E-book
7.35
drukowana A5
22.12
Chrześcijańskie przypowieści, metafory

Bezpłatny fragment - Chrześcijańskie przypowieści, metafory


Objętość:
70 str.
ISBN:
978-83-8245-879-4
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 22.12

Wstęp

Chrześcijańskie alegorie, metafory to przedstawianie wielu życiowych sytuacji pod postaciami ludzi, zwierząt czy wydarzeń. Biblia często używa przenośni, alegorii, Jezus często używał przypowieści a Księga Apokalipsy Jana jest pełna symboli, których czytelnik musi odkodować.

Tu jest kilka różnych rodzajów opowiadań, jedne są całkowicie zakodowane jak „Krzyż” i każda postać ma inne znaczenie, inne to tylko opowiadania z których wyciąga się wnioski jak „Satyra o świętych” Całość przedstawiono w formie rymowanej, nie dla zastosowania poezji, ale dla łatwiejszego czytania. Liczy się tutaj przesłanie niż forma.

Krzyż

Kiedyś szedłem wąską drożyną ciężki był mój plecak obarczony winą Nagle zobaczyłem krzyż na wysokim wzniesieniu co stał pośród kwiatów w spokojnym cieniu. Jaką ścieżką dojść mam do niego, i czy on przyjmie, mnie bezbożnego? by być w Pańskim cieniu i dojść pod krzyż co jest na wzniesieniu


Pójdź za mną rzekł Pastor z tłumu ogromu ma ścieżka zaprowadzi cię prosto do domu Co robić mam dostojny panie by zrzucić me winy ciężarów dźwiganie?


Odrzekł — Posłuchaj mojej mądrości musisz wziąć na swe plecy ciężar sprawiedliwości Oto plecak prawa dostałem i jeszcze ciężej mi było ledwo na nogach ustałem. Pastorze rzekłem — Winy ciążyły i prawo ciążyło nic w mym życie się nie zmieniło Odpowiedział mi pełen ludzkiej mądrości trzeba ci cierpieć, i wytrwałości.


Poszedłem więc w górę ciężką tą drogą ledwo powłóczę tu swoją nogą Nagle na drodze ktoś inny się zjawił i propozycję mi nową postawił: Zejdź proszę na moje ścieżki, z moją poradą nie mam nic wspólnego ze zdradą wskaże ci piękne szlachetne kamienie ludzkiej mądrości i filozofii żywe strumienie


Nie musisz zostawiać drogi chłopaku szkoda porzucić co uzbierałeś co masz w plecaku a kiedy staniesz przed Panem sprawiedliwości dasz mu swój plecak pełen obfitości i złote kamienie co dam ci obficie Od tego zaczniesz lepsze, nowe życie.


Poszedłem za nim by zbierać kamienie które są piękne i mają cienie Oto jest kamień Platona mądrości to są kamienie ludzkiej doskonałości W drodze ustałem bo teraz już trzy plecaki dźwigałem coraz trudniejsza była ma droga czemu tak ciężka jest ścieżka do Boga.


Dwie panie po drodze tu mnie spotkały jedna to chciwość a druga pożądliwość tak się nazywały Dokąd to idziesz drogi chłopaku i co za ciężary nosisz w plecaku? Idę na wzgórze gdzie krzyż biały stoi w jednym plecaku ma ludzkie złości w drugim kamienie mądrości a w trzecim ludzkiej sprawiedliwości.


My lepszą radę ci postawimy dziś jest wesele w pobliskiej gospodzie zatańcz więc z nami o to prosimy Będą tam piękne ładne kobiety wszystkie są chętne, pełne podniety Zapomnisz szybko o trudnym plecaku o wzgórzu i cieniu drogi chłopaku


W głowie mam zamęt nie wiem jak wszystkiemu podołać. Więc z całych sił do niebios zacząłem wołać aż mnóstwo ludzi to usłyszało zeszli się wszyscy porad nie mało każdy we własną ciągnął mnie stronę każdy obiecał szczęście i obronę. I oto człowiek w białej swej szacie stanął i pyta: głos twój doleciał do bramy nieba czego więc szukasz co ci potrzeba?


Widzę że plecak masz ciężki i srogi zrzuć go dziś proszę pod moje nogi, a te kamienie wrzuć w skalne progi, ja tego nie chcę pod swoje nogi I tak też zrobiłem, plecak swych win na Pana zrzuciłem


Co do plecaka twej doskonałości sam ci udzielę z własnej sprawiedliwości Spojrzałem w górę i krzyż zobaczyłem On był tak blisko a ja się trudziłem. Ludzie co inne ścieżki wybrali teraz swą pięścią do mnie machali na naszej drodze są ludzie mądrości co noszą ciężary swej doskonałości.


Masz nosić jak my takie ciężary sam dojść do doskonałości bez wiary noś z nami ludzkie trudy sam się obmyjesz, usuniesz swe brudy. A ty drogi czytelniku czy siedzisz przy Panu w krzyża cieniu czy jesteś dalej w ludzkim więzieniu?

Statek Chrześcijaństwo

To jest alegoria, osoby i przedmioty przedstawiają kogoś innego, znajdź klucz!


Dnia pewnego, a mieszkałem nad wielkim morzem, przybył statek do portu naszego „Chrześcijaństwo” brzmiało imię jego. Do portu różne statki przybywały, i właściciele różne atrakcyjne towary nam sprzedawali. Przyszedł do mnie Adam, mój stary znajomy, który interesował się filozofią życia, i znał różne jego odcienie i strony. W trakcie rozmowy powiedział do mnie, czy wiesz że do naszego portu przybył statek nowy, trochę dziwny, bo jak wszystkie inne statki nie sprzedaje towarów, taki jakiś nietypowy. Właściciel tego statku to ktoś bardzo bogaty, za darmo rozdaje wycieczki na Hawaje, Seszele i inne rajskie wyspy nie nie chce za to zapłaty. Nic nie zapłacisz a dostajesz wiele, na rajskich wyspach są piękne plaże, darmowe jedzenie i piękne hotele.


Na te słowa z krzesła się poderwałem, szybko podjąłem decyzję, leżak i olejek do opalania złapałem. Kolega powiedział, poczekaj chwilę, nie wszystko ci powiedziałem, ale ja biegłem do portu słuchać go nie chciałem. Dzisiaj w porcie wyjątkowo dużo statków stało, jeden po drugim mijałem, różnych towarów mieli nie mało, gdy mnie zobaczyli trochę się zdziwili, lecz ja statek za statkiem mijałem, bosmani wołali to mnie choć do nas mamy coś dla ciebie za darmo, ale ja ich słuchać nie chciałem. Przede mną był cel nowy czyli statek wycieczkowy. Jest to czego szukałem, znalazłem mój statek, po nazwie go rozpoznałem. Podszedłem do kapitana ładnie ubranego i rzekłem tylko jedno zdanie, chcę dołączyć do grona waszego. Kapitan zapytał a reguły są ci znane? Czy wiesz co cię czeka, jakie są dalsze losy takiego człowieka? Wiem, wiem wszystko, tak mi się zdaje, wiem wszystko o właścicielu i że końcem tej podróży są Hawaje.


Więc szybko na pokład wskoczyłem, a tu żołnierze wszędzie, karabiny i działa stały, aż się zdziwiłem, do walki nie byłem gotowy, przecież to statek wojenny a nie wycieczkowy. Jacyś ludzie pokład szorowali, i mnie też szczotkę do ręki dali. Na pełne morze żeśmy wypłynęli, i przez dłuższy czas lądu nie widzieli, Sztorm zerwał się tej nocy, wszyscy wspólnie stanęliśmy do pomocy. Pośród nawałnic i burz żeglowałem, i tylko czasami o Hawajach myślałem. I nagle ujrzeliśmy z daleka że w oddali że piracki statek czeka, przed nami bitwa powiedział dowódca, niech nikt od walki nie stroni bo was wróg dogoni, następne statki się pojawiały na tych statkach czarne flagi powiewały. Jak żeśmy się do nich podpływali, padły pierwsze strzały, myśmy za broń chwytali. Kule świstały nad nami, i zobaczyłem wielu z naszych z krwawiącymi ranami, widziałem jak niektórzy w serce dostali, i nie było dla nich ratunku, przy mnie umierali. Wiele więźniów z pirackich statków żeśmy uwolnili, sam też rany odniosłem, ale wiele statków żeśmy zatopili.


Czas na rehabilitację i leczenie ran które miałem, więc powoli do domu wracałem. Po drodze dawnego kolegę spotkałem, z czasów szkolnych ale dawno go już nie widziałem, w ręku trzymał leżak i olejek do opalania który rozpoznałem. Dokąd to biegniesz zapytałem, bo pojęcia nie miałem. Do portu, powiedział, przybył statek nowy, dziwny i trochę nietypowy. Właściciel tego statku to ktoś bardzo bogaty, za darmo rozdaje wycieczki na Hawaje, nie nie chce za to zapłaty. Nic nie zapłacisz a dostajesz wiele, na rajskich wyspach są piękne plaże, darmowe jedzenie i piękne hotele. Chciałem mu wyjaśnić na czym to polega, by tak się nie cieszył, ale on nie słuchał, na ten statek bardzo się spieszył. Pomyślałem w chwilowej zadumie, przecież on i tak tego nie zrozumie. Powiedziałem zatem: Niech moc będzie z tobą drogi przyjacielu, idź i uratuj wielu, tylko się zdumiał, bo nic z tego co powiedziałem nie zrozumiał.


Do ciebie zwracam się mój czytelniku byś wiedział że doświadczyć sam musi na własnym ciele, że chrześcijaństwo to nie Seszele, wiele ran wróg zadaje zanim dostaniesz się na Hawaje.

Powrót Jezusa na Ziemię

Widziałem Pana jak z nieba powraca

by skończyć ten koszmar,

to zło co ciągle niszczy i zatraca

Powraca z rzeszą aniołów co sławią Boga

i ludzkość pyszną, złą

i zbuntowaną ogarnia trwoga

my mamy pieniądz, i sławy chcemy,

takiego Boga nie potrzebujemy


Gdy zobaczyli Pana śród chmur,

rzekli strzelajmy do niego z gór,

wołali puśćmy na niego rakiety,

wycelujmy w niego swe pistolety


Lecz lud wierny co o łaskę prosi

otwarte ma bramy do nieba ich Pan prosi

Reszta się śmieje,

a niech sobie idą co mają nadzieję

a my to przetrwamy,

takiemu Bogu się nie poddamy.

A ty czytelniku po której staniesz stronie

przeciwko Panu czy w jego obronie?

W niebie

Przy stolę siedzę razem z mym Panem

przede mną potrawy które nie są mi znane

to wszystko za darmo jest nam ofiarowane

Widzę tu lud szczery i prosty,

co wiarą góry przenosił i duchowe miał wzrosty,


a gdzie są ci co mieli wielkie wykształcenie?

nie ma ich! nie widzę! popadli w zwiedzenie!

Ufali tak bardzo ludzkiej mądrości

a zapomnieli o innych godności.

Mówili wszystkim, my mamy wiedzę,

my mamy mądrości

a nic nie wiedzą ci ludzie głupi co ludzie prości


Czemu to Panie nie ma ich w niebie

czemu nie siedzą dziś obok ciebie

bo nie znalazłeś w nich upodobania

i na wymioty zbiera się od ich gadania

Cel Chrześcijaństwa

Biskup plany swe układa jak zdobyć fundusze, jak kościół się zakłada podszedł szatan powiedział — Pieniędzy by się więcej zdało tu trzeba ławki, tu trzeba dzwonnicę, wciąż wszystkiego masz za mało


W ten miesiąc ubierz szaty strojności niech lud cię podziwia, doznaj godności i niech cię głaskają niech oczy swe takim widokiem napełniają, ci co wody życia nigdy nie doznają. Śpiewajcie pieśni ku chwalę świętego chociaż w niebie nie ma takiego


Lecz biskup mądrym był człowiekiem, odpowiedział szatanowi rykoszetem: Chociaż kościół powstał przed wiekiem najważniejszym przesłaniem jest być dziś człowiekiem a szaty strojne nosić będę w niebie ale tam nie będzie już miejsca dla ciebie oczy swe takim widokiem napełniają, jedynie ci co wody życia nigdy nie znają dzwonnicę mam starą i ołtarz zniszczony ale lud wierny w modlitwie pogrążony.


I rzekł mu szatan Dam ci zatem inną radę, posłuchaj bo nie proponuję ci zdradę powiedz ludowi by prawdziwą naukę ogłaszali Popatrz heretycy w tym mieście powstali, ci co naukę kościoła swymi teoriami obalali Ucz o prawdziwych naukach kościoła o Tomasza z Akwinu wejrzeniu o Trójcy, zmarłych, i obrazach czczeniu, naucz jednego i drugiego matoła jaka jest nauka twojego kościoła


Biskup mu rzecze — Nauczę lud jak Bóg mi każe dam im biblię a heretyków miłością obdarzę, a nie obrazy i zmarłych im pokaże.

Wędrowiec

To jest alegoria, pod podanymi tu postaciami

kryją się osoby i wydarzenia.


Własną drogą szedłem kiedyś przez życie była pełna zawiłych ścieżek jak to widzicie. Doszedłem nad skaliste wybrzeże, skończyła się ma droga przede mną urwisko swym aż oczom nie wierzę.


Ta droga miała mi dać szczęścia bez miary a tu są urwisko, wąwozy i jary Stanął ktoś przy mnie w białej swej szacie kim jesteś krzyknąłem strwożony — odrzekł spokojnie


— Synu mój dlaczego jesteś przestraszony? — nie znasz mnie dziecię, na drodze twej nie raz stałem ileż to razy właściwą ścieżkę ci wskazywałem. Teraz jeśli mnie miniesz zrobisz krok do przodu i zginiesz Odrzekł wędrowiec — Panie! nie chcę tutaj umierać w trwodze zgadzam się pójdę po twojej drodze, lecz chcę w zamian szczęścia i sławy bez żadnego stresu i żadnej obawy.


Dobrze rzekł Pan patrząc na niego okiem łaskawym nim to osiągniesz musisz stać się człowiekiem prawym Spójrz na człowieka co siedzi przy drodze ten jest żebrakiem o jednej nodze. Ale serce ma przezroczyste, szczere do bólu i bardzo czyste.


Zobacz na dzieci co tam żebrają one pieniędzy ni sławy nie mają, a jednak Bóg kocha ich i niebo dostają. Przed tobą trud, i cierpienie się zaczyna, czy chcesz być jak ta dziecina?


Nie obiecuje ci łatwej drogi, życie będzie ci ciężkie pełne lęku i trwogi, ale na końcu wieniec dostaniesz, u boku Pana swego staniesz, tam już nie będzie stresu obawy i otrzymasz najlepsze i najsmaczniejsze potrawy, dostaniesz wszystko co tylko dusza zamarzy, sławę bogactwo to wszystko ci się zdarzy.


I nie będzie to wcale za trud nagrodą twoją, ale darem ode mnie, dobrotliwą łaską moją. Czy decydujesz się iść moją drogą, pełną drogą trudu wraz z trwogą? Oto przed tobą droga jest moja, drogi czytelniku jaka jest teraz odpowiedź twoja?

Dwie drogi do celu

Był sobie kiedyś człek prosty w swoim myśleniu poszedł odpocząć pod jabłoń w cieniu Patrzy na niebo i piękne chmury, ma czas podziwiać piękno natury.


A drogą tą jechał człowiek bogaty, co ma fabryki, ludzi i strojne szaty Kiedy zobaczył prostego pod drzewem podszedł do niego i powiedział z gniewem. Czemu to czas marnujesz i pod tym drzewem leżysz bezczynnie i tak godziny spędzasz niewinnie? A cóż mam robić odrzekł chłop śmiało? Jakże to roboty masz za mało?


Zasiej buraki, sprzedaj to wszystko, potem ziemniaki, i co dalej pyta chłop, co dalej mi radzisz? potem to sprzedasz, i pola dokupisz i więcej ziemniaków zasadzisz I co dalej mi radzisz, gdy więcej będzie? Wakacje i odpoczynek będziesz miał wszędzie podziwiać będziesz niebo i chmury, i piękne góry Ależ mój drogi Panie właśnie leżę pod drzewem i podziwiam chmury i góry mam wakacje od samego rana, bez pieniędzy, trudów i bez starania.

Zrozumieć Człowieka

Do kościoła wszedłem pewnego dnia

bo usłyszałem jak ktoś na organach gra

Usiadłem w ławce cicho i spokojnie

nie było tu ani gwarno ani rojnie


Więc na piękno to popatrzyłem

i głowę swoją w modlitwie skłoniłem

Słów kilka tylko wyszeptałem:

„Przyjdź Panie” i w górę spojrzałem


Wtem podszedł ktoś i cicho usłyszałem

pamiętasz w chorobie przy tobie stałem

kiedy walczyłeś o swoje życie

przyszedłem do ciebie wcześnie już o świcie.


Dlaczego boisz się przyszłej godziny

bać się powinieneś zła i swojej winy

dlaczego wciąż wątpisz w moje siły

na moim zegarze jest jeszcze godzina

i czasu jest mnogo

u ciebie minęła dwunasta boś zdjęty trwogą


Cicho więc szeptałem, wybacz mi

Panie że wiary nie miałem

i wciąż się boję i nie mam pokoju,

wśród trudów, cierpień i znoju

więc jeśli nawet znój mój nie minie

będę ci ufał w tej złej godzinie


Wyszedłem przed kościół na zegar spojrzałem

była wciąż jedenasta i ze zdumienia oniemiałem

zegar zatrzymał się na jedną godzinę

gdy wyznawałem przed Panem swoją winę

i czau nic nie straciłem kiedy z Panem,

gdy w kościele byłem

Dlaczego Panie?

Pewnego dnia wszedłem do otwartego kościoła

co prowadzony był przez przywódcę apostoła.


Zobaczyłem w nim sąsiada swego

Henryka dobrze mi znajomego

Ostatnio kradł w pracy i to wiele

być może przyszedł pokutować w kościele


widziałem też dwie sąsiadki

co wczoraj kłóciły się o jakieś manatki

Prowadził duchowny

co znany jest z pedofilskiej afery

i ma bardzo wypaczone maniery.


I wielu innych chorych duchowo

przyszli by usłyszeć Pańskie Słowo.

I przypomniałem sobie własne swoje winy

czy ja tu jestem bez przyczyny?


Jaki jesteś naprawdę Panie?

Ciągle zadaje to samo pytanie

Czy twa cierpliwość i miłość nie ustanie?

Czy to jest miłość czy pobłażanie?

Gdzie jest granica Bożej sprawiedliwości

od ludzkiej zwykłej słabości.


Dlaczego mi ciężko zrozumieć ludzi

jak ciężko zrozumieć ludzkie słabości

a przecież ja w sobie nie dostrzegam własnej podłości

Stworzenie Świata według człowieka

Dzień pierwszy

Rzekł człowiek do człowieka. Uczyńmy sobie kominy, i niech ocieplą nasz klimat miejmy wyziewy i dymy, i niech dodatkowa atrakcja nam się zrodzi, w postaci huraganów i powodzi.


Dzień drugi

Uczyńmy sobie komputery i kina i ekrany bo i tak rozmawiać ze sobą nie zamierzamy.


i napatrzymy się na filmy o przemocy, polubmy taką życia stronę chociaż wszystko to zmyślone. Atrakcją naszą niech będą używki, dla nas do zabawy w sam raz musimy jakoś spędzić wolny czas, zdrowie jest nieważne bo żyje się tylko raz.


Dzień trzeci

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 22.12