E-book
15.75
drukowana A5
40.39
drukowana A5
Kolorowa
63.44
Aby pokonać chorobę Parkinsona, trzeba stanąć na głowie

Bezpłatny fragment - Aby pokonać chorobę Parkinsona, trzeba stanąć na głowie

Prawdziwa historia wielkiej przemiany


5
Objętość:
133 str.
ISBN:
978-83-8414-262-2
E-book
za 15.75
drukowana A5
za 40.39
drukowana A5
Kolorowa
za 63.44

Motto


„Wszystko, co niemożliwe, jest możliwe”

Mons Kallentoft


„Nie lękajcie się”

Święty Karol Wojtyła, Jan Paweł II

Podziękowanie

Chciałbym wyrazić ogromne podziękowania dla:

— dr. n. med. Wojciecha Szlufika,

— prof. dr. hab. n. med. Grzegorza Koziorowskiego,

— prof. dr. hab. n. med. Mirosława Ząbka.


Wybitnych specjalistów ze Szpitala Bródnowskiego. Dzięki ich wiedzy, doświadczeniu i profesjonalizmowi moje ciało funkcjonuje dziś o wiele lepiej. Po zabiegu Focused Ultrasound (FUS) drżenie lewej ręki znacząco się zmniejszyło, co poprawiło komfort mojego życia i umożliwiło dalszą przemianę.

Dziękuję Świętemu Janowi Pawłowi II za jego przesłanie nadziei, które towarzyszy mi w codziennym życiu. Jego nauki są dla mnie wsparciem, szczególnie w momentach walki z przeciwnościami losu. To dzięki jego słowom, aby się nie lękać, wiem, że mimo trudności warto iść naprzód, nie poddawać się i szukać światła w ciemności, jaką jest choroba Parkinsona. Jak wskazują liczne doniesienia, Ojciec Święty Jan Paweł II również zmagał się z tą chorobą.

Dziękuję bardzo Żonie, Synowi, Mamie. To Wy jesteście moją siłą, moim codziennym wsparciem i moją motywacją, żeby walczyć o każdy dzień. Bez Was tej książki by nie było. Dziękuję wreszcie Wielkiemu Piłkarzowi Cristiano Ronaldo za bycie źródłem motywacji w walce z nieuleczalną chorobą. Co ma wspólnego Cristiano Ronaldo z Parkinsonem? Na pierwszy rzut oka — kompletnie nic. A dla mnie? To jeden z najlepszych przykładów, jak walczy się o swoje życie i nie daje się złamać. Ronaldo nie urodził się sławny, nie wychował w willi z basenem. Od dziecka dostawał baty od świata — bieda, brak perspektyw, kłody pod nogi. Ale miał coś, czego nie kupisz za żadne pieniądze — nieugiętą wolę walki i marzenie, żeby być najlepszym. I to jest właśnie coś, co każdy z nas — czy masz Parkinsona, raka, depresję, czy po prostu życie regularnie daje Ci w kość — powinien sobie wytatuować na czole: nigdy się nie poddam.

Dziękuję wielu wspaniałym ludziom, którzy mnie wspierają.

Wojtek

Wstęp

Szanowny Czytelniku! Kup proszę inną książkę, gdy chcesz, aby było miło. Moja książka ma zburzyć Twój leniwy świat, wstrząsnąć Tobą i wyrwać Cię z letargu, w którym i ja tkwiłem przez kilka ładnych lat od momentu diagnozy. Jeśli poczułeś złość, bunt i motywację — to znaczy, że było warto przez wiele godzin ślęczeć przy komputerze i pisać dla Ciebie. Parkinson nie jest grzeczny! Ja też nie będę! Książka ta to manifest wojenny przeciw Parkinsonowi! Używam w niej słowa „Parkinson”, mając na myśli chorobę Parkinsona, a nie Jamesa Parkinsona, lekarza, który ją opisał. Przepraszam za tę peryfrazę.

Ludzie szukają PRAWDZIWYCH historii

Nie znajdziesz tu podręcznikowych definicji, medycznego bełkotu ani czułych opowieści o cierpieniu. Znajdziesz za to coś znacznie cenniejszego — PRAWDĘ. Surową, momentami brutalną, czasem wulgarną. Dlaczego? Bo taka jest ta choroba i taka jest walka, którą musisz podjąć, jeśli nie chcesz, żeby Parkinson wyrwał Ci życie kawałek po kawałku. Ja tej walki się nie boję i o tym jest ta książka. Chcę, abyś uwierzył i też się nie bał.

To nie jest książka naukowa

Nie jestem lekarzem. Nie mam doktoratu, nie występuję w telewizji śniadaniowej jako „ekspert”. Jestem chorym, takim, jak Ty. Człowiekiem, który usłyszał wyrok, ale zamiast pogodzić się z nim i czekać na koniec — postanowił walczyć. I co najważniejsze — po latach tych zmagań jestem przykładem tego, że można. To nie są teorie — to są moje: pot, ból, upadki i powroty. Jeśli chcesz poznać historię kogoś, kto codziennie drze mordę na Parkinsona i nie daje mu wygrać — to dobrze trafiłeś.

Choroba Parkinsona atakuje też ludzi młodych

Wiesz, co mnie denerwuje najbardziej? To, że większość ludzi myśli, że Parkinson to choroba dziadków, którzy siedzą na ławce przed blokiem. A to nieprawda! Coraz więcej młodych ludzi — takich, którzy jeszcze powinni mieć całe życie przed sobą — słyszy tę diagnozę. I co wtedy? Strach, panika, poczucie, że wszystko się kończy. Lekarze często nie mają czasu, żeby wytłumaczyć, co naprawdę się dzieje. A Internet straszy obrazami ludzi z trzęsącymi się rękami, którzy nie są w stanie podnieść łyżki do ust. To nie jest cała prawda o Parkinsonie. Młody człowiek z tą chorobą to inna liga — inne tempo, inna walka. I właśnie dla takich ludzi jest ta książka. Dla tych, którzy kończą 30, 40, 50 lat, którzy mają rodziny, marzenia, plany — i którym Parkinson chce to wszystko zabrać.

Łatwy do zidentyfikowania odbiorca

Zwracam się do Ciebie, jeśli wpisałeś w Google: „Parkinson i aktywność fizyczna”, „dieta w Parkinsonie”, „jak zatrzymać Parkinsona”, „czy można wyzdrowieć z Parkinsona” albo „czy młody człowiek może mieć Parkinsona”. Skoro tu trafiłeś, to znaczy, że szukasz odpowiedzi. Nie jestem cudotwórcą, nie mam magicznych rozwiązań. Ale mam coś lepszego — realne metody, które działają na mnie. I nie tylko na mnie. To nie jest naukowy elaborat. To przewodnik po tym, jak nie dać się tej chorobie, jak ją oszukać, spowolnić, zamęczyć. Jak wygrać każdy kolejny dzień.

Piszę wreszcie do wszystkich fanów Cristiano Ronaldo na całym świecie, ponieważ uważam, że trzeba mieć tak silną osobowość i wolę walki, jak Cristiano Ronaldo, aby pokonać Parkinsona. Postać Cristiano jest szczególnie bliska mi i mojemu synowi, ponieważ piłka nożna to nasza wspólna pasja. CR7, który nigdy się nie poddał, motywuje mnie do walki z chorobą Parkinsona i do dbania o własne zdrowie. Aby pokonać Parkinsona, musimy tak ciężko pracować i tak dbać o swoje ciało, jak portugalski piłkarz. Tematowi CR7 poświęciłem osobny rozdział tej książki.

Manifest wojenny

Jeśli chcesz usłyszeć głos człowieka, który codziennie rzuca wyzwanie Parkinsonowi, który nie boi się mówić, jak jest naprawdę, który testuje na sobie każdą metodę, byle tylko wyrwać chorobie kolejny dzień normalnego życia — to ta książka jest dla Ciebie. To jest manifest wojenny przeciwko chorobie Parkinsona. Jeśli chcesz iść ze mną na wojnę, to zapraszam. Aby dobrze żyć mimo choroby Parkinsona, trzeba zmienić styl życia. I o tym właśnie jest ta książka.

.

Słowa krytyki skierowane do krytyków

Jestem sobie w stanie wyobrazić cały ten krzyk. I mnóstwo osób wyśmiewających moją książkę, że brak dowodów naukowych, że być może coś mi pomogło, ale nie wiadomo, czy innym pomoże, że banały, tandeta. Pewnie mój Parkinson jest jakiś upośledzony. A być może, w ogóle go nie mam. Albo mam szczęście i dostałem słabszą wersję. Taką, mówiąc w języku angielskim, wersję Parkinsona soft.

Wszystkim krytykom, którzy powiedzą, że to, co opisałem w mojej książce, nie działa, odpowiem w sposób następujący. Gdaczcie dalej. Jak startowałem do walki z chorobą Parkinsona, mój stan bardzo się pogarszał. Miałem sztywność mięśniową, coraz gorzej chodziłem, nie ruszałem lewą ręką w czasie chodzenia, odczuwałem tzw. zmęczone nogi, mocne drżenie. Miałem nawet dwa upadki w łazience spowodowane utratą przytomności. Zabieg FUS pomógł mi bardzo na drżenie. I wtedy zrozumiałem, że muszę coś zrobić ze sobą. I zaczęła się ta wspaniała, uzdrawiająca przemiana.

Wojny nie wygrałem, bitwę tak

Lecz, Drogi Czytelniku, wojny z Parkinsonem jeszcze nie wygrałem. Pisanie tej książki (po ośmiogodzinnym dniu pracy jako analityk) obciąża mnie bardzo, ponieważ siedzę godzinami przy komputerze i to przejściowo zaostrza objawy mojej choroby. Dzisiaj rano wstałem i bolały mnie ręce, nogi i plecy. I co zrobiłem? Pobiegłem trzy kilometry wolnym truchtem, potem lodowaty prysznic i zdrowe śniadanie. I ciało jak nowe. A co Wy byście zrobili, Drodzy Krytycy, na moim miejscu, jakbyście mieli taki ból, jak ja dziś rano? Pewnie byście poszukali kolejnej tabletki przeciwbólowej. A może plasterek przeciwbólowy? A może pompa wlewająca dopaminę do jelit?

Kto z Was da mi sensowną odpowiedź na pytanie, co ze mną będzie za pięć, dziesięć, dwadzieścia lat?

Medycyna współczesna nie obejmuje długiego horyzontu czasowego. Bardziej koncentruje się na tym, aby redukować objawy (nie przyczyny), tu i teraz. Kochani Krytycy, na jak długo więc starczy mi tej „dopaminy z pompy”? Choruję już prawie dziesięć lat. Jak szybko mój organizm się przyzwyczaja do leków? Wreszcie, jakie są działania uboczne? Czy będę, jak mój kolega z zawansowaną chorobą tak „przelekowany”, że zobaczę na moim łóżku zwierzęta i będę miał omamy? Co ze mną będzie, Panowie Krytycy, za dwadzieścia lat, gdy pójdę ścieżką zwiększania dawek substancji, które nie leczą, tylko zaleczają objawy? Wielu z Was odpowie: a może by tak zrobić DBS? Ale DBS, jak to DBS, coś poprawi, ale też coś pogorszy. Z pewnością mowa i pamięć będą gorsze. Ten Wasz cały DBS to przecież technologia dość stara. I trochę inwazyjna. I kiepsko serwisowana, przynajmniej w Polsce.

Moje ciało dowodem

Moje ciało jest dla mnie najlepszym dowodem (choć nienaukowym) na skuteczność zmiany stylu życia w walce z chorobą Parkinsona. To, jak się czułem kiedyś, a jak czuję się teraz, jest wystarczającym argumentem, by podzielić się swoim doświadczeniem. Prostota jest kluczem — zanim ktokolwiek zdecyduje się na przeszczep komórek macierzystych czy terapie genowe, które mogą pomóc, ale też zaszkodzić, warto zastanowić się nad rozwiązaniem dostępnym dla każdego. Tym rozwiązaniem jest aktywność fizyczna.

Zmiana stylu życia jest kluczowa w walce z chorobą Parkinsona. Ta choroba „nie znosi” ruchu, ale „kocha” bierny tryb życia, brak aktywności i uzależnienie od leków. Oczywiście, ktoś może przytoczyć badania sugerujące, że aktywność fizyczna nie zawsze przynosi oczekiwane rezultaty. Być może w niektórych przypadkach tak jest. Jednak na modelach zwierzęcych regularny ruch przynosi poprawę, a badania na ludziach są, moim zdaniem, ograniczone i mało wiarygodne, ponieważ trudno wymusić intensywny wysiłek fizyczny u osoby ciężko chorej.

Zbliża się koniec okresu miodowego

I tak, drogi Krytyku, powiem coś, co może niektórych zdziwi, a innych wkurzy. Otóż, pomimo że dawno temu skończył mi się słynny okres miodowy — ten czas, kiedy leki działają jak złoto, a człowiek z Parkinsonem prawie fruwa — ja wciąż mam się całkiem nieźle. Co więcej, jestem w lepszym stanie niż wielu świeżo zdiagnozowanych. Jak to możliwe? Bo zamiast płakać za tym „miodem”, wziąłem się do roboty. Zamiast szukać cudów, zrozumiałem, że cud jestem w stanie zrobić tylko ja sam. Bo żadna tabletka nie zastąpi litra potu wylanego na treningu, porządnego oddechu świeżym powietrzem i trzymania michy w ryzach. „Miód” się skończył, ale ja się nie skończyłem. I dopóki mam siłę ruszać ręką, nogą i tym, co zostało z mojej dopaminowej gospodarki, dopóty Parkinson nie wygra. Więc jeśli myślisz, że po „miodowych latach” zostaje już tylko równia pochyła, to grubo się mylisz. Dopiero teraz zaczyna się prawdziwa jazda — i to my decydujemy, czy jedziemy w dół na złamanie karku, czy jednak skręcamy pod górę. Na końcu tej książki opracowałem dla Ciebie, Drogi Czytelniku, szybki przewodnik, jak „domowym sposobem” radzić sobie z niektórymi objawami choroby Parkinsona.

Kim jestem i z czym walczę

Zmarnowany okres początkowy

Ważyłem 130 kg, zajadałem „śmieci”, leżałem przed telewizorem. A potem przyszedł Parkinson i przewrócił mi życie do góry nogami. Chorobę Parkinsona zdiagnozowano u mnie w wieku 36/37 lat (obecnie mam 45). Początkowo w nią nie wierzyłem. Myślałem, że to błąd lekarzy. Diagnoza, niestety, okazała się prawidłowa, gdyż badanie Datscan potwierdziło chorobę. A znany w Polsce Profesor Andrzej Friedman (według mnie wybitny lekarz od choroby Parkinsona) stwierdził, że nie ma wątpliwości — mam lewostronną chorobę Parkinsona wieku młodego tzw. Young-onset Parkinson’s disease (YOPD). Pierwsze 4 lata zmarnowałem, siedząc na kanapie, płacząc i nie robiąc nic poza oglądaniem telewizji i zwiększaniem dawek lewodopy — karbiodpy oraz odczuwając pogarszający się stan zdrowia.

Poszukiwanie inspiracji

Potem przyszła refleksja. Miałem dwa wyjścia — poddać się albo zawalczyć. Wybrałem walkę. Na przykładzie Micheala Jay Foxa i innych chorych zrozumiałem, że droga do sukcesu niestety jest kręta i wyboista. Można mieć dużo pieniędzy, najlepszych lekarzy świata i przegrać z chorobą. Droga ta, według mnie, polega na całkowitej zmianie złych, zabijających ciało nawyków. Zacząłem szukać inspiracji, wiedzy. Zrozumiałem, że otyłość i choroba Parkinsona to bardzo złe połączenie. A ja zajadałem swoją depresję, swoje smutki. Nie miałem wiedzy ani czasu, aby być na diecie. Zawsze było magiczne „od jutra”.

Moment przemiany

Pewnego dnia zrozumiałem, że dłużej już nie mogę odkładać tej ciężkiej decyzji o zmianie. I zacząłem… od redukcji masy ciała. Bo to było najprostsze. Zrobiłem to w banalny sposób. Ograniczyłem kaloryczność posiłków i wprowadziłem tak zwane „okno żywieniowe”. Prosta zasada, mniej niż 2000 kalorii dziennie spożywane od ósmej rano do piętnastej. Nie rezygnowałem z niczego. Jadłem nawet słodycze, aczkolwiek w ograniczonych ilościach. Dodatkowo wprowadziłem spacery i jogę. I efekt był piorunujący: w półtora roku schudłem z 130 na 80 kg.

Dzięki Parkinsonowi nie mam innych chorób

Jestem wdzięczny za tę przemianę mojemu Parkinsonowi. Być może uchroniłem się od cukrzycy, zawału serca oraz innych problemów związanych z otyłością ogromną. Potem powoli kontynuowałem eksperymenty z własnym ciałem, wprowadzając kolejne działania. Zmieniłem wszystko — dietę, ruch, sen, nastawienie mentalne. Czy było łatwo? Nie. Było bardzo trudno. Ale dziś, po ośmiu latach z chorobą, jestem w znacznie lepszym stanie niż wielu ludzi, którzy chorują krócej. I w lepszym stanie niż ja sam parę lat wcześniej. Moje choroba nie postępuje, od wielu lat nie zwiększam dawek leków (trzy tabletki Nakomu 250 mg w ciągu dnia + dwie tabletki Madoparu HBS 100 +25 mg na noc). Być może uda mi się dalej zredukować tę dość wysoką dobową dawkę i czuć się dobrze. Codziennie na nowo podejmuję decyzję, że to ja, a nie Parkinson, rządzę moim życiem. Jeśli ja mogłem — Ty też możesz. Każdy ma swojego Parkinsona. Nie tylko chorzy. Każdy ma jakiś lęk, jakiś problem, który go dławi. Jeśli pokonasz Parkinsona — pokonasz wszystko.

Potrzebujesz pomocy? Napisz

A teraz kilka słów dla tych, którzy będą kwestionować prawdziwość choroby. Zamieszczam też zdjęcia przed i po tym, jak schudłem 50 kg. Dla zainteresowanych mogę udostępnić całą dokumentację medyczną dotyczącą mojej choroby Parkinsona. Proszę, skontaktujcie się ze mną:

wojciech.wasilewski12@gmail.com. Bardzo chętnie udzielę wsparcia mentalnego. Kocham pomagać innym chorym.

Do tej pory nie udało mi się odstawić leków. Biorę jednak mniejsze dawki, niż zalecają lekarze. Żyję w miarę normalnie. Choroba od kilku lat nie postępuje. Jestem aktywny zawodowo. Czasami miewam gorsze dni. Paskudnie się czuję, kiedy jestem unieruchomiony, ponieważ pracuję zbyt długo i dodatkowo po pracy siedzę godzinami i piszę tę książkę. Gdy jestem niewyspany i się czymś stresuję, mój Parkinson robi się naprawdę bardzo paskudny.


Poniżej zdjęcia pokazujące moją zmianę.

Warszawa 2022 Odział Neurologii, Szpital Bródnowski, kolega z DBS


Warszawa 2023


Joga pozycja odwrócona, Warszawa 2025. Lewa ręka osłabiona.
Po przebiegnięciu 2 kilometrów, Warszawa 2025
Siłownia, Warszawa 2025. Wieczorem zawsze pusto.

Czym jest choroba Parkinsona?

Parkinson to nie tylko brak dopaminy

Większość ludzi widzi Parkinsona jako prosty schemat: „brakuje dopaminy — dajemy dopaminę — problem rozwiązany”. Bzdura. To tak, jakbyś patrzył na pożar domu i powiedział: „dom się pali, polejemy wodą i po sprawie”. Tyle, że nie zauważasz, iż w piwnicy wybuchł gaz, elektryka jest spalona, a fundamenty zaczynają się zapadać. Parkinson to jest ogólnoustrojowa katastrofa energetyczna — coś, co dzieje się w każdej komórce ciała, a nie tylko w mózgu. Każda komórka — w mózgu, mięśniach, sercu — działa dzięki mitochondriom. To one produkują energię, dokładnie taki „prąd”, który zasila wszystko — od serca, przez układ trawienny, po mięśnie i mózg.

Czym są mitochondria

Mitochondria to takie malutkie elektrownie — ciche, wydajne, cały czas spalają tłuszcz, glukozę, a nawet ciała ketonowe i produkują z tego czystą energię w formie ATP. To ATP zasila każdą funkcję życiową — od bicia serca, przez myślenie, po ruszanie palcem. Im więcej masz sprawnych mitochondriów, tym więcej masz ATP. Im więcej ATP — tym więcej siły, energii, koncentracji, zdrowia.

Parkinson uszkadza mitochondria

A teraz wchodzi Parkinson — jak złodziej, który powoli uszkadza te elektrownie. Mitochondria u chorych na Parkinsona są wadliwe, słabiej działają, produkują mniej energii i szybciej się starzeją. To oznacza, że komórki dostają mniej paliwa. Mniej paliwa, to mniej ruchu, mniej myślenia, mniej życia. Odczuwasz to jako chroniczne zmęczenie, ociężałość, brak sił do wstania z kanapy, zamulenie mózgu. To nie jest lenistwo — to jest efekt spadku produkcji energii na poziomie komórkowym.

Uszkodzone mitochondria zaczynają produkować toksyczne odpady — wolne rodniki, czyli takie cząsteczki, które jeszcze bardziej niszczą zdrowe komórki. To trochę jak kopalnia, która zamiast węgla produkuje trujący dym — ten dym zalewa cały organizm i przyspiesza degenerację kolejnych komórek. Parkinson to nie tylko zanik dopaminy — to reakcja łańcuchowa, w której uszkodzone mitochondria niszczą zdrowe tkanki, a organizm wpada w spiralę spadku energii.

Dlatego same leki z dopaminą nie wystarczą. Parkinson nie zaczyna się w rękach czy nogach — zaczyna się głęboko w komórkach, tam, gdzie mitochondria powinny napędzać Twoje życie. Co gorsza, uszkodzone mitochondria produkują więcej wolnych rodników — toksycznych cząsteczek, które jeszcze bardziej niszczą komórki, w tym te w mózgu. To błędne koło — mitochondria zniszczone, komórki nerwowe obumierają, a mózg dostaje coraz mniej energii. Możesz zalewać system dopaminą, ale gdy Twoje mitochondria nie mają siły jej wykorzystać, to niewiele z tego wyniknie. To trochę jak wlanie paliwa do auta, w którym silnik ma dziury i pęknięty blok — niby coś się kręci, ale daleko nie zajedziesz.

Potwierdzenie w badaniach naukowych

Badania przeprowadzone przez duńsko-niemiecki zespół naukowców pokazały, że uszkodzenia mitochondrialnego DNA (mtDNA) odgrywają kluczową rolę w rozwoju choroby Parkinsona, prowadząc do utraty neuronów w mózgu. Naukowcy wykryli delecje (usunięcia fragmentów) mtDNA u pacjentów cierpiących na tę chorobę, szczególnie w obszarach odpowiedzialnych za funkcje poznawcze. W eksperymentach na myszach potwierdzono, że uszkodzenia mtDNA wywołują patologiczne zmiany typowe dla choroby Parkinsona, co może w przyszłości pozwolić na użycie tych uszkodzeń jako markerów do diagnozy i monitorowania rozwoju choroby oraz stworzenie nowych strategii leczenia. Krótko mówiąc, mtDNA jest „kodem” genetycznym mitochondriów, którego uszkodzenie może odgrywać kluczową rolę w powstawaniu i rozwoju choroby Parkinsona oraz innych chorób neurodegeneracyjnych.


Źródło:

Matusiak, D. (2023). „Duży krok ku lepszemu zrozumieniu choroby Parkinsona” — na podstawie badania opublikowanego w „Molecular Psychiatry”

Te zaburzenia są szczególnie szkodliwe dla komórek nerwowych, które wymagają dużej ilości energii do funkcjonowania, co może prowadzić do ich degeneracji i ostatecznie do rozwoju chorób neurodegeneracyjnych, w tym choroby Parkinsona.

Zmiana stylu życia naprawia mitochondria

Dieta, ruch, sen, eliminacja toksyn — to wszystko wpływa na produkuję energii na poziomie komórkowym. Twoje mitochondria mogą się regenerować, namnażać i wzmacniać — ale tylko wtedy, gdy dasz im sygnał, że warto. Tym sygnałem jest wysiłek fizyczny, głębokie oddychanie, zdrowa dieta i okresowe głodówki, które uruchamiają proces autofagii, o którym opowiem w dalszej części tego rozdziału. Parkinson to wojna totalna — nie tylko w głowie, ale w każdej komórce ciała. Każdy krok, każdy oddech, każda kropla potu to komunikat dla organizmu: „walczymy dalej, potrzebujemy energii, odbudowujemy się”. Siedzisz i narzekasz? Twoje mitochondria dostają sygnał: „nie trzeba już produkować, zwijamy interes”. Cukier to wróg mitochondriów — dosłownie je zapycha i niszczy.

Autofagia — komórkowe sprzątanie

Za co? Za odkrycie, jak nasze komórki potrafią się same naprawiać i „zjadać” zużyte lub uszkodzone elementy, w tym chore mitochondria, złogi białkowe i inne śmieci, które zalegają w organizmie. Warto wiedzieć, że temat autofagii, o której wspominam, to nie żadna moda, tylko twarda nauka. W 2016 roku japoński naukowiec Yoshinori Ohsumi dostał za badania nad autofagią Nagrodę Nobla z medycyny. Nobla!

Związek autofagii z Parkinsonem

Niestety, mechanizmu autofagii, który mamy wbudowany, większość ludzi nigdy nie włącza, bo objada się co trzy godziny albo nie rusza się z kanapy. Co to ma wspólnego z Parkinsonem? Bardzo dużo. W mózgu osób z Parkinsonem zbierają się toksyczne złogi białkowe — alfasynukleina. To jedno z tych białek, które w zdrowym organizmie powinno być usuwane właśnie dzięki autofagii. Jeśli ten proces nie działa, śmieci się gromadzą, komórki obumierają, a choroba przyspiesza.

Magiczny post przerywany

Dlatego każdy post przerywany, każda dłuższa przerwa od jedzenia, każda chwila, kiedy organizm nie jest zajęty trawieniem — to okazja do uruchomienia autofagii. To wtedy ciało ma czas na sprzątanie i naprawę. Możesz to nazwać wewnętrznym remontem generalnym. Uszkodzone mitochondria są eliminowane, a na ich miejsce powstają nowe — sprawniejsze i bardziej wydajne. I teraz najważniejsze — za odkrycie tego mechanizmu dostajesz Nobla, ale żeby go u siebie uruchomić, nie potrzebujesz laboratorium.

Post przerywany jest jedną z najskuteczniejszych metod stymulowania autofagii, czyli naturalnego procesu oczyszczania i regeneracji komórek. Gdy organizm przez dłuższy czas nie otrzymuje pożywienia (np. przez 12–16 godzin), poziom insuliny spada, a komórki zaczynają rozkładać uszkodzone białka i organelle, wykorzystując je jako źródło energii. Proces ten pomaga w ochronie przed chorobami neurodegeneracyjnymi, takimi jak Parkinson, wspierając zdrowie mózgu i redukując stres oksydacyjny. Regularne stosowanie postu przerywanego może więc nie tylko poprawiać metabolizm, ale także wspomagać regenerację organizmu na poziomie komórkowym.

Hipokamp czyli tajna broń w walce z chorobą

Czym jest hipokamp?

Hipokamp — to części mózgu, która odpowiada m.in. za pamięć i ruch. Hipokamp (łac. hippocampus) to struktura mózgowa będąca częścią układu limbicznego, odpowiadająca głównie za procesy związane z pamięcią oraz orientacją przestrzenną. Ma on kształt zbliżony do konika morskiego (stąd nazwa „hipokamp”, pochodząca od greckich słów hippos — „koń” i kampos — „potwór morski”). W hipokampie zachodzą między innymi procesy konsolidacji pamięci, czyli przekształcania pamięci krótkotrwałej w długotrwałą. Dysfunkcje lub uszkodzenia hipokampu mogą prowadzić do problemów z zapamiętywaniem nowych informacji oraz z orientacją w przestrzeni.

Hipokamp to taki wewnętrzny GPS, centrum dowodzenia orientacją w terenie, pamięcią, koordynacją ruchową, a także odpornością na stres. Tak — stres żre hipokamp jak rdza stary rower. Ale ruch działa jak WD-40 — smaruje, odrdzewia i przywraca sprawność. O tym akurat lekarze rzadko uczą pacjentów. Może dlatego, że na receptę tego się nie da wypisać.

Neurogeneza w hipokmapie

Odnosi się do procesu tworzenia się nowych neuronów w obrębie tej struktury mózgu — głównie w tzw. zakręcie zębatym (część hipokampu). Przez wiele lat sądzono, że mózg dorosłego człowieka nie wytwarza nowych komórek nerwowych, jednak okazało się, że w niektórych rejonach mózgu, w tym właśnie w hipokampie, powstają one także w życiu dorosłym. Są również badania na gryzoniach, które pokazują, że intensywny ruch może regenerować neurony w hipokampie. Myszy biegają po kołowrotku, a w ich hipokampach wyrastają nowe neurony.

Neurogeneza jest ściśle związana z plastycznością neuronalną. Nowo powstałe neurony mogą integrować się z istniejącymi sieciami synaptycznymi, co wpływa na zdolność do tworzenia i modyfikowania połączeń między komórkami nerwowymi. Te nowe neurony to nie jakieś tam zapychacze. To specjalistyczne komórki, które uczą się, jak przejąć kontrolę nad Twoim ciałem. Budują nowe ścieżki, omijają te uszkodzone przez chorobę. To jest jak remont generalny w Twojej głowie — kładzenie objazdów wokół dziur w jezdni.

Aktywność fizyczna stymuluje neurogenezę

Im więcej się ruszasz, tym bardziej mózg uczy się nowych ruchów, zapamiętuje wzorce i dosłownie buduje sobie nowe ścieżki do omijania uszkodzonych obszarów. To jest Twoja szansa — Parkinson niszczy neurony, ale Ty możesz tworzyć nowe. Może nie tak szybko, jak choroba zabiera, ale każda nowa komórka to przewaga. To nie jest żadna magia. To biologia. I moje własne doświadczenie. Odkąd zacząłem ruszać się jakby mnie gonił dzik, to czuję się lepiej. Zniknęło to wkurzające, denerwujące odczucie „zmęczonych nóg”, pamięć się poprawiła, koncentracja wróciła, a mój mózg po prostu lepiej ogarnia rzeczywistość. Nie, nie ozdrowiałem. Ale wywalczyłem sobie kawałek sprawności.

Ruch wiedza teoretyczna

Dlaczego BDNF jest tak ważny w chorobie Parkinsona?

BDNF (Brain-Derived Neurotrophic Factor) to neurotroficzne białko, które odgrywa kluczową rolę w przetrwaniu, wzroście i tworzeniu nowych połączeń między neuronami, wspierając neuroplastyczność i regenerację układu nerwowego. BDNF to białko, które działa jak turbonawóz dla mózgu — bez niego neurony umierają, a z nim rosną jak na sterydach. W chorobie Parkinsona nie tylko neurony umierają — mózg traci zdolność do samonaprawy i tworzenia nowych połączeń. A właśnie BDNF jest tym, co uruchamia te naprawcze mechanizmy. Im więcej BDNF, tym większa szansa, że Twój mózg:

— znajdzie alternatywne ścieżki sygnałowe, omijające uszkodzone rejony,

— będzie odporniejszy na stres oksydacyjny i wolne rodniki, które sieją spustoszenie w neuronach,

— lepiej reaguje na wysiłek fizyczny, co tworzy pozytywną spiralę — ruszasz się, produkujesz BDNF, BDNF wzmacnia neurony, masz więcej siły do ruchu.

Niski poziom BDNF jest powiązany z depresją, przyspieszonym starzeniem mózgu i większym ryzykiem chorób neurodegeneracyjnych — w tym Parkinsona. BDNF to nie bonus dla sportowców. To Twoja neurochemiczna broń w wojnie z Parkinsonem. Albo będziesz ruszał się i dawał mózgowi ten nawóz, albo pozwolisz, żeby Parkinson wypalił Twój układ nerwowy do zera. Twój wybór. Czy to jest łatwe? Oczywiście, że nie. Ale Parkinson nie jest łatwy. Chorzy często mają problem z „rozkręceniem się” i dobiciem do wysokiego tętna — tu właśnie przydają się marszobiegi. Dla tych, którzy przy każdym kroku czują się jak po dwóch piwach, świetnie sprawdzi się wioślarz (ergometr). To cudowne urządzenie — angażuje całe ciało, nie niszczy stawów i pilnuje równowagi.

Badania naukowe odnośnie BDNF

Metaanaliza obejmująca 687 uczestników z 17 badań eksperymentalnych i obserwacyjnych wykazała, że wysiłek fizyczny istotnie zwiększa stężenie neurotroficznego czynnika pochodzenia mózgowego (BDNF) u osób po udarze mózgu. Największe korzyści przynosiły ćwiczenia aerobowe o wysokiej intensywności. Zanotowano istotny wzrost stężenia BDNF zarówno po pojedynczej sesji ćwiczeń aerobowych (średni wzrost: 2,49 ng/mL), jak i po całym programie takich ćwiczeń (średni wzrost: 3,42 ng/mL). Ćwiczenia nie-aerobowe, takie jak fizjoterapia czy ćwiczenia rozciągające, nie przynosiły równie znaczących zmian poziomu BDNF. Wyniki sugerują, że intensywne ćwiczenia aerobowe powinny być preferowane w rehabilitacji osób po udarze mózgu, wspierając neuroplastyczność oraz ogólną regenerację mózgu (Ashcroft i in., 2022).

Źródło: Ashcroft, S.K., Ironside, D.D., Ikram, M.A. i wsp. (2022). Effect of Exercise on Brain-Derived Neurotrophic Factor in Stroke Survivors: A Systematic Review and Meta-Analysis. Frontiers in Neurology.

Naukowy konkret — HIT

Naukowcy z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu zebrali grupę pacjentów z chorobą Parkinsona i wcisnęli ich na 12-tygodniowy program interwałów na rowerze stacjonarnym. I co się okazało? Sztywność rąk zmalała, ruchy stały się płynniejsze, a całe ciało zaczęło działać sprawniej. Wszystko dlatego, że te intensywne interwały uruchomiły procesy, które dosłownie rozruszały układ nerwowy. I to nie po miesiącach — efekty były widoczne już po tych 12 tygodniach.

Badanie na grupie 45 pacjentów z chorobą Parkinsona, ocenianych przy pomocy skali UPDRS (Ujednolicona Skala Oceny Choroby Parkinsona), wykazało, że intensywny trening interwałowy (HIIT) spowodował poprawę objawów ruchowych, szczególnie zmniejszenie sztywności kończyn górnych, poprawę postawy oraz zmniejszenie spowolnienia ruchowego (bradykinezji). Pozytywne efekty treningów utrzymywały się do 3 miesięcy po ich zakończeniu, jednak nie poprawiły napięcia mięśniowego kończyn dolnych, a u części pacjentów nasiliły ich sztywność, co wskazuje na konieczność ostrożnej kwalifikacji do tych ćwiczeń.


Źródło naukowe: PhD — Kliniczna i miometryczna ocena funkcji ruchowych w chorobie Parkinsona przed i po interwałowym treningu na cykloergometrze rowerowym — Wrocław Medical University.

Link do badania: https://ppm.umw.edu.pl/info/phd/UMW9d3d2e59ace641ce83a665baafb53a25

Ruch — praktyka

słuchaj ciała, nie wymówek

Z aktywnością fizyczną nie można przesadzić. Należy stosować zasadę wsłuchiwania się w sygnały, jakie daje nam nasze własne ciało. Ból przy ćwiczeniach, drętwienie są takim właśnie sygnałem. Mój kolega z siłowni kiedyś żartobliwie i dosadnie powiedział: „jak czujesz ból, to odpocznij, ale jak czujesz lenia, to mu przypierdziel”.

Intensywna strefa cardio

Najlepiej celować w trening co dwa/trzy dni, z tętnem na wysokim poziomie. To tzw. intensywna strefa cardio, w której Twoje serce wie, że jest potrzebne, a nie tylko turystycznie zwiedza Twoje żyły. Jeśli myślisz, że spacer do lodówki to ruch, to muszę Cię rozczarować. Parkinsona nie interesują spacery po bułki. Żeby coś się zaczęło dziać w Twoim ciele i mózgu, musisz wejść w intensywną strefę cardio, czyli takie tempo, gdzie:

tętno wskakuje na 60—80% maksymalnego tętna (czyli liczysz: 220 minus Twój wiek, a potem razy 0,6 lub 0,8 — prosta matma). Oddycha się jak przez słomkę. Pot leje się strumieniami. Myśli „po co mi to było” walczą z „jeszcze minuta”.

Trenuj po lekach

Ćwiczenia po dawce leku dopaminowego to podwójna wygrana. Po pierwsze, lepiej ćwiczysz, bo masz większą kontrolę nad ciałem. Po drugie, zmniejszasz ryzyko upadku, bo równowaga jest trochę lepsza. Po bardzo intensywnych ćwiczeniach Twój stan może się lekko pogorszyć: trzęsienie rąk, zawroty głowy. Spokojnie. Profesor Bas Bloem mówił o chwilowym zaostrzeniu objawów po intensywnych ćwiczeniach jak o „medalu za ciężką pracę”. Pogorszenie chwilowe to nie oznaka progresu choroby, tylko dowód, że organizm dostał solidny wycisk, który zaprocentuje poprawą w przyszłości.

Wszystkim, którzy znają angielski, polecam ten wykład Pana Profesora:

https://www.youtube.com/watch?v=Q6d0J81VomY

Wiem, że niektórzy kręcą głową i myślą: „Wariat, kazać choremu na Parkinsona tyrać jak koń”. A ja odpowiem: wariat to ten, kto siedzi na kanapie i czeka na cud. Bo jeśli nigdy nie poczułeś tego momentu czystej dopaminowej euforii po porannym marszobiegu na 5 km, to nawet nie wiesz, co tracisz. Ja to znam. Po takim treningu przez chwilę czuję się, jakbym nie miał Parkinsona — i dla tych chwil warto żyć.

Siłownia o poranku

Obolały, zamulony, ręka się trzęsie, noga nie chce iść, głowa boli, a mnie ciągnie do łóżka. To wtedy zakładam buty i idę na siłownię. 40 minut na wioślarzu, tętno 140, pot leje się strumieniami. Jak lewa ręka (ta bardziej zajechana przez Parkinsona) zaczyna odmawiać współpracy, to masaż, krótka przerwa i znowu ciśniemy. Potem spokojne pedałowanie na rowerku, zwis na drążku, hantle. Po wszystkim czuję się jak po solidnym masażu — mięśnie luźne, głowa lekka, dopamina w obiegu. I co? Działa. Nikt mi nie wierzy, ale ja wiem swoje.

kanapowy sabotaż

Większość ludzi z Parkinsonem wybiera inny scenariusz: boli → tabletka → trochę lepiej → boli znowu → większa dawka → leki przestają działać → DBS (głęboka stymulacja mózgu). I tak nakręca się spirala bezradności. A ja mówię: przerwij to cholerne koło! Kiedy w nocy leki przestają działać i zaczynam się gorzej czuć, to nie biorę dodatkowej tabletki, tylko robię pompki w drugim pokoju. To samo o trzeciej rano. Moja żona się już przyzwyczaiła, że jak się budzę, to nie po to, żeby jęczeć, tylko żeby ćwiczyć. Pół godziny jogi — powitanie słońca, pies z głową do góry, kot, krowa, deska. Potem wracam do łóżka i śpię jak dziecko.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 15.75
drukowana A5
za 40.39
drukowana A5
Kolorowa
za 63.44