Wstęp
Oddaję w Twoje ręce, moje przemyślenia,
Które spisałem wierszem, aby pokolenia,
Mogły się nimi cieszyć, czytając lub nucąc.
Kiedy mnie już nie będzie, teksty może wrócą.
Zostawiłem w tych wersach jakąś cząstkę siebie,
A traktują o Bogu, Maryi i niebie.
Pisane zawsze sercem z Duchem Świętym w zmowie,
Bo On, jak nie wiem co pisać, zawsze coś podpowie.
Choć bardzo proste w formie, jeśli je poczujesz,
Swoje serce otworzysz i czas ofiarujesz,
Zjednoczysz się tak ze mną, niewidzialną nicią.
Oddając się w tych chwilach, duchowym przeżyciom.
Gdy żniwo wielkie
Modląc się w ciszy, zadałem pytanie.
Po co ja wiersze te tworzę?
I usłyszałem, że me rymowanie,
Niejednej duszy pomoże.
Pragnąłbym bardzo, ale jak ma zmienić,
To moje proste pisanie,
Że czyjeś życie nagle się odmieni.
To, jest już Jego zadanie.
Dlaczego wybrał takiego grzesznika,
Jak ja, do takiej roboty?
Żniwo, wszak wielkie, lecz brak robotników,
Dlatego korzysta z miernoty.
04.10.2022
Z mocy Bożej
Pan Bóg dał mi dar pisania
Lecz ode mnie też wymaga
By z mojego rymowania
Sens popłynął i rozwaga
Czasem wiersz mój kogoś wzruszy
Chciałbym bardzo żeby pomógł
Przy zbawieniu jakiejś duszy
Przy powrocie jej do domu
By czytając moje słowa
Duch uleciał wprost do Pana
Chociaż jest to prosta mowa
Z mocy Bożej zajdzie zmiana
Korzystając z Jego mocy
Dzień się stanie nawet w nocy
04-10-2022
Bóg na Ciebie czeka
Bóg na Ciebie czeka synu
Tak jak na każdego z nas
Nie policzy Ci złych czynów
Gdy do niego wrócisz w czas
Możesz sobie żyć wygodnie
Bawić się kolejne dni
Chociaż byś popełnił zbrodnie
On i tak wybaczy Ci
Bóg na Ciebie czeka córko
Wszystkie plany Twoje zna
Kiedy idziesz na podwórko
Co wymyślisz w środku dnia
Chcesz żyć jakby Go nie było
W materialnym świecie swym
Zobacz jak by się zmieniło
Życie gdybyś była z Nim
On cierpliwie będzie czekał
Choć Ty w grzechu ciągle trwasz
Bo ukochał tak człowieka
Że do końca szansę masz
06-05-2022
Czas goi rany
Siedzi w parku smutny człowiek,
Choć piękna niedziela.
Łzy spod zapuchniętych powiek,
Rękawem ociera.
— Czemu martwisz się człowieku
I co tak Cię smuci?
— Zdechł mój piesek ukochany
I już nie powróci.
Tak to było tydzień temu,
Dziś znów jest niedziela.
Nowy piesek panu swemu,
Życie rozwesela.
Bo czas szybko goi rany,
Ale tylko wtedy,
Kiedy się nie zamartwiamy,
Pogłębiając biedy.
09-05-2022
Smak radości
Smak radości kosztować próbuję.
Spijam z blasku, z jej każdej iskierki.
W różnych miejscach ją wtedy znajduję.
W małych rzeczach, a także tych wielkich.
Odnajduję ją często w muzyce,
Czasem w pięknie jakiegoś obrazu.
W ciszy nocy, świetle dnia, polityce…
/Tu użyłem chyba złego wyrazu/
Chociaż nie, bo jak się zastanowić,
Nawet tam można chyba ją znaleźć.
W bagnie też, da się perłę wyłowić,
Tylko trzeba ją umieć odnaleźć.
Cieszyć można się każdą błahostką.
Jak i smucić. Tu każdy ma wybór.
Lecz radując się, wybierasz prostą.
Smucąc zaś, wciąż drogę masz krzywą.
Więc się cieszmy z każdego drobiazgu,
Uśmiechajmy się zawsze do siebie.
Nawet w owej godzinie odjazdu,
Gdy za chwilę będziemy już w niebie.
14-05-2022
W pogoni za szczęściem
Biegnąc przez życie w pogoni za szczęściem
Skrywasz nabrzmiałe siniaki przeszłości
Trapisz porażką
Mamisz się zwycięstwem
Mijasz brud świata szukając jasności
Materia prochem puszystym się staje
Lecz celu swego nie możesz dogonić
Czas szybko mija
Ty wciąż w łeb dostajesz
Nie widząc szronu na obrzeżach skroni
Czegoś zabrakło w tej Twojej pogoni
16-03-2022
Wybór należy do Ciebie
Pamiętam w szkole, tuż przed klasówką,
Wszyscy cichutko modlą się w ławce,
By Pan Bóg pomógł, szepnął choć słówko,
Oni zaś potem, będą żyć w łasce.
Gdy tylko szkoły, drzwi się zamknęły,
Ten kogoś biję, ten pali skręta,
Dziewczynki w bramie flaszkę wyjęły.
Już o Jezusie nikt nie pamięta.
Wybór należy do Ciebie
Kiedy kolokwium, ważny egzamin,
Choroba taty, chłopak Cię rzucił.
Wtedy chcesz wsparcia, polegasz na Nim
Błagasz w modlitwie, żeby powrócił.
A zaraz potem, gdy Ci pomoże,
Chcesz żyć bez Niego, choć Ci doradza.
Mówisz — Siedź sobie w kościele Boże.
Wiem co mam robić, więc nie przeszkadzaj.
Bo to jest prawda, Ty decydujesz,
Czy Go zaprosisz do życia swego
I je w całości Mu ofiarujesz,
Czy żyć tu będziesz całkiem bez Niego.
17-05-2022
Matka Boża z Guadalupe
Maryjo, Matko Boga, ten wiersz jest o Tobie.
Chcę pisać o miłości, którą kryjesz w sobie.
O tych przepięknych różach, pod Twymi stopami
I o Twojej opiece, nad wszystkimi nami.
Ty tulisz nas do serca, pomagasz w potrzebie
Objawiasz się prostaczkom i mówisz o niebie.
O Synu Twym, co czeka na dusze zgubione,
By od wiecznego cierpienia były ocalone.
Jesteś cudotwórczynią i znakiem nadziei.
Opiekujesz się nami, byśmy nie cierpieli.
Jesteś mamą nas wszystkich, więc wołam do Ciebie
O Matko z Guadalupe, módl się za nas w niebie.
— — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - —
Opowiem Wam historię w tym prostym wierszyku,
O pewnym Indianinie, co mieszkał w Meksyku.
Urodził się w połowie szesnastego wieku,
Jako „Mówiący Orzeł” w rodzinie Azteków.
Kiedy miał lat pięćdziesiąt, spotkał misjonarza,
Co mówił o Jezusie. To często się zdarza.
Przekonał ów misjonarz również żonę jego
By wspólnie chrzest przyjęli i Ducha Świętego.
Na chrzcie właśnie otrzymał imię Juan Diego.
I tak odtąd zwracali się wszyscy do niego.
Lubił nasz Juanito chodzić do kościoła,
Choć długa droga wiodła, przez góry i sioła.
Pewnego razu zimą, gdy szedł przez te góry,
Usłyszał świergot ptaków, choć dzień był ponury,
Chłodny, bo w kalendarzu był dziewiąty grudnia.
I sporo godzin jeszcze, brakło do południa.
Zobaczył jasne światło, a w nim Śliczną Panią,
W różowej tunice, w błękitny płaszcz odzianą.
Powiedziała — Ja jestem Dziewica Maryja.
Podejdź do mnie syneczku, niech szczęście Ci sprzyja.
Jestem matką Jezusa, Boga prawdziwego.
Chcę by wszyscy modlili się tutaj do niego.
Idź zatem do biskupa, powiedz co widziałeś
I, że tu na tej górze, się ze mną spotkałeś.
Niech powstanie w tym miejscu wspaniała świątynia
Gdzie będziecie się modlić do mojego syna.
Przez moje wstawiennictwo, bo ja wam pomogę
Jak przedstawicie prośby, to pokaże drogę.
Poszedł posłuszny Juan z Pani polecenia
Lecz biskup nie dał wiary w jego doniesienia.
Powiedział, że dopiero, gdy ujrzy jakiś znak,
Uwierzy w objawienie na wzgórzu Tepeyak.
Wrócił zmęczony Juan wieczorem do domu,
Gdzie zastał chorego wuja, co był bliski zgonu.
Poprosił on Juana, by poszedł po księdza,
Co namaści olejem i duszę pożegna,
Kochał wuja Indianin, więc szedł inną drogą
By nie spotkać Maryi. Biegł noga za nogą.
— Dokąd biegniesz mój synku — usłyszał wołanie
Nie martw się o wujka, on zdrów z łóżka wstanie.
Byłam dzisiaj u niego i go uzdrowiłam.