Cytrynowo mi smakujesz
Cytrynowo mi smakujesz, miły
Cytrynowo mi smakujesz, miły
Kwaśnyś chłopcze, moje Słońce
Promieniste Twoje końce
Ale ostre jak ze srebra róża
Cytrynowo kwaśna Twa dusza
Czemuś Ty cytrynowy cały
Ani czarny, ani złoty, ani biały
Więc mój miły, mój kochany
Tyś mi nie będziesz dany
Nie będziesz, hej!
Mój kochany, mój chłopczyku
Czaru, wdzięku masz bez liku
Jesteś słodki jak landrynka
Tylko kwaśna Twoja minka
Więc mi nie smakujesz miły
Choć kochanyś i życzliwy
Zbyt kantować mnie próbujesz
Cóż Ty tak naprawdę czujesz?
Cytrynowo mi smakujesz, miły
Cytrynowo mi smakujesz, miły
Kwaśnyś chłopcze, moje Słońce
Promieniste Twoje końce
Ale ostre jak ze srebra róża
Cytrynowo kwaśna Twa dusza
Czemuś Ty cytrynowy cały
Ani czarny, ani złoty, ani biały
Więc mój miły, mój kochany
Tyś mi nie będziesz dany
Nie będziesz, hej!
Mój złociutki, moja rybko
Ty chcesz robić wszystko szybko
Ja nie pędzę, ja nie mogę
To mi mówisz, że przez nogę
Ty łotrzyku, diabełku rogaty
Może i jesteś bajecznie bogaty
Ale gorzkiś, kwaśnyś, ach biada
To nie będzie jednak moja strata
Cytrynowo mi smakujesz, miły
Cytrynowo mi smakujesz, miły
Kwaśnyś chłopcze, moje Słońce
Promieniste Twoje końce
Ale ostre jak ze srebra róża
Cytrynowo kwaśna Twa dusza
Czemuś Ty cytrynowy cały
Ani czarny, ani złoty, ani biały
Więc mój miły, mój kochany
Tyś mi nie będziesz dany
Nie będziesz, hej!
Mój kochasiu, mój skarbeńku
Z niejednym masz już na pieńku
Czarujący jesteś miły, lecz
Jest jedna maluteńka rzecz
Z Tobą nie pójdę do nieba
Bo mi Ciebie nie potrzeba
Piekła też nie odwiedzimy
Już na siebie nie patrzymy
Już się niezbyt, miły, kochamy
Boś Ty taki cytrynowy, kochany
Hej!
12 lutego 2023
Kraj bez słoneczników
Jak Ci się żyje?
W kraju bez słoneczników
Bez Słońca promyków
Jak Ci się żyje?
W kraju bez pierników
Bez jedwabnych ręczników
Jak Ci się żyje?
W kraju bez lukrów
Bez drogich cukrów
Jak Ci się żyje?
W kraju bez kawy
Bez zielonej trawy
Damy Ci snopki słomy
Biuletynów opasłe tomy
Złudne nadzieje, obietnice
Na paprocie stłuczone donice
Prawa, co będą zapomniane
Stare, szarawe ciastka maślane
Herbatę zakurzoną od lat
Kalendarz pełny złych dat
Damy Ci marne grosze
Stare, podziurawione nosze
Listę wydatków na cito
Zardzewiałe na zboże sito
Rachunki, awizo, przyrzeczenia
Wiele wymownego milczenia
Słonce w telefonicznej książce
Adres banku na porwanej wstążce
Damy Ci wszystko, czego nie masz
Lecz radości i tak tutaj nie zaznasz
Jak Ci się żyje?
W kraju bez Słońca
Bez początku i końca
Jak Ci się żyje?
W kraju bez tańców
Bez swawolnych hulańców
Jak Ci się żyje?
W kraju bez wolności
Bez refleksji, świadomości
Jak Ci się żyje?
W kraju bez słoneczników
Bez pracy i górników
Damy Ci snopki słomy
Biuletynów opasłe tomy
Złudne nadzieje, obietnice
Na paprocie stłuczone donice
Prawa, co będą zapomniane
Stare, szarawe ciastka maślane
Herbatę zakurzoną od lat
Kalendarz pełny złych dat
Damy Ci marne grosze
Stare, podziurawione nosze
Listę wydatków na cito
Zardzewiałe na zboże sito
Rachunki, awizo, przyrzeczenia
Wiele wymownego milczenia
Słonce w telefonicznej książce
Adres banku na porwanej wstążce
Damy Ci wszystko, czego nie masz
Lecz radości i tak tutaj nie zaznasz
Jak Ci się żyje?
W kraju bez radości
Bez zwykłej życzliwości
Jak Ci się żyje?
W kraju bez chleba
Bez raju i nieba
Jak Ci się żyje?
W kraju bez ciasta
Bez kolorowego miasta
Jak Ci się żyje?
W kraju bez słoneczników
Bez gwiazd, bez promyków
Damy Ci snopki słomy
Biuletynów opasłe tomy
Złudne nadzieje, obietnice
Na paprocie stłuczone donice
Prawa, co będą zapomniane
Stare, szarawe ciastka maślane
Herbatę zakurzoną od lat
Kalendarz pełny złych dat
Damy Ci marne grosze
Stare, podziurawione nosze
Listę wydatków na cito
Zardzewiałe na zboże sito
Rachunki, awizo, przyrzeczenia
Wiele wymownego milczenia
Słonce w telefonicznej książce
Adres banku na porwanej wstążce
Damy Ci wszystko, czego nie masz
Lecz radości i tak tutaj nie zaznasz
Powiedz jak żyjesz
W kraju tym
Bez słoneczników
Bez pierników
Bez radości
I życzliwości
Dzielnyś, bo żyjesz
Lecz wolności
Nie posmakujesz
12 lutego 2023
Blichtr
Kiedyś miałem więcej klasy
I powinności, ot tak
Minęły jednak tamte czasy
Blichtr mi już nie w smak
Kiedyś miałem więcej pokory
Ceniłem ludzkie opinie
One oblepiały mnie jak zmory
Chowały w ciemne skrzynie
Kiedyś bardziej mi zależało
I więcej się starałem
Lecz gdy mnie zabolało
Nic dobrego nie dostałem
Taka gorzka prawda
Nikt nie chce jej słuchać
Trzeba mieć odwagę
By w całości jej wysłuchać
Po cóż mi, na cóż mi
Nierealny sen, co się śni
Ten blichtr
Ten wdzięk
Ten styl
Po jaką cholerę mi?
Kiedyś miałem cierpliwość
Więcej wytrwałości we krwi
Świat nie leci na ckliwość
Wyrywa Ci włosy z brwi
Kiedyś byłem grzeczny
Być może nadal jestem
Bywam też sprzeczny
Mówię wiele jednym gestem
Kiedyś siebie nie lubiłem
Teraz bardziej akceptuję
Szczęście sobie zaprosiłem
Nowy rozdział mi zmaluje
Tak to jest i nie zrobisz nic
Że zmieniasz się jak blichtr
Matowiejesz, by znów błyszczeć
Tylko czy masz w sobie odwagę?
Po cóż mi, na cóż mi
Nierealny sen, co się śni
Ten blichtr
Ten wdzięk
Ten styl
Po jaką cholerę mi?
La La La
Śpiewam La La La
Nie, już nie, w końcu nie
Żaden blichtr
Żaden wdzięk
I żaden styl
Już niepotrzebny mi
Odważyłem się
By nie dotyczył mnie
Po swojemu zacznę żyć
13 lutego 2023
Dziś późno wrócę do domu
To jest czas, to jest życie
Skóra, papieros, gęsta noc
Latarnie oblepiają się mgłą
I jedyna rzecz jaką wiem, to
Późno dziś wrócę do domu
Nie powiem tego nikomu
Zimne powietrze, czysty tlen
To jest mój czas i szalony sen
Porzuciłem starania, wierzenia
Jest tyle gwiazd do zliczenia
I wiele rzeczy do zrobienia
A Tyś jest już bez znaczenia
Taksówka trąbi monotonnie
Unosi się zapach mięsa
Ludzie bawią się, szaleją
Lecz jedyna myśl, jaką mam
Późno dziś wrócę do domu
Nie powiem tego nikomu
Zimne powietrze, czysty tlen
To jest mój czas i szalony sen
Porzuciłem starania, wierzenia
Jest tyle gwiazd do zliczenia
I wiele rzeczy do zrobienia
A Tyś jest już bez znaczenia
Kiedy obudzę się, to zrozumiem
Że Ciebie już mniej znam, mniej umiem
I cóż powiesz na to?
Że dziś późno wrócę do domu
13 lutego 2022
Bezpieczna toń
Zabieram płaszcz
Okulary
Wychodzę
Mam groszy kilka
Marny banknot
Odjeżdżam
Do miejsca, w którym będziemy szczęśliwi
I będziemy szalonych przygód chciwi
Wyciągniesz do mnie swoją dłoń
To będzie moja bezpieczna toń
Burza po drodze
Grzmi
Chowam się
Miasto w szarości
Przesiąka
Twardym deszczem
Jednak tam nie będzie nigdy padać
Nie pozwolisz mi boleśnie spadać
Wyciągniesz do mnie swoje serce
To będzie moje bezpieczne miejsce
Słoneczniki na polach
Takie piękne
Brakuje mi ich
Chyba nie zdążę
Spotkać Cię
Nie odchodź
Proszę
My możemy być na rozstaju dróg
Może dzielić nas betonowy próg
Wyciągnij do mnie swoją dłoń
Swoją radość i bezpieczną toń
14 lutego 2023
Grawitacja
Uderzyłam się o ścianę
W sumie niezbyt bolało
Widziałam z chmur pianę
Tyle zdarzeń, a mi wciąż mało
Tak po prostu upadłam, zbladłam
Z grawitacją zderzyłam się twardo
Paliłam się długo, potem zgasłam
Uderzyłam o ziemię, wstałam hardo
I zakryłam swe łzy
Spadając, widziałam morze
Lśniło jak anielskie zwierciadło
Gdzieś daleko płynęły zorze
Słońce jeszcze nie spadło
A ja po prostu upadłam, zniknęłam
Z grawitacją zderzyłam się twardo
Kiedyś lśniłam i lekko płynęłam
Uderzyłam o ziemię, wstałam hardo