I. Byłam trawą
Byłam trawą
Byłam trawą i powietrzem
Przemierzałam świat na wietrze
Oddychałam ziemią zaoranych pól
Czarowały mnie obłoki
Małych świerszczy śmiałe skoki
Ranił ścinanego zboża ból
Zasypiałam słońca cieniem
I budziłam się westchnieniem
Gorącego leniwego dnia
Żartowałam z jaskółkami
I bratałam się z mrówkami
Czułam radość…
Może to nie byłam ja?
Punkt odniesienia
Te same drogi
Którymi chodzę od lat
Stopniowo stają się coraz dłuższe
Łagodne wzniesienia rosną
Wydają się górami
Ścieżki prowadzące na szczyt
Zbyt kręte i strome
Coraz trudniej osiągnąć cel
Rezygnacja jest taka prosta
Świat za oknem
Coraz bardziej obcy
Tylko w moim czuję się bezpieczna
W świecie samotności
Tęsknot
Myśli i uczuć
Które wkładam w ciasne ramy słów
W azylu
Za zamkniętymi drzwiami
Telegram
„bilety kupione
przylot drugiego września
odlot siódmego października”
wzięty w nawias
odświętny czas na miłość
poza nim
są nasze zwykłe dni powszednie
Noc
Lubię nocną ciszę
Przez białe ramy okien
Widzę czarny park
Uśpioną ulicę
Ty w pokoju obok
Śnisz swoje marzenia
Myślą cię kołyszę
Jasną jak obłok
Czekam
A ja czekam na październik
Drzewa ukryte w mglistych porankach
Krzyczące w słońcu
Kolory jesieni
Czekam na senne wieczory
Z marzeniami o wiośnie
Na dni nagle spochmurniałe
Tęsknotą poczerniałe noce
Czekam na ciebie w październiku
Przedwiośnie
Jeszcze szara
Niewyraźna wiosna
Przetykana brudnym śniegiem
Jeszcze płyną kry ospałe
Razem z mętnym Wisły biegiem
Jeszcze w Łazienkach
Stada śpiących kaczek
Tkwią na lodzie
Jeszcze chmura się opiera
Słonecznej pogodzie
Jeszcze marzenia schowane w obłokach
Nie schodzą na ziemię
Jakby się bały że przyjdą za wcześnie
I nie zastaną wiosny
Ani ciebie
Do A.
Czy wierszem czy prozą
To o tobie myślę
Piszę list do ciebie
Którego nie wyślę
Szukam odpowiedzi
Zadaję pytania
I tak sobie z tobą
Gadam
Gadam
Gadam
***
W zaciszu zieleni
Oddycham latem
Wrony otwartymi dziobami
Proszą o datek
Wiewiórki w dziuplach niańczą
Owoce wiosennej miłości
Lipy zapachem
Ścigają się z jaśminem
Ukryte w gałęziach kosy
Wyśpiewują hymn radości
Lato kwitnie wszędzie
***
Przeminęły jaśminy
Czas słodko pachnących nocy
Gdy wpatrzeni w oczy
W czułych objęciach
Szeptali miłosne wyznania
Do rana
Słuchali pieśni gorącego lata
A małe kwiatki
Białą chmurą jaśniały
Nad głowami zakochanych
Słowik śpiewem godziny przeplatał
Wierszyk Jesienny
Jesień rozgrzana słońcem
Jak wiosna
Lecz pachnie inaczej
A ja właśnie jesienią
Na kochanie mam smaczek
Wiosnę zostawiam młodym
Niech pędzą w miłosne zawody
A starszym paniom i panom
Proponuję jesień
Spokojną
Ciepłą
Kolorową
Z pozłacanym sercem
Posrebrzoną głową
***
szara wata mgły
tylko żółte ślepia lamp
jak drogowskazy
***
płacząca nad stawem
w zielonych włosach wierzby
zaklęte lato
Miłość
Srebrnym babim latem
Oplecione głowy
W czułym dotyku
Splatają się wątłe ręce
Z uważnym skupieniem
Patrzą sobie w oczy
Para starych ludzi
W parkowej alejce
Znów razem odkrywają
Jesień pełną cudów
Z mądrą łagodnością
Słowem dzielą się jak chlebem
Zatrzymany czas
Czas dni noszonych w sobie
W parkowej alejce
Lecz we własnym niebie
Kołysanka
Grudniowa noc
Cisza
Ptaki milczą
Księżyc z chłodu drży
Obok mnie pusto
Zamykam oczy
Ty
Daleko a bliski
Kołyszę cię myślą
I tęsknię wspomnieniem
Z tęsknotą w ramionach
Spokojnie
Śpij
***
Tak trudno deptać liście
Sfrunęły złociście
Pod moje stopy
Szepczą cichym szelestem
Nie umarłyśmy jeszcze
Zmartwychwstaniemy
Zielenią
Gdy radość ptak wyśpiewa
I zakwitną łąki
Jesienią
Usypiamy drzewa
Pod kołderką śniegu
Będą czekać wiosny
Duszki
Dziwię się wiosennej aurze
Radosnemu rozkwitaniu
Oczy moje jeszcze senne
Po leniwym zimowaniu
Jeszcze z szafy niewyjęte
Pochowane na jesieni
Lekkie ciuszki — letnie duszki
Jak wspomnienia pól przestrzeni
Więc uwalniam litościwie
(Razem z nimi sny o lecie)
Kolorowe zwiewne cuda
W końcu w i o s n a jest na świecie
Leciuteńkie jak motyle
Będą krążyć po ulicach
Chłopcom mącić myśli w głowie
Kusić wabić i zachwycać
Aż nękane szarugami
Do swej szafy wrócą na dno
Wraz ze słońca promieniami
W sen zimowy znów zapadną
***
ostatni listek
świetlistą zielonością
niepogodzony
***
mała stokrotka
kropka pozostawiona
na końcu lata
***
W twoim wspomnieniu
Zostanę
Miłości pełna
Biegnąc na przeciw
Wspomnieniu wzajemna
Bez
Tak szeptał bez zaglądając przez okno
Będę lekarstwem na twoją samotność
Na dni wiosenne które się dłużą
Na noc niewyspaną i myśli pochmurne
Wpuść mnie na balkon
Ochroń przed burzą
Uległam
Nie chciałam by prosił powtórnie
Już na balkonie się zadomowił
Fioletem zagląda mi w oczy
A pachnie tak że zawrócił w głowie
I całkiem mnie zauroczył
Poszarzał
Posmutniał
I zwiesił głowę
Powoli się żegna
Z przytulnym balkonem
Targany wiatrem
Czasem spojrzy na mnie
Zgaszonym wzrokiem
Jak stracona miłość
Staje się przeszłością
***
Trawy i kwiatuszki
Nazywane chwastami
Bo nieużyteczne
Zwiewne duchy łąk
Dzikie i nieujarzmione
Piękne
Kuszą moje stopy
Puszystym dywanem
Chwila wahania
I daruję im życie
Wolę je podziwiać
Gdy budzą się nad ranem
I w perły rosy ubierają lato
***
Biała stokrotka
Na pożółkłym trawniku
Takie przewrotnej jesieni
Figlarne fiku-miku
Ciepłej wiosny zapomniana chwila
Uśmiech dla przechodnia