E-book
14.7
drukowana A5
26.21
Yellow

Bezpłatny fragment - Yellow

27 utworów z odłamków Słońca


Objętość:
67 str.
ISBN:
978-83-8324-852-3
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 26.21

Cytrynowo mi smakujesz

Cytrynowo mi smakujesz, miły

Cytrynowo mi smakujesz, miły

Kwaśnyś chłopcze, moje Słońce

Promieniste Twoje końce

Ale ostre jak ze srebra róża

Cytrynowo kwaśna Twa dusza

Czemuś Ty cytrynowy cały

Ani czarny, ani złoty, ani biały

Więc mój miły, mój kochany

Tyś mi nie będziesz dany

Nie będziesz, hej!


Mój kochany, mój chłopczyku

Czaru, wdzięku masz bez liku

Jesteś słodki jak landrynka

Tylko kwaśna Twoja minka

Więc mi nie smakujesz miły

Choć kochanyś i życzliwy

Zbyt kantować mnie próbujesz

Cóż Ty tak naprawdę czujesz?


Cytrynowo mi smakujesz, miły

Cytrynowo mi smakujesz, miły

Kwaśnyś chłopcze, moje Słońce

Promieniste Twoje końce

Ale ostre jak ze srebra róża

Cytrynowo kwaśna Twa dusza

Czemuś Ty cytrynowy cały

Ani czarny, ani złoty, ani biały

Więc mój miły, mój kochany

Tyś mi nie będziesz dany

Nie będziesz, hej!


Mój złociutki, moja rybko

Ty chcesz robić wszystko szybko

Ja nie pędzę, ja nie mogę

To mi mówisz, że przez nogę

Ty łotrzyku, diabełku rogaty

Może i jesteś bajecznie bogaty

Ale gorzkiś, kwaśnyś, ach biada

To nie będzie jednak moja strata


Cytrynowo mi smakujesz, miły

Cytrynowo mi smakujesz, miły

Kwaśnyś chłopcze, moje Słońce

Promieniste Twoje końce

Ale ostre jak ze srebra róża

Cytrynowo kwaśna Twa dusza

Czemuś Ty cytrynowy cały

Ani czarny, ani złoty, ani biały

Więc mój miły, mój kochany

Tyś mi nie będziesz dany

Nie będziesz, hej!


Mój kochasiu, mój skarbeńku

Z niejednym masz już na pieńku

Czarujący jesteś miły, lecz

Jest jedna maluteńka rzecz

Z Tobą nie pójdę do nieba

Bo mi Ciebie nie potrzeba

Piekła też nie odwiedzimy

Już na siebie nie patrzymy

Już się niezbyt, miły, kochamy

Boś Ty taki cytrynowy, kochany

Hej!

12 lutego 2023

Kraj bez słoneczników

Jak Ci się żyje?

W kraju bez słoneczników

Bez Słońca promyków

Jak Ci się żyje?

W kraju bez pierników

Bez jedwabnych ręczników

Jak Ci się żyje?

W kraju bez lukrów

Bez drogich cukrów

Jak Ci się żyje?

W kraju bez kawy

Bez zielonej trawy


Damy Ci snopki słomy

Biuletynów opasłe tomy

Złudne nadzieje, obietnice

Na paprocie stłuczone donice

Prawa, co będą zapomniane

Stare, szarawe ciastka maślane

Herbatę zakurzoną od lat

Kalendarz pełny złych dat

Damy Ci marne grosze

Stare, podziurawione nosze

Listę wydatków na cito

Zardzewiałe na zboże sito

Rachunki, awizo, przyrzeczenia

Wiele wymownego milczenia

Słonce w telefonicznej książce

Adres banku na porwanej wstążce


Damy Ci wszystko, czego nie masz

Lecz radości i tak tutaj nie zaznasz


Jak Ci się żyje?

W kraju bez Słońca

Bez początku i końca

Jak Ci się żyje?

W kraju bez tańców

Bez swawolnych hulańców

Jak Ci się żyje?

W kraju bez wolności

Bez refleksji, świadomości

Jak Ci się żyje?

W kraju bez słoneczników

Bez pracy i górników


Damy Ci snopki słomy

Biuletynów opasłe tomy

Złudne nadzieje, obietnice

Na paprocie stłuczone donice

Prawa, co będą zapomniane

Stare, szarawe ciastka maślane

Herbatę zakurzoną od lat

Kalendarz pełny złych dat

Damy Ci marne grosze

Stare, podziurawione nosze

Listę wydatków na cito

Zardzewiałe na zboże sito

Rachunki, awizo, przyrzeczenia

Wiele wymownego milczenia

Słonce w telefonicznej książce

Adres banku na porwanej wstążce


Damy Ci wszystko, czego nie masz

Lecz radości i tak tutaj nie zaznasz


Jak Ci się żyje?

W kraju bez radości

Bez zwykłej życzliwości

Jak Ci się żyje?

W kraju bez chleba

Bez raju i nieba

Jak Ci się żyje?

W kraju bez ciasta

Bez kolorowego miasta

Jak Ci się żyje?

W kraju bez słoneczników

Bez gwiazd, bez promyków


Damy Ci snopki słomy

Biuletynów opasłe tomy

Złudne nadzieje, obietnice

Na paprocie stłuczone donice

Prawa, co będą zapomniane

Stare, szarawe ciastka maślane

Herbatę zakurzoną od lat

Kalendarz pełny złych dat

Damy Ci marne grosze

Stare, podziurawione nosze

Listę wydatków na cito

Zardzewiałe na zboże sito

Rachunki, awizo, przyrzeczenia

Wiele wymownego milczenia

Słonce w telefonicznej książce

Adres banku na porwanej wstążce


Damy Ci wszystko, czego nie masz

Lecz radości i tak tutaj nie zaznasz


Powiedz jak żyjesz

W kraju tym

Bez słoneczników

Bez pierników

Bez radości

I życzliwości

Dzielnyś, bo żyjesz

Lecz wolności

Nie posmakujesz

12 lutego 2023

Blichtr

Kiedyś miałem więcej klasy

I powinności, ot tak

Minęły jednak tamte czasy

Blichtr mi już nie w smak


Kiedyś miałem więcej pokory

Ceniłem ludzkie opinie

One oblepiały mnie jak zmory

Chowały w ciemne skrzynie


Kiedyś bardziej mi zależało

I więcej się starałem

Lecz gdy mnie zabolało

Nic dobrego nie dostałem


Taka gorzka prawda

Nikt nie chce jej słuchać

Trzeba mieć odwagę

By w całości jej wysłuchać


Po cóż mi, na cóż mi

Nierealny sen, co się śni

Ten blichtr

Ten wdzięk

Ten styl

Po jaką cholerę mi?


Kiedyś miałem cierpliwość

Więcej wytrwałości we krwi

Świat nie leci na ckliwość

Wyrywa Ci włosy z brwi


Kiedyś byłem grzeczny

Być może nadal jestem

Bywam też sprzeczny

Mówię wiele jednym gestem


Kiedyś siebie nie lubiłem

Teraz bardziej akceptuję

Szczęście sobie zaprosiłem

Nowy rozdział mi zmaluje


Tak to jest i nie zrobisz nic

Że zmieniasz się jak blichtr

Matowiejesz, by znów błyszczeć

Tylko czy masz w sobie odwagę?


Po cóż mi, na cóż mi

Nierealny sen, co się śni

Ten blichtr

Ten wdzięk

Ten styl

Po jaką cholerę mi?


La La La

Śpiewam La La La

Nie, już nie, w końcu nie

Żaden blichtr

Żaden wdzięk

I żaden styl

Już niepotrzebny mi

Odważyłem się

By nie dotyczył mnie

Po swojemu zacznę żyć

13 lutego 2023

Dziś późno wrócę do domu

To jest czas, to jest życie

Skóra, papieros, gęsta noc

Latarnie oblepiają się mgłą

I jedyna rzecz jaką wiem, to


Późno dziś wrócę do domu

Nie powiem tego nikomu

Zimne powietrze, czysty tlen

To jest mój czas i szalony sen

Porzuciłem starania, wierzenia

Jest tyle gwiazd do zliczenia

I wiele rzeczy do zrobienia

A Tyś jest już bez znaczenia


Taksówka trąbi monotonnie

Unosi się zapach mięsa

Ludzie bawią się, szaleją

Lecz jedyna myśl, jaką mam


Późno dziś wrócę do domu

Nie powiem tego nikomu

Zimne powietrze, czysty tlen

To jest mój czas i szalony sen

Porzuciłem starania, wierzenia

Jest tyle gwiazd do zliczenia

I wiele rzeczy do zrobienia

A Tyś jest już bez znaczenia


Kiedy obudzę się, to zrozumiem

Że Ciebie już mniej znam, mniej umiem

I cóż powiesz na to?

Że dziś późno wrócę do domu

13 lutego 2022

Bezpieczna toń

Zabieram płaszcz

Okulary

Wychodzę

Mam groszy kilka

Marny banknot

Odjeżdżam


Do miejsca, w którym będziemy szczęśliwi

I będziemy szalonych przygód chciwi

Wyciągniesz do mnie swoją dłoń

To będzie moja bezpieczna toń


Burza po drodze

Grzmi

Chowam się

Miasto w szarości

Przesiąka

Twardym deszczem


Jednak tam nie będzie nigdy padać

Nie pozwolisz mi boleśnie spadać

Wyciągniesz do mnie swoje serce

To będzie moje bezpieczne miejsce


Słoneczniki na polach

Takie piękne

Brakuje mi ich

Chyba nie zdążę

Spotkać Cię

Nie odchodź

Proszę


My możemy być na rozstaju dróg

Może dzielić nas betonowy próg

Wyciągnij do mnie swoją dłoń

Swoją radość i bezpieczną toń

14 lutego 2023

Grawitacja

Uderzyłam się o ścianę

W sumie niezbyt bolało

Widziałam z chmur pianę

Tyle zdarzeń, a mi wciąż mało


Tak po prostu upadłam, zbladłam

Z grawitacją zderzyłam się twardo

Paliłam się długo, potem zgasłam

Uderzyłam o ziemię, wstałam hardo

I zakryłam swe łzy


Spadając, widziałam morze

Lśniło jak anielskie zwierciadło

Gdzieś daleko płynęły zorze

Słońce jeszcze nie spadło


A ja po prostu upadłam, zniknęłam

Z grawitacją zderzyłam się twardo

Kiedyś lśniłam i lekko płynęłam

Uderzyłam o ziemię, wstałam hardo

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 26.21