E-book
Bezpłatnie
drukowana A5
18.3
Benedykt XVI świadek wiary i nadziei

Bezpłatny fragment - Benedykt XVI świadek wiary i nadziei

uwierz, abyś zrozumiał zrozum, abyś głębiej uwierzył

Objętość:
96 str.
ISBN:
978-83-8351-996-8
E-book
Bezpłatnie
drukowana A5
za 18.3

Pobierz bezpłatnie

W pierwszą rocznicę

dnia narodzin dla nieba

Benedyktowi XVI


„To, co powiedziałem wcześniej do moich rodaków, mówię teraz do wszystkich w Kościele powierzonych mojej służbie: trwajcie mocno w wierze! Nie dajcie się zwieść! Często wydaje się, że nauka — z jednej strony nauki przyrodnicze, a z drugiej badania historyczne (zwłaszcza egzegeza Pisma Świętego) — są w stanie zaoferować niepodważalne wyniki sprzeczne z wiarą katolicką. Przeżyłem od dawna przemiany nauk przyrodniczych i mogłem zobaczyć, jak przeciwnie, zniknęły pozorne pewniki przeciw wierze, okazując się nie nauką, lecz interpretacjami filozoficznymi tylko pozornie odnoszącymi się do nauki; tak jak z drugiej strony, to właśnie w dialogu z naukami przyrodniczymi również wiara nauczyła się lepiej rozumieć granicę zakresu swoich roszczeń, a więc swoją specyfikę. Już sześćdziesiąt lat towarzyszę drodze teologii, w szczególności nauk biblijnych, i wraz z następowaniem po sobie różnych pokoleń widziałem, jak upadają tezy, które wydawały się niewzruszone, okazując się jedynie hipotezami: pokolenie liberałów (Harnack, Jülicher itd.), pokolenie egzystencjalistów (Bultmann itd.), pokolenie marksistów. Widziałem i widzę, jak z plątaniny hipotez wyłaniała się i znów wyłania rozumność wiary. Jezus Chrystus jest naprawdę drogą, prawdą i życiem — a Kościół, ze wszystkimi swoimi niedoskonałościami, jest naprawdę Jego ciałem”.

Jezus Chrystus jest drogą, prawdą i życiem a Kościół jest Jego Ciałem. Te słowa, które kończą testament duchowy papieża Benedykta XVI, są podporą dla niejednego katolika. Na pewno stwierdzenie to jest świadectwem wiary papieża i umocnieniem. Pośród różnego rodzaju prądów ideologicznych i zamętów, potrzeba świadków wiary, którzy przekażą nam prawdę o Jezusie Chrystusie, którego spotkali na drodze swego życia, i o Kościele, w którym daje się On spotkać w sposób niepodważalny w Sakramentach Świętych.

W rok po odejściu Pokornego Pracownika Winnicy Pańskiej, oddaję do rąk czytelników tę małą książkę, w której chciałem zamieścić to, co według mnie jest najistotniejsze w obszernym nauczaniu Benedykta XVI. Dzisiaj potrzeba na nowo odkryć i tak naprawdę nieustannie odkrywać, że przesłanie papieża w mrokach współczesności staje się promykiem nadziei, który już oświetla drogę niejednego z nas. Moim zamiarem było ukazanie w jak najmniejszej ilości zdań tego, przed czym przestrzegał J. Ratzinger i jaką odpowiedź dawał, by wyjść ze wspomnianych mroków współczesności. W Europie, w której coraz mniej stawiane są pytania o samego człowieka, o to kim on jest, jaki jest sens jego istnienia, z łatwością prymat biorą materialistyczne, a więc błędne, wizje świata i człowieka. Bez Boga człowiek nie staje się wolny (jak to niektórym się wydaje), ale w ostateczności przestaje poznawać samego siebie, co w konsekwencji pociąga tragiczne wybory, skutkujące popadaniem człowieka w niewolę własnych wizji świata i samego siebie.

W pierwszym rozdziale przedstawione zostaną wybrane zagrożenia wiary. Są nimi: ateizm, nie tyle ten naukowy co praktyczny, a objawiający się w stylu życia jakby Boga nie było; relatywizm negujący istnienie obiektywnej prawdy; tolerancja źle rozumiana. Drugi rozdział będzie próbą krótkiego zaprezentowania kluczowych elementów przesłania Benedykta XVI, które są sposobem wyjścia z kryzysu wiary i większego zakotwiczenia chrześcijanina w swoim fundamencie. Trzeci rozdział to przypomnienie przesłania o nadziei na podstawie encykliki Spe salvi Benedykta XVI.

Z całą pewnością ten wielki myśliciel a zarazem pokorny pracownik Winnicy Pańskiej żyjący w dyscyplinie nakreślonej przez Benedykta z Nursji, ma do wszystkich współczesnych przesłanie, które można by streścić w słowach św. Augustyna: uwierz, abyś zrozumiał, zrozum, abyś głębiej uwierzył.

Rozdział I
Wybrane zagrożenia wiary we współczesnym świecie

Benedykt XVI pozostawił po sobie nie tylko wielki dorobek teologiczny. Przede wszystkim przekazał nam przykład odważnego głoszenia Prawdy w świecie współczesnym, w którym z jednej strony nie dopuszcza się jej istnienia, a z drugiej poddaje się ją manipulacjom i fragmentaryczności, w efekcie czego można co najwyżej mówić o tzw. półprawdach. Żeby na nowo ukazać człowiekowi Prawdę i drogę do niej, trzeba (jak lekarz) wykazać choroby, zwłaszcza błędy antropologiczne w obecnych czasach. Nadal popularne jest stwierdzenie, że bez Boga ludzkość będzie żyła pełniej, gdyż wyswobodzi się z tego, co ją krępuje, głoszone pomimo licznych w historii przykładów zgubnych konsekwencji takiego postępowania dla ludzkości. Papież tłumaczy to z niezwykłą odwagą, ale i szacunkiem do człowieka i jego potencjału, który nie jest jakimś dziełem przypadku, lecz odwiecznym planem Miłości. Ukazywanie Prawdy, lecz tylko w miłości do człowieka, wykazywanie zagrożeń, tylko w miłości. Jednocześnie prawdziwa miłość to wykazywanie błędów, a nie ich przemilczenie.


1. Współczesny ateizm złudną odpowiedzią na wiarę rozumianą jako „relikt przeszłości”.

Pisząc o ateizmie na podstawie nauczania Benedykta XVI, warto podkreślić to, co on sam rozróżniał. Dzisiaj może nie chodzi już tyle o ateizm narzucany przez choćby procedury państw komunistycznych, przynajmniej w Europie, ile o ateizm propagowany przez nurty uważające się za naukowe, które wiarę zaliczają do czegoś archaicznego, nie pasującego już do świata współczesnego. „Religia, w każdym razie chrześcijańska uważana jest za relikt przeszłości”. Ateizm jawi się jako godny wybór współczesnej nauki, kultury, zwłaszcza zdaje się pasować do wizji człowieka. Niestety nic bardziej mylnego. Odrzucenie wizji człowieka opartej na Biblii prowadzi nieuchronnie do chybionych decyzji. Obecnie wielu wydaje się, że wiara, którą można zamknąć w przeszłości, zniekształca prawdziwy obraz człowieka, relacji międzyludzkich i odniesienia do wielu możliwości i zdobyczy nauki oraz techniki. Benedykt XVI w całym swoim nauczaniu, począwszy od pierwszych lat swojej drogi naukowej, z wielką odwagą wykazywał, że jest całkowicie odwrotnie. To porzucenie Boga prowadzi do takich decyzji i obieranych dróg, które w ostateczności nie służą a szkodzą człowiekowi. Za Benedyktem XVI trzeba powtórzyć, że to właśnie wiara jest światłem do zrozumienia człowieka i jego życia z innymi.

Czy twierdzenie powyższe, że to wiara w połączeniu z nauką daje pełne zrozumienie człowieka, może trafić do serc ludzkich w świecie pełnym przeciwnych i nierzadko „krzyczących” myśli? Wydaje się czasami, że w pewnych miejscach i środowiskach nie. Jednak przesłanie odważnych ludzi w ciągu wieków, w tym Benedykta XVI i jego wielu rozmów prowadzonych z ludźmi nauki, przynoszą nadzieję. Z pewnością nadzieją są te środowiska, w których element wiary, a tym bardziej wartości uniwersalne, głoszone przez Kościół, są czymś nieodzownym w czynieniu świata bardziej ludzkim.

Ateizm zarówno teoretyczny jak i praktyczny doprowadziły, i dalej doprowadzają, do degradacji człowieka- mówił papież wśród uczonych w Pradze. Owa degradacja ma swój początek w kulturze materialistycznej. Jeżeli nie ma Boga, w jego miejsce musi być postawione coś innego. Choćby materializm i wizja człowieka jako tego, który jest kimś przez to, co posiada. Łatwo przez to o deprawowanie praw innych, zwłaszcza bezbronnych w tym dzieci. Materializm zapełnia smutną pustkę, wywołaną przez ateistyczne koncepcje filozoficzne i antropologiczne, w których to, co otacza człowieka i on sam, to czysty przypadek. Człowiek więc szuka zapełnienia owej pustki. Ateizm praktyczny z kolei promowany jest przez inżynierię społeczną, w której człowiek nie jest najwyższym dobrem, lub nim się zdaje być w „pakiecie” ekonomicznym czy technicznym, w którym to najwyższym dobrem jest jednak postęp techniczny. Człowiek zamiast być celem, staje się środkiem do innych, pozornie najwyższych dóbr widzialnych i namacalnych.

Wizja bez Boga albo wartości uniwersalnych, które służą człowiekowi (prawdziwe wartości to te, które służą a nie szkodzą) doprowadza, jak za papieżem podkreślono, do chybionych decyzji. Dotychczas wyłoniły się nam już dwie chybione decyzje. Są nimi: iluzja potęgi i spełnienia w materializmie, co prowadzi do dzielenia ludzi na gorszych i lepszych oraz uczynienie z człowieka środku do celu jakim jest ulepszanie świata. Wszystko to spowodowane jest wizją człowieka, który jest dziełem przypadku. Odpowiedź Benedykta XVI jest następująca: „To nie żywioły świata, prawa materii rządzą ostatecznie światem i człowiekiem, ale osobowy Bóg rządzi (…) wszechświatem; prawa materii i ewolucji nie są ostateczną instancją, ale rozum, wola i miłość- Osoba. A jeśli znamy tę Osobę, On zna nas, wówczas niewzruszona moc elementów naturalnych nie jest ostateczną instancją; wówczas nie jesteśmy niewolnikami wszechświata i jego praw- jesteśmy wolni (…). Życie nie jest zwyczajnym następstwem praw i przypadkowości materii, ale we wszystkim i ponad wszystkim jest osobowa wola(…).” Tak jak to pokazuję dzieciom podczas kazań, zarówno jak w muszli można usłyszeć szum fal, tak w sercu człowieka można usłyszeć głos mówiący, że nie jest wyłącznie przypadkiem. Ten głos wewnętrzny to potrzeba, poszukiwanie sensu swojego istnienia, sensu swojej misji, życia. Dla nas wierzących jest to głos Stwórcy, który nie stworzył człowieka z przypadku. Dlatego Benedykt XVI często odwoływał się do nadziei jaką niesie „pustynia” XXI wieku. Pustynia, czyli pustka i samotność człowieka. To na tej pustyni, gdzie człowiek może doświadczyć dramatu swojej egzystencji pozbawionej sensu, można usłyszeć owy wewnętrzny głos lub postawić pytanie o swoje istnienie, domagające się odpowiedzi wykraczającej daleko poza to, co materialne.

Co sprzyja ateizmowi praktycznemu? W nauczaniu Benedykta XVI można odnaleźć dwie odpowiedzi na postawione pytanie. Są nimi: wolność i samowystarczalność, a raczej źle zrozumiana wartość wolności. Może dlatego też papież z kontynentu, w którym wiele jest dyskusji nad wspomnianą wolnością, już na samym początku pontyfikatu mówił: „Nie lękajcie się Chrystusa! On niczego nie odbiera, a daje wszystko. Kto oddaje się Jemu, otrzymuje stokroć więcej”. Wolność i samowystarczalność to niejako klucz do zrozumienia rozłamu pomiędzy nauką a religią, rozumem a wiarą w kulturze europejskiej. W imię samowystarczalności w Europie rozwija się kultura, która chce wykluczyć Boga z publicznej świadomości. Spowodowane jest to z jednej strony negacją Jego istnienia bądź niemożliwością udowodnienia, a z drugiej strony głoszeniem w imię wolności, że nawet jeżeli istnieje, nie jest i nie powinien być On przedmiotem sfery publicznej. Istnienie Boga, kierowanie się Jego prawem, pociąga daleko idące konsekwencje w stylu życia i spojrzeniu na człowieka jako człowieka. Dlatego też (zwłaszcza w Europie) nie brakuje prób sprowadzania kwestii Boga do subiektywnych wyborów, tak aby miał On jak najmniejszy wpływ na życie wspólnot i narodów. Jeżeli Bóg staje się kwestią subiektywnych wyborów, to w efekcie prędzej czy później dobro i zło staje się wyborem subiektywnym. Dzieje się tak dlatego, że nic nie jest obiektywnie prawdziwe poza tym, co da się udowodnić za pomocą eksperymentu. W efekcie widać już, że Bóg jest nie prawdziwy, a nawet jeśli istnieje, to nie da się Go przedstawić jednoznacznie, gdyż wiara jest nierozumna. Jeśli tak się rzeczy mają, to i moralność poddawana jest kalkulacjom i interesom, gdyż drogą wiary jest ona nie do udowodnienia. Wszystko to w imię „wolności” człowieka współczesnego. W efekcie tak zrozumiana wolność, za którą tak mocno przemawiają współcześni w Europie, staje się dyktaturą relatywizmu prowadzącą do odbierania wolności- o czym szerzej napiszemy w drugim podrozdziale.

W rozłamie pomiędzy wiarą a nauką chodzi o to, że tylko nauka przynosi wiedzę, wiara nie jest wiedzą i dlatego nie może wpływać na człowieka. Obiektywna i powszechna jest wiedza naukowa i to ona może mieć wpływ na życie publiczne. Jest tu jednak prosty błąd, gdyż nauka w samej swojej otwartości zakłada, że wciąż się rozwija. Nie wolno więc zatrzymać się nad popieranym obecnie stwierdzeniu: wystarczy, że nauka wie. Prawdą jest, że dzisiaj wie, ale jutro będzie wiedziała więcej, o ile człowiek nauki pójdzie we właściwym kierunku. Historia jest tego najlepszym dowodem. Niestety, zdaniem wielu w imię „wolności” takie stwierdzenie i taki rozłam wspomniany powyżej, odpowiada najbardziej obecnym czasom. Widać tu już bardzo praktyczne konsekwencje tej idei. Nauka wie i ma wpływ na życie społeczne, nauka wie i ma wpływ na technikę, a technika może. Nic i nikt nie ma prawa powiedzieć nauce, że nie wie, a technice, że nie powinna. Blisko tu już do zauważenia wielkiego chaosu wprowadzanego zamiast harmonii, który dzieje się pomiędzy prawami moralności a prawami prawa sprzecznymi ze sobą. Myślę, że każdy z nas może podać przykłady dylematów człowieka, który poddany jest prawom prawa, a jednocześnie chce kierować się prawami moralności. Wydaje się, że człowiek współczesny i nauka doszły do tego momentu, że tylko podejmowanie wyborów bez czegoś, co by wspierało podpowiadając argumenty za i przeciw, jest najodpowiedniejsze. Jednak zapomina się, że „wolność to wybór, ale nie zawsze wybór to wolność”. Czy współczesność idzie zatem w kierunku prawdziwej wolności?

Benedykt XVI w encyklice o nadziei pisze, że wolność musi być zdobywana dla dobra. Jednak w świecie, w którym moralność poddawana jest subiektywnym odczuciom i kalkulacji, w świecie nauki, która jako jedyna wie, należałoby zapytać: czym jest dobro? Jak rozumiane jest współcześnie dobro? I tak wolność może służyć dla substytutów zła. „Wolne przylgnięcie do dobra nigdy nie istnieje po prostu samo z siebie. Jeśli istniałyby struktury, które nieodwołalnie ustanowiłyby jakiś określony- dobry- stan świata, zostałaby zanegowana wolność człowieka, a z tego powodu ostatecznie struktury takie nie byłyby wcale dobre”.Dobro zatem nie jest dane człowiekowi raz na zawsze. Ku dobru się dojrzewa. Do niego powołany jest człowiek. Tak samo zło, nie jest dane raz na zawsze człowiekowi i dlatego może on wycofać się z niego. Człowiek kieruje się ku dobru dokonując wyboru. Gdyby dobro było dane raz na zawsze — wtedy nauka rzeczywiście by już wszystko wiedziała, ale czy byłaby wtedy jeszcze nauką?

Pisząc o ateizmie w ujęciu Benedykta XVI, bardziej koncentrujemy się na tym praktycznym. Nie jest to zatem postawa negująca wprost istnienie Boga, ale styl życia tak jakby Go nie było. Silna jest współcześnie wizja świata bez potrzeby odnoszenia jej do transcendencji. Jest to tym bardziej groźne, gdyż często jest to ateizm zakamuflowany i wnika również do wspólnoty Kościoła. Wnika wtedy, gdy ludzie ochrzczeni poddają się wpływom kultury bez Boga. W efekcie taki człowiek nie neguje Boga, deklaruje się jako wierzący, choć może już nie czuć potrzeby bycia we wspólnocie Kościoła, a jego wybory i decyzje przypominają raczej zachowania hedonistyczne i konsumpcyjne oraz kult jednostki. Wszystko to w imię przekonania, że „człowiek współczesny jest centrum i miarą wszystkiego i nie potrzebuje żadnego innego odniesienia, aby zrozumieć i wyjaśnić wszechświat i nad nim panować”. Życie jakby Boga nie było i idące za tym praktyczne wybory, to właśnie ukryta iluzja samowystarczalności człowieka. Ateizm praktyczny albo indyferentyzm w życiu wierzących to ograniczenie się do przekonania, że On istnieje. W ten sposób wiara przestaje być tą wiarą, która obejmuje całego człowieka i jego życie. Człowiek wierzący to ten, kto wierzy w istnienie Boga, zawierza Mu i próbuje według tego postępować, dokonywać wyborów, choć oczywiście nie jest to łatwe.

Ateizm praktyczny daje się zauważyć również w formie naturalistycznego wyjaśniania świata. Poza światem widzialnym nie ma nic, co by można było wyjaśnić, a jeżeli tak, to w nieodległej przyszłości za pomocą nauki cuda oraz istnienie duszy, uznane zostaną jako to, co naturalne, nie nadprzyrodzone. Jako przykład mogę podać to, co przeczytałem na zbiórce internetowej na powstający film w Polsce o objawieniach w Fatimie. Główną tezą jest założenie, że to nie były najprawdopodobniej objawienia a działanie istot pozaziemskich, kosmicznych. Samą religię zaś próbuje się wyjaśnić przez pryzmat jej funkcjonalności. Religia służy człowiekowi, gdyż ten ma od zarania dziejów tęsknotę za wiecznym życiem. Ateizm praktyczny (niejednokrotnie promowany pośrednio przez ochrzczonych) uwidacznia się również w wykorzystywaniu znaków i symboli chrześcijańskich odnoszących się do transcendencji w hedonistycznej i konsumpcyjnej postawie. Przykładem może być komunia albo miłość. Miłość współcześnie to nie tyle ofiarowanie siebie, co dowód na prawo do przeżyć, uniesień seksualnych bez odpowiedzialności. W ten sposób prawdy głoszone przez chrześcijaństwo stają się wrogie, gdyż „zniewalają” człowieka i nie pozwalają mu przeżywać przyjemności. Chrześcijaństwo natomiast od samego początku wraz ze swoimi znakami i symbolami przekazuje światu, że człowiek to coś więcej, niż przyjemności. Oczywiście hedonistyczne postawy są przejawem dążenia do pełnego życia, lecz trzeba za Benedyktem XVI podkreślić, że „niedorzecznością jest domaganie się wyeliminowania Boga, by mógł żyć człowiek”. W rzeczywistości eliminacja pytania o Boga prowadzi do niezadawania pytania o człowieka. I tak obecnie przynajmniej w Europie brakuje ludziom już od najmłodszych lat w szkołach takich przedmiotów, które dawałyby propozycje odpowiedzi na postawione wyżej pytanie dotyczące człowieka. Ludzie od młodych lat powinni poznawać sens swojego istnienia, sens swojego działania, kim jest właściwie człowiek. W przeciwnym razie od najmłodszych lat widzą przed sobą propozycje mierzenia człowieka w świetle według tego co posiada, co może posiadać, jaki tytuł zdobędzie. Bez znajomości siebie bardzo łatwo manipulować człowiekiem, który nie uczy się być człowiekiem. Wielu ludzi spośród należących do Kościoła daje się ponieść opisanemu wyżej stylowi życia, gdyż zobojętnieli na kwestię Boga, a zwłaszcza na pytanie o Jego wpływ na życie codzienne.

Aborcja i eutanazja są przykładem obojętności na kwestię Boga i moralności, która nie podlega ludzkim interesom. Tymczasem papież w swojej ojczyźnie mówił: „Prawdziwą gwarancją naszej wolności jest fakt, że istnieją wartości, którymi nikt nie może manipulować”. Za obojętnością na Boga i prawo naturalne idzie zawsze obojętność skierowana ku tajemnicy samego człowieka jako osoby o godności niezbywalnej. Trzeba tu jasno stwierdzić, że za cywilizacją śmierci i paradoksów stoi bezbożność. Czasy współczesne są czasami paradoksów. Nigdy wcześniej nie mówiono tyle o godności człowieka, jednocześnie ta godność nie należy się wszystkim. W ten sposób jednakowo dzieli się ludzi na słabych i silnych, mogących żyć i tych, którym tego prawa się odmawia. Pojęcia cywilizacji śmierci wielu nie może zapomnieć świętemu Janowi Pawłowi II i Benedyktowi XVI, którzy z odwagą nazywali rzeczy po imieniu. Bezbożność jest porażką i to w poznaniu jak i kształcie życia.


2. „Dyktatura” relatywizmu

Za papieżem Benedyktem XVI w tym podrozdziale będziemy pisać o relatywizmie, według którego nie istnieje żadna obiektywna prawda. Poruszymy również kwestię wpływu relatywizmu na samą teologię. „Relatywizm jakby był wyrazem tego, że człowiek nie może poznać jedynej prawdy, że jest to coś nie do osiągnięcia. Relatywizm nie oszczędza samej teologii i znajduje swoje ofiary nawet wśród przedstawicieli świętej nauki. Już w homilii podczas otwarcia konklawe w 2005 roku, przyszły papież mówił o dyktaturze relatywizmu. Oczywiście relatywizm nie pozostaje obojętny wobec samej wiary. Warto zacytować tu słowa ze wspomnianej homilii kardynała Ratzingera z otwarcia konklawe: „Posiadanie jasnej wiary, zgodnej z credo Kościoła, zostaje często zaszufladkowane jako fundamentalizm. A tymczasem relatywizm, to znaczy zdanie się na «każdy powiew nauki», zdaje się być jedyną postawą godną współczesności. Ustawiany jest rodzaj dyktatury relatywizmu, która nie uznaje niczego, a jedynym miernikiem ustanawia własne ja i jego zachcianki”. I tak na przykład, kto wyznaje w środowisku relatywizmu godność życia od poczęcia do naturalnej śmierci, bądź jedyną prawdziwość małżeństwa między kobietą a mężczyzną i odpowiedzialność podejmowanych decyzji, zostanie okrzyknięty fundamentalistą. Czy bycie za człowiekiem, przypominanie mu o jego godności, która jest niezbywalna, bycie za wartościami, które niepodważalnie chronią człowieka i jego życie, jest fundamentalizmem? A czy w samej teologii, wśród niektórych, którzy ją uprawiają, nie daje się słyszeć o tych i podobnych twierdzeniach o posmaku relatywistycznym?

Na spotkaniu z biskupami ze Słowacji papież Benedykt XVI mówił, że Polska i Słowacja to kraje z Europy Zachodniej, które podczas reżimu komunistycznego nie dały sobie wyrwać wiary, tradycji katolickiej. Obecnie jednak są najbardziej wystawione na niebezpieczne, bo relatywistyczne prądy z Zachodu. Jakie prądy miał na myśli papież? Są nimi: konsumizm, hedonizm, laicyzm i oczywiście sam relatywizm. Wszystkie te prądy są ze sobą powiązane. Przyjrzyjmy się niektórym z nich i ich szczególnemu związkowi z relatywizmem.

Czym jest laicyzm? Jest ideologią dążącą do zlaicyzowania prawdy, wartości i zasad chrześcijańskich, a więc chce je oderwać od ich źródła nadającego prawdziwy sens, jakim jest Objawienie nadprzyrodzone. Laicyzm chce usunąć Boga, który objawił się w Jezusie Chrystusie i jest fundamentem wspomnianych wartości i zasad. W miejsce Bożego fundamentu chce postawić ludzki rozum, a więc zrelatywizować prawdy i wartości chrześcijańskie, krótko mówiąc — poddać je kalkulacjom ludzkim, gustom, wygodzie, kompromisom nie mającym nic wspólnego z obiektywizmem. Zasady i wartości te nie funkcjonowałyby też w każdej sytuacji, ale w niektórych, według życzenia człowieka. O niepokoju powodowanym laicyzmem mówił papież w Nowym Jorku na spotkaniu ekumenicznym: „Sama możliwość Bożego objawienia, a więc wiary chrześcijańskiej, często jest kwestionowana przez modne prądy myślowe rozpowszechnione w środowiskach uniwersyteckich, w środkach społecznego przekazu oraz w opinii publicznej. Z tego powodu konieczne jest wierne dawanie świadectwa Ewangelii. Od chrześcijan oczekuje się jasnego uzasadniania nadziei, która w nich jest (por. 1 P 3, 15)”. Za papieżem wywodzącym się z Europy i wnikliwie oceniającym stan kontynentu trzeba stwierdzić, że laicyzm chce niszczyć to, czego nie zdołał komunizm.

Laicyzm trzeba odróżnić od pojęcia laickości, do której obecnie wielu (zwłaszcza w wymiarze politycznym) się odnosi. W słowniku języka polskiego oznacza ona tyle, co niezwiązany z żadną religią. Jest to więc zamierzony świadomie od początku do końca proces. W każdym razie laickość związana była by z neutralnością wobec religii. Nie jest jednak nim proces, jaki można zauważyć w wielu miejscach Europy, a promowany jest na najwyższych szczeblach Unii Europejskiej, mianowicie usuwanie jakichkolwiek wzmianek o chrześcijańskich korzeniach Europy oraz marginalizowanie roli religii i Kościoła, który nadal na naszym kontynencie jest w znacznej mierze obecny. „Państwo, nawet jeśli ożywiają je najlepsze intencje, nie obejmuje całości ludzkiej egzystencji. Nie może więc zniewalać swoich obywateli. Państwo (Europejskie czy nie) może próbować zdominować swoich obywateli w różny sposób. Może nie uznać jakieś części przeszłości, z którą się nie utożsamia (np. dziedzictwa chrześcijańskiego). Może też uznać, że to ono jest ostatecznym spełnieniem i gwarancją pokoju i szczęścia. Ale jak pisze Aolivier Chaline: …narzucony raj, wczoraj realnego socjalizmu, a dziś konsumpcji, rychło obraca się w piekło. Po zanegowaniu przeszłości nastąpi także zniszczenie przyszłości i uczynienie teraźniejszości nie do życia.” Niestety w zamian dotychczasowych stałych wartości, państwo głoszące uwolnienie od religii i wiarę w wynaturzoną laickość (należy pamiętać, że istnieje również pozytywna), stawia zazwyczaj nowe wartości będące bożkami. I tak przykładem może być prześladowanie czy niszczenie tych, którzy nie opowiadają się publicznie za nazwaniem związków homoseksualnych małżeństwem. Chrześcijanie wyznający wartości według swojego sumienia, zostają zepchnięci ma margines życia publicznego, tak aby nie mieli żadnego głosu. Czy to jest wiec pozytywna laickość czy właśnie laicyzm i ukryta pod nim wroga postawa przepełniona dyktaturą relatywizmu? Jakże bardzo aktualne są słowa Ratzingera napisane w latach 70 XX wieku: „” (…) Dla Europy musi być konstytutywne uznanie i podtrzymywanie wolności sumienia, praw człowieka, wolność nauki i wynikającej stąd wolności społeczności ludzkiej”. Czy człowiek wykonujący zawód lekarza, wyznający wartości uniwersalne i deklarujący się jako chrześcijan, będzie miał prawo odmówić zabiegu aborcji zdrowego dziecka w sytuacji zdrowej matki? To pytanie dotyczy przyszłości przynajmniej naszego państwa, mając na uwadze aktualne dyskursy na ten temat.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
Bezpłatnie
drukowana A5
za 18.3

Pobierz bezpłatnie