E-book
Bezpłatnie
drukowana A5
16.89
Zawierszowani

Bezpłatny fragment - Zawierszowani

Interpretacje wierszy Tadeusza Różewicza

Objętość:
86 str.
ISBN:
978-83-8273-976-3
E-book
Bezpłatnie
drukowana A5
za 16.89

Pobierz bezpłatnie

Wstęp

Tadeusz Różewicz w jednym ze swoich wierszy, opublikowanym pod dość formalistycznym tytułem Zawód: literat, pisał:

czuję widzę myślę

i muszę To opisać

to jest natchnienie

Czuję, widzę, myślę — w tych trzech ważnych i wyjątkowych słowach kryje się postawa młodych ludzi, którzy podjęli się w tym roku lektury twórczości autora Niepokoju. Z nadesłanych prac wyłania się nie tylko piękno poezji Różewicza, lecz także piękno i bogactwo duchowe młodych czytelników. Jest to zbiór niezwykle głębokich przemyśleń, w których naczelne miejsce zajmuje zawsze człowiek — jego natura, uczucia, pragnienia, wewnętrzne konflikty.

Niniejsza książka to przede wszystkim nagroda dla Odkrywców Poetyckich Światów, zachęta do dalszego twórczego działania. Niech szlaki poezji prowadzą Was ku wyżynom człowieczeństwa!!!

Podziękowania

Drodzy Przyjaciele, III edycja literackiego konkursu „Zawierszowani” dobiegła końca!!! Zaowocowała ona rekordową liczbą interpretacji, co tylko pokazuje, jak bardzo młodzi ludzie pragną kontaktu ze światem poezji. Jesteśmy pozytywnie zdumieni poziomem tegorocznego konkursu!!! Weszliście na wyżyny pisarskiego rzemiosła i za to z całego serca Wam dziękujemy!!!


Dziękujemy za Waszą obecność, za magię słowa, za wewnętrzne piękno, za mądrość, wrażliwość, wiarę w człowieka — za wszystko!!!


Wszyscy jesteście zwycięzcami!!! Pokazaliście w swoich pracach piękno umysłu i duszy. Nie ma nic cenniejszego nad te cudowne dary. Niestety nie możemy nagrodzić wszystkich, aczkolwiek bardzo byśmy tego chcieli. Pamiętajcie jednak, że kochamy Was i podziwiamy za to, co robicie!!!


W tym roku w naszym konkursie wystartowało 35 osób z 9 województw. Reprezentujecie zarówno małe wioseczki, jak i duże miasta. Dziękujemy, że jesteście i różnymi drogami trafiacie do naszego Przytocka!!!


Dziękujemy Dyrektorowi Niepublicznej Szkoły Podstawowej im. A. Grubby w Przytocku — Panu Zdzisławowi Maciaszkowi oraz Burmistrzowi Kępic — Pani Magdalenie Majewskiej. Dziękujemy za zrozumienie, wrażliwość na dziecięce serca oraz niezbędne wsparcie finansowe.


Dziękujemy opiekunom uczniów oraz Ich rodzicom. Dziękujemy za promocję naszej inicjatywy, a także zachęcanie dzieci do czytania poezji.


Dziękujemy uczniom naszej szkoły — Justynie Cyrankowskiej, Mai Marczewskiej, Nikoli Życzkowskiej, Zacharemu Kierkoszowi, Łukaszowi Grobelnemu. Jesteście wielcy i nikt Wam tego nie odbierze!!!


Kochani!!! Mamy nadzieję, że bez względu na tegoroczne rozstrzygnięcia, wrócicie do nas w kolejnej edycji.


A teraz czas na finał!!! Jury konkursowe postanowiło przyznać w tym roku dwa tytuły „Odkrywcy poetyckich światów”.


Pierwszy z nich trafia do… Katarzyny Maciejewskiej!!! Droga Kasiu, w Twojej interpretacji nie ma żadnego zbędnego słowa. Prostota miesza się z głębią przeżyć. Uderzasz subtelnie w tak czułe strony, że trudno oderwać wzrok od tego, co piszesz. Człowiek zatapia się w Twoich myślach. Nie boisz się być sobą, a przecież na tym również polega istota poezji. Jesteśmy poruszeni Twoją wyobraźnią poetycką, wyczuleniem na sprawy drugiego człowieka, szlachetnością duszy. Dziękujemy, że jesteś!!!


Drugi tytuł wędruje w ręce… Antoniny Szuby!!! Droga Antosiu, zafundowałaś nam intelektualną podróż w głąb największej tajemnicy człowieka. Jesteś urodzoną humanistką, poetyckie słowo prowadzi Cię na różne obrzeża współczesnej kultury. Sama jednocześnie jesteś jej twórczynią. Dojrzałość, emocjonalność, odwaga — wymienione słowa charakteryzują Cię jako poszukiwacza „świętego Graala” poezji. Jesteś wspaniała!!! Dziękujemy za Twoją mądrość!!!


Chcemy wyróżnić jeszcze jedną osobę — najmłodszą uczestniczkę — Zosię Golanowską. Droga Zosiu, skrywasz w swojej duszy wyjątkowy skarb!!! Emanujesz ciepłem, dobrocią, sercem gotowym pokochać każdego człowieka. Czytaj, pisz, interpretuj!!! Świat kultury czeka na tak pięknych ludzi, jak Ty!!!


Jury konkursowe postanowiło poza tym nagrodzić następujące osoby:

— Maksymiliana Czerwińskiego,

— Nilufar Pałasz,

— Hannę Sołowiej,

— Polę Romanowską,

— Vincentego Romanowskiego,

— Oliwię Koźbiał,

— Weronikę Stoltmann,

— Antoniego Plebana,

— Oliwię Prusek,

— Macieja Koniecznego,

— Agatę Polkę,

— Zuzannę Pyc.


Kochani!!! Jeszcze raz z całego serca Wam dziękujemy. Zapraszamy za rok… Szymborska, Herbert, Różewicz… czyje wiersze będziemy czytać tym razem? IV edycję literackiego konkursu „Zawierszowani” poświęcimy Urszuli Kozioł. Do zobaczenia.

Katarzyna Maciejewska

Szkoła Podstawowa nr 35 im. Mariana Piechala w Łodzi


Był sobie człowiek. Nie był ani zbyt młody, ani też stary. Znajdował się w środku życia. Przeżył koniec świata, przeżył własną śmierć. Musiał na nowo stworzyć siebie i wszystko, co go otacza.

— To jest stół — mówił.

Musiał to sobie przypomnieć i powtarzać, żeby zapamiętać. Przedmioty już nie służyły do szerzenia zła i nienawiści, jednak do codziennych czynności. Kiedy dostrzegł na stole chleb i nóż, przypomniał sobie, że nóż nie służy już do zabijania, jednak do krojenia chleba. Takiej prozaicznej czynności, a takiej potrzebnej dla ludzi. Chlebem karmią się ludzie.

— Człowieka trzeba kochać — mówił.

Uczył się, że trzeba kochać. Dnie i noce przypominał sobie to, o czym przez lata zakazywano pamiętać. Musiał na nowo nauczyć się, że człowieka trzeba kochać.

— To jest okno — mówił.

Patrzył przez okno na jabłonkę i znów oswajał się z pewnym cyklem i powtarzalnością. Najpierw pojawiają się kwiaty, potem ukazują się owoce, które dojrzewają. Chciał się na nowo przyzwyczaić do rytmu życia.

— To mój ojciec — mówił.

Chciał znowu żyć z bliskimi mu osobami.

Siedział na progu domu i patrzył na staruszkę. Ciągnęła ona na powrozie kozę. Niby taka mała, nic nieznacząca osoba. Ale jednak to właśnie ona jest najcenniejsza i najważniejsza.

— Kto myśli i czuje, że ona jest niepotrzebna, ten jest ludobójcą — mówił.

Każdy człowiek ma wartość i nie ma nic droższego niż ludzkie życie. Człowiek musiał na nowo zapamiętać coś, co było przez lata niszczone. Musiał zapamiętać, że życie ma największą wagę.

Człowiek cały czas powtarzał sobie, by zapamiętać.

Człowiek potrzebuje drugiej osoby, żeby przeżyć. Nikt inny go nie pocieszy, nie porozmawia i nie napełni otuchą. Kiedy zaczynamy stawać przeciwko drugiej osobie, to co nam pozostaje? Tylko pustka i samotność. Przerażająca cisza, która doprowadza do szaleństwa. I nic nie jest w stanie jej wypełnić, tylko człowiek. Choćby nie szczędził wysiłku, to ani woda, ani ziemia nie porozmawia z nim, a jedynie człowiek jest w stanie przerwać tę ciszę.

Żyje sobie teraz człowiek. Pochodzi z Ukrainy. Kiedy wojna się skończy, on będzie musiał na nowo nauczyć się żyć….

Antonina Szuba

Szkoła Podstawowa nr 3 im. Jana Pawła II w Myślenicach


ORDO AB CHAO

Problem ludzi „martwych”, ale niesłychanie aktywnych, żywych-umarłych stał się tematem wielu moich poematów i opowiadań. Martwe słowa, martwe idee, martwi ludzie coraz częściej przejawiają się w naszych czasach — aktywność, są agresywni, podstępni, niezwykle ruchliwi. (Tadeusz Różewicz)

Konstrukcja świata, który nas otacza, została oparta na kontrastach i zasadach, które zgodnie z aprobatą większości powinny stać na straży ogólnie przyjętego ładu. Dla prostego człowieka czarny na zawsze pozostanie czarnym, biały białym, a przyszłość nie może mieszać się z przeszłością. Swoistego przełamania powyższych ram i reguł starał się dokonać Tadeusz Różewicz. Swoje refleksje na temat codzienności, nierozłącznego powiązania twórczości z autorem oraz odchodzenia w niebyt i zmartwychwstania poezji umieścił w tomiku z 1968 roku pt. Twarz trzecia. To w nim umieścił wiersz opowiadający o zbliżającej się śmierci i życiu, które może się z niej narodzić.

Larwa to dłuższy monolog na temat przemijania. Podmiot liryczny twierdzi w nim, że jest już martwy. Dopiero po ostatecznym pożegnaniu się z życiem zaczyna naprawdę doceniać każdą chwilę, którą było mu dane spędzić na ziemi. Na oślep stara się „przebić” do współczesnego świata. Kurczowo trzyma się tego, co pozwoli mu choć na chwilę zbliżyć się do rzeczywistości, całe jego ciało pragnie coś poczuć. Szczęki są zwarte na gardziołkach, wykrzywione palce zaciskają się, a mówiący całkowicie skupia się na źródle swojego istnienia. Mimo iż nadal żywi się przeszłością i wspomnieniami, jak nigdy wcześniej snuje plany na zbliżającą się przyszłość, zarówno tę niedoścignioną, jak i osiągalną — zdaje sobie sprawę, że to ona tak naprawdę buduje naszą egzystencję. Musi pogodzić ze sobą to, co już się stało, z tym, co dopiero nastąpi. W momencie gdy praktycznie nic już na niego nie czeka, a ciało coraz szybciej stygnie zarówno fizycznie jak i emocjonalnie, nagląco pragnie ogrzać duszę i materię — podróżować i żyć. W przeciwieństwie do innych umarłych nie darzy miłością milczenia, ponieważ cisza uniemożliwia rozwój i nie zagłusza prawdziwych myśli. Mimo iż przywykł do obecnego stanu rzeczy, nadal nie potrafi się z nim pogodzić. Chce być jednocześnie w wielu różnych miejscach, szaleńczo pędzi przed siebie, tracąc przy tym tożsamość i własne „ja.” By nic mu nie umknęło, przywiązuje wagę nawet do rzeczy tak prozaicznych jak jedzenie i rozkład zajęć. Paradoksalnie będąc martwym, nadal pozostaje ruchliwym i pełnym żywotności. Oślepiony przez nadmiar bodźców zaczyna bezrefleksyjnie doświadczać różnych form sztuki, by po chwili samodzielnie tworzyć nowe dzieła, które chaotycznie wpadają na siebie, niszczą się wzajemnie i dzięki temu budują coś kompletnie innego. Nieważne jednak jak bardzo byłby zajęty, nie może zapomnieć i oddalić tego, co nieuniknione — własnej śmierci. Ta jednak, według podmiotu lirycznego, nie zawsze musi być ostatecznym odejściem. W ostatnim wersie stawia on pytanie retoryczne „czy jestem larwą nowego”, które sugeruje, że z każdym końcem rodzi się nowy początek. Prosta i prymitywna larwa w obliczu odpowiednich warunków ma przecież szansę przeistoczyć się w prawdziwego motyla. Osoba mówiąca ostatecznie stwierdza, że nie może powrócić do tego, co było kiedyś, gdyż właśnie dzięki śmierci stała się już kimś kompletnie innym. Myślę, że chce w ten sposób skłonić nas nie do dopełniania i zamykania rzeczywistości w sztywnych ramach, tylko … niszczenia jej z nadzieją na nowe narodziny.

Cały wiersz jest oparty na paradoksie i zaburzeniu binarnej koncepcji świata. Życie i śmierć jako z pozoru dwie całkowicie odrębne od siebie jednostki przeplatają się i przenikają przez siebie. Autor wprowadza koncepcję tzw. „drugiej śmierci,” której podmiot liryczny za nic nie potrafi sobie wyobrazić. Pierwszy „koniec” był bowiem dla niego zaskakujący i przejmujący do tego stopnia, że po czasie w pewien sposób rozmył się w jego wyobraźni. Nie jest w stanie przyjąć do wiadomości, iż w istocie podobnych zjawisk może pojawić się więcej. „Druga śmierć” może symbolizować ostateczne, całkowite zniszczenie świata, przypominające wizje Apokalipsy św. Jana. Jeśli przyjmujemy jednak za prawdę twierdzenie, że każdy koniec w istocie przynosi coś nowego, to logicznym wydawałoby się, że nawet po ostatecznym zniszczeniu rzeczywistość będzie świadkiem kolejnego początku.

Niezwykła kreacja podmiotu lirycznego wzbudziła moje zainteresowanie z kilku względów. Przede wszystkim z powodu specyfiki wypowiedzi nie sposób całkowicie jednoznacznie określić, czyją postać przybiera. Ilość interpretacji jest ogromna. Osobą mówiącą może być człowiek na skraju życia, który starzejąc się robi się coraz bardziej „martwy,” czyli niedołężny, niesprawny zarówno fizycznie jak i mentalnie. Nie potrafi pogodzić się zarówno z ciągłym upływem czasu, jak i z faktem, że będzie musiał niebawem opuścić ten świat. Z tego powodu chwyta się każdej możliwej drogi, by tylko przywrócić wspomnienia z młodzieńczych lat. Równie trafnym będzie porównanie go do osoby z problemami mentalnymi, która nie widzi dla siebie miejsca we współczesnym świecie. Wewnętrznie jest martwa i bez nadziei, jednak fizycznie nadal żyje i rozpaczliwie szuka wyjścia z zaistniałej sytuacji. Ostateczne zakończenie życia jest bowiem dla niej zbyt paraliżujące, nie potrafi go sobie nawet zobrazować. Skoro pierwsza śmierć niosła ze sobą tak ogromne konsekwencje, co może czekać po drugiej? Odnosząc zaś Larwę do innych utworów autora, w których wielokrotnie rozważa domniemaną śmierć poezji we współczesnym świecie, równie dobrze moglibyśmy stwierdzić, że podmiot liryczny przybiera postać martwego, czyli niedostosowanego do obecnego świata człowieka — poety, który z uporem głosi przestarzałe idee, niemające słuchaczy we współczesnej rzeczywistości. Myślę, że nie popełnię nadużycia stwierdzając, że z podmiotem lirycznym możemy utożsamiać także samego autora. Świadczy o tym cytat: przenoszę się/z miejsca na miejsce rozpięty/między Paryżem i Pekinem/Rzymem i Moskwą/Warszawą i Hamburgiem. Poeta nawiązuje w nim do wielu ważnych dla siebie miejsc na świecie, zestawiając je ze sobą na zasadach kontrastu. Na samym początku porównuje ze sobą stolicę europejskiej Francji, którą odwiedził w 1957 r. dzięki otrzymanemu stypendium, oraz azjatyckich Chin, gdzie był turystycznie w październiku 1958 roku. Następnie przywołuje przepełniony słońcem kapitalistyczny Rzym i na zasadzie antytezy chłodną, komunistyczną Moskwę, którą odwiedzał wielokrotnie. Na koniec wspomina stolicę Polski, Warszawę, oraz niemieckie miasto Hamburg. W obu krajach — tak różnych i często skonfliktowanych — jego poezja cieszyła się równie wielką popularnością i szacunkiem.

Oczywiście przedstawiona przeze mnie interpretacja to wyłącznie propozycja. To w głównej mierze indywidualne predyspozycje czytelnika mają wpływ na to, jak zostanie odczytana kreacja podmiotu lirycznego i jej przesłanie.

Kompozycyjnie Larwa przypomina inne utwory poety. Reprezentuje lirykę bezpośrednią, filozoficzno-refleksyjną. Jest wierszem białym, wolnym, napisanym charakterystycznym dla Tadeusza Różewicza prostym językiem, pozbawionym środków interpunkcyjnych i językowych ozdobników. Jednak możemy w nim znaleźć odwołania do tradycji baroku, choćby paradoksy, np. jestem martwy/(…) jestem tak żywy oraz oksymorony ogłuszony słucham (…) oślepiony oglądam, mające zaintrygować czytelnika. Dominujące środki stylistyczne to również wyliczenia, np. na ciepłych gardziołkach/ na przegubach/ na pulsach na źródle oraz między Paryżem i Pekinem/Rzymem i Moskwą/Warszawą i Hamburgiem, których celem jest stworzenie dokładniejszego opisu sytuacji podmiotu lirycznego. Cały utwór oparty jest na licznych przerzutniach, które w zależności od sposobu ich odczytania zmieniają sens całości. Najlepiej zobrazuje to fragment ostatniej zwrotki: piszę ciągle/choć wiem że odchodzi się. Można wywnioskować, że podmiot liryczny tworzy mimo świadomości, jak bardzo to jest bezcelowe. W kolejnym fragmencie choć wiem że odchodzi się/zawsze — podmiot liryczny zdaje sobie sprawę, że kres dobiega w każdym momencie, z każdym słowem. Później: choć wiem że odchodzi się/zawsze/z fragmentem — według osoby mówiącej życie może kończyć się wraz z kolejnymi,,strzępkami” jej twórczości. Następnie: choć wiem że odchodzi się/zawsze/z fragmentem/ z fragmentem całości — życie na ziemskim świecie jest całością, każda jego kolejna część przybliża do śmierci. Dobrze ilustrują to również pierwsze wersy utworu. W słowach jestem martwy/a nigdy nie byłem podmiot liryczny zaznacza, że pierwszy raz znajduje się w tak nietypowym dla niego stanie. Jeśliby jednak dołożyć do tego kolejny wers: jestem martwy/a nigdy nie byłem/tak przywiązany do życia naszym oczom nasuwa się obraz, jakoby osoba mówiąca dopiero po śmierci doceniła wartość istnienia.

Reasumując: rolą Larwy jest przybliżenie człowiekowi wizji końca, który na pewnym etapie życie nieuniknienie będzie dotyczył każdego człowieka. Przedstawia jedną z możliwych reakcji na proces umierania, swoistą niezgodę i bunt przeciw naturalnym prawom, które rządzą światem. Jednocześnie uświadamia, że to tak naprawdę śmierć najbardziej przybliża nas do teraźniejszości i pozwala spojrzeć na nią z innej perspektywy. Ostatecznie zapewnia, że rzeczywistość wcale nie potrzebuje dopełnienia, gdyż powstała z nieumiarkowanego chaosu i to w chaos musi się obrócić, by móc kreować się na nowo. Ordo ab chao czyli porządek z chaosu, jak mawiali starożytni, a Różewicz dowodzi, że mieli rację.

Zosia Golanowska

Szkoła Podstawowa nr 90 w Krakowie


Cieszę się, że poezja nie podlega ważeniu, mierzeniu i że na bramce, jak na lotnisku, nie ma osób, które mogą sprawdzić czucie wierszy. Ze każdy może rozumieć wiersz po swojemu, w zależności od tego, co przeżywa i kiedy. Że jeden wiersz można w myślach interpretować bez końca i nawet jeśli nie pamięta się go w całości, to pamięta się jego fragment, wers czy choćby sens.

Liczę, że takim tekstem będzie dla mnie „Korekta” Tadeusza Różewicza.

Tylko i aż jedenaście wersów. Krótkich, bez ozdobników, rymów i błyskotek wersologii. W dodatku bez interpunkcji. Na przykładzie „Korekty” widać, że interpunkcja może być granicą sensów. Tutaj granic nie ma. Każde słowo i każdy wers można czytać na dowolnym oddechu i wówczas co innego znaczy, a znaczenie ma nawet temperaturę. Może być chłodnym wnioskiem albo gorącym żalem, złością czy płaczem. Wiersz zaczyna się jak zdanie, wielką literą, biegnie przez linijki tekstu i się nie kończy. A skoro nie kończy, to każdy, kto go czyta, może dopisywać dalsze wersy, czyli być częścią wiersza. Wiersz Różewicza (tekst) staje się zaproszeniem niemal do gry w tekst (siebie).

Korekta to proces poprawiania: tekstu, zachowania, wszystkiego, co robimy. Zawsze nam się wydaje, że jest możliwa, a my — że z nią/na nią zdążymy. Różewicz lekko podrwiwa z tej naszej pewności siebie i ostrzega, że śmierć, ostatni etap podróży człowieka, ostatecznie zamyka możliwość korekty (małych poprawek) i redakcji (wielkich poprawek, łącznie z refleksjami) nas i naszego życia. Skoro więc żyjąc jesteśmy przywiązani do czegoś, do siebie, skoro zależy nam na czymś, na nas, powinniśmy pamiętać, żeby żyć i działać tak, aby korekta (nasza i nas) nie była potrzebna lub aby na korektę zdążyć, czyli jej nie odkładać. Jak najlepiej pisać, jeśli piszemy, jak najlepiej sprzątać, jeśli sprzątamy, jak najlepiej odnosić się do ludzi, jeśli da się odnosić do nich dobrze. Jak najlepiej być człowiekiem. Jeśli uważamy, że coś powinniśmy zmienić, poprawić, róbmy to. Nie odkładajmy na później, nie czekajmy, aż zrobi to ktoś za nas. Róbmy to wedle samych siebie, bo nikt nie ma do nas klucza i nikt za nas korekty nie zrobi, bo nikt poza nami nie jest… nami.

Kiedy umrzemy, jesteśmy dokonani, czyli nie możemy już nic. Jeśli czegoś nie zdążyliśmy, pozostaje niezdążone na zawsze, jeśli kogoś skrzywdzimy, ten ktoś pozostaje skrzywdzony. Jeśli byliśmy nudni, na zawsze pozostajemy nudni.

Dlatego tak ważne jest, moim zdaniem, aby stale dbać o siebie i swoje relacje z ludźmi. Być różnorodnym, ciekawym, uczciwym wobec okoliczności.

Różewicz stawia znak drogowy z napisem: nie czekaj na nic i na nikogo, zdąż na siebie i swoją pamięć.

Śmierć, według Różewicza, nie jest życzliwą nam osobą. Nie jest ciocią, która nas lubi i przymknie oko na nasze grzeszki i to, co zepsuliśmy. Jest zimnym i ostatecznym końcem. Dlatego, jeśli chcemy być na zawsze w porządku, czyli pojawiać się we wspomnieniach innych, myślach innych, musimy być zawsze solidni, porządni i na czas — za życia. Musimy najlepiej, jak umiemy rozumieć siebie i być odpowiedzialnym za siebie i to, co zostawimy swoim zachowaniem, sercem i pracą. Jeśli nie zadbamy o różnorodność siebie, rozpłyniemy się jak chmura. Jeśli kogoś zabijemy słowem, pozostaniemy jako zabójcy słowem, choćbyśmy zabili słowem tylko raz. Jeśli będziemy leniwi, pozostaniemy wśród żywych jako wieczni lenie.

Łatwo się to rozumie, gorzej z tym żyje. Wiersz „Korekta” narzucił mi myśl, że muszę stale zastanawiać się nad tym, co robię. Nad tym, kim jestem i po co.

Dał mi też sygnał, że wiersz nie musi być lekki, przyjemny i rymowany. Że wiersz powinien czasem człowieka uderzyć. Choćby po to, by czytający zaczął myśleć i bać się siebie. Kiedy człowiek się boi, jest czujniejszy.

Oliwia Prusek

Szkoła Podstawowa nr 2 im. Józefa Piłsudskiego w Koniecpolu


Tadeusz Różewicz w swoim wierszu pod tytułem „Róża” pokazuje, że róża to nie tylko kwiat, może to być też imię jakiejś osoby. Róża w wierszu ma dwa znaczenia — rośliny — „Róża to kwiat albo imię umarłej dziewczyny” — oraz zmarłej, prawdopodobnie podczas wojny, dziewczyny, bliskiej podmiotowi lirycznemu. Myśląc o róży, myślimy o pełni życia, rozwoju, pięknych barwach, jednak słysząc imię zmarłej, czujemy smutek, przygnębienie i żal.

Tadeusz Różewicz pisze w swoim wierszu „Różę w ciepłej dłoni można złożyć albo w czarnej ziemi”. Przeczytawszy ten wers po raz pierwszy, myślałam, że chodzi o zasadzenie tego pięknego kwiatu w ziemi, jednak po chwili stwierdziłam, że wcale nie musi chodzić tutaj o posadzenie rośliny, lecz o pochowanie zmarłej osoby. Już nie raz byłam na czyimś pogrzebie, jednak największy ból odczuwałam podczas pogrzebu bardzo bliskiej mi osoby, myślę, że Różewicz napisał ten wiersz, myśląc o tym, jak czuł się, widząc opadającą w dół wykopanego dołu trumnę z tak bliską osobą oraz przypominając sobie zmarłą dziewczynę.

Kiedy ktoś mówi „Róża”, ludzie mają przed oczami obraz rośliny, a Tadeusz Różewicz — obraz zmarłej dziewczyny o złotych włosach. Czerwień kojarzy nam się z krzykliwym kolorem, o czym mówią nam słowa: „Czerwona róża krzyczy”, dziewczyna odeszła natomiast w ciszy i zapomnieniu — „Złotowłosa odeszła w milczeniu”. Jednak jej odejście spowodowało ogromny ból u bliskich jej osób, co potwierdzają słowa „Ocalony ojciec szaleje”. Oznaczają one ogromny smutek oraz szaleństwo z tęsknoty.

Po upływie kilku lat żal staje się mniejszy, a ludzie, którzy go odczuwali, nauczyli się z tym żyć — „Pięć lat mija od Twej śmierci […] pamięć żywych umarła i wiara”. Ludzie szybko potrafią przyzwyczaić się do zmian w swoim życiu, na początku jest ciężko, ale po upływie czasu, uczą się z tym żyć i zaczynają znów normalnie funkcjonować. Jeśli chodzi o przyzwyczajanie się do śmierci bliskiej osoby, są osoby, które odczuwają ogromny ból i nie potrafią się do tego dostosować oraz sobie z tym poradzić, inni uczą się z tym żyć, ale nie zapominają, bo w ich sercach już na zawsze jest miejsce dla tej osoby, niestety są też osoby, które postanawiają zapomnieć o tym, że dana osoba kiedykolwiek żyła…

„W czarnej ziemi. Czerwona róża krzyczy”. Czerwień płatków róży może być symbolem żaru uczucia, a czerń ziemi oznaką smutku i żałoby. Żywa i w pełni rozwinięta róża ma mocno czerwoną barwę płatków, lecz kiedy obumiera, jej płatki bledną tak jak policzki zmarłej dziewczyny — „Krew odeszła z bladego płatka kształt opuścił suknię dziewczyny” — płatki zostały bez barwy, a suknia dziewczyny bez jej kształtu wewnątrz tkaniny.

Słowami „Dzisiaj róża rozkwitła w ogrodzie pamięć żywych umarła i wiara” Tadeusz Różewicz pokazuje nam, jak nietrwałe i kruche jest życie człowieka oraz jak szybko przemija pamięć o nim. Ukazuje nam jak bezsilni są ludzie wobec śmierci, róża rozkwitła już w ogrodzie, ale nadal pomimo upływu czasu zmarła osoba jest gdzieś w naszym sercu, jednak pamięć o niej oraz szaleńczy ból zniknął już z naszego codziennego życia. Róża jest uznawana za symbol miłości i namiętności, jednak Różewicz prezentuje nam inne znaczenie tego kwiatu, może on symbolizować również ból, tęsknotę, smutek oraz śmierć. Róża znów zakwitła w ogrodzie, podczas gdy pamięć o dziewczynie odeszła na bok…

Maksymilian Czerwiński

Szkoła Podstawowa nr 2 im. Józefa Piłsudskiego w Koniecpolu


Wiersz, który postanowiłem poddać swojej interpretacji, to „List do ludożerców”.

Tytuł może być trochę mylący, bo wydawać by się mogło, że wiersz jest kierowany do tubylców żyjących na jakieś niespokojnej wyspie — spokojnego oceanu, gdzie ludzie mają w zwyczaju zjadać innych. Okazuje się, że nic bardziej mylnego — wiersz kierowany jest do ludzi na całym świecie, nie wykluczając również nas, Polaków.

Autor w błagalnym tonie z należnym człowiekowi szacunkiem i pokorą prosi o proste odruchy serca, o zwykłe gesty i uprzejmość wobec innych, które to cechy w zasadzie już każdy przedszkolak powinien mieć we krwi. Ludożerstwo w tym wierszu jest moim zdaniem przenośnią, nie dotyczy tego, by ktoś kogoś nie zjadał fizycznie, lecz by zachowanie człowieka go nie przypominało. Kiedyś moja mama opowiedziała mi o empatii, że jest to piękna cecha, dzięki której człowiek wczuwa się w to, w jakiej sytuacji jest inny człowiek, potrafi mu współczuć, a co za tym idzie, zrozumieć jego położenie.

Pomyślałem, że Różewicz w swoim utworze woła o to, byśmy odkryli w sobie tę właśnie piękną cechę, jaką jest ta właśnie empatyczna umiejętność. Prosi, by w człowieku, człowieka widzieć, a nie wilka, by ustąpić miejsca w pociągu, bo ktoś może bardziej go potrzebować niż ja w tym momencie. Ukazuje wielką równość nas ludzi — mówiąc, że inni też mają dwie nogi i siedzenie i naprawdę niewiele trzeba, by wczuć się w sytuację drugiej osoby i nie być -siedzeniożercą-depcożercą — ze zgrzytającymi zębami.

Drugi człowiek podobnie jak ja potrzebuje tlenu, by żyć, jest takim samym mieszkańcem planety jak każdy z 5 miliardów ludzi. Ludzi, których, jak mówi Różewicz, będzie coraz więcej. Autor ukazuje także, że człowiek widzi tylko czubek własnego nosa, jest egoistą, mówiąc żartobliwie, wydaje mu się, że jest pępkiem świata, a jego ulubionym słowem, które czci, jest słowo „moje”. Żołądek, odcisk, żona, zdanie — to propozycje autora. Do tego egoistycznego zbioru — ja z pozycji ósmoklasisty dodam od siebie jeszcze inne propozycje — moja ocena, moje zachowanie, moja bluza, moje punkty, moje to, moje tamto — a gdzie jest miejsce na TY? Na to co Twoje? Na spostrzeżenie, że jest obok ktoś drugi? Ktoś, dzięki komu ukruszy się mój własny egoizm na rzecz drugiego człowieka, w którym będę widział brata, a nie rywala?

Gdy skończyłem 10 lat, mój Tato zabrał mnie na wykład z pedagogiki do Radomia. Niewiele z niego rozumiałem, szczerze mówiąc nudziło mnie to i chciałem jak najszybciej iść z Tatą na spacer. Przed tym wykładem Tato dał mi zadanie, bym zapamiętał choć jedną rzecz, którą usłyszę. Zapamiętałem, że Tata mówił do studentów o tym, że któryś z filozofów (nie pamiętam, który, ale dopytam się Taty) powiedział, że „natura ludzka jest dobra”.

Podczas powrotnej drogi rozmawialiśmy na ten temat, Tata przekładał na mój 10 letni świat tę sentencję. Wtedy się z Nim zgodziłem — ale dziś nie! I myślę, że Różewicz też by się nie zgodził z tym, że „natura ludzka jest dobra”. Skoro trzeba ludziom mówić, by ustąpili miejsca w pociągu, skoro trzeba im mówić, że nie mówi się do kogoś tyłem, skoro im się mówi, żeby nie deptali słabych, skoro im się mówi, żeby się nie rozpychali? To gdzie tu jest dobro? No gdzie?! Dziś do listy tych życzeń dołożymy jeszcze jedno, bardzo ważne. Naszych sąsiadów Rosjan poprosimy, by nie byli „Ludożercami” i nie zabijali swych braci z Ukrainy, bo to jest szczyt zła, królowa wszystkich porażek świata w koronie beznadziejności.

Gdy dopytałem rodziców o nazwisko tego filozofa, który mówił, że natura ludzka jest dobra”, dowiedziałem się, że nazywał się Russo. Rozmawiając z rodzicami, wyraziłem swoją krytykę wobec tej myśli, dodając Różewiczowskie argumenty z wiersza i swoje własne.

Rodzice przyjęli do wiadomości moje zdanie. Po chwili mama opowiedziała mi jeszcze o drugim filozofie, św. Augustynie, który powiedział „wejrzyj w serce, tam mieszka prawo”. To chyba do tego wejrzenia w serce namawiał nas Różewicz, bo gdy częściej będziemy zaglądać we własne serce, tym prędzej zrozumiemy inne serca i nigdy nie przyjdzie nam na myśl, by odwrócić się do niego tyłem.

Nikola Romańczyk

Niepubliczna Szkoła Podstawowa w Laskowie


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
Bezpłatnie
drukowana A5
za 16.89

Pobierz bezpłatnie