*
Nie znajduję słów
nie znajduję myśli
nie znajduję już uczuć gorących
Nie znajduję słów
nie znajduję myśli
nie znajduję siebie
Oddaleni
Nie znajduję gniewu, rozpaczy
radosnego chichotania
policzków mokrych
serca szybkiego tykania
Zegar stary miarowo
wybija godziny swoje
Nie znajduję słów
nie znajduję myśli
nie znajduję już ludzi
kiedyś tak blisko koło mnie
Kolegów z ław szkolnych
miłości młodzieńczych
Krakusów z biura
i tych, tak jak ja, tułaczy
Nie znajduję słów
nie znajduję myśli
jak opisać chwil przemijanie
Tych mazowieckich
z powiewem wolności
młodzieńczej pychy
uczuć gorących
Tak nie na miejscu
tak mocno odczuwanych
tych chwil nadziei
ułudy
Zegar stary miarowo
wybija godziny swoje
Nie znajduję słów
nie znajduję myśli
jak opisać chwil przemijanie
tych stabilnych, w fotelu spędzonych
z kotem, książką na kolanach
Codziennego do pracy jeżdżenia
czarną drogą
szarością otuloną
nieba bez gwiazd, bez księżyca
Nie znajduję słów
nie znajduję myśli
jak opisać chwil przemijanie
gdy w głowie pulsują wspomnienia
gdy serca tykanie przyśpiesza
Zegar stary miarowo
wybija godziny swoje
Nie znajduję słów
nie znajduję myśli
jak opisać wspomnienia
bliskim tym tu, tym daleko
jak opisać uczucia, myśli…
Moje wspomnienia zamknięte
w szklanym słoju
12.2021
Gwiazdy
Spadające gwiazdy sierpniowe
dzisiaj, wczoraj, jutro
życzenia szybko wypowiadane
nie dla mnie…
Nigdy nie zobaczę
lecącego światełka
po granatowym, czarnym dywanie nieba
Gwiazdy stoją niewzruszone
punkciki jasne w oddali
niedoścignione, odległe
zimno patrzą swoimi oczkami
czasem mrugają
nie, nie wesoło…. zimno, niewzruszenie
Czasem przesłaniają się chmurką niewidoczną
znikają na chwile
a może….
odwracają swoje buziaki
na drugą stronę nieba
Życzenia….
niewypowiedziane
niespełnione
czy są jeszcze?
Marzenia ulotne
kłębią się, przepływają
Kiedyś, dawniej przychodziły tutaj
teraz poszybowały do gwiazd spadających
aby z nimi czasem powracać
nie do mnie
do kogo?
Może do wioski pod lasem
na brzegu jeziora
gdzie wpatrzona w niebo
dziewczyna siedzi na łące
I tylko Jowisz
nisko znad widnokręgu spogląda
żółtym, jasnym światłem
pokazuje, że można
jeszcze marzyć
08.2021
Telefon
Telefon
numerami wypchany
jak pugilares grubego, bogatego
z cygarem człeka w surducie
Numery osób bliskich
jedno dotknięcie
rozmowa
Numery zapomniane
w kącie telefonu leżące
jak zapomniany paragon
w pugilaresie
Pożółkłe, zakurzone
osób tak odległych
dawno spotkanych na drodze
zapomnianych
Aktualne, czy jeszcze?
Odłożone wspomnienia
chwil dawnych, gorących
emocjami naznaczonych
czasem nudnych
biznesem pokropionych
Wspomnienia osób
znajomości dawnych
kontaktów przelotnych
interesów krótkich
Telefon
starymi numerami zapchany
do których już nigdy
nie nacisnę słuchawki
zielonej
Stare numery
w kącie odłożone
czekają na odkrycie
czekają bez nadziei
Stare numery
trwajcie
a gdy przypadkowo
rozbłyśniecie
obudźcie wspomnienia
08.2021
Gwiazdy bieszczadzkie
Skośne, drewniane ściany o świcie
lekkim światłem oświetlone
poranny szmer, krzątanie
z dołu dochodzące
W łóżku leżę, myśli krążą
Niebo wczorajsze
gwiazdami ukwiecone
tak blisko nas
ręka chce, marzy
by dotknąć
Gwiazda spadająca
życzenie
spełnij się
nie dla mnie…
Wpatrzeni w Jowisz
daleko… tak blisko
myśli odlatują
W gwiazdy wpatrzeni
w gwiazdy niosące
spokój, ukojenie
nadzieję…
Książki nowej wyczekiwanie
Bieszczadzkie gwiazdy
09.2021
Wierzba
Warkocze wierzby wiszące za oknem
jesiennym, porannym słońcem oświetlone
myślami poruszane
powolnie delikatnie
kołyszą…
Myśli
z mojej głowy ulatują
daleko…
W szary poranek październikowy
gdy słońce nieśmiało zza chmur się wychyla
złote, różowe barwy smugom światła nadaje
kontrastujące z cieniem, z szarością resztek nocy
aurą jesienną
Kołysanie
światów zmaganie
myśli płyną niespiesznie
kołysane…
Wzgórza łagodne
polne równiny
kukurydza świat przesłaniająca
wyblakła, bez kolorów radosnych
Głowy w rządach równo ustawione
ciężkie, zielenią nabite
plecy zgięte do ziemi
brunatnej, wilgotnej
buty oblepiającej
Pole kapuściane pod lasem
postać tak smukła, wiotka
słońcem, ciepłem
lub deszczem i wiatrem otulona
Warkocze wierzby za oknem
pojedyncze promienie słońca
w szarości poranka
myśli kołyszą
Kot zwinięty
śpi na fotelu
tykanie zegara na ścianie
kawy zapach w kubku bez ucha
myśli odmierza…..
Kołysanie wierzby za oknem
chłód jesiennego poranka
w polach bezkresnych
na horyzoncie wstęgą lasu okolonych
Dwa światy jesiennego poranka
myśli niespiesznie
warkoczami wierzby kołysane
10.2021
No to che…
Oczekiwanie…. sala koncertowa
dziwna sceneria, dziwna publika
rzędami krzeseł odgrodzona
Rzuciłem palenie…
I kościół też…
I … też…
Chwile minione…
Odgrodzony
rzędami … przyzwyczajeń…
rzędami …. tak trzeba…
rzędami …. myśli rozsądnych…
No to che…
I tylko
pytania zostają
z nami do końca
bez odpowiedzi
Czy tak musiało być?
Ja… miś Koralgol
największa dupa z wszystkich misiów
07.2021
Dwie książki
Dwie książki
dwie noce nieprzespane
dwa dni, tylko czytanie
tyle myśli…
poplątanie…
Jak włosy skręcone
tyle wzruszeń…
łza uroniona…
nos wilgotny…
umysł zaprzątnięty
całkowicie…
Na drugim fotelu
blisko… daleko
trochę zagubiona
szukająca miejsca
odrobinę chwil szczęśliwych
Tak mało…
Tak dużo…
6.2021
Egzamin
Strach irracjonalny
wieczorne spoglądanie
notatki
prezentacje
W fotelu pomiędzy dziennikiem a meczem
rozmowa pomiędzy fotelami
klikanie… Gruzja…
serce szybuje
To uczucie dawno zapomniane
drżenie, kołatanie
pobudzenie, podniecenie,
zapomnienie słów
zdania nieułożone
myśli szarpanie
Egzamin
nie umiem
nie potrafię
powiedzieć, wyrazić
Zatrzymać czas
myślę o nim, o niej
nie odpowiada
wybór
egzamin jutro
Zdać
zapomnieć
zobaczyć
jego, ją
jeden wieczór….
12.2020
Andrzej
Andrzej
pod respiratorem leży
wiadomość — szok
Leży w dalekim kraju
gdzie ślimaki w szpitalu nie goszczą
gdzie osiadł lat wiele temu
życie zmienił
Gosia
Budował od zera wspólne życie
metodycznie, bez wzlotów, bez upadków
pełen nadziei, spokoju
nurkowanie
Wirus go do szpitala popchnął
w ten dzień grudniowy
wiadomość — szok
co? Gosia? jak?
Znów wspomnienia
W dzień rocznicy, gdy na Olszewskiego
napój biały na stole gościł
napój pożegnalny
W noc przed wojną
dla naszego pokolenia, wtedy 20 latków
pamiętnego roku
gdy w niedzielę zabrakło teleranka
Wspomnienia
Wojny stanu
brydża granego nocami
podwórkami nocnego wędrowania
po bułki do piekarza i po żyto inne
Spotkań nocnych, palenia wspólnego
gitarowego grania, śpiewania
„Guantanamera”… dochodzi
„tam bawią się nasi młodzi
choć droga im trochę krzywa
wołają dajcie nam piwa”
Kaset wysyłanie
podtrzymywanie polskości
przyjaciele — daleko
tyle lat mija…
Wiadomość — szok
my niezniszczalni
może trochę posiwiali
wiadomość — szok
12.12.2021
*
Księżyc niewidoczny
gwiazda wypatrywana
w noc czarną, tak zimną
Po dniu oblanym mgłą białą
obłokiem czy chmurą ciężką
gdzie świat bez granic
tak niewidoczny
tak zimnem przenikający
Ból palców przemarzłych
tyczka co drogę wyznacza
widoczna jedna
wbita nieznaną ręką
która prowadzi
Czy to ręka Boga
pokazująca kierunek
w bezkresnej, zimnej, białej przestrzeni
Sześć metrów
droga do samotności
w ciepłym schronisku
w sali pustej
przy stole kuflem przystrojonym
złotym, bursztynowym światłem
rozlewającym się oblanym
Droga do samotnego wieczoru
do drogi jutrzejszej
z łańcuchem
z zimnem przenikającym
bólem tak znajomym
Drogi jutrzejszej
na którą tak czekam
którą wybrałem
bez perspektyw
bez wizji dalekiej
Gdzie każdy krok
ból przynosi
niepewność
stąpanie po śnieżno-lodowej tafli
Gdzie nogi obtarte
przypominają
że czujesz
że żyjesz
Ból tak drogi
tak znajomy
że czekam na niego
w dni kolejne.
01.2022
Schronisko
Samotny przy stoliku
siedzę
Pusta sala
tylko sikorki szczebiocą
ich głosy przełamują ciszę wieczoru
zagłuszają pijących w ciszy
mięśniaków w obcisłych koszulkach
Sikorki z obsługi chichrają, pleplają
o czym… tylko one wiedzą
może tyłeczek koleżance obrabiają
Puste schronisko
zimową, wieczorną porą
Schronisko przystań
dla samotnych wędrowców
przystań dla marynarzy
w podłym porcie
gdzie obleśna barmanka
trunek nalewa…
Gdzie piją wszyscy
za ostatnie miedziaki
zabawiają
znudzoną barmankę
tak obleśną…
Schronisko
samotny siedzę
w tak ulubionej atmosferze
samotności, w pustej sali
Schronisko
ciepła odrobina po dniu mroźnym
gdzie myśli swobodnie szybują
pod ciemną powałą
w koło lamp z korzeniem
wirują bez celu
do mego wirowania bez celu podobne
Krążę po zamarzniętym szlaku karkonoskim
gdzie wiatr króluje niepodzielnie
słońce przegrywa z zadymką
A w chwilach gdy spojrzy
tysiące iskierek zapala
na zmrożonej tafli
bezkresnego pola śnieżnego
przeoranego jedynie
tyczkami udającymi żagle
Myśli szybują w tej zamarzniętej przestrzeni
tak innej
tak odległej
bez ciepła
ciała tak bliskiego
Susy…, Grześ…
inny świat równoległy…
01.2022
Spacer w chmurach
Droga