Wszelkie prawa zastrzeżone.
Żadna część niniejszej publikacji nie może być kopiowana, reprodukowana, przechowywana w systemach wyszukiwania ani przekazywana w jakiejkolwiek formie — elektronicznej, mechanicznej, fotograficznej, nagraniowej czy innej — bez pisemnej zgody autorki.
Wykorzystywanie fragmentów książki w celach edukacyjnych lub recenzenckich jest dozwolone pod warunkiem wskazania źródła i autora.
Redakcja, korekta, projekt okładki i skład: Natalia Kulbaka
Wydanie pierwsze, 2025
Doktor Apsik i Potwór Przeziębienia
Dawno, dawno temu, w małym miasteczku, gdzie wiosenne kwiaty pachniały na każdym kroku, a ptaki śpiewały najpiękniejsze melodie, mieszkały trzy siostry — Zosia, Iga i Kaja.
Były energiczne jak promyki słońca i ciekawskie jak małe kotki. Każdy dzień był dla nich przygodą, a każdy zakamarek domu skrywał tajemnicę gotową do odkrycia.
Pewnego ranka, gdy słońce dopiero wspinało się po niebie, w domu pojawił się nieproszony gość — Potwór Przeziębienia.
Nie był to zwykły potwór. Miał puszyste chmury kaszlu, wirujące chmurki kataru i dźwięk kichania, który potrafił zmrozić nawet najbardziej radosny poranek.
— Hihihi! — zawołał potwór. — Teraz zrobię bałagan w noskach i gardłach!
Siostry próbowały go przegonić. Zosia parsknęła śmiechem, Iga machała rękami, a Kaja starała się ukryć pod kocem, ale Potwór Przeziębienia był sprytny i zwinny — pojawiał się i znikał, zostawiając po sobie chmurkę kaszlu i lekki dreszczyk.
— Nie martwcie się, moje dzielne dziewczynki — powiedziała mama. — Jest ktoś, kto zna sposób na tego psotnego stwora. Nazywa się dr Apsik.
Dziewczynki słuchały z szeroko otwartymi oczami. Czy to lekarz? A może prawdziwy czarodziej?
Pewnego popołudnia, gdy wiatr niósł zapach świeżych kwiatów, do domu wpadł dr Apsik.
Miał na sobie biały fartuch, który lśnił w słońcu jak zbroja rycerza, a w rękach trzymał tajemnicze fiolki i kolorowe syropy, które pachniały miętą, maliną i miodem.
— Witajcie, moje małe bohaterki — powiedział uśmiechając się ciepło. — Czas pokazać Potworowi Przeziębienia, kto tu rządzi!
Rozpoczęła się Wielka Operacja Zdrowia.
Dr Apsik wyciągnął swoje magiczne narzędzia: szklane miarki jak różdżki, syropy pełne mocy i kolorowe plastry, które błyszczały jak gwiazdy. Każdy ruch był jak taniec — lekarz i Potwór Przeziębienia krążyli wokół siebie, aż w końcu psotny stwór zrobił: „Ała!” i… puf!
Zniknął, zostawiając po sobie tylko delikatny pyłek, który pachniał świeżością i ciepłem, jakby cały świat nagle stał się czysty i zdrowy.
— Udało się! — szepnął dr Apsik. — Teraz wasze noski i gardła będą mogły znowu oddychać pełną mocą.
Dziewczynki codziennie uczyły się, jak dbać o zdrowie: myły ręce z piosenką, piły ciepłe herbatki z miodem i robiły rozgrzewające ćwiczenia, które mama zmieniała w zabawę.
Czasem Potwór Przeziębienia próbował wrócić — wtedy Zosia dmuchała w chusteczkę, Iga robiła śmieszne tańce, a Kaja opowiadała mu historie, żeby się zmył.
Rodzice zawsze przypominali:
— To tylko chwilowy cień potwora. Macie w sobie moc, żeby go przegonić.
Dziewczynki codziennie stawiały małe kroki w stronę zdrowia, a każdy sukces — choćby najmniejszy — świętowały wspólnym śmiechem i przytulaniem.
I kiedy nocą patrzyły w gwiazdy, słyszały ciepły głos dr Apsika:
— Pamiętajcie, mali bohaterowie. Prawdziwe cuda dzieją się tam, gdzie jest troska, cierpliwość i miłość.
Bo prawdziwi bohaterowie nie zawsze mają peleryny. Czasem noszą biały fartuch, a ich magia to dobro, wiedza i serce, które potrafi przegonić każdego Potwora Przeziębienia.
Iga poznaje pory roku
Pewnego dnia Zosia wróciła z przedszkola z oczami pełnymi iskier.
Tańczyła radośnie — lekko i delikatnie, jak motyle w letnim słońcu.
Niosła coś w rękach — były to cztery małe pudełka, każde inne, każde jak mały kawałek dużej tajemnicy.
— Iga! — zawołała Zosia, a jej głos brzmiał jak dzwoneczki na wietrze. — Mam dla ciebie niespodziankę!
Usiadły razem na miękkim dywanie, obok misia w czerwonym swetrze, który wyglądał, jakby również nie mógł się doczekać przygody.
Zosia ustawiła pudełka w rządku.
Jedno było niebieskie, jak czyste, letnie niebo.
Drugie zielone, jak trawa po pierwszych wiosennych kroplach deszczu.
Trzecie żółte, jak słońce, które grzało plecy na plaży.
A ostatnie brązowe, było tajemnicze, jak kolorowe liście szeleszczące pod stopami.
— W każdym z nich — powiedziała Zosia, patrząc na Igę poważnie, ale z uśmiechem — ukryła się jedna z pór roku. Musisz je odnaleźć.
Iga klasnęła w dłonie. Jej serce zabiło szybciej, a oczy rozbłysły jak dwie małe latarnie.
Nie wiedziała jeszcze, co znaczy „pory roku”, ale czuła, że zaczyna się magiczna przygoda!
Iga otworzyła zielone pudełko.
W środku czekał na nią malutki kwiatek z plasteliny, motylek z guzika i kropla rosy, którą udawał szklany koralik.
Z pokoju nagle wydobył się zapach świeżej
trawy i delikatnego deszczu.
— To pachnie… jak ogródek babci! — wykrzyknęła Iga, podskakując z zachwytu.
Zosia skinęła głową.
— Tak, to wiosna. Czas, gdy świat budzi się do życia, a wszystko szepcze: „Obudź się i odkrywaj nowe przygody!”
Następnie Iga sięgnęła po żółte pudełko.
Ciepło zalało jej dłonie i policzki, jakby słońce samo postanowiło zajrzeć do pokoju.
W pokoju zatańczyły promienie słońca, a na dywanie rozkwitły kwiaty z kolorowej bibuły.
Mały statek z błyszczącej, niebieskiej kartki „odpływał” po morzu z folii, falując lekko w świetle lampki.
— Ciepło! — krzyknęła Iga, uśmiechając się od ucha do ucha. — To lato!
— Dokładnie — potwierdziła Zosia. — Lato, które kocha śmiech, bosą trawę i skoki w
kałuże
Brązowe pudełko szeleściło jak liście tańczące na wietrze.
W środku chrupał suchy listek, obok leżał kasztan, a mały jeżyk z modeliny przewrócił się na plecy, jakby chciał rozbawić Igę.
— To jesień — wyszeptała Iga, jakby bała się obudzić jeża.
— Tak — uśmiechnęła się Zosia. — Czas zbierania plonów, żegnania lata i przygotowania świata do odpoczynku.
Ostatnie pudełko było chłodne, niemal lodowate.
Gdy Iga uchyliła wieczko, w pokoju zatańczyły drobne śnieżynki z waty, a lśniące guziczki odbijały światło jak małe księżyce.
— Brrr! — zadrżała Iga, śmiejąc się i tuląc do Zosi. — To zima!
— Dokładnie — przytuliła ją Zosia. — Zima daje czas na odpoczynek, tulenie i bajki przy kominku.
Iga zamknęła oczy i usłyszała, jak w pudełkach coś cicho szumi. Tak, jakby wszystkie cztery pory roku nuciły jej kołysankę.
— Widzisz, Iga — szepnęła Zosia — każda pora roku jest jak inna bajka.
A w każdej z nich my możemy być bohaterkami.
Kaja i odważna rybka
Morze tego dnia było spokojne jak śpiące dziecko. Fale delikatnie muskały piasek, zostawiając po sobie błyszczące ślady, a promienie słońca tańczyły na wodzie jak iskierki.
Zosia, Iga i Kaja stały przy brzegu morza, każda trzymając w dłoni swojego pluszowego przyjaciela — małego różowego kotka. Zosia miała różową czapeczkę, Iga wesoły kapelusik w kropki, a Kaja wstążkę we włosach. Wiatr delikatnie rozwiewał ich włoski, jakby chciał szepnąć morskie tajemnice.
Mama rozkładała koc, a tata pompował piłkę plażową. Zosia biegała, zbierając muszelki, Iga budowała zamek z piasku, a Kaja obserwowała fale, trochę się ich bojąc.
— Chciałabym wejść do wody… ale trochę się
boję — powiedziała cicho Kaja.
Fale szeptały coś w swoim języku, jakby chciały dodać jej odwagi.