala nam akceptować rzeczy, na które nie mamy wpływu, i zmieniać te, na które wpływ mamy. Świadoma obecność przywraca naturalną, niewinną spontaniczność oraz swobodną inteligencję bycia tu i teraz. Pozwala na przewodzenie, służenie ludziom, inspirowanie oraz kierowanie.
Ignorancja — niewiedza (z sanskrytu avidya; z języka pali: avijja) wg. buddyzmu jest źródłem cierpienia, w hinduizmie oznacza zagubienie Atmana w iluzji Mai. Nie chodzi o brak wiedzy w sensie intelektualnej niedoskonałości, lecz niezrealizowanie stanu „siunjata” (pustki, niesubstancjalności), czyli braku wglądu w iluzoryczność doświadczanych zjawisk i własnego „ja”. Kulturowo nauczyliśmy się rozumieć ignorancję jako rodzaj niezrozumienia, nieznajomości i niekompetencji. Tłumaczona z pola duchowego, jest tym samym co poczucie oddzielenia od jedności świadomości. Z psychologicznego punktu widzenia nie jest to mechanizm obronny (choć może stanowić podwaliny pod zrozumienie zjawiska oporu). Pomyślałem, że warto znać znaczenie tego pojęcia, gdyż występuje często w różnych tekstach duchowych i można je różnie zinterpretować. Z Hinduizmu, zrozumienie ignorancji jako identyfikacji z własnym myśleniem, umożliwia w sposób uproszczony pojąć to, jak działa dualistyczna natura naszego umysłu.
Hejt i rasizm — umysł identyfikuje się z przekonaniami, wyznaniem, religią, narodowością, tradycją, kultem, tworząc sens granic dla poczucia bezpieczeństwa. Gdy ego uzna inny system wartości za wrogi, może zacząć go atakować w ramach mechanizmu obronnego. Dużo bezpieczniejsze wydaje nam się to, co już wiemy i znamy, dlatego tkwiąc w osobistej bańce informacyjnej, chcemy odciąć się od wpływów zewnętrznych, aby unikać naruszalności naszych systemów przekonań. Umysł nie lubi zmian, dlatego z nieufnością podchodzi do tego, co jest dla niego obce. Problem polega na braku dialogu po obydwu stronach, który zamiast prowadzić do współpracy i rozwoju — sprawia, że któraś ze stron cierpi, by druga mogła poczuć, że wygrywa. Często prowadzi do konfliktów, gniewu, złości, agresji czy przemocy. To buduje niechęć wobec jakichkolwiek postaw związanych z autorytetem, nie chcemy stać pod nikim, czując się gorsi. Aby uniknąć poczucia niekompetencji lub dać wyraz nieufności, ego dewaluuje to, co nie mieści się w jego ramach. Uważam, że aktualnie ludzie są dość przewrażliwieni na punkcie krytyki. Jak nigdy dotąd poszukujemy akceptacji czy potwierdzenia własnej wartości przez media społecznościowe. Sądzimy, że niektóre tematy nas nie dotyczą, że jesteśmy od tego czy tamtego lepsi, stoimy ponad tym, co się dzieje. To złudne poczucie wpływa na zachwianie równowagi w realności wyobrażeń, jakie utrzymujemy. Skupiamy się na doskonaleniu obrazu siebie, zamiast realnego utrzymywania wewnętrznej dojrzałości. Takie działania doprowadzają do konfliktów na tle przekonań i poczucia wartości, sprawiając, że zużywamy naszą energię na wyimaginowane konflikty. Otwartość na inne systemy przekonań pozwala na uczenie się z różnych perspektyw i niemalże nieograniczone bogactwo kulturowe w czerpaniu wiedzy i mądrości. To uczy ego intelektualnej pokory oraz kwestionowania własnych systemów przekonań. Żadne z przekonań nigdy nie będzie kompletne, bo stanowi tylko fragment mapy, a nie całe terytorium. Dlatego umysł potrzebuje stale poszerzać swoją strefę komfortu, ucząc się nowych rzeczy, by ze współczuciem, akceptacją, ciekawością i otwartością przyjmować to, co jawi mu się jako nieznane.
Poszukiwanie mocy, władzy, wartości, wpływu i znaczenia — potrzeba bezpieczeństwa realizuje się jako kontrola siebie lub sytuacji zewnętrznych. To umiejętność manipulacji rzeczywistością, aby być w stanie zaspokoić swoje potrzeby i zapewnić sobie kontynuację bytu. Ludzie poszukują porządku i znaczenia, gdyż daje nam ono poczucie spokoju. Potrzeba czucia się ważnym i istotnym oraz wpływu na świat zewnętrzny tworzą połączenie, w którym ego staje się narzędziem do ustanawiania znaczenia, wartości i kierunku zmiany. Tak powstają religie, sekty, organizacje, rodziny, imperia, biznesy, nowe startupy czy ruchy wyznaniowe. Jeżeli ktoś ma naturalne cechy przywódcze, jest otwarty na słuchanie potrzeb ludzi, doskonale radzi sobie w sytuacjach kryzysowych, panując nad swoimi emocjami, potrafi szybko zarządzać zasobami, to naturalnie stanie się przewodnikiem dla tych, którzy chcą być kierowani. Potrzebujemy wiedzieć, co zrobić w określonej sytuacji, gdyż pozwala nam to mieć pewność i poczucie bezpieczeństwa. Dlatego nasz umysł ma zdolność do identyfikacji z grupą osób. Tak jest po prostu łatwiej żyć. Można realizować tę potrzebę poprzez poszerzanie zakresu kompetencji, zdobywanie nowych umiejętności i ustanowienie swojego własnego autorytetu w danej dziedzinie, co dodatkowo wzmacnia poczucie własnej wartości. Bycie ważnym i potrzebnym dla innych ludzi odgrywa bardzo istotną rolę w kształtowaniu się naszego człowieczeństwa. Istnieją mniej zdrowe przejawy tej tendencji np. w postaci dyktatury, monopolu, makiawelizmu, apodyktyczności — odzwierciedlające skrajnie patriarchalne wartości. Równoważymy je poprzez dodanie kompetencji miękkich i kobiecego stylu zarządzania, które katalizują chłodne cechy męskich sposobów działania. W ten sposób współczucie i troska umożliwiają współpracę, wpływ pozwala służyć, a pragnienie mocy i wartości — czuć się kompetentnym i przydatnym dla innych.
Arogancja — uznawanie swojego zdania za dużo ważniejsze od innych punktów widzenia. Kulturowo często przypisuje się aroganckim osobom, że mają bardzo duże ego, co objawia się nierealistycznie zbyt wysokim poczuciem ważności w stosunku do innych osób. W rzeczywistości często jest odwrotnie, osoby takie używają siły, aby przeforsować własne zdanie ze względu na to, że czują się niepewnie. Być może ktoś je kiedyś wcześniej zdominował, wywołując poczucie mniejszości, ucząc, że aby zostać wysłuchanym, trzeba górować nad innymi. Nie jest określana w kategorii mechanizmu obronnego, ale pomyślałem, że warto jest rzucić na nią okiem. Cecha towarzysząca intelektowi oraz postawie męskiej. Czasem trudno jest odróżnić arogancję od pewności siebie. Warto jest zauważyć, że w komunikacji poza samą treścią komunikatu ważny jest również sposób jego przekazu, inaczej ludzie mogą odebrać nas w zupełnie inny sposób, niż sugerowałyby to nasze intencje. Ciągła arogancja przejawia agresywny styl zachowania. Ludzie z czasem wyrabiają sobie negatywną opinię o osobach aroganckich i czują do nich niechęć, ponieważ brakuje im empatii i poczucia, że druga osoba jest równie ważna, a jej punkt widzenia zostanie wzięty pod uwagę. Dlatego dużo praktyczniej jest postawić na elastyczność, łącząc asertywność wraz z wrażliwością. To daje pewność siebie, która jest dużo bardziej zbalansowana i zrównoważona, niż sama arogancja związana z siłą i chęcią dominacji.
Sarkazm i cynizm — to forma agresji, pogardy, niechęci do ludzi lub świata, objawiająca się postawą lekceważącą wobec zachowań, norm, wierzeń. Dawniej cynizm stanowił filozoficzną postawę wyrzeczenia się materializmu na rzecz duchowości (taki rodzaj dzisiejszego minimalizmu). Współcześnie za cynika uważamy osobę, która podważa wartość ludzkiego dobra, bezinteresowności, życzliwości i altruizmu, uważając, że ludzie kierują się egoistycznymi motywacjami. Taka osoba była zwykle uczona takiej postawy w dzieciństwie lub sama się jej nauczyła przez to, że była źle traktowana przez swoje otoczenie. Kultura materialistyczna wzmacnia to podejście poprzez konkurencyjność, kultywowanie narcyzmu i odcinanie się od wrażliwości w pogoni za statusem społecznym. Cynik krytykuje złośliwie, zniechęca ludzi do działania i pozytywnego realizowania celów, brakuje mu wiary i nadziei. Jego ból wyraża się często poprzez sarkazm będący rodzajem złośliwości, kpiny, docinki, negatywne wyolbrzymienie sprzeczności pomiędzy wyższymi wartościami a realnymi zachowaniami i ironię — zamierzoną niezgodność, manipulatywny humor połączony z racjonalizacją. Postawy te noszą ślady odrzucenia, zimna, pesymistycznego nihilizmu, braku empatii, niechęci, bólu, zazdrości, niespełnionych ambicji i niezadowolenia. Osoba zraniona, posługująca się cynizmem lub sarkazmem jako mechanizmem radzenia sobie z rzeczywistością, stoi w pozycji obronnej, w której atakuje, aby sama nie zostać zaatakowaną. W ten sposób wyzbywa się lęku, bólu odrzucenia, i broni swojej samooceny. Aby przerwać nawyk złośliwości, trzeba wpierw zlokalizować źródło stłumionego gniewu, lęku, nienawiści i odrzucenia, a następnie dać sobie przestrzeń na wyrażenie owych uczuć i ich akceptację. Nie da się uleczyć tej traumy poprzez pozytywne myślenie na siłę, wpierw trzeba uznać prawdę na temat istnienia cierpienia, w przeciwnym razie będziemy tylko maskować ból. Następnie potrzebny jest trening empatii i współczucia do siebie i do innych, by otworzyć się na zaufanie i miłość, w czym pomocne jest przebywanie w otoczeniu ludzi dobrych i życzliwych.
Sceptycyzm — od momentu rozwoju przemysłu, technologii i rewolucji naukowej utwierdziliśmy się w paradygmacie redukcjonistycznego myślenia, wg. którego wszystko jesteśmy w stanie udowodnić naukowo, poprzez rozbicie jakiegoś zjawiska na najmniejsze części i wyjaśnienie go. Tak powstał znany nam dzisiaj sceptycyzm naukowy, którego cechą charakterystyczną jest to, że nauczyliśmy się kwestionować badania, przekonania czy hipotezy, które nie spełniają kryteriów metod naukowych. Nie jest uznawany za mechanizm obronny, lecz jeśli przyjrzeć się mu bliska, można dostrzec jego ograniczający wpływ wobec zgłębiania nowej wiedzy. Odrzucamy to, czego nie znamy, i czujemy niechęć oraz opór w zderzeniu z czymś nowym. Ma to nas uchronić przez przytłoczeniem zmysłowym i zbyt dużą zmianą, na którą nie jesteśmy gotowi. W duchowości często jest potępiany mianem „podejścia z poziomu umysłu”, co oznacza ograniczone postrzeganie czegoś przez pryzmat intelektu i oceny przez ego. Natomiast pierwotnie sceptycyzm wywodzi się z ruchu filozoficznego zwanego Pirronizmem, zapoczątkowanego przez Pyrrona z Elidy. Esencją tego nurtu jest podejście, aby nie wydawać sądów na temat rzeczywistości, gdyż w ten sposób niemożliwe jest pełne zrozumienie zjawisk i uzyskanie wiedzy, która da nam szczęście. Wychodzi, więc na to, że wczesne jego odłamy były bliżej poznania czystej świadomości i bycia, niż jawi się nam dzisiaj. Najbardziej szkodliwy jest wtedy, gdy służy samoobronie swoich przekonań w połączeniu z atakiem na kogoś innego, zamieniając się w sarkazm. Wtedy pomocne jest skierowanie swojego sceptycyzmu na… swój własny sceptycyzm, i zakwestionowanie źródła pochodzenia swych wątpliwości. W zasadzie to nie musimy się go pozbywać, wystarczy, że będziemy świadomi tego, jakie są nasze motywacje, sprawdzając, czy czasem nie zamykamy się w swojej intelektualnej bańce.
Poszukiwanie komfortu i bezpieczeństwa, zależność od technologii — pragnienie innowacji i rozwoju technologicznego mającego na celu ułatwić nam życie stanowi jedną z nadrzędnych wartości wyznaczających kierunek naszej egzystencji. Ma to jednak swój cień, gdyż przywiązanie do wygody i komfortu sprawia, że stajemy się materialistycznie zachłanni, dążąc do pozyskiwania nowych technologii, pieniędzy i wszystkiego tego, co może dać nam poczucie bezpieczeństwa. To co miało przyspieszać postęp, poprawiać nasz komfort i udoskonalać naszą sprawczość, zaczęło nas uzależniać. To forma hedonizmu wiążąca szczęście z samą przyjemnością zmysłową i pragnieniem władzy. Nie ma w tym nic złego, jeżeli spojrzymy na to z punktu widzenia, że każdy z nas chce mieć zaspokojone określone potrzeby i gdy te zostaną już nasycone — tracimy nimi zainteresowanie i uświadamiamy sobie ich wyższy poziom porządku, jak w przypadku piramidy potrzeb Maslowa. Np. tworzymy i rozwijamy biznes, pomagamy innym ludziom się rozwijać i uczyć, gdy zostanie osiągnięty określony poziom rozwoju, zaczynamy troszczyć się o nasze otoczenie, stajemy się bardziej filantropijni, bezwarunkowo pomocni, dzielimy się dobrami, które sami wyprodukowaliśmy. Ta tendencja (tak jak wszystko w naszym życiu) zależy ściśle od kontekstu, w jakiej chcemy ją rozpatrywać. Powtórzę, że sam komfort i różnego typu współczesne ułatwienia nie są złe — pytanie tylko, w jakim stopniu jesteśmy od nich zależni? I kto oraz do jakich celów je wykorzystuje? Osobiście uważam, że ze względu na ogólnoświatowe nierówności na tle ekonomicznym oraz ludzką skłonność do rywalizacji nie wyzbędziemy się tej skłonności tak długo, dopóki potrzeby wszystkich ludzi nie zostaną zaspokojone na poziomie ich materialnego komfortu i bezpieczeństwa. Stosując podejście uznające sam rozwój materialny jako przyczynę naszych dzisiejszych problemów, tworzymy kolejny cień, wypierając się naszych potrzeb fizycznych. Potrzebujemy zintegrować tę tendencję w bardziej holistyczny sposób, uznając jej znaczenie, ale nie lekceważąc jej wpływu na nas oraz otoczenie. Rozważania tych zagadnień powodują wyłonienie się nowych potrzeb nastawionych na bycie, a nie tylko posiadanie, co poruszam dodatkowo w rozdziale poświęconemu minimalizmowi.
Atrybucja odpowiedzialności — przypisywanie przyczyn za to, co się dzieje, sobie, innym ludziom lub zjawiskom będącym poza naszym wpływem (Bogu, sile wyższej itp.). Atrybucja odpowiedzialności w rękach ego będzie używana w zależności od punktu widzenia i posiadanych przekonań, w tym poczucia ważności i sprawczości osoby. Ktoś kto ma niskie poczucie własnej wartości (np. osobowość ofiary, osobowość zależna), będzie przypisywał zasługi i sukcesy innym lub sile wyższej, umniejszając własną moc sprawczą, odbierając sobie wartość posiadanych umiejętności. Natomiast osoba o zawyżonym poczuciu własnej wartości może przypisywać sobie sukcesy, cechy i umiejętności, które kompletnie jej nie dotyczą, bardzo często przywłaszczając sobie cudze zdolności. Osoba o zrównoważonym poczuciu własnej wartości będzie starała się ocenić, za co jest odpowiedzialna ona sama, za co inni ludzie, a co dzieje się poza jej wpływem. Atrybucja jest ściśle związana z naszą percepcją oraz sądem. Pozostaje w ścisłej zależności w dualizmie obserwatora i obserwacji oraz podlega iluzjom błędów poznawczych umysłu. Zastanów się, za co bierzesz odpowiedzialność ty, za co sądzisz, że inni ludzie są odpowiedzialni, a czemu odpowiedzialność przypisujesz wyższej sile, rzeczywistości, Bogu itp.?
Eskapizm i wycofanie — w trudnych sytuacjach wycofujemy się w miejsce, gdzie czujemy się dobrze, bezpiecznie i komfortowo, w celu uchronienia się od stresu, napięcia czy bólu. Gdy chcemy zmienić kierunek naszego życia, czy zastanowić się nad tym, co będzie dalej, możemy tymczasowo wyjść z własnej roli, udając się tam, gdzie czujemy się bezpiecznie, aby poprzez autorefleksję ocenić swoją życiową sytuację. Problem z eskapizmem pojawia się, gdy zaczynamy zaniedbywać własne obowiązki lub potrzeby, odlatujemy w przesadne fantazjowanie lub różnego typu uzależnienia czy rytuały. Może być to również wynikiem przytłoczenia, zmęczenia, zniechęcenia, poczucia niedopasowania, zranienia czy odrzucenia przez innych. Eskapizm często uzewnętrznia się w formie sztuki albo zaangażowania w subiektywny świat wyobraźni i duchowości. Założenie jest mniej więcej takie: „Jeżeli życie sprawia mi taką trudność to, po co się w nie angażować? Czy nie lepiej jest stworzyć swój własny świat, w którym będzie mi dobrze i komfortowo, w którym będę czuł się akceptowany i rozumiany? Tam przecież mogę dowoli odgrywać swoje ulubione scenariusze”. Podczas wycofania w swój własny świat możemy wyfantazjować lepszą alternatywę dla naszego życia, która nas zainspiruje ku nowemu kierunkowi. Możemy oddać się swojej pasji, czytaniu książek, słuchaniu muzyki, graniu w gry komputerowe. To oczywiście dość pozytywne spojrzenie na eskapizm. Sam poobserwuj siebie w sytuacjach wycofania — czy unikasz wtedy problemów z powodu zniechęcenia? Może odpoczywasz od przytłoczenia, oddając się swojej pasji? Tutaj w grę wchodzi ocena siebie pod kątem tego, co uważasz, że jest dla Ciebie najlepsze.
Dystrakcja — jeden z mechanizmów oparty na unikaniu, polegający na przekierowaniu uwagi z jednego bodźca na inny. W tym wypadku tłumimy rozpoznanie obecności jednego bodźca, skupiając się na drugim. Mechanizm ten służy często poszukiwaniu łatwiej dostępnych zasobów lub wykonywaniu kilku operacji jednocześnie. Występuje też w nagłych sytuacjach, które mocno domagają się naszej uwagi, przykładowo, gdy zadzwoni do Ciebie telefon podczas rozmowy z przyjacielem lub w trakcie prowadzenia samochodu. Często towarzyszy unikaniu konfrontacji z trudnymi sytuacjami, które wymagają otwartości i wywołują w nas niechciane uczucia i emocje. Gdy mamy przed sobą trudne wyzwanie, to czynności wymagające mniejszego wysiłku nagle stają się dla nas ciekawsze, np. mycie naczyń, by uniknąć nauki przy książkach, opuszczenie głowy i sięgnięcie po smartphone’a, aby uniknąć kontaktu wzrokowego z drugą osobą itp. Mechanizm unikania pozwala nam również na tymczasowe rozładowanie napięcia czy stresu. Dzisiejsze społeczeństwo jest pełne wizualnie przyciągających rozrywek, kuszących obietnicą przyjemności, zadowolenia. Warunkujemy się, poszukując natychmiastowej satysfakcji, fiksując swą uwagę na obiektach zewnętrznych, przez co stajemy się mocno zdekoncentrowani. Oglądanie tv, reklam, media społecznościowe, chwytliwe tytuły i nagłówki, poszukiwanie kontrowersji, gry komputerowe, śmieciowe jedzenie — wszystko stworzone jest w taki sposób, abyś czuł natychmiastową przyjemność, bez wkładania w to wysiłku, żyjąc w ciągłym rozproszeniu. Mechanizm ten napędza dodatkowo naszą kapryśność. Cechą charakterystyczną dystraktorów jest to, że przyspieszają i spłycają nasze życie. Oczywiście nie jest to jakiś spisek społeczny, lecz kulturowe uwarunkowanie, do którego przywykliśmy, uznając je za normę. Przypomnij sobie sytuacje, gdy wyznaczałeś sobie jakiś cel i próbowałeś go zrealizować, jednak Ci się to nie udało, ponieważ zamiast skupić się na tej jednej specyficznej rzeczy, padłeś ofiarą rozpraszaczy. Przypomnij sobie sytuację, gdy robiłeś dwie rzeczy jednocześnie, w wyniku czego żadnej z nich nie zrobiłeś prawidłowo i musiałeś coś potem poprawiać. Skutecznym sposobem na dystrakcję jest zawsze uważność na tu i teraz oraz koncentracja na wykonywaniu jednej czynności naraz, w danej chwili. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że jest to trudne i nie każdy będzie widział w tym wartość, ze względu na to, że ciężko jest dzisiaj żyć, nie robiąc kilku rzeczy naraz, a korporacyjny nacisk na wydajność i produktywność kultywuje wielozadaniowość jako cechę pozytywną. Dlatego pokuszę się o stwierdzenie, że warto jest poobserwować siebie i dostrzec to, jak wielki wpływ mają na Ciebie dystraktory i na ile rządzą Twoim życiem. Dodatkowe propozycje rozwiązania problemu dystrakcji poruszam w rozdziale „POSTAWA WOJOWNIKA”.
Posiadanie tajemnic i kłamanie — istnieje pewien obszar życia, który zachowujemy tylko dla siebie, ponieważ pełne odkrycie może doprowadzić do oceny, odrzucenia czy konfliktów. Kulturowo boimy się mówić o naszych słabościach czy brakach, gdyż obawiamy się krytycznej oceny. Często ukrywamy prawdę z samolubnych powodów. Nie przedstawiamy naszych pełnych intencji czy motywacji. Umożliwia nam to potajemne i manipulacyjne zaspokajanie potrzeb. Konstruujemy przy tym obraz siebie, który chcemy widzieć jako dobry. Racjonalizujemy nasze szkodliwe zachowania, nazywając je mniej negatywnymi nazwami, zmieniamy ich kontekst czy znaczenie. Mechanizmy te mają na celu zmniejszyć napięcie wynikające z dysonansu poznawczego pomiędzy oceną siebie a faktyczną rzeczywistością. Czasem zdarza nam się skłamać dla dobra innych, nie chcemy ich skrzywdzić czy kłopotać naszymi obawami. Unikamy konfliktów przez niemówienie wszystkiego lub odzwierciedlamy to, co czuje ktoś inny, by się dopasować. Mechanizmy te mają charakter moralny, a ich przypisanie czy określenie zależy od indywidualnych sytuacji. Polecam bardzo dokładnie przyjrzeć się tym sytuacjom czy przekonaniom, które towarzyszą Ci przy ukrywaniu czegoś czy kłamaniu. To naprawdę odkrywcze doświadczenie, pokazujące fundamentalne cechy funkcjonowania kolektywnego ego. Wszystko to, co zostaje ukryte, składa się potem na projekcję cienia. Nie zawsze dostrzegamy to, że okłamując kogoś, wpierw musimy okłamać siebie.
Zazdrość i porównanie — mechanizmy, wynikające z zachodniej kultury porównywania się, sposobu bycia wychowywanym w dzieciństwie oraz tendencji sprawdzania, czy aby na pewno to, co mamy, jest wystarczająco dobre. Gdy widzimy, że ktoś ma lepiej w życiu — czujemy napięcie oraz dyskomfort i niepewność oceny siebie. Rozładowujemy je poprzez sprawdzenie, co druga osoba zrobiła, aby dowiedzieć się, jak to osiągnęła, i dzięki temu czegoś się nauczyć, lub zaprzeczamy sukcesowi innych twierdzeniem, że im się poszczęściło, dewaluując ich wartość. Zazdrość często prowadzi do chęci konkurowania, dominacji czy agresji. Bywa określana trucizną, którą wytwarzamy z myślą o innych, jednak sami ją wypijamy. Jest wyzwalana przez lęk i poczucie braku czegoś. Osoby, które zazdroszczą innym sukcesu i starają się to ukryć, często umniejszają ich zasługi, aby poczuć się lepiej, rozsiewają plotki, stają się podejrzliwe i nieufne. Podobnie jest w przypadku zazdrości o drugą osobę w związku czy przyjaźni. Jest to iluzoryczne, ponieważ to, że ktoś wykonuje jakieś czynności i kroki ku temu, aby osiągnąć coś więcej, nie musi oznaczać, że my jesteśmy gorsi lub że nam czegoś brakuje. Dlatego zdecydowanie lepiej jest przyznać się do tego uczucia, a nawet je wyrazić, by nie zatruwało naszych motywacji, gdyż świadomość zazdrości uczy nas otwartości na słabość, wrażliwość i niepewność. Dzięki temu uwalniamy się od negatywnych projekcji. Gdy widzimy, że ktoś zaspokaja potrzeby, których my nie potrafimy, może to stanowić bodziec do refleksji oraz motywację do wprowadzenia zmian. Jeśli tendencja ta występuje jako skutek wewnętrznej ambicji, należy skupić uwagę na rozwoju i urzeczywistnić swoje pragnienia, aby stać się lepszym od siebie. Inaczej będziemy tłumić nasze wewnętrzne motywy i projektować je na innych, widząc ich jako przeszkodę do pokonania. Każdy z nas się rozwija w swoim własnym, indywidualnym tempie. Uwolnienie się od zazdrości rodzi inspirację oraz możliwość uczenia się od ludzi, którzy są od nas lepsi (wg. ego) i równi z poziomu świadomości obserwującej, rozwijając przy tym pokorę oraz wdzięczność.
Sztywność, konserwatyzm i dyscyplina — to forma kontroli, w której zanikają cechy elastyczności i adaptacyjności. Trzymamy się tego, co znane i pewne, gdyż daje nam to poczucie bezpieczeństwa i umożliwia bycie skutecznymi. Bez ściśle określonych ram nie bylibyśmy w stanie realizować długoterminowych planów czy celów. Jednak nie zawsze jest to najbardziej efektywne podejście, gdyż czasem najlepsze okazuje się spontaniczne działanie. Z wiekiem stajemy się coraz bardziej ostrożni, zmniejsza się również nasza zdolność do neuroplastyczności, nauki nowych rzeczy czy spontanicznych aktywności. Nierzadko odbiera nam to zdolność do niewinnego, spontanicznego przeżywania życia, często prowadząc do smutku, apatii czy depresji. Nadmierne przywiązywanie się do reguł, procedur czy biurokracji uniemożliwia zachowanie otwartego umysłu i dostępu do kreatywności. Sztywność odgradza nas od uczuć wyższych, takich jak akceptacja, empatia czy współczucie, sprawiając, że traktujemy wszystko przez pryzmat chłodnej, racjonalnej logiki czy użyteczności. Do zdrowego życia potrzebujemy równowagi pomiędzy zasadami a spontanicznością. Gdy określamy to, co jest dla nas ważne, pomaga nam to w zdefiniowaniu istotnych kwestii dotyczących kierunku, w którym chcemy iść. Dzięki temu możemy być bardziej efektywnymi w pracy, trzymać się określonych ustaleń przy realizacji jakichś projektów czy dbać o mieszkanie, dom czy związek. Brak konsekwentności w działaniach może prowadzić do kręcenia się w kółko czy utworzenia przekonania o nieskuteczności własnych aktywności. Dlatego umiejętne zastosowanie zasad może pomóc nam w skonstruowaniu granic, umożliwiając zdrowe zaspokajanie potrzeb. Potrzebujemy zrobić miejsce zarówno na spontaniczność w życiu, jak i na konsekwentność.
Kapryśność — cecha zmienności naszego umysłu, objawiająca się jako chaotyczność myśli i nastrojów, często zmieniających kształt i formę. Dotyczy to obu płci, a nie tylko kobiet, jak to się kulturowo przyjmuje. W buddyzmie jest określenie na niespokojny umysł — „małpi umysł” — które oznacza wewnętrzny strumień błądzących myśli. Podatność na wahania nastroju, emocje, częsty brak zdecydowania oraz nagłe zmiany własnych decyzji są wynikiem tego, że nie jesteśmy w stanie wiedzieć wszystkiego. Umysł jest selektywny i przedstawia nam najlepsze dla niego „atrakcyjne propozycje” w chwili obecnej, często zmieniając swój kształt i obiekty zainteresowania. Kapryśność sprawia, że nasza „ludzka gra” nabiera aromatu przygody, częstych zmian i niepewności co do naszej przyszłości. W ustabilizowaniu nastroju wynikającego z kapryśności pomocna jest medytacja, joga, forma praktyki koncentracji i uważność własnych stanów emocjonalnych oraz akceptacja. W końcu nie ma nic bardziej pewnego w świecie niż ciągła zmiana.
Oczekiwania — kulturowo nauczyliśmy się, że nie da się żyć bez oczekiwań, i uznajemy je jako warunek konieczny do życia w społeczeństwie. Służą one budowaniu sensu kontroli oraz kontynuacji istnienia warunków, dzięki którym będziemy mogli w przyszłości zrealizować i zaspokoić nasze potrzeby. Ego projektuje rzeczywistość w oparciu o własne założenia i przypuszczenia, oczekując, że będzie ona zgodna z jego światopoglądem. To często doprowadza do frustracji, ponieważ rzeczywistość nie zawsze pokrywa się z naszą wizją. Miarą dojrzałości w osądzie jest nauka realistycznej oceny naszych oczekiwań oraz świadomej komunikacji ich innym osobom w naszym otoczeniu, przy jednoczesnym respektowaniu również i ich potrzeb. Dzięki rozwojowi świadomości wyłania się intuicja, która pozwala patrzeć na świat w bardziej subtelny sposób, łącząc nasze oczekiwania z akceptacją tego, co jest tu i teraz. Dzięki temu stajemy się dużo bardziej kreatywni w rozwiązywaniu problemów i zaspokajaniu naszych potrzeb, a przy tym otwarci na to, co oferuje nam rzeczywistość, w tym inni ludzie. Stajemy się bardziej świadomi aspektu wymiany zarówno dawania jak i brania. To sprawia, że nasze oczekiwania stają się mniej neurotyczne, choć nie znikają tak długo, jak zależy nam na zaspokajaniu potrzeb naszego ciała.
Narzekanie — nawyk umysłu pozwalający na rozładowanie skumulowanego napięcia. Realizuje on również potrzebę emocjonalnego bezpieczeństwa, gdyż narzekając, chcemy często być wysłuchani, wspierani i zaakceptowani. Jest to nawykowy mechanizm działający odwrotnie do idealizacji. Prowadzi do braku poczucia sensu i wiary w swoje własne umiejętności. Ogranicza świadomość możliwości, sprawiając, że nie widzimy sensu naszych działań, czynów, nie jesteśmy w stanie podejść do życia z pasją. Często prowadzi do dewaluacji, negatywnych emocji, osądzania, krytykanctwa czy hejtu, obniżając poczucie sprawczości i skuteczności. Zdarza nam się narzekać z powodu niesprawiedliwości lub kulturowych niedogodności (korupcja w polityce, problemy w służbie zdrowia, błędy systemu edukacji itp). Myślimy negatywnie w chwili ogromnego zmęczenia, bólu lub gdy nie widzimy efektów naszych działań i brakuje nam sił. Narzekanie może stanowić płaszcz dla oporu lub sygnał, aby coś zmienić. Pomocne w przezwyciężeniu tego nawyku jest bycie wysłuchanym przez bliską osobę oraz określenie nowych emocjonalnych granic. Chodzi o takie pokierowanie uwagą, aby dostrzec sens naszych działań oraz możliwości zaangażowania się w jakąkolwiek, nawet najmniejszą zmianę. Może być oznaką naszej słabości, ale często również pokazuje nam, że nie jesteśmy spójni w naszych wartościach, celach, pragnieniach i działaniach. Stanowi dar od świadomości, bowiem wiedząc, czego nie chcesz, dowiadujesz się, czego tak naprawdę chcesz. Jeśli jest wynikiem fizycznego zmęczenia lub porażki, warto jest zrobić krok do tyłu i odsunąć od siebie sprawy codzienne, aby odpocząć, zregenerować siły i zebrać informację zwrotną.
Rozmycie odpowiedzialności — przeniesienie swych uczuć na większą część osób w celu przesunięcia odpowiedzialności z samego siebie na znacznie liczniejszą grupę. W takim wypadku nikt dokładnie nie wie, co ma robić, jak się zachowywać, czego się od niego oczekuje, jaką rolę ma pełnić, przez co wina za ewentualne problemy jest przerzucana na innych. Mechanizm ten jest również związany z konformizmem sytuacyjnym, zniknięciem w tłumie osób lub społeczną znieczulicą wynikającą z poczucia anonimowości ludzi przebywających w dużych grupach. W sporych zbiorowiskach ludzie zaczynają tracić sens orientacji tożsamości indywidualnej, przez co poczucie odpowiedzialności zaczyna być rozmywane na znacznie większą liczbę jej członków. By przeciwdziałać tej tendencji, warto wskazać dokładnie pojedyncze osoby i określić, za co powinny być odpowiedzialne. Wtedy łatwiej jest przewidzieć zachowanie pojedynczych członków grupy i określić oczekiwania.
Osobowość ofiary — wszyscy doznaliśmy w życiu różnego rodzaju cierpienia, traum czy niesprawiedliwości, więc w pewien sposób mamy w sobie tendencję do identyfikacji z rolą ofiary. Ludzkie życie nie jest wolne od bólu lub krzywdy i osobiście sądzę, że na tej płaszczyźnie możemy przybić piątkę praktycznie z każdym. W końcu to wspólne cierpienie łączy ludzi najbardziej. Problem występuje, gdy ktoś nieświadomie przyciąga negatywne zdarzenia i pozwala innym ludziom się wykorzystywać oraz stawia siebie w pozycji, w której uważa, że potrzebuje pomocy, gdy w rzeczywistości jest w stanie poradzić sobie sam. Całkowite pochłonięcie przez identyfikację z osobowością ofiary nierzadko obarczone jest ogromnymi konsekwencjami zarówno wobec ofiary, jak i jej otoczenia. Cierpią na tym rodzina, przyjaciele i bliscy, szczególnie gdy pojawi się ciąg współzależności na linii ofiara-kat-wybawca. Ofiara ma często skłonności do alkoholizmu, używania narkotyków jako środka służącemu ucieczce od codziennych problemów, stosowania agresji i różnych form przemocy wobec bliskich. Często stosuje różne formy regresji, zaniża poczucie własnej wartości lub stosuje różne inne formy manipulacji. Ofiara ma również tendencję do tworzenia różnego rodzaju gier, których celem jest takie zaaranżowanie środowiska, aby możliwe było ciągłe stawianie siebie w roli najbardziej poszkodowanego/pokrzywdzonego, celem karmienia osobowości bycia ofiarą. Bardzo często nawet nie chce niczyjej pomocy, bo wtedy musiałaby zacząć radzić sobie sama, co jest dla niej nieopłacalne. Istnieje też pewne zjawisko wśród osób zafascynowanych tematami typu self help (samopomoc), w którym wynajdują coraz to nowsze problemy do przerobienia, byleby pozostać w roli ofiary, unikając konfrontacji z warunkami zewnętrznymi. Rozwiązaniem jest zawsze zaleczenie ran i traum, wybaczenie, odpowiedzialność, współczucie do siebie i innych oraz zaangażowanie w życie. Nie chodzi o to, aby się wypierać tej ludzkiej słabości, lecz ją zsyntezować, wcielić w życie, zaakceptować i działać pomimo niej na tyle, na ile jesteśmy w stanie. W obliczu większego problemu zawsze możemy poprosić kogoś o pomoc i wsparcie. Ludzie z natury są skorzy do pomocy, gdyż widząc w drugiej osobie odbicie siebie, nie chcemy, aby ta cierpiała. W zdrowym stopniu wewnętrzna ofiara powinna być widziana i traktowana jako nasza część, a nie całość. Wtedy możemy poprzez uważną obserwację dać sobie współczucie, którego potrzebujemy. Inaczej poczucie bezsilności i bezradności będzie dominować nad całą tożsamością, umniejszając nasze możliwości i zdolności.
Osobowość zależna — przesadna potrzeba bycia pod opieką innych z powodu lęku i przekonania o niezdolności do samodzielności. Tendencja ta wiąże się z punktem poprzednim.
Współzależność — zespół zależności między ludźmi, pozwalający na istnienie relacji i budowanie związków interpersonalnych. Współzależność umożliwia wspólne zaspakajanie potrzeb osób wchodzących w skład społeczności. W wyniku zależności między sobą kilku osób dochodzi do powstawania gier służących zaspokajaniu potrzeb ludzi wchodzących w skład określonego systemu. Komunikujący się ze sobą ludzie, dzieląc wspólne wartości oraz oczekiwania, budują wspólnie relacje. Pierwotnie, wchodząc w skład określonej grupy, mamy czuć się bezpiecznie, by łatwiej realizować określone potrzeby. Forma budowania więzi ma również swój własny cień. We współzależności bardzo często dochodzi do wykształcenia się różnego rodzaju patologii zbudowanych na dualistycznych mechanizmach ego odgrywającego poszczególne role np. ofiara-kat, dawca-biorca, osoba poświęcającą się/zależna-narcyz/osoba kierująca.
Triangulacja — wciągnięcie trzeciej osoby do konfliktu w celu załagodzenia go. W wyniku takiego działania powstaje model oprawca-ofiara-wybawca, w którym każdy z członków naprzemiennie identyfikuje się z określonymi rolami, wchodząc w ciąg toksycznej współzależności.
Opór — jest mechanizmem broniącym to, co znamy, przed zmierzeniem się z tym, czego jeszcze nie znamy. Przeciwstawia się kreatywności, innowacji i inspiracji. Pojawia się w chwili, gdy zaczynasz bronić samego siebie przed życiem, uciekasz od obowiązków i pracy, jaką masz do wykonania, unikasz tego, co ego uznało za emocjonalnie trudne. Gdy nie potrafisz spojrzeć na coś z innej perspektywy, masz blokadę kreatywną, nadmiernie wszystko analizujesz, przez co czujesz się zablokowany, to znak, że masz do czynienia z oporem. Więcej na temat oporu przed wykonaniem określonej pracy możesz znaleźć w książce „Do roboty!” napisanej przez Stevena Pressfielda. Przyjmuje różne maski i postacie: lęk przed odrzuceniem, napięcie, neurotyzm, przekonanie, że nie jesteś gotów, aby działać, brak zaufania, lenistwo, perfekcjonizm. Gdy jesteś uważny chwili obecnej, opór zaczyna łagodnieć aż do pojawienia się spokoju akceptacji. Przezwyciężenie go wiąże się z pokorą, wychodzeniem ze strefy komfortu i zaangażowaniem w doświadczenie.
Ruminacje — natarczywe myśli powodujące wątpliwości, kłopoty z koncentracją, obniżające wiarę w siebie i własne dokonania. Osoba myje podłogę, po czym powątpiewa, czy zrobiła to poprawnie. Ktoś myje ręce, po czym ma natarczywe myśli, czy aby na pewno są one czyste. Znasz to uczucie, gdy wychodzisz z mieszkania, zamykasz za sobą drzwi, po czym kilka minut później zaczynasz się zastanawiać, czy aby na pewno przekręciłeś zamek? Gwałtowne i mocne ruminacje często prowadzą do zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych, niepokoju, paniki, stanów lękowych, depresji, braku otwartości i zaufania. Mogą stanowić formę lękliwego perfekcjonizmu. Czasem pomagają nam przypomnieć sobie o czymś ważnym czy istotnym lub zwracają swoją uwagę na to, co wymaga poprawy. Przypominają o problemach, porażkach czy błędach przeszłości, byśmy nie popełnili ich ponownie. Radzenie sobie z nimi wymaga pewnej dozy dystansu do sytuacji i samoobserwacji. Trzeba zaobserwować powtarzające się wzorce i sprawdzić realność ich źródła. Jednorazowe przypomnienie sobie o czymś ważnym może być dla nas zdrowe, ale ciągłe popadanie w wątpliwość już niekoniecznie.
Ekstrapolacja — wytyczanie wartości danej zmiennej na podstawie informacji już posiadanej. Dzięki ekstrapolacji możemy przenieść wiedzę i posiadane modele poznawcze z jednego obszaru życia na inny. Znając zasady stosowania samodyscypliny w sporcie siłowym, mogę przełożyć te zasady do zwiększenia produktywności, poprawy relacji z ludźmi, praktyki medytacji, jogi czy pisania książki. Choć każda z dziedzin prezentuje inną formę działania, to fundamenty dyscypliny, stawiania celu, zaangażowania i konsekwencji są praktycznie takie same. To właśnie dzięki tej cesze umysłu prognozuje się wyniki giełdowe czy pogodę, można ustalić trasę i przebieg jakiejś pozycji, dysponując tylko kawałkiem mapy. Zjawisko ekstrapolacji umożliwia uzyskiwanie głębokich wglądów w naturę rzeczywistości, pomimo niedysponowania pełną informacją.
Antycypacja — przewidywanie tego, co może nastąpić, zdolność uprzedzania faktów. Antycypacja umożliwia podjęcie działania, zanim wystąpi konkretny bodziec i potrzeba. Przykładem antycypacji jest przygotowanie kanapek do pracy w celu późniejszego zjedzenia ich. W czasie przygotowania wcale nie musimy być głodni, ale doskonale wiemy, że później będziemy mieć potrzebę zjedzenia konkretnego posiłku. Antycypacja to również wczesne formułowanie sądów, hipotez czy spekulacji w celu późniejszej dokładnej weryfikacji. Zaburzenia w procesie antycypacji prowadzą do niepokoju, nieumiejętności radzenia sobie z lękiem i innymi emocjami (ekscytacją), pośpiechu i niedostrzeganiu wszystkich szczegółów odnośnie do konsekwencji prowadzonych przez nas działań.
Kunktacja — przeciwieństwo antycypacji, polegające na celowym zwlekaniu i opóźnianiu działań.
Przeramowanie — zmiana kontekstu i znaczenia obserwowanych faktów. O ile racjonalizacja służy utrzymaniu jak najwyższej samooceny ego, o tyle ten mechanizm pozwala spojrzeć na określony problem lub sytuację z innej perspektywy. Jest pomocny przy rozwijaniu krytycznego myślenia kształtującego kreatywność w wyciąganiu wniosków i wynajdowaniu nowych strategii radzenia sobie z rzeczywistością. Posiadanie problemu może zniechęcać do poszukiwań rozwiązań, przeramowanie go na wyzwanie/zabawę może zachęcić człowieka do podjęcia wysiłku. Mechanizm ten pozwala załagodzić bolączki dzieciństwa. Spoglądając na swoje wczesne lata z perspektywy dorosłego, możemy zrozumieć trudne sytuacje, które się kiedyś wydarzyły. Przywołaj jakieś negatywne wspomnienie z przeszłości, po czym zmień jego kontekst w taki sposób, aby ujrzeć je w bardziej korzystnym dla siebie świetle.
Generalizacja — uogólnienie i uproszczenie danego aspektu rzeczywistości do mniej szczegółowej formy. Generalizowanie pomaga w radzeniu sobie z rzeczywistością szczególnie w sytuacjach, które wymagają naszej natychmiastowej reakcji. Sprawia, że możemy przewidywać przyszłość bez potrzeby zużywania nadmiernych ilości energii na określaniu wszystkich szczegółów. Służy antycypacji przyszłości oraz ekstrapolacji posiadanej wiedzy. Jej cieniem jest usuwanie niektórych informacji oraz zbytnie uogólnianie i przypisywanie określonych cech należących do pojedynczych jednostek dla całej zbiorowości. Zastanów się, kiedy zdarza Ci się upraszczać fakty i uogólniać pojęcia i przekonania? Jakie głębsze znaczenie się za tym kryje?
Błędy poznawcze — zniekształcenia postrzegania rzeczywistości wynikające z niedoskonałości funkcjonowania ludzkiego umysłu, samoobrony samooceny, powierzchowności myślenia lub sytuacji, gdy dysponujemy niepełną informacją, np. stosowanie uproszczeń, skrótów myślowych, brak uważności, magiczne myślenie, samopotwierdzanie przekonań, uleganie autorytetom.
Błędy logiczne — błędy rozumowania wynikające z niepoprawnej użyteczności i niewłaściwego stosowania zasad logicznych.
Mechanizmy związane z zaburzeniami granicznymi — mechanizmy wyróżnione w psychologii Gestalt. Dotyczą głównie sposobu dokonywania interakcji z otoczeniem oraz wpływu poszczególnych części składowych umysłu na jego całość. Przykładami mechanizmów wg. Gestalt są m.in. odczulanie, introjekcja, projekcja, defleksja, retrofleksja, egotyzm, konfluencja.
Schemat zachowania — powtarzający się wzorzec zachowania umożliwiający realizację konkretnej potrzeby lub uzyskania nagrody w postaci przyjemności lub osiągnięcia celu.
Celem mechanizmów obronnych jest bronienie Ciebie przed czymś, co umysł uznał za szkodliwe dla jego egzystencji. Ego samo w sobie nie jest Twoim wrogiem, lecz jest mediatorem, pośrednikiem pomiędzy światem wewnętrznym a zewnętrznym oraz tym, co znane i nieznane. Każdy mechanizm obronny służy nam w zmniejszeniu natężenia bólu emocjonalnego. To system kontroli, byś nie wystawił siebie na zagrożenie, na które nie jesteś gotowy, co mogłoby Cię w konsekwencji nieodwracalnie uszkodzić lub zabić. Dlatego, aby widzieć rzeczywistość czystą i klarowną, warto jest przyglądać się sobie, bo to właśnie poprzez umysł dokonujemy interakcji ze światem.
Każdy mechanizm obronny ma tendencję wpływania nie tylko na nas, ale również i na nasze otoczenie. W kulturze i społeczeństwie mechanizmy działania umysłu przyjmują postać wartości oraz memów, rozszerzając zasięg swojego działania w stosunku do innych systemów, w których żyjemy. Oznacza to, że nie podlegamy mechanizmom, tylko sami sobie, w pojedynkę, lecz również w stosunku do naszego indywidualnego DNA, rodziny, związku partnerskiego, otoczenia, środowiska pracy, biznesu czy internetu. Dalej będę poruszał to zagadnienie w rozdziale poświęconemu myśleniu systemowemu. Żyjemy w ciągu współzależności ze światem zewnętrznym, przez co to, co tworzy nasze wnętrze, zostaje odzwierciedlone na zewnątrz, a to co na zewnątrz, zostaje zinternalizowane w naszym środku.
Należy pamiętać, by nie mylić bezpośrednio świadomości z ego, aby nie ukrywać swojej tożsamości i ludzkich uczuć za parawanem doświadczeń duchowych. Proszę Cię, byś również pamiętał, że ego samo w sobie nie jest złe. Zarówno zło jak i dobro wchodzą w skład naszej moralności pochodzącej z superego, stanowiąc podstawę warunkowania naszych zachowań. Uznając ego jako złe, strzelamy sobie w stopę, przekierowując twórczą energię świadomości w budowanie niechęci do siebie. Uważam, że istnieją lepsze sposoby na to, jak rozwiązać ten egzystencjalny konflikt.
Jeżeli zdefiniujesz swoje „ja” jako coś złego, czego istnienia będziesz próbował zaprzeczyć lub się wyprzeć, to nie jest to moim zdaniem najlepsze rozwiązanie. W moim zrozumieniu ego jest pojęciem indywidualności, będącej manifestacją życia w formie człowieka, którą możemy przekroczyć, ale nie musimy z nią walczyć. Poprzez lepsze zrozumienie siebie, odkrycie swoich mocnych i słabych stron, potrzeb, pasji i pragnień, przekonań, reakcji emocjonalnych, nawyków, możemy uzyskać sporą ilość samowiedzy, by śmiało realizować się w życiu. To sprawia, że każdy z nas może z otwartym umysłem uczyć się nowych rzeczy, poszukiwać zrozumienia, zachować indywidualizm i realizować się.
Poziom Twojej inteligencji emocjonalnej zależy w dużej mierze od tego, czy potrafisz uczyć się poprzez zrozumienie swoich emocji. Są one cennym źródłem informacji na temat Ciebie, Twoich problemów, mocnych i słabych stron. Sygnalizują to, czy jesteś ze sobą spójny, czy wszystkie Twoje potrzeby są zaspokojone, czy nic Ci nie zagraża, pokazują również Twoje ograniczenia. Ze względu na to, że każdy z nas jest troszeczkę inny, warto podejść do tego zagadnienia poprzez osobistą refleksję.
Praktykując uważność, autorefleksję i wgląd w siebie możesz posiąść inny rodzaj kontroli nad tym, co się dzieje. Jest to w zasadzie zdolność do uwalniania się od uwarunkowań. To podejście otwiera przestrzeń na spontaniczną aktywność z poziomu wyższej inteligencji w tu i teraz. Wciąż będziesz żyć jako indywiduum z ego w świecie uwarunkowań, lecz zyskasz więcej przestrzeni na zaistnienie różnorodności ekspresji.
Warto zrozumieć multikompleksowość i interdyscyplinarność tego, czym jest i jak działa ego. Inaczej definiuje je psychologia, inaczej duchowość, inaczej filozofia, a inaczej mówi się o ego w interakcjach społecznych. Im więcej wiedzy i zrozumienia dotyczącego tego, czym jest ego, tym bardziej zobaczysz, że w pewnym momencie granice tego zrozumienia same zaczną się zacierać. Bo w gruncie rzeczy one nie istnieją, a raczej płynnie przenikają się. Na tym, moim zdaniem, polega różnica pomiędzy religijnością i społeczną moralnością a duchowością. Religia opiera się na doktrynach, wierzeniach i przekonaniach, które zakwestionowane sprawiają, że dany system przekonań przestaje mieć znaczenie. Moralność oraz etyka pozwalają nam zbudować wspólny kontekst tego co jest dobre i złe, właściwe i niewłaściwe, nadając kierunek. Duchowość nie opiera się praktycznie na niczym, poza bezpośrednim doświadczeniem tego, kim jesteś, przez co kwestionowanie jej samej nie zmienia rdzenia świadomości, a jeszcze bardziej pozwala dotrzeć do tego, co leży poza przekonaniami.
W psychologii najczęściej opisuje się ego w kontekście teorii mechanizmów obronnych, części osobowości, archetypów, koncepcji cienia, masek oraz ról społecznych, nieświadomości i własnych popędów. Uwzględnia się programy podświadomości, współzależności i wychowanie przez rodziców w okresie dzieciństwa. Rozwój osobisty skupia się wokół samodoskonalenia, wzmacniania własnej siły, uzyskiwania mistrzostwa, stosowania właściwej dyscypliny, budowy samoskuteczności, eksploracji życia, zmiany nawyków, realizacji siebie i swoich celów. Filozofia raczej skłania się ku refleksji człowieka w relacji jego bytu do otoczenia i egzystencji, stawiając ego jako pośrednika pomiędzy światem wewnętrznym a zewnętrznym (naszymi popędami i potrzebami a projekcją szans i możliwości). Duchowość często charakteryzuje ego jako pewnego rodzaju iluzję, identyfikację powodującą separację od Absolutu, co przyczynia się do naszego cierpienia. W społeczeństwie mianem egoizmu uznajemy próżność, arogancję, samolubność, ambicję, manipulację, zachłanność, pychę, wywyższanie się, dominację, chęć wyzysku, kontroli, brak empatii, wrażliwości, porównywanie się lub osądzanie, nadmierny konsumpcjonizm oraz materializm. Często też możesz się spotkać z pojęciem nieświadomości lub programami „ego”. Mógłbym wymienić tutaj całkiem sporo definicji, ale ważne jest to, by zwrócić swoją uwagę, że postrzeganie ego w kategorii dobrego lub złego jest niewystarczające.
Jeżeli kiedykolwiek zainteresujesz się duchowością i w pewnym momencie będziesz bardzo wrażliwy, zachowując otwarty umysł, szybko spostrzeżesz, że nie ma na tym świecie niczego bardziej egoistycznego, niż próba pozbycia się własnego egoizmu. Z podobnego powodu religie walczą między sobą, kłócąc się o podstawy dogmatów i wierzeń, z których są skonstruowane. Walka zachodzi tutaj o to, kto lepiej opisze nieskończone doświadczenie w skończony sposób, co stanowi pewien przejaw absurdu. Zauważyłem, że właśnie w ten sposób zaczynają się kształtować pierwsze warstwy przekonań duchowego ego.
Problem w tym, że ego nie jest w stanie zwalczyć ego, bo jest to forma samoudręczenia, a nie jakakolwiek duchowość. Podobnie oceniając jakąś teorię poprzez twierdzenie, że pochodzi z uwarunkowań umysłu (nadając jej przez to pejoratywnie negatywne znaczenie), stajemy się hipokrytami, gdyż nie dostrzegamy, że sama nasza ocena jest koncepcją umysłu. W tych przekazach wciąż widnieją nierozwiązane dylematy moralne, które będą tak długo powielane, dopóki ktoś sam tego dla siebie nie przekontempluje w stopniu indywidualnym. Albo, jak kto woli, nigdy się tego nie rozwiąże, a raczej nauczy pływać w spokoju między konfliktami.
Jeżeli nie przeszedłeś w swoim życiu przez ten etap, to jest duża szansa, że prędzej czy później się z tym zderzysz, budząc się pewnego dnia z myślą w głowie — jak mogłem próbować pozbyć się siebie, jeżeli jestem tylko i aż „Ja”? Jak mogłem próbować wyjść z systemu, jeśli i tak wszystko jest od siebie zależne? Ale nie bierz moich słów za pewnik, bo ominie Cię piękna, kontemplacyjna podróż.
W rzeczywistości wszystko po prostu jest, a nasz osąd i myślenie to wartościuje. Aby utrzymać swój umysł w klarowności, ćwiczy się uważność chwili obecnej, pozostając jak najczęściej w kontakcie z otaczającym nas światem. Chcąc wzmocnić sens jedności, można poddać się praktyce jogi lub medytacji. Ćwiczenia te sprawiają, że ego zostaje znacznie zrównoważone i zintegrowane, pozwalając na zaistnienie stanu niedualności i flow. W stanach tych decyzje i akcje, jakie są dokonywane, dzieją się z poziomu ciała zsynchronizowanego z rzeczywistością (znika pośrednik oddzielający percepcje od obserwacji otaczającego nas świata, tak jakbyśmy złączyli id, ego i superego; uzyskując najwyższy możliwy do uzyskania potencjał psychologiczny — coś, co można porównać do idei nadczłowieka, o której pisał Nietzsche).
Ocenianie siebie w kategorii problemu, przypadku lub mechanizmu często działa blokująco, czyniąc człowieka ograniczonym, uszkodzonym i niezdolnym do jakiejkolwiek poprawy. Zarówno psychologia, filozofia czy duchowość nieraz mają w sobie ukryty sens moralny. Idziesz do psychologa, dowiadujesz się, że masz tendencje narcystyczne, zaburzenia dysocjacyjne, nerwicę, traumę, za bardzo się poświęcasz i racjonalizujesz uczucia, i co dalej? Jesteś skazany na bycie „uszkodzonym” do końca życia? Nie. Teraz możesz się otworzyć na swoje potrzeby, uczucia, pierwotne motywacje i wyparte wspomnienia. Możesz zastanowić się, co zrobić, aby być bardziej spójnym ze sobą i nie wyrządzać krzywdy zarówno sobie, jak i innym. Zaczynasz pracę nad rozpoznaniem złośliwych uwarunkowań i uwolnieniem się od nich. Szukasz swojego sensu życia, tego, co da Ci szczęście, przyjemność, zdrowie i zadowolenie. Rozpoczynasz podróż w głąb siebie.
Odkąd uczymy się izolować nasze ciało od uczuć i myśli, zaczynamy walkę ze sobą. Odseparowana osobowość dryfuje w przestrzeni myślowej, w poczuciu oddzielenia od otaczającego ją świata. W chwili, gdy przechodzimy przez okres dojrzewania i buntujemy się przeciwko wcześniej przyjętym wzorcom i ideałom, umacniamy własną osobowość, weryfikując, co takiego chcemy uważać za prawdziwe. Społecznie nazywamy to po prostu „dorosłością”, w psychologii mówi się o procesie „indywidualizacji”, a przez pryzmat mojej filozofii mogę określić to „poszukiwaniem siebie”. Proces ten poniekąd nigdy się nie kończy, a jego celem jest utrzymywanie poczucia spójności, dążenie do tego, co określamy „byciem sobą”. Podobnie wyróżnia się pojęcie „dojrzałości”. Dotyczy to wykształtowanej osobowości, która przejawia cechy świadomości siebie, dostrzegania swych wad, ograniczeń, mocnych stron, dystansu i poczucia humoru, altruizmu i odpowiedzialności, elastyczności, emocjonalnego bezpieczeństwa, granic, celowości działań. W kontraście niedojrzałość możemy określić jako brak spójności obrazu siebie, częste konflikty wewnętrzne, wysoki poziom neurotyzmu i braku zaufania, niezdolność do dystansowania się od siebie, zamknięcie na różnorodność światopoglądową.
Głównym źródłem powstania zniekształceń percepcji i nieefektywnych strategii radzenia sobie z rzeczywistością jest brak uważności, dążenie do natychmiastowej gratyfikacji bez uwzględniania wpływu na swoje otoczenie oraz wybiórcze, niedokładne postrzeganie świata. Izolacja od pełni siebie, wynikająca z identyfikacji wyłącznie z ego, powoduje uczucie wybrakowania z takich uczuć jak: miłość, akceptacja, wrażliwość, wdzięczność, empatia, współczucie, spokój, radość, łagodność, cierpliwość. Jak myślisz, dlaczego?
Bo te uczucia pojawiają się, gdy trzy nasze światy są spójnie zsynchronizowane. Umysł, poprzez utożsamienie się z myślami, dzieli nas na małe fragmenty. To jest często źródło naszego niepokoju i lęków. Dopiero świadomość obejmująca wszystko takim, jakie jest, widzi każdy fragment i jest w stanie zintegrować go w całość.
Bardzo często współcześni psycholodzy, terapeuci, nauczyciele czy rodzice rozkładają ręce, chcąc leczyć pacjentów, uczyć lub wychowywać dzieci. Nie mając wpływu na otoczenie pacjenta czy dziecka, dodatkowo traktując go jako problem czy mechanizm, który istnieje tylko w jego głowie, jesteśmy skazani na stosowanie powierzchownych praktyk. To samo tyczy się polityki, mechanizmów biznesowych, marketingowych oraz edukacji. Musimy nauczyć się traktować człowieka jako zintegrowany system podlegający prawom natury, które nie są od siebie wyizolowane, dostrzegając wartość płynącą z głębi poznania własnego bytu i świadomości. Tylko w ten sposób możemy nauczyć się skuteczniej rozwiązywać nasze problemy. Musimy podejść do życia w ujęciu holistycznym, interdyscyplinarnym i zintegrowanym. Potrzebujemy odświeżenia wartości duchowych, wyciągnięcia na świat wszystkich naszych cieni i ponownej integracji do całości.
Postanowiłem napisać tę książkę, ponieważ uważam, że przyszłość technologii, technik, wiedzy i nauk, jakie wykorzystujemy współcześnie do tego, aby rozwiązywać problemy, jest zależna od występujących zależności interdyscyplinarnych i ujęcia holistycznego. Potrzebujemy dostrzec nasze własne uwarunkowania oraz ograniczone schematy, by wyjść ponad jakikolwiek model skonceptualizowanej wiedzy i zintegrować w życiu codziennym tajemnice mistyki pierwotnego, czystego oświecenia, niezmąconego przez zbyt uproszczone wierzenia czy dogmaty. Chciałbym, aby przedstawione tutaj treści zostały uznane jako praktyczny zbiór najistotniejszych, wartościowych przekazów, służących mnie i innym do dalszej samodzielnej inspiracji. Pragnę, aby każdy czytelnik dosłownie otworzył swój umysł na świadomość ograniczeń, jakie kryją się za parawanem tego, co uznajemy współcześnie za pewne.
Słowa te są pisane przeze mnie jako forma ekspresji umysłu, w tym ego. Wyrażając je, pozwalam, by pisanie działo się samoistnie w obecności świadomości. Tworzenie sprawia mi bardzo dużą przyjemność i jednym z moich celów jest przedstawić Ci zintegrowaną filozofię duchowości, w miarę prosty i lekkostrawny sposób, tak abyś czerpał z procesu czytania jak największą intelektualną przyjemność. Tak jak w lecie zwykło się jeść lody dla ochłody, w zimie pić ciepłą herbatę, by się ogrzać, tak ja piszę tę książkę, abyś mógł czerpać z niej inspirację.
Oświecenie
Istnieje sporo opisów tego mistycznego zagadnienia, pochodzących z wielu tradycji religijnych, szkół, metod nauczania czy filozoficznych poglądów. Według buddyzmu oświecenie jest wyzwoleniem od cierpienia oraz wolnością od iluzji „ja”. Wywodzące się z filozofii zen pojęcia „kensho” i „satori” oznaczają wgląd lub widzenie. Taoizm opisuje tzw. harmonię z Tao, która wyraża się jako działanie bez wysiłku i jedność przeciwieństw. Wedanta określa je jako jedność duszy człowieka (Atmana) z Bogiem (Brahmanem). Joga określa stan jedności przebudzeniem kundalini i uzyskaniem stanu „samadhi”. Sufi wyróżniają pojęcie „fana” jako rozpłynięcie się w Bogu (zjednoczenie z Allahem). Mistyka chrześcijańska określa je mianem zjednoczenia mistycznego z Bogiem. Filozofia hermetyzmu zakłada jedność i niepodzielność wszystkiego. Arystoteles uznał jedność Boga i umysłu, stanowiących istotę transcendentalną, określając koncepcję bytu jako substancji („byt w sobie”) oraz Absolutu jako doskonałości jedności.
Ze względu na to, że ludzie budują sobie w głowach obrazy dotyczące życia duchowego, niektórzy nauczyciele jak np. Jiddhu Krishnamurti odrzucali koncepcję oświecenia, zachęcając innych do kwestionowania autorytetów. Niektórzy przewodnicy nie chcą, aby różne praktyki duchowe, symbole czy nauki stały się celem nadużycia i wykorzystywania do czysto egoistycznych potrzeb, dlatego nawet nie przypisują sobie roli „nauczycieli czy guru”. Ma w tym swój udział również marketing, nakierowany na sprzedaż duchowych idei pod płaszczem wymyślnych koncepcji oraz zwodniczej pokusy niekończących się poszukiwań jakiegoś konkretnego stanu, który można uznać, jako „oświecony”. Bardzo często pogoń za duchowymi osiągnieciami paradoksalnie oddala ludzi od świadomości i zamiast żyć normalnym życiem, gonią za czymś abstrakcyjnym, zamieniając oświecenie w fanatyzm. Można również zderzyć się z przekonaniem, że każdy z nas jest już oświecony, a jedyne, co go od tego odgradza, to jest brak uważności i silna identyfikacja z myślami. Istnieje też podział w światopoglądzie dzielący osoby na uznające oświecenie jako natychmiastowe, jednorazowe doświadczenie; tych, którzy uważają, że jest to stopniowe dochodzenie do rozpoznania jaźni oraz tych, którzy uważają je za mit.
Wszystkie wielkie duchowe teorie stanowiące kolebkę religii, które zostały nakreślone przez mistyków, były poparte jakimś wzniosłym doświadczeniem. Pierwotnie niekoniecznie musiały wyrażać konkretne ideologiczne postawy, według których musimy żyć, lecz opisywały pewien stan zjednoczenia z czymś większym. To, że ludzie słuchający ich później, ulegają pewnej dozie warunkowania, substytuując te doświadczenia wierzeniami, to inna kwestia. Uważam, że nie bez powodu w wielu źródłach wiedzy istnieje symbol nieskończoności, boskości, Boga czy człowieka w jedności. Warto jest przyjrzeć się różnym doświadczeniom duchowym, szczytowym, mistycznym w przekazach mistyków. Dla przykładu Jezus stanowi symbol bohatera podróży, który odkrywając, że on i Ojciec są jednym, umarł na krzyżu, by urzeczywistnić ideał Boga, który cały czas jest w nas. Śmierć Jezusa stanowi symbol śmierci indywidualnego ja (ego), pozostawiając człowieka na zawsze z samym sobą, tzn. duchem wieczności. Jeżeli wszystkie trzy osoby boskie (Bóg Ojciec — symbol superego, Syn Boży — symbol indywidualnego „ja”/bohater w służbie ego, Duch Święty — symbol okalającej wszystko wieczności/nieświadomości) były od samego początku jednym, to zrozumienie symboliki chrześcijaństwa mamy dosłownie na wyciągnięcie ręki.
Tematy duchowe są świetnie wytłumaczone przez psychologię transpersonalną. Jednym z pionierów tej dziedziny był Abraham Maslow. Pamiętasz piramidę Maslowa? To taki model w kształcie trójkąta podzielony na segmenty. Psycholog ten stworzył hierarchię określonych potrzeb, na podstawie której wyróżniono ich poziomy (układając w formie piramidy). Ta reprezentuje rozwój naszej świadomości oraz charakterystyczne wartości pojawiające się na kolejnych szczeblach.
Istnieje spór o to, kto dokładnie nakreślił aktualnie popularny kształt piramidy i czy powinna ona zawierać poziom potrzeb duchowych. Według mnie, temat transcendencji stanowi element najwyższego szczebla i nie wyklucza się z poprzednimi poziomami. Piramida potrzeb świetnie ilustruje to, jak z potrzeb ukierunkowanych na przetrwanie przechodzimy do tych coraz bardziej złożonych, jak np. poznawcze czy estetyczne. Są to wciąż ludzkie potrzeby, choć o motywacji nieco odmiennej (pozytywnej, wzrostowej) od potrzeb niższych (skupiających się na brakach i niedoborach). Aczkolwiek nie każdy musi rozumieć w pełni potrzeby wyższe i realizować je w sposób totalny. Sam Maslow przyznał, że możliwe jest realizowanie ich do pewnego stopnia, pomimo, że niższe nie są w pełni zaspokojone i jest to zależne od indywidualnych preferencji i predyspozycji.
Warto jest się przygotować intelektualnie do takiej wspinaczki „na górę”. Każdy kolejny szczebel zwiększa i rozwija poziom Twojej samoświadomości i pozwala Ci na widzenie szerszej perspektywy swojego życia. Oczywiście możesz od razu przeskoczyć wszystkie szczeble i po prostu poddać własne ego bezpośrednio do tego, co jest, łącząc egzystencję z nieegzystencją. Dużo praktyczniej i przyjemniej jest, gdy masz do tego dach nad głową, co włożyć do garnka, pasję, kontakt z bliskimi osobami, rozumiesz te tematy intelektualnie i nie czujesz się pogubiony między różnymi filozofiami. Nawet najbardziej rozwinięta duchowo osoba na tym świecie nie ucieknie od świata materialnego. Znane są przypadki osób, które realizowały się twórczo i duchowo, nie będąc przy tym zbyt majętne. Warto jest sobie wcześniej przemyśleć, czy tego się właściwie chce.
Jednym z najbardziej zaawansowanych modeli dotyczących ewolucji ludzkiej świadomości, przedstawiony w sposób systemowy, jest teoria zaproponowana przez Clare’a W. Gravesa opisana w książce „Spiral Dynamics”, napisanej przez Dona Edwarda Becka oraz Christophera C. Cowana. „Spiral dynamics” przedstawia systemową koncepcję memów jako podstawowych jednostek budujących nasze wartości, ideały i przekonania. Stanowi świetne uzupełnienie dla tematów duchowych, szczególnie jeżeli chcemy zrozumieć, dlaczego w naszym społeczeństwie występuje dużo różnic na tle wyznaniowym, gospodarczym, kulturowym i ekonomicznym. Umożliwia identyfikację potrzeb oraz problemów występujących na obu płaszczyznach, zarówno indywidualnej jak i kolektywnej, wraz z możliwością strategicznego podejścia do rozwiązania tych problemów. Stanowi świetne narzędzie dla codziennego rozwoju osobistego, biznesu, edukacji, kształtowania liderów, motywatorów i inspiratorów chcących zrozumieć głębię tego, czym jest i jak działa zmiana w ujęciu holistycznym.
Można zaobserwować ogromne podobieństwo względem teorii motywacji potrzeb Abrahama Maslowa, Spiral Dynamics, mapą poziomów świadomości Davida Hawkinsa, teorią rozwoju integralnego Kena Wilbera zwaną AQAL czy wiedzą dotyczącą systemu energetycznego czakr kundalini Jogi. Piotr Uspienski (Ouspensky) w swojej książce „The Psychology of Man’s Possible Evolution” również opisuje osiem stadiów rozwoju świadomości. Moim zdaniem podobieństwo to nie jest przypadkiem, lecz wynikiem uniwersalności praw rządzących rozwojem świadomości i całego wszechświata.
Książka, którą w tej chwili czytasz, została napisana w taki sposób, aby przeprowadzić Cię przez proces identyfikacji poszczególnych wartości duchowych w sobie. Zainspirowanie się nowymi sposobami myślenia i podejścia do życia ma na celu pomóc Ci w poszerzeniu Twojej perspektywy, abyś mógł poczuć się w całości zarówno jako indywidualny „ja”, jak i holistyczne „my”.
Z początku robiłem to w sposób intuicyjny, po kolei omawiając poszczególne etapy mojego rozwoju, dzieląc się swoimi uwagami i spostrzeżeniami. Dopiero na końcu spostrzegłem, że książka nabrała specyficznej formy i kształtu a ja, dokonałem własnej transformacji nie tylko na poziomie duchowym (opisuję swoje przebudzenie), jak i na poziomie emocjonalnym i mentalnym, zmieniając swoje wartości i kierunek prowadzonych prac. Mam ogromną nadzieję, że wyciągniesz z niej jak największą ilość wartości dla siebie.
Choć wgląd w naturę świadomości i Ciebie samego jest banalnie prosty, jak zwrócenie uwagi na to, że już jesteś tu, gdzie jesteś, to uwolnienie umysłu i ciała z ciążących uwarunkowań może potrwać dłużej. Wszyscy żyjemy w społeczeństwie, dźwigając na swoich plecach brzemię przeszłości. Doskonalenie wglądu w jaźń i uziemienie w rzeczywistości materialnej mogą wymagać dodatkowej pracy. Poświęciłem sporo czasu, by nakreślić najbardziej precyzyjny obraz, jaki jestem w stanie. Wszystkie „drogi na skróty” zawsze powodowały, że wracałem do punktu startowego, dostając jednoznaczny komunikat: „nie da się osiągnąć niczego trwałego bez sumienności i zaangażowania”. Dlatego w swojej pracy często zwracam uwagę na aspekty praktyczne.
Interesując się rozwojem duchowym, natrafisz na niezliczoną ilość opisów tego, czym jest oświecenie. Wiele teorii się ze sobą kłóci, a niektóre są wręcz całkowicie ze sobą sprzeczne, jak np. idea stawania się kimś w przyszłości i bycia tu i teraz, samokontrola i dyscyplina a spontaniczność i samodzianie. Część wiedzy i informacji może się wydawać pochodzić „nie z tego świata”. Nieraz możesz mieć wrażenie, że jest to rodzaj pewnego kultu, a wszyscy ludzie „przebudzeni” najzwyczajniej „odlecieli” lub mają zaburzenia psychiczne. Jest to wynikiem mieszania się uproszczonych wierzeń pochodzących z różnych ruchów wraz z doświadczeniami mistycznymi i odkryciami badań naukowych.
Pozwól, że pokrótce scharakteryzuję to, czym jest dla mnie osobiście oświecenie, ale chciałbym, abyś nie fiksował się na samej definicji tego zjawiska. Z jednej przyczyny. Nieskończoności nie sposób wyrazić słowami.
Osoba, którą oświeciło, odkryła swoją prawdziwą naturę.
Świadomość budzi się ze snu bycia jedną, wyizolowaną osobą, i rozpoznaje się jako nieskończone pole, w którym dzieje się życie. Często jedno doświadczenie oświecenia nie wystarcza, aby utrzymywać stałe i klarowne rozpoznanie niedualności. Dlatego nawet po jednym wglądzie kontynuuje się swoją duchową praktykę, aby opanować umysł, zaleczyć przeszłe traumy, wyzbyć się niepotrzebnych uwarunkowań, dostrzec cień i osiągnąć tzw. mistrzostwo życia w duchu i materii. Należy wiedzieć, że oświecenie nie sprawia, że stajesz się doskonałym człowiekiem i nie naprawia całego Twojego życia, jedynie czyni Cię świadomym tego, kim jesteś jako świadomość.
W zaawansowanym stadium rozwoju duchowego zostaje praktycznie całkowicie przekroczona identyfikacja z wyizolowanym „ja”, kryjąca się pod płaszczem ego. Natomiast Twoja naturalna osobowość funkcjonuje dalej, by realizować potrzeby w społeczeństwie. Często osoby, do których rozpoznanie przyszło niespodziewanie, zajmują się swoimi codziennymi sprawami, tłumacząc sobie swe doświadczenie przez pryzmat znanych im wcześniej koncepcji społecznych, religijnych czy psychologicznych. Ci, którzy zrobili to świadomie, często chcą też pomagać innym. Zostają mędrcami, opisują swą drogę w twórczości czy po prostu zostają filozofami, nauczycielami, przewodnikami, inspiratorami, czy jak kto woli, opowiadaczami bajek, przypowieści i metafor.
Po oświeceniu część ego odpowiedzialna za koncepcję „self” zostaje aktywowana poprzez stymulację czynnikami z zewnątrz. Pomimo braku sensu separacji, możesz żyć w społeczeństwie jako człowiek i dokonywać interakcji z innymi ludźmi. Już więcej nie należysz do swojej tożsamości, lecz stajesz się świadkiem czegoś większego. Znika rozróżnienie pomiędzy oświeceniem oraz nieoświeceniem, a umysł zdaje się przebywać w permanentnej, nieprzerwanej medytacji. Możesz stracić uważność i być nieuważnym, ale nie możesz stracić świadomości, bo jesteś nią przez wieczność.
Oświecenie jest rozpoznaniem, że trzy nasze, na co dzień wyizolowane światy, nie mają realnych granic (poza wyobrażeniem) i w gruncie rzeczy zawsze stanowiły jedność. Pojęcie „ja”, czasu, przeszłości i przyszłości przekraczają projekcję wyizolowanego umysłu, rozpoznając się jako wiecznie obecny wszechświat.
Przy bardzo wysokim poziomie świadomości zanikają mechanizmy obronne, pojawia się zdolność do przeżywania każdej chwili, akceptowania jej taką, jaką jest, i przyjemność z życia dla samego życia. Łagodnieje neurotyczność, a Ty — „prawdziwy Ty” — rozpoznajesz swój stan niewinności i nieuwarunkowanej spontaniczności. Dostrzegasz swoją wewnętrzną energię, która zmierza w kierunku twórczego rozwoju. To staje się miłością samą dla siebie i celem samym w sobie.
Dokonuje się rozpoznanie prawdziwej wolności.
Poczucie bycia sobą, w czasie oświecenia, staje się nirwaną. Umysł dokonuje samorozpoznania, które staje się samoakceptacją poprzez zapadnięcie się w swoim źródle, przez co znika dualizm życia i sam lęk przed śmiercią. Self, w pełni uważny permanentnego, stałego TERAZ, ma pełen potencjał do tego, aby uświadomić sobie, że jako jedno małe „ja” jest martwy w czasie, natomiast jego prawdziwa natura stanowi ocean wiecznie żywej, samoświadomej inteligencji. Dochodzi do poddania się, któremu towarzyszy jedność przeciwieństw, w tym życia i śmierci. Pojawia się obecność spokoju, szczęśliwości i pustość nieskończoności. Często wzmaga się przy tym naturalne pragnienie do pomocy innym, szczerości, otwartości i empatii (jest to coś, co pojawia się w sposób naturalny i nie jest tylko wynikiem przekonań czy religijnych wierzeń).
Problemy dotyczące self image’u — obrazu samego siebie — przestają mieć osobiste znaczenie. Zanik utożsamienia z formą fizyczną sprawia, że znacznie łagodnieją zachowania neurotyczne, a niektóre tendencje, takie jak: egocentryzm, narcyzm, zaburzenia odżywiania, nerwice, stres, poczucie braku kontroli, poczucie niższości/wyższości, wybrakowanie, brak miłości, będzie łatwiej dostrzec i zrozumieć. Jest to kwestia raczej indywidualna, w znacznej części zależna od osobowości i czyichś uwarunkowań. To nie znaczy, że na zawsze będziesz wolny od tego typu problemów czy zaburzeń. W dalszym ciągu mogą pojawić się w Twoim życiu, a nawet, jeśli zajdzie taka potrzeba, możesz skorzystać z pomocy psychoterapeuty czy psychiatry. Po prostu będziesz wolny od przywiązania do tymczasowo występujących stanów. Poza tym wciąż jesteś człowiekiem, który ma swoje określone potrzeby.
Tutaj warto jest się zatrzymać i zwrócić uwagę, by nie bagatelizować problemów psychologicznych i nie ukrywać ich pod duchowością. W wielu przekazach duchowych mówi się, że gdy nie ma ego, to nie ma problemu. Doświadczenie jednak pokazuje, że przy tego typu założeniach bagatelizuje się wiele zagrożeń i niebezpieczeństw.
Ze zniknięciem ego czy chęcią uzyskania oświecenia wiąże się pewien paradoks. Nie można użyć ego do zniknięcia ego, gdyż doprowadza to do zjawiska gonienia za swoim własnym ogonem. To właśnie dlatego ego nie jest w stanie uzyskać oświecenia, bo jakiekolwiek pragnienie uzyskania go tworzy przekonanie, że teraz go nie masz. Paradoksalnie potrzebna jest indywidualna wola i autentyczne pragnienie, aby rozpocząć praktykę i otworzyć swój umysł na mądrość duchową, gdyż w ten sposób łatwiej jest zacząć rozpuszczać powierzchnię uwarunkowanej tożsamości.
Wiele osób opisywało dojście do oświecenia w momencie, gdy nie mieli oni już nic do stracenia. W chwili, gdy poddawali się życiu takim, jakie ono jest, coś magicznie sprawiało, że ego rozpuszczało swoje granice, a na wierzch wychodziła czysta obecność „niedefiniowalnego”. Jednakże nie porzucaj, proszę, swojej praktyki i poszukiwań zbyt wcześnie, gdyż nigdy nie wiesz, na jakim etapie jesteś. Piszę o tym ponieważ często ludzie, gdy słyszą o porzuceniu duchowości przez innych i przekonaniu w stylu: „tam nic nie ma, już jesteś oświecony” Itp., nagle z niej rezygnują. Do głowy przychodzą im różne pomysły i idee, pojawia się ekscytacja, która zostaje pomylona z dojrzałym wglądem. Wciąż gonią za błyskotkami, rozpraszając się nadmiernie abstrakcyjnymi ideami, gdy tuż obok mają cały skarbiec do odkrycia. Przypadki osób, których oświeciło natychmiast, są nieliczne a i tak nigdy nie ma całkowitej pewności, czy jest to absolutnie ostateczne doświadczenie niedualnej jaźni. Dlatego zachęcam Cię z całego serca, byś zawsze sprawdzał aktualność swojego wglądu poprzez praktykę choćby kilku minut medytacji dziennie.
Ciężko jest nazwać siebie oświeconym, bo wydaje się to być bardzo egoistyczne, szczególnie, gdy osoba została oświecona w chwili, gdy porzuciła pragnienie bycia taką. W trakcie doświadczenia niedualności w głowie nawet nie pojawia się myśl o oświeceniu, dlatego sprawia to taką trudność w opisie, komunikacji i wyrażeniu. W zasadzie osoba jako wyizolowane „ja” nie może zostać oświecona, bo nigdy nie było nic do osiągnięcia — świadomość absolutna jest zawsze jedna i kompletna. Ten paradoks powstający ze względu na równorzędność istnienia zarówno ego jak i świadomości często sprawia ludziom ogromną trudność w zrozumieniu duchowych koncepcji.
Przez kilka lat starałem się zgromadzić wiedzę o zagadnieniu ego. Robiłem to, bo wierzyłem, że oświecenie jest najpiękniejszym możliwym stanem człowieka, jakiego może doświadczyć, i w koncepcji polega ono na pozbyciu się go. Chciałem najpierw poznać „wroga”, aby potem się z nim zmierzyć. Dopiero po kilku latach obudziłem się i uświadomiłem sobie, że przez całe moje życie tak naprawdę walczę sam ze sobą. To bardzo niebezpieczne przekonanie o wrogości wobec ego doprowadza do nasilenia samosabotażu i niechęci wobec siebie. Nie jest to moim zdaniem najlepsze podejście. W gruncie rzeczy, świadomie lub nie, wszyscy ciągle to robimy do momentu, gdy się przebudzimy.
Dzięki podzieleniu się tą wiedzą mam nadzieję, że inni zostaną zainspirowani do pogłębiania kontaktu z absolutem, co transformuje ich sposób bycia, i właśnie w tym tkwi największa wartość koncepcji oświecenia. Nie chodzi o samo osiągnięcie, lecz o zmianę, która jest na swój sposób jednocześnie najwyższym możliwym wyrazem akceptacji.
Możemy uznać, że w zależności od tego, jak głęboki będzie Twój wgląd, takim jakościowo oświeceniem będziesz dysponował. Pamiętaj tylko, że mamy tendencję do zawyżania naszego poziomu osiągnięć, stąd właśnie aspekt pokory jest tak bardzo ważny. Umysł jest bardzo zmienny i elastyczny, dostosowuje się do każdej nowej sytuacji. Nasza osobowość potrafi szybko się adaptować i rozwijać, przez co za każdym razem jest praktycznie inna. Brak identyfikacji z ego jest wolnością od tego, co się cały czas zmienia. Towarzyszy temu brak poczucia czasu, tożsamości, granic i charakterystyczna płynność doświadczenia.
Czy oświecenie to śmierć ego?
I tak, i nie. To zależy jak na to spojrzymy. Jeżeli ego jest związane z naszą osobowością zbudowaną z aktywności myślowej, to jego śmierć oznaczałaby koniec myślenia. W założeniach konstrukcji logicznej „ja” istnieje również przekonanie „ja jestem ciałem”, które jest w stałym związku z aktywnością myśli. Jeśli uznamy oświecenie jako permanentną śmierć ego, to musielibyśmy również uwzględnić fizyczną śmierć naszej osoby. Tak się jednak nie dzieje. Wgląd w świadomość pozwala dostrzec iluzoryczność ego, objawiając się jako zanik identyfikacji z umysłem, natomiast człowiek w postaci ciała fizycznego może funkcjonować dalej. Określenie śmierci ego występuje przy utracie poczucia tożsamości i granic psychologicznych na skutek doświadczeń transpersonalnych. Tożsamość zwykle odbudowuje się z czasem w nieco zmienionej formie, mniej rygorystycznie przywiązanej do jej własnych ograniczeń. W nurtach nonduality i Adwajcie można spotkać się z określeniem, że „oświecenie to koniec osoby”. Ostateczny stan niedualności objawia się jako jedność bez jakichkolwiek podziałów, włączając w to brak granic w poczuciu siebie i otoczenia. Wszystko zaczyna przenikać przez siebie, stając się przezroczyste i bezgraniczne. Mając styczność z osobą głęboko oświeconą, można mieć poczucie, jakby w środku jej samej nikogo nie było, zupełnie jakby nie istniała, była pusta od wewnątrz. To bardzo ciekawe doświadczenie.
Czy świecenie to jedność z kosmosem?
Jeżeli w tej chwili spojrzysz na własne doświadczenie, szybko możesz dostrzec, że nie istnieje nic poza Tobą samym. W gruncie rzeczy jesteś i istniejesz tylko Ty. Ale możemy pchnąć to troszeczkę dalej. Podobnie jak z Twojej perspektywy obserwujesz jakąś część kosmosu, tak z perspektywy kosmosu dokonywana jest obserwacja Ciebie samego. Na pewnym poziomie świadomości jesteś ograniczony do fizycznej formy ciała, a na innym jesteś już absolutnie wszystkim tym, co jest. Jeżeli masz przed sobą jakiś przedmiot, który możesz zbadać wzrokiem, to w chwili, gdy zamkniesz oczy, nie widzisz go, choć mimo to przedmiot nadal istnieje. Wiesz o tym, bo gdy otworzysz oczy z powrotem, przedmiot znów pojawia się przed Tobą. Twoje życie nie jest tylko Twoją mentalną projekcją (co zakłada filozofia idealizmu), lepiej, Twoje życie jest projekcją całego kosmosu (o czym mówi m.in. fizyka kwantowa i hinduskie religie). Tak samo jak wszystko dzieje się tylko w Tobie, tak samo dzieje się i wszędzie indziej. Każde pytanie dotyczące istnienia oświecenia sprawia wrażenie oddzielenia, że istnieje jakiś inny stan poza tym, który już jest. Dlatego właśnie poszukiwania zawsze stanowiły nie lada wyzwanie i ogromną zagadkę dla wszystkich poszukiwaczy. Wielu mistyków i różne nauki wyróżniają stopnie rozwoju własnej świadomości, są to m.in. Modele, jakie wymieniłem wcześniej. Paradoks duchowości polega na tym, że jest ona stopniowalna (intelektualnie) i niestopniowalna (przez samą świadomość) równocześnie. Przechodząc poszczególne etapy, rozwijając się na coraz wyższych poziomach, im wyższym stopniem świadomości się dysponuje, tym w ogólnym rozrachunku jest się coraz bliżej jedności z kosmosem, który jest zawieszony w wiecznej teraźniejszości. W gruncie rzeczy wszystkie nauki duchowe sprowadzają się do chwili obecnej, pytanie tylko, do jakiego stopnia jesteś świadomy tego, że masz przed sobą cały wszechświat?
Czy oświecenie to mistyczny stan świadomości?
Praktyki duchowe takie jak np. medytacja, joga, uważność, wywołują pewne stany, jak np. zanik myśli, flow samadhi, nirwana, kreatywny wgląd, spontaniczny insight (spontaniczna samowiedza na temat samego siebie), przebudzenie kundalini. Każde z nich odkrywa inną część duchowej mistyki. Niektóre doświadczenia przychodzą i odchodzą (stan flow, ekstaza), inne mogą przyjść nagle i niespodziewanie i nigdy nie odejść (świadomość pustości, niesubstancjonalności), na jeszcze inne (jeśli chce się ich częściej doświadczać) trzeba sobie zapracować i stale je pielęgnować (przepływ kundalini, koncentracja i stan samadhi). Podniecająca ekstaza czy euforia, gdy dojrzeją, zwykle przekształcają się w błogi stan rozluźnienia. Można to zauważyć w spokoju i słodkości mowy oświeconych nauczycieli. Nie chodzi tu o emocjonalnie pozytywną narrację, ale charakterystyczny ton głosu. Zwykle nauczyciele nie zalecają gonienia za tymi doświadczeniami, a raczej skłaniają się ku eksploracji stanu naturalnego, tj. pogłębianiu obecności w teraźniejszości. Jak wspomniałem wcześniej, chodzi o to, aby nie uzależniać się od pozytywnych doświadczeń i nie unikać problemów życiowych.
A może oświecenie nie istnieje, jest wymysłem fanatyków, religijną bajką itp.?
Tego typu myślenie pochodzi z niezrozumienia zagadnienia oświecenia. Ludzie za bardzo nadinterpretują pochodzenie tych koncepcji, mieszając ze sobą religię, wschodnią ezoterykę, tematy New Age oraz mistykę, wkładając je do jednego worka. Powstają również olbrzymie oczekiwania względem osiągnięcia stanu, który miałby być ostatecznym stanem doskonałości. Niestety, ale doprowadza to do ogromnego rozczarowania, ponieważ ów stan nie jest ideałem do osiągniecia, lecz rozpoznaniem bezgranicznej natury samej świadomości. W dalszym ciągu trzeba uważać, by nie pomylić stanu niedualności z koncepcjami na jego temat.
Występuje tutaj pewna doza niedokładności w przedstawieniu zrozumienia wartości duchowych i pomieszania ich z przestarzałymi dogmatami religijnymi. Kwestie rozwoju świadomości i stawania się kimś więcej są moim zdaniem przez nas nieuniknione i nie muszą być ograniczone tylko do religii. Duchowość polega raczej na przekroczeniu własnych limitacji, wynikających z poczucia izolacji, otwiera nas na doświadczenia szczytowe, pomaga znaleźć głębsze znaczenie w życiu nie poprzez sam intelekt, ale czyste doświadczenie. To potrzeba niczym nieuwarunkowanego bycia.
Wartości potrzeb samorealizacji i transcendencji
Poniżej wymieniłem nowe kierunki i wartości, jakie wyłaniają się w trakcie rozwoju świadomości. Reprezentują one cechy, jakie można wyróżnić u osób, które dążą do samorealizacji. Mam nadzieję, że znajdziesz w nich inspirację, jakąś wskazówkę, nową wartość, która podsunęłaby Ci możliwość dalszego rozwoju.
— lekkość, swoboda, flow
— bezwarunkowa miłość, wdzięczność
— niewinność, ciekawość, obserwacja
— kreatywność, inspiracja, innowacja, geniusz
— otwarcie na piękno, otwarty umysł, pusty umysł, niewiedza, humor
— mądrość, prostota, bycie, naturalność
— autentyczność, prawda, spontaniczność
— odwaga, pokora, uważność
— służba, altruizm, życzliwość
— wybaczenie, pojednanie, leczenie
— transmutacja utartych wzorców, przekształcenie uwarunkowań, utylizacja negatywnych emocji
— spokój, obecność, harmonia, poczucie wieczności
— wolność, niezależność, współpraca, dyplomacja
— intuicja, synchroniczność, klarowność
— samorealizacja, samopoznanie, samodyscyplina, samoświadomość, samoobserwacja, samoorganizacja, samoregulacja
— transcendencja, jedność, alchemia, metafizyka
— pasja, świadomość wartości siebie i życia
— otwarcie na absolutne, egzystencjalne prawdy natury
— holizm, systemowe myślenie
Ćwiczenie. Self enquiry
Self enquiry jest jedną z ważniejszych praktyk wykorzystywanych w Adwajcie Wedancie oraz nurtu niedualności (ang. nonduality). Celem techniki jest dezidentyfikacja z tożsamością uwarunkowanego umysłu tak, aby ten dostrzegł, z czego w istocie jest zbudowany, skąd pochodzi i jaka jest jego prawdziwa natura (bycie świadomym tego, że jesteś świadomym lub kierowanie uważności na uwagę).
Na początku praktyki z self enquiry, praca dzieje się na płytkim poziomie związanym z przekonaniami i historiami osobistymi. W miarę praktykowania i dojrzewania, umysł jest w stanie coraz bardziej koncentrować się na jaźni i dostrzegać swoją własną zawartość. Z czasem pojawiają się puste pauzy w myśleniu, skrywające naturę czystej świadomości.
Self enquiry jest jedną z najpotężniejszych praktyk duchowych. Została zaproponowana przez Ramana Maharishiego jako technika poznania prawdziwej, nieporuszonej natury jaźni.
Umożliwia zakotwiczenie własnego „Ja” w byciu i ugruntowanie duchowości w obecności. Jest bardzo skuteczna, pomaga przywrócić klarowność umysłu oraz badać jego naturę.
Usiądź samemu ze sobą w ciszy i spokoju (przydatna będzie praktyka medytacji). Stań się uważny i świadomy zawartości własnego umysłu wraz z bodźcami dochodzącymi do Ciebie z otoczenia.
Zadaj sobie pytanie: Kim Ja Jestem?, badając naturę istnienia własnego „Ja”.
Kluczowe jest tutaj niepodążanie za żadną gotową, wyuczoną odpowiedzią pochodzącą z przeszłości. Skup się na poszukiwaniu tego „Ja” w chwili obecnej.
Zwróć swoją uwagę na to, że wszystkie Twoje myśli się zmieniają, nie istnieje żadna stała idea „Ja”. W tle do pojawiających się refleksji możesz dostrzec obecność siebie będącego świadkiem doświadczenia, pozostającym bezimiennym obecnym obserwatorem. Często utożsamiamy tę obecność z wewnętrzną pustką.
Odpowiedzią na pytanie „Kim Ja Jestem” jest Twoja własna obecność określana prostą odpowiedzią: „Ja Jestem”.
To jest Twoje „Ja”, którego cały czas poszukujesz.
Rozdział II
„Gdy słowa usiłują zająć miejsce życia, wtedy psuje się słowa i życie.”
C.G. Jung
Przygodę czas zacząć!
Od dziecka byłem otyły i uważałem się za niezbyt atrakcyjną osobę, przez co nabawiłem się kompleksów. Spory brzuch, okulary i czerwony trądzik na młodej twarzyczce sprawiały, że brakowało mi pewności siebie w kontaktach towarzyskich. W swojej szczytowej formie osiągnąłem wagę prawie 100 kg masy ciała przy 168 cm wzrostu. Byłem dość nieśmiałym i wycofanym chłopakiem, który odnalazł zainteresowanie w pozyskiwaniu wiedzy i nauce. Od małego pilnie się uczyłem, zawsze miałem czerwony pasek na świadectwie, co napawało mnie poczuciem wewnętrznej dumy. To pozwalało mi budować swoje poczucie wartości, sprawiając, że czułem się ważny i doceniony. Ze względu na moją sporą wiedzę i przekonanie, że zawsze mogę wiedzieć jeszcze więcej, mój apetyt w stronę pochłaniania informacji nie wyczerpał się praktycznie nigdy.
Odkąd pamiętam, zawsze pasjonowała mnie wiedza oraz ciekawe idee. Interesowała mnie budowa i struktura ludzkiego organizmu, konstrukcja i wizualizacja inżynierska, matematyka, chemia, biologia, fizyka i logika. Kochałem również komputery i wszelki sprzęt elektroniczny — interesuję się tym do dziś. Pamiętam koło szachowe, na którym razem z chłopakami rozgrywaliśmy turnieje, oraz godziny nauki programowania na dodatkowych zajęciach informatycznych. Natomiast nigdy nie lubiłem zajęć z języka polskiego (choć muszę się pochwalić, że z matury ustnej miałem 100%). Odkąd pamiętam, zawsze miałem problemy z ortografią i gramatyką. Nie lubiłem (i w sumie wciąż tego nie lubię), gdy zmuszano mnie do interpretacji utworów literackich wg ściśle ustalonego z góry klucza.
Mimo, że w okresie mojej młodości nie słyszało się jeszcze o terminie wysokiej wrażliwości, z perspektywy czasu myślę, że za taką osobę mogę się uważać. Nie chcę też jednostronnie przyklejać sobie jakiejkolwiek etykietki. Zdarzało się, że bywałem arogancki, przemądrzały, chamski i bezczelnie bezpośredni, choć na co dzień raczej tłumiłem swoją agresję przez przekonanie o byciu dobrym, miłym i grzecznym.
Ze względu na otyłość, wielokrotnie słyszałem niemiłe słowa skierowane w moją stronę. Wrażliwy na tym punkcie, często płakałem, za każdy obraźliwy komentarz winiłem siebie, a przez większość czasu towarzyszyło mi ogromne poczucie winy i wstydu. Do dziś pamiętam lekcje wychowania fizycznego. Byłem jednym z tych, których wybiera się do składu drużyny jako ostatnich. Wstydziłem się swojego wyglądu oraz tego, że bardzo mocno się pociłem.
Swoją drogą, jakby ktoś jeszcze nigdy na to nie wpadł, osoba otyła zwykle wie o tym, że jest otyła, i nie trzeba jej ciągle o tym przypominać. Wobec czego przezywanie jej „grubasem” wcale nie pomaga, tylko dodatkowo ją obraża. Piszę to, ponieważ otyłość jest bardzo kompleksowym zagadnieniem i nie wynika tylko z niezdrowych nawyków. Ta też jest związana z wpływem otoczenia, presją społeczną wywołującą chroniczny stres i pośpiech, predyspozycjami genetycznymi, brakiem edukacji w zakresie zdrowego odżywiania i tym, co najbardziej dotyczyło mnie — niedostatecznym zaufaniem w stosunku do odczuć i sygnałów, jakie wysyła ciało.
Nie kochałem siebie, bo mnie tego nie nauczono, nie ufałem sobie, bo przez większość czasu słyszałem, jaki powinienem być, a nie o tym, co chciałbym robić, nie doceniałem siebie, bo każde z dotychczasowych osiągnięć było tylko tymczasowe i zawsze skierowane na przyszłość, a nigdy teraźniejszość. Z tego powodu nie słuchałem ani siebie, ani ciała, byłem klonem zewnętrznych uwarunkowań, kameleonem bez poczucia tożsamości, który próbował wpasować się w otoczenie, robiąc wszystko najlepiej, jak tylko mógł, bez jednoznacznego zadania sobie szlachetnych, a jakże ważnych pytań: po co i dlaczego? No, ale byłem wtedy nastolatkiem, a teraz jest już inne teraz.
Dopiero w okresie dojrzewania zaczęły pojawiać się w mojej głowie myśli o charakterze egzystencjalnym, które spowodowały, że bardzo głęboko rozmyślałem nad tym, czy w ogóle warto żyć? Jaki jest sens tego wszystkiego? Czym jest nieegzystencja w swej istocie? Spędzałem bardzo dużo czasu, zastanawiając się nad tym, co stanie się po mojej śmierci i mimo, że byłem wychowywany przez moją rodzinę na katolika, to w głębi siebie nie wierzyłem w jakąkolwiek formę religijnego Boga, w tym piekło czy niebo.
Wychowywałem się z szóstką mojego, zarówno starszego jak i młodszego rodzeństwa, więc było dość ciekawie. Wiekowo jestem pośrodku. Biegaliśmy po podwórku ze znajomymi, bawiąc się w różne zabawy, budowaliśmy szałasy w lesie, graliśmy na pierwszych komputerach i konsolach. Mój tato, chcąc przekazać mi wiedzę i doświadczenie praktyczne, jakie posiadał, zaciągał mnie do garażu i pracy przy podwórku. Moja mama pilnowała, abym się dobrze uczył i miał jak najlepsze oceny, zachęcając mnie do rozwoju. Wtedy nie lubiłem nacisku z ich strony, bo czułem sporą presję i dyskomfort.
Jednakże z perspektywy czasu uznałem, że rodzice zwykle starają się wychować swoje dzieci najlepiej, jak tylko potrafią, i warto jest spojrzeć na tę kwestię z ich punktu widzenia. To pozwala wyzbyć się przekonania, że wychowywanie dzieci jest proste i zawsze wychodzi wszystkim idealnie, a rodzice koniecznie muszą być pozbawieni wad i osobistych problemów. To bardzo nierealistyczne założenie wyciągamy z dzieciństwa, nie będąc jeszcze świadomi, że nasi rodzice sami byli wychowywani przez swoich rodziców, a ci przez swoich i tak dalej, i tak dalej, w koło kopiując podobne sposoby wychowywania i radzenia sobie z rzeczywistością. W trakcie tego procesu wypracowujemy nowe metody nauczania i jednocześnie rośnie komfort i dobrobyt, przez co każde kolejne pokolenie ma nieco lepiej od poprzedniego, przynajmniej w kwestii dostępności dóbr.
Pamiętam, sytuację, gdy rozpłakałem się na podwórku, każąc rodzicom wybierać, czy mam pracować, czy się uczyć. Myślałem wtedy, że sama praca intelektualna jest wszystkim, czego się ode mnie oczekuje. Byłem wtedy zbyt młody, aby wiedzieć, co będę w życiu robił i kim chcę zostać, idealistyczny, jeżeli chodzi o zrozumienie oczekiwań społecznych, oraz bardzo wrażliwy na to, jak się mnie traktuje. Kierowałem się poczuciem bycia kimś znacząco ważnym i istotnym dla innych. Choć nie dysponowałem wtedy wyraźnym znaczeniem i ideą słowa „sukces”, można powiedzieć, że do tego mnie ciągnęło.
Z biegiem czasu, gdy zdobywałem nowe doświadczenia, przyszło do mnie większe zrozumienie dla poszczególnych wartości, a pojęcie ideału zaczęło znacznie dojrzewać. Dzisiaj stale kwestionuję to, czy obraz „sukcesu”, jaki pojawia się przed moimi oczami, jest na pewno taki ważny, istotny oraz dokładny? Czy aby na pewno pochodzi ode mnie? Może mój mózg go skądś zapożyczył i teraz fantazjuje? Czy to jest to, czego chcę? Czy to da mi szczęście?
Doszedłem do wniosku, że sam sukces materialny, jaki możemy osiągnąć na zewnątrz nas, nie jest wyznacznikiem jedynego istniejącego szczęścia, choć może znacząco poprawić komfort życia. Owszem, „życie na poziomie”, w tym zdrowie, pieniądze, ładny dom, samochód, wspaniała rodzina, przydatne urządzenia technologiczne, piękny ogród, praca, która daje nam przyjemność, są cudownym urozmaiceniem. Ten materialny status posiadania może wypełniać nam chwile atrakcjami, poczuciem bezpieczeństwa, przyjemnością, rozrywką itd. Lecz co, gdy nie daje to głębszego poczucia spełnienia? Nie sprawia, że nagle przestajemy się martwić? To, co mamy, przestaje nas satysfakcjonować, bo w kółko generujemy nowe pragnienie, by mieć więcej. Czujemy się zazdrośni na widok, że ktoś ma lepiej od nas. Osamotnieni i wyizolowani przez technologiczne przytłoczenie. Uzależnieni od pracy i konsumpcji. Chodzimy zestresowani, zmęczeni, zaniepokojeni i przestraszeni. Utrzymujemy sztuczne uśmiechy, byleby udowodnić sobie i sąsiadom, że przecież jesteśmy szczęśliwi i niczego nam nie brakuje. Nie dostrzegamy przy tym, że podobnie zaniepokojony sąsiad będzie robił tak samo, przekonany, że musi grać w tę grę, by nie odstawać od reszty.
Istnieje pewien poziom fizycznych osiągnięć, ponad którymi nic już więcej znacząco nie wniesie do naszego poziomu zadowolenia. Poza materialnym dorobkiem jesteśmy skazani na pustość egzystencji, której dalej nie wypełnimy. Moja babcia często powtarza: „przecież i tak nikt niczego nie zabierze ze sobą do grobu”. Kocham te słowa. Dlatego z pomocą przychodzi do nas koncepcja rozwoju świadomości.
Sądzę, że ludzi stale ciągnie do tego, by poszukiwać głębszego zrozumienia życia. Objawia się to chęcią przeżywania nowych doświadczeń, poszerzania wiedzy, pragnieniem innowacyjności i wynalazczości. Egzystencja bez znaczenia jest dla człowieka bardzo nieznośna. Szczęście może pochodzić z wielu źródeł, lecz przede wszystkim jest stanem wewnętrznym, wynikającym ze świadomości własnego bycia, w tym odczuwanego spokoju. Uważam, że mimo wszystko warto jest również zapracować na swój sukces materialny, poprzez wydobycie na wierzch wszystkich ukrytych umiejętności i talentów, tak aby podzielić się nimi i służyć światu. Jeżeli umiejętnie zrównoważymy bycie oraz osiągnięcia materialne, możemy wypracować całkowicie nową jakość koncepcji człowieka świadomego. Musimy pamiętać, że wcielamy w życie teorię wschodniej duchowości, odświeżając przy tym zachodnią ideę sukcesu. Trzeba być szczególnie ostrożnym w kontekście zrozumienia poszczególnych znaczeń, by niczego nazbyt nie uogólniać ani nie upraszczać, a jednocześnie nie komplikować już i tak bardzo kompleksowego życia.
Szkoda, że system edukacji państwowej nie uwzględnia, w swoim programie kształcenia ludzi w kierunku rozwijania umiejętności miękkich, tzn. tego, jak radzić sobie z emocjami, jak budować świadome relacje z ludźmi, doceniając empatię, w jaki sposób sprawnie i skutecznie komunikować się, w jaki sposób dbać o zdrowe poczucie własnej wartości, jak się realizować, jednocześnie współpracując z innymi, i przede wszystkim, jak pozostać w stałym kontakcie z chwilą obecną, akceptując siebie. W zamian za to ciągle jest nam wmawiane, że popełnianie błędów czyni nas złymi osobami, a jedynym istniejącym przejawem inteligencji jest logika i to dokładnie ta pochodząca z programu nauczania. O ograniczeniach kulturowych religijności, która stawia wiarę wyżej od poszukiwań prawdy w sposób odrzucający inne ścieżki, nie będę wspominał, bo musiałbym napisać osobną książkę. No, ale trudno. Wszyscy przecież przechodzimy przez jakieś trudności w okresie naszego dorastania. Może to znak, że powinniśmy zacząć wpływać na politykę i ukształtowanie naszego systemu edukacji znacznie odważniej?
Kiedy nadszedł czas wyboru szkoły średniej, okazało się, że stoję na skrzyżowaniu dróg prowadzących mnie do liceum o profilu matematyczno-fizycznym lub technikum. Musiałem zadecydować, która z opcji będzie dla mnie najlepsza. Spędzanie kolejnych lat z nosem utkwionym w książkach, czy może dłuższa, lecz praktyczniejsza opcja. Wybrałem technikum mimo, iż czułem pewną presję sugerującą, iż stać mnie na więcej. Zrobiłem to, aby móc na nowo zdefiniować siebie. Miałem też możliwość zdobycia umiejętności praktycznych i technicznego wykształcenia. Wybierając technikum o profilu logistycznym, trafiłem do grupy ludzi, z którymi przeżyłem jedne z najwspanialszych i najciekawszych momentów mojego życia.
Podczas tranzycji z gimnazjum do szkoły średniej czułem całym sobą, że coś znaczącego zmieni się niebawem w moim życiu. Było to bardzo dziwne, a zarazem intymne przeczucie, że niebawem moje życie ulegnie transformacji.
Co do nauki… hmmmm… zabawne…
W dalszym ciągu towarzyszył mi perfekcjonizm i nie miał ochoty odejść.
Powiedzmy, że połączyłem dwie rzeczy, na których najbardziej mi zależało. Wrzuciłem nieco na luz i dałem sobie więcej swobody. Dodatkowo wiedza, którą wyciągnąłem z wcześniejszych lat, i charakter, który w sobie wypracowałem, pozwoliły mi na bycie jednym z najlepszych uczniów szkoły przez kolejne cztery lata.
Moja otyłość wciąż mi towarzyszyła, ale udało mi się podbudować swoją pewność siebie. W ciągu kilku lat udało mi się zmniejszyć wagę ciała do około 83 kg. Chodziłem do przeróżnych lekarzy, próbując wymyślnych diet, ale jeszcze wtedy nie do końca wiedziałem, w jaki sposób podejść do odżywiania w zrównoważony sposób, przez co za każdym razem po schudnięciu dochodziło do efektu jojo. Zjawisko to mocno mnie frustrowało, sprawiając, że za każdym razem musiałem zaczynać od nowa.
Pewnego dnia lekarz zdiagnozował u mnie niedoczynność tarczycy. Z perspektywy czasu uważam, że było to głównie wynikiem otyłości i nadmiaru stresu. Wyniki badań jednoznacznie wskazywały, że dodatkowo pojawiają się początki cukrzycy i jeżeli w porę nie wezmę się za siebie, to mogę mieć również problemy z sercem.
Dwa miesiące przed 18 urodzinami postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę. Stwierdziłem, że chcę zmienić swoje życie całkowicie. W ciągu pół roku schudłem 30 kg, poprzez zastosowanie diety opartej o głodówkę i liczenie kalorii. Poświęciłem ten czas na naukę dietetyki i poznanie wszelkich sztuczek dotyczących odchudzania. Miałem wtedy dosyć sprzeczności teorii na temat odżywiania i postanowiłem samemu sprawdzić, co tak naprawdę działa. Był to okres, kiedy całą swoją uwagę skierowałem do siebie.
Nie przewidziałem jednego, mianowicie tego, że samo schudnięcie nie zmieni mojego mentalnego sposobu postrzegania świata. Myślałem, że kiedy schudnę, to będę się lepiej czuć, bo zmienię swój wygląd zewnętrzny, ale umysłowa projekcja mnie samego pozostała ze mną nadal. To tak jakbyś z 83 kg schudnął do 53 kg, ale w głowie nadal utrzymywał obraz osoby posiadającej liczne kompleksy.
Po pewnym czasie zacząłem czuć się źle mentalnie i fizycznie. Czułem niepokój, osłabienie, zawroty głowy. Prawdopodobnie było to spowodowane tym, że schudłem zbyt szybko i gwałtownie. Cierpiałem wtedy na pewnego rodzaju „utajoną anoreksję”, która wynikała z tego, że nie chcąc wrócić do poprzedniej wersji siebie, bałem się przytyć i wciąż jadłem tylko tyle, aby utrzymywać się przy życiu. Nie ukrywając, byłem wycieńczony fizycznie i psychicznie. Moja postawa przypominała wtedy drogę jogina praktykującego ascezę, wyrzekającego się przyjemności zmysłowych.
W rezultacie moich problemów zdrowotnych trafiłem na oddział kardiologii w Wałbrzychu. W szpitalu zrobiono mi kompleksowe badania serca, które nie wykazały większych nieprawidłowości poza relatywnie niskim pulsem, więc po krótkim czasie wróciłem do domu. Czułem się wyczerpany, a ogromna ilość lęku o samego siebie zaczęła dodatkowo osłabiać moje serce. To był moment kulminacyjny w moim życiu, bo naprawdę czułem się wykończony. Wciąż bardzo mało jadłem, ukrywając przed wszystkimi wokół siebie, że mam z tym problem. Z perspektywy czasu dostrzegam, że stałem się ofiarą utraty połączenia z wewnętrzną wolą, by żyć, w efekcie czego pewnego dnia w szkole, podczas drogi do pielęgniarki, zasłabłem i upadłem na podłogę.
Dzięki inicjatywie taty trafiłem na oddział kardiologii we Wrocławiu. Spędziłem około dwóch tygodni na oddziale intensywnej terapii, z nakazem pozostawania w łóżku. Nie pozwalano mi chodzić samemu do toalety — musiałem pokazać, że jestem jeszcze w stanie poradzić sobie samemu, aby spokojnie skorzystać z ubikacji. Na oddziale nie było zbyt przyjemnie. Przebywałem w sali, w której było kilka łóżek z pacjentami posiadającymi poważne problemy z sercem. W nocy paliło się delikatne światło, a w tle można było usłyszeć różne dźwięki aparatury medycznej. Z korytarza przyjeżdżali nowi pacjenci, inni znowu opuszczali to miejsce.
Zostałem przeniesiony na normalny oddział kardiologii, mieszczący się również w tym samym szpitalu. Spędziłem tam kilka tygodni, będąc poddawany różnego rodzaju badaniom. Lekarze brali pod uwagę boreliozę. Istniała również teoria, że każda bakteryjna choroba przebyta w dzieciństwie mogła się przyczynić do uszkodzenia węzła zatokowego (taki mechanizm serca odpowiadający za jego pracę skurcz-rozkurcz w odpowiednich cyklach i odpowiednim czasie). Codziennie pobierano ode mnie spore ilości krwi, przez co moje zgięcia łokci mocno zsiniały. Dokładając do tego niską wagę ciała oraz bladość skóry, wyglądałem dosłownie jak żywy trup. Spędziłem tam dosyć sporo czasu, będąc w totalnym poczuciu izolacji. Kontemplowałem wiele tematów, szczególnie tych związanych ze śmiercią i życiem. Przebywanie na oddziale kardiologii, na którym większość pacjentów była po ciężkich zawałach, przechodząc skomplikowane operacje, nie należy do najmilszych doświadczeń w życiu.
Pewnego dnia, z samego rana, wyszedłem do toalety. Po powrocie zastałem na swym łóżku dokumenty ze zgodą na wszczepienie stymulatora serca. W czasie mojej chwilowej nieobecności odbył się obchód lekarski. Moja prowadząca lekarz-kardiolog, nie zastając mnie w trakcie dyżuru, zostawiła dokumenty do podpisania. Jedynym proponowanym rozwiązaniem mojego problemu było wszczepienie stymulatora serca. Serce biło zbyt wolno względem ustalonych norm i to w tym ostatecznie dopatrzono się ewentualnych nieprawidłowości. Istniała obawa, że w każdej chwili mógłbym omdleć i zrobić sobie krzywdę, ewentualnie „odwiedzić drugi świat”. Do tej pory nie zapomnę, gdy pewnego dnia zostałem obudzony w nocy przez pielęgniarkę, która spytała, czy wszystko jest ze mną ok? Zdziwiony powiedziałem, że tak, po czym spojrzałem na ekranik monitora mierzącego pracę mojego serca. Wskazywał puls 20 uderzeń na minutę.
Przyznaję, że pisanie tej książki sprawia, że wracając pamięcią do zdarzeń z przeszłości, dostrzegam siebie w nieco innym świetle. W wieku 18 lat miałem podjąć tak odpowiedzialną decyzję, jaką jest wyrażenie zgody na wszczepienie stymulatora serca, i wcale nie było to dla mnie proste i błahe. Pamiętam chwilę, gdy rozmawiałem z moimi rodzicami przez telefon, starając się utrzymywać pozory niezachwiania i determinacji. W głębi siebie poczułem zarówno ulgę, jak i sporą ilość powątpiewania, czy to, co robię, jest słuszne? Stymulator serca to w końcu bardzo inwazyjne urządzenie dla ciała i świadomość posiadania w sobie elektroniki z baterią i dwoma półmetrowymi przewodami przyczepionymi do ścianek serca była dla mnie wysoce destabilizująca. Mogłem się nie zgodzić na operację i po prostu wrócić do domu. Z powodu braku wewnętrznej pewności, nawet nie rozważałem tej opcji. Nie wiedziałem wtedy również tego, że decyzja ta za kilka lat będzie znacząco wpływać na jakość mojego codziennego funkcjonowania.
W głębi siebie miałem już dosyć towarzyszącego mi stanu zawieszenia. Byłem wycieńczony, na skraju załamania psychicznego i emocjonalnego. Chciałem w końcu podjąć decyzję, by opuścić szpital i wrócić do normalnego życia, nawet jeżeli miałoby to oznaczać wszczepienie urządzenia, by czuć się bezpieczniej co do stanu mojego zdrowia w przyszłości.
Co mogłem zrobić?
Po prostu skoczyć w nieznane.
To był pierwszy moment w moim życiu, gdy bardzo głęboko zrozumiałem, że tak na dobrą sprawę nie jestem w stanie być pewien czegokolwiek w 100% jeżeli chodzi o podejmowanie odważnych decyzji. Na co dzień nazywamy to pokorą. Wtedy było to dla mnie naprawdę coś wielkiego.
Przekroczenie progu
Stymulator, który mi wszczepiono, jest wielkości paczki zapałek, posiada dwie elektrody wprowadzane naczyniami żylnymi i na końcu są one przytwierdzane do ścianek serca. Cały zabieg odbył się na stole operacyjnym, bez narkozy, z użyciem środków bardzo mocno zaburzających świadomość i znieczulających miejscowo.
W przeddzień operacji dostałem dokładne polecenie, aby usunąć zarost z klatki piersiowej i jej okolic. Miałem być również całkowicie na czczo. Leżałem pod kołdrą, w szpitalnym łóżku, czekając, aż odpowiedni personel po mnie przyjdzie. W pewnym momencie zjawiły się pielęgniarki i szpitalnymi korytarzami zawiozły mnie do sali operacyjnej. Rozmawialiśmy wtedy, wspólnie śmiejąc się i żartując z tego, że wyglądam jak małe dziecko. Nie zaprzeczając — coś w tym było.
Przesiadłem się na szpitalne łóżko, a następnie zostałem pokryty specjalnym, operacyjnym materiałem. W pomieszczeniu było dosyć chłodno i sucho. Nie czułem się tam najlepiej, zacząłem odczuwać wątpliwości. Wizję ucieczki hamował fakt, że wcześniej podjąłem decyzję.
Było nas czworo — ja, dwie pielęgniarki i lekarz.
Pielęgniarki zdawały się być dosyć sympatycznymi osobami, sporo żartowały i opowiadały krótkie anegdotki na temat tego, co ostatnio przydarzyło im się w życiu. Doskonale pamiętam, jak jedna z nich wspominała o tym, jak kupowała nową kuchenkę gazową do swojej kuchni. Śmiały się, że skoro jestem taki szczupły, to wykorzystają mój płaski brzuch do tego, aby poukładać na nim instrumenty operacyjne. Nie dziwiłem im się. Jakieś 80% pacjentów oddziału kardiologicznego miała problemy z sercem z powodu otyłości. Możliwość rozłożenia instrumentów na moim brzuchu była dla nich wygodna, bo wszystko, co potrzebne, znajdowało się pod ręką.
Siedziałem na stole operacyjnym, podczas gdy pielęgniarki podawały mi przez wenflon środki, które miały za zadanie pomóc mi wytrzymać cały zabieg. Nie była to narkoza, ale częściowa anestezja, wywołująca w mojej głowie zawroty i ogólne uczucie pływania. Moje zmysły zaczęły tracić klarowność, a w głowie kręciło mi się tak, jakbym wirował na karuzeli. Mógłbym to porównać do alkoholowego „helikoptera”. Mimo tego, utrzymywałem przytomność.
Lekarz podszedł do mnie i zaczął wypytywać o moje dane osobiste tj. imię, nazwisko, grupę krwi itp. Zdawał się być sympatycznym i kompetentnym człowiekiem. Wiedziałem, że jestem w bardzo dobrych rękach.
Nade mną wisiała aparatura rentgenowska (fluoroskop), prześwietlająca całą moją klatkę piersiową, w czasie tu i teraz. Lekarz obrócił moją głowę w prawą stronę tak, że patrzyłem prosto w monitor, na którym widziałem własne bijące serce.
Zamurowało mnie.
Nagle, w ułamku sekundy dostrzegłem, że mam w sobie niewielkich rozmiarów pompkę, dzięki której żyję. A wtedy widziałem, ją jak pracuje w czasie rzeczywistym.
Patrzyłem w ten monitorek, będąc całkowicie osłupiałym z wrażenia kompleksowości naczyń krwionośnych i rytmu nadawanego w systemie dwójkowym — skurcz, rozkurcz.
Tak sobie teraz myślę, że każdy z nas w głębi siebie wyczuwa ten podstawowy dualizm. Mamy dzień i noc, porę zimową i letnią, chwile smutku i przygnębienia oraz podekscytowania i ekspresji. Raz jesteśmy na górze, a raz na dole. To jest życie, samo w sobie.
Obydwa bieguny są nam tak samo potrzebne. Chęć bycia tylko na górze kojarzy mi się z przytrzymaniem serca tylko w jednym konkretnym stanie np. skurczu, który potrzebuje rozkurczu do dopełnienia całego cyklu. Inaczej nie mamy pełnego obiegu i czujemy się zablokowani. Dlatego kiedyś potrzebujemy zejść na dół.
Nie wolno mi było poruszać głową, więc nie mogłem nie patrzeć w prawą stronę. Mogłem jedynie zamknąć oczy, lecz zawirowanie w mojej głowie spowodowane wcześniej podanymi mi środkami sprawiały pewien dyskomfort.
Mimo, że starałem się nie patrzeć w ekran monitora, moje serce zaczęło bić w bardzo chaotycznym tempie.
Jeżeli jesteś osobą bardzo wrażliwą — muszę Cię uprzedzić w tym punkcie — dalsza treść tego rozdziału może być troszeczkę… nieprzyjemna.
W pierwotnym projekcie książki rozdział ten był kompletnie pominięty, lecz wraz ze zmianą jej tytułu postanowiłem opisać jedno z doświadczeń, które miało kolosalny wpływ na moje życie.
Stymulator zdecydowano wszczepić mi z lewej strony klatki piersiowej, w okolicy obojczyka. Materiał operacyjny, którym byłem wcześniej przykryty, został przygotowany tak, aby w tym miejscu tworzyć pewnego rodzaju okienko wymiarów około 25 na 25 cm. Miejsce na mojej skórze zostało wcześniej odpowiednio przygotowane, w tym również odkażone.