E-book
77.18
Zmiana niejedno ma imię

Bezpłatny fragment - Zmiana niejedno ma imię

Prawdziwe historie ludzi, którzy zmienili swoje życie na lepsze cz. 1 — rozwój osobisty


Objętość:
191 str.
ISBN:
978-83-65543-77-6

Jedyną stałą rzeczą jest zmiana.

Heraklit z Efezu




Piotrowi, Kubie, Rodzicom oraz Edytce —

moim najbliższym, zawsze wspierającym

na drodze moich zmian.

Dziękuję!

Książka Beaty Marciniak trafia w samo sedno czym jest zmiana, klucz do celu, który chcemy osiągnąć. Za każdym rozwiązanym na stronach książki problemem stoi coaching i jego potencjał. Historie w niej zawarte kształcą i wpływają na nasz rozwój osobisty. To opowieść o poszukiwaniach, odnajdywaniu siebie i zmianie na poziomie osobistym i zawodowym. Jest cennym źródłem wiedzy nie tylko dla coacha, a przede wszystkim dla Ciebie Czytelniku. Inspiruje, porusza i wzrusza. Serdecznie polecam.

Ewa Dziubanii-Pniewska,

mentor i coach kobiet

Książka Beaty Marciniak „Zmiana niejedno ma imię” jest odpowiedzią na pytanie czym jest coaching dla naszych klientów, kim my, jako coachowie jesteśmy dla naszych klientów podczas procesu coachingowego. Czytając wszystkie historie — i każdą z osobna — potwierdza się to, co w coachingu ważne. Proces przebiega efektywnie gdy jest współpraca, odpowiednia komunikacja, klientem głęboka relacji z klientem, motywowanie i wspieranie go, czyli wszystko to, co zawiera się w kluczowych kompetencjach coacha według Kodeksu ICF. Czytając te historie, jako coach wiem, że mamy w nich do czynienia z coachingiem w czystej postaci, zgodnie ze wszystkimi standardami etyki.

Agnieszka Marlińska — coach ACC ICF, w trakcie akredytacji PCC

OD CZYTELNIKÓW:

Książkę czyta się z zapartym tchem. Pobudza do działania, podnosi motywację do działania, inspiruje. To, że bohaterowie są autentyczni, żyją wśród nas powoduje, że wiara w to, że ja mogę przeprowadzić taką zmianę i zmienić swoje życie na lepsze, jest u mnie bardzo duża! Zaczynam swoją zmianę!

Arleta, studentka

Mimo, iż w tej chwili uważam się za szczęśliwą kobietę, przeczytałam tę książkę z radością i wzruszeniem. W kilku historiach odnalazłam swoje rozterki sprzed lat kiedy sama miotałam się z różnymi problemami i niezadowoleniem z życia. Wszystko, o czym mówią bohaterowie tej książki właśnie tak wygląda: najpierw brak kontroli nad życiem, potem jakieś refleksje, że już tak nie mogę dalej i na końcu oczyszczająca zmiana… I to my jesteśmy odpowiedzialni za jakość naszego życia! Warto było to sobie przypomnieć.

Kasia, prawniczka

Wstęp

Rozwój osobisty jest drogą do oświecenia i drogą do doskonałości. Jest drogą do poprawy komfortu własnego życia poprzez lepsze rozumienie świata uzyskane poprzez własne doświadczanie, własne odkrycia pewnych mechanizmów, które są w nas. Bo wszelkie zasoby potrzebne nam do zmiany na lepsze są właśnie w nas.

Rozwój osobisty ma wiele poziomów. Może mieć charakter zawodowy i osobisty. W sferze zawodowej to dążenie do spełnienia w pracy, awansu, znalezienia pewnej tożsamości zawodowej, nabycia nowych kompetencji, które pomagają szybciej i skuteczniej osiągnąć swój cel.

W sferze osobistej to dążenie do spełnienia np. w relacjach z innymi, ale też pokochania siebie, zauważenia własnych potrzeb, uzyskania harmonii i szczęścia. To odkrywanie prawdy o sobie.

Można by pisać wiele. Ale nie trzeba, bo książka ta pozwoli ci odkryć prawdę o rozwoju osobistym nie poprzez teorie naukowe, lecz poprzez prawdziwe historie ludzi, którzy zechcieli podzielić się swoimi doświadczeniami.


Oddaję dzisiaj w Twoje ręce 23 inspirujące historie ludzi, którzy zmienili swoje życie na lepsze. Żeby tego dokonać, musieli najpierw zauważyć, że ich dotychczasowe życie nie jest tym, które chcieliby przeżyć. Ich intuicja i mądrość podpowiedziały im, że muszą dokonać zmiany, usystematyzować podejście do siebie, zatroszczyć się o przestrzeń i byt, pokochać siebie, po prostu być szczęśliwi!

I dokonali tego! Uwierzyli w siebie, odkryli na nowo swoje możliwości, swoje mocne strony, zrozumieli, że wszystko zaczyna się w ich głowach, i zobaczyli, co jest dla nich dobre! Dzisiaj są ludźmi szczęśliwymi: wiedzą i czują więcej, wytwarzają wokół siebie wspaniałą energię, którą obdarzają też innych. Mają w sobie moc. Żyją bardziej świadomie i w większym komforcie. Swoimi pozytywnymi myślami projektują dobrą dla siebie przyszłość i wiedzą, co jest dla nich najlepsze.

Czasami ta zmiana nie byłaby możliwa, gdyby na ich drodze nie pojawił się coach, doradca, trener rozwoju osobistego, mentor lub po prostu autor książki. Jest to punkt wspólny wszystkich tych historii i swoisty katalizator zmian.

Książka ta jest o potędze ludzkiego potencjału i zasobów. Wszystko, czego potrzebujemy, jest w nas! Ale książka ta mówi też o potędze rozwoju osobistego i mądrości ludzi, którzy nas zainspirowali, zmotywowali lub po prostu byli z nami na drodze zmian: naszych coachów, nauczycieli, trenerów…

O coachingu i rozwoju osobistym napisano już wiele książek, powstało wiele cennych publikacji, definicji, tekstów. Książka, którą w tej chwili masz przed oczami, jest pierwszą na rynku, która jest swoistym świadectwem zmian ludzi ze strony ludzi, czyli zbiorem historii opowiadanych przez nich samych. Nie ma tu definicji, trudnych wyrażeń, dywagacji. Chciałam, by sami klienci coachingu opowiedzieli swoje historie. Maksymalnie zachowałam ich styl wypowiedzi, ich osobowość, ich emocje, piękno ich zmian.

Jeśli kiedykolwiek zastanawiałeś się, a cóż to takiego coaching, to odpowiedź na to pytanie znajdziesz w każdej z tych opowieści, bo każda pozwoli Ci zrozumieć, czym był coaching dla każdego z bohaterów.

Zmiana niejedno ma imię… Bo zmiana ma wiele imion:

ADAM — menedżer w międzynarodowej firmie;

AGATA — szkoleniowiec i coach;

AGNIESZKA — kupiec w firmie produkcyjnej;

ANASTAZJA — początkujący coach;

ANETA — coach, mentor coach i trener biznesu;

BEATA — kierownik spedycji międzynarodowej;

BEATA — trener biznesu i rozwoju osobistego, coach;

BEATA — trener biznesu i rozwoju osobistego, coach,

lektor języka francuskiego;

DOMINIK — współwłaściciel firmy;

DOROTA — konsultant medyczny;

EWA — szefowa firmy;

IZABELA — coach, trener rozwoju osobistego,

doradca zawodowy,

JAREK — informatyk,

JOANNA — pielęgniarka i fotograf;

JOANNA — adiunkt na SGH, coach, współwłaścicielka firmy;

JUSTYNA — chief designer, toymaker;

KRYSTYNA — emerytka, prowadzi Klub Radcy

Prawnego, członek honorowy Rotary Club Warszawa Sobieski;

LAURA — pisarka i nauczycielka życia;

ŁUKASZ — nauczyciel języka angielskiego,

szkoleniowiec, fotograf mobilny i poeta;

MARCIN — specjalista ds. sprzedaży, product manager,

już niebawem — właściciel swojej firmy;

MAREK — lider zespołu rekrutacji;

WIOLETTA — właścicielka kompleksu basenowego;

WOJCIECH — dyrektor w dziale produkcji chemicznej.


Zapraszam do inspirującej lektury. Mam nadzieję, że znajdziesz wśród tych historii tę, która szczególnie wpłynie na Twoje życie. Jeśli tak będzie, chciałabym się o tym dowiedzieć.

Prawdziwe historie zmian

Moja historia

Zanim zagłębisz się w opowieści wspaniałych osób, wymienionych przed chwilą, opowiem Ci krótko swoją historię zmiany i przygody z coachingiem. Zrobię to w schemacie, który odnajdziesz w każdym następnym rozdziale. Zacznę od tego, kim jestem dzisiaj, przejdę przez etap, kiedy było mi źle, opowiem o etapie zmiany, by na końcu przedstawić, co planuję jeszcze na przyszłość.

Beata

Nie ma drogi do szczęścia, szczęście jest drogą.

Budda

Dzisiaj

Jeśli miałabym określić jednym przymiotnikiem moje dzisiejsze życie, to powiedziałabym: HARMONIJNE.

Jestem u boku wspaniałego człowieka, mojego męża, od blisko ćwierćwiecza (planowane na 2017 r.). Mamy cudownego, mądrego syna Kubę. Wylosowałam bycie córką kochających mnie i wspierających rodziców (planowana kontynuacja na zawsze), których też bardzo kocham. Jestem otoczona przez wielu ludzi, których kocham, uwielbiam, lubię, podziwiam, którzy dają mi energię i siłę do działania. Kocham ludzi! Kocham ich obecność na każdej płaszczyźnie mojego życia. To ludzie dają mi energię! Gdy jestem sama, to czuję, że jestem tylko bezludną wysepką na środku oceanu.

Zawodowo inspiruję ludzi do rozwoju, towarzyszę im w zmianie i podnoszeniu komfortu życia. Jestem trenerem rozwoju osobistego i coachem. Prowadzę szkolenia dla firm i osób prywatnych, sesje coachingowe. Wiele lat byłam lektorem języka francuskiego i w dalszym ciągu uczę tego pięknego języka i kultury Francji. We Francji (szczególnie południowej) jestem nieprzytomnie zakochana! Na szczęście — dzięki moim wysiłkom — mam z nią częsty kontakt i za to jestem sobie wdzięczna!

Kilka lat temu stworzyłam swój autorski program Travel Coaching — podróże z rozwojem. Zabieram nieduże grupki kobiet w piękne zakątki Europy, by tam, kontemplując tamtejsze pejzaże i smakując zupełnie inną atmosferę życia, szukać inspiracji do zmian. Do tej pory zrealizowałam wiele projektów w Prowansji, Paryżu, Andaluzji, na Costa Blanca. Doczekałam się publikacji w polskiej edycji ELLE oraz portalu natemat.pl.

Wczoraj

Zanim to wszystko nastąpiło, przez trzy lata prowadziłam bardzo stresujący tryb życia. Odbyło się to oczywiście na moje życzenie i za moją zgodą. Spokojną i pasjonującą pracę lektora języka francuskiego postanowiłam zamienić na etat w firmie. W tamtym momencie była to moja przemyślana decyzja. Czułam coś w rodzaju wypalenia zawodowego, czułam, że mam wysokie kompetencje, których nie mogę wykorzystać jako lektor, nie mówiąc już o jakimkolwiek awansie.

Pojawiła się zatem szansa na rozwój we francuskiej firmie zajmującej się tworzeniem i dystrybucją prezentów w formie ekscytujących przeżyć. Była to wówczas pierwsza tego typu firma w Polsce. Wraz z francuskim partnerem stworzyliśmy biuro i sieć dystrybucji. Wszystko od zera. Z dnia na dzień zostałam menedżerem produktu. Do moich zadań należało przygotowanie produktu, marketing, wyszukiwanie partnerów do projektu. Było to coś zupełnie dla mnie nowego, fascynującego. Dosłownie zachłysnęłam się tą zmianą.

Z biegiem czasu zaczęły się w firmie problemy: konflikty między pracownikami, brak wystarczającej liczby dobrych sprzedawców, brak środków na marketing, w rezultacie wyrosły spore przeszkody zakłócające normalne funkcjonowanie firmy. Nie mieliśmy żadnego wsparcia z strony firmy-matki z Francji. Pozostawieni jako zespół właściwie bez budżetu na promocję ani zatrudnienie potrzebnych pracowników. Było źle. Firma nie przynosiła żadnego dochodu. Zarząd z Francji postanowił zwolnić naszego dyrektora, a mnie samej powierzyć jego zadania na krótki czas. Problem polegał na tym, że ten czas trwał o wiele za długo i przedłużył się w nieskończoność. W momencie gdy został już zatrudniony nowy dyrektor, byłam kłębkiem nerwów, wykonując przez wiele miesięcy zadania, do których byłam kompletnie nieprzygotowana i brakowało mi kompetencji.

Czułam frustrację, złość, niemoc, napięcie, brak energii. Czułam, że zmierzam donikąd.

Mój problem polegał na tym, że wykonując te zadania kosztem swojego zdrowia psychicznego i tzw. Dobrostanu, nie potrafiłam powiedzieć NIE. Brnęłam z dnia na dzień w większy stres. Ba! Nawet byłam dumna z tego, że tak dużo potrafię wytrzymać! Nie zauważyłam, kiedy zaczęłam się staczać w niebyt i odczuwać brak kontroli nad własnym życiem. Byłam zatopiona we własnych zawodowych problemach na okrągło, przestałam mieć kontakt z rzeczywistością. Do tego stopnia, że w całym amoku i gonitwie zdarzyło mi się zapomnieć zapłacić za paliwo na stacji benzynowej, płacąc jednocześnie za to, o czym pamiętałam, czyli zakupy. Skończyło się nieprzyjemnie. I to nawet bardzo: wizyta na policji, pytania o to, czy przyznaję się do kradzieży!

Wydawało mi się, że śnię! Przecież to nie ja! To nie mogło się wydarzyć! To nie było zgodne z moimi wartościami… A jednak się zdarzyło.

Bolało… I to bardzo! Ale było mi to bardzo potrzebne do zrozumienia, o co chodzi w życiu… W moim życiu! Zrozumiałam, że pora się otrząsnąć z letargu, bo moje życie zaczynało przypominać krainę beznadziejności i chaosu.

Pierwszą decyzją była ta o odejściu z tamtej firmy.

Zmiana

Zrobiłam sobie trzy miesiące wakacji. Była wiosna, więc dużo spacerowałam z psem, nadrabiałam czas z synem. Zaczęłam dużo czytać o rozwoju osobistym. Jedną z pierwszych książek o coachingu, które przeczytałam, był „Coaching, czyli restauracja osobowości” Macieja Bennewicza. Od tego wszystko się zaczęło. Kończyłam jedną książkę, zaczynałam drugą… Chłonęłam, zachwycałam się, sprawdzałam działanie różnych teorii… Mój sposób myślenia zmienił się na tyle, że zauważyłam, jak bardzo zmienił się wokół mnie świat… Teraz wiem, że to nie świat się zmienił, tylko JA!

Coraz bardziej interesowałam się coachingiem. Tak bardzo, że zapragnęłam skończyć studia podyplomowe w tej dziedzinie. Tak więc na 40. urodziny zapisałam się do SZKOŁY GŁÓWNEJ HANDLOWEJ w Warszawie na ten właśnie kierunek.

Studia trwały rok. To był wspaniały czas. To było FLOW! Odliczałam dni do następnych zjazdów, chłonęłam wiedzę i nowe kompetencje. Praktykowałam sesje na zajęciach, przeszłam cały proces coachingowy jako klient z koleżanką z roku, która jest w tej chwili moją cudowną przyjaciółką.

W tamtym roku wiele się wydarzyło w moim życiu. Przede wszystkim chciałam przedefiniować swoje życiowe cele i dowiedzieć się, co tak naprawdę pragnę robić. Dowiedziałam się!

Dzisiaj robię to, co kocham: inspiruję ludzi do rozwoju, pomagam im przejść przez zmianę w kierunku lepszego życia i większej świadomości własnych potrzeb, miłości i szacunku do siebie.

Najbardziej zaskakujące było też to, że wymyśliłam projekt, który połączył kilka moich pasji i kompetencji: inspirowanie — podróż — wielokulturowość — komunikowanie się. Tak powstał Travel Coaching.

W czasie studiów pojawili się moi mentorzy: dr Joanna Żukowska i dr Lidia Czarkowska, którym dzisiaj z całego serca za wszystko dziękuję!

Były i są dla mnie inspiracją i drogowskazem, a także dużym merytorycznym wsparciem.

Od razu po studiach podjęłam pracę jako trener biznesu i coach. Moje główne obszary, w których szkolę, to: zarządzanie sobą w stresie, zarządzanie konfliktami, komunikacja interpersonalna, techniki kreatywne w zarządzaniu, motywowanie siebie i innych, praca nad poczuciem własnej wartości, coaching dla menedżerów, techniki samorozwoju etc.

Grupy cenią sobie zajęcia ze mną, podkreślając moją dużą wiedzę merytoryczną, umiejętność budowy niesamowitego kontaktu z uczestnikami i relacji oraz ciekawych, a także kreatywne metody prowadzenia zajęć.

Po każdych zajęciach mam poczucie dobrze wykonanej pracy i ogromnej satysfakcji. Wiem, że daję ludziom to, co we mnie najlepsze, swoją autentyczność i pasję, a oni odwdzięczają mi się wspaniałymi informacjami zwrotnymi i późniejszymi informacjami o tym, co następnie zadziało się w ich życiu. W takich chwilach wiem, że to co robię, ma głęboki sens. Wiem, że jestem wybitna w tym, co robię. To, że jestem w stanie to powiedzieć i napisać tutaj, też stanowi efekt mojej pracy nad sobą.

Mam świadomość, że nie byłoby dzisiaj mojego spokoju wewnętrznego, mojej usłanej różami drogi, gdyby nie proces zmian pod wpływem spotkania z rozwojem osobistym. Rozwój osobisty mogłabym porównać do drewnianych „matrioszek”: otwierasz jedną, a pod spodem druga… Otwierasz następną, a tam jeszcze jedna! Rozwój osobisty nie ma końca. Na każdym etapie życia jest coś do zrobienia, udoskonalenia.

W tym momencie wiem także, jakie są moje słabe strony, ale i jak się do tego zabrać, by nad nimi popracować. Najważniejsze jest jednak to, że wiem, jakie są moje mocne strony, by je jeszcze udoskonalać. Ktoś powiedział, że jeśli będziesz ciągle pracować nad swoimi słabymi stronami, możesz co najwyżej zostać przeciętniakiem. Jeśli będziesz udoskonalać swoje mocne strony — zostaniesz mistrzem!

Dzisiaj mogłabym powiedzieć ludziom, którzy narzekają na swoje życie, tylko tyle, że warto się zmieniać. Warto zmienić swoje postrzeganie świata, by zmienił się świat. Warto szukać, błądzić, doświadczać przykrych zdarzeń, uciążliwości drogi do celu… Warto być wytrwałym i nigdy się nie poddawać, bo warto mieć życie LEPSZE NIŻ DOBRE, jak mawiał mój ukochany inspirator ZIG ZIGLAR.

Jutro

W przyszłość patrzę z uśmiechem i optymizmem.

Wiem, że zdarzą się niesamowite rzeczy i zrealizuję wszystko, co sobie zaplanuję, jeśli tylko będę chciała.

Wiem też, że wszystko, na co nie mam wpływu, a może się zdarzyć, zaakceptuję.


Zawodowo:

Po pierwsze, chcę się doskonalić w pracy trenerskiej i coachingowej, z facylitatora clean chcę szkolić w tym innych trenerów pod czujnym okiem mojej kolejnej wspaniałej mentorki — Bożeny Pieskiewicz.

Po drugie, chcę pisać… Książka ta jest pierwszą częścią trylogii. Druga będzie o zmianach dzięki podróży, a trzecia — o zmianach dzięki zdrowemu trybowi życia.

Po trzecie, zrobić następne projekty travel coachingu — tym razem na inne kontynenty.

A prywatnie chcę, by było tak jak do tej pory: chcę żyć otoczona miłością moich najbliższych. Chcę dla nas wszystkich dobrego zdrowia i tego, byśmy zawsze cieszyli się swoją obecnością.

Mam jeszcze jedno marzenie: zamieszkać w domku pod słońcem Prowansji i tam przyjmować gości i inspirować do zmian. Wiem, że to zrealizuję!


W 2016 roku przeprowadziłam się z mężem i synem do USA na parę lat. Z perspektywy 8 miesięcy tutaj już wiem, że dostałam więcej, niż nawet mogłam sobie wymarzyć. Za chwilę powstaną moje następne książki z rozwojem osobistym w tle. Piszę blog o życiu ekspackim (travelcoachingblog.wordpress.com). Mam wszystko, czego potrzebuję by odnieść sukces!


Kontakt ze mną:

FB: Beata Marciniak

beata.marciniak@Ymail.com

www.beatamarciniak.pl


Przeczytałeś(-aś) właśnie moją historię…

Co jest w niej ważnego? Co Cię zainspirowało? Co bierzesz dla siebie?

Zapisz/Narysuj to:

Adam

Wyznaczanie celu nie jest najważniejsze. Najważniejsza jest decyzja dotycząca sposobu osiągnięcia tego celu, a następnie konsekwentne trzymanie się planu.

T. Landry

Dzisiaj

Jestem osobą realizującą się zawodowo zarówno na płaszczyźnie osobistej, jak i prywatnej. Zawodowo szefuję komunikacji i marketingowi w największych spółkach. Prywatnie realizuję swoje pasje sportowe, podróżuję.

Spędzam czas bardzo efektywnie. Jest on starannie zaplanowany. Wszystkie punkty dnia zdeterminowane są przez zajęcia siłowe, także realizacje różnego rodzaju pasji, np. kurs językowy, a także pracę i mimo iż jest to praca na etacie, to pozwala zachować elastyczność i balans.

Każdy dzień jest inny u mnie. Jednego dnia potrafię wstać o 4.00 rano, innego o 8.00. Nie ma tam czasu na lenienie się, choć np. w weekend robię sobie taką przerwę od treningów, od spotkań, po prostu totalne lenistwo i sen, co bardzo relaksuje.

Patrząc wstecz, mogę powiedzieć, że każdy etap mojego życia charakteryzował się tym, że byłem przed wszystkimi pierwszy, najmłodszy w danej dziedzinie. Rok temu ukończyłem studia prawnicze, a moja praca zdobyła pierwsze miejsce jako najlepsza praca magisterska wśród wszystkich na roku.

Marzyłem o realizacji pasji podróżniczych i tak niedawno zrealizowałem kilka podróży „low-costowych”, także dłuższych pobytów, np. miesięczny pobyt w jednym z krajów, spanie w namiotach, w lokalnej społeczności, również kilka spontanicznych wyjazdów w różne zakątki, a było ich konkretnie cztery. Zaplanowane mam jeszcze dwa.

Za największy mój sukces w tym momencie uważam to, że jestem tu, gdzie jestem. Pracuję w prestiżowej firmie, w prestiżowym otoczeniu. Także to, że w ciągu roku zmieniłem swoją sylwetkę na bardziej atletyczną, bo o tym marzyłem.

Uszczęśliwia mnie działanie, działanie, jeszcze raz działanie. Działanie i to, że wokół wiele się dzieje i mogę to realizować, daje mi energię. Fakt, że wszystko dzieje się tak, jak chcę, po mojej myśli, z jednej strony dodaje mi energii, a z drugiej — bardzo motywuje. Musi się ciągle coś dziać, musi się dużo dziać… To sprawia, że czuję werwę, że czuję moc, że można więcej, że można fajniej…

Uszczęśliwiają mnie ludzie… inspirujący, motywujący, którzy sprawiają, że można inaczej realizować pewne rzeczy, realizować swoje pasje. Są tacy ludzie, którzy szczególnie mnie motywują, np. na siłowni — poznałem tam osoby, z którymi umawiam się na ćwiczenia, które korygują moją postawę, prawidłowość ćwiczeń. Są też ludzie, których poznaję w trakcie moich podróży, obserwując niebo, jeżdżąc autostopem czy spontanicznie wędrując szlakiem.

Jednocześnie staram się eliminować ze swojego otoczenia ludzi, którzy są toksyczni, nienaturalni, tych, którzy chcą cię „skubnąć”, wykorzystać do swoich celów, czy to finansowych, czy to niefinansowych, a ponieważ wiadomo, jakie są realia biznesowe, to nabyłem tę umiejętność, bo zauważyłem, że dużo takich ludzi mnie otacza.

Moje wartości życiowe wynikają z mojej wiary: jeśli będę się dobrze zachowywał wobec mojego Stwórcy, Boga, to to dobro będzie do mnie wracało. I tak jest, niejednokrotnie się o tym przekonałem. Naprawdę ważne dla mnie w życiu jest zdrowie i życzliwi ludzie wokół, nietoksyczni, naturalni, uczciwi.

Harmonię w życiu pozwala mi utrzymać czas na tzw. wyciszenie, wyspanie się, czas na rozmowę z odpowiednią osobą.

Moje mocne i słabe strony? Mam przekonanie, że słabą stroną jest to, że w jakiś dziwny sposób przyciągam do siebie nieodpowiednie osoby, a mocną to, że spadam zawsze na cztery łapy, potrafię wybrnąć z kłopotów.

Cele pozwala mi osiągać wizja czekającej satysfakcji, że można te cele sfinalizować w postaci zamknięcia projektu, jak również ludzie, którzy mnie otaczają, sprzyjające okoliczności.

Wczoraj

Zanim pojawił się w moim życiu coach, to miałem marzenia na dwóch płaszczyznach. Na płaszczyźnie zawodowej był to aspekt finansowy, czyli wyższe zarobki. Na płaszczyźnie prywatnej — podróże, odwiedzanie różnych ciekawych zakątków, poznawanie ludzi, realizacja niskobudżetowych wypraw.

Tamten czas charakteryzowało to, że byłem sfrustrowany, jeśli chodzi o zarobki. Niektórzy ludzie zabierali mi energię.

Borykałem się ze znalezieniem czasu na treningi, na regularność, zdobycie środków finansowych na podróże, zanim nie okazało się, że podróże nie są takie drogie…

Wtedy też marzyłem o wysportowanej sylwetce (choć nigdy nie byłem przesadnie gruby), ale nie wiedziałem, co jest kluczem do tego, zadawałem sobie pytanie: jak to zmienić? Dopiero potem się okazało, że klucz stanowią dieta i ćwiczenia.

Marzyłem też o znajomości języków.

Miałem potrzebę oderwania się od tego, co jest „tutaj”, i paradoksalnie miałem też myśl i potrzebę powrotu „tutaj”, która towarzyszyła mi i towarzyszy, kiedy jestem w podróży.

Co do podróży to właśnie miałem pewne obawy: czy jechać samemu, czy kogoś poznać i pojechać razem, jak sobie poradzić z tym wszystkim? Potem okazało się, że Bóg sprawił, iż udało mi się przez te wszystkie elementy przebrnąć.

Przez głowę przechodziły mi takie myśli, że owszem, może za parę lat przytrafią mi się podróże, ale co do finansów to trzeba podjąć jakieś decyzje, bo tak dalej być nie może! Sytuacja, że człowiek mając prestiżowe stanowisko w prestiżowej firmie, zarabia mało… Było to dla mnie nie do zaakceptowania.

Brakowało mi wtedy umiejętności zadawania sobie pytań, które potem zadał mi coach i które doprowadziły mnie do jakichś wniosków, celów.

Blokowały mnie też własne przekonania w realizowaniu swoich celów, tzw. przeszkoda mentalna: można — nie można…

Najważniejsza wtedy była potrzeba zmiany: podróży, większych zarobków. Zasadniczo tamten czas (to, jak spędzałem dzień) nie różnił się od tego, jak jest dzisiaj, aczkolwiek teraz jest to bardziej usystematyzowane.

Zmiana

Może zacznijmy od tego, że zawsze byłem sceptyczny co do coachingu, do NLP, i innych tego typu podejść w rozwoju osobistym, co sprawiało, że czułem taki dyskomfort, że to jest jakieś „szamaństwo”, że to nie dla mnie. Dzisiaj wiem, że tak naprawdę wszystko zależy od nas i jest w nas, i powinniśmy unikać popadania w schematy. To mi zawsze towarzyszyło, ale spotkania z coachem pozwoliły mi uporządkować te kwestie.

Zdecydowałem się na coaching, bo pojawiła się potrzeba szybszej realizacji celów długoterminowych, chciałem je JUŻ, bo zazwyczaj realizuję wszystko, co zamierzam, czy to w życiu prywatnym, czy zawodowym.

Mojego coacha poznałem bardzo przypadkowo, coacha naturalnego, nie „wystylizowanego”, nie „ściemniającego”, niestosującego jakichś chwytów, takich czy innych, psychologicznych, po prostu coacha uczciwego. Był dla mnie partnerem i przyjacielem w zmianie, ale też tym, który posiadał narzędzia pozwalające uwolnić mój potencjał. Tak, jak wiadomo, wszystko jest w nas, wystarczy tylko to wydobyć. Coach wspierał mnie fajnymi pytaniami, sesjami, gestami, drobnymi prezentami, SMS-ami, które mnie motywowały. W porównaniu z innymi „pseudo-mówcami motywacyjnymi”, których miałem okazję oglądać, mój coach był naturalny i to jest to, co było dla mnie ważne.


Moim celem podczas coachingu było doprowadzenie do tego, bym odbył podróż, i odpowiedź na pytanie, jak sprawić, bym więcej zarabiał i realizował szybciej to, co mi się wydawało, że jest gdzieś daleko.

Podczas sesji udawałem się w podróże, już wtedy właśnie zacząłem realizować te cele i potem przełożyłem to tylko na realne działania w życiu. Ważne w tym wszystkim były metody, które wybrał coach, naturalność coacha, pytania i zadania, które dostawałem. Punktem przełomowym było przystąpienie do realizacji tych zadań i celów. Pierwsza podróż była takim realnym działaniem.

Warto podkreślić, że pierwsza sesja coachingu odbyła się w październiku, a pierwsze efekty w postaci pójścia na siłownię, osób tam poznanych, były już w listopadzie. W styczniu miałem już plan pierwszej podróży, zaplanowany urlop, który bez problemu dostałem. W listopadzie zaś była ta wymarzona podwyżka.

Na początku było ciężko, jeśli chodzi o uczęszczanie na siłownię w sposób regularny, wprowadzenie zmian w postaci nowych nawyków żywieniowych.

Od tej pory zmieniło się dużo. Wypracowałem sobie to, że mogę regularnie ćwiczyć, że poznałem osoby, które mnie motywują do ćwiczeń, i widać tego efekty (chodzi tu o atletyczną, ładną, fajną sylwetkę).

Dzisiaj chciałbym przekazać ludziom: „Jeśli nie wiesz, jak uwolnić swój potencjał, to co jest w Tobie, spotkaj się np. z moim coachem, bo jest człowiekiem, który da ci power w życiu. Sama jest osobą ambitną, osobą dążącą do celów — poniekąd taki troszeczkę ja.

Jutro

Mam zamiar nauczyć się w końcu angielskiego w stopniu pozwalającym mi pisać swobodnie teksty i wiem, że będzie ku temu czas, i okazja, by to zintensyfikować.

Marzę o założeniu własnej firmy, ale oczywiście powstaje pytanie, jak zdobyć klientów.

Chciałbym być w dalszym ciągu w dobrym zdrowiu i móc pomagać innym.

Cieszę się, że moje marzenia realizuję na bieżąco.


Adam życzył sobie pozostać w tej książce anonimowy. Szanujemy jego wolę.


Przeczytałeś(-aś) właśnie historię Adama…

Co jest w niej ważnego? Co Cię zainspirowało? Co bierzesz dla siebie?

Zapisz/Narysuj to:

Agata

Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś. Kim jesteś, zależy od tego, co myślisz.

Źródło nieznane

Dzisiaj

Czuję, że jestem człowiekiem na swojej drodze.

Od kilku lat zajmuję się szkoleniami, coachingiem, rozwojem osobistym i zawodowym. Jest to obszar, który wcześniej bardzo mnie interesował, ale nie miałam przygotowania i nie czułam się na siłach, żeby w nim działać. Kilka odważnych decyzji, moje własne przygotowanie, wsparcie bliskich ludzi i trochę szczęścia sprawiło, że teraz jest to główny temat mojej działalności w różnych wariantach. Łączę go z doświadczeniem w innych obszarach — zarządzaniem projektami, fotografią i współpracą z NGO.

Czuję, że osiągnęłam bardzo dużo. W krótkim czasie udało mi się zdobyć dużo doświadczenia i możliwość pełnowymiarowej pracy zawodowej w obszarze, który nie był związany z moim początkowym wykształceniem i doświadczeniem zawodowym. Podjęłam wiele wyzwań z tym związanych, otrzymuję bardzo dobry feedback od wszystkich współpracujących ze mną podmiotów, czuję, że stale intensywnie się rozwijam, i widzę wiele możliwości dla dalszego rozwoju. Odczuwam dużą satysfakcję z pracy, jestem niezależna finansowo i zawodowo.

Za swój największy sukces w tym momencie uważam zmianę kierunku zawodowego na bliższy moim potrzebom i zainteresowaniom oraz sprawienie, że jest to moje główne źródło utrzymania, a także pokonanie wielu osobistych ograniczeń (obiektywnych i subiektywnych), niezależność zawodową i finansową.

Uszczęśliwiają mnie ogólnie w życiu czynniki, które mają na mnie pozytywny wpływ i sprawiają mi radość, kiedy się pojawiają:

kontakt i wsparcie ze strony bliskich mi osób,

brak napięcia psychicznego i stresu w pracy,

możliwość poświęcania czasu na rzeczy, które sprawiają mi przyjemność,

podróże, fotografia, kontakt z naturą,

momenty beztroski i wolności,

wewnętrzne poczucie, że jestem akceptowana i nie muszę starać się wpasować w niczyje oczekiwania (sprawia mi to dużo szczęścia, chociaż nie jest to uczucie, które wyzwala się automatycznie w relacji ze wszystkimi).

Odkąd wróciłam na etat, moje dni są dużo bardziej rutynowe, niż bym chciała, pracuję więcej i intensywniej, co zmniejsza moje poczucie kontroli nad czasem. Wieczorami staram się odpoczywać, spotykać ze znajomymi, poświęcać czas na aktywności pozazawodowe. W okresie pracy freelancerskiej dużo więcej czasu spędzałam w domu lub poza biurem, w mieście, sporo czasu spędzałam na pracy, czytaniu, codziennych czynnościach i odpoczynku.

Otaczają mnie ludzie ciepli, kochający, serdeczni, wspierający.

Energię daje mi poczucie, że to, co robię, ma sens dla mnie lub dla innych. Pozytywny feedback i wsparcie/wdzięczność ze strony innych.

Motywuje mnie dodatkowo: możliwość rozwoju, nowe doświadczenia zbieżne z moimi zainteresowaniami, możliwość pozyskania dodatkowych środków finansowych, możliwość przyjemnego spędzenia czasu.

Wartością dla mnie w życiu są: móc „robić swoje”, wyrozumiałość dla wyborów innych ludzi, miłość, uczciwość, wolność, dobro.

Ważne są: miłość, niezależność, rozwój.

Życiową harmonię pozwala mi osiągać świadomość siebie, praca nad sobą, próby uporania się z własnymi ograniczeniami i blokadami. Obecność bliskich i kochających mnie bezwarunkowo osób.

Moje mocne strony to: świadomość siebie, pokora, potrzeba rozwoju, empatia, dobra organizacja, inteligencja emocjonalna, łatwość i szybkość adaptacji, wyobraźnia, elastyczność, odpowiedzialność, odwaga w przekraczaniu własnych ograniczeń. Jak każdy mam też i słabe. Zawodowo: brak konsekwencji w obszarach, które nie podlegają mojej silnej motywacji, czasami — perfekcjonizm lub lęk przed popełnieniem poważnego błędu.

Prywatnie: lęk przed odrzuceniem i „nadodpowiedzialność”.

Cele pomaga mi osiągać praca nad rozumieniem prawdziwych/podświadomych motywatorów — identyfikowanie motywacji dążeniowej lub unikowej i planowanie działań w oparciu o wnioski. Odwaga podejmowania trudnych decyzji. Umiejętność wyłapania momentu w nastroju, który sprzyja sprawczości. Często mam w głowie przez długi czas jakiś cel / konieczność / potrzebę, ale z różnych względów odkładam to do momentu gdy w konsekwencji różnych czynników — emocjonalnych, związanych z nastrojem lub obiektywnych zdarzeń — od razu to realizuję. Jestem wtedy najbardziej skuteczna i zmotywowana. Często jest to związane z moim nastrojem — kiedy wyczuwam, że pojawia się właściwy moment, po prostu działam. Żeby zapewnić trwałość tej motywacji i konsekwencję, która spada wprost proporcjonalnie do słabnięcia motywacji, staram się angażować długofalowo poprzez konkretne zobowiązania zewnętrzne w tym zakresie. Silne poczucie odpowiedzialności sprawia, że łatwiej jest mi wtedy ich dotrzymać.

Wczoraj

Zmiany w moim życiu rozpoczął proces psychoterapii. Natomiast doświadczenia z coachingu były wzmocnieniem i przypomnieniem rezultatów / potrzeb / mechanizmów, które uruchomiły się wcześniej, ale w niektórych obszarach lub w wyniku różnych zdarzeń po prostu osłabły.

Późniejsze doświadczenia coachingowe pomogły mi przeanalizować parę konkretnych obszarów/ograniczeń, które wcześniej osłabiały mój potencjał / niektóre z moich działań.

Zanim zaczęłam proces zmian w swoim życiu (niezależnie od wielu odważnych kroków, zmian i sukcesów), obserwowałam obszary, w których poruszam się w strefie komfortu, ograniczam się, obawiam się porażki, z jakiegoś powodu nie podejmuję w nich żadnych działań.

Tamten czas charakteryzowała swoista jednoczesność — poczucie wykorzystywania swojego nowego potencjału, ale jednocześnie poczucie ograniczenia/lęku przed wykorzystaniem go w pełni.

Stan opisany powyżej nie wpływał na moje codzienne życie.

Borykałam się z wątpliwościami odnośnie do podjęcia lub niepodjęcia kilku interesujących mnie zleceń, do których nie czułam się wystarczająco przygotowana zawodowo. Czułam frustrację z powodu świadomości swoich blokad. Obawiałam się, że sobie nie poradzę, że zawiodę osoby, które we mnie wierzą. Mimo wszystko otaczali mnie ludzie wspierający i ufający moim umiejętnościom (czasem bardziej niż ja).

Wydaje mi się, że miałam wszystkie potrzebne umiejętności, brakowało mi jedynie mniej zobowiązujących doświadczeń, podczas których mogłabym je przećwiczyć i sprawdzić bez ryzyka zawodowego. Natomiast realizację celów ograniczało mi tylko i wyłącznie moje własne wahanie. Ważne było to, że miałam tego świadomość i starałam się to przepracować.

Zmiana

W pewnym momencie swojego życia usłyszałam o coachingu i poczułam, że to może być dla mnie rozwijające. Poszłam na studia coachingowe, które zakładały przejście własnego procesu coachingowego.

Przejście własnego procesu coachingowego odbywało się na zasadzie pracy z kolegą z roku. Tak więc intuicyjnie wybrałam swojego coacha z grupy studentów.

Moim celem było przejście przez proces i sprawdzenie, co nowego może wnieść do mojej świadomości. Chciałam przeanalizować kilka kwestii oraz wystawić się na pracę z coachem o zupełnie innym charakterze niż mój, poszukać nowych perspektyw i spróbować przeanalizować kilka swoich stref komfortu i wyjścia poza nie.

Podczas sesji powstało kilka pomysłów, jak podejść do swoich ograniczeń, jak się z nimi zmierzyć, jak je ominąć. Kilka z nich osłabło poprzez samo ich nazwanie i omówienie podczas sesji.

Moja motywacja do wprowadzenia zmian była dość silna, ponieważ wynikała z przekonania o tym, jaką wartość ma analiza, którą prowadzę, jakie mechanizmy mogą kierować moimi ograniczeniami i jakie zmiany może to przynieść.

Mój coach był równym partnerem do rozmowy.

Wiedziałam, że bardzo się stara, ma dobre i ciepłe intencje, do uzgodnionego stopnia prowokuje mnie do przyjęcia innej perspektywy i odważnie dzieli się ze mną swoimi przemyśleniami. Bardzo ciepło wspominam naszą współpracę i uśmiecham się na myśl o jej efektach.

Na coachingu było mi bardzo bezpiecznie, ciekawie.

Dzisiaj wiem, że nikt nie jest w stanie spojrzeć na swoje problemy i potrzeby tak holistycznie jak my sami. Sami mamy o sobie najpełniejszą i najcenniejszą wiedzę. Coaching daje narzędzia i matryce do tego, żeby tę wiedzę z siebie w jakiś sposób wydobyć. Współpracując z dobrym coachem, nie ma nic do stracenia. Każda praca coachingowa pociąga za sobą refleksje, które rezonują w człowieku i prędzej czy później przynoszą jakieś efekty.

Jutro

Mam całkiem sporo planów na przyszłość — w tym momencie myślę o długofalowych zmianach zawodowych, możliwości powrotu do wykonywania wolnego zawodu, być może do wyjazdu na jakiś czas za granicę. Marzenia spełniam na bieżąco — bardzo o to dbam. W tej chwili moje marzenia wiążą się z nowymi, dalszymi podróżami. Chciałabym zrealizować powyższe plany i dalej rozwijać się zawodowo, zdobyć trochę nowej wiedzy i doświadczeń i wtedy zdecydować, w jakim kierunku iść dalej. Coraz bardziej podoba mi się pokonywanie własnych ograniczeń i lęków, wystawienie się na próby i porażki, daje mi to poczucie większej życiowej swobody i otwartości oraz chęć ciągłego marszu dalej.


Agata… brakuje słów, by ją opisać. Mądra, inteligentna, wyjątkowa, empatyczna, zarażająca innych chęcią odkrywania świata na nowo, podejmowania wyzwań, konsekwentnego zmierzania w określonym celu. Przeszkody, bariery, ograniczenia, które napotyka, nie tylko nie zniechęcają jej do osiągania tego, co postanowiła, lecz stanowią impuls, dzięki któremu nadal walczy, nigdy się nie poddając. Efektem jest sukces. Taka właśnie jest Agata, zarówno podczas rozmów coachingowych, jak i w codziennym życiu.

Dr Joanna Żukowska — kierownik Podyplomowych Studiów Coachingu na SHG w Warszawie


Przeczytałeś(-aś) właśnie historię Agaty…

Co jest w niej ważnego? Co Cię zainspirowało? Co bierzesz dla siebie?

Zapisz/Narysuj to:

Agnieszka

Największe odkrycie mojego pokolenia dotyczy faktu, że człowiek może zmienić swoje życie, zmieniając nastawienie swojego umysłu.

W. James

Dzisiaj

Zawodowo jestem kupcem w firmie produkcyjnej.

Dzisiaj jestem zupełnie kimś innym niż przed coachingiem — wyszłam ze „skorupy”, która mnie ograniczała. Teraz dużo się śmieję, jestem bardziej otwarta na ludzi, jestem bardziej wyluzowana. Odzyskałam siebie, poczucie własnej wartości, chęć do działania.

W chwili obecnej jako swój największy sukces traktuję zmianę pracy, bo pracuję w firmie, w której bardzo chciałam pracować. W końcu mogę wykorzystywać zdobyte dotąd umiejętności i doświadczenie. Jestem doceniana. To zawodowo, a prywatnie — w końcu uzyskanie wewnętrznego spokoju i równowagi oraz odzyskanie wpływu na własne życie.

Szczęście dają mi naprawdę małe rzeczy — słoneczny dzień, poranna kawa wypita bez pośpiechu, zjedzenie smacznego obiadu ze znajomymi, SMS z pytaniem: „Jak się masz?”, radość z obecności mojego Taty oraz szalone i radosne powitanie mojego psa.

W tygodniu, kiedy pracuję, dzień mija mi tak: powolny poranek, kawa, przejrzenie wiadomości, sprawdzenie, co słychać na świecie. Później praca, a po pracy różnie — biorę, co życie przyniesie — spotkania ze znajomymi, basen, kino, dobra kolacja, a czasami po prostu książka lub wieczór na kanapie.

Otaczają mnie ludzie, z którymi lubię przebywać, którzy mnie nie przytłaczają, którym ufam. Eliminuję tych, którzy mnie zawiedli, wykorzystali moje zaufanie. Najważniejsze, abym to JA czuła się w ich towarzystwie dobrze. Są to ludzie, którzy mnie motywują, wierzą we mnie, mam w nich wsparcie i dobrze mi życzą.

Energię daje mi spotkanie ze znajomymi i ciepły słoneczny dzień. Ale też wyzwania zawodowe — lubię, gdy coś się dzieje, mam dużo zadań i udaje mi się je zrobić zgodnie z planem. Cieszę się też, jak koledzy z pracy cieszą się na mój widok.

Motywatorem dla mnie są zadania w pracy, ale też moje małe cele, które stawiam przed sobą. Realizując je, nakręcam się i chcę osiągnąć więcej.

Ważne w życiu są dla mnie: szacunek, lojalność, miłość, empatia. Na równi, bez wartościowania, ale najważniejsza jest dla mnie rodzina. Niestety, nie mogę się pochwalić sukcesem na tym polu, ponieważ nie mam własnej. Marzę o niej i wierzę, że kiedyś spotka mnie to szczęście. Zawsze miałam wsparcie w rodzicach, są dla mnie wzorem rodziny, do którego dążę.

Harmonię na co dzień zapewnia mi od zawsze szukanie pozytywów w trudnych sytuacjach, ale też mam wokół siebie ludzi, którzy dają mi pozytywną energię, wsparcie, poczucie bezpieczeństwa. Staram się zdrowo odżywiać, dużo spać, spotykam się ze znajomymi.

Moją słabą stroną jest perfekcjonizm, który spowalnia niektóre z moich działań — wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, abym mogła być zadowolona z rezultatu. Inną słabą stroną jest brak umiejętności dobrego „sprzedania się” — pomimo bardzo dobrych wyników pracy brak mi dobrego PR-u, przez co jest ona niezauważona. Mogłabym więcej, gdyby nie one.

Moimi silnymi stronami są otwartość, pracowitość.

Chcę iść naprzód, rozwijać się, zdobywać nowe umiejętności przy jednoczesnym byciu szczęśliwą sama ze sobą.

Wczoraj

Kiedyś było inaczej…

Nikt nie zauważał mojej ciężkiej pracy. Byłam cichą, szarą myszką. Jak określił to mój przełożony: „Płynięcie z nurtem”. Dodatkowo spędzałam dużo więcej czasu nad zadaniami, niż powinnam — zawsze było coś do dopracowania, poprawienia, niewystarczająco dobre, by wysłać przełożonemu, klientowi. Im więcej pracowałam, tym mniej byłam doceniana przez pracodawcę, choć płynęły pochwały od klienta… Taki paradoks.

Tamten czas wyróżniały nadgodziny w pracy, wieczne zmęczenie, rozdrażnienie. Nie miałam ochoty na wychodzenie ze znajomymi, wolałam zostać w domu i iść spać. Nic mnie nie cieszyło. Ciągle się bałam, że coś zawalę i mnie wyrzucą z pracy. Ciągłe migreny.

Bardzo dużo czasu spędzałam w pracy: 10–12 h i ciągle żyłam w strachu, że czegoś nie skończyłam. Wracając do domu, marzyłam, żeby iść spać. Głowa była wiecznie zajęta myśleniem o pracy — nie potrafiłam odpoczywać, właściwie nie miałam życia prywatnego. Odmawiałam na zaproszenia znajomych.

Praca, praca i jeszcze raz praca — to ona zabierała mi energię… Wyciągała ze mnie najlepsze soki. Nie potrafiłam znaleźć żadnych mechanizmów obronnych, zachować balansu między pracą i życiem prywatnym.

Brałam na siebie za dużo obowiązków z przekonaniem, że sobie poradzę. Bałam się, że jeśli je komuś oddam, to nie będę potrzebna i stracę pracę. Byłam zamknięta w sobie, co było bardzo widoczne dla otoczenia. Nie lubiłam być liderem, wolałam robić swoją robotę po cichu, licząc, że ktoś mimo wszystko ją zauważy. Płynęłam z nurtem…

Czułam wtedy nieustanne zmęczenie, frustrację, strach… Czułam, że mogę więcej, i chciałam więcej osiągać, ale „coś” mnie mocno blokowało.

Chciałam, żeby zmieniło się postrzeganie mojej osoby w pracy z cichej myszki na lidera. A także, żebym została doceniona przez przełożonych w postaci awansu lub premii/podwyżki wynagrodzenia.

Bardzo chciałam zmiany, ale jednocześnie bałam się jej. Nie wierzyłam do końca, że podołam. Chciałam być bardziej widoczna w pracy, zbudować pozycję lidera, który będzie wzorem, za którym pójdą ludzie, który zdobędzie ich szacunek.

Główną potrzebą była potrzeba docenienia przez przełożonych oraz zmniejszenie ilości obowiązków, przekonanie, że jestem firmie potrzebna. Potrzebowałam odpoczynku fizycznego i psychicznego. Pomimo ciężkiej pracy nikt nie doceniał tego, co robię, w rezultacie czułam się niedowartościowana, aż w końcu bałam się utraty pracy.

Moje myśli krążyły wokół: „To się nie uda”, „Tego nie umiem, nie potrafię”, „Czy będę mieć wsparcie w przełożonych?”, „Boję się ośmieszenia”.

Zawodowo otaczali mnie głównie ludzie, którzy dbali tylko o własne interesy, zobojętniali, zawistni. Natomiast prywatnie — wspierający, cierpliwi, serdeczni.

Chciałam coś zmienić, ale blokowało mnie parę rzeczy. Były to: paraliżujący strach, brak wiary we własne umiejętności, brak odwagi, aby realizować cele, brak wsparcia w pracy, by cele realizować efektywniej. Chyba największą blokadę stanowiła moja głowa, która wstrzymywała wszystkie moje decyzje. Dodatkowo brak docenienia ze strony szefów pogłębiał brak wiary we własne umiejętności i skutkował obniżoną samooceną.

Obiektywnie natomiast brakowało mi przede wszystkim umiejętności liderskich i odwagi, brak własnego zdania i odwagi, by je wygłaszać. Traciłam za dużo czasu, skupiając się na szczegółach. Najważniejsze były bieżące zadania. I żeby „przeżyć” kolejny dzień w pracy bez wpadki.

Zmiana

W pewnym momencie zdecydowałam się na coaching, bo pomyślałam, że właściwie nie mam wyjścia. Osobiście się go bałam, bo niewiele o nim wiedziałam. Został mi też zaproponowany przez przełożonych i nie wiedziałam, jak tę propozycję traktować (w trochę nieciekawej atmosferze). W miarę zasięgania języka zaczęłam dostrzegać dla siebie szansę. Nie umiałam przewidzieć wtedy wymiernych korzyści, no bo jak od samego „gadania” można się zmienić?

Mój coach został mi polecony przez przyjaciółkę, która z nim pracowała. I już po pierwszej rozmowie wiedziałam, że to ta jedyna, której jestem w stanie zaufać.

Moim osobistym celem było nabranie większej pewności siebie, dowartościowanie, większa otwartość, a przy okazji realizacja celu postawionego przez szefów — Agnieszka lider — wiedząca, czego chce, osiągająca postawione cele małym nakładem sił. Chciałam odzyskać dawną siebie, uśmiechniętą, otwartą, pociągającą innych za sobą. Chciałam być też liderem w pracy, który dobrze kieruje zespołem, jest jego wsparciem.

Na początku było mi trudno uwierzyć, że wypracuję zmianę, ale w miarę kolejnych sesji zaczęłam wierzyć w zmianę, chciałam iść dalej, bo widziałam, że to działa. Pytania coacha i moje odpowiedzi — nigdy się z czymś takim nie spotkałam. Trudno było mi opowiadać o sobie, swoich lękach, potrzebach i drodze, by je pokonać. Ale dzięki coachowi czas mijał bardzo szybko, motywacja rosła z sesji na sesję i mój komfort też.

Podczas spotkań przede wszystkim po raz pierwszy otworzyłam się przed obcą osobą, pracowałam nad swoimi lękami, prowadzona przez coacha. Sesja otworzyła mi oczy na to, jak wiele zależy ode mnie, że wiele ograniczeń tkwi tylko w mojej głowie i mam wystarczająco dużo umiejętności, aby dobrze kierować zespołem. Zrozumiałam również, że nie muszę być perfekcyjna, aby być dobra w tym, co robię, że czasami można odpuścić i nic złego się nie stanie.

Nabrałam większej pewności siebie, przestałam się przejmować innymi, stałam się bardziej asertywna. Nabrałam też odwagi, by odmawiać innym, kiedy mam za dużo zadań, uzgadniałam z szefem priorytety, rozmawiałam z nim o trudnościach, prosiłam o wsparcie. Wzmocniłam wewnętrzną siłę. Zrozumiałam, że nie ma ograniczeń, których nie da się pokonać. Najważniejsze było odzyskanie siebie, zadbanie o swój komfort, a zarazem rozwój. Chciałam też otworzyć się na „nowe”, wiem, że lepsze.

Mój coach to jednocześnie mój powiernik, przewodnik, wsparcie, motywator, współtwórca przemiany, bez niej nie dałabym rady. Wsparcie coacha polegało na prowadzeniu sesji ściśle dopasowanych do mojego charakteru, bez naciskania, ale uparcie dążąc do celu. Mój coach to cudotwórca. Znalazła do mnie ścieżkę, otworzyła mnie na „nowe”, zadbała o mój komfort. To osoba, która z trenerki, przewodniczki stała się dla mnie kimś bliskim, uwierzyła we mnie i dobrze wiedziała, że potrzebuję zmiany i jestem w stanie ją przeprowadzić.

Teraz już wiem: coaching to mój własny sposób na sukces, na siebie, kiedy nie wiesz, jak się za to zabrać.

Jutro

Jeśli chodzi o przyszłość… Nie mam specjalnie sprecyzowanych planów — póki co cieszę się z większego spokoju w pracy, odzyskania siebie i uśmiechu na twarzy. Korzystam z życia, cieszę się ze spotkań ze znajomymi, traktuję każdy dzień jak dar i chcę go wykorzystać jak najlepiej. Marzy mi się rodzina i to jest mój cel na ten rok, bo już najwyższy czas. Nie ma rzeczy niemożliwych — wierzę w to dzięki Kasi — najlepszemu coachowi na świecie.


Oto jak wspomina pracę z Agnieszką jej coach (Katarzyna Latek-Olaszek):

Mądra, sprawcza, komunikatywna i ciepła. Takie zrobiła na mnie wrażenie. Zastanawiałam się: do czego potrzebuje coachingu? Ona to wiedziała, zanim jeszcze zaczął się proces. Rozkwitała, zmieniała kolory (do dziś pamiętam jej obłędnie kobiece kolczyki) i pokazywała, jakie absolutnie zachwycające siły i zasoby ma w sobie. Piękny to był proces, bardzo piękny, bo też i piękno w Agnieszce niespotykane.


Kontakt z Agnieszką:

agnieszka_dobron@op.pl


Przeczytałeś/aś właśnie historię Agnieszki…..

Co jest w niej ważnego? Co Cię zainspirowało? Co bierzesz dla siebie?

Zapisz/Narysuj to:

Anastasija

Dzisiaj

Dzisiaj jestem początkującym coachem, zaczynam od zarejestrowania firmy — na razie w obrębie fundacji „Twój Start up” — tworzenia swojej oferty, swojej strony internetowej, pierwszych wykładów i sesji.

Póki co głównym moim zajęciem pozostaje praca na etat w handlu zagranicznym. Wszystkie tematy związane z coachingiem są na etapie rozwoju i umocnienia. Pragnę, by te proporcje się odwróciły.

Dużym krokiem dla mnie było utworzenie strony na Facebooku poświęconej zdrowiu — Zdrowa Ty oraz założenie bloga — naturapozytywna.blogspot.com. Brałam czynny udział w targach coachingowych, na których prowadziłam sesje. Za mną już pierwszy wykład na temat żywienia jesienią. Oprócz tego ukończenie studiów podyplomowych z coachingu i dwóch kursów z dietetyki.

Uszczęśliwia mnie dużo rzeczy, trudno wymienić wszystkie. Na szczęście dostrzegam i umiem czerpać radość i szczęście z rzeczy najdrobniejszych, przyziemnych.

Mój dzień powszedni wygląda tak, że pracuję w domu na etacie, od 8.00 do 16.00. Potem mam czas na przyjemności — spotkania, fitness, warsztaty, no i obowiązki rodzinne.

Otaczają mnie różni ludzie… Widzę, jak różni się moje środowisko z pracy od tego, z którym wolę się spotykać.

Energii dodają mi ćwiczenia fizyczne — uwielbiam pilates, odpoczynek, dobrą motywującą książkę lub spotkanie osoby naładowanej energią. Podróże! Jak mogłam o nich zapomnieć!

Motywację czerpię od nowych znajomych, przekonania o tym, że chcę się rozwijać jako coach, no i wewnętrznej potrzeby ciągłego uczenia się — wprost uwielbiam dowiadywać się nowych rzeczy, poznawać nowe teorie i nowych ludzi, coś dla siebie odkrywać. Czasami mam wrażenie, że moja głowa nie pomieści tego wszystkiego, wtedy potrzebny jest odpoczynek.

Najważniejszą wartością jest dla mnie zdrowie, potem rodzina. Ważne jest także samodoskonalenie się, poczucie sprawiedliwości, harmonia. A naprawdę ważna jest odpowiedź na pytanie o misję, z którą przyszłam na świat. Odnalezienie równowagi wewnętrznej i pomaganie innym.

Równowagę życiową pozwala mi utrzymać wiedza, którą posiadam. Jestem dość emocjonalną osobą i naprawdę ciągle się uczę panowania nad emocjami. Nie jestem histeryczką, o nie! Tylko czasami moje reakcje są zbyt gwałtowne i mogłabym reagować bardziej dojrzale. No i pilates — moja ulubiona forma aktywności fizycznej.

Moje mocne strony — empatia, elastyczność, szybka reakcja, umiejętność motywowania innych. Słabe — nie lubię wdawać się w szczegóły, czasami brak mi sił do dokończenia czegoś (szczególnie rzeczy związanych z pracą na etat: wypełnianie tabelek sprzedażowych — koszmar!).

Cele pomaga mi osiągać odpowiednia motywacja.

Wczoraj

Kiedyś doskwierała mi przede wszystkim moja sytuacja zawodowa. Nie pracowałam w wyuczonym zawodzie (ale znowuż pracy zgodnej z wykształceniem też bym nie chciała). Czułam się ciągle „nie na swoim miejscu”, wydawało mi się, że nie żyję własnym życiem. Tak, jakby z góry coś przesądziło o tym, czym się zajmuję. Wydawało mi się, że to okoliczności zdecydowały za mnie — co studiować, gdzie pracować. A potem trzeba było już tylko iść tą drogą, by utrzymać rodzinę.

Tamten czas charakteryzowało przede wszystkim dużo lęku i niepewności, brak wiary w siebie i zagubienie.

Pracowałam w firmie handlowej na warunkach home office, byłam wypalona zawodowo, w totalnej rozsypce. Nie widziałam perspektyw na zmianę drogi zawodowej, ponieważ nie chciałam pracować w innej firmie handlowej, bo handel mnie już nie zadowalał tak jak kiedyś, a nie miałam pomysłu na nową drogę (zainteresowań dużo, ale brak konkretów).

Wiele energii traciłam na poważne traktowanie krytyki w pracy, zajmowanie się czymś, czego nie lubię robić i do czego się nie nadaję. Widziałam, że cała struktura firmy wymaga naprawy, zarządzanie jest nieprofesjonalne.

Borykałam się z planami sprzedażowymi, które muszę zrobić bez względu na wszystkie okoliczności, nikogo nie obchodziły zmiany ekonomiczne i polityczne np. na Ukrainie — moja sprzedaż powinna była rosnąć z roku na rok.

Czułam bezsilność i złość. Chciałam, by mnie usłyszano, chciałam także mieć większy wpływ na podejmowane decyzje. Marzyłam też, by odnaleźć zajęcie, dzięki któremu będę czuć, że robię coś wartościowego i pożytecznego. Chciałam być potrzebna i doceniana.

Jednocześnie miałam obawy związane z poczuciem własnej wartości, wydawało mi się, że mogę być po prostu bezużyteczna i nic niewarta, skoro praca nie przynosi mi żadnej satysfakcji. Bałam się także, że jeżeli nawet przejdę do innej firmy handlowej, nic się nie zmieni.

Myślałam, że jestem niezdecydowana, bo nawet w wieku 35 lat nie mogę odnaleźć swojej pasji zawodowej, to napawało mnie lękiem i poczuciem beznadziei.

Wokół mnie byli ludzie racjonalnie myślący, którzy powtarzali, że trzeba się trzymać tej pracy, którą mam i tyle. Przypominali mi, że jestem jedynym żywicielem rodziny, i trudno, czasami trzeba się poświęcić.

Osiągnięcie celu bardzo blokowała mi tamta sytuacja życiowa, obawa przed wyjściem ze strefy komfortu. Brakowało mi wiedzy na temat dalszej drogi, wiedzy na temat swoich mocnych stron i umiejętności.

Zmiana

Kiedy nastąpił ten moment, gdy zaczęłam wprowadzać w swoim życiu zmiany? Oczywiście trzeba zacząć od ogólnego zainteresowania rozwojem osobistym, kiedy to poszukiwania sensu istnienia, efektywności działań, wyrażania emocji zaczęły nabierać tempa. Wtedy pojawiły się spotkania (różnego rodzaju warsztaty czy wykłady), społeczność internetowa, książki. Duży wpływ wywarła na mnie książka Scotta Blancharda „Coaching. Poznaj tajniki sukcesu”, dzięki której przeprowadziłam autocoaching i kilka rzeczy sobie uświadomiłam. Nagle okazało się, że ja wiem, czym chcę się zajmować w życiu, te wszystkie odpowiedzi tkwią we mnie, tylko nie umiałam ich odnaleźć. Kolejnym etapem stały się studia podyplomowe coachingu, na które przyszłam wypalona zawodowo i z wciąż mglistym wyobrażeniem na temat dalszej drogi.

Tak naprawdę wszystko zaczęło się dzięki studiom, cudownym nauczycielom (i tu przede wszystkim mam na myśli Kasię Latek), sesjom coachingowym. Wiedziałam, że chcę przejść proces coachingowy z prawdziwym coachem, by móc dalej pracować i rozwijać się jako coach.

Na studiach podyplomowych Kasia Latek była moim wykładowcą, a później wybrałam ją na promotora.

Moim celem było odnalezienie zajęcia, które byłoby spójne z moimi wartościami. Odnalezienie pracy dającej rozwój, satysfakcję.

W procesie mojego coachingu odkryłam w sobie większy potencjał, uwierzyłam, że jestem w stanie zbliżyć się do swojego celu. Zobaczyłam, gdzie mogę czerpać energię i co mi służy, a co nie. Pozbyłam się niektórych ograniczających przekonań: „Żeby zarobić, trzeba się narobić”, „Praca, która rozwija, nie jest pracą, gdzie się zarabia”.

Zaczęłam robić konkretne kroki do osiągnięcia celu. Z natury jestem marzycielką i w głowie mam zawsze pełno projektów, natomiast gorzej jest z realizacją. Teraz wiem, że nie wystarczy marzyć, trzeba robić konkretne (choćby małe) kroki. Wypracowałam także umiejętność etapowego planowania i spojrzenia z dystansem na otaczającą mnie rzeczywistość.

Ważna też jest zmiana myślenia. Przez całe życie człowiek myśli jakimiś kategoriami, ma przekonania, które go ograniczają, i tak naprawdę nie może przeprowadzić zmian, bo zbyt dużo kryje w sobie nieuświadomionych blokad. Kiedy one znikają, jest dużo łatwiej żyć.

Moja motywacja była silna, wiedziałam, że bez tego nie ruszę dalej. Zbyt długo zwlekałam z wprowadzeniem zmian.

Moja coach była dla mnie przy tym niesamowitym wsparciem. Wspierała mnie swoją pracą, odpowiednimi ćwiczeniami, które wykonywałam podczas sesji coachingowej. Chcę przede wszystkim podziękować Wszechświatowi, że na swojej drodze życiowej spotkałam taką osobę, i mogę wszystkim polecić Kasię jako specjalistkę coachingu. Niezwykle merytoryczna, profesjonalna i jednocześnie ciepła osoba.

Ogólnie na początku coachingu było mi troszkę niewygodnie, ale tylko przez chwilę. Może to było takie przejście — twój nauczyciel stał się twoim coachem, ale za chwilę czułam się dobrze, bezpiecznie i z odpowiednim wsparciem ze strony coacha.

Pomyślałam, że oto nadchodzą moje długo oczekiwane (wymarzone) zmiany.

Gdybym miała jakiejś osobie polecić tę formę rozwoju osobistego, zapytałabym, czy uważa ona, że potrzebuje zmian w swoim życiu. Czy jest wystarczająco zmotywowana do tego, by te zmiany przeprowadzić? A po uzyskaniu twierdzącej odpowiedzi podam swoją dłoń i powiem: „Chodź, będę obok, będę cię wspierać w twojej drodze. Zobaczysz, jakim niesamowitym człowiekiem jesteś i co sam możesz zrobić w swoim życiu! Jestem pewna, że sam siebie zaskoczysz”.

Jutro

Plany na przyszłość mam bardzo duże. Od zaistnienia w środowisku coachingowym po stworzenie firmy z kompleksową obsługą klienta w zakresie zdrowia. Dalej będę się rozwijać, jest tyle różnych ciekawych teorii, których jeszcze nie poznałam, tylu ludzi, których warto poznać i od których warto się uczyć. Chcę zrobić kurs instruktora pilates, chcę nauczyć się technik automasażu i uczyć później innych. Myślę o organizowaniu wyjazdów połączonych z coachingiem zdrowia.

Chciałabym poznać różne narzędzia coachingowe, które pomogą mi w pracy, a może stworzyć swoje własne. Tak, jak wspomniałam — nabyć nowe umiejętności. Zajmować się tylko tym, co mnie interesuje i rozwija.


Oto jak wspomina pracę z Anastasiją jej coach (Katarzyna Latek-Olaszek):

Anastazja równa się wartości. Każdy coach wie, co kryje się za tym słowem, ale czy każdy spotkał na swojej drodze Klienta, który TAK mówi o wartościach? Że żyją, mają barwy, wydają odgłosy i wbijają się w głowę tak, że nie sposób o nich zapomnieć. W taki sposób Anastazja pracowała ze swoimi wartościami. A ja? Ja… słuchałam.


Przeczytałeś(-aś) właśnie historię Anastasiji…

Co jest w niej ważnego? Co Cię zainspirowało? Co bierzesz dla siebie?

Zapisz/Narysuj to:

Aneta

Każdy wybór, jakiego dokonujesz, ma swój rezultat końcowy.

Zig Ziglar

Dzisiaj

Dzisiaj jestem coachem, mentorcoachem ICF Global, Trenerem Biznesu.

Prowadzę swoją firmę szkoleniową Jurewicz Coaching Projekt. Prowadzę procesy rozwojowe dla organizacji, głównie w obszarze coachingu.

Czuję, że osiągnęłam wolność i niezależność oraz pracę, która jednocześnie jest moją pasją.

Wiem dzisiaj, że moje życie jest sukcesem. To, co mam dziś. Moja rodzina. Moi przyjaciele. Moja praca. Moim największym sukcesem jest realizowanie siebie, słuchanie siebie i podążanie za swoim wewnętrznym głosem. Moje spełnienie.

Uszczęśliwiają mnie góry! Widok Tatr jest dla mnie takim tylko moim szczęściem. Sukcesy moich mentee. Uszczęśliwiają mnie relacje, jakie tworzę. Pasje, jakie realizuję.

Dni spędzam bardzo różnie. To zależy od tego, czy szkolę, czy pracuję na miejscu. Jeśli szkolę, to jestem poza domem. Spędzam wtedy czas na sali szkoleniowej od rana. Po szkoleniu staram się spotykać z ludźmi z miasta, w którym szkolę. Mam dużo znajomych w całej Polsce. Jeśli jestem na w domu, to rano zawożę moją córcię do szkoły na 8.00. Kiedy wracam do domu, jem śniadanie. To jest taki mój ulubiony czas. Tu się zatrzymuję. Celebruję posiłek… Kiedy jestem po śniadaniu, zaczynam pracę. Pracuję intensywnie do 14.00. Później spędzam czas z córką i mężem. Wieczorem codziennie trenuję. Codziennie inny trening. Jestem uzależniona od ruchu. Treningi wpływają na mnie bardzo, bardzo dobrze. W moim dniu jest dużo czasu na myślenie o górach i coachingu — to moje ogromne pasje. Jest też dużo uważności na czas rodzinny… Na nasze potrzeby. Dużo rozmawiam z moim mężem. Czytam książki — służbowo o coachingu, a prywatnie o górach i czasem typowo babskie książki. Spędzam czas z przyjaciółmi — regularnie — to dla mnie bardzo ważne. Dużo rozmawiam z moimi przyjaciółmi w ciągu dnia. Znajduję czas (regularnie) dla mamy i taty… Odwiedzam ich bardzo często. Często chodzę na różne warsztaty, wciąż się uczę.

W moim życiu są dziś ludzie, jakich chciałam mieć. Nie ma ludzi, którzy na mnie w jakikolwiek sposób źle wpływają. Nauczyłam się dbać o siebie. Wyeliminowałam wszystkie relacje, które mi nie służyły, które mnie ograniczały, które zabierały mi dobrą energię, które powodowały negatywne emocje. Dziś tworzę prawdziwe relacje. To moje świadome wybory.

Energię dają mi ludzie i myśl o górach. Już sama myśl, nie wspominając o tym, kiedy tam jestem… Treningi, moja praca — to mnie nakręca.

Motywują mnie sukcesy, moje wewnętrzne poczucie osiągnięcia celu. Kolejne cele osiągnięte. Motywują mnie ludzie, mądrzy ludzie. Inspirują mnie. Motywuje mnie moja wizja, którą stworzyłam i konsekwentnie realizuję.

Moje wartości w życiu? Wolność!!! Miłość!!! Rodzina!!! Przyjaźń!!! Pomoc innym, pasje, sztuka, spełnianie siebie, słuchanie intuicji, relacje.

Ważna dla mnie jest wolność.

Równowagę w życiu pozwala mi zachować moja wewnętrzna siła. Mam w sobie siłę. Myślę, że dużo z tej siły odziedziczyłam po moim tacie. Moja córka jest dla mnie drogowskazem. Odkąd jestem mamą, to ona stanowi źródło mojej pracy nad balansem.

Moje mocne strony to upór w dążeniu do celu, ambicja, „dawanie innym”, energia, siła.

Słabe — jestem naiwna. Często przyjmuję, że wartości, jakimi się kieruję, są wartościami innych. Okazuje się, że tak nie jest. I to bywa bolesne. Jestem zbyt ufna i otwarta. Jestem śpiochem i mam zawsze bałagan w aucie. Jestem złośliwa i uparta.

Cele pomaga mi osiągać moja siła, wiara w siebie i konsekwencja, duża świadomość siebie.

Wczoraj

Zanim zmieniłam swoje życie na lepsze, było zupełnie inaczej… Byłam „supermenką”, wszystko było w pierwszym terminie, na 100%, bez taryfy ulgowej. Pani idealna. Ciągle brałam na siebie ciężary innych, zapominając całkowicie o sobie oraz swoich możliwościach i siłach. Nie dbałam o siebie. Brakowało mi siły, ciągle pędziłam, ciągle miałam poczucie biegu i niezałatwionych spraw,, że jestem niewystarczająco dobra, nieidealna.

Wtedy byłam przedstawicielem medycznym. Dużo podróżowałam. Lubiłam swoją pracę, jednak w pewnym momencie totalnie się wypaliłam. Nie widziałam sensu w powtarzających się dniach. Po pracy zwykle nadrabiałam zaległości w domu. I tak w kółko.

Energię zabierały mi problemy innych ludzi. Ciągle ktoś coś ode mnie chciał. Nie potrafiłam odmówić. Czułam się odpowiedzialna za cały świat. Dbałam o wszystkich wokoło, a wcale nie dbałam o siebie.

Borykałam się z problemami sprzedażowymi — byłam handlowcem. Duży stres w pracy. Trudni klienci — lekarze. Nie miałam poczucia bycia kimś ważnym w tej pracy. Czułam się tylko kolejnym trybikiem w machinie zarabiania pieniędzy. Moim wyzwaniem były dylematy moralne. Kiedy jako przedstawiciel medyczny odwiedzałam odziały onkologiczne, ja — w pięknej białej bluzeczce z teczką — mijająca ludzi bez włosów na korytarzu, czekających na chemioterapię… lub poradnie pediatryczne, pełne chorych dzieci. Dylematy obejmowały również moje pobyty na cyklicznych szkoleniach, kiedy to nikt nas nie szanował i kiedy całymi dniami „prano nam mózgi”. Czułam całą sobą, że to nie jest mój świat, że nie jestem w stanie „modlić się” o złą pogodę po to, aby syropy się sprzedawały.

Nie wiedziałam wtedy, że zmiana jest możliwa. Jednak wtedy chciałam po prostu odetchnąć. Tak trójwymiarowo. Chciałam, aby ktoś zdjął ze mnie te ciężary. Marzyłam o wolności. I realizowaniu siebie…

Nawet dobrze nie pamiętam, jakie sama miałam potrzeby… Byłam zbyt mocno skupiona na potrzebach innych ludzi, często bardzo toksycznych ludzi.

Miałam takie obawy, że nie dam rady, że nie starczy mi sił na „zbawienie świata”.

Myślałam wtedy i czułam, że jestem bardzo zmęczona…

Ludzie, którzy mnie otaczali, byli bardzo „nieprawdziwi”. Kiedy odeszłam z „korpo”, nikt się do mnie nie odezwał. Przestałam istnieć. Takie to były „prawdziwe” relacje…

Zdawałam sobie sprawę, że zawsze osiągałam cele, tyle że to nie były moje cele!

Zabrakło wtedy słuchania siebie! Akceptowania siebie. Dbania o siebie. Kochania siebie.

Największą przeszkodą była pustka…

Zmiana

Coaching pojawił się w moim życiu, kiedy skończyłam szkołę trenerów, w zasadzie dwie. Zdecydowałam się uzupełnić warsztat trenerski i trafiłam do szkoły coachów. Tam spotkałam swojego coacha, który był moim nauczycielem w tej szkole.

Już wtedy moim celem było odejście z pracy w roli przedstawiciela medycznego.

Dzięki sesjom chciałam po prostu się odważyć.

W czasie mojego procesu coachingowego uświadomiłam sobie wszystko! To, że już nie mam sił ani zasobów, aby być „supermenką”. To, że realizuję nieswoje cele. To, że wcale nie realizuję swoich wartości. To, że dążenie do ideału ma źródło w mojej relacji z mamą, która mnie nie chwaliła, lecz oceniała i krytykowała. A ja dążyłam do ideału, aby wreszcie usłyszeć „jestem dumna”. Chciałam być perfekcyjna we wszystkim, aby ona wreszcie to zauważyła. Często pracowałam ponad swoje siły i zasoby. Największym jednak odkryciem była sytuacja, kiedy podczas techniki „Idealne JA”(wizualizacja idealnego JA, wchodzisz do metaforycznego drzewa i przeglądasz się w lustrze, które tam się znajduje. Widzisz swoje idealne JA) zobaczyłam siebie.

Ten obraz zmienił w moim życiu wszystko. To był zwrot w moim życiu. Zobaczyłam siebie tak zupełnie inną od tej kobiety, którą widziałam w lustrze w rzeczywistości — biegnącej, by nadążyć za czasem, kobiety w „kółku chomika”. Na co dzień wyglądałam jak typowy „korpoludek”, w garniturach, szpilkach, z teczką na laptopa i czerwonymi paznokciami oraz makijażem. Miałam wtedy krótkie włosy. W lustrze zobaczyłam piękną dziewczynę, stojącą boso, w długiej, białej, lnianej sukience i z długimi, pięknymi blond włosami, bez makijażu, bez pomalowanych paznokci. Taką naturalnie piękną z lśniącą cerą i uśmiechem pochodzącym z głębi duszy. Ten obraz mną wstrząsnął. Zrozumiałam, że życie, jakie prowadzę, nie jest moim życiem, że osoba, jaką jestem, nie jest moim idealnym JA. Zrozumiałam, że moja dusza tęskni za obrazem z lustra w drzewie.

Od tamtej sesji zmieniło się wszystko. Oczywiście zmiana była stopniowa. Dziś jestem naturalna. Mam długie blond włosy. Noszę płaskie buty i sukienki w kwiaty. Wkładam szpilki tylko na spotkania służbowe. A garniturki tylko podczas dni szkoleniowych. Jestem naturalna. Noszę buty trekkingowe i do biegania, bo ciągle biegam, ale treningowo, nie za czasem jak kiedyś. To nie jest tylko zmiana wyglądu, choć moi przyjaciele twierdzą, że to drugi biegun. To moja wewnętrzna zmiana. Zapuszczając włosy, rozwinęłam siebie — taką, jaką jestem naprawdę. Taką, jaką wtedy widziałam w lustrze. Piękną, silną, naturalną. Odeszłam z etatu, założyłam swoją firmę i tym samym realizuję swoją pasję, jaką jest bycie coachem i trenerem.

Nie robię niczego w moim życiu, co mi nie służy. Robię wszystko, co chcę robić, co czuję i co mnie rozwija. Jestem wolna! Prawdziwie wolna!!!

Ważne w tym wszystkim było odkrycie siebie. Prawdziwej siebie. Akceptacja siebie. Z wadami i niedoskonałościami. Akceptacja tego, że bycie niedoskonałą jest OK. Idealna jestem dziś tylko w spełnianiu siebie. Już nic nikomu nie udowadniam i z nikim się nie ścigam. Zrzuciłam ciężary, jakie mnie osłabiały. Nie ma relacji z nieprawdziwymi ludźmi. Pozwalam sobie na bycie niedoskonałą i w pełni to akceptuję.

Wiem, że punktem przełomowym w tej zmianie było wspomniane ćwiczenie z lustrem.

Kiedy już odkryłam siebie, to moja motywacja do urealnienia obrazu z lustra okazała się największą, jaką dotąd miałam.

Dzisiaj wiem, że istotą coachingu jest gotowość klienta do zmiany. Wierzę, że jeśli jest odpowiedni moment, jeśli człowiek dojrzeje wewnętrznie do zmiany, znajdzie sposób, aby te zmianę wprowadzić. Znajdzie wtedy coaching i coacha. Lub inny sposób…

Jutro

Chcę zdobyć wszystkie szczyty Tatr, a potem jechać na trekking w Himalaje. Chcę dalej kochać siebie jak dziś… Chcę wejść na Mount Everest!

Chciałabym być jeszcze mamą synka…


Przeczytałeś(-aś) właśnie historię Anety….

Co jest w niej ważnego? Co Cię zainspirowało? Co bierzesz dla siebie?

Zapisz/Narysuj to:

Beata

Człowiek z charakterem nie ustaje w działaniu dopóty, dopóki nie dostrzeże w sobie przebłysku potencjału. W ten sposób rodzi się pasja.

F. Smith

Dzisiaj

Dziś jestem dumnym z siebie kierownikiem spedycji międzynarodowej. Przede wszystkim zajmuję się kierowaniem moim trzyosobowym zespołem spedytorek, pomagam i doradzam im w pracy. Staram się stworzyć im szeroką bazę klientów i ciekawe transporty do zorganizowania — tak, aby czuły satysfakcję z wykonywanej pracy, a jednocześnie dzięki temu otrzymywały satysfakcjonujące je zarobki (mamy wypłaty prowizyjne).

W niewiele ponad rok udało mi się zbudować silny i wciąż prężnie rozwijający się zespół osób, które się lubią, pomagają sobie, wspierają się i po których widzę, że wykonywana praca daje im satysfakcję.

Największym moim sukcesem jest świadomość tego, że pomimo trudnych sytuacji w życiu prywatnym (rozwód z mężem, który zostawił mnie samą z rocznym dzieckiem) udało mi się stworzyć duży zespół ludzi wspólnie pracujących. A co najważniejsze, stworzyłam wszystko sama bez niczyjej pomocy.

Uszczęśliwia mnie, kiedy widzę, że to, co stworzyłam, działa, że mój sposób kierowania ludźmi jest skuteczny, a ludzie, z którymi pracuję, również są zadowoleni ze swojej pracy — w życiu zawodowym. Uszczęśliwia mnie moje uśmiechnięte dziecko, czas spędzony wspólnie z najbliższymi, z ludźmi, których kocham — w życiu prywatnym.

Po pracy staram się jak najwięcej czasu spędzić z rodziną, z córką i obecnym partnerem. Kiedy tylko możemy, staramy się ten czas spędzić aktywnie na świeżym powietrzu.

Otacza mnie głównie rodzina, osoby, które kocham. Poza tym są jeszcze trzy ważne dla mnie osoby, moje przyjaciółki, które niestety rozjechały się po Polsce i świecie, więc nie widzimy się zbyt często, aczkolwiek kontakt od wielu lat jest regularnie podtrzymywany. Generalnie staram się otaczać ludźmi o pozytywnej energii, wesołymi, otwartymi. Rodzina i przyjaciele to jest dla mnie największa wartość. Ludzie, bez których nie przeszłabym przez najgorsze momenty w moim życiu.

Energii dodaje mi świeżo wyciskany sok z grejpfruta, wypity o poranku. A tak poza tym: pozytywne myślenie, wiara w to, że każdy dzień będzie sukcesem. Myślenie o moich małych celach, które sobie stawiam, i świadomość tego, że z dnia na dzień jestem coraz bliżej ich realizacji.

Motywuje mnie każdy kolejny sukces, pozytywne nastawienie do życia, stawianie sobie małych celów, które powoli realizuję…

Dla mnie najważniejsze jest to, żeby być w życiu szczęśliwą i spełnioną (zarówno w życiu zawodowym, jak i osobistym), żeby cieszyć się każdym dniem, tak jakby to był ostatni dzień w moim życiu. Mam wciąż wiarę w to, że sobie poradzę, że nie ma rzeczy niemożliwych, że mam wokół siebie ludzi, którzy mnie kochają i których ja kocham. Generalnie myśl o tym, że wszystko prędzej czy później się ułoży.

Moją podstawową mocną stroną jest upór w dążeniu do realizacji własnych celów. Słabą stroną jest niestety zbyt duża empatia i wiara w dobro ludzi — czytaj naiwność.

Klucz do moich sukcesów to przede wszystkim ustalenie celu, terminu jego realizacji, a następnie dążenie do realizacji małymi kroczkami i radość z każdego kroku, który mnie do niego przybliża.

Wczoraj

Wcześniej było inaczej…

Tamten czas charakteryzowały: brak wiary w swoje umiejętności, denerwowanie się niepowodzeniami, negatywne nakręcanie się. Stres, który działał na mnie demotywująco.

Byłam niepewna siebie, nie odnosiłam sukcesów. W pracy nie udawało mi się osiągać swych założeń. Nie mogłam znaleźć właściwej drogi do rozwiązania problemów — zapętlałam się w nich. Prywatnie chodziłam zagubiona, nieswoja, nie mogłam się skupić, skoncentrować.

Po pracy wracałam do domu, starałam się spędzić trochę czasu z moim dzieckiem. W pogodne dni najczęściej spacer. Bez jakichś szczególnych atrakcji i wyjątkowych zabaw. W domu wpadałam w wir obowiązków. Przesadne sprzątanie, gotowanie… Żeby tylko się czymś zająć.

Niepowodzenia i samotność zabierały mi życiową energię. Przede wszystkim niepowodzenia w pracy. Brak sukcesów i nieodpowiednie motywowanie do pracy przez przełożonych.

Czułam się źle, byłam bezsilna, miałam negatywne podejście do życia.

Nic mi się nie chciało.

Z drugiej strony, chciałam mieć kogoś obok siebie — partnera, który mnie pokocha, zwróci mi chęć do życia, kogoś, komu zaufam, komu będę się mogła wyżalić, opowiedzieć o swoim problemie.

Chciałam być szczęśliwa. Chciałam mieć kogoś, kto będzie dzielił ze mną życie. Potrzebowałam partnera. Brakowało mi partnerstwa… Ja jestem człowiekiem „stadnym”. Nie umiem żyć sama, muszę mieć obok siebie kogoś, kto będzie mnie wspierał i doda mi skrzydeł. W każdym razie potrzebowałam tego w tamtym momencie…

Byłam sama z córką, nie radziłam sobie w pracy, szefostwo „straszyło” mnie, że jeśli sobie nie poradzę i nie spełnię ich oczekiwań, zostanę zdegradowana i moja pensja również zostanie obniżona. To było najgorsze, bo miałam przed sobą wizję, że nie będę w stanie sama utrzymać domu, dziecka…

Nocami w spokoju zastanawiałam się, szukałam rozwiązania sytuacji. Co zrobić, żeby jednak w końcu odnieść sukces? Jak wreszcie ruszyć to, co tak naprawdę doskonale potrafiłam, tylko nie umiałam zacząć…

Na szczęście byli wokół mnie ludzie, przede wszystkim moja rodzina i najważniejsi dla mnie przyjaciele. Kilka koleżanek z pracy, które znają specyfikę naszego zawodu. Wszyscy ci ludzie podtrzymywali mnie na duchu, mówili, że jestem świetna w tym, co robię, i to w końcu przyniesie oczekiwane efekty.

Sama odczuwałam natomiast swoistą niechęć do zmian spowodowaną niepowodzeniami…

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.