Piszę do Ciebie po to byś wiedział, jak bardzo mi Ciebie brak…
Gabriela Lachowicz
Prolog
Słodka normalność.
Tytuł: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Co dobrego szykujesz na kolację?
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Dzisiaj jest twoja kolej. Ja mam wolne: D
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Hahaha. Uśmiałam się.
A teraz pytam na poważnie. Co będzie na kolację? Bo mogę nazmyślać Robertowi, urwać się wcześniej i zrobić zakupy: D
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
I myślisz, że on się na te twoje gierki nabierze? To rozsądny facet!
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Jak się ładnie uśmiechnę, zrobię maślane oczka i pogłaszczę go po kolanie na pewno mi ulegnie: D
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Nie waż się!
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Przecież uważasz, że Robert to rozsądny facet. Więc nie masz się o co martwić.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Rozsądny facet? Kobieto, na jakim świecie ty żyjesz? Nie ma rozsądnych facetów, zwłaszcza, gdy ktoś robi do nich maślane oczy, o innych rzeczach nie wspominając.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
O jakich rzeczach?
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Innych!
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Będziesz musiał mi pokazać te inne rzeczy po kolacji: D
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Nie zasłużyłaś. I nie będzie żadnej kolacji, chyba, że sama sobie ją zrobisz.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
W takim razie poproszę Roberta, żeby to on mi pokazał: D
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Nie przesadzaj!
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
…
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Aśka! Mówię poważnie! Nie waż się. Zrobię tą kolację!
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
I nie mogłeś tak od razu? Jesteś cudowny: D Co mam kupić?
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Wino! Czy ty zawsze kobieto musisz mnie doprowadzać do ostateczności?
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Nie zawsze. Tylko wtedy, kiedy czegoś chcę: D
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Jesteś okropna. Z tobą nie da się żyć.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Tylko tak mówisz. Ale ja i tak wiem, że ani dnia byś beze mnie nie wytrzymał: D
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Może przynajmniej nie miał bym tyle siwych włosów.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
To akurat jest kwestia genów, więc nie zwalaj winy na mnie.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Ale na pewno maczałaś w tym palce.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Próbowałam, ale się nie dało.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Akurat!
Cholera! Przysięgam, że zaraz mu coś zrobię!
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Komu?
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Młodemu!
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Spokojnie, weź głęboki oddech, policz do dziesięciu, albo wypróbuj jogi. To odpręża.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Ale on stwierdził, że jestem stary. Ja stary?!
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
To przez tą siwiznę.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Mylisz się.
Stwierdził, że jestem stary, bo piszę z tobą e-maile. Ponoć e-mail, to już przestarzała forma i polecił mi przerzucić się na facebooka.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Po co? Żebyś miał możliwość polubienia zdjęć swoich kochanek? Nie ma mowy, zabraniam ci!
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Ale ty masz facebooka. Dlaczego ja nie mogę?
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Wiesz, że założyłam go tylko po to, by mieć kontakt z Natalką. Dla tej zgryzoty fejsik jest wszystkim i tylko dzięki temu wiem, co się z nią dzieje.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
I przy okazji komentujesz zdjęcia swoich kolegów?
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Nie kolegów, tylko kochanków.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Teraz to na pewno kolacji Ci nie zrobię!
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Za późno, już dałeś słowo.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Nie przypominam sobie.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Kupić Ci „biovital pamięć”?
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
NIE!
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Spokojnie, oddychaj, oddychaj, oddychaj, oddychaj kochanie.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
To cholernie wkurzające słowo, wiesz? Nienawidzę tego oddychania.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Wiem. Chciałam Ci tylko pokazać, jak bardzo ty mnie wkurzałeś podczas porodu, kiedy nieustannie mi to powtarzałeś.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Przepraszam. Na samą myśl o tym robi mi się znowu słabo.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Na przeprosiny możesz zrobić mi kolację. Wtedy Ci wybaczę.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
I co ja mam z tobą zrobić?
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Kochaj mnie, karm mnie i nie opuszczaj.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
To z tego filmu o tym leniwym kocie.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Wiem, przywłaszczyłam sobie.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Złożę na Ciebie skargę, oskarżą Cię o naruszenie praw autorskich i wsadzą do więzienia. A ja będę miał wreszcie spokój.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Albo ukażą mnie grzywną i będziemy musieli wziąć kolejny kredyt.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Wolę swoją wersję.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Wtedy będziesz musiał sam gotować.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Przecież teraz też sam gotuję.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Ale ja robię zakupy. I sprzątam. I myję naczynia. I piorę.
To dość duży wkład w nasze życie.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Myślę, że poradziłbym sobie bez Ciebie. Wystarczyłoby zrozumieć, na czym polega różnica pomiędzy proszkiem do prania, płynem do płukania, a odplamiaczem do tkanin.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Ale ja bym sobie bez Ciebie nie poradziła.
Tytuł: Re: Kolacja: D
Od: rafal.gredowski@up.pl
Do: jooanna.gg@imail.pl
Wiem. Jestem przecież sensem twojego istnienia.
Rozdział pierwszy
Jak kruche szkło.
Tytuł: Brak tytułu
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Lekarze mówią głupoty. Tak zawsze mawiał mój tata, zwłaszcza, gdy kazali przykuć mu się do łóżka, albo zażywać jakieś antybiotyki. Właściwie to nie wiem, dlaczego gdy tylko łapała go jakaś grypa chodził do przychodni, skoro i tak zaraz po wyjściu z budynku wyrzucał wszystkie recepty. Zamiast lekarstw kupował kilo cytryny, kilka ząbków czosnku i mleko, a aromat jego leczniczej mikstury unosił się w całym domu. Co mamę oczywiście doprowadzało do szału. Miarka się przebrała, kiedy zaraz po przyjeździe ze szpitala ściągnął gips z nogi, przez co nabawił się przebicia torebki w kostce czy czegoś podobnego. Mówiłam Ci kiedyś o tym. Od tamtej pory zawsze jeździła z nim i wykupywała wszystkie leki. Czy je potem zażywał, to już inna sprawa.
Lekarze mówią głupoty.
Nawet nie wiedziałam, że to zdanie w jakiś sposób utkwiło w mojej głowie, ale pojawiło się w chwili, gdy przysadzisty pan podszedł do mnie i powiedział, że nie żyjesz.
Nie byłam w najlepszym stanie, kilkadziesiąt minut wcześniej przywiozła mnie karetka i zaraz po tym jak dowiedziałam się, że z Zuzią wszystko w porządku dali mi coś przeciwbólowego i zaczęli opatrywać rany.
Więc leżałam i czekałam na Ciebie, licząc w głowie upływające minuty, które dłużyły mi się, jakbym siedziała przed salą, w której siedzi komisja maturalna.
Lekarze mówią głupoty.
Nie słuchałam słów tego, który stał obok mnie i wymieniał jak poważne były twoje obrażenia, tłumaczył, że nie mogli nic zrobić i że zmarłeś w karetce.
Jak mantrę, jak tajemnicze zaklęcie powtarzałam słowa taty. I tak bardzo chciałam, by się były prawdziwe. By ten na biało ubrany ktoś, kto właśnie zabijał mnie swoimi słowami się mylił.
Tytuł: Brak tytułu
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Ale on się nie mylił Rafał. Niestety się nie mylił, bo gdyby tak było już byś tu był. A nie ma cię. I nie mam zielonego pojęcia gdzie jesteś.
Tytuł: Brak tytułu
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Wczoraj wróciłam do mieszkania. Zbyt pustego. Zbyt pełnego Ciebie. I nie mogę pozbyć się wrażenia, że zaraz wyjdziesz z łazienki, że zrobisz mi herbatę, że weźmiesz Zuzię na ręce i zapytasz co dzisiaj porabiała. Jak mógłbyś tego nie zrobić? Jak mógłbyś nas opuścić?
Przecież wiesz, jak bardzo jesteś nam potrzebny. Nie damy rady bez Ciebie. Ja nie dam sobie rady.
Proszę, wyjdź z tej łazienki i powiedz, że to jeden wielki żart.
Tytuł: Brak tytułu
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Nie rozumiem, dlaczego odszedłeś. Przecież mieliśmy plany, mieliśmy zrobić duże zakupy i wybrać się z Zuzką do Dinozelandii. Mówiłeś, że w poniedziałek zajrzysz do pralki, bo coś znowu w niej stuka, a Agacie obiecałeś, że zawieziesz Zosię we wtorek na balet, bo ona musi dłużej zostać w pracy. Kto teraz ma to zrobić?
Nie możesz tak po prostu odejść, zostawić mnie, pozbawić tlenu. Cholera, Rafał, nie możesz umrzeć. Proszę, wróć do mnie.
Czy to możliwe, że czuję się jakby ktoś rozrywał mnie, przecinał nożem, jakby moje cierpienie zmaterializowało się tuż obok mnie i zasłoniło całe światło?
Zamykam oczy i staram się zasnąć, ale oczy zbyt mocno pieką mnie od wylanych łez by mógł zmorzyć mnie sen.
Podkulam nogi pod brodę i zakrywam się szczelniej kołdrą.
— To tak bardzo boli, tak bardzo…
— Wiem kochanie- jego cichy szept otula mnie jak najszlachetniejszy jedwab i prawie czuję ciepło jego oddechu i rozgrzanego ciała- Wiem, ale przestanie.
Dotyka mnie jakby przez zasłonę, choć przecież leży tuż za mną i jak zwykle broni mnie przed koszmarami.
— Przestanie?
— Tak, obiecuję ci, że przestanie- zapewnia, a ja nie mam siły by powiedzieć, że w to nie wierzę. Wolę łudzić się, że wciąż tu jest i że gdy otworzę oczy też tutaj będzie.
Tytuł: Pogrzeb
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Wiesz, że nie znoszę pogrzebów. Zawsze twierdziłeś, że to kolejne z moich dziwactw, których nie mogłeś zrozumieć, bo przecież uwielbiam chodzić po cmentarzach, zwłaszcza tych starych i klimatycznych. Ale nie lubię pogrzebów, bo patrzenie na czyjś ból boli mnie. Kiedy ludzie płaczą, drżą ze smutku i nie są w stanie rzucić tej grudki ziemi na trumnę, zaczynam się zastanawiać, co bym zrobiła na ich miejscu, jak wielki musi to być ból, jak bardzo musi ich rozsadzać, skoro nie kontrolują swoich łez. I właśnie to mnie przeraża, bo nie potrafię sobie tego wyobrazić. A przynajmniej nie potrafiłam, aż do teraz.
Stojąc na cmentarzu, wśród tych wszystkich ludzi, którzy na mnie patrzyli, wśród kwiatów, jakie leżały na trumnie, wśród ziemi, którą rozkopali by zrobić dla Ciebie miejsce, umierałam. Umierałam razem z tobą, tonęłam we łzach, które nie chciały przynieść mi ulgi. I nie mogłam na to wszystko patrzeć. Po prostu nie mogłam.
Bardzo Cię za to przepraszam kochanie, ale nie byłam w stanie powiedzieć Ci „Do widzenia”.
Po prostu nie dałam rady.
Tytuł: Gdzie jesteś?
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Zuzia pyta gdzie jesteś. Ciągle chodzi za mną i czeka na odpowiedź, ale ja nawet nie wiem co mam jej powiedzieć. Nie umiem wyznać jej prawdy, nie potrafię się do niej przyznać nawet przed sobą.
Nie wiem gdzie jesteś. Nie wiem gdzie zniknąłeś. I nie wiem gdzie mam Cię szukać.
Tytuł: Brak tytułu
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Wszędzie jest bałagan. Twoje ubrania ciągle leżą koło łóżka, tam gdzie rzuciłeś je zanim wyszliśmy. Czekają na Ciebie. Powiedziałeś, że posprzątasz jak wrócisz.
Ale nie wróciłeś.
W koszu na brudy leży ta koszula, którą Zuzka poplamiła Ci ketchupem i spodnie, na które wylałeś sok wiśniowy, w łazience na półce stoi twoja woda toaletowa bez zakrętki, bo gdzieś Ci się zawieruszyła, a pod prysznicem ciągle tkwi twój szampon z oderwanym wieczkiem. W lodówce leżą piwa, które zostawiłeś sobie na wieczór z Grześkiem, a w szafce są żurawinowe ciastka. Nigdy nie mogłam zrozumieć jak można je jeść, ale ty się nimi objadałeś, pamiętasz? Zawsze robiłeś sobie zapasy w tym osiedlowym sklepiku. A ja zastanawiałam się czy chodzisz tam po ciastka, czy po to, by pogadać ze sklepikarzem o rybach, wędkach i przynętach. Kolejne twoje hobby, którego nie rozumiałam.
Wędki ciągle stoją gdzieś w garażu. Co mam z nimi zrobić? Co mam z sobą zrobić?
Tytuł: Brak tytułu
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Właśnie zdałam sobie sprawę, że kiedy żyłeś nigdy nie pisałam do Ciebie tak długich listów.
To smutne, że robię to dopiero teraz. I cholernie boli mnie świadomość, że o tylu rzeczach nie wiedziałeś. I już nie dowiesz się jak bardzo Cię kocham.
Tytuł: Brak tytułu
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Twoja nieobecność ciągle jest dla mnie nieprawdziwa. Czuję się tak jakbym znalazła się w samym środku koszmaru, takiego, w którym wyrywają mi serce i moją jedyną ostoją była świadomość, że zaraz się obudzę. Kiedy otworzę oczy, ty tam będziesz prawda? Uśmiechniesz się, przytulisz i powiesz, że już nigdy mnie nie zostawisz. Nigdy więcej.
Tytuł: Brak tytułu
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Cholerne wspomnienia. Wszystkie wspólne chwile, wspólne uśmiechy, łzy i marzenia, wszystko to mnie rani, bo dotyczą również Ciebie.
Mieliśmy pojechać na weekend do Paryża, zostawić małą u moich rodziców i spędzić trzy dni tylko razem w mieście miłości. Pamiętasz? Bilety to twój prezent. Kolejna rocznica twoich porażający oświadczyn. Wrzesień, nasz miesiąc. Tak jak kwiecień i czerwiec, nasze dni, nasze rocznice.
Zniknąłeś i są już tylko moje, a ja nie umiem o nich zapomnieć, a ciągłe ich wspominanie mnie boli.
Cały czas się na tym łapię, że moje myśli zupełnie niespodziewanie biegną w twoim kierunku, choć staram się ze wszystkich sił gnać je w całkiem inną stronę, z dala od Ciebie. Bo to daje iluzję mniejszego bólu. Tylko iluzję, bo tak naprawdę ból który czuję i który mnie zabija jest ciągle taki sam. A może nawet większy. Z dnia na dzień wszystko zabija mnie jeszcze bardziej, jeszcze mocniej, jakby dzień wcześniej zadało mi zbyt słaby cios.
Tytuł: Brak tytułu
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Kiedy byłam mała tata zrobił nam huśtawkę. Bardzo prosta konstrukcja, do starej opony przywiązał gruby sznur, którym potem opasał grubą gałąź starego orzecha. Gdyby ta opona wisiała na jakimkolwiek innym drzewnie, nie było by w niej nic specjalnego, ale wisiała właśnie na tym wysokim — do nieba, jak mi się wówczas wydawało — orzechu, który stał na krawędzi dość głębokiego rowu, po którego dnie płynął strumień wody nazywany przez miejscowych potokiem. Cała zabawa polegała na tym, by chwycić oponę, rozpędzić się, przelecieć nad wodą i wylądować na sąsiednim brzegu. Nie była to znaczna odległość, więc nie było to trudne wyzwanie, ale pamiętam, że raz mi się nie udało.
Nie wiem dlaczego, może opona była wilgotna, może to moje ręce były spocone i nie były w stanie dobrze chwycić się rozgrzanej gumy, może za szybko się odbiłam się od ziemi, albo zrobiłam za mały rozbieg. W pewnym momencie, gdy już moje nogi były w powietrzu opona wymknęła mi się z rąk i spadłam do strumienia.
I właśnie tak się teraz czuję jak w tych krótkich chwilach, tuż przed runięciem na ostre kamienie, do zimnej, brudnej wody.
Bezbronna, przestraszona, ze zduszonym krzykiem na ustach.
— Co to za miejsce? — pytam i nieprzerwanie wszystkiemu się przyglądam. Jest woda, w której odbijają się szklące promienie słońca i wiatr, który owiewa moją szyję, i akacje, które kwitną, choć przecież nie powinny.
— A jak myślisz? — pyta i przygląda mi się z uśmiechem.
Ocieram z twarzy ostatnie łzy i dostrzegam ulotność tego miejsca. Nie czuję wiatru, słońce mnie nie ogrzewa, a woda jest jedynie taflą lustra, które odbija to co widzi, a nie to co istnieje. Dlatego jest tam jego odbicie. I moje.
— To sen?
Podchodzi bliżej, zmniejsza dystans i w końcu przyciąga mnie do siebie. W jego objęciach czuję się wreszcie dobrze, bezpiecznie, a moje rozdarte serce choć na chwile znowu jest całością, która nie krwawi.
Po chwili odsuwa się ode mnie na długość swoich ramion i patrzy mi w oczy, a ja zatapiam się w tej trosce, którą w nich widzę. Tak bardzo chciałabym naprawdę ją zobaczyć.
— Może.
— Nie wiesz dlaczego tu jestem?
Kręci głową i ciągle się uśmiecha.
— Nie. Ale ty wiesz.
Potakuję, bo do mnie też to dociera. Jestem tutaj, bo tak bardzo pragnę być obok niego, z nim. Może tylko tutaj jest to możliwe?
— Mogę tu zostać?
— Jeśli chcesz.
Ja też się uśmiecham. I przytulam do niego chcąc z głębi serca go poczuć.
— Chcę.
Tytuł: Och stary.
Od: arkon@g3.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Totalnie postradałem rozum. Naśladowanie Aśki nigdy nie przynosiło mi nic dobrego. Nie ma innego wytłumaczenia na to, co robię. Pisanie do zmarłego męża siostry nie jest normalne, prawda? Ale mam zamiar po prostu Cię ochrzanić! Nie za to, że umarłeś, nie za to, że to właśnie wy mieliście ten cholerny wypadek, bo przecież tego nie mogłeś przewidzieć. Nie mogłeś też temu zapobiec. Ale jestem wkurzony na Ciebie za to, że je zostawiłeś. Aśkę i Zuzkę. Nie wziąłeś pod uwagę, że mogą sobie nie poradzić z tym wszystkim. A Aśka sobie nie radzi. Płacze i płacze i raczej szybko nie przestanie.
Cholera jasna, straszne jest to patrzenie na jej łzy. Ona nie potrafi żyć bez Ciebie i to powinieneś przewidzieć. Że nie da rady. Że się rozleci.
Ona rozleciała się na kawałki, a ja nie mam pojęcia jak ją teraz poskładać. Nie wiem czy to w ogóle możliwe.
Kurwa mać, naprawdę namieszałeś.
Tytuł: Brak
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Nie ma Cię. Minęło dziewięć dni, a ty nie wróciłeś. A ja nadal czekam na wyjaśnienie. Zawsze mówiłeś gdzie wychodzisz, żebym się nie martwiła, nawet jak siedziałeś ze znajomymi w barze pijany, dzwoniłeś i bełkotałeś, że zostaniesz podholowany nad ranem.
Wtedy wiedziałam gdzie jesteś, choć byłam wściekła, że znowu będziesz skacowany jęczał, że głowa Ci pęka.
Teraz wiem gdzie cie nie ma.
Nie ma Cię przy mnie, w nocy, w zimnej pościeli, by ogrzać mi stopy, nie ma Cię rano w kuchni, nie robisz śniadania, nie ma Cię przy Zuzi, gdy podczas obiadu próbuję ją namówić do przełknięcia fasolki, nie ma Cię na zakupach, gdy muszę jednocześnie sprawdzać, co kupić i pilnować, by mała nie zniknęła mi z oczu, nie ma Cię wieczorem, by przeczytać jej bajkę, nie ma Cię obok nas, kiedy oglądamy telewizję, nie ma Cię, gdy muszę sobie radzić z wszystkim sama, nie ma Cię, kiedy płaczę, nie ma Cię, kiedy Zuzia pyta, gdzie jesteś, nie ma Cię, kiedy obie nie dajemy rady bez Ciebie.
Wtedy Cię nie ma.
Więc gdzie jesteś?
Tytuł: Serwis
Od: arkon@g2.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Aśka jest w rozsypce. Choć właściwie nie, rozsypka to mało powiedziane.
Moja siostra tkwi w jakiejś cholernie czarnej dziurze, która z każdą minutą się powiększa, a ja, choć tak dobrze ją znam nie mam pojęcia jak jej pomóc.
Na dodatek Magda wkurza się na mnie, że zamiast spotykać się z nią siedzę w mieszkaniu siostry. Ale jak inaczej? Aśka sobie najzwyczajniej w świecie nie radzi. A przecież nie mogę zostawić jej samej, wystarczy, że ty to zrobiłeś. Poważnie stary, wyszło jak wyszło, ale ona nie umie bez Ciebie funkcjonować, a ja nie mogę już dłużej patrzeć na to jak się miota i rozpacza po tobie przez cały czas. Jeśli miałeś na nią jakiś sposób, mogłeś mi go wyjawić, bo może teraz umiałbym ją naprawić.
Jest zimno i wietrznie, a wiatr bawi się moimi włosami plącząc je i uderza nimi moją twarz. Łzy spadają po policzkach wprost na rozkopaną ziemię, na zwiędnięte kwiaty. Zupełnie tak, jakby chciały jeszcze raz tchnąć w nie życie. Ale obumarłe wiązanki dalej są obumarłe, słone krople nie wrócą im urwanego oddechu.
— Możesz je już wyrzucić- mówi i staje tuż obok mnie.
— Nie. Nie mogę.
Tytuł: Tytuł
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Nie żyję.
Wstaję, robię Zuzce śniadanie, ubieram ją, zmywam naczynia, czasem odkurzam, zamiatam, albo wycieram kurze, robię kawę, której nigdy nie piję, włączam Zuzce bajkę, próbuję coś ugotować, wyrzucam przypalone jedzenie do śmieci i zamawiam pizzę, albo jakąś rybę, jemy, znowu zmywam naczynia i wylewam zimną kawę, próbuję zwracać uwagę na Zuzę, znowu sprzątam, albo wpatruję się w okno, w dół ulicy, na której mieszkamy, czekam na zmierzch, na Ciebie, ale ty nie nadchodzisz, a ja zaganiam Zuzkę do łazienki, myję ją, kładę do łóżka i czytam kawałek bajki, po czym gaszę światło i mówię, że czas już spać, choć dopiero niedawno skończyła się dobranocka. A potem zamykam się w pokoju, zakładam twoją koszulę i płaczę. Próbuję ciągle się łudzić, że twój zapach ciągle istnieje, a twoje ramiona właśnie w tej chwili mnie obejmują.
Ale tak nie jest.
Tytuł: Brak tytułu
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
W mieszkaniu bez Ciebie jest pusto. Ściany żałośnie jęczą, kubki za tobą płaczą, ubrania tęsknią, a ja muszę codziennie przebywać pośród tego wszystkiego.
To trudne Rafał, nie potrafię powstrzymać się od płaczu. Bo ja też za tobą tęsknię, tak samo jak te wszystkie martwe przedmioty. Tak jak one czuję się martwa bez Ciebie.
Tytuł: Przestań wreszcie płakać!
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Dzisiaj znowu spałam z Zuzią. Nasze łóżko jest za duże i za puste bez Ciebie. Sama się w nim topię, dlatego teraz to Zuzia zajmuje twoje miejsce. Kiedy tak się przytulam do mojego małego aniołka jest mi trochę lżej. Nie łudź się, serce wcale nie przestaje boleć, a pustka nie zmniejsza się, ale jestem w stanie miarowo oddychać, mimo, że nawet, kiedy mała śpi tuż obok mnie zanoszę się płaczem.
Wszyscy mają mnie już dość. Mnie i moich łez. Ja sama mam ich dość, ale nic nie mogę z nimi zrobić. Zupełnie tak jakby żadne racjonalne powody do nich nie docierały. Mówię im, że to nie jest koniec świata, że mam Zuzię, wspomnienia, rodziców, rodzeństwo, ale i tak rozklejam się, gdy tylko przez głowę mi przejdzie myśl, że już nie mam Ciebie. Dzwoniła wczoraj do mnie twoja mama, pytała jak się czuję i co z Zuzią. Nie wiedziałam jak mam jej powiedzieć, że czuję się żałośnie, gdy przez cały dzień muszę uspokajać Zuzię i tłumaczyć, że mimo tego, że umarłeś ciągle jesteś przy niej. Chciałabym, żeby w to uwierzyła. Ja też chciałabym w to wierzyć. Ale nie jesteśmy łatwowierne Rafał. Nie wystarczy nam nadzieja. Potrzebujemy Ciebie. Żywego i prawdziwego.
Tytuł: Dzień dobry.
Od: basiak22@g3.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Cześć Rafałku. Tu Basia, twoja teściowa. Wczoraj przejrzałam Asi komputer, kiedy ona była w łazience i zobaczyłam, że ciągle do Ciebie pisze. I zebrało mi się na wspomnienia, jak pisaliście do siebie i jak ciężko było oderwać ją od komputera i telefonu, bo ciągle do Ciebie esemesowała i dzwoniła. Zupełnie tak, jakby ani chwili nie mogła bez tego wytrzymać. Nawet Rysiek się z niej śmiał. Była w Ciebie tak bardzo wpatrzona i teraz to wszystko ją załamało. I chyba się temu poddała. Ciekawa jestem czy to pisanie do Ciebie jej pomaga. A może powinniśmy się martwić?
Dzwoniła do mnie twoja mama i ona również martwi się o Asię. Na razie pomagamy jej jak możemy, ale mam nadzieję, że w końcu zacznie radzić sobie sama. Zawsze była bardzo samodzielna i byliśmy z niej bardzo dumni. I naprawdę ciężko jest patrzeć na moją małą córeczkę, która tak strasznie płacze. Aż serce się kraja.
Tytuł: tytułu brak.
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Moja rodzina ma mnie dość. Twierdzą, że zachowuję się żałośnie, jakbym była jedyną wdową na świecie.
Co oni mogą o tym wiedzieć? Nie mają pojęcia jak ciężki jest każdy dzień bez Ciebie.
Arek próbuje pomóc mi wziąć się w garść, ale jego pomoc ogranicza się jedynie do opieprzania mnie na każdym roku. Że bałagan, że nieugotowane, że Zuzka cały dzień w piżamie, że wyglądam jak dwanaście nieszczęść.
Może tak jest, ale jakie to ma znaczenie? Zresztą, przecież wie, że nie umiem gotować. To ty robiłeś nam obiady, na mojej głowie było zmywanie naczyń, nie przygotowałam się na takie zmiany. Doskonale wiesz, że jestem kulinarnym antytalentem. Kompletną porażką.
Po za tym, Zuzka uwielbia pizzę.
Wiesz kiedy jest najgorzej? Gdy Zuzka jest w przedszkolu. Bo kiedy malutka jest gdzieś obok staram się nie rozpaść. Ze wszystkich sił próbuję wytrzymać w jednym kawałku, właśnie dla niej. Ale kiedy jej nie ma, nie mam motywacji.
Robert dał mi prawie miesiąc urlopu bym doszła do siebie, a ja zamiast to robić, jeszcze bardziej pogrążam się w tym wszystkim. Pozwalam by to puste miejsce po tobie wypełnił ból.
I pozwalam mu się przytłoczyć, bo to łatwe.
Nie walczę. Nie próbuję. Nie staram się.
Idę na dno.
Czy to nie dziwne, że akacje ciągle kwitną? Czy to nie dziwne, że woda ciągle obija blask słońca i mieni się jak diamentowy pył? Czy to nie dziwne, że ciągle oddycham?
— Oddychanie jest bezwiedne- stwierdza kreśląc palcem kółka na moim nadgarstku. On też jest dziwny. Zupełnie tak, jakby jednocześnie tu był i go nie było.
— Ale trudne- szepczę przez łzy- Niewykonalne.
Opieram twarz o jego ramię i chcę by mnie objął i bym mogła poczuć jego dotyk. Ale otacza nas jedynie ta piekąca ulotność chwili, która w każdej chwili może się rozmyć.
— Przecież to robisz. Oddychasz. Jak zawsze. Nie przestaniesz tylko dlatego, że mnie już nie ma.
Zaciskam zęby, wtulam się w jego bok i mam nadzieję, że ten ból choć tutaj zniknie.
— Ale nie chcę. Nie chcę oddychać Rafał.
Tytuł: Kiepski dzień
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Chciałabym dostać od Ciebie odpowiedź. Jakiś znak, że to czytasz, że rozumiesz, jak mi ciężko. Chciałabym wiedzieć, że nie jesteś na mnie zły, dlatego, że sobie nie radzę.
Miałeś rację, byłeś sensem mojego istnienia.
I nie umiem istnieć bez Ciebie.
Tytuł: Idiotka!
Od: arkon@g3.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Wszystko się pieprzy stary! Aśka jest w fatalnym stanie. Naprawdę w fatalnym. W sobotę wpadłem do niej wieczorem, bo pomyślałem sobie, że może nie powinna być sama, skoro Zuzka pojechała do twoich rodziców. Zastałem ją pijaną, Rafał. Była totalnie zalana w trupa, bo opróżniła cały wasz barek. Nie wiem, co chciała tym zyskać. Zapomnieć, znieczulić, złagodzić? Cholera, przecież ona jest dorosła i wie, że to tak nie działa. Zawlekłem ją do łóżka i poszukałem zawczasu jakiś proszków na kaca. I siedziałem przez całą noc do rana, zastanawiając się, co powinienem jej powiedzieć.
Już nie wiem jak z moją siostrą rozmawiać. Nie wiem, co chciałaby usłyszeć. I czuję się cholernie bezbronny wobec tego, co ją spotkało. Nie wiem jak jej pomóc.
Tytuł: Brak.
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Brak mi Ciebie. Brak mi Ciebie stojącego w kuchni i szykującego śniadanie. Brak mi Ciebie czytającego Zuzce bajki. Brak mi Ciebie w naszym łóżku. Jest za duże dla mnie. Zbyt puste. Brak mi Ciebie w salonie, siedzącego na kwiecistej kanapie w stylu angielskim. Brak mi Ciebie w niedzielę. Brak mi Ciebie w sobotnie wieczory. Brak mi twoich żartów. Brak mi twojej jajecznicy. Brak mi twojego zaraźliwego śmiechu. I, naprawdę nie wierzę, że to mówię, brak mi twojego bałaganiarstwa. Brak mi twoich rzeczy rozwalonych wszędzie, w każdym kącie mieszkania.
Brak mi naszych leniwych poranków, gdy mnie przytulałeś i mogłyśmy wylegiwać się ile chcieliśmy. Brak mi naszych wesołych spacerów z Zuzią. Brak mi naszych wspólnych wyjść do kina i do znajomych. Brak mi naszych wieczorów, z lampką wina i chipsami. Brak mi naszych wypadów do cukierni na kremówki. Brak mi twoich lekcji gotowania. Pamiętasz, jak przez cały czas łudziłeś się, że nauczysz mnie chociaż podstaw, ale nigdy Ci się to nie udało. Brak mi Ciebie, Rafał. I ten brak odbiera mi siły.
Tytuł: Brak tytułu.
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Tęsknię.
Tytuł: tytuł.
Od: arkon@g3.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Siema. To znowu ja. Piszę tylko po to, by donieść ci, że Aśka nie daje rady. Minął już cały miesiąc, a ona ciągle jest w takiej samej rozsypce. I żadne prośby, ani groźby na nią nie działają. Nie wiem, co robić. Rodzice też nie wiedzą. Wiesz, że zaczęli się nawet kłócić o Aśkę i o tą całą sytuację? Tata jest zły na mamę, że ciągle chodzi do niej i jej pomaga, bo według niego to jest złe. Jeśli mam być szczery to całkiem się z nim zgadzam. Im dłużej będziemy jej wszystko darować tym dłużej ona nie będzie w stanie się pozbierać. Ale do mamy to nie dociera, bo ciągle chodzi i gotuje jej obiadki. I choć to głupie, to jestem zazdrosny, bo Aśka ma ciepłą zupę, a ja wracam po zajęciach i muszę sam sobie odgrzać jakieś resztki. Ale mama mówi, że to wszystko ze względu na Zuzię i tutaj muszę się też zgodzić. To nie jest wina małej, że moja siostra ciągle ryczy. Nie zrozum mnie źle. Ja rozumiem, że zginął jej mąż, którego kochała i jest jej ciężko, i że to wszystko boli, ale jest nie fair wobec Zuzi. Bo Zuzia ciągle żyje, a Aśka chyba o tym zapomniała.
Tytuł: Brak tytułu
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Wszędzie Cię widzę. Czy to normalne? Dzisiaj leciałam przez połowę parkingu za gościem, który miał identyczną kurtkę, tak jak ty. Facet tylko zmierzył mnie wzrokiem i odszedł, myśląc, że jestem jakąś szurniętą wariatką. Pewnie jestem.
Przecież ty się nie zgubiłeś. Nie odnajdziesz się. Nie wrócisz. Nie pojawisz się nagle w tłumie. Nie staniesz pod drzwiami z miną skruszonego psa. Nie będziesz przepraszał, za to, że tak długo Cię nie było i obiecywał, że to nigdy więcej się nie powtórzy. Nie odnajdziesz drogi do mnie.
Ty umarłeś i nic już tego nie cofnie. I nigdy więcej nie zobaczę Cię, choćby w tłumie, choć na chwilę.
To nierzeczywiste, nierealne i nadal nie chcę w to uwierzyć.
Nie wierzę, rozumiesz? Nie wierzę, że to naprawdę koniec.
Tytuł: Znowu.
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Wszyscy się o mnie troszczą. Twoi rodzice, Agata, Arek, moi rodzice, Norbert, Monika, Karol z twojej firmy, nawet moja Sylwia, Maciek, Krzysiek. Dzwonią, odwiedzają i starają się okazywać mi współczucie i chęć pomocy, ale wiem, że są mną rozczarowani. Chyba nie sądzili, że będę na samym dnie.
A do mnie nie dociera słońce.
Więc jedyne, co mi pozostało, to nie odbierać telefonów, nie otwierać drzwi. Siedzę zamknięta ignorując pukanie i starając się Zuzkę przekonać, że to jakaś pomyłka, że to nie za naszymi drzwiami ktoś stoi.
Nie umiem inaczej. Przepraszam.
Tytuł: Żałosna
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Jestem żałosna. Zawsze tak przypuszczałam, lecz teraz jestem tego oficjalnie pewna. Żałosne jest moje zachowanie i moja bierność wobec wszystkiego, której nie potrafię zwalczyć. Żałosne są moje łzy, których nie umiem powstrzymać i które ciągle płyną na widok twojego pustego kubka, mimo, że minął już ponad miesiąc odkąd Cię nie ma. Żałosne jest to, że codziennie zamawiam pizzę, bo nie chcę mi się stać w kuchni i gotować, nawet dla Zuzi. I co najgorsze, żałosne jest to, że ciągle tkwię w tym samym miejscu, co w dniu pogrzebu — niezdolna, by powiedzieć Ci do widzenia.
I nie potrafię tego zmienić. Nie wiem czy chcę.
— Tak tu pusto bez Ciebie- szepczę.
— Wiem.
Nagle czuje jego ciepło. Otula mnie kołdrą, obejmuje, a pustka w sercu na chwilę się zmniejsza. Choć wiem, że tak naprawdę go tu nie ma, łatwo mi uwierzyć, że to nie jest tylko ulotność.
Pozwala mi się wypłakać, więc płaczę. Moje łzy wsiąkają w pościel, zostawiając na niej mokre plamy.
Tytuł: Moja córeczka.
Od: basiak22@g3.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Dzisiaj Zuzia była u twoich rodziców. Oni też się za nią stęsknili. I za tobą również. Nawet nie wyobrażam sobie jak mogą się czuć. Przecież byłeś najważniejszy w ich życiu, tak samo, jak moje dzieci są najważniejsze w moim. I gdybym miała którekolwiek z nich stracić i to w tak strasznych okolicznościach nie wiem, co bym zrobiła. Dlatego nie dziwię się Asi, że ciągle płacze, bo przecież byłeś również najważniejszy w jej życiu. Tak bardzo Cię kochała. Tak się w siebie wpatrywaliście, jakby nikt inny się nie liczył. A teraz Asia już nie może na Ciebie patrzeć i dlatego tak bardzo cierpi. I jeszcze Zuzia. Wiem, że Asia ją kocha, ale nie pokazuje jej tego. Nie wspiera jej i każdy to widzi, choć wiem, że nie robi tego naumyślnie. Boję się tylko, że w pewnym momencie malutka będzie miała jej to za złe. Więc jak na razie staramy się jej to wszystko wynagradzać i pomagać we wszystkim, ale widzę, że brakuje jej mamy, która by ją przytuliła. Mi też brakuje mojej uśmiechniętej, wesołej córeczki.
Rozdział drugi
Jakikolwiek ślad.
Tytuł: Odwiedziny
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Ewa wróciła. Wyobrażasz sobie? Tak po prostu stanęła w naszych drzwiach i stwierdziła, że tutaj się zatrzyma, bo z rodzicami się nie dogada. Totalnie mnie zamurowało i tylko szok tłumaczy to, że ją wpuściłam. A ona zaległa na naszej kwiecistej kanapie.
Nie rozumiem tej dziewczyny.
Co to za siostra, która dzwoniła tylko wtedy, kiedy skończyły jej się pieniądze lub miała inny problem? Co to za siostra, która zapominała o urodzinach i nie składała życzeń na święta? Co to za siostra, która nie pojawiła się na pogrzebie własnego brata?
A ty tak bardzo kochałeś tą swoją zwariowaną Ewkę i wybaczałeś jej to wszystko.
Byłeś cholernie miłosiernym typem, wiesz?
Tytuł: Odwiedziny 2
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Ewa ciągle tkwi na kanapie i mnie wkurza. Bardzo często mnie wkurzała, ale głównie dlatego, że widziałam, jak bardzo Ci jej brakuje. I nie mogłam zrozumieć, dlaczego ona tego nie widzi. Teraz wkurza mnie, bo do wszystkiego się wtrąca i jest twoim totalnym przeciwieństwem, w złym tego słowa znaczeniu. Jest większą pedantką ode mnie. I cały czas marudzi, że nieposprzątane, niewywietrzone, że przez okna coraz mniej widać, podłoga się klei.
I sprząta, a mnie to denerwuje. Bo lubię nieład, jaki tutaj stworzyłam. Czuję się w nim bezpieczna.
Tytuł: Odwiedziny 3
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Rafał chciałby, żebyś się ogarnęła.
Masz dla kogo żyć, jest przecież jeszcze Zuzia.
Zrób coś ze sobą wreszcie!
Ogarnij się, wyglądasz jak potwór.
Mniej więcej takie uwagi słyszę od ponad tygodnia. Ewa zmówiła się chyba z twoją mamą i ciągle mnie bombarduje swoimi złotymi radami.
Tak jakby tylko ona wiedziała, co powinnam zrobić, a mi pozostało jedynie zastosować się do jej słów. Nic prostszego.
Ona opuściła Ciebie. Ty opuściłeś mnie.
Więc nie macie prawa się wtrącać w moje życie.
Tytuł: Oszalała.
Od: arkon@g3.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Aśka oszalała, zwariowała, straciła rozum. Nawet nie posprzątała twoich rzeczy, przecież to niedorzeczne. Ty już nie wrócisz, niezależnie czy w szafie będę twoje koszule, czy nie.
Nie wrócisz i chciałbym, żeby to do niej wreszcie dotarło. Musi ułożyć sobie życie na nowo, a ty musisz jej na to pozwolić.
Tytuł: Przepraszam
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Jestem na Ciebie wściekła, wiesz? Zostawiłeś mnie z tym wszystkim.
Zostawiłeś mnie samą i nie zapytałeś czy sobie poradzę.
Wszystko stało się nagle takie puste i pozbawione sensu, a ja błądzę i błądzę, i ciągle nie wiem dokąd iść.
Jak mogłeś odejść i na to pozwolić? Bo przecież to właśnie zrobiłeś. Pozwoliłeś bym się totalnie stoczyła.
Znowu tu jestem. Patrzę w przejrzystą wodę i usiłuję w niej coś dostrzec, ale nie umiem. Jest tak samo bezbarwna jak ja, choć przecież obija się w niej wszystko dookoła łącznie ze mną.
— Nigdy nie chciałem Cię opuszczać.
— Wiem. Ale dlaczego to zrobiłeś?
Siedzi tuż obok mnie, w ręce trzyma pojedynczą gałązkę akacji. Przez chwilę gładzi wszystkie listki, potem nagle, zupełnie niespodziewanie odrywa jeden. Liść lekko opada na ziemię i nie ma w nim już życia.
— Bo chciałem was uratować- mówi na wydechu i odrywa kolejny liść.
— Wolałabym, żeby Ci się nie udało.
Moje słowa denerwują go i ranią mnie. Skąd w nich taka siła?
— Nie mów tak.
— Wtedy byś żył.
— Ale to wy żyjecie. I tak jest dobrze, bardzo dobrze- zapewnia mnie, a ja zauważam, że na gałązce zostało coraz mniej listków.
— Nie daje sobie rady.
— Dajesz.
— Nie. Nic mi nie wychodzi.
Nawet nie zauważyłam, kiedy do moich oczy napłynęły łzy, teraz spływają strumieniami z policzków utrudniając mi myślenie. Gdyby tak z nimi mógł opuścić mnie ten ból…
— Kiedyś wyjdzie.
— Kiedy?
— Mam nadzieję, że już niedługo.
Odrywa ostatni liść i znowu wszystko pogrąża się w ciemności.
Tytuł: Wiem
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Dzieciaki nagadały coś Zuzi i gdy po nią przyszłam zamiast jak zwykle — rzucić mi się na powitanie, ona stanęła przede mną i z płaczem powiedziała, że nie chce, żeby tatuś był smutny. Okazało się, że razem z panią rozmawiali o życiu po śmierci (Po cholerę o tym rozmawiać w przedszkolu? Będę musiała złożyć jakąś skargę!) i pani powiedziała im, że w niebie wszyscy są bardzo szczęśliwi. A nasza maleńka przypomniała sobie wtedy twoje słowa, które ja też ciągle pamiętam:
„Bardzo za tobą tęskniłem mój mały motylku. I byłem bardzo smutny, bo tam nie było Ciebie i mamy. A tylko z wami jestem szczęśliwy”
Co jej miałam powiedzieć? Totalnie mnie zatkało i w końcu tylko mogłam ją do siebie przytulić i pocieszać. Ale chyba zrozumiałam w końcu jedną rzecz. Że Zuzia ma teraz tylko mnie. I nie ważne jak bardzo mnie boli, jak bardzo jestem bezradna i samotna, dla niej muszę dać radę. Jeszcze nie wiem jak, ale nie mogę opuścić mojego szkraba. Wiem, że uświadomienie sobie tak oczywistej rzeczy, zajęło mi ponad miesiąc, ale kiedy w końcu to zrobiłam, poczułam się inaczej. To nie tak, że jest lepiej. Że umiem panować nad łzami i nad smutkiem. Że wiem co robić. Nadal tego nie wiem. Wątpię, czy kiedykolwiek się dowiem. Ale dla niej muszę w końcu się ogarnąć.
Tytuł: Praca
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Praca, praca, praca. Znowu pracuję i nie wiem czy to dobrze, czy źle. Jak sądzisz?
Brakowało mi tej atmosfery, jaka zawsze panowała w biurze, ale gdy wróciłam ona znikła. Teraz jest inaczej, bo ludzie traktują mnie inaczej, a nie o to mi chodziło. Chciałabym, żeby chociaż w pracy było jak zawsze. A tymczasem wszyscy obchodzą się ze mną, jak ze złotym jajkiem i nie wiedzą, co ze mną zrobić. Ja sama nie wiem, co mam ze sobą zrobić, więc może nie powinnam się dziwić, że inni też mogą mieć ze mną problem.
Okazuje się, że jestem problemem i w domu i tutaj, w biurze, co dołuje mnie jeszcze bardziej. Chciałabym być dla kogokolwiek pożyteczna, ale chyba już nie umiem.
Z Robertem ciągle udaje mi się jakoś dogadać, a on przemyka oko, że czasami (tak około pięciu razy w ciągu godziny) wychodzę do łazienki, żeby popłakać, albo, że wpatruję się w plany i totalnie nie wiem jak się do nich zabrać. Ale doceniam to, że nie próbuje mi pomagać. Wie, że muszę się z tym uporać sama. Ja też to wiem, tylko nie wiem jak to zrobić. I nie wiem kiedy mi się to uda.
Tytuł: Gotowanie
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Muszę sama gotować, wyobrażasz to sobie? Nie sądziłam, że akurat to będzie najtrudniejsze, ale tak właśnie jest. Nienawidzę stania przy kuchence, ciągle coś przypalam, więc koniec końców i tak musimy z Zuzką zamówić coś na wynos, albo ugotować makaron, który polewamy sosem ze słoika. To było dla mnie takie wygodne, gdy ty stałeś przy garnkach! Wiem, że jestem okropna, ale doskonale zdawałeś sobie sprawę z mojego braku najmniejszych umiejętności kulinarnych jeszcze przed ślubem. Więc naprawdę nie rozumiem, dlaczego tak często narzekałeś, skoro sam wcześniej się na to zdecydowałeś. Jeśli chciałeś mieć codziennie pyszne, ciepłe obiadki trzeba było przede mną nie klękać!
Jestem beznadziejna, Rafał, nie tylko w gotowaniu, choć oczywiście, jeśli o gotowanie chodzi to już dawno przekroczyłam skale nieporadności w tej dziedzinie, jaką kiedykolwiek wymyślono.
Jestem beznadziejna w życiu bez Ciebie.
Tytuł: Pogodzeni
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Wydaje mi się, jakby wszyscy pogodzili się z tym, że Cię nie ma. Ci, którzy przyjechali na pogrzeb z daleka i zabawili trochę dłużej już się rozjechali, a cała reszta wróciła do pracy. I tylko ja ciągle siedzę w domu i czekam na Ciebie, choć wiem, że nie wrócisz. Ale jak mogłabym nie czekać? Jak mogłabym żyć dalej? To niemożliwe, więc nawet nie próbuję.
Poczekam tak długo, jak będzie trzeba. Tak długo, aż wreszcie wrócisz.
Tytuł: Poprawa??
Od: arkon@g3.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Chyba jest inaczej. Nie lepiej, tylko inaczej. Przynajmniej zamiast zamawiać pizzę zaczęła gotować. I choć efekty są mizerne, to chyba w końcu stwierdziła, że nie może dłużej trwać w takim stanie jak do tej pory. Zobaczymy czy jej to wyjdzie. Wiesz, że twoja siostra wróciła? Chyba Aśka Ci o tym powiedziała, bo ta notorycznie działa jej na nerwy, powtarzając, że nieustannie krąży po mieszkaniu jak jakieś zombie. Nie wiem, co ją wkurza w tej dziewczynie, zwłaszcza, że naprawdę wygląda jak zombie. Ja tam ją lubię i jak wpadam do Aśki to sobie rozmawiamy i śmiejemy się, co Aśkę oczywiście od razu denerwuje. Pamiętasz jak oboje upiliśmy się na waszym weselu i potem, choć byłem już przecież pełnoletni dostałem szlaban od ojca? Ale co to było za wesele! Muzyka, żarcie i twoje piękne kuzynki! Cholera chyba za dużo wypiłem, bo zaczynam się niebezpiecznie rozklejać. Więc uciekam.
Tytuł: Praca2
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Pracuję.
Naprawdę staram się pracować.
Staram się żyć. Ale nie zawsze mi się udaje.
A każda kolejna porażka pogrąża mnie jeszcze bardziej.
Nie nadaję się do życia bez Ciebie.
Cały świat skąpany jest w deszczu, który zatapia moje serce tak samo jak łzy. Siedzimy razem na wilgotnej ławce przemoczeni od stóp do głów, ale to nie ma znaczenia.
— Mylisz się.
— W czym? — pytam patrząc na niego. Ale on jedynie wpatruje się w rozmazany krajobraz.
— Myślisz, że nie dasz rady. Ale to nieprawda.
Kręcę głową, bo się z nim nie zgadzam. Czy naprawdę nie widzi jak bardzo jest ze mną źle?
— Jesteś ślepy? Potrafię tylko płakać.
— Teraz tak myślisz- mówi- Ale to się zmieni.
— Kiedy? — pytam, choć nie wierzę w jego słowa.
— Kiedyś. Z każdym dniem jesteś coraz bliżej.
Patrzę na niego i jedyne co chcę, to pochwycić jego wzrok, by zobaczyć, czy naprawdę tak myśli. Ale on uparcie wpatruje się w deszcz, jakby poza nim mógł cokolwiek zobaczyć. Ja widzę tylko strumienie zalewające ziemię, wśród których tonę.
— To ty się mylisz.
Nic nie mówi, ale przez jego twarz przemyka cień drwiącego uśmiechu.
Tytuł: Praca3
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Pracuję, pracuję, pracuję.
I odkryłam, że praca na chwilę pozwala nie myśleć o tobie.
Więc pogrążam się w pracy. Robię wszystko, byle tylko być jak najkrócej w domu. By nie być sama w mieszkaniu ciągle pełnym Ciebie, choć tak długo już Cię nie ma.
Byłbyś z Zuzki zadowolony, dostała dzisiaj słoneczko i gwiazdkę za jakiś rysunek. I tak bardzo się cieszyła. Zadzwoniła do Arka, do dziadków, a nawet do Ewy i wszystkim się pochwaliła.
Tylko, że ja jakoś nie potrafiłam się z nią cieszyć. Nie umiałam.
Ty byś potrafił, prawda?
Tytuł: Cholernych Wszystkich Świętych!
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Nienawidzę tego święta. Teraz już to wiem.
I nie masz pojęcia ile siły wymagało ode mnie zapalenie tego cholernego znicza na twoim grobie.
To było trudne Rafał.
Udawanie, że przebolałam twoją śmierć i już mi lepiej. Ale nie mogłam nie udawać. Nie mogłam rozpłakać się na środku tego piekielnego cmentarza.
Nie chcę już dłużej topić smutków w winie, choć to jest takie proste, takie łatwe.
Nalać i wypić. Żadnej filozofii, żadnych rozmyślań, żadnego rozpaczania. Tylko butelka, kieliszek i ja.
Tytuł: Cześć.
Od: ewwka12@lika.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Cześć brat. Tutaj twoja ukochana siostra Ewcia. Tak, tak, żartuję, wiem, że czasem miałeś mnie dość. Pewnie twoja żona wyjawiła ci, że u was zalegam i narzekała na mnie. Tak, wiem, że do Ciebie pisze, co jest dziwne (jeszcze dziwniejsze jest to, że ja właśnie robię to samo). Ale moja wiadomość to jednorazowy wybryk. Po prostu muszę Ci się poskarżyć, tak jak to robiłam do tej pory. Tym razem pogryzłam się z tatą. Wiem, że chyba tak naprawdę nie wiedziałeś, dlaczego zaszyłam się aż tak daleko od domu, ale chyba teraz mogę Ci to powiedzieć. Bo nawet, jeśli mnie potępisz, to nie będziesz mógł wyjawić swojego sprzeciwu i mnie opieprzyć, a to bardzo mi pasuje.
Chyba zawsze byłam uczulona na wszelką krytykę. Zwłaszcza szczerą i taką, która była prawdziwa.
Ale nie o tym chciałam powiedzieć, po prostu muszę wyrzucić teraz z siebie coś, co zbyt długo było tajemnicą, choć tak naprawdę nigdy nie powinno nią być.
Byłam w ciąży. Z Tomkiem, chłopakiem w którym byłam zakochana na zabój, który przysyłał mi liściki, gdy jeszcze chodziliśmy do szkoły, który mnie zdradził, oszukał i zostawił. I gdy wyjechałam, by uciec od niego, okazało się, że nie uciekam sama.
Ale niestety dowiedziałam się o tym za późno. Gdybym tylko wiedziała wcześniej, może to cokolwiek by zmieniło, bo opłakując moje rozdarte serce nie oszczędzałam na alkoholu.
I nie wiem czy dlatego poroniłam. Może to nie przez alkohol, którym leczyłam rany, a może to jednak przez niego. I zanim zdążyłam przyzwyczaić się do myśli, że będę mamą, że będzie istnieć ktoś, kto pokocha mnie zupełnie bezwarunkowo i kogo ja też pokocham najbardziej na świecie, straciłam tą istotkę. I do tej pory za nią tęsknię.
Dlatego nie mogłam tu wrócić po tym cholernym stażu, nie mogłam spojrzeć mu w oczy, nie mogłam żyć wśród tych ludzi, bo to wszystko dookoła przypominałoby mi, to co zrobiłam. To czego już nie mam.
Dlatego uciekłam i nie wróciłam. Dlatego mnie nie było.
I już nawet nie wiem czy tego żałuję.
Wiedz tylko, że nigdy nie chciałam być tak daleko od Ciebie. Nigdy nie chciałam Cię stracić braciszku, ale tak się stało. Straciłam was obu, ciebie i maleństwo, i jeśli jest gdzieś tam obok Ciebie, przeproś go za to co mu zrobiłam.
Nie ma dnia, w którym bym tego nie żałowała.
Tytuł: Kolega Zuzi.
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Zuzka ma nowego kolegę, wiesz? Nazywa się Adaś i od kilku dni bawią się razem na przerwie. I tak cudownie razem wyglądają. Wczoraj nawet Adaś odprowadzał malutką do szatni. A ja, tak patrząc na nich, zdałam sobie sprawę, że Zuzia już nie jest taka maleńka. To dziwne, przecież jeszcze niedawno uczyła się chodzić, a ja latałam wokół niej i starałam się jednocześnie asekurować ją i zasłaniać ostre kanty mebli. A ile razy przy tym wywaliłam się, potknęłam i uderzyłam kostką o jej zabawki? Nie sposób tego policzyć. A teraz nasza mała dziewczynka ma kolegę. To dowód na to, że jej życie nie stoi w miejscu, podczas gdy moje własne chyba właśnie się zatrzymało. Niby wszystko jest okej. Niby robię wszystko jak trzeba. Ale Ciebie w tym nie ma, a to puste miejsce, które zostawiłeś ciągle jest nie do zniesienia.
Tytuł: cium.
Od: zuzusia@motylek.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
cesic tatusiu mamusia powiedziała, zie jeśli umie pisiać to mogeł pisiać do ciebie i zlobiła mi pocteł widzis nazwe? zuzusia tak na mnie muwiłes i jesce motylek mogłam wyblać albo motylek albo kwiatusek co lepse? mi siem podoba motylek mamusia muwi zie jak bendzie mi smutno i jak bende chciała Ci cioś muwić to moge tu pisiać i zie ty to psecytasz dzisiaj mamusia zlobiła naleśniki i moge posmalować je cekoladoł i były pysne dzisiaj oglołdałyśmy bajkeł o klulewnie i mamusia zlobiła popkoln ucyliśmy sie w skole litelki a i ja muwiłam pani zie joł umieł i pani mie pohwaliła i mamusia tez telaz muse malować oblazek taki z kotkiem i pieskiem i jesce z dzewkami pisiać jesce jutlo? mamusia muwi zie mogeł pisiać kiedy hce to napise dobze? doblanoc tatusiu cium cium.
Tytuł: do dupy
Od: arkon@g3.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Hej stary.
Cholera, siedzę i piszę do trupa. Jestem porąbany. Sorki, że tak Cię nazywam, ale chyba już i tak nie dasz rady się na mnie za to obrazić. Aśka chyba zbiera się do kupy. Jest to trudne, w końcu rozsypała się na jakiś miliard kawałków i teraz to posklejać nie jest łatwo, ale chyba już nie stoi biernie nad nimi. Nie rozpacza. A przynajmniej nie płacze tak długo jak wcześniej. To dobrze. A co u mnie? No cóż, znowu pogryzłem się z Magdą. Poważnie, baby są jakieś inne. Tym razem miała pretensje, że zapomniałem o naszej rocznicy. A ja o niej pamiętałem. Poważnie od pół roku od czasu do czasu myślałem, co mógłbym zrobić, żeby choć przez chwilę pomyślała, że nie jestem takim draniem, na jakiego wyglądam. Ale po wypadku, miałem mnóstwo innych spraw do załatwienia. I ten dzień totalnie wyleciał mi z głowy, zwłaszcza, że akurat musiałem odebrać małą z przedszkola, bo Aśka musiała zostać dłużej, by zatwierdzić jakiś projekt.
Nie wiem już jak rozmawiać z Magdą i nie wiem czy chcę to ciągnąć, choć przecież moje uczucia do niej wcale się nie zmieniły. Cholera, co ja bredzę? Muszę się napić. To co, idziesz ze mną? Ja stawiam.
Tytuł: Brak tytułu.
Od: alicja.gredowska@cb.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Kochanie.
Nawet nie wiem jak mam to zacząć. Tak bardzo za tobą tęsknię! To nie wyobrażalne, jak bardzo można tęsknić, zwłaszcza, że przecież od sześciu lat nie mieszkasz już z nami, a i wcześniej, kiedy studiowałeś bywałeś w domu jedynie w weekendy i na wakacjach. Ale byłeś moim synem i tak bardzo Cię kochałam. Ciągle Cię kocham i zawsze będę. Nigdy nie sądziłam, że to ja dłużej będę żyła. Nie powinno tak być. Rodzice nie powinni być zmuszani do pochowania swoich dzieci. Powinno być odwrotnie, wiesz? To ty powinieneś mnie przeżyć. A tymczasem zostałam z twoim tatą rodzeństwem, podczas gdy ty odszedłeś. I wszystkim jest teraz ciężko. Nawet tacie, choć wiesz jaki jest, ukrywa swój smutek przed wszystkimi. Nawet przede mną. Pamiętasz jak bałeś się przyprowadzić do nas Asię? Obawiałeś się reakcji ojca, że ją przestraszy i ona ucieknie przez to od Ciebie. Tymczasem stało się inaczej, a tata nie tylko ją tolerował, ale wręcz szczerze lubił. Zawsze powtarzał, że jest jego ulubioną synową, nawet, jeśli ma ją tylko jedną. Teraz Asia nas nie odwiedza. Wiem, od Basi, że jest jej bardzo ciężko. Wiem co czuje i chciałabym jakoś jej pomóc, ale nie wiem jak. Nie chcę, żeby po tym wszystkim Asia się od nas odsunęła. Przecież mimo wszystko zawsze będzie naszą ulubioną synową. Zuzia była u nas kilka razy, kiedy Basia ją przyprowadziła. Maleńka ciągle jest tak bardzo do was podobna. I taka kochana. I mądra. Naprawdę mam najcudniejszą wnuczkę pod słońcem. Tak samo jak syna. Byłeś najlepszym synem pod słońcem i żałuję, że nie mówiłam Ci tego częściej. Teraz pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że o tym wiedziałeś.
Tytuł: kwiatusek: D
Od: zuzusia@motylek.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
mam sustkeł: Dpisiam kleski i klopki i selduska i gwiazdki i pani dała mi sustke: D i mama sie ciesyła: Dja tez: D a wujek alek kupil mi liziaka i bylam w zo z nim i widziec zylafa i tygrys wies? i jedliśmy wate z cuklu: D i byla pysna. ja telaz spie w duzym luzku twoim i mamusi i spie z mamusiom bo ona boi sie spac siama a jak ja jestem to sie lazem psytulamy i mamy duzo miejscia: Dwcolaj byłam u babci ali i lazem z dziadziem lobiliśmy wieze z klocuw baldzo duza byla do hmul: D i jesce ciocia ewcia nam pomagała ale dziadzio nie chciał nie wiem cemu moze ciocia nie pospzołtała pokoju ja pospzołtałam zabawki i mamusia powiedziała ze jestem gzecna i dała mi ciuma ja jej tez: Dcium cium cium: Dmamusia pokazała mi buzie: D i sioł takie z okulalami i z jełzykiem i sie smiejoł: D wysle Ci wszystkie dobze: D:D ;):P B-):* podobajom Ci sieł: D mi sie podoba tia z okulalami i cio sie smieje: D ide sie telaz kołpac mamusia kupila mi nowoł pianeł jak tluskawki celwonoł: D bendzie supel
cium cium cium: D
Tytuł: Logopeda
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Zuzka dostała nakaz pójścia do logopedy od przedszkolanki. A raczej ja dostałam takie specjalne zawiadomienie. Wiem, że mała sepleni, ale czyż to nie jest urocze? Te jej słówka: lowelek, tlaktol i flotka są przecież urocze.
Ale chyba tylko ja tak sądzę.
Nie mam wyjścia muszę ją zapisać do tego logopedy. Strasznie dużo spraw teraz na mnie spadło, wiesz? Skończył się przegląd samochodu, muszę uregulować wszystkie rachunki, zarobić większe zakupy, bo ostatnio stłukłam sześć szklanek.
Ale to przez nieuwagę, naprawdę. Jeśli tak będzie dalej, to w końcu nie będę miała do czego nalać małej herbaty.
Ale wiesz co jest najgorsze? Wiesz co jest dla mnie najtrudniejsze? Że muszę to wszystko robić sama. Że już nie mogę na Ciebie liczyć.
Wiesz, że minęły już prawie trzy miesiące? Dokładnie 82 dni. 1968 godzin. 119160 minut. Szmat czasu. A boli tak samo.
Tytuł: Nierealne
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Brak Ciebie jest ciągle nierealny wiesz? Nieustannie łapię się na tym, że chcę Cię o coś zapytać, poprosić. Zapomniałam, że ty nie zajmujesz się już wynoszeniem śmieci, które stoją pod zlewem tak długo, aż nie zaczną śmierdzieć w całym mieszkaniu. Zapomniałam, że ty już nie płacisz rachunków, teraz to ja muszę się tym zająć. I oczywiście o tym zapominam. Wczoraj przyszło zawiadomienie o zwlekaniu ze spłatą raty. Zapomniałam, że teraz to ja muszę pamiętać o zmianie opon. Cholera Rafał, przecież ja się nawet na tym nie znam. Nie mam pojęcia, do jakiego warsztatu mam jechać, a przecież zima coraz bliżej. Zapomniałam, że teraz na mojej głowie są piątkowe zakupy. Często w sobotę rano zastaję jedynie pustą lodówkę. Zapomniałam, że to ja muszę pamiętać o tym, żeby kupić żarówki do kuchni. Wczoraj zgasła ostatnia i kolację zjadłyśmy z Zuzką przy świecach. Ale spokojnie, kupiłam dzisiaj spory zapas. Zapomniałam zapłacić za ubezpieczenie na czas. Przepadła nam zniżka za polisę. Zapomniałam, że nie mogę zwrócić się o pomoc do Ciebie. To by tyle spraw ułatwiło. Nie musiałabym się tak sama miotać. Zapomniałam, że życie ciągle się toczy.
Pamiętam tylko o tym, że Cię nie ma.
Otwieram oczy i już go nie czuję, a przecież z nim zasypiałam. Słyszę jak wiatr wali deszczem w okna i gwiżdże w nagich koronach drzew. Wstaję, otulam się kocem i idę w kierunku światła, które dobiega z kuchni.
Siedzi przy stole i obiera jabłko.
— Myślałam, że znowu zniknąłeś.
Kręci głową z uśmiechem i podsuwa plasterek w moją stronę. Siadam naprzeciw, patrzę mu w oczy, a nasze dłonie spotykają się w połowie stołu. Moja wiecznie zimna i jego, ciepła, jakby zawsze otulał nią gorący kubek.
— Nigdy nie zniknąłem. Po prostu mnie nie ma.
Tytuł: Gorszy dzień.
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Dzisiaj sobota. A co ja zrobiłam? Wysłałam Zuzkę do twoich rodziców.
Wiem doskonale, co byś mi powiedział.
Że nie mogę pozbywać się małej, tylko dlatego, że chcę sobie popłakać.
Wiem o tym. Ale czasem potrzebuję chwili dla siebie. Chwili by popłakać, by zebrać siły na kolejne dni.
Wiem jak to wygląda w oczach innych, w twoich oczach.
Ale ja kocham moją Zuzkę. Moją małą kruszynkę. Mam tylko ją teraz, prawda? I naprawdę się staram dla niej.
Tytuł: Trzy miesiące.
Od: alicja.gredowska@cb.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Minęły już trzy miesiące odkąd musimy żyć bez Ciebie. Asia cały czas próbuje przekonać wszystkich, że daje radę i może udaje jej się to z jej rodziną, ale ja wiem, że wcale tak nie jest. To, że codziennie wstaje, wcale nie znaczy, że daje radę. Ja też się budzę, a mój dzień wcale się nie zmienił po twojej śmierci. Ciągle jest taki sam. Lecz teraz jest przerażająco pusty i nie wiem jak tą pustkę wypełnić. Nikt nie wie. Asia również. Może i próbuje, stara się, ale nie uda jest się to tak z dnia na dzień. Nikomu się to nie udaje.
Ciągle mi Ciebie brakuje syneczku. Nieustannie mam przed oczami chwile, w których się śmiałeś, te szczęśliwe wspomnienia nieustannie mkną przez moją głowę i bolą, wiesz? To jest w tym wszystkim kochanie najgorsze, że to, co powinno cieszyć, tak bardzo mnie rani. I wiem, że Asia czuje się tak samo. Bardzo rzadko u nas bywa, czasami tylko przywozi Zuzię, więc prawie nie rozmawiamy, ale widzę ten smutek w jej oczach i wiem, że jedynie próbuje wszystkich oszukać. A tak naprawdę wcale sobie nie radzi. Jeśli jesteś gdzieś tam w niebie i widzisz ją, to proszę Cię pomóż jej przez to przejść. Mi już wiele życia nie zostało, będzie ono raczej krótsze, niż to, które ją czeka. Ja mogę spróbować żyć z tą niegojącą się raną, ale ona? Jest przecież jeszcze taka młoda. Mogłaby być szczęśliwa. Gdyby tylko chciała. Proszę, pozwól jej chcieć.
Rozdział trzeci
Puste nakrycie.
Tytuł: Święta.
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Boję się świąt Rafał.
Jakie będą te pierwsze święta bez Ciebie? Nie muszę się nad tym długo zastanawiać, wiem, że będą puste. Zbyt puste, by móc się nimi cieszyć.
Zuzia już nie może się ich doczekać, a ja cieszę się jej radością, choć sama nie potrafię się na nią zdobyć.
Tak wiele rzeczy mnie przytłacza, tak wiele nie wiem.
Nie wiem co jej kupić. Nie wiem jak przytargać wielką choinkę do mieszkania. Nie wiem gdzie schowałeś stojak. Nie wiem gdzie są bańki. Nagle wszystkim muszę zająć się sama, a ja nic nie wiem. Nawet nie wiem czy chcę tych świąt.
I ciągle nie mogę zrozumieć, dlaczego nie będzie Cię z nami przy stole. Nie potrafię sobie wyobrazić tego pustego nakrycia, które będzie obok mnie.
Twoja mama zaprosiła nas na Wigilię, a ja nie mogłam jej omówić, bo i tak dręczą mnie wyrzuty sumienia, że tak bardzo się od nich odcięłam.
Nie chciałam tego, ale właśnie taka jest prawda. I teraz nie wiem jak to naprawić i nie wiem czy tego chcę. Może lepiej jest właśnie tak, bo co miałabym im powiedzieć? Udawać, że twoje zdjęcia wiszące na ich ścianach mnie nie ranią? Kłamać, że wszystko jest w porządku, choć wszyscy wiedzą, że to nieprawda? Po co to wszystko? Nie lubię oszukiwać innych i męczy mnie, że jestem do tego zmuszona.
Może mógłbyś wrócić? Na ten jeden dzień, by potrzymać mnie za rękę i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że zawsze będziesz przy mnie. Wystarczyłaby mi ulotna sekunda, cień twojej obecności, ślad ciepłego dotyku.
Tylko tyle.
Aż tyle.
— Uważaj- krzyczę, gdy widzę jak jedną ręką podnosi dwa papierowe pudełka- To są ręcznie malowane…
— Bombki babci. Przecież wiem- mówi i przestawia je na stół, by zrobić miejsce na choinkę.
— Jeśli je stłuczesz…
Specjalnie nie kończę tej myśli, ale to nie robi na nim żadnego wrażenia.
— Tutaj nic się nie tłucze. Nie musisz się bać.
Stawia stojak, a potem próbuje włożyć w niego pień niewielkiego świerka. Kiedy w końcu ustawia go we właściwym miejscu odwraca się do mnie i uśmiecha.
— I jak?
Przekrzywiam lekko głowę by się lepiej przyjrzeć. Drzewko stoi trochę krzywo, stojak zarysował panele, na górnej części nie ma prawie wcale gałązek. Więc chce powiedzieć, że jest źle, że wszystko jest źle, ale przypominam sobie jak bardzo kochał święta, jak bardzo wszyscy je kochaliśmy. A teraz już, tak po prostu… bez niego nie potrafię.
— Idealnie.
Tytuł: Święta
Od: arkon@g3.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Cześć stary. Mama zdołała Aśkę przekonać i na czas świąt przeniosła się do nas. Wiem, że teraz ciężko jest jej żyć w waszym mieszkaniu, które na każdym kroku przypomina jej Ciebie. A co dopiero w święta. Więc moja siostra znowu jest w domu i tak jak wtedy, kiedy byliśmy młodsi siedzimy wieczorami w kuchni i pijemy gorącą czekoladę. I czasem rozmawiamy. Aśka rzadko mi się zwierza, przecież wiesz, jak bardzo była skryta. Jedyną osobą, która wiedziała chyba o wszystkim, co dzieje się w jej życiu i o tym, jak się czuje, byłeś ty.
Ale kiedy już to robi dostrzegam w końcu jej punkt widzenia. Bardziej od faktu, że Cię nie ma, boli ją myśl, że już nigdy Cię nie będzie. Że nie pojawisz się choćby na chwilę, przez całe jej życie. Jej i Zuzi. I chyba ją rozumiem. Ją i jej płacz. Może ciągle zachowuje się nieracjonalnie, ale nie mam pojęcia jak mógłbym się czuć na jej miejscu. Dlatego raczej nie mam prawa jej osądzać. A więc jej pobyt w domu ma chyba właśnie tą zaletę. Że na nowo staliśmy się sobie bliżsi, choć przecież zawsze się dogadywaliśmy i wspieraliśmy się. Teraz jednak ją rozumiem i wiem, że żadne słowa nie potrafią jej pocieszyć. Ani moje, ani rodziców, ani Zuzi. Ona sama musi sobie z tym poradzić, pogodzić się z myślą, że nie wrócisz. I nikt nie powinien wypominać jej czasu, jaki jej to zajmie.
Tytuł: Świątecznie.
Od: ewwka12@lika.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Twoja żona przeniosła się do rodziców, więc ja też chcąc czy nie musiałam przenieść się do swoich. Mogłam wprawdzie zostać sama w waszym mieszkaniu, ale nigdy nie byłam typem samotnika. Zwłaszcza, że przyjechała nawet Agata ze swoją zwariowaną dzieciarnią i musiałam przyznać, że naprawdę się za nią stęskniłam. Za tobą też wiesz? Tylko, że z tobą nie zdążyłam się przywitać, zanim odszedłeś. Mój powrót tutaj był totalnie spontaniczny, ale teraz nie potrafię sobie wybaczyć, że nie zdecydowałam się na niego wcześniej, by jeszcze Cię zastać. Ale nie zdążyłam.
Atmosfera jest napięta. Sam wiesz, jakie zawsze zamieszanie było w domu przed świętami, kiedy mama latała po kuchni i przygotowywała wszystko z Agatą, ty ubierałeś dom z ojcem, a ja sprzątałam. A potem, nawet po ślubie z Aśką i po tym, jak zamieszkaliście razem, zawsze znajdowałeś czas by przyjechać i mu w tym pomóc. Teraz tata musi radzić sobie sam i mimo, że tego nie mówi wiem, że jest mu z tym ciężko.
Za dwa dni Wigilia, a wszyscy są w totalnym proszku. Aśka obiecała przyjść na chwilę z Zuzią, więc mama specjalnie zrobiła pierogi z ziemniakami dla małej. Wiesz, że nie znosi kapusty. A mi kazała powiesić całe kilogramy jej ulubionych cukierków. Oczywiście robiłam to razem z Zosią i Kacprem Agaty, więc tylko połowa trafiła na drzewko, reszta wylądowała w ich brzuchach. Później siostra wydarła się na mnie, że dzieci nie powinny jeść słodyczy przed obiadem i stwierdziła, że jestem nieodpowiedzialna. Więc Kacper się wkurzył i stwierdził, że nie jest już dzieckiem. A ja nawet się z nią nie sprzeczałam, bo przecież jestem nieodpowiedzialna. Nie ma o co się kłócić.
Tak czy inaczej, święta bez Ciebie są do dupy. Gdybyś tu był, umiałbyś rozładować atmosferę. Nie było by tak sztywnie, nudno i ponuro. Przecież to jest magiczny i radosny czas! A w naszej rodzinie wszyscy mają skwaszone miny. Mam nadzieję, że to nie jest dziedziczne!
Tytuł: W domu
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Znowu jestem w domu, Rafał. Mama tak długo mnie do tego namawiała, aż udało jej się sprawić, że dostrzegłam pozytywne strony takiego rozwiązania. Nie muszę sama gotować, rodzice pomagają mi przy Zuzi, a ja mogę czasem wyrwać się i sobie popłakać. Tak po prostu. Ma się zjechać cała rodzina, więc jest mnóstwo do zrobienia, jak zwykle. Dlatego przez cały dzień siedziałam w kuchni i miksowałam, mieszałam, ucierałam i wycinałam. Do poważniejszych zadań mama mnie nie dopuszczała, za co jestem jej wdzięczna. Śpię w tym samym pokoju, do którego wkradałeś się czasami przez okno. Pamiętasz, jak raz Arek Cię na tym przyłapał i musiałeś go przekupić biletem na mecz? To było jeszcze w czasach, kiedy chłopak siostry stanowił dla niego zagrożenie. Z czasem naprawdę stałeś się częścią tej rodziny i teraz wszystkim Ciebie brakuje.
Jutro będę musiała zasiąść do wigilijnego stołu i pogodzić się z myślą, że nie zajmiesz miejsca obok.
Ma przyjechać mnóstwo osób, ciocia Zosia, wujek Marek, Grzesiek z Łucją i dzieciakami, Kaśka z Łukaszem i Marcinkiem, babcia Wiesia z Izą. Znowu będzie problem by wszystkich pomieścić. Ale pocieszeniem jest fakt, że może w tłumie nikt nie zwróci uwagi na moje czerwone oczy.
Tytuł: hoinka
Od: zuzusia@motylek.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
ubielaliśmy hoinkeł: D babcia wiesała łańcusek i wujek bombki: D i potem podniusł mie wysioko i wiesiałam gwiazdkeł: D i robiliśmy z mamusiom pielniki i pzyjehał malcin i zjadł duzo i ciocia kzycała na niego: D a ja mogłam malować pielniki i lysowałam selduska klopki i kułecka i jesce kwiatki: D a mamusia zlobiła motylka: D a potem wiecolem płakała w pokoju ale muwiła zeby nie muwić babci ze płace i muwiła ze płace bo jest jej smutno nie chcę żeby było jej smutno tatusiu i ja lobilam śmiesne miny i mamusia sie ze mie smiała: D a potem pzytulała: D telaz śpimy na jej łuzku na ktolym spała jak była małoł dziewcynkoł i mamy mało miejsca i mamusia muwi ze hlapie: D a ja nie hlapie: D skołd mamusia wie ze ja hlapie jak ona tez śpi? podobajoł Ci sie buzie: D umie juz ich lobic baldzo duzo: D jutlo bendziemy jeść opłatek i otwielać plezenty mamusia muwi ze dopielo po kolacji: D jest juz pienć plezentuw: D moze bendzie więcej: D doblanoc
Tytuł: Boże Narodzenie
Od: alicja.gredowska@cb.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Boże Narodzenie bez Ciebie jest już za nami. Właśnie kończy się drugi dzień świąt i chyba po raz pierwszy cieszę się, że tak szybko one minęły. Bardzo nam Ciebie brakowało Rafałku.
Wiesz, że Agatka przyjechała? Razem z Irkiem i dzieciaczkami. Och, gdybyś tylko mógł ich zobaczyć. Tak bardzo urośli! Twoja Zuzia też. Była u nas razem z Asią chwilę na Wigilii i wczoraj wieczorem.
Te święta bez Ciebie były bardzo przygnębiające. Po raz pierwszy w naszym domu nie czuło się tej cudownej magii świąt. I to było straszne. A na dodatek wczoraj przyszedł jeszcze Tomek, ten chłopak Ewci jeszcze z liceum i strasznie się pokłócili. Potem słyszałam jak do późnej nocy Ewa płakała w pokoju. Nie wiem czy wiesz, co się między nimi stało, wtedy zanim Ewa wyjechała. Nie bądź zły na siostrę, że Ci nic nie powiedziała, nawet przed nami ukrywała to przez długi czas. Dowiedzieliśmy się dopiero, kiedy musiała rzucić studia, bo ciąża była zagrożona. Wiesz, że tata miał ochotę zatłuc tego całego Tomka, kiedy tylko się o tym dowiedział? Chyba właśnie dlatego się pokłócili, bo ona nic nie chciała od tego chłopaka i nawet nie powiedziała mu o ciąży, a tata uważał, że Tomek powinien wziąć odpowiedzialność za to co narobił.
Ciągle nie mogą się dogadać. Gdybyś tu był, przemówiłbyś im do rozsądku, a tak? Co mam im powiedzieć? Po co ciągle roztrząsają to, co zdarzyło się lata temu? Rozumiem, że Ewcia nadal może cierpieć, strata dziecka jest potworna, ale myślałam, że udało jej się w tej Irlandii z tym wszystkim uporać. Ale chyba nie zdołała.
Moje kochane dzieci. Tak bardzo chciałam, żebyście mieli szczęśliwe i dobre życie, ale tak się nie stało. I bardzo tego żałuję, bo zasługiwaliście na to.
Tytuł: Brak tytułu
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Minęły cztery miesiące. Cztery długie miesiące, a ja ciągle mam wrażenie, że wypadek był zaledwie parę dni temu. Że nie ma Cię dopiero od kilkudziesięciu godzin. I że mam mnóstwo czasu na płacz i rozpacz. Tymczasem okazuje się, że minęły już cztery miesiące, a ja ciągle się nie pozbierałam.
Płaczę. Ciągle tylko płaczę i choć już tyle łez wypłakałam, nie jest mi lepiej. Są rany, które nie chcą się zasklepić nawet tutaj. Tkwię w jego ramionach otulona kocem, a jednak mi zimno, choć przecież tu jest.
Głaszcze mnie po plecach i całuje w czoło, ale jego dotyk przypomina ciepły wiatr, który zawsze mnie owiewa, ale tak naprawdę nigdy nie dotyka…
— Możesz płakać. Ile chcesz.
— Naprawdę?
— Tak. Wiedz jednak, że w końcu przestaniesz.
Tytuł: Sylwester
Od: arkon@g3.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Chciałem wyrwać Aśkę z domu, chociaż na ten jeden dzień. Znajomi organizowali w świetlicy kulturalną imprezkę i miałem nadzieję, że pomogłaby ona jej się przełamać jakoś. Ale Aśka została w domu i nawet nie czekała do północy z rodzicami, tylko spała z Zuzią w łóżku. A może udawała, że śpi? Ja też dobrze się nie bawiłem, bo znowu udało mi się pokłócić z Magdą. Nie rozumiem kobiet.
Teraz Zuzka ogląda z Aśką jakąś bajkę, rodzice wybrali się do znajomych, a ja nawet nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Chyba powinienem iść do Magdy i spróbować z nią pogadać, ale nie wiem czy to jeszcze ma sens. Może czasami właśnie tak wychodzi i lepiej rozstać się niż dalej wypominać sobie wszystko i tylko się kłócić.
Wiesz czego wam zazdrościłem?
Tych kłótni, po których zawsze umieliście się pogodzić. I tego, że was nie dzieliły.
Mnie i Magdę coraz więcej dzieli. Dlaczego godzenie się nie przychodzi nam szybko tak, jak przychodziło wam? Jak się tego nauczyć? Czy w ogóle powinniśmy się tego uczyć, czy to nie coś, co powinno przychodzić same?
Nie wiem.
Tak czy owak, kończę, bo właśnie ktoś dzwoni do drzwi.
Tytuł: gościnnie
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Muszę Ci się do czegoś przyznać. Ale nie wiem jak. Nie wiem też, dlaczego czuję się, jakbym zrobiła coś złego, choć przecież nic takiego się nie stało. Wczoraj był u mnie Damian.
Ten sam Damian, z którym byłam zanim Cię poznałam, którego kochałam, zanim Ciebie zaczęłam kochać. Ten sam Damian, który kiedyś był dla mnie bardzo, bardzo ważny. Ale rozdzieliła nas odległość, bo nie wystarczało nam widzenie się dwa razy w miesiącu i byliśmy zbyt tchórzliwi, by próbować to zmienić.
Cieszę się, że tak się stało, bo dzięki temu mogłam poznać Ciebie, choć muszę przyznać, że wtedy nasze rozstanie za „porozumieniem stron” bardzo mnie bolało. Bardzo.
Kiedy stanął wczoraj w drzwiach najpierw go nie rozpoznałam. Bo się zmienił, doroślał. Kiedy już rozpoznałam w nim moją dawną, wielką miłość nie wiedziałam, co powiedzieć. I było dziwnie, choć on nawet nie przyszedł do mnie, tylko do Arka. Stałam w drzwiach w rozciągniętych dresach i kubkiem kisielu w dłoni, zastanawiając się co wypada zrobić, a co nie. W końcu po prostu wskazałam mu pokój Arka i wróciłam do salonu, bo właśnie z Zuzką oglądałyśmy bajkę o Dzwoneczku i jej siostrze. Wiesz, tej wróżce od Piotrusia Pana, co mieszka w przystani elfów i ma bardzo kusą, zieloną sukieneczkę.
Podobno Damian też był na tym sylwestrze, na którego próbował wyciągnąć mnie Arek. Ale byłam nieugięta i po prostu poszłam spać razem z malutką. Bo tak było łatwiej.
Tytuł: jestem????
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Arek stwierdził, że jestem cholernie trudna i uparta. Naprawdę? Powiedz mi Rafał, czy ciężko Ci było ze mną wytrzymać? Czy kiedykolwiek chciałeś odejść? Wiem, że bywały momenty, kiedy Cię wkurzałam tak mocno, że mogłeś tylko trzasnąć drzwiami i wyjść, ale..
Kochałam Cię. Ciągle Cię kocham.
Wiedziałeś o tym, prawda?
Tytuł: Adaś.
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Wiesz, że ten mały, uroczy Adaś ciągle kręci się wokół twojej córeczki? Dzisiaj dostała nawet od niego obrazek i dwa cukierki. Chciałabym, żebyś to zobaczył. Zuzia ciągle trzyma go na dystans (chyba ma to po mnie), ale Adaś jest naprawdę bardzo miłym i grzecznym chłopcem. I bardzo ładnie się razem bawią. Adaś powiedział Zuzi, że ma młodszego braciszka i że chodzi z nim na spacery i Zuzka nie daje mi żyć. Bo przecież ona też chce mieć brata! Cholera Rafał, co ja mam jej powiedzieć? Jakoś wybrnęłam i powiedziałam, że na razie to nie wchodzi w grę, ale znając małą, wiem, że tak łatwo nie odpuści. Upór to ma po tobie!
Tytuł: trudno
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Tak trudno mi jest żyć bez Ciebie Rafał, wiesz? Tak trudno się budzić.
Choć przecież się staram.
Tytuł: Czynsz
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Wszystko się komplikuje Rafał. German znowu podniósł nam czynsz i coraz trudniej jest nam wyżyć we dwie z mojej pensji, po odliczeniu czynszu i opłat. Zresztą to mieszkanie jest za duże i coraz częściej myślę, żeby je sprzedać. Przemawia za tym mnóstwo rozsądnych powodów, wiesz? Mogłabym kupić jakieś mniejsze mieszkanko, bliżej centrum, albo w ogóle coś wynająć, a resztę pieniędzy dać na jakąś lokatę. Mogłabym też zamienić nasz samochód na jakiś mniejszy. Było by wtedy znacznie oszczędniej i nie musiałabym brać tylu projektów, żeby to wszystko ogarnąć. Ale pozbywanie się tego wszystkiego, było by pozbyciem się Ciebie. A tego nie chcę. Spędziliśmy najszczęśliwsze lata naszego wspólnego życia w tym miejscu, więc jak teraz mogłabym stąd odejść? Wiesz przecież, że jestem sentymentalna. I nawet, jeśli teraz w tych znajomych ścianach się duszę, a wszystko to co zrobiliśmy w nich razem boli, to i tak jest to miejsce, w którym byłam najszczęśliwsza. Chciałabym móc cofnąć się do tamtych czasów, kiedy wszystko było prostsze, bo ty byłeś obok. I to mi zawsze wystarczało.
Brudne ślady śniegu zalegają na zimnej, zeschniętej trawie. Jest wilgotno i ponuro.
Wpatruję się w resztki lodu na wodzie i zastanawiam się, kiedy całkowicie znikną. Jutro?
I nawet akacje nie kwitną, na gołych gałęziach wiszą ostatnie strąki z nasionami. Kiedyś i one opadną.
— Powinnaś tu wrócić.
Jego słowa są przewidywalne. Mówi dokładnie to, czego nie wiem.
— To nie takie proste.
Cisza tego miejsca mnie uspokaja. Tak, jakbym do niej należała. Do tej subtelnej, ukrytej w przygasłym jeziorze ciszy.
Zerkam na niego i widzę na jego twarzy cień uśmiechu.
— Czy do tej pory cokolwiek w twoim życiu było proste? — pyta i nie czeka na moją odpowiedź, sam sobie jej udziela — Nie.
Myli się.
— Było.
Odwraca ku mnie głowę z zaskoczeniem malującym się w jego oczach.
— Co takiego?
Zwlekam z odpowiedzią. To nie tak, że boję się jej. Po prostu nie chcę siebie nią zranić.
— Bycie z tobą.
— Przecież zawsze się kłóciliśmy. I jedynie Cię denerwowałem.
Kręcę głową, bo znowu się myli.
— Kłótnie z tobą też były proste. Choć naprawdę mnie denerwowałeś.
Jego niezauważalny uśmiech przywędrował również na moją twarz.
— Ty też mnie denerwowałaś.
— Wiem. Mogę Cię o coś zapytać? — przygląda mi się z zaciekawieniem. Pewnie zastanawia się, co może chodzić mi po głowie. Ale ja sama tego nie wiem, kołacze mi się w niej za wiele myśli. W końcu potakuje głową, a ja nabieram w płuca świeżego powietrza — Dlaczego zawsze wychodziłeś? Trzaskałeś drzwiami i wychodziłeś.
Milczy. Bardzo długo milczy. Kiedy w końcu się odzywa, każde jego słowo jest uważnie przemyślane.
— Nie chciałem powiedzieć w nerwach czegoś, czego bym żałował.
— I zawsze wracałeś.
Unosi rękę i dotyka mojego policzka. Widzę w jego spojrzeniu miłość, czuję ją. Zawsze, gdy jestem z nim ją czuję. Zawsze o niej wiem. Ale kiedy znika…
Nie wiem jak jego ciepły uśmiech mnie ogrzewa, ale właśnie tak jest. Jest mi cieplej.
— Jak mógłbym nie wrócić?
Tytuł: Przeprowadzka
Od: basiak22@g3.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Dzień dobry Rafałku. Już minęło prawie pięć miesięcy od wypadku, a Asia nieustannie próbuje wszystkim udowodnić, że jakoś sobie radzi. Ale wiem, że tak nie jest. Jestem jej mamą, znam ją na wylot, nawet, jeśli ona myśli inaczej. Wiem, że wcale nie jest jej lżej. Jak mogłoby być? Przecież to tylko pięć miesięcy. To zbyt mało czasu by pogodzić się ze stratą najbliższej osoby. I wiem, że moja córeczka ciągle płacze w kącie, kiedy myśli, że nikt jej nie widzi. Było tak przez całe święta i zapewne teraz, kiedy jest sama z Zuzią w mieszkaniu jest tak samo. Wiem, że jest jej trudno, zwłaszcza, gdy do tego wszystkiego dochodzą inne, bardziej przyziemne sprawy. Mówiła mi, że znowu podnieśli wam czynsz, że ledwo starcza jej na opłacenie wszystkiego z jej pensji. Dlatego właśnie chciałam ją przekonać, żeby sprzedała mieszkanie i wprowadziła się choć na pewien czas do nas. Mogłabym bardziej jej pomóc przy Zuzi, mała tutaj również miałaby świetne przedszkole. Sam wiesz, że jest u nas wystarczająco miejsca, by obie mogły tu zamieszkać. Ale ona nie chce. Wiem, że ciężko jej żyć w tych ścianach, w których wszystko kojarzy jej się z tobą. Ale myśl, by tego wszystkiego się pozbyć jest dla niej jeszcze gorsza. Wiem, że myśli, że to było by równoznaczne z pozbyciem się Ciebie, bo przecież to miejsce było przez długi czas waszym domem, ale to nie prawda. Ty zawsze będziesz już w jej życiu, niezależnie od tego gdzie się znajdzie, jakie pamiątki zachowa, a jakie postanowi wyrzucić. Zawsze będziesz przy niej i nigdy o tobie nie zapomni, nawet, gdyby wszystkie twoje rzeczy przepadły. Ale ona tego nie rozumie. Nie chce zrozumieć. Więc dlatego piszę. Żebyś pozwolił jej samej dojść do tego, że nie musi się tak kurczowo trzymać rzeczy, z którymi miałeś styczność, bo to nie ty. Te wszystkie zdjęcia, ubrania, kosmetyki, naczynia to nie ty. To tylko twoje rzeczy, które prędzej czy później będzie musiała wyrzucić. Ale Ciebie nigdy nie wyrzuci z swojego życia, wiesz o tym, prawda? Teraz po prostu musisz jeszcze ją do tego przekonać. Że niezależnie czy odda twoje ubrania, czy pozbędzie się mieszkania, czy sprzeda samochód ty nie znikniesz. Ani z jej myśli, ani z jej serca. Że nie zapomni o tobie.
Tytuł: Ewa
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Ewa znowu u nas pomieszkuje. Tym razem ponoć pokłóciła się z jakimś chłopakiem i stwierdziła, że nie wytrzyma u rodziców, gdzie „on” może przyjść w każdej chwili. Dlatego wprowadziła się do nas, bo ten tajemniczy „on” raczej nie zna naszego adresu. Twoja siostra wkurza mnie, ale jak mogłabym jej tego zabronić?
Któregoś wieczoru, kiedy Zuzka już zasnęła Ewa powiedziała mi o wszystkim. O ciąży i poronieniu i… Wiedziałeś? Ona twierdzi, że nie, a ja już nie wiem, co o tym powinnam myśleć. Ale tak bardzo jest mi jej żal. Gdybym ja miała stracić Zuzię… Straciłam Ciebie i ta strata boli niewyobrażalnie, ale strata Zuzi była by czymś całkiem innym. Chyba wreszcie dostrzegałam Rafał, że nie straciłam jej. Że chociaż ty już nie żyjesz, ona ciągle jest obok mnie. I jest mi z tym jakoś łatwiej. Takie poczucie jej obecności chyba stało się dla mnie powodem, by wstawać. Może nie z uśmiechem na ustach, ale z własnej, nieprzymuszonej woli. Dla niej. Bo malutka ciągle jest dla mnie wszystkim.
Tytuł: Tomek
Od: ewwka12@lika.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Dowiedział się. Nie wiem jak, ale Tomek dowiedział się o wszystkim i w święta przyszedł mnie o to obwinić. Niezły czas sobie wybrał, prawda? I wiesz co mi powiedział? Że to wszystko to była pomyłka. Że to ta dziewczyna się na nim wieszała, a nie on na niej. I że to ona go całowała, a nie odwrotnie, w momencie, w którym ich przyłapałam. I że jeśli go kochałam, powinnam mu uwierzyć. Bo nigdy by mnie nie okłamał. Nigdy by mnie nie zdradził, a ja najpierw nie chciałam go widzieć, a później uciekłam od wszystkiego, czego wynikiem było to co było. Że gdybym została wszystko potoczyłoby się inaczej!
Gówno prawda Rafał!
Że niby to nie jego wina? A kto nic z tym nie zrobił? Kto za wszelką ceną nie próbował mi tego wyjaśnić? On mnie znał, Rafał więc wiedział, jaka jestem! Wiedział, że jestem uparta i dumna, ale zawsze umiał przemówić mi do rozsądku! Dlatego więc tamtym razem tego nie zrobił? Wiedział gdzie wyjechałam, dlaczego do mnie nie przyjechał? Gdyby mu zależało tak właśnie by zrobił, prawda?
A ja na niego czekałam. Naprawdę czekałam na jakikolwiek ruch albo telefon z jego strony. Chciałabym, żeby pokazał mi, że jeszcze nie wszystko skończone. Ale on po prostu pozwolił mi uciec.
I teraz ma o to do mnie pretensje. Nie cofnę czasu, Rafał. On tego też nie zrobi. Teraz ma już żonę, swoją nową, wielką miłość, więc po co roztrząsa to wszystko? Zupełnie jakby jego słowa cokolwiek zmieniały.
I chyba powrót tutaj nie był najlepszym pomysłem braciszku. Chciałam tam w Irlandii nabrać do tego wszystkiego dystansu, ale mi się to nie udało. Nie ma co się oszukiwać, ciągle nie jestem w stanie tutaj żyć. Brakuje mi Ciebie. Ty byś pogonił Tomka, jak tylko stanął w naszych drzwiach, wytłumaczyłbyś tacie, że duszę się w tej dziurze i pomógłbyś mi to wszystko uporządkować. Ale Ciebie nie ma, a ja muszę radzić sobie sama.
Tytuł: Przeprowadzamy się?
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Mam coraz więcej wątpliwości Rafał. Naprawdę nie chcę sprzedawać tego mieszkania, ale obawiam się, że w końcu nie będę miała innego wyjścia. A mama przychodzi prawie codziennie i namawia mnie do powrotu do domu. Mam tam wrócić? Cofnąć się do czasów, gdy jeszcze Cię nie znałam? Przecież to byłoby równoznaczne z wymazaniem Ciebie, a tego nie chcę. Mnóstwo rzeczy zmieniło się od czasów, gdy byłam małą dziewczynką.
Tytuł: siamochud
Od: zuzusia@motylek.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
mamusia muwi zie kupi niowy siamochud: D siupel: D mozie ziułty? lubis ziułty?:D ja lubie i mamusia muwi zie kupi mi taki: D bawimy sie ciełsto lalkami ktule dostałam pod hoinkeł sioł duzie i piełkne i nazywa sie kasia i malta i ziosia: D babcia chcie zieby ja i mamusia mieskali z nimi: D tam byłby bulek i bym sie z nim bawiła: D ale mamusia nie chcie bo tam nie ma ciebie ostatnio widziałam jak mamusia płace i jest jej smutno i płace a ja nie lubiem jak mamusia płace ale jak sie do niej pzytuleł to nie płace: Dmamusia muwi ze jak spzedamy nas domek to juz tu nie wlucimy dlacego nie lozumiem jutlo ideł z wujkiem do kina na bajkeł o klulowej lodu i bendziemy jeść flytki: D pa tatusiu: D cium cium: D
Tytuł: Zawaliłam
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Schrzaniłam wszystko. Pokręciłam coś w spłatach tego cholernego kredytu i nie zwrócą nam tych odsetek po spłacie jak obiecali. Jasny szlag, to miało być dziesięć tysięcy Rafał! To miałby być pieniądze dla Zuzi, taka oszczędność na przyszłość, a teraz wszystko szlag trafił. Mówiłam Ci przecież, że nie dam rady bez Ciebie. Nikt nie chciał mi wierzyć, więc w końcu dałam wszystkim ku temu powód!
Jestem beznadziejna.
Gdybyś tu był, sam byś wszystkiego dopilnował! Gdybyś tu był, nic takiego by się nie stało, bo doskonale byś wiedział, jaki jest ostateczny termin spłaty! Gdybyś tu był, jak nie musiałabym się tym wszystkim zajmować!
Gdybyś tu był, wiedziałabym jak żyć.
Ciebie nie ma, a ja nic nie wiem.
Tytuł: Zmiany
Od: arkon@g3.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Wszystko się zmienia. To dziwne, że mimo twojej śmierci nic nie stanęło w miejscu. No może oprócz Aśki, która jest na etapie przekonywania wszystkich, że jakoś się trzyma i nie trzeba ją prowadzić za rękę jak dziecko. Ale znam ją na tyle by wiedzieć, że właśnie tego by chciała, żeby ktoś w końcu jak małej dziewczynce podał jej rączkę i przeprowadził przez ulicę. Ale nie ma tak lekko i Aśka musi borykać się z tym sama. To nie tak, że mam ją w dupie. Nie patrz tak na mnie, jest moją siostrą i zawsze będę o nią się martwić. Po prostu uważam, że jeśli teraz sama się nie spróbuje podnieść, już nigdy nie będzie w stanie tego zrobić. Jedyne co mogę jej dać to czas, jaki na to potrzebuje. Wiem, że jeszcze wiele jej go trzeba. Minęło ponad pięć miesięcy, a ona tak naprawdę niewiele ruszyła się z miejsca, mimo, że próbuje nas oszukiwać, że jest inaczej.
Mama stara się przekonać ją, by znowu razem z Zuzią zamieszkała u nas, a ja uważam, że to kiepski pomysł. W czym pomoże jej fakt, że nawet opiekę nad Zuzką będzie mogła zwalić na mamę, a ona sama zyska dodatkowy czas na użalanie się nad sobą? Ale może nie mieć wyjścia, bo słyszałem, że z tym waszym kredytem są jakieś kłopoty, a czynsz znowu podnieśli. Nie dziwię się jej, że nie może tego wszystkiego ogarnąć i opłacić z jednej pensji.
A może się mylę? Cóż, tak też może się zdarzyć. Może powrót tutaj pozwoli jej się od tego wszystkiego uwolnić i szybciej da sobie radę niż w tych waszych ścianach?
Ah, zapomniałbym Ci przekazać nowinę dnia: zerwałem z Magdą. Nawet nie wypytuj mnie o szczegóły, bo i tak nic Ci nie powiem.
Lecę, bo muszę to oblać ( czytaj: upić się do nieprzytomności). Witaj stanie wolny!
Tytuł: Brak tematu
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Nie daję rady Rafał. Łudziłam się, że jakoś uda mi się ogarnąć nasze życie bez Ciebie, ale wiem, że to niemożliwe. Za dużo problemów na mnie spadło i sama ich nie rozwiążę.
Nie chce rozstawać się z tym miejscem, ale obawiam się, że nie będę miała wyjścia. Dla mnie i Zuzi mieszkanie jest za duże, a jego koszty utrzymania systematycznie rosną. Bronię się przed tym jak mogę, Rafał, ale to już chyba nie uniknione. Przykro mi. Tak bardzo mi przykro kochanie.
Tytuł: A jednak
Od: arkon@g3.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Znowu do Ciebie piszę. Muszę przestać, bo to nie jest normalne. Może za dużo napatrzyłem się na Aśkę pstrykająca w klawiaturę, że i mnie opętała ta dziwna mania? Słyszałem, że Zuzia też to robi. Ciekaw jestem, co ta mała wypisuje, zwłaszcza, że dopiero uczy się składać litery. Jej ortografia musi być zapewne porażająca. W każdym bądź razie piszę w całkiem innej sprawie. A mianowicie Aśka znowu z nami zamieszka. Mają obie zostać w mieszkaniu do końca miesiąca, a potem przenoszą się do nas i chyba nikt tak naprawdę nie wie, co z tego wyjdzie. Wiem, że Aśka tego nie chciała. Naprawdę chciała zostać w tym waszym gniazdku, jednak ono ją przerosło. Tata bąka coś o tym, że nie pomieścimy się teraz, ale i tak nie umie ukryć jak bardzo cieszy się z tego faktu. Bądź co bądź, ale Aśka zawsze była jego najukochańszą córką, więc nie dziw się, że gdy się pojawiłeś i mu ją ukradłeś, delikatnie mówiąc za tobą nie przepadał. Zwłaszcza, gdy porwałeś ją do innego miasta oddalonego od rodzinnego domku o całe półtorej godziny drogi. Nawet zaczął już przekształcać stary pokój babci w uroczy pokoik dla Zuzi. Mama również nie posiada się ze szczęścia z powrotu córki marnotrawnej i z tej właśnie okazji zarządziła generalne porządki. Sam wiesz, co to dla mnie oznacza. Odkurzanie, mycie, pranie, sprzątanie i wynoszenie śmieci przez cały dzień na okrągło. Ale nawet ja przyzwyczaiłem się do myśli, że po tylu latach znowu będę mieć siostrzyczkę za ścianą. Zuzia cieszy się, że będzie codziennie bawić się z tym kudłatym kundlem i że zamiast po parku będzie ganiać po prawdziwym ogrodzie z prawdziwymi drzewkami owocowymi i prawdziwą ziemią, z której wyjdzie wprost bajeczna zupa błotna. Więc tylko Aśka nie skacze z radości. Ba, gdyby mogła okryłaby się szczelnie całunem żałobnym i nie wystawiała twarzy na światło dzienne! Ma paskudny humor! Chyba dobija ją fakt, że doszła do momentu, w którym będzie musiała powiedzieć większości twoich rzeczy do widzenia. Obawiam się, że nie jest na to gotowa i zapewne nie obejdzie się bez łez. Przecież doskonale znasz moją siostrę. Wiesz, że wcale nie jest taka twarda, jak na to wygląda, że czasami zachowuje się naprawdę irracjonalnie. Tak jest też teraz. Wczoraj zastałem ją płaczącą przy waszej otwartej szafie. Nawet nie wiedziałem, co mógłbym jej powiedzieć. Wszystko, co przychodziło mi do głowy wydawało mi się totalnie głupie i nie na miejscu. Już nawet nie zwracała na mnie uwagi, po prostu płakała w głos patrząc na te wszystkie ubrania. A po dłuższej chwili, kiedy myślałem już, że wreszcie się uspokoiła mruknęła coś o tym, że Ciebie zawsze trzeba było naganiać trzy razy zanim cokolwiek sprzątnąłeś i że gdyby nie ona wszędzie leżałyby twoje rzeczy i znowu się rozpłakała. Tym razem dlatego, że teraz już nie ma tego problemu.
Szczerze sobie porozmawialiśmy wtedy, oczywiście gdy już doszła do siebie, przy herbacie i wyznała mi, że jej tęsknota za tobą ją samą przeraża. I przeraża ją fakt, że nie potrafi sobie z twoim odejściem ciągle poradzić, mimo, że minęło już tyle czasu. Tak dużo, a jednocześnie tak mało.
Mnie też to przeraża. Moja starsza siostra cierpi, a ja nie mogę nic na to poradzić. Nie wiem jak jej pomóc. Stary, niezłego zamieszania narobiłeś, nie ma co!
Tytuł: brak
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
To koniec.
Do końca miesiąca muszę się stąd wynieść.
Powiedz mi jak mam opuścić to miejsce, nie rozrywając się na pół?
Mam wrażenie, że drzwi, o które tak długo się sprzeczaliśmy, teraz mnie rozszarpią, gdy będę przez nie przechodzić ostatni raz. Jak mam potem poskładać się w całość?
Tytuł: brak
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Czasami atakują mnie wspomnienia, wiesz? Te radosne i smutne.
I gdy zamykam oczy widzę nasze wspólne życie jeszcze raz. Jak klęczałeś przede mną, jak staliśmy przed ołtarzem, jak powiedziałam Ci o ciąży, jak wybieraliśmy meble, jak malowałeś pokój Zuzce.
Zawsze wszystko robiliśmy razem.
Razem.
Stawialiśmy czoła mojemu odkładaniu wszystkiego na ostatnią chwilę i twojej opieszałości. I próbowaliśmy się nie zabić, zwłaszcza gdy w ruch, oprócz słów szły też talerze i widelce. Przepraszam Cię, jeśli kiedykolwiek powiedziałam o jedno słowo za dużo, kiedy Cię zraniłam. Nie chciałam tego.
Tak bardzo Cię kochałam, Rafał. Ciągle Cię kocham.
Ale muszę zacząć żyć dalej, choć nie wiem jak.
Tak bardzo chciałabym żebyś wrócił.
Stoję wśród pudeł i sama nie wiem co tutaj właściwie robię. Wolałabym trafić nad wodę, usiąść pomiędzy akacjami i przytulić się do niego. I spróbować udawać, że taka właśnie jest rzeczywistość, choć to przecież tylko jedna z tych ulotnych chwil, które nie są moje.
Nie wiem co robię pośrodku tego pustego miejsca z którego znikło już większość naszych rzeczy.
— Możesz stąd odejść.
— Nie chcę — szepczę i próbuję go dostrzec, ale jego głos dobiega gdzieś zza ściany.
— Wiem, ale wiedz, że opuszczenie tego miejsca nie jest złe.
— Nie?
— Och, kochanie…
Wreszcie go widzę. Wychodzi z naszej sypialni z uśmiechem na ustach, którego nie rozumiem i podchodzi do mnie. Lecz zanim zdążę wyciągnąć ręce by go objąć, ktoś wynosi ostatnie pudło i wszystko znika. Nawet ja.
Tytuł: Brak tematu
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Robert poszedł mi na rękę i pozwolił pracować tak, jak to było przed wypadkiem — w głównej mierze w domu, więc wystarczy jak pojawię się w firmie raz w tygodniu. Co, biorąc pod uwagę przeprowadzkę jest mi na rękę. Większość rzeczy jest już spakowana i część stoi w pudłach w korytarzu, a reszta właśnie jedzie do rodziców. W tym twoje rzeczy. Nie mogłam się zdobyć na to, by cokolwiek wyrzucić. Już samo ich pakowanie było dla mnie koszmarem. Dlatego za zgodą rodziców będą od dziś zagradzały ich stodołę, aż nie znajdę w sobie wystarczająco siły by pozbyć się ich. Nie obawiaj się, wątpię, żebym kiedykolwiek miała się pozbierać do tego stopnia by być w stanie to zrobić, choć przecież patrząc na to obiektywnie, do niczego mi się to nie przyda. Ale twoje rzeczy, to nasze wspomnienia, a te, choć ciągle bolą, są jedyną już rzeczą, która zapewnia mi ulotną namiastkę Ciebie i zamierzam się jej trzymać kurczowo tak długo jak tylko się da.
Rzeczy, które muszę ze sobą zabrać, bo nie potrafię się ich pozbyć jest mnóstwo!
Same zdjęcia zajmują prawie dwa, wielkie pudła. Chyba naprawdę mam jakąś manię, bo swoją fotografię ma prawie każdy kąt w mieszkaniu, każdy moment w życiu Zuzi i w naszym wspólnym. I oglądało się je tak samo trudno, jak potem pakowało do pudeł.
Z każdym pudełkiem wyniesionym z mieszkania coraz bardziej zdaję sobie sprawę, że prawie całkiem odcięłam się od tych naszych szczęśliwych dni. Na co ja się decyduję, Rafał?
Co mi odbiłoby po tylu latach wracać do rodziców i to bez Ciebie?
Tytuł: Cholera jasna!
Od: ewwka12@lika.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Twoja żona oszalała i przeprowadza się do twoich teściów, a ja zostałam na lodzie! Nie mogę wrócić do rodziców, bo przecież tam gdzieś cały czas czai się Tomek. Wiesz jak jest, wszyscy wiedzą o wszystkich wszystko, więc dowiedziałby się, że wróciłam, zapewne w chwili, w której dopiero przekroczyłabym próg. Nie chcę znowu słuchać jego oskarżeń. Stało się jak stało i żadne zarzuty wobec mnie i wobec niego niczego nie zmienią. Wreszcie to zrozumiałam. Ale nie mam gdzie wracać. Znowu spaliłam za sobą wszystkie mosty i nic mnie tam nie czeka. Dlaczego niszczę wszystko za sobą?
Wiem, że nie mogę tu zostać, bo wszystko przypomina mi, jak bardzo jestem winna temu, co się stało.
Ojciec jak tylko o tym wspomniałam wkurzył się na maksa i po stwierdzeniu, że stracił już syna, a teraz znowu straci córkę trzasnął drzwiami.
Rafał, dlaczego on tego nie rozumie? Dlaczego nie wie, że nigdy mnie niestarci i zawsze będę jego najukochańszą córeczką (ciągle jestem pupilkiem rodziców)?
Ja po prostu nie widzę siebie dalej na naszej wsi. Co miałabym tam robić? Wiesz, że w pobliżu stu kilometrów nie ma tam żadnego porządnego hotelu! A ja oprócz studiów hotelarskich (tych zrobionych zaocznie, na złość rodzicom) nie mam nic więcej.
Więc co teraz? Co miałabym tu robić? Czy tata naprawdę widzi dla mnie jakąś inną opcję niż wyjazd?
Cholera, chociaż raz mógłbyś mi odpisać, a nie tylko siedzisz gdzieś tam i przypatrujesz się ze śmiechem jak się z tym wszystkim borykam! Cholernie zajebisty z Ciebie brat!
Tytuł: Dom
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Właśnie siedzę na moim starym łóżku, pokrytym fioletową narzutą w kwiatki. Naprawdę miałam dziwny gust. Wiesz, że prawie nic się tu nie zmieniło, od mojej wyprowadzki lata temu?
Podczas świąt też tutaj spałam, ale byłam w kiepskim stanie i nawet nie miałam ochoty przyjrzeć się temu mojemu staremu kątowi. Więc robię to teraz. Jest to najmniejszy pokój ze wszystkich! Ba, teraz nawet Zuzia ma większy. Ale za to mam wielkie okno z widokiem na moje ukochane akcje. W pokoju mieści się jedynie sześć mebli, a i to o dwa meble za dużo niż potrzebuję. Po co mi półka, skoro nie mogę postawić na niej twoich zdjęć? A nie mogę tego zrobić, bo to by za bardzo bolało. Bezpieczniej jest, kiedy leżą w pudłach, do których zawsze mogę zajrzeć. Właściwie fotel też nie jest mi potrzebny, bo nie zamierzam z niego podziwiać zachodów słońca.
Dziwnie mieszka się znowu z rodzicami, zwłaszcza, gdy oni obchodzą się ze mną jak z jajkiem. Wstaję rano, schodzę do kuchni, a tu śniadanie zrobione. Odchodzę od stołu, a tu naczynia pomyte. Wychodzę z łazienki, a tu poodkurzane. Szukam butelki na wodę, a tu kwiatki podlane. Na dodatek uważają co przy mnie mówią, więc w sumie niezwykle rzadko rozmawiamy. Zupełnie tak, jak by się bali, że po jednym, nieuważnym słowie rozpłaczę się i rozsypię na kawałki. No dobrze, zdarzyło mi się to tylko trzy razy w ciągu dwóch dni, więc chyba nie jest aż tak źle.
Czuję się więc jakbym była w hotelu i mam stanowczo za dużo czasu na rozmyślanie nad tym wszystkim. Dlatego znowu składam domki. Pozwala mi to nie myśleć.
Tytuł: Dom 2
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Mieszkamy już z rodzicami prawie dwa tygodnie, a ja nadal czuję się tu dziwnie obco. Aż mi głupio, bo przecież w tym miejscu się wychowałam, spędziłam te wszystkie lata dzieciństwa i wszystkie z nich wspominam bardzo dobrze. To miejsce powinno być moim niebem na ziemi, miejscem, w którym wszystko jest na swoim miejscu, azylem. Ale tak nie jest. Mimo, że w moim pokoju nic się nie zmieniło, nie jest moim schronieniem, tak jak dawniej.
A moja obecność i styl życia jedynie wszystkich denerwują. Rodzice starają się mruczeć swoje uwagi jedynie pod nosem, ale Arek nie ma tyle obycia i bez ogródek mówi mi, że nie pasuje mu moje łażenie po nocy i drzemki popołudniami. No cóż, po prostu wróciły mi dawne, studenckie nawyki, kiedy przez cały dzień się obijałam, a wszystkie projekty, opracowania i notatki robiłam późnymi wieczorami i nocami. Ostatnio spróbowałam położyć się wcześniej i od dziesiątej do drugiej nad ranem nie udało mi się zasnąć.
Czy to moja wina?
Zuzia jest oczarowana domem dziadków, swoim nowym pokojem, który zrobił jej mój tato i psem, z którym gania przez cały dzień. Zrezygnowałam z posyłania ją do przedszkola, wcześniej robiliśmy to po to, by móc pracować, teraz zaś, przy nieustannej obecności dziadków nie jest to konieczne. Małej się to podoba, bo może spać ile chce i oglądać do późnych godzin bajki.
A mi jej brakuje. Bo odkąd ma swój własny pokój nie chce cisnąć się ze mną w jednym łóżku. Więc zostaję sama. Wiesz doskonale, że nigdy nie potrafiłam spać sama. Jak wyjeżdżałeś na delegacje… zawsze tuliłam się wtedy do małej, która uradowana wierzgała się po wielkim, małżeńskim łóżku. Do kogo mam się przytulić teraz?
Rozdział czwarty.
Brak mi. Tak bardzo mi Ciebie brak.
Tytuł: Spotkanie
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Znowu natknęłam się na Damiana. Często widziałam go, to było nieuniknione, bo tak naprawdę teraz dzieliło nas tylko ogrodzenie i kawałek podwórka, ale od ostatniego razu, gdy przyszedł do Arka nie rozmawialiśmy. Wtedy w sumie też nie rozmawialiśmy. Tym razem zobaczyłam go zupełnie przypadkowo, w sklepie. Wiesz, że w takich małych wioskach, jak ta moja łatwo jest się natknąć na znajomych. To prawdopodobieństwo gwałtownie rośnie, gdy wyglądasz zupełnie nie wyjściowo, a ja w rozciągniętych dresach, w jednej z twoich koszulek, w której prawie się topiłam i z włosami związanymi byle jak nie wyglądałam jak człowiek. Staliśmy pod sklepem i rozmawialiśmy. I choć trwało to tylko chwilę poczułam się jakoś tak znajomo. Chyba tak. Sama nie wiem. Tak, jakby nie było w tym nic dziwnego, tak jakby wszystko było na miejscu. Choć przecież nie było.
Każdy powtarza mi, że muszę zacząć znowu żyć. Może to prawda?
Siedzimy razem, ramię w ramie, wpatrzeni w błękitną toń w ciszy, która nigdy nie była ciężka. Teraz też nie jest. Lecz mimo to ją przerywam. Może po prostu chcę usłyszeć jego głos?
— Pięknie tutaj.
— Pięknie- potwierdza- spokojnie.
— Przepraszam, że schowałam twoje rzeczy.
Nie muszę na niego patrzeć by wiedzieć, że on to robi. Utkwił we mnie swój wzrok i pewnie się uśmiecha. Ale ja nie odrywam oczu od wody.
— Nie musisz przepraszać. Cieszę się, że to zrobiłaś.
— Dlaczego? — pytam, starając się opanować łzy, bo nagle, niewiadomo dlaczego znowu napływają mi do oczu.
— Bo to znaczy, że idziesz dalej.
— Nie miałam innego wyjścia. To wcale nie jest pójście naprzód.
Wyciąga rękę, dotyka mojego podbródka i odwraca moją twarz ku swojej, by nasze oczy się połączyły.
— Nie możesz bać się tego co będzie. Powinnaś te rzeczy wyrzucić, a nie tylko schować.
— Nie umiem tego zrobić.
— Kochanie- opiera swoje czoło o moje i bierze głęboki oddech- Umiesz. Umiesz. Jeśli nie teraz, to później. Ale wiedz, że jesteś w stanie to zrobić.
Tytuł: Nerwowo
Od: alicja.gredowska@cb.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Atmosfera w domu jest strasznie nerwowa Rafałku. Ewa po przeprowadzce Asi do rodziców znowu do nas wróciła i ponownie codziennie kłóci się z tatą. Tym razem wymyśliła, że zamiast do Irlandii, jak wcześniej wyjedzie do Stanów, żeby jak to powiedziała „poznać nowe miejsce i nowych ludzi, bo w tej dziurze już się dusi”. Rozumiem ją, choć jest mi przykro. Ale do mnie dociera argument, że tutaj nie ma dla takich wyzwolonych i ambitnych ludzi jak ona, że nie widzi tutaj dla siebie żadnych perspektyw, ale tata nie chce jej znowu stracić. I ona też powinna to zrozumieć, prawda?
No i ten Tomek. Dowiedział się o jej ciąży, wiesz? I nie daje jej spokoju. W przeciwieństwie do was, ja zawsze lubiłam tego chłopaka, ale widzę jak Ewunia cierpi, gdy on tak bez zastanowienia ponownie rozgrzebuje przeszłość i jej zaschnięte rany. On tego nie czuł, nie może wiedzieć jak to jest, gdy traci się dziecko, część siebie, małą istotkę, dla której jesteś w stanie zrobić wszystko, mimo, że jeszcze jej nie poznałeś. I to mi się w nim nie podoba. Może zrobiła źle, że mu wtedy nic nie powiedziała, ale teraz już nic tego nie cofnie. Czy nie widzi, jak każde jego słowo ją boli?
Nie odwiedza jej i nie nachodzi, ale wystarczyły spotkania u wspólnych znajomych, wiesz? Teraz Ewcia siedzi prawie cały czas w domu, albo u Agatki, bo nie chce go już nigdzie spotkać.
Chciałabym ją tutaj zatrzymać, bo boję się, że jeśli pozwolę jej znowu wyjechać, tym razem już nie wróci. Ale nie wiem jak mam to zrobić.
Chciałabym, żebyś tu był syneczku i porozmawiał z nią. Ty zawsze umiałeś przemówić tej nieokrzesanej dziewczynie do rozsądku. My sami nie dajemy sobie z nią rady. Zwłaszcza, że ojciec zamiast normalnie z nią porozmawiać potrafi tylko wrzeszczeć. I obawiam się, że tym swoim krzykiem daleko nie zajdzie, bo tylko podaje jej kolejny powód, by zostawić nas wszystkich. Straciłam najpierw swojego synka, teraz mam stracić swoją córeczkę?
Tytuł: pamięć
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Zastanawiam się czy Zuzia ciągle Cię pamięta. W końcu już trochę czasu minęło, i nawet mi szczegóły umykają. Bywają dni gdy muszę się dłużej zastanowić, jaki kształt miały twoje brwi, w jaką linię układały się usta, gdy coś Cię zaskakiwało, jak pachniały twoje świeżo umyte włosy. To smutne, że gdy żyłeś nie zwracałam na takie szczegóły uwagi, a teraz tak bardzo mi ich brakuje. I kiedy nie potrafię sobie ich przypomnieć czuję się fatalnie, bo to tak, jakbym zapomniała Ciebie. A nigdy nie chcę o tobie zapomnieć.
Tytuł: liogopeda
Od: zuzusia@motylek.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
byłam dzisiaj z mamusiom u pani doktol i pani muwiła mi jak mam muwić: D i kazała mi muwić cały cas ddddddd i lusać palcem w buzi i wtedy muwiłam rrrrrrrrr i potem jesce smalowała mi miodem buzie i ja go jadłam i musiałam polizać nos i blodeł i jesce policki i potem oglołdalam oblazki z lowelami i tluskawkami i motolami takimi jaki ma wujek alek w galazu i w domu pani doktor kazała mi jesce ćwicyć i lazem z mamusioł jemy miud i się śmiejemy i jest supel: D i jesce wczoraj byliśmy na zakupach i jadłam flytki i lody: D a dziadzio dzisiaj pokazał mi bazie i lazem sialiśmy pomidory do skzynki takiej blołzowej i babcia zlobiła mi budyń a mama placowała wtedy i był tez jej kolega i dał mi lizaka i potem powiedział ze jestem już duza i ze mam ładno spinkeł a ja wtedy miałam flotkeł z kokaldoł i wujek się śmiał ale ten pan powiedział ze mi kupi takoł ładno spinkeł i się ciese a potem wujek włołcył mi bajkeł i było supel: D telaz mamusia pozwoliła mi hwileł glać w gly na laptopie a zalaz ideł spać: D doblanoc tatusiu: D kalaluchy pod poduchy: D
Tytuł: Niedziela
Od: basiak22@g3.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Dzisiaj jest niedziela i właśnie wróciliśmy z Gorzkich Żali. Asia z Zuzią pojechali do twoich rodziców, bo tamci bardzo stęsknili się za wnuczką. Wiem, że Asi ciężko jest tam jeździć i oglądać twoje zdjęcia na ścianach, chociaż przecież i u nas wiszą wasze fotografie. Tam jednak byłeś częściej obecny i tamto miejsce jest bardziej przesiąknięte tobą, niż to. Wiem, że Asia bardzo przebolała sprzedasz waszego mieszkanka i wiedz, że ta decyzja nie była łatwa. Wiem też, że nie chciała tu zamieszkać, ale ja się cieszę, że moja córcia znowu śpi za ścianą i uważam, że w domu rodzinnym przy nieustannej obecności bliskich łatwiej pogodzi się z twoją śmiercią.
Wiesz, że ma amanta? Proszę nie bądź na nią zły, Ciebie już nie ma, a ona musi zacząć na nowo układać sobie życie. Musi pomyśleć o Zuzi, mała przecież potrzebuje ojca. Wiem, że jeszcze minęło dopiero pół roku od twojej śmierci i że ciągle trwa żałoba i wiem, jak bardzo Ciebie kochała, ale przecież nie może do końca życia być sama. Nie zrozum mnie źle, to ty zawsze byłeś moim ulubionym zięciem, bo tak bardzo uszczęśliwiałeś moją córeczkę i sprawiałeś, że promieniała tą waszą miłością, ale teraz Cię nie ma, a Asia powoli się stacza. Może myśli, że da radę jakoś sama się do końca pozbierać, przetrawić to, co się stało, ale do tej pory jej się to nie udało. Rafał ona musi być jeszcze szczęśliwa rozumiesz? Zasługuje jeszcze na to. Na miłość, na rodzinę, na szczęście. Wiem, że to rozumiesz. Teraz więc musisz jeszcze tylko ją do tego przekonać.
Tytuł: Zuzia
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Dzisiaj mała chodziła po całym domu w wesołym uśmiechem, bo stwierdziła, że już jest bardzo duża, bo kiedy stanie na palcach i podeprze się umywali jest w stanie zobaczyć czubek swojej głowy w lustrze.
Rodzicie chyba nie przemyśleli, co znaczy mieszkanie z Zuzią dwadzieścia cztery godziny na okrągło zanim nam to zaoferowali, bo Zuzka zdołała już poplamić farbami biały obrus mamy, który dostała jeszcze na swój ślub, tacie popisała jakieś ważne papiery do pracy, bo nie mogła znaleźć wolnych kartek, a te leżące na szafce w ich pokoju wydawały jej się wprost idealne do malowania swoich obrazków, w pokoju Arka za mocno trzasnęła drzwiami i odleciał w nich fragment okleiny przy zawiasie, a niedawno myte w całym domu okna są wymazane rękami naszej córeczki, która przyglądała się ptaszkom skaczącym po siatce. I znając potencjał malutkiej, wiem, że to jedynie połowa z wszystkich wyrządzonych przez nią szkód. Po prostu reszty jeszcze nie odkryli.
Ogólnie dzięki niej w domu panuje harmider i rozgardiasz, a jej kredki, flamastry, książki, pluszaki, lalki i inne zabawki walają się po wszystkich kątach. Rodzice, którzy przyzwyczaili się do ciszy i porządku, jakie nastały ich w domu po mojej wyprowadzce i wyjeździe Arka na studia nie mogą się pogodzić z nowym stanem rzeczy. No cóż, na pewno bycie dziadkami na okrągło jest bardziej wymagające niż bycie dziadkami kilka razy w miesiącu, w trakcie weekendowych odwiedzin.
Mama zaczyna mnie już denerwować. Ty zawsze miałeś kłopot z dogadaniem się ze swoim ojcem, a ja wręcz odwrotnie. Z tatą zawsze wszystko szło bezproblemowo i wspólnie umieliśmy znaleźć satysfakcjonujący wszystkich kompromis. Z mamą tak się nie da. Nigdy nie było to łatwe, to Arek był jej ulubionym synkiem, ja szybciej dorosłam i opuściłam rodzinne gniazdko, Arek dłużej był przez nich rozpieszczany. Teraz role się odwróciły i to ja jestem w domu, zaś on studiuje w innym mieście i na dodatek ostatnio załatwił sobie jakąś weekendową pracę w barze, więc pojawia się w domu jedynie okazjonalnie. I to niezbyt często. My za to z mamą mamy wystarczająco czasu by móc sobie bez przerwy skakać do gardeł. Wiem, że jestem niesprawiedliwa, ale czasami wkurza mnie, jak ona wtrąca się do mojego wychowania Zuzi, po czym to ja ulatniam się i zostawiam małą na jej barkach. Jestem totalnie pokręcona i nieodpowiedzialna i nawet nie mam siły by temu zaprzeczać. Po prostu czasami mam dość tego, jak wszyscy lepiej wiedzą co powinnam zrobić, a co nie. Wszyscy dają mi złote rady, ale nikt nie potrafi mi powiedzieć co dokładnie powinnam robić, by twoje odejście nie bolało tak mocno. Wymądrzają się, ale nikt z nich nie jest w mojej sytuacji, rozumiesz? Nikt nie wie co czuję, nawet ty. Nie masz pojęcia jak ciężko jest żyć bez Ciebie. Ze świadomością, że jutro też Cię nie będzie. To cały czas cholernie boli, wiesz? I nie chce przestać.
Tytuł: Wyjazd
Od: ewwka12@lika.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Wyjeżdżam to postanowione! Nie dam rady żyć tu dłużej. Nie jestem w stanie. Próbowałam, naprawdę próbowałam, ale to ponad moje siły. Właśnie jestem w trakcie załatwiania wszystkich zaświadczeń i wiz, jakie mi są potrzebne i razem ze znajomymi z Dublina jedziemy spróbować szczęścia w Stanach. Na dobry początek — Nowy Jork! Wiem, że może chodzę z głową w chmurach i całkiem możliwe, że przyjdzie mi tam głodować, jeśli tylko nie załapię się na żadną ciepłą posadkę w hotelu, ale teraz nie chce rozmyślać o tym, co może pójść nie tak. Carpe diem i takie tam.
Ojciec znowu się do mnie nie odzywa i coraz bardziej się obawiam, że nigdy nie przestanie się na mnie boczyć, ale nie mogę uzależniać swojego wyjazdu od jego humoru.
Zdaję sobie sprawę, że tobie też mój pomysł nie przypadł do gustu, zwłaszcza, że zawsze potępiałeś ludzi, którzy uciekają, zamiast zmierzyć się ze wszystkimi swoimi problemami, ale…
Wiesz, że widziałam ostatnio znowu Tomka? Szedł z żoną do kościoła, pod rękę, jak idealna rodzina. Jak obrazek. I chyba jest szczęśliwy. I to uświadomiło mi, że ja ciągle nie jestem szczęśliwa, rozumiesz? Ciągle nie wybaczyłam sobie. I nie jestem w stanie tego zrobić. Jak mogłabym wybaczyć sobie coś takiego? Tylko tutaj jest to jeszcze bardziej bolesne, zwłaszcza gdy go widzę.
Więc mów sobie co chcesz, ja i tak jadę. Gdybyś tu był może i miałbyś szansę mnie jakoś przekonać, ale Cię nie ma. Zwiałeś, więc teraz oszczędź sobie zbędnych komentarzy, bo ja już zdania nie zmienię. Koniec kropka.
Tytuł: swatka
Od: jooanna.gg@imail.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Mama zwariowała, wiesz? Totalnie, kompletnie jej odbiło! Wiesz, co sobie wymyśliła? Że lekarstwem na moje złamane i zranione serce będzie nie kto inny jak Damian. Fakt, że przyszedł do mnie kilka rady i rozmawialiśmy — podkreślam, że jedynie rozmawialiśmy — nie znaczy, że to zmienia cokolwiek w mojej sytuacji. To kolega, sąsiad, rozumiesz? Jest już wyłącznie znajomym i to się nigdy nie zmieni. I nie rozumiem dlaczego mama postanowiła zachowywać się jak zwariowana swatka. Dlaczego na każdego faceta kręcącego się u mojego boku patrzy jak na potencjalnego męża? Rozumiem, że miało to sens, kiedy miałam naście lat, lub nawet kiedy byłam na studiach, ale teraz? Ja już miałam męża, czyżby o tym zapomniała?
Teraz, jak tak o tym myślę to dostrzegam, że kiedy miałam naście lat wokół mnie kręcił się tylko Damian, a ja kręciłam się wokół niego. Więc może skoro wtedy nie musiała być swatką, teraz chce to zrobić?
Nie wiem co jej chodzi po głowie, ale zapewniam wszystkich wszem i wobec, że Damian to tylko Damian. Koniec i kropka. To Ciebie kocham wiesz? I to za tobą tęsknię, nie za nim.
Tytuł: Rozmowa.
Od: ewwka22@lika.pl
Do: rafal.gredowski@up.pl
Znowu widziałam się z Tomkiem. Tym razem było między nami spokojniej, może dlatego, że nie pozostawiliśmy żadnych niedomówień. Ostatnim razem wykrzyczeliśmy sobie wszystko, co było można i teraz byliśmy w stanie normalnie rozmawiać. Jak kiedyś. Opowiedziałam mu gdzie pracowałam w Dublinie i o moich planach wyjazdowych, o tym, że było mi ciężko po twojej śmierci, zwłaszcza, że nie zdążyłam się z tobą pożegnać. On wytłumaczył mi, że w jego małżeństwie sporo brakuje do ideału i, że kłócą się częściej niż na początku. I że zaczyna się zastanawiać czy nie popełnił błędu, kiedy mnie olał. Stwierdził, że zwalił całą odpowiedzialność za wszystko na mnie, a przecież to on był temu winien. Bo to on, zamiast pozbierać to, co się między nami rozsypało rzucił się w ramiona innej, a mi pozwolił odejść.
Nie wiem na co liczył. Że jego słowa mogą teraz cokolwiek zmienić? Przecież wie doskonale, że nie mogą. Nie ma powrotu.
Odprowadził mnie do samego domu i przez całą drogę rozmawialiśmy. I rozumieliśmy się tak samo dobrze, jak wcześniej, jakby przynajmniej w tej kwestii nic się nie zmieniło.
Dziwnie było. Naprawdę, zwłaszcza, gdy moje serce zaczęło niespodziewanie szybciej pracować, a przez skórę przechodził ciepły dreszcz, gdy tylko przypadkowo mnie dotykał.
I wróciły wszystkie wspomnienia. Przecież nie zawsze było między nami źle. Były dni, kiedy było tak cudownie, tak błogo, tak zwyczajnie i tak normalnie. Dni, za którymi przez te wszystkie lata tęskniłam. I miałam wrażenie, że jemu również w tamtej chwili te same myśli przebiegały przez głowę.
Sama nie wiem kto zaczął, on czy ja, ale po chwili, zupełnie niespodziewanie całowaliśmy się tak, jak wtedy, gdy byliśmy młodzi i tak uroczo w sobie zakochani, nieświadomi tego, jak gówniane może być życie, jak wielkie mogą być wyrzuty sumienia, jak kłujący może istnieć ból. Całowaliśmy się tak, jakby w tej jednej chwili wszystko inne było nieistotne. To, że minęło tyle lat, to, że tak strasznie dużo mamy sobie nawzajem do wyrzucenia, to, że tak ciężko jest zapomnieć. Gdy się tak całowaliśmy to wszystko nie miało najmniejszego znaczenia.
A potem odsunął się ode mnie i w momencie, w którym właśnie miałam coś powiedzieć wyszeptał tylko „przepraszam”, odwrócił się i odszedł. Jak gdyby nigdy nic.