WSTĘP
Większość z nas zastanawiała się przynajmniej raz w życiu nad tym, jakie miejsce przynależy religii w świecie zdominowanym przez badania i odkrycia naukowe. Czy jest możliwe, by nauka i religia mogły bez przeszkód funkcjonować we współczesnym świecie? W końcu jak mamy rozumieć religijne opisy stworzenia świata, dogmaty, konieczność inicjacji sakralnej oraz — podawane przez tak zwane święte księgi — historie, jednocześnie ucząc się od dzieciństwa teorii biologicznych, genetycznych, ewolucjonistycznych, fizycznych, kosmologicznych podawanych przez naukowców? Co jest więc prawdą, a co zwykłym mniemaniem?
Publikacja próbuje odpowiedzieć na najważniejsze pytania dotyczące obu dziedzin: Czym jest religia? Co to jest sacrum? Czym jest profanum? Jak należy rozumieć apostazję? Jaki jest charakter inicjacji sakralnej? Jak należy pojmować religię w polityce? Jaka jest funkcja nauki? W jaki sposób pogodzić teorie naukowe z teoriami religijnymi i wiarą? Czy etyka powinna zastąpić religię w szkołach? Dlaczego tolerancja religijna jest tak ważna? Jak można udowodnić istnienie Pierwszej Przyczyny?
Poza tym treści zawarte w książce ukazują coś znacznie więcej. Kreują one zarys odrębnej teorii, która być może mogłaby stać się wyjaśnieniem funkcjonujących różnic pomiędzy religią a nauką, a jednocześnie pragnącej stanowić pewną alternatywę dla obu w bliższej lub dalszej przyszłości.
I APOSTAZJA
Jakikolwiek obrzęd religijny jest narzędziem wspólnoty religijnej służącym celom tej wspólnoty do publicznego zrzeszania się jej wyznawców dla określonych z góry celów społecznych i politycznych. Każda religia posiada rytuały inicjacyjne. W związku z tym, że koncepcja wewnętrzna każdej religii kłóci się z teorią o wolności sumienia i wyznania, regulowaną w wielu krajach odrębnymi przepisami prawa, żadna — jak dotąd — nie stanowi obiektywnej alternatywy dla świata nauki. Niestety dla dobra przyszłości ludzkości nie jest to dobra wiadomość. Jeśli inicjacji sakralnej dokonuje osoba pełnoletnia i w pełni świadoma przynależności do wyznania, jest to w zupełności uprawomocnione postępowanie, nawet jeśli byłoby nielogiczne czy bezpodstawne. Jeśli jednak jej przedmiotem są niemowlęta lub małoletnie dzieci nie do końca świadome obrzędu, rytuał ten wydaje się być nadużyciem ze strony osób dorosłych decydujących o przynależności wyznaniowej za ich mniejszych podopiecznych. Takie sytuacje budzą później u wielu dorosłych poddanych inicjacji religijnej w dzieciństwie sprzeciw lub bunt, w szczególności gdy ich stosunek do wiary jako takiej znacznie odbiega od norm i zasad religii, do której zostali zmuszeni przynależeć. Podobne sytuacje budzą kontrowersje nie tyle w środowisku niewierzących, lecz też w samej wspólnocie, która winna jest zmienić ów podejście światopoglądowe w swoim kodeksie prawa. O ileż bowiem byłoby prościej, gdyby rytuał uzależniony był wyłącznie od świadomej decyzji człowieka. Zaiste nie trzeba by było głowić się wtedy, czy możliwa jest całkowita apostazja, czy tylko częściowa. Jakkolwiek osoby chcące formalnie odstąpić od narzuconej im religii (tu wspólnoty wyznaniowej z definicji), nie muszą być od razu osobami niewierzącymi. Mogą być ateistami, agnostykami lub osobami deklarującymi inne wyznanie albo wyznającymi jeszcze inne niesprecyzowane poglądy teologiczne czy filozoficzne. To jednak zasadnicze wydaje się podjęcie dyskusji nad gruntownymi zmianami w systemie prawa wyznaniowego wielu wspólnot religijnych. Kwestie te winny być na bieżąco uaktualniane, gdyż przynoszą niepotrzebne w społeczeństwach konflikty i indywidualne cierpienia duchowe.
Wielokulturowość, a także wielowyznaniowość w dzisiejszym świecie powodują większą tolerancję w stosunku do osób o innym światopoglądzie religijnym i nie musi to oznaczać (toteż nie powinno) wcale wrogości w stosunku do określonego wyznania lub jego braku. Obowiązujące globalne prawa o swobodzie wyznania i szacunku do uczuć religijnych winny obejmować przecież także małe dzieci, które powinny być wolne od jakichkolwiek narzuceń woli wyznaniowej, obrzędowości, symboliki i rytuału z uwagi na brak rozwiniętej decyzyjnej świadomości. Moralność ludzka bowiem nie jest uzależniona od przynależności lub jej braku do jakiegokolwiek wyznania. Co więcej, nauka etycznego postępowania winna być szerzej rozpatrywana w sytuacji wielowyznaniowości społeczeństw i w istocie nie zastępuje ona nauki religii w szkołach, ale jest dobrą alternatywą i pomocą edukacyjną dla wielu nurtów religijnych.
Ewoluowanie wyznania, odcinanie się od religii jest sprawą naturalną w społeczeństwach, od kiedy to religia zaczęła sprawować ważne funkcje dla człowieka. Należałoby więc przemyśleć taktykę edukacji religijnej, jeśli jakiekolwiek wyznanie miałoby jeszcze odgrywać w życiu wielu ludzi jakąkolwiek pozytywną społeczną rolę. Schematyczność, monotoniczność praktycznie wszystkich religijnych obrzędów czy konieczność społecznego finansowania wielu instytucji religijnych może odstraszać poszczególnych lub potencjalnych wyznawców kierujących się pryncypialnie zupełnie innymi kategoriami w podejmowaniu życiowych decyzji. Jakkolwiek wiara w życiu każdego człowieka przynosić może pozytywne rezultaty, o ile jest świadoma, motywująca czy terapeutyczna, tak jednak każdy powinien znać swoje prawo do wolności wyznania, przynależności lub jej braku, a ponadto winien tym prawem aktywnie i do woli jako świadoma istota rozporządzać. Kwestia apostazji wywołana została przez nieadekwatne posunięcia administracyjne wspólnot wyznaniowych w stosunku do zjawiska inicjacji sakralnej nie mogących się ustosunkować z uwagi na zwyczajny brak chęci podjęcia otwartych i koniecznych w tym względzie racjonalnych decyzji, czy z uwagi na paradoksalne luki decyzyjności wyznaniowej świadomej woli wspomniane powyżej. Odpowiedzialność bezpośrednia spada w tym wypadku niefortunnie na dorosłych narzucających dzieciom inicjację (konieczną tylko i wyłącznie z punktu widzenia interesu określonej religii), podejmujących za nie arbitralnie i bezpodstawnie przedwcześnie decyzji o wyznaniu, gdyż kiedyś tak samo postąpiono z nimi. Sama istota apostazji nie znaczy wiele więcej jednak niż kolejne formalne ustosunkowanie się do — utartego i opornego na jakościowe zmiany — obrzędu. To tylko formalne odejście od wspólnoty religijnej.
Oczywiście skoro ten akt przynosi komuś ulgę lub daje iluzję świadomej woli, jest on jak najbardziej dlań stosowny i zapewne zdejmuje ciążące duchowe brzemię — ale nie zdejmuje w żadnym razie brzemienia nadanej religii, lecz dokonanego nieswojego wyboru raczej.
Z uwagi jednak na brak rozwiązania tej kwestii w ustosunkowaniu do tematu wielu religii, apostazja nie jest, jak można przypuszczać, koniecznym aktem stosowanym przez człowieka, który odczuwa brak przynależności do narzuconej mu wiary, jakiekolwiek pobudki byłyby podstawą tej decyzji. Apostazja więc, wedle owego przekonania, jest następnym formalnym aktem hierarchizowania się, katalogowania własnego światopoglądu, który przecież nie zawsze poddaje się tej procedurze raz na zawsze. Sytuacje życiowe zmieniają człowieka i nic nie jest wciąż takie samo. Zmieniają się opinie, poglądy, zapatrywania, a ideologie nabierają barw lub innych znaczeń w zależności od dostępnego doświadczenia i nabytej wiedzy. Formalne podpisy powodują niepotrzebny dysonans poznawczy w człowieku, który po dokonaniu tego aktu odczuwa niewiele później jakąś wewnętrzną transformację i zmienia pogląd na życie, na otaczający go świat. Nie można bowiem mieć niezmiennej i stałej pewności odnośnie stosunku do kwestii egzystencjalnych. Bez względu jednak na rodzaj obowiązującej religii w życiu danego człowieka apostazja znajdzie tam swoje miejsce i każda religia z osobna winna tę kwestię uwzględnić w swoim kodeksie prawa. Ze strony określonej wspólnoty wyznaniowej nie wolno jednak też obciążać deprymującym brzemieniem osób, które decydują się na krok odstąpienia od wyznania, tym bardziej, że wstąpienie do niej nie było związane z ich bezpośrednią celową wolą i przy zachowaniu świadomej ich decyzji, a narzucone było bezspornie przez inne osoby. Toteż język i terminologia w procesie odstępowania od narzuconej wiary przez apostatę winny obejmować w takich przypadkach zasady świeckie, bo ogólne, w pełni zrozumiałe i możliwie najbardziej obiektywne.
Oddzielność państwa od kwestii religii także jest tu zasadnicza, jeśli mamy opiniować o państwie nowoczesnym, czyli rozwijającym się. Religia powinna sprawować funkcje pomocnicze, nigdy decyzyjne, nie powinna wpływać drastycznie na decyzje państwowe ani im ulegać. Jako sprawiedliwa ręka jednak winna służyć wsparciem duchowym w kwestiach z jej punktu widzenia zasadniczych i rozwiązywać problemy natury etyczno-moralnej, które bez religii stają się w ateistycznym państwie nierozwiązywalne, co może w ostatecznym rozrachunku prowadzić do jego rozpadu. Taka relacja prowadziłaby do zdrowej niczym niezmąconej symbiozy, która miałaby moc leczenia bólów państwa i jego chorób, a które toczą instytucję powołaną dla ludu i przez lud.
Kwestia religijności jednak winna być sprawą osobistą, a nie dyktowaną surowymi przepisami państwa czy religii posiadającej status nadrzędny w kraju. Obowiązkowym jednak powinno być wykształcenie etyczne narodu, które profilaktycznie zaoferuje system wartości niezbędny dla zdrowej koegzystencji między ludźmi o wielorakich światopoglądach. Etyka w przeciwieństwie do religii oferuje szerokie spektrum wartości etycznych istotnych dla wielu kultur i nie zakłada monopolistycznie zawężonego światopoglądu wyznaniowego, co przykłada się do zwiększenia tolerancji w mentalności narodu i jako nauka u podstaw zapewnia wysokiej jakości edukację społeczną. Jest niezbędna dla zachowania zdrowia duchowego państw świeckich rozwijających się zbyt szybko technologicznie.
Wprowadzenie etycznej edukacji zapewnia równowagę w nauce i nie prowadzi do kataklizmów dziejowych danej cywilizacji. Każda wspólnota religijna ma prawo do ustalania własnego prawa dotyczącego spraw wiary i wyznawców świadomie wstępujących w jej organizację. Jednakowoż przepisy te nie mogą mieć zastosowania w przypadku narzucenia wiary. Można w tym kierunku dokonać obiektywnych zmian i zliczyć, ilu jest faktycznych wyznawców określonego wyznania, poddając ludzi prostemu testowi, który określiłby normy wyznaniowe stanu bieżącego. Wszyscy dorośli obywatele państwa musieliby otrzymać określone wezwanie od właściwej sobie organizacji wyznaniowej z prośbą o ponowne przystąpienie do inicjacji religijnej. Pisma musiałyby mieć charakter pism urzędowych i powinny być kontrolowane przez niezależnych, bezstronnych wyznaniowo urzędników państwa, by spis wyznawców był jak najbardziej rzetelnie przeprowadzony. Deklaracje tylko autentycznych wyznawców określonej wspólnoty zaświadczą o aktualizacji danych dotyczących wyznania realnego i pozostawią ich wyznawcami autentycznymi, a innym niezrzeszonym oddadzą honor i prawo do dysponowania własną wolą, które zostało im niesprawiedliwie odebrane. Czynność ta miałaby też swoje uzasadnienie w prawie o ochronie danych osobowych i konieczności ich aktualizacji przez osoby ze wspólnot religijnych, częstokroć nieprawnie administrujących danymi osób, które nie życzą sobie tego, a tylko ewidencyjnie, bo często wbrew własnej woli, należą do wyznawców danej religii, zapewniając nieświadomie dochodowość konkretnej grupy religijnej. Statystyki w tym względzie winny być zatem niezafałszowane, prawdziwe. System można by wdrożyć w życie na wzór spisu powszechnego ludności dokonywanego przez każdy krajowy urząd statystyczny. Dlatego też wiara narzucona przedwczesną inicjacją nie może być traktowana jednakowo, gdyż może być nieadekwatna i nieaktualna. Uregulowanie wewnętrznego prawa wyznaniowego przez wiele wspólnot religijnych zdaje się mieć ogólnoludzkie zastosowanie i winno być restrykcyjnie przestrzegane w każdym kraju. Z innej strony daje bezpieczeństwo również samym wspólnotom wyznaniowym, gdyż oddala kwestię apostazji jako przykrego i konfliktowego zjawiska czy zagadnienia dotyczącego wciąż nieaktualnych danych osobowych i zbędnych czy nikomu niepotrzebnych skarg i zażaleń.
Apostazja to zjawisko naturalne mające swoją realną przyczynę w niestosownym podejściu do spraw wiary, w nieadekwatnym przypisaniu jej do człowieka nieświadomego przydzielanego mu wyznania. Apostazja zrodziła się jako bunt przeciwko decydowaniu za innych odnośnie tak indywidualnej kwestii, jaką jest wiara. Nie należy walczyć z apostazją jako zjawiskiem, lecz należy zmienić prawa, które ją zrodziły, uregulować kwestię o dobrowolności wyznania, która to, będąc respektowaną, bezkonfliktowo usunie przyczynę nieporozumień w kręgach wyznaniowych i anuluje niepotrzebne konflikty.
Obecnie apostazja nie jest doskonałym wyjściem z sytuacji, bo przyczyna apostazji leży w przeszłości i tradycji religijnej, której się usunąć czy cofnąć nie da. Wiele praw religijnych polega wciąż na niezmienionych od setek lat przepisach wewnętrznych, często niepoddawanych mimo wielu nieprawidłowości żadnym reformom. Gdyby zostały uściślone ramy wyznaniowe i przy pomocy nauki potwierdziły autentyczność zjawisk religijnych, sprawy te przybrałyby inny obrót. Tam, gdzie nauka nie byłaby w stanie wyjaśnić problemów badawczych, tam religia niosłaby jej nieodzowne wsparcie merytoryczne lub duchowe. Tudzież tam, gdzie religia wymagałaby pomocy dowodowej, tam nauka spieszyłaby jej z pomocą. I to jest cel, do jakiego należy dążyć ze wszech miar.
Obecne źródła naukowe wskazują, jak daleko swymi korzeniami sięga wiara człowieka i nie są to nawet setki lat, a setki tysiące lat przynajmniej, jeśli zechcemy sięgnąć chociażby do wyników badań sumeryjskich cywilizacji autorstwa badaczy wymarłego klinowego pisma, takich jak Zecharia Sitchin czy wyników badań obecnych zwolenników teorii o starożytnych astronautach, takich jak Erich von Daeniken czy Giorgio A. Tsoukalos zajmujących interesujące miejsce we współcześnie rozwijającej się obiektywnie paleoastronautyce. Jeśli mielibyśmy tylko wziąć pod uwagę odczyty tablic antycznego świata niegdysiejszej Mezopotamii, to dają nam one dziś zupełnie inny punkt widzenia i stawiają wielki znak zapytania w kwestii analizowania tak zwanych świętych ksiąg wszystkich współczesnych religii jawiących się co najmniej jako różne fragmenty jednej wspólnej całości. Nie sposób więc odeprzeć dowody archeologiczne, które jednoznacznie dziś wskazują, iż wiara człowieka w boskość może mieć swoje mocne źródło historyczne, a nie tylko mitologiczne. Dlaczegóż więc odpierać to, co mogłoby nam przynieść korzyść przykładowo technologiczną czy intelektualną? Toteż, co warto zauważyć, nie jest katastrofą nawet samo brzemię narzuconej inicjacji, gdyż dla człowieka świadomie żyjącego i znającego własny cel w życiu lub kierującego się osobistymi wewnętrznymi przekonaniami żaden rytuał nic nie zmienia, a człowiek sobą pozostanie niezmiennie i na pewno do czasu, gdy dojrzewa i zaczyna świadomie już poszukiwać w swym życiu jakiejś praprzyczyny lub czegoś, co zaspokoi jego egzystencjalną wnikliwość poznawczą. Pozwólmy więc ludziom decydować o tym wyznaniowym punkcie startowym, ponieważ dla każdego człowieka ma on inny czas oraz zdecydowanie odmienny przebieg. Nie wolno tego przyspieszać, gdyż to niezaprzeczalnie droga bardzo indywidualna, wręcz intymna. Można oferować pewne wskazówki, lecz gotowej informacji nie wolno wymuszać z uwagi na katastrofalne konsekwencje ducha i psychiki jednostki. Dlatego bezspornie apostazja nie jest konieczna, ponieważ w zasadzie niczego nie zmienia.
Człowiek jest człowiekiem wewnątrz, a nie na zewnątrz. A wewnątrz staje się nim właściwie całe życie, poprzez wiedzę i doświadczenie dojrzewa — tak fizycznie, jak psychicznie, a co najważniejsze: duchowo. Potrzeba kilku pokoleń, by mentalność społeczna wolna była od zabiegów nasiąkniętych mechanistycznym tradycjonalizmem. Konieczne są gruntowne zmiany w ustawodawstwie państwowym, które by regulowały faktyczną a nie urojoną dobrowolność wyznaniową ze szczególnym uwzględnieniem ochrony praw dzieci, dbając o to, by nie były one poddawane żadnym religijnym inicjacjom przed osiągnięciem przez nich pełnoletniości i aby swoboda wyznania nie była podstawą do szykanowania ze strony zdeklarowanych wyznawców innych religii czy pokojowych organizacji wyznaniowych, szczególnie w społecznościach małomiasteczkowych. Tam z dużym naciskiem edukacja etyczna zastępująca religię winna być wprowadzona w pierwszej kolejności. Każde współczesne państwo winno sprawować kontrolę nad bezpieczeństwem społeczeństwa także w kwestii zachowania jego prawa do wolności wyznania. Aby mogło być jednak obiektywnym zwierzchnikiem praw społecznych, musi być wolne od jakiejkolwiek symboliki religijnej, także w instytucjach publicznych, gdyż to prawo jest powszechnie nadal łamane, co nie sugerowałoby braku tolerancji na inne poglądy społeczne. Nie może ono także obstawać za żadną opcją religijną i być płaszczyzną, na której dana religia bazuje, aby kontrolować społeczeństwo niejako z ukrycia, za cichym przyzwoleniem urzędników państwowych deklarujących dominującą religię.
Wszyscy wybrani przedstawiciele w państwie, dzierżący jakąkolwiek władzę, piastujący jakikolwiek urząd państwowy powinni posiadać wykształcenie filozoficzne, być wolni od uprzedzeń religijnych, pozytywnie ambiwalentni w postawach wyznaniowych, niedeklarujący żadnej z opcji wyznaniowej, podobnie jak prezydent, który jako głowa państwa, aby pieczołowicie sprawować opiekę nad narodem, publicznie występuje jako osoba bezpartyjna musi być bezstronny religijnie i politycznie w rzeczywistości. Ta bezpartyjność i obiektywność winna być nad wyraz autentyczna, pozbawiona dwuznaczności, a osoba piastująca koniecznie etyczna w sumieniu dla dobra ogółu narodu.
Rozdzielność więc religii od państwa jest konieczna, aby zachować porządek społeczny i tolerancję religijną, ale — co istotne ze wszech miar — winna być pozbawiona ksenofilii oraz ksenofobii. Jakiekolwiek odstępstwa w tej materii mogą przyczynić się bezpośrednio lub pośrednio do manipulacji, korupcji lub szantażu wobec osób, które oferują inny punkt widzenia lub są ambiwalentni w poglądach, a to jest niedopuszczalne. W społeczeństwach współczesnych XXI wieku brakuje jednolitych postaw międzynarodowej zgody na szacunek do samodecydowania w sprawach wyznania lub jego braku. Wciąż obecna w niektórych krajach nietolerancja w stosunku do osób wyznających mniejszościowe poglądy religijne lub światopoglądowe zakrawa na jawne pogwałcenie humanitarnego prawa z uwagi na obowiązujące naturalne prawo człowieka do występowania we własnej obronie. Jest to prawo nie tyle ogólnoludzkie, to naturalne, dane nam bezpośrednio z urodzenia i przysługujące każdej żywej istocie, będące ponad prawa pisane. Poglądy religijne jednak winny być podstawą tolerancji, o ile nie rujnują innego punktu widzenia i nie zawłaszczają sobie prawa do nadrzędności jednej wyznaniowej postawy. Nie szkodzić drugiemu w swej wolności — taka dewiza służy poprawności relacji społecznych.