Zespół nocnego jedzenia.
Użyj 10 wskazówek, aby poradzić sobie z NES.
Książkę tę dedykuję każdej osobie mierzącej się z wyzwaniami dotyczącymi odżywiania się.
Warto walczyć o zdrowie i dobre samopoczucie. Nie jesteśmy sami i ja w wieku 39 lat zrozumiałam, że inwestycja w dietetyka klinicznego ma sens. Zaczęłam też głośno mówić o swoim problemie z NES, co uwolniło mnie od wewnętrznego lęku. Cieszę się, że w tej podróży zrozumiałam, że jako ludzie mierzymy się z różnymi wyzwaniami i warto wyciągnąć lekcje z wyzwań, które to przed nami stawia los.
Nikt z nas nie jest lepszy, czy gorszy. Jesteśmy inni i to jest piękne. Chcę ponad wszystko skupić się na swoim rozwoju, kochać siebie i innych. Pozwolić jednak ponad wszystko sobie na spokój i szczęście.
„Z miłością czynię dla mojego ciała wszystko, co mogę, by pomóc mu zachować idealne zdrowie”.
Louise Hay
Wstęp
Dlaczego zdecydowałam się napisać tego e-booka?
Nie pamiętam dokładnie, kiedy zauważyłam u siebie problem z nocnymi wędrówkami do lodówki. Pamiętam jednak, kiedy po raz pierwszy zastosowałam dietę odchudzającą. Miałam wówczas 15 lat i była to dieta 1000 kalorii.
Odkąd pamiętam stosowałam przeróżne diety odchudzające, często były to tak zwane: „diety cud”. Zdarzały się w moim życiu również epizody jedzenia nocnego. Tak naprawdę za coś nieprawidłowego zaczęłam to uważać dopiero po dwudziestym roku życia. Wtedy chyba naprawdę zaczęłam zauważać ten problem. Nie miałam wówczas nadwagi, ale bardzo dbałam o dietę, przynajmniej w ciągu dnia.
Nocami zdarzało się jednak coś dziwnego. Wybudzałam się w środku nocy i jakby w pół śnie szłam do lodówki, czy szafki, aby zjeść coś, czego z pewnością nie zjadłabym w ciągu dnia.
Funkcjonowałam z tą dolegliwością przez wiele lat, a jednak dopiero przed czterdziestką zaczęła mi ona szczególnie doskwierać. A wszystko dlatego, że problem się nasilił i przytyłam, co sprawiło, że się źle poczułam. Nie miałam jeszcze nadwagi, ale brakowało mi do tego stanu już niewiele, a bardzo nie chciałam do niego dopuścić.
Tym bardziej było dla mnie frustrujące, że w ciągu dnia naprawdę dbałam o dietę i ruch. Nocne napady głodu nad którymi widocznie nie miałam kontroli niweczyły moje wysiłki. Świadomość braku kontroli nad tymi epizodami dodatkowo nasilały we mnie poczucie beznadziejności.
Zaczęłam wtedy szukać wszelkich informacji na ten temat. Co mi jest? Czy ta choroba ma nazwę? Czy są inni ludzie, którzy mają podobne symptomy? Przeszukiwałam sieć, fora, szukałam badań, książek, informacji. Ku mojemu zdziwieniu było niezwykle mało informacji na ten temat. Dowiedziałam się tylko, że najprawdopodobniej cierpię na zespół jedzenia nocnego, zwanym też NES, sleep-related eating disorder — SRED, night eating disorder) i że jest to zespół zaburzeń odżywiania związany także z zaburzeniami snu.
Na forach znalazłam kilka wpisów ludzi, którzy cierpieli na podobny problem, w większym lub mniejszym stopniu, ale informacji tych było wciąż niewiele. Nie wspominając już o tym, że nie znalazłam żadnych wskazówek odnośnie tego, co powinnam zrobić, by poczuć się lepiej.
Wtedy zdecydowałam się opowiedzieć o swoim problemie kilku najbliższym osobom. Było to dla mnie trudne, gdyż wstydziłam się swojego problemu.
Pierwszą osobą, której się zwierzyłam był mój mąż. Poprosiłam go przy okazji, by nocami zwrócił na mnie uwagę i postarał się pilnować. Niestety z uwagi na wykonywaną pracę, mój mąż dwa razy w tygodniu śpi poza domem. Dodatkowo, nawet przebywając w domu nie zawsze wybudzały go moje wędrówki, a wręcz lunatykowanie. Było mi jednak lżej, że ktoś wie o moim problemie. Miałam nadzieję, że choć czasami będzie w stanie mi pomóc, wybudzając w nocy w przypadku lunatykowania.
Pamiętam, że jedną o osób, której również się zwierzyłam ze swojego problemu była moja przyjaciółka, Natalia. Ku mojemu zaskoczeniu Natalia powiedziała, że zna doskonale ten problem i te dolegliwości. Jej mama cierpi na nie od lat.
Natalia martwiła się o nią gdyż ta, zupełnie tego nie kontrolując, jadała w łóżku ogromne ilości jedzenia w nocy. Moja przyjaciółka obawiała się, że jej mama może się nocy zadławić lub w inny sposób zrobić sobie krzywdę. Byłam w szoku, bo pierwszy raz usłyszałam, że jest ktoś jeszcze. Ktoś, kto boryka się z tym samym problemem co ja. Poczułam, ze nie jestem w tym sama.
Czyli jest nas więcej. Jak zatem możemy z tym walczyć? Jak możemy sobie pomóc? Te i inne pytania gościły w mej głowie. Zaczęłam swoją walkę o choć odrobinę poprawy swojego stanu zdrowia. Postanowiłam, że szukając pomocy dla siebie, opiszę swoją historię, by pomóc komuś, kto być może zmaga się z podobnymi dolegliwościami i dopiero zaczyna szukać pomocy.
Pierwsza pomocna opinia dietetyka
23.06.2024r.
W czerwcu tego roku natknęłam się na wpis na facebooku dotyczący NES. Wpis był co prawda dość krótki, ale pokazywał problem związany z zespołem nocnego jedzenia. Autorką tekstu była dietetyczka kliniczna, Katarzyna Piskorz. Postanowiłam do niej napisać. Opisałam swój problem, jak dokładnie wygląda i poprosiłam o opinię, czy jakiekolwiek rady. Katarzyna odpisała, że chętnie umówi się ze mną na rozmowę telefoniczną.
Podczas rozmowy zadała mi wiele trafnych pytań związanych z dzieciństwem, ale i moim obecnym sposobem odżywiania się. Jej zdaniem wybudzanie się w nocy jest skutkiem przyjmowania przeze mnie zbyt małej ilości kalorii w ciągu dnia. To by się zgadzało, bo zazwyczaj jem bardzo zdrowo i staram się o to dbać. Z pewnością bywa, że jem za mało z uwagi na to, że chcę schudnąć, a niestety skutek okazuje się odwrotny od zamierzonego.
Kasia zaproponowała mi ułożenie planu żywieniowego i zapewniła, że pomoże mi on uporać się z NES.
Zapytałam ją, czy miała kiedykolwiek przypadek pacjenta z objawami zespołu nocnego jedzenia. Niestety byłam jej pierwszym takim przypadkiem. Trochę mnie to zmartwiło, ale mimo wszystko postanowiłam spróbować. Na wstępną konsultację umówiła mnie w terminie 16 lipca.
02.07.2024r.
Dziś w nocy powtórzył się epizod z jedzeniem. O godzinie 24.00 zjadłam kilka plasterków szynki z indykiem. Pamiętam, że pomimo bycia w stanie półświadomości, jakby w śnie, byłam na tyle przytomna, by wybrać do zjedzenia coś w miarę zdrowego. Gdybym miała wskazać przyczynę wybudzenia się i jedzenia o tej porze, powiedziałabym, że czułam faktycznie głód. Byłam głodna i nie myślałam w tamtym momencie o skutkach jedzenia w środku nocy, nie myślałam trzeźwo. Moje myśli wówczas krążyły tylko wokół jedzenia.
09.07.2024r.
Po konsultacji z Katarzyną pewne jest jedno. Mam problem z prawidłowym układaniem swojego menu. Najprawdopodobniej jem za mało w ciągu dnia (chcąc schudnąć) i w efekcie mam napady głodu (wieczorami lub w nocy). Katarzyna powiedziała, że nie ułoży mi diety zanim nie otrzyma moich wyników badań czym zmobilizowała mnie do zrobienia ich po wielu latach zwlekania. Jestem niestety jedną z tych kobiet, które niemądrze boją się badań i nie robią ich ze względu na strach przed złymi wynikami. Wolę nie wiedzieć — myślałam od lat. Obłęd, że nawet mojemu mężowi, który jest bardzo dobrym lekarzem, nie udało się mnie przekonać przez kilka poprzednich lat do zrobienia badań. Wyjątkiem dla mnie była ciąża i wtedy faktycznie — badał się bardzo regularnie, nie miałam zresztą wyboru.
Postanowiłam do tego czasu wdrożyć do swojego życia nawyk codziennego spisywania co jem, łącznie z zapisywaniem wszystkich epizodów wybudzania się w nocy na jedzenie. Nawyk badania się regularnie również wprowadzę. Bez dwóch zdań!!!
21.07.2024r.
W dniu jutrzejszym zrobię badania. Staram się ostatnio jeść więcej w ciągu dnia, ale wieczorami faktycznie mam tendencje do jedzenia małych porcji kolacji lub całkowitego jej pomijania. Wtedy faktycznie najczęściej pojawiają się napady głodu wieczorami lub w środku nocy.
Trudno mi pojąć, że chcąc schudnąć powinnam jeść. Wciąż krążą w mojej głowie pomysły, na zastosowanie diet cud. Cały tydzień tylko banany lub jabłka. Dieta jajeczna. Dieta kapuścina. I tak dalej i tak dalej. Myślę, że sporo kobiet wie o czym piszę. Jednak po latach wyniszczania organizmu widzę, że naprawdę przestało to w moim przypadku przynosić jakiekolwiek pozytywne rezultaty. Wręcz przeciwnie. Dlatego tak bardzo mi zależy, żeby na stałe wprowadzić naprawdę zdrowe nawyki na całe życie i dzięki temu nie tylko mieć zdrową sylwetkę, ale i być zdrową kobietą bez nocnych napadów głodu. Niezależnie od tego, czy będę wtedy szczupła, czy niekoniecznie. Chcę być przede wszystkim ZDROWA.
Te nocne napady głodu, gdybym Ci miała przybliżyć problem, są naprawdę dla mnie trudne.
Nie tylko dlatego, że przez nie się niweczą starania zdrowej diety, którą stosuję cały dzień. Nie tylko dlatego, że przez to wybudzanie w nocy rano czuję się totalnie niewyspana, zmęczona i rozbita. Najgorsze jest dla mnie poczucie braku kontroli nad własnym życiem.
Nigdy nie miałam, na szczęście problemów z anoreksją, czy bulimią, ale podejrzewam, że te choroby muszą być niezwykle trudne do wyleczenia. Skoro u mnie NES wywołuje tyle emocji i tyle starań, rozumiem, jak trudne muszą być poważniejsze zaburzenia odżywiania. Powinniśmy zrobić wszystko, by osoby na nie cierpiące otrzymywały najlepszą pomoc. Pomoc taka powinna być łatwo dostępna i darmowa. Zresztą podobnie jak każda pomoc psychologiczna.
W naszym kraju niestety, brakuje tej pomocy. Łatwej jest uzyskać receptę na jakikolwiek problem niż zajrzenia w niego głębiej. Lek tylko minimalizuje objawy, a przyczyna dolegliwości pozostaje. Dodatkowo leki oczywiście uzależniają i mają cały szereg skutków ubocznych.
Ludzie w Polsce boją się mówić o swoich problemach. Być może dlatego naprawdę nie mogę znaleźć dietetyczki do której zgłosił się klient z NES?
Jakiś czas temu zapytałam znaną i cenioną dietetyczkę, Justynę Świetlicką, czy kiedykolwiek ktoś z NES zgłosił się do niej o pomoc. Odpowiedziała, że nie. Co więcej podpytała o ten temat w swojej branży i napisała, że niestety nie może mi nawet polecić żadnego innego dietetyka, który by pracował z osobą z NNES.
Serio? Naprawdę nie ma więcej takich osób? Ciężko mi i w to uwierzyć. Pewnie gdybym miała kilka lat mniej uwierzyłabym, że faktycznie coś ze mną jest nie tak i zamknęłabym się w sobie.
Ponieważ jestem jednak przed czterdziestką i myślę, że dość świadomą kobietą, zdecydowałam się poruszyć ten temat.
Jest to dla mnie wyzwanie. Jasne, że jest mi niezwykle trudno pisać o swoich dość wstydliwych problemach. Jeśli jednak pamiętnik z mojej walki o zdrowie komuś pomoże, zrobię to. By może więcej osób z NES szuka jakichkolwiek porad i wskazówek w tym temacie. A może samo przeczytanie o tym, że nie są w tym sami podniesie ich na duchu?
Tego właśnie pragnę. Byś zrozumiał, zrozumiała, że jest nas więcej.
02.08.2024r.
Zrobiłam badania i ku mojemu zdziwieniu, wyniki wyszły dobre. Katarzyna przygotowała dla mnie dietę na dwa tygodnie o kaloryczności 1600 kalorii.
Posiłki są pyszne i łatwe w przygotowaniu. Największym wyzwaniem jest dla mnie zaniechanie prób zmniejszania liczby kalorii. Oczywiście staram się tego nie robić. Wiem już przecież, że takie zachowania przynoszą w moim przypadku tylko i wyłącznie odwrotny skutek.
Bywają też jednak momenty, gdy jestem głodna pomiędzy posiłkami. Postanowiłam zapytać swoją dietetyczkę co robić w takich właśnie momentach.
Dała mi świetne wskazówki i podzielę się nimi z Tobą:
Na początek zaleca się wypić szklankę wody. Jeśli po wypiciu wody człowiek czuje się nadal głodny można wypić sok warzywny lub zjeść niskotłuszczowy jogurt i garść orzechów.
Takie wskazówki bardzo mi pomagają.
Żałuję, że nie zdecydowałam się wcześniej na pomoc dietetyka klinicznego. Żałuję również tych wszystkich diet-cud, podczas których źle się czułam i głodowałam. Teraz widzę, że do odchudzania naprawdę można podejść z głową i rozsądkiem. Odchudzać się, ale jednocześnie jeść i czuć się dobrze. Mam nadzieję, że dalsze tygodnie diety pójdą mi sprawnie choć w międzyczasie mam zaplanowany urlop, co nieco komplikuje plan diety.
W przyszły wtorek jestem umówiona z Katarzyną na konsultację i jestem bardzo ciekawa jej rezultatów.
13.08.2024r.
Jakiś czas już stosuję dietę ułożoną przez moją dietetyczkę kliniczną. Przy okazji uważnie obserwuję swój organizm.
Dwa razy w ostatnim czasie postanowiłam zrezygnować z kolacji i właśnie w te dni wstawałam w środku nocy, żeby coś zjeść. Czułam się wtedy głodna.
Jedząc wszystkie posiłki z jadłospisu mojej diety redukcyjnej jestem najedzona. Jeśli zjadam kolację pozostaję najedzona do rana, a rano, kiedy robię się już głodna, z przyjemnością zjadam śniadanie o godzinie 7.30.
Jeśli więc ktokolwiek z was ma problem z NES najwłaściwszym rozwiązaniem będzie skorzystanie z dietetyka klinicznego, który zaplanuje dla Was odpowiednią dietę.
Czy chudnę szybko? Absolutnie nie. Chudnę powoli, bo około pół kilograma tygodniowo.
Jestem jednak na swojej obecnej diecie najedzona, pełna energii i radości z życia.
Cenię też sobie w trakcie korzystania z diety z możliwości konsultacji z Panią Kasią w każdej interesującej mnie kwestii.
Niedługo jadę na wakacje w miejsce, gdzie nie będzie zbyt wiele możliwości w wyborze menu. Będą tam tylko standardowe obiady domowe lub fast foody. Pani Kasia doradziła, aby w takim przypadku zjeść zupę i z obiadu tylko mięso lub rybę z surówką. Jeśli zaś na obiad będzie makaron, doradziła, aby zjeść połowę porcji. Podpowiedziała też z jakich gotowych dań, dostępnych w sklepach mogę skorzystać na kolację.
To wsparcie jest nieocenione. Pozwala sobie uświadomić, że na wiele problemów można znaleźć rozwiązanie. Daje też poczucie, że nie jesteśmy sami, że w naszej walce o zdrowie jest obok nas osoba, która w razie takiej potrzeby wyciągnie pomocną dłoń.
16.08.2024r.
Wczoraj odwiedzili nas nowi znajomi. Rodzice przyjaciółki z przedszkola mojego pięciolatka. Kiedyś przelotem spotkałam już mamę Mariki: Dominikę. Wcześniej odwiedzała nas sama dziewczynka, a po wizycie odprowadzaliśmy małą do domu. Wczoraj jednak odwiedzili nas całą rodziną.
Zrobiliśmy grilla, piliśmy czerwone wino i szybko się otworzyliśmy przed sobą. Nie wiem nawet kiedy, zwierzyłam się z mojej obecnej współpracy z dietetyczką. Powiedziałam też o swoich nocnych wędrówkach do lodówki i że mąż początkowo nie mógł mi uwierzyć, że borykam się z takim problemem.
Dla niego była niezrozumiała cała sytuacja budzenia się w nocy, a wręcz lunatykowania i częstego niepamiętania całej sytuacji rano.
Dopiero z czasem coraz bardziej dostrzegał wagę sytuacji.
Nasi nowi znajomi prawie natychmiast przyznali, że On Martin, ma ten sam problem. Otóż budzi się prawie co noc, dokładnie o godzinie 2.00 i je słodycze. Próbuje ich nie kupować, nie trzymać pod ręką, ale zwierzył się, że i to nie zawsze pomaga. Kiedy w domu nie ma typowych słodyczy, szuka dżemów, powideł. Czegokolwiek, co ma słodki smak.
Dominika przypomniała sobie również o swojej koleżance z którą kiedyś mieszkała. Koleżanka ta, wręcz błagała ją, by chowała na noc przed nią jedzenie. Dominika podobno starała się to robić i była często w szoku, gdy obudzona w środku nocy widziała koleżankę zajadającą ukryte skrzętnie przez nią smakołyki.
— To było dla mnie nie do uwierzenia, że moja koleżanka potrafiła znaleźć w tak wyszukanych kryjówkach smakołyki — wspominała Dominia.
Tak, czy inaczej ta koleżanka z roku na rok coraz bardziej przybierała na wadze. W końcu było z nią tak źle, że była zmuszona poddać się operacji zmniejszenia żołądka. Najprawdopodobniej po operacji schudła, ale co nocnym jedzeniem, nikt nie wie. Jestem ciekawa, czy udało się jej pożegnać nie tylko ze zbędnymi kilogramami, ale i z zespołem nocnego jedzenia.