Zaczarowany Ogród Jacka i Joli
Odcinek 1: Brama do ogrodu
Pewnego wieczoru Jacek i Jola siedzieli w swoim pokoju. Zza drzwi dochodziły podniesione głosy, a tata znów mówił rzeczy, które sprawiały, że dzieci czuły się małe i przestraszone.
— Jacek, chciałabym, żebyśmy mogli być teraz w innym miejscu —wyszeptała Jola.
— Takim, gdzie nikt nie krzyczy — chłopiec objął siostrę.
— Gdyby istniał taki świat, zabrałbym cię tam od razu.
I wtedy… coś się wydarzyło. W rogu pokoju pojawiło się delikatne, złote światło. Migotało jak gwiazdka, a gdy dzieci spojrzały bliżej, zobaczyły małą furtkę porośniętą bluszczem.
— Jolu, widzisz to? — Jacek otworzył szeroko oczy.
Dziewczynka skinęła głową i uśmiechnęła się pierwszy raz tego dnia. Razem podeszli do furtki i dotknęli jej dłonią.
Nagle otworzyła się z cichym skrzypnięciem i ukazała ścieżkę prowadzącą w głąb zaczarowanego ogrodu. Tam kwitły tysiące kolorowych kwiatów, ptaki śpiewały kojące melodie, a powietrze pachniało spokojem. Na środku ogrodu stała piękna, świetlista postać — to była Karina Strażniczka Ogrodu.
— Witajcie, Jolu i Jacku — powiedziała ciepłym głosem.
— To miejsce jest tylko dla dzieci. Tu zawsze będziecie bezpieczni. Dorośli nie mogą tu wejść, nawet ci, którzy czasem ranią was słowami lub zachowaniem.
Jola spojrzała na Jacka.
— Czyli tata nie znajdzie nas tutaj?
— Nie, kochanie — uśmiechnęła się Strażniczka.
— Ten ogród należy do was. Możecie tu odpocząć, nabrać siły i nauczyć się, jak radzić sobie w trudnych chwilach.
Jacek poczuł, że jego serce bije spokojniej. Pierwszy raz od dawna miał wrażenie, że mają własne, bezpieczne miejsce.
A kiedy wrócili do swojego pokoju — Jola szepnęła:
— Wiesz, Jacek, kiedy tata krzyczy, możemy zamknąć oczy i przypomnieć sobie nasz ogród. Tam będziemy zawsze wolni.
Odcinek 2: Magiczne zwierzę i słowo „Nie”
Następnego dnia Jacek i Jola, zmęczeni hałasem i napięciem w domu, znów ujrzeli w rogu pokoju złotą furtkę. Serce biło im szybciej — wiedzieli, że po drugiej stronie czeka na nich spokój.
Gdy tylko przekroczyli próg, ogród przywitał ich śpiewem ptaków i zapachem kwiatów. Tym razem jednak na polanie, pod dużym dębem, siedziało dziwne, ale bardzo piękne zwierzę — wyglądało trochę jak lew o miękkiej grzywie, ale miało skrzydła kolorowe jak u motyla i oczy łagodne jak u psa.
— Kim jesteś? — zapytała Jola, ostrożnie podchodząc bliżej.
— Jestem Lumos — odpowiedziało zwierzę melodyjnym głosem.
— Strażniczka Ogrodu wysłała mnie, bym nauczył was ważnej rzeczy.
— Jakiej? — spytał Jacek, wciąż niepewny.
Lumos spojrzał na dzieci poważnie.
— Musicie nauczyć się mówić słowo, które chroni wasze serca. To słowo brzmi „nie”.
Jola zmarszczyła brwi.
— Ale czasem trudno powiedzieć „nie”… Tata się wtedy złości, a mama robi się smutna.
Zwierzę pokiwało głową.
— Wiem. Dlatego właśnie będziemy ćwiczyć. Zobaczcie.
Machnął skrzydłami i nagle przed dziećmi pojawił się obraz — jak w lustrze. Widać było, jak ktoś próbuje odebrać Joli jej ulubioną zabawkę.
— Co wtedy robisz? — zapytał Lumos.
Jola spojrzała na siebie w obrazie i cicho odpowiedziała:
— Oddaję, żeby nie było kłótni.
— A spróbuj inaczej — zachęcił Lumos.
— Powiedz głośno: „Nie, to moje, nie zabieraj!”
Jola nabrała powietrza i zawołała:
— Nie, to moje, nie zabieraj!
Obraz zadrżał, a zabawka wróciła do jej rąk. Dziewczynka zaśmiała się z niedowierzaniem.
— Działa!
Potem przyszła kolej na Jacka. W obrazie zobaczył, jak ktoś każe mu robić coś, czego nie chce — sprzątać cudze bałagany.
— Zazwyczaj robię to, żeby był spokój — przyznał Jacek.
— Spróbuj inaczej — powiedział Lumos.
Chłopiec wziął oddech i powiedział mocnym głosem:
— Nie, to nie jest mój bałagan. Nie zrobię tego.
Obraz rozjaśnił się, a Jacek poczuł, że jego ramiona są lżejsze, jakby spadł z nich ciężki worek.
— Widzicie? — uśmiechnął się Lumos.
— Słowo „nie” jest jak tarcza. Chroni was, kiedy ktoś przekracza wasze granice. Nie musicie krzyczeć ani walczyć — wystarczy spokojne, pewne „nie”.
Dzieci spojrzały na siebie i kiwnęły głowami. Poczuły, że mają w sobie nową siłę.
— Pamiętajcie — dodał Lumos — tu, w ogrodzie, możecie ćwiczyć tak często, jak chcecie. A gdy wrócicie do swojego pokoju, zawsze możecie w myślach przypomnieć sobie mnie i odważyć się powiedzieć: „nie”.
Strażniczka Ogrodu pojawiła się nagle obok nich, otulając ich światłem.
— Macie prawo do własnych granic. Macie prawo do spokoju. I macie prawo mówić „nie”.
Z radością wrócili przez furtkę do swojego pokoju. Wieczorem, gdy tata znowu podniósł głos, Jacek i Jola spojrzeli po sobie. W ich oczach była już odrobina odwagi, której wcześniej brakowało.
Odcinek 3: Drzewo, które słucha
Kiedy tylko dzieci przekroczyły złotą furtkę, zauważyły, że ogród wygląda inaczej niż zwykle. Ptaki śpiewały ciszej, a wiatr szeptał coś w liściach. Na końcu ścieżki rosło ogromne drzewo — jego pień był tak szeroki, że trzeba by wielu dzieci, aby je objąć.
Liście drzewa połyskiwały srebrnym światłem, a gałęzie kołysały się delikatnie, jakby zapraszały do podejścia.
— Jacek… ono na nas czeka — szepnęła Jola, chwytając brata za rękę.
Gdy stanęli obok, drzewo odezwało się spokojnym, głębokim głosem:
— Witajcie, dzieci. Nazywam się Słuchodąb. Jestem tu po to, by wysłuchać wszystkiego, co kryjecie w sercach.
Jacek zmieszał się.
— Ale… my nie możemy o tym mówić. W domu zawsze lepiej siedzieć cicho.
Słuchodąb poruszył liśćmi i rozległ się kojący szum.
— Tutaj możecie mówić, ile chcecie. Nie będę was oceniać. Nie będę krzyczeć. Po prostu posłucham.
Jola nabrała odwagi. Przytuliła się do kory drzewa i powiedziała cichutko:
— Boję się, kiedy tata krzyczy. Wtedy serce bije mi za szybko, a chciałabym, żeby było cicho i spokojnie.
Pień drzewa zadrżał lekko, jakby objął dziewczynkę.
— Dziękuję, że to powiedziałaś — odpowiedział Słuchodąb.
— Twoje uczucia są ważne.
Jacek patrzył na siostrę i w końcu też wyszeptał:
— Czasami myślę, że to moja wina, że tata pije. Że gdybym był grzeczniejszy, to wszystko wyglądałoby inaczej.
Nagle gałęzie drzewa zaszumiały mocniej, a w powietrzu pojawiły się maleńkie świetliki.
— Jacek — odezwało się drzewo łagodnie — to nigdy nie jest twoja wina. Tata sam wybiera swoje zachowanie. Ty jesteś dzieckiem i masz prawo być sobą.
Chłopiec poczuł, jakby z jego ramion spadł wielki ciężar. Spojrzał na Jolę i uśmiechnął się słabo, ale szczerze.
— Tu naprawdę można powiedzieć wszystko — westchnęła dziewczynka.
— Tak — potwierdziło drzewo. — I zapamiętajcie: mówienie o uczuciach jest odwagą, a nie słabością. Zawsze możecie znaleźć kogoś, kto was wysłucha — mamę, nauczyciela, przyjaciela. Nigdy nie musicie chować łez czy udawać, że nic się nie dzieje.
Karina Strażniczka Ogrodu pojawiła się obok nich i dodała:
— To, co przechowujecie w sercu, jest ważne. A każde słowo wypowiedziane głośno sprawia, że smutek staje się lżejszy.
Dzieci przytuliły się do siebie i do drzewa. Gdy wróciły do swojego pokoju, Jola odważyła się powiedzieć do mamy:
— Mamo, kiedy tata krzyczy, bardzo się boję…
Mama spojrzała na nią uważnie i przytuliła. To był mały krok, ale dla Joli ogromnie ważny.
Odcinek 4: Zaczarowane jezioro prawdy
Pewnego dnia, gdy w domu znów było głośno i nieprzyjemnie, Jacek i Jola szybko pobiegli do swojego pokoju. Złota furtka pojawiła się niemal od razu — jakby ogród czuł, że dzieci bardzo go teraz potrzebują.
Przekroczyli ją i znaleźli się w najpiękniejszej części ogrodu, której jeszcze nigdy nie widzieli. Przed nimi rozciągało się wielkie jezioro o lśniącej, spokojnej tafli. Woda była tak przejrzysta, że odbijała wszystko jak lustro, a jednocześnie wydawała się kryć w sobie jakąś tajemnicę.
— Jakie piękne… — szepnęła Jola, kucając przy brzegu.
Nagle z wody wyłoniła się świetlista postać przypominająca kobietę z utkanych fal.