E-book
11.03
drukowana A5
29.8
Zakon Ostrzy

Bezpłatny fragment - Zakon Ostrzy

Objętość:
93 str.
ISBN:
978-83-8431-076-2
E-book
za 11.03
drukowana A5
za 29.8

Od Autora

Zakon Ostrzy…

To kolejna odsłona serii „Trudna Miłość”.

W książce, podobnie jak w poprzednich częściach historii, starałem się odwzorować umysł dotyczący schizofrenii paranoidalnej.

Opowieść powstała w wyniku połączenia gatunków literackich: Horror, Thriller, Paranormal Activity i Fantasy.

W zamyśle książki było powiedzenie tego, co nie zostało zapisane w poprzedniej części, czyli w „Zakazanej Miłości”.

Pojawiają się tu nowe fakty i mity, jak również więcej akcji i niespodziewanych (albo i nie) zwrotów akcji.

Sama powieść bazuje na rozmowach z osobami, które pomogły w nieznacznej formie zbudować trochę zmieniony styl pisarski.

Dziękuję Panu Piotrowi, który wyjaśnił mi kilka rzeczy. Jak również pomógł zmotywować się do pisania, kiedy w Nowym 2025 roku już pierwszego stycznia, zacząłem pisać ów książkę.

Z tego miejsca pozdrawiam Ciebie serdecznie. Zaś Ciebie Czytelniku zapraszam do opowieści pełnej magii i tajemnic, a także czegoś więcej…

Rozdział 1

1

Otworzyłem drzwi tak delikatnie, jak tylko mogłem. Starałem się rozejrzeć po okolicy, aby zrozumieć, co się dzieje. W każdej chwili mogłem zrezygnować, jednakże tego nie zrobiłem.

Ostatniego wieczora nie wiem, co we mnie wstąpiło. Czułem przypływ energii i…

Chęć zabijania. Pragnąłem zabić Marthę, a jednak Ariel powstrzymała mnie.

Czułem się, jakby uleciała ze mnie cała przeszłość. Może Ariel miała rację? Może kiedyś prowadziliśmy inne życie?

Musiałem przykucnąć, aby stać się nie do zauważenia. Pech chciał, że mężczyzna przechodzący obok zauważył mnie i podszedł bliżej łapiąc i zamykając mi usta.

— Cicho.- Powiedział do mnie spokojnym głosem.- Nie zrobię tobie krzywdy.

Kiedy kiwnąłem głową, na znak, że zgadzam się milczeć, puścił mnie wolno.

— Nie mogę teraz wam pomóc bezpośrednio. Mogę jedynie wskazać szybką drogę ucieczki.

— Nie. Nie zgadzam się.- Oznajmiłem mu spokojnie.

— Dlaczego? Nie wiesz do czego zdolna jest Martha.

— Musi… Być martwa. Inaczej będzie nas gonić. Śledzić. A ktoś inny również może ucierpieć.

— Eh… Więc czego oczekujesz? — Zapytał widocznie zrezygnowany.

— Tego, że zaprowadzisz nas do miejsca kultu.

— Tylko wiedźma o tym wie. Nie jestem pewny, czy zezwoli na pokazanie mi miejsca. Lecz mam rozwiązanie.

— Jakie? — Zapytałem zaskoczony, chociaż nie powinno tak być.

— Poczekaj chwilę w piwnicy. Zaraz wrócę.

Zrobiłem to.

Zszedłem do piwnicy, a Ariel spojrzała na mnie surowo.

— I co? — Zapytała.- Masz coś?

— Nie Wiem z czy mogę mu zaufać. W razie potrzeby stójcie przy drzwiach.

— Ale co się dzieje?

— Może wpakowałem nas w coś, czego nie powinienem zrobić.

2

Jak tylko dowiedziałem się, że Robin wplątał się w walkę pomiędzy wiedźmą, a nowymi, starałem się jak najszybciej zorganizować chwilę czasu.

Nie dość, że zaważyło to na Naszej misji, to jeszcze wciągnął w to ludzi z którzy nie byli nawet kimś ważnym dla łowców wiedźm.

Byłem tym zdenerwowany. Próbowałem zamknąć drzwi z hukiem, aby schować się przy schodach prowadzących do pokoju wiedźmy.

Zawsze zostawiała drzwi zamknięte jakąś magią.

Kiedy usłyszałem dźwięk butów idących po schodach, wiedziałem, że oznacza to problem.

Niestety nie byłem w stanie określić, jaki. Cicho podszedłem do mężczyzny, który wyglądał na wystraszonego. Próbowałem przemówić mu do rozsądku.

Bez skutku.

W pewnym momencie pomyślałem o pokoju wiedźmy. Obiecałem mu, że wrócę tak szybko jak się tylko da. Nie byłem pewny, czy drzwi będą tym razem otwarte.

Jak najszybciej wbiegłem na górę. Pod poddaszem znalazłem drzwi, które przypominały dziwny portal.

Nie zważając na to wszedłem przez nie i znalazłem się w lekko oświetlonym lampionami pokoju. Białe ściany przypominały wewnętrzne struktury jaskini.

Na samym środku pomieszczenia umiejscowione było źródełko wody, która płynęła strumieniami.

Napiłem się jej.

Wtedy zobaczyłem przeszłość. Daniel i Ariel, jako wojownicy, którzy połączyli trzy rody.

Ród Smoka, Ostrzy, Łowców. Lecz nie udało im się połączyć w świętą czwórkę żywiołów rodu Magii zakazanej.

Widziałem bitwę, w której polegli wszyscy. Rzeź, do której dopuszczono. A także ostatnie zaklęcie Wiedźmy, mające wpływ na dzisiejsze spotkanie.

Był to dla mnie przerażający widok. A jednak teraz wiedziałem znacznie więcej.

Nagle poczułem dziwny przypływ energii, a następnie zobaczyłem ją.

Wiedźmę.

Stała za mną i śmiała się, lecz gdy tylko odwróciłem się, aby ją ujrzeć…

Nie było nikogo.

Czym prędzej wybiegłem z jaskini w stronę drzwi, aby wrócić do świata żywych.

Po wejściu na poddasze, zbiegłem po schodach i udałem się do piwnicy, nie patrząc na otoczenie.

To mógł być mój błąd.

3

Poszukiwania trwały. W pewnym momencie postanowiłam wejść do środka domku, w którym namówiłam cały Zakon Ostrzy, aby znaleźć ich martwych lub żywych.

Wchodząc tam zobaczyłam, jak Ronin schodzi do piwnicy. Postanowiłam jednak zaczekać na odpowiedni moment.

Przez ten czas podeszłam bliżej schodów, by usłyszeć rozmowę.

— Znalazłem w jej pokoju coś dziwnego.- Oznajmił Ronin.

— To niemożliwe.- Powiedział męski tęgi głos, który przypominał znajomego Robina.- Przecież zawsze zamyka drzwi.

— To był portal. Chciałbym go jeszcze zbadać.

W tej chwili wycofałam się i opuściłam dom.

4

Na skraju lasu, czekałem na Jane. Ta miała przyjść do mnie w wolnej chwili.

Podczas poszukiwań informacji o moim znalezisku sprzed kilku tygodni, poinformowałem Radę, znalazłem księgę, która mogła pomóc w ustaleniu, czym jest tajemniczy długopis, a także zrobiłem zdjęcia miejsca, gdzie go znalazłem.

Zebranie tych danych zajęło mi trochę czasu. Może nawet za dużo.

Nie mogłem jednak dłużej czekać i postanowiłem działać.

Kiedy wysyłałem list do Jane, aby spotkać się całym Smoczym Zakonem w karczmie pod złotym smokiem, widziałem postać, która przypominała mi klowna.

Stała przez chwilę w bezruchu, a następnie zniknęła, kiedy tylko odwróciłem się, by oddać list do pojemnika.

Tego wieczoru, w karczmie nie było Zbyt dużo osób. Usiadłem wraz z Białym, Rose, Avincii, oraz Tatianą przy stoliku w oczekiwaniu na Jane.

Kiedy tylko zobaczyłem, jak wchodzi, machnąłem ręką, informując ją, że jesteśmy tutaj.

Jane podeszła bliżej, lecz dobrze widocznym niepewnym krokiem.

Rozdział 2

1

— Znalazłem w jej pokoju coś dziwnego.- Oznajmiłem.

— To niemożliwe.- Powiedział Robin.- Przecież zawsze zamyka drzwi.

— To był portal. Chciałbym go jeszcze zbadać.- Dodałem.- Ah… Przepraszam za moje maniery. Jestem Ronin.

Daniel i Ariel patrzyli na mnie jak na idiotę. Czułem się trochę nieswój w tym małym gronie.

— W sumie, to jestem Daniel. To Ariel. Wiesz, co działo się tego wieczoru?

— Nie. Martha powiedziała, że mamy was złapać.

— Tak. Tak. Martwych lub żywych. Po co w ogóle przejmować się tym, że wkrótce wszyscy zginiemy?

— Wiem, że potrzebujecie pomocy. Widziałem przeszłość, która zniewoliła dusze. Waszej dwójki. Nie możemy pozwolić, aby to wszystko powtórzyło się.

— Przeszłości nie oszukamy.- Powiedziała Ariel.- Możemy tylko wpłynąć na przyszłość.

— Nie tylko. Jeśli przekonamy Zakon Ostrzy, aby pomógł nam rozprawić się z Wiedźmą, to może wkrótce… — Powiedział Robin.

— Może będzie inaczej? Nie możemy jej zabić Robinie. Musimy połączyć siły, by ją przekonać.

— Albo spalić żywcem zanim rzuci zaklęcie.- Dodał Daniel.

— Przestańcie! — krzyknęła Ariel.- Powinniśmy najpierw zbadać teren, a potem dopiero…

W tej chwili do piwnicy wszedł mężczyzna ubrany w szatę i białe skrzydła. Nie spodziewałem się jednak, że będzie to ktoś, kto mógłby zrobić wszystko, by przypomnieć nam o tym, co najważniejsze…

2

Nie mogłem dłużej wytrzymać. Daniel miał zorganizować kilka rzeczy. Udać się w wskazane miejsce przed wschodem słońca.

Myślałem, że Hunter powiedział mu o moich planach. Lecz zawiodłem się na nim po raz pierwszy.

— Daniel? — Zapytałem stając wewnątrz ciemności spowijającej skrawek pokoju.- Ariel? Hunter mówił wam o planach?

— Emm… Jakichkolwiek? Nie. Nie widziałem go od dłuższego czasu.- Oznajmił Daniel.

— Wschód słońca już niebawem. Pojawicie się na trzeciej wieży? Tej która nie została zniszczona? Imm… Też niech będą wasi nowi sprzymierzeńcy. Ktoś na was czeka.

— Kto? — Zapytał zaskoczony Daniel.

— Ktoś o sile i potędze. Pierwszy Mag.

— To są żarty. Prawda? — Dopytywał Daniel.

— Niestety nie. Zaś o wschodzie słońca Będzie tu tłoczno, więc i tak nie macie wyboru.

Na te słowa odszedłem, jednocześnie otwierając portal do trzeciej wieży.

— Idziecie że mną? Czy wolicie podróżować przez kilka kolejnych godzin?

3

— Jak zawsze spóźnieni.- Odezwał się Pierwszy Mag.- Xen bardziej powinien był pilnować, żeby każda osoba pojawiała się na wyznaczony czas.

— Wybacz mi przyjacielu. Mieli małe problemy z naszą znajomą wiedźmą Marthą.

— Ta kobieta już nie jest do wytrzymania. Ile demonów i aniołów schwytała i zamknęła na cmentarzach wokół dawnego domu wiedźm z Surann?

— Jedenaście.- Odrzekł Xen.

— Ja przepraszam, że przeszkadzam, ale jednego udało mi się uwolnić.- Powiedział Daniel.- Po co w ogóle miała by to robić?

— Może nie wiesz, lecz dwanaście potężnych aniołów i demonów potrzebne jest do rozpoczęcia rytuałów mających na celu wezwanie Smoka Śmierci.- Powiedział spokojnie pierwszy Mag.

— Nie mniej jednak dziękuję za informację. Mamy coraz mniej czasu na zorganizowanie stabilnego schronu. Dobrze słyszeć, że mamy trochę więcej czasu niż zakładaliśmy.- Dodał Xen.

— Widzicie jednak, że potrzebujemy tym razem trzech rodów. Zakon Ostrzy, jest naszym priorytetem. Później zobaczymy, do kogo będziemy mieć bliżej. Możecie wybierać pomiędzy Łowcami Wiedźm, a Rodem Smoka.

— Coś mi się zdaję się, że macie poparcie rodu łowców wiedźm. Jesteśmy od nich i naszym zadaniem jest zabicie wiedźmy.- Oznajmił niedbale Ronin.

— Nie zmienia to faktu, iż pomimo naszych wysiłków, nie możemy reprezentować Króla Edwarda. Jednego najsilniejszych mężczyzn, którzy rządzili przed nim.- Dodał Robin.

— Skoro jesteśmy zgodni, to pozostaje nam ród Smoka.- Dokończył Xen.- No… Oprócz Zakonu Ostrzy, rzecz jasna.

Wszyscy ucichli, a jedyne, co było słychać, to odgłos rzucanych w pole śpiewów wiatru oznaczającego burzę śnieżną.

4

— Hej.- Powiedziała Jane.- Co słychać?

— Mamy poważną sprawę.- Oznajmiłem.

— Coś się dzieje z Danielem, lub z Ariel?

— Nie. Bardziej złożoną sprawę. Mamy do czynienia z tajemniczym klownem. Tyle wiem. Ten długopis lub raczej pióro, jest magiczne.

— Jak to? Magia zniknęła na lata.

— Jane. Też jestem w szoku. Mroczna magia jednak nigdy nie będzie zapomniana.

— Hunter. Proszę. Nie rozśmieszaj mnie. Dobrze wiesz…

— To nie są żarty. Weź te pióro i sama zobacz.

W tej chwili podałem Jane pióro magiczne, mając nadzieję, że będzie bezpieczne.

— Co mam z tym zrobić? — Zapytała.

— Weź je i schowaj. Nikt nie może go dostać. Rozumiesz? — Odpowiedziałem spokojnie.

Jane kiwnęła głową i wyszła z karczmy, a ja wróciłem do sączenia piwa korzennego.

Rozdział 3

Zrozumiałem, że popełniłem błąd. Chciałem zabić tą wiedźmę, lecz coś wewnątrz mnie nadal powstrzymywało mnie od tego czynu.

Nie rozumiejąc całości ostatnich wydarzeń, pragnąłem dowiedzieć się więcej o przeszłości, która mogła mieć większe znaczenie niż mógłbym się spodziewać.

Z każdą chwilą zdawało mi się, że wkrótce dowiem się więcej, chociaż mogło to być złudne przeczucie.

— To plan jest taki.- Powiedział Xen.- Mamy za zadanie pomóc istotom. Danielu. Ty wyruszysz na wyprawę po mapę cmentarzysk. Ariel. Zaś ty, poszukasz jeziora wiedzy.

— Jak mamy to zrobić? — Zapytała Ariel.

— Idź na północ. Ty Danielu na południe. Wy zaś skoro jesteście Łowcami Wiedźm, udajcie się do swojego króla. Poinformujcie go o zbliżającej się wojnie.

— A jeśli nam nie uwierzy? — Zapytał Ronin.

— Wtedy pokażecie mu znak z nieba, który pojawi się w nocy waszego przyjścia.

— W takim razie idę już szukać tej mapy.- Dodałem i zszedłem po schodach wieży.

Na dworze panował spokój i równowaga. Jednocześnie zima zaczęła ustępować, a burza śnieżna zostawiła po sobie tylko kilka płaszczy śniegu.

Mróz, który pokrywał bielą cały krajobraz lasów i ruin zamku, zdawał się odpuszczać.

Tego jednak nie mogłem odpuścić.

Ruszyłem w stronę północną. Przez kilkanaście minut przystanąłem przed bramą. Właściwie jej ruinami.

Jeszcze raz spojrzałem na otaczający mnie krajobraz, który teraz pogrążony był we śnie.

Udałem się leśną ścieżką. Drzewa sosnowe i świerkowe lekko kołysały się na wietrze. Niedaleko od lasu zaczęły pojawiać się budynki. Stare i poniszczone, a jednocześnie zdawały się być zamieszkane przez ludzi.

Podszedłem bliżej i wtedy zauważyłem płomienie, które otaczały kościół.

Nie długo potem, byłem już na miejscu.

Wokoło cmentarza zebrała się grupa ludzi, którzy błagali Ezeriusza o zostawienie ich w spokoju. Podszedłem jeszcze bliżej i na czele zbiorowiska zobaczyłem księdza.

— Szczęść Boże.- Powiedziałem.- Co się tu dzieje?

— Witaj młody człowieku. Łaska pańska ciebie wezwała? Modlimy się do Demona, który zaczął palić nasz dobytek. Jeśli wezwał ciebie Bóg, to proszę nie zostawiaj nas na pastwę tego potwora.

— kim jest Ezeriusz? Właściwie… To kto go tam wezwał?

— Wiedźma! Ona zamknęła go w kościele! Proszę pomóż nam.

— Ech… Kolejny demon i znowu ta wiedźma. Dobrze słyszeć, że mamy podobny problem. Dobrze więc. Zrobię to, co muszę.

Wszedłem na teren cmentarza i powiedziałem:

— Abi, daemon, virtute Dei! Libertatem tuam reddo, Ezeri! Peccatum tuum Deus ignoscit! Redi ad locum unde dolere vocatus es!

Po chwili płomienie zniknęły, zaś ksiądz podbiegł do mnie i zapytał:

— Jesteś naszym wybawcą. Proszę. Powiedz z czego potrzebujesz.

— Właściwie to ja…

— Wino! Uczta! — Krzyczał tłum.

— Ja tylko… — próbowałem protestować.

— Niech i tak będzie. Zorganizujemy ucztę w samo południe. Potem powiesz, czego naprawdę pragniesz.- Zaznaczył ksiądz i zaprowadził mnie do swojego pokoju w kościele.

Nie minęły minuty, jak postawił dzban pełen wina i kilka słodkich przekąsek.

Niestety nie byłem w stanie mu odmówić, ponieważ chciałem z nim spokojnie porozmawiać.

— Więc. Co pragniesz? — Zapytał ksiądz.

— Była u was Martha? Ta wiedźma. Wie ksiądz, że przysyła mnie Bóg. Więc muszę odszukać pewną wartościową rzecz.

— Ach… A więc Bóg przysyła Ciebie po coś, co jest mu potrzebne? I nie słucha próśb swoich wiernych?

— Ta rzecz ma pomóc mi unicestwić plany wiedźmy.

— Milcz! — Krzyknął ksiądz.- Więc zobaczę, co mogę zrobić, byś dostał to, co potrzebujesz. Wiedz jednak, że jeśli ona się dowie…

— Tak. Wiem. I tak mam u niej trochę przekichane, więc w sumie to żadna strata jeśli będzie wiedzieć, gdzie jestem.

— Potrzebujesz zapewne mapy. Dawne dzieje ludzkości nie były aksamitem i różą obsypane. Udaj się przed południem do naszego bibliotekarza. On powie Tobie, gdzie możesz znaleźć swoją własną drogę.

— Ale… Chodziło mi o mapę.

— Mapa. No tak! On ci wszystko wyjaśni.

Wstałem i opuściłem kościół. Ludzie patrzyli na mnie niczym na bohatera, który uratował im życie.

Obawiałem się jednak, że nie znajdę odpowiedzi na moje pytania, jak również mapy cmentarzysk.

Okazało się jednak, że dość szybko znalazłem bibliotekę. Była to chatka popadająca w ruinę. Stara, z kamienia, który dawno temu zaczął obrastać w pnącza i mech.

Teraz wyglądał jakby był ze snów.

Rozdział 4

Wyruszyłam w podróż na południe. Zastanawiałam się nad tym, co może mnie czekać. Starałam się brać pod uwagę wszystkie możliwe opcje. W tym również ta katastrofalne.

Zaczęło mi powoli brakować Daniela. Jak bardzo bym chciała, aby był teraz przy mnie. Nie do końca wierzyłam w to co mówił Bóg. Myślałem o tym, naprawdę jest osoba, która podeszła do nas w chwili, gdy szykowaliśmy się do ucieczki.

I chociaż pragnęłam na zawsze zamknąć ten rozdział. Ten przeklęty fragment życia…

To w głębi siebie czułam, jak wszystko powoli kończy się szybciej niż myślałam lata temu.

I tak szłam drogą, która przypominała ścieżkę z horroru o apokalipsie.

Gdzieś koło południa natrafiłam na ogród przypominający Zielono Górski Ogród Botaniczny. Wbrew sobie weszłam do środka i zaczęłam spacerować.

Ogród był zupełnie zaniedbany. Mury obrośnięte mchem i grzybami, a także popadające w ruinę. Drzewa i krzewy ozdobne porośnięte przez pnącza.

W pewnym momencie, gdy tylko zobaczyłam jezioro, podeszłam do niego bliżej.

Z jednej strony widziałam swoje odbicie w lustrze wody. Z drugiej zaś kogoś innego.

Przyglądając się uważnie, ujrzałam masakryczny widok.

Śmierć…

Pełno trupów po walce, trzymających w swoich martwych dłoniach broń.

Niczym film, które żyje własnym życiem, oglądałam wizję jeziora do chwili, w której damski głos oznajmił:

— Nie wszystko jest tu kolorowe. Hej. Jestem Olga. Duch tego całego miejsca.

— Eh… Witaj.- Powiedziałam cicho, nie mając praktycznie sił do mówienia czegoś więcej.

— Mogę pomóc. Co potrzebujesz?

Zaniemówiłam.

Duch wydawał się przyjaznym bytem, lecz czułam w tym miejscu coś znacznie gorszego.

— Ja tylko przechodzę obok.- Powiedziałam, a jezioro poczęło przypominać świeżą krew.

— Więc… Może zostaniesz? — Zapytała.- Proszę. Dawno nie miałam tu gości.

— Nie mogę. Muszę znaleźć coś, dla kogoś.

— Więc opuszczasz mnie?! — Krzyknęła.- Nie pozwolę Tobie odejść!

W tym samym momencie wepchnęła mnie do wody.

Czułam, jak coś ciągnie mnie w dół jeziora. Nie mogłam jednak się ruszyć.

Kilka kolejnych sekund coś wciągało mnie na dno, abym później zobaczyła zatopione miasto.

Lecz, co było Dziwne, to fakt, że mogłam oddychać tak, jakby było tutaj powietrze.

— Nie opuścisz mnie tak łatwo Ariel.- Powiedziała Olga.

— Co się dzieje? Dlaczego? — Zapytałam zaniepokojona całą tą sytuacją.

— Muszę tobie coś pokazać.

Olga zaprowadziła mnie przez ulice ruin miasta, przed mury obronne zamku. Tam przystanęła na chwilę i powiedziała zasmucona:

— To był mój dom. Pragnę życzyć Tobie spełnienia wszystkich celów. Nie pozwól, aby całe twoje życie runęło niczym to miejsce.

Milczałam. Czułam się jakbym miała za chwilę powiedzieć coś głupiego, a jednocześnie w moim sercu panowała cisza.

— Zniszczyła to miejsce wiedźma. Teraz gdy historia toczy się inaczej, może uda się odbudować dom. Jeśli wiedźma zabije sama siebie, wtedy mój dom pojawi się na ziemi.

— Jak ma zabić sama siebie? — Zapytałam zaskoczona.

— Magia. Eliksir. Coś wymyślisz. Proszę tylko o pomoc w przywróceniu tego miejsca do świata żywych.

Nagle, po tych słowach coś zaczęło wyciągać mnie z jeziora. Kiedy byłam już na brzegu, zaczęłam zastanawiać się, co dokładnie Olga miała na myśli.

— Szukam Jeziora Wiedzy! — Krzyknęłam spodziewając się ciszy.

— Teraz wiesz wszystko.- Powiedziała Olga.- Żegnaj.

Po jej słowach rozejrzałam się po okolicy i zauważyłam, że straciłam pod jeziorem pół dnia.

Powoli zaczęłam wracać, lecz zatrzymałam się jeszcze na kilka minut, aby lepiej zapamiętać to miejsce.

Rozdział 5

Wchodząc do budynku zobaczyłem księgi na półkach, artefakty zostawione na szklanych blatach, obrazy mężnych rycerzy powieszone na drewnianych ścianach.

Powoli rozglądałem się po otoczeniu. Byłem w niemałym zaskoczeniu, że takie cudowne przedmioty można znaleźć w zwykłej wiosce. Czułem się tutaj niczym w raju i prawie zapomniałem o tym, jaka była moja misja.

Zamyślenie przerwało mi stukanie palcami po drugiej stronie budynku.

— Witaj.- Powiedział mężczyzna siedzący przy drewnianym biurku.- Doszły mnie słuchy, że potrzebujesz pomocy.

— Ach… Prawie bym zapomniał.- Oznajmiłem Dalej zamyślony.- Racja. Potrzebuję mapy…

— Stare cmentarzyska. Tak? Najpierw jednak musisz wykonać dla mnie zadanie. Potem zobaczę, czy mam coś takiego.

— Nie mogę zwyczajnie otrzymać tej mapy?

— Muszę najpierw zobaczyć, czy jesteś jej godny.

— Co mam zrobić? — Zapytałem zdenerwowany.

— Musisz spić się do upadłego w Naszej karczmie.

— E… Przepraszam, ale coś źle usłyszałem.

— Spić. Chyba, że wolisz sprawdzić starą kopalnię. Tam raczej nic ci nie grozi.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 11.03
drukowana A5
za 29.8