E-book
22.05
drukowana A5
81
Chcę więcej, kochanie

Bezpłatny fragment - Chcę więcej, kochanie


5
Objętość:
468 str.
ISBN:
978-83-8273-443-0
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 81

Dla mojej żony

Rozdział I

Klaudia na chwiejnych nogach skierowała kroki w stronę łazienki. Nagle zatrzymała się i zerknęła na siedzącego na skraju łóżka męża, mocującego się z bielizną. Podobał się jej ten widok. Jak na swój wiek i staż, który mogli odhaczyć na kartach kalendarza, jej facet zachował dobrą formę i wigor. Oczywiście, nie były to czasy, gdy podczas nocy mógł skończyć nawet pięć razy, ale tamto to było zakochanie. Organizm wtedy działa wbrew prawom natury. Miłość to coś więcej. To uczucie całkowicie odkrywa i celebruje prawdę.

O lojalności, wierności, zaufaniu, oddaniu. Ona znała te wszystkie komponenty składające się na pożywną zupę małżeńskiego pożycia. Problem polegał jednak na tym, że od dawna, smakując tego dania pełnego codziennych życiowych składników, nie czuła żadnych wyrazistych przypraw. Ten sam smak, konsystencja, tekstura. Już od dawna nie miała okazji posmakować czegoś nowego, ekscytującego i zaskakującego. Wszystko stało się jakby mdłe, swojskie, powtarzalne i przewidywalne. Jak codzienność solidnego, małżeńskiego dania z wieloletnim terminem przydatności do spożycia.

Klaudia doszła do takiego etapu w swoim związku, w którym kwestia ufności i lojalności była podstawowym elementem spajającym codzienność ich rodzinnego życia. Wiedziała, że może Rafałowi powierzyć absolutnie najskrytsze sekrety. Nawet te zakazane. Nawet te, które uśpione na dnie jej kobiecej namiętności, spoczywały uśpione przez lata, a ostatnio zaczynały się budzić. Tak jej się przynajmniej wydawało. Dlaczego więc tego nie robiła? Co ją powstrzymywało? Ten jeden niewielki, a jednocześnie kluczowy obszar jej jaźni nadal podlegał cenzurze strachu i niepewności. Bała się tego, jak zareaguje Rafał na jej „fanaberie”. Jednak to był ten dzień. Lepszego nie będzie. Skoro ufa mężowi, może mu również „to” powiedzieć.

— Chcę więcej, kochanie — wypaliła nagle, zaskakując samą siebie.

Rafał podniósł wzrok i spojrzał na opierającą się o futrynę łazienki żonę.

— Skarbie — odparował, naciągając bokserki — dostaniesz więcej. Daj mi tylko trochę odsapnąć. 20 minut powinno wystarczyć.

— Nie o to mi chodzi, chociaż do tego wrócimy — puściła mu oczko. — Mam na myśli coś innego.

Spojrzał na nią. Po seksie zawsze wyglądała wspaniale, nawet gdy igraszki były naprawdę ostre. Nęciła erotyczną aurą. Zwłaszcza, gdy po wszystkim zakładała jego cienką bawełnianą koszulkę ledwo przykrywającą jej pośladki. Gdy stała w drzwiach, jasne światło padające z łazienki rysowało jej szczupłą sylwetkę niewyraźnym konturem prześwitującym przez materiał. Rafał ponownie poczuł pulsowanie w podbrzuszu.

Tym razem dodatkowo dostrzegł coś, czego w spojrzeniu swojej żony nie widział od bardzo dawna.

Klaudia zakołysała biodrami i podeszła do niego. Jej zmysłowy zapach perfum, potu i kobiecości otoczył go, wywołując adekwatną i właściwą reakcję jego ciała. Rafał powoli chwycił za kraj koszulki i podniósł powyżej jej piersi. Zdecydowanie chwycił za jej pośladki rozkoszując się aromatem zaspokojonej kobiety. Czuł nie tylko jej zapach. Pożądanie ponownie zaczęło w nim rosnąć, gdy tylko zauważył, że sutki dziewczyny są twarde i sterczące, jakby była piekielnie napalona.

— Jeszcze ci mało, żoneczko? — Przygryzł delikatnie sterczący sutek. Klaudia zasyczała i mruknęła rozkosznie. — Coś czuję, że będę musiał się tobą zająć i zaspokoić twoją chęć na więcej.

Dziewczyna pocałowała go i powoli odsunęła się o krok. Światło padające z łazienki rozświetliło strumyczek nasienia spływającego po jej prawym udzie. Strumyczek sączący się wprost z jej wnętrza.

— Możemy pogadać? — jej poważny ton trochę go ostudził.

O co może chodzić, pomyślał.

— Zaczynam się ciebie bać — uśmiechnął się niepewnie. — Nie dałem jakiejś wielkiej plamy chyba, co nie?

— Plamę dałeś, mój drogi — odwróciła się do niego tyłem i wypinając się delikatnie rozchyliła rękami pośladki — o tutaj. Ale takie plamy lubię.

Rafał odetchnął. Gdyby sprawa była niemiła, nie miałaby ochoty na takie frywolne zachowanie.

— Gdzie chcesz porozmawiać?

— W salonie. Ale najpierw weźmy prysznic — złapała go za podbródek i zadarła mu głowę do góry. — Zaspokoiłeś mnie, cipkę zalałeś spermą a mój pośladek nadal mnie piecze. Prysznic, a później relaks.

— Skoro jesteś zaspokojona — zaczepnie wypalił Rafał — dlaczego sutki sterczą ci tak, jakbyś nie myślała o niczym innym, tylko o twardym kutasie?

— Tak kochanie. O kutasie — puściła mu oczko. Kolejny raz tego wieczoru. Coś się szykuje — pomyślał Rafał. Wstał i złapał żonę za rękę.

— Chodź. Umyję ci plecy.

Po ścianach salonu migotały błyski tańczącego w kominku ognia. Przyjemne ciepło idealnie komponowało się z kubkiem aromatycznej kawy. Było doskonałym dopełnieniem rozkosznych chwil spędzonych w sypialni. Na podłodze stało kilka średnich i wielkich donic z roślinami, nadając pomieszczeniu domowego, przyjaznego klimatu. W rogu salonu zagościł duży regał zapełniony książkami. Klaudia uwielbiała czytać. I chociaż nieobca jej była literatura faktu, autobiografie ludzi, których szanowała, przede wszystkim gustowała w mrocznych romansach, które potrafiły rozpalać jej wyobraźnię do białości. Tajemniczy, czasem niebezpieczny klimat, zawiłe, tryskające od erotyzmu i zmysłowości relacje pomiędzy bohaterami tworzące istny raj dla wyobraźni, działały uspokajająco. Ale przede wszystkim podniecały. Zdarzało się, że wyprowadzały z równowagi. Jej przygoda z książką była powodem niejednej zarwanej nocy. I chociaż w pracy czuła piasek w oczach, nie żałowała ani jednej pochłoniętej strony.

Obok kominka, naprzeciwko sprzętu multimedialnego, średniej wielkości, gustowny narożnik kusił miękkością poduch. Dotykając wzrokiem ich puszystych, pastelowych obić, chciało się wtulić w jego pielesze.

Klaudia zatopiła się w kolorowej miękkości, delektując się aromatem świeżo zaparzonej kawy i chwilą samotności. Wreszcie z sypialni dzieci wrócił Rafał i pokazał gestem, że pociechy smacznie śpią. Usiadł obok żony i chwycił za pilota. Po chwili wnętrze salonu wypełniły dźwięki miotełek tańczących po perkusji, żywego kontrabasu, trąbki z tłumikiem i fortepianu. Doskonałą harmonię dźwięku co i rusz dopełniało subtelne tło wypełniających klub odgłosów.

— Uwielbiam to nagranie na żywo — upiła łyk kawy i rozmarzyła się Rafał odstawił pełen kubek na stolik. Nie lubił pić gorącej.

— Byłaś dziś boska, kotku — zagadnął, wyrywając ją ze stanu letargu.

— Ty też, byczku.

— O czym chciałaś pogadać? — zaczął Rafał. — O co chodzi?

Patrzyła mu w oczy i milczała długo. Salon migotał w pomarańczowym świetle. Drewno w kominku trzaskało, a wokół unosił się zapach kawy i domowego ogniska.

Rafał podniósł brwi, chcąc zachęcić żonę do mówienia. Podziałało. Zanim zaczęła, upiła łyk.

— Od moich ostatnich urodzin nie mogę pozbyć się pewnego wrażenia.

— Wrażenia? — Rafał był mocno zaintrygowany.

— I tak. I nie. To takie uczucie. Trochę nie daje mi spokoju.

— Od urodzin?

— Wtedy zdałam sobie z tego sprawę.

Rafał wpatrywał się w żonę z oczekiwaniem dalszych wyjaśnień. Ona ścisnęła jego dłoń i kontynuowała swoje zwierzenia.

— Nie chcę, żebyś zrozumiał mnie źle. Albo wyciągał pochopne wnioski. Chociaż na urodzinach poczułam wyraźnie, że czas jednak mija, to nie czuję się staro. Wręcz przeciwnie. Jednak zdaję sobie sprawę, że latka lecą. A ja… — zawiesiła głos, patrząc w oczy męża — trochę się boję o tym mówić.

— Boisz się? — Rafał przytulił ją do siebie, jednocześnie płonąc z ciekawości. — Jestem przy tobie i nie masz się czego bać — zapewnił.

— Widzisz? — zaczęła z nową energią. — Właśnie zaczynasz wyciągać pochopne wnioski. Dlatego nie przerywaj mi, dopóki nie skończę. Dobrze?

Rafał potwierdził skinieniem głowy i wykonał gest zamykania ust na kłódkę.

— Wariat — skarciła go, śmiejąc się serdecznie. Po chwili jednak spoważniała.

Upiła duży łyk kawy i odstawiła kubek na stolik.

— No więc tak… — zaczęła niepewnie. — Jest mi dobrze z tobą — wystawiła szybko palec, bo Rafał już zamierzał coś odpowiedzieć. — Poczekaj. Daj skończyć. Jak już mówiłam, jest mi dobrze razem z tobą. Z dziećmi. Mam fajne życie. I naprawdę, musiałabym się wysilić, żeby znaleźć coś, na co mogę ponarzekać. Zresztą, o prawie wszystkich sprawach i tak ci mówię.

Rafał zanotował w myśli słowo „prawie”.

— Wiadomo — kontynuowała — zawsze można coś poprawić, ale to byłoby już czepianie się na siłę. Bałam się zaczynać tę rozmowę, bo boję się, że możesz ją źle odebrać. Niewłaściwie. Obawiałam się, że podejdziesz do tematu za bardzo, jakby tu rzec, „macho”. Nie będę odnosić się do twojej męskości, bo nie mogłam lepiej trafić. Uwielbiam kochać się z tobą. Lubię pieszczoty i to, jak delikatnie potrafisz się mną zająć. Ale uwielbiam również, jak mnie pieprzysz, jak mnie ostro rżniesz i spuszczasz się na moje cycki, na twarz lub wprost do mojej cipki. Ona uwielbia jak twój kutas jest w środku — mówiąc te słowa położyła dłoń na rozporku męża. Natychmiast poczuła efekty.

— W tej sferze — ciągnęła dalej — w sferze seksu nie chcę narzekać.

Nie chce, pomyślał Rafał w ciszy, która zapadła.

— Ale? — odważył się odezwać po jej dłuższym milczeniu.

— Chcę więcej. Chcę przeżyć przygodę. Coś nowego. Ekscytującego.

Po tym szybkim wyznaniu zamilkła na dłuższą chwilę. Myślami powędrowała gdzieś bardzo daleko. Rafał widział jej lekko podniesione kąciki ust i rodzące się kurwiki w zapatrzonych w dal oczach. Nie chciał jej przerywać, ale był zbyt ciekaw tego, co będzie dalej. Bał się, że Klaudia zgubi ten pasjonujący wątek. Spojrzał na jej dłoń leżącą na rozporku i napiął mięśnie. Ręka żony uniosła się nieco do góry. Podziałało. Ocknęła się.

— Zboczuchu — zacisnęła dłoń, aż się skrzywił. Posłała mu całusa i kontynuowała swoje wyznanie.

— Ty i ja jesteśmy w najlepszym wieku do takiej przygody. Pomyśl tylko — zaczęła go przekonywać — zostawiliśmy za sobą kompleksy młodości i głupie dążenie do doskonałości. Poznaliśmy i zaakceptowaliśmy nasze ciała, naszą nieidealność. Dzięki temu możemy w pełni cieszyć się sobą. I — dodała filuternie — sobą nawzajem.

Ożeż ty! — pomyślał Rafał, czując nowe fale podniecenia. Poczuła je również ona.

— Za dziesięć, dwadzieścia lub więcej lat wzrośnie we mnie przekonanie, którego nijak nie będę mogła wykorzenić. Nie zaczaruję rzeczywistości. Nie chcę wtedy żałować, że nie zrobiłam, nie spróbowałam czegoś, czego wtedy zrobić już nie będę mogła. Lub nie odważę się, by to zrobić. Wtedy będzie z późno. Rozumiesz? Chcę ci wszystko opowiedzieć, ale jednocześnie się boję. Czy mogę ci coś wyznać?

Rafał ocknął się z dalekiej wędrówki po fascynującej krainie wyobraźni. Czuł zupełnie inny rodzaj ekscytacji. Jakby Klaudia podniecała nie jego lędźwie, a jego mózg.

— Jestem za — odpowiedział natychmiast. — Uroczyście przyrzekam, że możesz mi powiedzieć wszystko. Masz całkowitą amnestię.

Na chwilę zapadła cisza. Bardzo wymowna. Spojrzał na nią. Oczy miała półprzymknięte, a myślami odpłynęła daleko. Być może gdzieś do krainy własnych wyuzdanych fantazji. Jakby już rozpoczęła wdrażać w życie swój seksualny plan. Cokolwiek to miałoby znaczyć. Jednego był jednak pewien: jego wyobrażenia o swobodnym, wyuzdanym i pełnym przygód seksie na pewno znacznie odbiegały od jej własnych. Czegóż można by się spodziewać po dziewczynie, która nie przeżyła żadnej ekscytującej przygody, jeżeli nie liczyć jednego numerku o drugiej nad ranem, za namiotem weselnym u kuzyna, gdy wszyscy, którzy mogli ich przyłapać albo spali, albo byli pijani. Albo jedno i drugie. Ona wielokrotnie wracała do tej przygody, gdy naprawdę się nakręciła, ale Rafał wiedział, że na skali ekscytacji to zaledwie pierwszy poziom. Tymczasem, czego można się po niej spodziewać? Przecież ona nawet nie ogląda filmów pornograficznych. Nie podniecają jej. Wielokrotnie próbował coś jej podsuwać przed oczy, ale lata temu przestał. A może któraś z koleżanek z pracy po imprezie opowiedziała o prawdziwych przygodach swojego pożycia? Może to właśnie to rozpaliło jego żonę? Taką przynajmniej miał nadzieję, ale nie spodziewał się zbyt wielkie rewolucji seksualnej.

— Zastanawiałam się, jakbyś zareagował — wypaliła nagle, ściskając przez spodnie jego penisa jeszcze mocniej — gdybym powiedziała ci, że właśnie wczoraj, gdy byłeś u klienta, odwiedził mnie nasz dobry znajomy — spojrzała w oczy Rafała i oblizała wargi — i porządnie mnie zerżnął?

Zatkało go kompletnie, jakby uderzył go piorun. Otworzył usta, a jego wnętrze aż zagotowało się od skrajnych emocji. Ręka Klaudii nie przestawała ściskać jego penisa.

— Że co? — wypalił nagle. Jego glos był suchy i piskliwy.

— Co, mężusiu, powiedziałbyś na to, że wczoraj — zaczęła odpinać pasek jego spodni — twoja żona, twoja kobieta, matka twoich dzieci, twoja powiernica, dupa do rżnięcia i suka do pieprzenia, obciągnęła naszemu kumplowi? — W końcu rozsunęła rozporek i z trudem wyciągnęła sterczącego członka.

— Opowiedzieć ci o tym, jak przyszedł tutaj, gdy cię nie było — ciągnęła dalej — jak go zwabiłam podstępem, pod pretekstem jakiejś pilnej sprawy tylko po to, żeby chwycić jego kutasa, wsadzić sobie w gardło i z rozkoszą possać jego wielką pałę? Jakbyś na to zareagował? Co byś powiedział na to, że całowałeś dziś moje usta, usta twojej żony, która jeszcze kilkanaście godzin temu ssała innego chuja tak długo, aż jego właściciel spuścił się jej w gardło?

Rafał nadal milczał zaszokowany, jak nigdy w życiu. Paradoksalnie, jego członek był do granic nabrzmiały. Klaudia objęła go dłonią i zaczęła masować. Nie pamiętała, kiedy ostatnio widziała penisa męża tak napęczniałego z podniecenia. To tylko potwierdzało jej hipotezę, którą zamierzała za chwilę udowodnić.

— Mmmm — zamruczała, jak kotka bacznie obserwując jego reakcję — jego sperma smakowała tak cudownie. Aromatyczny, gęsty nektar prawdziwego mężczyzny. Jak na to zareagujesz?

Rafał odpowiedział po dłuższej chwili.

— Zdradziłaś mnie — stwierdził bardziej, niż zapytał. — Który to był? Bogdan? — Oczy Klaudii nie zareagowały. Rafał próbował dalej. — Leszek? On miał na ciebie ochotę już od dawna. Musiałaś widzieć, jak na imprezach rozbiera cię wzrokiem.

— Zimno, oj zimno — raczyła po chwili odpowiedzieć, tym razem bawiąc się jego jądrami.

— To na pewno Andrzej. Tak! Na sto procent! Już kilka razy, jak pogościliśmy, to wprost mówił, że gdyby mnie upił, a ty byś się zgodziła, to spędziłby z tobą całą noc.

— Andrzej nie dałby rady nawet dobrze postawić swojego kutasa.

Rafała zatkało znowu. Ta deklaracja, to słownictwo. Ta wylewająca się z jej pewności siebie całkowita bezwstydność. Nie znał swojej żony od tej strony.

— A skąd ty to wiesz? — zaatakował pytaniem.

— Od Dominiki. Mówiła mi, że Andrzej jest mocny tylko w gębie. Jak ostatnio rozłożyła przed nim nogi i zabłysła wydepilowaną cipką, to dostał takiego napadu duszności, że o wzwodzie nie było mowy. I z jebaki i Casanovy Andrzej stał się rekonwalescentem.

— Biedna Dominika — wypalił bezmyślnie Rafał.

— Biedna, powiadasz? — Nie uszło to jej uwadze. — Tak się przejmujesz poziomem zaspokojenia Dominiczki, mój mężu? — Przestała masować jego członka i zabrała rękę. Rafał przeklął w duchu swój niewyparzony język. Przypomniał sobie nagle starą maksymę, że najlepszą obroną jest atak. I zamierzał go właśnie przypuścić.

— Odbiegamy od tematu — nakierował stanowczo rozmowę na właściwe tory. Był rozdrażniony, ale przede wszystkim tym, że przestała się nim bawić. — Doprawiłaś mi rogi. Kurwa, a ja nawet nie wiem z kim!

Zapadła pełna napięcia cisza. Z każdą upływającą sekundą robiło się coraz bardziej gęsto. Wokół nich aż iskrzyło od napięcia. Nie było jednak wiadomo, czy od podniecenia, czy zdrady, złości i żalu, czy po prostu od zapowiedzi czekających ich oboje głębokich konsekwencji tego czynu.

Nagle, bez żadnych wstępów, zaczęła się rozbierać. Powoli. Cały czas patrzyła w oczy męża, a jej zawadiacki uśmieszek nie znikał na moment, gdy odpinała stanik. Po chwili uwolnione piersi zakołysały się łagodnie przed jego oczami.

Na pewno zauważył moje sterczące sutki, pomyślała. Była zdecydowana w każdej chwili zakończyć grę, gdy tylko zauważy niebezpieczne symptomy. Na razie niczego takiego nie zanotowała. Nie zamierzała też przestać. Była tak podniecona, że jej cipka wprost żądała ostrego pieprzenia. Potrafiła jednak nad swoimi popędami zapanować. Przynajmniej na jakiś czas. Gra, którą zamierzała toczyć, ekscytowała ją równie mocno, co ostry numerek.

— To bardzo ciekawe, wiesz? — rzuciła nagle, jednocześnie ściskając jeden sutek.

— Co takiego? — Rafał patrzył, jak zahipnotyzowany. Już dawno przestał nad sobą panować. Automatycznie wyciągnął rękę, by zająć się drugim, samotnym sutkiem. Rozległ się głośny trzask uderzenia i poczuł, jak jego dłoń pulsuje piekącym bólem.

— Zabieraj łapkę, mężu — pogroziła mu palcem, ciągle uśmiechając się bezczelnie. — Musimy sobie pewne rzeczy wyjaśnić, mój drogi.

— No właśnie! — odbił piłeczkę, masując rękę. — Czekam na wyjaśnienia. Z kim się pieprzyłaś, gdy mnie nie było?

— Odpowiem ci, ale najpierw coś zrobię — mówiąc to, znowu chwyciła jego penisa, który nawet na moment nie stracił swojej twardości i zaczęła energicznie pracować dłonią. Oszołomiony Rafał z jednej strony wiedział, że chce odwrócić jego uwagę, a z drugie strony pragnął tylko jednego. Wytrysku. Zaspokojenia. Miał wrażenie, że jego jądra aż gotują się od nagromadzonego nasienia, które chce teraz wystrzelić. Eksplodować. Nic nie miało znaczenia. Nie liczyło się. Tylko oczekiwanie na ten jeden, krótki moment spełnienia. Czuł, jak krew zaczyna pulsować mu w skroniach a oddech przyspiesza. Jeszcze chwila. Jeszcze moment do spełnienia, a później porozmawia z żoną „na trzeźwo”. Resztkami świadomości, z oddali, zza dalekich wzgórz i lasów dosłyszał jej niewyraźny głos. Spojrzał na nią.

Klaudia czekała na ten moment, chociaż wiedziała, jak wiele ryzykuje. Szanse powodzenia były naprawdę bardzo małe, ale była przekonana, że inaczej nie można. Nie będzie mogła rozpocząć swojej przygody, jeżeli jej ukochany nie będzie mógł zapanować nad najgłębszymi emocjami w momentach nawet takich, jak ten. W momentach, w których u mężczyzn wyłącza się myślenie, a pozostaje tylko chuć. Gdy ich cała jaźń, ich cała istota chce tylko jednego: spuścić się. I nic innego się nie liczy. Przez tą chuć powstawały i znikały królestwa. Zmieniały się granice na mapach. Upadały cywilizacje. I rozpadały się zgrane, udane i szczęśliwe małżeństwa, którym tylko wydawało się, że mogą bezpiecznie przekroczyć zakazaną granicę. Klaudia za bardzo kochała męża. Nie zamierzała ryzykować. Widząc, że patrzy na nią i ma jego absolutną resztkę uwagi, powtórzyła.

— Nic ci nie opowiem, jeżeli teraz się spuścisz — jej słowa były zimne i stanowcze, jak głazy granitu pchane przez lodowiec. — Niczego się nie dowiesz, jeżeli nie zapanujesz nad tym, czego teraz pragniesz.

Rafał nagle poczuł, że znalazł się pośrodku pola bitwy, na którym dwie mordercze armie toczą śmiertelny bój. A on, w sekundę lub dwie, musiał wybrać stronę. Czy dążyć do zwycięskiej bitwy, zwieńczonej zaspokojeniem, jednocześnie ryzykując przegranie wojny? Czy może, rezygnując z zaspokojenia poddać się i zaufać, że wróg nie zetnie mu głowy? Te kilka chwil największej walki wewnętrznej, jaką odbył w całym swoim życiu zdawały się trwać całą wieczność. W końcu, nie wiadomo do końca dlaczego, chwycił rękę żony i z miną maltretowanego psa, któremu zabrano pieczoną na bukowym ogniu pierś bażanta, odsunął jej dłoń. Półprzytomny spojrzał na pozostawionego na pastwę losu i zapomnienia pulsującego, obwiązanego grubymi żyłami penisa. Od razu, gdy to zrobił, niczym obuchem uderzył go syndrom odstawienia. Pragnął dokończenia nie mniej, niż zwijający się w agonii pragnie morfiny.

Obserwowała to zmaganie pełna wewnętrznej dumy i podziwu. Była szczęśliwa, bo kolejny etap jej planu właśnie się dokonał. I to dokładnie tak, jak chciała. Wiedziała, jak heroiczną wolą wykazał się jej mąż, powstrzymując jej rękę w ostatniej chwili. Udowodnił nie tylko to, że ma żelazną wolę. Pokazał, że będzie potrafił przyjąć pomysły, które ona chce wdrożyć w ich życie erotyczne bez ataków histerii, gniewu, złości lub agresji. To, że się teraz powstrzymał, czyniło z niego mężczyznę. Jej mężczyznę, który miał jaja.

Odczekała chwilę, aż sapanie męża trochę się uspokoi. Odwróciła się do stojącego za narożnikiem stolika, na którym, oprócz książki, z którą spędziła ostatnią noc, stał przygotowany wcześniej drink. Czyste whiskey na lodzie. Podała szklankę mężowi. Ten przyjął go z wdzięcznością. Po pierwszym łyku zastanowił się, skąd wiedziała, że dzisiaj będzie potrzebował drinka? Przecież w takich okolicznościach prawie nigdy nie pije. Z drugiej strony, okoliczności nie były normalne. A ten drink? Zupełnie, jakby to zaplanowała, pomyślał.

Niemożliwe, natychmiast odrzucił tą absurdalną myśl. Właśnie. Zaczął myśleć. Gdy tylko zdał sobie z tego sprawę, uśmiechnął się do żony. Uśmiech jednak trwał krótko.

— Poważnie, Klaudia — zaczął stanowczo, ale spokojnie. — Z kim się puściłaś, gdy mnie nie było w domu?

— Z nikim — odparła od razu, jakby wcześniej miała przygotowaną kłamliwą linię obrony. Tylko po co wcześniej się przyznała?

— Jak to z nikim?

— Mówię ci, że z nikim — jej spojrzenie wydawało się szczere. — Ale nie w tym rzecz, kochany.

— Nie w tym rzecz? O czym ty mówisz? To w czym? — Rafał czuł, że znowu wyłącza mu się myślenie. — Właśnie przyznałaś się, że dałaś dupy, dosłownie, mojemu kumplowi. I nie chcesz powiedzieć, któremu.

— Zaraz przestaniesz się tym przejmować — obiecała — gdy tylko odpowiesz sobie na jedno, bardzo ważne pytanie.

Znowu zapadło milczenie. Nie przeszkadzało ono jednak Klaudii bawić się sutkiem. Oba były tak apetyczne, sterczące, twarde. Rafał marzył, by choć trochę je przygryźć. Ostatkiem świadomości zauważył, że ona znowu przygląda mu się bacznie. Jakby czekała na to, co się wydarzy.

Nagle go uderzyło. Zrozumiał. Cholera!

Prowokowała go. Sprawdzała, czy potrafi nad sobą zapanować.

Wysiłkiem woli oprzytomniał i przywołał się do porządku w mgnieniu oka.

— Okay, żonko — zaczął żartobliwie i całkiem trzeźwo — zamiast robić sobie dobrze, chyba pora na wytłumaczenie się. Nie uważasz?

Zauważył wyraźnie, że odetchnęła z ulgą. Jednocześnie, przerywając zabawę, dała nikły wyraz swego niezadowolenia. Czyli nie tylko ja nie potrafię się czasem kontrolować, pomyślał z satysfakcją Rafał.

— Nie zdradziłam cię — zaczęła od razu, chcąc konkretem ostudzić szalejące w niej żądze. — Chciałam tylko przeprowadzić pewien test. Nie gniewaj się, ale to było konieczne.

— Dlaczego? Dla taniej zabawy moim kosztem? Mało mi teraz kutasa nie rozerwie, do tego doprowadziła twoja zabawa. Zadowolona jesteś?

— Przy tej całej opowieści — nie podjęła rzuconej rękawicy — o tej mojej rzekomej zdradzie. O tym, co robiłam z naszym kumplem i to, w jaki sposób to opowiadałam — spojrzała mu w oczy świadoma, że przywołuje niedawno wykreowane w jego wyobraźni sceny — chciałam coś sprawdzić.

— Co? — zapytał, zakładając nogę na nogę.

— A choćby to, że na samo wspomnienie od razu ci staje — pokazała jego nieudolną próbę zatuszowania tego faktu przez założenie nóg. — Zauważyłam coś jeszcze. Coś, co sprawiło, że poczułam zmieszanie. Ale takie dobre, miłe — odparła natychmiast widząc zaniepokojenie budzące się na jego twarzy. — Raczej chodzi mi o ekscytację. Podniecenie. Coś, czego wcześniej nie czułam. Coś, co chciałam poczuć.

— Od tych wyjątkowych urodzin?

— Od urodzin — potwierdziła.

— I jak wypadł test?

— Ty mi powiedz — odparowała. — Podczas całego fałszywego wyznania, wyznania, które zbudowało prawdziwy obraz w twojej głowie, ani razu naprawdę nie zdenerwowałeś się na to, że cię zdradziłam. To było bardzo słabo udawane. Tak, jakbyś miał niechciany obowiązek odegrać rolę męża rogacza. Zdecydowanie bardziej zainteresował cię zupełnie inny fakt.

— Jaki? — Rafał wręcz płonął z ciekawości.

— Z kim się puściłam.

Trafiła w punkt.

— Nie zaprzeczaj — kontynuowała. — Nie zezłościło cię to, że cię zdradziłam. Z równowagi wyprowadziło cię to, że nie wiesz, z kim poszłam do łóżka i co robiłam z kochankiem. Sam fakt tego, że zwabiłam kogoś do domu, że zrobiłam mu laskę, a później on przeleciał mnie ostro, nie wywołał takiej reakcji, której można by się spodziewać po zdradzonym mężu. Moja zdrada cię nie zainteresowała. Zainteresował cię tylko fakt, z kim się pieprzyłam i co robiłam. Prawda, mężusiu? — Rafał milczał, nieudolnie próbując przybrać pokerowy wyraz twarzy. — I zamiast się wkurzyć na zdradziecką żonę, tak naprawdę poczułeś ekscytację. Podniecenie. Prawda? Rzekome rogi, które ci przyprawiłam tylko cię nakręciły.

Rafał milczał. Ta diabelska kobieta czytała w najgłębszych zakamarkach jego wyuzdanego wnętrza.

— Nie masz dowodów, że to prawda — podjął desperacką próbę obrony.

— Mam dowód! — uśmiechnęła się lubieżnie, ściskając drugi, sterczący sutek.

— Tak? A jaki?

— A taki, że mało ci kutasa nie rozerwało z podniecenia. Twoje ciało nie kłamie, więc nie ściemniaj.

Milczeli przez jakiś czas, próbując to wszystko poukładać. Rafał był zszokowany grą, jaką rozegrała z nim żona. Był pełen uznania dla jej strategii, sprytu i ostatecznego zwycięstwa. Nie mógł zaprzeczyć przed sobą samym, że rozbudowana scena podnieciła go wręcz niebywale. Obrazy, które namalowała w jego umyśle były żywe, pełne zapachów seksu, spoconych ciał, tryskającej spermy i wijącej się w rozkoszy Klaudii, rozsmarowującej sobie na piersiach nasienie innego mężczyzny. Cholera. Nawet sobie nie wyobrażał, jak go to kręci. Nawet sobie nie zdawał sprawy, że jego kobieta może również o tym pomyśleć. Oczami wyobraźni widział, jak Klaudia klęka przez znajomym, którego twarzy Rafał nie mógł rozpoznać, jak ściąga mu spodnie, bokserki i łapczywie bierze w usta jego przyrodzenie. Jak bawi się nim, ssie, liże od nasady aż po sam czubek. W swej wyobraźni wyraźnie słyszał, jak krztusi się od pchanego w jej gardło członka, a na jej brodę, piersi i łono wypływa ślina, śluz i łzy. Czy bawiła się wtedy sobą? A może posłusznie czekała, ubrana, aż kochanek zajmie się nią, gdy tylko ona skończy? Była uległą suką? A może władczą dominą? A może miała inną rolę? Obrazy zalewały jaźń, niczym wirujący na karuzeli kalejdoskop.

— Hej! — poczuł bolesne szarpnięcie za penisa. — Ocknij się! Znów odpływasz, kochany.

— Wybacz — tym razem łatwiej przyszło mu się ocknąć, chociaż obrazy nadal pozostawały żywe.

— Schowaj ptaszka — wydała rozkaz — i nie dotykaj go. Jestem pewna, że od samego dotknięcia zaraz zachlapiesz nam sufit. A mamy jeszcze trochę do omówienia.

Z niechęcią i trudem naciągnął bokserki i spodnie. W tym samym czasie Klaudia rozebrała się do naga. Co ona knuje? — pomyślał. Postanowił jednak poczekać na rozwój wydarzeń. Jego żona już udowodniła że potrafi grać w wyrafinowaną grę strategiczną o wysokim stopniu ryzyka. I potrafi ją wygrać. Z drugiej strony, to ona napisała zasady. Ale jemu to nie przeszkadzało.

— Być może wydaje ci się, że strasznie ryzykowałam, wciągając cię w tę grę?

— Tylko naszą rodzinę i małżeństwo — odparował. — Gdybym był porywczy, nie doszłabyś do momentu, w którym wyjaśniasz swoje motywy i zasady.

— Nie do końca. Mogłam sobie pozwolić na podjęcie tego ryzyka, ponieważ wiedziałam, że jest znacznie mniejsze, niż mogłoby się wydawać. Czy ryzykowałam? — spojrzała na niego. — Tak. Ale znacznie mniej, niż sądzisz.

— A skąd ta pewność? — niepewnie zapytał, przeczuwając najgorsze.

— A stąd, że znalazłam, wyobraź sobie, ukryty folder na twoim laptopie — Rafał poczuł nagle, jakby dostał obuchem. Ogarnęło go przerażenie na myśl, co mogła tam widzieć. I czy to był „ten” konkretny folder. — Nie wysiliłeś się zbytnio z nazwą. „Podatki i zestawienia” to doskonała nazwa dla tego, co wewnątrz znalazłam.

Tak. Jego najgorsze przeczucie się potwierdziło. To był „ten” folder. Rafał szykował się na Armagedon.

— Widzę, że strach cię obleciał, byczku. Niepotrzebnie. Zresztą, gdybyś sam nie zostawił go otwartego na widoku, niczego bym nie znalazła. Byłeś nieostrożny po naszej ostatniej imprezie z Mariuszem i jego dziarską Gosią, którą, nawiasem mówiąc, rozbierałeś wzrokiem. Nie próbuj nawet zaprzeczać. Nie byłam ślepa. A im więcej wypiłeś, tym gorzej szło ci udawanie. Zresztą, Gosia wcale się nie kryła z eksponowaniem swojej dupy i kręceniem nią na prawo i lewo. Przysięgam, że jeszcze dwa drinki i sam zacząłbyś się dobierać do jej majtek. O ile je w ogóle na sobie miała, znając jej naturę. Na pewno by jej się spodobało. Ale wróćmy do tematu.

Rafał milczał ze wzrokiem spuszczonym w podłogę. Czuł, że pali się ze wstydu i zażenowania.

— Jakież było moje zdumienie, gdy po położeniu cię cieplutkiego do łóżka, chciałam szybko sprawdzić pocztę. Otwieram laptop i co widzę? Otwarty folder z bardzo bogatym „zestawieniem” raportów o podatkach od jednoosobowych, bardzo dynamicznie rozwijających się działalności, aż do tych wielkich spółek operujących na wielu rynkach. Międzynarodowych. Międzykulturowych. Kojarzysz może te zestawienia? Była ich cała masa. Doskonałej jakości prezentacje. Kolorowe sterczące belki i słupki. Obroty operacji finansowych, niektóre dosłowne. Obsługa wielu rynków. Wyzysk jednostek dla zaspokojenia potrzeb wielu. Nawet znalazłam rozmowy rekrutacyjne na stanowiska sekretarek, których żaden dział HR by nie zainicjował. Wszystko barwnie ukazane, w wysokiej rozdzielczości i w dużych zbliżeniach. Doskonała robota — w jej głosie zabrzmiała frywolna nutka. — Początkowo byłam tak wściekła, że chciałam cię dosłownie zatłuc pięściami. Ale jak tu bić pijanego?

Klaudia zmieniła pozycję. Oparła się wygodnie, zapadając w miękkie poduchy. Rozłożyła nogi i zaczęła się delikatnie głaskać po piersiach. Rafał ze spuszczonym w podłogę spojrzeniem, nie mógł tego widzieć. Ale nie zależało jej na tym, aby urządzać dla niego pokaz. To co robiła, robiła dla siebie.

— Co miałam zrobić? — zamknęła oczy i przywołała wybrane z tego wieczoru wspomnienia. — Zaczęłam te „zestawienia” studiować. Jeden po drugim. Powiesz mi, co zobaczyłam?

Rafał nie miał siły podnieść wzroku. Poza zwiotczałym penisem i mokrą plamą na jego bokserkach, czuł zażenowanie tak wielkie, jakby przyłapano go na masturbacji w miejscu publicznym. Poziom jego emocjonalnego obnażenia był tak ogromny, jakby miał już nigdy nie poczuć komfortu bycia sam na sam ze sobą i swoimi fantazjami. Fantazjami wspomaganymi filmami z katalogu „Podatki i zestawienia”.

— Przepraszam — zaczął nieudolnie. — Nawet nie wiem, jak to wytłumaczyć. I chyba nawet nie będę próbował. Możemy już to zakończyć? Skasuję całość i pozostałe foldery. To się nie…

— Powtórzy? — przerwała mu nagle. — Nie powiedziałam ci, żebyś kasował „Podatki i zestawienia”. Urząd skarbowy tego nie pochwala. Zostaw go. I, jak się okazuje, pozostałe, tajne foldery, z których zawartością już sam mnie zapoznasz. Potraktuj to, jak kontrolę skarbową. Czyli, byczku nie masz nic do gadania. Musisz się temu poddać.

Podniósł wzrok i w bezgranicznym zdumieniem zauważył, jak jego żona pieści swoje piersi, a wędrująca dłoń schodzi coraz niżej, ku odkrytej, błyszczącej od wilgoci, gładkiej muszelce. Po raz kolejny zdumienie zdzieliło go w policzek. Postanowił poczekać na rozwój opowieści. I tak mleko się już rozlało.

— Pierwsze filmy wywołały moje zgorszenie i zażenowanie — zaczęła opowieść. — Niektóre wręcz odrzuciły mnie swoją brutalnością. Nie miałam pojęcia, że kobiety, mężczyźni, że oni wszyscy razem są zdolni do robienia tak wyuzdanych rzeczy. Tak bezwstydnych, lubieżnych, kurewskich. Z każdym kolejnym filmem moja złość rosła. Poczułam się zdradzona. Tak, zdradzona, bo wiedziałam, że walisz konia do tych dziwek, które obciągały bez opamiętania kutasy czasem pięciu facetów, mając dwa kolejne w cipie i w dupie. I to robił mój ukochany mąż. Później przyszedł żal, że nie jesteś ze mną szczęśliwy, bo ewidentnie nie daję ci tego, czego potrzebujesz. Czy to oznacza, że byłam złą żoną? A może to oznaczało, że mój mąż jest zwykłym zboczonym maniakiem seksualnym, kurwiarzem i oszustem? Żadna z opcji nie przedstawiała różowo naszego związku. Zaraz po filmie o uwięzionej w dybach blondynce, którą przywieźli na platformie do wnętrza jakiegoś klubu i którą mógł pieprzyć kto tylko chciał, w dowolny otwór jej ciała, trafiłam na dość ciekawy film. Kojarzysz może? Jak się okazuje, filmów o tej tematyce jest tam sporo. O tym, jak mąż lub żona zapraszają do łóżka innych ludzi. Czasem robią to sami, gdy żony nie ma w domu, czasem siedzą na fotelu i tylko patrzą. A czasem dwie dziwki pracują nad jednym mężem. Lub na odwrót.

Zamilkła na chwilę. Rafał widział, jak wspomnienia budzą jej żądze, a ręka mocno pracuje pomiędzy jej nogami. Czuł się, jakby oglądał jakiś film. Przedstawienie na żywo, w którym pośrednio bierze udział. Wkładając palec do środka swojej pochwy Klaudia spojrzała mu w oczy i kontynuowała opowieść.

— Byłam przekonana, że mnie zdradzasz. Że masz jakąś kurwę na boku. Skoro ja cię nie zadowalałam, to przecież ty, jako niewyżyty samiec, musiałeś gdzieś rozładowywać napięcie. Spuszczać z kija, że się tak obrazowo wyrażę.

Rafał milczał. I tak nie zamierzał zaprzeczać. Wiedział, że nie uwierzy.

— Już zaczęłam się bać, co się stanie z nami. Z naszą rodziną. Z dziećmi. Moje znalezisko, będące rezultatem twojej nieostrożności, w rezultacie, w najgorszym razie, mogło doprowadzić do… rozwodu.

— Rozwód?! — wrzasnął Rafał. — Absolutnie! Wykluczone! To wcale nie tak, jak myślisz — złapał ją za ramiona i zaczął nią mocno potrząsać — ja cię kocham! Kurwa, czy ty to rozumiesz? Ja cię kocham — dokończył już łagodnie.

Klaudia całkowicie spokojnie przyjęła ten wybuch, będący jasną deklaracją desperacji. To go zdziwiło. Jak również to, że po jego ataku zaczęła jeszcze energiczniej się masturbować. Co siedzi w jej głowie, zastanawiał się. Przemoc ją podnieca? A może dominacja? Ale skąd u niej takie zapędy? To niemożliwe. Nie u jego żony; statecznej, ułożonej, porządnej i szanowanej nauczycielki. Od tej strony w ogóle jej nie znał. Wszystko działo się tak szybko. Cała sytuacja była groteskowa, bo jak ją nazwać inaczej, gdy ukochana kobieta opowiada dramatyczną historię o przyłapaniu męża na kolekcjonowaniu porno i jednocześnie robi sobie dobrze?

— I wtedy trafiłam na jeden film. — Zimny dreszcz spłynął Rafałowi po plecach. Nagle sobie przypomniał, jaki film wrzucił do tego folderu dwa lata temu. Film zakazany. Nielegalny. Zabroniony. Nie miał on prawa powstać. Czyżby odnalazła? Jeżeli tak, to może być ich koniec i za chwilę będzie po wszystkim. Jeżeli go widziała, nie miał co liczyć na litość.

— Pamiętasz, kochanie — zdecydowała się na małą dygresję, zanim dojdzie do sedna — ten pamiętny sylwester? Widzę, że pamiętasz, bo tylko jeden godny zapamiętania przeżyliśmy. Bawiliśmy się w salonie. Przyszli przyjaciele oraz trzech obcych, rosłych byczków w charakterze partnerów. Przyprowadziły ich moje kumpele, którym o dziesiątej już zaczął urywać się film, a niezadowoleni z takiego obrotu sprawy młode, niewyżyte samce zaczęły szukać innej zdobyczy. Dwóch wiedziało, że tej nocy nie zaliczy. Trzeci był z Baśką, a ta dałaby dupy nawet, gdyby była w śpiączce. Tak się zresztą stało, o czym doskonale wiesz. Znaczy, dała dupy, nie zapadła w śpiączkę — zachichotała z żartu. — Pamiętasz, jak śmiałam się, a ty kląłeś, gdy sprzątaliśmy w łazience efekty ich zabawy, które rozsmarowane były po podłodze i na umywalce?

O tak. Doskonale pamiętał. Pamiętał również obraz, który podsuwała mu wyobraźnia odnośnie sposobów, które doprowadziły do tego, jak ten bałagan powstał. Musiał kucać i klękać, żeby ukryć potężny wzwód, doskonale uwypuklający nogawkę jego wyjściowych spodni. Chciał rzucić się na żonę i natychmiast ją przelecieć, ale przerwało mu łomotanie do drzwi. Jedna łazienka — ośmiu gości. Musiał obejść się smakiem. A jakby tego było mało, jeden z porzuconych, wysoki, wyrzeźbiony brunet, zaczął filować Klaudię. A miał co filować. Jego żona zdecydowanie przyciągała oko, ubrana w wiecznie modną, obcisłą małą czarną, odsłaniającą jej dekolt i ledwo przykrywającą pośladki. Błyszczące cyrkoniami, kołyszące się przy każdym ruchu, kolczyki i dołączona do kompletu elegancka kolia sprawiały, że wyglądała, jak milion dolarów.

Klaudia oczywiście zauważyła te lubieżne spojrzenia adoratora. Chyba miał na imię Krzysiek. Ale nie dawała poznać, że ją to jakoś rusza lub bulwersuje. Rafał miał nawet niepokojące wrażenie, że ta wręcz bezczelna kokieteria ją kręci i ostatecznie chce podniecić właśnie jego.

— Pamiętam — kontynuowała, bawiąc się swoją muszelką — jak musiałam zdjąć majtki po tym, jak Krzysiek odstawił mnie do ciebie po dwóch kawałkach spędzonych na parkiecie. To, jak mną kierował, jego pewność siebie, dotyk, zapach. Rozpalający aromat mężczyzny. Wiesz, jak taniec na mnie działa. Jego silne ramiona zawładnęły mną całkowicie, kierując mną tak, jak tylko on tego chciał, jednocześnie dając mi nieopisaną rozkosz z tańca. I właśnie wtedy, gdy musiałeś zająć się pijaną Wiolką, która zaległa na podłodze w naszej sypialni, Krzysiek włączył wolny kawałek. Niezwykle zmysłowy. Mówię ci, Rafał — bezczelnie spojrzała mu w oczy, jednocześnie pracując palcami, które nie próżnowały pomiędzy jej nogami — po tej jednej rumbie oddałabym mu się choćby w tamtej chwili, na podłodze. Przy wszystkich. Gdyby tylko sięgnął po mój kwiat, dostałby go. Miałam taką chcicę, że mało nie zwariowałam. Rozpalił mnie do białości. Moje majtki przesiąkły na wylot. Czułam, jak sok z cipki spływa mi po udach. A pamiętasz, jak byłam ubrana? W małą czarną, króciutką sukieneczkę. A najbardziej kręciło mnie to, że każdy, kto spojrzałby w odpowiednie miejsce, zobaczyłby wilgoć sączącą się z mojej pochwy.

Rafał słuchał dalej. Penis boleśnie uwierał go w spodniach. Choć miał mnóstwo pytań i aż kipiał od skrajnych emocji, za nic nie przerwałby jej opowieści. Jego żona zaczęła szybciej oddychać, jednak najwidoczniej nie zamierzała jeszcze kończyć. Ewidentnie zmierzała do z góry zaplanowanego finału. A jemu zaświtał pewien pomysł.

— Pod koniec tego rozpalającego zmysły kawałka zauważyłam, jak wróciłeś z sypialni od Wiolki. Pamiętam twój wzrok, bo właśnie Krzysiek wciskał swoje udo pomiędzy moje nogi. Czułam żar, gdy położył swoją rękę na moim pośladku i ścisnął go stanowczo. Nie wiem, co wtedy myślałeś. Być może uznałeś to za imprezowy flirt, a może pijacki incydent. Nie obchodziło mnie to zresztą w najmniejszym nawet stopniu. Tam, na parkiecie, przytulona gorącą cipką do jego uda, czułam jego twardą pałę. Czułam jego dłoń na moim pośladku i byłam zła. Zła o to, że nam przerwałeś. Chociaż to był tylko odruch bezwarunkowy, to mącił moje sumienie jeszcze długo potem. Ale zanim podeszłam do ciebie, wołającego mnie z kuchni, zanim zostawiłam Krzyśka ze sterczącą w jego spodniach maczugą, musiałam mu coś dać. Namiastkę. Nagrodę pocieszenia, której nie zapomni. Podwinęłam dyskretnie sukienkę i odwróciłem się do niego tyłem. Stanęłam w dobrze oświetlonym miejscu. Pochyliłam się, chcąc podnieść nieistniejący paproch, ale tak, aby Krzysiek widział wyraźnie strumyczek spływających mi po udach soków. By widział moje mokre majtki, oblepiające nabrzmiałe wargi. Chciałam, by wiedział, że to on doprowadził mnie do takiego stanu. Nie mógł więcej dostać, ale na taki dowód uznania zasłużył.

— Pamiętam ten moment — odpowiedział zachmurzony Rafał — wypięłaś się, jak rasowa dziwka. Założyłem, że to przedstawienie było dla mnie. Że chciałaś mnie rozpalić zazdrością. Ależ byłem głupi i ślepy!

— Nie głupi, kochanie — oderwała mokrą dłoń od krocza i pogłaskała go czule po policzku. Poczuł, jak wilgotne od jej soków palce głaszczą go delikatnie. Westchnął odurzony jej kobiecym zapachem.

Trwało to jednak tylko chwilę. Za krótko.

— Po tym incydencie myślałam już tylko o jednym — ręka znów powędrowała pomiędzy nogi. — Chciałam seksu. Pieprzenia. Chciałam poczuć kutasa w mojej cipie. Wszystko we mnie krzyczało o rżnięcie. Chciałam być wręcz cała zalana spermą, czuć jej zapach, gorąco. Rozsmarować ją na piersiach, połykać i wmasować w krocze.

Rafał nie wytrzymał. Rozpiął spodnie i wyjął twardego penisa. Czubek żołędzi był mokry od śluzu. Nie dotykał go jednak w obawie, że wytrysk ostudzi emocje i zgasi seksualne napięcie.

— Poszłam zdjąć całkowicie przemoczone majtki — kontynuowała opowieść — wytarłam krocze i przyszłam do kuchni. Bez bielizny. Schowana za wyspą pochyliłam się tak, żebyś dokładnie widział moją zaczerwienioną, podnieconą muszelkę. Żebyś miał świadomość, jak potężnie jestem napalona.

— Z reszty imprezy… — przerwał jej Rafał.

— Niewiele pamiętam — dokończyła za niego żona.

Pracując palcami spojrzała na męża, który wyraźnie zanurzył się we wspomnieniach. To dało jej możliwość skoncentrowania się tylko na sobie. Jej uda zaczęły drżeć, co rusz mimowolnie zaciskając się w niekontrolowanych spazmach zapowiadających potężny orgazm. Rafał widział wyraźnie co się święci. Zauważył, że skóra na jej dekolcie zaróżowiła się, a sutki sterczały jakby ktoś obłożył je lodem. Widok dziewczyny w ostatniej fazie przez spełnieniem działał wręcz hipnotyzująco. Jej nieobecność, mętny wzrok, niekontrolowane spazmy i coraz głośniejsze jęki, przerywane nierównym oddechem, doprowadzały do szaleństwa.

W ostatniej chwili, tuż przez finałem, Rafał chwycił mocno żonę za rękę i odsunął stanowczo od jej krocza. Zareagowała, jak dzikie zwierzę, któremu odebrano cenny łup. Warknęła, próbując się wyrwać. Gdy to się nie udało, jej druga ręka natychmiast znalazła się pomiędzy jej nogami. Tą również brutalnie chwycił i przytrzymał. Jej spazmy doprowadziły ją na sam skraj erupcji. Jej łono i uda zaczął targać orgazmiczny dreszcz, który przerwany bezlitośnie i brutalnie uniemożliwiał jej dojście na szczyt.

— Daj dokończyć! — wrzasnęła. — Zostaw!

Zaczęła się mocno szarpać z silniejszym mężczyzną.

— O nie, żoneczko. Musisz dokończyć historię.

Rozumiejąc, że nie zamierza jej uwolnić, dziewczyna mocno ścisnęła uda i napięła mięśnie. Z braku innej możliwości, ten sposób też się sprawdzi. Rafał zareagował błyskawicznie, rozsuwając jej uda kolanem.

— Przestań! — warknęła na niego gniewnie.

— Najpierw, napalona kocico, odpowiesz na moje pytanie.

— Nie! Później! Chcę dojść! — szarpała się, niczym schwytany w sidła jednorożec. Zdała sobie jednak sprawę, że niczego w ten sposób nie wskóra. Postanowiła zmienić taktykę.

— Zerżnij mnie — rzuciła mu lubieżne spojrzenie i oblizała wargi. — Natychmiast!

Rafał nadal nie reagował, gdy jego kobieta wiła się w zawieszeniu tuż przed samym spełnieniem. W ogóle nie przypominała jego żony.

— Chcę twojego kutasa — kusiła bezlitośnie — chcę go poczuć w środku. Rafałku. Mężusiu. Nie chcesz mnie? Nie podniecam cię? — Te słowa sprawiły, że prawie się złamał. — Chcesz mi powiedzieć, że nie masz ochoty na zerżnięcie suczki? Przecież widzę, jak ci stoi. Cudowny wielki kutas. Jestem twoją suczką. Twoją, rozumiesz? Chcesz? Spójrz na moją cipę. Widzisz, jaka jest głodna ciebie? Chcę, żebyś spuścił się do środka.

Rafał był na granicy wytrzymałości. Ona zresztą również. Dziki obłęd w jej oczach tylko się potęgował.

— Mogę być kurwą — rzuciła słodko. — Będę twoją kurwą — jej lubieżność pobudzała go do granic szaleństwa. — Będziesz mógł ze mną zrobić, co zechcesz. Słyszysz? Co tylko zechcesz!

— Najpierw odpowiesz na moje pytanie! — krzyknął Rafał odsuwając jej stopy szykujące się na jego sterczące przyrodzenie. W jej oczach nie gasł żar obłędu.

— Jestem kurwą. Wypieprz mnie. Zrób ze mną to, co widziałam na tych filmach — zatkało go totalnie. Nie odpuścił jednak.

— Albo ty, albo ja — rzuciła rozpalona do czerwoności dziewczyna, próbując się wyrwać z kleszczy ramion i nóg. — Jak nie pozwolisz mi dojść, a sam się tym nie zajmiesz, dam dupy innemu. Zobaczysz! Wyjdę i oddam się pierwszemu lepszemu. Ja muszę!

Rafał tylko czekał na ten moment, na to wyznanie. Mógł rozpocząć swój plan.

— Pamiętasz, jaki mieliśmy seks tej nocy? Tuż po imprezie, gdy drzwi jeszcze nie zdążyły się zamknąć za ostatnim gościem, rzuciłaś się na mnie, jak niewyżyta nimfomanka. Pamiętasz?

— Tak! — odpowiedziała bliska szaleństwa.

— Dobrze — potwierdził. — Wtedy byłaś tak napalona, że sama przyniosłaś wibrator. Zrobiłaś to tylko jeden raz. Tylko wtedy włożyłaś go sama sobie. Nie zaprzeczysz.

— Co chcesz wiedzieć? — rzuciła nieprzytomnie, czując, jakie pytanie może paść. — Pytaj i pieprz!

— Tej nocy miałaś pięć orgazmów.

Co najmniej dwa razy tyle, przypomniała sobie dziewczyna.

— To była jedna z najdzikszych nocy. Byłaś wulkanem seksu. Gdy mój kutas rozpychał się w twojej mokrej cipce, sama włożyłaś sobie wibrator w drugą dziurkę. Pamiętasz?! — krzyknął.

— Tak.

— O kim myślałaś wtedy? — rzucił „to” pytanie Rafał. — Z kim się wtedy pieprzyłaś?

— Zostaw! Nie! — próbowała się bronić dziewczyna.

— Odpowiadaj! Czy to byłem ja? — nie ustępował — Klaudia! Mów! Kto cię rżnął?

— Krzysieeeek — wyznała przeciągle imię wyimaginowanego kochanka. — Krzysiek…

Gdy tylko wykrzyczała imię, jej uda zadrżały. Całe ciało zaczęło się trząść, a z ust wydobył się przeciągły krzyk osiągającej orgazm kobiety. Rafał poczuł na kolanie gorące strumyki rozkoszy, wylewające się z pulsującej w spazmach piczki żony.

Szczytowanie kobiety trwało długo. Tak intensywnego orgazmu u żony nie pamiętał.

Powoli jej ciało zaczęło się uspokajać a napięte przed momentem do granic możliwości mięśnie, wiotczeć. Dziewczyna leżała, dysząc ciężko i powoli dochodząc do siebie.

Rafał jednym duszkiem dokończył drinka. Wstał. Podszedł do szafki i nalał dużą szklankę whisky. Sobie. Żonie przygotował szklankę soku pomarańczowego i dość pojemną lampkę wina. Wrócił do salonu i postawił na stoliku napoje. Poczuł na plecach jej dotyk. Odwrócił się. Uśmiechała się do niego serdecznie. Kochał ten uśmiech. Był piękny.

Podał jej sok, który wychyliła jednym duszkiem. Oddała opróżnioną szklankę, przyjmując w zamian wino.

— Brawo, dziewczyno — uniósł kryształową szklankę w geście toastu i stuknął jej lampkę. — Doszłaś na sam dźwięk imienia potencjalnego kochanka. To było wspaniałe przedstawienie. Chcę więcej i częściej. Aż dziw bierze, że tą samą ręką poprawiasz sprawdziany.

— I stawiam pały — zachichotała. — Nie jesteś zły?

— O co? Podłogę się pościera a narzutę przepierze. Nie będzie śladu po tym jak zabawiała się tu dziwka — nimfomanka.

— Chodzi mi o to, co powiedziałam. O Krzyśku.

— Nie wygłupiaj się — machnął ręką. — Akurat ja nie mam prawa, ani ochoty się o to złościć. Po prostu chciałem, żebyś się przyznała. Głównie przed samą sobą. To dużo zmieni. To na pewno cię wyzwoli.

— Nie chciałam być hipokrytką — zaczęła po chwili ciszy.

Rafał wstał i podszedł do wygasającego kominka. Nie odezwał się, bo wiedział, że jego kobieta jest bardzo czuła na tym punkcie. Wolał zachować strategiczne milczenie. Otworzył drzwiczki i dorzucił trzy grube polana. Od razu zaczęły na nie wypełzać niebieskawe płomyki, łakome by pochłonąć całe paliwo z paleniska.

— O czym mówisz? Hipokrytką? — rzucił w jej kierunku z bezpiecznej odległości, przemywając ręce po operacji w kominku.

— Chodź — poklepała miejsce obok siebie, które przykryła suchym kocem. Siedziała już normalnie, chociaż ciągle nago.

Rafał podszedł i usiadł obok niej.

— Gdy zobaczyłam te filmy — zaczęła niepewnie — byłam strasznie na ciebie zła. Załamana. Dotarło do mnie, że dogadzasz sobie patrząc na inne kobiety. Czułam, że one mi ciebie ukradły, że sam do nich poszedłeś.

— To nie tak, kochanie — przerwał jej Rafał — to tylko filmy. Nic więcej.

— Kobiety widzą to inaczej. Każdy twój wytrysk dla innej był policzkiem dla mojej kobiecości. Tak to odebrałam. A poza tym, te filmy początkowo wydawały mi się okropne.

— Początkowo? — wydawało mu się, że musiała się przejęzyczyć. Zaintrygowało go to.

— No a może nie? — zapytała retorycznie. — Dwie na jednego, dwóch na jedną, trzech, sześciu. Penis w każdym otworze. Gdyby tylko mogli, to w ucho też by wsadzali. Do tego hektolitry spermy i wszelkich możliwych wydzielin. — Klaudia nie zamierzała przerywać wyliczanki. — Ulica, piwnica, strych i kaplica. Wszędzie, w każdym miejscu rżnięcie, kopulacje i nieokiełznane żądze. Ale BDSM początkowo po prostu mnie odrzuciło tak, że zrobiło mi się smutno, że tak traktowane są te kobiety. Nie miałam pojęcia, że ludzie są zdolni do takich rzeczy.

— Początkowo? — tym razem był pewien, że się nie przesłyszał. — Dlaczego to mówisz? Coś się zmieniło?

— Włączyłam jakiś film, na którym sześciu facetów włamało się do rezydencji. Myśleli, że jest pusta. Jak się domyślasz, okazało się, że tak nie jest. Dziewczyna, która mieszkała w tym domu brała prysznic. Niezła dupa, tak na marginesie. Trochę podobna do mnie. Tylko szczuplejsza i ładniejsza.

— Niczego ci nie brakuje — oświadczył Rafał — Zawsze mi się podobałaś. A tego filmu nie kojarzę.

— Jak masz kojarzyć, ślepy pochlebco, gdy masz ich tam setki? No więc, skracając — kontynuowała — znaleźli ją i jeden po drugim zerżnęli. Na dupie to ta dziewczyna nie mogła usiąść chyba przez tydzień. Przy okazji związali ją, policzkowali, porwali, uwięzili i gwałcili. A gdy już im nie stawały, podłączali ją do jakiegoś urządzenia, na którym cierpiała rozkoszne tortury.

— To raczej standardowy scenariusz filmu hard porno — skomentował Rafał.

— Nie chodzi o scenariusz, sztukę operatorską czy grę aktorską. Chodzi o przesłanie. O klimat. O to bezsilne zniewolenie, poddanie, zezwierzęcenie. O fakt, że człowiek nie ma ustalonych granic lubieżnej wyobraźni. I zdaję sobie sprawę, że masz pochowane filmy znacznie bardziej dosadne i drastyczne. Nie przeglądałam wszystkiego, ale pewnie seks z koniem by się trafił.

— Ej — skrzywił się Rafał — są pewne granice, dziewczyno. Wbrew temu, co mówisz, ja je mam. A te filmy to dla mnie tylko bodźce wizualne. Nic poza tym. Dziwię się, że ten film coś w tobie zmienił.

— Nie ten. Następny.

Rafał obawiał się tego, co zaraz usłyszy.

— Następny film w kolejce był nakręcony jedną kamerą. Z jednego kąta. O — wskazała na najwyższą półkę regału z książkami wciśniętego w róg salonu — stamtąd.

— Wszystko ci wytłumaczę — zaczął niepewnie Rafał.

— Film ukazywał jakże nam znajome otoczenie — kontynuowała nie zwracając uwagi na jego próbę tłumaczenia. — I przedstawiał konkretne wydarzenie — zawiesiła głos i nachyliła się w stronę męża udając, że zdradza wielką tajemnicę. — Sylwestra.

— Tego sylwestra.

— Tak. Pominę fakt, że to wprost niewyobrażalne, że to nagrałeś, mój niedoszły reżyserze. Kilka godzin imprezy. I to, co wydarzyło się później.

Spojrzała głęboko w oczy męża i odczekała, aż trochę ochłonie.

— Włącznie z tańcem z Krzyśkiem, moim kuszeniem, zalotami, podwijaniem kusej sukienki. Świetnie ukazałeś moje epatowanie seksem, błyszczące plamy na udach, flirt i moje kurewskie ruchy.

Zamilkła na dłuższą chwilę. Widziała niepewność w spojrzeniu męża. Obawiał się, że ten wyczyn srogo go będzie kosztował. A ona wiedziała, że może teraz dyktować cenę, którą on chętnie zapłaci, aby wybawić się od tego piętna. Upiła łyk wina i kontynuowała.

— Zobaczyłam siebie tak, jak ty oglądałeś te dziwki w filmach porno. Dostrzegłam, a było to, jak uderzenie obuchem, że zachowuję się często dokładnie tak samo, jak one. Włącznie z naszą sceną dzikiego, perwersyjnego seksu.

— Oglądałaś tę scenę? — był wyraźnie zaciekawiony.

— Nie tylko oglądałam — uśmiechnęła się do niego serdecznie — nawet nie wiem kiedy włożyłam rękę między nogi i już po chwili przeżyłam cudowny orgazm. Obserwując scenę ze mną w roli głównej.

— No nieźle, żoneczko — pochwalił ją mąż — fajnie to słyszeć.

— Zaraz po tym, jak film się skończył, a ja miałam za sobą dwa orgazmy, zrozumiałam jeszcze coś. To mnie odmieniło.

— Cholera, że też musiałem spać tuż obok. Mogłem się obudzić i sam się tobą zająć.

— Bzdury opowiadasz — skontrowała — ten sen cię uratował. I być może uratował nas. Zresztą — machnęła ręką — byłeś zbyt pijany. Nie stanąłby ci.

— To by się okazało — przekornie odparł Rafał. — Co zrozumiałaś z tego filmu? — wrócił do przerwanego wątku. — Co to było?

Upiła łyk wybornego białego wina. Poczuła ciepło rozlewające się po jej wnętrzu. Jej nagie ciało malowały coraz bardziej pląsające płomyki z kominka, żarłocznie pochłaniające kolejne polana. Cisza przedłużała się, ale żadne z nich nie czuło się z tego powodu nieswojo.

— Ten film — zaczęła w końcu — coś mi uświadomił.

Rafał od razu wyczuł, że to wyznanie uruchomiło skrytą w jej wnętrzu pewność siebie. Mówiła zdecydowanie, jasno i tak, jakby dokładnie wszystko przemyślała.

— Na filmie zobaczyłam kobietę — stanowczo akcentowała prawie każde słowo. — Kobietę, która wręcz fanatycznie wie czego chce. To, że chce się akurat pieprzyć nie zmienia faktu, iż ma jasno określony cel. Widziałam kobietę, która była zdolna do wszystkiego, byle tylko go osiągnąć. W przypadku kobiety na filmie… w moim przypadku — poprawiła się — celem było zaspokojenie. Ta niewyobrażalna dla mnie wcześniej pewność siebie, napędzana w tamtym momencie czystą, zwierzęcą chucią, ukazała mi kogoś, kogo nie znałam — sięgnęła po lampkę wina. Znowu upiła łyk, budując napięcie. — Podobała mi się ta kobieta.

— To byłaś przecież ty — przypomniał jej tą oczywistość.

— To nie takie oczywiste — odparła. — To było moje ciało, ale nie ja. Ta wersja mnie była inna. Zdałam sobie sprawę, że chciałabym być taka nie tylko pod wpływem ataku wyuzdanej żądzy, ale zawsze, gdy tego zechcę. Wyobrażasz sobie, co mogłabym osiągnąć, gdybym tylko mogła sterować tą mocą napędzaną determinacją? Ale to nie to zmieniło wszystko.

— Nie to? — Rafał już podejrzewał, o co chodzi.

— Seks — powiedziała.

Zamilkła na dłuższą chwilę. Rafał nie popędzał jej do dalszych zwierzeń. To musiało wyjść naturalnie.

— Nie wiem, czy wiesz — kontynuowała — ale tam, na filmie, gdy ostro mnie rżnąłeś, a ja cię pieprzyłam, to tak naprawdę każdy był w błędzie.

— W błędzie?

— Nie do końca jasno się wyraziłam, musisz mi wybaczyć — puściła mu oczko — to dla mnie nowe doświadczenie. Kurcze, chodzi o to, że tam ty napaliłeś się jak zwierzę, bo myślałeś, że kuszę ciebie. To cię nakręciło. A ja kusiłam Krzyska. I to nie ty, lecz właśnie on rozpalił moją chcicę do białości. To na niego napaliłam się, jak młódka. On z kolei liczył na więcej, a obszedł się smakiem. Nie dostał nic, poza tańcem i wspomnieniem moich mokrych od soków majtek. Ty dla mnie byłeś tylko penisem, który z braku dostępu do Krzyśka miał zaspokoić moją żądzę. Byłeś, jak żywy wibrator — Rafał skrzywił się w szelmowskim uśmiechu. — Ja myślałam o Krzyśku, a ty o mnie. Ale, jak oglądałam film, myślałam o niej, o sobie, jak o innej. Jak o obcej kobiecie, którą ty rżniesz, a ona odlatuje z rozkoszy. To samo musisz czuć masturbując się na filmach, patrząc na inne laski. Dlatego nie chcę być hipokrytką.

— Dlaczego od razu hipokrytką? — zapytał i upił łyk whiskey. — Przyznaję, że nikt tak nie przeszczepił filozofii, emocji i uczuć do zwykłego filmu porno. Nawet, jeśli to nasze porno. Tu nie chodzi o fabułę, czy grę aktorską. Nie ma tu głębi i przesłania. Chodzi tylko o seks. We wszystkich możliwych konfiguracjach — podniósł palec do góry — oprócz koni. No, ale tobie, żonko się udało wpleść w to wszystko kilka nurtów filozoficznych.

— Okazałabym się hipokrytką — nie podjęła tematu — gdybym złościła się na ciebie za to, że robisz sobie dobrze patrząc na inne kobiety. Kiedy wiem, że to mnie kochasz.

— Cieszę się, że to wiesz. Kocham tylko ciebie. Tamte są tylko wizualnym narzędziem do zaspokojenia napięcia — wyciągnął ręce w geście obronnym. — Niczym więcej.

— No właśnie teraz to wiem. Nie jestem zła. Tak, jak ty podniecasz się patrząc na inne, tak ja miałam mokro w kroku myśląc o innym przez cały sylwestrowy wieczór. I naprawdę byłam gotowa mu dać. A gdy kochaliśmy się, wyobrażałam sobie, że to właśnie Krzysiek mnie pieprzy. Że to jego gruby penis rozpycha moją cipkę. A to byłeś ty.

Zapadła długa cisza. Wyraźnie była zmęczona tym wyznaniem. W ciszy słychać było trzaskające polana w kominku. Po chwili odezwał się Rafał.

— Chyba rozumiem.

— Mam nadzieję, że tak. Gdy tylko ja to zrozumiałam, stało się to dla mnie jasne. Te wszystkie kobiety na tych filmach, od tych skrępowanych delikatnym masażem pośladków serwowanym przez przystojnego masażystę, aż do tych seksualnie torturowanych na najwymyślniejsze sposoby w jakichś piwnicach lub opuszczonych budynkach. One wszystkie są, jak ja wtedy w sylwestra. Sterują losem. Rządzą przeznaczeniem i mężczyznami przez swą kobiecą pewność siebie. Robią to, co chcą. Te kobiety żyją.

— Ciekawa hipoteza — Rafał nie krył zdumienia. — Zapewnie nie o takim odbiorze swych dzieł myśleli ich reżyserzy.

— Na pewno nie — śmiejąc się zgodziła się z tym wnioskiem — więc zrobiłam to jeszcze raz.

— Zrobiłaś sobie znowu dobrze, gdy spałem tuż obok?

Dała mu kuksańca.

— Nie. To znaczy tak, ale nie o to chodzi. Po tej przemianie, obejrzałam jeszcze raz kilka filmów. Zobaczyłam je w zupełnie inny sposób.

— I co? — Rafał aż gotował się z ciekawości.

— Do białości rozpaliły mnie sceny z tymi kobietami — wyznała lekko się rumieniąc — i tymi traktowanymi, jak seks zabawki. Jak worki na spermę. Ale również z tymi, które po prostu się kochały w małżeńskim łożu. Podnieciły mnie również filmy, w których pierwsze skrzypce grały kobiety dominujące, mające pod swoimi rozkazami kilku seks–niewolników, gotowych spełnić bez wahania każdy rozkaz swej Pani. Ale ja tym razem widziałam to, co jest ukryte pod spodem. To sprawiło, że moja cipka natychmiast zrobiła się mokra.

— A cóż takiego zauważyłaś pod spodem? — zapytał zaintrygowany.

— Zauważyłam… — zaczęła wpatrzona w oczy męża — zrozumiałam, że…

Przygryzła wargi. Jej ręka powędrowała w dół, wprost pomiędzy jej uda. Rafał patrzył, jak zahipnotyzowany na sprawną pracę jej palców.

— Że co? Wyznaj to wreszcie.

— Że też tak chcę — dokończyła.

Jej palce ponownie tego wieczoru zaczęły erotyczny taniec na jej muszelce, a on znów poczuł jej intensywny zapach. Aromat napalonej kobiety, diabelnie erotyczny feromon. Nie mógł zapanować nad tym, że jego podniecenie ponownie rośnie do wysokich rejestrów. Klaudia zanurzyła środkowy palec wewnątrz siebie. Westchnęła głośno, a po jej ciele rozlało się rozkoszne ciepło. Po sekundzie wyjęła palec. Był cały błyszczący od wilgoci i białawego soku. Włożyła ponownie tym razem dwa palce i zaczęła rytmicznie poruszać, wznosząc się na wyżyny ekstazy. Jak w amoku zaczęła szukać oczu męża. Ich spojrzenia spotkały się.

— Też chcę to przeżyć — powiedziała, dysząc ciężko. — Chcę w moim życiu przygody. Pragnę odrzucić moralne zasady ustanowione przed wiekami przez bandę starców przebranych w czarne kiecki. Jeżeli się zgodzisz — wyjęła palce z cipki i włożyła mu je do ust — chciałabym czasem stać się kobietą, którą widziałam na twoim filmie.

Poza cudownym aromatem podnieconej kobiety Rafał poczuł gorącą falę szczęścia rozlewającą się w środku jego brzucha. Nie marzył nawet o tym, że w życiu spotka go druga rewolucja seksualna. A w zasadzie to pierwsza. Nie wiedział co powiedzieć. Kiwnął tylko głową. Oblizał jej palce i poczuł przemożną ochotę na zrobienie jej minetki.

— Zgadzasz się? — chciała mieć wyraźne potwierdzenie. Skinienie to było za mało.

Zamiast odpowiedzieć, Rafał wstał i odpiął pasek spodni. Klaudia przestała się masturbować i sięgnęła do jego rozporka. Nie rozpięła wszystkich guzików, nie miała czasu. Zsunęła spodnie razem z bokserkami.

— Myślałam, że nigdy ich nie zdejmiesz — wyrzuciła mu, chwytając zdecydowanie za jego twardego penisa. Uklękła przed nim na podłodze i wpatrywała się, jak zauroczona w sterczącą pałę męża. Na samą myśl, że zaraz to obwiązane sznurami żył cudo wejdzie w nią aż po same jądra, poczuła mrowienie w kroczu. I pustkę domagającą się wypełnienia.

Rafał chwycił ją za włosy i wiążąc w dłoni kucyk szarpnął stanowczo. Dziewczyna w odpowiedzi wyszczerzyła zęby. Zbliżyła szczękę do czubka członka i otworzyła usta. Jej cudowne wargi zamknęły się na całym obwodzie jego przyrodzenia, otulając go gorącem. Zaczęła z zaangażowaniem pracować językiem i oddechem.

— Spokojnie — próbował zwolnić jej zapędy, wiedząc, że już trzy razy tego wieczoru był na krawędzi wytrysku. Naprawdę niewiele mu brakowało, by zalać jej gardło potrójną porcją nasienia.

— Mmhhmm… — odpowiedziała na jego uwagi, wkładając penisa głęboko w gardło. Po chwili słyszał chrapliwe chrząkanie. Krztusi się suka, ale nie odpuści, pomyślał pełen podziwu.

— Jak zaraz nie przestaniesz, spuszczę ci się do samego gardła.

Spojrzała na niego z dołu, ssąc grubego kutasa. Nie zamierzała odpuszczać. Ewidentnie to ostrzeżenie odebrała, jak obietnicę.

— Zachowujesz się, jak rasowa suka — Rafał szarpnął ją za włosy. Uwolniony penis prężył się tuż przed jej oczami. Chciała znowu wziąć go w usta, ale chwyt był stanowczy. Wysunęła język i polizała czubek. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia złapała jedną ręką pośladek męża, a drugą wsadziła palce w odchyloną część, próbując dostać się do samego sedna. Wzdrygnął się i odtrącił jej dłoń, ale to jej wystarczyło. Drobne, gorące usta ponownie zamknęły się na jego członku a z oczu patrzyła zwycięskimi kurwikami.

— O ty dziwko — złapał mocniej. — Dupę mi obrabiasz? To zagranie poniżej pasa!

Siłą odsunął jej głowę od swojego krocza. Nie chciała uwolnić penisa, ściskając go wargami. Zassała go, chcąc zatrzymać go w swoich ustach. Musiała jednak dać za wygraną wobec wyraźnej przewagi „wroga”. Śliski, pokryty śliną członek wysunął się z jej warg, ciągnąc za sobą nitkę śluzu.

— Co ty? Wstąpiłeś do zakonu, że nie chcesz się spuścić? Ślubowałeś celibat? — zapytała rozczarowana. — Buzujesz, jak butelka pepsi, która stoczyła się po zboczu. Wstrzymywanie takiego napięcia jest niedobre dla zdrowia, mój mężu. Jak się nie spuścisz, to nie zaśniesz — ta szczera troska o jego zdrowie urzekła go do głębi.

— Mówisz, jak dziwka i zachowujesz się, jak suka. Dlatego właśnie tak zostaniesz potraktowana — warknął do niej czule.

— Czyli co, byczku? Co zrobisz, co? — prowokowała go, cholera. — Zajmiesz się wreszcie swoją kobietą tak, jak powinien się nią zająć prawdziwy mężczyzna? Stać cię, kurwa, na to?

Tego było za wiele. Szarpnął jej włosy, uważając jednocześnie, by nie zrobić jej krzywdy i obrócił do siebie tyłem. Natychmiast pojęła jego plan.

— O tak — westchnęła i wypięła jak tylko mogła dupkę. Rafałowi ukazał się cudowny widok rozwartych, jędrnych pośladków i to, co pomiędzy nimi. Podziwiał seksowne kształty, cudownie rysujące się krągłościami pod wpływem światła z kominka. Jej różowa z podniecenia cipka zdążyła już zalać białym sokiem jej drugą dziurkę. Napęczniała z podniecenia. Dodatkowo druga dziurka, kakaowe oczko, zakazany obszar, działał na niego zawsze jak podwójna dawka extasy. Chwycił mocno za pośladki i rozwarł jeszcze mocniej. Jej mięśnie pracowały, jakby czekając na to, aż wbije się w jej wnętrze.

— Na co czekasz? — rzuciła niecierpliwie. — Rafał! Zerżnij mnie wreszcie!

— Czekaj, daj się nacieszyć widokiem — powiedział, a było co podziwiać. Jej cipka, perfekcyjnie wydepilowana wręcz promieniowała seksem. Była piękna, cudowna, ciepła, miękka. Rafał nie mógł się nadziwić, że zawsze tak mocno na niego działała. Nie mógł się nią znudzić. I uwielbiał ją lizać, ssać, pieścić językiem.

Pochylił się, aż poczuła na swojej muszelce jego oddech.

— O nie! — odsunęła krocze od jego twarzy kładąc się na narzucie. — Robisz cudowne minetki, ale dzisiaj chcę kutasa. I to, kurwa, natychmiast.

— Nie chcesz, żebym cię wylizał?

— Nie czas na przystawki, gdy danie główne zaraz wystygnie — Rafał musiał zapamiętać tę maksymę.

— A może chciałem wylizać dwoją drugą dziurkę?

— Nie dziś! Przelecisz mnie wreszcie? Zaczynamy przygodę, czy nie?

— Skoro zaczynamy przygodę — nakierował grubego członka na jej wargi. Poczuła to i odetchnęła z ulgą — to może dzisiaj skosztujemy greckiego dania? Co ty na to?

Rafał marzył od lat o seksie analnym. Jednak nie było mu dane w pełni skosztować tego owocu. Chociaż próbowali dwa razy. Niestety, ale cierpiał na przypadłość, która, według tego, co mówiła Klaudia, uniemożliwiała tego typu zabawy. Po prostu, jego penis, gruby i otoczony powrozami żył, był zbyt duży na jej ciasną drugą dziurkę. Ale poddawać się nie wolno, a próbować zawsze można. Nakierował czubek prącia na kakaowe oczko. Na ten gest natychmiast wysunęła rękę, złapała go u nasady i nakierowała gruby narząd we właściwe miejsce.

— Kochanie, masz za dużego — cholera, czasem zazdrościł tym facetom, którzy mieli średniej wielkości kutasy. Oni nie mieli takich problemów.

— Okay — przekomarzał się z nią — czyli nie jesteś dziwką. Dziwka bierze w każdą dziurę. Jesteś zwykłą suką.

— Mam nadzieję, że niezwykłą — odpaliła, cofając biodra tak, aby nadziać się na niego. Rafał zrobił to samo.

— Na co czekasz? — skarciła go. Bierz się za swoją kobietę!

Zamiast spełnić jej życzenie, zaczął poruszać czubkiem penisa pomiędzy jej wargami sromowymi. Od wejścia do pochwy do łechtaczki i z powrotem. Ślizgał się po wilgotnej, błyszczącej od soków muszelce, czekając na to jedno słowo, które miało spowodować, że spełni jej życzenie. Musiała błagać.

— Dalej! — ponagliła go stanowczo. — Wsadzaj. Czego się boisz? Dłużej nie wytrzymam — widząc jednak, że mąż nie reaguje, odwróciła się do niego i rzuciła prowokacyjne spojrzenie.

— Tak się nie traktuje dam — krzyknęła z wyrzutem. — Tak się nie traktuje dziwek.

— Dziwek? — Rafał zamachnął się i trzasnął ją w pośladek. Pisnęła ucieszona. Po kilku sekundach na jej dupce pojawił sie czerwony odcisk jego dłoni.

— Jeszcze raz mnie… — nie dokończyła, ponieważ drugi klaps odbił się echem po ścianach salonu. — Rafał, błagam, zerżnij mnie.

To było to słowo. Po sekundzie wbił grubego kutasa w cipkę żony. Aż po samą nasadę. Jądra głośno uderzyły łechtaczkę.

— Ooooo tak… — zawyła dziewczyna, przesiąknięta rozkosznym spazmem — tak, kochany. Ruchaj mnie mocno. Jak sukę.

Na tą prośbę chwycił jej włosy i pociągnął. Plecy kochanki wygięły się w tak seksowny łuk, że mało nie zwariował. Zaczął ją pieprzyć bez opamiętania. Jak maszyna. Klask uderzanych o siebie ciał rozchodził się po całym mieszkaniu. Cipka puściła więcej soków, mocząc całe uda. Niemal tańczyła, wywijając biodrami i kręcąc dupą. Ten lubieżny taniec, ten pożądliwy galop skutkował jeszcze większym rozpaleniem zmysłów. Rafał patrzył, jak gruby członek znika w ciasnej pochwie dziewczyny. Odczuwał jej wnętrze bardzo wyraźnie. Jej mięśnie, otulające jego męskość pracowały i falowały tocząc erotyczny, lubieżny dialog.

Nagłe pulsowanie pochwy zaskoczyło go. Jej orgazm nadszedł niespodziewanie, nagle i bez ostrzeżenia. Jej wewnętrzne mięśnie zacisnęły się jak kleszcze na jego penisie. Poczuł prawie fizyczny ból. W ułamku sekundy docisnął się do jej pośladków, całym ciężarem przygniatając ją do podłoża. Wiedział z doświadczenia, że jeżeli tego nie zrobi, pulsująca orgazmem pochwa wypchnie go na zewnątrz. Nie mógł do tego dopuścić. Dziewczyna wiła się i jęczała spazmatycznie. Jej biodra drżały i podskakiwały. Rafał poczuł ciepło, gdy wytrysnęła gorącym strumieniem. A on bezustannie wpychał w ciasne wnętrze penisa coraz szybciej i szybciej.

— Wystarczy… — wysapała cicho kochanka — już nie mogę. Proszę…

— Zamilcz, dziwko — Rafał wiedział, że jej granica jest daleko. Po chwili poczuł drugą falę orgazmu, który tym razem rozlał się po jej całym ciele. Prawie straciła przytomność, gdy niewyobrażalna ekstaza rzucająca jej ciałem wstrzymała jej oddech na długi czas. Jej oczy wywróciły się do góry, a z ust wydobył się rozkoszny, przeciągły jęk. Tym razem zupełnie nie zapanowała nad zwieraczem cipki i dosłownie otryskała pieprzącego ją mężczyznę obfitym strumieniem. Rafał wiedział, że to znak, iż osiągnęła szczyt totalny. Teraz jego kolej. Jeszcze raz, dwa razy i był gotowy.

Wyskoczył z niej i szybkim ruchem obrócił ją na plecy. Półprzytomna z ekstazy dziewczyna otworzyła usta na całą szerokość, czekając na nagrodę. Rafał westchnął głośno i wystrzelił w jej twarz. Niemal bolesna w swej intensywności fala orgazmu prawie pozbawiła go świadomości. Kolana się pod nim ugięły. Nagromadzone nasienie strzelało silnym strumieniem na jego wybrankę, lukrując ją cudownym męskim deseniem. Kolejne strumienie spermy zalewały jej gardło, oczy, włosy, szyję i policzki. Ostatnie wylądowały na rozgrzanych, falujących po orgazmie piersiach. Klaudia natychmiast rozsmarowała nagrodę, ciesząc się ciepłem nasienia, jego zapachem i lepkością. Po chwili jej policzki, dekolt i piersi pokrywała warstwa soku z męża. Przeciągnęła się rozkosznie, jakby budziła się z rozkosznego snu.

Podniosła się powoli. Olukrowanymi nasieniem ustami pocałowała go głęboko i namiętnie.

— Sylwester może się chować — podsumowała.

Zanim doszli do siebie, minęło trochę czasu. Koncert jazzowy dawno się skończył. Kominek wymagał ponownego karmienia, w podzięce dając światło i ciepło. Tym razem zajęła się tym Klaudia. Jej nagie ciało błyszczało w pomarańczowo — ognistym blasku. Żar w samym centrum paleniska nie był jednak tak gorący, jak to, co wspólnie przeżyli przed chwilą. Miała nadzieję, że Rafałowi nie przeszło poszukiwanie nowych wrażeń. Zawsze po wytrysku jego seksualność gasła znacznie. Trudno wtedy było sprzedać mu jakieś frywolne pomysły.

Popijając trzecią szklankę soku, Rafał nie mógł pozbyć się obawy, że po spadku napięcia seksualnego temat ich nowej przygody wyparował i jego żona zrezygnuje.

Wyprowadziła go z błędu w momencie, w którym kończył zalewać wrzątkiem jej kakao.

— Pamiętasz, o co cię pytałam, zanim bezceremonialnie i stanowczo mnie przeleciałeś?

— To raczej ty przeleciałaś mnie — odpowiedział — ale pytanie możesz powtórzyć. Koncentrowałem się na tym, jak robisz sobie dobrze.

— Ech, faceci — pogroziła mu palcem — potraficie się skupić na jednej rzeczy, a reszta się nie liczy. Pytanie brzmiało: czy chcesz kontynuować naszą przygodę? Teraz, na trzeźwo, odpowiedz, czy się zgadzasz.

Na twarzy Rafała zakwitł wielki, serdeczny uśmiech. Uśmiech, którego adresatem była jego kochana żona.

— Oczywiście, że się zgadzam, kochanie — odpowiedział wreszcie, gdy odzyskał język w gębie. — Marzyłem o tym od lat. Ale jak ty to widzisz? Co chcesz przeżyć? Masz już konkretny pomysł? Może pragnienie?

— Nie zastanawiałam się nad tym. Ty jesteś większym, że się tak wyrażę, ekspertem — poklepała go po policzku — zdam się na ciebie.

Zastanowił się przez chwilę. Nagle przed oczami jego wyobraźni wyraźnie zobaczył swoją żonę w takich rolach, które obserwował na filmach z folderu „Podatki i zestawienia”. Możliwości były wręcz nieograniczone. Pole do eksperymentowania praktycznie nie do zmierzenia, a poziom ekscytacji wręcz astronomiczny. Miał przeczucie, że właśnie zaczynają się najlepsze lata ich pożycia.

— Oczywiście, wiele rzeczy rozpoczniemy tutaj — wskazał ręką obszar mieszkania — w domu.

— Dobrze — odpowiedziała podekscytowana — chociaż wydaje mi się, że już dzisiaj rozpoczęliśmy. Nie uważasz? — jego ciesząca się gęba stanowiła doskonałą odpowiedź.

— Ale… — zawiesił głos, zamyślając się — prawdziwej przygody nie przeżyjemy tutaj. Musimy być na innym terenie. W nowym miejscu. Być może w nowych rolach.

Na wspomnienie o odgrywaniu ról aż podskoczyła z podniecenia. Tego typu gry działały na jej wyobraźnię wręcz piorunująco. Mogła stać się kimś innym. Kim tylko zechce. Może zmienić fryzurę, makijaż, charakter. Może nawet zmienić imię i stać się całkowicie inną kobietą. Kobietą, która z łatwością zrobi rzeczy, których ona, Klaudia, zrobić by się nie odważyła. Może być pokojówką, studentką, prawniczką. Albo zakonnicą. Albo dziwką! Poczuła motylki w brzuchu. Nie czuła ich od niemal dekad.

— Zacznijmy — kontynuował Rafał — od małych rzeczy. Ale nie za małych — dodał od razu widząc jej zaniepokojenie w oczach — powiedzmy: takie kroki milowe w małych susach.

— Zgoda — zatarła dłonie.

— W przyszłym tygodniu jadę do siedziby spółki do Częstochowy — postanowił wyłożyć swój plan. — Szef ma do mnie sprawę, która wymaga mojej obecności. Mam zapewnione zakwaterowanie w super hotelu SPA. Dwie noce. Pojedźmy tam razem.

— A dzieci?

— Przecież rodzice przyjmą je z radością na trzy dni. A dzieci również się za nimi stęskniły.

— A co ja mam robić sama w hotelu, gdy ty będziesz pracował?

— Dziewczyno — zaczął sprzedaż pomysłu, który już w zasadzie został kupiony — to hotel SPA. Przez dwa dni nie wykorzystasz wszystkich atrakcji, które na ciebie czekają. Masaże, sauny, baseny, jacuzzi, joga i mnóstwo innych rzeczy dla ciała i ducha. Pewnie, jak dobrze poszukasz, to znajdziesz ofertę prywatnych pokazów niedźwiedzia grizzly jeżdżącego na deskorolce. Na pewno nie będziesz się nudzić. Być może nawet na noc cię do pokoju nie zaciągnę.

— Na to nie licz — dała mu kuksańca w bark. — Mamy się bawić. Rozumiesz, co mam na myśli, mówiąc „bawić”?

— Tak. I wszystko zostaw mnie. Nasz pierwszy raz może być niewypałem, dopiero będziemy się poznawać w tej sferze.

— Jak szczeniaki, które dopiero co odkryły seks — przerwała mu.

— Właśnie — kontynuował. — I może nie będzie od razu tak, jak oczekujesz. Dlatego proszę cię o to, abyśmy się nie zrażali, okay?

— Możesz na mnie liczyć — podniosła rękę, jak do przysięgi. — na mnie, na moje zaangażowanie i na moją mokrą cipkę.

— Nie tylko cipkę, złotko — puścił jej oczko, podając kakao. Klaudia od razu zrozumiała, co miał na myśli.

— Boję się — odpowiedziała udając przerażenie.

Rafał odsunął zmysłowy obraz, który podsuwała mu wyobraźnia i kontynuował.

— Po drodze możemy natrafić na wiele granic, których nie będziemy chcieli przekroczyć. Musisz mi szczerze mówić, kiedy masz dość. Zrobisz to?

— Jasne, ale mam przeczucie, że to ty wcześniej wymiękniesz.

— Zobaczymy — skontrował — ale pamiętaj, że to nie zawody. Wygrywamy oboje.

— Czyli ustalone. Rozpoczynamy przygodę — podskoczyła z radości. Jej piersi pięknie zafalowały. Uśmiechnęła się filuternie i zalotnie. A był to uśmiech obiecujący wspaniałe doznania. — Ja też mam jedną prośbę.

— Ależ oczywiście — potwierdził natychmiast, bojąc się, że nagle się obudzi — jaką?

— Ja zakładam, że granica jest tylko jedna. Od tego założenia chcę zacząć naszą zabawę, nasz rozwój i dalszą drogę. Tylko tak nie ograniczę swojej wyobraźni. Tylko tak wytłumię głupie moralne bzdury i ograniczenia. Jeżeli od razu założę, że mogę naprawdę daleko dojść, to moja przygoda nie zakończy się tak szybko. Gdybym zakładała, że na niewiele mogę sobie pozwolić, że granica tego, co można jest blisko, cała zabawa zakończyła by się szybko. A tego nie chcę. Tego nie chcemy. Widziałam, co te kobiety na filmach wyczyniają. Kurwa, Rafał, wiele nauki i doświadczeń przede mną. A co wyniknie po drodze? Nie wiem. Ale mówię ci jasno i dobitnie. Na tą chwilę wszystko wolno. Ale naprawdę — spojrzała mu głęboko w oczy, aż przeszył go dreszcz — wszystko jest dozwolone. Prawie. Nie przekraczajmy ostatecznej granicy, dobrze?

— Jasne — odparł skrajnie podniecony — granica. Musi być jakaś granica. Jaka?

Klaudia zachichotała i puszczając mu oko odpowiedziała.

— Konie.

Rozdział II

Wybierali się, jak sójki za morze, ale w końcu Klaudii udało się spakować cały bagaż. Zataszczyła go do auta i wpakowała do bagażnika. Czując nagle na plecach znajome ciepło i gest, odwróciła się i dała mężowi całusa.

— W policzek? — zapytał zawiedzony Rafał. — Co ty? Pas cnoty też założyłaś?

— A co to jest cnota? — uśmiechnęła się serdecznie spoglądając na swoich rodziców, stojących nieopodal i zapatrzonych w bawiące się wnuki. — Powiedziałam im, że jedziemy razem, bo mam ci pomóc w pracy. Soczysty całus może podkopać tę przykrywkę.

— Ale ty naprawdę jedziesz mi pomóc w pracy. — Rafał wrzucił swoją walizkę (znacznie mniejszą od bagażu Klaudii) i zatrzasnął bagażnik Toyoty. — Jak zobaczy cię mój szef, to partnerstwo mam zagwarantowane.

Zobaczymy, czy jest honorowy, pomyślał o umowie, którą zawarł ze swoim pryncypałem. Umowie, o której Klaudia nie ma prawa się dowiedzieć. Zresztą, nie wiadomo, jak to się wszystko potoczy.

— Partnerstwo? — uśmiechnęła się lubieżnie. — Czy to ja mam być gwarantem tego kontraktu? A może chcesz upchnąć jakiś ekstra towar?

— Skarbie — podniósł ręce w poddańczym geście zaskoczony tym, że jej żart był tak bliski prawdy — najlepszym moim towarem jesteś ty — syknął od kuksańca, który mu zaaplikowała — nie jesteś na sprzedaż, ale…

— Ale? — poprawiła fryzurę i pomachała do dzieci. — Jakie „ale”, mój mężu?

— Ale zdecydowanie mogę cię użyczyć w dobre ręce — dokończył.

Klaudia nie dała po sobie poznać, że jej podbrzusze natychmiast zareagowało podnieceniem. Ten obraz, który na krótko rozświetlił jej wyobraźnię wręcz ją sparaliżował. Zapowiadał się cudowny weekend.

Na pożegnanie ucałowali i uściskali dzieciaki, zostawiając je pod opieką wniebowziętych dziadków, cieszących się na spędzenie z wnukami aż trzech dni.

Wyruszyli. Klaudia pełna motylków w brzuchu. Rafał z przebiegłym planem.

Podróż trwała już drugą godzinę. Jazda po autostradzie trochę nużyła, ale jednocześnie pozwalała na miłą rozmowę i trochę zadumy. Na pieprzną rozmowę i lubieżną zadumę. Ciągle zaglądała myślami do znajdującej się w bagażniku walizki. Do tego, co potajemnie zapakowała, gdy Rafał sortował skarpety, bokserki i torbę z jakimiś ciuchami. Uśmiechnęła się do samej siebie, odczuwając jednocześnie przyjemne pulsowanie w dole brzucha. Czyżby to uczucie zapowiadało coś nowego? Coś tajemniczego i ekscytującego? Może to prognoza na wspaniałą, wyzwalającą przygodę, która przetransformuje ich samych do stania się kimś, kim nawet nie marzyli, by się stać? A może po prostu miała chcicę? Taka ewentualność również istniała.

Cel wyprawy, a raczej stojąca za nim intencja, wywoływały przyjemne mrowienie, podkręcając zarówno podniecenie, jak i strach. Oczekiwanie na coś, czego nie przeżyło się nigdy. Ten krok w nieznane, ten skok w ekscytującą przygodę rozpalał wyobraźnię Klaudii do białości. Mrowienie w kroczu nie ustawało ani na moment. Nie mogła sobie znaleźć miejsca.

Z kolei Rafał zdawał się nie wykazywać żadnej ekscytacji. Trzymał spokojnie kierownicę i sprawiał wrażenie, jakby faktycznie jechał tylko do pracy ze swoją asystentką. Nie wiedziała, co o tym myśleć. Poprawiła się znowu na siedzeniu, szukając wygodniejszej pozycji. Jej całe ciało było wręcz boleśnie pobudzone. Uśmiechnęła się do swoich pragnień.

— Z czego tak się cieszysz, dziewczyno? — zagadnął niespodziewanie Rafał. — Od początku drogi wręcz tryskasz dobrym humorem.

— Za to ty nie trysnąłeś ani razu — zrobiła smutną minę — to niesprawiedliwe. Nie możesz się tak katować.

— To ty mnie katujesz — puścił jej oczko.

— Ja? — rzuciła bezczelne pytanie, jednocześnie głaszcząc się po kroczu przez materiał szortów. Rafał rzucił okiem i westchnął. — Przecież ja nic nie robię — dokończyła z miną niewiniątka.

— Pewnie, że nie — odparował — tylko pobudzasz się i pieścisz, jakbyś chciała wygrać konkurs na najbardziej wyuzdaną nimfomankę. I jak mam tu prowadzić auto? Gdyby miał guzik autopilota, już dawno zapiąłbym cię na tym siedzeniu.

— O, mój mężusiu… — W odpowiedzi ścisnęła przez materiał oba sutki i wypięła biodra do przodu. — Jakbyś mnie rano porządnie zerżnął, to może teraz jechałabym zaspokojona, zanurzając się w lekturze tygodnika ekonomicznego?

— Z całą pewnością, dzikusko. Raczej przeglądałabyś zestawienia podatkowe. — Wysunął rękę, by złapać pierś żony. Usłyszał głośny trzask i piekący ból. — Au! Cholera!

— Rączki przy sobie, jak prowadzisz — pogroziła mu zawadiacko palcem. — Nie możesz się rozpraszać na drodze.

— Że co? — Nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. — Już nie mogę być bardziej rozproszony. Jeszcze chwila a rozbierzesz się do naga i wsadzisz sobie w cipkę wielkie dildo.

— Za kogo ty mnie uważasz? — odburknęła urażona, chociaż Rafał wiedział, że to tylko gra. — Nie mogłabym tego zrobić — odparła z poważną miną. — Dildo zostało w walizce.

— Wiesz co? Prawdziwa z ciebie suka — rzucił jej serdecznie.

Uśmiechnęła się do niego.

— To w takim razie, skoro tak cię rozpraszam, to uciekam na chwilkę w ciszę i spokój, żebyś nie musiał cierpieć katuszy podróży ze mną.

— Tak? ­– podjął zadziorną grę. — A co będziesz robić w tej ciszy? O ile to w ogóle możliwe.

— Zobaczysz. Zajmę się sobą — sięgnęła po smartfon — kulturalnie i w ciszy, bez rozpraszania twojej uwagi, postudiuję sobie podatki i zestawienia. Nie mogę się doczekać analizy tych zwyżkujących bilansów i egzotycznych fuzji.

Rafał uśmiechnął się i nie odezwał ani słowem.

Podróż trwała w najlepsze. Humory mieli wyśmienite. Cała rozmowa doskonale się kleiła, a frywolne i seksualne uwagi zapowiadały świetny weekend.

Kilka serii na smartfonie, plus wybujała wyobraźnia doprowadziły do tego, co nieuniknione. Klaudia ponownie powierciła się na siedzeniu pasażera, by po chwili znowu sięgnąć po podróżną torbę, leżącą na tylnej kanapie.

­– Widzę, że ostro się podjarałaś, dziewczyno. Ale, jeżeli mogę coś doradzić tak od serca, to zamiast moczyć majtki, może po prostu je zdejmiesz? — zapytał Rafał, gdy zauważył, jak żona kręci się i zaciska uda.

— Łatwo ci mówić — odparła — ale wierz mi, Rafałku, że to nie w majtkach problem.

— O. To w takim razie w czym? — poważnie się zainteresował.

— W cipce — wypaliła a po samochodzie rozszedł się jej serdeczny śmiech.

— Czyli ostatecznie wychodzi na to, że jednak w majtkach — podsumował filozoficznie.

— Nie bądź taki cwany — odparła rozpinając guziki ciasno opinających jej seksowne biodra wytartych dżinsów. Po chwili zdjęła je i spojrzała z zaciekawieniem na swoje gołe nogi i krocze.

— Co tam widzisz, dziewczyno? — Rafał był zauroczony z jak naukową wnikliwością jego żona studiuje swój negliż.

— Cholera — podsumowała analizę — trochę się podnieciłam.

— Trochę? Zresztą, co się dziwisz? Analiza zestawień i podatków tak działa, złotko — odpowiedział i krótko zerknął w kierunku jej krocza. Poczuł, jak w rozporku robi się ciasno.

— Zostały mi tylko — zamyśliła się, przykładając palec do ust. — dziesięć par. Tak, tylko dziesięć.

— W takim tempie — udał, że liczy coś w myślach — jak przyjedziemy do hotelu, zostanie ci trzy.

— Weź mnie nie strasz? — Szturchnęła go w ramię.

— Ale o co ci chodzi? Że będziesz chodzić bez majtek? — zauważył, jak jej powieki drgnęły na tę myśl. — Tym lepiej dla nas. Nie będziesz się przejmować bielizną, gdy zechcesz, żebym od razu, bezceremonialnie cię zerżnął w windzie, na korytarzu lub przyciemnionej loży.

— Ojej Rafał — uśmiechnęła się do tych obrazów — musisz mnie tak podniecać? To, kurwa, nie jest śmieszne. Torturujesz.

— To mój obowiązek, złotko — włączył kierunkowskaz, by wyprzedzić kolejny z Tirów, które dość gęsto blokowały drogę. — Zdejmij wszystko. Oszczędzisz na suszeniu.

— Moja cipka nie wyschnie, gdy zdejmę majtki.

— Ja nie cipkę mam na myśli. Zdejmij majtki, to ich nie zmoczysz.

Klaudia sięgnęła palcami za krawędź koronkowego brzegu czarnej bielizny i zaczęła ją zsuwać. Powoli odsłaniając doskonale wydepilowane łono, na którym ostał się tylko cienki, diabelnie seksowny pasek ciemnych włosków. Wyraźnie westchnęła, gdy tylko majtki odlepiły się od nabrzmiałych, wilgotnych warg. Po krótkiej, acz niezwykle zabawnej gimnastyce nóg, udało jej się pozbyć ich całkowicie.

— Ale przyjemnie — powiedziała raczej do siebie, niż do niego.

— Jesteś niesamowicie piękną kobietą. — Takie komplementy ostatnio otrzymywała często. A ponieważ czuła, że Rafał mówi szczerze, za każdym razem efekt musiał być ten sam.

— Eh, mężu. Mów tak do mnie więcej — odpowiedziała zadziornie — a ja tymczasem zmoczę ci siedzenie. Będziesz tu miał plamę soku z żony.

— To skóra — uśmiechnął się i poprawił okulary przeciwsłoneczne na nosie — nie przesiąknie. Najwyżej będzie kałuża — tym razem nie wytrzymał i roześmiał się serdecznie.

— Kałuża, kałuża — sparodiowała jego komentarz. — Tyle lat żonę obracasz, a o cipkach wiesz jednak tyle, co nic. Zejdź na ziemię. To nie krany, złociutki. Nie ciekną tak, jak to widzisz na tych swoich filmach. Wilgoć tak, może trochę soczku, ale nic więcej. Co nie zmienia faktu, że nie wiem, co mam teraz robić. Zapodaj jakiś niepodniecający temat. Masz jakiś pomysł? Tylko uprzedzam — uprzedziła — jeżeli zaczniesz rozmowę o szachach, hurtowniach lub samochodach, pustynia, jaka we mnie zagości będzie permanentna.

Rafał przyjął do wiadomości i rozpoczął wyprzedzanie autobusu. Na chwilkę zamilkł. Po zakończonym manewrze przedstawił swój plan.

— Pokaż rękę? Dłoń, znaczy.

Klaudia ze zdziwieniem wyciągnęła do niego dłoń. Była tak zaciekawiona tym nagłym zwrotem w rozmowie, że zapomniała przez chwilę o palącej ją chcicy.

— Okay — odpowiedział, po przeprowadzeniu diagnozy — wszystko w porządku.

— W porządku? — Totalnie ją zatkało. — A co takiego widzisz, że jest w porządku? Brakuje mi palców, czy co?

— Zanim przejdziesz do szerzej zakrojonych działań z cipką, spójrz na swoją dłoń — powiedział poważnie jej tajemniczy mąż. Wyciągnęła ją przed oczy i przyglądała się badawczo. — Co widzisz?

— Jak to, co widzę? — rzuciła, czując, że przekracza jakąś granicę absurdu. — No, dłoń widzę. A co mam widzieć? Ucho?

— No właśnie — Rafał uśmiechnął się kącikiem ust. Szelmowsko. Tak, by ona nie widziała. — Widzisz dłoń. Palce. I na tym opiera się mój plan obniżenia twojego napalenia. Więc — sięgnął prawym ramieniem do tylnej kanapy i chwycił duży, gęsto pleciony słomkowy kapelusz — weź teraz te swoje zgrabne paluszki, moja podniecająca żonko, i wsadź je sobie w cipkę, aż odlecisz z rozkoszy. Orgazm załatwi sprawę. Przynajmniej na jakiś czas.

Klaudia zaniepokoiła się, że jej facetowi odbiło.

— No co? — kontynuował spokojnie. — Jesteś napalona. Twoja cipka aż ocieka od twoich soków, jesteśmy sami w aucie, nikt nas nie zauważy — patrzyła na niego z niedowierzaniem — a dodatkowo mnie sprawisz dużą przyjemność. Masz — podaj jej kapelusz — to dla Ciebie.

— Zwariowałeś? — krzyknęła, zakrywając nim nagie łono. — Mam sobie robić dobrze tutaj? Postradałeś rozum?

— Bynajmniej — odparł spokojnie Rafał. — To ty go tracisz. Od tej chuci, która cię spala. Zrób sobie śliczną, aczkolwiek skuteczną palcówkę. Chętnie posłucham i pozerkam.

Patrzyła na niego badawczo, czekając, aż wybuchnie śmiechem i krzyknie: żartowałem. Ale nic takiego nie nadchodziło. Mąż patrzył na drogę spokojnie, szelmowsko uśmiechnięty i z takim wyrazem twarzy, który u niego widziała wielokrotnie. On był absolutnie przekonany, że ona to zrobi! Wariat. Napięcie zaczęło powoli odpływać.

— Nie chcę — wydała wyrok przekreślający jego plany — jak dojedziemy na miejsce, to się zobaczy.

Rafał spojrzał na żonę i zauważył, jak skurczyła się na siedzeniu pasażera. Jakby zgasła. Nie przejął się tym wcale, ponieważ taki był jego plan. Chciał, aby trochę ostygła. Teraz to on zaprowadzi ją na szczyt. A im dłuższa droga, tym większa satysfakcja z osiągnięcia celu. Wyprzedzając kolejną kolumnę kilku Tirów zagaił od niechcenia.

— Ostatnio przeżyliśmy cudowną noc, pamiętasz?

Klaudia uśmiechnęła się automatycznie do wspomnień.

— Oczywiście. To była najbardziej emocjonująca noc, którą z tobą przeżyłam.

— Którą „przeżyłaś ze mną” — zawsze lubił łapać za słówka w seksualnych rozmowach.

— Z każdym! — zdjęta strachem sprostowała natychmiast. — Z nikim innym nie przeżyłam takiej nocy.

— Szkoda — wydął wargi, na co ona zmarszczyła pytająco brwi — skoro teraz i tak jesteś ze mną i kochamy się, to ostre przygody z twoimi byłymi w ogóle mnie nie ruszają. Powiem więcej; twój brak ostrych przygód z tymi, których pieprzyłaś przede mną, generuje dwa poważne problemy.

— Co? Problemy? Jak? — Zbaraniała. — Dwa?! Ja pieprzyłam?

— Albo oni pieprzyli ciebie — puścił jej oczko i natychmiast podjął dalej temat, bo już widział furię rodzącą się na jej twarzy. — Pozwól, że delikatnie wyjaśnię, co mam na myśli. Pozwolisz?

— Mów, dewiancie — założyła ręce wokół piersi i oparła lekko na koronie kapelusza. Próbowała udawać, że się boczy, ale ciekawość wprost ją zżerała od środka. — Jakie problemy?

— Pierwszy z nich — zaczął, jednocześnie płynnie manewrując pojazdem na ruchliwej autostradzie — jest taki, że nie będziesz mi mogła opowiedzieć twoich pikantnych przeżyć. Nie opowiesz mi, iluż to wspaniałych przygód byłaś uczestniczką. Przygód i frywolnych nocy, które nasz wieszcz Leśmian mógłby później opisać w sonetach.

— Ty wolałbyś chyba strofy spisane przez Fredrę. Tego zboczucha — podsumowała tę śpiewną, staropolska manierę, którą jej mąż ją uraczył. — Pasujecie do siebie z tą kwitnącą wyobraźnią. Który normalny facet podnieca się na opowieściach żony o jej byłych?

— Taki — odpowiedział — który ufa, kocha, jest pewny i stabilny.

— No to masz pecha, przepełniony zaufaniem mężczyzno, bo niestety nie opowiem niczego. I tak, co tam moje przygody w porównaniu z tym, co mamy w folderze o podatkach? Tam to dopiero się dzieje.

— To tylko filmy, nic więcej. Które, nawiasem mówiąc, ślicznie skatalogowałaś: lesbijki, trójkąty, grupowy, gangbang, bukkake, BDSM… — przypomniał jej Rafał tą niekończącą się wyliczanką.

— No i cuckold — weszła mu w słowo — przede wszystkim ta tematyka, bo w tym twoim burdelu niczego nie można było znaleźć.

— Burdelu? — roześmiał się na cały głos. — Nawet nie wiesz, jakie to adekwatne. No, ale — powrócił do tematu — nie przeżyłaś pikantnych przygód z innymi, więc mi nie opowiesz.

— Niech ci będzie — nie chciała ciągnąć tematu. — A drugi problem?

— Cóż — wydął wargi, jakby miał przygotowaną odpowiedź — nie zrobisz ze mną żadnych cudów i sztuczek których wcześniej się nie nauczyłaś.

— Czyli co? — Oczy Klaudii niebezpiecznie się zaogniły, zwiastując potężne kłopoty. — Jestem kiepska w łóżku? To mi chcesz powiedzieć?

— Zawsze można być lepszym, co nie? — ta odpowiedź całkowicie ja rozbroiła. — A tak na poważnie, to chcemy poznawać nowe rzeczy, tak? W łóżku jesteś cudowna, i ja też daję radę. Ale nie jestem najlepszy. Gdybym tak założył, niczego nowego bym się już nie nauczył. Chciałabyś, żebym już nic nowego w naszym pieprznikowym życiu nie dodał?

— No nie — zastanowiła się. — Wiem, że prowokujesz, ale w porządku. Coś w tym jest.

— Jak to szło? — Rafał podniósł teatralnie oczy i zamyślił się udając, że przeszukuje zakamarki pamięci, niczym stary kronikarz od wieków nie czytanej książki. — A! Już wiem. „Chcę więcej, kochanie”.

Klaudia zadrżała.

— Widzę, że pamiętasz — kontynuował Rafał. — To był twój pomysł, twoje pragnienie. Twoje urodziny. I w tę niezapomnianą noc wyjaśniliśmy to sobie dokładnie. Pamiętasz na pewno.

Spojrzał na nią i uśmiechnął się serdecznie. Odwzajemniła uśmiech i pogładziła go po policzku.

— Pamiętam, kochany — wróciła na moment do tamtych chwil. — To była cudownie oczyszczająca noc.

— Faktycznie oczyszczająca, nie ma co — uśmiechnął się serdecznie, a ona od razu zrozumiała, co miał na myśli.

— Fakt. Prania było co niemiara. Narzuta aż trzeszczała od naszych wyschniętych wydzielin.

— Moja sperma nie trzeszczy — oburzył się teatralnie Rafał.

— A mój sok z cipki tym bardziej — odpowiedziała w konwencji.

— To w takim razie co trzeszczało?

— Pewnie kolana, jak to podnosiłam z podłogi — ryknęli śmiechem jednocześnie. Po chwili uspokoili się na tyle, by mogła dokończyć myśl.

— Tamta noc, to był nasz kamień milowy. Nasz punkt zwrotny.

— Masz rację — potaknął. — A ja zadeklarowałem ci, że z rozkoszą będę uczestniczył w tej przygodzie. Że będziemy przekraczać granice. Przecież wiesz, że chcąc doświadczyć czegoś nowego, trzeba zrobić coś nowego. Nie muszę ci tego tłumaczyć, bo wiesz doskonale o co chodzi. Nawet lepiej ode mnie.

— Lepiej od ciebie? — zaintrygowała się.

— Tak, ale o tym opowiem ci w niedzielny wieczór, jak wszystko się ułoży.

— Czyli masz jakiś plan?

Myśl, że on wszystko zaplanował była podniecająca.

— Tak — odpowiedział poważnie. — Powiedziałaś: żadnych granic. Dlatego mam dla ciebie propozycję.

— Słucham z uwagą. Rafcio, co żeś wymyślił?

— Jeżeli liczysz na to, że zdradzę ci szczegóły, to prędzej wsadzisz sobie do cipki dwa palce i odpłyniesz w orgazmie.

Klaudia natychmiast podniosła dłoń i złożyła dwa palce, jakby chciała zasalutować.

— Mężulku, prowokatorze, oto dowód, że się mylisz — mówiąc to włożyła dłoń pod słomkowy kapelusz i westchnęła rozkosznie.

— A bo ja to wiem, co ty robisz pod tym kapeluszem? Zresztą, nie po to ci go dałem.

— A po co?

— Dojdziemy do tego za minutkę — uciął temat na minutkę. — Mam, jakby to powiedzieć, zaplanowane trzy scenariusze naszej przygody.

— Ojej. Aż trzy — Klaudia westchnęła rozkosznie. Rafał nie mógł zgadnąć co wywołało tę reakcję: pomysły czy palce.

— Nie tak szybko. Ta gra ma zasady — był bezlitosny — i musisz ich przestrzegać.

— Też mi równa gra, jeżeli to ty je ustalasz.

— Ostatnio było na odwrót i jakoś nie narzekałaś. No i ja też świetnie się bawiłem. To chcesz usłyszeć, czy nie?

— Tak — odparła natychmiast — mów.

— Mam dla ciebie grę. Przygotowałem trzy scenariusze zabawy. Możemy pójść tylko jednym z nich. Drobne modyfikacje są oczywiście możliwe w trakcie. Ale niewielkie. Po tej pamiętnej nocy długo myślałem, co zrobić — zaczął wyznanie — co miałbym zrobić, żeby spełnić twoje marzenie? A ponieważ, jak wiesz, jestem pragmatykiem, opracowałem plan, który, przy odrobinie szczęścia przyniesie dodatkowe, poboczne korzyści.

— Zaraz, zaraz — przerwała mu — chcesz mi powiedzieć, że jestem kwiatkiem do kożucha? Że opracowałeś plan w którym ja jestem jedną ze zmiennych? Mówiąc po twojemu. To, kurwa, chcesz mi zakomunikować?

— Co ty pieprzysz, kobieto? — odpowiedział trochę za ostro, ale wiedział, że tylko tak zbije jej wściekłość. To niezawodna metoda: zareagować adekwatnie i uspokajać. — Twoje insynuacje są, kurwa, głupie. Skąd taki pomysł w ogóle? Co? Przecież wiesz — faza druga — że robię to dla ciebie, bo sama tego chciałaś, do cholery. Że to ty jesteś jedynym powodem tej wyprawy — faza trzecia — ponieważ cię kocham, głupia babo. I twoje pragnienia, choćby nie wiem, jak pokręcone, są dla mnie bardzo ważne. Rozumiesz? To nie podlega dyskusji.

Podziałało, jak zwykle zresztą.

— Jesteś słodki — odpowiedziała już całkiem spokojnie. — To jakie masz pomysły? — Po tym wybuchu aż gotowała się z ciekawości.

— Nie zdradzę ci żadnych detali — podniósł palec i pogroził jej stanowczo — nawet nie proś. Ale, ogólnie mówiąc są trzy scenariusze liniowy, pikantny i zmysłowy. Albo inaczej: klasyczny, ostry i transformujący. Ty musisz wybrać, którym chcesz pójść. Ale ponieważ nie znasz szczegółów których, przypominam, ci nie zdradzę, kieruj się intuicją. Kobiecą intuicją.

— Tą, która budzi się pomiędzy moimi nogami?

— Inna na razie nam niepotrzebna.

Klaudia zamyśliła się przez chwilę. Musiała wymyśleć jakiś sposób na podejście go, żeby zdradził choć kilka detali. A później po nitce do kłębka. Z czasem dowie się reszty. Postanowiła zagiąć go pytaniem z czapy, aby zbić go z tropu.

— A co z tym, co mówiłeś przy garażu? — Rafał uniósł brwi w zaciekawieniu. — No, o tym, że z chęcią mnie oddasz w ręce innego?

— O ty suczko. Akurat to zapamiętałaś? Nieźle. Widzę, co ci chodzi po głowie. W porządku — przeszedł na poważny ton — o co chcesz zapytać?

— Czy to znaczyło to, co wydaje mi się, że znaczyło?

— Już bardziej nie mogłaś zagmatwać prostego pytania — ścisnął jej udo, aż zasyczała — ale w porządku, zapytam za ciebie: czy myślałem o tym, żebyś na moją zgodę lub prośbę pieprzyła się z innym facetem?

Milczała długo. W głowie zaczął jej się robić mętlik. Miewała takie fantazje, ale to były tylko fantazje. Rozważany na poważnie seks z innym mężczyzną przerażał ją. Czy to już zdrada? Ale, jak Rafał o tym wie i chce tego? To chyba nie zdrada? Ale ona nie może tego zrobić. Co ze wstydem? Zażenowaniem? A jak ona będzie do niczego? Obcy penis w jej środku? Po tylu latach małżeństwa? A co, gdyby Rafał chciał być przy tym? Spaliłaby się ze wstydu. Uciekła by jak najdalej. Seks z innym facetem? Czy zdobyła by się a taki czyn? Czuła, że to jest granica, której nie chce przekraczać.

Przynajmniej na razie, dopowiedział w jej głowie jakiś głos.

— Tak — odezwała się w końcu — to właściwe pytanie. Więc, czy któryś twój scenariusz na zabawę przewiduje seks z innymi… osobami? — Nie przeszło jej przez usta „facetami”.

— Tak — odparł natychmiast.

Zatkało ją.

— Tak po prostu?

— Tak po prostu — potwierdził, że się nie przesłyszała. — Pozwól, że coś ci powiem o naszym wyjeździe. Gwarantuję, że cię to zainteresuje. Pozwolisz?

— Tak.

— Okay — spojrzał na nią serdecznie i pogładził ją po policzku. — Ale coś za coś.

— Czyli?

— Załóż kapelusz na głowę. Jedziemy na wschód autostradą. Mamy piękne słońce, które akurat grzeje ciebie.

— Ale jestem goła od pasa w dół.

— Właśnie dlatego chcę, żebyś założyła ten kapelusz na głowę.

— Najpierw opowiedz, co to za sprawa, którą…

— Klaudia! — przerwał jej ostro i odczekał, aż spojrzy na niego. Ich spojrzenia na krótko spotkały się — Załóż kapelusz na głowę! Proszę! — powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu. Poczuła dotknięcie stanowczości i męskiej siły. Założyła kapelusz, nawet o tym nie myśląc. Podobał jej się taki Rafał.

— Czego sobie jaśnie pan życzy — ukłoniła rondem i czekała na ciąg dalszy rozmowy.

Rafał natychmiast złagodniał.

— To, co zrobiłem teraz, było konieczne — powiedział delikatnie. — Chciałem sprawdzić, jak reagujesz na stanowczość. Czy jesteś w stanie się podporządkować. Jak się zachowasz, gdy dostaniesz rozkaz.

— Rozkaz? Masz dla mnie rolę uległej suki? A jak wrócimy do domu, to co?

— Na to jest metoda — odpowiedział od razu, jakby już miał przygotowaną odpowiedź.

— Jaka?

— Musimy zawrzeć pakt, umowę. Proponuję złożenie sobie samym i sobie nawzajem uroczystej, więżącej przysięgi, że to, co wydarzy się na tym wyjeździe, pozostanie wyłącznie w naszych wspomnieniach. Będziemy mogli wspominać tylko dobre rzeczy. A to, co wydarzy się w hotelu, zostaje w hotelu. Choćby nie wiem co.

— Co masz na myśli? Co ma się tam wydarzyć aż takiego, żeby takie umowy zawierać?

— Nie podoba ci się taki układ?

Klaudia pomyślała przez chwilę. W sumie to wszystko miało sens Obie strony kryte. Klauzule umowy zabezpieczają ich małżeństwo i życie codzienne. W porządku.

— Dobra. Umowa to dobry pomysł. Jestem w stanie z łatwością przyjąć, że to, co się wydarzy, pozostanie na miejscu zbrodni. Ale jest inny problem.

— Jaki?

— Moja moralność — zaskoczyła go tą odpowiedzią. — Nie wiem, czy zdołam pokonać obawę przez moralnymi konsekwencjami. Przed strachem, że będę niepoprawna, zepsuta, zdzirowata. Wiesz, tamtej nocy to wszystko była rozmowa. Teraz wcielamy to w życie. Nie wiem, co się wydarzy.

— Niepoprawna i zepsuta? — zaśmiał się. — Chyba dziwka? Na to też mam sposób — odpowiedział natychmiast.

— Widzę, że się solidnie przygotowałeś, chłopczyku — pogroziła mu palcem. — Jak zdejmiesz ze mnie kajdany moralności i porządnej nauczycielki? Abym mogła się wyzwolić. Lub podjąć chociaż taką próbę. Stać się twoją dziwką. Jak tego dokonasz? — I po chwili dodała — jak tego dokonamy?

— Od chwili zameldowania — zaczął bez zbędnych wstępów — aż do wymeldowania przejmuję na siebie wszystkie twoje moralne i obyczajowe wybryki, grzeszki, naruszenia tychże zasad i ich konsekwencji. Zawłaszczam twoje sumienie i wszystko, co zrobisz spada na mnie. Ja to udźwignę. Będziesz mogła odkryć i badać pełnię swojej zdzirowatości i uśpionego kurestwa. Stać się pełną gębą moją dziwką — patrzył, jak oczy Klaudii rozszerzają się ze zdumienia na tę deklaracje. Po chwili, widząc że wszystko w porządku, z satysfakcję dodał — i nie tylko moją dziwką.

— Zboczuch — sprzedała mu kuksańca. Samochodem lekko zafalowało.

— Który wariant wybierasz? — zapytał, gdy opanował kierownicę. — Klasyczny, ostry czy wyzwalający?

— Klasyczny poproszę. Na początek powinno wystarczyć.

— Postanowione.

Przez chwilę jechali w ciszy, zanurzeni we własnych myślach. Słońce, które już podnosiło się do najwyższego punku na nieboskłonie malowało jej ciało żółtym ciepłem. O tej porze roku nie wzniosło się wysoko, ale dawało radość, otuchę i kwitnącą czerwień pod zamkniętymi powiekami.

Klaudia cały czas miała mętlik w głowie. Ta rozmowa stanowiła zapowiedź na coś naprawdę ekscytującego. Takie miała przeczucie. A najbardziej dziwne było to, że to wszystko działo się naprawdę. Trwała w myślach otulona ciepłem słonecznego blasku i zapowiedzią przygody.

Po chwili dobiegł do niej głos Rafała.

— Wyobraź sobie, jak zanurzasz się w gorącej wodzie w jacuzzi — rozpoczął malować w jej wyobraźni obraz. — Otacza cię taniec baniek powietrza, pieszcząc i łaskocząc twoje ciało. Czujesz to? O, kochana, widzę, że tak. Fale wywołane wędrującymi ku powierzchni bąbelkami muskają najskrytsze zakamarki twojego ciała. Rozumiesz, jakie zakamarki mam na myśli, prawda? Ale dodatkowo drażnią sutki, głaskają ramiona i biodra. Wędrują strumieniem pełnym drażniących baniek pomiędzy twoje nogi.

— Mmm — westchnęła rozmarzona — szkoda, że nie można do jacuzzi wchodzić nago.

— A jeżeli do tego można — dopowiedział tajemniczo — czy to podziała na twoje zmysły?

— O, tak — Klaudia znowu zamknęła oczy i rozmarzyła się. Jej ręka rozpoczęła powolny taniec po odkrytym brzuchu. — I co było dalej? Siedzę tam sama? A może… — zawahała się w wyrażeniu swojej fantazji, ale przemogła strach — może ktoś mi towarzyszy?

— A chcesz, żeby ktoś tam był z tobą? Kogo byś zaprosiła do tej kipieli?

— Przydałby się jakiś przystojny, gorący brunet — wypaliła bez namysłu.

— Dokładnie taki, jakiego właśnie widzisz jest razem z tobą w wannie — odparł tajemniczo Rafał. — Siedzisz otoczona gorącą rozkoszą — kontynuował — twoje wszystkie zmysły są pobudzone. Dotykasz się i ze zdziwieniem odkrywasz, że twoja skóra jest gorętsza, niż woda, w której siedzisz. Pod powierzchnią kipieli niczego nie można dostrzec, dlatego twoja dłoń wędruje powoli pomiędzy twoje uda. Gorąco wyzwala w tobie podniecenie i niepohamowaną chęć zaspokojenia. Dotykasz delikatnie swoich warg. Chociaż w tym żarze wydaje się to niemożliwe, przebiega po tobie dreszcz. Zaczynasz powoli masować swoją muszelkę.

— O, taaaaak! — westchnęła przeciągle. — Zastanawiam się, co robi z rękami mój towarzysz. Gdy przyszłam, on już tu był. Bezczelnie i lubieżnie zlustrował mnie wzrokiem, gdy zakołysałam biodrami wchodząc na podest.

— A jak zareagował, gdy zdjęłaś ręcznik i stanęłaś przed nim nago? — zapytał Rafał.

— Jego oczy zapłonęły ekscytacją i podziwem — podniecenie Klaudii rosło z każdą sekundą. — Ręce, którymi opierał się o brzeg wanny natychmiast zniknęły pod wodą, zanurzając się w gorąco — brnąc w opowieść zaczęła głaskać swoją muszelkę — czułam, jak jego wzrok ślizga się po moich piersiach. Czułam dreszcz, gdy odwróciłam się do niego i wypięłam lekko. Na potwierdzenie, usłyszałam, jak głośno przełyka ślinę.

Rafał był zadowolony. Wtopił w umysł żony obraz, który doprowadził do tego, że wreszcie zaczęła się masturbować. Jej palce zataczały coraz ciaśniejsze kręgi. Zmieniały kierunek, ściskały wargi i tańczyły po łechtaczce. Ze słomkowym kapeluszem na głowie wyglądała cudownie. Jednak nie mógł zostawić jej w tym stanie. Musi kontrolować historię, ponieważ tego wymagał jego pomysł. Spojrzał na drogę i nareszcie zauważył szansę do wdrożenia swojego planu.

— Gorąca woda, prawda? Czujesz bąbelki. I ten żar, który skumulował się pomiędzy twoimi nogami. Ten żar, ta żądza, która szuka zaspokojenia.

— Jejku — skomentowała dziewczyna — moja cipka jest tak napalona. Muszę to zrobić.

— Rozpoczynasz głaskać się po swojej piczce. Pod wodą. Dyskretnie udajesz, że nic specjalnego się nie dzieje. Widzisz, że ramiona twojego towarzysza również nie próżnują. Ręce poruszają się, chociaż tego co robią możesz się jedynie domyślać.

— Tak, domyślam się — zamruczała jak kotka, wkładając sobie dwa palce do pochwy. — Ciekawe, jaką on ma pałę? — Palce Klaudii zaczęły coraz szybciej pracować. Jeszcze moment i dojdzie. Rafał od razu zaczął działać.

Około dwieście metrów przed nimi Tir rozpoczął manewr wyprzedzania autobusu kursowego. Tego samego, którego Rafał widział przed zjazdem na stację paliw. Nie potrzebował tankować, ale potrzebował zbudować dystans i poczekać na taką sytuację, jak właśnie się nadarzała.

Trzymając się za wyprzedającą ciężarówką rozpoczął powolny manewr, po prawej stronie mając autobus pełen mężczyzn jakiejś sportowej drużyny. Zdawał sobie sprawę, co zauważą, gdy tylko rzucą okiem na jego vana.

— Ile palców wkładasz do cipki? W jacuzzi — sprecyzował — tak, aby nieznajomy nie widział.

— Dwa — odparła, robiąc ot samo siedząc tuż obok. — To cudowne.

— Nagle — przypuścił atak — czujesz, jak obca dłoń ląduje na twoim udzie.

— Och — pisnęła zaskoczona na to, co się w jacuzzi wyrabia. Rafał kontynuował.

— Zszokowana chcesz wstać, ale rozkosz jest zbyt potężna. Wystarczy, że pozostaniesz pod wodą. Twoja ręka zamarła w bezruchu, wywołując nieprzyjemne uczucie niezaspokojenia. Za to ręka mężczyzny wędruje pomiędzy twoje nogi, by po chwili dotknąć dłoni. Twojej dłoni, broniącej wejścia do twojej kobiecości.

Klaudia rozpoczęła szaleńczy taniec palców na swojej cipce. Jeszcze moment i przeżyje orgazm. Kierowca pochylił głowę i zerknął na boczne szyby autobusu. Były pełne od głów rozpalonych twarzy dwudziestoletnich mężczyzn. Wewnątrz aż kotłowało się od krzyków, szaleńczej gestykulacji i obscenicznych gestów napalonych młodzieńców.

— Odciąga twoją rękę — rozpoczął finalny akt. — Jego mina nie zdradza niczego. Ale pod wodą jego palce odnajdują twoją szparkę i od razu rozpoczynają szaleńczy taniec. A ty odpływasz z rozkoszy.

— Ojej — Klaudia westchnęła do nieznajomego. — Jak bosko. Tak. Tak!

— Wkłada w ciebie palce. Wsuwa. Wysuwa. Wsuwa. Wysuwa. Głębiej, szybciej, bardziej. Tak. Raz za razem. Szybciej. Mocniej. Czujesz nadchodzący orgazm — Klaudia jęczała już bardzo głośno. Jej ciało wiło się na siedzeniu, a ręka szalała na jej cipce. — Nagle nie wytrzymujesz i krzyczysz w orgazmie. Zalewa cię fala rozkoszy, a twoja ręka od razu wędruje pod wodą i chwyta jego wielką, twardą i gorącą pałę, którą nie możesz nawet objąć palcami.

— Tak… Tak! — Wnętrze samochodu wypełnił spazm szczytującej kobiety. Jej ciało zamarło w dreszczu. Podkulone nogi drżały spazmatycznie. Po chwili napięcia nastąpiło rozleniwienie i błogi uśmiech na zaczerwienionej twarzy.

— Wariat — ucałowała męża w policzek. — Ale mi dobrze zrobiłeś. Ty i te twoje historie.

— Nie ma za co — uśmiechnął się — wyglądałaś, jak zwykle, bosko. Uwielbiam, jak bawisz się sobą.

— Cieszę się, że tobie też się to podoba.

— Nie tylko mnie.

— Co masz na myśli? — lekki niepokój pojawił się na jej obliczu.

— Miałaś dość sporą widownię napalonych sportowców trzeciej ligi — oczy Klaudii rozszerzyły się w niedowierzaniu — widzisz ten autobus za nami? Wyprzedzaliśmy go dość długo. Na tyle, by ci napaleńcy mieli doskonały widok.

— Co takiego? — krzyknęła wściekła. — Pozwoliłeś, żeby podglądali mnie jacyś obcy?

— A co w tym złego? — odparł, w ogóle nie przejmując się wybuchem. — Po to właśnie dałem ci kapelusz, żeby nikt nie widział twojej twarzy, lecz samo sedno.

— Moja zaspokajania w szale cipka to sedno? — była wciąż zła.

— Klaudyśka — rozpoczął spokojnie — czy zdajesz sobie sprawę, że jeszcze dziś, oraz przez kolejne kilka tygodni, ci wszyscy chłopcy będą walić konia mając przed oczami to, co robiłaś? Wierz mi, że momentami bałem się, że ten autobus się na nas przewróci. Wszyscy przebiegi oglądać właśnie ciebie. Dosłownie przykleili się do szyb na lewej burcie. Nie zapomną tego do końca życia. Gwarantuję ci. Wiesz, jak ogromne ilość spermy zostanie przelane za twoją sprawą? Nie napawa cię to dumą? Czujesz, jak potężną masz władzę? Jak działasz?

Zamyśliła się, słysząc te słowa i diabelski uśmieszek rozpogodził jej oblicze.

— Zaplanowałeś to — stwierdziła, nie zapytała.

Rafał podniósł ręce w geście poddania się.

— Tak — przyznał się od razu — chciałem przełamać jeden z twoich strachów, obaw. Czujesz, że coś się zmieniło? W tobie?

Pomyślała przez chwilę, udając że się zastanawia. Ale wiedziała. Czuła to mocno w dole brzucha. To zburzyło jedną z wielu barykad, które trawiły po cichu jej wyzwolenie. Jej kobiecość.

— Przebiegła z ciebie bestia — posłała mu pełne czułości spojrzenie.

— A ty cudownie działasz, piękna — oddał komplement. — A teraz — Rafał rozpoczął manewr zjazdu z autostrady — ubierz się w miarę przyzwoicie. Nie wypada świecić gołą piczką, gdy będziemy się meldować. Prawie dojeżdżamy.

Rozdział III

Po zjeździe z autostrady Rafał skierował samochód ku majaczącej w oddali miejskiej zabudowie Częstochowy. Jednak po zaledwie kilku kilometrach skręcił z trasy w mało uczęszczaną drogę prowadzącą na prowincję.

­– Daleko jeszcze, Papo Smerfie? — zapytała Klaudia lekko się niecierpliwiąc wędrówką po labiryntach wiosek i dzikich terenów.

— Już niedaleko — rzucił obowiązkową na takie pytanie odpowiedź. — A tak na serio, to pewnie z pięć kilometrów. Nie dalej.

— Skąd znasz to miejsce? — zapytała wyjmując pomadkę z torebki celem poprawienia makijażu.

Odchyliła osłonę przeciwsłoneczną i spojrzała w lusterko. Jednak wyboista droga nie dawała większych nadziei na poprawienie konturu ust.

— Musisz jechać po takich dziurach? — zapytała patrząc na zamazującą się w wibracjach twarz, którą widziała w lusterku. — Cała się rozmażę.

­– Możesz się śmiało rozmarzyć — uśmiechnął się Rafał — a później nie zapomnij podzielić się ze mną tymi marzeniami. W detalach — spojrzał na nią i nieznacznie oblizał wargi.

— Wariat — skwitowała krótko i schowała pomadkę do torebki. — Czemu wybrałeś jazdę po jakichś wertepach?

— Od tej strony nie ma innej drogi, złotko — odpowiedział rozglądając się po bokach i włączając migacz. — Przez ten kawałek trochę nas potłucze. Te dwa kilometry dziurawego, jak ser szwajcarski asfaltu leży na granicy powiatów. Czyli żaden z nich nie chcę się do tej drogi przyznać.

— Jak to? — zapytała zdziwiona Klaudia. — To co, oni map nie mają? Przecież w księgach wszystko jest.

— Nie znam szczegółów, no bo i skąd? — Rafał podrapał się w policzek. — Od szefa wiem, że walczył o to, żeby naprawili ten kawałek, bo to jedyny dojazd do hotelu od tej strony zjazdu z autostrady. Oficjalna wersja mówi, że oba powiaty muszą się zsynchronizować z budżetami, co ma się wydarzyć coś koło dwa tysiące dwudziestego szóstego. Tak przynajmniej planują. Teraz nie ma mowy jak podzielić kosztów, bo maszyna drogowa jest za szeroka, żeby tylko jedną połowę przykryć świeżym dywanikiem. Zawadzi o część sąsiedniego powiatu, a to niedopuszczalne. Izba obrachunkowa i inne bzdety. Przynajmniej tak mówią oficjalnie.

— To jest oficjalna wersja? Rozumiem. A jaka jest prawdziwa?

— Władza — odpowiedział krótko — jak zawsze. Władza.

— Czyli wyszło, jak zwykle — skwitowała. — A ten twój szef jakoś niezbyt przekonujący, bo chodząc do nich po prośbie, niczego nie ugrał. Ta droga nie widziała nowego asfaltu od czasów Gierka.

— Oj, złotko — odpowiedział z pobłażliwą manierą — znasz się na milionie rzeczy, ale na polityce się nie wyznajesz. Tu nie chodzi tylko o pieniądze, lecz o prestiż i władzę. Żadna strona się nie przyzna, bo to niosłoby za sobą długofalowe skutki polityczne.

— Może dobrze, że się nie znam — dodała, chcą kończyć ten nużący ją coraz bardziej temat. Nie miała zamiaru rozmyślać nad polityką na powiatowym szczeblu, bo głowa ją bolała od wertepów. Nie mogła pojąć, jak dwa kilometry rozwalonej drogi może wpłynąć na losy niezliczonych notabli, polityków, ich stołków i koryt, do których wpieprzyli swe zachłanne, nienasycone ryje.

— Kończąc temat — odezwał się, jakby wyczuł jej znużenie — strony nie dogadały się, a szef nie ma tyle kasy na łapówki, żeby się tym tematem zajęli politycy i podlegli im urzędasy. Ale już niedługo wybory. Jak wypieprzą tę ekipę, to nowi z radością przyjmą kopertę.

— Chyba raczej walizkę — odpowiedziała, masując skroń. — A tak na marginesie, to skąd ta pewność, że zostaną wybrani ci odpowiedni? Z nowymi też może być trudno. Lub trudniej. Wiesz, na tym szczeblu ludzie to…

— Świnie, wiem — przerwał jej. — Bo w polityce i demokracji jest tak od zawsze, kochanie. Ale zawsze wybierani są ci, którzy wybrani mają zostać. A skutkiem tego dziur przybywa, no i tłucze coraz bardziej.

— Fascynująca historia — odparła z sarkazmem. — Zwłaszcza, że wiem, że ta konkluzja, bynajmniej, nie drogi dotyczy. Ale śmiało, to takie zajmujące. — Zaszydziła trochę za mocno, ale usprawiedliwiał to ból głowy. — Opowiedz mi to jeszcze raz. Aż zaniemówiłam z wrażenia. Nie wiem, co powiedzieć, naprawdę.

— Tym lepiej, złotko — uśmiechnął się do niej — bo na tych wertepach mogłabyś się ugryźć w język. A wtedy? Strach pomyśleć. Płacz, wrzask, krew i łzy.

Takie utarczki słowne to był rytuał, który dodawał kolorytu ich relacji. Oboje znali się na tyle dobrze, że wiedzieli, kiedy nie przegiąć. Oczywiście, w towarzystwie ich docinki musiały wiele razy wyglądać tak, jakby dowalali sobie sążniste złośliwości. Prawda była jednak inna. A im samym nie chciało się tłumaczyć relacji, która ich w tej materii łączyła. I która była wyjątkowa.

Klaudia wystawiła mu zadziornie język i rozejrzała się po okolicy. Poczuła się lepiej, bo droga wyrównała się.

Obrzeża Częstochowy rozsiane były dość chaotycznymi budynkami mniej lub bardziej wiejskiej zabudowy. Tradycyjnie domostwa, przybudówki, szopy i stodoły rozmieszczono w wąskim pasie przydrożnym. Stojące tu i ówdzie otwarte budynki gospodarcze zdradzały mnogość maszyn rolniczych, szykujących się do rozpoczęcia sezonu. Wszak była wiosna. Na wiśniach bieliły się kwiaty, a trawiaste dywany łąk i poboczy żółciły się młodym mleczem, zamieszkującym połacie świeżej trawy.

Klaudia rozkoszowała się promieniami słońca prześwitującymi pomiędzy gałęziami przydrożnych brzóz. Jeszcze tydzień, lub dwa, a cała przyroda eksploduje nowym życiem.

Nowym życiem. Uśmiechnęła się do siebie samej na tę ewidentną analogię tak pasującą jej życia. Do jej obecnej sytuacji.

— Zaraz dojeżdżamy — pogłaskał ją łagodnie po ramieniu — będziesz mogła się odświeżyć.

— Co to za miejsce? Skąd je znasz? — zapytała zaciekawiona.

— To właśnie tutaj zawsze się zatrzymuję, jak przyjeżdżam do pracy do siedziby spółki — odparł zwalniając przed gromadą wałęsających się po ulicy psów — to najlepsza miejscówka w której przyszło mi nocować. I częściowo należy właśnie do spółki mojego szefa. Świetny obiekt. Jestem przekonany, że i tobie się spodoba.

— Jesteś pewny? A masz na myśli atrakcje, czy architekturę? I co ty tutaj robisz, gdy dzień pracy się skończy, co?

— A jak ci się wydaje? — Rzucił jej prowokacyjne pytanie. — Odludzie, hotel dla elity, SPA, piękne panie…

— O! Tu cię mam! — przerwała mu natychmiast z lekką nutką złości. — Pań sobie używasz, tak? Równie często jak sauny i masażu?

— Kocham cię i dlatego muszę to powiedzieć, Klaudia — pieprzysz — uśmiechnął się.

— Bylebyś ty innych nie pieprzył — dokończyła wątek.

— To ty masz zielone światło, a mnie nie wolno? Jak to? Gdzie tu równouprawnienie? — wydął wargi w geście oburzenia.

Klaudia zastanowiła się przez chwilę.

— Cholera, coś w tym jest — odezwała się zaskoczona swoim nagłym wybuchem. — To dziwne, nie uważasz?

— A co konkretnie? — zapytał zaaferowany sytuacją na drodze. Właśnie mijali jakąś szkołę, z której wysypało się stado rozwrzeszczanych dzieciaków. Rafał znacznie zwolnił i wytężył koncentrację.

— Chodzi mi o to — kontynuowała, gdy minęli newralgiczny punkt — że tobie staje na myśl, że puszczę się z innym, a mnie dopadła złość na samą myśl o tym, że mógłbyś posuwać inną kobietę.

— Po pierwsze — zaczął Rafał i nagle krzyknął — Uwaga!

Klaudię rzuciło do przodu nagłe hamowanie samochodu, a wyrzut adrenaliny wręcz boleśnie zakłuł ją w klatce piersiowej. Samochodem zatrzęsło, a pulsujący mechanizm ABS-u zakołysał całym pojazdem.

— Co się stało!? Cholera! Rafał! W porządku? — wrzasnęła, gdy auto zatrzymało się na poboczu pustej drogi.

— Kot — odpowiedział zdyszany, łapiąc oddech.

— Kot? Co kot? Jaki kot?

— Wbiegł mi przed maskę kot.

— Jaki, cholera, kot?

— Normalny — wyjaśnił. — Nie jakiś tygrys syberyjski, tylko zwykły kot.

— Niech to jasna dupa! — Zaklęła, powoli odzyskując normalny rytm oddechu. — Przejechałeś?

— Nie — uśmiechnął się do niej — uciekł.

— Chwała mieszkańcom Olimpu — odpowiedziała swoją znaną formułką, która idealnie pasowała do tej sytuacji. — Już dobrze? Jedziemy dalej? — Nie musiała pytać, ponieważ Rafał już włączał się do ruchu.

Gdy tylko oddechy i emocje się uspokoiły, zaczęli się serdecznie śmiać.

— Następnym razem, mój mężu — rozpoczęła teatralny wyrzut — uprzedź mnie zawczasu.

— A niby jak, kobieto mam cię uprzedzić zawczasu przed czymś, co zdarza się nagle? A zresztą, to twoja wina.

Z jednej strony, nie mogła nie przyznać mu racji, ale drugiej strony zauważyła ten szelmowski uśmieszek na jego twarzy.

— Moja? — postanowiła pociągnąć grę. — A niby jak? Czy to ja trzymam kierownicę? A może to ja ci tego sierściucha rzuciłam przed maskę?

— Kot nadbiegł z twojej strony. — Wydał wyrok wraz z uzasadnieniem. — Gdybyś nie rozprawiała o pieprzeniu się z innymi, tylko obserwowała okolicę, na pewno byś go zauważyła zawczasu i nas ostrzegła.

— A propos pieprzenia — szturchnęła go w ramię — to pieprzysz teraz ty. A kto to wie, gdzie taki sierściuch się chowa? Nie zmienia to jednak faktu, że faktycznie przerwał nam ciekawą rozmowę. Pamiętasz?

Rafał przez chwilę nie odpowiadał. Oczywiście, że pamiętał wszystko, ale nie był pewien, czy kontynuować ten wątek. Trochę się obawiał, że rezultatem tej rozmowy może być coś, czego nie przewidział. Coś, czego jego plany nie uwzględniały. Kochał żonę i nie chciał jej oszukiwać. Mógł nią grać, kusić i wodzić za nos. Lub na pokuszenie. O ile mieściło się to w ramach całej zabawy. Nie chciał jednak w żadnym wypadku składać deklaracji, które kolidowały by z jego planami odnośnie ich wyjazdu. Jedno słowo mogło przekreślić całość. A przecież wszystko już było pieczołowicie przygotowane. Taką miał przynajmniej nadzieję. Niespodziewane wątpliwości i obawy Klaudii odnośnie jego roli w tej całej zabawie mogły cóż, delikatnie mówiąc, spieprzyć wszystko. Postanowił odwrócić pytanie.

— Rozmowę pamiętam — odparł pospiesznie, jakby chciał zakończyć temat — a raczej jej koniec. Chyba. Bo chyba skończyliśmy. Zresztą, zaraz dojeżdżamy. Widzisz tę dróżkę w las? To ostatnia prosta.

Klaudia nie dała się zbyć. Od razu wyczuła, że coś jest na rzeczy. Jej małżonek wyraźnie unikał tego tematu. Tematu, o którym nigdy nie rozmawiali. Cała przygoda od początku kręciła się wokół jej potrzeby nowych doznań. Nie było w ogóle rozmowy, która mogła by dotyczyć bezpośrednio jego i jego potrzeb. Postanowiła, że nie odpuści i musi z nim na ten temat porozmawiać. Ale najpierw wszystko przemyśli na spokojnie. Może w saunie lub jacuzzi. Zresztą, już skręcili w nowo wyasfaltowaną drogę, która wiodła ich przez rzadki las świerkowy. Po kilkuset metrach dojechali do wkomponowanej w wielki mur bramy wejściowej. Mur, jak zauważyła Klaudia ciągnął się w obie strony: na południe, obok drogi, którą jechali oraz na północ, by zniknąć w zagajniku pełnym młodych dębów i grabów.

— To duża posiadłość? — zapytała wyraźnie zaintrygowana.

— Całkiem spora. — Rafał postanowił pochwalić się znajomością terenu. — Nie wiem dokładnie, ale chyba pięćdziesiąt hektarów. A może jeszcze więcej? — zamyślił się. — Chyba więcej. Za każdym razem, jak tu przyjeżdżam, szef chwali się, że zakupił nowe tereny na zachód granicy, jak on to nazywa: hrabstwa.

— Zwykły hotel i taki obszar? To chyba marnotrawstwo przestrzeni?

— To nie jest zwykły hotel, kochanie. — Wystawił palec do góry i rozpoczął prezentację, niczym wytrawny sprzedawca. — Hotel Eden to wyjątkowe miejsce dla specjalnej klienteli, która ceni sobie spokój, dyskrecję, doskonałe warunki wypoczynkowe. A do tego — zaczął wyliczać rozprostowując kolejno palce — intymność, klimat, luksus, towarzystwo i oczywiście interesy. Wielkie interesy. Zdajesz sobie sprawę, jakie sojusze są tu zawierane? Rezultaty dokonywanych przy szklance koniaku lub partyjce golfa umów są rozgłaszane w ogólnokrajowych mediach. I mają wpływ na każdego z nas.

— Cholera — gwizdnęła Klaudia — z kim ty się zadajesz? Z mafią?

— No co ty? — parsknął. — To tylko solidni biznesmeni, politycy, hierarchowie kościelni i oficjele. Zwykły turysta nie ma tu wstępu. — Zamilknął i po chwili zastanowienia dodał z tajemniczą i poważną miną. — No tak. Politycy i hierarchowie. Czyli jednak tak, masz rację, kochanie. Trafiłaś w sedno. Mafia też. I to chyba ta najgorsza. Ale nie musisz się obawiać. Czytałaś Davida Morrela „Bractwo róży” — najlepiej było mu nawiązać do klasyku szpiegowskiej sagi, którą jego żona znała. — To miejsce jest traktowane trochę, jak sanktuarium. Na terenie nawet zwaśnione czerwone, czarne lub żółte rodziny nie wchodzą sobie w paradę. Tu się odpoczywa i robi interesy.

— Jasna cholera! Widzę, że dyskrecja jest tu traktowana poważnie — odparła spostrzegawczo wskazując na ciągnącą się za poboczem ceglaną, prawie trzymetrową ścianę z cegieł.

— Mur jest tylko w bardziej oficjalnej części — wyjaśnił. — Zresztą nie objechałem całego terenu. Jest zbyt duży. Nie miałem czasu, bo…

— Używałeś pięknych pań, tak? — przerwała mu. — I dlatego byłeś zajęty?

— Gadasz głupoty, dziewczyno — Rafał wyraźnie się zaniepokoił. Postanowił, że musi coś zrobić z tymi niekontrolowanymi napadami zazdrości — ja tu pracuję. To znaczy, nie tylko tu. Ale również tu.

— Co masz na myśli, kochanie? Co chcesz mi powiedzieć?

— To — zaczął wyjaśnienia, uważając na każde wypowiedziane słowo — że mój szef jest współwłaścicielem tego obiektu. Ma w nim sporo udziałów, które dają mu potężny zastrzyk gotówki. Plus znajomości i koneksje. Rozumiesz. Jak pracuję dla niego, siedzę w apartamencie i zarabiam pieniądze. Dla koncernu. Dla niego. I, oczywiście, dla nas.

Rafałowi wystarczył rzut oka, by zrozumieć, że się uspokoiła. Nie był pewien czy to za sprawą jego tłumaczenia, czy zachwytu, jaki wywołał na niej widok doskonale utrzymanych terenów zielonych, nasadzeń i przemyślanej organizacji architektury krajobrazu.

Tak naprawdę Klaudia już od przekroczenia bramy coraz słabiej słuchała męża, będąc zdecydowanie bardziej zafascynowana otoczeniem. Po minięciu głównej bramy wjechali na żwirowaną alejkę, obsadzoną wiekowymi dębami. Poskręcane konary wiły się nad jej głową dając prześwit błękitu nieba, migoczącego między gałęziami. Teren był wręcz ogromny, a przestrzeń trawników, klombów, alejek i skałek zachwycały doskonałą harmonią, która mogła zrodzić się wyłącznie w umyśle genialnego architekta przestrzeni. Ukształtowanie terenu nadawało falujący charakter dywanom traw, kwietnych łąk i ścieżek upstrzonych co rusz rzeźbami alpów, gryfów i zmysłowych nimf. Na tym rozpostartym terenie mnóstwo było zakamarków ukrytych za żywopłotami, zagajnikami lub płotami z białych desek. Cudowność miejsca oczarował ją. Zrozumiała, że każdy na jej miejscu mógłby z czystym sercem przyznać przed samym sobą, że odkrył swoje drugie miejsce na ziemi.

Alejka skręcała za wysokim na kilkanaście metrów ostańcem granitów i kierując się na południe otwierała widok na główny budynek hotelu. Hotelu lub, jak go określił Rafał — sanktuarium. Szpalery nasadzonych drzew o poskręcanych gałęziach nadawały wysypanemu rzecznym żwirem podjazdowi magiczny charakter. Koła szumiały na kamykach, gdy bryła hotelu rosła im w oczach.

Główny budynek miał trzy piętra. Od jego oszklonych fasad i okien odbijał się blask słońca, które kładło się świetlistymi plamami na rondzie podjazdu, i wielkim wielopiętrowym klombie w jego centrum. Klaudia od razu zauważyła, że prawe skrzydło jest połączone z sąsiednim budynkiem przęsłem z mlecznego szkła. Z całą pewnością był to łącznik pomiędzy hotelem, a strefą SPA.

— Całkiem przyjemny budyneczek — zagaiła, zwracając się do męża parkującego tuż obok schodów prowadzących do wejścia.

— Naprawdę bardzo trudno ci zaimponować — odparł Rafał, gasząc silnik — to, co widzisz tutaj, ten nowoczesny główny gmach to tylko jeden z wielu wyjątkowo ciekawych i fascynujących miejsc, w których naprawdę można się rozerwać i odpocząć.

— Rozerwać, powiadasz? — puściła mu oczko. — Na to liczę.

— Słusznie, bo ja za godzinę muszę być w rezydencji szefa, więc ty zostaniesz tutaj sama — natychmiast dodał, widząc skrzywioną minę żony — nie martw się. Nawet nie zauważysz, ze mnie nie ma.

Wysiedli z auta. Klaudia mogła dokładniej przyjrzeć się głównej fasadzie budynku, która doskonale łączyła nowoczesny, praktyczny styl i ponadczasową elegancję. Detale wykończenia, wystroju i użytych materiałów przyjemnie cieszyły oko. Miało się wrażenie, że cały budynek jest, jak to w myślach określiła Klaudia — ciepły. I miękki. Oczywiste skojarzenie od razu pojawiło się jej w głowie.

— To idealne miejsce na to, aby nakręcić jakiś hollywoodzki film romantyczny — wzięła męża pod ramię i wskazała ręką odległy fragment ogrodu. — Tam, widzisz? Pod tamtym drzewem Hugh Grant mógłby kołysać na zielonej huśtawce Julię Roberts. A później mogliby się całować na tamtej ławeczce pod kwitnącymi magnoliami.

— Tak to widzisz? — zapytał wyraźnie rozbawiony Rafał. — Po pierwsze, Grant to już prawie dziadek, więc dziwne masz preferencje. A o tej brzyduli nawet nie wspomnę. Toż to karykatura kobiety.

Robert od zawsze uważał, że ta aktorka jest po prostu brzydka. Dlatego Klaudia wybrała na tę opowiastkę właśnie nią. Po chwili zdegustowane wargi jej męża uśmiechnęły się ponownie.

— A zresztą. Przecież im nie zabronię. Ale gdyby nagle chcieli skoczyć na numerek? Zanim dobiegli by stamtąd do pokoju, to ochota by im przeszła.

— Co ty opowiadasz? — skarciła go. — Przecież mogła by nie zakładać bielizny i huśtać się w kusej sukience. Wiatr podwiewałby jej to, co konieczne, aby ukazać samo sedno.

Rafał pokiwał z uznaniem nad kunsztem planowania, co do którego jego żona miała wyraźny talent.

— A później nie musieli by nawet iść do hotelu. Wystarczyło by — wskazała na dalszy fragment ogrodu — aby pobiegli tam. O, widzisz? O tam, za te żywopłoty. W tamtym uroczym zakątku Julia bezceremonialnie mogła by przelecieć Granta.

— Tam? — Rafał wytężył wzrok, aż zmarszczył czoło. — Kiepski pomysł. To aromatyczne miejsce. — Klaudia rozszerzyła oczy ze zdumienia, nie rozumiejąc, cóż takiego miał na myśli. Pospieszył z wyjaśnieniem. — Za tą ścianą z żywotnika jest stadnina. Wiele koni tam faktycznie stoi, ale Grantowi w towarzystwie trzymanych tam ogierów, jego własny by się nie podniósł. Zwłaszcza w obecności tej maszkary.

— Ale to już rola Julii, żeby kutas Granta stał na baczność, aż jej się… — nagle złapała mocno za ramię męża i mocno potrząsnęła. — Mają to konie? — jej oczy zaświeciły radością.

— O tak — odparł dumny z siebie za to, że trafił z niespodzianką — i to nie byle jakie. Dwanaście ogierów i klaczy, specjalnie szkolonych do przyjemnych wędrówek po okolicy. Jeżeli masz okazję dosiąść prawdziwego ogiera, ten już na ciebie czeka.

— Naprawdę? — zauważył, że chyba jej oczy się zaszkliły. — Uwielbiam konie. To cudowne stworzenia.

Na tę od zawsze znaną fascynację żony nic nie odpowiedział. Zatrzasnął drzwi i skierował się w stronę głównego wejścia, prowadząc żonę za rękę. Cieszył się, że trafił z niespodzianką, chociaż planował powiedzieć jej o tym później.

Weszli na schody prowadzące do głównego wejścia. Wchodząc do środka, Klaudia wykręciła tęsknie głowę w kierunku stadniny.

Główny hol cieszył przestrzenią i miał typowy pięciogwiazdkowy hotelowy wystrój, ale jednocześnie było w nim wiele z domowego klimatu. W bliskiej odległości od ceglanego, wielkiego kominka, rozmieszczono sofy z miękkimi obiciami i fotele do odpoczynku. Ich bliskość do paleniska sugerowała, że rzadko rozpala się w nim duży płomień. Nie było tego łatwo dokonać, ale drewno i cegły doskonale łączyły się z nowoczesnym wystrojem szczotkowanego aluminium oraz szkła. Przed głównym wejściem, po przejściu okrągłego holu, ulokowana była recepcja.

Podeszli do kontuaru, by się zameldować.

Powitała ich atrakcyjna brunetka, o czarującym, śnieżnobiałym uśmiechu. Jej proste, czarne, niczym pióra kruka włosy, spadały błyszczącym wodospadem, rozlewając się na zgrabnych ramionach. Łokcie trzymała blisko siebie, jakby ta usłużna poza stała się jej drugą naturą. Na widok zbliżającej się pary gości, wyprężyła się, niczym struna, wypinając to, co na wypięciu mogło mocno zyskać. Klaudia zauważyła, że jej nieskazitelnie skrojony kostium przypominał raczej mundurek. O jeden numer za mały.

— Dzień dobry panie Rafale — recepcjonistka uśmiechnęła się serdecznie.

Według standardów Klaudii, chyba trochę zbyt serdecznie. Sama się sobie dziwiąc na ten zdumiewający akt zazdrości, przemogła się i uśmiechnęła do uprzejmej dziewczyny.

— Cieszę się niezmiernie, mogąc znów Pana gościć — recepcjonistka wyprostowała się i jeszcze mocniej wypięła piersi. Klaudia mogłaby przysiąc, że słyszała jak guziki żakietu trzeszczą, grożąc wystrzeleniem, i w konsekwencji wybiciem oka. Podeszła do blatu, zagradzając nieznacznie swojego męża. Recepcjonistka natychmiast skierowała na nią swoją całą uwagę. Z nie mniej profesjonalnym uśmiechem wyciągnęła rękę na powitanie.

— Cieszymy się również mogąc gościć panią, pani Klaudio — jej uścisk był mocny i konkretny — dołożymy wszelkich starań, aby czuła się pani u nas, jak u siebie w domu. A być może — dodała, rzucając nieznaczne spojrzenie Rafałowi — jeszcze lepiej.

Klaudia nie mogła tego nie zauważyć. W zasadzie nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Co to za gra? Poczuła ukłucie zazdrości, ale postanowiła je zignorować. Nie przyjechali tu robić sobie scen. Nie po to odbyli taką drogę, żeby ona, otwarta na naprawdę lubieżne przygody, miała się denerwować o to, że jakaś laska o kuszącym ciele i zajebistych cyckach przymila się do jej faceta. Jej mężczyzna podoba się innym kobietom? To w sumie chyba dobrze, pomyślała. A to? Ta scena powitania? Takie widocznie są jej obowiązki, a to nie jest przecież zwykły hotel. Uspokojona oddała uścisk i poczuła, że gdzieś tam, w jakimś wszechświecie równoległym mogłaby nawet polubić tę dziewczynę. Postanowiła zrobić pierwszy krok, by stworzyć przejście do tej alternatywnej rzeczywistości.

— Proszę mi mówić po imieniu. Jestem Klaudia — posłała w stronę recepcjonistki serdeczny uśmiech.

— Dziękuję. — Oczy dziewczyny zaświeciły się radośnie. — Z przyjemnością, pani Klaudio będę się tak do pani zwracać, gdy tylko skończę zmianę. Mam na imię Agata. Apartament jest już dla państwa przygotowany. — Kartę do drzwi podała Rafałowi. Druga karta zawędrowała do dłoni jego żony.

— Dziękuję Agato — odpowiedział trochę teatralnie szorstko Rafał. Klaudia nie mogła tego nie zauważyć.

— Gdybyście potrzebowali czegokolwiek — mówiąc to, Agata bardzo mocno zaakcentowała każde słowo, patrząc jednocześnie głęboko i natarczywie w oczy Klaudii. Ta poczuła, jak po jej plecach przeszedł dreszcz. — Cokolwiek — podkreśliła to słowo — proszę zwracać się bezpośrednio do mnie — podała wizytówkę. Klaudii.

— Dziękujemy jeszcze raz, Agato — odparł Rafał nazbyt poważnie i pociągnął zaskoczoną żonę prosto w stronę windy. — Z całą pewnością zwrócimy się bezpośrednio do ciebie. W odpowiednim czasie.

— Nie mogę się doczekać, panie Rafale.

Klaudia nie mogła nie zauważyć, jak na ustach dziewczyny wykwitł lubieżny uśmiech. Jakby na sekundę zapomniała o swojej roli. Odniosła wrażenie, że ani ona, ani jej mąż nie mają na myśli przyniesienia do pokoju zapasowych ręczników, butelki wody mineralnej lub przystawek. Nim zdążyła zarejestrować coś więcej, za kontuarem zadzwonił telefon i Agata odwróciła wzrok, wracając do swoich obowiązków.

Klaudia była wręcz zdumiona tą niezwykłą reakcją nowo poznanej dziewczyny. W środku aż gotowała się od emocji. Z jednej strony ukłucie zazdrości, a z drugiej podekscytowanie, na samo wyobrażenie, co też Agata mogła mieć na myśli, oferując swoje usługi. Czuła że jej ekscytacja rośnie z każdym krokiem, bo jakby nie patrzeć, obiektem godów tej samicy był nie kto inny, jak jej facet. Ale to ona trzyma go teraz pod rękę. I nie puści. Ten facet jest w całości jej. A ta napalona, zapatrzona w niego Agatka, może co najwyżej zrobić sobie wieczorem dobrze. Wtedy, gdy będzie myśleć o tym, jakie cuda ten facet w tym czasie wyprawia ze swoją kobietą.

Rosnące wykładniczo podniecenie wręcz plątało jej nogi. Czuła, że dłużej nie wytrzyma. Zrobiło się jej gorąco, a w podbrzuszu poczuła żar.

Gdy tylko drzwi kabiny zasunęły się za nimi, rzuciła się na męża i zaczęła całować. Dziko i namiętnie. Mokro. Rafał, chociaż zaskoczony, zareagował natychmiast i prawidłowo. Objął żonę silnym ramieniem. Druga ręka natychmiast znalazła się na jej pośladku. A ona wiła się coraz bardziej, obejmując nogami jego uda i wypychając biodra. Zatopił się w jej włosach i zaczął taniec językiem na szyi i obojczyku. Uwielbiała ten rodzaj pieszczot. Przywarła do jego koszuli, a on poczuł jej sutki przez materiał bluzki.

— Napalona kocico — szepnął jej do ucha, które po chwili przygryzł delikatnie. — Co cię tak rozpaliło?

— Ty, byczku. — Klaudia wiedziała, że nie mówi całej prawdy. — Kusisz i jesteś tak seksowny, że nie mogę się doczekać, aż zedrę z ciebie to ubranie i poczuję twojego kutasa.

— Ewidentnie chcesz się pieprzyć. — Wsunął rękę pod jej stringi i zanurzył palec w jej wilgoci. — Do tego nie muszę niczego zdejmować. Wystarczy, że rozepnę to, co konieczne, a ty zajmiesz się resztą. Jak sama mówisz, tylko o kutasa ci chodzi. Mam rację? — Kończąc to pytanie zrobił to, co doprowadzało jego żonę do granicy dzikości. Ścisnął jej wargi, jednocześnie wkładając w nią dwa palce. Poczuł, jak jej pochwa pulsuje gorącem.

— Rafałku, proszę — wyszeptała mu do ucha liżąc jednocześnie wrażliwe miejsce i lekceważąc prowokację — rozepnij to, co konieczne i zrób to, co musisz zrobić. Ja muszę cię mieć, kurwa, natychmiast! Możesz ze mną zrobić co tylko zechcesz. Rozumiesz? Co tylko zechcesz. Wszystko.

Niech Agatka się wypcha, pomyślała, nie zdając sobie nawet sprawy, jak absurdalnie to zabrzmiało w jej głowie.

Westchnęła przeciągle i głośno, gdy palce Rafała poruszyły się w jej środku.

— Co tylko zechcę? — zapytał. — Interesujące. To się tyczy tylko tej chwili, czy całego pobytu tutaj? Nie odpowiadaj! — Przyłożył jej palec do ust, blokując wyrywającą się na wolność myśl. — Zinterpretuję to po mojemu. Przyjmuję i zażądam wypełnienia obietnicy. Możesz już teraz rozpocząć zabawę — Rafał wyjął rękę z jej pochwy i oblizał palec. Drugi, który dopiero co buszował w jej cipce, dał do oblizania jej. Klaudia złapała całą dłoń, jakby chciała podkreślić, że zamierza wziąć więcej, niż tylko mały palec. Niż to, co właśnie jej oferuje. Weźmie zdecydowanie więcej. Spojrzała na męża tak lubieżnym, pełnym pożądania wzrokiem, że aż poczuł dreszcz. W kroczu zatętnił ucisk. Oblizując palec, dziewczyna mruknęła, a jej druga ręka ścisnęła nogawkę jego spodni. Dokładnie w miejscu, w którym, niczym potwór w klatce, tkwił potężnie nabrzmiały penis.

— Nie mogę się doczekać, aż mi go wsadzisz, kochanie — wyraziła swe życzenie tuląc się i wijąc niczym kotka. — Chcę cię poczuć w sobie. Rafał…

Nie dokończyła, ponieważ z tej samej chwili zadzwonił dzwonek i drzwi windy otworzyły się. Klaudia potrząsnęła głową, chcąc otrzepać się z amoku. Tylko trochę i tylko na chwilę. Zaskoczona zauważyła, że przed kabiną stoi dziewczyna z obsługi hotelu. Pewnie pokojówka. Nie ustępowała urodą Agacie. Klaudia od razu zauważyła jej uśmiech. Jednak zupełnie inny od wystudiowanego uśmiechu obsługi hotelowej, oferującej swe usługi gościom. Ten uśmiech był całkiem inny. Trochę za wesoły. Lekko za szeroki. Ewidentnie zbyt serdeczny. I, tego była pewna, skierowany do jej męża. Cholera. Co tu się wyrabia?

— Dzień dobry panie Rafale — odezwała się wystudiowanym głosem ślizgając jednocześnie wzrokiem po doskonale zarysowanej, napęczniałej nogawce jego spodni. — Dzień dobry, pani Klaudio — spojrzała serdecznie w oczy jego zaskoczonej żony. — Życzymy miłego pobytu. Apartament już przygotowany na państwa pobyt. Pozwoliliśmy sobie dodatkowo wyposażyć go w rzeczy, o które pan prosił.

— Dziękuję, Patrycjo. — A więc znają się, pomyślała Klaudia. — Dziękuję za wszystko. Odwdzięczę się. — Na tę deklarację spłaty długu, dziewczyna o imieniu Patrycja wypięła piersi i oblizała nieznacznie wargi. Klaudia poczuła, że lada moment ją szlag trafi. Ponownie to uczucie. Ewidentnie zazdrość. Cholera.

— Kochanie — chwyciła mocno swojego faceta pod rękę i pociągnęła w stronę korytarza — chodźmy już. Mamy coś do załatwienia.

— Już idę, kochanie — odpowiedział posyłając jednocześnie wdzięczny uśmiech młodej dziewczynie, stojącej nieruchomo przed kabiną windy.

Skręcając w odnogę korytarza, Klaudia mogła by przysiąc, że Patrycja podnosząc dłoń do zahaczenia kosmyka włosów za ucho mimowolnie pogłaskała swoją pierś.

Chyba mam zwidy, próbowała się uspokoić, ale niewiele to pomogło.

Wędrując wspaniale urządzonym korytarzem i trzymając Rafała pod rękę, miała niewyraźne przeczucie, że coś tu jest nie tak. Że coś się nie zgadza. To, jak zwracały się do niego, jak na niego patrzyły. Jak harpie. Jak tygrysice patrzące na swoją ukrytą w wysokich sukulentach ofiarę. Ale to jej facet! Tylko jej. A innym wara od niego.

Poczuła się źle. Źle, ponieważ chyba nie miała prawa do takich emocji. Nie chciała być hipokrytką.

Gdy tylko drzwi apartamentu zamknęły się za nimi, natychmiast uklękła i zaczęła rozpinać rozporek męża. Cipka domagała się wypełnienia, a z tym, jak powszechnie wiadomo, nie wolno zwlekać. Każda sekunda opóźnienia może mieć straszne konsekwencje. Najpierw jednak, to ona musiała naznaczyć swoimi ustami jej własność. Rafał z zadowoleniem przyjął jej inicjatywę. Uśmiechnął się i rozmarzył.

— Widzę, że coś cię ostro podnieciło, dziewczyno — zagaił, ale absolutnie nie miał zamiaru dociekać przyczyny. — Jesteś cudowna, a twoje usta są takie… Ała — krzyknął, gdy na jego nabrzmiałym penisie zacisnęły się jej zęby. — Co ty robisz? Nie umiesz się obchodzić z moją własnością? Jak uszkodzisz, to nici z seksu.

Klaudia wyjęła członka z ust, ciągnąc nitkę śluzu i zaczęła go intensywnie pocierać.

— Chyba raczej z moją własnością, kochanie. Stanęła ci pała, aż miło patrzeć — spojrzała mu w oczy. — Widzę, że ty również się nakręciłeś, i to wcale nie mniej ode mnie. Pytanie tylko, jaki był powód tego, że krew napłynęła ci do kutasa. — Ścisnęła jego prącie tak, że główka zrobiła się bordowa.

— O czym ty mówisz, kobieto? — zapytał, chociaż znał odpowiedź na to pytanie.

— Te siksy o mało cię nie pożarły wzrokiem, a tobie wyraźnie to nie przeszkadzało — polizała żołądź, która już zaczęła drgać. — Poczułam że pomiędzy wami jest coś więcej, niż tylko spełnianie życzeń gości. Czuję, że poza całym pakietem usług hotelowych, jest dodatkowa tajna lista zadań, które realizują te dwie samice. Katalog usług tych dwóch lasek obejmuje chyba kilka dodatkowych, jakby to ująć precyzyjnie? O, mam: pozycji. Zaprzeczysz?

— Nie wiem, o czym mówisz. — Jego nieudolne próby obrony zostały spacyfikowane językiem liżącym jego prącie. — Te dziewczyny są po prostu miłe. A ty nie rozpraszaj się, tylko liż, bo wsadzę ci kutasa w samo gardło.

Tak naprawdę chciał, żeby przestała drążyć temat i zamierzał zrobić to, co konieczne, by przestała gadać. Choćby miał ją zaczopować w przełyk. Zdawał sobie sprawę, że niestety, jej myślenia to nie zablokuje.

— Miłe? Miłe to są harcerki, jak przeprowadzają staruszkę na pasach — zripostowała, ściskając jego mosznę. — Te dwie suki miały mokro w majtkach, jak tylko cię zobaczyły.

— Jesteś zazdrosna? — zaatakował pytaniem, lekko zszokowany tym, co właśnie zrozumiał. Zamiast odpowiedzieć, Klaudia mocno przyssała się do jego penisa. Ta ewidentna próba uniknięcia odpowiedzi wystarczyła, by to potwierdzenie uzyskać.

Jednym ruchem chwycił ją za włosy i stanowczo podniósł do góry. Syknęła z bólu i stanęła przed nim, ale jemu było za mało. Podnosił ją wyżej, aż wspięła się na palce, a jej oczy spotkały jego wzrok. Zauważył w tym spojrzeniu niepewność i strach. I zazdrość. To całkowicie zbiło go z tropu. Nie przypuszczał, że jego budząca się do lubieżności i erotycznych przygód żona jest zdolna do takich emocji. Zwłaszcza, że sama oczekuje naprawdę ostrych przygód łamiących tabu, zasady i wierność.

Wkurwił się nie na żarty. Postanowił wyjaśnić to definitywnie.

— Powiedz, i nie waż się kręcić, czy jesteś zazdrosna? — W jego poleceniu nie było miejsca na sprzeciw. — Odpowiadaj, ale już!

— Jestem — wyrzuciła z siebie — przepraszam — dodała od razu szczerze, doskonale wiedząc, jaką hipokrytkę to uczucie z niej robi.

— Nowa zasada. — Rafał puścił ją, pogłaskał czule po włosach i policzku. — Wprowadzam nową, fundamentalną zasadę. Wyjaśnię ci to w salonie. — Chwycił ją za rękę i ciągle paradując ze sterczącym penisem, zaprowadził na pokoje.

Dopiero teraz miała okazję obejrzeć cały apartament w którym ich ulokowano. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że znajduje się nie w pokoju hotelowym, a w luksusowym mieszkaniu. Przedsionek okazał się szerokim korytarzem wyłożonym stylowymi, nowoczesnymi elementami z drewna. Lewa strona przytulała potężną szafę z drzwiami przesuwnymi i lustrami.

— Toaleta i łazienka — wskazał ręką na parę drzwi ulokowanych z lewej strony korytarza. — To co jest w środku powinno cię zainteresować. Ale — powstrzymał ją przez otwarciem drzwi i zaprowadził w głąb salonu. — Później wszystko sprawdzisz, jak pojadę na spotkanie. A teraz — wskazał na rozległy narożnik stojący w rogu salonu — bezceremonialnie cię wypieprzę. — Złapał ją ostro w pasie, zdecydowanie przeprowadził przez miękki dywan i rzucił na miękkie obicie, jak lalką.

— O — uśmiechnęła się wesoło. Uwielbiała jego stanowczość i siłę. — I co mi zrobisz? Byczku? Jak mnie wypieprzysz?

— Jak tylko zechcę — złapał za jej włosy i szarpnął, jednocześnie całując jej szyję.

— O tak — westchnęła słodko — moja cipka jest już tak napalona, że nie może się doczekać twojego penisa. Jezu, Rafał, ale mam chcicę — pogłaskała się po kroczu i w pośpiechu zaczęła zdejmować ubranie. Powstrzymał ją, chwytając i blokując jej ręce. Złapał za jej bluzkę i szarpnął. Guziki rozsypały się po podłodze.

— Rafał! — wrzasnęła dziewczyna. — Co ty robisz, wariacie?

— Najlepsze prezenty z opakowania się rozdziera — sprzedał jej kolejną życiową mądrość, przechowywaną w jego rodzie od pokoleń.

Zauważył, że jego kobieta już była gotowa na wszystko. Aż tryskała seksem. Wiedział, że zgodziła by się na każdy rodzaj zabawy. Nawet ostrej zabawy. Bardzo ostrej. Na poważnie. Resztka jej wierzchniego stroju wylądowała na podłodze. Spojrzał na jej ciało i aż zagotował się z podniecenia. Smukłe uda opięte pończochami z kokardką zapraszały wzrok do wspięcia się wyżej, by podziwiać gładko wydepilowaną muszelkę z cienkim paseczkiem krótko przystrzyżonych kędziorków. Płaski brzuch falował przyspieszonym oddechem, a zmysłowe półkule piersi doprowadzały do szaleństwa krągłościami i miękkością. Sterczące sutki aż domagały się interwencji języka, palców i mocnych dłoni. Widząc jego wzrok skupiony na jej piersiach, Klaudia chwyciła je oburącz i ścisnęła mocno. Podniosła jedną z nich i polizała sutek, mocząc go śliną. Jej spojrzenie powoli dawało znać, że traci kontakt z rzeczywistością. Znał ten stan. Doświadczył go całkiem niedawno. A ona coraz mocniej pieściła swoje piersi. Jednocześnie rozszerzyła nogi, otwierając się przed nim w całości.

Rafał już wiedział, że nie wytrzyma ani sekundy dłużej. Po prostu żądza pokonała go. Żądza, której na imię Klaudia. Rzucił się na nią i przygniótł swoim ciężarem. Od razu włożył dłoń pomiędzy jej nogi, które na ten gest rozszerzyły się jeszcze bardziej. Zapraszająco. Kusząco. Jego twardy, niczym kamień penis odnalazł natychmiast wejście do jej pochwy, ale zatrzymał się na samym przedsionku do groty rozkoszy. Chciał ją jeszcze bardziej rozpalić. Jego niecny plan zniweczyła Klaudia, która jęknęła i chwyciła go za pośladki zaplatając na nim nogi i przyciskając do siebie. Żylasty, gruby i twardy penis powoli zanurzał się w jej pochwie. Każdy centymetr tej wędrówki do krainy rozkoszy Klaudia kwitowała coraz głośniejszym jękiem i błogością.

— Wsadź mi go! — Jęczała łamiącym oddechem. — Do końca! — Wyraziła wreszcie swoje pragnienie. — Ruchaj! Pieprz. Jezu, facet, jak ja cię chcę. Uwielbiam twojego kutasa. Jest tylko mój. — Rafała zaniepokoiło to stwierdzenie wypowiedziane nieświadomie, prawie w amoku. Dawało tak wiele do myślenia, że prawie zapomniał, że właśnie ma porządnie wypieprzyć swoją żonę A ta wiła się pod nim, ogarnięta wręcz biblijną chcicą. Gdyby jej teraz nie zerżnął, miałby potężne kłopoty. Tak poważne, że nie wykaraskałby się z nich nawet po latach.

— Mój kutas jest cały twój, moja żono. Tylko twój i żadnej innej. — Na te słowa przeciągle westchnęła i odpłynęła jeszcze bardziej. Postanowił kontynuować, chcąc uzyskać potwierdzenia swoich podejrzeń. W tak potężnym amoku Klaudia działała, jak na automacie. Nieświadomie. Nie mogła kłamać. Wystarczyło tylko budować odpowiednie historie i wyznania, by jej ciało zdradziło prawdę. I to właśnie zamierzał zrobić.

— Jestem tylko twój — rozpoczął badanie uważnie obserwując jej reakcję — tylko do ciebie należy mój kutas. Moje ramiona, które zamykają cię w mocnym uścisku. Mój język — widział, że Klaudia prawie traciła zmysły — mój język, który zostawia mokry ślad po twoich najbardziej zmysłowych zakamarkach. Uwielbiam cię pieścić, lizać, ściskać twoje piersi i pośladki. — Postanowił wytoczyć ciężkie działa, jednocześnie trzymając wewnątrz niej nieruchomego penisa, którego masowały falujące mięśnie pochwy. — Uwielbiam twoją dupkę. Masz tak zgrabne, kształtne pośladki, że zwariować można od samego patrzenia. Nie ma na świecie faceta, który nie chciałby zabawić się twoimi zajebistymi pośladkami i wepchać swojego kutasa w twoją drugą dziurkę. — Klaudia zawyła nakarmiona tą wizją. — O tak, suczko. Masz boską dupkę. Uwielbiam ją masować, głaskać, ściskać. — Teraz poczuł to wyraźnie. Zbliżał się jej orgazm. A on nawet się w niej nie poruszył. — Gdy ściskam twoją wąską, seksowną talię i pożeram wzrokiem twoje krągłości, jak rozchylam to co ukrywasz dla mnie pomiędzy pośladkami, wariuję na widok boskiej cipki i kakaowego oczka. Mam ochotę wgryźć się w samo środek twojej soczystości i lizać, ssać, pieścić. A gdybyś była niegrzeczna, dać solidnego klapsa. Takiego, po którym — w tym momencie ścisnął jej pośladek — aż zapiszczysz z rozkosznego bólu.

— Ajjjjjjj! Rafaaaaał — jęczała balansując na krawędzi potężnego orgazmu — kocham cię.

— A najbardziej uwielbiam — kontynuował budowanie obrazów, nie odpowiadając na jej wyznanie — gdy wypniesz przed moje oczy swoją boską dupkę, a ja chwycę za pośladki i rozszerzę to, co sprawia, że twardnieję w sekundę. Marzę wtedy tylko o tym, żeby wbić się w ciebie moim twardym, żylastym kutasem.

Rafał poczuł początki mocniejszego pulsowania mięśni pochwy. Historia zdecydowanie na nią działała. A on wiedział, że musi uważać, bo Klaudia w takich momentach jest jak imadło. Przygniótł ją mocniej swoim ciężarem, co podziałało na dziewczynę jeszcze mocniej.

— Uwielbiam cię pieprzyć — szeptał wprost do jej ucha. — Twoja cipka jest tak ciasna, jak u osiemnastolatki. Ledwo się w niej mieszczę.

— O jejku — jęczała coraz głośniej a Rafał nie przestawał pobudzać jej wyobraźni. — Tak… Tak!

— Czasem jestem przekonany, że nie wejdę. Taka jesteś ciasna. Moja kobieto, moja kochanko — oczy Klaudii wywróciły się do góry, a jej oddech zatrzymał — moja dziwko.

Nagle pod nim zatrzepotało ciało jego żony, które zaczęło się wić w całkowicie niekontrolowanych spazmach. Poczuł mocno, że jego penisa otoczyły falujące skurcze będące dowodem potężnego orgazmu. Nagle dziewczyna znieruchomiała. Wtuliła się ramionami i nogami w niego, jakby chciała go w siebie wchłonąć. Jedyne, co dało się odczuć, to drżenie ud, pośladków i pulsowanie mięśni pochwy. Jakby na tych obszarach skoncentrował się cały wszechświat, który obecnie przeżywał swą ekstazę.

Po dłuższej chwili poczuł na swoim uchu jej oddech. Ponownie zaczęła chwytać oddech. Falujące piersi prasowały go gorącem i miękkością. A ona odczuwała wyłącznie szczęście. Szczęście i spełnienie.

— To było cudowne — pocałowała go w usta — dziękuję.

— To ja dziękuję — odparł, zdecydowanie zadowolony z siebie. — Uwielbiam cię taką dziką. Przekraczasz wszelkie granice, stajesz się, jakby to rzec — Klaudia wiedziała, że jej facet miał wcześniej przygotowane porównanie — wyzwolona. Tak. To doskonałe słowo.

— Wyzwolona, powiadasz? — Zarzuciła włosami i uśmiechnęła się. Po chwili przybrała słodką minkę smutnej dziewczynki. — Może i jestem taka? Albo raczej — taka się staję? Ale ty, mój biedny kochanku, nie użyłeś.

— Co masz na myśli? — udał, że nie wie, czego dotyczy pytanie. — Użyłem, użyłem. To był świetny seks.

Wstał i założył spodnie. Skrzywiła się na ten gest.

— Zostawiłam cię z pełnymi jąderkami, ojoj — przyłożyła lubieżnie palec do ust i spojrzała wymownie na jego krocze — niedobra ja. Za taki trud należy ci się nagroda — podniosła się i chwyciła go za rozporek.

Zanim jednak rozpięła guziki, Rafał mocnym chwytem za podbródek zmusił ją do wstania i przerwania tej czynności. Zaskoczona spojrzała mu w oczy, a w jej spojrzeniu wyczytał oczywiste pytanie.

— Zajmiemy się tym później, kochanie — wyjaśnił — po takim zajebistym numerku nie chcę lodzika.

— Nie chcesz? — zaskoczona otworzyła szeroko oczy. — Znowu coś z tym celibatem?

— Co ty pierniczysz? — skontrował. — Ja po prostu chcę poczekać i załatwić to w porządny, przykładny i oficjalny sposób. Wiesz — zrobił wymowny ruch ręką, jakby brał udział w przedstawieniu teatralnym — jak dżentelmen. Szarmancko.

— Szarmancko? Jak dżentelmen? — Klaudia uśmiechnęła się wyraźnie rozbawiona. — Czyli jak? A cóż takiego ten dżentelmen miałby ze mną zrobić?

— Zalać spermą twoją cipkę. Całą. A to, co z ciebie wycieknie…

— O Jezu — przerwała mu nieświadomie, a jej oczy zrobiły się mętne na samą myśl o czymś takim.

— Tym, co z ciebie wycieknie — kontynuował — wysmarujesz twoje łono, piersi i drugą dziurkę.

— Boże, boże — żar, który gwałtownie rósł w dole brzucha paraliżował. Zacisnęła nogi. — A jaka będzie moja rola?

— Gdy dżentelmen spuści się w ciebie — odpowiedział i zbliżył twarz do jej twarzy, aż ich oddechy wymieszały się. Oboje czuli zniewalający aromat feromonów. — Gdy to zrobi, wyjmie swojego kutasa, jeszcze twardego, a ty go wyliżesz do czysta.

— Tak — klasnęła w dłonie, niczym ucieszona z zapowiedzianego prezentu dziewczynka i pocałowała męża. Długo i dziko. Po chwili oddała mu usta i wyszczerzyła zęby w szelmowskim uśmiechu.

— Tak. Oczywiście, że to zrobię. Nie mogę się doczekać. A gdy pominę jakiś fragment, to jestem świadoma konsekwencji i z pokorą przyjmę surową, bardzo surową karę. — Oblizała wargi. — Jejku, ale się napaliłam. — Przeciągnęła się, jak kocica. — Potrafisz doprowadzić mnie do białości.

— Podnieciłaś się? — To pytanie tylko z pozoru było niewinne. Jego opowieść dała mu odpowiedź na część nurtujących go pytań.

— Jak nigdy — odparła nieświadoma jego intencji. Tego, że właśnie zasiał na jej dnie myśl. Jak w Incepcji.

— Świetnie. To teraz ja idę pod prysznic, bo — wstał i zostawił ją całkowicie zaskoczoną — taki miałem plan.

— Jaki plan? — krzyknęła za nim, ale zniknął już w łazience. — Czekaj. Jaki plan? Cholera! Idę do ciebie.

Wstała i pobiegła za swoim mężczyzną.

Otworzyła drzwi i zagwizdała. Łazienka miała rozmiar sporego pokoju. Od razu zwróciła uwagę na wspaniałe umywalki, terakotę i cudownie oprawione lustra. Doskonałego uroku dodawały subtelnie rozmieszczone źródła światła. Ich zadaniem było z całą pewnością budowanie klimatu takiego, który w danej chwili odpowiadał bywalcom. Rafał stał nago przed wielką wanną z hydromasażem. Jej cembrowina wbudowana była w podest kąpielowy, na który prowadziły cztery stopnie z tekowego drewna. Siedząc w gorącej wodzie można było zabudowany podest traktować, jak podłogę. A w samym środku bez problemu zmieściło by się czterech dorosłych ludzi.

Spojrzała na prawo, gdzie naprzeciwko ściany luster i umywalek umieszczona była wielka kabina prysznicowa z deszczownicą. Zauważyła również tajemnicze drzwi z przydymionego szkła, obudowanego w ciemne drewno.

— Jak masz ochotę na saunę — Rafał wskazał na miejsce, które przyciągnęło jej uwagę — to proszę. Do dyspozycji. Ale zdecydowanie zachęcam cię do skorzystania z sauny w strefie SPA. Tam jest lepiej — zamyślił się i uśmiechnął do wspomnień. — Ciekawiej.

— Widzę, że masz doświadczenie, byczku — skrzywiła się z lekko — przypomnij mi, czy w tej saunie trzeba przebywać nago? Czy tutaj są inne zasady?

— Zasady są jasne i nie podlegają żadnym negocjacjom. — Zszedł ze stopni i udał się do kabiny prysznicowej — tylko nagość. Nie ja to wymyśliłem.

— A ty — zaczęła niepewnie z lekkim strachem — w której saunie wolisz przebywać, gdy tu wypoczywasz?

— Gdy tu pracuję? — poprawił ją. — W SPA. — Rzucił odpowiedź zupełnie od niechcenia i odkręcił kurek, kończąc temat.

Klaudia stała zszokowana. Jej mąż całkiem nago wśród innych ludzi. W saunie. Ale zaraz, skarciła się w myślach, zdając sobie sprawę z obudzonej zaborczości. Tej zaborczości, do której nie ma prawa. Która kreuje podejrzenia i podsyca paranoję. Wszyscy jesteśmy ludźmi. A gdyby to była plaża nudystów? To co? Tam paradowanie nago jest naturalne. Więc dlaczego w saunie ma być inaczej? Takie zasady. Takie obyczaje. W porządku.

— Coś mówiłaś? — krzyknął wystawiając głowę spod strumienia wody. Klaudia zdała sobie sprawę, że ostatnie słowa wypowiedziała na głos.

— Nic takiego. — Uspokoiła go i skierowała kroki do kabiny. — Myślałam na głos. Jezu, Rafał — odskoczyła nagle, wyskakując spod strumienia wody — dlaczego bierzesz zimny prysznic?

— Jaki zimny, kobieto? — spojrzał na nią zdziwiony i od razu zrozumiał. — Ledwo w nim wytrzymuję. Podniosłem temperaturę ile mogłem, bo wiedziałem, że przyjdziesz do mnie.

— Ta woda jest lodowata. — Wydała wyrok dziewczyna i zaczęła się trząść.

— Czułem, że to powiesz — odpowiedział zrezygnowany przekręcając termostatyczną baterię poza blokadę bezpieczeństwa — dla ciebie gorąca lawa spływająca z Kilauea to letni deszczyk. To tylko dowodzi, diablico, skąd wywodzi się twój ród.

— Podkręciłeś temperaturę? — wystawiła w strachu rękę chcąc zbadać czy wszystko w porządku.

— Tak. — Potwierdził, stając pod szklaną ścianą tak, aby woda nie leciała na niego bezpośrednio. — Ale ja już się opłukałem i wychodzę.

— Już? — zapytała otoczona parującym gorącem. — Wychodzisz?

— Zanim ten ukrop spadnie na moje barki zamienia się w parę. Więc tak, wychodzę, bo i tak się bardziej nie spłuczę. Pogrzej się i dołącz do mnie, ok?

— Dobrze, kochanie — sięgnęła po myjkę.

— A pamiętasz, jak kiedyś — rzucił jej na odchodne — przeleciałem cię w zaspie śniegu? Wtedy zimno ci nie przeszkadzało.

— Bo ty mnie napaliłeś, kotku — wystawiła mu język i wylała na włosy dużą porcję szamponu.

Rafał wyszedł do salonu, a Klaudia zanurzyła się we wrzącej błogości podgrzewanej zdawało by się przez ognie z dna samego piekła.

Rafał siedział na narożniku i czekał na nią. W międzyczasie musiał kilka spraw przemyśleć. Te niekontrolowane wybuchy zaborczości i zazdrości komplikowały plan. A raczej ucinały sporą jego część. Zabawy jego początkująco wyzwolonej żonki miały rykoszetem zezwolić na jego zabawy z innymi kobietami. Nie planował tego w stu procentach, ale liczył się z taką ewentualnością. Szansa była. Nikła, ale jednak. Oczywiście, cały plan opierał się wyłącznie na jego żonie. Na jej przygodach, a nie na jego seksie z innymi kobietami. Mimo wszystko teraz gorzko to zrozumiał, że i tak nic by z tego nie wyszło. Nie w tej sytuacji. Być może, łudził się nadzieją, jeszcze coś się zmieni. Być może. Zwłaszcza, że program był dość, uśmiechnął się do siebie, ekscytujący. Tak, to doskonałe słowo. Kurewsko ekscytujący.

Jeżeli pozwolę jej samej odkryć w sobie dziwkę, lub nawet kurwę, pomyślał Rafał, powinna zgodzić się na wszystko. Ale, ta myśl nie dawała mu spokoju, i tak może się nie zgodzić na seks z innymi kobietami. No, chyba że to ona będzie w tym układzie.

Cóż. Trzeba zmodyfikować plan. I dopasować się. Klaudia jest najważniejsza.

Gdy tylko podjął decyzję, drzwi od łazienki otworzyły się i w kłębach buchającej, niczym na planie filmowym dreszczowca pary, pojawiła się jego żona. Parująca i uśmiechnięta.

— Miałeś mi coś powiedzieć. Coś o jakiejś zasadzie? — Postanowiła kontynuować rozpoczęty wątek, wycierając włosy ręcznikiem i jednocześnie paradując całkiem nago po salonie. Rafał podziwiał wspaniały widok.

Figura jego żony nie była idealna, ale kusiła piekielnie. Nie tylko wspaniałymi krągłościami, lecz przede wszystkim sposobem jej poruszania się. Jej styl chodzenia przypominał latynoski taniec. Kołysanie bioder, brzucha i ramion działały przede wszystkim dlatego, że epatowały seksem nawet wtedy, gdy miała na sobie długi płaszcz. A teraz? Jej odstające pośladki, chociaż nosiły na sobie trofea macierzyństwa w postaci lekkich rozstępów, były sprężyste, okrągłe i falowały wraz z biodrami w tym spacerowym tańcu. Było w tym tyle seksapilu, że potrafiło całkowicie odwrócić uwagę od tematu rozmowy. Płaski, brzuch lekko odstawał nad blizną po cięciu cesarskim, ale zachował sprężystość i gładkość.

Klaudia zakręciła ręcznik i związała turban. Stanęła przed mężem w rozkroku, jakby chciała uzyskać od niesfornego ucznia odpowiedź na zadane wcześniej pytanie. Jej nagość dodawała siły jej postawie. Była kobietą, silną, potężną, niczym modelki na portretach Helmuta Newtona.

— Co masz na myśli? — Postanowił trochę się pobawić jej władczą postawą.

— Mówiłeś — schyliła się po koronkowe stringi — że wprowadzasz jakąś zasadę, czy coś? Coś, co powoli mi pozbyć się tego budzącego się we mnie uczucia zazdrości.

— Nie powinnaś być zazdrosna — wpadł jej w słowo — zwłaszcza w kontekście tego, co tu się ma wyczyniać. Tego, co zaplanowałem.

— Zaplanowałeś? — uśmiechnęła się lubieżnie. — To też było częścią planu? To dzisiejsze pieprzenie?

— Nie — odparł rozbawiony — to nie było częścią planu. To byłaś prawdziwa ty. A tego, nie obejmą żadne przewidywania i wyliczenia statystyczne.

Wstał i podszedł do toaletki. Odsunął szufladę i wyjął małe, aksamitne pudełko. Miało wielkość paczki papierosów.

— To dla ciebie, kochanie. Specjalny podarunek dla najwspanialszej kochanki. — Wręczył jej prezent i patrzył, jak jej oczy rozszerzają się trawione ciekawością. — Ale zanim otworzysz — przytrzymał jej dłoń, która już odchylała wieczko — muszę wyjaśnić tę zasadę.

— Racja — odparła szybko i usiadła na jego kolanach. — Płonę z ciekawości.

Rafał zastanawiał się, jak to ubrać w słowa. Jak przedstawić jej zasady i konkrety w taki sposób, aby ostudzić lub wygasić jej zazdrość. Zazdrość, która w znacznym stopniu, co już zdążył odkryć, mieszała w jego planach. I nie chodziło tylko o to, że to on być może zechce pieprzyć się z innymi kobietami. To akurat w jego planach nie zostało przewidziane wprost. Było raczej częścią bonusową, na którą trochę miał nadzieję. Chodziło o to, że zazdrość wpłynie bezpośrednio na nią. Na jego żonę. To straszne uczucie może, niczym kwas, zepsuć ich całą zabawę. Wzbudzić poczucie winy. A przecież chodzi tylko o przygodę i coś nowego. Urozmaicenie.

Cholera.

— Jesteś o mnie zazdrosna — stwierdził, nie zapytał. — Dlaczego?

Klaudia myślała przez chwilę. W końcu, po dłuższej chwili przerwy odezwała się.

— Każda kobieta ma w sobie trochę zaborczości — rozpoczęła swoje wyznanie Klaudia — jesteśmy tajemnicze.

— Dobra. — Uciął ten banał. — Jesteście tajemnicze. To już dawno odkryli amerykańscy naukowcy. I każdy, kto miał z wami do czynienia. To wiadome, odkąd świat powstał. Ale jaka jesteś ty? Co w tobie siedzi? Albo inaczej — zmienił tok wypowiedzi — co ostatnio się u ciebie obudziło? Myślałem, że sceny zazdrości są nam obce. Ufamy sobie, tak?

Spojrzał jej w oczy, a ona zauważyła w nich niecierpliwość. Chciał się dowiedzieć, jakie motywacje stoją za jej postawą. Tak niespodziewaną przecież.

Milczała długo. W końcu się uśmiechnęła. Tym ciepłym, serdecznym uśmiechem, który przypominał wspólny taniec, spacer pod rękę, lekcje gotowania i pieczenie pierników na święta.

— Dobrze — odpowiedziała łagodnym głosem — szczerość za szczerość. Umawialiśmy się. I nie chcę, by to była ta granica, która zniweczy nasza przygodę.

Rafał widział, jak jeszcze przez chwilę bije się z myślami. Po chwili chwyciła go za ręce, ścisnęła i wyznała.

— Myślałam, że z łatwością przyjdzie mi uczestniczyć w wyuzdanych zabawach, które jak podejrzewam dla mnie przygotowałeś. Zakładałam, że w scenariuszu uwzględnisz również swoje potrzeby. Wiesz, o czym mówię, prawda?

— Nie do końca — odpowiedział z udawanym zdziwieniem, jakby nie miał pojęcia.

— Chodzi mi o seks z innymi kobietami — wypaliła bez ogródek, czym potwierdziła jego podejrzenia.

— A nie chcesz seksu z innymi kobietami? — Rafał, ponownie teatralnie, poważnie się zaniepokoił. — Nie wiedziałem, że jesteś zadeklarowaną hetero.

— Nie wiem, czego nie chcę. — Podniosła ręce w obronnym geście. — Na tę chwilę chcę wszystko. Przecież wiesz. Zresztą nie o seks lesbijski mi chodzi. Z tym nie mam problemów — zamyśliła się. — Chyba nie mam problemów. Tak mi się wydaje. I nie odwracaj kota ogonem, mężu.

— Więc? — Próbował wyciągnąć z niej to, czego sam już się domyślił.

— Nie podejrzewałam, że widmo realnego seksu pomiędzy tobą i inną kobietą wpłynie na mnie tak — zamilkła chcąc dobrać odpowiednie słowo — niepokojąco.

— Niepokojąco? — Rafała zatkało. — Dlaczego?

— Przez zaborczość, która siedzi chyba w każdej kobiecie. My po prostu nie chcemy dzielić się swoimi facetami z żadną inną. Choćbyśmy puszczały się z innymi na prawo i lewo — postanowiła wzmocnić ten obraz — choćbym dwa razy w tygodniu wychodziła do klubu dżentelmenów, gdzie dwudziestu jurnych facetów o wielkich prąciach maltretowało by mnie na wszystkie wyuzdane sposoby, to i tak nie zgasiłabym tej ostatniej nutki zaborczości. Oczywiście, wiem, że są wyjątki i naprawdę byłam przekonana, że ja do takich wyjątków należę, ale niestety. Gdy zobaczyłam, jak filują cię te dwie siksy, to aż się we mnie zagotowało. Myślałam, że mnie szlag trafi. To było silniejsze ode mnie i wiem, że to nie fair w stosunku do ciebie. Przecież ty pozwalasz mi na wszystko? Prawda, Rafałku? Pozwolisz mi na wszystko?

Zauważył, że nie stwierdziła lecz zapytała, jakby chciała uzyskać potwierdzenie, że to jej wyznanie nie zakończy całej przygody. Bała się, że w tej sytuacji, całą przygodę będą musieli skrócić. Że to Rafał zechce ją zakończyć. Patrzyła na męża z niepokojem i nadzieją.

— Niczego nie kończymy. — Klaudia wypuściła powietrze z ulgą. — Pozwalam ci na wszystko. I jak szczerość, to szczerość. To jest ta zasada, którą wprowadzam na nasz czas pobytu tutaj. Nie wolno kłamać. Możesz milczeć, grać, ale nie wolno kłamać, jeżeli zadam ci bezpośrednie pytanie, musisz odpowiedzieć prawdę. Co o tym sądzisz? Zgadzasz się?

Zamyśliła się przez chwilę i potaknęła.

— Zgoda. Szczerość, ale nie przesadzajmy z pytaniami, bo zamiast ostrej orgii, lub namiętnego seksu, będziemy tu mieli teleturniej.

— No i o to mi chodzi, dziewczyno — pocałował ją w policzek i wstał, by ubrać spodnie i koszulę. — O orgię — poprawił natychmiast — nie o urządzanie teleturniejów.

Gdy zapiął ostatni guzik, wypalił nagle, kontynuując poprzedni wątek.

— Moje pierwsze wyznanie, będzie odpowiedzią na pytanie, którego nie zadałaś. Odpowiedź brzmi: nie pieprzyłem się z tymi dwoma dziewczynami.

— Razem nie. — Uśmiechnęła się. — A oddzielnie?

— No co za złośnica, normalnie? Nie. Oddzielnie też nie.

— Ale podobają ci się? — drążyła temat, niczym górnik pracujący na akord.

— Jeżeli masz odwalać sceny zazdrości za szczere wyznania, to od razu sobie darujmy, okay?

— Nie będę zazdrosna. — Zapewniła szybko, chcąc wypłaszczyć krzywą rosnącej eskalacji. — Gdy wiem, co i jak, potrafię nad tym zapanować.

Spojrzał na nią podejrzliwie. Badał wzrokiem.

— Przysięgam — Klaudia położyła jedną dłoń na sercu, a drugą wzniosła jak do przysięgi.

— Okay — nadal nie był do końca przekonany, ale chciał iść naprzód. — Powiedzmy, że ci wierzę. Ale egzekwował będę mocno i z całą stanowczością. Przysięgałaś. A ja, kurwa, bardzo poważnie traktuję umowy honorowe.

Spojrzał na nią, ale nie zauważył niepokojących oznak kłamstwa. Zresztą wiedział, że jak się z żoną na coś umawiał, to było święte. Ona też potrafiła dotrzymywać warunków umowy.

— Podobają mi się — wyznał w końcu — to piękne kobiety. Nieraz mi stanął, jak mnie kokietowały.

— O te suki! — Wysyczała przez zaciśnięte zęby, ale natychmiast się opanowała. — Przeleciałbyś je?

— Razem, czy osobno? — Zaśmiał się uchylając się przed lecącą w jego stronę poduszką.

— Jezu, Rafał, ale kluczysz. — Rozłożyła ręce w geście rezygnacji. — Razem, osobno, co za różnica? Odpowiesz?

— Tak. — Wydawało mu się, że ta krótka odpowiedź ją zadowoli. Mylił się.

— Co tak?

— Odpowiem — skapitulował i zamyślił się tajemniczo.

— No? — ponagliła go.

— Przeleciałbym je, gdyby tylko ten czyn nie skrzywdził ciebie. I gdyby chciały mi dać.

Klaudia dokręciła poluzowany turban na głowie i zaczęła się rozglądać za swoją walizką.

— Z drugim warunkiem nie miałbyś najmniejszego problemu — powiedziała, jakby od niechcenia — jesteś atrakcyjnym ciachem. Tylko ślepa tego nie dostrzeże. I to, że mnie się podobasz nie wynika ze spełniania małżeńskich obowiązków. Jesteś przystojny po prostu. Nie patrzę przez obrączkę. Zresztą, widziałam bez najmniejszych wątpliwości jak one pożerały cię wzrokiem. Na pewno miały kisiel w majtkach — Rafał skrzywił się na to porównanie, którego nigdy nie lubił.

Klaudia celowo użyła sformułowania, którego jej mąż nie znosił, łącząc odrzucający obraz je z postaciami tych dwóch suk. Miało to podziałać, jak podświadomy wyzwalacz, gdy tylko bodziec w postaci super cycków lub ponętnej dupy pojawi się w jego okolicy. Wtedy powinien odpalić się ten stan, który zauważyła na jego skrzywionej tym porównaniem twarzy.

— Nawet się, kurwa, nie przejmowały — postanowiła kontynuować wątek — że ja stoję obok. Jakbym nie była żadną konkurencją, z którą należy się liczyć. A jestem do jasnej cholery, twoją żoną. I to ja, a żadna inna, jestem twoją nałożnicą. Mówiąc wprost, dosadnie i definitywnie.

Aż uśmiechnął się na to porównanie do nałożnicy. Klaudia kontynuowała dalej.

— Co do pierwszego warunku. Tego, że mógłbyś mnie tym skrzywdzić — zamyśliła się i spojrzała w oczy męża — muszę nad tym popracować. Ale popracuję, obiecuję. Natomiast, jaki będzie rezultat?

— Któż to może wiedzieć? — dokończył za nią. — Gdy sobie z tym poradzisz, będę mógł przelecieć obie. Razem lub osobno. Tak?

Była prawie pewna, że robi sobie z niej jaja. Postanowiła nie pozostawać mu dłużna.

— Będziesz mógł, pod warunkiem, że przelecisz obie naraz i to tutaj, w tym apartamencie — puściła mu oczko. — Seks tylko z jedną z nich na razie musi poczekać na moją wyraźną aprobatę. A gdy do niego dojdzie — postanowiła dokręcić śrubę tej groteski — to właśnie ta z nich, zanim zapakujesz jej swojego kutasa, posmakuje soków prosto z mojej cipki.

Penis Rafała natychmiast wyprężył się w ciasnej nogawce, a jego umysł uruchomił wyobraźnię. Od razu przed oczami pojawiły się Agata i Patrycja, które z zapamiętaniem liżą jego penisa. Obok nich siedzi na fotelu jego żona, która wkłada dwa palce do swojej pochwy i masturbuje się zapamiętale, patrząc na pełne zaangażowania dziewczyny. W pewnym momencie Klaudia wyjmuje mokre od soków palce i wkłada jednej z dziewczyn w usta. Ta patrzy na nią i zdaje się odpływać w amoku, po czym wyjmuje dokładnie oblizane palce i rzuca się na nią. Przewraca ją na plecy, chwyta uda i rozszerza na całą szerokość. Wzdycha, ciesząc się widokiem wilgotnej, nabrzmiałej piśki kochanki i zniża do jej krocza głowę. Klaudia zaczyna szybko dyszeć. Jej podniecenie skraca jej oddech, a myśli wariują. Oto za chwilę zostanie wylizana przez inną kobietę. Podniecenie prawie odbiera jej rozum. Wpada w falę szaleństwa. Amoku. Niezmierzonej chuci i orgii ciał, pieprzenia, lizania i zaspokajania najbardziej pierwotnych instynktów. Czuje na swoich wargach jej ciepły oddech. Słyszy, jak kochanka wciąga powietrze a wraz z nim jej aromat. Jej feromony. Jeszcze chwila. Już prawie czuje jak jej język…

— Hej — obraz nagle zamigotał, zgasł i odpłynął do katalogu „na później”. — Gdzie odleciałeś?

To Klaudia, już ubrana w bieliznę i pończochy z kokardkami przerwała tę zmysłową wizję. Niechętnie powrócił do rzeczywistości.

— Tak, kochanie?

— Pytałam o prezent — pokazała palcem pudełko, które leżało na szafce przy narożniku.

Rafał natychmiast wrócił do „tu i teraz”. I do realizującego się precyzyjnie planu.

— Prezent jest dla ciebie — uśmiechnął się tryumfalnie — rozpakuj.

Wzięła pudełeczko do rąk i podważyła wieczko.

— O jejku — przykryła palcami usta, niczym hollywoodzka aktorka, a jej oczy zaszkliły się — to jest piękne. Dziękuję.

Z satysfakcją patrzył, jak Klaudia wyjmuje z pudełeczka krótki, złoty łańcuszek z drobnych oczek przyozdobionych co i rusz wprasowanymi kryształkami mieniących się kamieni. Podarek prezentował się jednocześnie gustownie i pięknie. Klaudia zaplotła go na przegubie ręki i próbowała zapiąć. Nieporadnie gimnastykowała nadgarstek, ale nie pomogło to założyć bransoletki. Rafał obserwował te wyczyny z prawdziwym rozbawieniem. I czekał.

— Pomożesz? — W końcu się doczekał. — Nie daję rady jedną ręką.

— Kochanie — wpadł w moralizatorski ton — to cacko zapina się dwoma rękami.

— Niemożliwe. — Już chciała pomóc sobie zębami, ale wycofała się w ostatniej chwili. — No, niby jak? No weź. Pomożesz?

Wstał. Podszedł do żony i uklęknął przed nią. Zdziwiona przestała mocować się z zapinką i podała mu rękę. Wziął do ręki mieniący się refleksami światła łańcuszek i, ku jej zdziwieniu, pochylił się do jej stóp.

— Ten konkretny rodzaj biżuterii nosi się w innym miejscu, kochanie.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 81