Natylce.
Goni, Puchowi, Patrycji, Donci i Ani P. za przyjaźń.
Serdeczne podziękowania dla Pani Kasi M. za pomoc w ukierunkowaniu moich wierszy.
Moje motto cierpienia:
Świat jest pełen cierpienia, musisz nauczyć się go zwyciężać.
Cierpią ci, którzy się mu poddają.
Inni walczą z nim i oni go zwyciężają.
Cierpienie może odnosić się do stanu ducha, jak i do ciała.
Ci, co cierpią na ciele, potrafią je zwalczyć.
Cierpiący na duszy długo szukają lekarstwa.
Jedni pokazują swoje cierpienie.
Nazywamy ich egoistami. Czy słusznie?
Inni nie pokazują swojego cierpienia, dają szczęście i uśmiech swoim najbliższym.
Cierpienie to płacz, smutek, rozpacz, a niekiedy szczęście, bo dostrzegamy przez nie coś cennego, coś czego jako zdrowi ludzie nie dostrzeglibyśmy…
Anioł Cierpienia
Jestem Aniołem Cierpienia,
zawieszonym pomiędzy
dobrem a złem.
Przynoszę jedynie
smutek, żal i zwątpienie.
Lepiej dla Ciebie będzie,
gdy mnie nie spotkasz…
Droga, którą idę, jest kręta,
pełna goryczy i piętna.
Jeśli ją pokonam,
dotrę do nieba bram,
jednak bliżej do piekła mam…
Szczęście — ja to słowo znam
jedynie na papierze…
Miłość — to tylko ból i cierpienie…
Radość — to jedynie uśmiech, co krótko trwa.
Zamiast tego tkwi we mnie
pustka, lęk i rozpacz.
Czy dotrwam do końca?
Czy uda mi się zmienić coś
na swej drodze?
Nie chcę, żebyś mnie poznawał.
Chcę jedynie, abyś wiedział,
że ja to Anioł Cierpienia.
Śmiertelne pragnienia
Grając wśród umarłych
Gram na skrzypcach melodię.
Walc poległych budzi dusze.
Z grobów wstają zmarli.
Błyskawice przecinają ciemne niebo,
rozjaśniając je błyskami.
Po czym znów zapada ciemność.
W oddali słychać jakieś głosy,
zakłócające muzykę mych strun.
Po ziemi dudnią krople ulewnego deszczu.
Stoję mokra, na środku cmentarza
i gram kołysankę tym biednym duszom.
Uśpionym na wieki w swych trumnach.
Echo roznosi wilcze wycie,
bo tej nocy księżyc w pełni
rozświetla mrok królowej nocy.
Przy cmentarzu widać jakieś
niewyraźne kształty budowli.
To zamek straszy swymi ruinami.
A duchy już zaczęły
swój wieczorny taniec.
Do mej cichej melodii
granej na skrzypcach pląsają
niczym drzewa w pobliskim lesie.
I tak sobie myślę,
że gdyby nie ta burza,
lepiej by im to tańczenie szło…
Ból istnienia
Znów czuję ten ból,
który przeszywa mi serce…
Chcę, aby przestało bić!
I powstrzymuję swe ręce…
Łatwo jest przestać żyć.
Trudniej jest trwać i walczyć.
Nie mam już nadziei, by tak dalej trwać!
Czy nie lepiej byłoby się zabić?
Wówczas nie będę już czuła tego bólu…
To najgorsze, co czuję…
Ból serca, ból istnienia
on mnie zniechęca…
zmusza do smutku i cierpienia…
To niczego nie rozwiąże,
to do niczego nie prowadzi…
Nie powinnam się poddawać!
Muszę walczyć!
Lecz nie wiem, po co mam żyć…,
skoro tyle osób ranię…
I wyrwę me serce.
I już nie będzie mnie bolało…
I już nie zabije więcej…
I przestanę czuć…
I zasnę na wieki…
I tak jak żyłam,
zostanę bez serca…
zimna jak lód.
Śmierć w oczach Anny
Mój umysł znowu pociął
Na kawałki moją twarz.
Odrąbał moją głowę.
W Serce wsadził nóż.
Wszędzie widać krew!
Tak bardzo mi jest źle.
Tak bardzo nienawidzę,
Że na tej ziemi tkwię.
Tak trudno się uwolnić
Od życia i cierpienia,
Chęci poczucia miłości.
Tak bardzo mi źle z tym widokiem,
Kto znajdzie moje zwłoki.
Współczuję wam tego widoku
Tyle zostało po człowieku,
Tyle zostanie po nas.
Smutek i żal, zwątpienie.
A przecież, każdy chce, żebyś
Był szczęśliwy, jednak od śmierci
Nie da się uciec, w końcu dopada
Każdego z nas. Czy nie warto
Żyć dla tych paru chwil szczęścia?
Miłość to ból i cierpienie.
Pamiętaj. To wyrzeczenia.
Tylko Ty decydujesz o tym,
Czy popadasz w obłęd,
Czy dalej przy życiu trwasz.
Nie bój się tego, co boli,
Tylko strach może Cię pokonać.
Nadzieja umiera ostatnia.
Las moim grobem
Pójdę do lasu, ostatni raz.
Ujrzę jego piękno w realu.
Zobaczę zieleń drzew,
prześwitujące promienie słońca.
Pod stopami zachrzęści topniejący śnieg,
poczuję powiew zimnego wiatru.
Usłyszę radosny śpiew ptaków.
Właśnie zbliża się wiosna,
wszystko budzi się do życia,
Zaraz drzewa wypuszczą pąki.
A ja wręcz przeciwnie, umieram.
Zaraz poczuję, co to śmierć…
Weźmie mnie w swoje ramiona
i skończę jak powalone grzmotem drzewo.
Wystarczy nóż, by odebrać sobie życie.
Lecz wciąż odwagi mi brak, wciąż się waham.
Ale teraz to już ostatni raz będzie,
wiem to, dam radę to zrobić.
A ostatnie, co ujrzę, to ten mój kochany las.
Pochowam w nim siebie, pochowam tu swoje serce.
Po raz ostatni ujrzę tego świata piękno,
nim zamknę na zawsze swe zakrwawione powieki.
A dusza ma rozpocznie wędrówkę ku niebu,
A ciało me zostanie martwe na ziemi…
I zostanę w moim kochanym lesie na wieki.
Moja przepaść
Stanęłam nad przepaścią,
Stoję na krawędzi dobra i zła
znów nie wiem, którą drogę wybrać mam.
Czy rzucić się w dół?
Czy podjąć walkę o swój los?
Czy iść w nieznane?
Czy stać w miejscu?
Czy podjąć trud?
Czy zrobić krok?
Na razie się waham.
Nie wiem, którą z dróg wybiorę…
A przecież miałam już o tej
złej stronie nie myśleć…
i przy życiu trwać…
Co ze mną nie tak?
Czemu życia mam dość?
Przecież dopiero je zaczynam…
Czemu końca szukam?
Śmiertelne odbicie
Ta chwila, w której jadąc MPK-iem
patrzyłam na Ciebie stojącego obok,
odbijającego się w autobusowej szybie
i w myślach żegnałam się z Tobą…
Tak jakby odbicie było duchem Twoim,
który przyszedł do mnie wtedy
pożegnać się ze mną i naszą miłością.
Wtedy umarłeś dla mnie już na zawsze.
Wyobraziłam sobie Twoją śmierć…
Ale Ty żyjesz nadal gdzieś w tym mieście.
Boję się Ciebie spotkać na ulicy
i przestać wierzyć w Twoją śmierć…
Lepiej pochować miłość do grobu,
niż łudzić się wspomnieniami,
czekając i wypatrując jej powrotu.
Wtedy miłość odeszła od nas na zawsze.
Serce z miłości boli dziś mnie
Widzę w wyobraźni, jak się tnę,
cały czas atakuję serce swoje.
Widzę w wyobraźni, jak jest
serce moje dławione sztyletem.
Widzę, jak żyletka czy nóż
przecina serce moje na pół…
Tak bardzo Cię pokochałam,
tak mi śmierci teraz brakuje
w tej ciężkiej dla mnie chwili…
To serce tnę, bo muszę zabić
miłość do Ciebie, którą pałam.
Muszę zapomnieć o Tobie
tak szybko, jak Cię poznałam.
O życiu i ziemniaku
Sobotnia noc niby taka sama,
a jednak inna niż poprzednie.
Zostałam zaszczuta przez świat.
Czyżbym nie mogła żyć?
Czemu nie mogę smażyć?
Nie mam prawa jeść?
Nie mam prawa żyć?
A wszystko przez spalonego ziemniaka…
Boję się wychodzić z pokoju,
dlatego go przypaliłam…
Boję się.
Ucieczka przed sobą
Zaszczuta jak pies,
schowałam się do swojej budy.
Chętnie poszłabym na drugi koniec,
bo nawet w swej norze
nie mam spokoju od ludzi…
Ciągle czegoś chcą,
chcą mnie zmieniać.
Zakazują coraz więcej.
Przez nich umieram
i tylko myśl o śmierci
pociesza mnie w tej chwili.
Gdzieś na samym dnie
widzę światło, od góry
ku dołowi ciągnie mnie.
Zamknąć przed światem się chcę
lub otworzyć i podbić go,
od tak zmiażdżyć
i podporządkować sobie…
Chcę uciec stąd
Moja dusza chce unieść się wysoko,
wzlecieć nad Ziemię i polecieć daleko.
Chce uwolnić się od tego świata,
który ją otacza, pełen niezrozumienia.
Moje serce chce poczuć wolność.
Zranione, zgaszone szuka ratunku.
Podziurawione przez ból,
chce znaleźć spokój.
Moje płuca chcą odetchnąć
świeżym powietrzem.
To, które je otacza, jest
zatrute przez świat wokół.
Moje nerki chcą mnie oczyścić
z toksycznych substancji.
Niestety, wokoło jest ich zbyt dużo,
aby usunęły je wszystkie.
Moja odporność na to, co mnie otacza,
słabnie, powoli staję się obojętna.
Wszystko traci swój sens.
Zatracam się w bezczynności…
Moja dusza moje ciało
Moja dusza chce wzlecieć.
Moje ciało chce umrzeć.
Mój umysł chce żyć.
Moje serce chce bić.
Mój szpik chce produkować krew,
moje nerki chcą oczyszczać krew,
moje ręce chcą ją z żył upuszczać,
lecz nogi chcą nadal podążać.
Błądzę w ciemnościach świata.
Znalazłam się na rozstaju dróg.
Szukam małego światła,
co wskaże, gdzie pójść mam.
Na razie ślepa, głucha jak ściana
szukam na oślep jednej z dróg.
Powoli zatracam sens szukania.
Po co to wszystko? Gdzie dalej iść mam?
Przestać istnieć
Chciałabym być płatkiem śniegu,
Który zaraz stopnieje.
Kroplą wody w morzu.
Niewidzialnym wspomnieniem.
Iskrą ognia znikającą na niebie.
Myślą płochą, która nie wróci do Ciebie.
Zatraconą miłością zapomnianą w sercu.
Zużytą energią rozproszoną w eterze.
Chcę rozpłynąć się w powietrzu,
Niczym lód znikający w atmosferze.
Cierpienia
Życie to cierpienie
Życie jest pojebane!!!
Nie możesz kochać!
Liczą się stereotypy,
nauka i to, co mówią ludzie!!!
I przez to ranisz tylko,
i szukasz miłości,
której nie ma,
bo jest wiele ważniejszych spraw:
nauka, pieniądze, kariera.
Wszystko ważniejsze od życia…,
od zdrowia, od miłości…
Czasem miłość krótką jest
Moje serce dzisiaj krwawi znów.
Mój umysł wbił mi głęboko nóż.
Poznałam Ciebie dziś i pokochałam,
Ale rozsądek zwyciężył nad cierniem.
Łączyłaby nas ciekawa więź.
Niestety, trzeba dalej w swą podróż iść.
Szukać szczęście, które się śni.
By zaznać swoje radosne dni.
Dusza cierpiąca z miłości
Znów dusza pękła na kawałki.
Marzenia o kimś legły w gruzach.
To tylko sny, które niespełnione
zostaną już do końca życia…
A Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy,
ile mogłeś dla mnie znaczyć!
To nic, że byłoby trudno, przecież
zawsze jakoś znoszę przeciwności losu.
Jakoś dałam radę przeżyć te 7 lat,
ale obawiam się, że kolejnych nie dam rady.
Tak! Postawiłam na szali wszystko, co miałam.
Wszystko skreśliłam dla Ciebie!!!
A Ty nawet nie raczysz się odezwać!
Czy naprawdę nie znaczyłam dla Ciebie nic?
Czy znów dałam się omamić byle komu?
Czy te parę chwil nic dla Ciebie nie znaczyło?
Ok. Muszę podążać własną krętą drogą.
Żałuję, że się bardziej nie postarałeś o mnie.
Żałuję, że musimy tak to zakończyć.
Żegnaj. Choć trudno zabić mi to uczucie.
Lepiej dla mnie, że je zakopię już teraz.
Ból samotności
A może ból mego serca
wziął się z samotności?
Jedno wiem:
kochać nie potrafię…
jestem zimna jak lód…
Nikt mnie pokochać nie zdoła,
nikogo ja nie pokocham…
Zbyt się boję odrzucenia…
Chcę trwać, ale nie umiem.
Chcę kochać, ale się boję
samej siebie…
I tylko ja, i mój ból,
i samotność…
Mój ból
I kolejny raz ból ściska me serce.
Próbuję krzyczeć, lecz nikt tego nie słyszy…
Moja dusza chce stąd uciec
gdzieś, gdzie będzie lepiej…
Jeden czyn dzieli mnie od śmierci…
Chcę sięgnąć po żyletkę.
Może ona uśmierzy ten ból?
Nienawidzę dnia, w którym przyszłam
na ten zimny nieludzki świat…
Znów chcę upaść, poddać się…
Moje życie składa się na ten ból serca…
Są dni, kiedy go nie czuję…
Ale rzadko się zdarzają…
Zagubiona w czasie,
chciałabym się z wami pożegnać,
na zawsze, ostatni raz…
Czy zniosę ten ból?
Przyrzekłam, że się nie poddam…
Nie chcę mieć dwóch żyć na sumieniu…
Ale ten ból mnie wykańcza,
powoli od środka…
Już go mam dość!
Chcę, żeby zniknął, a nie znika.
I tylko czekam, aż minie…
A potem znów do mnie przyjdzie,
niczym wąż wpełźnie do mego serca
niepostrzeżenie i będzie je rozsadzał
z nową większą siłą…
A ja znów, będę musiała nabrać sił,
aby go pokonać… i żyć nadal.
Ból serca = miłości
Deszcz stuka o parapet.
Grając smutną melodię,
zagłusza moje łzy.
Błyskawice przeszywają niebo
niczym ból moje serce.
Ty ciągle mi się śnisz,
ale już nie jestem Twoja…
Wolałeś kochać ją…
Tylko po co tyle czasu byłeś ze mną?
Chciałabym Cię znaleźć
i przeszyć Twe serce na pół.
Byś poczuł ten ból!
Żałuję, że to właśnie Ciebie
dano mi pokochać…
Potok łez
Smutek. Ogarnął mnie potok łez.
Łzy ciekną po twarzy jak krew.
Sączą się powoli, spływają w dół.
I wciąż tylko czujesz ten wewnętrzny ból.
Co rani Cię od spodu, rżnie.
Łzy minęły właśnie nos i płyną do ust.
Potem dotarły do brody, aż padły na biust.
Niektóre po szyi brną, a inne wsiąkają w Twą skórę.
Czujesz mokrość i zimno, a gdy świeże spływają
z Twych zapłakanych oczu, są ciepłe i wilgotne.
W końcu wszystkie gdzieś tam znikają w Twoim ciele.
Te, które wpadną do ust, smakują jak woda i sól.
Domagasz się ich kosztować coraz więcej…,
bo daje to ukojenie w Twym cierpieniu…
Gorycz
Smutek ogarnia mnie…
Z każdą chwilą coraz więcej łez.
Pogrążona w niepewności.
Płacząc z bezsilności.
Zatracam się w bezczynności.
Szukam celu w tym co robię.
Zamartwiam się…
Zamykam oczy powoli…
Słucham tego co mnie boli.
Zagubionej duszy mej
strasznie spać się chce…
Śniąc na jawie, szuka ukojenia.
Czy po tamtej stronie go znajdzie?
Kiedy ochota mnie najdzie?
Płacząca dziewczyna
Płacząca dziewczyna
siedząca na schodach
wylewała swój gniew i ból.
Łza po jej rękach spływała,
jak kropla krwi z ciętych ran.
Czemu ciąć się bała?
Czemu płakała i cierpiała?
Tylko ona tę odpowiedź znała.
Dziś już jej nie widuję.
Ciekawe gdzie znikła?
Czy przestała płakać?
Noc czy dzień?
Zagubiona pomiędzy nocą, a dniem
Wybieram mrok i cień,
jasność gwiazd.
Słońca blask
razi mnie…
Cisza nocy
uspokaja.
Zgiełk dnia
Zabija.