E-book
4.41
drukowana A5
18.33
Zabójcze Sekrety część druga

Bezpłatny fragment - Zabójcze Sekrety część druga


Objętość:
75 str.
ISBN:
978-83-8273-342-6
E-book
za 4.41
drukowana A5
za 18.33

Ciche Wzgórze

31 października 2017

Halloween

Anka wracała do domu.

Dzisiejsza impreza w Klątwie przeszła do historii. Przynajmniej SUKI nie zepsuły zabawy.

Pomyślała o zmarłej przywódczyni grupy — Kaśce. Szmata dostała to, na co zasłużyła.

Każdy w szkole wiedział, że to głównie ona była odpowiedzialna za śmierć Karoliny. Gdyby zostawiła ją w spokoju, dziewczyna by się nie zabiła. Niestety, musiało dojść do kilku tragedii, by królową dopadła karma. Teraz przynajmniej jest spokój i nikt nie będzie dręczony.

Przeszła przez pusty parking przed Biedronką.

Westchnęła.

„Jeszcze przejście przez ciemną alejkę i będę w domu” — pomyślała.

Nie rozumiała, dlaczego rodzice nadal chcieli mieszkać na ulicy Krótkiej. Słyszała wiele strasznych historii krążących o tej ulicy.

Wyszła z alejki i spojrzała przed siebie. Po prawej stronie znajdowały się tylko trzy domy. W jednym z nich mieszkała.

Po lewej zaś stał duży, opuszczony dwupiętrowy budynek z czerwonej cegły.

— Straszny Dom — powiedziała na głos.

Nie lubiła wracać po nocy do domu, bała się, że z budynku wyjdzie mężczyzna, który wiele lat temu zabił swoją żonę. Podobno dwójka dzieci uciekła, zanim mężczyzna zdążył je uśmiercić. Chyba, możliwe, że też zginęły.

Wersji było kilka, zresztą marzyła tylko o tym, by wynieść się z tej przeklętej ulicy.

Przechodząc obok Strasznego Domu, trzymała się prawej strony ulicy.

Tylko tak czuła się choć troszkę bezpiecznie.

Po chwili ciszę przerwało miauczenie.

— Mikan?

Dostrzegła swojego rudo-białego kota, przebiegającego przez ulicę.

— Mikan! — zawołała Anka.

Kot zlekceważył swoją panią i pobiegł w stronę Strasznego Domu.

— O nie, nie idź tam! Mikan!

Wściekła dziewczyna pobiegła za swoim zwierzakiem.

Przeszła przez furtkę i stanęła przed wejściem do budynku.

Pełna obaw, spojrzała na drzwi wejściowe do domu. Były zamknięte, tam na pewno nie wszedł.

— Mikan! — zawołała, przechodząc przez podwórze.

Cisza.

— Mikan, ty mały gnoju, gdzie jesteś?

Po chwili usłyszała miauczenie swojego kota.

Dochodziło z drugiej części podwórka za budynkiem.

Dziewczyna wyciągnęła z kieszeni kurtki telefon i uruchomiła latarkę.

Bardzo bała się tam iść. Może jednak zostawi kota w spokoju? Zwierzak wróci jutro do domu. Koty zawsze wracają, zwłaszcza gdy zgłodnieją.

— Mikan!

Dostrzegła swojego pupila. Kot spojrzał na Ankę, po czym wszedł przez wybite okno do piwnicy.

— Ty chyba sobie, kurwa, jaja robisz!

Wściekła na Mikana, podbiegła do wejścia, przez które wbiegł zwierzak.

Schyliła się.

— Mikan! — zawołała na widok puszystego rudego ogona znikającego za rogiem, po czym zaklęła: —

Ja pierdolę!

Spojrzała na swoją niebieską sukienkę. Strój nieodpowiedni do tego typu wyprawy.

W sumie, jakby nie patrzeć, mogła poczuć się jak Alicja w Krainie Czarów. Tylko że zamiast wpaść do króliczej nory, musiała wejść do Strasznego Domu. Zdecydowanie wolałaby króliczą norę.

— No dobra! — powiedziała, dodając sobie odwagi.

Wskakując do środka, usłyszała dźwięk rozdzieranego materiału.

Musiała zahaczyć o resztki szkła, które zostały w ramie okna.

— Cudownie.

Ruszyła na poszukiwania kota.

Oświetlając sobie drogę, starała się omijać leżące śmieci i porozbijane butelki.

Skręciła w lewo, gdzie wcześniej poszedł jej zwierzak.

— Mikan!

Weszła do otwartego pomieszczenia.

Mikana ani śladu.

Po całym pomieszczeniu porozrzucane były śmieci.

Wtedy to poczuła.

Okropny odór zgnilizny.

— Fuj! Co tam śmierdzi?

Nie miała zamiaru tego sprawdzać, postanowiła wrócić z powrotem na korytarz. Możliwe, że kot już dawno stąd wyszedł i nie zauważyła jego odejścia.

Smród był coraz mocniejszy.

Zapach wygrał, zwymiotowała.

Wytarła usta o rękaw kurtki.

Miała już dość eksplorowania piwnicy Strasznego Domu. Postanowiła jak najszybciej wyjść z budynku.

Nagle się poślizgnęła.

Leżąc wśród śmieci, poczuła coś śmierdzącego.

Przekonana, że to jej wymiociny były sprawką upadku, powoli wstała i rozejrzała się za telefonem.

Dostrzegła słabe światło swojego smartfona. Wycierając ręce o sukienkę, ruszyła w jego kierunku.

— Mam cię! — Szczęśliwa podniosła telefon do ręki i wtedy zauważyła, że dłonie ma całe we krwi.

Uśmiech błyskawicznie zniknął z jej twarzy, zastąpiło go przerażenie.

Przeszła z powrotem na miejsce swojego upadku.

— Aaaaa!

Nie mogła przestać krzyczeć.

Właśnie odkryła, co stanowiło przyczynę okropnego smrodu, który roznosił się wokół.

Wszędzie, dosłownie wszędzie leżały szczątki martwych kotów!

Cofając się, nie przestawała krzyczeć.

Światło latarki cały czas ujawniało porozrzucane po podłodze głowy zwierzaków.

Nagle usłyszała szelest.

Skierowała światło na drugi koniec pomieszczenia, gdzie leżały materace.

Dostrzegła chudego człowieka z wielkim garbem na plecach.

— Garbaty Anioł! — wyszeptała przerażona Edyta.

Zamiast uciekać, stała i wpatrywała się w człowieka zmierzającego w jej stronę.

Słyszała opowieści o Garbatym Aniele, ale nie sądziła, że okażą się prawdą!

„Uciekaj! Wypierdalaj stąd, głupia suko!” — słyszała w swojej głowie.

Nie mogła, strach ją sparaliżował.

Usłyszała miauczenie.

— Mikan!

Kot syknął i rzucił się na mężczyznę.

Garbaty Anioł zdążył go chwycić i z nienaturalną siłą oderwał mu głowę.

— Mikan, nie! — zawołała Anka.

Potwór odrzucił za siebie głowę kota. Długimi, brudnymi paznokciami rozerwał brzuch zwierzęcia.

Dziewczyna nie mogła na to patrzeć.

On pożerał jej Mikana!

Z jej oczu popłynęły łzy.

Dotarło do niej, że kot, poświęcając swoje życie, dał jej szansę na ucieczkę.

Nie mogła tego zmarnować, wybiegła z pokoju na korytarz.

Wiedziała, że nie wróci tam, skąd przyszła, okno znajdowało się za wysoko. Postanowiła znaleźć inną drogę ucieczki.

Ruszyła biegiem na drugi koniec korytarza.

Spojrzała za siebie. Ani śladu Garbatego Anioła.

Zobaczyła przed sobą schody prowadzące na górę.

Tamtędy wydostanie się na zewnątrz.

Usłyszała szelest i dźwięk upadających butelek, dobiegające z oddali.

Musiała się pospieszyć.

Przeżyje, zrobi to dla Mikana!

Wbiegła na górę i otworzyła drzwi.

— Udało się! — westchnęła zadowolona.

Podbiegła do drzwi wejściowych i

chwyciła za klamkę.

Gdy otworzyła, mina jej zrzedła.

Przed nią stał Garbaty Anioł. Dziewczyna cofnęła się, a

potwór wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi.

Anka zaczęła krzyczeć.

1

Ciche Wzgórze

22 grudnia 2017

Świąteczna atmosfera na dobre zagościła w Cichym Wzgórzu.


Monika spojrzała na przystrojone drzewko stojące na miejskim rynku. Czekała na Kingę i Natalię, z którymi umówiła się na świąteczne zakupy.

Piątkowe popołudnie to był ostatni dzwonek na tego typu wyprawę. Mnóstwo ludzi zjechało się do galerii handlowej. Dodatkowo tydzień temu na rynku został otwarty jarmark świąteczny, na którym można było kupić mnóstwo różnych pierdółek. Jak widać, nie tylko ona wpadła na pomysł zakupów na ostatnią chwilę.

— Monika!

Spojrzała w lewo i zobaczyła przyjaciółki, idące w jej stronę.

— Wybacz, że czekałaś. Zajęcia na basenie się przeciągnęły. — Kinga podeszła i przytuliła przyjaciółkę na powitanie.

— Straszne tłumy się zebrały. Na pewno chcecie tam iść? — spytała Natalia, patrząc na wejście do budynku.

— Skoro już tu jesteśmy, to czemu nie? Chodźmy! Zakupy poprawią nam humor.

Dziewczyny ruszyły w stronę galerii.


*


Monika siedziała w swoim pokoju.


Wciąż nie mogła się przyzwyczaić do zmian, jakie zaszły w jej życiu. Myślała o wydarzeniach sprzed paru miesięcy. Tyle niepotrzebnych śmierci. Nadal nie wiedziała, dlaczego jej ojciec okazał się mordercą. Czyżby miał coś wspólnego z Karoliną, która popełniła samobójstwo? I ta wiadomość, jaką otrzymały niedługo po śmierci jej ojca. Zawartość paczki, czyli pamiętnik Karoliny oraz nożyczki, schowała w kartonie po butach, który trzymała pod łóżkiem. Nie chciała wyrzucać tych rzeczy, jeszcze ktoś mógłby je znaleźć, a wtedy SUKI miałyby dodatkowe kłopoty.

Czy jej ojciec miał wspólnika?

Myśli przerwał dzwoniący telefon.

Spojrzała na ekran, dzwoniła Kinga.

— Hej, co porabiasz? — odezwała się przyjaciółka.

— Myślę o ostatnich wydarzeniach, jakie rozegrały się w Kopankach.

— Nadal gryzie cię to, dlaczego zabójcą okazał się twój ojciec?

— No właśnie. Wciąż nie znamy odpowiedzi, a jeszcze ta paczka, która przyszła po jego śmierci. Zawierała pamiętnik i zakrwawione nożyczki. Obawiam się, że to nie koniec.

— Co sugerujesz? Poczekaj, otworzę sobie chipsy.


Monika słuchała przez moment, jak koleżanka walczy z paczką.

— Cholera jasna! — zaklęła Kinga.

Chwila ciszy.

— Okej, już jestem.

— Znowu rozsypałaś chipsy na łóżku, matka cię udusi — powiedziała ze śmiechem.

— Producenci celowo tak zamykają zawartość, że torebki rozrywają się w tych miejscach, gdzie nie trzeba — odpowiedziała rozzłoszczona Kinga. — Wracając do naszej rozmowy, myślisz, że to nie koniec? Może paczka przyszła z opóźnieniem? Od tamtego czasu nic się nie wydarzyło, więc nie ma co się martwić na zapas.

— Chyba masz rację. Po prostu nie daje mi to spokoju. Nie znam odpowiedzi na swoje pytania, dlatego tworzę coraz to nowe teorie.

— Dobra, zmiana tematu, bo będziesz się niepotrzebnie zadręczać. Słyszałaś o Ance Matuszczak?

— O kim?

— No o tej dzikusce, która ciągle prowadziła wojny z Kaśką. Przez tę całą akcję z zabójcą i nawiedzonym domem nawet nie zauważyłyśmy jej zniknięcia. Gdyby nie to, od razu miałybyśmy z nią do czynienia. Pewnie ucieszyła się na wieść, że Kaśka została zamordowana.

— Czekaj… Anka zaginęła?

— W Halloween. Wracała z Klątwy do domu. Niestety, nigdy tam nie dotarła.

— O mój Boże, to straszne! Nadal nic nie wiadomo na jej temat?

— Niestety. Dobra, muszę kończyć i pozbierać okruchy z łóżka. Jeśli moja matka to zobaczy, zatłucze mnie.

— Pa.

— Pa.

Monika odłożyła telefon na stolik i położyła się na łóżku.

Pomyślała o zaginionej dziewczynie.

Co tak naprawdę wydarzyło się tamtej nocy w Halloween? Czy Anka nadal żyje? Jeśli tak, to gdzie się znajduje?

Myśli przerwał jej hałas dochodzący z zewnątrz. Mimo zamkniętego okna nie dało się go nie usłyszeć.

Podeszła do okna i dostrzegła dziwnego garbatego mężczyznę, trzymającego butelkę w prawej dłoni.

Przechodząc wzdłuż ogrodzenia sąsiedniej posesji, uderzał o nie szklaną butelką.

Na jego widok dziewczynę przeszły ciarki.

Gdy dziwny mężczyzna zniknął za rogiem, odetchnęła z ulgą.

Nie chciałaby spotkać go na swojej drodze.

2

Natalia czekała już w Klątwie na swoje przyjaciółki. Na zewnątrz było już ciemno, za oknem sypał śnieg. Ostatni dzień przed świętami, a w lokalu było strasznie tłoczno. W większości gośćmi byli uczniowie, którzy urywali się z domu, unikając domowych obowiązków. Zresztą ona sama należała do tego typu ludzi. Nie znosiła całych tych przygotowań. Od kilku tygodni matka szalała w domu, wymyślając różne przepisy i dekoracje. A to wszystko na dwa dni, by pokazać zaproszonym gościom pięknie udekorowane mieszkanie, nie wspominając o kuchni, w której sporo się działo. Miała wszystkiego dość.

Rozejrzała się po lokalu.

Ściany zdobiła fototapeta, na której widniała stara część cmentarza, oczywiście nie mogło zabraknąć rozdwojonego jesionu, spośród którego ramion wyłaniał się wkopany w ziemię krzyż. Nie za bardzo pamiętała, kto był tam pochowany, ale słyszała historię o klątwie która wisiała nad miastem.

„Ciekawe, kiedy to wszystko szlag trafi” — przeszło jej przez myśl.

— Cześć!

Dziewczyna spojrzała w stronę Moniki i Kingi, które właśnie podchodziły do stolika, przy którym siedziała.

— Nie uwierzysz, co się wczoraj stało — odezwała się Kinga.

— Co takiego? Mam nadzieję, że nic złego — powiedziała zaniepokojona Natalia.

— Po części. Okazuje się, że kolejna miejska legenda jest prawdziwa — odparła tajemniczo przyjaciółka.

— Nie strasz mnie. Lepiej powiedz od razu, co się stało.

— Hej, co dla was?

Dziewczyny spojrzały na mężczyznę, który przerwał im rozmowę.

— O! Marek, jak dobrze cię widzieć! — powiedziała Kinga na widok właściciela lokalu. — Mieszkasz tutaj długo, to znasz pewnie tutejsze miejskie legendy, co nie?

— Parę tak. A którą konkretnie?

— Na przykład tę o Garbatym Aniele.

— Tym, co gustuje w kocim mięsie?

— Tym samym. Monika widziała wczoraj wieczorem Garbatego Anioła.

— Raczej wątpię, to nie był on. Pewnie to jakiś bezdomny. Przesadzasz, niepotrzebnie ci o tym opowiedziałam — odezwała się Monika.

— Wszystko możliwe. Jakby się tak zastanowić, w naszym mieście rzadko można spotkać bezdomne zwierzaki, a zwłaszcza koty. Co się z nimi stało? — dodał Marek.

— Więc on jednak istnieje. Wiedziałam! — Kinga była z siebie zadowolona.

— Monika, dobrze, że jesteś, bo kurier zostawił dla ciebie paczkę. Twojej mamy nie było w domu, więc postanowił ją zostawić u mnie. Czasem mam wrażenie, że większość ludzi robi sobie tutaj punkt odbioru paczek.

— No cóż, paczkomat Inpost jeszcze do nas nie trafił. Dzięki. Gdzie ją masz? — spytała dziewczyna.

— Na zapleczu. Pójdziesz ze mną?

Dziewczyny, zaraz wracam — rzuciła Monika, odchodząc z Markiem.

Kinga spojrzała na Marka i westchnęła.

— A tobie co się stało? spytała zaciekawiona Natalia, widząc rozmarzoną koleżankę.

— Szkoda, że nie mam u niego szans — oznajmiła, wzdychając ponownie.

— No tak, musiałabyś zmienić płeć. To ciasteczko jest dla nas niedostępne, uwierz mi, kiedyś próbowałam.

— Myślisz, że to naprawdę był Garbaty Anioł? — zainteresowała się Kinga, zmieniając temat. — Nikt go nigdy nie widział. Może to faktycznie jakiś bezdomny kręcił się po okolicy?

— Mam nadzieję. Już sama myśl o tym, że po mieście krąży jakiś psychopata pożerający koty, mnie przeraża.

— Żeby tylko koty — dodała Kinga.

Po chwili wróciła do nich Monika. Położyła paczkę na stole i usiadła na kanapie.

— Co tam masz? — spytała zaciekawiona Kinga. — Prezent dla mamy?

— Nie, prezent już dawno kupiłam. Sama jestem ciekawa, bo nie ma nadawcy.

— Otwórz! Chętnie zobaczę, co jest w środku!

— Kinga! To niegrzeczne! — skarciła ją Natalia.

— A co mi tam — odpowiedziała Monika i zaczęła otwierać paczkę. —

Nie mogę oderwać taśmy.

— Daj, pomogę ci.

Dziewczyny spojrzały na Marka.

— Pojawiasz się nagle niczym duch — powiedziała zaskoczona jego widokiem Kinga.

— Mogę? — zapytał,

rozdając dziewczynom szklanki z grzanym winem, a następnie siadając obok Moniki.

Odebrał od niej paczkę i wyciągnął składany nóż z kieszeni spodni.

Szybko uporał się z taśmą.

— Bardzo proszę. W razie czego służę pomocą — powiedział, wstając.

Wziął tacę ze stolika i odszedł.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 4.41
drukowana A5
za 18.33