Tomik „Zielone i Czarne” to poetycka mozaika, w której spotykają się emocje, kultura i język. Autor bawi się słowem, sięga po odważne skojarzenia i buduje wielowarstwowe obrazy — momentami zaskakujące, momentami wymagające od czytelnika skupienia. Widać w tym pisaniu dużą erudycję, znajomość tradycji i chęć dialogu z literaturą.
To poezja nasycona – gęsta, barokowa, niebojąca się przesady ani językowych spiętrzeń. Nie jest to poezja minimalistyczna ani powściągliwa. Wręcz przeciwnie – celebruje słowo i jego możliwości. Momentami wydaje się, że autor celowo igra z granicą patosu, testując, jak daleko można się posunąć, by nadal pozostać po stronie literatury.
Warto pochylić się nad tym tomem właśnie z tej perspektywy – jako nad zbiorem eksperymentów językowych i kulturowych, które zapraszają do rozmowy z tekstem. To nie jest poezja łatwa, ale z pewnością szczera i nasycona intensywnością autora, który nie boi się mówić głośno, emocjonalnie i z rozmachem.