Rozdział 1
Obudziłam się z bardzo bolącą mnie głową. Właściwie to nie wiedziałam, co jest grane. Wczoraj odbył się nieszczęsny pogrzeb Lucy Jey, kochanej przez wszystkich i równie znanej, wspaniałej osoby — młodej, bo 25-letniej modelki, przed którą cały świat stał otworem. Mimo, że dziewczyna wykorzystała maksymalnie swoje pięć minut, jej popularność mogła ciągnąć się latami, dekadami wręcz w nieskończoność. Miała śliczną buzię, przepiękną, idealnie nadającą się do tego zawodu twarz i przede wszystkim predyspozycje w postaci szczupłej sylwetki i braku skłonności do tycia. Świętej pamięci Lucy nie musiała więc pilnować się, czy kiedy zje jednego czekoladowego batonika przytyje. Jej przemiana materii była naprawdę zdumiewająca. Często słyszało się w prasie, że została przyłapana na jedzeniu frytek w McDonaldzie, albo pizzy w jednej włoskiej restauracji. No nic. Lucy już z nami nie ma, chociaż wszyscy na pewno będą ją bardzo dobrze wspominać. Żal mi będzie tej dziewczyny. Szkoda, że tak młodo umarła. Mogła zrobić w końcu tyle jeszcze rzeczy, spełnić swoje najskrytsze marzenia choćby na przykład lot balonem, albo skok z samolotu ze spadochronem. Przy najmniej zdążyłam to przeczytać w jednej z gazet, dla której udzielała wywiadu swego czasu. Szkoda, że nie mogła tego zrobić. Cieszyłam się jednak, że chociaż zamieniłyśmy się w jej ostatnim tygodniu życia rolami, nikt no prawie nikt tego nie zauważył i nie odkrył i mogłam spełnić jedno z jej największych marzeń. By być dziennikarką, prawdziwą dziennikarką z prawdziwego zdarzenia. A ja przy najmniej mogłam poczuć się przez chwilę modelką. Mieć wspaniałe życie, czuć się jak prawdziwa księżniczka. W dodatku dzięki tej całej zamianie znalazłam chłopaka, Krzysia. Inaczej, gdybyśmy się nie zamieniły zawodami z Lucy, byłabym pewna, że nasze drogi z tym trenerem personalnym by się rozeszły i nigdy byśmy się nie spotkali, przy najmniej nie poznali, nie wymienilibyśmy się telefonami, w końcu nie spotkalibyśmy na jednej z imprez u znajomych Lucy i nie całowalibyśmy się w strugach deszczu. Dalej byłabym nieszczęśliwą singielką. Dalej tkwiłabym w pewnym marazmie. Dalej marzyłabym o tym, by kogoś poznać. I dalej byłyby to marzenia ściętej głowy. Krzysiek naprawdę mi się spodobał i jak to ktoś dobitnie powiedział, pasujemy do siebie. Ja wiedziałam tylko tyle, że tak, owszem, pasujemy do siebie, ale nie tylko pod względem wyglądu ale też pod względem charakteru. Mniejsza o Krzyśku I mniejsza o zmarłej Lucy. Co się stało to się już nieodstanie. Szkoda rozpamiętywać to wszystko co było. Lepiej skupić się na teraźniejszości, a najlepiej przyszłości. Czułam, że druga połowa, a raczej już jego prawie można powiedzieć, że zbliżająca się wielkimi krokami końcówka roku przyniesie nowe wyzwania i nowe niespodzianki. Cóż, moja intuicja rzadko mnie zawodziła. Może jestem zwyczajnie urodzona do takich specjalnych zadań? Do szukania winnych przestępstw, do spełniania czyichś marzeń, ostatnich w życiu życzeń? Co jeszcze się stanie w tym i nadchodzącym nowym roku? I tak w ostatnim czasie sporo się już działo. A co będzie jeszcze dalej? Jakie niespodzianki przyniesie dalej życie? W co będę tym razem zamieszana? Na jaki głupi, ale tak samo szalony pomysł wpadnie ktoś z otoczenia, w którym będę się obracała. Jedno było pewne, nie skończę w górach i nie zamieszkam w jednej chatce razem z moimi rodzicami do końca swojego życia. Jestem kobietą przed 40-tką i chcę coś jeszcze przeżyć w życiu. Chcę się komuś jeszcze do czegoś przydać. I mieć przede wszystkim zwariowane, pełne przygód życie. Bo tak naprawdę nie mogę usiedzieć na jednym miejscu. Jestem owszem, trochę szalona, trochę jeszcze niespełniona, można powiedzieć że zwariowana i na pewno jeszcze nie wykorzystałam wszystkich swoich życiowych możliwości. Czekałam z niecierpliwością co przyniesie dalej moje życie. I im bardziej o tym myślałam, tym lepiej szczerze mówiąc się czułam. Zwyczajnie przyciągałam przygody jak jakiś magnez do lodówki. Zawsze, gdziekolwiek się nie pojawiłam musiało się coś dziać. Co tym razem się stanie? Czy życie Aleksandry Garden, dziennikarki będzie dalej takie szalone, niespodziewane i zwariowane? Co jeszcze będę robić, gdzie się zatrudnię, kogo poznam i jaki pomysł tym razem przyjdzie mi do głowy? No nic. Dopijałam cieplutkie, prawie gorące jeszcze kakao, siedząc z wyłożonymi nogami na sofie w ciepłych, jasno-beżowych, grubych skarpetach i w długim swetrze o podobnym kolorze, trzymając jedną z gazet w ręce, tą ze zmarłą Lucy Jey na okładce. W środku niedoczytany wywiad bardzo kusił mnie do tego, by go przeczytać. W końcu były to ostatnie słowa tej młodziutkiej gwiazdy. Zanim jednak miałam w planach dokończenie go, postanowiłam, że dzisiejszego dnia będę leniuchować. W końcu należy mi się jeden dzień wolnego od tego wszystkiego. Od ludzi. Od pracy. Od obowiązków. W końcu od przyjaciół i chłopaka Krzysia. Absolutnie dzisiaj postanowiłam, że będę robiła coś zamiast dla innych to dla siebie. Zapomnę o kłopotach, o zobowiązaniach, o tym, że mam dalej pracować w Top telewizji i dzisiaj był akurat dzień roboczy, że mam wyjść na dworze wynieść śmieci do kontenera i wybrać się na zakupy do pobliskiego spożywczaka, bo zwyczajnie zabrakło świeżutkiego chleba na śniadanie. Dzisiaj będę robiła co mi się tylko podoba. Żadnych obowiązków. Z pracy wzięłam sobie absolutne wolne. I tak nie zobaczę w nim Sebastiana przez długie, ciągnące się miesiące. Przy najmniej on był tą osobą, która powodowała, że tak bardzo chciało mi się śmiać ze wszystkiego. Jego poczucie humoru jak widać wpływało również i na mnie. Nie chcę wspominać o tym co zrobił, ale zachował się najłagodniej mówiąc po chamsku. Już nie traktuję go jak przyjaciela. Z resztą, jak wróci na wolność z więzienia, na pewno nie zagości już nigdy na krześle jakże prestiżowego studia telewizyjnego, w Top telewizji. Prawdopodobnie znajdzie sobie inną pracę. Nie obchodziło mnie jaką, ale byłam pewna, że podczas rekrutacji nie wspomni o tym, że próbował zastraszyć dziewczynę, która przez niego się później powiesiła, bo została fałszywie poinformowana. To straszne i okrutne. Żałuję czasu, w którym spotykałam się z Sebastianem. W ogóle żałuję, że był moim — a właściwie to naszym, bo jeszcze Lucy kumplem. Ten narwaniec powinien był w swoim czasie siedzieć w psychiatryku, ale nie nękać psychicznie takie gwiazdy jak modelkę Lucy Jey. Co się stało to się już nieodstanie. Niestety. Dzisiaj postanowiłam, że wybiorę się na długi spacer, bo pogoda była wspaniała, tylko jak dopiję kakao. I jakoś się ubiorę. Na dworze było naprawdę magicznie. Właściwie to dokładnie tego mi brakowało. Dotlenienia umysłu, promieni słonecznych dostarczających witaminę D i tego błogiego kontaktu z naturą, przyrodą. Ze względu na to, że mieszkałam w mieście, wyjście do większego parku okazało się wręcz zbawienne dla mnie. Tego od dawna potrzebowałam. Pospacerować w spokoju, zobaczyć na własne oczy wiewiórkę, usiąść na ławce i pooddychać świeżym powietrzem. Wrócić do domu później w doskonałym humorze i wspaniałym nastroju. Wyszłam na dwór, ubierając wcześniej zieloną, a bardziej oliwkową kurtkę przejściówkę, puchową i pikowaną. Ubrałam do tego jesienną czapkę, ze względu na to, że wiał dość mocno momentami zimny, chłodny wiatr i nie chciałam się nie daj Boże rozchorować. Do ogromnego, największego w stolicy parku miałam jakieś kilkaset metrów od mojego bloku. Uwielbiałam tam przychodzić. Choćby poobserwować dzieci chlapiące się w fontannie. Albo bawiące się na placu zabaw. Albo przejeżdżających rowerem dorosłych, zapalonych biegaczy oraz miłośników rolek i właścicieli psów razem ze swoimi pupilami trzymanych na smyczy. Siedząc na ławce, oparłam się o nią wygodnie i próbowałam wziąć dwa głębokie wdechy, kiedy nagle przysiadł się do mnie pewien młody, młodszy ode mnie kilka lat chłopak.
— Słyszałaś o tych modelkach, które zatruły się suplementami diety?
— O jakich modelkach do jasnej cholery mówisz?
— No, pozażywały jakieś tabletki na odchudzanie i teraz leżą w szpitalu otępiałe
— Naprawdę? Nie słyszałam o tym nic. Skąd masz te wiadomości?
— Wszędzie o tym trąbią, dziewczyno, ocknij się na jakim świecie żyjesz
— Skąd są te modelki? I co to było za lekarstwo?
— Jak to skąd, z Polski. Podobno nie były testowane, nie wiadomo w ogóle kto wypuścił je na rynek
— To naprawdę intrygujące, jeśli to prawda, to żal mi tych dziewczyn
— Biedne chciały się odchudzać, a tutaj taka niespodzianka
— Co to był za lek, przypomnij mi jeszcze?
— Parahemil. Podobno po nim nie czuło się kompletnie głodu, bo tak potrafił wypełnić żołądek, nadając mu uczucie sytości na ładnych kilka godzin. Wzięcie trzech tabletek, rano, w południe i wieczorem powodowało, że nie czułaś się w ogóle głodna, wyobraź sobie, cały dzień
— Każdy tak by chciał
— Pewnie
— A jakie te skutki uboczne po nim miała grupa modelek?
— Dziewczyny jakby żyją w innym świecie
— Rozumiem, czyli jakaś grubsza sprawa
— Dokładnie tak
— Dzięki za tę wiadomość, w sumie od kilku dni kompletnie nie oglądam telewizji, nie słucham radia ani nie czytam aktualnej prasy z wydarzeniami z naszego regionu
— Każdy o tym mówi….
— Jeszcze raz dzięki
— Nie ma sprawy
Kiedy chłopak odszedł, bardzo zaintrygowało mnie to, czego się od niego dowiedziałam. Jako dziennikarka Top telewizji, postanowiłam, że sama zbadam tę sprawę. Co lub może kto stoi za tym przekrętem, za otruciem tak naprawdę dziewczyn? Czy była to wyłącznie pomyłka producenta? W końcu czy zamiar otrucia dziewczyn był celowy? I jeśli tak, kto stoi za tym? Powiem szczerze, że bardzo mnie poruszyła ta wiadomość. Jak zwykle trafiam na odpowiednich ludzi. To, że jakiś chłopaczyna przysiadł się do mnie sobie pogadać to na pewno nie żaden przypadek. Chociaż też prędzej czy później dowiedziałabym się o tym. Mimo wszystko, była to wiadomość z pierwszej ręki, news, nie żadna tam plotka. Przy najmniej tak mi się wydawało. Byłam ciekawa, czy dziewczyny wrócą do normalności. Chciałam osobiście zbadać całą tą sytuację. Mam w końcu doświadczenie w poszukiwaniu winnych różnych przestępstw. Zastanawiałam się jednak, dlaczego trochę młodszy ode mnie tak na oko, mężczyzna przysiadł się do mnie i o wszystkim powiedział, o całym tym zamieszaniu związanym z zatruciem którymś z suplementów diety na odchudzanie przez modelki. Może przyciągam po prostu właściwych ludzi na właściwym miejscu? I wychodzi z tego całkiem niezła przygoda, w trakcie trwania jej dochodzę do zaskakujących odkryć, ratując tym samym czyjeś cztery litery, mówiąc nie ładnie. Tak było z Emilią West i było podobnie z Lucy Jey. Z tym, że pierwsza panna została śmiertelnie otruta, a ja dowiodłam, kto jest zaplątany w to zabójstwo. Potem, zamieniłyśmy się na chwilę rolami z modelką Jey, gdzie mogłam spełnić jej ostatnie marzenie, ostatnią wolę i ostatnie życzenie — pobycia przez kilka dni dziennikarką prawdziwego zdarzenia. Cieszyłam się, że poznałam podczas tej zamiany Krzysia, mojego nowego chłopaka, z którym chodzę od kilku tygodni. W sumie to mniejsza o to. Czas najwyższy skończyć rozmyślać o przyszłości, a zacząć interesować się przyszłością. Co przyniosą nowe tygodnie, miesiące, lata? Gdzie znowu przysłowiowo Bóg pośle? Co będę robić? Czy uratuję kogoś, a może na odwrót, tak jak z Lucy poniekąd przyczynię się do jej śmierci? No nic. Z biegiem lat coraz bardziej stawałam się zdystansowana do tego wszystkiego. Nie obchodziło mnie pomału to, co dawniej wydawało mi się być bardzo ważne. Nie zawracałam sobie głowy błahostkami i starałam się myśleć tylko i wyłącznie nad tym, jak zarobić pieniądze, by utrzymać się w stolicy. By nie wrócić do rodzinnego domu, mimo, że zawsze kiedy odwiedzałam swoich rodziców łezka mi się wokół oczu kręciła. Mam stamtąd wspaniałe wspomnienia i do dziś chowam je w swoim sercu. Z resztą, co bym robiła z drewnianej chatce z kominkiem w środku na jakimś odludziu? Gdzie nie ma żywej duszy? Dom rodzinny bardzo kojarzył mi się z takim miejscem, punktem, do którego mogę zawsze wpaść naładować akumulator. Ale teraz absolutnie nie potrzebowałam tego. Teraz byłam głodna nowych przygód. W co zostanie zamieszana tym razem Aleksandra Garden? — Myślałam sobie. Postanowiłam spędzić cały dzień na podwórku, wśród szumu drzew zrzucających swoje liście we wszystkich kolorach jesieni, jeszcze czynnej i działającej fontanny, na jednej z drewnianych, brązowych ławek. Może i tym razem się kto do mnie przysiądzie? Może utniemy sobie jakąś pogawędkę? Jak z łysym, młodym mężczyzną, który poinformował mnie o kolejnym otruciu modelek? Piszę kolejnym, bo do głowy od razu przyszła mi sprawa Emilii West i jej śmierci. Które teraz z kolei, modelki zostaną uśmiercone? Co się jeszcze stanie na wybiegu? Czy zaangażuję się w tą sprawę i znajdę winnych wyprodukowania nieszczęsnego leku, dorwę przestępców, oddam w ręce policji a resztę zrobi już pani policjantka, Ewelina? Czy cholera zawsze musi się coś dziać? Owszem, lubiłam jak jest wokół mnie zamieszanie i jak jest dużo do zrobienia, ale nie o kryminalnych zagadkach myślę w tej chwili. Mam na myśli o tym, by żyć pełnią życia. Umówić się do kina, do teatru z kimś, najlepiej z chłopakiem, wybrać się zimą na łyżwy albo na sanki, a latem na przepyszne lody i wycieczkę rowerową. Wspólnie obserwować zachód słońca w sierpniu, siedząc w objęciach na balkonie i popalając sobie co chwilę cygaro, pijąc szampana, wino, albo coś mocniejszego. Mam na myśli na przykład wódkę. Wyjechać na przykład na Węgry i pracować dalej dla Top telewizji, mimo, że cały zarząd dowiedział się o tym, że podmieniłyśmy się z nieżyjącą już modelką. Telewizja, to znaczy szef telewizji przymknął oko na nasz wybryk. Poza tym podobno ładnie się uśmiał, kiedy dowiedział się o tym, że na tydzień postanowiłyśmy się zamieniać miejscami. I dodał komentarz, że nic ani nie poznał, że doszło do jakiejkolwiek zamiany, a Sebastian za to co zrobił dobrze, że został odpowiednio ukarany i że należycie sobie posiedzi rok albo dłużej w więzieniu. W końcu jakby nie on, modelka Lucy Jey kontynuowałaby swoją karierę. Nie przestraszyłaby się pogróżek wysyłanych skrupulatnie przez Sebastiana, bo zwyczajnie chłopak by na wieść o tym, że zostałyśmy podmienione dał by sobie spokój i nie brnął w to dalej. A tak podrobił gazetę, pisał pogróżki. Tak myślałam, poznając Sebastiana jeszcze w windzie, że chłopak jest narwany i to mocno. I wiem także, że nie ma co szukać miejsca w Top telewizji, po wyjściu z więzienia. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło, oprócz tego, że modelka Lucy została brutalnie zastraszana przez Sebastiana i targnęła się na swoje życie a w szpitalu nie dało się jej już niestety uratować. Ach no tak. Miałam nie rozpamiętywać tego tragicznego wydarzenia, chociaż było bardzo ciężko. Nie potrafiłam tak naprawdę przestać myśleć o tym wszystkim co się stało. To zajęło moją głowę na bliski tydzień i jeszcze trochę. Teraz czeka na mnie nowe wyzwanie. Nowe przygody i nowe zagadki do rozwiązania. Ciekawa byłam tylko, jak to wszystko się potoczy i czy znajdę, odkryję kto stoi za otruciem dziewczyn. Czy było to zamierzone, celowe, lub nie? Kiedy dochodziła na zegarku 15, postanowiłam wrócić do domu. Krzysiek miał pełen ręce roboty, bardzo napięty grafik. Nie mógł dzisiaj się ze mną spotkać. Niestety. A bardzo, zwłaszcza w tych ostatnich dniach potrzebowałam jego ciepła, jego szczerego uśmiechu, jego wsparcia. On podobnie jak ja nie mógł w to wszystko uwierzyć, co się stało. Mimo tego, zakasłaliśmy rękawy i ruszyliśmy do pracy. Ja do Top telewizji, a Krzyś do siłowni.
Rozdział 2
Praca dla Top telewizji okazała się być moją ulubioną pracą. Teraz, kiedy nie ma już z nami Sebastiana, a obok mnie zasiadł obcokrajowca, który ledwo mówi po angielsku i z którym trochę ciężko się dogaduję, czuję z jednej strony ulgę. W końcu Sebastian zdradził kim jest naprawdę. Okazał się cwanym jeszcze niedojrzałym chłopcem, który uwielbia wyrządzać krzywdy innym. I jeszcze fałszywie się przy tym śmieje. Jak mówiła policjantka Ewelina, chłopak miał na swoje usprawiedliwienie tylko jedno. Nie chciał i nie przewidział, że po tych pogróżkach Lucy po prostu będzie się chciała powiesić. Nie była przygotowana na ten rozgłos o tym, że się podmieniłyśmy. A tak naprawdę żadnego rozgłosu by nie było i nikt tak naprawdę, a szczególnie prasa nie rozpisywałaby się o tym. Sama ja mam ogromne poczucie winy, że zgodziłam się z nią zamienić. Gdybyśmy tylko pozostały przy swoich rolach, Sebastian na pewno nie groziłby Lucy i nie miałby absolutnie żadnych powodów do tego, by ją bezpodstawnie zastraszać. No nic. Jak to się mówi mleko się już rozlało i szkoda nad nim płakać. Kiedy weszłam w moich ulubionych srebrnych i cholernie wygodnych szpileczkach po schodach, tuż przed budynkiem Top telewizji, na chwilę się zatrzymałam i wzięłam cztery głębokie wdechy. A więc to tutaj będę dalej pracować. To w tej firmie zrobię wielkie kroki do sławy. To tutaj także nauczę się wszystkiego, co jest potrzebne do pracy prawdziwego, z krwi i kości dziennikarza. Czułam z jednej strony ogromne podekscytowanie, że po tygodniu wracam do firmy, do Top telewizji. Byłam wdzięczna szefowi, panu Waldemarowi, że przymknął na naszą zmianę, z Lucy oko. Co prawda nie musiałam się stawiać na dywaniku, nie miałam poważnej rozmowy z szefem. Pan dyrektor dowiedział się o wszystkim, kiedy zatrzymano Sebastiana. Nie miał pojęcia o całej zamianie, gdyby nie policja, która wtargnęła do biura Top telewizji i zabrała ze sobą tego szalonego, niezrównoważonego młodzieńca, któremu wcale nie zazdroszczę, ale też z drugiej strony nie żal mi go jakoś specjalnie. Niech sobie teraz będzie w tym więzieniu i niech przemyśli swoje postępowanie. Sebastian był bardzo porywczym chłopakiem. Ale nie będę nikogo usprawiedliwiać. Wiedział doskonale co robi. Możliwe, że był pewny, że nikt nie odkryje tego, jak zastraszał Lucy. Ale na szczęście, jak zwykle ja znalazłam trop, ślad, dzięki któremu szybko odkryłam, kto stał za tym, że Lucy Jey, wspaniała modelka targnęła się na swoje życie ze skutkiem śmiertelnym. I byłam z siebie bardzo zadowolona. I wcale ale to wcale nie było mi szkoda Sebastiana. Kiedy na chwilę zatrzymałam się przed siedzibą Top telewizji i odetchnęłam na chwilę, pomyślałam sobie, że to idealne miejsce, w którym chciałabym pracować do końca życia. A co przyniesie dalej czas zobaczymy. Może znowu będę okrywać tajemnicę jakiejś zagadki kryminalnej? Może mój talent do tego jak się okazuje nie raz nie dwa się jeszcze przyda? Może będę jeszcze ratować czyjeś życie, albo dowiodę, kto stoi za jakimś grubym przestępstwem? A może złapię przestępców winnych jakiejś większej zbrodni i odetrę zatarte ich ślady, pomagając policji w śledztwie? A do tego, co było moim ogromnym marzeniem, założę rodzinę z Krzysiem i będziemy mieć piątkę wspaniałych maluchów? Zobaczymy, co pokaże jeszcze życie. Na pewno nie mam zamiaru się w Top telewizji nudzić. Jestem kobietą jak to się mówi żądną przygód. Potrzebuję tego, by cały czas się wokół mnie coś działo. Nienawidzę i nie znoszę nudy. Rutyna do mnie za bardzo nie pasuje. Uwielbiam spontaniczność, kiedy wydaje się, że wszystko jest takie nieprzewidywalne i szalone. Ale mniejsza o to. Przyciemniane, szklane drzwi wejściowe same się wysunęły, a ja ponownie przekroczyłam próg telewizji, jak w zeszłym tygodniu. Pan ochroniarz, przywitał mnie. Pokazałam mu plakietkę, na której dużą, pogrubioną czcionką widniało moje imię i nazwisko. Była to karta wstępu do telewizji, bez której ani rusz, nie mogłabym wejść do telewizji. Jak kiedyś oprowadzała i mówiła mi Magda, sekretarka, która łudząco przypominała mi Magdę — sekretarkę z gazety, czasopisma plotkarskiego — „Świat gwiazd”, bez tej plakietki nie wejdę do środka. Chyba, że ją zgubię, zapomnę jej ze sobą zabrać, to wystarczy, że pokażę swój dowód ochroniarzowi. Znajdzie w systemie, czy taka dziewczyna pracuje dla Top telewizji, i kiedy starszy już mężczyzna zatwierdzi moją osobę, wpuści mnie do środka. Poza tym plakietkę nie tylko pokazywaliśmy panu ochroniarzowi, ale też otwieraliśmy nią główne, szklane, przeźroczyste drzwi do biura, wyjeżdżając wcześniej windą na odpowiednie piętro. Oprócz tego, każdy z pracowników dostał krótki kod do zapamiętania, który trzeba było wpisać w niewielką maszynę. Ja nazywałam ją domofonem, gdyż była bardzo podobna do tych urządzeń, zamontowanych pod każdym blokiem. Po wpisaniu odpowiedniego kodu, a raczej wystukania go na małej klawiaturze oraz przyłożeniu plakietki do specjalnego czytnika, drzwi same się otwierały, a ja mogłam zająć swoje miejsce na odpowiednim stanowisku, tym razem obok Francuza, a nie Sebastiana, którego prawdopodobnie już nigdy nie zobaczę, chyba, że prawdopodobnie będzie na mnie czatował przed firmą, dowiedziawszy się, że wróciłam do starej pracy i pracuję dla Top telewizji, żeby mi zwyczajnie oddać. Ale chyba nie będzie chciał się pakować do więzienia jeszcze raz? Tak naprawdę nie bałam się za bardzo tego, że Sebastian może będzie chciał się na mnie zemścić, że to ja podałam go policji, jako współwinny tego przestępstwa, z udziałem Lucy. Jeśli coś się takiego wydarzy, że skopie mi tyłek, albo coś gorszego, na przykład, że zamówi jakiś chłopaków ze swojego osiedla, napakowanych i tak dalej, zadzwonię natychmiast na policję, albo zamówię na jakiś czas osobistego ochroniarza, gdybym tylko zauważyła, że coś jest nie tak, że odnoszę wrażenie, że ktoś mnie zwyczajnie śledzi. Ale ogólnie nie miałam powodów do obaw. W końcu odpowiedni ludzie zostali odpowiednio ukarani. Raczej nie szykowałam się na to, że Sebastian będzie chciał się mi odwdzięczyć. Poza tym miałam wyjątkowo dobre przeczucia. Odbiłam plakietkę a potem wpisałam kod, który podała mi Magda, człowiek orkiestra, odpowiadający za wszystko, między innymi za oprowadzanie nowych pracowników, zlecanie im zadań i tak dalej. Szef przyjeżdża tylko kilka razy w tygodniu na kilka minut, w którym to czasie sekretarka opowiada mu o całej pracy firmy, o najważniejszych jej poczynaniach, o zrealizowanych pomysłach i o tym, jakie materiały udało się nagrać. Na początku, kiedy weszłam do wnętrza naszego biura bardzo się bałam. Bałam się tego, jak zareaguje na mnie firma, po tej całej zamianie. Byłam wszystkim, a szczególnie szefowi wdzięczna za to, że mnie tutaj zostawił, mimo, że podpadłyśmy mu, to znaczy ja mu bardzo podpadłam. W końcu miało się nie wydać, że jesteśmy podmienione. Jak się później dowiedziałam, szef uznał to za całkiem dobry żart i skomentował to w taki sposób, że jesteśmy, a raczej byłyśmy do siebie tak bardzo podobne, że w końcu coś musiało z tego wyniknąć. Poza tym, jak mówiła mi Magda przez telefon, dodał jeszcze, że musimy koniecznie sprawdzić swoje DNA, czy czasem nie jesteśmy siostrami, bo wyglądamy nie tylko jak siostry, ale też jak siostry bliźniaczki. Kiedy Magda zadzwoniła do mnie, po tej całej aferze ze śmiercią Lucy oraz zatrzymaniem w areszcie Sebastiana oraz po tym, jak wszyscy dowiedzieli się, że zamieniłyśmy się miejscami, chodzi mi głównie o firmę Top telewizja, byłam pewna, że telefonuje do mnie, by powiedzieć mi o tym, że szef postanowił mnie zwolnić. A tutaj okazało się na odwrót. Szef chce mnie zostawić. I chce, żebym od następnego poniedziałku wróciła do Top telewizji. Pamiętam, że tamtego dnia chciało mi się śmiać i jednocześnie płakać. Dawno nie popadłam w tak skrajne emocje, po jednym wydawałoby się zwykłym telefonie. Byłam bardzo wdzięczna szefowi, za to, że mnie zwyczajnie zostawił w pracy i nie zwolnił. Byłam pewna, że będzie na odwrót. Że szef po takim wybryku kategorycznie mnie zwolni z posady, na którą aplikują miliony potencjalnych dziennikarzy. Kiedy przekroczyłam próg biura telewizji, od razu powitała mnie Magda, która dzisiaj zamiast okularów ubrała soczewki. Dobrze wiedziałam, że bez okularów za dobrze nie widzi. Byłam pewna, że ma założone soczewki. Ubrała się dzisiaj w eleganckie, różowe spodnie i białą, falbaniastą bluzkę z delikatną koronką. Do tego rozpuściła i podkręciła trochę włosy. Wyglądała obłędnie dodatkowo w delikatnym makijażu.
— Witaj ponownie, w skromnych progach Top telewizji — Zaczęła, rozchylając ręce
— Naprawdę nie wiem co odbiło nam z Lucy, żeby się zamienić
— Wiesz, nic się nie stało. W końcu mało kiedy zdarza się, żeby dwie niespokrewnione dziewczyny były tak do siebie podobne. Coś z tego musiało wyniknąć. Wiesz, Lucy była dobrą pracownicą, ale brakowało jej oczywiście warsztatu — Nie wiem, czy Magda sobie żartuje czy nie w tym samym momencie ujrzałam Francuza, z którym miałam pracować przy jednym biurku zamiast Sebastiana prawdopodobnie na dłużej, niż kilka dni, może na miesiąc, trzy, albo kiedy szef przyjmie mnie na normalną umowę o pracę, i jego też — nawet na kilka lat, a najlepiej by było do końca życia.
— Cieść — Zaczął Francuz, podając mi rękę
— Cześć, jestem Ola
— Ola? Hispańskie imie?
— Może i hiszpańskie, w każdym razie jestem z krwi i kości Polką
— Ja jestem Camille, Kamil — Podaliśmy sobie ręce
— No, na razie będziesz pracować razem z Kamilem w jednym dziale. Zobaczymy jak to będzie dalej. Kamil jest po prestiżowych studiach dziennikarskich w Paryżu, mam nadzieję, że jakoś się dogadacie
— Znam Francuski. Tak trochę. Uczyłam się go w liceum, przez równe 3 lata. To wspaniała okazja do tego, by go sobie trochę poćwiczyć, przypomnieć.
— W takim razie wspaniale. Będziecie mieć idealną do tego okazję, by się dogadać jakoś razem — Magda spojrzała na mnie pytająco, czy pasuje mi ten Francuz. Odpowiedziałam jej uśmiechem
— Już się w sumie to nie możemy doczekać, prawda, Kamilu?
— Oui, oui — Co znaczyło zgodę. Kiedy chłopak odszedł na swoje miejsce, chciałam przeprosić Magdę za tą wymianę. Jednak do dziewczyny, która trzymała w tym samym czasie telefon, ktoś zadzwonił. Kobieta musiała go odebrać, więc dodała na sam koniec mojego wielkiego powrotu do biura telewizji, a raczej jego uroczystego powitania tylko tyle, że nie ma już czasu, obowiązki wzywają i że musi pilnie odebrać telefon. Postanowiłam, że pójdę do swojego miejsca, stanowiska, na którym pracowałam dokładnie dwa dni, zeszłego tygodnia, a później przy którym pracowała modelka Lucy Jey i której jak widać świetnie szło, bo nikt nie poznał się na tym, że jesteśmy podmienione, a tylko usłyszał o tym całkowicie niefortunnie Sebastian, który dzisiaj, w areszcie na pewno bardzo żałuje swojego występku. Zdjęłam jesienną kurtkę, szalik i czapkę. W końcu przyjechałam do biura komunikacją miejską i musiałam stać kilka minut na przystanku, a poranki o tej porze roku bywały naprawdę chłodne. Zasiadłam na wygodnym, obracanym, szarym krześle przy biurku i zaczęłam rozmawiać z moim kolegą po francusku, mimo, że dawno temu uczyłam się tego języka, ponad dekadę temu.
Rozdział 3
Pierwszy dzień okazał się być bardzo pracowitym porankiem. Razem z Francuzem, z Kamilem mieliśmy na zadanie przygotować odpowiednie pytania do wywiadu, dla śniadaniówki. W siedzibie telewizji znajdowało się miejsce do tego, by nagrywać wywiady z zaproszonymi gośćmi. Top telewizja emitowała różne programy, nad którymi pracowaliśmy my — osoby odpowiedzialne za niemalże wszystko. Całość nadzorowała sekretarka Magda, która to z kolei dawała nam zlecenia pod czujnym okiem szefa, który tak naprawdę rzadko bywał w firmie, bo miał wiele spotkań, wiele rozmów, wiele konferencji i jeszcze wiele, wiele innych rzeczy do zrobienia i załatwienia. Tym razem Magda zleciła nam — mi i Camillo przygotować pytania do wywiadów z różnymi zaproszonymi do naszej telewizji gośćmi. Cały program ma zostać nagrany jutro. Mamy czuwać jednym słowem nad tym, by rozmowa jakoś się układała. Było to dla mnie nie ukrywam, że bardzo proste zadanie. Dodam, że nad Top telewizją pracował i pracuje sztab ludzi. Zarówno dziennikarzy, jak i kamerzystów, monterów programów i tak dalej i tak dalej. A gośćmi zaproszonymi do śniadaniówki często są celebryci, osoby z czegoś znane, sławni artyści, w końcu osoby, które przyciągną przed telewizor tłumy. W sumie tylko o to tak naprawdę chodziło. Żeby Top telewizję oglądało mnóstwo ludzi, żeby zdobyć jak najwięcej widzów.
— Cyy.. cy słychalaś o tej sprawie z modelkami? — Zaczął Camillo po krótkiej chwili, od czasu kiedy usadowiłam się wygodnie na krześle
— Tak i co w związku z tym?
— Magda zaleciła, by jutro był reportaż o tym
— Serio?
— Zapomniała powiedzieć. Ci. Ty masz to zrobić — Wystukał Francuz, po czym odetchnął, kiedy zauważył, że zrozumiałam co powiedział. W tym samym czasie do naszego biura weszła jak zwykle bez pukania sekretarka Magda
— Skończyłam rozmowę przez telefon. Mam dla was kilka zleceń. Trzeba będzie zrobić reportaż o zatruciu suplementami diety przez grupę modelek. I to zadanie zlecam tobie, Olu. Może Camillo zdążył ci powiedzieć o tym
— Właściwie to tak — Uśmiechnęłam się, a w środku chciało mi się z tego wszystkiego już śmiać. Czy naprawdę wyglądam jak policjantka, albo detektyw albo śledczy, inspektor, a może jak jeszcze pracownik ochrony i to wszystko w jednym? Przeważnie zawsze trafiam na takie zagadki kryminalne. Zawsze musi się coś dziać, co jest niebezpieczne, zaplątane, zamieszane, tajemnicze. No nic. Będę odpowiedzialna za ten reportaż. Tylko najpierw będę musiała zebrać prawdziwe, rzetelne dane o tych całych tabletkach, suplementach diety. Będę musiała przed kamerą porozmawiać z modelkami i przede wszystkim dotrzeć do producentów lekarstwa. A to może trochę potrwać. Tak czy siak jestem bardzo zainteresowana tym zleceniem. Nie mam za wiele czasu. Reportaż musi być gotowy na jutro i ma być emitowany jutro wieczorem, przed 20, ma trwać jakieś 5 minut i ma być przede wszystkim zaakceptowany prze szefa, który przyjedzie jutro na dosłownie trzy sekundy, specjalnie, by móc obejrzeć wcześniej ten reportaż. Mimo wszystko, jeden dzień na nagranie czegoś takiego wydawał mi się bardzo szaleńczym tempem. Czy zdążę odwiedzić wszystkie ważne miejsca, nim nastanie godzina, w której trzeba będzie oddać materiał do publikacji, do telewizji? Którą ogląda co dziennie mnóstwo, miliony Polaków? Miałam naprawdę niewiele czasu. To szaleńcze tempo było mi poniekąd znane z wcześniejszych branż, w których to pracowałam. Bycie menadżerką grupy muzyków The Memmes na pewno było jednym z tych zawodów, które wymagały posiadania oczu dookoła głowy. Praca w barze, gdzie co chwila występował jakiś zespół także nie należała do najspokojniejszych, z kolei współprowadzenie gazety „Świat gwiazd” podobnie odbywało się w szaleńczym tempie. Byłam nie ukrywam przygotowana do takich akcji. Do tego, by zdążyć ze swoją pracą, zanim nastała przysłowiowa nocka. A i tak często zostawałam po godzinach i czasem powinnam była zarobić znacznie więcej, niż wysokość wynagrodzenia, które oferowała mi dana firma, w której byłam zatrudniona. Mimo wszystko, pensja po trzymiesięcznym stażu w Top telewizji była naprawdę wysoka, więc miałam przy najmniej motywację do tego, by się cholernie starać. By pracować do ostatku sił. By dać z siebie wszystko, a nawet więcej. Kochałam to, co robiłam. Uwielbiałam moją pracę. Możliwość robienia tego co się kocha, lubi daje każdego nowego dnia taką energię, że chce się śpiewać, tańczyć, śmiać i skakać. W dodatku człowiek czuje się można powiedzieć spełnioną osobą i nie przepracuje ani jednego dnia w życiu, jeśli oczywiście robi to, co najbardziej kocha i co mu oczywiście wychodzi. A więc dzisiejszym i jutrzejszym zadaniem było zebrać materiał na reportaż o słynnej historii, którą świat, a w zasadzie to szczególnie Polska żyła. Bo całe wydarzenie obyło się w naszym kraju, a dokładnie w stolicy. Już nie mogłam się doczekać, kiedy z Camillo wybiorę się w teren. Chłopak miał prawo jazdy, własne, ale też służbowe autko, które jak się okazało dostał od samego szefa, dokładnie po tym, jak Sebastian trafił do aresztu a chłopak, to znaczy Francuz zatrudnił go i wskoczył na miejsce tego 25-latka. Poza tym Camillo umiał obsługiwać kamerę i jakoś tak z tej naszej współpracy ucieszyłam się. Chłopak, a raczej mężczyzna był przed 40-tką podobnie jak ja. Miał czarne, kręcone lekko przydługie włosy, normalny wzrost i normalną sylwetkę. Ubierał się jak na Francuza przystało modnie. Dzisiaj miał na sobie modny sweterek z dekoltem w serek i stylowe dżinsy. Na pewno kupił je w Paryżu. Przy najmniej tak sobie pomyślałam. Dokładnie Camillo Cabana urodził się w samym sercu Francji, w jej stolicy. Miał kilka minut pieszo od swojego domu do wieży Eiffla. Czy to nie jest wspaniałe? Kiedy tak razem siedzieliśmy, zanim przyszła do nas Magda, chłopak opowiedział mi trochę o sobie. Trochę po francusku, trochę po polsku, trochę po angielsku. I takim sposobem znałam jego całą historię, przeszłość. Na ostatnim roku studiów dziennikarskich we Francji, a dokładniej w Paryżu miał okazję pojechać na wymianę do Polski. Zakochał się w tym mieście, w naszym kraju, w stolicy na tyle, że po skończeniu studiów i zdobyciu dyplomu magistra postanowił tutaj zostać na dłużej. Kilka razy do roku odwiedza swój dom rodzinny, ale obecnie mieszka właśnie w naszej stolicy. I ja się mu trochę dziwię, że wolał nasze miasto, nasz kraj od takiego romantycznego Paryża ze stylowo ubranymi ludźmi, z wysoką kulturą osobistą i tak dalej. Camillo Cabana mówi, że tutaj czuje się jak w domu, że to jego miejsce na ziemi. Nasze drogi zawodowe musiały się gdzieś rozminąć. Chłopak pracował zaraz po studiach dla jednej z gazet. Miał składać papiery, czyli swoje cv do „Świata gwiazd”, ale akurat złożył nieco wcześniej cv gdzie indziej i tam też się przyjął, do innej nieco bardziej popularnej gazety. Pracował w niej do czasu, aż gdy usłyszał o tym, że szukają kogoś na miejsce Sebastiana. Od razu bez zastanowienia złożył też i tutaj swoją aplikację. I w taki sposób jest w naszej firmie. Może tak miało być, że mieliśmy się poznać?
Rozdział 4
Żeby nagrać dobry reportaż, trzeba wiedzieć gdzie pojechać, o co się zapytać. Francuz wziął ze sobą kamerę i z dużą ale to dużą spontanicznością, postanowiliśmy, że będziemy trochę improwizować. Nie byliśmy tak naprawdę za dobrze przygotowani na ten wyjazd. Wiem jeszcze, kiedy uczyłam się na studiach, że aby zrobić taki kilkuminutowy film wystarczy czasem zwykła kamerka w telefonie, albo dyktafon i ukryta kamera przypięta gdzieś do odpowiedniej wysokości na bluzce, w bardzo niewidoczny sposób. Wiem też, że warto zaopatrzyć się w coś takiego, zwłaszcza gdy ludzie często nie życzą sobie i nie wpuszczają żadnych kamer. Tak jest w wielu reportażach. Tak robi się bardzo często, chociaż można to nazwać małym oszustwem. No nic. Czas najwyższy ruszyć w trasę chociaż nie mieliśmy pojęcia dokąd jechać najpierw, nie znaliśmy adresów i nazwisk, sami musieliśmy najpierw o wszystkim się dowiedzieć z internetu, czy też z materiałów, które jakimś cudem o dziwo wręczyła nam Magda. Dostaliśmy od niej pierwszy adres. Był to szpital, gdzie otumanione tabletkami na odchudzanie modelki w tej, obecnej chwili przebywały. Nie zdążyłam przygotować wcześniej pytań. Pomyślałam, że najlepsza będzie improwizacja. Przy najmniej tak mi się wydawało. Z doświadczenia wiem, że takie wywiady mają swoją ścieżkę przebicia. Po prostu chciałam, żeby była to luźna rozmowa, a nie wyuczone na pamięć pytania, które i tak w rozmowie często zmieniają się i wychodzi na to, że najlepiej do takiego wywiadu się nie przygotowywać, chyba, że faktycznie dana gwiazda, celebryta czy w ogóle konkretna osoba będzie więcej milczała niż mówiła. I wtedy jak najbardziej dobrze mieć przy sobie pytania, żeby nie było niezręcznej ciszy i żeby osoba udzielająca wywiadu miała o czym mówić, żeby wywiad był ciekawy, chętnie oglądany przez widzów, najlepiej taki, by ściągnął jak najwięcej odbiorców. W końcu aby pytania były takie, by odkryły część tego jeszcze, co dany celebryta nie powiedział przed kamerami. Wiem, że może to być trochę okrutne, ale dobrze jest od czasu do czasu zapytać gwiazdę o coś, co miała zawsze do ukrycia. Wtedy widzów przed telewizorami czy przed laptopami jest najwięcej. Mniejsza o to, o co warto pytać się gwiazd, a o co nie. Przyjechaliśmy pod sam szpital, gdzie leżały zatrute lekami na odchudzanie młode dziewczyny. Camillo wziął ze sobą sporej wielkości kamerę i ruszyliśmy do środka oszklonego budynku na przód. W środku, zapytaliśmy się lekarza, który był akurat na dyżurze o to, czy możemy dostać się do modelek, które prawdopodobnie, jak z resztą wskazała nam i podała adres szpitala Magda, leżą na tym oddziale. Lekarz ubrany w biały fartuch i charakterystyczne białe klapki wskazał nam miejsce, gdzie modelki aktualnie w tej chwili się znajdują. Kiedy pojechaliśmy windą na 4 piętro, skręciliśmy w prawo, przeszliśmy długim korytarzem, a potem skręciliśmy w prawo, otworzyliśmy mosiężne drzwi i na naszych oczach ukazało się 10 dziewczyn, leżących obok siebie.
— Hej, tutaj nie wolno wchodzić z kamerami. W ogóle kim państwo są? Jeżeli nie jesteście rodziną dziewczyn, to przepraszam bardzo, ale nie maja państwo wstępu — Zaczepiła nas młodziutka pielęgniarka, która prawdopodobnie była prosto po studiach
— Blondynki zawsze muszą być takie okrutne? — Wyszeptałam do Camillo, a ona tylko wzruszył ramionami, kładąc na chwilę ciężki sprzęt w postaci kamery na jednym z krzeseł i sapiąc lekko ze zmęczenia, usiadł na drugim, sąsiadującym krześle, podobnie jak ja.
— Co teraz zrobimy? — Zapytałam się z bezradnością Camilla
— No trudno, bez materiału ze szpitala nie nagramy tego reportażu
— Co powie na to wszystko sekretarka, pani zarządca Magda?
— A nie obchodzi mnie to. Powiemy jej prawdę. Że nie wpuścili nas do środka, gdzie leżały dziewczyny. Co nam z wywiadu z nimi, jeśli nie ma kamery, która mogłaby to wszystko uwiecznić?
— Dokładnie tak. A spotkanie z nimi było, albo raczej miało być najważniejszym punktem całego, kilkuminutowego dokumentu o całej tej sprawie.
— Masz jakieś pieniądze przy sobie?
— Tak, a co?
— A dużo?
— A dlaczego pytasz? — Wyprostował się pan Cabana
— Może.. spróbujemy przekupić pielęgniarkę?
— Jaką kwotę masz na myśli?
— Hmm… dwieście złotych?
— Jestem przygotowany na takie ewentualności
— I to mi się podoba — Zaklaskałam w ręce jak małe dziecko, kompletnie nie zwracając uwagi na to, że obok nas siedzi niemała grupka ludzi czekających do jakiegoś lekarza. Z tego co zdążyłam zauważyć był to pulmonolog. My musieliśmy opuścić pomieszczenie, które zamykało się mosiężnymi drzwiami ze względu na to, że pielęgniarki i lekarze wpuszczali do tego miejsca, gdzie leżeli chorzy pacjenci jedynie samą rodzinę. Po drodze wpadłam na genialny pomysł. Żeby okłamać lekarza, że jesteśmy dalekimi kuzynami jednej z modelek.
— No dobrze, ale nikt nas nie wpuści z kamerą, a potrzebujemy jej. Musimy nagrać ten cholerny reportaż z tymi modelkami w roli głównej. Co teraz zrobimy? Kiedy jedno wspaniałe ujęcie niestety z przyczyn niezależnych od nas nie będzie nagrane?
— Nie mam pojęcia. Na pewno nie będziemy tutaj bezczynnie siedzieć i czekać na cud — Nagle, siedząc w odległości kilka metrów od głównych drzwi, za którymi znajdowały się modelki, zauważyliśmy starszą już kobietę oraz mężczyznę, zmierzających do tych właśnie drzwi.
— Przepraszam — Bez kompletnego zastanowienia zaczęłam, nagle, spontanicznie wyrwałam się z krzesła — Czy państwo nie są czasem spokrewnieni z modelkami zatrutymi suplementami diety, o której to sprawie było bardzo głośno?
— Tak? A o co chodzi? — Kobieta spojrzała na kamerę i trochę się spłoszyła. Przy najmniej taką zrobiła minę, jakby chciała nagle uciec z tego miejsca, w którym się znalazła, kiedy ją dorwałam, a może nawet i potocznie mówią napadłam.
— Chcielibyśmy — W tym samym momencie z korytarzowego krzesła wstał Camillo — Nagrać krótki wywiad o modelkach, które najadły się trujących kapsułek. Czy mogliby państwo powiedzieć coś do kamery? Dodam, że reportaż ukaże się jutro przed 20:00 w Top telewizji. Ten reportaż, a właściwie nagranie go jest bardzo ważne. Proszę nam pomóc. Lekarka zabroniła wejść nam z kamerą do Sali, w której modelki leżą. Czy mogliby państwo udzielić nam odpowiedzi na zaledwie kilka pytań?
— No dobrze — Oboje, prawdopodobnie małżeństwo pokiwało głowami, tym samym zgadzając się, a nam z Camillo od razu polepszył się humor. Magda będzie z nas dumna. — Pomyślałam sobie, kiedy pan Cabana odpalał kamerę
— W takim razie — Poczekałam chwileczkę, aż Francuz odpowiednio ustawi, włączy sprzęt — Zaczynamy — Mój kolega po fachu trzymał olbrzymią kamerę na swoim lewym ramieniu, a ja postanowiłam zadać kilka pytań rodzicom jednej z poszkodowanych dziewczyn
— Jak dobrze wiemy, modelki kilka tygodni temu zatruły się lekami na odchudzanie. Co się dokładnie działo? Czy dziewczyny od razu poczuły się źle i jakie są rokowania dla nich? Co mówią lekarze?
— Nasza Maja.. jest taka młoda, w tym roku skończyła 19 lat. Razem ze swoimi koleżankami, a w zasadzie grupką 20 osób, postanowiła, że kupi tabletki na odchudzanie w jednej z aptek. Nikt nie wiedział, że będą to feralne leki, które spowodują takie a nie inne skutki uboczne. Oczywiście od razu wstrzymano ich sprzedaż, a jak się potem okazało tylko 20 tabletek zawierało trująca substancję. Tak się złożyło, jak dowiedzieliśmy się o otruciu naszego dziecka i jej koleżanek, nie zawinili producenci, ale osoby, które pracowały podczas produkcji leków. Przez przypadek nie wiadomo w ogóle skąd trucizna dostała się do składu tych leków. Są też spekulacje, na temat tego, że firma farmaceutyczna specjalnie puściła ten lek, jako nowatorski patent na odchudzanie. Po nim, nie odczuwało się głodu, zwłaszcza, gdy przyjmowało się tabletki regularnie, 3 razy dziennie. Możliwe, że te dziewczyny były pierwszymi osobami, które zażyły te leki. Ale to przecież ludzie, nie szczury ani nie myszy. Jak mogło się coś takiego stać?
— Również nam jest bardzo przykro z tego powodu. Co mówią lekarze? Jakie są rokowanie dziewczyn, w tym państwa córki, Mai?
— Na szczęście lekarze mówią, że będą żyć, że za jakiś czas wybudzą się
— Skąd dziewczyny miały te leki?
— Nikt tego nie wie, czy na pewno z apteki, czy z innych źródeł. Jak dziewczyny się obudzą, to powiedzą prawdę
— Co może pani powiedzieć jeszcze o Mai i jej koleżankach? Była dobrą córką?
— Była, jest i będzie naszą ukochaną córeczką. Może miała dużo spraw na głowie, ale jakoś sobie radziła. Zawsze chciała więcej i więcej schudnąć. Ale miała wagę w normie. Nigdy nie cierpiała na niedowagę. Zażyła te leki, by lepiej wyglądać, mieć mniejszy apetyt. Rozumie pani. Jest pani młoda, więc musi pani wiedzieć, o czym mówię. Maja jest poza tym modelką, a modelki lubią się odchudzać. Więc zakup tych tabletek kompletnie mnie nie zdziwił
— Czy ktoś ja zmuszał do tego, by się odchudzać?
— Absolutnie nikt. Rozmawiałam swego czasu z menadżerką agencji, w której ma podpisany kontrakt nasza Majcia. Nikt absolutnie nikt z ich strony nie naciskał do tego by się odchudzała
— Rozumiem. A co się działo dokładnie, zaraz po zażyciu leków? Źle się czuła, skarżyła się na złe samopoczucie, a może na początku nic nie wyglądało na to, by tabletki były niebezpieczne dla jej zdrowia?
— Maja była w tym czasie w hotelu z innymi dziewczynami. Wspaniale się bawiły. W końcu był to jeden z lepszych hoteli w stolicy wie pani, z basenem, miejsce do SPA, masażami i tak dalej, z zabiegami na twarz.
— I wtedy dziewczyny zażyły te tabletki? A może ktoś specjalnie im ich dał? Może ktoś chciał celowo spowodować otrucie?
— Nie mam pojęcia. Jak tylko się o tym dowiem, to znaczy jak kiedy Maja się wybudzi to na pewno powie nam o wszystkim, jak to dokładnie wyglądało. Na pewno dziewczyny źle się poczuły kilka godzin po zażyciu tabletek. Całe szczęście, że zapukał do nich, do ich pokoju taksówkarz, który niecierpliwił się i miał pół godziny wcześniej zaplanowane by podwieźć je na pokaz mody. Kiedy wyważył w końcu drzwi, dziewczyny prawie kontaktowały. Niestety trzeba było zadzwonić po karetkę. Nie był w stanie nic powiedzie od siebie. To musiało być przerażające.
— W takim razie czekamy na spójną wersję wydarzeń — A ja po cichu byłam pewna, że ktoś za otruciem dziewczyn stoi i teraz najprawdopodobniej drży o swój los. Na pewno nie ujdzie mu to na sucho, absolutnie nie. Poza tym byłam zadowolona z tego wywiadu. Udało mi się wypytać o wszystko, czego właśnie potrzebowaliśmy do tego cholernego wywiadu. Wszystko co chcieliśmy zostało powiedziane. Czeka nas jeszcze kilka wywiadów. Camillo na pewno zdąży to wszystko ładnie zmontować, tak, by wyszedł z tego całkiem ciekawy materiał godny do pokazania w Top telewizji.
Rozdział 5
Po zakończonym, nagranym przez kamerę wywiadzie, chcieliśmy z Camillo nieco odetchnąć, jednak kompletnie nie mieliśmy czasu. Podjechaliśmy pod McDonald i zamówiliśmy jedzenie na wynos, nie wysiadając z auta. Nawet nie zdążyliśmy zaparkować pojazdu i w spokoju zjeść zamówionej porcji dużych frytek, po dwa hamburgery, które rozpływały się nam w ustach i po porcji lodów waniliowo-czekoladowych do picia z rurką i dużym, wysokim, tekturowym kubkiem, z podobną nakrętką na wierzchu. Jechaliśmy w kolejne, wyznaczone przez sekretarkę Magdę, miejsce. Była to tym razem agencja modelek, do których wszystkie modelki należały. Mieliśmy się zapytać o te tabletki, czy dziewczyny, tak jak nam powiedzieli rodzice jednej z nich, Mai, w szpitalu, były czy może w końcu nie były zmuszane do tego, by schudły? Mało prawdopodobne, by tajemnicze leki na odchudzanie działające na szkodę można było kupić w aptece. A więc to był feralny przypadek, czy może aby ktoś na czarnym, nielegalnym rynku nie załatwił tych tabletek, a potem, w hotelu chciał nie daj Boże uprowadzić, na szczęście jednak pierwszy był pan kierowca, który zauważył, że coś tutaj nie gra, i ani chwili dłużej postanowił wyważyć drzwi, bo przeczuwał tą katastrofę? Czy jeżeliby dziewczyny zostały dłużej w tym pokoju, ktoś mógłby je porwać? Wszystkiego się dowiemy. Jestem tego nawet bardziej niż pewna. Odkryjemy ślady, przez które dotrzemy do tego kogoś, kto stoi za tym otruciem. Intuicja podpowiadała mi dobrze. Że pomogę jeszcze policji w odnalezieniu sprawcy przestępstwa kolejny raz. Dotrzemy z kamerą do tego środowiska, w którym obracały się modelki. I dojdziemy do tego, nawet wcześniej, zanim modelki się ockną. Nie wiadomo kiedy to się stanie, a nasz reportaż nagramy najpóźniej do jutra po południu. I jestem przekonana, w raczej pewna, że w tym czasie odnajdziemy sprawcę, a nasz emocjonujący reportaż przyciągnie miliony widzów. W każdym razie, kiedy zjedliśmy jedzenie, tak naprawdę nasz super pyszny obiad, na który niestety nie pozwalamy sobie codziennie, ruszyliśmy do agencji modelek, do której wszystkie 20 dziewczyn należało. Kiedy stanęliśmy na ulicy Kwiatowej i z trudem zaparkowaliśmy nasze auto na jednym z poboczy, ruszyliśmy razem z kamerą do wysokiego budynku, jak się później dowiedzieliśmy na 4 piętro, dokładnie do pokoju numer 375. Zapukaliśmy do drzwi, a kiedy otworzyliśmy je samodzielnie, bo nikt się po drugiej stronie ściany nie odzywał. Kiedy weszliśmy do środka, do sporych rozmiarów pomieszczenia — biura, od razu powitała nas pewna miła pani przed 40-tką ubrana bardzo modnie, w hipisowską sukienkę do kolan w kwiaty i wysokie brązowe, zamszowe kozaki w blond włosach upiętych w wysoki, niezdarny kok. Na dobre zaczął się październik, więc pomyślałam sobie, że taki strój bardzo pasuje do aktualnej pogody, bo miesiąc ten należał do tych wyjątkowo chłodnych. Ale do rzeczy. Dziewczyna, jak się okazała Lilka na widok trzymanej kamery w rękach Camillo nagle zdębiała. Co prawda nie umawialiśmy się z nikim na żadną godzinę, w agencji, przyszliśmy bez zapowiedzi a do tego jeszcze z kamerą. Nic dziwnego, że dziewczyna wyraźnie się spłoszyła.
— Wy pewnie przychodzicie w sprawie zatrucia naszych modelek? Z naszej agencji?
— Właściwie to dokładnie tak. Chcemy nakręcić reportaż o tym zatruciu. Czy mógłby ktoś, kto pracował z dziewczynami udzielić nam wywiadu? Do kamery?
— A dla której telewizji pracujecie?
— Top telewizja? Słyszała pani…?
— Słyszałaś, jestem Lilka
— Miło mi, ja jestem Ola, to jest Camillo — Podaliśmy sobie wszyscy, cała nasza trójka ręce
— Camillo..? Czy na pewno dobrze słyszę?
— Tak, to Francuz. Ale całkiem dobrze radzi sobie z językiem polskim
— No dobrze, poczekajcie chwilę, muszę wymienić kilka zdań z dziewczyna, która coś sensownego mogłaby wam powiedzieć. To już trzecia telewizja w tym tygodniu — Liliana rozłożyła ręce, jakby chciała nam podświadomie, mimiką przekazać, że przez to co się stało, wszystkie media się o tym rozpisują i właściwie nie mają czasu na pracę, bo muszą rozmawiać z dziennikarzami i odbierać setki, tysiące telefonów, często z niewygodnymi pytaniami. — Rozgośćcie się — Dodała, zostawiając nas na chwilę i wskazując prawą ręką kanapę razem ze stolikiem na kawę albo na herbatę i jakieś ciastko. Od razu podeszła do nas jakaś stażystka, pytając się czy chcemy coś do picia, a może do jedzenia. Osobiście, było mi niedobrze po tym ostatnim obżarstwie, do tego zaczął mnie boleć brzuch i chciało mi się wymiotować. Poprosiłam więc o mięte, o ile taką herbatkę agencja pod nazwą „Pro Models” miała. Jak się okazało, skromna kuchnia agencji była przygotowana na to, że ktoś z gości zażyczy sobie właśnie takiego napoju. Camillo poprosił o kawę rozpuszczalną. Siedzieliśmy i rozglądaliśmy się dookoła. W środku biura, pracowało około 10 dziewczyn, głównie przy telefonach i komputerach. Wszędzie poprzyklejane były na ścianach twarze różnych modelek. Jedna z młodszych dziewczyn, pracujących tutaj rozmawiała z jedną z modelek, prawdopodobnie był to jakiś casting, rozmowa wstępna, albo coś w tym stylu. Kiedy sekretarka podała nam dwa napoje i kiedy każdy z nas zdążył już wypić całą szklankę gorącego trunku, z cukrem brązowym, bo tylko takim podobno dysponowali, przyszła do nas starsza już trochę kobieta, widać po jej posturze było, że zajmuje wysokie stanowisko, wysoki urząd i że prawdopodobnie jest właścicielką całej tej agencji. Kobieta miała siwe, krótkie włosy i była leciutko przy kości, ubrana jak na swoje stanowisko bardzo zwyczajnie, luźno, wygodnie w czarne dresowe spodnie i czarny, zakładany przez głowę sweter. Zabrała nas do jednego z pomieszczeń, gdzie na spokojnie mógł się odbyć prawdopodobnie wywiad.
— A więc, jesteście z Top telewizji?
— Tak, chcielibyśmy, aby ktoś z agencji, najlepiej dyrektor, albo szef udzielił nam wywiadu
— W takim razie jestem do państwa dyspozycji. Jestem właścicielką „Pro Models” — Kobieta splotła ze sobą ręce, na znak, że ma zamiar udzielić bardzo wiarygodnych odpowiedzi. Przy najmniej tak to wyglądało. Kiedy Camillo włączył kamerę, odchrząknęłam i zaczęłam zadawać różne pytania, które miałam gdzieś ułożone odpowiednio wcześniej w głowie, żeby rozmowa przeszła nie drętwo albo żebym mogła wyciągnąć od tej właścicielki jak najwięcej informacji.
— Co może Pani powiedzieć, o tym co się stało? Jak skomentowałaby pani fakt, że dwadzieścia modelek, należących do pańskiej agencji zostało tydzień temu otrutych? Czy to przypadek, czy może otrucie było przemyślane przez kogoś?
— To znaczy to było tylko i wyłącznie przypadkowe zdarzenie. Nie wiem szczerze mówiąc od kogo dziewczyny załatwiły sobie te suplementy, ale jedno jest pewne, albo były to nielegalne źródła, albo po prostu błąd producenta. Wiemy tylko tyle, że lek ten miał być nowatorskim lekarstwem na uniknięcie uczucia głodu. Na pewno cała nasza agencja, kiedy tylko się dowiedziała o tym, zastrzega sobie, że absolutnie nie mamy nic wspólnego z tymi prochami, bo tak je mogę spokojnie nazwać. W każdym razie trwa obecnie śledztwo w tej sprawie, z czyjej winy prawie śmiercionośne kapsułki na rzekome schudnięcie zostały wpuszczone na jakikolwiek rynek, kto jest wyprodukował. Mamy jedynie nadzieję, że więcej dziewczyn nie zostało otrutych. Z resztą, o wszystkim dowiemy się, kiedy dziewczyny się obudzą, skąd inąd wiem, że stanie się to już niebawem — Właścicielka z głupim uśmiechem na twarzy dała nam tym samym do zrozumienia, że nic na ten temat nie ma już do powiedzenia i żebyśmy jak najszybciej stąd zmykali. Tak też zrobiliśmy. Jej okrucieństwo w oczach, które zdołałam uchwycić mówił modelkom pewnie jedno „macie się odchudzać za wszelką cenę. Przytycie kilku kilogramów oznacza zerwanie kontraktu”. Przy najmniej takie odnosiłam wrażenie, kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam, tuż przed zamknięciem nas w jednym pomieszczeniu i powiedzenie tego monologu do kamery. Może i chciałabym ją o coś więcej zapytać, ale nie zdołałam. Szefowa agencji wstała, wskazała jedną ręką drzwi i powiedziała, że dziękuje za fatygę, że zechciało nam się tutaj jechać, a reportaż oglądnie sobie jutro wieczorem. A jednak miała dobre serce? Możliwe, że trochę się w stosunku co do niej myliłam. Mogłam ją spokojnie nazwać człowiekiem o dwóch sercach — tym dobrym, ciepłym, troskliwym ale też o tym złym, okrutnym, bezpośrednim. No nic. Pozostało nam nic innego jak zjechać windą z czwartego piętra do poziomu zero z materiałem nagranym na kamerze, gdzie wszystko się uwieczniło. Dobiegała godzina 13:30, a my mieliśmy tylko przeprowadzone dwa wywiady. Mieliśmy dokładnie jeden dzień, by stworzyć, a raczej nagrać coś sensownego. Camillo powiedział, że w materiał wplecie ciekawe nagrania z pokazów mody dziewczyn, relacje z sesji zdjęciowych, w końcu krótkie wywiady z lektorem w tle, które na pewno wypełnią jakoś ten pięciominutowy czas, którego musieliśmy się kurczowo trzymać. Postanowiliśmy zadzwonić do chłopaka Mai. Skąd inąd wiedzieliśmy, że ma kogoś bliskiego. Zgodził się od razu i przyjął nas z otwartymi rękami w swoim domu.
Rozdział 6
— Proszę, wchodźcie, zapraszam — Camillo włączył kamerę, zaraz po tym jak wysiedliśmy z auta. Na takie przywitanie właśnie czekaliśmy i cieszyliśmy się jak małe dzieci, że ktoś a dokładniej chłopak zatrutej modelki może nam w czymś pomóc. Pomoże stworzyć nam wspaniały materiał do reportażu o tym całym zamieszaniu na wybiegu. Przeczuwaliśmy, że opowie nam dużo o samej Mai i jej przyjaciółkach, modelkach. Możliwe, że pokaże wspólne zdjęcia z jakiejś randki albo jeszcze coś innego, co przykułoby widza do ekranu telewizora. W każdym razie chłopak, jak się okazało miał na imię Arkadiusz i zaprosił nas do swojej skromnej, ale stylowo urządzonej jadalni. Kiedy Camillo odpowiednio ustawił kamerę, jak się okazało o nic takiego nie musiałam się pytać. Chłopak doskonale wiedział, co ma mówić. Jak tylko dowiedział się, że nagrywamy reportaż o tym całym otruciu, zauważyłam, że chciał w ciągu tych kilkudziesięciu sekund, w czasie których miał się zmieścić ze swoim monologiem, zdążyć opowiedzieć wszystko zwięźle i przede wszystkim na temat i nie lać przysłowiowej wody. Zaczął:
— Maja, moja dziewczyna bardzo chciała się odchudzać. Wymyśliła, że zamówi tabletki na odchudzanie z internetu, razem ze swoimi koleżankami. Prawdopodobnie któremuś z projektantów mody zachciało się najdelikatniej mówiąc wmusić w dziewczyny, by były jeszcze bardziej smuklejsze. Wiem to z pierwszej ręki, od samej Mai, która teraz leży w szpitalu i mam nadzieję, że szybko się obudzi i z tego wyjdzie.
— Mówisz o sklepie internetowym, mając na myśli to, gdzie kupiły niebezpieczne kapsułki?
— Nie, nie to nie był sklep internetowy. Był to jakiś mało znany producent z Francji, który zaoferował dziewczynom pomoc. Miał podać im tabletki, które kompletnie nie były wcześniej testowane, tak jakby z pierwszej ręki. Lekarstwa miały być innowacyjnym produktem, całkowicie zwalczający głód do stosowania trzy razy dziennie, przed głównymi posiłkami. Facet obiecał za grube pieniądze to nowatorskie rozwiązanie. Kapsułki, jak obiecywał miały wejść na rynek od nowego roku. Jedna z modelek miała dalszą rodzinę we Francji i znała się z producentem, a raczej pomysłodawcą tych lekarstw. W taki oto sposób dziewczyny jako pierwsze przetestowały te niebezpieczne środki. I prawie zaraz, bo na drugi dzień źle się poczuły, przebywając w tym samym czasie w hotelu, kiedy taksówkarz wyważył drzwi i je znalazł na wpół przytomne.
— Rozumiem już wszystko. Twoja wersja zdarzeń na pewno bardzo nam pomogła a dokładniej mogliśmy się dzięki tobie dowiedzieć, jak to było naprawdę z tymi tabletkami. No nic, będziemy się pewnie zbierać — Camillo przestał nagrywać. Chłopak nalegał, żebyśmy jeszcze chwilę zostali, ale obowiązki nas niestety wzywały. Musieliśmy nagrać jeszcze kilka wywiadów. Pożegnaliśmy się z Arkadiuszem, który poczęstował nas sokiem pomarańczowym i na koniec kilkoma domowymi ciastkami. Jeszcze raz osobiście mu podziękowałam. Tym razem mieliśmy w planach zawitać właśnie do producenta leków, a dokładniej umówić się z nim na rozmowie przez skype, bo zwyczajnie nie zdążylibyśmy odwiedzić osobiście Francji i nie wiadomo gdzie by go szukać.
Rozdział 7
Po spotkaniu z Arkiem, którego dziewczyna, a raczej modelka leżała razem z innymi dziewczynami z tej samej branży, a nawet z tej samej agencji w szpitalu po zatruciu się tajemniczymi lekarstwami, jak się okazało od podobnie, tajemniczego oraz nieznanego producenta pochodzącego w dodatku z innego kraju, Francji. Postanowiliśmy z Camillo, że w jakiś sposób dotrzemy do pomysłodawcy tego wydawałoby się cudownego leku, którego nikt jeszcze wcześniej w życiu nie testował. Nie wiedzieliśmy tylko, w jaki sposób to zrobić? Jak znaleźć faceta od lekarstw, które tak naprawdę zadziałały na dwadzieścia modelek trująco? I jak przekonać go, by umówił się z nami na jedną rozmowę przez internet? Nagle, kiedy wsiedliśmy do auta wpadłam na genialny pomysł. W końcu znamy nazwę tego feralnego leku. Wystarczyło wpisać ją w internetową wyszukiwarkę, by poznać, który producent stoi za tym można powiedzieć i wywnioskować po serii przeprowadzonych już wywiadów — śmiałym i zamierzonym przestępstwem — otruciem. No dobrze. Wpisałam w telefonie nazwę leku „parahemil”. Oczywiście od razu po kliknięciu „szukaj” ukazało się kilka artykułów o zatrutych modelkach. Przewertowałam kilka stron, kiedy w końcu znalazłam jakiś trop.
— Mamy to — Prawie krzyknęłam do swojego przyjaciela Francuskiego pochodzenia, kiedy on jakby nagle wyciągnięty z letargu ocknął się. Siedzieliśmy w aucie i przyznam, że zrobiło się nam trochę zimno. Mimo wszystko, rola dziennikarza właśnie polega na takich wyjazdach w teren, często też daleko. Ktoś taki jak ja i Camillo powinien być przygotowany na różne warunki pogodowe i atmosferyczne. W końcu chodzi o to, by dotrzeć do takich wiadomości, o których nikt jeszcze nie wie, których nikomu nie udało się znaleźć. Praca dziennikarza wręcz przypisana jest ciągłym wyjazdom w teren. Wykonywaniu ciekawych zdjęć, filmowaniu, tego, co najbardziej przykuwa widza, nagrywaniu czegoś, co możliwe, że zostało jeszcze nieodkryte, wreszcie odnajdywaniu prawdziwych, często ściśle tajnych informacji, dowiadywaniu się o czymś, co możliwe, że zostało wcześniej zatajone, odkrywaniu niewygodnej prawdy. Tak. I za to uwielbiałam swoją pracę. Sądząc po minie mojego przyjaciela rodem z Francji, oboje byliśmy dziennikarzami z pasją. Uwielbialiśmy naszą pracę. I na pewno wiedziałam, że znajdujemy się we właściwym miejscu, o właściwym czasie.
— Co takiego znalazłaś? Czyżbyśmy złapali przestępców? — Wyraźnie poruszył się Camillo wyciągając głowę w moją stronę, a dokładniej w stronę telefonu, w którym znalazłam
— Nie do końca, ale spójrz, zobacz — Pokazałam Camillo coś, co z pewnością mogłoby nam pomóc rozwikłać zagadkę otrucia tych dwudziestu modelek, przechylając w jego kierunku swój telefon, tak, żeby mógł lepiej widzieć, co jest w niej napisane
— „Parahemil jest to nowatorski lek, który pomógł milionom otyłych osób, w redukcji swojej wagi. Ma specyficzne działanie. Zażywanie już trzech tabletek przed trzema głównymi posiłkami dziennie spowoduje w znacznym stopniu zahamowanie apetytu.” — Czytał Camillo zaciągając co chwila swoim francuskim akcentem. Spojrzał na chwilę na mnie, a potem wlepił wzrok z powrotem w ekran mojego telefonu
— Jesteśmy można śmiało powiedzieć, że w domu — Zaczęłam, nie ukrywając entuzjazmu, kiedy mój kolega pod nazwiskiem Cabana czytał dalej
— „Ten cudowny lek na odchudzanie pochodzi prosto z Francji.” — Przesunęłam jednym palcem lewej ręki na dół strony z ogłoszeniem o wprowadzeniu na można powiedzieć, że trochę czarny rynek tej trucizny w postaci kapsułek na odchudzanie.
— I jesteśmy w domu — Oznajmiłam, kiedy na naszych oczach wyświetlił się producent lekarstwa, które miało okazać się strzałem w dziesiątkę w dziedzinie leków na odchudzanie, cudownym lekarstwem na pozbycie się raz na zawsze apetytu
— Pan.. pan niejaki Marco Karlos jest zamieszany w tą całą sytuację? — Przeczytał mój przyjaciel Camillo, robiąc przy tym minę taką, jakby znał tego mężczyznę — Mam nadzieję, że to zwyczajna rozbieżność nazwisk.. i.. imion. Profesor Marco Karloss wykładał na jednej z prestiżowych uczelni chemię i neurologię na studiach mojej siostry…
— Nie, to na pewno jest jakiś cholerny przypadek. Ale.. w razie czego warto się upewnić. Może twoja siostra wiedziałaby coś, co pomogłoby nam w naszym małym śledztwie, kto jest tak naprawdę winny tajemniczemu by się wydawało otruciu tych dwudziestu modelek? Może ona obraca się w tym środowisku?
— Ona jest już dawno po studiach. Jest lekarzem i to cenionym lekarzem, a dokładniej panią neurolog, która bada układ nerwowy przychodzącym do jej gabinetu pacjentom
— W takim razie, jeszcze lepiej. Może słyszała o tym zatruciu? A jeśli nie, może dowie się jak znaleźć namiary do jej profesora z uczelni, do której uczęszczała..
— Wieki temu, Olu, wieku temu
— Mimo wszystko, warto do niej zatelefonować. Może ona nam pomoże w znalezieniu pana profesora jak się okazuje, pomysłodawcy feralnych leków?
— No dobra, zadzwonię do niej, mogę do niej zadzwonić jeszcze teraz, jeśli oczywiście chcesz
— Czy ja chcę? Ja nalegam, proszę, zadzwoń do niej natychmiast
Camillo jak się okazało miał starszą o 10 lat siostrę Patricię. Bez wahania, szczególnie ku moim naleganiom, pan Cabana chwycił za telefon, który miał w jednej, lewej kieszeni w kurtce i wykręcił numer do swojej starszej siostrzyczki. Byłam bardzo ciekawa, co powie. Chłopak ustawił komórkę jednym kliknięciem na tryb głośnomówiący. Po kilku sygnałach, dziewczyna całe szczęście, że… odebrała telefon.
— Bonjour? — Mówiła po francusku. Oboje mówili po francusku tak szybko, tak sprawnie, tak zwinnie, że zdążyłam zrozumieć tylko jedno pierwsze słowo, które oznaczało coś w rodzaju „cześć” albo „witaj” albo też jak kto woli „halo”. Rozmawiali długo i konkretnie. Wiedziałam, że Camillo zda mi relacje z tej rozmowy i po jego minie mogłam stwierdzić, że nagramy ten cholerny materiał i dostaniemy jeszcze za to wszystko premię. Kiedy chłopak przed 40-tką skończył rozmawiać, oczywiście wszystko mi ładnie wyśpiewał.
— Otóż tak. Zauważyłem, że nic z tego nie zrozumiałaś — Dobrze trafiłem?
— Tak, dobrze. Tak szybko rozmawialiście, że nie zdołałam wyłapać nawet pojedynczych słówek. Wydawało mi się, że znam francuski z liceum, ale teraz widzę, że były to tylko mrzonki
— Nie ważne, czy rozumiałaś, czy nie. Najważniejsze to to, że moja siostrzyczka, Patricia o wszystkim wie. Tylko.. jego lekarstwa są skuteczne. Jedynie tych dwadzieścia opakowań suplementów na odchudzanie, które dostały się do Polski, nie pochodzą dokładnie od niego, tylko jakieś firmy z Polski, która miała je produkować w Polsce. I wiem też, że ta polska firma ma się dobrze, a feralne tabletki z trującą substancją dostały się jedynie do dwudziestu modelek. Czy to przypadek? Nie sądzę. Ktoś musi być w to jeszcze zamieszany. Przy najmniej tak to widzę. Pan profesor Marco Karloss wychodzi na to, że jest niewinny