E-book
7.35
drukowana A5
21.71
Zapiski niepoprawione …2

Bezpłatny fragment - Zapiski niepoprawione …2


Objętość:
99 str.
ISBN:
978-83-8324-430-3
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 21.71

*

Nie znajduję słów

nie znajduję myśli

nie znajduję już uczuć gorących


Nie znajduję słów

nie znajduję myśli

nie znajduję siebie


Oddaleni


Nie znajduję gniewu, rozpaczy

radosnego chichotania

policzków mokrych

serca szybkiego tykania


Zegar stary miarowo

wybija godziny swoje


Nie znajduję słów

nie znajduję myśli

nie znajduję już ludzi

kiedyś tak blisko koło mnie


Kolegów z ław szkolnych

miłości młodzieńczych

Krakusów z biura

i tych, tak jak ja, tułaczy


Nie znajduję słów

nie znajduję myśli

jak opisać chwil przemijanie


Tych mazowieckich

z powiewem wolności

młodzieńczej pychy

uczuć gorących


Tak nie na miejscu

tak mocno odczuwanych

tych chwil nadziei

ułudy


Zegar stary miarowo

wybija godziny swoje


Nie znajduję słów

nie znajduję myśli

jak opisać chwil przemijanie

tych stabilnych, w fotelu spędzonych

z kotem, książką na kolanach


Codziennego do pracy jeżdżenia

czarną drogą

szarością otuloną

nieba bez gwiazd, bez księżyca


Nie znajduję słów

nie znajduję myśli

jak opisać chwil przemijanie

gdy w głowie pulsują wspomnienia

gdy serca tykanie przyśpiesza


Zegar stary miarowo

wybija godziny swoje


Nie znajduję słów

nie znajduję myśli

jak opisać wspomnienia

bliskim tym tu, tym daleko

jak opisać uczucia, myśli…


Moje wspomnienia zamknięte

w szklanym słoju

12.2021

Gwiazdy

Spadające gwiazdy sierpniowe

dzisiaj, wczoraj, jutro

życzenia szybko wypowiadane

nie dla mnie…


Nigdy nie zobaczę

lecącego światełka

po granatowym, czarnym dywanie nieba


Gwiazdy stoją niewzruszone

punkciki jasne w oddali

niedoścignione, odległe

zimno patrzą swoimi oczkami

czasem mrugają

nie, nie wesoło…. zimno, niewzruszenie


Czasem przesłaniają się chmurką niewidoczną

znikają na chwile

a może….

odwracają swoje buziaki

na drugą stronę nieba


Życzenia….

niewypowiedziane

niespełnione

czy są jeszcze?


Marzenia ulotne

kłębią się, przepływają

Kiedyś, dawniej przychodziły tutaj

teraz poszybowały do gwiazd spadających

aby z nimi czasem powracać

nie do mnie

do kogo?


Może do wioski pod lasem

na brzegu jeziora

gdzie wpatrzona w niebo

dziewczyna siedzi na łące


I tylko Jowisz

nisko znad widnokręgu spogląda

żółtym, jasnym światłem

pokazuje, że można

jeszcze marzyć

08.2021

Telefon

Telefon

numerami wypchany

jak pugilares grubego, bogatego

z cygarem człeka w surducie


Numery osób bliskich

jedno dotknięcie

rozmowa


Numery zapomniane

w kącie telefonu leżące

jak zapomniany paragon

w pugilaresie


Pożółkłe, zakurzone

osób tak odległych

dawno spotkanych na drodze

zapomnianych


Aktualne, czy jeszcze?


Odłożone wspomnienia

chwil dawnych, gorących

emocjami naznaczonych

czasem nudnych

biznesem pokropionych


Wspomnienia osób

znajomości dawnych

kontaktów przelotnych

interesów krótkich


Telefon

starymi numerami zapchany

do których już nigdy

nie nacisnę słuchawki

zielonej


Stare numery

w kącie odłożone

czekają na odkrycie

czekają bez nadziei


Stare numery

trwajcie

a gdy przypadkowo

rozbłyśniecie

obudźcie wspomnienia

08.2021

Gwiazdy bieszczadzkie

Skośne, drewniane ściany o świcie

lekkim światłem oświetlone

poranny szmer, krzątanie

z dołu dochodzące


W łóżku leżę, myśli krążą


Niebo wczorajsze

gwiazdami ukwiecone

tak blisko nas

ręka chce, marzy

by dotknąć


Gwiazda spadająca

życzenie

spełnij się

nie dla mnie…


Wpatrzeni w Jowisz

daleko… tak blisko

myśli odlatują


W gwiazdy wpatrzeni

w gwiazdy niosące

spokój, ukojenie

nadzieję…


Książki nowej wyczekiwanie


Bieszczadzkie gwiazdy

09.2021

Wierzba

Warkocze wierzby wiszące za oknem

jesiennym, porannym słońcem oświetlone

myślami poruszane

powolnie delikatnie

kołyszą…


Myśli

z mojej głowy ulatują

daleko…


W szary poranek październikowy

gdy słońce nieśmiało zza chmur się wychyla

złote, różowe barwy smugom światła nadaje

kontrastujące z cieniem, z szarością resztek nocy

aurą jesienną


Kołysanie

światów zmaganie

myśli płyną niespiesznie

kołysane…


Wzgórza łagodne

polne równiny

kukurydza świat przesłaniająca

wyblakła, bez kolorów radosnych


Głowy w rządach równo ustawione

ciężkie, zielenią nabite

plecy zgięte do ziemi

brunatnej, wilgotnej

buty oblepiającej


Pole kapuściane pod lasem

postać tak smukła, wiotka

słońcem, ciepłem

lub deszczem i wiatrem otulona


Warkocze wierzby za oknem

pojedyncze promienie słońca

w szarości poranka

myśli kołyszą


Kot zwinięty

śpi na fotelu

tykanie zegara na ścianie

kawy zapach w kubku bez ucha

myśli odmierza…..


Kołysanie wierzby za oknem

chłód jesiennego poranka

w polach bezkresnych

na horyzoncie wstęgą lasu okolonych


Dwa światy jesiennego poranka

myśli niespiesznie

warkoczami wierzby kołysane

10.2021

No to che…

Oczekiwanie…. sala koncertowa

dziwna sceneria, dziwna publika

rzędami krzeseł odgrodzona


Rzuciłem palenie…

I kościół też…

I … też…


Chwile minione…


Odgrodzony

rzędami … przyzwyczajeń…

rzędami …. tak trzeba…

rzędami …. myśli rozsądnych…


No to che…


I tylko

pytania zostają

z nami do końca

bez odpowiedzi


Czy tak musiało być?


Ja… miś Koralgol

największa dupa z wszystkich misiów

07.2021

Dwie książki

Dwie książki

dwie noce nieprzespane

dwa dni, tylko czytanie

tyle myśli…

poplątanie…

Jak włosy skręcone

tyle wzruszeń…

łza uroniona…

nos wilgotny…

umysł zaprzątnięty

całkowicie…

Na drugim fotelu

blisko… daleko

trochę zagubiona

szukająca miejsca

odrobinę chwil szczęśliwych

Tak mało…

Tak dużo…

6.2021

Egzamin

Strach irracjonalny

wieczorne spoglądanie

notatki

prezentacje


W fotelu pomiędzy dziennikiem a meczem

rozmowa pomiędzy fotelami

klikanie… Gruzja…

serce szybuje


To uczucie dawno zapomniane

drżenie, kołatanie

pobudzenie, podniecenie,

zapomnienie słów

zdania nieułożone

myśli szarpanie


Egzamin

nie umiem

nie potrafię

powiedzieć, wyrazić


Zatrzymać czas

myślę o nim, o niej

nie odpowiada

wybór

egzamin jutro


Zdać

zapomnieć

zobaczyć

jego, ją

jeden wieczór….

12.2020

Andrzej

Andrzej

pod respiratorem leży

wiadomość — szok


Leży w dalekim kraju

gdzie ślimaki w szpitalu nie goszczą

gdzie osiadł lat wiele temu

życie zmienił


Gosia


Budował od zera wspólne życie

metodycznie, bez wzlotów, bez upadków

pełen nadziei, spokoju

nurkowanie


Wirus go do szpitala popchnął

w ten dzień grudniowy

wiadomość — szok

co? Gosia? jak?


Znów wspomnienia


W dzień rocznicy, gdy na Olszewskiego

napój biały na stole gościł

napój pożegnalny

W noc przed wojną

dla naszego pokolenia, wtedy 20 latków

pamiętnego roku

gdy w niedzielę zabrakło teleranka


Wspomnienia


Wojny stanu

brydża granego nocami

podwórkami nocnego wędrowania

po bułki do piekarza i po żyto inne


Spotkań nocnych, palenia wspólnego

gitarowego grania, śpiewania

„Guantanamera”… dochodzi

„tam bawią się nasi młodzi

choć droga im trochę krzywa

wołają dajcie nam piwa”


Kaset wysyłanie

podtrzymywanie polskości

przyjaciele — daleko

tyle lat mija…


Wiadomość — szok

my niezniszczalni

może trochę posiwiali

wiadomość — szok

12.12.2021

*

Księżyc niewidoczny

gwiazda wypatrywana

w noc czarną, tak zimną


Po dniu oblanym mgłą białą

obłokiem czy chmurą ciężką

gdzie świat bez granic

tak niewidoczny

tak zimnem przenikający


Ból palców przemarzłych

tyczka co drogę wyznacza

widoczna jedna

wbita nieznaną ręką

która prowadzi


Czy to ręka Boga

pokazująca kierunek

w bezkresnej, zimnej, białej przestrzeni


Sześć metrów

droga do samotności

w ciepłym schronisku

w sali pustej

przy stole kuflem przystrojonym

złotym, bursztynowym światłem

rozlewającym się oblanym


Droga do samotnego wieczoru

do drogi jutrzejszej

z łańcuchem

z zimnem przenikającym

bólem tak znajomym


Drogi jutrzejszej

na którą tak czekam

którą wybrałem

bez perspektyw

bez wizji dalekiej


Gdzie każdy krok

ból przynosi

niepewność

stąpanie po śnieżno-lodowej tafli


Gdzie nogi obtarte

przypominają

że czujesz

że żyjesz


Ból tak drogi

tak znajomy

że czekam na niego

w dni kolejne.

01.2022

Schronisko

Samotny przy stoliku

siedzę


Pusta sala

tylko sikorki szczebiocą

ich głosy przełamują ciszę wieczoru

zagłuszają pijących w ciszy

mięśniaków w obcisłych koszulkach


Sikorki z obsługi chichrają, pleplają

o czym… tylko one wiedzą

może tyłeczek koleżance obrabiają


Puste schronisko

zimową, wieczorną porą


Schronisko przystań

dla samotnych wędrowców

przystań dla marynarzy

w podłym porcie

gdzie obleśna barmanka

trunek nalewa…


Gdzie piją wszyscy

za ostatnie miedziaki

zabawiają

znudzoną barmankę

tak obleśną…


Schronisko

samotny siedzę

w tak ulubionej atmosferze

samotności, w pustej sali


Schronisko

ciepła odrobina po dniu mroźnym

gdzie myśli swobodnie szybują

pod ciemną powałą

w koło lamp z korzeniem

wirują bez celu

do mego wirowania bez celu podobne


Krążę po zamarzniętym szlaku karkonoskim

gdzie wiatr króluje niepodzielnie

słońce przegrywa z zadymką


A w chwilach gdy spojrzy

tysiące iskierek zapala

na zmrożonej tafli

bezkresnego pola śnieżnego

przeoranego jedynie

tyczkami udającymi żagle


Myśli szybują w tej zamarzniętej przestrzeni

tak innej

tak odległej

bez ciepła

ciała tak bliskiego


Susy…, Grześ…

inny świat równoległy…

01.2022

Spacer w chmurach

Droga

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 21.71