część Ⅰ
Początek
1. Unilever
Młody, niedoświadczony, naiwny i ślepo wierzący w romantyczną miłość… Taki wtedy byłem. 20-latek, który do tej pory nie miał żadnej bliższej relacji z facetem. Żadnego całowania czy seksu nie było. Wierzyłem, mocno wierzyłem w prawdziwą miłość i w to, że w końcu poznam kogoś kogo pokocham, kogoś kto pokocha mnie. Miałem pobrane dwie gejowskie aplikacje: Fellow i Grindr. To ta pierwsza z nich dała mi kogoś interesującego.
Pamiętam tamten dzień. Odprowadzałem wtedy swoją kumpelę na busa w Opolu Lubelskim, gdzie wtedy mieszkałem. Po drodze zajrzałem na Fellow i napisał do mnie chłopak o nicku „unilever”. W pierwszej chwili nie zrobił na mnie żadnego wrażenia, bo na zdjęciu profilowym był, tylko w samych majtkach. Stwierdziłem wtedy, że nie będzie szukać kogoś do poważnej relacji, ale myliłem się. 23-latek z Lublina, pracownik dużego marketu.
Pokazał mi swoje zdjęcie twarzy, spodobał mi się. Bardzo fajnie nam się pisało przez kilka tygodni aż w końcu postanowiliśmy się spotkać.
2. Za dupą konia
8 listopada 2017
Wtedy wszystko się zaczęło. Umówiliśmy się w Lublinie na Placu Litewskim przy pomniku Józefa Piłsudskiego, wieczorem.
Pełen stresu i napięcia szykowałem się pół dnia na tą randkę, głupio stwierdziłem, że dam mu pudełko z oreo, które zapakowałem do torby. W końcu wsiadłem do busa i pojechałem do Lublina. Przyjechałem dużo wcześniej, bo chciałem sam pospacerować po Starym Mieście i pomyśleć o życiu.
Około godziny siedemnastej napisał mi że jedzie autobusem, poszedłem na przystanek, aby na niego poczekać. Numer autobusu, o którym mi napisał przyjechał, ale z niego nie wysiadł. Pomyślałem, że mnie wystawił. Okazało się, że po prostu przyjechał następnym. Napisał, że jest, ale nigdzie go nie widziałem. Wyszło na to że podszedł w okolice tyłu pomniku Piłsudskiego. Stał tam! Podszedłem do niego, przywitaliśmy się i ruszyliśmy na spacer.
Mowę mi odebrało, nie wiedziałem co mówić, zestresował mnie, bo mi się spodobał. Miał taki fajny głos. Zacząłem go wypytywać jak minął dzień w pracy, opowiedział mi i później gadaliśmy o różnych głupotach. Zacząłem się wyluzowywać i bardziej przed nim otwierać.
Przeszliśmy przez Stare Miasto i wylądowaliśmy pod ówczesnymi Tarasami Zamkowymi. Zdecydowaliśmy, że pójdziemy do Pizza Hut na… Pizzę!
Znaleźliśmy wolny stolik, zdjęliśmy kurtki i zaczęliśmy przeglądać menu. Postanowiliśmy kupić jedną dużą pizzę i tu zaczęły się schody. Miał problem z dokonaniem wyboru składników i rodzaju ciasta. Pomyślałem wtedy, że ma problemy z podejmowaniem decyzji i miałem rację jak się okazało później. Rozmawialiśmy, jedliśmy, rozmawialiśmy…
We wspomnieniach najgorsze jest to, że możesz pamiętać miejsca lub to co się robiło, ale większość rozmów ulatuje z pamięci. Pozostają, tylko najistotniejsze rozmowy.
Później bez celu włóczyliśmy się po mieście, aż zrobiło się późno i musiałem wracać na busa. Odprowadził mnie na przystanek autobusowy PKS na ul. Ruskiej, gdzie został czekać już na swój autobus. Pełen podziwu i wrażeń nie znalazłem sposobności, żeby dać mu to oreo, które od kilku godzin leżało w mojej torbie.
Przyjechał jego autobus. Podziękowaliśmy sobie za miłe spotkanie i na pożegnanie go przytuliłem. On odjechał autobusem, a ja poszedłem na busa. Po kupieniu biletu zająłem wolne miejsce i wyciągnąłem telefon. Pisaliśmy do siebie SMS-y, ale najważniejsze były słowa:
Ja: Jesteś super naprawdę.
On: Dzięki i również jesteś super
Ja: To kiedy następne spotkanie?
I po tej wiadomości zadzwonił do mnie i rozmawialiśmy. Wtedy już wiedziałem, że z tej znajomości może być coś więcej i co najważniejsze, że spodobałem mu się i zrobiłem wrażenie.
3. Będzie coś z tego?
Pisaliśmy codziennie, bez przerwy. Rozmawialiśmy dużo przez telefon, nawet kilka godzin. Rekordowa rozmowa trwała pięć godzin! Przez ten czas poznawaliśmy się bardziej, on dowiedział się wszystkiego, co o mnie było najważniejsze i najciekawsze, a ja poznałem jego. Powstała między nami jakaś więź. Niesamowity kontakt, nigdy z nikim mi się tak dobrze nie rozmawiało jak z nim. Nie mogłem się doczekać kolejnego spotkania.
4. Pamiętna noc
14/15.12.2018
Byłem wtedy dwa dni po drobnym zabiegu, więc miałem trochę wolnego od szkoły. Chwilę przed zabiegiem pisałem z moim przyjacielem i jakoś tak wyszło w tych wiadomościach, że chcemy być ze sobą.
Mój chłopak poszedł wtedy do pracy i wszystko wydawało się okay, aż nagle napisał, że uderzył się wózkiem elektrycznym w palec u stopy i wysłał mi zdjęcie. Palec był cały siny i potłuczony. Wystraszyłem się i napisałem mu, że powinien jak najszybciej pojechać do szpitala. W między czasie mimo swojego zabiegu zacząłem wariować i stwierdziłem, że muszę jechać jak najszybciej do Lublina. Ubrałem się w byle co i poszedłem na busa. Martwiłem się o niego wtedy, bo zaczęło mi na nim zależeć.
Spotkaliśmy się i nie pamiętam szczegółów, bo bardzo się przejąłem całą tą sytuacją. Na SOR-ze w Szpitalu Wojewódzkim spędziliśmy kilka godzin. Szlag mnie trafiał, gdy inni pacjenci z gorszymi przypadkami byli przyjmowani poza kolejnością. Chciałem, żeby ktoś go jak najszybciej obejrzał.
Po około pięciu godzinach?! W końcu został poproszony do lekarza, tamten skierował go na prześwietlenie w innej części szpitala. Poszliśmy i tam również trzeba było czekać, ale znacznie krócej.
Po wszystkim okazało się, że wszystko jest w porządku i to tylko stłuczenie. Kamień z serca!
Po wyjściu ze szpitala było już późno i w sumie nie bardzo miałem jak wrócić do siebie. Zaproponował, że mogę u niego przenocować, jeśli właścicielka mieszkania, u której wynajmował pokój zgodzi się na to. Zadzwonił do niej, gdy byliśmy na przystanku i pomimo marudzenia zgodziła się.
Podjechaliśmy do Tesco, gdzie kupił sobie coś do jedzenia, następnie trochę autobusem, trochę piechotą dotarliśmy na ul. Watykańską.
Pani Bożenka krzątała się po mieszkaniu i sprzątała. Poszliśmy do jego pokoju, gdzie zjedliśmy parówki. Rozmawiał chwilę z właścicielką, która marudziła na temat mojej obecności i powiedziała, że mogę zostać, ale przed siódmą rano mam zniknąć. W pokoju dałem mu w prezencie moje wszystkie dotychczas wydane książki i nową płytę Michała Bajora, którego bardzo lubi.
Zgasiliśmy światło i wtedy nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Leżeliśmy obok siebie, emocje które wtedy czułem są nie do opisania. Przytulaliśmy się do siebie, to było takie cudowne. Później zaczął mnie całować. Powiedziałem głupio „Powoli, bo ja nie umiem się całować”. Ale po chwili już umiałem, nie mogliśmy się od siebie oderwać. Nigdy wcześniej nie byłem tak blisko żadnego faceta, bardzo się zbliżyliśmy do siebie tej nocy. Nie mogliśmy spać, przynajmniej ja długo nie mogłem zasnąć. Tyle się wydarzyło nowych rzeczy, że nie wiedziałem jak w to uwierzyć.
5. Druga randka
Wstaliśmy bardzo wcześnie rano. Trzeba się było ewakuować z mieszkania, zanim wstanie właścicielka. Niewyspani wyszliśmy na ulicę i bez celu ruszyliśmy w stronę Starego Miasta, gdzie dotarliśmy piechotą. Zaszliśmy do Maka na Krakowskim Przedmieściu i wzięliśmy poranną kawę. Nie wiedziałem co możemy robić cały dzień niewyspani w Lublinie, skoro jego właścicielka nie chce mnie już tego dnia widzieć. Nie widziałem innego wyjścia, jak tylko zaproponować mu, żeby pojechać do mnie do Opola Lubelskiego. Zgodził się i poszliśmy na busa.
Z zaspanymi oczami, dotarliśmy do mojego domu, przedstawiłem go rodzinie (W domu mieszkali wtedy: mama, jej partner, siostra, ciocia, babcia oraz psy: Sonia i Luna.) i szybko poszliśmy do mojego pokoju. Obejrzał go, a później położyliśmy się do łóżka i nadeszła pora na drzemkę, w końcu spaliśmy bardzo krótko ubiegłej nocy.
Jak się okazało miał kilka dni wolnego i mógł u mnie zostać na te kilka dni. Byłem mega szczęśliwy. Żadna chwila nie mogła się zmarnować.
Moja mama wzięła go na poważną rozmowę w cztery oczy, starałem się podsłuchiwać pod drzwiami, ale się nie udało. Mama chciała się o nim dowiedzieć jak najwięcej. Mam nadzieję, że go wtedy nie wystraszyła.
Zabrałem go do parku miejskiego, gdzie spacerowaliśmy i robiliśmy sobie zdjęcia. Stwierdziłem, że na ten moment nie było ciekawszego miejsca, żeby mu wtedy pokazać w moim mieście.
Wieczorem zorganizowaliśmy romantyczną kolację na kocu w pokoju, przy świecach zapachowych, mama zasponsorowała nam pizzę. Było cudownie! Taka nasza druga randka, tyle że bardziej romantyczna. W tle było słychać moją romantyczną playlistę muzyczną m.in.:
1. Doda i Bohdan Łazuka — Między nami pokój
2. Video — Dobrze, że jesteś
3. Ed Sheeran — Perfect
4. Sylwia Grzeszczak — Kiedy tylko spojrzę
5. Krzysztof Krawczyk — Bo jesteś ty
Płakaliśmy wtedy ze szczęścia, cieszyliśmy się, że siebie mamy i że między nami narodziło się przepiękne uczucie. Było tak pięknie, chciałem żeby ta chwila trwała nieprzerwanie, a nawet gdy się skończy, to żeby była kolejna i kolejna… Zakochałem się.
6. W związku
Tak więc zostaliśmy już oficjalnie parą. Ale musieliśmy ustalić najważniejsze zasady:
1. Jesteśmy sobie wierni.
2. Kasujemy wszystkie apki.
3. Zrywamy kontakty z innymi homo.
4. szczerość.
To było wtedy dla mnie najważniejsze. Nic innego się nie liczyło, po prostu od początku miałem przejawy chorobliwej zazdrości. Nie chciałem, żeby ktoś inny okazał się dla niego lepszy, albo żeby poznał kogoś bliżej. W tamtym momencie nie było to dla mnie problemem, aby dotrzymać „umowy”.
Jednak jemu jakoś, było ciężko dotrzymać punktu o zerwaniu kontaktu z homo znajomymi. Najgorzej było z pewnym S. Później jak byliśmy w Lublinie, to pisał z nim przy mnie i planowali się umówić na kawę czy coś takiego. „To tylko kolega”-usłyszałem. Powiedziałem, że może robić co chce, ale wewnątrz było mi bardzo przykro. Gdy powiedział, że się z nim umówił, to ruszyłem w stronę PKS-u, nie chciałem tu być. Chciałem wrócić do domu. Stwierdziłem, że nie potrafi dotrzymywać danego słowa i bałem się że go stracę. Gdy strzeliłem focha powiedział, że się z tamtym nie spotka. Ale później było jakoś smutno między nami.
Pojechaliśmy wtedy wieczorem do Opola, żeby spędzić razem noc i nie rozstawać się po lekkiej sprzeczce. Emocje opadły.
7. Listy do B.
Spotykaliśmy się prawie codziennie. Maksymalnie było 2 dni rozłąki. Głównie to ja przyjeżdżałem do niego do Lublina, sprzedałem wszystkie książki jakie miałem, żeby mieć na bilety na busa.
Było dużo fajnych randek:
Poszliśmy do Lubelskiej Filharmonii na spektakl muzyczny „La serva padrona”. To było niesamowite doświadczenie i do dziś zostały mi w głowie fragmenty jednej z piosenek — „dabada dabada, dibidi dibidi”.
Lodowisko i łyżwy. Przez godzinę jeździliśmy po lodzie trzymając się cały czas za ręce, bardziej chodziło o to, żeby utrzymać równowagę i się nie wywalić, ale fajnie było trzymać się za ręce publicznie.
Byliśmy w kinie na nowej wersji „Morderstwa w Orient Expressie”.
Kilka dni przed świętami dałem mu breloczek z grawerem „Będę zawsze przy tobie. Twój P.” Był bardzo zadowolony z prezentu.
Umówiliśmy się, że drugi dzień świąt spędzimy razem i z rodzinką zaprosiliśmy go do nas. W Boże Narodzenie byliśmy na obiedzie świątecznym u cioci partnera mamy-Michała niedaleko od nas. Wypiłem wtedy dwa kieliszki wódki. Pisałem z moim chłopakiem i okazało się, że może nawet dziś do mnie przyjechać. Bardzo się ucieszyłem, jednak nie było żadnego busa do Opola. Porozmawiałem z mamą, obiecała że po niego pojedziemy niebawem. Lecz minęło trochę czasu, a mama ciągle to odwlekała. Wkurzyłem się i wyszedłem po angielsku z tego domu.
Piechotą wróciłem do domu i porozmawiałem z ciocią i poprosiłem, żebyśmy pojechali do Lublina. Powiedziała, że wypiła piwo i nie bardzo jest to możliwe. Powiedziałem, że ja nic nie piłem i mogę jechać (skłamałem). Zgodziła się i tak po raz pierwszy od zdania prawka miałem okazję prowadzić auto do Lublina.
Dzięki cioci ta podróż była niezapomniana. Panikowała ciągle, że za szybko jadę, albo źle. Później przyznałem się że piłem. Zaczęła panikować. Śmiałem się z tej całej sytuacji, bo jej reakcja była zabawna. W końcu udało nam się dojechać pod Bricomana. Mój chłopak tam na nas czekał. Zaparkowałem auto i wyskoczyłem go przytulić. Chwilę musiałem odpocząć, bo ciocia dodatkowo mnie zdenerwowała.
No i wróciliśmy do Opola. Mama później miała jakieś pretensje, ale odpuściła. Został u nas na święta.
Drugi dzień świąt siostra, mama i jej partner pojechali do babci, gdzie jak się okazało zaręczyli się. Ja, mój chłopak, ciocia i babcia siedzieliśmy sobie razem przy stole, oglądaliśmy telewizję.
Później we dwóch obejrzeliśmy mój ukochany film „Gwiazd naszych wina”. Wieczorem wrócili narzeczeni i razem spędziliśmy świąteczne popołudnie.
To były najmagiczniejsze i najromantyczniejsze święta zupełnie jak te w filmach „Listy do M.” czy „To właśnie miłość”.
8. Koniec najlepszego roku!
A następnie był Sylwester, pożegnanie 2017 roku, który okazał się najlepszy w moim życiu. Poznałem miłość swojego życia. Kolejny ważny dzień w roku, który mogliśmy spędzić razem.. Tego dnia dostałem w posiadanie swoje pierwsze auto — Nissana 100NX. Zabrałem go wtedy na wieś do Zakrzowa, gdzie spędziłem pierwszych 13 lat swojego życia. Chciałem mu pokazać dawny dom i okolicę, później pokazałem mu Szkołę Podstawową w Braciejowicach, do której chodziłem.
Impreza sylwestrowa miała być w pokoju mamy i jej (już) narzeczonego. Goście to: ja, mój chłopak, siostra, ciocia i córka Michała. Babcia nie chciała przyjść na piętro. Mieliśmy jedzonko i alkohol, dobrą muzykę. Tańczyliśmy do utworów z telewizyjnych koncertów. Było bardzo wspaniale. O północy wyszliśmy na balkon z szampanem.
9. Zamieszkajmy razem
Po mniej więcej miesiącu związku doszliśmy do wniosku, że dystans 50km nie sprzyja naszej relacji i trzeba coś zrobić. Wpadłem na pomysł, że rzucę szkołę i znajdę pracę w Lublinie. Razem coś wynajmiemy. Nawet wtedy próbowałem pożyczyć kasę od kuzynki i cioci, kłamiąc. Byłem w stanie zrobić wszystko żebyśmy mogli być blisko siebie. Ale mój chłopak później przemyślał wszystko i doszedł do wniosku, że raczej łatwiej będzie, jeśli to on się do mnie przeprowadzi. Wystarczyło tylko złożyć wypowiedzenie w pracy i porozmawiać z właścicielką pokoju. Prędzej czy później znajdzie pracę w Opolu.
Byłem wniebowzięty! Chciał dla mnie wszystko poświęcić; porozmawiałem szczerze z mamą i ciocią na ten temat i o dziwo zgodziły się, żeby zamieszkał z nami.
Nie czekając dłużej złożył wypowiedzenie w pracy i powiedział pani Bożence, że się wyprowadza.
Byłem bardzo szczęśliwy. Teraz będę miał go codziennie. Teraz będziemy już zawsze razem! Myślałem sobie.
część Ⅱ
Początki są trudne
1. Domowa awantura
Miałem duży problem z tym że pali fajki. Wymusiłem na nim rzucenie papierosów, nawet kupował różne tabletki. Kilka razy jak znalazłem u niego fajki, to wyrzucałem do kosza i łamałem na pół. Okłamywał mnie, że już nie pali.
Wyczułem zapach papierosów na jego palcach. Wmawiał, że się mi wydaje i zaprzeczał, że pali. Nie wytrzymałem tego kłamstwa i uderzyłem go z liścia. Nie wiem co wtedy we mnie wstąpiło, ale miałem dość jego małych kłamstw.
Aż w końcu sam zacząłem palić, żeby się na niego nie denerwować.
Kilka dni po Nowym Roku był u mnie. Już niedługo miał skończyć pracę w Lublinie i przeprowadzić się do mnie. Rodzina podtrzymywała zgodę na jego zamieszkanie z nami. Niestety, albo stety rozchorował się wtedy (mocniejsze przeziębienie). Podpowiedziałem mu, żeby poszedł do lekarza rodzinnego w Opolu i w sumie może poprosić o zwolnienie do pracy do końca trwania umowy! Wtedy zostałby już u mnie i mógłby się wprowadzić tydzień wcześniej. Ucieszyliśmy się że tak może się stać.
Po zarejestrowaniu się u lekarza rodzinnego umówił wizytę, na którą poszedłem razem z nim. Siedząc w poczekalni dostałem długą wiadomość od babci (mamy mojej mamy), która nie przebierając w słowach wyraziła swoją opinię na temat mojego chłopaka i tego jak ja rzekomo traktuję matkę. Bardzo się zdenerwowałem, nie rozumiałem po co się wtrąca, skoro mieszka tak daleko i nic jej do tego.
Po wizycie u doktorki, która wystawiła L4 zgodnie z naszymi oczekiwaniami do końca trwania jego umowy w pracy, wróciliśmy do domu. Gdzie czekała nas trudna rozmowa, a raczej awantura z moją mamą, która nagle zmieniła zdanie. Cofnęła zgodę na wprowadzkę mojego chłopaka do domu.
Nie mogłem wytrzymać. Powiedziałem to co myślę na ten temat: „To Michał wprowadził się tutaj i nikt nikogo nie pytał o zgodę, a teraz mój chłopak się wprowadza, zwalnia się z pracy, wypowiedział wynajem pokoju, a teraz ty masz z tym jakiś problem?!”. Pokłóciliśmy się, mało brakowało, a z narzeczonym matki doszłoby do rękoczynów.
Zawołałem ciocię, która przyszła na górę i stanęła po mojej stronie. Powiedziała co myśli na temat mamy i jej partnera, którzy za bardzo się rządzą w domu. Zrobiła się poważniejsza awantura, a później mama, Michał i siostra, się wyprowadzili do domu babci na wieś. Straciliśmy kontakt na jakiś czas, ale chociaż nie byłem sam. Mój chłopak mógł zgodnie z planem zamieszkać w domu.
2. Przeprowadzka