starzec (wodospad myśli)
na stole ekran klawiatura
pusty kieliszek dopita wódka
przy stole krzesło stylowe drewniane
tę rolę zagrał samotny starzec
z ciałem przy ziemi z głową w chmurach
w wodospad myśli przed laty runął
lot nie był długi upadek bolesny
uznanie nie przyszło kobiety odeszły
bezcenna wena poszła wraz z nimi
wysechł szeroki wodospad myśli
czasami wolno podchodził do okna
szukając wspomnień w gwiazdach przechodniach
życie przeciekło pomiędzy palcami
nie wiedzieć kiedy niedostrzegalnie
znikło z poezją kapryśną kochanką
zostały strzępy pożółkłych kartek
jak myślisz czy chodzi o ciebie
czy jest jeszcze ktoś
w dzisiejszym świecie
kto chce i potrafi
kochać za nic
po prostu zwyczajnie
dla zasady
uśmiechem porwany
duszą bez granic
ktoś kto nie liczy
sekund zwyczajnych
zmęczonych dni
banknotów w sypialni
kogo ten wiersz
nakłoni do tego
żeby się przyznał
że nie chodzi o niego
niejeden raz
marzenia o kształcie
tego czegoś
wiesz co lubimy
wiesz co nas kręci
rano
w południe
wieczorem
w nocy
brakuje rozkoszy
i ten świat
popieprzonych megabajtów
który nas nęci
a potem
odstawiam żelazko
zakładam koszulę
i wiem
że z deską do prasowania
było mi lepiej
hasło dnia
bezszelestnie otworzył oczy
bez śniadania czuł głód
hasłem dnia było masło
zapomniał jak brzmiało hasło
bez tego tłustego hasła
nie mógł otworzyć chleba
umierając z głodu
popijał otwarte piwo
kolejny trudny dzień
dopiero się zaczynał
nie po drodze
chmura znika za horyzontem
stoję z plecakiem
odprowadzam ją wzrokiem
nie płaczę za nią
nie wzdycham
nie tęsknię
niech płynie przed siebie
ja spływam gdzie indziej
jak najprędzej
ciągle żywy
tyle lat siedzisz we mnie
tak jak w obcym mieście
nie masz przewodnika
zagubiony gościu
ja i moja dusza
sklecona z odłamków