Dla wszystkich, którzy mają problemy, ale nie umieją się z nimi uporać oraz dla wszystkich, którzy już przeszli ten ból.
Prolog
Gdy siedziałam na kanapie, nagle pojawili się oni śmierć i zaginięcie. Gdy nikt nie patrzył, pozwalałam sobie na robienie niczego, totalną pustkę. Siedziałam wtedy i rozmyślałam, płakałam. Czasem po tej pustce włączałam sobie film lub serial, albo zaczynałam czytać, wtedy skupiałam się tylko na mojej wyobraźni, na tym co przydarzyło się bohaterom. Na ich losach. Wszystkie moje myśli były skupione na jednym: na fabule. Gdy kończyłam to robić piłam swoją ulubioną herbatkę. I znowu wszystkie problemy wracały.
Nowy uczeń
STACY
— Stacy Evans? — zapytał nauczyciel.
— Jestem! — odpowiedziałam krótko.
— Emily Johnson? — kontynuował Pan Steave Valentine.
— Tutaj! — krzyknęła moja przyjaciółka.
Profesor kontynuował wyczytywanie uczniów, podczas gdy ja i Emily wgapiałyśmy się w mój telefon. Po chwili obróciłam się, aby sprawdzić czy nauczyciel na nas patrzy, ale zamiast siedzącego przy biurku mężczyzny ujrzałam nad sobą jego czuprynę. Od razu szturchnęłam przyjaciółkę, na co ona przeniosła wzrok na Pana Steve’a. Zanim zdążyłyśmy zareagować, wziął telefon z moich rąk i wyrzucił nas z klasy. Takim sposobem trafiłyśmy na dywanik u dyrektorki i większość lekcji spędziłyśmy na słuchaniu jej wykładów na temat regulaminu szkolnego.
***
Tego dnia byłam szczęśliwa, ale tylko z jednego powodu; Dzisiaj do klasy ma przyjść nowy uczeń. Wcześnie rano wstałam do szkoły, umyłam zęby i twarz, zrobiłam sobie makijaż, zjadłam śniadanie i wyszłam z domu.
— Hejka! — krzyknęła do mnie Em, która czekała już przy szafkach.
— Cześć! — odpowiedziałam.
— Jak tam twój nastrój?
— Na co?!
— No na kartkówkę z fizyki!
— Co?! Przecież dzisiaj nawet nie ma fizyki!
— Tylko cię sprawdzam! A tak naprawdę chodzi o to czy pamiętasz, że dzisiaj przychodzi nowy uczeń. Podobno mega rozrabia.
— Oh, to dobrze. Przynajmniej Pan Valentine da nam spokój — zakończyłam naszą rozmowę ponieważ wyciągnęłam z szafki książki i poszłam na chemię, a Emily na biologię.
Na pierwszej i drugiej lekcji nie zauważyłam nikogo nowego i… zaczęłam się martwić. W połowie trzeciej lekcji, dostałam papierową kulką w plecy. Szybko się odwróciłam i schyliłam się po skrawek kartki wyrwanej z zeszytu. Pomyślałam, że to ktoś z moich przyjaciół i się nie myliłam. Dostałam wiadomość od Xaviera Harris’a — blondwłosego chłopaka, który interesował się koszykówką i wolał chłopców od dziewczyn. Na liściku były napisane cztery liczby… nie, nie! To jednak godzina.,,17.54, tam gdzie zawsze””. Dało mi to do zrozumienia że mieliśmy się spotkać, w naszym miejscu, o naszej godzinie, z naszą grupą. Zaczęłam rozmyślać o co chodzi, ale w tym momencie do klasy wszedł dyrektor z jakimś chłopakiem.
— Dzień dobry — odchrząkną mężczyzna — dzisiaj do waszej klasy dołączy nowy uczeń.
Zamarłam, jednak szybko zmieniłam minę na obojętną. Nowym uczniem naszej szkoły miał być popularny Instagramer, Jake Robinson. Nie wierzyłam własnym oczom. On, Jake, był tutaj. T-U-T-A-J. Niby fajnie, ale po chwili zrozumiałam, że się nie polubimy, chociaż jeszcze nie wiedziałam dlaczego.
Nieporozumienie
JAKE
Wszyscy patrzyli na mnie jak na idiotę. Po chwili zrozumiałem, że tak naprawdę chodzi im o to, że jestem sławny…? Jedynie ONA nie wyglądała na zdziwioną, co mnie pocieszyło. Była ładna, bardzo ładna. Od razu rzuciła mi się w oczy, więc podszedłem do niej, ale chciałem być jak,,normalny” chłopak dlatego szybko ją ominąłem i usiadłem obok jakiegoś chłopaka za nią. Jak się okazało, był to jej przyjaciel. Na lekcji pisali do siebie liściki, ale… czytały je jeszcze dwie osoby. W głowie zaczęła mi lecieć moja ulubiona piosenka, bo myślałem o dziewczynie która skradła mi serce nawet nie używając słów i to gdy pierwszy raz ją zobaczyłem.
Secrets I have held in my heart
Are harder to hide than I thought
Maybe I just wanna be yours
I wanna be yours, I wanna be yours
Wanna be yours
Wanna be yours
Wanna be yours
Zdążyłem zaśpiewać tylko kawałek, bo wszyscy słyszeli mój głos i wsłuchiwali się w piosenkę. Czułem się dziwnie, nikt nigdy nie zwracał uwagi na mój głos lub piosenkę którą śpiewałem, a tylko na to jak wyglądają moje treningi, poranki, wieczory.
Tego dnia na przerwie podszedłem do mojej wybranki, chciałem nawiązać z nią jakiś kontakt, ale nic z tego. Mocno się zdziwiłem, gdy wszystkie laski chodziły za mną cały czas a ona nie zwróciła na mnie uwagi.
STACY
Chodził za mną cały czas. Miałam dość. Gdy wszedł do klasy miałam wielkie,,o matko”, ale teraz widzę, że się nie polubimy. Jest popularny, wszyscy zwracają na niego uwagę i co najgorsze… jest taki przystojny, że wszystkie laski za nim chodzą. STOP! Czy ja powiedziałam że jest przystojny?! Nie, nie, nie. Nie jest przystojny. No może trochę… KONIEC!
O 17.50, po lekcjach chciałam iść do domu, ale coś sobie przypomniałam. Po utrwaleniu tej informacji poszłam do kantorka, w którym zawsze się spotykaliśmy, jednak zamiast grupy przyjaciół ujrzałam Jake’a. Rozmawiał z wuefistą o jakichś zaliczeniach. Na szczęście, ani trener chłopców, ani sam uczeń mnie nie zobaczyli. Po chwili zakończyli rozmowę i każdy poszedł w swoją stronę. O NIE! Przecież uczniowie mają tylko jedno wyjście, a ja przy nim stoję! Zanim zdążyłam uciec usłyszałam jego głos:
— Co ty tu robisz?
— Mogłabym Ci zadać to samo pytanie — odpowiedziałam niemiło.
— Rozmawiałem z trenerem, bo muszę zaliczyć kilka rzeczy. A ty?
— Yyy… Nic, nic — przecież nie mogłam mu powiedzieć że miałam się tu spotkać z przyjaciółmi.
— Czy ty… — zaczął wymyślać. — Ty mnie śledzisz!
— Co!? — niedowierzałam. — To nie prawda! Skąd ten pomysł?!
— Jasne, jasne — uśmiechnął się szyderczo. — Spoko nikomu nie powiem… zapominamy? A i jeszcze jedno, jak w ogóle masz na imię?
— A po co Ci ta informacja…?
— No weź… ja jestem Jake.
— To akurat wiem.
— Ha, czyli jednak mnie śledzisz! Nie powiem nikomu, tylko jak zdradzisz swoje imię.
— Stacy, a teraz muszę już iść — zakończyłam rozmowę niedowierzając, co ten palant sobie wymyślił.
Gdy wyszłam z budynku wściekła na moich przyjaciół, zobaczyłam że Emily do mnie napisała:
,, Przekładamy spotkanie na 19.00, u mnie w domu. PS wuefista nas wygonił”
***
Na dziewiętnastą pojechałam do Em. Byli wszyscy o, których myślałam mówiąc,,Przyjaciele”: Xavier, Nicholas i Emily. Wszyscy w tej grupie jesteśmy tego samego wieku. Xaviera Harris’a znam od przedszkola, najdłużej z całej grupy. Tego osiemnastoletniego chłopaka zna cała szkoła i ślini się do niego KAŻDY, no poza mną i Em. Następnie poznałam Emily Jonhson, która mówi, że jej imię jest zbyt dostojne i mamy mówić na nią Em. Któregoś dnia Xavier przyprowadził do mojego domu kolegę. Tak właśnie poznałam Nicholasa Hughes’a, drugiego chłopaka naszej ekipy. Każdy dogada się z tym brunetem. Do tej pory jesteśmy najpopularniejszą grupą w liceum, która przetrwała od szkoły podstawowej, przez gimnazjum, aż do teraz w niezmienionym składzie.
Po naszej rozmowie, w której Emily, Xavier i Nicholas stwierdzili, że nie wiedzą czemu tak nie lubię Jake’a poszłam do domu, a gdy położyłam się na łóżku od razu zasnęłam.
Spotkanie
STACY
Dzisiejszego dnia obudziłam się pełna szczęścia, ale tylko ja wiedziałam dlaczego. Z rana wstałam i zrobiłam sobie herbatę malinowo-cytrynową tak jak codziennie. Zaczął się weekend więc nie poszłam do szkoły. Zjadłam śniadanie około 10.00 i zabrałam się za rozgrzewkę przed zajęciami sportowymi. Od sześciu lat ćwiczyłam pływanie synchroniczne. Ze względu na przemęczenie przez szkołę, w tym tygodniu nie mogłam ćwiczyć, dlatego moja trenerka dodała nam kilka treningów w weekend, ponieważ za miesiąc miały się odbyć zawody. Szłam na basen dobre 15 minut. Pewnie pojechałabym tramwajem gdyby działał, ale akurat DZISIAJ miał zderzenie z jakimś pick-upem. Gdy doszłam na miejsce szybko przebrałam się w strój kąpielowy, na niego ubrałam leginsy i koszulkę a następnie poszłam na salę do ćwiczeń policzyć mój duet i kombinację. Po 45 minutach przeniosłyśmy się na pięciometrowy basen gdzie cały układ ćwiczyłyśmy w wodzie. Po czterogodzinnym treningu chciałam iść od razu do domu, jednak ktoś mnie zatrzymał. Był to nie kto inny jak Jake Robinson.
— Witam panno,,Nie śledzę cię” — posłał mi sarkastyczny uśmiech. Miał zapomnieć a tego nie zrobił. On ZAWSZE pojawia się w nieodpowiednim miejscu.
— Czego chcesz Robin? — odpyskowałam.
— Nie porównuj mnie do Robin Wright. Mam 197cm wzrostu, a ona jest karłem tak samo jak ty — powiedział oburzony.
— Nie prawda! — krzyknęłam, chociaż wiedziałam, że jestem niższa nawet od niej.
— Co?! — zapytałam gdy zauważyłam, że bezczelnie się na mnie gapił.
— Jajko — odpowiedział.
Dlaczego się tak na mnie lampił?! Co mam mu niby powiedzieć? Że nie chcę, żeby się na mnie patrzył?! Co za bezsens. Czułam jego wzrok przez jeszcze 15 sekund aż w końcu obróciłam się na pięcie i poszłam dalej. Jednak on stwierdził, że nigdzie się nie wybieram, przerzucił mnie przez ramię i poszedł w nieznaną mi ulicę. Domyśliłam się, że idziemy do jego domu, bo postawił mnie na nogi przed jakąś furtką i otworzył drzwiczki. Następnie ponownie mnie podniósł i wniósł do domu.
— Ej! Odstaw mnie w końcu na ziemię! — krzyknęłam. — Miałam się spotkać z moim przyjacielem i chłopakiem, którzy dzisiaj przyjeżdżają, chce wrócić do domu!
— Masz chłopaka?!
— No raczej… A ty niby nie masz dziewczyny? — zapytałam zdziwiona.
— Mam!
No właśnie. Tak myślałam.
JAKE
— No raczej… A ty niby nie masz dziewczyny? — zapytała zdziwiona.
— Mam! — co prawda rozstałem się z nią bardzo dawno, ale ona nie musiała o tym wiedzieć — opowiedz mi coś o nim.
— A co cię wszystko tak nagle interesuje?! — zaczęła, ale zaraz dodała — ma na imię Josh, jest blondwłosym, niebieskookim chłopakiem. O moim przyjacielu też chcesz usłyszeć?
— Oczywiście że tak — uśmiechnąłem się, to jasne, że chciałem wiedzieć z kim mam do czynienia, bo bardzo chcę ją teraz pocałować.
— No to… ma na imię Chuk, Chuk Green ma brązowe włosy, w sumie podobne do twoich. Ogólnie jest podobny do ciebie — powiedziała.
Chuk Green… na pewno go lubi, nie mam u niej szans. Ten Josh wydaje się podejrzany ale to jej chłopak… chociaż warto spróbować…
— Raz kozie śmierć — powiedziałem a potem podszedłem do niej i odgarnąłem kosmyk włosów z jej policzka. Następnie zbliżyłem do jej twarzy swoją i wtopiłem się w jej miękkie usta. O dziwo nie odepchnęła mnie tylko oddała pocałunek. Po chwili jednak zrobiła to co myślałem i z dużym impetem sprzedała mi liścia.
— Dosyć tego! — krzyknęła wychodząc z mojego domu.
— Stacy stój! — pobiegłem za nią.
— Czego ode mnie chcesz?! Mój chłopak i mój przyjaciel już dawno na mnie czekają a ty zatrzymujesz mnie w twoim domu i jeszcze mnie całujesz?!
— Przepraszam…
— Do widzenia!
— Też mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy!
STACY
Jak on mógł zrobić coś takiego?! Ale… STOP! Stacy nie myśl o tym, nie myśl o tym… PODOBAŁO MI SIĘ! O nie! Teraz byłam w drodze do domu i zatapiałam się w myślach o tym jak mi było dobrze, jak dobrze się czułam, jak to zrobił — jak mnie pocałował. Doszłam do wniosku, że nie warto zawracać sobie nim głowę. Ten typ to konkretny dupek i nie chce mieć z nim wspólnego. Jednak… było coś naprawdę istotnego podczas naszego pocałunku. W tamtym momencie czułam, że dla Jake’a liczyłam się tylko ja i byłam bezpieczna. Z Joshem zaś, jest zawsze tak samo… beznamiętnie.
***
Gdy przekroczyłam drzwi wejściowe domu, słyszałam moich rodziców i moich gości w salonie. Zdjęłam kurkę, a buty zmieniłam na kapcie i poszłam przywitać się ze wszystkimi:
— Hejka!
— Cześć! — odkrzyknęli równo mój przyjaciel i chłopak.
— Jak podróż? — zapytałam.
— Nawet nie zadawaj tego pytania — zaczęli chłopacy — pomyliliśmy się i kupiliśmy bilety na nie ten pociąg.
— Co?! — wykrzyknęłam — jak mogliście pomylić bilety na pociąg?!
— No… tak jakoś wyszło, ale dojechaliśmy. Jak tam na treningu?
— W sumie okej, ale nie było Miry, mojej pary duetowej i ćwiczyłam sama duet. SAMA DUET — westchnęłam.
***
Gdy nadszedł wieczór Josh pojechał do siebie, a Chuk miał zostać u nas cały tydzień, bo nie ma gdzie mieszkać… no cóż z Brazylii do Anglii jest trochę kilometrów, a my poznaliśmy się na moich wakacjach jak poleciałam do Parany.
Wieczór spędziliśmy grając w planszówki, a o pierwszej w nocy poszliśmy do swoich pokoi się przespać.
Znowu on
STACY
Byłam zdesperowana. Trzy godziny po moim zaśnięciu obudził mnie mój ojciec i powiedział że Chuk zniknął. Nie było go w domu, ani u sąsiadów, w klubie, u kolegów, nigdzie go nie było. Zadzwoniliśmy na policję, ale nie chcieli przyjąć zgłoszenia. Szukaliśmy go całą niedzielę.
***
W poniedziałek rano, byłam prawie nieprzytomna. Po ostatniej nocy, którą spędziliśmy na szukaniu Chucka byłam strasznie zmęczona. W dodatku moje relacje z Joshem bardzo się pogorszyły. Gdy szłam do szkoły myślałam tylko o moim przyjacielu, ale gdy z niej wracałam miałam tysiąc myśli naraz. W ciągu dnia była niezapowiedziana kartkówka, pan Steave znowu zabrał mi telefon, zapomniałam kluczyka do szafki i czułam się zagubiona. Jake coś ode mnie chciał i bił się z jakimś chłopakiem, ale ja nawet nie wiem o co poszło. Podczas mojej upiornej drogi powrotnej do domu, znów zaczepił mnie Jake. Ostatni raz widziałam go w szkole jak coś tam do mnie mówił, ale go nie słuchałam. Jednak teraz nie dało się uniknąć jego mamrotania.
— Coś ty dzisiaj taka smutna? — zaczął.
— A coś ty taki ciekawski? — odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
— Odpowiedź za odpowiedź — szepnął do mojego ucha tak, że aż mnie ciarki przeszły.
— Nie!
— Czemu…?
— Bo… no nie ważne — rzuciłam
— No proszę…, mogę odpowiedzieć nawet na dwa pytania…
— Nie chcę!
— Ale, dlaczego? Ja chciałem tylko porozmawiać!
— Bo mój przyjaciel zaginął poprzedniej nocy i mam coraz słabsze relacje z moim chłopakiem! — odpowiedziałam — O czym ty w ogóle chcesz rozmawiać?!
— O boże… przepraszam ja… nie wiedziałem.
— Wiem, że nie wiedziałeś bo wie tylko Emily! A teraz przestań przepraszać!
— Chciałbym abyśmy znaleźli nić porozumienia.