E-book
16.17
drukowana A5
36.06
Czas wzięty w nawias

Bezpłatny fragment - Czas wzięty w nawias

poezja współczesna

Objętość:
105 str.
ISBN:
978-83-8155-835-8
E-book
za 16.17
drukowana A5
za 36.06

I. Byłam trawą

Byłam trawą

Byłam trawą i powietrzem

Przemierzałam świat na wietrze

Oddychałam ziemią zaoranych pól


Czarowały mnie obłoki

Małych świerszczy śmiałe skoki

Ranił ścinanego zboża ból


Zasypiałam słońca cieniem

I budziłam się westchnieniem

Gorącego leniwego dnia


Żartowałam z jaskółkami

I bratałam się z mrówkami

Czułam radość…


Może to nie byłam ja?

Punkt odniesienia

Te same drogi

Którymi chodzę od lat

Stopniowo stają się coraz dłuższe


Łagodne wzniesienia rosną

Wydają się górami

Ścieżki prowadzące na szczyt

Zbyt kręte i strome


Coraz trudniej osiągnąć cel

Rezygnacja jest taka prosta


Świat za oknem

Coraz bardziej obcy

Tylko w moim czuję się bezpieczna


W świecie samotności

Tęsknot

Myśli i uczuć

Które wkładam w ciasne ramy słów


W azylu

Za zamkniętymi drzwiami

Telegram

„bilety kupione

przylot drugiego września

odlot siódmego października”

wzięty w nawias

odświętny czas na miłość

poza nim

są nasze zwykłe dni powszednie

Noc

Lubię nocną ciszę

Przez białe ramy okien

Widzę czarny park

Uśpioną ulicę


Ty w pokoju obok

Śnisz swoje marzenia

Myślą cię kołyszę

Jasną jak obłok

Czekam

A ja czekam na październik

Drzewa ukryte w mglistych porankach

Krzyczące w słońcu

Kolory jesieni


Czekam na senne wieczory

Z marzeniami o wiośnie

Na dni nagle spochmurniałe

Tęsknotą poczerniałe noce


Czekam na ciebie w październiku

Przedwiośnie

Jeszcze szara

Niewyraźna wiosna

Przetykana brudnym śniegiem

Jeszcze płyną kry ospałe

Razem z mętnym Wisły biegiem


Jeszcze w Łazienkach

Stada śpiących kaczek

Tkwią na lodzie

Jeszcze chmura się opiera

Słonecznej pogodzie


Jeszcze marzenia schowane w obłokach

Nie schodzą na ziemię

Jakby się bały że przyjdą za wcześnie

I nie zastaną wiosny

Ani ciebie

Do A.

Czy wierszem czy prozą

To o tobie myślę

Piszę list do ciebie

Którego nie wyślę

Szukam odpowiedzi

Zadaję pytania

I tak sobie z tobą

Gadam

Gadam

Gadam

***

W zaciszu zieleni

Oddycham latem


Wrony otwartymi dziobami

Proszą o datek


Wiewiórki w dziuplach niańczą

Owoce wiosennej miłości


Lipy zapachem

Ścigają się z jaśminem


Ukryte w gałęziach kosy

Wyśpiewują hymn radości


Lato kwitnie wszędzie

***

Przeminęły jaśminy

Czas słodko pachnących nocy

Gdy wpatrzeni w oczy

W czułych objęciach

Szeptali miłosne wyznania

Do rana

Słuchali pieśni gorącego lata

A małe kwiatki

Białą chmurą jaśniały

Nad głowami zakochanych

Słowik śpiewem godziny przeplatał

Wierszyk Jesienny

Jesień rozgrzana słońcem

Jak wiosna

Lecz pachnie inaczej

A ja właśnie jesienią

Na kochanie mam smaczek

Wiosnę zostawiam młodym

Niech pędzą w miłosne zawody

A starszym paniom i panom

Proponuję jesień

Spokojną

Ciepłą

Kolorową

Z pozłacanym sercem

Posrebrzoną głową

***

szara wata mgły

tylko żółte ślepia lamp

jak drogowskazy

***

płacząca nad stawem

w zielonych włosach wierzby

zaklęte lato

Miłość

Srebrnym babim latem

Oplecione głowy

W czułym dotyku

Splatają się wątłe ręce

Z uważnym skupieniem

Patrzą sobie w oczy

Para starych ludzi

W parkowej alejce


Znów razem odkrywają

Jesień pełną cudów

Z mądrą łagodnością

Słowem dzielą się jak chlebem

Zatrzymany czas

Czas dni noszonych w sobie

W parkowej alejce

Lecz we własnym niebie

Kołysanka

Grudniowa noc

Cisza


Ptaki milczą

Księżyc z chłodu drży


Obok mnie pusto

Zamykam oczy


Ty


Daleko a bliski


Kołyszę cię myślą

I tęsknię wspomnieniem


Z tęsknotą w ramionach

Spokojnie


Śpij

***

Tak trudno deptać liście


Sfrunęły złociście

Pod moje stopy


Szepczą cichym szelestem

Nie umarłyśmy jeszcze


Zmartwychwstaniemy

Zielenią

Gdy radość ptak wyśpiewa

I zakwitną łąki


Jesienią

Usypiamy drzewa


Pod kołderką śniegu

Będą czekać wiosny

Duszki

Dziwię się wiosennej aurze

Radosnemu rozkwitaniu

Oczy moje jeszcze senne

Po leniwym zimowaniu


Jeszcze z szafy niewyjęte

Pochowane na jesieni

Lekkie ciuszki — letnie duszki

Jak wspomnienia pól przestrzeni


Więc uwalniam litościwie

(Razem z nimi sny o lecie)

Kolorowe zwiewne cuda

W końcu w i o s n a jest na świecie


Leciuteńkie jak motyle

Będą krążyć po ulicach

Chłopcom mącić myśli w głowie

Kusić wabić i zachwycać


Aż nękane szarugami

Do swej szafy wrócą na dno

Wraz ze słońca promieniami

W sen zimowy znów zapadną

***

ostatni listek

świetlistą zielonością

niepogodzony

***

mała stokrotka

kropka pozostawiona

na końcu lata

***

W twoim wspomnieniu

Zostanę

Miłości pełna

Biegnąc na przeciw

Wspomnieniu wzajemna

Bez

Tak szeptał bez zaglądając przez okno

Będę lekarstwem na twoją samotność

Na dni wiosenne które się dłużą

Na noc niewyspaną i myśli pochmurne

Wpuść mnie na balkon

Ochroń przed burzą

Uległam

Nie chciałam by prosił powtórnie


Już na balkonie się zadomowił

Fioletem zagląda mi w oczy

A pachnie tak że zawrócił w głowie

I całkiem mnie zauroczył


Poszarzał

Posmutniał

I zwiesił głowę

Powoli się żegna

Z przytulnym balkonem

Targany wiatrem

Czasem spojrzy na mnie

Zgaszonym wzrokiem

Jak stracona miłość

Staje się przeszłością

***

Trawy i kwiatuszki

Nazywane chwastami

Bo nieużyteczne


Zwiewne duchy łąk

Dzikie i nieujarzmione

Piękne


Kuszą moje stopy

Puszystym dywanem


Chwila wahania

I daruję im życie


Wolę je podziwiać

Gdy budzą się nad ranem

I w perły rosy ubierają lato

***

Biała stokrotka

Na pożółkłym trawniku

Takie przewrotnej jesieni

Figlarne fiku-miku


Ciepłej wiosny zapomniana chwila

Uśmiech dla przechodnia

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 16.17
drukowana A5
za 36.06