Książkę tę, a właściwie scenariusz dedykuję…
Właśnie komu dedykuję ten projekt?
Wszystko co robię, robię dla Ojca, tak więc wszystko jest dla Niego dedykowane automatycznie. Tak samo jest z jego Synem umiłowanym, w którym Znalazł upodobanie.
Od Ojca dostałem kilka osób, które są dla mnie ważne, i które kocham M, S, B, D, T. I wam także poświęcam ten projekt.
Ale…
ten scenariusz powstał z miłości do świata artystycznego, o którym marzyłem, do którego mnie ciągnęło a był tak odległy, tak więc…
Projekt ten dedykuję dla…
Sylvester’a Stallone
Bruce’a Lee
Marilyn Monroe
Michael’a Jackson’a
Jim’a Carrey’a
Początek
Wstęp
Zacznę od tego, że „Zdradzony” powstał z miłości do kina, a w szczególności do kina akcji, na którym tak naprawdę się wychowałem. Moi rodzice już od najmłodszych lat kupowali mi na DVD filmy z Sylvestrem Stallone, Stevenem Seagalem, Brucem Lee wpajając przy tym, co jest dobre, a co złe. Istnieje przekonanie, że jeśli dzieciom zamiast bajek będziemy serwować filmy typu Wściekłe Pięści, Prowokacja, czy Pierwsza Krew to nic z takiego dziecka nie będzie, ale to nieprawda. Ja oczywiście zaczynałem od bajek, takich jak Kubuś Puchatek, Smerfy, Reksio, Bolek i Lolek, Superman, Zaczarowany Ołówek, Królik Bugs, Popeye, Tom i Jerry, czy też Miś Uszatek i wiele innych. We wczesnym okresie życia podobno byłem ogromnym fanem teleturniejów (to wiele wyjaśnia😀) Ale wraz w wiekiem, rodzice decydowali się na coraz bardziej odważne, że tak to ujmę, produkcje, dzięki temu już jako dziecko byłem ogromnym fanem Bruce’a Lee i Sylvestra Stallone. One nie zmieniły mnie w bestię, lecz wręcz przeciwnie, to one mnie doprowadziły do wszelkich odruchów, które posiadali bohaterowie filmów, współczucie, miłość, właściwe zachowania. Zrozumiałem, że samotność, czy też inność, nie jest niczym złym i bohaterowie borykają się z tym samym.
Zdradzony powstał z inspiracji i bycia zainspirowanym i nie jest czymś odkrywczym czego jeszcze nie było. To coś co już było wielokrotnie, ale opowiedziane inaczej. Moje jest zrobione tak, aby było dla mnie filmem kompletnym bez wad, które zauważałem w produkcjach filmowych.
Oczywiście to nie plagiat, a inspiracja i hołd dla kina akcji.
Trudno było mi żyć w tym świecie, ale napisanie tego scenariusza dało mi namiastkę szans na przejście przez nie tak jak bym chciał lub tak jak byłoby możliwie najlepiej dla mnie. Czy po tych 10 latach żyję z tego z czego chciałem?
Niestety nie, ale Ojciec dalej mnie karmi i prowadzi przez ten świat tak jak uważa za najlepsze. Nie dyskredytuję Jego woli. Żyję tym, co stawia na mojej drodze. Godzę się ze wszystkim co podaje, czasem jest mi trudno, każdy dzień jest pojedynkiem i pojednaniem ze samym sobą, szukając przy tym sposobu na przetrwanie i spokój w każdej sytuacji.
Śpieszyło mi się do Domu i nadal marzę o powrocie, ale jak powiedział w swojej piosence Michael Jackson: Heaven Can Wait. Są pewne słowa dla mnie bardzo ważne, które powiedział mi Ktoś całkiem poza skalą ważności „Żyj, a będzie dobrze”. Żyjąc tym co jest, co przychodzi do nas, nie analizując, nie martwiąc się, a po prostu żyjąc daną chwilą idziemy we właściwym kierunku. I tak też staram się robić.
29 stycznia 2025 roku postawił na mojej drodze to wspaniałe wydawnictwo, dzięki któremu mogę ukazać i podzielić się tym co zapisałem.
Wierzę, że Ojciec ma w tym plan i jest powód, dla którego postawił to wydawnictwo na mojej drodze.
Ten scenariusz może nie niesie zbyt wiele dobra, ale daje rozrywkę, tak ważną dla spokoju bycia.
O mnie
Jak wspominałem wcześniej od najmłodszych lat jestem fanem filmów i całego procesu produkcji filmowej. Świetnie pamiętam czasy kiedy podczas choroby nie szło się do szkoły i leżało w łóżku całymi dniami oglądając filmy na DVD, oczywiście z przerwami na naukę języka angielskiego.
Wyjaśnię… kiedy chodziliśmy z siostrą do wczesnej podstawówki, moja mama postanowiła zainwestować sporo jak na tamte czasy gotówki w naszą naukę języka angielskiego. I tak co jakiś czas do naszego domu przychodziła paczka z jedną książką i płytą DVD do nauki języka. Mama zebrała dla nas całą kolekcję i z tego powodu mam wyrzuty sumienia do dziś, ponieważ większość tych książek i płyt nie została nawet ruszona.
Mam naprawdę wielkie wyrzuty sumienia z tego powodu, ale trudno było znaleźć czas na dodatkową naukę kiedy chodziło się 5 razy w tygodniu do szkoły na jakieś 8 godzin. Po tylu godzinach nauki człowiek jest zmęczony, a dodatkowo trzeba było odrobić mnóstwo zadań domowych i nauczyć się na kartkówki, sprawdziany, dyktanda itp. Zostawały soboty i niedziele oraz wakacje i czas choroby. W czasie wakacji, pamiętam jak raz mama wysyłała nas do nauki, a tata Ją stopował mówiąc coś w stylu „daj im trochę odpocząć, niedawno skończyła się szkoła”. I tak zostawał czas choroby, a wtedy go wykorzystywałem na przyjemności i naukę.
Wyglądało to tak… Rambo: Pierwsza Krew, a następnie jedna płyta angielskiego i książka, Rambo 2 i płyta angielskiego z książką, Rambo 3 i znów angielski (w tamtych czasach jeszcze nie było Rambo 4 i części 5 czyli tytułu Ostatnia Krew).
Mój tata jako stolarz z wykształcenia (swoją drogą świetny w swoim zawodzie) do kupionej za moje pieniądze z komunii szafy rogowej sam dorobił półkę pod telewizor, pod nią jeszcze półkę na odtwarzacz DVD, i dodatkowo pod nią szafkę na książki do szkoły. Kawał dobrej roboty, która przyczyniła się do tworzenia mojego dzieciństwa.
Obok niej, tam gdzie na zamieszczonej fotografii siedzę, stawiałem wykonany również przez mojego tatę stołek i na nim płyty z filmami, które miałem zamiar oglądać.
W czasach mieszkania w tym pokoju z siostrą, spędziłem wspaniałe chwile, głównie okresy chorowania ze wspaniałymi filmami, które mnie kształtowały i inspirowały, a w niektórych przypadkach odnajdywałem cząstki siebie, pokrewne postacie, z którymi się identyfikowałem.
Seria Rambo i Rocky, Osadzony, Wściekłe Pięści, Droga Smoka, Wielki Szef, Maska, Głupi i Głupszy, Truman Show, Bruce Wszechmogący, Draka w Bronksie, W 80 Dni Dookoła Świata, Zbroja Boga, Spider-man, różnego rodzaju filmy przyrodnicze (do dziś uwielbiam niezastąpionego David’a Attenborough’a), Pół Żartem Pół Serio, Bestia, Prowokacja, mnóstwo filmów animowanych typu Auta, Shrek, Epoka Lodowcowa i inne. Ale moimi ulubionymi i tak były filmy akcji, jak Rambo czy Wściekłe Pięści.
Pamiętam czasy podstawówki, zanim mój dziadek odprowadził mnie do szkoły jadłem śniadanie i razem oglądaliśmy Jak Rozpętałem II Wojnę Światową, Sami Swoi czy niezapomniany i w tym roku dzięki stacji AXN Black obejrzany ponownie i pierwszy raz w całości serial Renegat z Lorenzo Lamasem w roli głównej. A po szkole do obiadu razem z tatą oglądaliśmy serial Nowe Przygody Supermana. Oczywiście jedyna, wyjątkowa i na zawsze w moim sercu zostanie seria oglądana od wczesnego dzieciństwa pt. Superman z Christopherem Reevem.
Ostatnia produkcja w tych wspomnieniach filmowych to TITANIC. Film ten był jedynym, który wywoływał moje wzruszenie. Pamiętam jak w podstawówce rozmawiałem z moim kolegą o tym filmie i mówiliśmy:
— a wzruszasz się na tym filmie? — pytałem kolegi
— no wzruszam- odpowiadał
— ja też się wzruszam, łzy mi nie lecą, ale jestem wzruszony- dodawałem
Czuję się emocjonalnie związany z tym filmem i wydarzeniami w nim przedstawionymi. Swego czasu chciałem wiedzieć o tej katastrofie wszystko nawet zbierałem tak zwane karteczki, które trzymałem w segregatorze. Kocham go dlatego tak rzadko oglądam.
W ten sposób zrodziła się moja fascynacja filmami i całą produkcją filmową.
Oglądanie filmów wzbudzało moją ciekawość dotyczącą tego, jak te obrazy powstają, jak to się dzieje, że możemy je oglądać na ekranie. Zacząłem analizować filmy, a potem w erze internetu wszystkie materiały zza kulis i pokochałem realizację filmów.
Pracowałem dotychczas w 11 miejscach na 11 różnych stanowiskach, nie dlatego, że jestem leniwy czy mnie zwalniano, lecz dlatego, że nigdzie nie znalazłem swojego miejsca. Czułem, że jedyne co chcę robić, co nie powoduje smutku a przyjemność, jest pisanie scenariuszy i w przyszłości reżyserowanie filmów.
Na początku 2015 roku napisałem trzy krótkometrażowe scenariusze filmów akcji, które razem z siostrą zrealizowaliśmy. I w ten sposób pokochałem kręcenie i pisanie, co zaowocowało zabraniem się za pisanie na przełomie września i października 2015 roku mojego pierwszego pełnowymiarowego fabularnego scenariusza filmu akcji pt. ZDRADZONY.
Po tym projekcie zabrałem się za kolejne pomysły, rozpisałem do pełnego scenariusza tylko 2 oraz jeden do postaci treatmentu.
Od końca września 2018 roku przez parę miesięcy podjąłem się „menadżerowania” pewnemu kultowemu zespołowi. Jego hity znała cała Polska, jednak współpraca dosyć przykro się zakończyła, ale już w 2019 roku coś ruszyło. Wiosną otrzymałem odpowiedź od Pana Artura Barcisia, że pomysł na film z jego udziałem, który mu wysłałem, spodobał mu się i zachęcił mnie do napisania całego scenariusza i w tym momencie zabrałem się za pracę nad scenariuszem wielogatunkowej komedii pt. Ja Diler?!. Byłem niesamowicie ucieszony, że aktor mojego dzieciństwa jest zainteresowany tym, aby wystąpić w filmie napisanym przeze mnie. Tak o to zabrałem się za pisanie scenariusza.
W trakcie procesu pisania szukałem producenta i wydarzyła się kolejna rzecz. ZNALAZŁEM!.
Dla mnie to był cud. „Mam głównego aktora i mam producenta”.
Z początkiem lutego 2019 roku z motywacją od Pana Artura zabrałem się za pisanie scenariusza. 27 kwietnia tego samego roku scenariusz został ukończony.
Niestety projekt finalny zawiódł producenta i aktora, którzy szybko wycofali się z projektu, bez dania mi szansy na poprawienie scenariusza. Historia była bardzo dobra, jednak stres związany z goniącym terminem i szukaniem producenta, a później znów z goniącym terminem oddania projektu w ich ręce spowodował, że projekt ich zawiódł. A ja również się zawiodłem, że tak szybko odpuszczono bez dania mi szansy oraz czasu na jego poprawienie skoro cała historia od początku do końca była dobra.
Ale cóż… widocznie tak miało być.
Nie poddałem się i robiłem swoje dalej, próbując „żyć normalnie” w tym świecie.
2020 rok przyniósł konkurs filmów krótkometrażowych zrealizowanych w otoczeniu swojego domu ze względu na obostrzenia pandemiczne. Konkurs zorganizował legendarny amerykański producent, reżyser i aktor Roger Corman.
Była to kolejna okazja, aby spróbować swoich sił jako reżyser, aktor, scenarzysta, montażysta i scenograf w jednym. Oczywiście nie byłem nimi tylko sprawowałem takie „stanowiska”, ponieważ nie uznaję tytułów nadawanych przez ludzi. One powodują tylko podziały na lepszych i gorszych. Jestem tylko Marcinem, dzieckiem Boga.
I tak wiosną 2020 nakręciłem z pomocą siostry mój pierwszy dwuminutowy film niemy pt. In Search Of…, który jest dostępny na moim kanale na YT.
Niestety nie znalazłem się pośród zwycięzców tego konkursu. Ponad dwa tysiące osób czuło to samo co ja. Lecz poprzez cztery lata odrzuceń, czułem się już trochę odporny.
Jednak 29 sierpnia 2020 roku, późnym wieczorem w dniu urodzin mojej siostry coś się odmieniło, zwolniło się miejsce na statystowanie w serialu realizowanym dla platformy Netflix pt. Otwórz Oczy, swoją drogą o dziwo bardzo dobry.
Miałem wcześnie rano zjawić się na planie, w eleganckim ubiorze i zagrać licealistę szkoły muzycznej. W pierwszej scenie chodziłem po schodach z góry na dół i z powrotem na dwa ujęcia, przechodzić górą cały korytarz wracając szybko na powtórzenie ujęcia. Realizacja tego ujęcia trwała cztery godziny w 40 stopniowym upale, będąc dosyć ciepło ubranym w marynarkę, koszulę i spodnie jeansowe. Szczerze mówiąc, byłem wściekły za „milion” powtórzeń tego samego ujęcia i wycieńczony, ale było warto. Kolejne ujęcie było do tej samej sceny. Zostałem wybrany, aby przejść się po korytarzu, ale zaproponowałem zmianę stylu ściągając marynarkę i zarzucając na plecy.
Kolejna scena, w której się pojawiłem była sceną konkursu muzycznego. Byłem jednym z członków widowni. Było to dla mnie wyróżnienie, że mogłem pojawić się w tylu scenach. Dzień zdjęciowy trwał jakieś 12 godzin, ale mimo wykończenia było warto.
Jakiś czas później pojawiłem się ponownie na planie tego serialu, tym razem jako członek obsługi technicznej. Ubrany tylko w czarne jeansy i czarny T-shirt.
Scenę ze mną i towarzyszącą mi Panią, która ze mną grała niestety wycięto, a szkoda bo byłbym, dosyć mocno widoczny w tej scenie. Ale produkcja zdecydowała się wybrać ujęcie nakręcone jeszcze przed pojawieniem się statystów. Mieliśmy we dwójkę w tej scenie iść i analizować działanie ekranów holu sali koncertowej i zanotować niesprawność jednego z nich. Nigdy tego nie zobaczę, ale wspomnienia są.
Pod koniec roku pojawiłem się w kilku ujęciach jednej finałowej sceny (która finalnie została skrócona) konkursu muzyki klasycznej w filmie pod tytułem Sonata. Był to długi, wykańczający, blisko 14-godzinny dzień. Kiedy wpuszczono statystów na plan, zaczęto wszystkich odpowiednio usadzać. Kiedy miałem już wyznaczone miejsce, zawołano mnie i kazano mi się przesiąść bliżej. Wszystko było już dopięte na ostatni guzik, a na plan weszli główni aktorzy i bezpośrednio obok mnie usiedli: Małgorzata Foremniak, Łukasz Simlat, Lech Dyblik oraz syn głównych bohaterów Konrad Kąkol.
Gdy zaczęły się zdjęcia na scenę wszedł sam Jerzy Stuhr. Moim zadaniem było reagowanie na występy artystów. Wspaniałe uczucie być w centrum najważniejszych aktorów filmu i fabuły.
Wspaniałe i niezapomniane wspomnienia, takie jak rozmowa w trakcie przerwy z Panem Dyblikiem, a właściwie reagowanie na jego opowieści, cofanie nóg podczas sceny, kiedy Pani Foremniak przechodzi na swoje miejsce dotykając, trochę przesuwając i opierając się o moje kolano, albo kiedy mają się rozpocząć zdjęcia po przerwie, a Pan Dyblik chce usiąść i orientuje się w tej chwili:
— k…, wąsów zapomniałem
i wraca się po nie. Tak chciało mi się wtedy śmiać, że ledwo się powstrzymywałem
W tej jednej kilku minutowej scenie zostałem wybrany do kilku ujęć jako widz. Stąd tyle godzin.
Wykończony, ale szczęśliwy.
W 2021 roku kolejny sukces, który niestety się nie zrealizował. Mój scenariusz pt. TATRY, znalazł producenta i studio, jednak po kilku latach nie doszło do jego realizacji, ponieważ projekt okazał się zbyt drogi i wymagający jak na polskie realia i budżet. Na szczęście wydałem książkę i mam wciąż nadzieję, że kiedyś znajdzie się ktoś kto zrealizuje ten projekt i wrzuci go na ekrany kin.
Jeszcze w 2024 roku mój wizerunek pojawił się w pewnym wyjątkowym projekcie. Z okazji rocznicy urodzin Michaela Jacksona, chińska stacja kosmiczna zdecydowała się wyświetlić na jednym ze swoich zewnętrznych monitorów ze sztucznego satelity, materiał wideo z tańczącymi fanami MJ’a z całego świata. Wysłałem swój film, na którym robię moonwalk i zakwalifikowałem się do projektu. Jestem szczęśliwy, że mogłem zatańczyć dla Michaela i to w kosmosie :)
Byłym jedną ze 107 osób z 11 krajów, ale na całe szczęście jestem całkiem dobrze widoczny w materiale na YT około pierwszej minuty trwania i na sam koniec. Był to dla mnie zaszczyt.
Dla mnie to wszystko są „sukcesy”, choć ludzie przez to słowo rozumieją sławę, pieniądze, czy status. Ja przez to słowo rozumiem spełnienie.
Wiem, że wstęp był długi, ale chciałem i tak pokrótce opowiedzieć moją historię związaną z tym, co kocham robić.
Nie lubię i nie rozumiem pracy w tym świecie, którą muszę robić, ale kocham pracować i robić to, co sprawia mi przyjemność.
O projekcie
Był przełom września i października 2015 roku, kiedy podjąłem decyzję o rozpisaniu na pełen scenariusz pomysłu, na który wpadłem jakiś czas wcześniej. Pisałem go aż do blisko połowy 2016 roku. Powstawał on w czasie, kiedy jeszcze trochę inaczej patrzyłem na niektóre sprawy. Jadłem zwierzęta, używałem produktów ich pochodzenia, jadłem cukier, pieczywo, nie stosowałem postu przerywanego i wiele innych. Ale był to już czas mojego większego kształtowania się umysłowo-duchowego (psyche z greckiego to dusza, a nous to umysł).
Kiedy zabrałem się za pisanie czułem, że muszę zrobić coś jeszcze, i wybrałem robienie posiłków dla moich bliskich. Wieczorem pytałem Mamę, Tatę i Siostrę co zrobić na kolację, na śniadanie i drugie śniadanie. I tak to wyglądało przez pewien czas. Posiłki i pisanie. Jednak po pewnym czasie zdecydowałem się zająć tylko pisaniem, kiedy zauważyłem, że dla nich to jest takie całkiem normalne.
O tworzeniu scenariusza wiedziały tylko Mama i Siostra, a po pewnym czasie dowiedziała się i Babcia. Kobiety są bardziej wyrozumiałe, dlatego ani mój Tata ani Dziadek przez kilka lat nie wiedzieli o tym, czym się zajmuję prywatnie.
Aby coś osiągnąć, cokolwiek to znaczy, trzeba działać w tym kierunku i tak działam od 10 lat.
Samych projektów napisałem stosunkowo niewiele, bo nie chcę pisać czegoś bezsensownego, tylko po to aby było. Tekst musi mieć wartość, musi nieść przesłanie. A ja pragnę, aby moje teksty były przypowieściami… ale o tym na wiosnę 2026.
Kiedy gdzieś pod koniec czerwca, możliwe, że było to 23 czerwca 2016 roku, bo wtedy pojawia się data ostatnich zmian w projekcie, ukończyłem pisanie, rozpocząłem wysyłanie scenariusza drogą mailową, ale i też tradycyjną do producentów i wytwórni filmowych w USA, w tym do samego Sylvestra Stallone (o tym dlaczego do niego, wyjaśnię później).
Listy były kosztowne, a rezultat zerowy.
Scenariusz przez 10 lat czekał aż ktoś się odezwie, ale brak odzewu spowodował, że z okazji 10-lecia postanowiłem go wydać.
I tak latem 2025 roku zabrałem się za ponowne czytanie i wprowadzanie niewielkich poprawek. Te wbrew pozorom niewielkie modyfikacje, które zajęły naprawdę sporo czasu, mają pomóc czytelnikowi książek lepiej poczuć tę treść. Starałem się mimo wszystko pozostawić go jak najbardziej scenariuszowym i w stanie jakim był kiedy go ukończyłem. Dziś dla mnie wiele określeń czy zachowań jest nieaktualnych, ale zmieniać coś co powstało dekadę temu, a dodatkowo było moim pierwszym pełnometrażowym projektem? Oczywiście gdybym teraz pisał ten scenariusz wiele rzeczy zrobiłbym, napisał, określił inaczej, bardziej doprecyzował, ale te poprawki mają być tylko kropką nad dawno napisanym” i”. Najbardziej gryzie mnie określenie, którego jedna z postaci używa do swojego rodzica, czyli Ojciec. Ja uważam, że na ziemi jest dla mnie człowiek, który jest tatą, a w wieczności jest istota, która jest Ojcem. Ojciec nie określa starszego Pana, mężczyzny, lecz Ojciec jest określeniem dla Istoty, dla postaci bez postaci, wieczności będącej w wieczności oraz stworzyciela wiecznego stworzenia bytu i wszystkiego co tylko może być zawsze i na chwilę, dla wszech ogarniającej miłości będącej w miłości.
Scenariusz w formie książki niestety nie jest tym samym co w formie oryginalnej. Traci swój unikalny i oryginalny format poprzez ograniczenia związane z układaniem książki do druku, ale liczy się treść.
Wracanie po tylu latach do tego projektu jest dla mnie czymś wyjątkowym, a odczucia jakie mi towarzyszyły były wręcz mistyczne, ponieważ wracały wszystkie wspomnienia z okresu pisania. Nawet w pewnym momencie się wzruszyłem. Może nie będę zdradzać dokładnie, w którym momencie fabuły, ale jest scena związana z jazdą samochodem głównego bohatera, którego musicie sobie sami wybrać spośród wszystkich aktorów świata jakich znacie, i jego żoną (sytuacja podobna). W trakcie jazdy z głośników radia leci pewien utwór. Ta scena, z tą piosenką, wywołały falę wspomnień. Niby nic specjalnego, ale miło wrócić wspomnieniami do zwykłych chwil. W momencie pisania tej sceny moja mama wycierała przedpokój, siostra zajmowała się swoimi szkolnymi sprawami, a taty nie było akurat w domu. Niby nic, ale te obrazy pojawiające się w mojej głowie wywołały wzruszenie.
Scenariusz ma to do siebie, że nie zawiera zbyt wiele szczegółów. Od szczegółów jest m.in reżyser, który tworzy swoją wizję finalnego dzieła.
I tak ja chcę, abyś ty czytelniku zasiadł na stanowisku reżysera projektu ZDRADZONY.
Wszelkie szczegóły należą do ciebie, a może ich znaczna część.
Wyjaśnię tylko, że każda scena rozpoczyna się nagłówkiem, który jest oznaczony „EXT” albo „INT”
EXT- z języka angielskiego exterior, co oznacza na zewnątrz
INT- również z języka angielskiego interior oznacza po polsku wewnątrz
Tak samo wygląda sytuacja z określaniem czasu „AM” to rano, a „PM” wieczór
W scenariuszu pojawiają się określenia typu FADE OUT/ FADE IN. Są to określenia przejścia z jednej sceny w drugą. To nic innego jak ściemnienie i rozjaśnienie. Wiele zawodowych pojęć w tym scenariuszu się nie pojawia, dlatego że nie ja miałem być reżyserem.
Teraz przedstawię ci swoje wytyczne odnośnie tego projektu:
Lokacje:
Główna część fabuły rozgrywa się w Los Angeles, ale jest także Lakeport, jak i inne części Kalifornii, oraz jest też Europa w nadmorskim klimacie.
Moja obsada:
Michael „Michał” Sonowski — jedynie co mogę zasugerować to, postać ma miłą twarz z krótkimi włosami.
Rose Branston- żona Michaela jest młodą kobietą o delikatnych rysach twarzy i delikatnie ciemnym odcieniu skóry. Jej rodzice mają białą skórę lecz dziadkowie od strony mamy są ciemnoskórzy. Pomysł na imię wziął się z imienia córki Sylvestra Stallone… SOPHIA ROSE.
Elizabeth Branston- na to, kogo obsadziłbym w rolę mamy Rose wpadłem dopiero w tym roku i jest nią Jane Seymour. Jej wygląd i styl bycia bardzo odpowiadały mi do cech, które posiada postać Elizabeth.
Bill i Linda- rodzice mamy Rose. Kiedy pisałem te postacie 10 lat temu od razu pomyślałem o nich, czyli o Billu Cosby i Phylicii Rashad. Małżeństwo z kultowego serialu The Cosby Show wydawało mi się idealne. W moim scenariuszu nie są postaciami z serialu, dlatego ich charaktery nieco się różnią od serialowych.
Wyjaśnię teraz rozbieżności jeśli chodzi o kolor
skóry tej rodziny. Tata Lindy był białym mężczyzną,
który poślubił ciemnoskórą kobietę, lecz ich dziecko,
czyli Linda urodziła się z ciemną skórą.
Można powiedzieć, że tata Lindy spowodował, że
Elizabeth urodziła się biała.
Kobieta ta wyszła za białego mężczyznę, lecz ich
córka za sprawą swoich dziadków urodziła się z
ciemną karnacją.
Wyjaśniam to teraz, ponieważ w samym scenariuszu nie znalazłem przestrzeni na opowiedzenie tego wątku, a jest on bardzo ważny dla zrozumienia tego elementu fabuły.
Kelnerka w „leśnym” barze: kelnerkę napisałem z myślą o mojej siostrze, wpadłem na ten pomysł w momencie kiedy tłumaczyła mój scenariusz na język angielski.
Eric- tę drugoplanową postać napisałem dla siebie. Pomyślałem, że jeśli powstanie film na podstawie mojego scenariusza, to bardzo chciałbym się tam pojawić, ale jako dodatek, a nie postać pierwszoplanowa.