„Broń Masowego Wrażenia”
Może będziesz święty, a może niegrzeczny
Może dziś odejdziesz, a może będziesz długowieczny
Może zmienisz twarz, a może całe ciało
Może to jednak będzie zdecydowanie za mało
Może będziesz prawdziwa, a może będziesz kłamać
Może będziesz z kimś, a może będziesz sama
Może zmienicie kraj, a może nawet życie
Może wtedy wszyscy już w siebie uwierzycie
Może wyjmiesz sobie swój kręgosłup moralny
To będziesz jako „człowiek” wnet przystosowywalny
Może zmienisz głowę, a może wyjmiesz oczy
Wtedy już nikt na świecie cię nigdy nie zaskoczy
Może zaprzecie się trzy razy samych siebie
A wtedy już będziecie w usatysfakcjonowanym niebie
Może będziecie prawdą taką jaką widzicie
I zaczniecie umilać sobie nawzajem życie
DO LUDZI
„Dopiero”
Dopiero, gdy jesteś piękny młody zdrowy łatwy i przyjemny
Rozbudzisz w większości pokłady przynależności
Dopiero wtedy tobie uwierzą i zaufają bezwzględnie
Oddadzą ci pieniądze ostatnią koszulę ciało oraz kości
Tolerancja + akceptacja = populizmu demonstracja
Akceptacja + tolerancja = propagandy mistyfikacja
Dopiero, gdy jesteś sobą jaki jesteś bez zamaskowania
Nie pozwolą tobie spełnić najmniejszego wahania
Będą dręczyć zakłócać deprawować aż do skutku
Eliminacją nieprawidłowości zepchną pod dywan powolutku
Jesteś marginesem społeczeństwa
Wykluczonym do granic możliwości szaleństwa
Nie pozwolą na życie w świętym spokoju
Nie zniosą żadnego niepasującego do nich nastroju
Tolerancja + akceptacja = puste słowa
Akceptacja + tolerancja = jak zeszłoroczna pogoda
„Ja to nie ja”
Nigdy nie byłem sobą
Nie wiem co to znaczy
Nie jestem autentyczny
Staram się być szczery
Dla wszystkich komiczny
Iluzorycznie oceniają mnie
Nie mam dystansu
Nigdy nie dostałem awansu społecznego
Dlatego nie wiem co to znaczy
Być sobą
Jestem człowiekiem to wszystko
Co mogę o sobie powiedzieć
Staram się mieć szacunek
Do innych i samego siebie
Ale to nie wystarczy
Ale zawsze jest jakieś ale
Ale trzeba się rozwijać
Uparcie i stale
Co to znaczy być sobą
Ja to nie ja
Może autentyczny
W sztucznym oceanie zła
„Jasność”
Cóż to za jasność mnie oślepiła
Jako jedyna mną nie wzgardziła
Ta dobra pani podała mi dłoń
Wpadłem z łatwością w jej światły ton
Cóż to za jasność i jej promienie
Ofiarowały mi zrozumienie
Nie wyrzekały się moich słów
Jasność ta była jak anioł stróż
Cóż to za jasność mnie oślepiła
Z kolan podniosła, poprowadziła
Podarowała mi w swym świetle tron
Nagle pojąłem gdzie jest mój dom
Cóż to za jasność zdumiewająca
Swym dziwnym błogim blaskiem kojąca
Jednak niewielu urzeka to lśnienie
Szczęśliwcy idą na zatracenie…
Jak można bać się takiej światłości;
Potęgi zmiany, rządów nicości!
Jasności co gardzi krzywdą niejedną
Zamienia wątpiących w jaskrawą pewność
Rozum zabiera wszystkowiedzącym
Drogę rozjaśnia wciąż szukającym
Otchłanią tym, co szczyty zdobyli
Oparciem dla tych, co się zgubili
Cóż to za jasność ciemna i smutna
Jawnością prawdy nader okrutna
Cóż to za jasność co światła nie ma
Przychodzi nocą podczas zaćmienia
Ja znam od dawna tę tajemnicę
Cienia przejrzystość wyostrza źrenice
Czarnej jasności dają się ponieść wodzy
Inni, cierpiący, samotni, ubodzy
„Jedynie przemijanie”
Nic się nie stanie
Gdy po nas zostanie
Jedynie przemijanie
Nic się nie stanie
Gdy pozostanie
Nic i rozstanie
Wszystko się stanie
Gdy zostawimy
Zwłaszcza przetrwanie
Przemijajmy z radością
Godnością rozdzielenia
Wolnością nieistnienia
Po… nic
Do stracenia
„Na życzenie”
Chcesz odnaleźć w sobie ten magiczny czas
Czy potrafisz
Spojrzeć sobie w oczy kiedy z życiem grasz
Na życzenie
Chcesz obudzić w sobie swoje dawne sny
Czy potrafisz
Choć na chwilę przestać tylko sobą być
Wiesz, że to zbyt ryzykowny plan
Zbudować most prosto do myśli bram
Między świadomością i podświadomością
Zburzyć niewidzialny mur
Pozbyć się łaknienia chcenia
Nie wspinać się na żadną z gór
Tak tak umiesz przecież mówić nie
Czy już jesteś człowiekiem
Na samym dnie
Twoja szczera wiara i wieczna nadzieja
To złudne oksymorony
Sprzecznie spójnie niedorzecznym
Jesteś z każdej strony
Chcesz odnaleźć w sobie ten beztroski stan
Czy potrafisz
Spojrzeć sobie w oczy kiedy jesteś sam
Na życzenie
Chcesz obudzić w sobie swoje piękne dni
Czy potrafisz
Choć na chwilę przestać tylko sobą być
„Nad Życie”
Jesteśmy zamknięci w wieży
Po różnych stronach świata
Nic nas nie łączy poza tym
Że wszystkim nam mijają lata
Jesteśmy nawet szczęśliwi
I wciąż się szczęścia uczymy
Kochając bez miłości
I cierpiąc bez przyczyny
Nasze drogi się nigdy nie schodzą
Nie przenikają się nasze dusze
Nie żyjemy już żadną nadzieją
Nie doświadczamy już żadnych wzruszeń
Ale tam gdzie nikt nas nie widzi
I tu gdzie nikt nas nie dotyka
Potrafimy zobaczyć dokładnie
To co sądzimy, że nikt nie usłyszał
Przecież to na pewno się stanie
Zburzymy mur cicho i skrycie
Zniszczymy wszystko wokoło
By stworzyć coś co jest nad życie…
„Nieskończony”
Wielu już się domknęło
Zniknęło przeszło w nieświadomość
Zginęło w niepamięci
Było i minęło
Szybko i niepostrzeżenie
A ja wciąż jestem
Nie wiem po co jeszcze
Czekam na swoje nieszczęście
Nieskończone antypojęcie
Wszyscy wielcy są całością
Skończoną stałością
Doskonałą mądrością
Mądrą doskonałością
Jedności wolnością
Wszechogromną spójnością
A ja wciąż jestem
Zamknięty w byciu
Skrupulatnie niestabilny
Nieporadnie bezsilny
W przemijaniu omylny
Bezruch w ruchu
Tonący
Mam wrażenie, że zostanę
Pogrążony w nazewnictwie
Nieokreślony choć zaszufladkowany
Zawsze w formie nieskończonej
Nigdy sam w sobie
Fundament improwizacji