z dedykacją
dla Bartosza Jasinowskiego
i Julii Trybuły
Wstęp
Baśnie są jednym z najwspanialszych gatunków epickich. Uwielbiają je dzieci i dorośli, bo każdy lubi przenieść się na chwilę do magicznego świata pełnego cudownych zdarzeń. Postanowiłem wydać pierwszą część książki z moimi baśniami pt. „ZACZAROWANY ŚWIAT BAŚNI”. Będzie to niezapomniana wędrówka poprzez różne królestwa i każdy spotka podczas niej wielu królów, królewny, królewiczów, Elfy, Krasnoludki i innych bohaterów. Pierwsza część tego zaczarowanego świata składa się z czterech baśni:
„Baśń o królewiczu Merfeuszu i Anastazji”, „Baśń o królewnie Stokrotce i królewiczu Tulipanie”, „Baśń o Weronice i złotym jabłku”, „Baśń o królewiczu Torfeuszu i zatrutej gruszce”. Dziękuję Ani Wajdzie za wspaniałe grafiki i ilustracje we wnętrzu mojej książki a także Robertowi Ratajczakowi za przygotowanie grafiki do jej okładki.
Zapraszam do świata moich baśni i mam nadzieję, że będą wspaniałą lekturą dla każdego czytelnika, który sięgnie do tej książki.
Dariusz Paweł Trybuła
Baśń o królewiczu Merfeuszu i Anastazji
A było to dawno za górami, za lasami gdy w Skardynii — królestwie leśnej doliny obok siedmiu wzgórz żył sobie mądry i uczciwy król Leonidas. Miał jednak jedną wadę, był bardzo łatwowierny. Leonidas miał piękną, ale pazerną na bogactwo i złoto żonę Konstancję. Mieli oni dwoje dzieci — królewicza Merfeusza i królewnę Narcyzę. Merfeusz był bardzo poukładanym młodzieńcem, zaś jego starsza siostra Narcyza bardzo roztrzepana, marudna i krnąbrna. Jako królewna miała różnorodne fanaberie, często bardzo infantylne, że sam król Leonidas wstydził się jej zachowania. Nic nie mógł zrobić, gdyż córeczka wdała się w mamusię. Okoliczni mieszkańcy dziwili się zawsze jak król wytrzymuje ze swoją żoną i córką. Poddani wyobrażali sobie zawsze, że u boku Leonidasa powinna być księżna Mirella — kobieta o niezwykłej sile uroku osobistego, bardzo mądra i wrażliwa oraz chętnie niosąca pomoc innym. Przy tym wszystkim była bardzo piękną kobietą o ciemnych włosach i brązowych oczach. Problemem u niej było wyłącznie to, że od dziecka utykała na nogę. Jednak nie było to dla niej przeszkodą do aktywnego uczestnictwa w życiu społeczności. Mieszkała w owym królestwie, ale nigdy nie chciała pławić się w luksusie. Wybrała życie ubogie i skromne w starym zabytkowym dworku nieopodal stawu Marcelego. Miała ona córkę Anastazję, którą od wielu lat wychowywała sama gdyż jej mąż zginął w katastrofie statku na morzu.
Poddani mieli zaufanie do swojego króla i doskonale wiedzieli, że Leonidas jest bardzo prawym i uczciwym władcą. Niestety tego samego nie mogli powiedzieć o jego żonie Konstancji, która zawsze za plecami męża spiskowała z jego bratem Armandem. Armand był człowiekiem bezwzględnym i nieuczciwym. Konstancja mimo swojej urody nie miała kompletnie gustu względem ubioru i chodziła zawsze w ciemnych szatach.
Pewnego razu w wiosenny poranek królewicz Merfeusz (młodzieniec bardzo urodziwy i wrażliwy o czarnych włosach i niebieskich oczach) przechadzał się na swoim białym rumaku po okolicy. Nagle usłyszał dochodzące z lasu wołanie dziewczyny:
— Ratunku! Ratunku! Niech mi ktoś pomoże ….
Królewicz ruszył szybko w stronę, z której dobiegało wołanie o pomoc. Gdy Merfeusz dotarł na miejsce zobaczył swojego wuja Armanda, który zaatakował młodą dziewczynę, która była tym faktem bardzo przerażona. Przegonił on Armanda, który uciekając krzyknął do bratanka:
— Jeszcze mnie popamiętasz!
Merfeusz podał dłoń nieznajomej i w tym momencie spotkały się ich spojrzenia. Królewicz zapytał się niewiasty:
— Co robisz tu sama piękna niewiasto?
— Przyszłam nazbierać poziomek i konwalii oraz leczniczych ziół — odparła dziewczyna.
— Rozumiem, ale wiesz — nie powinnaś chodzić po lesie sama — powiedział Merfeusz. Ciężko mi nawet pomyśleć, co by było gdybym nie usłyszał twojego wołania.
— Dziękuję ci bardzo — odparła dziewczyna.
— Ja jestem Merfeusz, a Ty jak masz na imię? — zapytał młodzieniec.
— Jestem Anastazja — odparła dziewczyna.
— Miło mi Ciebie poznać — dodał królewicz.
— Znasz tego typa Merfeuszu?
— Tak, niestety znam. Jest to mój stryj, brat mojego ojca ale jest on bardzo złym człowiekiem– dodał Merfeusz.
— Będziesz miał kłopoty przeze mnie. Słyszałeś odgrażał ci się — powiedziała z niepokojem Anastazja.
— Nie przejmuj się. Nie boję się go — powiedział Merfeusz uśmiechając się do Anastazji.
W tym momencie dziewczyna zaczęła płakać …
— Co się stało Anastazjo? — zapytał młodzieniec.
— Wiesz, muszę jeszcze nazbierać ziół dla babci. Ona jest bardzo chora — powiedziała dziewczyna nie mogąc powstrzymać łez.
— Nie płacz moja droga. Jak chcesz to mogę ci pomóc nazbierać ziół, poziomek i konwalii — powiedział wesoło Merfeusz.
— Jeśli masz czas i ochotę to będzie mi bardzo miło.
Dziewczyna podniosła kosz, który upuściła uciekając wcześniej przed Armandem. Młodzi wybrali się w głąb lasu. W zbieraniu darów lasu pomogły im trzy krasnoludki — Merfuś, Derduś i Lerduś. Gdy nazbierali już wszystko Merfeusz odwiózł dziewczynę swoim rumakiem pod stary dworek obok stawu Marcelego
— Córeczko, długo Ciebie nie było — powiedziała do niej mama.
— Mamo, to Merfeusz. Pomógł mi gdy zaatakował mnie pewien mężczyzna w lesie i był tak miły, że nazbierał ze mną zioła, poziomki i kwiaty — dodała Anastazja.
— Córeczko! Podziękowałaś młodzieńcowi?
— Tak mamo — odparła córka.
— To przecież Merfeusz, królewicz Merfeusz i syn króla Leonidasa — powiedział mama dziewczyny kierując wzrok na swoją córkę.
— Proszę mi mówić po prostu Merfeusz. Pomoc Pani córce była dla mnie czystą przyjemnością i dzięki temu dzień był bardzo miły — powiedział Merfeusz.
— Pani córka jest bardzo piękną dziewczyną i nie powinna sama chodzić po lesie.
— Dziękuję Merfeuszu. Ja jestem Mirella — powiedział kobieta do młodzieńca.
— Miło Mi Panią poznać. To Pani jest księżna Mirella, dużo dobrego słyszałem o Pani od mieszkańców królestwa — wtrącił Merfeusz.
— Czy mogę jakoś Wam jeszcze pomóc? — zapytał młodzieniec. Słyszałem, że babcia jest ciężko chora.
— Niestety i chyba nic już nie da się zrobić — powiedziała Mirella bardzo smutnym głosem.
Na słowa mamy Anastazja kolejny raz zaczęła płakać. Merfeusz przytulił dziewczynę i powiedział:
— Nie płacz moja droga. Wszystko się ułoży.
Merfeusz powiedział, że musi już wracać, ale obiecał że jutro znowu ich odwiedzi. Poprosił dwa Elfy — Apsika i Felę aby pomagały Anastazji i jej mamie. Królewicz wracając do zamku prze las uśmiechał się i śpiewał radosną piosenkę. Nagle z zarośli wyskoczyło dwóch osiłków, ale Merfeusz zachował zimną krew i nie przestraszył się ich. Bez problemu sobie z nimi poradził, a odjeżdżając dodał:
— Przekażcie Mojemu stryjowi, że nie boję się go, a jak ma coś do mnie, to niech sam załatwia ze mną te sprawy. I odjechał w stronę zamku.
Merfeusz wrócił do zamku i od razu zdenerwowała go siostra, która nie ma szacunku do kucharek, pokojówek i innego personelu w zamku.
— Narcyzo, czy Ty możesz być trochę milsza? — zapytał zdenerwowany brat.
— Ale o co ci chodzi? Przecież to ciemnota jest — dodała dziewczyna.
— Nawet nie chce Mi się z Tobą dyskutować.
Merfeusz zostawił siostrę i oddalił się. Poszedł od razu do ojca i powiedział, aby trochę wpłynął na Narcyzę, bo ta to niedługo wszystkim wejdzie na głowę. Po rozmowie z ojcem młodzieniec opuścił komnatę królewską i nagle stanął twarzą w twarz ze stryjem Armandem. Od razu zauważył, że mężczyzna nie był zadowolony z tego iż widzi go w pełni sił.
— Kiedy wróciłeś do zamku? — zapytał Armand.
— Dosłownie przed chwilą drogi stryju — odpowiedział Merfeusz.
Następnym, razem zastanów się dobrze kogo na Mnie nasyłasz. Najlepiej załatwiaj sam ze Mną takie sprawy. Armand wyraźnie wściekły powiedział:
— Nie bądź taki mądry młodzieńcze! Jeszcze się z Tobą rozprawię.
Merfeusz odchodząc powiedział do Armanda:
— Tylko nie zbliżaj się więcej do Anastazji!
Nastała ciemna noc a na niebie było pełno gwiazd. Merfeusz obserwując je wspominał poznaną dziewczynę — jej piękno i wrażliwość, która go wyraźnie urzekła. Anastazja miała długie blond włosy i oczy niebieskie (podobnie jak Merfeusz). Swoimi odczuciami podzielił się ze stajennym, który akurat doglądał koni. Po rozmowie z nim Merfeusz poszedł spać nie wiedząc, że dokładnie w tym samym czasie Anastazja też miło go wspomina w rozmowie z mamą.
Noc minęła dość szybko i nad ranem zmarła babcia Anastazji. Dziewczyna i jej mama Mirella pogrążyły się w smutku. Merfeusz przebudził się i był wyraźnie niespokojny. Czym prędzej pobiegł do stajni po swojego białego rumaka Euzebia, bo tak go nazywał. Powiedział stajennemu Rolandowi, że musi pojechać do Anastazji i wróci później.
— Jedź Merfeuszu tylko bądź ostrożny — powiedział Roland.
Roland poprosił znajomego leśnika Mścisława i gajowego Lesława aby czuwali nad młodzieńcem, bo nie ufa Armandowi, a ten jest zdolny do największej podłości. Stajenny Roland nawet nie był świadomy tego, że Arnold — wredny sługa Armanda wszystko słyszał i czym prędzej postanowił donieść swojemu Panu.
— Mój drogi Armandzie! — krzyczał Arnold.
— Czego tak od rana krzyczysz sługusie — odparł Armand.
— Słyszałem jak stajenny Roland prosił gajowego i leśnika, aby pilnowali w lesie Merfeusza i w razie czego bronili go przed Tobą.
Armand aż kipiał ze złości.
— Załatwię ich obu — westchnął tylko i kazał Arnoldowi śledzić poczynania Mścisława i Lesława.
— A stajenny? — zapytała Arnold.
— Stajennym zajmę się osobiście — dodał Armand.
Merfeusz w tym czasie dotarł już do domu Anastazji. Widząc jaka jest smutna z mamą zapytał:
— Co się stało Anastazjo?
— Moja, moja droga babcia zmarła nad ranem. Moja kochana babunia — odpowiedziała Anastazja ze łzami w oczach.
Merfeusz przytulił ją i powiedział, aby się nie martwiła. Już zawsze będę przy Tobie droga Anastazjo — dodał królewicz. Nazajutrz odbył się pogrzeb babci.
Minęło trochę czasu, a Anastazja mimo iż nie zapomniała o babci zaczęła się więcej uśmiechać przy Merfeuszu. Młodzi widywali się często i rozmawiali ze sobą, spacerowali po lesie, ganiali po łakach i podziwiali okoliczne wzgórza. Towarzystwa dotrzymywały im okoliczne zwierzęta i ptaki oraz krasnoludki — Merfuś, Derduś i Lerduś i Elfy — Apsik i Fela.
Jakiś czas później król Leonidas dostał wiadomość z sąsiedniego królestwa, że rozpoczęła się wojna i potrzebne są posiłki i wsparcie w negocjacjach. Król z wielkim żalem i smutkiem podjął decyzję iż musi wyjechać i zapewnić pomoc królowi Gracjanowi. Z niechęcią ale z konieczności postanowił zostawić królestwo Skardynii pod opieką swego brata Armanda. Poddani i mieszkańcy zamku byli tym faktem wyraźnie zaniepokojeni. Obawiali się, co to będzie gdy król Leonidas wyjedzie. Nawet Merfeuszowi nie udało się przekonać ojca, że zostawianie królestwa w rękach Armanda jest bardzo złym pomysłem. Armand wyraźnie zadowolony często robił sobie schadzki z Konstancją i Narcyzą. Królewicz był zły, że jego własna matka i siostra spiskują z Armandem przeciwko jego ojcu. Swoimi obawami podzielił się z Anastazją i jej mamą Mirellą, która bardzo obawia się co się stanie po wyjeździe króla Leonidasa. Czas płynął i nastał dzień wyjazdu króla. Poddani, Merfeusz i Anastazja pożegnali się z królem, który odjechał w otoczeniu swoich kilkunastu rycerzy. Gdy tylko król opuścił zamek Armand powiedział do bratanka: