Słowo wstępu
„POEZJA o zapachu róż climber”
Poezja Bogusławy Matusiak pachnie kolorami, tak właśnie — pachnie. Opisując świat wokół siebie autorka zauważa i uwydatnia barwy: kobalt, szkarłat, indygo. Jej wiersze pełne są brzasków, kolorów kwiatów, owoców, smaków. Czytelnik wręcz wchłania zapach ogrodu, rzeki, wiklinowego koszyka.
Bogusia mówi o sprawach przyziemnych, zamkniętych tak naprawdę w jej najbliższym otoczeniu — domu, ogrodu…. Ale myśli wybiegają daleko, przez okno aż do innych galaktyk. Myślę, że to ogromna tęsknota za światem kobiety opiekującej się bliską osobą, przywiązanej dojrzałą bliskością i miłością. Uczucie to układa codziennie z mikrochwil o zapachu jagód.
(…) układam je blisko obok siebie
jak przeliczone tabletki
i kromki chleba
z jagodowym dżemem
Lubię klimat wierszy, w których jest i róża climber i dębowy stół,
gdzie wspólny los dwojga ludzi wyznaczyło małe ziarno
(…) po które schyliliśmy się pewnego dnia
w tym samym momencie (…)
rozmnożone w chleb — chleb to przecież synonim życia.
Piękne to stwierdzenie — mówiące o partnerskiej miłości — niby tak prostej a przecież wyrastającej w rosłe, silne drzewo.
W poezji Bogusi drzemie silna tęsknota za czasem beztroskim i nieograniczonym przestrzenią:
(…) niepamiętne sny
wyciągam z jaśminowego czasu
gdy dłonie trzymały słońca
ze wszystkich galaktyk
za sznurek
i jednocześnie wdzięczność, że to wszystko kiedyś się zdarzyło i pozostały piękne wspomnienia…
i radość z każdej chwili, którą można utrwalić wierszem ale…
(…) kiedyś zapiszę wierszem
ale to kiedyś
teraz podziwiajmy
Bo przecież liczy się każda chwila razem, tu i teraz.
W wierszach Bogusi odnajduję też kobiecą samotność, tęsknotę za tym co minęło:
kołyszę wspomnienie
pełne twarzy i słów… (…)
(…)
Między nagimi gałęziami
Rozwieszam tęsknotę (…)
(…) Witaj mój niepokoju
Przemijanie życia, młodości i troska o następny poranek, o każdy oddech, a jednocześnie trwanie przy ukochanej osobie i zauważanie piękna otaczającego świata — to cechy naprawdę silnej a jednocześnie bardzo wrażliwej kobiety, kobiety, która kocha i jest wierna temu uczuciu.
Rozczulił mnie niebywale wiersz, w którym na koniec Bogusia powtarza jak mantrę przysięgę:
(…) to wciąż ta sama miłość
nadal dojrzewa
i nie opuszczę cię
nie opuszczę
Któż dziś potrafi tak kochać?
Bogusiu dziękuję za tę poezję — tak bardzo dojrzałą. Twoje wiersze pełne są autentycznego życia z jego blaskami i cieniami, ubogacone szkarłatem, kobaltem i zapachem róż climber.
Grażyna Rochna — Woźniak
chmurność
byłeś o jeden most za daleko
przede mną tylko odbite pogłosy
ścierają się o nieprzychylny czas
ujarzmiona dzikość jeziora
nie pozwala na spontaniczność
w oddali majaczy kruche zapamiętanie
podobne do strzępów rozerwanych snów
nad ranem czuję tylko gorzki posmak
niedopisania
na własne życzenie
kluczę ścieżkami szukam śladów
niewidocznych z daleka małych rozbłysków
w ciemnościach wyraźniej słyszalny głos
nie otwieram oczu by nie pogubić myśli
z wysp szczęśliwych wielkości muszelki
w niej wszystkie szmery szepty poszepty
splatają się w jeden drażniący wnętrze
niewysłany list stracił na ważności
rząd czarnych wielokropków granicą
powoli zaciera się konieczność
odpowiedzi zmalały do linii horyzontu
za którą dawno już nas nie ma
***
najtrudniej jest przed świtem
gdy zapamiętane sny ciepłem
oswajają darowany dzień
widoki za oknem tężeją
już czerwienieje jarzębina
i liściom żółtego przybywa
brzemienne kasztany czekają
na znak by się otworzyć
i spadać tuż obok pod stopy
granice coraz szerszym cieniem
układają się bez tłumaczenia
jak kolejne głębsze wyżłobienie
niepokój
witaj mój niepokoju
o każdy spokojny oddech
i spokojne poruszenie rąk
w nich trzymam ciepło
które przecież pamiętasz
przez dzielenie skrawka życia
i nieba nad głową
wciąż tak samo śpiewa ptak
który przykuł kiedyś
moją i twoją uwagę
tylko otwórz oczy
szklane drzwi
za półprzezroczystą szybą
nie zawsze widać oczywistość
kształty kolory
zmieniają na ciepły dotyk
brak ruchu
zastąpiony wyobrażeniem
spacerów nad morzem
zamkniętym w muszli
którą chowam w dłoni
do wieczora
gdy zapachnie jaśminem
otworzymy drzwi
fantazmat
wyrzucam nadmiar słów
o niepotrzebnych przypadkach
zakończeń z oczywistą puentą
to co zostało w zasięgu wzroku
wpisuję w jaśminowe ramy
dobre dla początku
na turkusowych tłach
nie szukam zbędnych pytań
wychodzę wieczorami
sprawdzam
czy jest moja gwiazda
by zamknąć ją w dłoni
jak klucze
do jeszcze dostępnych pragnień
błysk w oku
patrzymy na smugę światła
pod odpowiednim kątem
wtedy masz
bardziej niebieskie oczy