E-book
7.88
drukowana A5
25.37
Zbiór wierszy Tom II

Bezpłatny fragment - Zbiór wierszy Tom II

Objętość:
93 str.
ISBN:
978-83-8273-111-8
E-book
za 7.88
drukowana A5
za 25.37

Sponsor

Masz w sobie pomysł

chcesz coś zrobić

lecz brakuje funduszy

Wiesz że zwyczajnie bez sponsora

nie możesz z miejsca ruszyć

Szukasz więc kogoś

kto ma pieniądze

w ten sposób ci pomoże

Lecz tu wiadomo jak z bogatym

ciężko się z nim orze

Patrzą na ciebie jak na złodzieja

bo chcesz od nich zapomogę

Jeśli otworzą przed tobą drzwi

tak czują wielką trwogę

Zaraz pytają ciebie po co

na co ci tyle pieniędzy

Myślą że dadzą ci sto złotych

i żyć już będą w nędzy

Przecież odliczą od podatku

kwotę którą ci dadzą

Jednak przed ostatecznym krokiem

adwokata się radzą

Ciężko się doją bogaci ludzie

chyba we krwi to mają

Jeśli cokolwiek tobie dadzą

wszem i wobec to ogłaszają

W dążeniu do celu

W dążeniu do celu

zawsze mamy pod górkę

Dlatego więc niewielu

zachowuje kulturę

Bo tam na szczycie trzeba

rozpychać się łokciami

By złapać skrawek nieba

bronisz się pazurami

To co tam osiągnąłeś

zostawiasz tylko sobie

Choć we wszystkim przegiąłeś

myślisz — żeś dalej człowiek

Jednak po zachowaniu

dalece ci do tego

To co jest w twym mniemaniu

jedynie martwe „” ego””

Jak długo się utrzymasz

chcesz zawsze być na szczycie?

Na twarzy pyszny grymas

cóż warte takie życie?

Za wszystko trzeba płacić

jeśli nie teraz — potem

Najgorzej kiedy cnotę

zatracisz przez głupotę

Ziemska powłoka

Ulepieni z pyłu tego świata

obdarzeni duszą — tchnieniem Boga

Tkwimy tu na ziemi całe lata

taka egzystencji jest istota

Po co powstajemy? Nie wie nikt

świat i bez nas będzie dalej trwał

Ciało potrzebuje dzienny wikt

więc do końca życia będziesz brał

Jesteśmy nietrwali jak ten proch

co zalega drogi tego świata

Czyżby stwórca nasz miał taki foch

by się z nami bawić przez te lata

Zamiast czynić dobro — więcej zła

nie ma z nas pożytku powiem szczerze

Inna była pewnie koncepcja

lecz ja w lepsze jutro już nie wierzę

Kiedy się to wszystko skończy? Cóż

od nas nie zależy w sumie nic

Po nas pozostanie tylko kurz

więc z całą ludzkością taki widz

Wysoka poprzeczka

Mamy wobec swych dzieci

wysokie oczekiwania

Że zajdą dalej niż my

stąd w tym kierunku działania

Liczymy na to że skończą

uczelnię z wyróżnieniem

Do pewnych elit dołączą

za jednym palca skinieniem

Nam się to nie udało

lecz dzieci radę dać muszą

Inaczej ambitni rodzice

winorośl swą do tego zmuszą

Nawet gdy dziecko ma inne

na świat swój zapatrywania

Ma brnąć wytyczoną drogą

raz dwa i bez gadania

A jeśli nie dadzą rady

szlaban na wszystko i basta

Już poczynione są wkłady

a nam tutaj leń wyrasta!

Chore ambicje to jedno

marzenia dziecka — to drugie

Dlatego rzeczą powszechną

są konflikty w rodzinie

Dajmy więc wolną rękę

swoim dzieciom zawczasu

A oszczędzimy udręki

nauka nie pójdzie do lasu

Perypetie Tomka

Tomek wrócił z sanatorium

był tam dwa miesiące

Pobladł strasznie bo przez kraty

ledwo dochodziło słońce

Schudł biedaczek dziewięć kilo

spodnie wiszą mu na tyłku

Żal biedaka że aż miło

jakby życia był u schyłku

Cichy skromny nic nie gada

wręcz nie do poznania

Z picia; woda oranżada

jakby nie miał swego zdania

Co oni tam z nim zrobili

czyżby mózg wyprali?

Na swą modłę przerobili

jakieś tabletki podali

Czy otrząśnie się z tej traumy

i będzie jak dawniej?

Myślę że ten Tomek stary

już nie wróci — amen

Opłata za kwaterę

Każdy człowiek ma prawo

do darmowego pochówku

Trzeba to poprzeć ustawą

o zakopywaniu trupów

Bo człowiek raz pochowany

ma tam leżeć na wieki

Nie ważne czy grób zadbany

lub często odwiedzany

Opłata za miejsce spoczynku

to dla mnie zwyczajna granda

Jak można usunąć pomnik

bo nie uiszczona opłata?

Jeszcze po śmierci biedaka

chcecie ciągnąć profity?

To bezbożności oznaka

a jaki szok dla rodziny

Kiedy przychodzą na cmentarz

z kupionym zniczem w ręce

A tam już nie ma biedaka

jedynie puste miejsce

Bo zarząd zdecydował

że zmarły jest nierentowny

I kości jego wykopał

poszły gdzieś w kąt dosłowny

Tak się nie godzi na Boga

pieniądze to nie wszystko

Na nich też przyjdzie pora

kostucha jest już blisko

Maluje się ……

Maluje się na twej twarzy

rumieniec

Czy sprawcą jest tego zdarzenia

młodzieniec?

Co patrzy na ciebie ukradkiem

od dawna

Zapyta o twoje myśli

zapewne

Buzują już twoje hormony

w ciele

Spodziewasz się pewnie rozmowy

szczerej

Lecz jemu wystarcza samo

patrzenie

Choć w myślach już z ciebie zdziera

odzienie

Kto pierwszy z was zrobi ten

krok

Odwagi pewnie nabiorą gdy

mrok

Ogarnie już całą

okolicę

Za dnia — rzekła ona

się wstydzę …

Kazirodztwo

Temat trudny i wstydliwy

lecz się go podjąłem

W życiu już mnie nic nie zdziwi

czy to przewidziałem?

Są na mapie takie kraje

w których to jest normą

Nam się to dziwactwem zdaje

i zwykłą „” Sodomą””

Bo jak może ojciec z córką

albo matka z synem?

I to nie są w tym przypadku

przykłady jedyne

Bo i może siostra z bratem

w łóżku wylądować

Tylko dzieci będą potem

zrodzone chorować

Związek po najbliższej linii

zdrowej krwi nie zrodzi

Potem wkoło krąg debili

jeśli o to chodzi

Łańcuch DNA zmieszany

lecz bezwartościowy

Jakby stawiać dom bez ściany

wypadek gotowy

Dobrze że się u nas praktyk

takich nie stosuje

I dlatego jako tako

kraj nasz funkcjonuje

Katar

Kiedyś spotkał Katarzynę

co musiała pod pierzynę

Szybko gnać żeby sąsiedzi

nie wiedzieli co się święci

Teraz dopadł właśnie mnie

z nosa co chwila cieknie

Wydmuchuję że aż piecze

jakby ktoś mnie tam kuł mieczem

Proszki wrzątkiem już zalałem

teraz to cholerstwo całe

Muszę wypić — nie ma rady

z grypą takie są układy

Co wypijesz — to wypocisz

i tak to cierpliwie znosisz

Tyle czasu ile trzeba

krócej tak się chyba nie da

Po dwóch dniach już są postępy

jedząc czosnek — jedzie z gęby

Ale na to nikt nie zważa

nawet pierdnąć ci się zdarza

Po tygodniu człowiek zdrowy

nie pamięta nic z choroby

Tak do następnego razu

może szczepić się zawczasu?

Czas nie oszczędza

Czas nikogo nie oszczędza

nawet gdyś jest przy pieniądzach

Twarz się marszczy i brzuch zwisa

już nie mówiąc o penisach

Nogi z waty — zęby chwiejne

życie nie jest zbyt uprzejme

Chcesz ogarnąć ten bałagan

więc zaczynasz walkę wzmagań

Robisz zabieg korekcyjny

najpierw przedni — potem tylny

Twarz botoksem swą traktujesz

wszelkie zmarszczki likwidujesz

Piersi haczą już o pępek

więc traktujesz je podstępem

Aplikujesz z sylikonu

wkładki — ale psyt — nikomu!

W końcu bierzesz się za brzuch

liposukcja — to twój ruch

Z przodu sprawa załatwiona

jeszcze depilacja łona

No a z tyłu efekt rzadki

trzeba podnieść nam pośladki

Bo opadły w międzyczasie

kiedy przybrałaś na masie

Z grubsza mamy ogarnięte

jeszcze brwi małą korektę

I możemy wyjść do ludzi

lecz czy jest sens tak się trudzić?

Internet

Kiedyś kompendium wiedzy

encyklopedie były

Nim człowiek do nich zajrzał

latami się kurzyły

Czasy się jednak zmieniły

dzisiaj kopalnią wiedzy

Stał się powszechny internet

więc tam się głównie siedzi

Znajdziesz w nim rzeczy o których

nie miałeś w ogóle pojęcia

Po za tym inne bzdury

za jednym palca kliknięciem

Nie trzeba wdychać kurzu

z pożółkłych stronic księgi

Placu też nie zajmuje

telefon bierzesz do ręki

Jednak ja wolę stary

zwyczaj wchłaniania wiedzy

I wkładam swoją głowę

w stronice — pomiędzy

Czy jeszcze ktoś tak robi?

A może to tylko wyjątek

Grubaśne encyklopedie

nie czyta się w świątek czy w piątek

Kropla

Mówią że kropla drąży skałę

przez to efekty ma niemałe

Systematyczne jej opadanie

po latach dziurę zrobić jest w stanie

Mała kropelka — a ile może

kapie i kapie o każdej porze

Nikt na poważnie jej nie bierze

aż będzie efekt — powiem szczerze

Tak samo w naszym życiu się dzieje

malutkich kropel jest zatrzęsienie

To one pchają wszystko do przodu

tak machinalnie — bez powodu

Nie sztuka zrobić coś na siłę

szybko i mocno — to nieuczciwe

Każdy powinien mieć równe szanse

więc kapią krople z pewnym dystansem

Po co się spieszyć — efekt tak będzie

ujrzą go nawet w ostatnim rzędzie

Systematyczność i mocna wiara

góry przenosi — żyć nam pozwala

Docenisz to gdy przyjdzie pora

patrz w przyszłość — nie myśl co było wczoraj

A czas zadziała na naszą korzyść

wystarczy tylko tego dożyć

Współczesna księżniczka

Dziewczyna mojego kolegi

ma nietypowe zachcianki

Lubi nocować w zamkach

jak dawniej szlachcianki

Co tydzień inna komnata

no i rzecz jasna zamek

Drogie ma upodobania

panna do złotych klamek

Zamki — te zamieszkałe

świadczą takie usługi

Kwoty za nocleg niemałe

no i tamtejsze warunki

Na własnej skórze można

poczuć dworski klimat

Zjeść królika z rożna

i napić się wina

Łóżko z baldachimem

ma dookoła kotary

Więc we dwoje przez noc

można robić tam czary

Wcześniej był zamek „” Czocha””

a ostatnio „” Moszna””

Jak się ma kasę w portfelu

w zasadzie wszystko można

Nawałnica

Znów w okolicy

przeszła nawałnica

Zwalone drzewa

w błocie brnie ulica

Zerwane dachy

wyłożone zboże

W tysiącach straty

sprząta ten — kto może

Deszcz leje z góry

studzienki niedrożne

Była melioracja?

Życzenie pobożne!

Od trzydziestu lat

nikt tego nie robi

Taki nowy ład

okolicę zdobi

Coraz częstsze są

takie anomalia

Grad wytłucze to

co burza zostawia

A ubezpieczenie?

Nie każdego stać

Przyjdzie co do czego

nie ma z czego brać!

Dzień ojca

Różni ojcowie się nam trafiają

tacy co swoje dzieci kochają

Chcą im przychylić kawałek nieba

dbają by w domu nie brakło chleba

Bawią się z nimi w wolnej chwili

jazdy rowerem ich nauczyli

Szanują matkę co je zrodziła

wzorowy ojciec — rodziny siła

Są jednak tacy którym dzieci

kulą u nogi — jak zbędne śmieci

Matka się nimi tylko zajmuje

dziecko niechciane — świetnie to czuje

Chowane często przez swych dziadków

cierpią miłości niedostatki

Winien alkohol lub kariera

dzieciństwo dzieciom tutaj odbiera

Oby najmniej takich przypadków

wiem — dobry ojciec to dzisiaj rzadkość

Lecz się starajmy ze wszystkich sił

by w domu z dziećmi jakiś był

Skąd wezmą wzorce w dorosłym życiu

gdy brak takowych w domu na zbyciu

Matka dwóch ról grać nie podoła

życie to jednak ciężka jest szkoła

Sopot Festiwal

Koncert po długiej przerwie

odbył się w końcu na żywo

Nowe kreacje gwiazd

czy szokowały? — O dziwo!

Szpak pokazał swój tors

i włosy pod pachami

Ale ważny jest głos

ma go — przyznacie sami

Doda ma ładną figurę

więc pokazała co trzeba

To taka nasza Madonna

choć jej daleko do nieba

Zwycięscy z Eurowizji

to Włosi — więc ich nie oceniam

Że się całują na scenie?

Do tego raczej nic nie mam

Reszta wypadła poprawnie

Gadowski choć siwy — ma głos

Dowbor wyglądał zabawnie

jak muszkieter Atos!

Jeśli kogoś minąłem

to pewnie przez reklamy

Ważne że z graniem na żywo

do telewizji wracamy

Wobec przyrody

Wobec przyrody i jej siły

jesteśmy tacy mali

Jej cierpliwości się skończyły

będziemy wnet ukarani

Bo ile można ingerować

w faktyczne prawa natury

Człowiek nie umie się zachować

grabieżca — bez żadnej kultury

Kopiemy w ziemi latamy w chmurach

morza zmieniamy w ścieki

Zachwiana więc cała struktura

szczególnie przez dwa wieki

Elektronika wszystkim steruje

odmierza nam całe życie

W cyfrowym świecie źle się już czuję

bo to nieludzkie jest przecież

Człowiek nie robot — odpocząć musi

najlepiej na łonie natury

Lecz tam w spalinach się już dusi

bo czyste powietrze to bzdury

Ile tak jeszcze pociągniemy?

Ciężko określić wprost datę

Jedno jest pewne — co dzień giniemy

pod cywilizacyjnym batem!

Nie macie pojęcia

Nie macie pojęcia ile

wody się wszędzie marnuje

Jednego klocka w kiblu

litrami się spłukuje

A zwykłe mycie garów?

By pozbyć się plamy z talerza

Otwierasz kran i lejesz

aż bryza będzie świeża

Potem przychodzi rachunek

za wodę jak i za ścieki

W debecie szukasz ratunek

a spłacasz go całe wieki

Do picia wodę kupujesz

w sklepie bo w kranie chlor

Swój budżet przez to rujnujesz

więc sięgasz po alkohol

Bo nic tak nie relaksuje

jak woda a raczej wóda

Krew wtedy lepiej pulsuje

i nie ogarnia cię nuda

Więc nim odkręcisz kran

pomyśl lepiej dwa razy

Obniża się wody stan

zabraknie jej? — Tak się zdarzy

Maska

Po założeniu maski

czujesz się nieswojo

Już pracownice banku

ciebie się w niej nie boją

Stałeś się więc nijaki

bez twarzy — tożsamości

I nikt nie zauważy

że smutek na niej gości

Zlałeś się w szarym tłumie

w jedno tło i idziesz

W tej masce nie spostrzeżesz

czy minął dzień lub tydzień

Gdy nikt nie patrzy — zsuwasz

sobie ją na brodę

Nieświadomie lansujesz

taką właśnie modę

Wiatr zamiast liśćmi

miota już maseczkami

Które się walają

pod każdymi krzakami

Mieliśmy ograniczać

produkcję owych śmieci

Czas zacznie nas rozliczać

nim dorosną dzieci

Zrozumieć swój błąd

Ten kto żyje to wie

że życie jest pełne błędów

A gdy dzieje się źle

popełniasz je wręcz bez odstępów

Jeden błąd depcze drugiego

istna parada błędów

Jak pozbyć się tego wszystkiego?

Przejść w życiu do pierwszego rzędu

Gdy masz świadomość — pół biedy

gorzej gdy się nie przyznajesz

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.88
drukowana A5
za 25.37