Rozpocznij dzień od Słowa Bożego :-)
Zamiast wstępu
Gdy Sławek Ciesiółka mówi, z uwagą go się słucha.
Gdy pisze z uwagą się czyta. Niech Sławek pisze rozważania nie tylko na niedzielę, ale 365 na każdy dzień roku.
Zachęcam do lektury zbioru rozważań, bo warto.
Pastor Piotr Wisełka KZ w RP
Żyjemy w czasach nieustannej gonitwy, w natłoku informacji, które są coraz krótsze i w zasadzie od razu się dezaktualizują — generalnie powiemy banał, przecież wszyscy o tym wiemy i nie za bardzo potrafimy sobie z tym poradzić. Może, więc propozycją, która choć na chwilę nas zatrzyma, co nieco zreflektuje będzie niniejsza pozycja. Te krótkie rozważania mogą mieć większe znaczenie niż na pierwszy rzut oka można by się spodziewać. Dajmy sobie szansę, nabądźmy nowego nawyku, który pomoże nam nastroić się i odpowiednio nastawić na wyzwania życia codziennego.
Pastor Ireneusz Górczyński, KChB w RP
Bóg wzywa do nagłego wypadku!
Pewnego dnia na wybrzeżu Morza (Jeziora) Galilejskiego Pan Jezus zobaczył dwóch rybaków. Braci — Szymona (zwanego Piotrem) i Andrzeja. Wykonywali swe codzienne obowiązki, gdyż jak czytamy w Ewangelii „zarzucali sieci”. Jezus zatrzymał się, spojrzał na tych dwóch i rzekł: „Chodźcie za Mną […] uczynię was rybakami ludzi!” (Mt 4:19).
Jaka była reakcja rybaków? „Na te słowa bez wahania pozostawili sieci i poszli za Nim” (Mt 4:20). Dalej w tym samym fragmencie (Mt 4:18—22) czytamy, że nieopodal Pan Jezus dostrzegł kolejnych dwóch braci, Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego Jana, którzy razem ze swym ojcem naprawiali sieci po połowie. Również oni pozostawili swe dotychczasowe zajęcie, a nawet swego ojca, i „poszli za Nim”.
Załóżmy, że w naszym życiu spotykamy człowieka, który na przykład ma poważny uraz lub zachorował i jeśli nie uzyska pomocy, może umrzeć. Co byście wtedy zrobili? Na pewno od razu zadzwonilibyście na numer 112, by wezwać fachową pomoc. Dyspozytor, odebrawszy telefon, z pewnością natychmiast zapytałby: „Co dolega choremu, jaki jest jego stan, czy jest przytomny, czy wykazuje oznaki życia?”.
To jest jego praca i wie, że zadając takie pytania, może pomóc choremu.
Taki dyspozytor nigdy nie powie dzwoniącej osobie: „Przykro mi, ale jestem teraz zbyt zajęty, by pomóc, proszę zadzwonić później”. Nigdy tak nie postąpi! Zorientuje się, jak wygląda sytuacja, i wyśle odpowiednią pomoc.
Powołanie Szymona, Piotra, Andrzeja, Jakuba czy Jana oraz innych, których tu opisuje Biblia, jest wydarzeniem historycznym, które miało miejsce 2000 lat temu. Jednak również i dziś Jezus woła: „Chodź za mną”. Wezwanie to skierowane jest do każdego z nas. Wzywa nas do oddania swego życia w Jego ręce oraz bycia Jego uczniami i naśladowcami.
Jezus stale woła o pomoc. Powołał wielu i wciąż powołuje ludzi gotowych do głoszenia Ewangelii, służby niesienia nadziei, dobrej nowiny innym i powiększania Jego Królestwa — jak niektórzy mówią, by „zaludniać niebo”.
Czy to nagły wypadek? Na pewno tak! To sprawa życia i śmierci! Pismo Święte mówi w Ewangelii Łukasza: „Mówię wam, jeśli się nie opamiętacie, wszyscy podobnie poginiecie” (Łk 13:3).
Jezus wzywa nas! Co odpowiemy? Co zrobimy? Zaczniemy szukać wymówki, tak jak miało to miejsce w przypadku Mojżesza (opis powołania — Wj 3 i 4)?
Gdy Bóg się mu ukazał w płomieniu ognia, powiedział: „Teraz więc — idź! Posyłam cię do faraona” (Wj 3:10). Na to odpowiedział Mojżesz: „A kim ja jestem?” (Wj 3:11), „A co, jeśli mi nie uwierzą […]” (Wj 4:1), „Ach, Panie, proszę, ja nie jestem człowiekiem wymownym […]” (Wj 4:10). W końcu rzekł: „Ach, Panie, poślij, proszę, kogo innego” (Wj 4:13).
Moim zdaniem przykładem do naśladowania powinni być apostołowie:
Po pierwsze, nie zadawali zbędnych pytań, tylko poszli za Nim. Zostawili żony, dzieci, rodzinę, dom i poszli. Jakie to nieodpowiedzialne. Co tu naśladować?
Zaufanie, prostolinijność, szczerość i posłuszeństwo.
Po drugie, szczególnie Marek w swej Ewangelii chciał pokazać, jak opisuje ten fragment w swej książce Sinclair B. Ferguson, „wyzwanie, jakim było uczniostwo w najprostszej i najbardziej uderzającej formie. Dla tych ludzi wiązało się to z porzuceniem dawnego stylu życia”.
Takie samo wezwanie stoi przed każdym, kto w sercu poczuje powołanie do bycia uczniem i naśladowcą, oznacza oddanie się całkowite i pilne służenie Mu. Równie prawdziwe jest to w XXI wieku, jak prawdziwe było dla Szymona, Andrzeja, Jakuba, Jana i pozostałych uczniów.
Kiedyś dla mnie, wychowanego w rodzinie katolickiej, porzucenie dawnego stylu życia i odpowiedź na wezwanie Jezusa oznaczało tylko jedno — zostać księdzem lub zamknąć się w klasztorze. Dziś z perspektywy człowieka nawróconego, biblijnie wierzącego, ma to inny wymiar.
To codzienne życie wiarą. Czasami wątpiącą, słabnącą, ale wiarą!
Chodźcie więc!
„Chodźcie, rozpatrzmy to razem — mówi PAN! Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, mogą zbieleć jak śnieg; choćby czerwieniły się jak purpura, mogą stać się jak wełna”. (Iz 1:18)
Wielki, wszechmogący Bóg apeluje: CHODŹCIE. Nie dziwi Was to? Nie mówi tego do ludzi prawych, ale do grzeszników, zbuntowanych, winnych rozmaitych rzeczy. Na tym polega Dobra Nowina — wszechmogący „Bóg bowiem tak bardzo ukochał świat, że dał swego Jedynego Syna” (J 3:16). CHODŹCIE — to zaproszenie Boga skierowane do każdego z nas, niezależnie od tego, w jakim stanie dziś jesteśmy. Możemy przyjść do Boga poprzez Chrystusa, który jest Drogą, Prawdą i Życiem.
Żyjmy w prawdzie Bożej
Prawda jest dziś towarem deficytowym, myślę, że każdy z nas wie o tym z autopsji, obserwacji, a co najważniejsze z Bożego Słowa. W 2 Liście do Tymoteusza, możemy przeczytać:
„Gdyż przyjdzie czas, że przestaną tolerować zdrową naukę, a skłonni do słuchania tego, co odpowiada ich upodobaniom, otoczą się nauczycielami przyklaskującymi ich własnym żądzom. Czyniąc to, odwrócą się od słuchania prawdy i zwrócą ku baśniom” (2 Tm 4:3—4).
Żyjmy w prawdzie Bożej. Jednym z najgłębszych stwierdzeń Pana Jezusa Chrystusa jest to zapisane w Ewangelii Jana:
„I właśnie do tych Żydów, którzy uwierzyli, Jezus powiedział: Jeśli wytrwacie w moim Słowie, to istotnie jesteście moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8:31—32).
Prawdziwa wolność znajduje się w poznaniu prawdy, którą jest sam Jezus Chrystus. „Ja jestem droga i prawda”… mówi o sobie Jezus w czternastym rozdziale Ewangelii Jana. Życie chrześcijanina jest życiem w prawdzie Bożej. To życie rozpoczyna się od duchowej odnowy. A tą odnową jest poznanie Boga. Bóg jest światłem, oznacza to, że Bóg jest źródłem i miarą wszystkiego, co jest prawdą. Nic nie jest naprawdę zrozumiałe, dopóki nie zostanie zrozumiane w świetle Boga. Życie w prawdzie Bożej to również szukanie tej prawdy każdego dnia, jej celem jest odnalezienie rzeczywistości, jaką określił Bóg.
Jan w swym 1 Liście napisał tak:
„Nowina, którą usłyszeliśmy od Niego i którą wam przekazujemy, brzmi tak: Bóg jest Światłem i nie ma w Nim żadnej ciemności. Gdybyśmy powiedzieli, że łączy nas z Nim jakaś więź, a jednocześnie żylibyśmy w ciemności, byłoby to kłamstwo. Nie postępowalibyśmy zgodnie z prawdą” (1 J 1:5—6).
Bądźcie wierni aż do śmierci!
Ostatnie tygodnie obfitowały w różne doświadczenia w mym życiu. Większość z nich była bardzo przykra.
Osoby, które uważałem za przyjaciół, jak to się mówi, wbiły mi nóż w plecy. Były to dla mnie osobiście lekcje, z których wyciągnąłem wnioski.
Posłużyły mi one do napisania poniższego rozważania.
Jestem tego świadomy, że te sytuacje musiały mieć miejsce, by wszelka gorycz, nieszczerość i brak zaufania ukazały się wyraźnie. Dzięki temu prawda wyszła na jaw.
Apostoł Paweł do zboru w Koryncie napisał tak:
„Przede wszystkim więc słyszę, że gdy się schodzicie jako kościół, powstają między wami podziały — i po części temu wierzę. Prawdę mówiąc, nawet powinno dochodzić między wami do rozłamów, aby wyszło na jaw, kto wśród was prawdziwie wierzy” (1 Kor 11:18—19).
Zbór w Koryncie był rozdarty niezgodą. Podziały ujawniły, kto zdał egzamin duchowej autentyczności i czystości. Dziś również wszelkiego rodzaju „trudne sytuacje”, jakie mają miejsce w naszych wspólnotach, służą jako próba dla każdego wierzącego. Sam Pan Jezus w Liście do zboru w Smyrnie mówi: „Zostaniecie poddani próbie. Przez dziesięć dni doświadczać będziecie ucisku. Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci wieniec życia” (Obj 2:10).
W tym wersecie Pan Jezus zachęca nas do bycia wiernymi. Istotne jest to, by mieć świadomość, komu mamy okazywać wierność.
Gdy się nawracamy i przeżywamy nowonarodzenie, nasze życie całkowicie się przemienia, patrzymy na otaczający nas świat inaczej niż dotychczas. Zmieniają się wtedy nasze priorytety.
Najważniejszą osobą w naszym życiu staje się ON — Jezus Chrystus, który umarł za nas na krzyżu. Staramy się być wierni Jezusowi każdego dnia. Jednak życie pokazuje mi, że z czasem, po wielu latach życia chrześcijańskiego, zapominamy o pierwszej miłości, do której powrotu zachęca Pan Jezus zbór w Efezie: „Lecz mam coś przeciwko tobie. Porzuciłeś swoją pierwszą miłość… Wróć do pierwszych czynów!” (Obj 2:4—5).
Problem zboru w Efezie i wielu chrześcijan (szczególnie tych z wieloletnim stażem) polega na tym, że stali się apatyczni. Utracili swą pierwszą miłość. Zapomnieli, o co chodzi w chrześcijaństwie.
Bycie zborem nie polega na przynależności do danej denominacji. To nie bycie wiernym nazwie zboru, przychodzenie tylko na niedzielne nabożeństwa i dobre samopoczucie.
Łatwo jest „przyjść do kościoła” — zamiast „być Kościołem”.
Jednym z powodów, dla których pojawia się apatia, jest to, że nie postrzegamy siebie jako Kościoła, ciała Chrystusa. Kościół, zbór postrzegamy jako wydarzenie, a nie jako rodzinę. Bardzo często wpadamy w rytualną rutynę, a nie widzimy, jak tracimy swą pierwszą miłość i wierność Chrystusowi.
Kościół to ja i Ty, my wszyscy, którzy pragniemy pogłębiać relacje z Chrystusem i między sobą. Więcej na ten temat napisałem w słowie na niedzielę „Pogłębiać relację w zborze”. Kościół to ludzie gotowi pójść za wezwaniem Chrystusa, by brać swój krzyż każdego dnia i Go naśladować.
Jeśli pragniemy, by ludzie w dzisiejszym świecie poznali Jezusa, to na pewno nie poznają go przez nasze budynki, denominacje czy szyldy. Poznają Go dzięki nam, gdy wrócimy do pierwszej miłości, wierności i będziemy obrazem Chrystusa w codziennym życiu, poprzez to, że każdego dnia będziemy się do Niego upodabniali we wszystkim.
W kazaniu na górze Pan Jezus powiedział tak:
„Tak niech i wasze światło świeci wobec wszystkich. Niech ludzie zobaczą wasze szlachetne czyny i wielbią waszego Ojca w niebie” (Mt 5:16).
Strzeżmy się wszystkiego, co konkuruje z lojalnością, wiernością i miłością wobec Jezusa Chrystusa.
Największym konkurentem oddania Jezusowi jest oddanie denominacji i szyldowi.
Pogłębiajmy relacje w zborze!
Pewien chrześcijanin został zaproszony na wykład, w czasie którego prowadzący zadał swym słuchaczom pytanie: „Do kogo zadzwoniłbyś, gdybyś myślał o popełnieniu samobójstwa? Możesz zadzwonić tylko do jednej osoby”.
Wracając do domu po spotkaniu, ten wierzący człowiek płakał całą drogę, gdyż uświadomił sobie, że mimo bycia członkiem zboru nie ma takiej osoby.
Czym dla Was est zbór? Czy tylko wspólnotą, w której uczestniczycie w ramach rytuałów liturgicznych?
Powołując Kościół, Jezus nie miał na celu stworzenia instytucji, struktury, ale bliskich więzi ludzi wierzących, w których głową jest On Sam.
„On też jest Głową Ciała — Kościoła […]”. (Kol 1:18)
Paweł używa tu metafory ciała ludzkiego, by przedstawić Kościół, którego głową jest Chrystus. Tak jak nasze ciało jest kontrolowane przez mózg, który znajduje się w głowie, tak Chrystus kontroluje każdą część Kościoła i wyznacza mu kierunek. Na kartach Ewangelii wyraźnie widzimy, że Chrystus uczy życia w bliskich relacjach z innymi wierzącymi — choćby powołanie dwunastu (Mk 3:13—19).
Dziś w chrześcijańskich zborach, wspólnotach i społecznościach dużo mówi się o miłości, a co najistotniejsze, uważa się to za cechę, która została osiągnięta przez wszystkich, gdy tylko stali się częścią Kościoła. Oznacza to, że wszyscy duchowo spokrewnieni, siostry i bracia w Chrystusie, wzajemnie się miłują, spełniając tym samym przykazanie Pana Jezusa.
Przykre, ale to nieprawda!
Miłujemy tych, którzy są nam bliscy, z którymi się czujemy najlepiej.
Czy o to w tym chodzi? Czy to szczera miłość? Pewnie i tak, ale nie możemy jej nazwać miłością chrześcijańską, jaką powinni się cechować uczniowie Jezusa. Bo jak wytłumaczyć obmowę, plotkarstwo, zazdrość, a czasami wręcz nienawiść? Jedno słowo: obłuda.
Bliskie więzi charakteryzują się pewnymi cechami, które warto sobie dziś przypomnieć, by móc pogłębiać relacje w zborze. Bardzo dobrym przykładem zawierającym takie cechy jest relacja Jonatana z Dawidem:
„A gdy Dawid skończył rozmawiać z Saulem, dusza Jonatana przylgnęła wręcz do duszy Dawida. Jonatan pokochał go jak samego siebie. Saul zaś tego dna zabrał Dawida ze sobą i nie pozwolił mu już wrócić do domu ojca. Jonatan natomiast zawarł z Dawidem przymierze, ponieważ pokochał go jak samego siebie. Potem zdjął płaszcz, który miał na sobie, i przekazał go Dawidowi. Dał mu też swoją tunikę, miecz, łuk oraz pas” (1 Sm 18:1—4).
Widzimy zatem, że uczucie miłości przyjacielskiej było szczere i prawdziwe. Jonatan zawarł przymierze z Dawidem, ponieważ pokochał go jak samego siebie. Jonatan nie obawiał się konsekwencji przyjaźni z Dawidem, chociaż mógł za to zapłacić. Król Saul był bezlitosny wobec każdego, kto trzymał z Dawidem. Jonatan jednak rozmawiał z Saulem, swym ojcem, o Dawidzie życzliwie (1 Sm 19:4) i zachęcał króla do zmiany nastawienia wobec swego przyjaciela.
Najważniejszym powodem więzi, które Bóg zaplanował dla zboru, jest to, byśmy pomagali sobie nawzajem żyć wiarą. Bóg wzywa nas do wzajemnych więzi:
„Uważajcie, bracia, aby w kimś z was nie było czasem złego, niewierzącego serca, które odstąpiłoby od żywego Boga. Dlatego zachęcajcie się nawzajem każdego dnia, dopóki trwa to, co się nazywa dzisiaj, aby przez zwodniczość grzechu żaden z was nie uległ znieczuleniu” (Hbr 3:12—13).
W przypadku Hebrajczyków zło to objawiło się niewiarą w Ewangelię, co w rezultacie sprawiło, że obierali drogi inne niż Boże.
Zachęta wzywa do odpowiedzialności — zarówno indywidualnej przed sobą nawzajem, jak i zbiorowej.
Relacje służą budowaniu i zachowaniu wiary.
Głęboka więź, której fundamentem jest Chrystus, opiera się nawet silnym naciskom, jak to widzimy w opisanej historii Jonatana i Dawida.
Czy wiecie, czego Bóg oczekuje od Was?
Nie jest czymś niezwykłym, gdy osoba, której kogoś przedstawiono, za chwilę zapyta: „A jak masz na imię?”. W większości przypadków problem wcale nie polega na częściowym ubytku słuchu, ale na braku uwagi. Jeżeli nasz umysł zaprzątają myśli o nas samych i zajęci jesteśmy swymi sprawami, może zabraknąć miejsca na zapamiętanie czyjegoś imienia. Ucho skłonne do słuchania jest lepsze niż język skłonny do mówienia. Bardzo wyraźnie podkreślił to Pan Jezus w siedmiu listach do zborów: „Kto ma uszy, niechaj wysłucha, co Duch ogłasza kościołom” (Obj 2:11).
Z pewnością każdy choć raz znalazł się w sytuacji, gdy odbiornik zgubił falę radiową i wydawał bardzo nieprzyjemny, trzeszczący dźwięk. Tylko dobrze dostrojone radio może dobrze i czysto odbierać nadawany sygnał.
Podobnie jest z nami, chrześcijanami. Tylko wtedy, gdy nasz słuch harmonizuje z Bogiem, możemy dobrze słyszeć, co Bóg do nas mówi i czego oczekuje.
Czy wiecie, czego Bóg od Was oczekuje?
W znalezieniu odpowiedzi na to pytanie niech posłuży nam tekst z szóstego rozdziału Księgi Micheasza.
Kim był Micheasz? Jednym z proroków VIII wieku przed naszą erą. Jego służba była równoległa Amosowi i Ozeaszowi (w Królestwie Północnym) oraz Izajaszowi w Jerozolimie. Pochodził z małego miasteczka w południowo-zachodniej Judzie na granicy z terytorium Filistynów.
Porównując z wymienionym wyżej tekstem przekaz z Księgi Amosa, możemy zobaczyć, że Juda zmagała się z tymi samymi grzechami, które opanowały Izrael. Również Micheasz potępia władców, kapłanów i proroków — boleje nad bogaceniem się możnych kosztem ubogich, nad nieuczciwością w interesach i fałszywą religijnością: „Oznajmiono ci, człowieku, co jest dobre i czego PAN oczekuje od ciebie: Tego, byś stosował prawo, kochał łaskę i pokornie chodził z twoim Bogiem” (Mi 6:8).
Chociaż żyjemy w czasach innego przymierza, Bóg ma wobec każdego z nas oczekiwania — byśmy stosowali prawo, kochali łaskę, okazywali miłość bratnią, pokornie chodzili z Bogiem. Czy robicie to, czego Bóg od Was wymaga?
Przestrzegacie Słowa Bożego i prowadzicie oddane i posłuszne życie?
Gdy kochamy innych, to skupiamy się na nich i na tym, co mówią. Słuchanie stanowi istotną część miłości. Jeśli kochamy Boga, to słuchamy tego, co do nas mówi i czego od nas oczekuje. Nasze rytuały w stosunku do Boga są inne niż Izraela, ale postawa serca wciąż taka sama.
Ja jestem PAN, twój Bóg, Bóg zazdrosny
„Ja jestem PAN, twój Bóg, który cię wyprowadził z ziemi Egipskiej, z domu niewoli. Nie oddawaj czci innym bogom obok Mnie. Nie rzeźb sobie bóstwa ani nie czyń żadnych wyobrażeń czegokolwiek, co jest wysoko na niebie albo nisko na ziemi, albo głęboko w wodzie. Nie składaj temu pokłonów ani nie oddawaj czci, ponieważ Ja, Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym. Dochodzę winy ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy Mnie odrzucają, a okazuję łaskę tysięcznym pokoleniom tych, którzy Mnie kochają i przestrzegają moich przykazań”. (Wj 20:2—6)
W tym fragmencie opisu dziesięciorga przykazań, który dotyczy naszych obowiązków względem Boga, mówi On, że jest Bogiem zazdrosnym! Wiemy dobrze, co nam Biblia mówi o zazdrości. W Liście do Rzymian Paweł napisał: „Postępujmy godnie, jak za dnia. Odrzućcie hulanki i libacje, rozpustę i rozwiązłość, kłótnię oraz zazdrość (Rz 13:13).
Zazdrość burzy, uderza w tego, kto zazdrości, oraz w tych, którym zazdrości. Zazdrość rujnuje relacje. Powiedziano: „Spokój serca to dla ciała życie, zazdrość jest jak próchnica kości” (Prz 14:30),
W Biblii mamy również kilka dobrze nam znanych przykładów zazdrości:
— była jednym z grzechów Lucyfera, zazdrościł on Bogu pozycji i postanowił zdetronizować Go i zasiąść na Jego miejscu;
— Kain zazdrościł Ablowi i zamordował go, gdy ten znalazł łaskę Bożą;
— bracia Józefa z zazdrości sprzedali go do niewoli egipskiej;
— zazdrość była jednym z grzechów, które spowodowały śmierć Jezusa. „Arcykapłani wydali go z zawiści” — o czym napisał Ewangelista Marek (Mk 15:10).
Dlaczego więc Bóg nazywa siebie Bogiem zazdrosnym? Bóg nie jest zazdrosny w takim sensie jak my — zazdrościmy komuś czegoś, czego nie mamy. Bóg jest zazdrosny, gdy dajemy komuś coś, co się Jemu należy. Bóg jest zazdrosny, gdyż oczekuje pełnego oddania, wyłączności i zaangażowania. Boska zazdrość dotyczy ochrony szczególnego związku i może być porównana do przymierza małżeństwa, np. jeśli mąż widzi innego mężczyznę flirtującego z jego żoną, ma prawo być zazdrosnym, bo flirtowanie z jego żoną należy tylko do niego. Ten rodzaj zazdrości nie jest grzeszny, raczej to coś właściwego. Bóg nie chce dzielić należnej Mu chwały z kimś lub czymś innym: „Ja, PAN, takie jest moje imię, swej chwały nie przekażę nikomu, mojej czci nie oddam bożyszczom” (Iz 42:8).
Zazdrość jest grzechem, jeśli pragniemy czegoś, co nie należy do nas. Cześć, chwała, uwielbienie należą do Boga, tylko On jest naprawdę tego godny. Dlatego Bóg jest słusznie zazdrosny, gdy czcią, chwałą, oddaniem, zaangażowaniem obdarzamy rzecz lub inną osobę, a nie Jego samego.
100 procent z Chrystusem
Każdy z nas został wezwany do „pójścia za Chrystusem”, stania się uczniem i naśladowcą w naszym codziennym życiu, abyśmy mogli być światłem dla żyjącego w ciemności świata i solą, która zmienia smak w miejscu, gdzie Bóg nas postawił. C.S. Lewis w książce pt. Listy starego diabła do młodego napisał tak: „Mój drogi Piołunie. Z wielką przykrością dowiaduję się, że Twój pacjent został chrześcijaninem. Jednak nie ma potrzeby rozpaczać. Setki tego rodzaju dorosłych konwertytów po krótkim pobycie w obozie Nieprzyjaciela udało się odzyskać i obecnie znajdują się u nas. Na razie nawyki pacjenta, zarówno umysłowe, jak i cielesne, są w dalszym ciągu dla nas korzystne”.
Diabeł tak naprawdę nie denerwuje się, gdy my się nawracamy, zaczyna szaleć dopiero wówczas, gdy wzrastamy duchowo w Chrystusie. Dlatego, że w naszym życiu zmienia się sposób patrzenia na wiele otaczających nas rzeczy i sytuacji.
Dopóki skupiamy się na naszej cielesności i nie zmieniamy swych nawyków, żyjąc z Jezusem na 5 procent, nie jesteśmy dla niego zagrożeniem.
Zły bardzo dobrze wie, że Kościół porażony strachem o swe cielesne życie nie może pomóc przestraszonemu światu. Nie może rozświetlić ciemności, w której żyje. Dzieje się tak dlatego, że światło nie świeci w nas całą pełnią. Jako ludzie Księgi, Biblii — powinniśmy być ostatnimi, którzy poddają się histerii.
Jeśli czytacie Słowo Boże, to wiecie o Bożym ostrzeżeniu, że prędzej czy później świat przejdzie próbę. Od początku Bóg poprzez proroków ostrzegał przed takimi czasami. Jeśli żyjecie nie na 5 procent, a na 100 procent z Chrystusem, nie macie się czego obawiać. O tym zapewnia nas sam Jezus w swym Kazaniu na Górze:
„Dlatego mówię wam: Przestańcie martwić się o życie, o to, co zjeść lub wypić; a także o ciało, o to, w co się ubrać. Bo czy życie nie jest czymś więcej niż pokarm, a ciało niż okrycie? Zwróćcie uwagę na ptaki. Nie sieją one i nie żną, nie zbierają też do spichlerzów, a wasz Ojciec w niebie żywi je. Czy wy nie jesteście dużo ważniejsi niż one? Kto z was, pomimo ciągłej troski, może swoje życie wydłużyć choćby o godzinę? A co do ubrania, dlaczego się martwicie? Zwróćcie uwagę, jak rosną polne kwiaty. Nie trudzą się, nie przędą, a mówię wam: Nawet Salomon w całym swym przepychu nie był w stanie swym strojem dorównać jednemu z nich. Więc jeśli trawę polną, która dziś jest, a jutro znajdzie się w piecu, Bóg tak przyozdabia, czy nie tym bardziej zadba o was, o ludzie małej wiary? Dlatego nie martwcie się i nie zastanawiajcie: Co będziemy jeść? Co będziemy pić? W co się ubierzemy? O to wszystko kłopoczą się narody. Wasz Ojciec w niebie wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane. Nie martwcie się więc o jutro, gdyż jutro zatroszczy się o siebie. Dzień dzisiejszy ma dość własnych kłopotów” (Mt 6:25—34).
Żyjmy na 100 procent z Chrystusem!
Promieniujcie światłem Chrystusa
Za podstawę dzisiejszego rozważania niech posłuży słowo z Kazania na Górze, według przekazu Mateusza.
To najbardziej znane kazanie, jakie wygłosił Jezus — być może najznamienitsze, jakie kiedykolwiek zostało wygłoszone!
„Tak niech i wasze światło świeci wobec wszystkich. Niech ludzie zobaczą wasze szlachetne czyny i wielbią waszego Ojca w niebie”. (Mt 5:16)
Świat żyje w ciemności i nie jest w stanie ujrzeć rzeczywistości taką, jaką jest. Bez światła w ciemności można się tylko ciągle potykać i błądzić. Światło ujawnia prawdę. Kiedy będziemy naszym życiem wskazywać światu żyjącemu w ciemności światło, którym jest Jezus, poznają prawdę.
Pan Jezus powiedział: „Ja jestem światłem świata. Kto idzie za Mną, na pewno nie będzie błądził w ciemności, lecz będzie miał światło życia (J 8:12)”.
Przypomina mi się fragment, w którym możemy przeczytać historię Mojżesza, który miał spotkanie z Bogiem na górze Synaj (Wj 34:29—35).
Gdy zszedł z góry, to jego twarz promieniowała chwałą Boga. Synowie Izraela nie byli w stanie spojrzeć na twarz Mojżesza.
Jezus chce poprzez nas świecić w dzisiejszym świecie. Niech nasze twarze, czyny każdego dnia promieniują światłością Chrystusa, który jest w nas.
Przemiana, nie lifting!
W dzisiejszych czasach chirurgia plastyczna staje się coraz bardziej popularna — i to nie tylko wśród kobiet, gdyż wielu mężczyzn również korzysta z jej usług. Jeśli zapytalibyśmy się klientów tych salonów piękności, dlaczego z nich skorzystali, to większość odpowiedziałaby, że chcieli poczuć się lepiej. Lifting wykonany przez chirurga jest czasowy, po jakimś czasie znów będą musieli coś poprawić, by poczuć się lepiej. Istnieje jednak inny sposób na lepsze samopoczucie. Z pewnością sposób ten jest trwały, skuteczny, a co najważniejsze — ma wpływ na wieczność.
Przemiana naszego życia spowodowana poddaniem się Duchowi Świętemu.
„Dam wam serce nowe, nowego ducha włożę w wasze wnętrze. Usunę z was serce kamienne, a dam wam serce mięsiste”. (Ez 36:26)
Bóg w tym słowie przekazanym przez proroka Ezechiela mówi nam o przemianie, która nie zostanie spowodowana naszym wysiłkiem. Jako ludzie rodzimy się z grzeszną naturą i sami nie jesteśmy w stanie się zmienić.
Salomon w przypowieściach napisał tak:
„Choćbyś starł głupca w moździerzu tłuczkiem, razem z ziarnem, głupota go nie opuści” (Prz 27:22).