Jestem świeżo po lekturze obu tomów. Wypadałoby, zatem napisać opinię także tomowi pierwszemu, skoro napisałem drugiemu.
"Wzgórze Smutku", to pierwszy tom trylogii pt. "Oblicza Starożytnych" i przynajmniej dla mnie, jako fana fantasy była to prawdziwa, czytelnicza uczta. Zaczyna się od prologu, który wyraźnie zwiastuje, że będzie się działo, ale autor snuje fabułę w taki sposób, że nikt, nawet główny bohater, nie ma pojęcia, do czego zmierzają wydarzenia, których przyczyny miały miejsce tysiące lat wcześniej. Książka wciąga od pierwszych stron, prezentując historię Ivara, byłego najemnika i weterana cesarskiego legionu, któremu już na początku rozdziału pierwszego los (czyżby…?) wywraca życie do góry nogami, a potem, jest już tylko gorzej. Wbrew swojej woli zostaje wciągnięty w walkę między starożytnymi istotami, z których jedna – powszechnie uważana za wcielenie zła, upatrzyła sobie jego osobę jako swego wybrańca, wobec którego ma swój plan. Otóż zaiste, ma plan. I to jeszcze jaki…
Na tle tych wydarzeń, rozgrywa się walka o władzę w Cesarstwie, pomiędzy młodym Cesarzem, Carlem VI i jego legionami, z których jeden się buntuje i oblega stolicę, a Wiarą - kościołem i jego dostojnikami, trzymającymi Cesarstwo w żelaznym uścisku.
Autor znakomicie kreuje mroczny, brutalny i niepokojący świat, pełen skomplikowanych wyborów moralnych i zaskakujących zwrotów akcji, z których zwł. zakończenie było dla mnie szokujące. Dosłownie.
Szczerze polecam tę książkę, jak i całą trylogię, wszystkim miłośnikom mrocznych, realistycznych (jak na fantasy), głęboko poruszających historii.