E-book
14.18
drukowana A5
31.52
ŻYCIOWE TEKSTY PROSTO Z ULICY

Bezpłatny fragment - ŻYCIOWE TEKSTY PROSTO Z ULICY

Objętość:
94 str.
ISBN:
978-83-8273-562-8
E-book
za 14.18
drukowana A5
za 31.52

Buduje to

Życie nabrało, kolorowych barw.

Kiedy szczęścia było brak.

Dzięki tobie zaczynam od nowa.

To wszystko budować.

Jesteś jak słońce w pochmurne dni.

Budzisz mnie nim zrobi to świt.

Twój uśmiech który, oglądam z rana.

Być kimś więcej mi pozwala.

Dziś znów wojna na poduszki była.

Każda taka piękna chwila.

Daje mi energie na następny dzień.

Kocham gdy się budzisz i zasypiasz obok mnie.

Życie jest jak mocna cegła.

Będę budował na tych fundamentach.

Odnowy czas, nadszedł dziś dla nas.

Pijemy szampana, tańczymy do rana.

Smutki zostawiamy one nie istnieją.

Nie liczy się tu żaden pieniądz.

To fundament naszej miłości.

Jest w nim szczypta szacunku, zaufania i lojalności.

Ludzie prości tego nie pojmą.

Nie wiedzą co to wspólne dobro.

Remont życia trwa nadal.

Jest ciężko narzekać nie wypada.

Nie rezygnuje jadę dalej.

Każdy fundament doskonale.

Nie musisz rozumieć mnie, tego nie oczekuje.

Robię tak jak to czuje.

Czasem sam siebie zaskakuje.

I swoja przyszłość po prostu buduje.

Będę próbował zawsze z całych sił.

Wiem jedno że, chce się żyć.


Zazdrośni chcą zburzyć moje fundamenty.

Bo jestem szczęśliwy, a dla nich przeklęty.

Nie maja szczęścia i innym zazdroszczą.

Odrzucają rękę pomocną.

Mówią że, mają swój honor i nie chcą sobie pomóc.

Oceniają wszystkich, siedząc tylko w domu.

Nie starają się, bo bywa ciężko.

Ja buduje to choć nie ma lekko.

Też mógłbym nic nie robić.

Znalazłby się tłum, który chciałby mnie dobić.

A szczęście często mamy krok od siebie.

I ja jestem tego pewien.

Otwórz oczy, buduj tak jak ja.

Swój piękny wymarzony świat.

Każdy ma do tego prawo.

Bo życ w szczęściu każdemu dano.

Nawet budząc się rano.

Szczęścia mi nie odebrano.

Ty też nie pozwól by ogarnął cie strach.

Jak się dasz to szach i mat.

Mam siłe a moich fundamentów nie ruszysz niczym.

Z debilami nie będę się liczył.

Chce osiągnąć pełnie swojego życia.

Jest jeszcze wiele rzeczy do zdobycia.

Nie zawsze jest słodko jak dżem z Łowicza.

Te słowa mają dawać wam siłę.

Na każdą minute, na każdą godzinę.

Buduj, odnawiaj to co zepsute.

Nie którzy reprezentują porutę.

Dasz rade przecież, masz to w sercu.

Zostaw tego cząstkę na każdym z fundamentów.

Bo siła w nas, jest cały czas.

Nie pozwól by ogień ci w sercu zgasł.

A tak na sam koniec.

Zostaw zazdrosnym ich paranoje.

Ciężkie dni

1. Gdy cierpimy to psychicznie umieramy.

Jesteśmy ludźmi i tak już mamy.

Że często nie wiemy co robić.

Poddajemy się, dając się dobić.

Każdego z nas dotykają ciężkie dni.

Wtedy wcale nie chce nam się żyć.

Najchętniej byśmy w ogóle z łózek nie wstawali.

By nie mierzyć się z tymi problemami.

Próbujemy o nich zapomnieć.

Nie zawsze w porę idzie oprzytomnieć.

Wtedy łzy lecą po naszych polikach.

Sytuacja taka często nas dotyka.

Nie ma nikogo kto by nas wspierał.

Kto by pokazał że, jest jakaś nadzieja.

Jesteśmy sami przez wszystkich zapomniani.

Nikt nie lubi żyć takimi chwilami.

Samotność wtedy dołuje nas bardziej.

Wymięka każdy wtedy nawet twardziel.

Każdy potrzebuje bliskiej osoby.

Czy jesteś starszy czy jesteś młody.

Przybity milczysz cały czas.

Choć na co dzień dużo do powiedzenia masz.

Ciemny pokój jest wtedy najlepszym przyjacielem

Jak WILKU tez zniosłem wiele i się tym dziele.

Chodź piszesz smsy nie jest weselej.

Patrzysz w okno tak jak ja.

Patrzymy na ten dziwny świat

W radiu cicho muzyka gra

Nie rozwesela nad żaden kawał i żart.

Zasnąć nie możesz wiem o tym coś

Patrząc w sufit tak przeleżysz te noc.

Bez uśmiechu przywitasz kolejny dzień.

I dalej nic nie chce ci się

Ktoś dzwoni, telefonu nie odbierasz

Czytasz smsa, czy wyjdziesz na dwór teraz.

Nie masz ochoty do bliskich iść

Tak działają na nas te ciężkie dni.


Ciężkie dni nas spotykają

Ciężkie dni nam uśmiech zabierają

Ciężkie dni szczęście nam odbierają

Ciężkie dni tak często nas ranią


2. Nikomu nie chcesz się zwierzyć

Bo nie wiesz komu tak naprawdę na tobie zależy

Nie wiesz kto jest ten prawdziwy

Próbujesz odkryć tych fałszywych

Z domu nie wychodzisz już drugi dzień

Matka w końcu pyta co ci jest

Nie masz ochoty podjąć z nią rozmowy

Udajesz przed nią ból głowy

Gdy nic wychodzi, lecą znów łzy.

Nie ukrywaj ich to żaden wstyd

Każdy z nas płakał nie raz.

One pomagają nam się pozbierać.

Pomagają gdy bliskich nie ma.

Dając trochę słońca w imperium cienia.

Lecz sam powiedz trzeba wziąć się w garść

Całe życie nie można się bać.

Ciężkie dni nie mogą wiecznie trwać

Otrzyj łzy i pomyśl co masz

Masz życie i swoje marzenia

Masz swoje cele i swoje pragnienia

Dąż do nich i się nie załamuj

Dasz rade i będzie po strachu

Wiem ze w pojedynkę trudniej jest

Życie jest ostre jak samurajski miecz

Chciałbyś tą drugą polówkę mieć

Wiec jej szukaj i do walki się bierz

Ciężkie dni miną, a łzy są tu siłą.

Pomyśl co było ich przyczyną

Wyciągnij wnioski popatrz w lustro

Znajdź szanse nawet gdy jest trudno

Tez nie raz w nie sobie patrze

Widzę kogoś kto walczy a nie płaczę

Ty tez ujrzysz w nim bohatera

Jesteś wrażliwy i się rozklejasz

Bóg właśnie takiego cie stworzył

Dwóch o takiej samej duszy nie stworzył

Ciężkie dni mogą pomóc nam

By zrozumieć ile sił każdy w sobie ma

Nawet jak trzeba samemu przez nie przejść

To każdy z nas wyjątkowy jest


CIĘŻKIE DNI DAJĄ NAM SIŁĘ.

CHOĆ SPRAWIAJĄ ŻE, LEDWO ŻYJESZ.

SPRÓBUJMY W TYCH DNIACH MOC ZNALEŹĆ

NIE WIESZ JAK, JA WIEM, ŻE TY WIESZ DOSKONALE.

Co ja mam robić

1.Znów życie zadało swój cios w plecy

Mnie to boli a ono się cieszy

Szczęście które miałem odeszło

Jestem dorosły a czuje się jak dziecko

Nie umiem stawić niczemu czoła

W dół pochylona moja głowa

Nic nie robię nawet nie próbuje

Alkoholem swoje zdrowie psuje

Z każdym kieliszkiem jest coraz gorzej

Pomóż mi proszę cię Boże

Daj mi siłę bym walczył o swoje

Daj znak a ruszę na podboje

To co mam wiem to jest moje

Te wszystkie marzenia i myśli chore

Nic się nie układa nie skleję tego klejem

Gdzie mam miłość, wiarę, nadzieje

Porzuciłem to czy ty mi to zabrałeś

Pewnie zabrałeś mi jak spałem

Chciałbym czasem zrozumieć ten świat

Zamiast uśmiechu jest kolejna łza

Kolejny raz mam chęci do walki

Czuje się jak postać z bajki

Lecz to wszystko mija nad ranem

Gdy się budzę, nie mam ochoty na śniadanie

Sam nie wiem co ja mam robić

Jak każdy dzień chce mnie dobić.


CO JA MAM ROBIĆ NIE WIEM

PRZEZ TO WSZYSTKO STRACIŁEM NADZIEJE

STRACIŁ SENS ŻYCIA BOBIK

BO CO JA MAM TUTAJ ROBIĆ


2.Chce odkryć wreszcie dokąd ja biegnę

Gdzie ten świat co wszystko jest pięknę

A nie ten co mnie przeraza

W serce wkradła mi się zaraza

Zabiła we mnie ludzkie uczucia

Powoli wszystko ze mnie wyrzuca

Kolejny raz upiłem się

Nie wiem czy to dobre czy złe

Anioła nie ma, diabla też nie

Kto przez to wszystko prowadzi mnie

Szukam odpowiedzi ale jej nie ma

Szukam swojego przeznaczenia

Miłość znikła, wiara upadła.

Nadzieja opuściła wszystkie miasta

Co mam robić dalej nie wiem

Chyba mijam się z własnym celem

Artur tak jak nie jeden was

Chce pojąc ten świat

Ile zalet, ile wad

Każdy z nas ma

Przykre to jest ale cóż

Może chwycę w rękę nóż

I wbije sobie go prosto w serce

Może wtedy będę widział życia trochę więcej

Jak wszystko przelatuje mi przed okiem

Ile rzeczy przepuściłem bokiem

To co nie miało znaczenia

Teraz go nabiera bez wątpienia

Życie się zmienia i my się zmieniamy

Ale czy wszyscy rade tu damy

Może wystarczy być tu tylko sobą

Bliscy w tym na pewno pomogą

Już wiem co mam robić

Iść do przodu i nie dać się dobić.


JUŻ WIEM CO MAM ROBIĆ

W SIŁĘ WŁAŚNIE URÓSŁ BOBIK

SENS ŻYCIA JEST W KAŻDYM Z NAS

WIĘKSZOŚĆ RZECZY POKAŻE NAM CZAS.

Doceń to co masz

Doceń to co masz

A masz wiele

Żyjemy tylko raz

Znajdźmy tą nadzieje

1. Wielu z nas tylko tu narzeka

Patrzy z zawiścią na drugiego człowieka

W głowie myśli co tylko zazdroszczą

Trudno nam wyciągnąć rękę pomocną

U innych widzimy jak im się układa

Nie których słów powiedzieć nie wypada

Myślimy że, oni żyją bez stresu

Bo dawno doszedł do sukcesu

A nie widzimy co sami mamy

Gdzieś w pustce giną nasze plany

Nie możliwe staje się każde marzenie

Zazdrość wtedy odbiera nam nadzieje

Nie doceniamy co dał nam Bóg

Zdarza się życie wytykamy mu

Pretensji tysiąc, żadnego dziękuje

Co człowiek że, sobą reprezentuje

Między nami coś się psuje

Otwórz oczy podnieś powieki

Zamknij usta jak masz tu bredzić

Nie patrz na innych, ty też jesteś ważny

Na co ty tak ciągle patrzysz

Nie doceniasz i tak tego co dostałeś

Cały czas tylko tu narzekałeś

Wytykałeś innym ich błędy i wpadki

A to ciebie życie rozłożyło na łopatki

Nie rozumiesz tego to ja już nie wiem

Twoje życie jest jednym wielkim gniewem

Niektórzy maja gorzej ale znaleźli swoje szczęście

Bo otworzyli a nie zamknęli swoje serce.


2. Jak KACZOR też otarłem się o śmierć

Też narzekałem że, jest mi źle

Były chwile że nie chciało się żyć

Pewnie miałeś tak i ty

Szybko trzeba wyciągać wnioski

Wchodzenie w zakręt na dużej prędkości

Gdy traci się nad pojazdem panowanie

Tylko czekasz co teraz się stanie

Serce bije coraz szybciej

Myśli czy ktoś żywy wyjdzie

Nie wiedziałem co się wydarzy

Nie było uśmiechu na twarzy

Bóg chciał byśmy wyszli z ADUSIEM z tego cało

Z samochodu coś tam zostało

Czasem i tak jest

Co ty masz nie wiesz sam

Życie potrafi się skończyć w sekundę

Gong zakończy ostatnią rundę

W oczach przelatuje wszystko po kolei

Nawet to czego żeśmy nigdy nie widzieli

Uspokój się zawsze jak coś cie wkurwia

Pomyśl że, może być druga runda

Odpocznij i zostaw myśli złe

Popatrz na życie swe

Masz coś to czego nikt nie ma

My potrafimy tego nie doceniać

W oknie widzisz jak inni tu żyją

Oni cieszą się każdą chwilą

Nie spędzają czasu na patrzeniu na innych

Nie mów że, ten świat jest dziwny

Chwyć życie w swoje ręcę

Czego tu chcieć więcej

Zostaw innych zostaw ich życie

Zajmij się sobą o to tu idzie

Żyjesz jak chcesz, to Boga plan

Każdy człowiek jakiś ma

Nawet gdy ciężko w nim bywa

Kolorowy świat się tobie rozmywa

Wierze ze wiesz co ważne jest

Podziękuj Bogu za każdy dzień

Bo nie wiesz jak i gdzie

Może już tu nie być cie

Żyjesz to korzystaj z tego

Choć czasem nie ma lekko

Dasz rade odszukaj w tym siebie

Odpowiedzi nie ma w niebie

Jest ona w tobie poszukaj ją

Wtedy to co masz docenisz to


Czasem bywa źle ja wiem to

Czasem problem zabiera nam moc

Czasem życie daje nam w twarz

Mimo tego doceń to co masz

Dojdę

Do wszystkiego nie dochodzę od razu.

Oprócz szczęścia, potrzeba też czasu.

Nie pobiegnę choć inni tak robią.

Dojdę powoli, zostawiając ich za sobą.


Wielki wyścig o pieniądz trwa.

Nie przeszkadza im nawet mgła.

Zrobią wszystko, by go mieć.

Nie biegniesz to dla nich jesteś śmieć.

Jesteśmy najlepsi tak sobie wmawiają.

Czyste zasady w dupie je mają.

Biegną lepiej niż sportowiec.

Każdy chce przecież na metę dobiec.

Nie liczą się z innymi, cel to forsa.

Wielki maraton made in polska.

Zostawiają przeszkody byś ich nie wyprzedził.

Nie pomoże tylko bredzi.

Dając innym mylne podpowiedzi.

Podkłada nogę bo nie chce być trzeci.

Tylko pierwsze miejsce jest najważniejsze.

Pieniądze są tu najcenniejsze.

Do tego jeszcze sukces dojdzie.

Zapierdzielają tu o jednym wiośle.

Człowiek ja się nie spieszę, idę powoli.

Dojdę pierwszy nie używając dłoni.

Na ostatnim odcinku oni odpadną.

Przed sama metą, wpadną w bagno.

Pieniądz wtedy nie pomoże im powstać.

Każdy z nas ma drugą postać.

Jedna jest prawdziwa, druga udawana.

Raz jesteśmy sobą. raz udajemy bałwana.

Stoję, patrze jak oni wszyscy biegną.

Ścigają się szybko i prędko.

Ja dalej stoję i na to patrze.

Czy już nie będzie inaczej.

Chyba nie raczej.

Każdy z nas wiem potrzebuje pieniędzy.

Nikt nie chce żyć w nędzy.

Ale zapominamy o najważniejszym.

To nie pieniądz czyni nas być lepszym.


Idę powoli nie widzę jeszcze mety.

Mnie to nie martwi jak was niestety.

Droga po hajs nie jest trudna.

Wkładam serce w to co kocham.

I wygrana jest podwójna.

Nie muszę mieć milionów w domu.

Byle żyło mi się godnie ziomuś.

Ci co wkładają serce, to wygrają.

Ludzie o tym zapominają.

Wszystko byś zrobił, by mieć te parę stów.

Te rymy nie ścinają wam głów.

Ale zwalą cię z nóg.

Dojdę pierwszy, ruszając ostatni.

To wy jesteście jak sterowane lalki.

Steruje tobą demon tego pieniądza.

Dobre rady ty odtrącasz.

Chciałeś mieć, biegłeś lecz się nie udało.

Zamiast po pieniądz do więzienia cie zabrano.

Przekręty szykowała się duża kasa.

Lecz to już nie jest twoja trasa.

Sam sie zgubiłeś, czy ten hajs.

Za swoją chciwość teraz płać.

Ja już widzę, jak niektórzy nie mogą.

W momentach trudnych przestają być sobą.

Wypadają po kolei z tego wyścigu.

Ja mam drogę pełną przygód.

Jestem na mecie a was tu nie ma.

Gdzie są ci najlepsi teraz.

Odpadli a podobno byli faworytami.

I już na samo dno pospadali.

Wkładaj człowiek serce a wygrana będzie twoja.

Taka mała rada moja.

Nie biegnij jak oni, idź powoli.

Obejdzie się bez używania broni.

Dojdziemy to mety kiedyś to wiem.

Ale z wami nie ścigam się.

Drzwi do piekła

Stoisz i żegnasz ją w drzwiach

Namawia cie nie jedź, twierdzisz ze chcesz już iść spać

Całujesz ją i mocno przytulasz

Stoi zapalona twoja fura

Kocham cie powiedziała do ucha, za nim odjechałeś

Ja ciebie tez kochanie, wiesz o tym doskonale

Zamyka drzwi i jedzie przed siebie dalej

Dzwoni telefon odbiera go

Siema co robisz pyta jego ziom

Jadę do domu, jestem zmęczony

Co ty kurw..jesteś z samoobrony

U mnie jest impra, wpadnij na chwilkę

Ulega mu i wpadnie za godzinkę

Jest już w domu i bierze kąpiel

Sprawdził jeszcze pocztę na kompie

Wypalił płytę dla swojej kumpeli

Bo nagrywa ją już od niedzieli

Jeszcze tak myśli czy warto na ta imprę wpadać

Nikt przecież nie będzie go błagać

Że go nie ma nie będą płakać

Jednak wpadnie zobaczyć co tam się dzieje

Na pewno jest tam dziś weselej

Dzwoni do drzwi, otwiera mu ziom

Wchodzisz i już podoba mu się to

Dziewczyna myśli ze jej facet śpi

Pewnie o mnie teraz śni

Też idę śnic o swoim facecie

Na tej imprezie alkohol pozwoli mu odlecieć


Otworzyłeś dziś drzwi do piekła

Twoja lina powoli pęka

Chciałeś oszukać ale kogo

Wszystko się skończy tą nocą


Jest już mu dobrze jak to po drinkach

Obok niego trochę zachwiana dziewczyna

Chce zagadać lecz język się już pląta

A prościej to rusza się anakonda

Idzie na taras, trochę otrzeźwieć

Słyszy zatańczysz, patrzy no pewnie

Jest okazja warto ją wykorzystać

Jest pijana wiec to łatwizna

Alkohol spowodował że, nie myśli wcale

Mimo ze ma kobietę napiera dalej

Zadowolony z siebie bo uległa mu

Poszła z nim, obejrzeć jego wóż

I gdy jego kobieta słodko spała

Inna mu h..do buzi brała

Głośno piszczała. dobrze wyrucha…

Na koniec jeszcze po kieliszku szampana

Dobrze mu nie ma co

Już powoli kończy się ta noc

Myśli jak tu do domu dojechać

W takim stanie kierować się nie da

Nie odbiera telefonu żaden kolega

Z buta nie pójdzie dużo ryzykuje

Wsiada i odpala swoja furę

Powoli trzeźwieje już przecież

Wiec pewnie drogą jedziesz

Idą jakieś laski i chcąc się popisać durniu

Myślałeś że, rzucą ci się do stop tu

Zwiększa się prędkość na budziku dwieście

Przed tobą zakręt nie hamujesz jeszcze

Tracisz kontrole nad swoim pojazdem

Przed oczami wszystko robi się ciasne

Drzewo, huk i wszystko jasne

Diabeł otworzył do piekła mu drzwi

On je otwiera zanim wstanie świt

Jego kobieta właśnie się budzi

Patrzy na telefon i wyłącza budzik

On wiele dla niej znaczy

A raczej znaczył wiele

Choć nie wie że, był skurwielem

Pisze mu eski lecz telefon jego milczy

Diabeł miał apetyt wilczy

Nie wie że go już nie ma wśród żywych

Do takich wiadomości nikt z nas nie przywykł

Słyszy ona, dzwonek do drzwi

Myśli kto o tej porze mógł przyjść

Podchodzi i drzwi otwiera

Cześć mówi jej kumpela

Czemu zawdzięczam wizytę ją pyta

Słuchaj i nie zadawaj pytań

Powiem ci coś ważnego

Chodzi o twojego chłopaka, lekko

Zdziwiona jej mina

Kumpela wyjaśniać jej zaczyna

Wczoraj była impreza u Lecha

Twój chłopak tez tam przyjechał

Jak to przecież jechał do domu

Rozmowę przerywa dźwięk domofonu

Ten dzień jest chory, co tu się dzieje

Na widok policji dusza jej mdleje

Speszona mówi że jest niewinna

Lecz sprawa jest zupełnie inna

Czy twój chłopak ma czerwone audi

Tak a stało się coś, nie odzywa się, ona się martwi

Wczoraj wieczorem miał wypadek

Uderzył w drzewo to nie przypadek

Miał we krwi 2 promile

Zaniemówiła na krótką chwile

Żyje prawda, nic mu nie jest

Funkcjonariusz odbiera jej nadzieje

Przykro mi zginął na miejscu

Nie miał szczęścia w nieszczęściu

Łzy po jej policzkach się rozpływają

Policja wychodzi i odjeżdżają

Cierpi teraz, przecież go kocha

Na kumpele puściła focha

Gdy powiedziała że, z nią się przespał

Krzyczała z łzami, weź przestań

To nie możliwe w to nie uwierzę

Nie mógł przecież zachować się jak zwierze

To samo potwierdza o zdradzie inna kumpela

Nie potrafi już myśli pozbierać

Została sama w swoim pokoju

Bierze tabletki i litr napoju

Łyknęła wszystkie od razu na raz

Matka uratować się ją starała

Jej niestety się to nie udało

Pogotowie ją zabrało

Takich sytuacji bywa ze sto

Diabeł znów górą, kolejny zgon

Pod impulsem robimy głupoty niestety

To wielki dramat a nie kabarety

Życie jest złe, czy mamy złe wybory

Drzwi do piekła są otwarte, gdy nasz umysł jest chory


Drzwi do piekła są otwarte

Słabe duszę są tam właśnie

Mamy zawsze wybór każdy o tym wie

Oni akurat wybrali źle

Jak uniknąć takich rozwiązań

Diabla ręka nie jest pomocna

Drzwi do piekła codziennie się otwierają

A ludzie w diabla szpony często wpadają.

Dzieci głodują

1.Mamy co jeść i jest nam dobrze

Za oknem znów jakiś pogrzeb

Dzieciak umarł bo żył na ulicy

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.18
drukowana A5
za 31.52